Za bardzo karmię sie negatywnymi scenariuszami I mnie to rozwala psychicznie. To strach, że tak będzie.
I wtedy budzą się we mnie te demony, które powoduja U mnie tryb "zabij, unicestwij"
To nie jest normalne, nie jestem z tego dumna.
Rozsądek i racjonalizm plątaja się ze stanami depresji i złości, a wiem, że nie tędy droga.
Na wiele rzeczy być może zasluguje, ale czuję tez straszna niesprawiedliwość.
Czy komuś udało się poskładać związek do kupy, po takim czymś?
To co nas łączy/łączyło naprawdę jest rzadko spotykane.
Za bardzo karmię sie negatywnymi scenariuszami I mnie to rozwala psychicznie. To strach, że tak będzie.
I wtedy budzą się we mnie te demony, które powoduja U mnie tryb "zabij, unicestwij"
To nie jest normalne, nie jestem z tego dumna.
Rozsądek i racjonalizm plątaja się ze stanami depresji i złości, a wiem, że nie tędy droga.
Na wiele rzeczy być może zasluguje, ale czuję tez straszna niesprawiedliwość.
Czy komuś udało się poskładać związek do kupy, po takim czymś?
To co nas łączy/łączyło naprawdę jest rzadko spotykane.
U mężczyzn zakochanie następuje gwałtownie i słabnie z czasem. Z każdym seksem bym rzekl. Twój mąż teraz trzeźwo nie myśli. Jest jak po narkotykach i zapewne chce się v już "oświadczyc" nowej.
Poczekaj, emocje opadną, trzeźwość rozumu wróci.
Zrobiłam parę mocnych "jazd", bo.mi psychika siada.
Mój mąż sypia nadal ze mną, z tą kobietą nigdy.
Czemu się na to godzę? Bo chcę, mam taką potrzebę.
Nie o tym jednak.
Panna na razie odstawiona, od wczoraj.
Chcialabym zrozumieć dwie rzeczy.
Jaką trzeba być desperatka, w pozornym związku z zonatym, żeby brnąć w to, pomimo, że facet nadal kocha żonę, sypia z nią, pragnie jej?
Czy facet, mój mąż serio mógł się zakochać po miesiącu czy to raczej zauroczenie, odskocznia, otumanienie?
Chore to wszystko jest
69 2018-10-15 19:57:06 Ostatnio edytowany przez marakujka (2018-10-15 19:57:28)
Mam mu pozwolić popełnić największy życiowy błąd, nawet jeśli to błąd.
I co ja mam zrobić?
To tylko namiastką tych okoliczności.
Walczyć do upadłego czy się poddać? A może zupełnie coś innego?
No, i to by było na tyle. Wiesz, gdyby nade mną ktoś starał się roztaczać parasol ochronno-obronny, to też bym chciała od niego uciekać. Czemu taka namolna jesteś?
A z kad wiesz ze nie sypia z nia. Moj kochanek byly z jak mial 3 pierwsze kochanki w zyciu to nadal z zona sypial.
Jestem tego więcej, niż pewna. Znamy się doskonale i pomimo wszystko rozmawiamy, choć nie potrafimy się jeszcze dogadać.
Mój mąż jest inteligentnym człowiekiem, ale uparty gorzej, niż osioł.
Jakoś głupio się uzaleznil od rozmów z nią. Wydaje mi się, że pomylil przyjaźń, chęć dyskusji bez wspólnych problemów z zauroczeniem.
Ma dwa tygodnie na decyzję czy daje nam szansę, żeby nam się udało czy nie.
Będzie mi cholernie ciężko, ale postanowilam, że jeśli nie, to niech spada i ułatwi się tym fikcyjnym szczesciem.Prawdziwe Życie to nie tylko spotkania na godzinę dwie i usmiechanie się do siebie. Życie razem to dobre i źle chwile 24h na dobę.
Jak długo ta pseudomilosc pokwitnie?
Ona rozwodka z dzieckiem, z pensją 2000, w mieszkaniu z rodzicami , bez prawa jazdy i auta. Mój mąż, jeśli odejdzie zostanie bez domu, bez auta niedługo A oszczędności szybko się skończą. W lipcu wrócił z emigracji i dopiero będzie tu podejmował pracę.
Proza życia, to nie tylko chwilę z motylkami.
Oboje lubimy seks, jesteśmy super dopasowani, Wielka miłość od zawsze, choć perypetii kilku ostatnich lat nas przyniszczyly.
Nie, nie jestem pewna siebie, bo nie byłoby tego wątku. Boję się. Boję się stracić nasze życie, boję się konsekwencji jego głupoty.
Nadal proszę o wytłumaczenie mi tego, czego nie rozumiem w poprzednim poście
Być moze i maż ulegnie Tobie, moze mu taki buncik wystarczy i wróci pod Twój pantofelek..
A nie przyszło Ci do głowy, że chodzi o coś więcej, niż "pantofelek"?
Mnie kiedyś mąż uratował przed zrobieniem największego głupstwa.
Ale ja wierzę, że macie mocne strony i wiele przeszliście. Ale czy Ty wiesz co jest słabą stroną i dlaczego?.
Zresztą może masz dobrą intuicję i sposób na ocalenie stada..? Powodzenia w każdym razie.. A do dziewczyny nie miej pretensji- zakochała się, jak widać niezbyt szczęśliwie, znowu..
A mi jest trudno uwierzyć, że całą złość skierowałaś przeciwko tej dziewczynie, a męża przyjęłaś z otwartymi ramionami. On jest och i ach, taki inteligentny, a mimo wszystko pomylił przyjaźń z miłością, przynajmniej wg Ciebie, bo widzę, że Ty wszystko wiesz najlepiej. Znasz go lepiej niż on siebie.
Napisałaś wcześniej, że:
"To co nas łączy/łączyło naprawdę jest rzadko spotykane."
Co masz na myśli? Nie odpowiadaj, bo wiem, ale myślę, że tylko Ty tak uważasz.
Nie tylko na nią ta złość, a jeśli wobec niej Także czy jest bezpodstawna?
Po miesiącu spotkań jest to już miłość?
Ukradkiem, na godzinkę co kilka dni?
Tak, powinnam puścić niech się sam przekona, ale czy mogę się bać, że jeśli naprawdę to złudzenia to doprowadzi do wielu cierpieć, zniszczeń, może nawet nieodwracalnych?
Nie tylko na nią ta złość, a jeśli wobec niej Także czy jest bezpodstawna?
Po miesiącu spotkań jest to już miłość?
Ukradkiem, na godzinkę co kilka dni?
Tak, powinnam puścić niech się sam przekona, ale czy mogę się bać, że jeśli naprawdę to złudzenia to doprowadzi do wielu cierpieć, zniszczeń, może nawet nieodwracalnych?
Masz prawo się bać i pewnie masz rację ,że to złudzenie i tak doprowadzi do wielu cierpień i zniszczeń.
Chciałoby się coś na to poradzić , prawda ?
Pewnie jak to się "wydarzy" to wszyscy dookoła będą mówili ,że mu "odbiło"
Najgorsze w tym wszystkim jest to , że TY cokolwiek byś nie zrobiła , to masz ograniczony wpływ na to co On zrobi.
Zakładam, że jakiś cudem powstrzymasz go od zrobienia "głupoty" to on będzie "niespełniony" w tej głupocie i nieszczęśliwy , bo pewnie "coś wyjątkowego go ominęło"
Jeśli go nie powstrzymasz i okaże się , że ta "głupota" nie przetrwała próby czasu, to to co zniszczył biegnąc za mrzonką będzie już zniszczone.
"Po miesiącu spotkań jest to już miłość?"
Pewnie nie , to raczej wspomnienie uczuć odczuwanych w młodości.
Czy masz prawo czuć złość na nią ? moim zdaniem tak, tak samo jak na inne kobiety, które "biorą" na partnerów żonatych facetów.
Nie ma między nami kobietami tej tak zwanej "solidarności jajników" , nieważne ,że nam jest źle, ważne , żeby innej kobiecie było gorzej , wtedy nam lepiej , prawda ?
Czy masz prawo czuć złość na nią ? moim zdaniem tak, tak samo jak na inne kobiety, które "biorą" na partnerów żonatych facetów.
Nie ma między nami kobietami tej tak zwanej "solidarności jajników" , nieważne ,że nam jest źle, ważne , żeby innej kobiecie było gorzej , wtedy nam lepiej , prawda ?
To nie chodzi o solidarność jajników. Ja u Autorki nie widzę złości na męża. Tak jakby on był psem, który nie ma zdania, a obie na przemian ciągną smycz.
Autorka jest zła, że mąż zainteresował się i może zakochał w innej. To jest oczywiste, ale zły kierunek złości. To nie tamta przyrzekała jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską, tylko mąż. A on jest traktowany jak niepełnosprawny umysłowo, bo na pewno się pomylił, na pewno nie zakochał, tylko tamta "zła" nim manipuluje, kiedy on ma przy sobie taką super żonę. Więc żona otwiera mu drzwi do łóżka i na siłę udowadnia, że ma rację a jego wyskoki i brak do niej miłości to błąd.
Tego nie rozumiem i z tym się nie zgadzam.
Pokręcona Owieczko złość na męża Autorce wątku przyjdzie , zapewniam Cię i to z jaką siłą !!!
To, że to nie kochanka ślubowała to nie znaczy ,że ona jest bezwolna i nie wie co robi.
Uważam, że my kobiety nie jesteśmy "stałe" w swoich poglądach (uogólniam dla zobrazowania problemu)
Poglądy nam się zmieniają w zależności od naszego aktualnego "miejsca siedzienia" jako żony jesteśmy stanowcze i konsekwentne, dumne itp. a już jako kochanki nie musimy, jesteśmy pobłażliwe i duma gdzieś znika ech..
Uważam, że my kobiety nie szanujemy się nawzajem. Z kim zdradzaliby nasi mężowie , gdyby "wszystkie" kobiety uważały zdradę za "zło" i nie wchodziły w relacje z żonatymi ?
Statystyki mówią, że więcej facetów zdradza, znaczy więcej chętnych się znajduje .
Myślę, że zdrada jest wynikiem czegoś. Coś jest nie tak w związku, czegoś brakuje, coś się wypaliło i zdradzający, zamiast próbować naprawiać niesatysfakcjonującej go relacji lub odejść, idzie na łatwiznę i zdradza. Z kim? albo z tym, który nie jest świadomy, że ów zdradzający jest w związku ( małżeństwie), albo z drugą "zagubioną" osobą.
Nie możemy winić tego, z którym zdradza nas nasz parter, jeśli ten nie wie o naszym istnieniu. To zdradzacz powinien ponosić konsekwencje swoich czynów.
Nie rozumiem dlaczego strach przed odejściem, rozstaniem, jest większy od samego czynu zdrady.
O jakich kochankach mowa ? O tych co wiedzą o żonie a od jej męża chcą tylko zabawy czy o takich które zabierają męża i same chcą z nim stworzyć związek bo jak dlamnie to jest duża różnica .
Tak czy tak uważam że winę ponosi osoba zdradzająca a nie ta z którą to robi .
O jakich kochankach mowa ? O tych co wiedzą o żonie a od jej męża chcą tylko zabawy czy o takich które zabierają męża i same chcą z nim stworzyć związek bo jak dlamnie to jest duża różnica .
Tak czy tak uważam że winę ponosi osoba zdradzająca a nie ta z którą to robi .
Nie ma znaczenia czy chcą zabawy, czy związku.
Jak można oczekiwać związku (jakiego związku) z facetem żonatym ??
Tzn,. że jak taka kochanka "wyrwie" żonatego, on się rozwiedzie i stworzy z nią związek to ona powinna oczekiwać od niego wierności? chyba raczej powinna się spodziewać, że zdrada to tylko kwestia czasu A może wtedy przechodzi się na tę "inną stronę mocy" i oczekiwania są inne , bo zmienił się punkt siedzenia.
Nie wierzę w "biedne, niewinne kochanki" hehehe
Jak mówi klasyk wina zawsze leży po obu stronach ( męża i kochanki)
Mąż zerwał znajomość.
Zostajemy miesiąc razem choć osobno, potem daje mu wolność, niech sam zdecyduje czego chce.
Czy wróci do niej, czy będzie chciał mnie czy zostanie sam.
Ja nadziei nie tracę, choć boję się, że to koniec, ale wydaje mi się, że to jedyne rozwiązanie, które ukaże prawdę i pozwoli zbudować prawdziwe szczęście, jeśli on też SAM bedzie tego chciał.
Mąż zerwał znajomość.
Zostajemy miesiąc razem choć osobno, potem daje mu wolność, niech sam zdecyduje czego chce.
Czy wróci do niej, czy będzie chciał mnie czy zostanie sam.
Ja nadziei nie tracę, choć boję się, że to koniec, ale wydaje mi się, że to jedyne rozwiązanie, które ukaże prawdę i pozwoli zbudować prawdziwe szczęście, jeśli on też SAM bedzie tego chciał.
Dlaczego pozwalasz jemu decydować za Was dwoje?
Nie traktuj go jak chłopczyka, który ma się zastanowić , którą zabawkę wybierze, bo może się okazać , że tą o której i Ty myślałaś
Tzn,. że jak taka kochanka "wyrwie" żonatego, on się rozwiedzie i stworzy z nią związek to ona powinna oczekiwać od niego wierności? chyba raczej powinna się spodziewać, że zdrada to tylko kwestia czasu
A może wtedy przechodzi się na tę "inną stronę mocy" i oczekiwania są inne , bo zmienił się punkt siedzenia.
A ja wierzę w takie związki i w takie historie. Znam przykład kogoś, kto zdradził, bo się zakochał. Rozwiódł się i jest w małżeństwie z tą osobą już ponad 10 lat. Mają dzieci, są szczęśliwi.
Czasem takie rzeczy się dzieją.
86 2018-10-17 10:47:11 Ostatnio edytowany przez QuQu (2018-10-17 10:48:55)
QuQu napisał/a:Tzn,. że jak taka kochanka "wyrwie" żonatego, on się rozwiedzie i stworzy z nią związek to ona powinna oczekiwać od niego wierności? chyba raczej powinna się spodziewać, że zdrada to tylko kwestia czasu
A może wtedy przechodzi się na tę "inną stronę mocy" i oczekiwania są inne , bo zmienił się punkt siedzenia.
A ja wierzę w takie związki i w takie historie. Znam przykład kogoś, kto zdradził, bo się zakochał. Rozwiódł się i jest w małżeństwie z tą osobą już ponad 10 lat. Mają dzieci, są szczęśliwi.
Czasem takie rzeczy się dzieją.
Tzn. że zdrada to nic złego ? Nie ważne co się niszczy, ważne co "na trupach" się zbuduje ?
Wszystko można wytłumaczyć , jak się chce.
Znasz kogoś, kto tak zrobił, ale nie jesteś tą osobą, być może przyszła refleksja co do tego co zrobił i chce uratować siebie, ale kosztem tych co skrzywdził. Nic tego nie tłumaczy.
Są razem 10 lat, ale jeszcze oboje żyją ? to nadal jest szansa, że on zdradzi, albo dla odmiany ona, bo też wie jak to działa.
A dzieci nie gwarantują, tego że ktoś nie zdradzi , heheh
i kredyt też nie hehehe
i coś tam też nie
Po prostu jak chcemy to zdradzamy, jak nie chcemy to jesteśmy wstanie się powstrzymać i już..
Nie, nie uznaję zasady, że ktoś raz zdradził to będzie to robić zawsze. To jest najprostsze stwierdzenie.
Zdrada nie jest niczym dobrym i jej się nie usprawiedliwia, ale wydaje mi się, że jeśli spotkasz na swojej drodze kogoś, kto może okazać się kimś więcej, decydujesz się na odejście od dotychczasowego partnera i tworzysz szczęśliwy dom, bo przy boku kochającej osoby, to znaczy ze było warto. Czy to było po trupach? nie wiem. Lepiej odejść od kogoś mówiąc "nie kocham cię"? Ból jest mniejszy? Chyba nie, tylko nie ma tej złości, że ktoś inny jest w to zamieszany.
Życie to nie jest bajka, i jeśli widzę dwoje szczęśliwych ludzi, ich miłość, ich dzieci, to ich zdradę usprawiedliwiam i nie szukam drugiego dna.
Po prostu jak chcemy to zdradzamy, jak nie chcemy to jesteśmy wstanie się powstrzymać i już..
I otóż to. Jak mąż zdradza, to mąż chciał i on jest winien zdrady. A nie cały świat poza nim. Kochanka męża niczego nikomu nie obiecywała.
QuQu napisał/a:Po prostu jak chcemy to zdradzamy, jak nie chcemy to jesteśmy wstanie się powstrzymać i już..
I otóż to. Jak mąż zdradza, to mąż chciał i on jest winien zdrady. A nie cały świat poza nim. Kochanka męża niczego nikomu nie obiecywała.
No, ale do zdrady się przyłożyła/podłożyła jak zwał tak zwał była i to jej wina.
Nie twierdzę, że ona wierność jego żonie obiecywała, bo nie
Uważam, że my kobiety byśmy mniej cierpiały, jak potrafiłybyśmy się wczuć w sytuację innych kobiet ( o wyobrażnię tylko postuluję)
Jeśli idziemy do łóżka z żonatym facetem tzn. że on tą swoją żonę zdradza i nie ma dla mnie znaczenia co jest lub nie ma między nimi, znaczy pośrednia przykładają się do tej zdrady.
A z drugiej strony już jako żony, często te same kobiety oczekują wierności i jak ich dotknie zdrada to jest wielkie halloo
Po prostu czas zacząć pracę "od podstaw" nie dajmy się jako kobiety wplątywać w trwające małżeństwa, to możliwości ( nie chęci) będą mniejsze
Taka utopia hehehe
Też uważam, że zdradzający jest winien wobec żony i rodziny
Ja po ciężkim rozstaniu też mogłam wejść w związku z facetami żonatymi bo ostatnio tylko tacy się niestety wtrafiaja ale tego nie zrobiłam bo mam swoje zasady i nie rozbijam małżeństw . Myślę że inaczej jest jak w małżeństwie się nie układa i np facet chce się rozwieść .
Ja po ciężkim rozstaniu też mogłam wejść w związku z facetami żonatymi bo ostatnio tylko tacy się niestety wtrafiaja ale tego nie zrobiłam bo mam swoje zasady i nie rozbijam małżeństw . Myślę że inaczej jest jak w małżeństwie się nie układa i np facet chce się rozwieść .
O taką postawę mi właśnie chodzi i doceniam. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe.
Jeśli facet trwa w małżeństwie to widocznie nie jest mu "aż tak źle" a jak chce się rozwieść to niech się najpierw rozwiedzie a później szuka.
Bo nikt nie jest w jego małżeństwie oprócz żony i nikt z zewnątrz nie wie jak jest "naprawdę"
Jak komuś źle to niech coś z tym zrobi.
Smutnania napisał/a:Ja po ciężkim rozstaniu też mogłam wejść w związku z facetami żonatymi bo ostatnio tylko tacy się niestety wtrafiaja ale tego nie zrobiłam bo mam swoje zasady i nie rozbijam małżeństw . Myślę że inaczej jest jak w małżeństwie się nie układa i np facet chce się rozwieść .
O taką postawę mi właśnie chodzi i doceniam. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe.
Jeśli facet trwa w małżeństwie to widocznie nie jest mu "aż tak źle" a jak chce się rozwieść to niech się najpierw rozwiedzie a później szuka.
Bo nikt nie jest w jego małżeństwie oprócz żony i nikt z zewnątrz nie wie jak jest "naprawdę"
Jak komuś źle to niech coś z tym zrobi.
Byłoby idealnie, gdyby tak było, ale chyba sama dobrze wiesz, że raczej tak nigdy nie będzie
Nic nie poradzimy na to, że zawsze się znajdzie ktoś, kto nie będzie miał oporów przed wejściem w związek czy choćby tylko zabawieniem się z kimś zajętym - nie czarujmy się tutaj, że to o jakąś "solidarność jajników" chodzi, bo i mężczyzn to dotyczy. Natomiast ciągle zdrada to jest decyzja osoby zdradzającej i najeżdżanie na inne kobiety może jedynie pozwolić się wyżyć w emocjach, natomiast racjonalnego sensu nie ma, nadal zdrady winien będzie mąż - i to na nim ewentualna złość powinna się skupiać...
Lepszej opcji na chwilę obecna nie widzę.
Niech sobie sam zdecyduje czego chce naprawdę. To bardzo boli, ale przecież nie można na siłę.
Wierzę, że jeśli te lata między nami były prawdziwe to się uda. Nadal się jednak boję.
Co do tamtej kobiety, nie ona mi obiecywala, ale nie zmienia to faktu, że chciała najzwyczajniej w świecie sobie kogoś zagarnac nie patrząc na nic poza sobą. Chyba o.moralność chodzi.
Można tak?
Oczywiście , że zdrady winien jest mąż.
Ja chciałam zwrócić tylko uwagę , na to że bardzo bronicie te kobiety (kochanki), że one takie niewinne itp.
W sytuacji kiedy to kobieta zdradza męża, nierzadko kończy się na "obiciu mordy" kochankowi przez męża.
Lepszej opcji na chwilę obecna nie widzę.
Niech sobie sam zdecyduje czego chce naprawdę. To bardzo boli, ale przecież nie można na siłę.
Wierzę, że jeśli te lata między nami były prawdziwe to się uda. Nadal się jednak boję.
Co do tamtej kobiety, nie ona mi obiecywala, ale nie zmienia to faktu, że chciała najzwyczajniej w świecie sobie kogoś zagarnac nie patrząc na nic poza sobą. Chyba o.moralność chodzi.
Można tak?
Ja widzę inny problem i dziwię Ci się autorko że walczysz o faceta jak wiesz że on cię zdradza . Co jeśli wybierze Ciebie jak będziesz się z tym czuła ? Zaufasz mu że nie wywinie ci kolejnego numeru ? Naprawdę zasługuje na Ciebie ?
96 2018-10-17 11:40:21 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2018-10-17 11:40:58)
Oczywiście , że zdrady winien jest mąż.
Ja chciałam zwrócić tylko uwagę , na to że bardzo bronicie te kobiety (kochanki), że one takie niewinne itp.
W sytuacji kiedy to kobieta zdradza męża, nierzadko kończy się na "obiciu mordy" kochankowi przez męża.
A czasem na obiciu mordy żonie Ale to nie o to chodzi.
Nikt tu nie broni tej kochanki. Ale zwracamy uwagę, że skupianie złości na niej nie ma sensu, bo winny jest mąż, a nie ona. To on zdradził. Jakby nie z nią zdradził, to pewnie z inną. To na mężu powinna się zdradzana żona skupić, a nie traktować go jak zabawkę, którą jej ktoś kradnie i złościć się na złodzieja.
Złość na męża też przyjdzie , zapewniam Was
Ludzie popełniają błędy, bo są tylko ludźmi.
Byłej już kochanki-przyjaciolki nie obwiniam a oceniam.
Zdradziłam kiedyś męża. Po 12-latach jego picia, piekłam i miałam dość. Przestałam wierzyć, że coś dla niego znaczę. Nie miałam sił. Odejść by mi nie pozwolił, a bałam się go panicznie, jeśli chodzi o tę sytuację.
Gdy spytał, od razu się przyznałam. Cierpiał, szalał, walczył, ja nadal w amoku, ale zrozumiałam kogo kocham naprawdę, a on pokazał, udowodnił , że,warto nam dać szansę.
Dziś więc traktuję, to trochę jako karę od losu, żeby zrozumieć jego krzywdę, nie jako zemstę.
I uważam, że o prawdziwą miłość warto walczyć, wybaczyć.
Jeśli nam się uda, to jestem przekonana, że nigdy sobie już świństwa nie zrobimy.
Wczoraj w nocy puscilismy nawzajem wszystkie hamulce złości, aż do przesady.
A potem przytuleni poszliśmy spać.
Stąd dziś taka decyzja, spokój, rozstanie i samodzielny wybór, co kto chce naprawdę.
Ja tez muszę nad paroma rzeczami popracować.
Ludzie popełniają błędy, bo są tylko ludźmi.
Byłej już kochanki-przyjaciolki nie obwiniam a oceniam.
Zdradziłam kiedyś męża. Po 12-latach jego picia, piekłam i miałam dość. Przestałam wierzyć, że coś dla niego znaczę. Nie miałam sił. Odejść by mi nie pozwolił, a bałam się go panicznie, jeśli chodzi o tę sytuację.
Gdy spytał, od razu się przyznałam. Cierpiał, szalał, walczył, ja nadal w amoku, ale zrozumiałam kogo kocham naprawdę, a on pokazał, udowodnił , że,warto nam dać szansę.
Dziś więc traktuję, to trochę jako karę od losu, żeby zrozumieć jego krzywdę, nie jako zemstę.
I uważam, że o prawdziwą miłość warto walczyć, wybaczyć.
Jeśli nam się uda, to jestem przekonana, że nigdy sobie już świństwa nie zrobimy.
Wczoraj w nocy puscilismy nawzajem wszystkie hamulce złości, aż do przesady.
A potem przytuleni poszliśmy spać.
Stąd dziś taka decyzja, spokój, rozstanie i samodzielny wybór, co kto chce naprawdę.
Ja tez muszę nad paroma rzeczami popracować.
o już złość przyszła i dobrze
hmmm, teraz to wszystko jeszcze inaczej wygląda.
Ty usprawiedliwiałaś i nadal usprawiedliwiasz swoją zdradę, z niemocy itp ale nie rozumiesz dlaczego on Cię zdradził.
Skoro podjęliście decyzję, że bierzecie tego byka za rogi, to walczcie. Dopóki wierzycie, że jest o co. Podjąć decyzję o rozstaniu jest najłatwiej, choć czasem jest to najlepsza decyzja. Walcząc, mierzymy się ze wszystkimi demonami. Dopóki ich nie pokonacie, nie wywleczecie wszystkiego i nie przeanalizujecie tego, będziecie się w tym taplać. Zatem życzę powodzenia
Dziękuję, przyda się to powodzenie.
Wierzę w to i chce wierzyć, bo to sens mojego życia.
No to jeszcze zmień nastawienie o sensie życia. Ty jesteś sensem, jesteś najważniejszą dla siebie osobą, nie poświęcaj się dla kogoś, kochaj siebie, dbaj o siebie, o swój spokój i własną przestrzeń. Jak to osiągniesz, wszystko inne przyjdzie łatwiej
Wiem.
Na dzień dzisiejszy poza sobą, moja rodzina i.Mąż są dla mnie takim sensem.
Nie podoba mi się życie dla samej siebie i nic na to nie poradzę, nie będę siebie oszukiwać.
Niemniej jednak wiem, że muszę zająć się sobą w pierwszej kolejności, choć to bardzo trudne.
Ten rok jest straszny i mam dość.
Nie wiem skąd brać sily
Myślałaś o psychologu, terapii? Może warto zacząć od tego.
Jak się ma mętlik w głowie, ciężko jest ruszyć z miejsca i zacząć wszystko od nowa.
Dopóki nie pozamykasz szufladek w swojej głowie, nie zrobisz tam porządku, nie znajdziesz sił.
105 2018-10-17 14:18:45 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2018-10-17 14:23:59)
Ja też Ci życzę szczęścia, chociaż mogę inaczej widzieć Twoje życie, to trudno namawiać kogoś do wejścia na ścieżkę, na którą nie jest gotowy, a rezultat niepewny.. Skąd siłę wziąć- jak nie chcesz szukać w sobie i otwarcie to przyznajesz, to tylko z Was- a sama widzisz, jak wiele zależy od męża.
Może też nie warto tracić jej na złe emocje do tamtej. Może Wam bardziej potrzebna jest małżeńska terapia jednak?
Ja znam to miejsce w którym jesteś, ale wybrałam inną, bardziej indywidualną ścieżkę, jaki będzie efekt, czas pokaże.
Może odezwą się w Twoim wątku dziewczyny, które broniły jak lwice tego MY?
Wiem, że są takie.
Może się uda w przyszłym tygodniu iść do jakiegoś psychologa.
Póki co wzięłam wolne w pracy do soboty, bo dobijalo mnie nawet to miejsce.
Muszę odpocząć, bo nie mogę ruszyć. Nie mogę przestać o tym myśleć.
Boję się tego co się stanie, bo wiem, że jeśli się stanie, to nie chce tak żyć.
Wszystko mnie dobija.
Widzę, że on ciągle myśli. Nie poruszamy zbyt tego tematu. Chce, żeby sam podjął decyzję bez presji
107 2018-10-18 09:45:01 Ostatnio edytowany przez DoswiadczonyDaro (2018-10-18 09:50:04)
QuQu napisał/a:Po prostu jak chcemy to zdradzamy, jak nie chcemy to jesteśmy wstanie się powstrzymać i już..
I otóż to. Jak mąż zdradza, to mąż chciał i on jest winien zdrady. A nie cały świat poza nim. Kochanka męża niczego nikomu nie obiecywała.
Powyższy pogląd jest z gruntu nieprawdziwy. Można to pokazać na prostym przykładzie. Załóżmy, że jest dwoje złodziei ale jeden jest kolegą osoby okradanej, drugi nie. Robi więc źle tylko ten pierwszy? bo okrada
kolegę ale nie ten drugi bo nie okrada kolegi? Coż za pokrętne autoracjonalizowane, mimo że wiele osób tak właśnie usprawiedliwia swoje własne postępowanie. To się nazywa prosto ZAKŁAMANIEM.
Zdrada jest zawsze zła a winę za zdradę ponoszą tak samo obydwie strony (bo czyn ten sam) zarówno zdradzający mąż jak i kochanka. A zdrada jest zjawiskiem negatywnym bo rodzi negatywne skutki społeczne. Każdy specjalista od zdrady to powie. Wiem, że wiele jest osób, które jeśli nie mają bezpośrednio styczności ze skutkami swojego postępowania, odrzucają odpowiedzialność za to. To niech mi ktoś wytłumaczy dlaczego np. w przypadku kiedy jakieś przestępstwo
jest dokonywane pod wpływem kogoś, to często wyższą karę otrzymuje nie bezpośredni sprawca ale ten inny ktoś? Bo mądry sędzia wie, że SPRAWSTWO nie jest związane tylko z samym wykonaniem czynu bezpośrednio
przeciwko komuś ale również, jak nie przede wszystkim, z udziałem czynnym, biernym, celowym kogoś zupełnie innego.
Tak to sobie napisałem bo chyba czas jest skończyć z pisaniem takich podstawowych BZDUR i wprowadzaniem innych w błąd, czy na manowce, albo bezmyślnym w sumie odrzucaniem swojej odpowiedzialności za coś w czym SAMI uczestniczymy.
Nie rozumiem też jakiegoś "zdziwienia" tego, że ktoś komuś daje wolność wyboru ale i trwa skoro wynika to z takich podstawowych rzeczy jak MIŁOŚĆ do drugiej osoby oraz zrozumienie, że to z WOLNOŚCI a nie przymusu tą miłość czy tutaj odbudowę związku będzie można w przyszłości uskuteczniać. Poza tym jest to też wynikiem tej konkretnej konstrukcji psychicznej autorki, że z jednej strony żyje ona nadzieją na pozytywną zmianę a z drugiej strony przeżywając obecnie to co przeżywa nie chce w przyszłości tego przeżywać z powodu niezdecydowania męża jeśli już mu wybaczyła czy wybaczy. Bardzo logiczne i rozsądne tylko, teraz jest trudna dla niej sytuacja do ogarnięcia.
Może się uda w przyszłym tygodniu iść do jakiegoś psychologa.
Koniecznie, sama nie dasz sobie z tym rady, a stan w którym się znajdujesz, będzie się pogłębiał.
Czuję, że żyje w jakimś niewymiernym świecie.
To nie jest moje życie, to nie jest w ogóle życie. Jakiś zły sen, omam.
Myślę, że mąż się boi tego, że może nam się udać albo tego, że go zawiode. Boi się też zrezygnować z tych motylkow do niej. Też kiedyś czułam podobnie. Osobą do której kiedyś chcialam odejść też dawała mi złudne poczucie lepszego życia, spokoju, bezbieczenstwa. Mimo to wybrałam nas, nie żałuję tego.
Jesteśmy razem tyle lat, Wielka miłość, dużo problemów, a mimo to nic nie było w stanie nas jako nas złamać, rozdzielić.
Nie wierzę więc, że po miesięcznej znajomości coś takiego mogłoby okazać się wazniejsze, cenniejsze, tym bardziej że nie przestalismy się kochać.
Ciężko będzie odbudować zaufanie, ale mimo to jest to możliwe.
Nie było mi łatwo jemu zaufac, że już nigdy nie wróci do picia, ale zaufalam.
Pierwszy rok był najtrudniejszy, potem wiara i czyny zrobiły swoje.
Czuję, że żyje w jakimś niewymiernym świecie.
To nie jest moje życie, to nie jest w ogóle życie. Jakiś zły sen, omam.
Myślę, że mąż się boi tego, że może nam się udać albo tego, że go zawiode. Boi się też zrezygnować z tych motylkow do niej. Też kiedyś czułam podobnie. Osobą do której kiedyś chcialam odejść też dawała mi złudne poczucie lepszego życia, spokoju, bezbieczenstwa. Mimo to wybrałam nas, nie żałuję tego.
Jesteśmy razem tyle lat, Wielka miłość, dużo problemów, a mimo to nic nie było w stanie nas jako nas złamać, rozdzielić.
Nie wierzę więc, że po miesięcznej znajomości coś takiego mogłoby okazać się wazniejsze, cenniejsze, tym bardziej że nie przestalismy się kochać.
Ciężko będzie odbudować zaufanie, ale mimo to jest to możliwe.
Nie było mi łatwo jemu zaufac, że już nigdy nie wróci do picia, ale zaufalam.
Pierwszy rok był najtrudniejszy, potem wiara i czyny zrobiły swoje.
U mnie było podobnie: wielka miłość, ślub, dzieci, nadal wielka miłość, budowa domu, spełnienie marzeń wielka miłość, bez problemów alkoholowych i innych tez , zrozumienie, pomoc wzajemna, wsparcie w chorobie, wielka miłość i KONIEC
Zrezygnował ze wszystkiego co było ważne, żony, dzieci, rodziny dla "motylków" po kilku spotkaniach z "tymi motylkami"
Jestem rok "po" w trakcie sprawy rozwodowej (on złożył pozew) , na której powiedział ,że nadal mnie kocha, a mieszka u niej, nie widzi szans dla nas, chce rozwodu, nie widzi mojej winy w rozpadzie małżeństwa,
TOTALNIE ABSURD, ale się dzieje
Bo miłość nie ma z tym nic wspólnego. Moja wielka miłość ( tj. małżeństwo), też nie wystarczyła, tylko wpędziła nas w kleszcze zaborczości, odcięcia od świata i zazdrości. Co to za miłość? Żadna, choć myśleliśmy, że jesteśmy inni niż wszyscy, że taka miłość się nie zdarza, no i faktycznie, nie zdarza, bo to nie była miłość, tylko zniewolenie.
Trzeba myśleć o sobie. Swoim szczęściu i spokoju. Nie uzależniać swojego nastroju od drugiego człowieka. Motylki zawsze mijają, uczucie powinno zostać, a nie być obojętnym wobec drugiej osoby.
Czuję, że żyje w jakimś niewymiernym świecie.
To nie jest moje życie, to nie jest w ogóle życie. Jakiś zły sen, omam.
Myślę, że mąż się boi tego, że może nam się udać albo tego, że go zawiode. Boi się też zrezygnować z tych motylkow do niej. Też kiedyś czułam podobnie. Osobą do której kiedyś chcialam odejść też dawała mi złudne poczucie lepszego życia, spokoju, bezbieczenstwa. Mimo to wybrałam nas, nie żałuję tego.
Jesteśmy razem tyle lat, Wielka miłość, dużo problemów, a mimo to nic nie było w stanie nas jako nas złamać, rozdzielić.
Nie wierzę więc, że po miesięcznej znajomości coś takiego mogłoby okazać się wazniejsze, cenniejsze, tym bardziej że nie przestalismy się kochać.
Ciężko będzie odbudować zaufanie, ale mimo to jest to możliwe.
Nie było mi łatwo jemu zaufac, że już nigdy nie wróci do picia, ale zaufalam.
Pierwszy rok był najtrudniejszy, potem wiara i czyny zrobiły swoje.
wiesz, tu nie chodzi o tamtą, że Ona jest ważniejsza dla niego.. Tu chodzi o niego, by stał się mężczyzną, wziął stery w ręce.. Mam wrażenie, że Ty je trzymasz, a jego to przytłacza.. Paradoksalnie im bardziej będziesz słaba, tym mocniejszy wasz związek.. Pamiętasz jak wykrzyczał, że teraz nie będzie po Twojemu? I czy Ty tak chcesz? Umiesz? To dla Ciebie dobre będzie?