Katrin, czytam Twoje informacje i tak się zastanawiam...
Załóżmy, że Twój facet miałby trzypokojowe spłacone mieszkanie i zaproponowałby wspólne mieszkanie Tobie i córce. Rozumiem, że w 2/3 dokładałabyś się do utrzymania mieszkania. A co z Twoim mieszkaniem i co byś w tym czasie z nim robiła? Załóżmy, że byś je wynajmowała. Czy zyskiem dzieliłabyś się z partnerem? Jeżeli tak, to czy byłaby to głupota z Twojej strony? A jeżeli nie, to czy byłoby to do końca w porządku, przecież wynajem mieszkania odbywałby się niejako kosztem Twojego partnera? Przemyśl to?
A co gdyby Twój partner wprowadził się do Ciebie i wynajął swoje (dla ułatwienia dyskusji umówmy się spłacone trzypokojowe mieszkanie), czego byś od niego oczekiwała?
Katrin to dobrze, że nie jesteś głupią babą, która daje się omotać i wykorzystać facetowi. Pytanie tylko, czy ten facet faktycznie chce Cię wykorzystać, czy Ty masz złe doświadczenia z przeszłości i wszystko czaro widzisz.
Ok, facet pohulał, a teraz chce się ustabilizować. Czasami tak bywa i dobrze, że się opamiętał. Dla mnie w sytuacji gdy Ty masz duże mieszkanie, a on małe to zrozumiałe, że zamieszkujecie razem w komfortowym mieszkaniu i dzielicie się kosztami utrzymania. Pytanie jak podejść do zysków z wynajmu kawalerki? Czy to powinno być tylko dla niego, czy jednakowoż powinnaś w tym partycypować. Nie wiem jak Ty postąpisz, ale ja na pewno bym nic z tych zysków nie chciała. Niemniej na pewno, gdyby wspólne pożycie się układało 2-3 rok i uznałabym, że to związek do grobowej deski, to miałabym oczekiwania co do budowania wspólnego kapitału i czerpania zysków z tego co obie strony wnoszą.
Czy Ty nie za bardzo kalkulujesz, na etapie kiedy tych kalkulacji jeszcze nie powinno być? Daj szanse sobie i partnerowi - zwerykujesz intencje faceta i wtedy pomyślisz co dalej.
Też zdałam sobie sprawę z takiej przedwczesnej kalkulacji tylko on nie miałby zysków że swojej kawalerki bp tym wynajmem opłacany byłby kredyt.Ja rozumiem że mamy po zamieszkaniu wspólne pieniądze nawet z mojego wynajmu