Cześć.
Jestem nowym użytkownikiem i chciałbym opisać problem , który wymaga kobiecego spojrzenia.
Od ponad roku spotykam się z kobietą. Mam 38lat a ona 43. Ona ma syna w wieku lat 20.
Pod jej presją i późniejszemu poczuciu w maju wprowadziłem się do jej mieszkania.
Z czasów gdy szukała partnera co rusz odzywa się jakiś dawny znajomy,który zagaduje o spotkanie czy wypytuje jak się układa. Wiem bo widzę jak przy mnie czyta smsy. Nic nie mówię bo cały świat nie wie że jesteśmy razem. Jednak mam poczucie i o tym jej powiedziałem,że cieszyłbym się gdyby informowała,że nie jest sama. To jest jedna kwestia.
Drugą to wypominanie w dobitny sposób wysokości moich zarobków. Facet powinien zapłacić za kieckę, wakacje czy inne rzeczy bo ona zarabia mniej , poza tym ona nie jest nauczona aby dzielić wydatki na pół. Zgadzam się z tym, dlatego na jedzenie daję raz tyle co ona. Co miesiąc dbam aby pojawił się mały drobiazg. Jadąc na wakacje płaci tylko za nocleg, jako że sam organizuję nam wyjazdy. Co do ciuchów to nie czuję aby kobieta musiała mieć sukienkę za 1700zł lub spodenki jeansowe za 450zł. Mnie na takie wydatki nie stać i o tym mówię wprost. Chciałem założyć wspólny budżet i wpłacać na niego 80% naszych pensji i z tego żyć. Reszta byłaby na prywatne wydatki, prezenty oszczędności. Ona nie chce bo wtedy ja mógłbym zabronić jej wydawania zbyt wiele na kosmetyczkę. Nie sądzę aczkolwiek gdy zobaczyłem kiedyś po powrocie z delegacji jej twarz to mnie zamurowało. Dała sobie wstrzyknąć botoks, przez co jej oczy nie ,,śmiały się" i z początku nie mogła wyraźnie mówić. No ale teraz każdy tak robi bo to nic takiego....
W ostatnim czasie a był to okres świąteczny mamy spory problem, którego przyczyną jest jej syn. Dwa miesiące temu zobaczyłem że ze skarbonki gdzie wrzucałem monety zniknęło prawie wszystko. Ponad 300zł. Wpadłem wściekły do pokoju jej syna i zrobiłem awanturę o grzebanie w moich rzeczach i rzecz jasna o kradzież. Chłopak po pewnym czasie się przyznał i obiecał wszystko oddać. Dodatkowo przeprosil mnie. Jakoś to przełknąłem i podałem mu rękę. Każdy popełnia błędy w życiu.
Ona nie skomentowała tego powiedziała do niego ,,tak się nie robi" a mnie opieprzyła że mam mu nie grozić (fakt powiedziałem że jak bedzie mnie okradał to mu łapy up....ę)
Dwa tyg temu wyjeżdżaliśmy na urlop i nie mogłem znaleźć karty do konta walutowego. Z braku zaufania zajrzalem do portfela jej syna i.... znalazłem tam moją kartę. Byłem wściekły. On odpowiedział że leżała na wierzchu i włożył ją do swojego portfela i zapomniał o niej.
Mama stwierdziła że to nic takiego,a jemu zadała pytanie ,,co ty wyrabiasz" a później skwitowała że przecież mnie nie okradł bo pieniądze z karty nie zniknęły.
Byłem rozgoryczony że nie próbowała ze mną o tym porozmawiać tylko zamiotła sprawę pod dywan...
Wczoraj na zabawie sylwestrowej byli z nami jej znajomi. Kolega przez dłuższy czas milczał a po pewnej dawce alkoholu zaczął robić ciągłe ,dziwne uwagi w moją stronę. Trenuję sporty siłowe i nie jestem chudzielcem a ten jegomość zaczepił się mojej wagi. Gdy powiedział do mojej partnerki "ty to zawsze lubilaś grubasów" zdenerwowałem się. Powiedziałem jej że skoro to jej kolega to niech go ustawi trochę bo mnie to zachowanie się nie podoba i psuje atmosferę.
Dostałem opieprz że czepiam się, że jestem przewrażliwiony i on tylko żartuje.
Powiedziałem że nigdy nie staje po mojej stronie, że moje uczucia, zdenerwowanie czy inne emocje jej nie obchodzą. Nie rozmawia ze mną tylko jeszcze mnie krytykuje.
Na koniec usłyszałem ze jak mi się nie podoba to mam sie wyprowadzić.
Czy w tym momencie po lekturze krótkiej historii uważacie że przesadzam?
Co powinienem zrobić? Walczyć, znieczulic się czy odejść?