Gdzie jest granica...? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Gdzie jest granica...?

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 112 z 112 ]

66

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Sytuacja poprawiła się. W niedzielę było już "normalniej". Od początku tygodnia funkcjonujemy normalnie. Nagle pojawiły się obiady, kolacje......śniadania dalej ja robię smile
Ja pomimo tego całego napływu dobroci z tyłu głowy mam kupno mieszkania i mam się na baczności obserwujac czy to pozory ,czy przemyślała pewne rzeczy.
W ubiegłym tygodniu spotkała się z taką ilością koleżanek, że może któraś pukneła ją w czoło.
....

Jumbo, masz to, na co godzisz się.
Jeśli tobie wystarczają obiadki i kolacje, żeby czuć się szczęśliwym, to OK, ale odniosłam wrażenie po twoich wcześniejszych postach, że pragniesz autentycznej troski o ciebie, życzliwości i dbałości o ciebie, wynikające z tego, że jesteś jako osoba kimś ważnym zamiast obliczonych na efekt zachowań, które są wynikiem pukania w czoło przez koleżanki twojej partnerki, co ci podpowiada intuicja.
Trochę szkoda, że taki fajny facet jak ty, uważa, że nie nie może liczyć na prawdziwą troskę wynikającą z uczucia (zamiast wyrachowania)
Ale życzę powodzenia smile

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: Gdzie jest granica...?
summerka88 napisał/a:
Jambo napisał/a:

Sytuacja poprawiła się. W niedzielę było już "normalniej". Od początku tygodnia funkcjonujemy normalnie. Nagle pojawiły się obiady, kolacje......śniadania dalej ja robię smile
Ja pomimo tego całego napływu dobroci z tyłu głowy mam kupno mieszkania i mam się na baczności obserwujac czy to pozory ,czy przemyślała pewne rzeczy.
W ubiegłym tygodniu spotkała się z taką ilością koleżanek, że może któraś pukneła ją w czoło.
....

Jumbo, masz to, na co godzisz się.
Jeśli tobie wystarczają obiadki i kolacje, żeby czuć się szczęśliwym, to OK, ale odniosłam wrażenie po twoich wcześniejszych postach, że pragniesz autentycznej troski o ciebie, życzliwości i dbałości o ciebie, wynikające z tego, że jesteś jako osoba kimś ważnym zamiast obliczonych na efekt zachowań, które są wynikiem pukania w czoło przez koleżanki twojej partnerki, co ci podpowiada intuicja.
Trochę szkoda, że taki fajny facet jak ty, uważa, że nie nie może liczyć na prawdziwą troskę wynikającą z uczucia (zamiast wyrachowania)
Ale życzę powodzenia smile

Dokladnie. Mam wrazenie ze to dzialanie "partnerki" Jambo jest dokladnie przemyslane. Nie da mu tego o co prosi i na czym mu zalezy najbardziej czyli realnego partnerstwa, zaufania i wspolnego podejmowania decyzji (rowniez tych finansowych) tylko zamknie mu usta domowymi obiadkami. Wkoncu jest lepiej? No jest...wiec o co kaman. Niech jeszcze dorzuci pare upojnych nocy pod rzad po tygodniach posuchy w temacie i Jambo calkiem zapomni po co on wlasciwie ten watek zakladal. Bedzie pieknie....przez chwile wink

68

Odp: Gdzie jest granica...?

No i miałeś rację. Przez chwilę, bo dzisiaj zapadła decyzja o rozstaniu.
Nie potrafiła okazywać uczuć. Gdy chciałem się przytulić to "ręka była za ciężka" . "W szafce coś przełożyłeś" itp bzdury i awantury o bzdury.

Próbuje zrobić ze mnie złego, że to moje nerwowe (Sylwester) zachowanie ją zraziło. Znowu bzdury.
Nie była gotowa na mieszkanie razem , chociaż sama na to nalegała.

Reasumując nie miała tych wygód i wolności, których się spodziewała. Miała być kasa od tego jednego ale adorujących  facetów wokół wbród.
Dobrze, że tak szybko się to rozwaliło. Szkoda mojego życia na takie osoby. Niech ten post posłuży komuś kto spotka się z podobnym problemem. Niech ucieka zawczasu smile

69

Odp: Gdzie jest granica...?

Jambo no przykro ze musiales sie przekonac ze mam racje ale...no to bylo raczej oczywiste. Ta nagla pseudoprzemiana Twej pani byla z gory obliczona na konkretny cel. Uspic troche zle emocje i sprawdzic czy jak bedzie grzeczną miziastą kicią to to sie przelozy na Twoj szczodry gest bardziej niz żadania i awantury. Widocznie nie popisales sie tymze gestem w trakce trwania tego " miesiaca miodowego" i maska pani opadla.
Troche szkoda ze musiales wyczekac do samego konca ale poniekad rozumiem ze gdybys nie dal tej szansy to zastanawialbys sie a co by bylo gdyby..
Na przyszlosc nie wkladaj jednak reki do ognia zeby sie upewnic ze on parzy. Naprawde wystarczy pare razy zblizyc reke do plomienia by miec ta pewnosc smile
No i nie mialem tylko mialam racje. Jestem "feniksicą" big_smile
Powodzenia Jambo, bedzie dobrze, juz jest dobrze skoro sie uwolniles od tej kobiety smile

70

Odp: Gdzie jest granica...?

Było widoczne, że ta pan i ma określony system Wartości, który jest utwalony i ze nie ma mowy o nagłej, cudownej przemianie.

Trzymam kciuki Jambo za kolejny, zdrowy związek, z kobietą kochającą Ciebie, Twoją dojrzałość i wnętrze. A nie zawartość  portfela.  smile
Będzie dobrze.
I z dala od takich narcystycznych gwiazdek.

71

Odp: Gdzie jest granica...?

kazano mi przenieść temat... bo ku przestrodze opisuję sytuację od A do Z smile

Finałowe rozwiązanie
W jednym z wątków pytałem czy moje postrzeganie związku jest dziwne, czy mam wyrachowaną partnerkę.

Byliśmy ze sobą prawie półtorej roku. Ona po rozstaniu się z mężczyzną nazwijmy go J. szukała stabilizacji. Piękna kobieta, wesoła, pozytywna osobowość mnie oczarowała.
Spotykaliśmy się częściej ,aż przyszedł moment po 8miesiącach, gdy wprowadziłem się do niej. Zażądała tego ode mnie,a ja poczułem, że chcę z nią układać życie.

Dawała oznaki, że interesują ją zakupy, a facet ma płacić za wakacje, rozrywki itp. To powodowało pewne spięcia, które starałem się rozwiązywać rozmową.

W grudniu zeszłego roku wyjechaliśmy na wakacje. Wiele miesięcy wcześniej planowaliśmy ten wyjazd, ale już od listopada czułem, że ona jest jakaś dziwna. Brak  potrzeby przytulania się, brak słowa "kocham" , spotykała się z koleżankami bez mojej osoby, a wcześniej raz bywała sama, a raz ze mną.
Twierdziła ,że nie jest taka wylewna jak na początku.

W Sylwestra wywiązała się mała sprzeczka, gdzie padły słowa z jej ust ,że mam się wyprowadzić. Jak zwykle kilka dni po to ja wyciągnąłem rękę i po olbrzymiej kłótni jakoś się dogadaliśmy.

W ubiegły piątek rozpoczęła kłótnię o to,że posprzątałem szafkę w łazience i poprzestawiałem jej rzeczy. Mam nie grzebać w jej rzeczach.
W pewnym momencie zapytałem o co jej właściwie chodzi. Czy ma mnie dosyć, że o wszystko się czepia? Czy mam się wyprowadzić? Ona uśmiechnęła się i powiedziała : tak byłoby dobrze.

Kolejnego dnia, w sobotę poszedłem na siłownię, ale przeczuwając ,że jej zachowanie nie wzięło się z nikąd, nagrałem na dyktafonie ten czas , kiedy nie było mnie w domu.

Nagrała się rozmowa. Z koleżanką, całkiem zabawny ton, bo było wiele śmiechu.
News o tym, że w końcu udało się kłótnią sprowokować rozstanie. I chyba dobrze zrobiła, bo co mnie będzie oszukiwać... Tylko czy J.(były wymieniony wcześniej) powinna coś mówić, bo on wtedy od żony może nie chcieć odejść i tak będzie sobie tylko przyjeżdżał w odwiedzinki. Okazało się, że z byłym, J, rozmawia od jakiegoś czasu i stwierdziła, że chce z nim być, a on żonaty, ślub w październiku ub roku rzuci wszystko.

Według niej wszystko jest ok. Zerwała ze mną wcześniej, a teraz planuje związek i taką historię przedstawia znajomym, którzy widze zaczynają biednej żałować.
Mówi o tym,że coś się w niej poruszyło ,a mnie już nie chciała , J. też jest nieszczęśliwy i tak będzie ok.

Gdy odsłuchałem nagranie, podszedłem do niej, siedzącej na kanapie, złapałem ją za rękę i zapytałem, czy rozstanie zostało podyktowane innym mężczyzną , odpowiedziała nie. Zapytałem czy planuje z kimś być, odpowiedziała ,że nie.

Cała rozmowa, jak napisałem wcześniej była bardzo frywolna, gdy opowiadała koleżance, że zapytałem ją czy mnie kiedykolwiek kochała, śmiejąc się powiedziała jej, :"no odpowiedziałam ,że tak "
Powiedziała, że w końcu J nie będzie zazdrosny o kogoś w jej życiu, bo mnie już nie będzie.

Gdy skonfrontowałem to nagranie ona powiedziała, że to wyrwane bo nie słyszałem co mówiła przez telefon jej koleżanka. Dla mnie to bzdura bo wyraźnie słychać ,że ją moje uczucia i nie obchodzą.

Teraz opowiada, że między nami było źle, że napisała w grudniu życzenia urodzinowe do J i tak zaczęli sobie popisywać, spotkali się na kawę. Taaa... a on po kawie i smsach obiecał jej zostawić żonę... co za bzdury.
Koleżanki zaczynają rozumieć tą dawną miłość, bo ona biedna poczuła ,że chce z nim jednak być... a mnie powiedziała, że on jej zapewnia lepszy standard życia, bo zarabia dużo więcej. Tego koleżankom już nie powiedziała. Co z tego,że cały związek zarzekała się, że nie jest materialistką, bo bywała z dobrze zarabiającymi facetami, ale jakoś z nimi nie została. Wydawało mi się, że szuka miłości i szczęścia.

Ich dawny związek był poprzerywany rozstaniami, nawet kilkutygodniowymi, gdzie zawsze do siebie wracali.

Poczułem się oszukany, że  kombinowali za moimi plecami, a rozstanie zostało wymuszone i źle nie było wcześniej tylko od chwili gdy zaczęli ze sobą pisać. Wtedy wszystko się psuje...stały partner idzie na bok i przeszkadza, stąd pewnie te kłótnie o błahostki i mało czułości.

Napisałem do żony J. że kombinują i .....aaaaa właśnie.... w rozmowie wyszło, że J. ma żonę zostawić jeszcze przed Walentynkami....

Tak więc dałem znać żonie. Ona do mnie po jakimś czasie zadzwoniła i zapytała skąd takie wnioski. Opowiedziałęm  historię, a na koniec poprosiła o nagranie, otrzymała je.

Nie wiem co dalej u nich, bo to ich sprawa, ale facet najwyraźniej spękał, bo napisał mi ,że mam zachowywać się jak dorosły a nie jak nastolatek i mam nie planować ludziom życia tylko zająć się swoim. Zadzowniłem do niego, nie odebrał. Napisał, że spędza czas z rodziną i mam mu dać spokój.

Ja jestem po wyprowadzce, jeszcze muszę resztę gratów pozbierać i koniec. Nie wrócę. Ona wcale nie poczuwa się do odpowiedzialności. Nic złego nie zrobiła. Kochała J bardziej ode mnie i tak wyszło.

Co sądzicie o tym całym zdarzeniu?

72

Odp: Gdzie jest granica...?

Z jednej strony współczuję, bo mogę się domyślać jak się teraz czujesz, wycyckany do cna i wystawiony za drzwi,
za którymi już inny przebiera nogami, żeby wskoczyć na twoje miejsce. Znam to uczucie bardzo dobrze i nikomu tego nie życzę.
Z drugiej strony twoja historia, zamiast przenoszenia z miejsca na miejsce, powinna wisieć na stałe w widocznym miejscu,
żeby każdy jeleń wchodzący na to forum mógł ją przeczytać, zanim założy setny wątek pod tytułem: Nie rozumiem co się z nami stało...

73 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-05 14:48:38)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Co sądzicie o tym całym zdarzeniu?

Tak szczerze, to mam mieszane uczucia.
To znaczy, cieszę się i gratuluję, że nie zabrakło ci przytomności umysłu, odwagi i przede wszystkim dbałości o siebie, co zaskutkowało tym, źe podjąłeś konkretne działania, żeby zdemaskować dwulicowość swojej partnerki. Czytając twoje wcześniejsze posty, widziałam ile jest w tobie niechęci do skonfrontowania się z niewygodną i niechcianą prawdę co do fałszu, na jakim została zbudowana twoja relacja. Sądziłam, że zrobisz wiele, żeby nie widzieć prawdy, aby ochronić swoje ego. A tu taka niespodzianka smile Pozytywna.
Z drugiej strony, o ile wykorzystanie nagranej rozmowy w celu pozbycia się otoczki z kłamstw, jaką zbudowała twoja partnerka i rozwiania złudzeń oraz wątpliwości, było w mojej opinii dobrym posunięciem, to poinformowanie o jej przebiegu oraz późniejsze jej przesłanie żonie exa twojej partnerki, wygląda na zwykłą zemstę i chęć namieszania w planach swojej byłej partnerki. Rozumiem, że jesteś na swoją ex zły, może wściekły, czujesz się przez nią wykorzystany i wycyckany a zemsta na niej przywróciła ci nieco poczucie sprawiedliwości, jednakże rykoszetem oberwał całkiem inny związek. I to już nie jest fajne. Bo jak jest między byłym facetem twojej byłęj (można się zakręcić z tymi byłymi wink ) i jego obecną partnerką, tego nie wiesz. Być może twoja ex dośpiewała sobie na podstawie niewinnego kontaktu i konwersacji, źe jest szansa na jej zejście się z nim, ale jest to jedynie jej myślenie życzeniowe, które nie ma ma zbyt wiele wspólnego z realiami. Wówczas bez sensu wydaje się mieszanie w cudzym związku, burzenie ich spokoju i wprowadzanie zamętu. Dlatego reakcja tamtego mężczyzny w ogóle mnie nie dziwi. Z jego perspektywy to dziecinna zagrywka rozzloszczonego bachora, któremu zabrano zabaweczkę i w złości rzuca kamykami, gdzie popadnie.

74

Odp: Gdzie jest granica...?

Skoro spotykał sie z moją kobietą, pisał do niej w czasie pracy, tu bardzo się pilnowali żeby nie w weekend...wokół siebie rozpowiada ,że jest nieszczęśliwy w małżeństwie ,ktore trwa od pazdziernika. W listopadzie już zaczął kombinować.
Zaczęło się od jej smsa, a on dał sie zmanipulować bo myślał że bedzie miał żonę i kochankę. Pewnie chciał się dowartościować.

Trochę zemsta. Trochę żal mi tej kobiety. Ma takie samo położenie jak ja a nawet gorsze bo wzięła z tym gościem ślub.

Gdyby był taki hojrak to już by było po sprawie i moja eks z Panem J właśnie by się obściskiwali. Żona by popłakała ale nie marnowałaby życia na takiego drania.

A tak jegomość spędza czas z rodziną.. czas pokaże co odwalą ale myślę, że teraz nie ma mnie, nie ma J. Trzeba poszukać innego jelenia. I to szybko bo za wizytę u kosmetyczki to kto zapłaci?

Boli mimo wszystko... boli to wyrachowanie, że kombinowała za plecami,gdy pytałem czy jest ktoś inny mowiła , że nie, kłamała... no ludzie... trwając w związku ufasz i kochasz w 100% ale bądź czujny bo Cię ... piip...

Takie fazy po rozstaniu jak złość, smutek, rozgoryczenie wciąż we mnie trwają na zmianę ale czekam z utęsknieniem na fazę "obojętność"

75 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-06 10:56:35)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Skoro spotykał sie z moją kobietą, pisał do niej w czasie pracy, tu bardzo się pilnowali żeby nie w weekend...wokół siebie rozpowiada ,że jest nieszczęśliwy w małżeństwie ,ktore trwa od pazdziernika. W listopadzie już zaczął kombinować.
Zaczęło się od jej smsa, a on dał sie zmanipulować bo myślał że bedzie miał żonę i kochankę. Pewnie chciał się dowartościować.

Trochę zemsta. Trochę żal mi tej kobiety. Ma takie samo położenie jak ja a nawet gorsze bo wzięła z tym gościem ślub.

Gdyby był taki hojrak to już by było po sprawie i moja eks z Panem J właśnie by się obściskiwali. Żona by popłakała ale nie marnowałaby życia na takiego drania.

A tak jegomość spędza czas z rodziną.. czas pokaże co odwalą ale myślę, że teraz nie ma mnie, nie ma J. Trzeba poszukać innego jelenia. I to szybko bo za wizytę u kosmetyczki to kto zapłaci?

Boli mimo wszystko... boli to wyrachowanie, że kombinowała za plecami,gdy pytałem czy jest ktoś inny mowiła , że nie, kłamała... no ludzie... trwając w związku ufasz i kochasz w 100% ale bądź czujny bo Cię ... piip...

Takie fazy po rozstaniu jak złość, smutek, rozgoryczenie wciąż we mnie trwają na zmianę ale czekam z utęsknieniem na fazę "obojętność"

Jumbo, przykro mi, że cierpisz sad
Na pewno jest to trudny dla ciebie czas, obciążający emocjonalnie. Na szczęście w tym przypadku wink - każda emocja przemija.
Tylko proszę cię wyciągnij też wnioski z tej sytuacji, bo to, że pozwoliłeś się tak łatwo omotać wyrachowanej larwie, dla której byłeś środkiem do celu zamiast celem samym w sobie, powinno ci dać do myślenia.
Nie wiem, czy słyszałeś o teorii umysłu (theory of mind)? Gdy poznajemy drugą osobę, to budujemy w sobie w głowie jej obraz w ten sposób, że usłyszane informacje i opisy łączymy w całość. Nie możesz mieć wglądu w umysł drugiego człowieka, ale możesz uważnie słuchać, co dla tej osoby jest ważne, czego pragnie, na czym się zatrzymuje i koncentruje, a potem łączyć dane jak pasujące do siebie puzzle. Czasami nawet trzeba wyobrazić sobie coś niemożliwego, bo postrzeganie świata i rzeczywistości tej osoby okazuje się zupełnie odmienne od twojego.
Gdy będziesz odpowiednio blisko i nie zaniedbasz „patrzenia na świat przez pryzmat drugiego człowieka” , to łatwiej ci będzie w przyszłości „zobaczyć” kim się jest dla tego drugiego.

76

Odp: Gdzie jest granica...?

Fajnie to brzmi, zainteresuję się tym.
Pracuję w marketingu i jest to mój konik. Mowa ciała, sposób mówienia, analiza rozmówcy często się sprawdzają. Tutaj instynkt mnie nie zawiódł. Czułem ,że coś jest na rzeczy, ale sam siebie zwodziłem bo może to jej kaprysy, a może coś innego... może się docieramy.

W specyficzny sposób pracuje podświadomość. Gdy w trakcie snu dotknąłem jej ciała ręką, ona odsunęła się. Powtórzyłem to, i znowu. dotknąłem jej ciała palcem, to samo. Ciało unika kontaktu z kimś kogo nie chce w swoim otoczeniu.

Jeśli ktoś całuje Cię i zerka w bok przy zetknięciu ust to też jest pewien sygnał fałszu. Broń Boże nie analizujcie swoich partnerów pod tym kątem, bo jest to tylko jedna składowa, która może nie być wiarygodna w różnych okolicznościach. Jeśli jest pewien kontekst, obserwujesz, pytasz, słuchasz i analizujesz.

Jak wspomniałem , myślałem ,że to chwilowe, że to docieranie się... ale nie. To był ktoś trzeci.

A gdy usłyszałem w przytoczonej rozmowie telefonicznej słowa skierowane do koleżanki :"patrz on mówi, że coś wyczuwa od listopada, a ja myślałam ,że robię wszystko ,żeby się nie zorientował" to tylko pokazało skalę fałszu.

Cóż ta osoba ma całkowicie inne postrzeganie świata.  Ciuchy i wakacje za free są najważniejsze... nie miłość, nie że on kocha bardziej, jest lepszy w tym czy wtym... po prostu on kupuje towar i otrzymuje usługi . To jest przykre, że komuś takiemu poświęciłem czas, uczucia i nadzieje na przyszłość.

77

Odp: Gdzie jest granica...?

Cóż, paskudna sytuacja, którą przewidziałem i dlatego Ci radziłem to, co radziłem. Na drugi raz nie popełnisz tych błędów smile Pamiętaj, kobieta ma być uzupełnieniem Twego życia, nie jego osią. I Ty (tak, właśnie Ty) masz rozdawać karty i mieć ostatnie słowo. Powodzenia.

78 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-06 15:54:54)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Fajnie to brzmi, zainteresuję się tym.
Pracuję w marketingu i jest to mój konik. Mowa ciała, sposób mówienia, analiza rozmówcy często się sprawdzają. Tutaj instynkt mnie nie zawiódł. Czułem ,że coś jest na rzeczy, ale sam siebie zwodziłem bo może to jej kaprysy, a może coś innego... może się docieramy.

W specyficzny sposób pracuje podświadomość. Gdy w trakcie snu dotknąłem jej ciała ręką, ona odsunęła się. Powtórzyłem to, i znowu. dotknąłem jej ciała palcem, to samo. Ciało unika kontaktu z kimś kogo nie chce w swoim otoczeniu.

Jeśli ktoś całuje Cię i zerka w bok przy zetknięciu ust to też jest pewien sygnał fałszu. Broń Boże nie analizujcie swoich partnerów pod tym kątem, bo jest to tylko jedna składowa, która może nie być wiarygodna w różnych okolicznościach. Jeśli jest pewien kontekst, obserwujesz, pytasz, słuchasz i analizujesz.

Jak wspomniałem , myślałem ,że to chwilowe, że to docieranie się... ale nie. To był ktoś trzeci.

A gdy usłyszałem w przytoczonej rozmowie telefonicznej słowa skierowane do koleżanki :"patrz on mówi, że coś wyczuwa od listopada, a ja myślałam ,że robię wszystko ,żeby się nie zorientował" to tylko pokazało skalę fałszu.

Cóż ta osoba ma całkowicie inne postrzeganie świata.  Ciuchy i wakacje za free są najważniejsze... nie miłość, nie że on kocha bardziej, jest lepszy w tym czy wtym... po prostu on kupuje towar i otrzymuje usługi . To jest przykre, że komuś takiemu poświęciłem czas, uczucia i nadzieje na przyszłość.

W ogóle to jest tak, że większość ludzi, wiążąc w jakiś sposób swoje życie z innym człowiekiem automatycznie dąży do stworzenia sobie jak najlepszego obrazu tej osoby, aby mieć możliwość przewidywania jej zachowań i  ten obraz stale doskonalą. Co więcej dostosowujemy swoje zachowania wobec drugiej osoby, kierując sie wiedza o tej osobie. Dlatego mnie nie dziwi, że ty intuicyjnie wyczuwałeś zgrzyty między DEKLARACJAMI twojej byłej partnerki, a jej mową ciała. Myślę, że właśnie ta niespójność, o której piszesz spowodowała twoje podejrzenia a niechęć do bycia wykorzystywanym i oszukiwaniem pchnęła cię do zdemaskowania kłamstw i oszustw.

Wiem, że ci teraz ciężko, ale nie ma czego żałować, bo dobrze się stało. Ona byłaby dla ciebie tylko emocjonalnym obciążeniem a sama też nie byłaby szczęśliwa. Wciąż byliście niby razem ale właściwie OSOBNO. I tylko warto wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Ale już się o ciebie nie martwię smile

79

Odp: Gdzie jest granica...?

Telenoweli ciąg dalszy. W dniu kiedy spakowałem ostatnie manatki i powiedzialem że  od teraz jesteśmy obcymi osobami... Ona zaczęła płakać i prosić żebym ją wysłuchał..

Fakt była nakręcona na nowy związek, oszukała mnie przyznaje, spotkala się z eks na obiedzie w restauracji i uznali , że to się nie uda  że są innymi ludźmi niż kiedyś gdy byli razem.

Z nim koniec, ona wie że ja jestem najważniejszy, będzie się starać i odbuduje moje zaufanie.

Mówi że każdy popełnia błędy i prosi o jedyną szansę.

...

80

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

, ona wie że ja jestem najważniejszy, będzie się starać i odbuduje moje zaufanie.

Jakoś ta refleksja nie naszła ją przed spotkaniem z nim w restauracji i zakończeniem ich relacji (raczej nie z jej inicjatywy wink ). Pozostaje stwierdzić: Pffffttttt.... big_smile

81

Odp: Gdzie jest granica...?

Ta pani notorycznie przesuwa granice a Ty jej na to pozwalasz. MASAKRA.

Nawet nic więcej mi się nie chce pisać.
Ręce opadają i wszystko mi generalnie opada jak to czytam. sad

82

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Telenoweli ciąg dalszy. W dniu kiedy spakowałem ostatnie manatki i powiedzialem że  od teraz jesteśmy obcymi osobami... Ona zaczęła płakać i prosić żebym ją wysłuchał..

Fakt była nakręcona na nowy związek, oszukała mnie przyznaje, spotkala się z eks na obiedzie w restauracji i uznali , że to się nie uda  że są innymi ludźmi niż kiedyś gdy byli razem.

Z nim koniec, ona wie że ja jestem najważniejszy, będzie się starać i odbuduje moje zaufanie.

Mówi że każdy popełnia błędy i prosi o jedyną szansę.

...

Ja bym ta szanse dala. Wrocilabym do pani i dala szanse zeby w miedzy czasie poszukala znowu kogos nowego. big_smile Najlepiej dzianego i z gestem no i koniecznie z jajami. Bo chyba na glowe upadles Jambo myslac ze ona dostajac Twe przebaczenie i kolejna szanse po tym wszystkim i wiedzac na dodatek ze Ty wiesz ze byles dla niej zapchajdziura a nastepnie zawalidroga bedzie Cie jeszcze chociaz w minimalnym stopniu autentycznie szanowac. Przeciez sam sie prosisz by Cie traktowac jak sciere. Skoro sam siebie nie szanujesz to z jakiej paki ktos ma szanowac Ciebie?? Laska sie zorientowala ze tamten fagas nie zostawi dla niej partnerki i dlatego szybko wrocila do starego poczciwego Jambo a Jambo zamiast z miejsca pogonic babe na 4 wiatry napisal na forum netkobiety zeby ktos mu podpowiedzial czy warto zaryzykowac jeszcze raz.
No wiec ja Ci pisze idz w to. Jak na ciapka przystalo idz i liz panci znowu stopki a przed lustrem powarcz groznie zeby sobie dodac animuszu ze to niby Ty tu karty rozdajesz. Zenada

83

Odp: Gdzie jest granica...?

Jambo- nie szkoda Ci na jej fochy i przedstawienia czasu?? hmm

84

Odp: Gdzie jest granica...?

Bardzo dziękuję za szczerość.

Powiedziałem jej tylko , że nie wiem czy dając jej jakąkolwiek szansę nie skrzywdzę  jej, bo wtedy będzie sądziła , że cokolwiek odwinie to ujdzie jej to na sucho.

85

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Bardzo dziękuję za szczerość.

Powiedziałem jej tylko , że nie wiem czy dając jej jakąkolwiek szansę nie skrzywdzę  jej, bo wtedy będzie sądziła , że cokolwiek odwinie to ujdzie jej to na sucho.

Ach jaki Ty rycerski. Do samego konca najbardziej martwisz sie o dobro swej panci. Zly nick wybrales. Bardziej pasowalby Dingo albo Lampo? Sorry za sarkazm ale nic innego nie pozostalo, zreszta Ty ewidentnie lubisz jak sie Ciebie traktuje lekko z buta.

86

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Powiedziałem jej tylko , że nie wiem czy dając jej jakąkolwiek szansę nie skrzywdzę  jej, bo wtedy będzie sądziła , że cokolwiek odwinie to ujdzie jej to na sucho.

Jumbo, Ty tak serio?
A miałam się już o ciebie nie martwić sad

Zamiast zaklinać rzeczywistość, postaraj się lepiej zrozumieć czemu lokujesz swoje uczucia w tym a nie innym typie kobiety oraz co powinieneś wiedzieć/umieć żeby związek pozostawał atrakcyjny dla obojga.
I na litość boską zastanów się czemu z uporem maniaka trzymasz się myśli, że ten właśnie (przecież nieudany związek) w istocie miałby cię dalej uszczęśliwiać. To powinno wyznaczyć kierunki twojej pracy nad sobą.

87

Odp: Gdzie jest granica...?
feniks35 napisał/a:
Jambo napisał/a:

Bardzo dziękuję za szczerość.

Powiedziałem jej tylko , że nie wiem czy dając jej jakąkolwiek szansę nie skrzywdzę  jej, bo wtedy będzie sądziła , że cokolwiek odwinie to ujdzie jej to na sucho.

Ach jaki Ty rycerski. Do samego konca najbardziej martwisz sie o dobro swej panci. Zly nick wybrales. Bardziej pasowalby Dingo albo Lampo? Sorry za sarkazm ale nic innego nie pozostalo, zreszta Ty ewidentnie lubisz jak sie Ciebie traktuje lekko z buta.

Ależ nie.  Chyba nie lubi tylko nie widzi innego wyjścia.

Jambo. masz słabą samoocenę z jakiegoś powodu, a twoja wybranka jest dość atrakcyjna, i to się liczy. Szukasz na nią sposobu, a ja uważam, że powinieneś w sobie raczej poszukać plusów, jeśli tego nie zrobisz, to będzie jak było.

88

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Mówi że każdy popełnia błędy i prosi o jedyną szansę.

...

Ach no tak, teraz mówi...
Nie pamiętasz już co ci mówiła wcześniej? Co mówiła do koleżanki przez telefon? Co mówiła do tego frajera zanim się z nim spotkała?
Nagle pomroczność jasna i amnezja, bo ona mówi... Człowieku, mówi bo mówienie to jest jedyny jej znany sposób na wygodne życie.
Wypnie cyc, zakręci tyłkiem i powie ci to tylko zechcesz, żebyś tylko nie wypadł z roli, dalej na nią łożył i spełniał jej zachcianki.
Chyba nie muszę dodawać, że do czasu, aż na horyzoncie pojawi się ktoś inny. Oczywiście jak znam życie, to jest już za późno,
bo sprytna lejdi zaciągnęła autora do wyra, gdzie długo i dogłębnie mu objaśniała, że zrobiłby największy błąd życia, gdyby ją teraz opuścił...

89

Odp: Gdzie jest granica...?

Wiesz co, zwyczajnie miałeś pecha żeby trafić na taką larwę. Współczuję.

90

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

nie wiem czy dając jej jakąkolwiek szansę nie skrzywdzę  jej, bo wtedy będzie sądziła , że cokolwiek odwinie to ujdzie jej to na sucho.

Właściwie to masz tu rację. Jak dasz jej szansę, to ją skrzywdzisz. I będzie już w ogóle czuła się bezkarna. Co prawda to nie jest małe dziecko, które Ty masz wychować, ale tak, poniekąd przyczynisz się do dalszej demoralizacji tej osoby. Trochę jakbyś dawał się bić, czy okradać, czy cokolwiek, a nic z tym nie robił. To dajesz wtedy przyzwolenie na zło.
Jambo, wracaj na jasną stronę mocy, do jasnej ciasnej!
smile

91

Odp: Gdzie jest granica...?

No dajcie chłopakowi się nacieszyć smile
Jestem niemal na 100% pewien, że już go tutaj nie zobaczymy, przynajmniej dopóki hajsu starczy na kupowanie kolejnych tygodni.

92

Odp: Gdzie jest granica...?

Z tym hajsem to było kąśliwe .

No to tak...
Spotkaliśmy się i długo rozmawialiśmy. Tak naprawdę to ja zadawałem pytania.

Jeśli miałbym wziąć pod uwagę próbę ratowania związku to :
- idziemy razem do terapeuty
- absolutnie nie wprowadzam się z powrotem
- ustalamy jasne zasady w wydatkach
- rozwiązujemy problemy, a nie obrażamy się na siebie.

Sukcesywnie wynoszę z jej mieszkania  "Po cichu" resztę  moich rzeczy. Jeśli powyższa punkty listy nie zmienią naszej relacji to adios.

Dam szansę  na określonych zasadach. Zobaczę na ile starczy jej determinacji . Na ile to jest prawdziwe,a na ile to jest gra.
Po tym wszystkim jest niezły sajgon.  Nasi znajomi są zszokowani i zniesmaczeni, rodzina  urażona, a moje zaufanie zdeptane.

93

Odp: Gdzie jest granica...?

Wyjdziesz z tej relacji tak potłuczony, że prawdopodobnie już nigdy później nie stworzysz normalnej zdrowej relacji.

Przykre, ale masz to na własne życzenie. Jesteś ślepy i naiwny.

94

Odp: Gdzie jest granica...?

Cyngli...co to za cytat w Twojej stopce ?

95

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Cyngli...co to za cytat w Twojej stopce ?

Cytat pewnej bułgarskiej ikony, który wiele dla mnie znaczy.

Tylko nawet w pozwalaniu na deptanie trzeba mieć umiar.

96 Ostatnio edytowany przez Klio (2018-02-12 09:26:48)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Z tym hajsem to było kąśliwe .

No to tak...
Spotkaliśmy się i długo rozmawialiśmy. Tak naprawdę to ja zadawałem pytania.

Jeśli miałbym wziąć pod uwagę próbę ratowania związku to :
- idziemy razem do terapeuty
- absolutnie nie wprowadzam się z powrotem
- ustalamy jasne zasady w wydatkach
- rozwiązujemy problemy, a nie obrażamy się na siebie.

Sukcesywnie wynoszę z jej mieszkania  "Po cichu" resztę  moich rzeczy. Jeśli powyższa punkty listy nie zmienią naszej relacji to adios.

Dam szansę  na określonych zasadach. Zobaczę na ile starczy jej determinacji . Na ile to jest prawdziwe,a na ile to jest gra.
Po tym wszystkim jest niezły sajgon.  Nasi znajomi są zszokowani i zniesmaczeni, rodzina  urażona, a moje zaufanie zdeptane.

Jambo napisał/a:

A gdy usłyszałem w przytoczonej rozmowie telefonicznej słowa skierowane do koleżanki :"patrz on mówi, że coś wyczuwa od listopada, a ja myślałam ,że robię wszystko ,żeby się nie zorientował" to tylko pokazało skalę fałszu.

Cóż ta osoba ma całkowicie inne postrzeganie świata.  Ciuchy i wakacje za free są najważniejsze... nie miłość, nie że on kocha bardziej, jest lepszy w tym czy wtym... po prostu on kupuje towar i otrzymuje usługi . To jest przykre, że komuś takiemu poświęciłem czas, uczucia i nadzieje na przyszłość.

Rozumiem, że to wszystko już nieaktualne wink
Za dużo sobie obiecujesz po tej terapii. Terapeuta nie wytłumaczy jej, że ma Cię kochać i nie mieć Cię w dooopie... Sam się prosisz o kolejne baty i zapewniam Cię, że je dostaniesz. Twoja wyprowadzka to nie jest kara tongue Przeczytaj swój wątek jeszcze raz bo wygląda jakbyś amnezji dostał, albo masz problem z wnioskowaniem...

Jambo napisał/a:

Ich dawny związek był poprzerywany rozstaniami, nawet kilkutygodniowymi, gdzie zawsze do siebie wracali.

Wygląda na to, że wpasowujesz się w preferowany przez nią model relacji.

97

Odp: Gdzie jest granica...?

Dla mnie udzielanie juz jakichkolwiek rad w tym watku mija sie z celem. Przeciez wiadomo ze decyzja juz zapadla i bedzie ratowanie "zwiazku". Wkoncu Jambo i pancia to bedzie ten jeden na miliony wyjatek gdzie wyrachowana i pazerna baba bez uczuc magicznie sie zakochuje we frajerze ktorego cyckala z kasy. Jambo to taki typ czlowieka ktory 20 razy wlozy reke do wrzatku i sie poparzy ale jak ktos mu powie ze tym razem gotujaca woda nic mu nie zrobi to wlozy reke dwudziesty pierwszy raz i znowu i znowu. Szkoda czasu na tlumaczenie czegos takiemu czlowiekowi. Ja czytam ten watek juz tylko po to  zeby sie posmiac i ponabijac z tego jak bardzo mozna sie dac sfrajerzyc dla atrakcyjnych cyckow i 4 liter.

98

Odp: Gdzie jest granica...?
feniks35 napisał/a:

jak bardzo mozna sie dac sfrajerzyc dla atrakcyjnych cyckow i 4 liter.

...i nabotoksowanej twarzy.

99 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-12 13:04:37)

Odp: Gdzie jest granica...?
feniks35 napisał/a:

Dla mnie udzielanie juz jakichkolwiek rad w tym watku mija sie z celem.

Niestety, widok człowieka żyjącego w swoim świecie zniechęca do informowania go o stanie faktycznym.


Jumbo, wydaje mi się, że to, co teraz „wyprawiasz”, jest z twojej strony próbą pójścia na łatwiznę, bo co to za problem zdobyć kobietę, która została z własnej winy na lodzie (czytaj: bez sponsora/jelenia/frajera) i chorobliwie potrzebuje, żeby ktoś łożył na ciuszki, kremiki itp. zanim ogarnie sytuację i znajdzie kogoś bardziej odpowiadającego jej wymaganiom.
Jak myślisz, czego potrzebujesz, żeby uwierzyć w siebie na tyle aby zbliżyć się do kobiety, która znakomicie obejdzie się bez "pomocy" i wsparcia (tutaj w wydatkach). To zdaje się wymaga wysiłku włożonego w budowanie własnej wartości. I przede wszystkim odwagi.



Edit:

Klio napisał/a:

Terapeuta nie wytłumaczy jej, że ma Cię kochać i nie mieć Cię w dooopie...

A brak miłości z jej strony będzie stale przypominał o sobie w jej zachowaniach na codzień i od święta, w sposobie patrzenia na ciebie (albo nie patrzenia) i mówienia. Przymus zadowolenia się TYLKO tobą widoczny będzie w każdym działaniu mającym związek z tobą: w zapominaniu o tobie w ważnych dla ciebie momentach, w braku szacunku, w braku rozmowy, zainteresowania twoimi sprawami, w braku doceniania tego, co robisz i kim jesteś.
Będziesz brak prawdziwego uczucia widział w braku  dążenia <<ku tobie>>, niechęci do robienia ci drobnych przyjemniości, dawania czułości. Będziesz to czuł w braku dumy z ciebie, gdy będziesz na to zasługiwał, w pamiętaniu w zamian wszelkich twoich błędów. 
Czyli wszystko to, co już doświadczyłeś z jej strony.
Nic nowego.
Ale będziesz szedł na kolejne ustępstwa, będziesz przesuwał własne granice. I tak przez kolejne tygodnie, miesiące, może lata. A w niej zamiast wdzięczności, że dałeś szansę narastać będzie frustracja.

100

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Z tym hajsem to było kąśliwe .

A czego się ku*wa spodziewałeś, dyplomu uznania i oklasków na stojąco? Którego fragmentu nie zrozumiałeś w tym co ludzie ci tutaj pisali?
Laska od miesięcy prosto w twarz ci mówi, że jesteś dla niej nikim. I co, nic? Na twoich oczach po legalu próbuje układać się z innym. Dalej nic?
Na bezczela oficjalnie się z nim spotyka, żeby omówić sprawę powrotu do siebie, ale coś idzie nie tak i przytomny gość goni łajzę na drzewo,
po czym ona nagle doznaje olśnienia i przybiega do ciebie z podkulonym ogonem, a ty zamiast jej zapalić soczystego kopa w dupę robisz co?
Wysłuchujesz ze spokojem tego co "ona mówi" i głaszcząc po główce duma cię rozpiera, bo jednak wróciła, jednak wybrała ciebie? Serio?
To teraz sobie wyobraź na chwilę, że jesteś bochenkiem chleba leżącym na półce w sklepie i właśnie weszła pani

- Dzień dobry, poproszę jeden chleb. Najlepiej żeby był jeszcze ciepły i chrupiący, bo taki najbardziej lubię.
- Dzień dobry, przykro mi bardzo, ale chleb już wyszedł. Został tylko wczorajszy ewentualnie.
- No nie! Poważnie?! Cholera już późno, a nie mam nic na kolację, gdzie ja teraz świeży chleb dostanę?
- Proszę pani, o tej porze raczej już nigdzie.
- Cholera jasna... No dobra, nie mam wyjścia, wezmę ten wczorajszy. Albo nie, da pani pół, bo na co mi cały, resztę i tak wywalę.

Koniec.

101

Odp: Gdzie jest granica...?

No dobrze już dobrze. Spadła na mnie fala krytyki.

Nie sądzicie że z tą wiedzą którą mam , mówiąc jej o tym czego nie chcę w związku nie ma najmniejszej szansy na wypracowanie relacji na zdrowych zasadach ?
Terapeuta jej nie pomoże? A może ona ma niskią samoocenę i psycholog pomoże jej z tym się uporać. Zmieni to priorytety w jej życiu i będzie zdolna stworzyć zdrowy związek.

Nie ? Nie ma szansy ? Dla mnie też nie ma szansy bo mam niską samoocenę czyli czy z nią czy z kim innym nie stworze związku bo jestem dooopa.

Nie zależy mi żebyście mi przyklaskiwali ale żeby była to dyskusja. Krytyki się nie boję więc chętnie i zaainteresowaniem czytam wasze wypowiedzi.

Nigdzie też nie napisałem, że do niej wracam i będę łożył na zachcianki i lizał jej stopy .
Jeśli wiem co doprowadziło do rozpierduchy i co mnie irytowalo, wyprowadzę się do końca z moimi gratami to ewentualny koniec nastąpi po pierwszym jej "przekroczeniu granicy". Więcej już jej nie zobaczę.

102 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-12 14:20:42)

Odp: Gdzie jest granica...?

Jumbo,
Udzielam się jeszcze w tym wątku tylko dlatego, że wydajesz się być interesującym, ciepłym mężczyzna i przykro się patrzy, że potencjał, który w tobie widzę marnuje się, bo chcesz sobie coś za wszelka cenę udowodnić.

Terapia twojej partnerce pomogłaby, gdyby to ona czuła, że jej chce i potrzebuje. Tymczasem, gdy będzie to twój warunek wspólnej przyszłości, to wątpię, żeby przyniosła z sobą jakieś rezultaty. Szkoda czasu i kasy. Tymbardziej, że widoczne u twojej partnerki skupienie się na widzeniu tylko własnego interesu jest postawą trudną do zmiany.

103

Odp: Gdzie jest granica...?

Jambo, wszystko ładnie sobie przygotowałeś i strategia wsparcia terapeutyczno-psychologicznego jest dobra.
ALE.
Nie wziąłeś pod uwagę jednego, zasadniczego faktu.
Te rozwiązania są dobre i mogą stanowić promyk nadziei dla par, które się ... kochają.
Nie wziąłeś pod uwagę braku uczucia z jej strony.
Ona Ciebie nie kocha, czego wielokrotnie dała dowód swoim postępowaniem, swoim podejściem do Ciebie, swoimi słowami nawet.

Jak u licha wykrzeszesz z kobiety - która nawet Cię nie kocha - zmianę priorytetów, przewartościowanie biegunów życiowych i zrozumienie zasad tworzenia zdrowych relacji ? Takich co to zawierają w sobie i szacunek i oddanie i czułość - czyli nieistotne w jej mniemaniu pierdoły.

Jak dla mnie sprawa jest przegrana. Współczuję Ci oczywiście tego, co jeszcze przed Tobą i upodleń i poniżeń jakie jeszcze przejdziesz w imię "odbudowywania" związku z tą kobietą, ale z drugiej strony - jesteś dużym chłopcem, przecież wiesz na co się piszesz.

104

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

No dobrze już dobrze. Spadła na mnie fala krytyki.

Nie sądzicie że z tą wiedzą którą mam , mówiąc jej o tym czego nie chcę w związku nie ma najmniejszej szansy na wypracowanie relacji na zdrowych zasadach ?
Terapeuta jej nie pomoże? A może ona ma niskią samoocenę i psycholog pomoże jej z tym się uporać. Zmieni to priorytety w jej życiu i będzie zdolna stworzyć zdrowy związek.

Nie ? Nie ma szansy ? Dla mnie też nie ma szansy bo mam niską samoocenę czyli czy z nią czy z kim innym nie stworze związku bo jestem dooopa.

Nie zależy mi żebyście mi przyklaskiwali ale żeby była to dyskusja. Krytyki się nie boję więc chętnie i zaainteresowaniem czytam wasze wypowiedzi.

Nigdzie też nie napisałem, że do niej wracam i będę łożył na zachcianki i lizał jej stopy .
Jeśli wiem co doprowadziło do rozpierduchy i co mnie irytowalo, wyprowadzę się do końca z moimi gratami to ewentualny koniec nastąpi po pierwszym jej "przekroczeniu granicy". Więcej już jej nie zobaczę.

Ale o jakiej Ty psychoterapii mowisz Jambo? Bo to nie jest jakas czarodziejska sztuczka ktora z pustego robi pelne. Owszem ona by sie przydala ale Tobie bo to Ty masz niska samoocene, tak bardzo niska ze wydaje Ci sie ze musisz brac gufno bo na nic lepszego Cie nie stac/ nie zaslugujesz. Ale Ty chcesz terapeutyzowac kogos kto po pierwsze tego nie chce a po drugie nawet gdyby chcial to zadna terapia nie sprawi ze ktos kto nas nie kochal a wrecz mial za naiwnego frajera nagle nas zacznie kochac. Wierzysz w takie cuda? Czyli co jesli mnie zaprowadzisz za reke na kozetke i powiesz co Ty bys chcial ze mna stworzyc to terapeuta ma taka moc ze sprawi iz ja majac poki co stosunek do Ciebie podobny do tego jaki ma pancia (z ta roznica ze poza lekka pogarda nie czuje checi wycyckania Cie z forsy) nagle sie zakocham i zaczne Cie szanowac?? Ty nie tylko jestes naiwny ale sorry glupi.
No chyba ze Ty to wszystko doskonale wiesz a to co teraz robisz to jedna wielka sciema zeby pod publike osiagnac efekt ze to Ty niby dales szanse i Ty pancie finalnie odprawisz za jakis moment. Bo poki co Ci oslawieni "znajomi" bez ktorych uznania robisz sie o taaaaki tyci wiedza ze to babka Cie wydymala na kase a potem wybrala innego a taki PR bardzo Ci nie na reke.

105

Odp: Gdzie jest granica...?

ze to Ty niby dales szanse i Ty pancie finalnie odprawisz za jakis moment. Bo poki co Ci oslawieni "znajomi" bez ktorych uznania robisz sie o taaaaki tyci wiedza ze to babka Cie wydymala na kase a potem wybrala innego a taki PR bardzo Ci nie na reke

W tym akurat jest sporo racji.
Dam szansę ,o którą prosiła, a jeśli nie da rady pracować nad związkiem, to adios.

Eks, do którego chciała wrócić, ostentacyjnie upublicznia posty z żoną, zdjęcia, na których są tacy zakochani. Raczej to nie razem stwierdzili, że są innymi ludźmi, sądzę że to on powiedział, nie  da rady, moja stara wszystko wie, zwijam majdan smile

106

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Nie ? Nie ma szansy ? Dla mnie też nie ma szansy bo mam niską samoocenę czyli czy z nią czy z kim innym nie stworze związku bo jestem dooopa.

Pewnie nie.
Chyba, że skorzystasz z własnego pomysłu i wybierzesz się na terapię żeby dowiedzieć się "dlaczego kręcą mnie takie relacje/baby". Bo założę się, że następna będzie taka sama udana.

107 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-02-12 15:57:57)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

ze to Ty niby dales szanse i Ty pancie finalnie odprawisz za jakis moment. Bo poki co Ci oslawieni "znajomi" bez ktorych uznania robisz sie o taaaaki tyci wiedza ze to babka Cie wydymala na kase a potem wybrala innego a taki PR bardzo Ci nie na reke

W tym akurat jest sporo racji.
Dam szansę ,o którą prosiła, a jeśli nie da rady pracować nad związkiem, to adios.

Eks, do którego chciała wrócić, ostentacyjnie upublicznia posty z żoną, zdjęcia, na których są tacy zakochani. Raczej to nie razem stwierdzili, że są innymi ludźmi, sądzę że to on powiedział, nie  da rady, moja stara wszystko wie, zwijam majdan smile

Eee...szczerze? Słabe to.
Z boku wygląda to tak, że larwa kombinowała za twoimi plecami z exem albo polując na exa - w każdym bądź razie ty byłeś tylko na przeczekanie. Potem jak się okazało, że ex się na nią wypiął, to polamentowała trochę tobie i oczywiście łyknąłeś haczyk.

Poza tym za jakiś czas może się okazać, że to ona już urabia jakiś ciekawszy pod względem jej kryteriów zainteresowania - obiekt i tobie pomacha adios.

Zresztą, nie mój cyrk - nie moje małpy.





Edit:

Znerx napisał/a:
Jambo napisał/a:

Nie ? Nie ma szansy ? Dla mnie też nie ma szansy bo mam niską samoocenę czyli czy z nią czy z kim innym nie stworze związku bo jestem dooopa.

Pewnie nie.
Chyba, że skorzystasz z własnego pomysłu i wybierzesz się na terapię żeby dowiedzieć się "dlaczego kręcą mnie takie relacje/baby". Bo założę się, że następna będzie taka sama udana.

Słuszna sugestia smile

108

Odp: Gdzie jest granica...?

Chodzę na terapię od grudnia.  Określam moje mocne i słabe cechy charakteru. W międzyczasie pierdyknęło w związku więc to też biorę na tapetę.
Znalazłem się na terapii aby określać własne reguły, dowiedzieć się czy jestem zbyt elastyczny czy zbyt sztywny w pewnych kwestiach w życiu.

109

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Nie sądzicie że z tą wiedzą którą mam , mówiąc jej o tym czego nie chcę w związku nie ma najmniejszej szansy na wypracowanie relacji na zdrowych zasadach ?

To czego ty nie chcesz w związku, to są detale i nieistotne duperele w porównaniu z tym co jest fundamentem relacji na zdrowych zasadach.
Zaufanie, szacunek, szczerość, czułość plus inne różne rzeczy, które obok waszego związku nawet nie leżały. No weź stary spójrz prawdzie w oczy.
Kombinowanie na boku, drwiny i kpiny, kłamstwo i fałsz na każdym kroku, brak jakichkolwiek uczuć plus inne rzeczy, które ty nazywasz związkiem,
to powiem ci tak, bez owijania w bawełnę i zbędnych ceregieli... nawet prostytutka ma więcej klasy, lepiej udaje i do tego znacznie taniej wychodzi.
Dziewczyny wyżej już to szczegółowo wyjaśniły, więc nie będę wszystkiego powtarzał, tylko skupię się na sprawie dla ciebie najistotniejszej.
W chwili obecnej zapaliło jej się pod dupą i zgodzi się na wszystko, żebyś dał jej szansę. Oczywiście ani przez chwilę nie traktując poważnie
ani ciebie, ani obietnic tobie składanych, ani zapewnień o chęci naprawy czy coś ty tam jeszcze sobie nawymyślał. To są tylko słowa, słowa, słowa.
Jak już przestaniesz się rzucać (czyli gdzieś za tydzień, no może dwa) pomalutku lecz sukcesywnie, krok po kroku, wszystko wróci na swoje miejsce,
a wasze życie znów zacznie płynąć wcześniej wyznaczonym torem. Miałeś okazję wyskoczyć z tego pociągu, ale zabrakło ci jaj, żeby zrobić ten krok.
Stawiam dolary przeciwko zeszłorocznym liściom, że za jakiś czas tutaj wrócisz, sponiewierany, wyczyszczony do ostatniej złotówki, być może z długami,
bez dachu nad głową i znikąd pomocnej dłoni. Do tej pory oglądałeś to tylko w filmach, teraz na własnej dupie zobaczysz jak to jest. Powodzenia.
Możesz mi wierzyć, że będzie ci potrzebne.

110

Odp: Gdzie jest granica...?

Ile to juz tych rozmów było. Po jednej z nich były nawet ciepłe obiadki pięknie podane. smile Ta sytaucja wygląda jak relacja rodzica z rozwydrzonym dzieckiem. Rodzic cos tam pogada poględzi, a wiadomo i tak na koniec ustąpi i będzie jak było.

111

Odp: Gdzie jest granica...?
anderstud napisał/a:
Jambo napisał/a:

Nie sądzicie że z tą wiedzą którą mam , mówiąc jej o tym czego nie chcę w związku nie ma najmniejszej szansy na wypracowanie relacji na zdrowych zasadach ?

To czego ty nie chcesz w związku, to są detale i nieistotne duperele w porównaniu z tym co jest fundamentem relacji na zdrowych zasadach.
Zaufanie, szacunek, szczerość, czułość plus inne różne rzeczy, które obok waszego związku nawet nie leżały. No weź stary spójrz prawdzie w oczy.
Kombinowanie na boku, drwiny i kpiny, kłamstwo i fałsz na każdym kroku, brak jakichkolwiek uczuć plus inne rzeczy, które ty nazywasz związkiem,
to powiem ci tak, bez owijania w bawełnę i zbędnych ceregieli... nawet prostytutka ma więcej klasy, lepiej udaje i do tego znacznie taniej wychodzi.
Dziewczyny wyżej już to szczegółowo wyjaśniły, więc nie będę wszystkiego powtarzał, tylko skupię się na sprawie dla ciebie najistotniejszej.
W chwili obecnej zapaliło jej się pod dupą i zgodzi się na wszystko, żebyś dał jej szansę. Oczywiście ani przez chwilę nie traktując poważnie
ani ciebie, ani obietnic tobie składanych, ani zapewnień o chęci naprawy czy coś ty tam jeszcze sobie nawymyślał. To są tylko słowa, słowa, słowa.
Jak już przestaniesz się rzucać (czyli gdzieś za tydzień, no może dwa) pomalutku lecz sukcesywnie, krok po kroku, wszystko wróci na swoje miejsce,
a wasze życie znów zacznie płynąć wcześniej wyznaczonym torem. Miałeś okazję wyskoczyć z tego pociągu, ale zabrakło ci jaj, żeby zrobić ten krok.
Stawiam dolary przeciwko zeszłorocznym liściom, że za jakiś czas tutaj wrócisz, sponiewierany, wyczyszczony do ostatniej złotówki, być może z długami,
bez dachu nad głową i znikąd pomocnej dłoni. Do tej pory oglądałeś to tylko w filmach, teraz na własnej dupie zobaczysz jak to jest. Powodzenia.
Możesz mi wierzyć, że będzie ci potrzebne.


Bardzo dobrze napisane. I trafnie smile
Osłabia mnie w tym wątku właśnie taka naiwna, niemal desperacka wiara Jumbo w to, że postawienie kilku warunków spowoduje przemianę jego partnerki. I nagle z samolubnej księżniczki, która bez najmniejszych skrupułów depcze cudze uczucia i zaufanie stanie się kochającą, oddaną kobietą.
Myślę, że to może być bardzo atrakcyjna wizja dla kogoś, kto pragnie poczuć się kimś tak ważnym i na tyle wyjątkowym, że spowoduje cudzą przemianę. Niczym kobiety, które wychodzą za mąż za pijaków z wiarą, że ich miłość ich odmieni, przestaną pic i staną się przykładnymi mężami. sad

112

Odp: Gdzie jest granica...?
summerka88 napisał/a:

Jumbo,
Udzielam się jeszcze w tym wątku tylko dlatego, że wydajesz się być interesującym, ciepłym mężczyzna i przykro się patrzy, że potencjał, który w tobie widzę marnuje się, bo chcesz sobie coś za wszelka cenę udowodnić.

Podobnie myślę. Ostatecznie jednak to jego życie i jego wybory, nawet jeśli nie najlepsze. Dostał spojrzenie z perspektywy na swoją sytuację i co z tym zrobi to już jego rzecz. Na razie z mojej strony nihil novi. Wszystko zostało już chyba wyjaśnione.

Posty [ 66 do 112 z 112 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Gdzie jest granica...?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024