Po tych wszystkich postach Autorko, to ja znam rozwiazanie Twojego problemu Rozstań się z tym wg ciebie, życiowym nieudacznikiem z kredytem na karku. Skoro nie ma żadnych zalet, nie kochasz go, nie lubisz, nie szanujesz, to po cholerę tracisz jego czas? On sobie znajdzie młodszą singielkę, bez dzieci, bo wokół też takich pełno i razem sobie będą budować swój świat. Może wg ciebie na niskim poziomie, na dorobku i biednie, ale może bardziej szczęśliwie, z miłością i obopólnym zaufaniem. Ale kto by tam patrzył na związki w ten sposób w tym wieku...
Zastanawiam się, jak długo po rozwodzie byłaś sama... i czy ten facet, z którym jesteś, jest pierwszym poznanym. Mam wrażenie, że tak i nie bardzo się orientujesz w tym, jak wygląda sytuacja na "rynku".
Zdaje Ci się, że istnieje mnóstwo atrakcyjnych, ciepłych, ułożonych, samotnych, bezdzietnych, majętnych i chętnych, by związać się z kobietą z dwójką dzieci, przygarnąć ją i jej dzieci do swojego dużego, wygodnego mieszkania?
Otóż muszę Cię wyprowadzić z błędu. Ci faceci mają już szczęśliwe rodziny. W większości.
Nie bardzo nawet rozumiem po co bezdzietnemu facetowi wielopokojowe mieszkanie.
Jeśli mężczyzna majętny i samotny, to na pewno też ma szacunek do tego, czego się dorobił i umie liczyć i kalkulować, co mu się opłaca, a co nie. Jeśli Cię przygarnie, to -wierz lub nie - gdzieś musi być haczyk. No przecież też głupi nie jest i szybko się zorientuje, że dwa mieszkania masz, ale myślisz głównie o dzieciach, o tym, by im odłożyć... i że taki związek to dla niego będzie głównie inwestycja. Inwestycja w co? W nie swoje dzieci, które może nawet go nie będą lubić... no i wyrzeczenia, bo 10-letnie dziecko to jednak jeszcze wymaga opieki, czasu, odrobienia, wytłumaczenia mu lekcji itp. A więc nici ze spontanicznych wypadów itp.
Masz ogromne oczekiwania, ale co Ty sama możesz dać?
Przede wszystkim nie rozumiem myślenia "facet ma zapewnić kobiecie mieszkanie". Tak było kiedyś... ale to też były czasy, gdy kobieta miała określoną rolę i niewiele do powiedzenia. Ja za tymi czasami nie tęsknię, nie wiem jak Ty. Dziś idealnie jest, gdy wszystkiego dorabiają się wspólnie, tak by każdy czuł się, że przyczynił się do powstawania wspólnego majątku i by nikt nikomu nie mógł wypomnieć, że dostał za darmo.
Ale tak jest prosto, gdy ma się dwadzieścia kilka lat i wszystkiego dorabia się od początku... Łoży się na wspólne dzieci... Wtedy nawet gdy kobieta czasowo zostaje w domu, by się tymi dziećmi zająć, może mimo to czuć, że nadal współtworzy wspólny dom i dorabia się wraz z mężem (więc oczywiście za absurdalne uznaję zarzuty "tobie się nic nie należy, bo to mąż pracował czy zarabiał więcej, gdy ty siedziałaś w domu z dziećmi).
Tyle że jesteś w miejscu, w którym jesteś i tego nie zmienisz. Fajnie że z małżeństwa nie wyszłaś z niczym. Dobrze że jesteś niezależna finansowo, że nie musisz szukać faceta, który by utrzymał Ciebie i Twoje dzieci. To jest komfortowa sytuacja. Ale też z racji innej sytuacji musisz zweryfikować swoje oczekiwania. Priorytetem byłoby dla mnie to, że facet w pełni akceptuje moje dzieci, że jest dla nich dobry, że kocha, szanuje mnie i wspiera.
Znam oczywiście sytuację, gdy pewien kawaler autentycznie pasożytował na kobiecie. Miała ona dwójkę nastoletnich dzieci. On miał swoje mieszkanie, ale (nieco mniejsze niż tak kobieta, ale nie kawalerka i nie na kredyt), jego nie interesowało wspólne życie. Za to chętnie pomieszkiwał u niej. Kąpał się, jadł pyszne gotowane przez nią obiadki, śniadanka i kolacje... Ale kasy na to nie dawał. Kiedy ona zaczęła w końcu walczyć o swoje, rzucał jakiegoś kurczaka w niedzielę na obiad i już czuł się ok. A... no i jako że lubił trochę pojeździć po kraju, brał ją na te wyprawy (jednodniowe, żeby nie było, że jakieś luksusy jej fundował) i uważał, że skoro dupę jej wozi (jego słowa), to jego wkład jest właściwy.
Znam też inne podobne sytuacje. Dlatego na pewno uważam, że kobieta (każda, nie tylko po przejściach) powinna być czujna i obserwować z kim się wiąże.
Tylko wszystko musi mieć swoje granice. Dbaj o to, by Cię nikt nie wykorzystał, ale też nie wykorzystuj jego.
Wydaje mi się, że oczekiwań, które nakładasz na tego mężczyznę, on nie jest w stanie spełnić. Bo nawet jeśli kupi to większe mieszkanie i sam będzie je spłacał... to przecież o tą sumę będzie mniej dawał na Wasze wspólne życie. A mieszkanie w przyszłości będzie jego. W tym sensie jego propozycja, byście wzięli wspólnie kredyt jest akurat dla Ciebie korzystniejsza, bo razem byście spłacili, ale też mielibyście takie same prawa do mieszkania.
No i rzeczywiście jeśli on weźmie ten kredyt sam, będzie to dla niego ogromne ryzyko. Jesteście w raczkującym ledwie związku, Twoja córka go nie akceptuje... Z dużym prawdopodobieństwem zostanie sam z ogromnym kredytem i mieszkaniem, którego jako samotny facet, kompletnie by nie potrzebował.
W takich okolicznościach, jeśli widzisz tylko takie rozwiązanie, powinnaś zdecydowanie zakończyć znajomość. TEN FACET NIE MA MOŻLIWOŚCI DO SPEŁNIENIA TAKICH TWOICH OCZEKIWAŃ.
Ja nie bardzo rozumiem, dlaczego jego wprowadzka do Ciebie jest nie do pomyślenia. Akurat uważam, że to rozwiązanie byłoby najlepsze i to z wielu powodów.
Po pierwsze Twoje dziecko nie przeżyłoby rewolucji. Przeprowadzka do mieszkania faceta, którego ledwo zna, którego nawet nie do końca akceptuje, zmiana miejsca, szkoły... to sporo dla dziecka. Lepiej byłoby gdyby mogło pozostać w swoim otoczeniu i pomału przyzwyczajać się do sytuacji.
Zresztą nie spieszyłabym się też z tą przeprowadzką. Najpierw powinien u Was bywać, powinniście też zacząć spędzać czas na neutralnym gruncie, gdzieś jeździć razem, zwiedzać, poznawać się. To czas dla Ciebie do obserwacji jak rozwija się ich relacja.
Ale... Co też muszę podkreślić: NIE UWAŻAM, BY DZIECKO MIAŁO ZA CIEBIE DECYDOWAĆ, Z KIM MASZ SIĘ ZWIĄZAĆ. NIE POWINNAŚ DAWAĆ SOBĄ I WASZYM ZWIĄZKIEM MANIPULOWAĆ DZIESIĘCIOLETNIEMU DZIECKU. Powinnaś obserwować, ale i też oczekiwać zarówno od pana szacunku dla dziecka, ale i też od dziecka szacunku dla pana. Tylko tak można zbudować fajną relację.
A kiedy przyjdzie czas na zamieszkanie razem... Możecie się umówić na jakąś kwotę, którą dajecie na życie. Może być ona np. równa. Dajecie po połowie. Resztę odkładacie na osobne konta. Biorąc pod uwagę, że Ty masz dziecko, to przecież i tak jest to dla Ciebie korzystne, bo on siłą rzeczy utrzymuje też Twoje dziecko (a i pewnie druga córka nie raz wpada na obiadki, weekendy itp.), jeśli on bez zgrzytów to zniesie, to wierz mi, na pewno nie jest z Tobą z chęci zysku. Owszem, spłaci przy okazji z wynajmu kawalerkę, ale też i Tobie przy okazji będzie żyło się na pewno łatwiej, taniej... W takich okolicznościach nikt nikogo nie wykorzystuje... no i w razie problemów, każdy ma do czego wrócić...
Dla mnie taka opcja byłaby lepsza niż zwalenie się na głowę jakiemuś majętnemu panu... Bo akurat nie chciałabym, by ktoś mógł mi wygarnąć, że mnie i moje dzieci utrzymuje.
A wspólne mieszkanie to nie tylko przecież finanse. Może uda Wam się stworzyć rodzinę. Może pan z czasem nawiąże z Twoim dzieckiem fajną relację... Może pomoże w lekcjach, będzie wsparciem.
Może i nie myślał jakoś perspektywicznie... Może i nie gromadził majątku... ale może to też działa na jego korzyść. Może pieniądze nie stanowią dla niego najważniejszej wartości... I może to właśnie dzięki temu nie ma problemów, by związać się z kobietą z dziećmi, nie przeszkadza mu to, że te dzieci zawsze będą w Waszym życiu, a Ty jako ich matka zawsze będziesz chciała im dawać, wspierać ich, pomagać przy wnukach. Może to co uważasz za jego wadę jest właśnie jego zaletą.
Ale może rzeczywiście musisz poznać jeszcze paru panów, by przekonać się, że w życiu nic nie ma za darmo i są ważniejsze wartości niż pieniądze.
Zastanawiam się, jak długo po rozwodzie byłaś sama... i czy ten facet, z którym jesteś, jest pierwszym poznanym. Mam wrażenie, że tak i nie bardzo się orientujesz w tym, jak wygląda sytuacja na "rynku".
Zdaje Ci się, że istnieje mnóstwo atrakcyjnych, ciepłych, ułożonych, samotnych, bezdzietnych, majętnych i chętnych, by związać się z kobietą z dwójką dzieci, przygarnąć ją i jej dzieci do swojego dużego, wygodnego mieszkania?
Otóż muszę Cię wyprowadzić z błędu. Ci faceci mają już szczęśliwe rodziny. W większości.
Nie bardzo nawet rozumiem po co bezdzietnemu facetowi wielopokojowe mieszkanie.Jeśli mężczyzna majętny i samotny, to na pewno też ma szacunek do tego, czego się dorobił i umie liczyć i kalkulować, co mu się opłaca, a co nie. Jeśli Cię przygarnie, to -wierz lub nie - gdzieś musi być haczyk. No przecież też głupi nie jest i szybko się zorientuje, że dwa mieszkania masz, ale myślisz głównie o dzieciach, o tym, by im odłożyć... i że taki związek to dla niego będzie głównie inwestycja. Inwestycja w co? W nie swoje dzieci, które może nawet go nie będą lubić... no i wyrzeczenia, bo 10-letnie dziecko to jednak jeszcze wymaga opieki, czasu, odrobienia, wytłumaczenia mu lekcji itp. A więc nici ze spontanicznych wypadów itp.
Masz ogromne oczekiwania, ale co Ty sama możesz dać?Przede wszystkim nie rozumiem myślenia "facet ma zapewnić kobiecie mieszkanie". Tak było kiedyś... ale to też były czasy, gdy kobieta miała określoną rolę i niewiele do powiedzenia. Ja za tymi czasami nie tęsknię, nie wiem jak Ty. Dziś idealnie jest, gdy wszystkiego dorabiają się wspólnie, tak by każdy czuł się, że przyczynił się do powstawania wspólnego majątku i by nikt nikomu nie mógł wypomnieć, że dostał za darmo.
Ale tak jest prosto, gdy ma się dwadzieścia kilka lat i wszystkiego dorabia się od początku... Łoży się na wspólne dzieci... Wtedy nawet gdy kobieta czasowo zostaje w domu, by się tymi dziećmi zająć, może mimo to czuć, że nadal współtworzy wspólny dom i dorabia się wraz z mężem (więc oczywiście za absurdalne uznaję zarzuty "tobie się nic nie należy, bo to mąż pracował czy zarabiał więcej, gdy ty siedziałaś w domu z dziećmi).Tyle że jesteś w miejscu, w którym jesteś i tego nie zmienisz. Fajnie że z małżeństwa nie wyszłaś z niczym. Dobrze że jesteś niezależna finansowo, że nie musisz szukać faceta, który by utrzymał Ciebie i Twoje dzieci. To jest komfortowa sytuacja. Ale też z racji innej sytuacji musisz zweryfikować swoje oczekiwania. Priorytetem byłoby dla mnie to, że facet w pełni akceptuje moje dzieci, że jest dla nich dobry, że kocha, szanuje mnie i wspiera.
Znam oczywiście sytuację, gdy pewien kawaler autentycznie pasożytował na kobiecie. Miała ona dwójkę nastoletnich dzieci. On miał swoje mieszkanie, ale (nieco mniejsze niż tak kobieta, ale nie kawalerka i nie na kredyt), jego nie interesowało wspólne życie. Za to chętnie pomieszkiwał u niej. Kąpał się, jadł pyszne gotowane przez nią obiadki, śniadanka i kolacje... Ale kasy na to nie dawał. Kiedy ona zaczęła w końcu walczyć o swoje, rzucał jakiegoś kurczaka w niedzielę na obiad i już czuł się ok. A... no i jako że lubił trochę pojeździć po kraju, brał ją na te wyprawy (jednodniowe, żeby nie było, że jakieś luksusy jej fundował) i uważał, że skoro dupę jej wozi (jego słowa), to jego wkład jest właściwy.
Znam też inne podobne sytuacje. Dlatego na pewno uważam, że kobieta (każda, nie tylko po przejściach) powinna być czujna i obserwować z kim się wiąże.Tylko wszystko musi mieć swoje granice. Dbaj o to, by Cię nikt nie wykorzystał, ale też nie wykorzystuj jego.
Wydaje mi się, że oczekiwań, które nakładasz na tego mężczyznę, on nie jest w stanie spełnić. Bo nawet jeśli kupi to większe mieszkanie i sam będzie je spłacał... to przecież o tą sumę będzie mniej dawał na Wasze wspólne życie. A mieszkanie w przyszłości będzie jego. W tym sensie jego propozycja, byście wzięli wspólnie kredyt jest akurat dla Ciebie korzystniejsza, bo razem byście spłacili, ale też mielibyście takie same prawa do mieszkania.
No i rzeczywiście jeśli on weźmie ten kredyt sam, będzie to dla niego ogromne ryzyko. Jesteście w raczkującym ledwie związku, Twoja córka go nie akceptuje... Z dużym prawdopodobieństwem zostanie sam z ogromnym kredytem i mieszkaniem, którego jako samotny facet, kompletnie by nie potrzebował.
W takich okolicznościach, jeśli widzisz tylko takie rozwiązanie, powinnaś zdecydowanie zakończyć znajomość. TEN FACET NIE MA MOŻLIWOŚCI DO SPEŁNIENIA TAKICH TWOICH OCZEKIWAŃ.
Ja nie bardzo rozumiem, dlaczego jego wprowadzka do Ciebie jest nie do pomyślenia. Akurat uważam, że to rozwiązanie byłoby najlepsze i to z wielu powodów.
Po pierwsze Twoje dziecko nie przeżyłoby rewolucji. Przeprowadzka do mieszkania faceta, którego ledwo zna, którego nawet nie do końca akceptuje, zmiana miejsca, szkoły... to sporo dla dziecka. Lepiej byłoby gdyby mogło pozostać w swoim otoczeniu i pomału przyzwyczajać się do sytuacji.
Zresztą nie spieszyłabym się też z tą przeprowadzką. Najpierw powinien u Was bywać, powinniście też zacząć spędzać czas na neutralnym gruncie, gdzieś jeździć razem, zwiedzać, poznawać się. To czas dla Ciebie do obserwacji jak rozwija się ich relacja.Ale... Co też muszę podkreślić: NIE UWAŻAM, BY DZIECKO MIAŁO ZA CIEBIE DECYDOWAĆ, Z KIM MASZ SIĘ ZWIĄZAĆ. NIE POWINNAŚ DAWAĆ SOBĄ I WASZYM ZWIĄZKIEM MANIPULOWAĆ DZIESIĘCIOLETNIEMU DZIECKU. Powinnaś obserwować, ale i też oczekiwać zarówno od pana szacunku dla dziecka, ale i też od dziecka szacunku dla pana. Tylko tak można zbudować fajną relację.
A kiedy przyjdzie czas na zamieszkanie razem... Możecie się umówić na jakąś kwotę, którą dajecie na życie. Może być ona np. równa. Dajecie po połowie. Resztę odkładacie na osobne konta. Biorąc pod uwagę, że Ty masz dziecko, to przecież i tak jest to dla Ciebie korzystne, bo on siłą rzeczy utrzymuje też Twoje dziecko (a i pewnie druga córka nie raz wpada na obiadki, weekendy itp.), jeśli on bez zgrzytów to zniesie, to wierz mi, na pewno nie jest z Tobą z chęci zysku. Owszem, spłaci przy okazji z wynajmu kawalerkę, ale też i Tobie przy okazji będzie żyło się na pewno łatwiej, taniej... W takich okolicznościach nikt nikogo nie wykorzystuje... no i w razie problemów, każdy ma do czego wrócić...
Dla mnie taka opcja byłaby lepsza niż zwalenie się na głowę jakiemuś majętnemu panu... Bo akurat nie chciałabym, by ktoś mógł mi wygarnąć, że mnie i moje dzieci utrzymuje.A wspólne mieszkanie to nie tylko przecież finanse. Może uda Wam się stworzyć rodzinę. Może pan z czasem nawiąże z Twoim dzieckiem fajną relację... Może pomoże w lekcjach, będzie wsparciem.
Może i nie myślał jakoś perspektywicznie... Może i nie gromadził majątku... ale może to też działa na jego korzyść. Może pieniądze nie stanowią dla niego najważniejszej wartości... I może to właśnie dzięki temu nie ma problemów, by związać się z kobietą z dziećmi, nie przeszkadza mu to, że te dzieci zawsze będą w Waszym życiu, a Ty jako ich matka zawsze będziesz chciała im dawać, wspierać ich, pomagać przy wnukach. Może to co uważasz za jego wadę jest właśnie jego zaletą.Ale może rzeczywiście musisz poznać jeszcze paru panów, by przekonać się, że w życiu nic nie ma za darmo i są ważniejsze wartości niż pieniądze.
Wiesz trochę twój wpis dał mi inne myślenie. Rzeczywiście wiem że razem byłoby łatwiej na moim mieszkaniu Bo on po części też by inwestowal w moje dzieci. To chyba mój pogląd taki że facet ma być zaradny mieć mieszkanie utrzymać rodzinę. Jestem już kilka lat sama I to jest drugi parter po rozwodzie. Wiem że masz dużo racji ale teraz zastanawiam się nad moim uczuciem do niego..
katrin123
Ja Ci powiem, jak to wyglądała u mnie. Jestem od Ciebie młodsza, nie mam dzieci. Mój Ł ma mieszkanie w mieście na Mazurach które zajmują na chwilę obecna jego rodzice.
Gdy się poznaliśmy przez pewien czas mieszkaliśmy na 15 metrach kwadratowych które on wynajmował zaraz przy swojej jednostce i było NAM tam dobrze. Ale trzeba było iść do przodu. Zdecydowaliśmy się wprowadzić do MOJEGO ( lub jak kto woli częscio mojego) 300 metrowego domu (jeśli liczyć tylko powierzchnie mieszkalną).
Na pewno możesz powiedzieć, że przyszedł na gotowe i mu tak wygodnie, nie mamy kredytu na dom tylko na auto... ALE
gdy jestem w pracy on pomaga mojej mamie ( mój tata umarł kilka miesięcy temu), swoje oszczędności inwestuje w MÓJ DOM - bo robimy własnymi siłami remont pod siebie: w zeszłym roku wyremontowaliśmy kuchnie i salon, teraz sypialnie i garderobę. ON pomaga w ogrodzie, w sprzątaniu, w gotowaniu, dba o MÓJ DOM jak o swój, budżet mamy wspólny. I jest nam dobrze, nie czuje się wykorzystywana, nie chce, żeby brał kredy i kupował mieszkanie czy dom, żebym to JA się wprowadziła, to bez sensu skoro ja mam dach nad głową to on też.
Miałam więcej szczęścia, bo dziadkowie i rodzice postawili dom z myślą o kilku pokoleniach, życie jego rodziców potoczyło się inaczej: mama półsierota, tata wojskowy, wiec zapewnili mu TYLKO 3 POKOJOWE MIESZKANIE w mieście do którego wojsko wysłało mojego przyszłego teścia. Mam jeszcze parę innych rzezy które teraz są MOJE ale będą NASZE i nie widzę w tym problemu
Nie jest ode mnie gorszy, nie jest ode mnie lepszy.
przypis autorki:
celowo piszę ile pokoi ma mieszkanie i ile metrów ma dom, bo wydaje mi się, że te liczby są dla autorki tematu ważne.
Nie bierz żadnego kredytu na spółkę. Niech sam sobie z tym teraz radzi. Imprezował tyle czasu a teraz nagle chce na innych żerować. W dzisiejszych czasach imprezowanie jest postrzegane jako bycie jakimś atrakcyjnym czy coś w tym stylu.
Wiesz trochę twój wpis dał mi inne myślenie. Rzeczywiście wiem że razem byłoby łatwiej na moim mieszkaniu Bo on po części też by inwestowal w moje dzieci. To chyba mój pogląd taki że facet ma być zaradny mieć mieszkanie utrzymać rodzinę. Jestem już kilka lat sama I to jest drugi parter po rozwodzie. Wiem że masz dużo racji ale teraz zastanawiam się nad moim uczuciem do niego..
Tylko że to nie jest jego rodzina, to nie są jego dzieci, nie ma wobec nich żadnych obowiązków, nie ma obowiązku tworzyć dla nich dogodnych warunków. Tym bardziej że nawet nie wie, czy związek się uda. Żądanie od niego w tak świeżym związku brania kredytu na mieszkanie dla Was jest dla mnie wręcz niedorzecznością.
Ja go nie bronię, bo go nie znam. Może być tak że jego też to wszystko przerośnie... że może nie podoła... że może natura zabawowicza zwycięży. Ale może rzeczywiście dojrzał, chce mieć rodzinę... i świadomie decyduje się na Ciebie i Twoje dzieci.
Dlatego wydaje mi się, że wspólne mieszkanie u Ciebie, ale dopiero za jakiś czas, gdy lepiej poznają się z córką, jest takim rozwiązaniem bezpiecznym. Nie uda się, to się wyprowadzi. Każdy pójdzie w swoją stronę.
Inna sprawa co Twoich uczuć. Jeśli ich nie ma, to jednak odradzam Ci ten związek. Jeśli czujesz, że to nie to, nie ma sensu bycie z kimś na siłę, tak by kogoś mieć. Lepiej się rozejść.
katrin123 napisał/a:Wiesz trochę twój wpis dał mi inne myślenie. Rzeczywiście wiem że razem byłoby łatwiej na moim mieszkaniu Bo on po części też by inwestowal w moje dzieci. To chyba mój pogląd taki że facet ma być zaradny mieć mieszkanie utrzymać rodzinę. Jestem już kilka lat sama I to jest drugi parter po rozwodzie. Wiem że masz dużo racji ale teraz zastanawiam się nad moim uczuciem do niego..
Tylko że to nie jest jego rodzina, to nie są jego dzieci, nie ma wobec nich żadnych obowiązków, nie ma obowiązku tworzyć dla nich dogodnych warunków. Tym bardziej że nawet nie wie, czy związek się uda. Żądanie od niego w tak świeżym związku brania kredytu na mieszkanie dla Was jest dla mnie wręcz niedorzecznością.
Ja go nie bronię, bo go nie znam. Może być tak że jego też to wszystko przerośnie... że może nie podoła... że może natura zabawowicza zwycięży. Ale może rzeczywiście dojrzał, chce mieć rodzinę... i świadomie decyduje się na Ciebie i Twoje dzieci.
Dlatego wydaje mi się, że wspólne mieszkanie u Ciebie, ale dopiero za jakiś czas, gdy lepiej poznają się z córką, jest takim rozwiązaniem bezpiecznym. Nie uda się, to się wyprowadzi. Każdy pójdzie w swoją stronę.
Inna sprawa co Twoich uczuć. Jeśli ich nie ma, to jednak odradzam Ci ten związek. Jeśli czujesz, że to nie to, nie ma sensu bycie z kimś na siłę, tak by kogoś mieć. Lepiej się rozejść.
Jest uczucie ale chyba za słabe żeby w tej chwili planować tak poważne rzeczy.Z tym żeby on się postaral o mieszkanie wieksze moze sam dla siebie powinien.
Opowiem Ci historię.
Pewien dobrze rokujący młodzieniec poznał pewną uroczą kobietę. Oboje byli po rozwodach i mieli po około 35 lat.
Młodzieniec posiadał własne 3 pokojowe mieszkanie, kobieta również posiadała podobne.
Po jakimś tam czasie tzw. "spotykania się" kobieta zaszła w ciążę, no i zrobiło się w związku poważniej.
Oboje wspólnie zdecydowali, że ów młodzieniec sprzeda swoje mieszkanie i wprowadzi się do niej,
za pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania zrobi się remont jej mieszkania, tak żeby wszystkim było wygodnie,
a resztę pieniędzy można zainwestować w rozwój firmy, która papierowo była na nią, ale pracowali w niej oboje.
Minęło osiem lat, kasa dawno się rozeszła, facet dostał kopa w dupę, a ona została na wyremontowanym mieszkanku
w dobrze już prosperującej firmie, która przynosi całkiem spory dochód. Jej przynosi. On został z palcem w dupie
i w wieku lat 40 kilku musiał zaczynać wszystko od zera, bez mieszkania, bez pieniędzy, bez niczego. Został sam z niczym.
Ten facet właśnie pisze te słowa. Dziękuję pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Opowiem Ci historię.
Pewien dobrze rokujący młodzieniec poznał pewną uroczą kobietę. Oboje byli po rozwodach i mieli po około 35 lat.
Młodzieniec posiadał własne 3 pokojowe mieszkanie, kobieta również posiadała podobne.
Po jakimś tam czasie tzw. "spotykania się" kobieta zaszła w ciążę, no i zrobiło się w związku poważniej.
Oboje wspólnie zdecydowali, że ów młodzieniec sprzeda swoje mieszkanie i wprowadzi się do niej,
za pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania zrobi się remont jej mieszkania, tak żeby wszystkim było wygodnie,
a resztę pieniędzy można zainwestować w rozwój firmy, która papierowo była na nią, ale pracowali w niej oboje.
Minęło osiem lat, kasa dawno się rozeszła, facet dostał kopa w dupę, a ona została na wyremontowanym mieszkanku
w dobrze już prosperującej firmie, która przynosi całkiem spory dochód. Jej przynosi. On został z palcem w dupie
i w wieku lat 40 kilku musiał zaczynać wszystko od zera, bez mieszkania, bez pieniędzy, bez niczego. Został sam z niczym.
Ten facet właśnie pisze te słowa. Dziękuję pozdrawiam i miłego dnia życzę.
przykra sytuacja
ale czy przez to musisz wylewac swoje zale na kobiecym forum?
i flekowac na nim użytkowniczki?
Opowiem Ci historię.
Pewien dobrze rokujący młodzieniec poznał pewną uroczą kobietę. Oboje byli po rozwodach i mieli po około 35 lat.
Młodzieniec posiadał własne 3 pokojowe mieszkanie, kobieta również posiadała podobne.
Po jakimś tam czasie tzw. "spotykania się" kobieta zaszła w ciążę, no i zrobiło się w związku poważniej.
Oboje wspólnie zdecydowali, że ów młodzieniec sprzeda swoje mieszkanie i wprowadzi się do niej,
za pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania zrobi się remont jej mieszkania, tak żeby wszystkim było wygodnie,
a resztę pieniędzy można zainwestować w rozwój firmy, która papierowo była na nią, ale pracowali w niej oboje.
Minęło osiem lat, kasa dawno się rozeszła, facet dostał kopa w dupę, a ona została na wyremontowanym mieszkanku
w dobrze już prosperującej firmie, która przynosi całkiem spory dochód. Jej przynosi. On został z palcem w dupie
i w wieku lat 40 kilku musiał zaczynać wszystko od zera, bez mieszkania, bez pieniędzy, bez niczego. Został sam z niczym.
Ten facet właśnie pisze te słowa. Dziękuję pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Czemu tak postąpiłeś?
Przecież sprawy majątkowe na pierwszym miejscu trzeba ogarniać.
Opowiem Ci historię.
Pewien dobrze rokujący młodzieniec poznał pewną uroczą kobietę. Oboje byli po rozwodach i mieli po około 35 lat.
Młodzieniec posiadał własne 3 pokojowe mieszkanie, kobieta również posiadała podobne.
Po jakimś tam czasie tzw. "spotykania się" kobieta zaszła w ciążę, no i zrobiło się w związku poważniej.
Oboje wspólnie zdecydowali, że ów młodzieniec sprzeda swoje mieszkanie i wprowadzi się do niej,
za pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania zrobi się remont jej mieszkania, tak żeby wszystkim było wygodnie,
a resztę pieniędzy można zainwestować w rozwój firmy, która papierowo była na nią, ale pracowali w niej oboje.
Minęło osiem lat, kasa dawno się rozeszła, facet dostał kopa w dupę, a ona została na wyremontowanym mieszkanku
w dobrze już prosperującej firmie, która przynosi całkiem spory dochód. Jej przynosi. On został z palcem w dupie
i w wieku lat 40 kilku musiał zaczynać wszystko od zera, bez mieszkania, bez pieniędzy, bez niczego. Został sam z niczym.
Ten facet właśnie pisze te słowa. Dziękuję pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Wiadomo że Ty w swojej sytuacji będziesz bronił siebie. Przykro ale każdy broni swojego.Moim zdaniem w tym wieku co ja jestem każdy powinien mieć coś swojego. Cięzko jest coś zaczynac razem wpolnie jesli jedna ze stron wnosi tylko kredyt..
Nie bierz żadnego kredytu na spółkę. Niech sam sobie z tym teraz radzi. Imprezował tyle czasu a teraz nagle chce na innych żerować. W dzisiejszych czasach imprezowanie jest postrzegane jako bycie jakimś atrakcyjnym czy coś w tym stylu.
Dla mnie to nie potrzebne, kredyt na mieszkanie.
Jest uczucie ale chyba za słabe żeby w tej chwili planować tak poważne rzeczy.Z tym żeby on się postaral o mieszkanie wieksze moze sam dla siebie powinien.
Szczerze to uważam, że powinniście się rozstać. Zdecydowanie.
Nie akceptujesz go. Nie imponuje Ci jako facet, a to źle rokuje.
Cóż, każdy ma prawo do swoich kryteriów doboru partnera.
Słabo to wygląda, że związałaś się z nim, choć pewnie wiadome nie od wczoraj, jaki jest jego stan posiadania... a teraz na siłę próbujesz go zmienić. Facet ma małe mieszkanko dopasowane do swoich potrzeb, ale nie, koniecznie musi je zmienić. Po co, skoro nawet nie będziecie w nim mieszkać? Żebyś mogła pochwalić się znajomym, że Twój facet ma M5?
Myślę, że zaakceptowanie dwójki nieswoich dzieci też wymaga sporego poświęcenia. Ciekawe co byś powiedziała, gdyby on teraz zaczął kręcić nosem... I sugerować Ci jakieś genialne rozwiązania. Może jakaś szkoła z internatem dla córy?
Dałam Ci rozwiązanie, które pozwoliłoby i Tobie i jemu mieć korzyści finansowe z Waszego związku, ale to Ci nie wystarcza. To Ty musisz korzystać, on powinien tylko inwestować. Słabo.
Piszesz o nim jakby co najmniej był czyimś utrzymankiem. A facet jak dotąd zarabiał na siebie i na swoje potrzeby, spłacał samodzielnie kredyt.
Zdecydowanie z nim zerwij. Nie dogodzi ci, nie jest w stanie. Nawet jak weźmie większe mieszkanie, to przecież powiększy tym samym swój kredyt, a facet z kredytem Cię nie interesuje.
A czy każdy pilnuje tylko swego? Uwierz, że są ludzie, którzy mają poczucie sprawiedliwości. Dbają o własne interesy, ale też nie chcą wykorzystywać innych. Da się.
przez to musisz wylewac swoje zale na kobiecym forum?
i flekowac na nim użytkowniczki?
Koleżanka mnie chyba z kimś pomyliła.
Nie wylewam żali, a objaśniam, że dorosły facet może posiadać tylko kawalerkę w kredycie albo nie posiadać zupełnie nic,
niekoniecznie z powodów takich jak hulaszczy tryb życia czy ogólna niezaradność życiowa.
Bywają w życiu człowieka okresy lepsze i gorsze, nie wszystko da się przewidzieć i nie wszystkiemu można zapobiec.
Ludzie tracą całe majątki na giełdzie czy w kasynie i w ciągu jednej chwili milioner może zostać bezdomnym.
To że dzisiaj ma chatę 500 metrów w modnej dzielnicy i dwa Porsche w garażu, wcale nie oznacza że jutro też będzie je miał,
dlatego takie ocenianie kogoś na podstawie majątku który zgromadził, jest mocno naiwne i krótkowzroczne.
Fortuna kołem się toczy i za rok czy dwa każdy z nas może być w całkiem innym miejscu. Autorka tematu i jego bohater też.
_v_ napisał/a:przez to musisz wylewac swoje zale na kobiecym forum?
i flekowac na nim użytkowniczki?Koleżanka mnie chyba z kimś pomyliła.
Nie wylewam żali, a objaśniam, że dorosły facet może posiadać tylko kawalerkę w kredycie albo nie posiadać zupełnie nic,
niekoniecznie z powodów takich jak hulaszczy tryb życia czy ogólna niezaradność życiowa.
Bywają w życiu człowieka okresy lepsze i gorsze, nie wszystko da się przewidzieć i nie wszystkiemu można zapobiec.
Ludzie tracą całe majątki na giełdzie czy w kasynie i w ciągu jednej chwili milioner może zostać bezdomnym.
To że dzisiaj ma chatę 500 metrów w modnej dzielnicy i dwa Porsche w garażu, wcale nie oznacza że jutro też będzie je miał,
dlatego takie ocenianie kogoś na podstawie majątku który zgromadził, jest mocno naiwne i krótkowzroczne.
Fortuna kołem się toczy i za rok czy dwa każdy z nas może być w całkiem innym miejscu. Autorka tematu i jego bohater też.
kojarzę Twoje inne posty i ewidentnie masz jakis problem z kobietami
wiec Twoj pobyt tutaj jest cokolwiek niesmaczny
146 2018-05-24 07:11:59 Ostatnio edytowany przez anderstud (2018-05-24 07:38:59)
Za to ja kojarzę twoje inne wpisy pod moim adresem i ewidentnie to Ty masz jakieś problem z moją osobą.
Tak się jednak niestety składa, że póki co to nie jest twoje prywatne forum, więc wróćmy może do tematu,
no chyba że poza personalnymi wycieczkami bez żadnego związku nie masz nic więcej do powiedzenia,
a chciałaś jedynie się podzielić spostrzeżeniem jak bardzo mierzi Cię moja obecność na kobiecym forum.
Nie pierwszy raz zresztą...
P.S.
I nie, nie mam żadnego problemu z kobietami, a wręcz przeciwnie, od dwóch lat jestem w szczęśliwym związku
z najwspanialszą istotą jaka chodzi po tej planecie, jeszcze w tym roku planuję się oświadczyć, a w przyszłym ożenić.
Wzięła mnie gołego i wesołego bez grosza przy dupie, nie miałem dosłownie nic, ani kawalerki w kredycie, ani nawet pracy.
Jedyne co posiadałem, to 12 letni samochód i początki depresji, a mieszkanie wynajmowałem u kogoś za ostatnie oszczędności.
Dzisiaj posiadam własną firmę, która przynosi pokaźny dochód i cały czas ją rozwijam, a za niecały rok razem z moją ukochaną
wprowadzamy się do nowego domu, który już się buduje. I nie piszę tego po to, żeby obalić zarzut o moich problemach z kobietami,
tylko piszę to po to, żeby niektórym pokazać jak potrafi się zmienić życie człowieka w przeciągu zaledwie kilkunastu miesięcy,
że nawet w wieku 40 iluś tam lat można kolejny raz (w moim przypadku trzeci) zacząć wszystko od początku, nie posiadając nic.
Wystarczy spotkać odpowiednią osobę i razem można wszystko, jedyne czego potrzeba, to odrobina chęci i dobrej woli,
których autorka tematu nie wykazuje, dlatego moim i nie tylko moim zdaniem, ten związek nie ma żadnej przyszłości.
Opowiem Ci historię.
Pewien dobrze rokujący młodzieniec poznał pewną uroczą kobietę. Oboje byli po rozwodach i mieli po około 35 lat.
Młodzieniec posiadał własne 3 pokojowe mieszkanie, kobieta również posiadała podobne.
Po jakimś tam czasie tzw. "spotykania się" kobieta zaszła w ciążę, no i zrobiło się w związku poważniej.
Oboje wspólnie zdecydowali, że ów młodzieniec sprzeda swoje mieszkanie i wprowadzi się do niej,
za pieniądze ze sprzedaży jego mieszkania zrobi się remont jej mieszkania, tak żeby wszystkim było wygodnie,
a resztę pieniędzy można zainwestować w rozwój firmy, która papierowo była na nią, ale pracowali w niej oboje.
Minęło osiem lat, kasa dawno się rozeszła, facet dostał kopa w dupę, a ona została na wyremontowanym mieszkanku
w dobrze już prosperującej firmie, która przynosi całkiem spory dochód. Jej przynosi. On został z palcem w dupie
i w wieku lat 40 kilku musiał zaczynać wszystko od zera, bez mieszkania, bez pieniędzy, bez niczego. Został sam z niczym.
Ten facet właśnie pisze te słowa. Dziękuję pozdrawiam i miłego dnia życzę.
Bardzo lubię twoje wpisy, właściwie to rozpoznaję je już po stylu. Jak to przeczytałam to aż mnie ciarki przeszły. Życzę ci, żeby szczęście juz nigdy cię nie omijało.
Anderstud, ja też lubię Twoje wpisy. nie wiem o co chodzi z tym brakiem szacunku do kobiet, nigdy tego nie zauważyłam, ale może coś mnie ominęło, bo czytam tylko jakiś wycinek wpisów, które się pojawiają.
masz rację, że przy odpowiedniej osobie jest dużo łatwiej. cieszę się, że na kogoś takiego trafiłeś
149 2018-05-24 09:38:35 Ostatnio edytowany przez Elya (2018-05-24 10:10:35)
coś_V_ ostatnio daje jakies lakoniczno-cyniczne półsłówka.
A autorki wątku opowiesci anderstuda raczej nie wzruszyły, tak jak rady, jakie jej tu dano.