Wiesz, myślę, że gdybyś "przyznała się" do jednego byłego, to natychmiast okazałoby się, że jemu nagle zaczyna przeszkadzać jeszcze coś innego, jeszcze jakaś inna relacja i zaczęłoby się apjać wszystko od początku, tylko z innym podmiotem lirycznym
Myślę, że jego chęci rozwodu, to tylko poza. On udaje, a zachowuje się tak, bo wie, że Ciebie to rani i wprowadza w dezorientację.
Tylko dlatego to robi. To nie jest szczery gest, że on gacie sam, zupę sam i spanie sam. Jest to pozorna samodzielność, bo przecież z tego co pamiętam, to Ty go utrzymujesz, podczas kiedy on nie pracuje. Czyli chojrakuje pod publiczkę.
Nie dawaj się wciągać w żadne dyskusje, oprócz rzeczowej wymiany informacji na temat rozwodu i podziału wszystkiego co konieczne. Masz prawo nie chcieć już wysłuchiwać tych bzdur.
Pamiętaj, on się tym karmi. Dlatego dąży do takich konfrontacji i szuka pretekstów, aby rozpocząć swoje wypominki. On lubi Cię poniżać, ranić i niszczyć.
Gdybyś naprawdę była mu obojętną, tak jak stara się to pokazać, to traktowałby Cię jak powietrze, ani by mu było w głowie, żeby Cię ciągle z czegoś spowiadać, stawiać do raportu. Po prostu ... nie chciałoby mu się.
A że sobie poradzisz, jeśli zdecydujesz się zrobić pierwszy krok w kierunku rozstania z nim, to jestem pewna.
Musisz być silna, skoro wytrzymałaś tyle czasu z gnębiącym Cię wariatem. Nawet bardzo silna.