O taaakk
z ostatniej chwili
na ulubionym dywanie
już zmienił miejsce i biega po domu z gumką do włosów też ulubioną
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dziwne rozstanie, sprzeczności.
Strony Poprzednia 1 … 120 121 122 123 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
O taaakk
z ostatniej chwili
na ulubionym dywanie
już zmienił miejsce i biega po domu z gumką do włosów też ulubioną
Dzięki Jazz za życzenia i również Wszystkim życzę wszystkiego najlepszego. U mnie... hmmm... nie najlepiej. od lutego jestem na L4. Miałem operowane kolano. no cóż, szału nie ma, życie.
Loka doskonale Ciebie rozumiem. Co prawda ja blisko z KK tez nie jestem od pewnego czasu, ale dla mnie ślub kościelny to przysięganie przed Bogiem, a nie kościołem czy księdzem. Idei spowiedzi nie rozumiem od dawna i nie spowiadam się od 13 r.ż, kiedyś to wymyślono tylko po to, żeby panować nad ludźmi bo mówili o swoich najgorszych wystepkach. Ja osobiście chciałabym wziąć ślub kościelny, bo ma dla mnie wartość mentalna, ogromna, ale każdy ma prawo do własnych przemyśleń i naprawdę jestem w stanie sobie wyobrazić, co czujesz. Nerwica + wystąpienia publiczne niezależnie w jakiej formie.. ojojoj mnie stresują zebrania na Teams kiedy muszę na kamerce opowiadać o wynikach, a co dopiero ślubowanie przy wszystkich
Generalnie czas jest trudny na organizacje takich ceremonii właśnie dlatego, ze nie jesteśmy w stanie ocenić, co będzie jutro. Nigdy nie można być pewnym, ale chociaż nieco planować była możliwość, teraz to jak pisanie po wodzie..
Co do teściowej.. to Twój przyszły mąż powinien mamusie utemperować i wytłumaczyć jej, ze zle postępuje. Jeśli macie zbudować rodzine to powinien stać za Tobą murem i jeśli takie sytuacje będą się powtarzać, to zwyczajnie odmówić i zostać z Tobą. Ja tak to czuje przynajmniej. Jak on reaguje na takie zachowania swojej matki?
Ja co prawda chodzę po ulicach bez maseczki, bo lubię oddychać świeżym powietrzem, ale serdecznie mam dość tego,ze wszystko jest zamknięte, ze nie mogę normalnie funkcjonować. Ze odebrano nam wolność, stabilizację i spokój.
Dzięki Jazz za życzenia i również Wszystkim życzę wszystkiego najlepszego. U mnie... hmmm... nie najlepiej. od lutego jestem na L4. Miałem operowane kolano. no cóż, szału nie ma, życie.
To życzę szybkiego powrotu do formy Teufel
Teufel zdrówka.. co się stało, ze musiałeś mieć operowane kolano?
Tatku jaki on jest rozkoszny
On temperuje matkę, tylko też nie chce mjeć wojny z nią. Na pewno nie pojedzie nigdzie sam
Stanowisko mamy jedno, ale i tak jej zachowanie mnie potwornie wkurza.
Teufel, a coś się stało, czy planowy zabieg?
Teufel zdrówka.. co się stało, ze musiałeś mieć operowane kolano?
Tatku jaki on jest rozkoszny
No zrobili mi nowe, tytanowe, jeszcze jak gdzieś dalej idę, to biegam o kulach. po domu chodzę już bez.
półtora roku temu miałem artroskopie, ale niewiele dało się już zrobić.
EDIT Loka planowy, ale przez covid w trzecim terminie. Jedenaście miesięcy poślizgu.
Endoprotezy?
I jak Twoje samopoczucie? Rehabilitujesz ładnie?
Nie mam dobrych skojarzeń z endoprotezami, ale mam nadzieje, ze u Ciebie będzie wszystko jak należy. Trzymam kciuki!
Samopoczucie mam takie sobie. Nogi nie mogę zgiąć do końca, czy będę mógł kiedyś to nie wiem. Pobolewa mnie rzepka i zbiera mi się w dużych ilościach płyn limfatyczny który sukcesywnie mam usuwany.
Samopoczucie mam takie sobie. Nogi nie mogę zgiąć do końca, czy będę mógł kiedyś to nie wiem. Pobolewa mnie rzepka i zbiera mi się w dużych ilościach płyn limfatyczny który sukcesywnie mam usuwany.
Moja babcia jest po endoprotezach w obu kolanach i z czasem doszła do siebie trochę to zajęło, musiała ćwiczyć, ale daje radę. Nie narzekała nigdy, że nie może nogi zgiąć do końca, mogę w sumie dopytać. Myślę, że to kwestia wyćwiczenia, dasz radę na pewno
Mojej Mamie tak zrobili endoprotezę, ze praktycznie w ogóle nie mogła zgiąć nogi, cały czas miała wyprostowana i tak przez 3 lata. Później zrobili jej nowa i już zgina, ale dobrze nie jest. Mam nadzieje, ze u Ciebie Teufel będzie wszystko dobrze i to kwestia czasu. Trochę to trwa, ale dobra rehabilitacja i będzie ok.
Witajcie
Zacznę od końca, Teufel, moja Mama jest po endoprotezie biodra już chyba 3 rok, wszystko ok. W zeszłym roku miała "wymianę" kolana, po 2 miesięcznej rehabilitacji wszystko jest ok. Szykuje się do drugiego kolana, więc głowa do góry, będzie dobrze!
Loka, nie rób nic wbrew sobie. Teoretycznie, to jeden z najważniejszych dni w życiu, nie pozwól by stał się nie takim, jakbyś chciała. Może warto rozważyć przełożenie na inny termin?
Jazz, jesteś silna, wielka, dajesz radę!
Pasławku, wiem że jest pusto, ciężko, trzymaj się.
Co u mnie? Po staremu. Pandemia mnie nie dotknęła. Od roku pracuję normalnie, bez przerwy. Fakt, że 3/4 ludzi w pracy przeszło przez covid, ja się nadal trzymam.
W domu spokój, jest dobrze. I oby tak zostało.
Fajnie, że u Was się wszystko dobrze układa
Mi oczywiście pandemia nieco rozwaliła plany życiowe, ale na szczęście udało się zrealizować inny cel Choróbsko żadne mnie nie dopadło, aczkolwiek jest taka możliwość, że mogłem to dziadostwo przejść bezobjawowo...
Dawno mnie tu nie było, choć od czasu do czasu przeglądałem forum. Widzę, że sporo się u was dzieje i dobrych i złych rzeczy. Miałem napisać w swoim wątku, jednak w tym chyba udzielałem się częściej więc postanowilem sie tu wygadać. U mnie też sporo sie dzieje, choć nie do końca jestem ze wszystkiego zadowolony. Od listopada spotykałem się z pewną dziewczyną, bylismy w związku, jednak własnie się to zakończyło. Myślę, że to moja wina, ten związek uświadomił mi jak niedojrzały jestem. Mimo mojego poprzedniego długoletniego związku zauważyłem też jak mało wiem o tworzeniu relacji. Jest mi przykro, że kolejny raz nie wyszło. Nie napawa mnie to optymizmem na przyszłość, wiem, że sporo rzeczy powinienem w sobie zmienić, ale nie wiem jak. Zmieniłem w końcu pracę, kompletnie inna branża i okazało się, że to chyba nie do końca mój klimat. Na początku kwietnia zmieniłem firmę i trochę system pracy, jest delikatnie lepiej, ale nie do konca dobrze się w tym czuje. Potęguje to moje uczucie porażki. Kolejna decyzja w życiu okazała się nietrafionym pomysłem. Jestem w takim wieku, że wypadało by mieć jakąś stabilizację, a ja czuję się beznadziejnie z myślą, że zmieniam prace, kończę związek, znów tak jakby zaczynam z niczym i stoję w miejscu.
2 dni temu zmarł nasz pies.. wczoraj go pochowaliśmy na cmentarzu dla zwierząt. Nie spodziewałam się, ze utrata psiaka wiąże się z takim cierpieniem. Całe dnie chce mi się płakać, wylałam już chyba morze łez. W domu jest tak cicho i pusto, wynieśliśmy już większość rzeczy, żeby ich widok nas nie męczył, jednak nie mam siły zebrać jego misek, zajrzeć do szuflady z jedzeniem i przysmakami by ja opróżnić. Łapie się na tym, ze w sklepie chce iść po coś dobrego dla niego, ze wchodząc do domu czekam aż przyjdzie, obchodzę łóżko bokiem, bo zawsze leżał obok. To był najlepszy buldog na świecie, dawał nam dużo radości, miłości i ciepła. Czuje się, jakby ktoś wyrwał mi kawał serca...
2 dni temu zmarł nasz pies.. wczoraj go pochowaliśmy na cmentarzu dla zwierząt. Nie spodziewałam się, ze utrata psiaka wiąże się z takim cierpieniem. Całe dnie chce mi się płakać, wylałam już chyba morze łez. W domu jest tak cicho i pusto, wynieśliśmy już większość rzeczy, żeby ich widok nas nie męczył, jednak nie mam siły zebrać jego misek, zajrzeć do szuflady z jedzeniem i przysmakami by ja opróżnić. Łapie się na tym, ze w sklepie chce iść po coś dobrego dla niego, ze wchodząc do domu czekam aż przyjdzie, obchodzę łóżko bokiem, bo zawsze leżał obok. To był najlepszy buldog na świecie, dawał nam dużo radości, miłości i ciepła. Czuje się, jakby ktoś wyrwał mi kawał serca...
Tak mi przykro Jazz współczuje .
Przytulam .
Dziękuje Tatku
Jazz, trzymaj sie! Sciskam mocno!
Dziękuje Loka
Strasznie mi przykro
Pies jest członkiem rodziny i odejście takiego przyjaciela zawsze powoduje smutek.. Sam mam psa od ponad pół roku i tak się przywiązałem do tego zwierzaka, że prędzej sam bym się zabił, niż go oddał..
Mam nadzieję, że będzie ze mną długo.
Jazz, dużo siły!
Bagienni życzę Ci wiele szczęśliwych lat z Pupilem. Psy są cudownymi przyjaciółmi <3
Dziękuje. Na ta chwile każdy powrót do domu wywołuje łzy. Jest mi cholernie ciężko, ciężej niż bym przypuszczała.
Jazz, Kochanie, ściskam Cię najmocniej jak potrafię :*
Wiem, że Ci ciężko, znam to uczucie. Ból, pustka i żal. Ponad 20 lat temu, odszedł mój pies, który był najlepszym psem na świecie. Dwa dni przepłakałam w łóżku, w pracy wzięłam urlop, bo nie byłam w stanie funkcjonować. Dlatego wiem, że trzeba to wypłakać. Żaden inny nie zastąpi Ci tego, ale za jakiś czas ukoi ból i da pocieszenie.
Trzymaj się :*
Owieczko, dziękuje :*
Szczerze mówiąc, nie sądziłam, ze będę aż tak rozbita. Wstaje rano i od razu czuje w środku pustkę. Zawsze spał przy naszym łóżku na swojej podusi, a teraz go po prostu nie ma. Jak mowisz, potrzeba czasu żeby przyzwyczaić się do nowej rzeczywistości i oswoić z ta myślą. Ale powiem szczerze - dom bez zwierzaka jest pusty i bez życia. Myśle, ze kiedyś zdecydujemy się na psiaka, ale najpierw musimy przeżyć żałobę po Bubu
Witam!
Jestem nowa na tym forum, ale ten wątek przeczytałam od początku. Muszę przyznać, że Wasze historie pomogły mi przetrwać bardzo trudny moment w moim życiu, a mianowicie rozstanie, które zapowiadało się już od dawna, a dopełniło równy tydzień temu. Zakończyło się bezsensowną kłótnią, w której każde powiedziało zbyt wiele. Jednak, nie chcę się tutaj nikogo zanudzać historią mojego związku. Chcę jedynie Wam podziękować, bo czytając Wasze posty było i jest mi łatwiej znieść rozłąkę. Dzięki temu wiele rzeczy do mnie dotarło i po prostu rozumiem, że muszę się odciąć od mojego ex na maxa. Dlatego nie szukam z nim kontaktu, nie piszę, nie dzwonię i żyję swoim życiem. Gdzieś w głębi duszy pozostała jeszcze tęsknota, żal oraz złość, ale Wasze rady i doświadczenie życiowe uświadomiły mi, że to naturalny proces, który muszę przejść. Wg mnie ten wątek jest szczególny, bo oprócz głównego tematu, jakim było rozstanie, pojawiały się inne problemy, z którymi się zmagaliście i wzajemnie wspieraliście I na szacunek zasługuje fakt, że pomiędzy Wami narodziła się taka szczególna więź
Życzę Wam wiele dobrego!
Isztar to bardzo miłe, co napisałaś <3 trzymam za Ciebie kciuki. U mnie minęły już niemal 3 lata od rozstania i jestem w zupełnie innym punkcie swojego życia. Dziś może wydawać Ci się, ze świat się zawalił, ale wierz mi na słowo.. byłam, czułam to, przeżyłam Jeszcze zaświeci dla Ciebie słońce i będziesz najszczęśliwsza na świecie. Czego Ci życzę. Buziaki
Hej dziewczyny i faceci:)
piszę tutaj, bo już nie wiem gdzie, a tu chyba najlepiej.
Ślub za półtora tygodnia, najgorętszy okres załatwiania wszystkiego, a ja?
Ja czuję się jak kupa totalna.
W piątek moja babcia wylądowała w szpitalu z nadciśnieniem, rodzice powiedzieli mi dopiero w niedzielę, żeby "mnie nie denerwować dodatkowymi rzeczami". Tyle, że jakby mi powiedzieli, to w piątek albo w sobotę poszłabym ją odwiedzić i z nią porozmawiać.
Tymczasem w niedzielę to ona była nieprzytomna po udarze. I teraz jest podpięta do miliarda różnych sprzętów, w śpiączce, z ostrą niewydolnością nerek, z rozwalonym sercem i nie wiem czy realnie jest jakakolwiek nadzieja na to, że się jeszcze wybudzi.
Czuję się jak kupa, bo to najbliższa mi osoba. Serio. Gdyby się obudziła, to własną nerkę bym jej oddała, żeby tylko ona mogła wyzdrowieć. Własne serce bym jej oddała, a w moim przypadku niewiele osób dopuszczam do siebie tak blisko. Naprawdę, gdybym miała magiczny przycisk, który sprawiłby, że ona by wyzdrowiała, to nie interesowałyby mnie koszty. Byle ona mogła funkcjonować normalnie.
Czuję się jak kupa, bo w zamieszaniu weselnym nie miałam czasu i ostatni raz z nią rozmawiałam 3 tygodnie temu. Byłam przekonana, że mamy jeszcze czas, przecież nic jej nie jest. I teraz jestem mega zła na siebie. A jednocześnie wiem, że pewnie więcej czasu nic by nie zmieniło. Bo od śmierci dziadków 5 lat temu po prostu się dystansuję wiedząc, jak wpływa na mnie strata. Z jednej strony chciałabym mieć ich obok, z drugiej strony chciałabym, żeby mnie nie ruszało to, co się dzieje kiedy zaczynają chorować. Paradoks, bo tak się nie da. Zamykam się na ludzi, bo boję się ich straty. To jest mój argument przeciw posiadaniu dzieci - nie chcę, żeby kiedykolwiek przeżywały coś takiego.
Moja mama skupiła się na ślubie. Na tym, że babcia by nie chciała, żeby przekładać i na tym, żeby chociaż nie umarła przed ślubem, a ja mam to gdzieś. Nie robi mi to żadnej różnicy czy będzie w takim stanie do ślubu czy umrze przed. W sensie obie te opcje są dla mnie równie beznadziejne. Jak umrze, to będę rozjechana walcem, ale teraz też jestem rozjechana walcem i jeszcze rozjeżdżam się codziennie czekając na nowe wieści ze szpitala, a że rokowania są bardzo złe, to praktycznie każdy telefon może być TYM telefonem.
Dla mnie jedyna opcja pozytywnego wesela, to jakby jej się zaczęło poprawiać i jakby była szansa, że by się wybudziła i że dałoby się faktycznie z nią porozmawiać. Nawet jakby była leżąca, nawet jakby jeździła na dializy, ale żeby była z nami jeszcze.
Bo ja nie wiem jak teraz żyć. Jak jechać koło jej domu ze świadomością, że jej tam nie ma, że nie mogę wpaść na 30min pooglądać z nią TV, że nie przyniesie mi kolejnej pierdołowatej miski z Biedry, albo mydła, bo znalazła takie, które mi się spodoba. Że nie upieczemy razem ciasta, że nie wpadnę się pochwalić nowym ciuchem.
I dupa. Więcej nie jestem w stanie napisać. Jest kijowo, a ja będę mieć najgorsze wesele, a jednocześnie przenoszenie ślubu i wesela nie ma sensu, bo ludzie mają porezerwowane miejsca w hotelu i loty do Polski, a jednocześnie ja wiem, że żebym tak naprawdę się pozbierała, to potrzebuję na to więcej czasu. Po śmierci dziadków zaczęłam normalnie funkcjonować po 2 latach, a i tak nawet teraz nie jestem w stanie spokojnie stać nad grobem czy jakoś wspominać ich bez płaczu. To już nie są wybuchy płaczu takie jak na początku, ale jest. Nie wiem jak ludzie radzą sobie ze stratą, ja sobie kompletnie nie radzę i nie mam pojęcia co mam teraz zrobić ze sobą, jak zagospodarować sobie dzień, jak jeść, spać, jak dalej żyć. Mam poczucie, że moje życie się skończyło.
Hej dziewczyny i faceci:)
piszę tutaj, bo już nie wiem gdzie, a tu chyba najlepiej.
Najlepiej było twój nowy wątek... Może moderacja przeniesie...
W piątek moja babcia wylądowała w szpitalu ... bo to najbliższa mi osoba. Serio. Gdyby się obudziła, to własną nerkę bym jej oddała,
Mówię mojej rodzinie, że gdyby ktokolwiek miał mi na grób kwiaty nosić i się nad grobem rozczulać, to niech te czynności przeniesie na czas kiedy jestem żywy i możemy rozmawiać.
A Ty właśnie to z babcią zrobiłaś -- jest najbliższą Ci osobą, spędziłaś z nią pewnie dziesiątki, setki, tysiące godzin i to było dobre godziny, szczęśliwe dla Ciebie i dla niej. Być może byłyście wtedy szczęśliwe spędzając ten czas razem. I być może nawet żadna z Was nie żałowała tego "poświęconego" czasu, wiedząc, że nie zawsze tak będzie, że nie zawsze będzie zdrowie i możliwości.
Cenne są te chwile, które macie w głowie jako wspomnienia, a teraz nastał trudny czas, którego nie zmienisz.
Naprawdę, gdybym miała magiczny przycisk, który sprawiłby, że ona by wyzdrowiała, to nie interesowałyby mnie koszty. Byle ona mogła funkcjonować normalnie.
Takiego przycisku nie masz, ale ważne, że babcia miała Ciebie kiedy była zdrowa.
Czuję się jak kupa, bo w zamieszaniu weselnym nie miałam czasu i ostatni raz z nią rozmawiałam 3 tygodnie temu. Byłam przekonana, że mamy jeszcze czas, przecież nic jej nie jest. I teraz jestem mega zła na siebie.
Nie miej do siebie żalu. Ślub musi się odbyć. Rodzice trochę przed Tobą zataili. A Ty z babcią spędziłaś dużo czasu wcześniej. Ty dobrze postępujesz. Rodzice też dobrze. Taka po prostu jest teraz sytuacja. Nic nie możesz zrobić.
A jednocześnie wiem, że pewnie więcej czasu nic by nie zmieniło. Bo od śmierci dziadków 5 lat temu po prostu się dystansuję wiedząc, jak wpływa na mnie strata. Z jednej strony chciałabym mieć ich obok, z drugiej strony chciałabym, żeby mnie nie ruszało to, co się dzieje kiedy zaczynają chorować. Paradoks, bo tak się nie da. Zamykam się na ludzi, bo boję się ich straty. To jest mój argument przeciw posiadaniu dzieci - nie chcę, żeby kiedykolwiek przeżywały coś takiego.
Śmieć, choroba to są trudne chwile. Ale jeśli liczyć je w dniach czy miesiącach, to jest to mało czasu w stosunku do całego życia.
Lepiej mieć dzieci.
I lepiej mieć dziadków, rodziców, choć pewnie trzeba będzie przeżyć ich śmierć. Ja też się tego boję.
Ale na razie żyją i trzeba się cieszyć każdą dobrą chwilą.
Dobrze jest mieć w życiu satysfakcję, że dawnych chwil się nie zmarnowało -- pewnie tak masz z babcią.
Moja mama skupiła się na ślubie. Na tym, że babcia by nie chciała, żeby ... żeby chociaż ... czy będzie ... czy ...obie te opcje ...Jak ... to ... ale teraz ...każdy telefon może być ... jedyna opcja ... jakby ... jakby była szansa, że by ... dałoby się ... jakby ... jakby jeździła
Teraz Ty masz ślub i trzeba przez to przejść. A babcia ma chorobę i nie jest z Tobą. Ty jesteś tu, a ona jest tam. Dlatego ważne były chwile razem, te chwile dawniej. Teraz są nowe chwile osobno. I trzeba aby te nowe chwile były maksymalnie dobre.
Być może babcia by chciała, abyś się cieszyła swoim ślubem mimo jej choroby. I gdybyś ten ślub maksymalnie dobrze przezyła mimo jej choroby, to by babcia z tego powodu też była szczęśliwa.
Pomyśl sobie, że jesteś babcią, a twoja wnuczka ma ślub, i leżysz w szpitalu i nie możesz tam być, i martwisz się, że ona się martwi... co byś chciała wtedy? Pewnie aby wnuczka miała dobry ślub...
I dupa. Więcej nie jestem w stanie napisać. Jest kijowo, a ja będę mieć najgorsze wesele, a jednocześnie przenoszenie ślubu i wesela nie ma sensu, bo ludzie mają porezerwowane miejsca w hotelu i loty do Polski, a jednocześnie ja wiem, że żebym tak naprawdę się pozbierała, to potrzebuję na to więcej czasu. Po śmierci dziadków zaczęłam normalnie funkcjonować po 2 latach, a i tak nawet teraz nie jestem w stanie spokojnie stać nad grobem czy jakoś wspominać ich bez płaczu. To już nie są wybuchy płaczu takie jak na początku, ale jest. Nie wiem jak ludzie radzą sobie ze stratą, ja sobie kompletnie nie radzę i nie mam pojęcia co mam teraz zrobić ze sobą, jak zagospodarować sobie dzień, jak jeść, spać, jak dalej żyć. Mam poczucie, że moje życie się skończyło.
Pewnie jeszcze jesteś ważna dla innych ... dla męża... dla rodziców.
10 godzin słuchania, ale można wysłuchać tylko pierwsze 15 sekund
Ważne, aby teraźniejszość Ci nie umknęła...
Ważne, że teraźniejszość z babcią, która teraz jest przeszłością Ci nie umknęła.
Mam poczucie, że moje życie się skończyło.
To tylko poczucie ,a Twoje życie jest kontynuacją życia Twojej babci w pewnym sensie oczywiście.
Za wiele słów w Twojej sytuacji pewnie niewiele da i pomoże ,z resztą co można napisać czy powiedzieć ,z tym co Ciebie teraz spotkało nie można sobie dawać rady to jest po prostu do przeżycia .
Trzymaj się i przytulam .
Tak jak napisał paslawek, żadne słowa tu raczej nie zmienią Twojego samopoczucia, ale mimo to chciałem napisać. Banalne, ale takie jest życie. Mamy bliskich i ich tracimy, dobrze jesli to się dzieje naturalnie, gorzej jak trafia się jakiś wypadek, choroba i odchodzi ktoś nam bliski w młodym wieku. Mogę tylko współczuć, bo nawet sobie nie wyobrażam jak się czujesz. Tzn sam dziadków nie mam już od kilkunastu lat, od kilku nie zyje również mój ojciec, ale ślub w takim terminie, gdzie powinien to być najszczęśliwszy dzień w życiu, a Ty pewnie zupełnie o czym innym myślisz. Współczuje. Wydaje Ci się, że życie się kończy, ale czas chyba potrafi pomóc na to wszystko. Pamiętam jak umarła babcia, miałem 9 lat, przyrzekałem sobie, że nigdy już się nie będę śmiał. Jak możecie się domyślić, tak się nie stało. Po śmierci ojca też było ciężko, ale lata mijają i po prostu żyje się dalej. Kolejny cios po rozpadzie długoletniego związku, dalej się z tym męcze, ale jakoś żyje, bo nie ma wyjścia. Także wiem, że to ciężki dla Ciebie czas, ale doceń te chwile które mogłaś spędzić z babcią. Zawsze w takiej sytuacji myślimy, że można było się bardziej starać, spędzać więcej czasu razem, ale ile by tego wspolnego czsau nie było to i tak wtedy uznasz, że było go niewystarczająco. Pomyśl, że niektórzy nie mają tyle szczęścia, ja np znałem tylko jedną babcię, reszta umarła zanim się urodziłem. Trzymam kciuki, obyś jednak miała jeszcze choć chwilę możliwości aby się pożegnać. I nie załamuj się, masz narzeczonego, wkrótce męża, na pewno możesz liczyć na jego wsparcie. Pozdrawiam.
Jak kogoś nie znałeś, to Ci go nie brakuje aż tak, bo nigdy nie poznałeś.
Dzisiaj mam rozkminę na temat tego, jak osoby starsze sobie z tym radzą. Bo moja babcia no to miała i swoje rodzeństwo, rodziców, dziadków, a w pewnym momencie stała się szczytem naszej rodziny, jeszcze na dodatek mieszkała daleko od swoich, więc nie miała ich inaczej niż na rozmowy telefoniczne, a jakoś żyła normalnie z nami. Tak naprawdę ma się dwie rodziny, jedną nad sobą, jedną pod sobą.
W sensie jestem teraz w takiej sytuacji, że nie umiem sobie tego wyobrazić, chociaż przecież świadomie wiem, że tak działa życie. Ale na chwilę obecną zupełnie nie czuję się na siłach, żeby zakładać własną rodzinę (w sensie już po ślubie). Wiem, że tak wygląda życie, że ludzie odchodzą, ale niektóre babcie dożywają 90tki. Czemu moja nie może?
W nocy śniło mi się że umarła i to było tak realistyczne, że obudziłam się o 5 rano i przeglądałam informacje na stronie parafialnej, żeby sobie uświadomić, że jej tam nie ma. Mam tak rozbity dzień, średnio śpię, średnio jem. Jem, bo wiem, że muszę, ale nie czuję ani głodu ani sytości.
Póki co dzisiaj jest drugi dzień od jej pobytu w szpitalu, w którym nie ma pogorszenia.
Ja bym chciała tylko, żeby się jeszcze wybudziła i żeby dało się z nią porozmawiać. Takie mam egoistyczne pragnienie.
Byłam nawet na cmentarzu wytłumaczyć dziadkowi (w sensie jej mężowi), żeby załatwił po swojej stronie, żeby mogła jeszcze z nami posiedzieć. I chyba zadziałało, bo właśnie od tamtego czasu sytuacja jest beznadziejna, ale bez pogarszania się.
Loka, ściskam :*
Szczerze? Myślę, że ta "rozmowa" z Dziadkiem to bardzo dobry pomysł. Ja często tak "rozmawiam" z moim Tatą i jest mi po tym lepiej.
Pamiętaj jednak, że nie masz wpływu na stan zdrowia Babci, tylko ma go Ona i lekarze.
Wierzę, że jest Ci teraz mega ciężko, to powinien być radosny czas, bez zmartwień, ale to jest właśnie życie. Nigdy nie wiesz co Cię spotka. Masz prawo do swoich uczuć, smutku, gniewu, żalu i nic tego nie przykryje.
Nagraj specjalny film dla Babci, z życzeniami. Puścisz jej to jak będzie na siłach.
Przepraszam z góry, bo może to nie na miejscu. Bardzo zazdroszczę ci twoich dziadków, ogólnie tego, że miałaś, masz w rodzinie kogoś kogo ty tak kochałaś i kto kochał tak bardzo ciebie. Oczami wyobraźni widzę twoją babcię jak przynosi ci te rzeczy z biedry , jak pieczecie, plotkujecie. Niby różne pokolenia, a jednak bliskie sobie dusze. Tak opisałaś te chwile, że poczułam to ciepło tą waszą miłość.
Przepraszam z góry, bo może to nie na miejscu. Bardzo zazdroszczę ci twoich dziadków, ogólnie tego, że miałaś, masz w rodzinie kogoś kogo ty tak kochałaś i kto kochał tak bardzo ciebie. Oczami wyobraźni widzę twoją babcię jak przynosi ci te rzeczy z biedry
, jak pieczecie, plotkujecie. Niby różne pokolenia, a jednak bliskie sobie dusze. Tak opisałaś te chwile, że poczułam to ciepło tą waszą miłość.
Tak było:)
Jak powiedziałam babci, że złapałam fazę na zupę z papryki, to przy każdej wizycie dostawałam paprykę. Jak widziała ładnie pachnące mydło w płynie to mi brała, bo mi się spodoba. Przed wakacjami przychodziłam do niej co tydzień po pracy z obiadem w pudełku i ja sobie jadłam u niej swoje, a ona swoje. I siedziałyśmy przed tv i ogładałyśmy Kiepskich albo to co ona akjrat sobie oglądała, te wszystkis głupie programy typu lombard czy szpital. Ale mój dziadek, jej mąż był taki sam. Dobrali się idealnie w tym względzie.
Potem w wakacje się rozjechało, bo przygotowania ślubne i rzadziej wpadałam. Jakbym wiedziała, że tego czasu będzie mniej to bym co drugi dzien przyjeżdżała. Ale tego się nie da przewidzieć i nie zawsze da się po prostu być co chwilę. Mam nadzieję, że ona to rozumiała, bo nawet jak byłam daleko to i tak nie zapominałam o niej.
Ja mam wielkie wyrzuty sumienia z tego powodu, że ostatnio byłam rzadziej. Mam nadzieję, że ona jeszcze dojdzie do siebie chociaż na tyle, zeby ją wybudzili ze śpiączki i żeby dało się z nią pogadać. Ja cały czas mówię, że jak jej stan się ustabilizuje na tyle, że będzie się nadawała do operacji to jej oddam nerkę. Nie interesuje mnie to, czy ta nerka da jej rok komfortowego życia czy 10 lat. Nawet za ten dodatkowy rok będzie warto.
Tylko problem w tym, że nałożyły jej się trzy problemy i nerki to tylko jeden z nich, ten właściwie najmniej poważny. Bardziej poważny jest problem z sercem, którego nie da się ruszyć dopóki nerki nie pracują. Więc kropka. A ja naprawdę poważnie mówię, że oddałabym jej własne serce. Jest dla mnie jedną z najważniejszych w życiu osób i zrobiłabym wszystko żeby dać jej więcej czasu. Nawet swoim kosztem.
Ps. Dzisiaj jest trzeci dzień bez pogorszeń. Wczoraj się ciut ustabilizowało, dzisiaj bez zmian. Mam nadzieję, że to znaczy, że powolutku będzie się stabilizować i dochodzić do siebie. Strasznie się boję, że to taka cisza przed burzą, ale mam nadzieję, że ona tam walczy ile może, zeby do nas wrócic. Ja mogę z nią siedzieć potem na dializach 3x w tygodniu w szpitalu jak będzie trzeba. Widzę to jak ona sobie leży, ja siedzę i oglądamy Kiepskich na szpitalnym telewizorze tylko żeby jej serce dało radę teraz.
Przecież ludzie nie z takich sytuacji wychodzą. Ja pracowałam wczesniej w opiece zdrowia to tez widziałam ludzi w różnym stanie po kolejnych wizytach w szpitalach, kolejnych zabiegach i stawali na nogi.
Najgorsze jest to, że ja nie umiem takich sytuacji przeżywać z kimś. Jak umierali dziadkowie byłam sama, sypnął mi się związek, bo mój ex nie chciał być ze mną w takiej sytuacji. Teraz mam wsparcie narzeczonego, ale nie wiem jak z niego korzystać. Jak zrobić tak, żeby nie rozwalić tego co mamy, nie zrobić powtórki z poprzedniego razu bo wiem, że przeżywam mocno. Bo takie sytuacje mocno mnie ruszają. A jednocześnie to taki czas, kiedy odrzuciłabym wszystko i leżała patrząc w ścianę czego nie mogę zrobić. On teraz przejał na siebie większość ślubnych rzeczy, to nest plus. Do ślubu ponad tydzień, może babcia do tego czasu będzie w lepszym stanie, a ja będę spokojniejsza.
Loka, bardzo ci zazdroszczę Dziadków, ale też Dziadkowie trafili szóstkę w Lotto z taką wnuczką jak Ty...
Trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze.
Babcia mi przywoziła rzeczy z Biedry, a ja kiedyś tarabaniłam się przez pól miasta, bo miała jakiś planowy pobyt w szpitalu i nie zabrała sobie krzyżówek i z tymi krzyżówkami jechałam, żeby się nie nudziła
Salomonko, tak nas wychowali:) u nas wszyscy są dla siebie tacy. Wiadomo, że są też spiecia, ale jak coś trzeba, to wiadomo kto pomoże. Rodzinne święta w 15 osób to super doświadczenie.
Od nich też mam politykę otwartych drzwi. Że mozna przyjść w każdym momencie, mamy do siebie klucze i do babci się wpadało bez zapowiedzi, nigdy nie było problemów nawet, jeżeli miała jednocześnie nalot czworga wnucząt
Wspaniała jest Wasza rodzinka, trzymam kciuki za zdrowie Babci i Twój piękny ślub.
Z babcią jest lepiej!
Troszeczkę, ale zawsze to jakiś pozytyw w tej wielkiej kupie wszystkiego. Dalej jest nieprzytomna, dalej lezy na intensywnej, ale kroczek za kroczkiem. Dalej to może isć w każdą stronę. Lekarze walczą. Jest plan wybudzania jej.
trzymajcie kciuki!
Z babcią jest lepiej!
Troszeczkę, ale zawsze to jakiś pozytyw w tej wielkiej kupie wszystkiego. Dalej jest nieprzytomna, dalej lezy na intensywnej, ale kroczek za kroczkiem. Dalej to może isć w każdą stronę. Lekarze walczą. Jest plan wybudzania jej.
trzymajcie kciuki!
To wiadomo i oczywiste trzymamy .
Trzymam kciuki! Na pewno się polepszy !
Bardzo bym chciała!
Mnie też z dnia na dzień po pierwszym szoku jest lepiej, ale moje zycie aktualnie wygląda tak, że rano wstaję i czekam z niepokojem do 8-9 czy zadzwoni mama że był telefon ze szpitala. Jak nie zadzwoni do tego czasu, to w miarę spokojnie jestem w stanie zjeść śniadanie. Potem czekam na godziny, w których można dzwonić po informacje, bo dzwoni codziennie i potem wysyła mi smsa czy jest ok, więc wtedy już jestem spokojna. I potem jeszcze zawsze ktoś jedzie na odwiedziny, więc wtedy jest taki trzeci punkt. No i potem wieczór, ciężko mi się zebrać do spania, bo boję się, że coś się w nocy stanie.
Ale tłumaczę sobie, że ma opiekę, dalej jest na intensywnej, więc jak coś się będzie działo, to reakcja będzie natychmiast no i chodzę dyskutować z dziadkiem na cmentarzu. Wczoraj siedziałam też dłuższy czas z moją drugą babcią (żywą, nie na cmentarzu ) i też mi to dużo dało psychicznie.
Ciężko jest w tym wszystkim jeszcze nawet myśleć o ślubie. Ja serio nie umiem sobie wyobrazić że teraz luzuję i tańczę całą noc. Wolałabym się zmyć koło północy i iść spać, a tu się nie uda tak. A z drugiej strony może akurat to będzie rozluźniające. Zobaczymy.
Nie widze takiej informacji (przepraszam, moze nie doczytalam), ale moze moglabys odwiedzic babcie i jej to powiedziec? Nawet jezeli jest w spiaczce to moze Cie uslyszec, a moze Tobie tez sie zrobi lepiej jak z nia porozmawiasz (chociazby to mial byc monolog)?
Nie wiem jakie panuja zasady na intensywnej terapii, ale jakby byla mozliwosc, to takie odwiedziny, potrzymanie za reke i "rozmowa", moga duzo dac.
Tez oczywiscie trzymam kciuki.
Nie widze takiej informacji (przepraszam, moze nie doczytalam), ale moze moglabys odwiedzic babcie i jej to powiedziec? Nawet jezeli jest w spiaczce to moze Cie uslyszec, a moze Tobie tez sie zrobi lepiej jak z nia porozmawiasz (chociazby to mial byc monolog)?
Nie wiem jakie panuja zasady na intensywnej terapii, ale jakby byla mozliwosc, to takie odwiedziny, potrzymanie za reke i "rozmowa", moga duzo dac.
Tez oczywiscie trzymam kciuki.
Byłam! Chociaż wtedy nie byłam w stanie rozmawiać, za dużo emocji.
Nie wiedziałam, że tutaj jest dalszy ciąg waszych relacji, ale fajnie. Obowiązkowo trzymam kciuki za twoją babcię.
Co ci powiedziała druga babcia jak jej opowiadałaś o swoich myślach?
Nie wiedziałam, że tutaj jest dalszy ciąg waszych relacji, ale fajnie. Obowiązkowo trzymam kciuki za twoją babcię.
Co ci powiedziała druga babcia jak jej opowiadałaś o swoich myślach?
W końcu nie zapytałam, ale właściwie mogę podejrzewać, jaka byłaby odpowiedź.
Mam wrażenie, że po prostu wcześniej się inaczej do tego podchodziło. Tak jak człowiek nie przywiązywał się aż tak do zwierząt, tak podejrzewam, że śmierć nie była czymś, co dla innych było końcem świata. Ale wtedy też ludzie nie rozmyślali aż tak nad tym, czy jest sens brać ślub i mieć dzieci, oni to po prostu robili.
"Mam wrażenie, że po prostu wcześniej się inaczej do tego podchodziło. Tak jak człowiek nie przywiązywał się aż tak do zwierząt, tak podejrzewam, że śmierć nie była czymś, co dla innych było końcem świata. Ale wtedy też ludzie nie rozmyślali aż tak nad tym, czy jest sens brać ślub i mieć dzieci, oni to po prostu robili."
Oj Lady Loka czy naprawdę tak myślisz ? czy myślisz że powstały by całe biblioteki na temat rozpaczy po stracie bliskiego i wiele literatury o przywiązaniu do zwierząt, przemawia przez Ciebie żal , różnimy się wyrażaniem bólu ale mało kto jest odporny na stratę bliskiego, pozdrawiam Cię ciepło i wierz że będzie dobrze
"Mam wrażenie, że po prostu wcześniej się inaczej do tego podchodziło. Tak jak człowiek nie przywiązywał się aż tak do zwierząt, tak podejrzewam, że śmierć nie była czymś, co dla innych było końcem świata. Ale wtedy też ludzie nie rozmyślali aż tak nad tym, czy jest sens brać ślub i mieć dzieci, oni to po prostu robili."
Oj Lady Loka czy naprawdę tak myślisz ? czy myślisz że powstały by całe biblioteki na temat rozpaczy po stracie bliskiego i wiele literatury o przywiązaniu do zwierząt, przemawia przez Ciebie żal , różnimy się wyrażaniem bólu ale mało kto jest odporny na stratę bliskiego, pozdrawiam Cię ciepło i wierz że będzie dobrze
Szczerze, nie wiem. Ale nie zeszło nam na ten temat, a ja czułam, że spokojnie nie będę w stanie go poruszyć w tamtym momencie, tylko się rozkleję totalnie. Więc po prostu sobie darowałam.
Z babcią ciut lepiej. Martwię się dalej, ale już jestem dużo spokojniejsza niż tydzień temu.
Zobaczysz Loka że jeszcze będziesz oglądała z Babcią zdjęcia z wesela, tylko go nie popsuj złym myśleniem, myśl pozytywnie i miej trochę litości dla narzeczonego bo on pewnie wystraszony całą sytuacją, na pocieszenie wspomnę o tym jak moja mama trafiła do szpitala z błędną diagnozą swojej rodzinnej, zabrali ją na operację i tam z kolei chirurg nie miał dnia, żółć się rozlała i zostawili mamę w śpiączce farmakologicznej, leżała na intensywnej i jak z tego wyszła to lekarz powiedział że 'mamusia wróciła z zaświatów i nie jest to jego zasługa' trzeba przyznać uczciwie powiedział , to było pewnie ze 6 lat temu i mama jak to przedwojenny materiał powstała z mar bo jak mówi chce żyć i żyje
Zobaczysz Loka że jeszcze będziesz oglądała z Babcią zdjęcia z wesela, tylko go nie popsuj złym myśleniem, myśl pozytywnie i miej trochę litości dla narzeczonego bo on pewnie wystraszony całą sytuacją, na pocieszenie wspomnę o tym jak moja mama trafiła do szpitala z błędną diagnozą swojej rodzinnej, zabrali ją na operację i tam z kolei chirurg nie miał dnia, żółć się rozlała i zostawili mamę w śpiączce farmakologicznej, leżała na intensywnej i jak z tego wyszła to lekarz powiedział że 'mamusia wróciła z zaświatów i nie jest to jego zasługa' trzeba przyznać uczciwie powiedział , to było pewnie ze 6 lat temu i mama jak to przedwojenny materiał powstała z mar bo jak mówi chce żyć i żyje
A kto powiedział, że ja zadręczam narzeczonego staram się jak mogę, żeby on tego nie odczuł.
Robię babci box ze zdjęciami, więc nie ma wyjścia
"Robię babci box ze zdjęciami, więc nie ma wyjścia smile"
I tak trzymaj , one to lubią
Od dłuższego czasu cisza w temacie, więc mam nadzieję, że to oznacza raczej same dobre wiadomości. Ja postanowiłem napisać, bo standardowo chciałem się tylko wygadać. Obudziłem się dziś po tak realistycznym śnie z moją ex, że nie dałem rady i muszę to z siebie wyrzucić. To było okropne uczucie kiedy po przebudzeniu uświadomiłem sobie, że to był tylko sen i nigdy się nie spełni (oczywiście we śnie byliśmy znów razem). Nie wiem skąd mi się to wzięło, nie myślałem o niej ostatnio. Czuję się jednak beznadziejnie rozbity. Mijają już prawie 3 lata od rozstania, a ja nadal nie umiem tego odsunąć w zapomnienie. Zbieram się z decyzją o wizycie u jakiegoś specjalisty, tylko nie wiem czy lepiej psychiatra czy psycholog, może oni w jakiś sposób potrafiliby mi doradzić jak zapomnieć i pójść dalej, bo obawiam się, że skoro po takim czasie sam tego nie zrobiłem to już tak zostanie. W ogóle brak mi motywacji do czegokolwiek. Żyję z dnia na dzień, bez żadnego konkretnego planu czy celu, z poczuciem, że moje "fajne" życie się skończyło właśnie te 3 lata temu, a teraz to w zasadzie taka wegetacja. Mieszkałem z ex po sąsiedzku i w końcu udało mi się wyprowadzić, liczyłem, że to pomoże. W jakiś sposób na pewno, bo jednak nie widzę tego domu codziennie, mimo wszystko ogólnie myśli nadal tam wracają, więc wyprowadzka (ucieczka) nie wiele pomogła. Nie wiem już co mam robić.
Od dłuższego czasu cisza w temacie, więc mam nadzieję, że to oznacza raczej same dobre wiadomości. Ja postanowiłem napisać, bo standardowo chciałem się tylko wygadać. Obudziłem się dziś po tak realistycznym śnie z moją ex, że nie dałem rady i muszę to z siebie wyrzucić. To było okropne uczucie kiedy po przebudzeniu uświadomiłem sobie, że to był tylko sen i nigdy się nie spełni (oczywiście we śnie byliśmy znów razem). Nie wiem skąd mi się to wzięło, nie myślałem o niej ostatnio. Czuję się jednak beznadziejnie rozbity. Mijają już prawie 3 lata od rozstania, a ja nadal nie umiem tego odsunąć w zapomnienie. Zbieram się z decyzją o wizycie u jakiegoś specjalisty, tylko nie wiem czy lepiej psychiatra czy psycholog, może oni w jakiś sposób potrafiliby mi doradzić jak zapomnieć i pójść dalej, bo obawiam się, że skoro po takim czasie sam tego nie zrobiłem to już tak zostanie. W ogóle brak mi motywacji do czegokolwiek. Żyję z dnia na dzień, bez żadnego konkretnego planu czy celu, z poczuciem, że moje "fajne" życie się skończyło właśnie te 3 lata temu, a teraz to w zasadzie taka wegetacja. Mieszkałem z ex po sąsiedzku i w końcu udało mi się wyprowadzić, liczyłem, że to pomoże. W jakiś sposób na pewno, bo jednak nie widzę tego domu codziennie, mimo wszystko ogólnie myśli nadal tam wracają, więc wyprowadzka (ucieczka) nie wiele pomogła. Nie wiem już co mam robić.
A co realnie przez te 3 lata zrobiłeś, żeby odsunąć to w zapomnienie?
Zresztą to nie o to chodzi, że masz ją zapomnieć, bo nie zapomnisz. Chodzi o to, żebyś ruszył do przodu. Może faktycznie specjalista jest tutaj dobrym rozwiązaniem.
Wegetujesz, bo nie znajdujesz celu. Nie znajdujesz, bo nie szukasz. Wracasz myślami i nie robisz nic, żeby to zmienić. 3 lata to wystarczająco, żeby ogarnąć życie. Ja tu pisałam kilka razy o tym, że takim myślom się pozwala przelatywać przez nas zamiast je zatrzymywać w sobie. Ty je zatrzymujesz i karmisz. I to jest słabe.
U mnie?
2 tygodnie po ślubie.
Babcia umarła w środę.
Współczuje bardzo mi przykro z powodu babci.
Mnie przygnębienie dopadło z opóźnieniem po tych wszystkich śmierciach w rodzinie i wśród przyjaciół ,dużo osób zmarło
za dużo i za wcześnie.
Współczuje bardzo mi przykro z powodu babci.
Mnie przygnębienie dopadło z opóźnieniem po tych wszystkich śmierciach w rodzinie i wśród przyjaciół ,dużo osób zmarło
za dużo i za wcześnie.
Przykro mi bardzo Paslawku trzymaj się!
Loka trzymaj się, przykro mi
A co realnie przez te 3 lata zrobiłeś, żeby odsunąć to w zapomnienie?
Zresztą to nie o to chodzi, że masz ją zapomnieć, bo nie zapomnisz. Chodzi o to, żebyś ruszył do przodu. Może faktycznie specjalista jest tutaj dobrym rozwiązaniem.
Wegetujesz, bo nie znajdujesz celu. Nie znajdujesz, bo nie szukasz. Wracasz myślami i nie robisz nic, żeby to zmienić. 3 lata to wystarczająco, żeby ogarnąć życie. Ja tu pisałam kilka razy o tym, że takim myślom się pozwala przelatywać przez nas zamiast je zatrzymywać w sobie. Ty je zatrzymujesz i karmisz. I to jest słabe.U mnie?
2 tygodnie po ślubie.
Babcia umarła w środę.
Współczuję utraty babci, czytając Twoje posty wiem, że było Ci ciężko i pewnie teraz też jest nie inaczej. Trzymaj się i w razie słabości śmiało pisz. Wiem, że to w takiej sytuacji tylko słowa, ale patrząc na to forum wiem również, że są tu naprawdę empatyczni i życzliwi ludzie. Choćby tak jak Ty, bo mimo swoich kłopotów odpowiedziałaś na moją wiadomość za co dziękuję.
Co zrobiłem przez te 3 lata? Głownie starałem się skupiać na sobie, na jakichś zmianach, inwestowaniu w siebie, zadbałem trochę o zdrowie, rozszerzyłem kwalifikacje. Starałem się nie myśleć ani nie śledzić sytuacji mojej ex, ostatecznie w końcu się właśnie wyprowadziłem. Jednak patrząc na sferę psychologiczną wydaję mi się właśnie, że nie wiem jak powinienem to przepracować aby zostawić za sobą i ruszyć dalej. Wydawało mi się, że staram się to zmienić, szukam celu, chciałbym kogoś poznać i założyć rodzinę, ale to chyba za mało. Próbowałem poznać kogoś nowego, ale nic z tego nie wychodziło, choć wiem, że to też raczej nie najlepsza opcja dopóki w głowie mam ex. Kiedy nachodzą mnie te myśli staram się je odganiać i nie zatrzymywać w sobie, jednak nawet taka przelotna myśl strasznie ciągnie w dół, bo za jedną przychodzą kolejne. Chciałbym pójść do przodu, cieszyć się obecnym życiem, ale nie wiem jak to zmienić. Jeśli chodzi o psychologię to jestem strasznie słaby w tej kwestii i po prostu nie mam pojęcia jak się powinno przepracowywać takie rozstanie, co robić aby ruszyć dalej. Oprócz oczywiście nie nurzania się we wspomnieniach.
Mam wrażenie, że ruszyłeś do przodu, ale nie zamknąłeś tamtego rozdziału. Próbowałeś zająć myśli nowym, ale nie zamknąłeś starego. To tak na szybko mi się nasuwa. Dopóki nie pogodzisz się z jej odejściem to będzie ciągle tak samo.
Loka, strasznie mi przykro... tule mocno.
Niktinny a ja myśle, ze psycholog może Ci sporo pomoc. Wiec nie czekaj, idź. To tez inwestycja w siebie.
Teufel wczoraj mignąłeś na forum co u Ciebie wszystko w porządku .
Ktoś tu jeszcze zagląda ?
Teufel wczoraj mignąłeś na forum co u Ciebie wszystko w porządku .
Ktoś tu jeszcze zagląda ?
No ja
Ale to paradoksalnie dobrze, że dziewczyny nie mają czasu tu wpadać
paslawek napisał/a:Teufel wczoraj mignąłeś na forum co u Ciebie wszystko w porządku .
Ktoś tu jeszcze zagląda ?No ja
Ale to paradoksalnie dobrze, że dziewczyny nie mają czasu tu wpadać
No tak
my to już trochę jesteśmy Loka jak element grafiki semper fi
u paru bohaterek to wiem co mniej więcej się dzieje a u niektórych nie
to też było fajne miejsce na forum.
Hello
Podczytuję sobie czasem, ale z braku czasu nie udzielam się. Zauważyłam na forum wysyp nowych, młodych ludzi z kosmicznymi problemami, i aż czasem wątpię w niektóre historie. Nadal mnóstwo zdrad, odejść i ludzi, którzy myślą, że z nimi będzie inaczej, mimo że doświadczeni użytkownicy próbują otworzyć im oczy.
A u mnie może być, gdyby nie fakt, że dziś z córką byłam na teście i czekamy na wyniki
Ponadto ze zdrowiem mogłoby być lepiej, ale wszystko pod kontrolą.
Ściskam Was mocno :*
Hello
Podczytuję sobie czasem, ale z braku czasu nie udzielam się. Zauważyłam na forum wysyp nowych, młodych ludzi z kosmicznymi problemami, i aż czasem wątpię w niektóre historie. Nadal mnóstwo zdrad, odejść i ludzi, którzy myślą, że z nimi będzie inaczej, mimo że doświadczeni użytkownicy próbują otworzyć im oczy.
A u mnie może być, gdyby nie fakt, że dziś z córką byłam na teście i czekamy na wyniki
Ponadto ze zdrowiem mogłoby być lepiej, ale wszystko pod kontrolą.
Ściskam Was mocno :*
Pozdrowienia i dzięki
Hejka Tez tu czasem zaglądam, ale się niespecjalnie udzielam. Chyba już mi się nie chce zagłębiać w czyjeś problemy ;-) z Wami oczywiście zawsze chetnie wymienię się poglądami i dorzucę dobrego słowa, ale generalnie w cała resztę wczuwać mi się nie chce
Witam Wszystkich. Owieczko, Jazz serdecznie ściskam. Pasławku, TY to urosłeś na gwiazdę tego forum. A co u mnie? No cóż, jeszcze żyję, raz lepiej, raz gorzej, ale żyję. Czasem wpadam tutaj z ciekawości ale nie mam veny jakoś pisać, tematy też jakoś mało ciekawe. Serdecznie jeszcze raz Wszystkich pozdrawiam i zdrowia również serdecznie życzę.
Strony Poprzednia 1 … 120 121 122 123 Następna
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » dziwne rozstanie, sprzeczności.
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024