nie widzę tam zdrady, może coś nie doczytałam, to bardzo możliwe
Natomiast wyraźnie widzę, że nie możesz poradzić sobie z tym, że śmiała cię rzucić oraz że ma czelność być szczęśliwa wtedy, kiedy ty nie jesteś, a na dodatek ma czelność używać ciała według swojego widzimisię, mimo że to ciało ty pierwszy "zaklepałeś"
Jak sobie człowiek radzi, to przepłacze dzień, tydzień. Zbiera się do kupy otaczając się ludźmi, którzy go nie odrzucili - idzie po wsparcie do przyjaciół, znajomych, zwraca się ku sobie - swoim zainteresowaniom. Daje sobie czas. Wszelkie myśli o drugiej osobie - wyrzuca. Koniec z marzeniami, koniec myśleniem, koniec z wałkowaniem "co by było gdyby", koniec z myśleniem, co u niej, koniec z rozpamiętywaniem seksu, koniec z mówieniem i mówieniem tylko o niej. Zdejmujesz zdjęcia ze ścian, chowasz prezenty, zamykasz w pudełku z ostatecznym "dzięki, w sumie fajnie było, żegnaj". To samo robisz w swoich myślach. Dopóki świadomie poświęcasz czas, żeby ją opisywać, żeby rozmyślać o tym zdjęciu, o tym jak to jej nauczyłeś, dopóki WYBIERASZ myślenie o niej - jesteś nadal emocjonalnie w związku. Z osobą, która cię nie chce.
Tak jest, jak sobie człowiek radzi. Jak sobie nie radzi, to szuka albo zapomnienia w używkach, albo w innym partnerze. Albo korzysta z rozwiązania tu wielokrotnie podpowiadanego, zwłaszcza, jeśli rozpamiętywanie rozstania jest tylko SYGNAŁEM innych trudności - choćby z samooceną.
Ja tam u terapeuty nie byłam z uzależnieniem, poszłam, bo się źle czułam ze swoim życiem. Ot, taki kryzys egzystencjalny. Prawie nikt nie wiedział, że chodzę na terapię, rodzicom powiedziałam przypadkiem pół roku po zakończeniu.
Tak się zachowuje dorosły człowiek, jak wie, że sobie nie radzi, to szuka pomocy. Radzisz sobie? Zacznij wcielać w życie porady, jakich tu na forum mnóstwo, a głównie kręcą się wokół: idź do ludzi, spędzaj czas z innymi, zajmij się swoimi hobby, pracą, organizuj sobie czas i kontroluj swoje nawyki sprawdzania "co u niej" i rozmyślania, co by było, gdyby.