niktinny Trzeba pamiętać o jednej rzeczy: to pierwsze takie zjawisko, na taką skalę we współczesnym świecie. Sama natura zjawiska pod względem biologicznym( roznoszenie drogą kropelkową) w połączeniu ze specyfiką współczesnych czasów sprawia, że trudno nad tym zapanować szybko i wprowadzić od razu jakieś pewne rozwiązania. Epidemie były, są i będą, ale to pierwszy raz od niepamiętnych czasów, kiedy obejmuje praktycznie cały świat. Wiem, że my wszyscy, jako obywatele chcielibyśmy, aby rządzący szybko i sprawnie zapanowali nad kryzysem, pytanie tylko czy to jest rzeczywiście w pełni możliwe. Tym bardziej, kiedy środki zaradcze, konieczne z punktu widzenia biologicznego musiałby nas zamknąć całkowicie w domach, nawet bez wychodzenia po zakupy czy do pracy. Jak by to zniosła gospodarka i zdrowie psychiczne ludzi, nie trzeba tłumaczyć
A do zmian trzeba się przyzwyczaić, nie mamy wyjścia. Ja cały czas mam nadzieję na kontynuowanie pracy w zawodzie, ale żeby to osiągnąć, muszę najpierw trochę kapitału zgromadzićA na to potrzeba tak z rok 1,5 pracy za granicą, więc póki granic nie otworzą, jestem uziemiony.
Zjawisko nie jest nowe, a epidemię zdarzają się co roku. WHO rozdmuchało problem a rządy to skrzętnie wykorzystały. Biorąc pod uwagę że bez środków ostrożności zachorowałoby 100 razy więcej osób, to i tak nie byłaby to taka tragedia jak się to przedstawia. Przykład Szwecji pokazuje że taki czarny scenariusz nie miałby miejsca i skala byłaby kilka razy większa niż obecnie, a więc zamiast 4 milionów byłoby ze 20. Spośród 7 miliardów ludzi!! Zmarłoby około miliona. Niby dużo, ale dla większości z nich to dwa- trzy lata mniej niż normalnie. Czyli mamy do czynienia z czymś co przypomina skutkami grypę. Jest tylko nieco gorsze. A teraz mamy sytuację gdy ekonomicznie wiele branż tego nie wytrzyma. Masa ludzi straci pracę, co oznacza że skutki długofalowe będą dramatyczne. Odbudowa tego zajmie lata. Może całe pokolenie.
Ograniczenia miną, bo muszą. Niemcy na krótki czas zamknęli granice, wprowadzili ograniczenia w poruszaniu się itd. Teraz jechałem do Niemiec, nawet nie musiałem zwolnić na przejściu. Na ulicach ludzie normalnie chodzą, życie toczy się normalnym rytmem. VW otworzył swoje zakłady po może miesiącu przestoju. Robotnicy pod moim oknem mówią po polsku albo rosyjsku. I u nich liczba chorych spadła czterokrotnie. Te ograniczenia w pewnym stopniu są potrzebne, tak jak w przypadku epidemii grypy, ale Polska to totalna patola.
To co rządy zrobiły to test. Tak jak w Stanach wprowadzili terror po 11 września, tak teraz podobny eksperyment przeprowadzono na skalę światową. Ale ludzie upomną się o swoje, bo są świadomi swoich praw. Nikt nie zniesie na dłuższą metę maseczkowego terroru.