Gdzie jest granica...? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Gdzie jest granica...?

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 112 ]

1

Temat: Gdzie jest granica...?

Cześć.
Jestem nowym użytkownikiem i chciałbym opisać problem , który wymaga kobiecego spojrzenia.

Od ponad roku spotykam się z kobietą. Mam 38lat a ona 43. Ona ma syna w wieku lat 20.

Pod jej presją i późniejszemu poczuciu w maju wprowadziłem się do jej mieszkania.
Z czasów gdy szukała partnera co rusz odzywa się jakiś dawny znajomy,który zagaduje o spotkanie czy wypytuje jak się układa. Wiem bo widzę jak przy mnie czyta smsy. Nic nie mówię bo cały świat nie wie że jesteśmy razem. Jednak mam poczucie i o tym jej powiedziałem,że cieszyłbym się gdyby informowała,że nie jest sama. To jest jedna kwestia.
Drugą to wypominanie w dobitny sposób wysokości moich zarobków. Facet powinien zapłacić za kieckę, wakacje czy inne rzeczy bo ona zarabia mniej , poza tym ona nie jest nauczona aby dzielić wydatki na pół. Zgadzam się z tym, dlatego na jedzenie daję raz tyle co ona. Co miesiąc dbam aby pojawił się mały drobiazg. Jadąc na wakacje płaci tylko za nocleg, jako że sam organizuję nam wyjazdy. Co do ciuchów to nie czuję aby kobieta musiała mieć sukienkę za 1700zł lub spodenki jeansowe za 450zł. Mnie na takie wydatki nie stać i o tym mówię wprost. Chciałem założyć wspólny budżet i wpłacać na niego 80% naszych pensji i z tego żyć. Reszta byłaby na prywatne wydatki, prezenty oszczędności. Ona nie chce bo wtedy ja mógłbym zabronić jej wydawania zbyt wiele na kosmetyczkę.  Nie sądzę aczkolwiek gdy zobaczyłem kiedyś po powrocie z delegacji jej twarz to mnie zamurowało. Dała sobie wstrzyknąć botoks, przez co jej oczy nie ,,śmiały się" i z początku nie mogła wyraźnie mówić. No ale teraz każdy tak robi bo to nic takiego....

W ostatnim czasie a był to okres świąteczny mamy spory problem, którego przyczyną jest jej syn. Dwa miesiące temu zobaczyłem że ze skarbonki gdzie wrzucałem monety zniknęło prawie wszystko. Ponad 300zł. Wpadłem wściekły do pokoju jej syna i zrobiłem awanturę o grzebanie w moich rzeczach i rzecz jasna o kradzież. Chłopak po pewnym czasie się przyznał i obiecał wszystko oddać. Dodatkowo przeprosil mnie. Jakoś to przełknąłem i podałem mu rękę. Każdy popełnia błędy w życiu.
Ona nie skomentowała tego powiedziała do niego ,,tak się nie robi" a mnie opieprzyła że mam mu nie grozić (fakt powiedziałem że jak bedzie mnie okradał to mu łapy up....ę)
Dwa tyg temu wyjeżdżaliśmy na urlop i nie mogłem znaleźć karty do konta walutowego. Z braku zaufania zajrzalem do portfela jej syna i.... znalazłem tam moją kartę. Byłem wściekły. On odpowiedział że leżała na wierzchu i włożył ją do swojego portfela i zapomniał o niej.
Mama stwierdziła że to nic takiego,a jemu zadała pytanie ,,co ty wyrabiasz" a później skwitowała że przecież mnie nie okradł bo pieniądze z karty nie zniknęły.
Byłem rozgoryczony że nie próbowała ze mną o tym porozmawiać tylko zamiotła sprawę pod dywan...

Wczoraj na zabawie sylwestrowej byli z nami jej znajomi. Kolega przez dłuższy czas milczał a po pewnej dawce alkoholu zaczął robić  ciągłe ,dziwne uwagi w moją stronę. Trenuję sporty siłowe i nie jestem chudzielcem a ten jegomość zaczepił się mojej wagi. Gdy powiedział do mojej partnerki "ty to zawsze lubilaś grubasów" zdenerwowałem się. Powiedziałem jej że skoro to jej kolega to niech go ustawi trochę bo mnie to zachowanie się nie podoba i psuje atmosferę.
Dostałem opieprz że czepiam się, że jestem przewrażliwiony i on tylko żartuje.

Powiedziałem że nigdy nie staje po mojej stronie, że moje uczucia, zdenerwowanie czy inne emocje jej nie obchodzą. Nie rozmawia ze mną tylko jeszcze mnie krytykuje.
Na koniec usłyszałem ze jak mi się nie podoba to mam sie wyprowadzić.

Czy w tym momencie po lekturze krótkiej historii uważacie że przesadzam?
Co powinienem zrobić? Walczyć, znieczulic się czy odejść?

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: Gdzie jest granica...?

Witaj
Na razie przeczytałam wszystko co złe.  A co jest dobrego w waszym związku,  dlaczego jesteś z tą osobą? Bo z postu nie wynika aby były jakieś pozytywy.

3

Odp: Gdzie jest granica...?

No tak...masz rację. Emocje jeszcze nie opadły i ominąłem te dobre chwile.

Jest wesołą osobą, atrakcyjną fizycznie, ma dobry gust, daje się sobą zaopiekować, mamy wspólne zainteresowania, podobne temperamenty w łóżku,...najbardziej ujęła mnie jej radość z życia. Uśmiech ,który jej towarzyszy.

Lubię z nią leżeć na kanapie popijając wino , lubię też jechać na zorganizowany przeze mnie urlop i odkrywać nowe kraje,miejsca. Nawet lubię chodzić kilka godzin po sklepach aby mogła kupić to coś co poprawi jej humor smile

4 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-01-01 12:31:26)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

No tak...masz rację. Emocje jeszcze nie opadły i ominąłem te dobre chwile.

Jest wesołą osobą, atrakcyjną fizycznie, ma dobry gust, daje się sobą zaopiekować, mamy wspólne zainteresowania, podobne temperamenty w łóżku,...najbardziej ujęła mnie jej radość z życia. Uśmiech ,który jej towarzyszy.

Lubię z nią leżeć na kanapie popijając wino , lubię też jechać na zorganizowany przeze mnie urlop i odkrywać nowe kraje,miejsca. Nawet lubię chodzić kilka godzin po sklepach aby mogła kupić to coś co poprawi jej humor smile

Tak myslalam. Atrakcyjna babka, dobra "w te klocki". wink  No coz jesli dla Ciebie to sa podstawy dobrego zwiazku to bycie jeleniem / sponsorem cyckanym z kasy przez nia i okradanym pod akceptujacym okiem mamusi przez jej synalka musisz jakos przelknac.
Edit: zaden w sumie wyczyn ze laska wesola. Kazda by byla gdyby facet ja sponsorowal i zabieral na wakacje. Obys finansowo wydołal jak najdluzej bo obawiam sie ze inaczej jej stopien optymizmu wzgledem Ciebie drastycznie spadnie.

5

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

No tak...masz rację. Emocje jeszcze nie opadły i ominąłem te dobre chwile.

Jest wesołą osobą, atrakcyjną fizycznie, ma dobry gust, daje się sobą zaopiekować, mamy wspólne zainteresowania, podobne temperamenty w łóżku,...najbardziej ujęła mnie jej radość z życia. Uśmiech ,który jej towarzyszy.

Lubię z nią leżeć na kanapie popijając wino , lubię też jechać na zorganizowany przeze mnie urlop i odkrywać nowe kraje,miejsca. Nawet lubię chodzić kilka godzin po sklepach aby mogła kupić to coś co poprawi jej humor smile

Czyli jest ci z nią dobrze tylko, jak jest dobrze, np mile chwilę w domu, winko, urlop, odpoczynek, zakupy,  łóżko. ... trochę mało. A coś jeszcze dobrego? Bo to co napisałeś to taka podstawa, każdy to może napisać.,

6

Odp: Gdzie jest granica...?

Pisząc to...zdałem sobie sprawę, że nie ma nic więcej...niczego nie mogę dodać.

Tak...jest dobrze jak jest dobrze. Na początku naszej znajomości powiedziałem że te motyle kiedyś miną i żeby pamiętała o tych słodkich słówkach, deklaracjach gdy nadejdzie proza życia i tych pięknych chwil zostanie 5%

W poprzednich związkach byłem z kobietami wiecznie sfrustrowanymi swoim życiem. Próbującym pokazać jak i moje życie jest beznadziejne. Jestem optymistą i moje zdrowie psychiczne jest dla mnie ważne dlatego Jej radość tak mnie zauroczyła.

Czy jest dobra w te klocki, hmmm... ostatnio przynosi mi teorie o tym jak to jej koleżanki uprawiają seks raz na dwa tygodnie bo to też podobno norma.
Trochę ta wzmianka o seksie spłaszczyła wszystkie ZA.

7 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-01-01 12:55:49)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Pisząc to...zdałem sobie sprawę, że nie ma nic więcej...niczego nie mogę dodać.

Tak...jest dobrze jak jest dobrze. Na początku naszej znajomości powiedziałem że te motyle kiedyś miną i żeby pamiętała o tych słodkich słówkach, deklaracjach gdy nadejdzie proza życia i tych pięknych chwil zostanie 5%

W poprzednich związkach byłem z kobietami wiecznie sfrustrowanymi swoim życiem. Próbującym pokazać jak i moje życie jest beznadziejne. Jestem optymistą i moje zdrowie psychiczne jest dla mnie ważne dlatego Jej radość tak mnie zauroczyła.

Czy jest dobra w te klocki, hmmm... ostatnio przynosi mi teorie o tym jak to jej koleżanki uprawiają seks raz na dwa tygodnie bo to też podobno norma.
Trochę ta wzmianka o seksie spłaszczyła wszystkie ZA.

Haha. No bo jej nie o Twoje boskie cialo chodzi i wielka namietnosc tylko o portfel...niestety. Zastanow sie zreszta. Sama jej reakcja na kradziez syna mowi wiele o niej. Jakakolwiek inna honorowa i uczciwa kobieta ze wstydu by sie spalila ze jej dziecko to zlodziej i nogi z d...by mu powyrywala zeby wybic takie cos ze lba. A ona ...bardziej chyba byla zla ze sie to wydalo. No i jeszcze idiotke struga ze przeciez finalnie z karty nie ubylo. Dalo wogole rade taka karta zaplacic za cos nie znajac pinu? wink Dziala jak pay pass ? Bo moze gowniarz na to liczyl ale sie przeliczyl albo jeszcze nie zdazyl wyprobowac karty.

8

Odp: Gdzie jest granica...?

To co dalej zamierzasz zrobić?

9 Ostatnio edytowany przez Unreal (2018-01-01 13:17:37)

Odp: Gdzie jest granica...?

Kolego, szkoda życia na takie układy smile Wiele błędów tu widzę swoim subiektywnym okiem:

- nie masz szacunku swej Pani
- Pani poszukuje bankomatu, a nie partnera, szkoda środków
- bierzesz Panią pięć lat starszą (WTF?), zamiast poszukać ładnej, młodej 20, 25+, po czym intercyza
- syn zawsze będzie na pierwszym miejscu, a nie Ty. Pomijam już kradzież, bo to ostatnia patologia, która powinna spowodować natychmiastowe zakończenie relacji.
- mieszkasz u niej, a nie u Ciebie. Łatwiej wówczas wystawić walizki Pani za drzwi.

Ja bym się wymiksował. To nie małżeństwo, a Ty młody jeszcze jesteś, wszystko przed Tobą.

10

Odp: Gdzie jest granica...?
Unreal napisał/a:

- bierzesz Panią pięć lat starszą (WTF?), zamiast poszukać ładnej, młodej 20, 25+, po czym intercyza
bą.

A co jest złego w 40stce? Autor ma 38 lat, nie jest starcem, ale młodziutki już nie jest.
20 lat to ma jego "pasierb".

11

Odp: Gdzie jest granica...?

Tam było tylko 5euro ale zbliżeniowo mógł zapłacić.

Też jestem tego zdania, to zwyczajne złodziejstwo. Ona twierdzi że nie ma co zrobić bo co , drzeć się po nim będzie? Z domu go przecież nie wyrzuci. To są jej słowa.
Zagroziłem,że następnym razem zgłoszę kradzież na policję ,a ona skwitowała,że nic z tego nie będzie bo to jest mała szkodliwość społeczna.

Problemy są zamiatane pod dywan, a na wierzch wyciągane to czym się można pochwalić

Co zamierzam? Muszę w ekspresowym tempie kupić mieszkanie. A czy się rozstaniemy...gdyby do tego doszło ona pewnie zrobi ze mnie debila przed wszystkimi znajomymi. Będę nerwusem, zazdrośnikiem, nie znającym się na żartach i w dodatku skąpym. Jej ojciec, fajny gość pewnie to przeżyje bo mocno nam kibicuje. Moi rodzice, wolę im nic nie mówić ,ale zaproszenie na urodziny przyjmę i gdy przyjadę sam, wszystko będzie jasne.

Dlatego pojawiłem się tutaj bo ja nie uznaję powrotów i rozstanie to koniec.
Nie znacie mnie, nie posłodzicie mi jak moi koledzy, powiecie i ocenicie sytuację na zimno.

12

Odp: Gdzie jest granica...?

Jak chcesz to odejdz, chyba, że boisz się być sam, albo tego co powodzą rodzice,  znajomi, rodzina etc.
Jak tak opisujesz, to ja widzę to tak, że między ami jest dobrze tylko jak jest dobrze-seks, zakupy, mile urlopy, ona jest radosna- a która by nie była,  jakby nie miała wsparcia finansowego.
Poza tym nic pozytywnego tam nie widać, poza coraz większymi nieporozumieniami i dorosłym synem, zachoepwujacym się jak dziecko.

13 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-01-01 13:34:43)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Tam było tylko 5euro ale zbliżeniowo mógł zapłacić.

Też jestem tego zdania, to zwyczajne złodziejstwo. Ona twierdzi że nie ma co zrobić bo co , drzeć się po nim będzie? Z domu go przecież nie wyrzuci. To są jej słowa.
Zagroziłem,że następnym razem zgłoszę kradzież na policję ,a ona skwitowała,że nic z tego nie będzie bo to jest mała szkodliwość społeczna.

Problemy są zamiatane pod dywan, a na wierzch wyciągane to czym się można pochwalić

Co zamierzam? Muszę w ekspresowym tempie kupić mieszkanie. A czy się rozstaniemy...gdyby do tego doszło ona pewnie zrobi ze mnie debila przed wszystkimi znajomymi. Będę nerwusem, zazdrośnikiem, nie znającym się na żartach i w dodatku skąpym. Jej ojciec, fajny gość pewnie to przeżyje bo mocno nam kibicuje. Moi rodzice, wolę im nic nie mówić ,ale zaproszenie na urodziny przyjmę i gdy przyjadę sam, wszystko będzie jasne.

Dlatego pojawiłem się tutaj bo ja nie uznaję powrotów i rozstanie to koniec.
Nie znacie mnie, nie posłodzicie mi jak moi koledzy, powiecie i ocenicie sytuację na zimno.

Lepiej byc zazdrosnikiem, skapcem i glupcem w oczach innych ludzi niz jeleniem w swoich wlasnych. Twoi rodzice na pewno zrozumieja jesli im opowiesz uczciwie cala sytuacje a ojca Twojej pani.. no coz szkoda ale trudno bys dla niego zyl z partnerka wyzyskiwaczka i jej zdemoralizowanym synem.
Cos mi jednak mowi ze Ty z nia zostaniesz. Bedziesz bulil dalej i robil dobra mine do zlej gry zeby nikt Ci nie zarzucil braku gestu. Tak wiec gdzie jest granica zgodnie z tytulem watku? Ano tam gdzie koncza sie srodki na Twym koncie. W tym punkcie pani sama ewakuuje sie z waszej znajomosci wink

14

Odp: Gdzie jest granica...?
rossanka napisał/a:

Jak chcesz to odejdz, chyba, że boisz się być sam, albo tego co powodzą rodzice,  znajomi, rodzina etc.
Jak tak opisujesz, to ja widzę to tak, że między ami jest dobrze tylko jak jest dobrze-seks, zakupy, mile urlopy, ona jest radosna- a która by nie była,  jakby nie miała wsparcia finansowego.
Poza tym nic pozytywnego tam nie widać, poza coraz większymi nieporozumieniami i dorosłym synem, zachoepwujacym się jak dziecko.

Powoli zaczynają mi przeszkadzać porażki w związkach, dlatego się waham.

Nie jesteś w stanie dobrze poznać kogoś widując się w weekendy. Dlatego decyduję się na wspólne życie, to szybko weryfikuje aktorstwo partnera ale w razie porażki wiąże też się ze sporym zamieszaniem. Przeprowadzka itd.

Co powiedzą znajomi...szkoda będzie niektórych stracić. Traktuję swoje imię jak markę. Daję słowo to go dotrzymuję, w potrzebie zawsze pomogę i martwi mnie że ktoś przyszyje mi łatkę niezgodną z rzeczywistością.

15

Odp: Gdzie jest granica...?
rossanka napisał/a:
Unreal napisał/a:

- bierzesz Panią pięć lat starszą (WTF?), zamiast poszukać ładnej, młodej 20, 25+, po czym intercyza
bą.

A co jest złego w 40stce? Autor ma 38 lat, nie jest starcem, ale młodziutki już nie jest.
20 lat to ma jego "pasierb".

Wiek : ) Jak mówiłem, to związek, a nie małżeństwo prawie równolatków zawarte X lat temu (jak w moim przypadku).  No ale co kto lubi. Najważniejsze jej jej podejście do Ciebie, Jambo. A to podejście nie rokuje dobrze. Dobrze, że wspomniałeś o mieszkaniu. Bo tak sobie myślałem, że następnym etapem byłaby prośba Pani wystosowana do Ciebie, byś swoje lokum sprzedał a środki wniósł do nowego związku, bo "po co ma stać, jak mieszkasz u niej". Makabra. I najlepszy sposób, by wylądować pod mostem.

16

Odp: Gdzie jest granica...?

Feniks wierz ,że ja nawet chyba znam scenariusz zakończenia...

Ona mnie sprowokuje ,,czymś" mnie poniesie i wyprowadzę się a ona przytuli wcześniej oprawionego, innego "jelenia", którego nie wiem (nie grzebię w komórce)... być może już sobie szykuje hmm

skąd te wnioski... jej poprzednie związki to 10lat małżeństwa ze spokojnym gościem, który był dyrektorem banku. Skończyło się bo jak twierdzi on jej nigdzie nie zabierał i ciągle gadał o rozwodzie.

Ostatni ,7letni z gościem który na szkółce sportowej robił po 20tys na miesiąc, skończyło się bo on ciągle wkurzał się,rozstawali się a po miesiącu on chciał powrotu. Niby gdzieś z jakaś inna laską pojechał i to była przyczyna. Mocno naciagana bo gdy ja się pojawiłem tamten jej związek dogasał  a pan trener wydzwaniał w kółko. Po fakcie okazało się ,że skoczyła z gałęzi na gałąź.

17

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Feniks wierz ,że ja nawet chyba znam scenariusz zakończenia...

Ona mnie sprowokuje ,,czymś" mnie poniesie i wyprowadzę się a ona przytuli wcześniej oprawionego, innego "jelenia", którego nie wiem (nie grzebię w komórce)... być może już sobie szykuje hmm

skąd te wnioski... jej poprzednie związki to 10lat małżeństwa ze spokojnym gościem, który był dyrektorem banku. Skończyło się bo jak twierdzi on jej nigdzie nie zabierał i ciągle gadał o rozwodzie.

Ostatni ,7letni z gościem który na szkółce sportowej robił po 20tys na miesiąc, skończyło się bo on ciągle wkurzał się,rozstawali się a po miesiącu on chciał powrotu. Niby gdzieś z jakaś inna laską pojechał i to była przyczyna. Mocno naciagana bo gdy ja się pojawiłem tamten jej związek dogasał  a pan trener wydzwaniał w kółko. Po fakcie okazało się ,że skoczyła z gałęzi na gałąź.

Alez to oczywiste ze "oprawionych jeleni" jest juz kilku w poczekalni. Oni podobnie jak Ty  nie szukaja niestety kobiety czulej, kochajacej i prawdziwej partnerki tylko pieknej Barbie ktora moga sie pochwalic przed innymi i podniesc przy okazji notowania swej "marki". A ze Barbie jest krolowa sniegu.. no coz od czego kasa zeby kupic chociaz jeden jej łaskawy usmiech i co za tym idzie iluzje jakiejs tam "relacji".

18

Odp: Gdzie jest granica...?
Unreal napisał/a:
rossanka napisał/a:
Unreal napisał/a:

- bierzesz Panią pięć lat starszą (WTF?), zamiast poszukać ładnej, młodej 20, 25+, po czym intercyza
bą.

A co jest złego w 40stce? Autor ma 38 lat, nie jest starcem, ale młodziutki już nie jest.
20 lat to ma jego "pasierb".

Wiek : ) Jak mówiłem, to związek, a nie małżeństwo prawie równolatków zawarte X lat temu (jak w moim przypadku).  No ale co kto lubi. Najważniejsze jej jej podejście do Ciebie, Jambo. A to podejście nie rokuje dobrze. Dobrze, że wspomniałeś o mieszkaniu. Bo tak sobie myślałem, że następnym etapem byłaby prośba Pani wystosowana do Ciebie, byś swoje lokum sprzedał a środki wniósł do nowego związku, bo "po co ma stać, jak mieszkasz u niej". Makabra. I najlepszy sposób, by wylądować pod mostem.

Tak?A co jest złego w wieku 40 lat?

19

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Feniks wierz ,że ja nawet chyba znam scenariusz zakończenia...

Ona mnie sprowokuje ,,czymś" mnie poniesie i wyprowadzę się a ona przytuli wcześniej oprawionego, innego "jelenia", którego nie wiem (nie grzebię w komórce)... być może już sobie szykuje hmm

skąd te wnioski... jej poprzednie związki to 10lat małżeństwa ze spokojnym gościem, który był dyrektorem banku. Skończyło się bo jak twierdzi on jej nigdzie nie zabierał i ciągle gadał o rozwodzie.

Ostatni ,7letni z gościem który na szkółce sportowej robił po 20tys na miesiąc, skończyło się bo on ciągle wkurzał się,rozstawali się a po miesiącu on chciał powrotu. Niby gdzieś z jakaś inna laską pojechał i to była przyczyna. Mocno naciagana bo gdy ja się pojawiłem tamten jej związek dogasał  a pan trener wydzwaniał w kółko. Po fakcie okazało się ,że skoczyła z gałęzi na gałąź.

Dużo to o nie , dużo.
A CZEGO Ty oczekujesz od związku,  bo twojej partnerki preferencje do pewnego stopnia nie mają tu nic do rzeczy.
Pytam, bo widzę to tak:ona w tym związku czerpie korzyści materialne, czytaj ; chce od ciebie zaspokojenia swoich potrzeb materialnych a nie jest tego mało.  Ty z kolei -ciebie pociąga jej radość,  wesołosc,  seks, pewnie wygląd i to by było tyle co widać z boku. Czego ty szukasz w kobiecie , a czego ta obecną ci nie daje, poza faktem, że  łasa na pieniądze no i ten syn w tle nie wygląda ciekawie. Aż tak ci się fizycznie podoba, że boisz się odejść? Tylko nie pisz o tym, co powiedzą znajomi Bo przyznam się dziwna to wymówka, jakbyś chciał to już byś dawno odszedł i nie martwił sie zdaniem kolegów czy rodziny, chyba, że jest coś jeszcze , czego tutaj nie piszesz.

20 Ostatnio edytowany przez Jambo (2018-01-01 14:21:15)

Odp: Gdzie jest granica...?

Ale ale....ona była czuła i kochająca. Pisała sms, dzwoniła ,tuliła i słuchała...
To jednak gdzieś prysnęło... sukcesywnie topniało.

Co do wieku. Muszę się odnieść. Nie wiedziałem na początku ile moja partnerka ma lat. Dorosłe dziecko było atutem, bo sam nie mam dzieci i raczej nie planuję ich mieć.

Uważam że wygląda dobrze i nie potrzeba jej botoksu, czy operacji liftingu za kilka lat.


Hmm...porażki, zmiany , uwikłania się w kredyt, utraty partnera.

Szukam kobiety wesołej,ciepłej, szczerej, potrafiącej wesprzeć partnera, szukającej celów do zrealizowania, atrakcyjnej, chętnej do rozmowy w trudnych sytuacjach, oczekujacej prawdziwego mezczyzny z zasadami, wierzącej w milość. Noooo tak... takiej szukam a porywam się na daleko idące kompromisy

21

Odp: Gdzie jest granica...?

Uważam, że to taki typ kobiety-egoistki, która na pierwszym planie stawia swoje potrzeby i za bardzo nie liczy się z Twoimi uczuciami. Czy jest coś takiego co ona robi dla Ciebie ?
Ja sama jestem po rozwodzie. Mam dwójkę dzieci - 13 i 3 lata i nowego partnera ( również młodszego o 3 lata z tym, ze ja mam 33 ) który też mieszka u mnie. Obydwoje jesteśmy niezależni finansowo, dobrze zarabiamy, mamy tez wspólne konto na które przelewamy miesieczne wydatki. Ale w naszym domu nigdy się nie kłócimy. Dzieci są spokojne, sprzątają po sobie i generalnie jest wesoło. Tak naprawdę dopiero jakiś czasu temu zrozumiałam, że mi do szczęścia potrzebny jest człowiek podobny do mnie, z podobnymi wartościami i poczuciem humoru. Szanujemy się wzajemnie i sprawiedliwie staram się traktować wszystkich domowników. Nie wyobrażam sobie zeby moj syn mógł dotknąć jego portfela, uczę go pracowitości i szacunku do innych ludzi i generalnie wszyscy się lubimy w domu a w sytuacjach stresowych Poprostu żartujemy. Nie wyobrażam sobie również zeby moj partner miałby mi kupować sukienkę za 1700, jeżeli bym taka chciała sama bym sobie kupiła ale nie zrobię tego bo chociaż mnie na to stać wole za te pieniądze podróżować w fajne miejsca. I też jestem atrakcyjna i często zaczepia mnie jakis facet pytając o nr itd ale nigdy nie potrafiłabym umówić sie z kimś innym będąc w związku i moj partner wie o tym i ja tez nie mam problemu jak idzie z kumplem na whiskey bo ufamy sobie. Pomyśl o tym co tak naprawdę zyskujesz w tym związku bo umysł czasami potrafi nas oszukiwać.

22 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-01-01 17:44:02)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Ale ale....ona była czuła i kochająca. Pisała sms, dzwoniła ,tuliła i słuchała...
To jednak gdzieś prysnęło... sukcesywnie topniało.

Co do wieku. Muszę się odnieść. Nie wiedziałem na początku ile moja partnerka ma lat. Dorosłe dziecko było atutem, bo sam nie mam dzieci i raczej nie planuję ich mieć.

Uważam że wygląda dobrze i nie potrzeba jej botoksu, czy operacji liftingu za kilka lat.


Hmm...porażki, zmiany , uwikłania się w kredyt, utraty partnera.

Szukam kobiety wesołej,ciepłej, szczerej, potrafiącej wesprzeć partnera, szukającej celów do zrealizowania, atrakcyjnej, chętnej do rozmowy w trudnych sytuacjach, oczekujacej prawdziwego mezczyzny z zasadami, wierzącej w milość. Noooo tak... takiej szukam a porywam się na daleko idące kompromisy

Szczerze to ja nie bardzo rozumiem nawet o jakich Ty kompromisach piszesz bo kompromis oznacza ze obie strony cos zyskuja / cos po trochu traca. W Waszej "relacji" ona ma wszystko- sponsora, opiekuna, organizatora a Ty? Hmm partnerki nie, kochanki juz tez praktycznie nie - jedynie atrakcyjnie prezentujacy sie dodatek wiszacy na Twym ramieniu i Twym portfelu. No chyba ze kompromisem ma byc to ze nie obrobi Ci 4 liter wsrod znajomych. Ale  to i tak predzej czy pozniej nastapi bo kiedy odejdzie do innego jelenia to przeciez nie powie ze czyni to dlatego ze ma grubszy portfel tylko dlatego ze Ty byles toksycznym i zlym dusigroszem psycholem.

23

Odp: Gdzie jest granica...?

O kompromisie gdy coś od życia/ związku/ partnerki dostaję a czegoś nie. Godzę się na pewne warunki żeby znowu nie szukać kolejnej osoby, poznawać, docierać się w związku. 

Jej egoizm jest faktem , jest jedynaczką i jak sama mówi zawsze dostawała to co chciała.

Wasze posty za które dziękuję, utwierdzają mnie ,że pretensje o kradzież  czy bezczelne zachowanie kolegi , a może nawet nie o to a o brak jej poparcia dla mnie, są czymś normalnym.
Ja żadnemu koledze nie pozwoliłbym nazwać jej starą czy grubą . Nie pozwoliłbym aby ktoś psuł jej wieczór tym bardziej Sylwestra.

Zapanowały ciche dni.
widzę w smsie do koleżanki insynuacje że to ja popsulem imprezę bo jestem przewrazliwiony a kolega już taki zaczepny i bezczelny jest od zawsze. To ja tego nie rozumiem...

24

Odp: Gdzie jest granica...?

Tak sobie jeszcze myślę, kolego Jambo, że problemem jest również to, że ją stawiasz w centrum, a nie siebie. Kobieta nie może być osią Twego życia, a jedynie jego uzupełnieniem, często bardzo pozytywnym smile Ty powinieneś być w centrum i Twoje potrzeby oraz znalezienie szczęścia w sobie. Bez tego może być ciężko o udany związek, IMO.

25

Odp: Gdzie jest granica...?

Coś w tym jest. Przeprowadziłem się do niej bo ma bliżej do pracy a syn jeszcze się uczył i szkoła itd itd...
Ja mam do pracy 50km w jedną stronę. Tracę sporo czasu na dojazdy.
To tylko przykład potwierdzający Twoją tezę.

26 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-01-02 00:10:47)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Jest wesołą osobą, atrakcyjną fizycznie, ma dobry gust, daje się sobą zaopiekować, mamy wspólne zainteresowania, podobne temperamenty w łóżku,...najbardziej ujęła mnie jej radość z życia. Uśmiech ,który jej towarzyszy.

Daje się sobą zaopiekować?  A jaki ma stosunek do Ciebie ta wesoła osoba? Daje też w towarzystwie Ciebie ośmieszać. Gdy syn Ciebie okrada to wszystko bagatelizuje. Chyba ma też problem z rozporządzaniem finansami. Atrakcyjność możesz olać, bo oczywiście jest to ważne, ale bardziej zastanów się nad waszą relacją, bo kobiet atrakcyjnych nie brakuje, a ona też ma swoje lata.

Jambo napisał/a:

Lubię z nią leżeć na kanapie popijając wino , lubię też jechać na zorganizowany przeze mnie urlop i odkrywać nowe kraje,miejsca. Nawet lubię chodzić kilka godzin po sklepach aby mogła kupić to coś co poprawi jej humor smile

Odkrywanie miejsc nie tyczy się was tylko tego co lubisz. Dobrze też, że cieszysz się jej szczęściem, ale czy ona Twoim również?

Jambo napisał/a:

Co zamierzam? Muszę w ekspresowym tempie kupić mieszkanie. A czy się rozstaniemy...gdyby do tego doszło ona pewnie zrobi ze mnie debila przed wszystkimi znajomymi. Będę nerwusem, zazdrośnikiem, nie znającym się na żartach i w dodatku skąpym. Jej ojciec, fajny gość pewnie to przeżyje bo mocno nam kibicuje. Moi rodzice, wolę im nic nie mówić ,ale zaproszenie na urodziny przyjmę i gdy przyjadę sam, wszystko będzie jasne.

Znajomych i po tym poznasz jak przyjmą te wiadomości. Jeśli trzeba to przygotuj sobie grunt, ale też bez wywalania żali. Lepiej wydawać za mało niż za dużo. Starość każdego dopadnie. I pieprzyć dostosowywanie się do innych. W związku masz czuć się dobrze, ale też mieć oparcie w drugiej osobie. Twojego życia nikt za Ciebie nie przeżyje. Przemyśl i podejmij decyzję. Ale też na spokojnie.

27

Odp: Gdzie jest granica...?

Przeczytałem Twoją historię a potem zamieniłem płeć bohaterów i momentalnie wszystko wskoczyło na swoje miejsce :-)
Naprawdę jesteś facetem?

28

Odp: Gdzie jest granica...?

No tak... zdiagnozowałem kolegę jako zakompleksionego pana przed 50tką który rozmiesza ją żartami na mój temat aby samemu soe
podbudować. Może przesadziłem z siłownią w ubiegłym roku ,może faktycznie wyglądam hhmmm solidnie smile ale gdzie gruby smile Całe życie trenuję, od dziecka sztuki walki teraz inne formy aktywności i sport jest dla mnie ważny. Ona boi się że mógłbym kogoś pobić, ale ja nie jestem z takiej gliny ulepiony.

Czy ona cieszy się moim szczęściem ? Hmm... obserwując ją i podejście do znajomych itd to jeśli Ona w czymś nie ma interesu to nie ma za tym działania.

Nie gospodarzy źle finansami, sama ma oszczędności. Nie ma kredytu, karty kredytowej... no ale też fakt że mój poprzednik który z nią nie mieszkał kupował jej ubrania, dokładał do życia,  luksusowych wakacji nie było ale i tak nie miała pojęcia ile kosztowały wczasy tu czy tam. Gdy dostała premię schowała na konto.

Ze mną wyjazd zaplanowałem i powiedziałem ze pokryję bilety lotnicze, samochód i inne extra ale noclegi na pół. Zostało to zatwierdzone.

Dla mnie najważniejsze jest szczęście a ona mi tłumaczy że trzeba mieć kasę by być szczęśliwym. Dałem jej możliwość dorobienia , luźna praca z kosmetykami w firmie moich przyjaciół ,ale powiedziała że tego nie czuje. Lepiej żebym ja to rozkręcił smile

Myślę stworzyć plan. Kupić mieszkanie, wyznaczyć priorytety dla siebie i dla nas. Zobaczyć czy ona dostosuje się do mnie.

Z jej synem nie rozmawiam. Traktuję go jak powietrze. męczy mnie to bo ciężko jest mi zachowywać się jak cham.

29

Odp: Gdzie jest granica...?
cwany_gapa napisał/a:

Przeczytałem Twoją historię a potem zamieniłem płeć bohaterów i momentalnie wszystko wskoczyło na swoje miejsce :-)
Naprawdę jesteś facetem?

Taaa... przemiłym. Taki który brnie przez życie sam i wydaje mu się że ma na tyle siły by jeszcze innym robić dobrze.

A co , zgubiłem gdzieś po drodze gacie ?

30

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Cześć.
Jestem nowym użytkownikiem i chciałbym opisać problem , który wymaga kobiecego spojrzenia.

Od ponad roku spotykam się z kobietą. Mam 38lat a ona 43. Ona ma syna w wieku lat 20.

Pod jej presją i późniejszemu poczuciu w maju wprowadziłem się do jej mieszkania.
Z czasów gdy szukała partnera co rusz odzywa się jakiś dawny znajomy,który zagaduje o spotkanie czy wypytuje jak się układa. Wiem bo widzę jak przy mnie czyta smsy. Nic nie mówię bo cały świat nie wie że jesteśmy razem. Jednak mam poczucie i o tym jej powiedziałem,że cieszyłbym się gdyby informowała,że nie jest sama. To jest jedna kwestia.
Drugą to wypominanie w dobitny sposób wysokości moich zarobków. Facet powinien zapłacić za kieckę, wakacje czy inne rzeczy bo ona zarabia mniej , poza tym ona nie jest nauczona aby dzielić wydatki na pół. Zgadzam się z tym, dlatego na jedzenie daję raz tyle co ona. Co miesiąc dbam aby pojawił się mały drobiazg. Jadąc na wakacje płaci tylko za nocleg, jako że sam organizuję nam wyjazdy. Co do ciuchów to nie czuję aby kobieta musiała mieć sukienkę za 1700zł lub spodenki jeansowe za 450zł. Mnie na takie wydatki nie stać i o tym mówię wprost. Chciałem założyć wspólny budżet i wpłacać na niego 80% naszych pensji i z tego żyć. Reszta byłaby na prywatne wydatki, prezenty oszczędności. Ona nie chce bo wtedy ja mógłbym zabronić jej wydawania zbyt wiele na kosmetyczkę.  Nie sądzę aczkolwiek gdy zobaczyłem kiedyś po powrocie z delegacji jej twarz to mnie zamurowało. Dała sobie wstrzyknąć botoks, przez co jej oczy nie ,,śmiały się" i z początku nie mogła wyraźnie mówić. No ale teraz każdy tak robi bo to nic takiego....

W ostatnim czasie a był to okres świąteczny mamy spory problem, którego przyczyną jest jej syn. Dwa miesiące temu zobaczyłem że ze skarbonki gdzie wrzucałem monety zniknęło prawie wszystko. Ponad 300zł. Wpadłem wściekły do pokoju jej syna i zrobiłem awanturę o grzebanie w moich rzeczach i rzecz jasna o kradzież. Chłopak po pewnym czasie się przyznał i obiecał wszystko oddać. Dodatkowo przeprosil mnie. Jakoś to przełknąłem i podałem mu rękę. Każdy popełnia błędy w życiu.
Ona nie skomentowała tego powiedziała do niego ,,tak się nie robi" a mnie opieprzyła że mam mu nie grozić (fakt powiedziałem że jak bedzie mnie okradał to mu łapy up....ę)
Dwa tyg temu wyjeżdżaliśmy na urlop i nie mogłem znaleźć karty do konta walutowego. Z braku zaufania zajrzalem do portfela jej syna i.... znalazłem tam moją kartę. Byłem wściekły. On odpowiedział że leżała na wierzchu i włożył ją do swojego portfela i zapomniał o niej.
Mama stwierdziła że to nic takiego,a jemu zadała pytanie ,,co ty wyrabiasz" a później skwitowała że przecież mnie nie okradł bo pieniądze z karty nie zniknęły.
Byłem rozgoryczony że nie próbowała ze mną o tym porozmawiać tylko zamiotła sprawę pod dywan...

Wczoraj na zabawie sylwestrowej byli z nami jej znajomi. Kolega przez dłuższy czas milczał a po pewnej dawce alkoholu zaczął robić  ciągłe ,dziwne uwagi w moją stronę. Trenuję sporty siłowe i nie jestem chudzielcem a ten jegomość zaczepił się mojej wagi. Gdy powiedział do mojej partnerki "ty to zawsze lubilaś grubasów" zdenerwowałem się. Powiedziałem jej że skoro to jej kolega to niech go ustawi trochę bo mnie to zachowanie się nie podoba i psuje atmosferę.
Dostałem opieprz że czepiam się, że jestem przewrażliwiony i on tylko żartuje.

Powiedziałem że nigdy nie staje po mojej stronie, że moje uczucia, zdenerwowanie czy inne emocje jej nie obchodzą. Nie rozmawia ze mną tylko jeszcze mnie krytykuje.
Na koniec usłyszałem ze jak mi się nie podoba to mam sie wyprowadzić.

Czy w tym momencie po lekturze krótkiej historii uważacie że przesadzam?
Co powinienem zrobić? Walczyć, znieczulic się czy odejść?

To nie jest związek, to jakiś układ. Ewakuować się i to szybko. Towarzystwo optymistycznie nastawionej partnerki można załatwić inaczej. Gra nie warta świeczki.

31

Odp: Gdzie jest granica...?

Hmmm, to aż tak boisz się samotności i związkowej ,,porażki", że wolisz być z materialistką, egoistką, księżniczką i jej wszystko mogącym synem?
To pytanie retoryczne.

32

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Taaa... przemiłym. Taki który brnie przez życie sam i wydaje mu się że ma na tyle siły by jeszcze innym robić dobrze.

Gdybyś faktycznie miał tyle siły, nie przyszedłbyś tutaj prosić anonimowe osoby o radę co masz robić ze swoim życiem.
Jedyne co masz, to nadmiar wolnej kasy, z której ona i jej synalek korzystają do woli robiąc sobie dobrze na twój koszt.
Przykręć kurek z forsą i twoje dni będą policzone. Przećwiczone na własnej skórze, tyle że mi przejrzenie na oczy zajęło 8 lat.
Srałem kasą, to byłem noszony na rękach. Powinęła mi się noga i straciłem wszystko, to już rok później byłem najgorszym chujem pod słońcem,
a dwa lata później wylądowałem na ulicy z reklamówką i radź sobie sam. Jak teraz wysłuchuję od znajomych na swój temat, to uszy więdną,
także nic się nie przejmuj, ty też będziesz najgorszym co ich w życiu spotkało, jak tylko przestaniesz dla nich być użyteczny.
Bądź mądrzejszy ode mnie i zamiast na własnej dupie ucz się na cudzych błędach. Zaoszczędzisz nerwów, czasu i pieniędzy.

33

Odp: Gdzie jest granica...?
anderstud napisał/a:
Jambo napisał/a:

Taaa... przemiłym. Taki który brnie przez życie sam i wydaje mu się że ma na tyle siły by jeszcze innym robić dobrze.

Gdybyś faktycznie miał tyle siły, nie przyszedłbyś tutaj prosić anonimowe osoby o radę co masz robić ze swoim życiem.
Jedyne co masz, to nadmiar wolnej kasy, z której ona i jej synalek korzystają do woli robiąc sobie dobrze na twój koszt.
Przykręć kurek z forsą i twoje dni będą policzone. Przećwiczone na własnej skórze, tyle że mi przejrzenie na oczy zajęło 8 lat.
Srałem kasą, to byłem noszony na rękach. Powinęła mi się noga i straciłem wszystko, to już rok później byłem najgorszym chujem pod słońcem,
a dwa lata później wylądowałem na ulicy z reklamówką i radź sobie sam. Jak teraz wysłuchuję od znajomych na swój temat, to uszy więdną,
także nic się nie przejmuj, ty też będziesz najgorszym co ich w życiu spotkało, jak tylko przestaniesz dla nich być użyteczny.
Bądź mądrzejszy ode mnie i zamiast na własnej dupie ucz się na cudzych błędach. Zaoszczędzisz nerwów, czasu i pieniędzy.

Jambo na to nie stac. Psychicznie nie stac. To ona musi go pogonic a dopoki tego nie zrobi to on bedzie  z nia zyl i bedzie bulil na nia i synalka chocby mial nawet podejrzenia ze buli przy okazji posrednio na kolejnego jej kochasia. Grunt to pozory i "marka" a ze samemu sobie w twarz w lustrze wstyd spojrzec  to szczegol.

34

Odp: Gdzie jest granica...?

Dzięki za wypowiedzi.  Anderstud szacunek że się pozbierałeś. Ja po nieudanym biznesie mam ratę kredytu ale jakoś  utrzymałem się na powierzchni.
Kurek z kasą został przykręcony kilka miesięcy temu dlatego chyba zaczynają się zgrzyty.

Powinienem kupić nową kanapę sam ą nie z nią na pół.  Przecież więcej zarabiam to powinienem zachowywać się jak facet.

Siła siłą.  Czasem siła bierze się z braku zdolności do ustępstw, z nadmiernej dumy. Każdy medal ma dwie strony.
Pytam co robić bo równie dobrze mogły paść odpowiedzi: daruj gowniarzowi, młody jest a matka nadopiekuncza. A o pieniądzach: kobiety trzeba rozpieszczać, muszą czuć się bezpiecznie itp.

Gdy masz naście lat lub dziescia to rozstanie wygląda tak : bach bach a tu jest wyższa szkoła jazdy. Dlatego muszę kupić własne mieszkanie i w razie W ewakuować się czym prędzej. Masz wiecej lat masz tez oczekiwania wzgledem przyszłości, że ta osoba to jednak tą wlasciwa a gdy nagle coś się zmienia , coś zaczyna brakować to myślisz Eee...jakoś to będzie, bo poza tym jest ok.
U mnie to jakoś to będzie już się nie sprawdza .
Z jej synem nie rozmawiam a jej sugestie dotyczące rozwiazania problemu to dobrze chować wartościowe przedmioty. Toż to cyrk.

35

Odp: Gdzie jest granica...?

Nie obraź się, ale mnie to ten Twój związek jakoś dziwnie przypomina sponsoring... Może tylko ku*wa nieco sprytniejsza, bo potrafi nieźle omamić i sytuację tak przekręcić, że facetowi wydaje sie, że bulenie na nią to jego święty obowiązek big_smile

36

Odp: Gdzie jest granica...?

No ale jej koleżanki tak mają ze swoimi facetami, że np dostają 2tys co kwartał na ubrania . Toż to chyba norma smile

37 Ostatnio edytowany przez Koczek (2018-01-02 20:41:31)

Odp: Gdzie jest granica...?

Wiesz, no w pewnych kręgach sponsoring to też norma wink Był tu gdzies taki nawet wątek o facetach co do burdeli chodzą - tam pisało multum osob, dla których to najnormalniejsza z normalnych czynność w świecie, coś jak wypicie kawy i zjedzenie bułki wink Tak że to, że Ty się w takich kręgach obracasz, to nie znaczy, że każdy takie coś toleruje i popiera.
Ja jestem kobietą, ale gdybym była na Twoim miejscu, to jako facet też bym nie chciała być naciagana na forsę. Ogółem nie uważam, że komukolwiek sie nalezy cokolwiek (w sensie: jakieś przywileje) za sam fakt posiadania cipki albo penisa. Do mnie taka argumentacja zwyczajnie nie przemawia wink Z jakiej racji Ty jej masz sponsorować zachcianki, w postaci np. kiecki za tysiac zł...? Że sie też babsko nie wstydzi w ogóle z czymś takim wyskakiwać... Do tego pani tak Ciebie strasznie kocha, że na Twoje uwagi dot. jej zachowania odrzekła Ci wprost "nie podoba sie, to paszoł won". Tak że wyprowadź sie, jeśli Ci cokolwiek nie pasuje, bo ona ma pewnie na oku już następnego jelenia.

38

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Dzięki za wypowiedzi.  Anderstud szacunek że się pozbierałeś. Ja po nieudanym biznesie mam ratę kredytu ale jakoś  utrzymałem się na powierzchni.
Kurek z kasą został przykręcony kilka miesięcy temu dlatego chyba zaczynają się zgrzyty.

Powinienem kupić nową kanapę sam ą nie z nią na pół.  Przecież więcej zarabiam to powinienem zachowywać się jak facet.

Siła siłą.  Czasem siła bierze się z braku zdolności do ustępstw, z nadmiernej dumy. Każdy medal ma dwie strony.
Pytam co robić bo równie dobrze mogły paść odpowiedzi: daruj gowniarzowi, młody jest a matka nadopiekuncza. A o pieniądzach: kobiety trzeba rozpieszczać, muszą czuć się bezpiecznie itp.

Gdy masz naście lat lub dziescia to rozstanie wygląda tak : bach bach a tu jest wyższa szkoła jazdy. Dlatego muszę kupić własne mieszkanie i w razie W ewakuować się czym prędzej. Masz wiecej lat masz tez oczekiwania wzgledem przyszłości, że ta osoba to jednak tą wlasciwa a gdy nagle coś się zmienia , coś zaczyna brakować to myślisz Eee...jakoś to będzie, bo poza tym jest ok.
U mnie to jakoś to będzie już się nie sprawdza .
Z jej synem nie rozmawiam a jej sugestie dotyczące rozwiazania problemu to dobrze chować wartościowe przedmioty. Toż to cyrk.

Nic nie powinieneś kupować, bo:

- to nie Twoje mieszkanie
- nie jesteście małżeństwem.

Jaki jest sens inwestowania w coś, co nie należy do Ciebie?

Jeżeli marzysz o wydrenowaniu Twoich zasobów, to chyba dobrze trafiłeś smile Tego rozpieszczania też nie skomentuję, bo to najlepsza droga do beta providera, który zostanie odstawiony natychmiast gdy źródełko z kasą wyschnie.

39

Odp: Gdzie jest granica...?

Cóż Jambo,za dostęp do krocza musisz zapłacić...chyba nie myślałeś,że będziesz miał darmowe bzykanko bez zobowiązań.
Beta provider,mówi Ci to coś ?

40

Odp: Gdzie jest granica...?
theonlyone napisał/a:

Cóż Jambo,za dostęp do krocza musisz zapłacić...chyba nie myślałeś,że będziesz miał darmowe bzykanko bez zobowiązań.
Beta provider,mówi Ci to coś ?

A mówią, że seks tylko w małżeństwie jest najdroższym interesem : D Jak widać, nie zawsze.

41 Ostatnio edytowany przez kwadrad (2018-01-02 23:42:20)

Odp: Gdzie jest granica...?

Ale co, po odejściu od kasy reklamacji nie uwzględnia się.
Wyłożyłeś trochę daniny, ofiara została zaakceptowana.
Może nie rokujesz na więcej wg. niej wiec  mógłbyś zwolnić miejsce dla nowego.

Odejdziesz w poczuciu , że to zła kobieta była i wredna i tak musiałeś.
Ona pierwszego dnia kiedy odejdziesz otworzy szampana  i pójdzie na randkę z nowym.

Proponuje korzystać z "życia" , ograniczyć gotówkę i patrzeć jak dokręca śrubę niby z innych powodów.
Zawsze to jakaś rozrywka.

Nie wiadomo jaki ta pani przewidziała finał , no ale niespodzianki tez są fajne.

42

Odp: Gdzie jest granica...?

Czy Wy wszyscy nie przesadzacie? A co w tym zlego czy dziwnego że mężczyzna w zwiazku, jeśli wiecej zarabia to ponosi większe " nakłady". Że kupuje prezenty, rozpieszcza swoją kobietę, ponosi koszty wczasów jesli jej na to nie stać.  Ja akurat wspaniale wspominam prezenty od mojego męża zanim jeszcze sie pobralismy. Bardzo je ceniłam, czułam się kochana i czulam że o mnie dba. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna i nigdy już żaden prezent nie cieszył mnie tak jak te kupowane gdy bylam panną.

43

Odp: Gdzie jest granica...?

No oczywiście jeśli chodzi o jej reakcję na kradziez syna cz bezczelne teksty kolegi no to bez komentarza. Dno dna. I tu bym się zastanowiła czy ona jest z Tobą czy przeciw Tobie.

44

Odp: Gdzie jest granica...?
justa_pl napisał/a:

Czy Wy wszyscy nie przesadzacie? A co w tym zlego czy dziwnego że mężczyzna w zwiazku, jeśli wiecej zarabia to ponosi większe " nakłady". Że kupuje prezenty, rozpieszcza swoją kobietę, ponosi koszty wczasów jesli jej na to nie stać.  Ja akurat wspaniale wspominam prezenty od mojego męża zanim jeszcze sie pobralismy. Bardzo je ceniłam, czułam się kochana i czulam że o mnie dba. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna i nigdy już żaden prezent nie cieszył mnie tak jak te kupowane gdy bylam panną.

Ok. Ja nie mam nic przeciwko prezentom, ale hasło, że nie jest nauczona płacić za wakacje (zaznaczę że tylko noclegi) ,że zawsze może mieć jak kiedyś (ktoś za nią płaci wszystko). Gdy daje znać że zawsze może zmienić faceta to ja pytam... lepszy facet to ten który więcej da pieniędzy?

Po 5dniach milczenia przerwałem ciszę i chciałem porozmawiać o konflikcie, rozwiązać go i nie dopuścić w przyszłości do podobnej sytuacji.

Cały czas jej wzrok był wbity w ziemię. Zaproponowałem wspólne konto, gdzie przelewalibyśmy pensje. NIE. Ona nie bedzie mi się tłumaczyć na co wydaje pieniądze. Powiedziałem to zaproponuj coś. CISZA.

Wywoływanie w mężczyźnie poczucia winy bo kiedyś miałam lepiej a teraz Twoje lipne kilka tysięcy nie pozwala Ci na "zaopiekowanie się mną"
Hasła,że zawsze mogę sobie zmienić. Nie budują związku.

Zapytałem wprost, czy mnie kocha i czy chce walczyć o nas i dogadać się jakoś.
Skwitowała, że robię jakieś hece z rozmowami na nasz temat i czego ja od niej chcę...

Jej koleżanki mają facetów, którzy płacą za wszystko a one swoje pensje mają na drobne wydatki. Tylko ja taki dziwak jestem.

Mam wrażenie , że chyba jestem skąpcem. Czuję się wręcz winny.
W dodatku nadmiernie agresywny bo facet ktory mnie obrażał na Sylwestra tylko żartował nazywając mnie grubym a ja to biorę do siebie.

Powiedziałem na koniec ,żeby wstała i złapała mnie za rękę, pocałowała i powiedziała że damy sobie z tym radę ,ale została siedząc. Skwitowałem żeby spojrzała w lustro ile ma do mnie miłości bo to teraz widać.

Nie wiem czy mogę do niej dotrzeć, czy ona zrozumie mój punkt widzenia.
Zaproponowałem psychologa ale mnie wyśmiała... nie wyparskała mnie.
Po co w ogóle mielibyśmy komuś opowiadać o tych nie-problemach

45 Ostatnio edytowany przez Miłycham (2018-01-06 17:35:46)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Wywoływanie w mężczyźnie poczucia winy bo kiedyś miałam lepiej a teraz Twoje lipne kilka tysięcy nie pozwala Ci na "zaopiekowanie się mną"
Hasła,że zawsze mogę sobie zmienić. Nie budują związku.

Dorośli ludzie nie potrzebują opieki.
Zostaw ją. To roszczeniowa babka. Dalej w tym niepotrzebnie siedzisz.

46

Odp: Gdzie jest granica...?
Miłycham napisał/a:
Jambo napisał/a:

Wywoływanie w mężczyźnie poczucia winy bo kiedyś miałam lepiej a teraz Twoje lipne kilka tysięcy nie pozwala Ci na "zaopiekowanie się mną"
Hasła,że zawsze mogę sobie zmienić. Nie budują związku.

Dorośli ludzie nie potrzebują opieki.
Zostaw ją. To roszczeniowa babka. Dalej w tym niepotrzebnie siedzisz.

Może tu całe forum pisać:"zostaw ją" a karty rozdaje ona.

Jambo czy widziałeś, żeby ktoś zakochał się w bankomacie?

47

Odp: Gdzie jest granica...?

Nie widziałem.

Mogła na pierwszym spotkaniu spytać o wysokość pensji. Powiedzieć też gdzie jest pułap szczęścia na 10 czy 20tys miesięcznie.

Żeby tylko o kasę chodziło ? nic nie zostało z tych jej słodkich deklaracji z zeszłego roku.

Twierdzi ,że skoro jej nie stać na wakacje to nie będzie na nie jeździć. Ja mówię o wspólnym planowaniu wydatków i oszczędzaniu pieniędzy z naszych pensji. Wtedy będzie kasa na wakacje,auta i inne. Odp : "NIE"

48

Odp: Gdzie jest granica...?

Nie przeciśniesz się przez ucho igielne.

49

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Nie widziałem.

Mogła na pierwszym spotkaniu spytać o wysokość pensji. Powiedzieć też gdzie jest pułap szczęścia na 10 czy 20tys miesięcznie.

Żeby tylko o kasę chodziło ? nic nie zostało z tych jej słodkich deklaracji z zeszłego roku.

Twierdzi ,że skoro jej nie stać na wakacje to nie będzie na nie jeździć. Ja mówię o wspólnym planowaniu wydatków i oszczędzaniu pieniędzy z naszych pensji. Wtedy będzie kasa na wakacje,auta i inne. Odp : "NIE"

Ciekawe kto płaci teraz za mieszkanie  i utrzymuje  dwudziestolatka?

50 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2018-01-06 18:43:46)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:
justa_pl napisał/a:

Czy Wy wszyscy nie przesadzacie? A co w tym zlego czy dziwnego że mężczyzna w zwiazku, jeśli wiecej zarabia to ponosi większe " nakłady". Że kupuje prezenty, rozpieszcza swoją kobietę, ponosi koszty wczasów jesli jej na to nie stać.  Ja akurat wspaniale wspominam prezenty od mojego męża zanim jeszcze sie pobralismy. Bardzo je ceniłam, czułam się kochana i czulam że o mnie dba. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna i nigdy już żaden prezent nie cieszył mnie tak jak te kupowane gdy bylam panną.

Ok. Ja nie mam nic przeciwko prezentom, ale hasło, że nie jest nauczona płacić za wakacje (zaznaczę że tylko noclegi) ,że zawsze może mieć jak kiedyś (ktoś za nią płaci wszystko). Gdy daje znać że zawsze może zmienić faceta to ja pytam... lepszy facet to ten który więcej da pieniędzy?

Po 5dniach milczenia przerwałem ciszę i chciałem porozmawiać o konflikcie, rozwiązać go i nie dopuścić w przyszłości do podobnej sytuacji.

Cały czas jej wzrok był wbity w ziemię. Zaproponowałem wspólne konto, gdzie przelewalibyśmy pensje. NIE. Ona nie bedzie mi się tłumaczyć na co wydaje pieniądze. Powiedziałem to zaproponuj coś. CISZA.

Wywoływanie w mężczyźnie poczucia winy bo kiedyś miałam lepiej a teraz Twoje lipne kilka tysięcy nie pozwala Ci na "zaopiekowanie się mną"
Hasła,że zawsze mogę sobie zmienić. Nie budują związku.

Zapytałem wprost, czy mnie kocha i czy chce walczyć o nas i dogadać się jakoś.
Skwitowała, że robię jakieś hece z rozmowami na nasz temat i czego ja od niej chcę...

Jej koleżanki mają facetów, którzy płacą za wszystko a one swoje pensje mają na drobne wydatki. Tylko ja taki dziwak jestem.

Mam wrażenie , że chyba jestem skąpcem. Czuję się wręcz winny.
W dodatku nadmiernie agresywny bo facet ktory mnie obrażał na Sylwestra tylko żartował nazywając mnie grubym a ja to biorę do siebie.

Powiedziałem na koniec ,żeby wstała i złapała mnie za rękę, pocałowała i powiedziała że damy sobie z tym radę ,ale została siedząc. Skwitowałem żeby spojrzała w lustro ile ma do mnie miłości bo to teraz widać.

Nie wiem czy mogę do niej dotrzeć, czy ona zrozumie mój punkt widzenia.
Zaproponowałem psychologa ale mnie wyśmiała... nie wyparskała mnie.
Po co w ogóle mielibyśmy komuś opowiadać o tych nie-problemach

Jambo wybacz ale Ty chyba lekko uposledzony jestes bo nie docieraja do Ciebie jasne komunikaty. Ona sie wyrazila jasno. Ty masz placic za wszystko a ona swoja pensje ma na "waciki". Jak Ci ten uklad nie pasuje to zawsze znajdzie sie inny ktoremu bedzie pasowal. A Ty...prosisz ja by Cie przytulila i proponujesz psychologa big_smile Chyba dla siebie bo to Ty masz problem z poczuciem wartosci i zagubionymi jajami. Ona ma sie swietnie. Zrozum chlopie ze ona nie ma zadnych rozterek typu zalezy mi na nim i zle sie czuje z tym ze nam sie nie uklada. Dla niej wsio jest jasne, placisz- jestesmy, nie placisz - nie ma nas i czuje sie zazenowana ze Ty tu o jakis uczciach gadasz ( w jej jezyku robisz hece). Naprawde tego nie widzisz??
Ale jak sie tak zastanowic to w sumie nie ma Cie co zalowac. Bo Ty nie trzymasz tej baby kurczowo z milosci do niej tylko dlatego ze Ci na ambicje wjezdza ze jestes nieudolnym golodupcem co to nie umie dogodzic kobiecie finansowo. Chcesz jej tak na sile udowodnic ze sie myli ze  kredyt zaciagniesz a pokazesz jej ze Cie na  Kanary na 2 tygodnue  stac. Takze siedz cicho, plac i trzymaj fason ( ten w swoim mniemaniu bo w przynajmniej  mojej ocenie zalosne jest to co robisz).

51

Odp: Gdzie jest granica...?

Przypomniało mi się, że znałam podobny przypadek. Jej zachciało się modernizacji domu, on zaciągnął kredyty, a potem ukrywał się przed komornikami. Uciekł za granicę i za parę lat powrócił wyleczony z "miłości".

52 Ostatnio edytowany przez Jambo (2018-01-06 19:21:30)

Odp: Gdzie jest granica...?

Nie nie... ja wyznaczam granicę mówię, że nie będzie sponsoringu ,sorry opieki. Robię to na co mnie stać pomimo iż jak to dzisiaj ponownie zaznaczyła, to niewiele. Wprowadziłem się do niej i płacimy czynsz i media po połowie, ale tymi  kilkaset złotymi to podobno  łaski nie robię. "Nie ma wielkiego wow"

Nie zaciągnę kredytu, chyba że na moje własne mieszkanie do którego zwieję.

Liczę, że ona zmądrzeje i w obliczu mojego odejścia zechce rozmawiać o planowanych wydatkach i współpracy w związku. Może zastanowi się i zrozumie że ja szukam rozwiązań aby każdy w związku był szczęśliwy.

Tymczasem robi ze mnie winnego sylwestrowej kłótni bo :
A) obruszylem się na kiepskie żarty kolegi
B) w obliczu jej pretensji powiedziałem tak że słyszeli to wszyscy znajomi,że gdybym ją sponsorował to byłbym popierany i "kochany". Czym zrobiłem z nią (tu jej słowa) puszczalską a ona jest mi wierna

Kto płaci ? No my, ja ona. On swoją pensję przepuszcza w expresowym tempie. Wcześniej pożyczał ode mnie kasę, którą oddawał , ale teraz nie ma odwagi poprosić.

53

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Nie nie... ja wyznaczam granicę mówię, że nie będzie sponsoringu ,sorry opieki. Robię to na co mnie stać pomimo iż jak to dzisiaj ponownie zaznaczyła, to niewiele. Wprowadziłem się do niej i płacimy czynsz i media po połowie, ale tymi  kilkaset złotymi to łaski nie robię. "Nie ma wielkiego wow"

Nie zaciągnę kredytu, chyba że na moje własne mieszkanie do którego zwieję.

Liczę, że ona zmądrzeje i w obliczu mojego odejścia zechce rozmawiać o planowanych wydatkach i współpracy w związku. Może zastanowi się i zrozumie że ja szukam rozwiązań aby każdy w związku był szczęśliwy.

Tymczasem robi ze mnie winnego sylwestrowej kłótni bo :
A) obruszylem się na kiepskie żarty kolegi
B) w obliczu jej pretensji powiedziałem tak że słyszeli to wszyscy znajomi,że gdybym ją sponsorował to byłbym popierany i "kochany". Czym zrobiłem z nią (tu jej słowa) puszczalską a ona jest mi wierna

Kto płaci ? No my, ja ona. On swoją pensję przepuszcza w expresowym tempie. Wcześniej pożyczał ode mnie kasę, którą oddawał , ale teraz nie ma odwagi poprosić.

Czyli nie jest tak najgorzej. No, to życzę powodzenia w przekonywaniu, oby tylko nie trwało parę lat.

54

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Liczę, że ona zmądrzeje i w obliczu mojego odejścia zechce rozmawiać o planowanych wydatkach i współpracy w związku. Może zastanowi się i zrozumie że ja szukam rozwiązań aby każdy w związku był szczęśliwy.

Tyy chyba czegoś nie zrozumiałeś. Twoje podejście Ją unieszczęśliwia. Mnie dziwi jedno dlaczego tak długo już od dawna widząc Ich zachowanie dalej wmawiasz Sobie pierdoły typu miłość.

Napisz mi co spowodowało, że wybrałeś właśnie Ją i tak się trzymasz? Dlaczego jesteś typem mężczyzny co doskonale wpisuje się w tezę, iż mężczyźni kochają zołzy?

55

Odp: Gdzie jest granica...?

Twoje podejście Ją unieszczęśliwia.

Nie bardzo rozumiem.

Mnie dziwi jedno dlaczego tak długo już od dawna widząc Ich zachowanie dalej wmawiasz Sobie pierdoły typu miłość.

Znam ludzi ,którzy docierają się i mają problemy, kłócą się o pieniądze, ale mimo wszystko się kochają.

Napisz mi co spowodowało, że wybrałeś właśnie Ją i tak się trzymasz? Dlaczego jesteś typem mężczyzny co doskonale wpisuje się w tezę, iż mężczyźni kochają zołzy?

Wybrałem ją bo mój wcześniejszy związek to był związekz zołzą. Pesymistka, ktora wszystkiego się czepia. Rozlicza z pomyłek, a na wszelkie czułości prycha. Uważa, że kobieta nie musi dla faceta nic zrobić, dbanie o faceta urąga dumie kobiety. Taka feministka nie posiadająca koleżanek.

Ta obecna była czuła, chciała dla mnie zrobić wiele, takie pierdoły jak obiad na stole były dla mnie objawem chęci dbania o mnie i moje potrzeby.
Do tego ładna, wesoła, wyluzowana, podobne temperamenty w łóżku.

Dlatego gdy dokładnie rok temu zaproponowała wprowadzkę zgodziłem się. Tym bardziej , że bywała zazdrosna o to co mogę wyprawiać mieszkając gdzie indziej. Zakochałem się.
Czułem, że jest typem gdzie ważna jest kasa , ale sądziłem że jest do tego rozsądna. Skoro jej zależy ,tak odbierałem jej zachowanie, to moje zarobki powinny ją satysfakcjonować.

Teraz siedzi na łóżku i zamknięta ( nogi, ręce skrzyżowane, wzrok wbity w ziemię) i nie chce podejmować rozmowy. Mówię że chcę wiedzieć czego  ona chce od życia. Na to pada ,,Nie wiem"

Tłumaczę, ze szkoda życia na przepychanki, marnujemy swój czas jeśli nie będziemy razem o to dbali. Nie kasa jest najważniejsza. Ważniejsze jest wzajemne wspieranie się partnerów, miłość, zrozumienie.

Wkurzylem się gdy okazała ignorancję gdy powtarzałem jej słowa, że zna wielu co zarabiają kupę kasy i opiekują się kobietami. Ignorancję, gdy powiedziałem ,,to co tu jeszcze robisz" Odpowiedziala z przekąsem :"no nie wiem"
Później powtarzała ,że jeszcze jej zależy.

Powiedziałem ,że wywołuje we mnie poczucie bycia gorszym. Mówiąc, że ten stan rzeczy może zmienić i sugerując ,że może pójść do kogoś innego robię się zazdrosny o każdego kolegę smile to kurde chore.

56

Odp: Gdzie jest granica...?
justa_pl napisał/a:

A co w tym zlego czy dziwnego że mężczyzna w zwiazku, jeśli wiecej zarabia to ponosi większe " nakłady". Że kupuje prezenty, rozpieszcza swoją kobietę, ponosi koszty wczasów jesli jej na to nie stać.  Ja akurat wspaniale wspominam prezenty od mojego męża zanim jeszcze sie pobralismy. Bardzo je ceniłam, czułam się kochana i czulam że o mnie dba. Do dzisiaj jestem mu za to wdzięczna i nigdy już żaden prezent nie cieszył mnie tak jak te kupowane gdy bylam panną.

Jest różnica pomiędzy Twoją postawą, a postawą tej pani. Ty się tych prezentów i innych korzyści (jak mniemam przynajmniej) nie dopominałaś. Nie traktowalaś ich jako obowiązku partnera względem siebie. I dlatego byłaś wdzięczna za wszystko, co dostałaś i co partner dla Ciebie zrobił, umiałaś to docenić. Jednym zdaniem: Twoja postawa nie była roszczeniowa.
A tutaj? Pani ma postawę typowo roszczeniową, czeka na kasę i prezenty jako na coś należnego sobie, taką "daninę dla księżnej pani", przy czym nie ma tu właśnie za wiele wdzięczności i zrozumienia dla partnera. Ona traktuje go z góry, jakby była kimś lepszym, komu wszystko "należy się". Za sam fakt swego zaje*istego istnienia i ogromnej łaski, że z nim jest smile W końcu ma ona tylu innych, czekających na podorędziu wink
I dlatego też jest taka sztywna w swoich decyzjach, w ogóle nie bierze pod uwagę co on by chciał, no bo przy takim instrumentalnym traktowaniu człowieka, to raczej ciężko sie spodziewać empatii i zrozumienia...

feniks35 napisał/a:

Ty masz problem z poczuciem wartosci i zagubionymi jajami.

No właśnie też to zauważyłam wink Taka marionetka na wodzy ludzi z otoczenia. I nawet nie potrafi odpyskować innemu facetowi, tylko czeka, że kobieta zrobi to za niego smile
Też podejrzewam, że coś musiało być mocno nie halo w rodzinnym domu. Jakaś przesadnie kontrolująca matka, a może ojciec alkoholik i stąd może jakiś taki syndrom nadopiekuńczego syna alkoholika...? Coś w tym stylu, zgaduję, bo takie postawy się z czegoś w końcu biorą...

57

Odp: Gdzie jest granica...?

Nie no problemów nie miałem w domu żadnych. Ani alko ani matka... z rodzicami mam kontakt, ale niezbyt mocny. Dużo pracy i też szanujemy swój czas.

Jestem nauczony kultury, trenowałem sztuki walki 20lat i nie pyskuje, bo z tego są dymy, a potem to ja mam kłopoty, bo to ja powinienem być mądrzejszy.

Do niej się zwróciłem, bo to jej znajomi byli,a ją to tak strasznie bawiło. Teraz wiem, zee na jej empatię nie mogę liczyć i nie mogę jej brać na adwokata, tylko sam załatwiać swoje sprawy.

Zalatwiajac samemu swoje sprawy i  wystartowalem do jej syna to powiedziała,ze mam nie być taki agresywny.

Gdy na pewnej imprezie zwróciłem uwagę jednemu panu aby nie łapał za tyłek żony mojego kolegi, która była kompletnie pijana, to też dostałem ochrzan, że niepotrzebnie się wtrącam. Jegomość mnie zaatakował i szybko sprawa wyjaśniła się na ziemi, ale to ja byłem winny. Ja bo się odezwałem.

58

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Nie no problemów nie miałem w domu żadnych. Ani alko ani matka... z rodzicami mam kontakt, ale niezbyt mocny. Dużo pracy i też szanujemy swój czas.

Jestem nauczony kultury, trenowałem sztuki walki 20lat i nie pyskuje, bo z tego są dymy, a potem to ja mam kłopoty, bo to ja powinienem być mądrzejszy.

Do niej się zwróciłem, bo to jej znajomi byli,a ją to tak strasznie bawiło. Teraz wiem, zee na jej empatię nie mogę liczyć i nie mogę jej brać na adwokata, tylko sam załatwiać swoje sprawy.

Zalatwiajac samemu swoje sprawy i  wystartowalem do jej syna to powiedziała,ze mam nie być taki agresywny.

Gdy na pewnej imprezie zwróciłem uwagę jednemu panu aby nie łapał za tyłek żony mojego kolegi, która była kompletnie pijana, to też dostałem ochrzan, że niepotrzebnie się wtrącam. Jegomość mnie zaatakował i szybko sprawa wyjaśniła się na ziemi, ale to ja byłem winny. Ja bo się odezwałem.

Widzisz, mnie kiedyś ktoś powiedział na podobne zachowania (obrona kogoś trzeciego ), że nie moja sprawa więc po co się wtrącam... nikt nie podziękuje Ci za to co robisz zgodnie z kulturą , szacunkiem .... ludzie "szanują" tych którzy ostro stawiają swoją granicę , wolą im się nie narażać i muszą się z nimi liczyć w kontakcie. To dotyczy również relacji w związku.
Im więcej chcesz zrozumieć partnera i masz za wysoki poziom empatii tym bardziej oberwiesz. Powinieneś na jej potrzeby kiecki za 1700 mówić " kochanie ależ oczywiście że kup sobie , za swoje " oczywiście po opłaceniu rachunków. Wiem że to trudne ....
Miałam / mam podobnie w związku..... tyle że jestem kobietą.
To że mam kasę według mojego faceta oznacza że mam go sponsorować - bo mam więcej. On nie ma na nasze wspólne sprawy ale ma na swoje "prywatne" . I to nie tak że on nie zarabia, ale dla niego priorytetem jest kolejny gadżet dla niego lub syna . Potrzebami w domu się nie przejmuje - według niego powinien je finansować ten co ma kasę... czyli ja. On nawet nie dołoży części bo ma inne plany. Ale korzystać chce jak najbardziej, i śmieszy mnie jak mówi że kupimy samochód dla mnie ( ja zapłacę ) ale będzie wspólny. Już szuka jaki mu się podoba....
I nie było by z tym problemu, gdyby nie roszczenia - co mi kupiłaś, ile mi dasz z premii ... Próbowałam podobnie jak ty - ale słabo działa .
Jestem w trudniejszej  sytuacji bo mamy wspólny dom na kredyt -

Z perspektywy czasu powiem że takiej postawy ludzie nie zmieniają... Tobie będzie pewnie trudno żyć na dłuższą metę w związku w którym ciągle będziesz musiał przywoływać druga osobę do ustalonych zasad- u mnie bynajmniej każde sytuacje na ostrzu noża - ustalaliśmy zasady po czym nie wiadomo kiedy on po cichutku wrócił do swojego... i tak w kółko..

59 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2018-01-07 12:08:06)

Odp: Gdzie jest granica...?

Jumbo, przeczytałam twój wątek z zainteresowaniem. Pouczająca lektura.
Myślę, że na podstawowym poziomie nie jest dla ciebie problemem to, że w pewnym sensie i w jakimś zakresie sponsorujesz swoją partnerkę, ale to, że nie czujesz jej troski o ciebie i zaangażowania w waszą relację. Zdaje się, że nie miałbyś większych obiekcji przed partycypacją finansową, gdybyś widział z drugiej strony miłość, troskę, wdzięczność i radość, że po prostu jesteś. Tymczasem roszczeniowość twojej partnerki zamiast wdzięczności w połączeniu z tym, że ona lekceważy sytuacje, które ciebie dotykają przekonują ciebie, że jesteś przez nią wykorzystywany i traktowany jako środek do celu (chyba w tym przypadku wygodnego życia) niż jako cel sam w sobie.
Napawa optymizmem to, że reagujesz na tę sytuację i szukasz odpowiedzi na gnębiące cię wątpliwości, szukasz rozwiązań, ale nie sądzę, że uda się wasz związek zmienić i poukładać tak, źeby potrzeby obu stron były równie ważne, uwzględniane i szanowane. Wygląda na to, że twoja partnerka postrzega ciebie przedmiotowo, podobnie jak swoich wcześniejszych partnerów, wymienianych na inny model, gdy przestali spełniać przydatne dla niej funkcje i zaczynali generować więcej problemów niż korzyści. Natomiast twoim celem powinno być dążenie do podmiotowego traktowania, czyli takiej pozycji w związku i w jej sercu, w którym twoja partnerka będzie dbała o ciebie jak o część siebie i np. nie będzie biernie lub lekceważąco podchodzić do zdarzeń, które ciebie w jakiś sposób dotykają.

60 Ostatnio edytowany przez Vivika (2018-01-07 16:06:31)

Odp: Gdzie jest granica...?

A zanim oznajmisz pani ewentualną  decyzję wyprowadzenia się, albo co bardziej prawdopodobne, zanim zostanie Ci to zakomunikowane bo właśnie znalazł się dawca hojniejszy od ciebie, to poniewaz mieszkacie razem, zabezpiecz zawczasu swoje karty kredytowe i inne "cenne przedmioty" łącznie z dokumentami, na wypadek gdybyś miał  niestety poznać mniej wesołą odsłonę tej  pogodnej osoby i jej uroczej latorośli...nieciekawie to wygląda...

61

Odp: Gdzie jest granica...?

Cześć Jumbo.

I jak tam wygląda sytuacja?

62

Odp: Gdzie jest granica...?
summerka88 napisał/a:

Jumbo, przeczytałam twój wątek z zainteresowaniem. Pouczająca lektura.
Myślę, że na podstawowym poziomie nie jest dla ciebie problemem to, że w pewnym sensie i w jakimś zakresie sponsorujesz swoją partnerkę, ale to, że nie czujesz jej troski o ciebie i zaangażowania w waszą relację. Zdaje się, że nie miałbyś większych obiekcji przed partycypacją finansową, gdybyś widział z drugiej strony miłość, troskę, wdzięczność i radość, że po prostu jesteś. Tymczasem roszczeniowość twojej partnerki zamiast wdzięczności w połączeniu z tym, że ona lekceważy sytuacje, które ciebie dotykają przekonują ciebie, że jesteś przez nią wykorzystywany i traktowany jako środek do celu (chyba w tym przypadku wygodnego życia) niż jako cel sam w sobie.
Napawa optymizmem to, że reagujesz na tę sytuację i szukasz odpowiedzi na gnębiące cię wątpliwości, szukasz rozwiązań, ale nie sądzę, że uda się wasz związek zmienić i poukładać tak, źeby potrzeby obu stron były równie ważne, uwzględniane i szanowane. Wygląda na to, że twoja partnerka postrzega ciebie przedmiotowo, podobnie jak swoich wcześniejszych partnerów, wymienianych na inny model, gdy przestali spełniać przydatne dla niej funkcje i zaczynali generować więcej problemów niż korzyści. Natomiast twoim celem powinno być dążenie do podmiotowego traktowania, czyli takiej pozycji w związku i w jej sercu, w którym twoja partnerka będzie dbała o ciebie jak o część siebie i np. nie będzie biernie lub lekceważąco podchodzić do zdarzeń, które ciebie w jakiś sposób dotykają.

Czytam ten wątek od początku, chciałam się udzielić, ale brak czasu mi to uniemozliwil.  Mam dokładnie takie same przemyślenia i perfekcyjnie właśnie tak odbieram Jumbo Waszą relację. Tu nie chodzi o podział kosztów, ale postawę Twojej partnerki wobec tej kwestii. O jej roszczeniowość i sugestie, że skoro Ty nie zasponsorujesz ...to może ktoś inny, bo ona zawsze miała finansowe kaprysy spełnione, itd.

Ciebie widzę jako kogoś, kto całym sercem i dojrzałe podejmuje próby naprawienia tej relacji, poukładania tego.
Jesteś wartościowym facetem. Nie potrzebujesz kobiety, ktora będzie Cię ściągać w dół, odbierać Ci poczucie męskosci,sprawczosci. To nie miejsce dla Ciebie.
Życzę Ci pomyślnego rozwiązania tej sprawy. Poczucia, że jesteś ważny.
Emanujesz dojrzaloscia i klasą i na pewno ta energia przyciągnie kogoś, kto właśnie tego szuka i potrzebuje . Może Partnerka w końcu coś zrozumie? Choć wydaje mu się, że to będzie trudne do zmiany. To jest głębokie, bo to jej system wartości. Nie inwestowalabym energii w zmiane czegos takiego. Łatwiej zmiwnic przekonania - sposob myslenia - niz wartosci - bo wartosci to jest konglomerat emocji, uczuc ( te sa trwalsze od emocji) , wyznaczają one dzień po dniu to, co jest dla danej osoby ważne...I to jest nabyte przez lata i mocno emocjonalnie powiązane.

Trzymam kciuki.

63

Odp: Gdzie jest granica...?

Jambo,
każdy dzień trwania w tej relacji niszczy Twe poczucie własnej wartości, a to najważniejsze dla mężczyzny. To oraz szacunek ze strony kobiety. Docenienie. To daje spokój, stabilność oraz powoduje, że mężczyzna jest zdolny do rzeczy wielkich. Wiesz, ja bym nawet tej decyzji jej nie komunikował. Spakuj się pod jej nieobecność i przenieś chociażby do wynajmowanego mieszkania. Szkoda życia.

64

Odp: Gdzie jest granica...?

Dziękuję za posty.
Doskonale pokazują gdzie ta granica moralności i zasad w związku przebiega.
Zastanawiało mnie czy jestem skąpy bo facet ma rozpieszczać kobietę czy może Ona przesadza z oczekiwaniami.

Sytuacja poprawiła się. W niedzielę było już "normalniej". Od początku tygodnia funkcjonujemy normalnie. Nagle pojawiły się obiady, kolacje......śniadania dalej ja robię smile
Ja pomimo tego całego napływu dobroci z tyłu głowy mam kupno mieszkania i mam się na baczności obserwujac czy to pozory ,czy przemyślała pewne rzeczy.
W ubiegłym tygodniu spotkała się z taką ilością koleżanek, że może któraś pukneła ją w czoło.

Nie ucieknę. Gdy będę miał zamiar opuścić jej lokum będę chciał porozmawiać.
Wyjaśnić, pożegnać się. Pożegnać jej ojca i w drogę, bo lata lecą.

....

65 Ostatnio edytowany przez Esthere (2018-01-11 09:44:21)

Odp: Gdzie jest granica...?
Jambo napisał/a:

Dziękuję za posty.
Doskonale pokazują gdzie ta granica moralności i zasad w związku przebiega.
Zastanawiało mnie czy jestem skąpy bo facet ma rozpieszczać kobietę czy może Ona przesadza z oczekiwaniami.

Sytuacja poprawiła się. W niedzielę było już "normalniej". Od początku tygodnia funkcjonujemy normalnie. Nagle pojawiły się obiady, kolacje......śniadania dalej ja robię smile
Ja pomimo tego całego napływu dobroci z tyłu głowy mam kupno mieszkania i mam się na baczności obserwujac czy to pozory ,czy przemyślała pewne rzeczy.
W ubiegłym tygodniu spotkała się z taką ilością koleżanek, że może któraś pukneła ją w czoło.

Nie ucieknę. Gdy będę miał zamiar opuścić jej lokum będę chciał porozmawiać.
Wyjaśnić, pożegnać się. Pożegnać jej ojca i w drogę, bo lata lecą.

....

Co to znaczy, że jest "normalniej"? Po czym to poznajesz?
Czy "normalniej" jest wystarczające dla Ciebie i rozwiązuje problem?
Zdaje się, sednem problemu nie był deficyt śniadanek i obiadków tylko opór Twojej partnerki przed posiadaniem wspólnego konta i ponoszeniem kosztów wspólnego życia?
Czy też miła atmosfera kreowania przez nią aktualnie zamiecie pod dywan tę kwestię, a Ty pójdziesz na zgniły kompromis, przekonując sam siebie, że przecież nie jest tak źle? Bo "lata lecą"?

Posty [ 1 do 65 z 112 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Gdzie jest granica...?

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024