Mój świat się chyba zawalił...pomocy - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Strony Poprzednia 1 2 3 4 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 469 ]

66

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

dziękuję za słowa otuchy...odejście od niej to jedyny sposób aby się uwolnić od tych wszystkich kłamstw, zdrad spotkań upokorzeń...jak sama to kiedyś przeżyje to zrozumie jak mnie upodliła jak zrobiła ze mnie wrak człowieka...ja kiedyś dusza towarzystwa dziś zamknięty bez uśmiechu 37 latek...czas poświęcić się bezgranicznie synkowi...mam nadzieję że jeszcze kiedyś spotka mnie coś dobrego smile

Jasne, że spotka Cię wiele dobrego. Byłam w podobnej sytuacji, więc wiem co mówię. Mi pomogło skupienie się na sobie. Zmieniłam miasto, pracę, środowisko (Ciebie akurat do tego nie namawiam, bo masz dziecko, więc musisz być na miejsc smile). Zapisz się na siłownię, podyplomówke, zrób jakieś kursy. Zadbaj o swój rozwój. To będzie najgorszą "karą" dla Twojej kobiety - Ty pójdziesz do przodu, a ona stanie w miejscu (o ile się nie uwsteczni, bo w jaki sposób rozwinąć ją może związek z niedojrzałym małolatem). Pamiętaj, że dla siebie to Ty i Twój syn musicie być najważniejsi. A nią się nie przejmuj, nie watro. Ona ma Cie w d... A swoją drogą od dawna musiała mieć Cię gdzieś, skoro na pierwszej lepszej imprezie dała jakiemuś gówniarzowi swój numer...

Miasta nie zmienię (choć bardzo bym chciał)  bo mam dziecko. Niestety pewnie będę musiał mu zmienić całe otoczenie...szkołę kolegów to będzie go strasznie  boleć. Studia mam skończone więc raczej nie chcę już wracać do takich tematów.Mam dobrą pracę kolegów itp Skupię się na sobie i synku...a ona no cóż jak zaczął się jej romans w marcu 2016r a ja go wykryłem dopiero w czerwcu to powinno mi to dać do myślenia że moja żona tak jak piszesz już wtedy miała mnie głęboko w dupie....ile ja wysiłku i zdrowia wsadziłem żeby to uratować...dziś wiem że na daremno to wszystko...byłem zaślepiony bo po prostu ją kochałem...ona niestety już kogoś innego. Mam dla kogo żyć i to jest najważniejsze. DzIĘKUJĘ....

Wszystko przed Tobą, teraz będzie już tylko lepiej. Najważniejsze, że przejrzałeś na oczy z kim masz do czynienia. Na przyszłość będziesz wiedział, że bawienie się w dawanie kolejnych szans jest bez sensu. Jak ktoś kocha, to nie zdradza, koniec, kropka. Jakbyś miał jakieś pytania w kwestii rozwodu, to pisz na forum, z chęcią pomożemy, też jeszcze niedawno przechodziliśmy to samo. Bądź konsekwentny w podjętej przez siebie decyzji i powodzenia! wink

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Unreal (2017-12-18 14:22:59)

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:

. Nie warto być dobrym jak widać...

Hmmm. Warto. Wobec świata, wobec syna, wobec przyjaciół, wobec ludzi lojalnych zawsze warto. Po stokroć warto smile A wobec kobiety... wymagającym i konsekwentnym. Świadomym i pewnym swej wartości. Wymagającym szacunku. A dobrym w następnej kolejności. Jest takie żydowskie przysłowie, które bardzo lubię:

"cóż dobrego ci uczyniłem, że mnie tak nienawidzisz?"

Powodzenia Ci życzę smile

68

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
Unreal napisał/a:
adrian37 napisał/a:

. Nie warto być dobrym jak widać...

Hmmm. Warto. Wobec świata, wobec syna, wobec przyjaciół, wobec ludzi lojalnych zawsze warto. Po stokroć warto smile A wobec kobiety... wymagającym i konsekwentnym. Świadomym i pewnym swej wartości. Wymagającym szacunku. A dobrym w następnej kolejności. Jest takie żydowskie przysłowie, które bardzo lubię:

"cóż dobrego ci uczyniłem, że mnie tak nienawidzisz?"

Powodzenia Ci życzę smile

Dziękuję przyda się i powodzenie i dużo siły...

69

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
Unreal napisał/a:

Tutaj Twej Pani nie o miłość IMO chodziło, a o nowy, ekscytujący seks. Bo nie sądzę, by gówniarz mógł jej zaimponować pozycją, osobowością czy zasobami, szczególnie że sama nie narzeka na pieniądze, jak napisałeś. No cóż, doświadczenie i nauczka na przyszłość dla Ciebie, bo ciężka batalia przed Tobą, jeżeli chciałbyś orzeczenie o winie. Może warto rozważyć również żądanie opieki nad synem dla Ciebie?

PS. Poczytaj Braci Samców, szczególnie dział rozstania, zdrady, sprawy rozwodowe

jAK TO ZNALEŹĆ NA FORUM BO NIE BARDZO WIEM

70

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:

jAK TO ZNALEŹĆ NA FORUM BO NIE BARDZO WIEM

to inne forum, wrzuć w w Googla bracia samcy.

71

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Witam. W dniu wczorajszym zdobyłem się i złożyłem razem z adwokatem pozwu o rozwód z orzeczeniem o winie. Póki co nie czuję się lepiej wręcz przeciwnie -boję się co będzie dalej, jak ułożyć swoje życie. Straszne uczucie. Myślałem że poczuję się lepiej ale wcale tak nie jest...

72

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:

Witam. W dniu wczorajszym zdobyłem się i złożyłem razem z adwokatem pozwu o rozwód z orzeczeniem o winie. Póki co nie czuję się lepiej wręcz przeciwnie -boję się co będzie dalej, jak ułożyć swoje życie. Straszne uczucie. Myślałem że poczuję się lepiej ale wcale tak nie jest...

Bardzo dobrze! Nie ma się czego bać, nic gorszego niż to co fundowała Tobie małżonka przez ostatnie miesiące, cie nie spotka. Pomyśl, że za jakiś czas będziesz wolny, skończą się lęki, rozkminy czy czcigodna Pani aby napewno jest w pracy, nie będziesz sie zastanawiał za każdym razem kiedy zobaczysz ją zadowoloną w progu drzwi, co takiego z nim robiła, że ma aż tak dobry humor, nie będziesz trząsł się za każdym razem na jej widok z telefonem w ręku i zaczniesz w końcu przesypiać całe noce (kiedy ostatni raz spokojnie spałeś? W 2015? wink? Ja prawdziwą ulgę poczułam dopiero jak wyszłam z sali rozwodowej po pierwszej rozprawie. Okres oczekiwania na pierwszą rozprawę to czas niepewności, to naturalne. Ale uwierz, podjąłeś jedyna słuszną decyzję, sam to pewnie też wiesz. Zacznij się od niej uniezależniać, niech zobaczy, że sam świetnie sobie radzisz. Może weź synka gdzieś na weeknd i zróbcie sobie męski wypad?
Twoja jeszcze-żona wie o tym, że złożyłeś pozew?

73

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Witam. W dniu wczorajszym zdobyłem się i złożyłem razem z adwokatem pozwu o rozwód z orzeczeniem o winie. Póki co nie czuję się lepiej wręcz przeciwnie -boję się co będzie dalej, jak ułożyć swoje życie. Straszne uczucie. Myślałem że poczuję się lepiej ale wcale tak nie jest...

Bardzo dobrze! Nie ma się czego bać, nic gorszego niż to co fundowała Tobie małżonka przez ostatnie miesiące, cie nie spotka. Pomyśl, że za jakiś czas będziesz wolny, skończą się lęki, rozkminy czy czcigodna Pani aby napewno jest w pracy, nie będziesz sie zastanawiał za każdym razem kiedy zobaczysz ją zadowoloną w progu drzwi, co takiego z nim robiła, że ma aż tak dobry humor, nie będziesz trząsł się za każdym razem na jej widok z telefonem w ręku i zaczniesz w końcu przesypiać całe noce (kiedy ostatni raz spokojnie spałeś? W 2015? wink? Ja prawdziwą ulgę poczułam dopiero jak wyszłam z sali rozwodowej po pierwszej rozprawie. Okres oczekiwania na pierwszą rozprawę to czas niepewności, to naturalne. Ale uwierz, podjąłeś jedyna słuszną decyzję, sam to pewnie też wiesz. Zacznij się od niej uniezależniać, niech zobaczy, że sam świetnie sobie radzisz. Może weź synka gdzieś na weeknd i zróbcie sobie męski wypad?
Twoja jeszcze-żona wie o tym, że złożyłeś pozew?

Wiesz cały miałem podobne myśli odkąd to wszystko wykryłem. Wszystkie jej rozmowy telefoniczne sms-sy czy uśmiechy od razu mi się kojarzyły jak to z nim musi być jej wspaniale, jak się jej z nim w nocy godzinami wspaniale flirtowało kiedy ja spałem...jaka ona musiała być wtedy szczęśliwa...Nocy ja nie przespałem praktycznie całej od czerwca 2016r. Zasypiam myśląc o tym i budzę się myśląc o tym wszystkim..nawiedza mnie to wszystko w najgorszych momentach mojego życia. Ona oczywiście śpi smacznie jak zawsze. kiedyś obdzwoniłem jej koleżanki z pracy i zapytałem czy zauważyli u niej jakąś zmianę zachowania ,załamanie i co usłyszałem że jest jak zawsze uśmiechnięta i radosna- żadnego załamania etc.
Boję się tego wszystkiego bo wiesz- ja kochałem swoje dotychczasowe życie,kochałem ją jako osobę i żonę ...było w nim wszystko co uwielbiałem po prostu byłem szczęśliwy...przynajmniej ja.
Tak moja żona wie o tym że złożyłem pozew.

74

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Witam. W dniu wczorajszym zdobyłem się i złożyłem razem z adwokatem pozwu o rozwód z orzeczeniem o winie. Póki co nie czuję się lepiej wręcz przeciwnie -boję się co będzie dalej, jak ułożyć swoje życie. Straszne uczucie. Myślałem że poczuję się lepiej ale wcale tak nie jest...

Bardzo dobrze! Nie ma się czego bać, nic gorszego niż to co fundowała Tobie małżonka przez ostatnie miesiące, cie nie spotka. Pomyśl, że za jakiś czas będziesz wolny, skończą się lęki, rozkminy czy czcigodna Pani aby napewno jest w pracy, nie będziesz sie zastanawiał za każdym razem kiedy zobaczysz ją zadowoloną w progu drzwi, co takiego z nim robiła, że ma aż tak dobry humor, nie będziesz trząsł się za każdym razem na jej widok z telefonem w ręku i zaczniesz w końcu przesypiać całe noce (kiedy ostatni raz spokojnie spałeś? W 2015? wink? Ja prawdziwą ulgę poczułam dopiero jak wyszłam z sali rozwodowej po pierwszej rozprawie. Okres oczekiwania na pierwszą rozprawę to czas niepewności, to naturalne. Ale uwierz, podjąłeś jedyna słuszną decyzję, sam to pewnie też wiesz. Zacznij się od niej uniezależniać, niech zobaczy, że sam świetnie sobie radzisz. Może weź synka gdzieś na weeknd i zróbcie sobie męski wypad?
Twoja jeszcze-żona wie o tym, że złożyłeś pozew?

Wiesz cały miałem podobne myśli odkąd to wszystko wykryłem. Wszystkie jej rozmowy telefoniczne sms-sy czy uśmiechy od razu mi się kojarzyły jak to z nim musi być jej wspaniale, jak się jej z nim w nocy godzinami wspaniale flirtowało kiedy ja spałem...jaka ona musiała być wtedy szczęśliwa...Nocy ja nie przespałem praktycznie całej od czerwca 2016r. Zasypiam myśląc o tym i budzę się myśląc o tym wszystkim..nawiedza mnie to wszystko w najgorszych momentach mojego życia. Ona oczywiście śpi smacznie jak zawsze. kiedyś obdzwoniłem jej koleżanki z pracy i zapytałem czy zauważyli u niej jakąś zmianę zachowania ,załamanie i co usłyszałem że jest jak zawsze uśmiechnięta i radosna- żadnego załamania etc.
Boję się tego wszystkiego bo wiesz- ja kochałem swoje dotychczasowe życie,kochałem ją jako osobę i żonę ...było w nim wszystko co uwielbiałem po prostu byłem szczęśliwy...przynajmniej ja.
Tak moja żona wie o tym że złożyłem pozew.

No widzisz, Ty ją kochałeś a ona Ciebie nie i to już od dawna. Zobacz jak łatwo przyszło jej danie swojego numeru pierwszemu lepszemu, wystarczyła jedna impreza. Niestety nie da się kochać za dwoje. Ja swego czasu byłam w stanie wszystko poświęcić dla swojego męża, ale co z tego skoro teraz wiem, że on nie postąpiłby tak samo. A swoją drogą dziwisz się, że Twoja żona jest taka radosna? Przecież jest taką super laską, że dwóch facetów się o nią bije (dosłownie!). W domu ma kucharza, sprzątacza, niańkę w jednym, a poza domem cudownego kochanka. Dla niej to super układ! A swoją drogą to naprawdę taka super laska? Wiesz, ja uważam, że jakby była faktycznie atrakcyjna, nie musiałaby szukać potwierdzenia swojej "zajebistości" w ramionach innego. Przestań ją gloryfikować. To żadne bóstwo.
A jak żona zareagowała na Twój pozew?

75

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Bardzo dobrze! Nie ma się czego bać, nic gorszego niż to co fundowała Tobie małżonka przez ostatnie miesiące, cie nie spotka. Pomyśl, że za jakiś czas będziesz wolny, skończą się lęki, rozkminy czy czcigodna Pani aby napewno jest w pracy, nie będziesz sie zastanawiał za każdym razem kiedy zobaczysz ją zadowoloną w progu drzwi, co takiego z nim robiła, że ma aż tak dobry humor, nie będziesz trząsł się za każdym razem na jej widok z telefonem w ręku i zaczniesz w końcu przesypiać całe noce (kiedy ostatni raz spokojnie spałeś? W 2015? wink? Ja prawdziwą ulgę poczułam dopiero jak wyszłam z sali rozwodowej po pierwszej rozprawie. Okres oczekiwania na pierwszą rozprawę to czas niepewności, to naturalne. Ale uwierz, podjąłeś jedyna słuszną decyzję, sam to pewnie też wiesz. Zacznij się od niej uniezależniać, niech zobaczy, że sam świetnie sobie radzisz. Może weź synka gdzieś na weeknd i zróbcie sobie męski wypad?
Twoja jeszcze-żona wie o tym, że złożyłeś pozew?

Wiesz cały miałem podobne myśli odkąd to wszystko wykryłem. Wszystkie jej rozmowy telefoniczne sms-sy czy uśmiechy od razu mi się kojarzyły jak to z nim musi być jej wspaniale, jak się jej z nim w nocy godzinami wspaniale flirtowało kiedy ja spałem...jaka ona musiała być wtedy szczęśliwa...Nocy ja nie przespałem praktycznie całej od czerwca 2016r. Zasypiam myśląc o tym i budzę się myśląc o tym wszystkim..nawiedza mnie to wszystko w najgorszych momentach mojego życia. Ona oczywiście śpi smacznie jak zawsze. kiedyś obdzwoniłem jej koleżanki z pracy i zapytałem czy zauważyli u niej jakąś zmianę zachowania ,załamanie i co usłyszałem że jest jak zawsze uśmiechnięta i radosna- żadnego załamania etc.
Boję się tego wszystkiego bo wiesz- ja kochałem swoje dotychczasowe życie,kochałem ją jako osobę i żonę ...było w nim wszystko co uwielbiałem po prostu byłem szczęśliwy...przynajmniej ja.
Tak moja żona wie o tym że złożyłem pozew.

No widzisz, Ty ją kochałeś a ona Ciebie nie i to już od dawna. Zobacz jak łatwo przyszło jej danie swojego numeru pierwszemu lepszemu, wystarczyła jedna impreza. Niestety nie da się kochać za dwoje. Ja swego czasu byłam w stanie wszystko poświęcić dla swojego męża, ale co z tego skoro teraz wiem, że on nie postąpiłby tak samo. A swoją drogą dziwisz się, że Twoja żona jest taka radosna? Przecież jest taką super laską, że dwóch facetów się o nią bije (dosłownie!). W domu ma kucharza, sprzątacza, niańkę w jednym, a poza domem cudownego kochanka. Dla niej to super układ! A swoją drogą to naprawdę taka super laska? Wiesz, ja uważam, że jakby była faktycznie atrakcyjna, nie musiałaby szukać potwierdzenia swojej "zajebistości" w ramionach innego. Przestań ją gloryfikować. To żadne bóstwo.
A jak żona zareagowała na Twój pozew?

No tak masz rację ja ją cały czas kochałem a ona mnie już od dawna już nie...ot cała prawda. Wszystko jej przyszło tak łatwo bo prawdopodobnie od dawna już mnie nie chciała, nie kochała tylko była (a raczej jest) cholernym tchórzem który poszedł na imprezkę znalazła sobie księcia na białym koniu który ją wysłucha przytuli jak zawsze dobrze doradzi...nigdy nie rozmawialiśmy o tym czy w naszym związku jest aż tak źle- z jej punktu widzenia tak było...tylko łatwiej jest sobie znaleźć fagasa niż rozmawiać o jakimś problemie.A jak zareagowała na pozew? Hmyyyy..no wiesz tym razem była bardziej rozmowna niż przez ostatnie dwa lata. Gdy jej powiedziałem odparła wyczerpująco..."dlaczego to zrobiłeś przecież ostatnio nie zrobiłam tobie nic złego"....aż się płakać chce jak o tym pomyślę o tym jak ona już mnie nie chcę ...jak mną gardzi za tą całą dobroć dla niej
..ktoś powyżej dobrze zacytował i aż się ciśnie na usta aby to powiedzieć..."cóż dobrego ci uczyniłem, że mnie tak nienawidzisz?"

76

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Hahaha "dlaczego to zrobiłeś przecież ostatnio nie zrobiłam tobie nic złego". Mój mąż jak złożyłam pozew zaczął mnie wyzywać, krzyczeć, płakać, że "życie mu pierd...".
Zapomniał jak on mnie przez ostatnie miesiące niszczył, kłamiąc w żywe oczy, że zerwał kontakt (ciągle coś wychodziło i to takie rzeczy, o których aż wstyd pisać). Do czego zmierzam - oby nie okazało się, że Twoja zaraz też zacznie ujadać i beczeć, że nie chce rozwodu. Bo patrząc jak jesteś od niej uzależniony, pewnie zdecydujesz się dać jej kolejną szansę (która to już będzie 50? 100?). Ona Cię nie kocha, jakby zdecydowała się z Tobą zostać to jedynie z wygody i ze strachu. Chcesz do końca życie być z osobą, która Tobą gardzi? Zrozum, że to nie ten młodzik jest problemem. Jak on ją kopnie w dupę, to znajdzie sobie nowego. Widocznie lubi ten sport.
Ogranicz z nią kontakty do minimum. Nie narzucaj się. Nie rozczulaj się nad nią. Powinna być Ci wdzięczna, że nie wykopałeś jej z domu. Serio, nie sądziłam, że istnieją faceci, którzy dają się tak gnoić jak Ty. Dobrze, że chodzisz na terapię, bo chyba sam widzisz, że masz problem. To nie jest normalne, że ktoś po 1,5-rocznej gehennie zafundowanej przez żonę, po takim piekle, wciąż ją gloryfikuje.
Przestań myśleć, że nie spotka Cię nic dobrego. Ludzie z gorszych tragedii się podnosili. Jeszcze stary nie jesteś wink ułożysz sobie życie. Pomyśl, że znajdziesz sobie wierniejszą, uczciwszą (z tym raczej nie będziesz miał problemów), atrakcyjniejszą, młodszą i przede wszystkim taką, która będzie szczerze Cię kochała wink Nie poddawaj się! Głowa do góry smile!

77

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:

Hahaha "dlaczego to zrobiłeś przecież ostatnio nie zrobiłam tobie nic złego". Mój mąż jak złożyłam pozew zaczął mnie wyzywać, krzyczeć, płakać, że "życie mu pierd...".
Zapomniał jak on mnie przez ostatnie miesiące niszczył, kłamiąc w żywe oczy, że zerwał kontakt (ciągle coś wychodziło i to takie rzeczy, o których aż wstyd pisać). Do czego zmierzam - oby nie okazało się, że Twoja zaraz też zacznie ujadać i beczeć, że nie chce rozwodu. Bo patrząc jak jesteś od niej uzależniony, pewnie zdecydujesz się dać jej kolejną szansę (która to już będzie 50? 100?). Ona Cię nie kocha, jakby zdecydowała się z Tobą zostać to jedynie z wygody i ze strachu. Chcesz do końca życie być z osobą, która Tobą gardzi? Zrozum, że to nie ten młodzik jest problemem. Jak on ją kopnie w dupę, to znajdzie sobie nowego. Widocznie lubi ten sport.
Ogranicz z nią kontakty do minimum. Nie narzucaj się. Nie rozczulaj się nad nią. Powinna być Ci wdzięczna, że nie wykopałeś jej z domu. Serio, nie sądziłam, że istnieją faceci, którzy dają się tak gnoić jak Ty. Dobrze, że chodzisz na terapię, bo chyba sam widzisz, że masz problem. To nie jest normalne, że ktoś po 1,5-rocznej gehennie zafundowanej przez żonę, po takim piekle, wciąż ją gloryfikuje.
Przestań myśleć, że nie spotka Cię nic dobrego. Ludzie z gorszych tragedii się podnosili. Jeszcze stary nie jesteś wink ułożysz sobie życie. Pomyśl, że znajdziesz sobie wierniejszą, uczciwszą (z tym raczej nie będziesz miał problemów), atrakcyjniejszą, młodszą i przede wszystkim taką, która będzie szczerze Cię kochała wink Nie poddawaj się! Głowa do góry smile!


...no tak właśnie odpowiedziała...sam się wewnątrz siebie roześmiałem z tego co powiedziała. Uwierz mi że ona teraz na pewno nie będzie skomleć o tym że chcę być ze mną - wygórowana duma jej na to nie pozwoli, z resztą tak jak napisałaś nie chcę już być z osobą której za grosz nie można ufać...która mną gardzi itp. Złożyłem wniosek i będę konsekwentny w swoim działaniu. Kontaktu niestety nie zerwę ze względu na synka, ograniczę oczywiście do minimum ale to zawsze będzie jakiś kontakt z nią- niestety. Dałem się "ganiać " jak piszesz bo uwierz mi walczyłem o nią jak lew.
Cały czas o sobie piszę może coś napiszesz jak to wyglądało u Ciebie

78

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Hahaha "dlaczego to zrobiłeś przecież ostatnio nie zrobiłam tobie nic złego". Mój mąż jak złożyłam pozew zaczął mnie wyzywać, krzyczeć, płakać, że "życie mu pierd...".
Zapomniał jak on mnie przez ostatnie miesiące niszczył, kłamiąc w żywe oczy, że zerwał kontakt (ciągle coś wychodziło i to takie rzeczy, o których aż wstyd pisać). Do czego zmierzam - oby nie okazało się, że Twoja zaraz też zacznie ujadać i beczeć, że nie chce rozwodu. Bo patrząc jak jesteś od niej uzależniony, pewnie zdecydujesz się dać jej kolejną szansę (która to już będzie 50? 100?). Ona Cię nie kocha, jakby zdecydowała się z Tobą zostać to jedynie z wygody i ze strachu. Chcesz do końca życie być z osobą, która Tobą gardzi? Zrozum, że to nie ten młodzik jest problemem. Jak on ją kopnie w dupę, to znajdzie sobie nowego. Widocznie lubi ten sport.
Ogranicz z nią kontakty do minimum. Nie narzucaj się. Nie rozczulaj się nad nią. Powinna być Ci wdzięczna, że nie wykopałeś jej z domu. Serio, nie sądziłam, że istnieją faceci, którzy dają się tak gnoić jak Ty. Dobrze, że chodzisz na terapię, bo chyba sam widzisz, że masz problem. To nie jest normalne, że ktoś po 1,5-rocznej gehennie zafundowanej przez żonę, po takim piekle, wciąż ją gloryfikuje.
Przestań myśleć, że nie spotka Cię nic dobrego. Ludzie z gorszych tragedii się podnosili. Jeszcze stary nie jesteś wink ułożysz sobie życie. Pomyśl, że znajdziesz sobie wierniejszą, uczciwszą (z tym raczej nie będziesz miał problemów), atrakcyjniejszą, młodszą i przede wszystkim taką, która będzie szczerze Cię kochała wink Nie poddawaj się! Głowa do góry smile!


...no tak właśnie odpowiedziała...sam się wewnątrz siebie roześmiałem z tego co powiedziała. Uwierz mi że ona teraz na pewno nie będzie skomleć o tym że chcę być ze mną - wygórowana duma jej na to nie pozwoli, z resztą tak jak napisałaś nie chcę już być z osobą której za grosz nie można ufać...która mną gardzi itp. Złożyłem wniosek i będę konsekwentny w swoim działaniu. Kontaktu niestety nie zerwę ze względu na synka, ograniczę oczywiście do minimum ale to zawsze będzie jakiś kontakt z nią- niestety. Dałem się "ganiać " jak piszesz bo uwierz mi walczyłem o nią jak lew.
Cały czas o sobie piszę może coś napiszesz jak to wyglądało u Ciebie

Jak wyglądało to u mnie? Cóż, podobnie jak u Ciebie, na początku wielkie love story, miłość na całe życie, euforia, motylki, tęcze, jednorożce bla bla bla... Długo uo mnie walczył, bo z początku nie byłam wcale zainteresowana. Skończyło się podobnie, mąż znalazł sobie nową pocieszycielkę. W porównaniu do mojego ex Twoja okazała się prawdziwym długodystansowcem - czcigodny małżonek w wierności wytrzymał AŻ pół roku od ślubu. Jak sprawa się wysypała były płacze, obietnice, zrywanie kontaktu (teoretycznie). O całej serii upokorzeń, upodleń jakich doznałam do czasu rozwodu, mogłabym napisać książkę, ale nikt nie byłby w stanie przebrnąć nawet przez pierwszy rozdział tych gorzkich żali. Teraz śmieję się z tego jaka byłam głupia. U mnie całe szczęście nie doszło do cudownego pomnożenia rodziny (mąż nawet w trakcie płomiennego romansu namawiał mnie na dziecko, snuł plany odnośnie kupna domu, nieźle, co!?). Skończyło się tak, że mój mąż został sam jak palec bo kochanka też się ulotniła. Żeby było śmiesznie po rozwodzie pisał mi, że się zabije jak do niego nie wrócę. Ale jego groźby nie robiły już na mnie wrażenia. Co do kochanki, to nic specjalnego, uroda raczej nienachalna, rozlazła, po kiepskim kierunku studiów, z beznadziejną pracą za najniższą krajową. Ale widocznie tego potrzebował.
Rozwód dostałam całkiem niedawno. Małżonek nie raczył pojawić się na żadnej z rozpraw. Tchórz. Jak wcześniej Ci pisałam, zmieniłam miasto, pracę, zaczęłam intensywniej ćwiczyć, od lutego idę na podyplomówkę. Zdrowy egoizm nikomu jeszcze nie zaszkodził. Najbardziej żal mi czasu jaki przez niego straciłam.
TY też musisz zacząć myśleć tylko o sobie. Zadbaj o siebie, o swój rozwój, kondycję fizyczną. Im więcej weźmiesz sobie na głowę, tym mniej czasu będziesz miał na rozpamiętywanie smile.

79

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Hahaha "dlaczego to zrobiłeś przecież ostatnio nie zrobiłam tobie nic złego". Mój mąż jak złożyłam pozew zaczął mnie wyzywać, krzyczeć, płakać, że "życie mu pierd...".
Zapomniał jak on mnie przez ostatnie miesiące niszczył, kłamiąc w żywe oczy, że zerwał kontakt (ciągle coś wychodziło i to takie rzeczy, o których aż wstyd pisać). Do czego zmierzam - oby nie okazało się, że Twoja zaraz też zacznie ujadać i beczeć, że nie chce rozwodu. Bo patrząc jak jesteś od niej uzależniony, pewnie zdecydujesz się dać jej kolejną szansę (która to już będzie 50? 100?). Ona Cię nie kocha, jakby zdecydowała się z Tobą zostać to jedynie z wygody i ze strachu. Chcesz do końca życie być z osobą, która Tobą gardzi? Zrozum, że to nie ten młodzik jest problemem. Jak on ją kopnie w dupę, to znajdzie sobie nowego. Widocznie lubi ten sport.
Ogranicz z nią kontakty do minimum. Nie narzucaj się. Nie rozczulaj się nad nią. Powinna być Ci wdzięczna, że nie wykopałeś jej z domu. Serio, nie sądziłam, że istnieją faceci, którzy dają się tak gnoić jak Ty. Dobrze, że chodzisz na terapię, bo chyba sam widzisz, że masz problem. To nie jest normalne, że ktoś po 1,5-rocznej gehennie zafundowanej przez żonę, po takim piekle, wciąż ją gloryfikuje.
Przestań myśleć, że nie spotka Cię nic dobrego. Ludzie z gorszych tragedii się podnosili. Jeszcze stary nie jesteś wink ułożysz sobie życie. Pomyśl, że znajdziesz sobie wierniejszą, uczciwszą (z tym raczej nie będziesz miał problemów), atrakcyjniejszą, młodszą i przede wszystkim taką, która będzie szczerze Cię kochała wink Nie poddawaj się! Głowa do góry smile!


...no tak właśnie odpowiedziała...sam się wewnątrz siebie roześmiałem z tego co powiedziała. Uwierz mi że ona teraz na pewno nie będzie skomleć o tym że chcę być ze mną - wygórowana duma jej na to nie pozwoli, z resztą tak jak napisałaś nie chcę już być z osobą której za grosz nie można ufać...która mną gardzi itp. Złożyłem wniosek i będę konsekwentny w swoim działaniu. Kontaktu niestety nie zerwę ze względu na synka, ograniczę oczywiście do minimum ale to zawsze będzie jakiś kontakt z nią- niestety. Dałem się "ganiać " jak piszesz bo uwierz mi walczyłem o nią jak lew.
Cały czas o sobie piszę może coś napiszesz jak to wyglądało u Ciebie

Jak wyglądało to u mnie? Cóż, podobnie jak u Ciebie, na początku wielkie love story, miłość na całe życie, euforia, motylki, tęcze, jednorożce bla bla bla... Długo uo mnie walczył, bo z początku nie byłam wcale zainteresowana. Skończyło się podobnie, mąż znalazł sobie nową pocieszycielkę. W porównaniu do mojego ex Twoja okazała się prawdziwym długodystansowcem - czcigodny małżonek w wierności wytrzymał AŻ pół roku od ślubu. Jak sprawa się wysypała były płacze, obietnice, zrywanie kontaktu (teoretycznie). O całej serii upokorzeń, upodleń jakich doznałam do czasu rozwodu, mogłabym napisać książkę, ale nikt nie byłby w stanie przebrnąć nawet przez pierwszy rozdział tych gorzkich żali. Teraz śmieję się z tego jaka byłam głupia. U mnie całe szczęście nie doszło do cudownego pomnożenia rodziny (mąż nawet w trakcie płomiennego romansu namawiał mnie na dziecko, snuł plany odnośnie kupna domu, nieźle, co!?). Skończyło się tak, że mój mąż został sam jak palec bo kochanka też się ulotniła. Żeby było śmiesznie po rozwodzie pisał mi, że się zabije jak do niego nie wrócę. Ale jego groźby nie robiły już na mnie wrażenia. Co do kochanki, to nic specjalnego, uroda raczej nienachalna, rozlazła, po kiepskim kierunku studiów, z beznadziejną pracą za najniższą krajową. Ale widocznie tego potrzebował.
Rozwód dostałam całkiem niedawno. Małżonek nie raczył pojawić się na żadnej z rozpraw. Tchórz. Jak wcześniej Ci pisałam, zmieniłam miasto, pracę, zaczęłam intensywniej ćwiczyć, od lutego idę na podyplomówkę. Zdrowy egoizm nikomu jeszcze nie zaszkodził. Najbardziej żal mi czasu jaki przez niego straciłam.
TY też musisz zacząć myśleć tylko o sobie. Zadbaj o siebie, o swój rozwój, kondycję fizyczną. Im więcej weźmiesz sobie na głowę, tym mniej czasu będziesz miał na rozpamiętywanie smile.

Wszystko brzmi podobnie...gdzie ja już tego nie słyszałem, wszystkie te historie są do siebie bardzo podobne- niestety. Pół roku po ślubie to jakaś masakra...nie zazdroszczę Tobie że doświadczyłaś tego tak szybko choć podejrzewam że boli tak samo. Mogę się tylko domyśleć ze ten "twój" to raczej nie żenił się z Tobą z miłości (mogę się mylić) skoro tak szybko szukał pocieszenia. Przykro mi że musiałaś przez to wszystko przechodzić..upokorzenia upodlenia itp. bo sam się przekonałem a raczej nadal przekonuje jak to boli (nawet takiego rosłego faceta jak mnie). Tobie się w jakimś sensie udało ponieważ miałaś trzeźwe myślenie(trzeźwiejsze niż ja hehe) że tak szybko powiedziałaś dość i uniknęłaś przeciągania tego w czasie. po tym co piszesz uważam że byłaś wtedy silniejsza psychicznie ode mnie...a na pewno teraz jesteś silną i energiczną kobietą P:). Dlaczego te nasze kochające połówki jak spiskują okłamują i zdradzają zadając niewyobrażalny ból są takie odważne mądre...a jak przychodzi co do czego to okazują się zwykłymi tchórzami? Gratuluję decyzji o studiach podyplomowych- mądra decyzja:):). Jeśli mogę zapytać ? Jesteś teraz z kimś w związku...potrafisz komuś zaufać bezgranicznie. A co z pamiątkami po byłym związku nie wiem zdjęcia nagrania płyta ślubna itp? Czy to wszystko trzeba wyrzucić?

80

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

...no tak właśnie odpowiedziała...sam się wewnątrz siebie roześmiałem z tego co powiedziała. Uwierz mi że ona teraz na pewno nie będzie skomleć o tym że chcę być ze mną - wygórowana duma jej na to nie pozwoli, z resztą tak jak napisałaś nie chcę już być z osobą której za grosz nie można ufać...która mną gardzi itp. Złożyłem wniosek i będę konsekwentny w swoim działaniu. Kontaktu niestety nie zerwę ze względu na synka, ograniczę oczywiście do minimum ale to zawsze będzie jakiś kontakt z nią- niestety. Dałem się "ganiać " jak piszesz bo uwierz mi walczyłem o nią jak lew.
Cały czas o sobie piszę może coś napiszesz jak to wyglądało u Ciebie

Jak wyglądało to u mnie? Cóż, podobnie jak u Ciebie, na początku wielkie love story, miłość na całe życie, euforia, motylki, tęcze, jednorożce bla bla bla... Długo uo mnie walczył, bo z początku nie byłam wcale zainteresowana. Skończyło się podobnie, mąż znalazł sobie nową pocieszycielkę. W porównaniu do mojego ex Twoja okazała się prawdziwym długodystansowcem - czcigodny małżonek w wierności wytrzymał AŻ pół roku od ślubu. Jak sprawa się wysypała były płacze, obietnice, zrywanie kontaktu (teoretycznie). O całej serii upokorzeń, upodleń jakich doznałam do czasu rozwodu, mogłabym napisać książkę, ale nikt nie byłby w stanie przebrnąć nawet przez pierwszy rozdział tych gorzkich żali. Teraz śmieję się z tego jaka byłam głupia. U mnie całe szczęście nie doszło do cudownego pomnożenia rodziny (mąż nawet w trakcie płomiennego romansu namawiał mnie na dziecko, snuł plany odnośnie kupna domu, nieźle, co!?). Skończyło się tak, że mój mąż został sam jak palec bo kochanka też się ulotniła. Żeby było śmiesznie po rozwodzie pisał mi, że się zabije jak do niego nie wrócę. Ale jego groźby nie robiły już na mnie wrażenia. Co do kochanki, to nic specjalnego, uroda raczej nienachalna, rozlazła, po kiepskim kierunku studiów, z beznadziejną pracą za najniższą krajową. Ale widocznie tego potrzebował.
Rozwód dostałam całkiem niedawno. Małżonek nie raczył pojawić się na żadnej z rozpraw. Tchórz. Jak wcześniej Ci pisałam, zmieniłam miasto, pracę, zaczęłam intensywniej ćwiczyć, od lutego idę na podyplomówkę. Zdrowy egoizm nikomu jeszcze nie zaszkodził. Najbardziej żal mi czasu jaki przez niego straciłam.
TY też musisz zacząć myśleć tylko o sobie. Zadbaj o siebie, o swój rozwój, kondycję fizyczną. Im więcej weźmiesz sobie na głowę, tym mniej czasu będziesz miał na rozpamiętywanie smile.

Wszystko brzmi podobnie...gdzie ja już tego nie słyszałem, wszystkie te historie są do siebie bardzo podobne- niestety. Pół roku po ślubie to jakaś masakra...nie zazdroszczę Tobie że doświadczyłaś tego tak szybko choć podejrzewam że boli tak samo. Mogę się tylko domyśleć ze ten "twój" to raczej nie żenił się z Tobą z miłości (mogę się mylić) skoro tak szybko szukał pocieszenia. Przykro mi że musiałaś przez to wszystko przechodzić..upokorzenia upodlenia itp. bo sam się przekonałem a raczej nadal przekonuje jak to boli (nawet takiego rosłego faceta jak mnie). Tobie się w jakimś sensie udało ponieważ miałaś trzeźwe myślenie(trzeźwiejsze niż ja hehe) że tak szybko powiedziałaś dość i uniknęłaś przeciągania tego w czasie. po tym co piszesz uważam że byłaś wtedy silniejsza psychicznie ode mnie...a na pewno teraz jesteś silną i energiczną kobietą P:). Dlaczego te nasze kochające połówki jak spiskują okłamują i zdradzają zadając niewyobrażalny ból są takie odważne mądre...a jak przychodzi co do czego to okazują się zwykłymi tchórzami? Gratuluję decyzji o studiach podyplomowych- mądra decyzja:):). Jeśli mogę zapytać ? Jesteś teraz z kimś w związku...potrafisz komuś zaufać bezgranicznie. A co z pamiątkami po byłym związku nie wiem zdjęcia nagrania płyta ślubna itp? Czy to wszystko trzeba wyrzucić?

Pamiątek się pozbyłam, po co mi one. O czym mają mi przypominać? O porażce która poniosłam? Prezenty od mojego kochanego małżonka, zostawiłam jemu. Może jego nowa kobieta (jak już ją znajdzie) będzie miała uciechę. Płyty z wesela nawet nie zdążyłam obejrzeć... Jestem sentymentalna, więc nie gromadzę „negatywnego bagażu”.
Co do nowego związku, to jestem 2 miesiące po rozwodzie, wiec nie w głowie mi nowe amory. Żeby było ciekawiej, do pocieszania młodej rozwódki najbardziej „palą się” panowie będący w związkach małżeńskich, żenada. Współczuje ich żonom. Takich „asów” jest sporo, niestety mój zawód jest raczej zdominowany przez mężczyzn. W takich chwilach jeszcze bardziej zaczynam wątpić w gatunek męski. Jakoś po moich doświadczeniach, nie ciągnie mnie do szybkiego wchodzenia w nowe związki. Z resztą, stara nie jestem, mam czas wink
Tobie też radzę wyzbyć się wszelkich pamiątek po małżonce. Najważniejsze żebyś uregulował kwestie opieki nad młodym (rozmawialiście już o tym?). W sprawie podziału opieki nad dzieckiem, nic Ci nie doradzę, bo jak wcześniej pisałam, potomstwa się nie dorobiłam.

81

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Jak wyglądało to u mnie? Cóż, podobnie jak u Ciebie, na początku wielkie love story, miłość na całe życie, euforia, motylki, tęcze, jednorożce bla bla bla... Długo uo mnie walczył, bo z początku nie byłam wcale zainteresowana. Skończyło się podobnie, mąż znalazł sobie nową pocieszycielkę. W porównaniu do mojego ex Twoja okazała się prawdziwym długodystansowcem - czcigodny małżonek w wierności wytrzymał AŻ pół roku od ślubu. Jak sprawa się wysypała były płacze, obietnice, zrywanie kontaktu (teoretycznie). O całej serii upokorzeń, upodleń jakich doznałam do czasu rozwodu, mogłabym napisać książkę, ale nikt nie byłby w stanie przebrnąć nawet przez pierwszy rozdział tych gorzkich żali. Teraz śmieję się z tego jaka byłam głupia. U mnie całe szczęście nie doszło do cudownego pomnożenia rodziny (mąż nawet w trakcie płomiennego romansu namawiał mnie na dziecko, snuł plany odnośnie kupna domu, nieźle, co!?). Skończyło się tak, że mój mąż został sam jak palec bo kochanka też się ulotniła. Żeby było śmiesznie po rozwodzie pisał mi, że się zabije jak do niego nie wrócę. Ale jego groźby nie robiły już na mnie wrażenia. Co do kochanki, to nic specjalnego, uroda raczej nienachalna, rozlazła, po kiepskim kierunku studiów, z beznadziejną pracą za najniższą krajową. Ale widocznie tego potrzebował.
Rozwód dostałam całkiem niedawno. Małżonek nie raczył pojawić się na żadnej z rozpraw. Tchórz. Jak wcześniej Ci pisałam, zmieniłam miasto, pracę, zaczęłam intensywniej ćwiczyć, od lutego idę na podyplomówkę. Zdrowy egoizm nikomu jeszcze nie zaszkodził. Najbardziej żal mi czasu jaki przez niego straciłam.
TY też musisz zacząć myśleć tylko o sobie. Zadbaj o siebie, o swój rozwój, kondycję fizyczną. Im więcej weźmiesz sobie na głowę, tym mniej czasu będziesz miał na rozpamiętywanie smile.

Wszystko brzmi podobnie...gdzie ja już tego nie słyszałem, wszystkie te historie są do siebie bardzo podobne- niestety. Pół roku po ślubie to jakaś masakra...nie zazdroszczę Tobie że doświadczyłaś tego tak szybko choć podejrzewam że boli tak samo. Mogę się tylko domyśleć ze ten "twój" to raczej nie żenił się z Tobą z miłości (mogę się mylić) skoro tak szybko szukał pocieszenia. Przykro mi że musiałaś przez to wszystko przechodzić..upokorzenia upodlenia itp. bo sam się przekonałem a raczej nadal przekonuje jak to boli (nawet takiego rosłego faceta jak mnie). Tobie się w jakimś sensie udało ponieważ miałaś trzeźwe myślenie(trzeźwiejsze niż ja hehe) że tak szybko powiedziałaś dość i uniknęłaś przeciągania tego w czasie. po tym co piszesz uważam że byłaś wtedy silniejsza psychicznie ode mnie...a na pewno teraz jesteś silną i energiczną kobietą P:). Dlaczego te nasze kochające połówki jak spiskują okłamują i zdradzają zadając niewyobrażalny ból są takie odważne mądre...a jak przychodzi co do czego to okazują się zwykłymi tchórzami? Gratuluję decyzji o studiach podyplomowych- mądra decyzja:):). Jeśli mogę zapytać ? Jesteś teraz z kimś w związku...potrafisz komuś zaufać bezgranicznie. A co z pamiątkami po byłym związku nie wiem zdjęcia nagrania płyta ślubna itp? Czy to wszystko trzeba wyrzucić?

Pamiątek się pozbyłam, po co mi one. O czym mają mi przypominać? O porażce która poniosłam? Prezenty od mojego kochanego małżonka, zostawiłam jemu. Może jego nowa kobieta (jak już ją znajdzie) będzie miała uciechę. Płyty z wesela nawet nie zdążyłam obejrzeć... Jestem sentymentalna, więc nie gromadzę „negatywnego bagażu”.
Co do nowego związku, to jestem 2 miesiące po rozwodzie, wiec nie w głowie mi nowe amory. Żeby było ciekawiej, do pocieszania młodej rozwódki najbardziej „palą się” panowie będący w związkach małżeńskich, żenada. Współczuje ich żonom. Takich „asów” jest sporo, niestety mój zawód jest raczej zdominowany przez mężczyzn. W takich chwilach jeszcze bardziej zaczynam wątpić w gatunek męski. Jakoś po moich doświadczeniach, nie ciągnie mnie do szybkiego wchodzenia w nowe związki. Z resztą, stara nie jestem, mam czas wink
Tobie też radzę wyzbyć się wszelkich pamiątek po małżonce. Najważniejsze żebyś uregulował kwestie opieki nad młodym (rozmawialiście już o tym?). W sprawie podziału opieki nad dzieckiem, nic Ci nie doradzę, bo jak wcześniej pisałam, potomstwa się nie dorobiłam.

No wiesz jak się okazuje gatunek męski ma różne oblicza...jeszcze jak widać potrafi się znaleźć facet który jest wierny, nie zdradza i jak kocha to kocha:):) hehe..:) nie wiedziałem że jesteś dwa miesiące po rozwodzie...rzeczywiście świeża sprawa...życzę Tobie  wszystkiego dobrego:). Masz to za sobą co przede mną...:) A ogólnie jak sobie radzisz?
O kwestii opieki nad dzieckiem rozmawialiśmy i raczej żadne z nas krzywdy mu nie zrobi...ma to być opieka naprzemienna...bez alimentów itp...tak napisałem we wniosku o rozwód. Zobaczymy czas pokarze czy żoneczka będzie chciała wojować czy nie...

82

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Wszystko brzmi podobnie...gdzie ja już tego nie słyszałem, wszystkie te historie są do siebie bardzo podobne- niestety. Pół roku po ślubie to jakaś masakra...nie zazdroszczę Tobie że doświadczyłaś tego tak szybko choć podejrzewam że boli tak samo. Mogę się tylko domyśleć ze ten "twój" to raczej nie żenił się z Tobą z miłości (mogę się mylić) skoro tak szybko szukał pocieszenia. Przykro mi że musiałaś przez to wszystko przechodzić..upokorzenia upodlenia itp. bo sam się przekonałem a raczej nadal przekonuje jak to boli (nawet takiego rosłego faceta jak mnie). Tobie się w jakimś sensie udało ponieważ miałaś trzeźwe myślenie(trzeźwiejsze niż ja hehe) że tak szybko powiedziałaś dość i uniknęłaś przeciągania tego w czasie. po tym co piszesz uważam że byłaś wtedy silniejsza psychicznie ode mnie...a na pewno teraz jesteś silną i energiczną kobietą P:). Dlaczego te nasze kochające połówki jak spiskują okłamują i zdradzają zadając niewyobrażalny ból są takie odważne mądre...a jak przychodzi co do czego to okazują się zwykłymi tchórzami? Gratuluję decyzji o studiach podyplomowych- mądra decyzja:):). Jeśli mogę zapytać ? Jesteś teraz z kimś w związku...potrafisz komuś zaufać bezgranicznie. A co z pamiątkami po byłym związku nie wiem zdjęcia nagrania płyta ślubna itp? Czy to wszystko trzeba wyrzucić?

Pamiątek się pozbyłam, po co mi one. O czym mają mi przypominać? O porażce która poniosłam? Prezenty od mojego kochanego małżonka, zostawiłam jemu. Może jego nowa kobieta (jak już ją znajdzie) będzie miała uciechę. Płyty z wesela nawet nie zdążyłam obejrzeć... Jestem sentymentalna, więc nie gromadzę „negatywnego bagażu”.
Co do nowego związku, to jestem 2 miesiące po rozwodzie, wiec nie w głowie mi nowe amory. Żeby było ciekawiej, do pocieszania młodej rozwódki najbardziej „palą się” panowie będący w związkach małżeńskich, żenada. Współczuje ich żonom. Takich „asów” jest sporo, niestety mój zawód jest raczej zdominowany przez mężczyzn. W takich chwilach jeszcze bardziej zaczynam wątpić w gatunek męski. Jakoś po moich doświadczeniach, nie ciągnie mnie do szybkiego wchodzenia w nowe związki. Z resztą, stara nie jestem, mam czas wink
Tobie też radzę wyzbyć się wszelkich pamiątek po małżonce. Najważniejsze żebyś uregulował kwestie opieki nad młodym (rozmawialiście już o tym?). W sprawie podziału opieki nad dzieckiem, nic Ci nie doradzę, bo jak wcześniej pisałam, potomstwa się nie dorobiłam.

No wiesz jak się okazuje gatunek męski ma różne oblicza...jeszcze jak widać potrafi się znaleźć facet który jest wierny, nie zdradza i jak kocha to kocha:):) hehe..:) nie wiedziałem że jesteś dwa miesiące po rozwodzie...rzeczywiście świeża sprawa...życzę Tobie  wszystkiego dobrego:). Masz to za sobą co przede mną...:) A ogólnie jak sobie radzisz?
O kwestii opieki nad dzieckiem rozmawialiśmy i raczej żadne z nas krzywdy mu nie zrobi...ma to być opieka naprzemienna...bez alimentów itp...tak napisałem we wniosku o rozwód. Zobaczymy czas pokarze czy żoneczka będzie chciała wojować czy nie...

A całkiem nieźle sobie radzę. Sam rozwód nie jest najgorszy. Najbardziej bolesny był czas do pierwszej rozprawy, jak wychodziły różne świństwa. No wiesz, nie zakładałam że w wieku 26 lat będę rozwódka, ale czasem nie ma innego wyjścia. Cieszę się, że mam to już za sobą. Mam tez satysfakcję, że mój ex został sam, nawet kochaneczka się ewakuowała. Widocznie nie jest taaaakim „gościem” za jakiego się miał wink
Żona wie, że wnioskujesz o opiekę naprzemienna? Zgodzi się na taki układ?

83

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Pamiątek się pozbyłam, po co mi one. O czym mają mi przypominać? O porażce która poniosłam? Prezenty od mojego kochanego małżonka, zostawiłam jemu. Może jego nowa kobieta (jak już ją znajdzie) będzie miała uciechę. Płyty z wesela nawet nie zdążyłam obejrzeć... Jestem sentymentalna, więc nie gromadzę „negatywnego bagażu”.
Co do nowego związku, to jestem 2 miesiące po rozwodzie, wiec nie w głowie mi nowe amory. Żeby było ciekawiej, do pocieszania młodej rozwódki najbardziej „palą się” panowie będący w związkach małżeńskich, żenada. Współczuje ich żonom. Takich „asów” jest sporo, niestety mój zawód jest raczej zdominowany przez mężczyzn. W takich chwilach jeszcze bardziej zaczynam wątpić w gatunek męski. Jakoś po moich doświadczeniach, nie ciągnie mnie do szybkiego wchodzenia w nowe związki. Z resztą, stara nie jestem, mam czas wink
Tobie też radzę wyzbyć się wszelkich pamiątek po małżonce. Najważniejsze żebyś uregulował kwestie opieki nad młodym (rozmawialiście już o tym?). W sprawie podziału opieki nad dzieckiem, nic Ci nie doradzę, bo jak wcześniej pisałam, potomstwa się nie dorobiłam.

No wiesz jak się okazuje gatunek męski ma różne oblicza...jeszcze jak widać potrafi się znaleźć facet który jest wierny, nie zdradza i jak kocha to kocha:):) hehe..:) nie wiedziałem że jesteś dwa miesiące po rozwodzie...rzeczywiście świeża sprawa...życzę Tobie  wszystkiego dobrego:). Masz to za sobą co przede mną...:) A ogólnie jak sobie radzisz?
O kwestii opieki nad dzieckiem rozmawialiśmy i raczej żadne z nas krzywdy mu nie zrobi...ma to być opieka naprzemienna...bez alimentów itp...tak napisałem we wniosku o rozwód. Zobaczymy czas pokarze czy żoneczka będzie chciała wojować czy nie...

A całkiem nieźle sobie radzę. Sam rozwód nie jest najgorszy. Najbardziej bolesny był czas do pierwszej rozprawy, jak wychodziły różne świństwa. No wiesz, nie zakładałam że w wieku 26 lat będę rozwódka, ale czasem nie ma innego wyjścia. Cieszę się, że mam to już za sobą. Mam tez satysfakcję, że mój ex został sam, nawet kochaneczka się ewakuowała. Widocznie nie jest taaaakim „gościem” za jakiego się miał wink
Żona wie, że wnioskujesz o opiekę naprzemienna? Zgodzi się na taki układ?

No to dobra wiadomość że sobie dobrze radzisz:). Ja już chyba więcej nie chcę wiedzieć ile ona ma tajemnic jeszcze...rzygam już tym. Współczuję że mając 26 lat zostaje się rozwódką..domniewam że tak jak każdy porządny i kochający człowiek wiążąc się z kimś poprzez małżeństwo nawet takiej myśli nie dopuszcza do siebie...tym bardziej boli. No ja mam 37 lat i jak się okazuje tez to muszę przejść.

84

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

No wiesz jak się okazuje gatunek męski ma różne oblicza...jeszcze jak widać potrafi się znaleźć facet który jest wierny, nie zdradza i jak kocha to kocha:):) hehe..:) nie wiedziałem że jesteś dwa miesiące po rozwodzie...rzeczywiście świeża sprawa...życzę Tobie  wszystkiego dobrego:). Masz to za sobą co przede mną...:) A ogólnie jak sobie radzisz?
O kwestii opieki nad dzieckiem rozmawialiśmy i raczej żadne z nas krzywdy mu nie zrobi...ma to być opieka naprzemienna...bez alimentów itp...tak napisałem we wniosku o rozwód. Zobaczymy czas pokarze czy żoneczka będzie chciała wojować czy nie...

A całkiem nieźle sobie radzę. Sam rozwód nie jest najgorszy. Najbardziej bolesny był czas do pierwszej rozprawy, jak wychodziły różne świństwa. No wiesz, nie zakładałam że w wieku 26 lat będę rozwódka, ale czasem nie ma innego wyjścia. Cieszę się, że mam to już za sobą. Mam tez satysfakcję, że mój ex został sam, nawet kochaneczka się ewakuowała. Widocznie nie jest taaaakim „gościem” za jakiego się miał wink
Żona wie, że wnioskujesz o opiekę naprzemienna? Zgodzi się na taki układ?

No to dobra wiadomość że sobie dobrze radzisz:). Ja już chyba więcej nie chcę wiedzieć ile ona ma tajemnic jeszcze...rzygam już tym. Współczuję że mając 26 lat zostaje się rozwódką..domniewam że tak jak każdy porządny i kochający człowiek wiążąc się z kimś poprzez małżeństwo nawet takiej myśli nie dopuszcza do siebie...tym bardziej boli. No ja mam 37 lat i jak się okazuje tez to muszę przejść.

Tak rozmawialiśmy o tym że dziecku nikt krzywdy nie zrobi...opieka wspólna itp
Czytając twoje wypowiedzi wnioskuję że jesteś nie tylko silną ale i mądrą kobietą...były mężulek musi teraz nieźle żałować co stracił ...:):):)

85

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

A całkiem nieźle sobie radzę. Sam rozwód nie jest najgorszy. Najbardziej bolesny był czas do pierwszej rozprawy, jak wychodziły różne świństwa. No wiesz, nie zakładałam że w wieku 26 lat będę rozwódka, ale czasem nie ma innego wyjścia. Cieszę się, że mam to już za sobą. Mam tez satysfakcję, że mój ex został sam, nawet kochaneczka się ewakuowała. Widocznie nie jest taaaakim „gościem” za jakiego się miał wink
Żona wie, że wnioskujesz o opiekę naprzemienna? Zgodzi się na taki układ?

No to dobra wiadomość że sobie dobrze radzisz:). Ja już chyba więcej nie chcę wiedzieć ile ona ma tajemnic jeszcze...rzygam już tym. Współczuję że mając 26 lat zostaje się rozwódką..domniewam że tak jak każdy porządny i kochający człowiek wiążąc się z kimś poprzez małżeństwo nawet takiej myśli nie dopuszcza do siebie...tym bardziej boli. No ja mam 37 lat i jak się okazuje tez to muszę przejść.

Tak rozmawialiśmy o tym że dziecku nikt krzywdy nie zrobi...opieka wspólna itp
Czytając twoje wypowiedzi wnioskuję że jesteś nie tylko silną ale i mądrą kobietą...były mężulek musi teraz nieźle żałować co stracił ...:):):)

Mądra to nie jestem, jakbym była to bym od razu dziada w dupsko kopnęła i tyle by mnie widział. Niepotrzebnie bawiłam się w szanse. A czy on żałuje? Nie sądzę. Skoro mnie nie kochał, to jedyne czego mu teraz brakuje to, tego że nie ma już sprzątaczki, kucharki itp. Żałuje że akurat jego wybrałam sobie na męża, bo każdy inny byłby lepszy.
Dobrze, że w kwestii wychowania dziecka jesteście zgodni. Ale mimo wszystko szkoda, że będzie żył na dwa domy. Chociaż nie zdziwię się jak Twoja piękna zmieni zdanie i będzie chciała młodego tylko dla siebie, a Tobie dowali alimenty. Po takich jak one można się spodziewać wszystkiego wink

86

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

No to dobra wiadomość że sobie dobrze radzisz:). Ja już chyba więcej nie chcę wiedzieć ile ona ma tajemnic jeszcze...rzygam już tym. Współczuję że mając 26 lat zostaje się rozwódką..domniewam że tak jak każdy porządny i kochający człowiek wiążąc się z kimś poprzez małżeństwo nawet takiej myśli nie dopuszcza do siebie...tym bardziej boli. No ja mam 37 lat i jak się okazuje tez to muszę przejść.

Tak rozmawialiśmy o tym że dziecku nikt krzywdy nie zrobi...opieka wspólna itp
Czytając twoje wypowiedzi wnioskuję że jesteś nie tylko silną ale i mądrą kobietą...były mężulek musi teraz nieźle żałować co stracił ...:):):)

Mądra to nie jestem, jakbym była to bym od razu dziada w dupsko kopnęła i tyle by mnie widział. Niepotrzebnie bawiłam się w szanse. A czy on żałuje? Nie sądzę. Skoro mnie nie kochał, to jedyne czego mu teraz brakuje to, tego że nie ma już sprzątaczki, kucharki itp. Żałuje że akurat jego wybrałam sobie na męża, bo każdy inny byłby lepszy.
Dobrze, że w kwestii wychowania dziecka jesteście zgodni. Ale mimo wszystko szkoda, że będzie żył na dwa domy. Chociaż nie zdziwię się jak Twoja piękna zmieni zdanie i będzie chciała młodego tylko dla siebie, a Tobie dowali alimenty. Po takich jak one można się spodziewać wszystkiego wink

Jesteś mądra i to jeszcze jak smile Też bym chciał być taki rok temu i odejść od niej po tym jak zaprzepaściła drugą szanse. Już wtedy powinno mi się zapalić ostatecznie czerwone światło.
Kiedyś jak będziesz pewnie już gotowa na nowy związek to odpowiednio podejdziesz do wyboru partnera...pewniejsza o doświadczenia życiowe.
Zgadzam się z Tobą że dziecko będzie żyło na dwa domy i to w sumie on ucierpi na tym najbardziej...no bo przecież nie jego matka  która jest wyzuta ze wszelkich uczuć.
Najgorsze jest to że ja mimo woli jestem skazany ze względu na dziecko na utrzymywanie niestety jeszcze długo kontaktu z tą kobietą.
Jeżeli będzie chciała alimentów i wojny to ja jestem tak zmotywowany jej romansem że nie odpuszczę jej nigdy...i myślę że ona to wie, choć z drugiej strony to co napisałaś że po takich można się wszystkiego spodziewać...ale jestem czujny:)

87

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Tak rozmawialiśmy o tym że dziecku nikt krzywdy nie zrobi...opieka wspólna itp
Czytając twoje wypowiedzi wnioskuję że jesteś nie tylko silną ale i mądrą kobietą...były mężulek musi teraz nieźle żałować co stracił ...:):):)

Mądra to nie jestem, jakbym była to bym od razu dziada w dupsko kopnęła i tyle by mnie widział. Niepotrzebnie bawiłam się w szanse. A czy on żałuje? Nie sądzę. Skoro mnie nie kochał, to jedyne czego mu teraz brakuje to, tego że nie ma już sprzątaczki, kucharki itp. Żałuje że akurat jego wybrałam sobie na męża, bo każdy inny byłby lepszy.
Dobrze, że w kwestii wychowania dziecka jesteście zgodni. Ale mimo wszystko szkoda, że będzie żył na dwa domy. Chociaż nie zdziwię się jak Twoja piękna zmieni zdanie i będzie chciała młodego tylko dla siebie, a Tobie dowali alimenty. Po takich jak one można się spodziewać wszystkiego wink

Jesteś mądra i to jeszcze jak smile Też bym chciał być taki rok temu i odejść od niej po tym jak zaprzepaściła drugą szanse. Już wtedy powinno mi się zapalić ostatecznie czerwone światło.
Kiedyś jak będziesz pewnie już gotowa na nowy związek to odpowiednio podejdziesz do wyboru partnera...pewniejsza o doświadczenia życiowe.
Zgadzam się z Tobą że dziecko będzie żyło na dwa domy i to w sumie on ucierpi na tym najbardziej...no bo przecież nie jego matka  która jest wyzuta ze wszelkich uczuć.
Najgorsze jest to że ja mimo woli jestem skazany ze względu na dziecko na utrzymywanie niestety jeszcze długo kontaktu z tą kobietą.
Jeżeli będzie chciała alimentów i wojny to ja jestem tak zmotywowany jej romansem że nie odpuszczę jej nigdy...i myślę że ona to wie, choć z drugiej strony to co napisałaś że po takich można się wszystkiego spodziewać...ale jestem czujny:)

Słusznie, nie odpuszczaj, walcz o swoje. Twoja gwiazda powinna w końcu ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu. 1,5 roku szalała aż miło, teraz Twoja kolej. Może Twoje dziecko nie zniesie aż tak źle nowej sytuacji. A nuż polubi swojego nowego 22-letniego wujka, może znajdą wspólne tematy, w końcu nie dzieli ich jakaś kolosalna różnica wieku. Jeszcze okaże się, że te same bajki oglądali, być może kochanek ma pochowane w piwnicy jakieś elementarze, podręczniki z podstawówki, to przyoszczędzicie na nowych wink A tak serio to nie zazdroszczę, cieszę się, że mnie z racji braku potomstwa, nie czekają takie niespodzianki.
Jeżeli chodzi o nowego partnera, to będzie miał przerąbane. Po tym ci przeszłam już nie zaufam. Obawiam się, że nawyk kontroli jakiego dorobiłam się podczas mojego ekscytującego małżeństwa, raczej mi pozostanie wink

88

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Mądra to nie jestem, jakbym była to bym od razu dziada w dupsko kopnęła i tyle by mnie widział. Niepotrzebnie bawiłam się w szanse. A czy on żałuje? Nie sądzę. Skoro mnie nie kochał, to jedyne czego mu teraz brakuje to, tego że nie ma już sprzątaczki, kucharki itp. Żałuje że akurat jego wybrałam sobie na męża, bo każdy inny byłby lepszy.
Dobrze, że w kwestii wychowania dziecka jesteście zgodni. Ale mimo wszystko szkoda, że będzie żył na dwa domy. Chociaż nie zdziwię się jak Twoja piękna zmieni zdanie i będzie chciała młodego tylko dla siebie, a Tobie dowali alimenty. Po takich jak one można się spodziewać wszystkiego wink

Jesteś mądra i to jeszcze jak smile Też bym chciał być taki rok temu i odejść od niej po tym jak zaprzepaściła drugą szanse. Już wtedy powinno mi się zapalić ostatecznie czerwone światło.
Kiedyś jak będziesz pewnie już gotowa na nowy związek to odpowiednio podejdziesz do wyboru partnera...pewniejsza o doświadczenia życiowe.
Zgadzam się z Tobą że dziecko będzie żyło na dwa domy i to w sumie on ucierpi na tym najbardziej...no bo przecież nie jego matka  która jest wyzuta ze wszelkich uczuć.
Najgorsze jest to że ja mimo woli jestem skazany ze względu na dziecko na utrzymywanie niestety jeszcze długo kontaktu z tą kobietą.
Jeżeli będzie chciała alimentów i wojny to ja jestem tak zmotywowany jej romansem że nie odpuszczę jej nigdy...i myślę że ona to wie, choć z drugiej strony to co napisałaś że po takich można się wszystkiego spodziewać...ale jestem czujny:)

Słusznie, nie odpuszczaj, walcz o swoje. Twoja gwiazda powinna w końcu ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu. 1,5 roku szalała aż miło, teraz Twoja kolej. Może Twoje dziecko nie zniesie aż tak źle nowej sytuacji. A nuż polubi swojego nowego 22-letniego wujka, może znajdą wspólne tematy, w końcu nie dzieli ich jakaś kolosalna różnica wieku. Jeszcze okaże się, że te same bajki oglądali, być może kochanek ma pochowane w piwnicy jakieś elementarze, podręczniki z podstawówki, to przyoszczędzicie na nowych wink A tak serio to nie zazdroszczę, cieszę się, że mnie z racji braku potomstwa, nie czekają takie niespodzianki.
Jeżeli chodzi o nowego partnera, to będzie miał przerąbane. Po tym ci przeszłam już nie zaufam. Obawiam się, że nawyk kontroli jakiego dorobiłam się podczas mojego ekscytującego małżeństwa, raczej mi pozostanie wink

Hehe rozbawiłaś mnie...tak jak napisałaś pewnie ma jeszcze podręczniki z podstawówki w szafie. Nie wiem dokładnie czy już mu trądzik zszedł z gęby:)
Obawiam się że mój synek bardzo źle to zniesie...nawet sobie tego teraz nie chcę wyobrażać bo już mnie serce boli jak będę go widział płaczącego zadającego pytania...masakra
Pewnie mija kochana żonka sprzeda mu garść kłamstw tak jak mnie a później powie i tak że to moja wina...:)
Nowemu partnerowi to na samym początku musisz powiedzieć że będzie miał przerąbane...:):)  a tak na prawdę to myślę żę tak Tobie jak i mnie miną kiedyś te nawyki nie twierdzę że całkowicie ale chociaż w takim stopniu że będzie można stworzyć zdrowy związek. Silna i młoda  jesteś dasz rade:)

89

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Jesteś mądra i to jeszcze jak smile Też bym chciał być taki rok temu i odejść od niej po tym jak zaprzepaściła drugą szanse. Już wtedy powinno mi się zapalić ostatecznie czerwone światło.
Kiedyś jak będziesz pewnie już gotowa na nowy związek to odpowiednio podejdziesz do wyboru partnera...pewniejsza o doświadczenia życiowe.
Zgadzam się z Tobą że dziecko będzie żyło na dwa domy i to w sumie on ucierpi na tym najbardziej...no bo przecież nie jego matka  która jest wyzuta ze wszelkich uczuć.
Najgorsze jest to że ja mimo woli jestem skazany ze względu na dziecko na utrzymywanie niestety jeszcze długo kontaktu z tą kobietą.
Jeżeli będzie chciała alimentów i wojny to ja jestem tak zmotywowany jej romansem że nie odpuszczę jej nigdy...i myślę że ona to wie, choć z drugiej strony to co napisałaś że po takich można się wszystkiego spodziewać...ale jestem czujny:)

Słusznie, nie odpuszczaj, walcz o swoje. Twoja gwiazda powinna w końcu ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu. 1,5 roku szalała aż miło, teraz Twoja kolej. Może Twoje dziecko nie zniesie aż tak źle nowej sytuacji. A nuż polubi swojego nowego 22-letniego wujka, może znajdą wspólne tematy, w końcu nie dzieli ich jakaś kolosalna różnica wieku. Jeszcze okaże się, że te same bajki oglądali, być może kochanek ma pochowane w piwnicy jakieś elementarze, podręczniki z podstawówki, to przyoszczędzicie na nowych wink A tak serio to nie zazdroszczę, cieszę się, że mnie z racji braku potomstwa, nie czekają takie niespodzianki.
Jeżeli chodzi o nowego partnera, to będzie miał przerąbane. Po tym ci przeszłam już nie zaufam. Obawiam się, że nawyk kontroli jakiego dorobiłam się podczas mojego ekscytującego małżeństwa, raczej mi pozostanie wink

Hehe rozbawiłaś mnie...tak jak napisałaś pewnie ma jeszcze podręczniki z podstawówki w szafie. Nie wiem dokładnie czy już mu trądzik zszedł z gęby:)
Obawiam się że mój synek bardzo źle to zniesie...nawet sobie tego teraz nie chcę wyobrażać bo już mnie serce boli jak będę go widział płaczącego zadającego pytania...masakra
Pewnie mija kochana żonka sprzeda mu garść kłamstw tak jak mnie a później powie i tak że to moja wina...:)
Nowemu partnerowi to na samym początku musisz powiedzieć że będzie miał przerąbane...:):)  a tak na prawdę to myślę żę tak Tobie jak i mnie miną kiedyś te nawyki nie twierdzę że całkowicie ale chociaż w takim stopniu że będzie można stworzyć zdrowy związek. Silna i młoda  jesteś dasz rade:)

Podejrzewam, że Twój syn zniesie to lepiej niż Ci się wydaje, dzieci szybko adaptują się do nowych warunków. Lepiej żeby rodzice byli osobno szczęśliwi, niż razem i ciągle się kłócili. Dziecku ciężko znosić wieczne awantury, płacze, opowiadać się po którejś ze stron (uwierz mi, wiem coś o tym). Na początku będzie zadawał pytania, ale w końcu przestanie i przywyknie do nowej sytuacji. Tak jak mówisz, Twoja żona pewnie naopowiada mu bajek, w których ojciec będzie jawił się jako najgorszy szatan, ale co z tego? Młody za parę lat wszystko zrozumie. Z resztą, może Twoja żona będzie młodemu co parę miesięcy przedstawiać nowych wujków. Jak jej moce przerobowe pozwolą, to czemu nie tongue?

90

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Słusznie, nie odpuszczaj, walcz o swoje. Twoja gwiazda powinna w końcu ponieść jakieś konsekwencje swojego czynu. 1,5 roku szalała aż miło, teraz Twoja kolej. Może Twoje dziecko nie zniesie aż tak źle nowej sytuacji. A nuż polubi swojego nowego 22-letniego wujka, może znajdą wspólne tematy, w końcu nie dzieli ich jakaś kolosalna różnica wieku. Jeszcze okaże się, że te same bajki oglądali, być może kochanek ma pochowane w piwnicy jakieś elementarze, podręczniki z podstawówki, to przyoszczędzicie na nowych wink A tak serio to nie zazdroszczę, cieszę się, że mnie z racji braku potomstwa, nie czekają takie niespodzianki.
Jeżeli chodzi o nowego partnera, to będzie miał przerąbane. Po tym ci przeszłam już nie zaufam. Obawiam się, że nawyk kontroli jakiego dorobiłam się podczas mojego ekscytującego małżeństwa, raczej mi pozostanie wink

Hehe rozbawiłaś mnie...tak jak napisałaś pewnie ma jeszcze podręczniki z podstawówki w szafie. Nie wiem dokładnie czy już mu trądzik zszedł z gęby:)
Obawiam się że mój synek bardzo źle to zniesie...nawet sobie tego teraz nie chcę wyobrażać bo już mnie serce boli jak będę go widział płaczącego zadającego pytania...masakra
Pewnie mija kochana żonka sprzeda mu garść kłamstw tak jak mnie a później powie i tak że to moja wina...:)
Nowemu partnerowi to na samym początku musisz powiedzieć że będzie miał przerąbane...:):)  a tak na prawdę to myślę żę tak Tobie jak i mnie miną kiedyś te nawyki nie twierdzę że całkowicie ale chociaż w takim stopniu że będzie można stworzyć zdrowy związek. Silna i młoda  jesteś dasz rade:)

Podejrzewam, że Twój syn zniesie to lepiej niż Ci się wydaje, dzieci szybko adaptują się do nowych warunków. Lepiej żeby rodzice byli osobno szczęśliwi, niż razem i ciągle się kłócili. Dziecku ciężko znosić wieczne awantury, płacze, opowiadać się po którejś ze stron (uwierz mi, wiem coś o tym). Na początku będzie zadawał pytania, ale w końcu przestanie i przywyknie do nowej sytuacji. Tak jak mówisz, Twoja żona pewnie naopowiada mu bajek, w których ojciec będzie jawił się jako najgorszy szatan, ale co z tego? Młody za parę lat wszystko zrozumie. Z resztą, może Twoja żona będzie młodemu co parę miesięcy przedstawiać nowych wujków. Jak jej moce przerobowe pozwolą, to czemu nie tongue?

Może i masz rację. Chcę w to wierzyć. Za jakiś czas okaże się jakie posiada faktycznie moce przerobowe.,..hehe smile. Piszesz że wiesz coś o tym- miałaś wcześniej jakieś doświadczenie w tym kierunku?
Ojciec już jest najgorszy szatan...:) przynajmniej w głowie mamusi hehe

91

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Hehe rozbawiłaś mnie...tak jak napisałaś pewnie ma jeszcze podręczniki z podstawówki w szafie. Nie wiem dokładnie czy już mu trądzik zszedł z gęby:)
Obawiam się że mój synek bardzo źle to zniesie...nawet sobie tego teraz nie chcę wyobrażać bo już mnie serce boli jak będę go widział płaczącego zadającego pytania...masakra
Pewnie mija kochana żonka sprzeda mu garść kłamstw tak jak mnie a później powie i tak że to moja wina...:)
Nowemu partnerowi to na samym początku musisz powiedzieć że będzie miał przerąbane...:):)  a tak na prawdę to myślę żę tak Tobie jak i mnie miną kiedyś te nawyki nie twierdzę że całkowicie ale chociaż w takim stopniu że będzie można stworzyć zdrowy związek. Silna i młoda  jesteś dasz rade:)

Podejrzewam, że Twój syn zniesie to lepiej niż Ci się wydaje, dzieci szybko adaptują się do nowych warunków. Lepiej żeby rodzice byli osobno szczęśliwi, niż razem i ciągle się kłócili. Dziecku ciężko znosić wieczne awantury, płacze, opowiadać się po którejś ze stron (uwierz mi, wiem coś o tym). Na początku będzie zadawał pytania, ale w końcu przestanie i przywyknie do nowej sytuacji. Tak jak mówisz, Twoja żona pewnie naopowiada mu bajek, w których ojciec będzie jawił się jako najgorszy szatan, ale co z tego? Młody za parę lat wszystko zrozumie. Z resztą, może Twoja żona będzie młodemu co parę miesięcy przedstawiać nowych wujków. Jak jej moce przerobowe pozwolą, to czemu nie tongue?

Może i masz rację. Chcę w to wierzyć. Za jakiś czas okaże się jakie posiada faktycznie moce przerobowe.,..hehe smile. Piszesz że wiesz coś o tym- miałaś wcześniej jakieś doświadczenie w tym kierunku?
Ojciec już jest najgorszy szatan...:) przynajmniej w głowie mamusi hehe

Owszem, mam doświadczenie w tym sensie, że jestem dzieckiem wiecznie kłócących się rodziców. Z dzieciństwa pamiętam głównie awantury. Jak byłam młodsza to modliłam się żeby moim rodzice się rozstali, serio. Nie raz mówiłam mojej mamie,że powinna się rozwieść z tyranem, ale moja matka była za słaba, ojciec Polak-katolik, nie uznawał rozwodów. Z resztą w dziedzinie "rozwodnictwa" jestem w swojej rodziną prekursorką ;P Do czego zmierzam, dla dziecka nie ma nic gorszego niż widok rodziców, którzy się nienawidzą. Takie codzienne widoki odbijają się potem na dzieciach, moje rodzeństwo uważa tak samo. Nie myśl więc, że rozwalasz swojemu dziecku rodzinę, bo Ty mu ją ratujesz.

92

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Podejrzewam, że Twój syn zniesie to lepiej niż Ci się wydaje, dzieci szybko adaptują się do nowych warunków. Lepiej żeby rodzice byli osobno szczęśliwi, niż razem i ciągle się kłócili. Dziecku ciężko znosić wieczne awantury, płacze, opowiadać się po którejś ze stron (uwierz mi, wiem coś o tym). Na początku będzie zadawał pytania, ale w końcu przestanie i przywyknie do nowej sytuacji. Tak jak mówisz, Twoja żona pewnie naopowiada mu bajek, w których ojciec będzie jawił się jako najgorszy szatan, ale co z tego? Młody za parę lat wszystko zrozumie. Z resztą, może Twoja żona będzie młodemu co parę miesięcy przedstawiać nowych wujków. Jak jej moce przerobowe pozwolą, to czemu nie tongue?

Może i masz rację. Chcę w to wierzyć. Za jakiś czas okaże się jakie posiada faktycznie moce przerobowe.,..hehe smile. Piszesz że wiesz coś o tym- miałaś wcześniej jakieś doświadczenie w tym kierunku?
Ojciec już jest najgorszy szatan...:) przynajmniej w głowie mamusi hehe

Owszem, mam doświadczenie w tym sensie, że jestem dzieckiem wiecznie kłócących się rodziców. Z dzieciństwa pamiętam głównie awantury. Jak byłam młodsza to modliłam się żeby moim rodzice się rozstali, serio. Nie raz mówiłam mojej mamie,że powinna się rozwieść z tyranem, ale moja matka była za słaba, ojciec Polak-katolik, nie uznawał rozwodów. Z resztą w dziedzinie "rozwodnictwa" jestem w swojej rodziną prekursorką ;P Do czego zmierzam, dla dziecka nie ma nic gorszego niż widok rodziców, którzy się nienawidzą. Takie codzienne widoki odbijają się potem na dzieciach, moje rodzeństwo uważa tak samo. Nie myśl więc, że rozwalasz swojemu dziecku rodzinę, bo Ty mu ją ratujesz.

Tak się domyślałem że coś takiego mogło Cię spotkać jak mi napisałaś o tym ... no cóż mogę tylko powiedzieć że przykro mi sad

93

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Może i masz rację. Chcę w to wierzyć. Za jakiś czas okaże się jakie posiada faktycznie moce przerobowe.,..hehe smile. Piszesz że wiesz coś o tym- miałaś wcześniej jakieś doświadczenie w tym kierunku?
Ojciec już jest najgorszy szatan...:) przynajmniej w głowie mamusi hehe

Owszem, mam doświadczenie w tym sensie, że jestem dzieckiem wiecznie kłócących się rodziców. Z dzieciństwa pamiętam głównie awantury. Jak byłam młodsza to modliłam się żeby moim rodzice się rozstali, serio. Nie raz mówiłam mojej mamie,że powinna się rozwieść z tyranem, ale moja matka była za słaba, ojciec Polak-katolik, nie uznawał rozwodów. Z resztą w dziedzinie "rozwodnictwa" jestem w swojej rodziną prekursorką ;P Do czego zmierzam, dla dziecka nie ma nic gorszego niż widok rodziców, którzy się nienawidzą. Takie codzienne widoki odbijają się potem na dzieciach, moje rodzeństwo uważa tak samo. Nie myśl więc, że rozwalasz swojemu dziecku rodzinę, bo Ty mu ją ratujesz.

Tak się domyślałem że coś takiego mogło Cię spotkać jak mi napisałaś o tym ... no cóż mogę tylko powiedzieć że przykro mi sad

No widzisz, dlatego nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, że zabierasz młodemu dzieciństwo czy coś w tym stylu.  Teraz musisz uzbroić się w cierpliwość i czekać na termin rozprawy. U mnie cały proces rozwodowy trwał 4,5 miesiąca, ale u Ciebie pewnie potrawa to dłużej. Dlatego musisz być silny i konsekwentny smile Trzymam kciuki i anielskiej cierpliwości życzę, pomimo tego że jak ustaliliśmy w oczach żony musisz być diabłem wcielonym wink!

94

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Owszem, mam doświadczenie w tym sensie, że jestem dzieckiem wiecznie kłócących się rodziców. Z dzieciństwa pamiętam głównie awantury. Jak byłam młodsza to modliłam się żeby moim rodzice się rozstali, serio. Nie raz mówiłam mojej mamie,że powinna się rozwieść z tyranem, ale moja matka była za słaba, ojciec Polak-katolik, nie uznawał rozwodów. Z resztą w dziedzinie "rozwodnictwa" jestem w swojej rodziną prekursorką ;P Do czego zmierzam, dla dziecka nie ma nic gorszego niż widok rodziców, którzy się nienawidzą. Takie codzienne widoki odbijają się potem na dzieciach, moje rodzeństwo uważa tak samo. Nie myśl więc, że rozwalasz swojemu dziecku rodzinę, bo Ty mu ją ratujesz.

Tak się domyślałem że coś takiego mogło Cię spotkać jak mi napisałaś o tym ... no cóż mogę tylko powiedzieć że przykro mi sad

No widzisz, dlatego nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, że zabierasz młodemu dzieciństwo czy coś w tym stylu.  Teraz musisz uzbroić się w cierpliwość i czekać na termin rozprawy. U mnie cały proces rozwodowy trwał 4,5 miesiąca, ale u Ciebie pewnie potrawa to dłużej. Dlatego musisz być silny i konsekwentny smile Trzymam kciuki i anielskiej cierpliwości życzę, pomimo tego że jak ustaliliśmy w oczach żony musisz być diabłem wcielonym wink!

Hej. Pewnie niedługo przyjdzie pismo z sądu z datą rozprawy...myślisz że to wszystko potrwa tak długo...yyy? Staram się być silny...i codziennie utwierdzam się bardziej  w tym że nie tylko podjąłem słuszną decyzję ale i stanowczo za późno...za dużo tych szans. Wiesz co zawoziłem synka i odbierałem z treningu (piłka nożna) wracając do domu powiedział mi że jest smutny bo kłócę się z mamą i czy moglibyśmy w końcu zakończyć swoje kłótnie...płakać mi się zachciało jak to powiedział...jak sobie pomyślałem jak będzie cierpiał dopiero jak mu o wszystkim powiemy...masakra.
Wiesz co tak naprawdę nie miałem o tym wszystkim co się wydarzyło w moim życiu porozmawiać...więc dziękuję że jakoś kontynuujesz rozmowę ze mną ...to mi chyba pomaga smile...dzięki za wsparcie:)

95

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Tak się domyślałem że coś takiego mogło Cię spotkać jak mi napisałaś o tym ... no cóż mogę tylko powiedzieć że przykro mi sad

No widzisz, dlatego nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, że zabierasz młodemu dzieciństwo czy coś w tym stylu.  Teraz musisz uzbroić się w cierpliwość i czekać na termin rozprawy. U mnie cały proces rozwodowy trwał 4,5 miesiąca, ale u Ciebie pewnie potrawa to dłużej. Dlatego musisz być silny i konsekwentny smile Trzymam kciuki i anielskiej cierpliwości życzę, pomimo tego że jak ustaliliśmy w oczach żony musisz być diabłem wcielonym wink!

Hej. Pewnie niedługo przyjdzie pismo z sądu z datą rozprawy...myślisz że to wszystko potrwa tak długo...yyy? Staram się być silny...i codziennie utwierdzam się bardziej  w tym że nie tylko podjąłem słuszną decyzję ale i stanowczo za późno...za dużo tych szans. Wiesz co zawoziłem synka i odbierałem z treningu (piłka nożna) wracając do domu powiedział mi że jest smutny bo kłócę się z mamą i czy moglibyśmy w końcu zakończyć swoje kłótnie...płakać mi się zachciało jak to powiedział...jak sobie pomyślałem jak będzie cierpiał dopiero jak mu o wszystkim powiemy...masakra.
Wiesz co tak naprawdę nie miałem o tym wszystkim co się wydarzyło w moim życiu porozmawiać...więc dziękuję że jakoś kontynuujesz rozmowę ze mną ...to mi chyba pomaga smile...dzięki za wsparcie:)

Dlaczego z nikim o tym nie rozmawiałeś? Nie możesz liczyć na kolegów? Na rodzeństwo? Ja od razu postawiłam wszystkich na nogi i moją i jego rodzinę, swoje koleżanki. W sumie to dzięki wsparciu znajomych szybciej doszłam do siebie. Wyjdź gdzieś z kolegami na piwo, wygadaj się, nie siedź w domu jak dziad wink
Robisz coś w ogóle dla siebie? Ciągle piszesz tylko o poświęceniu dla dziecka. Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Pamiętaj, że syn  za kilka lat, będzie miał swoich kolegów, pierwsze miłość, w ogóle nie będzie chciał z Tobą gadać, bo będzie miał swój świat. Chwile później wyleci Ci z domu i tyle go będziesz widział wink
Myślę, że niestety u Ciebie rozwód potrwa dłużej(chyba,że się dogadacie i żona weźmie winę na siebie i nie będzie robić problemów). W dniu moich rozpraw na wokandzie były sprawy sprzed 2 lat, więc wiesz...

96

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

No widzisz, dlatego nie powinieneś mieć wyrzutów sumienia, że zabierasz młodemu dzieciństwo czy coś w tym stylu.  Teraz musisz uzbroić się w cierpliwość i czekać na termin rozprawy. U mnie cały proces rozwodowy trwał 4,5 miesiąca, ale u Ciebie pewnie potrawa to dłużej. Dlatego musisz być silny i konsekwentny smile Trzymam kciuki i anielskiej cierpliwości życzę, pomimo tego że jak ustaliliśmy w oczach żony musisz być diabłem wcielonym wink!

Hej. Pewnie niedługo przyjdzie pismo z sądu z datą rozprawy...myślisz że to wszystko potrwa tak długo...yyy? Staram się być silny...i codziennie utwierdzam się bardziej  w tym że nie tylko podjąłem słuszną decyzję ale i stanowczo za późno...za dużo tych szans. Wiesz co zawoziłem synka i odbierałem z treningu (piłka nożna) wracając do domu powiedział mi że jest smutny bo kłócę się z mamą i czy moglibyśmy w końcu zakończyć swoje kłótnie...płakać mi się zachciało jak to powiedział...jak sobie pomyślałem jak będzie cierpiał dopiero jak mu o wszystkim powiemy...masakra.
Wiesz co tak naprawdę nie miałem o tym wszystkim co się wydarzyło w moim życiu porozmawiać...więc dziękuję że jakoś kontynuujesz rozmowę ze mną ...to mi chyba pomaga smile...dzięki za wsparcie:)

Dlaczego z nikim o tym nie rozmawiałeś? Nie możesz liczyć na kolegów? Na rodzeństwo? Ja od razu postawiłam wszystkich na nogi i moją i jego rodzinę, swoje koleżanki. W sumie to dzięki wsparciu znajomych szybciej doszłam do siebie. Wyjdź gdzieś z kolegami na piwo, wygadaj się, nie siedź w domu jak dziad wink
Robisz coś w ogóle dla siebie? Ciągle piszesz tylko o poświęceniu dla dziecka. Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Pamiętaj, że syn  za kilka lat, będzie miał swoich kolegów, pierwsze miłość, w ogóle nie będzie chciał z Tobą gadać, bo będzie miał swój świat. Chwile później wyleci Ci z domu i tyle go będziesz widział wink
Myślę, że niestety u Ciebie rozwód potrwa dłużej(chyba,że się dogadacie i żona weźmie winę na siebie i nie będzie robić problemów). W dniu moich rozpraw na wokandzie były sprawy sprzed 2 lat, więc wiesz...

...bo wiesz ciężko jest mówić komuś nawet koledze że jest się ROGACZEM....ogólnie rzecz biorąc tak mnie to wszystko dobiło że z bardzo wesołego i lubiącego ludzi człowieka stałem się samotnikiem...nie odzywałem się prawie do nikogo w pracy przez dobre 8 miesięcy- tylko tematy służbowe a i ich unikałem często żeby z nikim za bardzo nie wchodzić w dyskusję...niestety wtedy nie chciałem mieć praktycznie z nikim kontaktu...teraz jest trochę inaczej otwarłem się bardziej na ludzi ale i tak mam wiele depresyjnych dni które mnie dobijają...byłem parę razy na piwie ale cały czas przelatywały mi przez głowę myśli -te najgorsze myśli... jeszcze póki co zasypiam z tym wszystkim i budzę się z tym wszystkim...rodzinie wcześniej nic nie mówiłem bo cały czas głupi gdzieś podświadomie wierzyłem że to wszystko jakoś się zakończy...że będzie między nami dobrze...ale cóż życie napisało mi inny scenariusz...

97

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Hej. Pewnie niedługo przyjdzie pismo z sądu z datą rozprawy...myślisz że to wszystko potrwa tak długo...yyy? Staram się być silny...i codziennie utwierdzam się bardziej  w tym że nie tylko podjąłem słuszną decyzję ale i stanowczo za późno...za dużo tych szans. Wiesz co zawoziłem synka i odbierałem z treningu (piłka nożna) wracając do domu powiedział mi że jest smutny bo kłócę się z mamą i czy moglibyśmy w końcu zakończyć swoje kłótnie...płakać mi się zachciało jak to powiedział...jak sobie pomyślałem jak będzie cierpiał dopiero jak mu o wszystkim powiemy...masakra.
Wiesz co tak naprawdę nie miałem o tym wszystkim co się wydarzyło w moim życiu porozmawiać...więc dziękuję że jakoś kontynuujesz rozmowę ze mną ...to mi chyba pomaga smile...dzięki za wsparcie:)

Dlaczego z nikim o tym nie rozmawiałeś? Nie możesz liczyć na kolegów? Na rodzeństwo? Ja od razu postawiłam wszystkich na nogi i moją i jego rodzinę, swoje koleżanki. W sumie to dzięki wsparciu znajomych szybciej doszłam do siebie. Wyjdź gdzieś z kolegami na piwo, wygadaj się, nie siedź w domu jak dziad wink
Robisz coś w ogóle dla siebie? Ciągle piszesz tylko o poświęceniu dla dziecka. Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Pamiętaj, że syn  za kilka lat, będzie miał swoich kolegów, pierwsze miłość, w ogóle nie będzie chciał z Tobą gadać, bo będzie miał swój świat. Chwile później wyleci Ci z domu i tyle go będziesz widział wink
Myślę, że niestety u Ciebie rozwód potrwa dłużej(chyba,że się dogadacie i żona weźmie winę na siebie i nie będzie robić problemów). W dniu moich rozpraw na wokandzie były sprawy sprzed 2 lat, więc wiesz...

...bo wiesz ciężko jest mówić komuś nawet koledze że jest się ROGACZEM....ogólnie rzecz biorąc tak mnie to wszystko dobiło że z bardzo wesołego i lubiącego ludzi człowieka stałem się samotnikiem...nie odzywałem się prawie do nikogo w pracy przez dobre 8 miesięcy- tylko tematy służbowe a i ich unikałem często żeby z nikim za bardzo nie wchodzić w dyskusję...niestety wtedy nie chciałem mieć praktycznie z nikim kontaktu...teraz jest trochę inaczej otwarłem się bardziej na ludzi ale i tak mam wiele depresyjnych dni które mnie dobijają...byłem parę razy na piwie ale cały czas przelatywały mi przez głowę myśli -te najgorsze myśli... jeszcze póki co zasypiam z tym wszystkim i budzę się z tym wszystkim...rodzinie wcześniej nic nie mówiłem bo cały czas głupi gdzieś podświadomie wierzyłem że to wszystko jakoś się zakończy...że będzie między nami dobrze...ale cóż życie napisało mi inny scenariusz...

hymmm skoro wstydzisz się powiedzieć kolegom, to raczej nie są Ci oni jakoś specjalnie bliscy, a masz z nimi powierzchowne relacje, ale mogę się mylić. Ja wszystkim rozpowiedziałam na około, zrobiłam gnój w rodzinie, to on powinien się wstydzić nie ja. Chcesz ratować jej tyłek, nawet po tym co Ci zrobiła? Niech się inni dowiedzą jaka jest w rzeczywistości. Może jednak za mało wychodzisz do ludzi? Przełam się. Wolisz weekendy spędzać w domu z tym wstrętnym babskiem? Wyjdź gdzieś z kumplami i baw się dobrze (wyjścia z koleżankami do czasu rozwodu radziłabym sobie na razie odpuścić smile).

98

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Dlaczego z nikim o tym nie rozmawiałeś? Nie możesz liczyć na kolegów? Na rodzeństwo? Ja od razu postawiłam wszystkich na nogi i moją i jego rodzinę, swoje koleżanki. W sumie to dzięki wsparciu znajomych szybciej doszłam do siebie. Wyjdź gdzieś z kolegami na piwo, wygadaj się, nie siedź w domu jak dziad wink
Robisz coś w ogóle dla siebie? Ciągle piszesz tylko o poświęceniu dla dziecka. Gdzie w tym wszystkim jesteś Ty? Pamiętaj, że syn  za kilka lat, będzie miał swoich kolegów, pierwsze miłość, w ogóle nie będzie chciał z Tobą gadać, bo będzie miał swój świat. Chwile później wyleci Ci z domu i tyle go będziesz widział wink
Myślę, że niestety u Ciebie rozwód potrwa dłużej(chyba,że się dogadacie i żona weźmie winę na siebie i nie będzie robić problemów). W dniu moich rozpraw na wokandzie były sprawy sprzed 2 lat, więc wiesz...

...bo wiesz ciężko jest mówić komuś nawet koledze że jest się ROGACZEM....ogólnie rzecz biorąc tak mnie to wszystko dobiło że z bardzo wesołego i lubiącego ludzi człowieka stałem się samotnikiem...nie odzywałem się prawie do nikogo w pracy przez dobre 8 miesięcy- tylko tematy służbowe a i ich unikałem często żeby z nikim za bardzo nie wchodzić w dyskusję...niestety wtedy nie chciałem mieć praktycznie z nikim kontaktu...teraz jest trochę inaczej otwarłem się bardziej na ludzi ale i tak mam wiele depresyjnych dni które mnie dobijają...byłem parę razy na piwie ale cały czas przelatywały mi przez głowę myśli -te najgorsze myśli... jeszcze póki co zasypiam z tym wszystkim i budzę się z tym wszystkim...rodzinie wcześniej nic nie mówiłem bo cały czas głupi gdzieś podświadomie wierzyłem że to wszystko jakoś się zakończy...że będzie między nami dobrze...ale cóż życie napisało mi inny scenariusz...

hymmm skoro wstydzisz się powiedzieć kolegom, to raczej nie są Ci oni jakoś specjalnie bliscy, a masz z nimi powierzchowne relacje, ale mogę się mylić. Ja wszystkim rozpowiedziałam na około, zrobiłam gnój w rodzinie, to on powinien się wstydzić nie ja. Chcesz ratować jej tyłek, nawet po tym co Ci zrobiła? Niech się inni dowiedzą jaka jest w rzeczywistości. Może jednak za mało wychodzisz do ludzi? Przełam się. Wolisz weekendy spędzać w domu z tym wstrętnym babskiem? Wyjdź gdzieś z kumplami i baw się dobrze (wyjścia z koleżankami do czasu rozwodu radziłabym sobie na razie odpuścić smile).

W pewnym momencie zapewne dowiedzą się jaką to ja mam wspaniałą żonkę. Wcześniej pewnie dlatego nigdzie nie wychodziłem bo chociaż wtedy siedząc w domu miałem pewność że nie ma z nim w tym momencie żadnego kontaktu...jakoś wtedy czułem się spokojniej sam nie wiem. Teraz kiedy już złożyłem wniosek to jakoś część tego wszystkiego ze mnie spłynęła smile...byle do przodu smile

99

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

...bo wiesz ciężko jest mówić komuś nawet koledze że jest się ROGACZEM....ogólnie rzecz biorąc tak mnie to wszystko dobiło że z bardzo wesołego i lubiącego ludzi człowieka stałem się samotnikiem...nie odzywałem się prawie do nikogo w pracy przez dobre 8 miesięcy- tylko tematy służbowe a i ich unikałem często żeby z nikim za bardzo nie wchodzić w dyskusję...niestety wtedy nie chciałem mieć praktycznie z nikim kontaktu...teraz jest trochę inaczej otwarłem się bardziej na ludzi ale i tak mam wiele depresyjnych dni które mnie dobijają...byłem parę razy na piwie ale cały czas przelatywały mi przez głowę myśli -te najgorsze myśli... jeszcze póki co zasypiam z tym wszystkim i budzę się z tym wszystkim...rodzinie wcześniej nic nie mówiłem bo cały czas głupi gdzieś podświadomie wierzyłem że to wszystko jakoś się zakończy...że będzie między nami dobrze...ale cóż życie napisało mi inny scenariusz...

hymmm skoro wstydzisz się powiedzieć kolegom, to raczej nie są Ci oni jakoś specjalnie bliscy, a masz z nimi powierzchowne relacje, ale mogę się mylić. Ja wszystkim rozpowiedziałam na około, zrobiłam gnój w rodzinie, to on powinien się wstydzić nie ja. Chcesz ratować jej tyłek, nawet po tym co Ci zrobiła? Niech się inni dowiedzą jaka jest w rzeczywistości. Może jednak za mało wychodzisz do ludzi? Przełam się. Wolisz weekendy spędzać w domu z tym wstrętnym babskiem? Wyjdź gdzieś z kumplami i baw się dobrze (wyjścia z koleżankami do czasu rozwodu radziłabym sobie na razie odpuścić smile).

W pewnym momencie zapewne dowiedzą się jaką to ja mam wspaniałą żonkę. Wcześniej pewnie dlatego nigdzie nie wychodziłem bo chociaż wtedy siedząc w domu miałem pewność że nie ma z nim w tym momencie żadnego kontaktu...jakoś wtedy czułem się spokojniej sam nie wiem. Teraz kiedy już złożyłem wniosek to jakoś część tego wszystkiego ze mnie spłynęła smile...byle do przodu smile

Ehhhh, typowy błąd - jak będzie chciała się kontaktować to zajadzie sposób - wystarczy, że się odwrócisz, pójdziesz pod prysznic i pd razu telefon w ruch smile Zdradzacze potrafią być w tej materii bardzo pomysłowi. Nie dołuj się, pomyśl że zaraz kończy się rok i drugiego tak do dupy jak ten już nie będzie. Przynajmniej ja tak sobie wmawiam wink Byle byś tylko przetrwał święta, Wigilię (tu akurat jest szansa że twoja gwiazda w końcu przemówi ludzkim głosem, więc może nie będzie tak źle tongue) A po nowym roku będzie z górki, dostaniesz pismo, chwilę później rozwód i zaczniesz nowe, szczęśliwsze życie big_smile!

100

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

hymmm skoro wstydzisz się powiedzieć kolegom, to raczej nie są Ci oni jakoś specjalnie bliscy, a masz z nimi powierzchowne relacje, ale mogę się mylić. Ja wszystkim rozpowiedziałam na około, zrobiłam gnój w rodzinie, to on powinien się wstydzić nie ja. Chcesz ratować jej tyłek, nawet po tym co Ci zrobiła? Niech się inni dowiedzą jaka jest w rzeczywistości. Może jednak za mało wychodzisz do ludzi? Przełam się. Wolisz weekendy spędzać w domu z tym wstrętnym babskiem? Wyjdź gdzieś z kumplami i baw się dobrze (wyjścia z koleżankami do czasu rozwodu radziłabym sobie na razie odpuścić smile).

W pewnym momencie zapewne dowiedzą się jaką to ja mam wspaniałą żonkę. Wcześniej pewnie dlatego nigdzie nie wychodziłem bo chociaż wtedy siedząc w domu miałem pewność że nie ma z nim w tym momencie żadnego kontaktu...jakoś wtedy czułem się spokojniej sam nie wiem. Teraz kiedy już złożyłem wniosek to jakoś część tego wszystkiego ze mnie spłynęła smile...byle do przodu smile

Ehhhh, typowy błąd - jak będzie chciała się kontaktować to zajadzie sposób - wystarczy, że się odwrócisz, pójdziesz pod prysznic i pd razu telefon w ruch smile Zdradzacze potrafią być w tej materii bardzo pomysłowi. Nie dołuj się, pomyśl że zaraz kończy się rok i drugiego tak do dupy jak ten już nie będzie. Przynajmniej ja tak sobie wmawiam wink Byle byś tylko przetrwał święta, Wigilię (tu akurat jest szansa że twoja gwiazda w końcu przemówi ludzkim głosem, więc może nie będzie tak źle tongue) A po nowym roku będzie z górki, dostaniesz pismo, chwilę później rozwód i zaczniesz nowe, szczęśliwsze życie big_smile!

No teraz wiem że to był błąd ale uwierz mi że wtedy nie mogłem inaczej sad No coś wiem o tych pomysłach "zdradzaczy". Nie sądzę żeby moja żonka przemówiła ludzkim głosem nawet w święta...czy to ma dla niej jakieś znaczenie..hmmmyyy? Raczej nie sądzę .

101

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

E, może nie będzie tak zle, może się pogodzicie i będzie jak w bajce wink ale tego Ci w sumie nie życzę, bo kwestią czasu jest, jakby odwaliła Ci znowu taki numer wink

102

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:

E, może nie będzie tak zle, może się pogodzicie i będzie jak w bajce wink ale tego Ci w sumie nie życzę, bo kwestią czasu jest, jakby odwaliła Ci znowu taki numer wink

Nie no co Ty to nie wchodzi w grę. Jeśli komuś na kimś zależy to rzuca od razu wszystkie siły, uczucia na drugą połówkę i próbuję walczyć a przede wszystkim wykazać chęci do naprawy relacji...hehe
Niestety przez ten cały rok chęci tak naprawdę tylko z mojej strony smile  długie wywody na ten temat by pisać...z resztą Ty wiesz równie dobrze jak ja smile

103

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

E, może nie będzie tak zle, może się pogodzicie i będzie jak w bajce wink ale tego Ci w sumie nie życzę, bo kwestią czasu jest, jakby odwaliła Ci znowu taki numer wink

Nie no co Ty to nie wchodzi w grę. Jeśli komuś na kimś zależy to rzuca od razu wszystkie siły, uczucia na drugą połówkę i próbuję walczyć a przede wszystkim wykazać chęci do naprawy relacji...hehe
Niestety przez ten cały rok chęci tak naprawdę tylko z mojej strony smile  długie wywody na ten temat by pisać...z resztą Ty wiesz równie dobrze jak ja smile

A No wiem, teraz jak o tym myśle to chce mi się śmiać, jaka głupia byłam smile mimo to podZiwam Cie za Twój heroizm, ja bym tak długo nie wytrzymała. Zadbaj o siebie w każdym aspekcie, żeby ta wiedźma żałowała co straciła wink

104

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

E, może nie będzie tak zle, może się pogodzicie i będzie jak w bajce wink ale tego Ci w sumie nie życzę, bo kwestią czasu jest, jakby odwaliła Ci znowu taki numer wink

Nie no co Ty to nie wchodzi w grę. Jeśli komuś na kimś zależy to rzuca od razu wszystkie siły, uczucia na drugą połówkę i próbuję walczyć a przede wszystkim wykazać chęci do naprawy relacji...hehe
Niestety przez ten cały rok chęci tak naprawdę tylko z mojej strony smile  długie wywody na ten temat by pisać...z resztą Ty wiesz równie dobrze jak ja smile

A No wiem, teraz jak o tym myśle to chce mi się śmiać, jaka głupia byłam smile mimo to podZiwam Cie za Twój heroizm, ja bym tak długo nie wytrzymała. Zadbaj o siebie w każdym aspekcie, żeby ta wiedźma żałowała co straciła wink

Tak sobie myślę heroizm...hmmmyyy? Nie wiem czy nie moja głupota smile. Zrobiłem co mogłem i tyle- więcej nie dało się zrobić...Oj zadbam uwierz mi że tak zrobię a czy ona będzie żałowała czy nie to już mnie za bardzo nie będzie interesowała...pewnie będzzie się cieszyć jak dziecko w końcu będzie mogła się realizować...w każdym tego słowa znaczeniu. W końcu w tej rutynie co ona miała...samochody, nowy dom wakacje co roku seks z tym samym facetem...żadna motywacja do ratowania związku hehe smile smile  teraz dopiero rozwinie skrzydła u boku młodziaka smile

105

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Nie no co Ty to nie wchodzi w grę. Jeśli komuś na kimś zależy to rzuca od razu wszystkie siły, uczucia na drugą połówkę i próbuję walczyć a przede wszystkim wykazać chęci do naprawy relacji...hehe
Niestety przez ten cały rok chęci tak naprawdę tylko z mojej strony smile  długie wywody na ten temat by pisać...z resztą Ty wiesz równie dobrze jak ja smile

A No wiem, teraz jak o tym myśle to chce mi się śmiać, jaka głupia byłam smile mimo to podZiwam Cie za Twój heroizm, ja bym tak długo nie wytrzymała. Zadbaj o siebie w każdym aspekcie, żeby ta wiedźma żałowała co straciła wink

Tak sobie myślę heroizm...hmmmyyy? Nie wiem czy nie moja głupota smile. Zrobiłem co mogłem i tyle- więcej nie dało się zrobić...Oj zadbam uwierz mi że tak zrobię a czy ona będzie żałowała czy nie to już mnie za bardzo nie będzie interesowała...pewnie będzzie się cieszyć jak dziecko w końcu będzie mogła się realizować...w każdym tego słowa znaczeniu. W końcu w tej rutynie co ona miała...samochody, nowy dom wakacje co roku seks z tym samym facetem...żadna motywacja do ratowania związku hehe smile smile  teraz dopiero rozwinie skrzydła u boku młodziaka smile

Kończę pracę . Po świętach się odezwę i zrelacjonuję co i jak:) wesołych świąt:)

106

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Nie no co Ty to nie wchodzi w grę. Jeśli komuś na kimś zależy to rzuca od razu wszystkie siły, uczucia na drugą połówkę i próbuję walczyć a przede wszystkim wykazać chęci do naprawy relacji...hehe
Niestety przez ten cały rok chęci tak naprawdę tylko z mojej strony smile  długie wywody na ten temat by pisać...z resztą Ty wiesz równie dobrze jak ja smile

A No wiem, teraz jak o tym myśle to chce mi się śmiać, jaka głupia byłam smile mimo to podZiwam Cie za Twój heroizm, ja bym tak długo nie wytrzymała. Zadbaj o siebie w każdym aspekcie, żeby ta wiedźma żałowała co straciła wink

Tak sobie myślę heroizm...hmmmyyy? Nie wiem czy nie moja głupota smile. Zrobiłem co mogłem i tyle- więcej nie dało się zrobić...Oj zadbam uwierz mi że tak zrobię a czy ona będzie żałowała czy nie to już mnie za bardzo nie będzie interesowała...pewnie będzzie się cieszyć jak dziecko w końcu będzie mogła się realizować...w każdym tego słowa znaczeniu. W końcu w tej rutynie co ona miała...samochody, nowy dom wakacje co roku seks z tym samym facetem...żadna motywacja do ratowania związku hehe smile smile  teraz dopiero rozwinie skrzydła u boku młodziaka smile

No zobaczymy jak długo będzie się cieszyć, mój szybko zaczął ujadać wink jak nie będzie trzymac dwóch srok za ogon i zostanie sama, będzie inaczej śpiewać. Na co gowniarzowi stara baba z dzieciakiem i problemami? Teraz wydaje jej się że jest zajebista bo dwóch o nią rywalizuje. Ale to się skończy. Jak znajdziesz sobie lepsza od niej to zacznie ją skaręcac z zazdrości, uwierz wink I tak jak piszesz, zajmij się sobą, może na początek sztuki walki - możesz pójść do lidla i walczyć o karpia wręcz, to darmowa ale za to jak ekscytująca i rozwojowa rozrywka wink

107

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

A No wiem, teraz jak o tym myśle to chce mi się śmiać, jaka głupia byłam smile mimo to podZiwam Cie za Twój heroizm, ja bym tak długo nie wytrzymała. Zadbaj o siebie w każdym aspekcie, żeby ta wiedźma żałowała co straciła wink

Tak sobie myślę heroizm...hmmmyyy? Nie wiem czy nie moja głupota smile. Zrobiłem co mogłem i tyle- więcej nie dało się zrobić...Oj zadbam uwierz mi że tak zrobię a czy ona będzie żałowała czy nie to już mnie za bardzo nie będzie interesowała...pewnie będzzie się cieszyć jak dziecko w końcu będzie mogła się realizować...w każdym tego słowa znaczeniu. W końcu w tej rutynie co ona miała...samochody, nowy dom wakacje co roku seks z tym samym facetem...żadna motywacja do ratowania związku hehe smile smile  teraz dopiero rozwinie skrzydła u boku młodziaka smile

No zobaczymy jak długo będzie się cieszyć, mój szybko zaczął ujadać wink jak nie będzie trzymac dwóch srok za ogon i zostanie sama, będzie inaczej śpiewać. Na co gowniarzowi stara baba z dzieciakiem i problemami? Teraz wydaje jej się że jest zajebista bo dwóch o nią rywalizuje. Ale to się skończy. Jak znajdziesz sobie lepsza od niej to zacznie ją skaręcac z zazdrości, uwierz wink I tak jak piszesz, zajmij się sobą, może na początek sztuki walki - możesz pójść do lidla i walczyć o karpia wręcz, to darmowa ale za to jak ekscytująca i rozwojowa rozrywka wink

Hej. Wróciłem po świętach- jeśli można to w jakikolwiek sposób nazwać świętami- gorszych chyba nie miałem w swoim życiu. Żona zimna jak karp w galarecie...hehe masakra. Chciałem żeby się szybko skończyły ale trwały i trwały. Niestety nie przemówiła ludzkim głosem wręcz przeciwnie...poszła w drugie święto z koleżanką na drinka wróciła o 3 w nocy w końcu miała imieniny w wigilię...ehhh

108 Ostatnio edytowany przez naiwna911 (2017-12-28 10:36:05)

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Tak sobie myślę heroizm...hmmmyyy? Nie wiem czy nie moja głupota smile. Zrobiłem co mogłem i tyle- więcej nie dało się zrobić...Oj zadbam uwierz mi że tak zrobię a czy ona będzie żałowała czy nie to już mnie za bardzo nie będzie interesowała...pewnie będzzie się cieszyć jak dziecko w końcu będzie mogła się realizować...w każdym tego słowa znaczeniu. W końcu w tej rutynie co ona miała...samochody, nowy dom wakacje co roku seks z tym samym facetem...żadna motywacja do ratowania związku hehe smile smile  teraz dopiero rozwinie skrzydła u boku młodziaka smile

No zobaczymy jak długo będzie się cieszyć, mój szybko zaczął ujadać wink jak nie będzie trzymac dwóch srok za ogon i zostanie sama, będzie inaczej śpiewać. Na co gowniarzowi stara baba z dzieciakiem i problemami? Teraz wydaje jej się że jest zajebista bo dwóch o nią rywalizuje. Ale to się skończy. Jak znajdziesz sobie lepsza od niej to zacznie ją skaręcac z zazdrości, uwierz wink I tak jak piszesz, zajmij się sobą, może na początek sztuki walki - możesz pójść do lidla i walczyć o karpia wręcz, to darmowa ale za to jak ekscytująca i rozwojowa rozrywka wink

Hej. Wróciłem po świętach- jeśli można to w jakikolwiek sposób nazwać świętami- gorszych chyba nie miałem w swoim życiu. Żona zimna jak karp w galarecie...hehe masakra. Chciałem żeby się szybko skończyły ale trwały i trwały. Niestety nie przemówiła ludzkim głosem wręcz przeciwnie...poszła w drugie święto z koleżanką na drinka wróciła o 3 w nocy w końcu miała imieniny w wigilię...ehhh

Hej, tak się Właśnie zastanawiałam co u Ciebie wink No cóż, szkoda że w ten sposób spędziłeś święta. W przyszłym roku będą o wiele lepsze smile a tym że polazla na „drinka” to się nie przejmuj, niech wyłazi jak najczęściej, zwłaszcza w święta - wykorzystasz w sądzie. Idę o zakład, że ona się świetnie „z koleżanką” bawiła, a Ty spać nie mogłeś i zachodziłeś w głowę, czy aby napewno jest z nią a nie swoim jurnym młodzieńcem wink

109

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

No zobaczymy jak długo będzie się cieszyć, mój szybko zaczął ujadać wink jak nie będzie trzymac dwóch srok za ogon i zostanie sama, będzie inaczej śpiewać. Na co gowniarzowi stara baba z dzieciakiem i problemami? Teraz wydaje jej się że jest zajebista bo dwóch o nią rywalizuje. Ale to się skończy. Jak znajdziesz sobie lepsza od niej to zacznie ją skaręcac z zazdrości, uwierz wink I tak jak piszesz, zajmij się sobą, może na początek sztuki walki - możesz pójść do lidla i walczyć o karpia wręcz, to darmowa ale za to jak ekscytująca i rozwojowa rozrywka wink

Hej. Wróciłem po świętach- jeśli można to w jakikolwiek sposób nazwać świętami- gorszych chyba nie miałem w swoim życiu. Żona zimna jak karp w galarecie...hehe masakra. Chciałem żeby się szybko skończyły ale trwały i trwały. Niestety nie przemówiła ludzkim głosem wręcz przeciwnie...poszła w drugie święto z koleżanką na drinka wróciła o 3 w nocy w końcu miała imieniny w wigilię...ehhh

Hej, tak się Właśnie zastanawiałam co u Ciebie wink No cóż, szkoda że w ten sposób spędziłeś święta. W przyszłym roku będą o wiele lepsze smile a tym że polazla na „drinka” to się nie przejmuj, niech wyłazi jak najczęściej, zwłaszcza w święta - wykorzystasz w sądzie. Idę o zakład, że ona się świetnie „z koleżanką” bawiła, a Ty spać nie mogłeś i zachodziłeś w głowę, czy aby napewno jest z nią a nie swoim jurnym młodzieńcem wink

W sumie to tak jak mówisz. Chwilę po tym jak wyszła to rozmyślałem ale potem zadzwoniłem do kumpla którego kochająca żonka zdradzała już trzy miesiące po ślubie. Pogadałem z nim i powiedziałem sobie że wali mnie to z kim ona teraz się bawi...mam to gdzieś. Ja poszedłem do jej rodziców na wigilię ze względu na synka...żeby miał ostatnią wspólną wigilię a ona na drinka bo przecież "Pani" miała imieniny hehe

110

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Hej. Wróciłem po świętach- jeśli można to w jakikolwiek sposób nazwać świętami- gorszych chyba nie miałem w swoim życiu. Żona zimna jak karp w galarecie...hehe masakra. Chciałem żeby się szybko skończyły ale trwały i trwały. Niestety nie przemówiła ludzkim głosem wręcz przeciwnie...poszła w drugie święto z koleżanką na drinka wróciła o 3 w nocy w końcu miała imieniny w wigilię...ehhh

Hej, tak się Właśnie zastanawiałam co u Ciebie wink No cóż, szkoda że w ten sposób spędziłeś święta. W przyszłym roku będą o wiele lepsze smile a tym że polazla na „drinka” to się nie przejmuj, niech wyłazi jak najczęściej, zwłaszcza w święta - wykorzystasz w sądzie. Idę o zakład, że ona się świetnie „z koleżanką” bawiła, a Ty spać nie mogłeś i zachodziłeś w głowę, czy aby napewno jest z nią a nie swoim jurnym młodzieńcem wink

W sumie to tak jak mówisz. Chwilę po tym jak wyszła to rozmyślałem ale potem zadzwoniłem do kumpla którego kochająca żonka zdradzała już trzy miesiące po ślubie. Pogadałem z nim i powiedziałem sobie że wali mnie to z kim ona teraz się bawi...mam to gdzieś. Ja poszedłem do jej rodziców na wigilię ze względu na synka...żeby miał ostatnią wspólną wigilię a ona na drinka bo przecież "Pani" miała imieniny hehe

Wiesz, tak się składa że również mam imieniny w okresie świątecznym, jednak nigdy nie polazlam chlać, tylko siedziałam z rodzina, nawet w okresie licealno-studenckim, kiedy to znajomi byli równie ważni co rodzina. Poszła bo nie chciała z wami siedziec, ona paradoksalnie jest być może bardziej nieszczęśliwa niż ty - musi siedziec z Tobą, mimo że Nie chce, nie może swobodnie kontaktować się ze swoją miłością, dlatego korzysta z każdej okazji aby wyrwać się z tego domowego piekiełka.

A swoją drogą to jest bardzo nierozsądna, ja na jej miejscu siedziałbym grzecznie na tyłku do czasu rozprawy rozwodowej, aby nie dawać mężowi dodatkowych argumentów.

Trochę pocieszające, to co napisałeś - że masz kolegę którego żona zdradzała 3 miesiące po ślubie, jakby nie było moj mąż wytrzymał 2 razy dłużej big_smile. A tak serio nie rozumiem po co takie osoby biorą ślub, skoro zaraz po zaczynaja łazić na boki...

111

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Hej, tak się Właśnie zastanawiałam co u Ciebie wink No cóż, szkoda że w ten sposób spędziłeś święta. W przyszłym roku będą o wiele lepsze smile a tym że polazla na „drinka” to się nie przejmuj, niech wyłazi jak najczęściej, zwłaszcza w święta - wykorzystasz w sądzie. Idę o zakład, że ona się świetnie „z koleżanką” bawiła, a Ty spać nie mogłeś i zachodziłeś w głowę, czy aby napewno jest z nią a nie swoim jurnym młodzieńcem wink

W sumie to tak jak mówisz. Chwilę po tym jak wyszła to rozmyślałem ale potem zadzwoniłem do kumpla którego kochająca żonka zdradzała już trzy miesiące po ślubie. Pogadałem z nim i powiedziałem sobie że wali mnie to z kim ona teraz się bawi...mam to gdzieś. Ja poszedłem do jej rodziców na wigilię ze względu na synka...żeby miał ostatnią wspólną wigilię a ona na drinka bo przecież "Pani" miała imieniny hehe

Wiesz, tak się składa że również mam imieniny w okresie świątecznym, jednak nigdy nie polazlam chlać, tylko siedziałam z rodzina, nawet w okresie licealno-studenckim, kiedy to znajomi byli równie ważni co rodzina. Poszła bo nie chciała z wami siedziec, ona paradoksalnie jest być może bardziej nieszczęśliwa niż ty - musi siedziec z Tobą, mimo że Nie chce, nie może swobodnie kontaktować się ze swoją miłością, dlatego korzysta z każdej okazji aby wyrwać się z tego domowego piekiełka.

Masz absolutnie rację. Poszła się pobawić bo nie chciała patrzeć na mój parszywy ryj...:) . Od momentu jak jej powiedziałem o rozwodzie praktycznie nie odezwała się do mnie ani słowem. Siedzimy obok siebie jak dwie obce osoby. Wspomniałem jej tylko że może czas porozmawiać o dalszym życiu, o rozwodzie...to wiesz co mi odpowiedziała że czeka za pozwem żeby go skonsultować z prawnikiem...hehe. Ma do mnie bardzo wielki żal że niedawno w ferworze kłótni nazwałem ją "kurwą"... jak ja mogłem że nie miałem prawa do tego by ją tak nazywać  itp masakra jakaś
A Jak tam u Ciebie ogólnie:)?

A swoją drogą to jest bardzo nierozsądna, ja na jej miejscu siedziałbym grzecznie na tyłku do czasu rozprawy rozwodowej, aby nie dawać mężowi dodatkowych argumentów.

Trochę pocieszające, to co napisałeś - że masz kolegę którego żona zdradzała 3 miesiące po ślubie, jakby nie było moj mąż wytrzymał 2 razy dłużej big_smile. A tak serio nie rozumiem po co takie osoby biorą ślub, skoro zaraz po zaczynaja łazić na boki...

112

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Ale o co ona ma do Ciebie pretensje? O to, że nazwałeś rzeczy po imieniu? Mój kochany mąż po odkryciu zdrady niejednokrotnie został gorzej zwyzywany niż Twoja, oczywiście też miał pretensje, ba stwierdził, że to jest przemoc psychiczna pod jego adresem. Taki ze mnie tyran, biedaczek musiał mieć ze mną ciężko wink Ta Twoja to niezła cwaniara skoro zamierza wszystko najpierw z prawnikiem konsultować, żeby Cię czasem z czymś nie zaskoczyła. Nie wiesz, czy ona ma zamiar wziąć na siebie winę za rozpad związku? Bo może będzie starała się o rozwód z orzeczeniem o Twojej winie albo o obopólnej.
U mnie z każdym dniem coraz lepiej, korzystam póki co z urlopu smile. Ja już swoje piekło związane z nieudanym małżeństwem zakończyłam jakiś czas temu. Wiadomo zdarzają się jakieś gorsze momenty, ale to nic w porównaniu do tego co było. Musisz jeszcze przez chwilę zagryźć zęby i wytrzymać. Pewnie w pierwszym albo drugim tygodniu dostaniecie pismo z terminem rozprawy. Trochę kiepsko, że ona nie chce z Tobą rozmawiać, bo jak się nie dogadacie sami, to wasza sprawa rozwodowa będzie się ciągnąć w nieskończoność. Ze względu na dobro dziecka powinniście rozstać się jak najszybciej i zacząć układać sobie życie na nowo. Fatalna atmosfera jaką masz za pewne w domu, nikomu nie służy, a zwłaszcza młodemu.

113

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:

Ale o co ona ma do Ciebie pretensje? O to, że nazwałeś rzeczy po imieniu? Mój kochany mąż po odkryciu zdrady niejednokrotnie został gorzej zwyzywany niż Twoja, oczywiście też miał pretensje, ba stwierdził, że to jest przemoc psychiczna pod jego adresem. Taki ze mnie tyran, biedaczek musiał mieć ze mną ciężko wink Ta Twoja to niezła cwaniara skoro zamierza wszystko najpierw z prawnikiem konsultować, żeby Cię czasem z czymś nie zaskoczyła. Nie wiesz, czy ona ma zamiar wziąć na siebie winę za rozpad związku? Bo może będzie starała się o rozwód z orzeczeniem o Twojej winie albo o obopólnej.
U mnie z każdym dniem coraz lepiej, korzystam póki co z urlopu smile. Ja już swoje piekło związane z nieudanym małżeństwem zakończyłam jakiś czas temu. Wiadomo zdarzają się jakieś gorsze momenty, ale to nic w porównaniu do tego co było. Musisz jeszcze przez chwilę zagryźć zęby i wytrzymać. Pewnie w pierwszym albo drugim tygodniu dostaniecie pismo z terminem rozprawy. Trochę kiepsko, że ona nie chce z Tobą rozmawiać, bo jak się nie dogadacie sami, to wasza sprawa rozwodowa będzie się ciągnąć w nieskończoność. Ze względu na dobro dziecka powinniście rozstać się jak najszybciej i zacząć układać sobie życie na nowo. Fatalna atmosfera jaką masz za pewne w domu, nikomu nie służy, a zwłaszcza młodemu.

O to fajnie że masz urlop, miłego wypoczynku:). Wielce obrażona to mało powiedziane...trzeba było dawno nazwać rzeczy op imieniu tak jak piszesz. Masz rację "Kurwa" to może nawet za delikatne określenie dla takiego niewiniątka jak ona...żebyś Ty to słyszała jak ja mogłem ją tak nazwać hehe. W pozwie oprócz orzeczenia o jej winie ( moje zabezpieczenie przed alimentami) nie ma nic co by było sprzeczne z naszymi wcześniejszymi ustaleniami. Ona dobrze wie że jak będzie trzeba to będę walczył...przed jej ostatnim wyjściem powiedziałem jej że jeśli będzie chciała walczyć...to będę walczył a ona przekonała się jaki potrafię być podczas walki...w końcu chodzi o mojego synka. Z resztą moja motywacja jest bardzo wysoka...nie poddam się. Ze mną rozmawiać nie chce bo ma swojego prywatnego psychologa z którym rozmawia, z którym się spotyka i któremu daje dupy...:) Powiedziała jakiś czas temu że nie ma mi nic do powiedzenia w tej sprawie...i tyle:)

114

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Ale o co ona ma do Ciebie pretensje? O to, że nazwałeś rzeczy po imieniu? Mój kochany mąż po odkryciu zdrady niejednokrotnie został gorzej zwyzywany niż Twoja, oczywiście też miał pretensje, ba stwierdził, że to jest przemoc psychiczna pod jego adresem. Taki ze mnie tyran, biedaczek musiał mieć ze mną ciężko wink Ta Twoja to niezła cwaniara skoro zamierza wszystko najpierw z prawnikiem konsultować, żeby Cię czasem z czymś nie zaskoczyła. Nie wiesz, czy ona ma zamiar wziąć na siebie winę za rozpad związku? Bo może będzie starała się o rozwód z orzeczeniem o Twojej winie albo o obopólnej.
U mnie z każdym dniem coraz lepiej, korzystam póki co z urlopu smile. Ja już swoje piekło związane z nieudanym małżeństwem zakończyłam jakiś czas temu. Wiadomo zdarzają się jakieś gorsze momenty, ale to nic w porównaniu do tego co było. Musisz jeszcze przez chwilę zagryźć zęby i wytrzymać. Pewnie w pierwszym albo drugim tygodniu dostaniecie pismo z terminem rozprawy. Trochę kiepsko, że ona nie chce z Tobą rozmawiać, bo jak się nie dogadacie sami, to wasza sprawa rozwodowa będzie się ciągnąć w nieskończoność. Ze względu na dobro dziecka powinniście rozstać się jak najszybciej i zacząć układać sobie życie na nowo. Fatalna atmosfera jaką masz za pewne w domu, nikomu nie służy, a zwłaszcza młodemu.

O to fajnie że masz urlop, miłego wypoczynku:). Wielce obrażona to mało powiedziane...trzeba było dawno nazwać rzeczy op imieniu tak jak piszesz. Masz rację "Kurwa" to może nawet za delikatne określenie dla takiego niewiniątka jak ona...żebyś Ty to słyszała jak ja mogłem ją tak nazwać hehe. W pozwie oprócz orzeczenia o jej winie ( moje zabezpieczenie przed alimentami) nie ma nic co by było sprzeczne z naszymi wcześniejszymi ustaleniami. Ona dobrze wie że jak będzie trzeba to będę walczył...przed jej ostatnim wyjściem powiedziałem jej że jeśli będzie chciała walczyć...to będę walczył a ona przekonała się jaki potrafię być podczas walki...w końcu chodzi o mojego synka. Z resztą moja motywacja jest bardzo wysoka...nie poddam się. Ze mną rozmawiać nie chce bo ma swojego prywatnego psychologa z którym rozmawia, z którym się spotyka i któremu daje dupy...:) Powiedziała jakiś czas temu że nie ma mi nic do powiedzenia w tej sprawie...i tyle:)

W tym wypadku powinieneś się cieszyć, że to jemu "daje dupy" a nie Tobie, bo jakbyś również był beneficjentem jej rozkosznego ciałka, sąd mógłby odrzucić Twój wniosek ze względu na brak rozpadu pożycia małżeńskiego. I nawet jakby Ci się bardzo chciało, a ona byłaby skłonna Cię do siebie dopuścić, to lepiej wypij szklankę zimnej wody, bo dla sądu takie akcje są argumentem przeciw rozwodowi. Dlatego pilnuj się szczególnie w Sylwestra, bo jak Cię dopadnie, to będziesz miał potem problem wink A jak się trzymasz? Dalej "wyjesz z miłości" po kątach, czy już zluzowałeś wink?

115

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Ale o co ona ma do Ciebie pretensje? O to, że nazwałeś rzeczy po imieniu? Mój kochany mąż po odkryciu zdrady niejednokrotnie został gorzej zwyzywany niż Twoja, oczywiście też miał pretensje, ba stwierdził, że to jest przemoc psychiczna pod jego adresem. Taki ze mnie tyran, biedaczek musiał mieć ze mną ciężko wink Ta Twoja to niezła cwaniara skoro zamierza wszystko najpierw z prawnikiem konsultować, żeby Cię czasem z czymś nie zaskoczyła. Nie wiesz, czy ona ma zamiar wziąć na siebie winę za rozpad związku? Bo może będzie starała się o rozwód z orzeczeniem o Twojej winie albo o obopólnej.
U mnie z każdym dniem coraz lepiej, korzystam póki co z urlopu smile. Ja już swoje piekło związane z nieudanym małżeństwem zakończyłam jakiś czas temu. Wiadomo zdarzają się jakieś gorsze momenty, ale to nic w porównaniu do tego co było. Musisz jeszcze przez chwilę zagryźć zęby i wytrzymać. Pewnie w pierwszym albo drugim tygodniu dostaniecie pismo z terminem rozprawy. Trochę kiepsko, że ona nie chce z Tobą rozmawiać, bo jak się nie dogadacie sami, to wasza sprawa rozwodowa będzie się ciągnąć w nieskończoność. Ze względu na dobro dziecka powinniście rozstać się jak najszybciej i zacząć układać sobie życie na nowo. Fatalna atmosfera jaką masz za pewne w domu, nikomu nie służy, a zwłaszcza młodemu.

O to fajnie że masz urlop, miłego wypoczynku:). Wielce obrażona to mało powiedziane...trzeba było dawno nazwać rzeczy op imieniu tak jak piszesz. Masz rację "Kurwa" to może nawet za delikatne określenie dla takiego niewiniątka jak ona...żebyś Ty to słyszała jak ja mogłem ją tak nazwać hehe. W pozwie oprócz orzeczenia o jej winie ( moje zabezpieczenie przed alimentami) nie ma nic co by było sprzeczne z naszymi wcześniejszymi ustaleniami. Ona dobrze wie że jak będzie trzeba to będę walczył...przed jej ostatnim wyjściem powiedziałem jej że jeśli będzie chciała walczyć...to będę walczył a ona przekonała się jaki potrafię być podczas walki...w końcu chodzi o mojego synka. Z resztą moja motywacja jest bardzo wysoka...nie poddam się. Ze mną rozmawiać nie chce bo ma swojego prywatnego psychologa z którym rozmawia, z którym się spotyka i któremu daje dupy...:) Powiedziała jakiś czas temu że nie ma mi nic do powiedzenia w tej sprawie...i tyle:)

W tym wypadku powinieneś się cieszyć, że to jemu "daje dupy" a nie Tobie, bo jakbyś również był beneficjentem jej rozkosznego ciałka, sąd mógłby odrzucić Twój wniosek ze względu na brak rozpadu pożycia małżeńskiego. I nawet jakby Ci się bardzo chciało, a ona byłaby skłonna Cię do siebie dopuścić, to lepiej wypij szklankę zimnej wody, bo dla sądu takie akcje są argumentem przeciw rozwodowi. Dlatego pilnuj się szczególnie w Sylwestra, bo jak Cię dopadnie, to będziesz miał potem problem wink A jak się trzymasz? Dalej "wyjesz z miłości" po kątach, czy już zluzowałeś wink?

...jeślijest się z czego cieszyć:). Nie nie ma takiej opcji śpimy osobno z resztą powiedziała że z kurwą już nie będę musiał nigdy spać:). Nie pociąga mnie już ta kobieta absolutnie więc nie ma takiej opcji nawet w sylwestra...na reszcie czuję wstręt do niej do jej ciała. Jak się trzymam hmyyy...nie nie wyję już z miłości choć czasami dopadają mnie chwilę nostalgi bo jakby nie było spędziłem z nią 15 lat...to uwierz mi kawał życia...ale na szczęście od razu przychodzi otrzeźwienie złe wspomnienia przykrywają ten dobry czas...staram się jakoś trzymać biorę leki...mam nadzieje że niedługo ona będzie przeżywać to co ja przez ostatnie niemalże dwa lata...boję się trochę całej tej otoczki związaniej z rozwodem, przeprowadzki sprzedaży domu itp ale wiem że muszę dać radę i trzymać chociaż teraz fason smile:):)

116

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

O to fajnie że masz urlop, miłego wypoczynku:). Wielce obrażona to mało powiedziane...trzeba było dawno nazwać rzeczy op imieniu tak jak piszesz. Masz rację "Kurwa" to może nawet za delikatne określenie dla takiego niewiniątka jak ona...żebyś Ty to słyszała jak ja mogłem ją tak nazwać hehe. W pozwie oprócz orzeczenia o jej winie ( moje zabezpieczenie przed alimentami) nie ma nic co by było sprzeczne z naszymi wcześniejszymi ustaleniami. Ona dobrze wie że jak będzie trzeba to będę walczył...przed jej ostatnim wyjściem powiedziałem jej że jeśli będzie chciała walczyć...to będę walczył a ona przekonała się jaki potrafię być podczas walki...w końcu chodzi o mojego synka. Z resztą moja motywacja jest bardzo wysoka...nie poddam się. Ze mną rozmawiać nie chce bo ma swojego prywatnego psychologa z którym rozmawia, z którym się spotyka i któremu daje dupy...:) Powiedziała jakiś czas temu że nie ma mi nic do powiedzenia w tej sprawie...i tyle:)

W tym wypadku powinieneś się cieszyć, że to jemu "daje dupy" a nie Tobie, bo jakbyś również był beneficjentem jej rozkosznego ciałka, sąd mógłby odrzucić Twój wniosek ze względu na brak rozpadu pożycia małżeńskiego. I nawet jakby Ci się bardzo chciało, a ona byłaby skłonna Cię do siebie dopuścić, to lepiej wypij szklankę zimnej wody, bo dla sądu takie akcje są argumentem przeciw rozwodowi. Dlatego pilnuj się szczególnie w Sylwestra, bo jak Cię dopadnie, to będziesz miał potem problem wink A jak się trzymasz? Dalej "wyjesz z miłości" po kątach, czy już zluzowałeś wink?

...jeślijest się z czego cieszyć:). Nie nie ma takiej opcji śpimy osobno z resztą powiedziała że z kurwą już nie będę musiał nigdy spać:). Nie pociąga mnie już ta kobieta absolutnie więc nie ma takiej opcji nawet w sylwestra...na reszcie czuję wstręt do niej do jej ciała. Jak się trzymam hmyyy...nie nie wyję już z miłości choć czasami dopadają mnie chwilę nostalgi bo jakby nie było spędziłem z nią 15 lat...to uwierz mi kawał życia...ale na szczęście od razu przychodzi otrzeźwienie złe wspomnienia przykrywają ten dobry czas...staram się jakoś trzymać biorę leki...mam nadzieje że niedługo ona będzie przeżywać to co ja przez ostatnie niemalże dwa lata...boję się trochę całej tej otoczki związaniej z rozwodem, przeprowadzki sprzedaży domu itp ale wiem że muszę dać radę i trzymać chociaż teraz fason smile:):)

No to całe 1,5 roku Ci zajęło, żeby się do niej obrzydzić, masz niezłe tempo big_smile Zobaczysz, że niedługo ona będzie ryczeć, skończy się love story, żaden 22 latek nie chce baby z dzieckiem. Po co mu taki problem? Z resztą jeśli Twoja była nie dba o siebie, nie ćwiczy, to niedługo zacznie się sypać, stres rozwodowy dodatkowo odbije na niej swoje piętno.
Domyślam się, że sprzedaż domu nie jest czymś fajnym, z resztą to pewnie trochę trwa, jeszcze nie słyszałam, żeby komuś w jeden miesiąc udało się sprzedać dom. Ale nie masz wyjścia. Na Twoim miejscu już bym sobie czegoś szukała(chociaż to w sumie ona powinna pakować swoje graty i spadać do kochasia). Po co z nią masz siedzieć i się dołować? A te psychotropy co bierzesz to serio są Ci potrzebne? Uwierz mi, że bez tego też można sobie poradzić i rozwieść się z pozytywnym skutkiem smile. Wszystko siedzi w głowie, nie myśl, że najlepsze jest za Tobą, najlepsze jeszcze Cię czeka. Z pieluch już wyrosłeś, syn jest coraz bardziej samodzielny, więc może najwyższa pora zająć się sobą wink.

117

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

W tym wypadku powinieneś się cieszyć, że to jemu "daje dupy" a nie Tobie, bo jakbyś również był beneficjentem jej rozkosznego ciałka, sąd mógłby odrzucić Twój wniosek ze względu na brak rozpadu pożycia małżeńskiego. I nawet jakby Ci się bardzo chciało, a ona byłaby skłonna Cię do siebie dopuścić, to lepiej wypij szklankę zimnej wody, bo dla sądu takie akcje są argumentem przeciw rozwodowi. Dlatego pilnuj się szczególnie w Sylwestra, bo jak Cię dopadnie, to będziesz miał potem problem wink A jak się trzymasz? Dalej "wyjesz z miłości" po kątach, czy już zluzowałeś wink?

...jeślijest się z czego cieszyć:). Nie nie ma takiej opcji śpimy osobno z resztą powiedziała że z kurwą już nie będę musiał nigdy spać:). Nie pociąga mnie już ta kobieta absolutnie więc nie ma takiej opcji nawet w sylwestra...na reszcie czuję wstręt do niej do jej ciała. Jak się trzymam hmyyy...nie nie wyję już z miłości choć czasami dopadają mnie chwilę nostalgi bo jakby nie było spędziłem z nią 15 lat...to uwierz mi kawał życia...ale na szczęście od razu przychodzi otrzeźwienie złe wspomnienia przykrywają ten dobry czas...staram się jakoś trzymać biorę leki...mam nadzieje że niedługo ona będzie przeżywać to co ja przez ostatnie niemalże dwa lata...boję się trochę całej tej otoczki związaniej z rozwodem, przeprowadzki sprzedaży domu itp ale wiem że muszę dać radę i trzymać chociaż teraz fason smile:):)

No to całe 1,5 roku Ci zajęło, żeby się do niej obrzydzić, masz niezłe tempo big_smile Zobaczysz, że niedługo ona będzie ryczeć, skończy się love story, żaden 22 latek nie chce baby z dzieckiem. Po co mu taki problem? Z resztą jeśli Twoja była nie dba o siebie, nie ćwiczy, to niedługo zacznie się sypać, stres rozwodowy dodatkowo odbije na niej swoje piętno.
Domyślam się, że sprzedaż domu nie jest czymś fajnym, z resztą to pewnie trochę trwa, jeszcze nie słyszałam, żeby komuś w jeden miesiąc udało się sprzedać dom. Ale nie masz wyjścia. Na Twoim miejscu już bym sobie czegoś szukała(chociaż to w sumie ona powinna pakować swoje graty i spadać do kochasia). Po co z nią masz siedzieć i się dołować? A te psychotropy co bierzesz to serio są Ci potrzebne? Uwierz mi, że bez tego też można sobie poradzić i rozwieść się z pozytywnym skutkiem smile. Wszystko siedzi w głowie, nie myśl, że najlepsze jest za Tobą, najlepsze jeszcze Cię czeka. Z pieluch już wyrosłeś, syn jest coraz bardziej samodzielny, więc może najwyższa pora zająć się sobą wink.

hehe...niedługo to ona zacznie dopiero o siebie dbać ze zdwojoną siła...przecież musi dorównać swojemu synkowi kochasiowi smile Pewnie nie będzie z nim tak się zarzeka nowej miłości...Leki co prawda biorę ale już coraz mniej...póki co to jeszcze łykam. Chodzę na basen coraz częściej, regularnie...przestaje myśleć o tym całymi dniami zajmuję się różnymi sprawami. Najgorsze wieczory ale łykam tabletkę na spanie i jakoś leci. Ona nie będzie raczej miała stresu rozwodowego smile raczej light rozwodowy przecież uwolni się od tyrana który cały czas sprawdza telefon, kontroluje śledzie itp- w końcu poczuje ulgę i wpadnie w ramiona chłoptasie który pewnie tak jak mówisz chwilę się jej dupskiem nacieszy a później w to dupsko kopnie i powie spierdalaj...ale to już jej problem smile

118

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

...jeślijest się z czego cieszyć:). Nie nie ma takiej opcji śpimy osobno z resztą powiedziała że z kurwą już nie będę musiał nigdy spać:). Nie pociąga mnie już ta kobieta absolutnie więc nie ma takiej opcji nawet w sylwestra...na reszcie czuję wstręt do niej do jej ciała. Jak się trzymam hmyyy...nie nie wyję już z miłości choć czasami dopadają mnie chwilę nostalgi bo jakby nie było spędziłem z nią 15 lat...to uwierz mi kawał życia...ale na szczęście od razu przychodzi otrzeźwienie złe wspomnienia przykrywają ten dobry czas...staram się jakoś trzymać biorę leki...mam nadzieje że niedługo ona będzie przeżywać to co ja przez ostatnie niemalże dwa lata...boję się trochę całej tej otoczki związaniej z rozwodem, przeprowadzki sprzedaży domu itp ale wiem że muszę dać radę i trzymać chociaż teraz fason smile:):)

No to całe 1,5 roku Ci zajęło, żeby się do niej obrzydzić, masz niezłe tempo big_smile Zobaczysz, że niedługo ona będzie ryczeć, skończy się love story, żaden 22 latek nie chce baby z dzieckiem. Po co mu taki problem? Z resztą jeśli Twoja była nie dba o siebie, nie ćwiczy, to niedługo zacznie się sypać, stres rozwodowy dodatkowo odbije na niej swoje piętno.
Domyślam się, że sprzedaż domu nie jest czymś fajnym, z resztą to pewnie trochę trwa, jeszcze nie słyszałam, żeby komuś w jeden miesiąc udało się sprzedać dom. Ale nie masz wyjścia. Na Twoim miejscu już bym sobie czegoś szukała(chociaż to w sumie ona powinna pakować swoje graty i spadać do kochasia). Po co z nią masz siedzieć i się dołować? A te psychotropy co bierzesz to serio są Ci potrzebne? Uwierz mi, że bez tego też można sobie poradzić i rozwieść się z pozytywnym skutkiem smile. Wszystko siedzi w głowie, nie myśl, że najlepsze jest za Tobą, najlepsze jeszcze Cię czeka. Z pieluch już wyrosłeś, syn jest coraz bardziej samodzielny, więc może najwyższa pora zająć się sobą wink.

hehe...niedługo to ona zacznie dopiero o siebie dbać ze zdwojoną siła...przecież musi dorównać swojemu synkowi kochasiowi smile Pewnie nie będzie z nim tak się zarzeka nowej miłości...Leki co prawda biorę ale już coraz mniej...póki co to jeszcze łykam. Chodzę na basen coraz częściej, regularnie...przestaje myśleć o tym całymi dniami zajmuję się różnymi sprawami. Najgorsze wieczory ale łykam tabletkę na spanie i jakoś leci. Ona nie będzie raczej miała stresu rozwodowego smile raczej light rozwodowy przecież uwolni się od tyrana który cały czas sprawdza telefon, kontroluje śledzie itp- w końcu poczuje ulgę i wpadnie w ramiona chłoptasie który pewnie tak jak mówisz chwilę się jej dupskiem nacieszy a później w to dupsko kopnie i powie spierdalaj...ale to już jej problem smile

A niech dba o siebie, przyda się, jednak metryki nie oszukasz wink Basen mówisz? Nie lepiej zapisać się na siłownię? Basen nie daje tak dobrych efektów.
Z tym, że Twoja dziunia nie będzie miała stresu rozwodowego to bym polemizowała, w końcu też będzie musiała szukać nowego mieszkania, no chyba, że kochanek ją przygarnie i będzie mieszkać sobie wesoło z jego familią. A nuż jego rodzice okażą się hojni i odstąpią jakiś pokoik wink? Swoją drogą dobra partia - 22 lata i mieszka z rodzicami, studiów wobec tego pewnie też nie ma, ciekawe czy chociaż udało mu się chociaż raz wznieść na wyżyny ambicji i zdobyć maturę. Twoja była musi mieć zdrowo narąbane we łbie, że się takim zainteresowała.
Teraz chyba już sobie odpuściłeś i nie sprawdzasz jej telefonów? Czy jednak pokusa okazuje się zbyt silna?

119

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Nie. Odkąd ostatni raz się z nim spotkała to nie sprawdzam już nic co dotyczy jej osoby- to ponad dwa miesiące temu.Mam czasami pokusę ale szybko stawiam się do pionu i dociera do mnie że jest mi to już niepotrzebne. Póki co chodzę na basen bo lubię pływać i to mi sprawia przyjemność. Na siłownię zacznę pewnie chodzić ale trochę później smile. No młodziak pewnie ma perspektywy mieszkaniowe -rodzice w stołowym pokoju a on w drugim z moją panną hehe smile. Będzie im trochę ciasno ale miłość pokonuje wiele przeszkód. Nie wiem jakie ma szkoły skończone i szczerze mnie to nie interesuje...:)
moja żona pewnie ma narąbane- nasłodził jej w odpowiednim momencie jak to może być w życiu słodko, otworzył oczy na wiele spraw jak może być wspaniale- tylko zapomniał dodać że później przychodzi real i słodkości znikają- a ona głupia łykała kity i komplementy od małolata bez opamięntania...:)

120

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:

Nie. Odkąd ostatni raz się z nim spotkała to nie sprawdzam już nic co dotyczy jej osoby- to ponad dwa miesiące temu.Mam czasami pokusę ale szybko stawiam się do pionu i dociera do mnie że jest mi to już niepotrzebne. Póki co chodzę na basen bo lubię pływać i to mi sprawia przyjemność. Na siłownię zacznę pewnie chodzić ale trochę później smile. No młodziak pewnie ma perspektywy mieszkaniowe -rodzice w stołowym pokoju a on w drugim z moją panną hehe smile. Będzie im trochę ciasno ale miłość pokonuje wiele przeszkód. Nie wiem jakie ma szkoły skończone i szczerze mnie to nie interesuje...:)
moja żona pewnie ma narąbane- nasłodził jej w odpowiednim momencie jak to może być w życiu słodko, otworzył oczy na wiele spraw jak może być wspaniale- tylko zapomniał dodać że później przychodzi real i słodkości znikają- a ona głupia łykała kity i komplementy od małolata bez opamięntania...:)

No wiesz jak Twoja była znudzona i rozczarowana małżeństwem to może nie musiał nawet za bardzo bajek jej opowiadać. Mąż się znudził, pojawił się młody, bez zobowiązań, to poleciało. A swoją drogą to Ty prawiles jej jakiekolwiek komplementy? Może „biedna” była tak niedowartościowana, że nie miała wyjścia i musiała cię zdradzić wink
Tak jak mówisz, miłość pokona wszytsko, jak rodzice nie podziela się z „młodymi” pokojem, to może udostępnia piwnice. Jeszcze się okaże że maja jakaś szopę na ogródkach działkowych, zaraz będzie ciepło, to tam tez będą mogli pomieszkać smile Dobrze, że chodzisz na ten basen i planujesz zacząć nawiedzać siłownie, trzeba myśleć o sobie. A przy okazji zwiększysz swoją wartość na rynku matrymonialnym smile Skoro ona wyrwała 22 latka to ty musisz ustrzelić jakąś 18 żeby nie zostać w tyle big_smile

121

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Nie. Odkąd ostatni raz się z nim spotkała to nie sprawdzam już nic co dotyczy jej osoby- to ponad dwa miesiące temu.Mam czasami pokusę ale szybko stawiam się do pionu i dociera do mnie że jest mi to już niepotrzebne. Póki co chodzę na basen bo lubię pływać i to mi sprawia przyjemność. Na siłownię zacznę pewnie chodzić ale trochę później smile. No młodziak pewnie ma perspektywy mieszkaniowe -rodzice w stołowym pokoju a on w drugim z moją panną hehe smile. Będzie im trochę ciasno ale miłość pokonuje wiele przeszkód. Nie wiem jakie ma szkoły skończone i szczerze mnie to nie interesuje...:)
moja żona pewnie ma narąbane- nasłodził jej w odpowiednim momencie jak to może być w życiu słodko, otworzył oczy na wiele spraw jak może być wspaniale- tylko zapomniał dodać że później przychodzi real i słodkości znikają- a ona głupia łykała kity i komplementy od małolata bez opamięntania...:)

No wiesz jak Twoja była znudzona i rozczarowana małżeństwem to może nie musiał nawet za bardzo bajek jej opowiadać. Mąż się znudził, pojawił się młody, bez zobowiązań, to poleciało. A swoją drogą to Ty prawiles jej jakiekolwiek komplementy? Może „biedna” była tak niedowartościowana, że nie miała wyjścia i musiała cię zdradzić wink
Tak jak mówisz, miłość pokona wszytsko, jak rodzice nie podziela się z „młodymi” pokojem, to może udostępnia piwnice. Jeszcze się okaże że maja jakaś szopę na ogródkach działkowych, zaraz będzie ciepło, to tam tez będą mogli pomieszkać smile Dobrze, że chodzisz na ten basen i planujesz zacząć nawiedzać siłownie, trzeba myśleć o sobie. A przy okazji zwiększysz swoją wartość na rynku matrymonialnym smile Skoro ona wyrwała 22 latka to ty musisz ustrzelić jakąś 18 żeby nie zostać w tyle big_smile

czy prawiłem jej komplementy...pewnie jak każdy po 15 latach znajomości, przy okazjach itp sam nie pamiętam żeby ona prawiła je mnie. Nic jednak nie usprawiedliwia tego co zrobiła nic. Ja mogę na siebie zabrać odpowiedzialność jeśli chodzi o sferę emocjonalną partnerstwo dialog...ale na boga nigdy nikt nie kazał jej rozkładać nóg przed kimkolwiek ani zdradzać emocjonalnie partnera w tak wyrafinowany sposób. Póki co to nie mam ochoty na związek uwierz mi...choć może było by to poniekąd lekarstwo na całe zło, ale znam siebie i póki co to muszę odchorować małżeństwo poukładać sie emocjonalnie i tak dalej. Pewnie że było by fajnie poczuć się tak jak teraz moja żona...wiesz motyle w brzuchu itd. Jak kiedyś pytałem dlaczego to zrobiła to odpowiedziała że miałem ją w "dupie" więc ja powiedziałem jej że tak samo jak ty mnie a ona na to że ja ją bardziej...czy to argument????
Nasze dziecko pojechało w drugie święto do mojej siostry więc nie ma go w domu a moja żonka pojechała do rodziny oraz koleżanki z którą nie miała kontaktu 10 lat...dobre co?:)
Jakbym miał patrzeć na to wszystko przez pryzmat tego czy ktoś się interesuje kimś bardziej czy nie czy ktoś prawi komuś komplementy czy też nie to już dawno powinienem mieć kilka panienek na boku....uwierz żyliśmy jak większość polskich małżeństw praca dom itp

122

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Nie. Odkąd ostatni raz się z nim spotkała to nie sprawdzam już nic co dotyczy jej osoby- to ponad dwa miesiące temu.Mam czasami pokusę ale szybko stawiam się do pionu i dociera do mnie że jest mi to już niepotrzebne. Póki co chodzę na basen bo lubię pływać i to mi sprawia przyjemność. Na siłownię zacznę pewnie chodzić ale trochę później smile. No młodziak pewnie ma perspektywy mieszkaniowe -rodzice w stołowym pokoju a on w drugim z moją panną hehe smile. Będzie im trochę ciasno ale miłość pokonuje wiele przeszkód. Nie wiem jakie ma szkoły skończone i szczerze mnie to nie interesuje...:)
moja żona pewnie ma narąbane- nasłodził jej w odpowiednim momencie jak to może być w życiu słodko, otworzył oczy na wiele spraw jak może być wspaniale- tylko zapomniał dodać że później przychodzi real i słodkości znikają- a ona głupia łykała kity i komplementy od małolata bez opamięntania...:)

No wiesz jak Twoja była znudzona i rozczarowana małżeństwem to może nie musiał nawet za bardzo bajek jej opowiadać. Mąż się znudził, pojawił się młody, bez zobowiązań, to poleciało. A swoją drogą to Ty prawiles jej jakiekolwiek komplementy? Może „biedna” była tak niedowartościowana, że nie miała wyjścia i musiała cię zdradzić wink
Tak jak mówisz, miłość pokona wszytsko, jak rodzice nie podziela się z „młodymi” pokojem, to może udostępnia piwnice. Jeszcze się okaże że maja jakaś szopę na ogródkach działkowych, zaraz będzie ciepło, to tam tez będą mogli pomieszkać smile Dobrze, że chodzisz na ten basen i planujesz zacząć nawiedzać siłownie, trzeba myśleć o sobie. A przy okazji zwiększysz swoją wartość na rynku matrymonialnym smile Skoro ona wyrwała 22 latka to ty musisz ustrzelić jakąś 18 żeby nie zostać w tyle big_smile

czy prawiłem jej komplementy...pewnie jak każdy po 15 latach znajomości, przy okazjach itp sam nie pamiętam żeby ona prawiła je mnie. Nic jednak nie usprawiedliwia tego co zrobiła nic. Ja mogę na siebie zabrać odpowiedzialność jeśli chodzi o sferę emocjonalną partnerstwo dialog...ale na boga nigdy nikt nie kazał jej rozkładać nóg przed kimkolwiek ani zdradzać emocjonalnie partnera w tak wyrafinowany sposób. Póki co to nie mam ochoty na związek uwierz mi...choć może było by to poniekąd lekarstwo na całe zło, ale znam siebie i póki co to muszę odchorować małżeństwo poukładać sie emocjonalnie i tak dalej. Pewnie że było by fajnie poczuć się tak jak teraz moja żona...wiesz motyle w brzuchu itd. Jak kiedyś pytałem dlaczego to zrobiła to odpowiedziała że miałem ją w "dupie" więc ja powiedziałem jej że tak samo jak ty mnie a ona na to że ja ją bardziej...czy to argument????
Nasze dziecko pojechało w drugie święto do mojej siostry więc nie ma go w domu a moja żonka pojechała do rodziny oraz koleżanki z którą nie miała kontaktu 10 lat...dobre co?:)
Jakbym miał patrzeć na to wszystko przez pryzmat tego czy ktoś się interesuje kimś bardziej czy nie czy ktoś prawi komuś komplementy czy też nie to już dawno powinienem mieć kilka panienek na boku....uwierz żyliśmy jak większość polskich małżeństw praca dom itp

Pewnie, że nic jej nie usprawiedliwia. Nigdy nie podpisze się pod debilnym stwierdzeniem, że za zdradę odpowiadają dwie strony. Nie! Za zdradę odpowiada jedynie ten, kto zdradzi. Koniec kropka. Jak jej coś nie pasowało, mogła powiedzieć. Chociaż to tez nie jest panaceum na udany związek. Ja ze swoim byłym dużo rozmawiałam, a wyszło jak wyszło. Związek to niestety nieustanna walka dwóch stron o to aby było dobrze. Jak jedno ogniwo nawala, to drugie nie jest w stanie ciągnąć związku dalej.
Taaaaa... zapewne ta niewidziana od 10 lat koleżanka, ma 22 lata i dziewiczy wąs pod nosem. Ona się bawi, nie bądź gorszy. Też zacznij wychodzić. Doskonale Cię rozumiem, że nie masz ochoty na nowy związek. Z reszta po 15 latach ciągłego przebywania z jedną osobą należy Cie się odrobina wolności smile

123

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

No wiesz jak Twoja była znudzona i rozczarowana małżeństwem to może nie musiał nawet za bardzo bajek jej opowiadać. Mąż się znudził, pojawił się młody, bez zobowiązań, to poleciało. A swoją drogą to Ty prawiles jej jakiekolwiek komplementy? Może „biedna” była tak niedowartościowana, że nie miała wyjścia i musiała cię zdradzić wink
Tak jak mówisz, miłość pokona wszytsko, jak rodzice nie podziela się z „młodymi” pokojem, to może udostępnia piwnice. Jeszcze się okaże że maja jakaś szopę na ogródkach działkowych, zaraz będzie ciepło, to tam tez będą mogli pomieszkać smile Dobrze, że chodzisz na ten basen i planujesz zacząć nawiedzać siłownie, trzeba myśleć o sobie. A przy okazji zwiększysz swoją wartość na rynku matrymonialnym smile Skoro ona wyrwała 22 latka to ty musisz ustrzelić jakąś 18 żeby nie zostać w tyle big_smile

czy prawiłem jej komplementy...pewnie jak każdy po 15 latach znajomości, przy okazjach itp sam nie pamiętam żeby ona prawiła je mnie. Nic jednak nie usprawiedliwia tego co zrobiła nic. Ja mogę na siebie zabrać odpowiedzialność jeśli chodzi o sferę emocjonalną partnerstwo dialog...ale na boga nigdy nikt nie kazał jej rozkładać nóg przed kimkolwiek ani zdradzać emocjonalnie partnera w tak wyrafinowany sposób. Póki co to nie mam ochoty na związek uwierz mi...choć może było by to poniekąd lekarstwo na całe zło, ale znam siebie i póki co to muszę odchorować małżeństwo poukładać sie emocjonalnie i tak dalej. Pewnie że było by fajnie poczuć się tak jak teraz moja żona...wiesz motyle w brzuchu itd. Jak kiedyś pytałem dlaczego to zrobiła to odpowiedziała że miałem ją w "dupie" więc ja powiedziałem jej że tak samo jak ty mnie a ona na to że ja ją bardziej...czy to argument????
Nasze dziecko pojechało w drugie święto do mojej siostry więc nie ma go w domu a moja żonka pojechała do rodziny oraz koleżanki z którą nie miała kontaktu 10 lat...dobre co?:)
Jakbym miał patrzeć na to wszystko przez pryzmat tego czy ktoś się interesuje kimś bardziej czy nie czy ktoś prawi komuś komplementy czy też nie to już dawno powinienem mieć kilka panienek na boku....uwierz żyliśmy jak większość polskich małżeństw praca dom itp

Pewnie, że nic jej nie usprawiedliwia. Nigdy nie podpisze się pod debilnym stwierdzeniem, że za zdradę odpowiadają dwie strony. Nie! Za zdradę odpowiada jedynie ten, kto zdradzi. Koniec kropka. Jak jej coś nie pasowało, mogła powiedzieć. Chociaż to tez nie jest panaceum na udany związek. Ja ze swoim byłym dużo rozmawiałam, a wyszło jak wyszło. Związek to niestety nieustanna walka dwóch stron o to aby było dobrze. Jak jedno ogniwo nawala, to drugie nie jest w stanie ciągnąć związku dalej.
Taaaaa... zapewne ta niewidziana od 10 lat koleżanka, ma 22 lata i dziewiczy wąs pod nosem. Ona się bawi, nie bądź gorszy. Też zacznij wychodzić. Doskonale Cię rozumiem, że nie masz ochoty na nowy związek. Z reszta po 15 latach ciągłego przebywania z jedną osobą należy Cie się odrobina wolności smile

Ja tak samo jestem zdania że za zdradę odpowiada osoba która zdradziła...a nie jak słyszę u pseudo psychologów że wina leży po obu stronach- nigdy się z tym nie zgodzę. No widzisz Ty to chociaż mogłaś porozmawiać ze swoim byłym- w zasadzie to rozmawialiście...to na pewno dużo pomogło zwłaszcza Tobie, ja zawsze rozmawiałem w formie przepytki bo moja była rozmowna ale nie ze mną:)

124

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Nie usprawiedliwiam twojej (jeszcze) żony ale nie ma róży bez kolców. Coś bardzo mocno szwankowało w waszym związku. Dojrzała kobieta kompletnie oszalała na punkcie sennej iluzji- młodzieńca.
Dziwi mnie również, że pojechałeś do niego go bić- nie wydajesz się być słabeuszem, choć na takiego tutaj się robisz.
I jeszcze jedno- walczyłeś o związek, ale nie zapomniałeś się przygotować do rozwodu, bardzo roztropnie i zupełnie nietypowe dla zagubionego człowieka.
Nic nie piszesz o rodzinie żony i ich zdaniu?
Wyłapałam też ciekawą uwage o rozmowie z koleżankami z pracy żony- dość brzydkie zagranie. Twoja żona popełnia kolosalny błąd, który będzie ją dużo kosztował!
Też przeżyłam zdradę i wiem co to za uczucie, ale coś mi tutaj zwyczajnie nie gra.
Związek to nie jest coś dane na zawsze z samego faktu, że zaistniał.

Zastanawiam się kto tutaj powinien podjąć "walkę".

125

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
kejt38 napisał/a:

Nie usprawiedliwiam twojej (jeszcze) żony ale nie ma róży bez kolców. Coś bardzo mocno szwankowało w waszym związku. Dojrzała kobieta kompletnie oszalała na punkcie sennej iluzji- młodzieńca.
Dziwi mnie również, że pojechałeś do niego go bić- nie wydajesz się być słabeuszem, choć na takiego tutaj się robisz.
I jeszcze jedno- walczyłeś o związek, ale nie zapomniałeś się przygotować do rozwodu, bardzo roztropnie i zupełnie nietypowe dla zagubionego człowieka.
Nic nie piszesz o rodzinie żony i ich zdaniu?
Wyłapałam też ciekawą uwage o rozmowie z koleżankami z pracy żony- dość brzydkie zagranie. Twoja żona popełnia kolosalny błąd, który będzie ją dużo kosztował!
Też przeżyłam zdradę i wiem co to za uczucie, ale coś mi tutaj zwyczajnie nie gra.
Związek to nie jest coś dane na zawsze z samego faktu, że zaistniał.

Zastanawiam się kto tutaj powinien podjąć "walkę".

Prawdopodobnie szwankowało tak jak piszesz lecz jeśli coś złego dzieje się w związku to po prostu się o tym rozmawia.Moja żona nie sygnalizowała mi takich rzeczy- może w sposób typowy dla rutynowych małżeństw na zasadzie- mówiłem tobie abyś nie rzucał skarpet pod łóżko w końcu któraś z osób nie wytrzyma a inna pomyśli że przecież nic się nie dzieje- uwierz mi takich małżeństw dużo się posypało z powodu "skarpetek" . Do koleżanek z pracy dzwoniłem po to by się dowiedzieć czy żona jest ze mną szczera (niestety nie była) mówiąc ciągle że gdzieś wychodzi z koleżankami a to na piwo, na koncert itp. było całkiem inaczej wychodziła tylko z jedną osobą- nadal uważasz to za brzydkie zagranie? To był po prostu lęk przed kolejnym zranieniem. Rodzinę żony prosiłem o interwencję jak się później okazało u psychologa to była zła decyzja bo cytuję "nikt nie powinien mieszać się w nasze sprawy" ja tego nie wiedziałem...popełniłem błąd. Nie bardzo wiem o co chodzi w stwierdzeniu że walczyłem o związek ale nie zapomniałem przygotować się do rozwodu???

126

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

czy prawiłem jej komplementy...pewnie jak każdy po 15 latach znajomości, przy okazjach itp sam nie pamiętam żeby ona prawiła je mnie. Nic jednak nie usprawiedliwia tego co zrobiła nic. Ja mogę na siebie zabrać odpowiedzialność jeśli chodzi o sferę emocjonalną partnerstwo dialog...ale na boga nigdy nikt nie kazał jej rozkładać nóg przed kimkolwiek ani zdradzać emocjonalnie partnera w tak wyrafinowany sposób. Póki co to nie mam ochoty na związek uwierz mi...choć może było by to poniekąd lekarstwo na całe zło, ale znam siebie i póki co to muszę odchorować małżeństwo poukładać sie emocjonalnie i tak dalej. Pewnie że było by fajnie poczuć się tak jak teraz moja żona...wiesz motyle w brzuchu itd. Jak kiedyś pytałem dlaczego to zrobiła to odpowiedziała że miałem ją w "dupie" więc ja powiedziałem jej że tak samo jak ty mnie a ona na to że ja ją bardziej...czy to argument????
Nasze dziecko pojechało w drugie święto do mojej siostry więc nie ma go w domu a moja żonka pojechała do rodziny oraz koleżanki z którą nie miała kontaktu 10 lat...dobre co?:)
Jakbym miał patrzeć na to wszystko przez pryzmat tego czy ktoś się interesuje kimś bardziej czy nie czy ktoś prawi komuś komplementy czy też nie to już dawno powinienem mieć kilka panienek na boku....uwierz żyliśmy jak większość polskich małżeństw praca dom itp

Pewnie, że nic jej nie usprawiedliwia. Nigdy nie podpisze się pod debilnym stwierdzeniem, że za zdradę odpowiadają dwie strony. Nie! Za zdradę odpowiada jedynie ten, kto zdradzi. Koniec kropka. Jak jej coś nie pasowało, mogła powiedzieć. Chociaż to tez nie jest panaceum na udany związek. Ja ze swoim byłym dużo rozmawiałam, a wyszło jak wyszło. Związek to niestety nieustanna walka dwóch stron o to aby było dobrze. Jak jedno ogniwo nawala, to drugie nie jest w stanie ciągnąć związku dalej.
Taaaaa... zapewne ta niewidziana od 10 lat koleżanka, ma 22 lata i dziewiczy wąs pod nosem. Ona się bawi, nie bądź gorszy. Też zacznij wychodzić. Doskonale Cię rozumiem, że nie masz ochoty na nowy związek. Z reszta po 15 latach ciągłego przebywania z jedną osobą należy Cie się odrobina wolności smile

Ja tak samo jestem zdania że za zdradę odpowiada osoba która zdradziła...a nie jak słyszę u pseudo psychologów że wina leży po obu stronach- nigdy się z tym nie zgodzę. No widzisz Ty to chociaż mogłaś porozmawiać ze swoim byłym- w zasadzie to rozmawialiście...to na pewno dużo pomogło zwłaszcza Tobie, ja zawsze rozmawiałem w formie przepytki bo moja była rozmowna ale nie ze mną:)

Noooo, moim zdaniem większość tego psychologicznego bełkotu można włożyć między bajki. U nas były rozmowy, nie było rutyny, zawsze umieliśmy zagospodarować wolny czas, nie było dziadowania w domu. Wszytsko wzorowo - książkowego. Mimo to pojawiła się nowa i Romeo odpłynął. Cóż, chwilowy powiew nowości i tak chłopak szumiał przez pare miesięcy, aż się wyszumiał ale było już za późno.
A tak z ciekawości, to terapia na która chodzisz coś Ci daje? Ja zawsze sceptycznie podchodziłam to tego typu „wynalazków”.

127

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:

Pewnie, że nic jej nie usprawiedliwia. Nigdy nie podpisze się pod debilnym stwierdzeniem, że za zdradę odpowiadają dwie strony. Nie! Za zdradę odpowiada jedynie ten, kto zdradzi. Koniec kropka. Jak jej coś nie pasowało, mogła powiedzieć. Chociaż to tez nie jest panaceum na udany związek. Ja ze swoim byłym dużo rozmawiałam, a wyszło jak wyszło. Związek to niestety nieustanna walka dwóch stron o to aby było dobrze. Jak jedno ogniwo nawala, to drugie nie jest w stanie ciągnąć związku dalej.
Taaaaa... zapewne ta niewidziana od 10 lat koleżanka, ma 22 lata i dziewiczy wąs pod nosem. Ona się bawi, nie bądź gorszy. Też zacznij wychodzić. Doskonale Cię rozumiem, że nie masz ochoty na nowy związek. Z reszta po 15 latach ciągłego przebywania z jedną osobą należy Cie się odrobina wolności smile

Ja tak samo jestem zdania że za zdradę odpowiada osoba która zdradziła...a nie jak słyszę u pseudo psychologów że wina leży po obu stronach- nigdy się z tym nie zgodzę. No widzisz Ty to chociaż mogłaś porozmawiać ze swoim byłym- w zasadzie to rozmawialiście...to na pewno dużo pomogło zwłaszcza Tobie, ja zawsze rozmawiałem w formie przepytki bo moja była rozmowna ale nie ze mną:)

Noooo, moim zdaniem większość tego psychologicznego bełkotu można włożyć między bajki. U nas były rozmowy, nie było rutyny, zawsze umieliśmy zagospodarować wolny czas, nie było dziadowania w domu. Wszytsko wzorowo - książkowego. Mimo to pojawiła się nowa i Romeo odpłynął. Cóż, chwilowy powiew nowości i tak chłopak szumiał przez pare miesięcy, aż się wyszumiał ale było już za późno.
A tak z ciekawości, to terapia na która chodzisz coś Ci daje? Ja zawsze sceptycznie podchodziłam to tego typu „wynalazków”.

hehe chyba chodziłem. Już nie chodzę w sumie nie chodzimy. Jak chodziliśmy razem na terapię to myślałem że coś to daje... ale moja żonka dzień później miała swojego prywatnego psychologa który doradzał jej znacznie dosadniej czy tkwić w tym związku czy nie...:) on był -jest jej najlepszym psychologiem...wiem o tym bo po jednej z wizyt wykryłem rozmowę jak żali się jemu jak to terapia nie działa...ehhh:)

128

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy
adrian37 napisał/a:
naiwna911 napisał/a:
adrian37 napisał/a:

Ja tak samo jestem zdania że za zdradę odpowiada osoba która zdradziła...a nie jak słyszę u pseudo psychologów że wina leży po obu stronach- nigdy się z tym nie zgodzę. No widzisz Ty to chociaż mogłaś porozmawiać ze swoim byłym- w zasadzie to rozmawialiście...to na pewno dużo pomogło zwłaszcza Tobie, ja zawsze rozmawiałem w formie przepytki bo moja była rozmowna ale nie ze mną:)

Noooo, moim zdaniem większość tego psychologicznego bełkotu można włożyć między bajki. U nas były rozmowy, nie było rutyny, zawsze umieliśmy zagospodarować wolny czas, nie było dziadowania w domu. Wszytsko wzorowo - książkowego. Mimo to pojawiła się nowa i Romeo odpłynął. Cóż, chwilowy powiew nowości i tak chłopak szumiał przez pare miesięcy, aż się wyszumiał ale było już za późno.
A tak z ciekawości, to terapia na która chodzisz coś Ci daje? Ja zawsze sceptycznie podchodziłam to tego typu „wynalazków”.

hehe chyba chodziłem. Już nie chodzę w sumie nie chodzimy. Jak chodziliśmy razem na terapię to myślałem że coś to daje... ale moja żonka dzień później miała swojego prywatnego psychologa który doradzał jej znacznie dosadniej czy tkwić w tym związku czy nie...:) on był -jest jej najlepszym psychologiem...wiem o tym bo po jednej z wizyt wykryłem rozmowę jak żali się jemu jak to terapia nie działa...ehhh:)

Tak waśnie zawsze myślałam, że po zdradzie terapie nie mają sensu, zdradzający jest myślami przy „nowej milosci” a zdradzony nie zapomni. Drugi raz jakby mnie facet zdradził, wiedziałbym że nie ma sensu bawić się w naprawianie, szansy, tylko od razu out. Szkoda czasu i życia. Dobrze, że zakończyłeś tą śmieszna terapię, bo straciłbyś czas i kasę. Z reszta skoro pisałeś, że Twoja żona do rozmownych nie należy, to domyślam się, że na terapii również nie była zbyt wygadana wink

129

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Chciałam opisać moja historię, ale niestety ucina mi posty albo wyskakuje blada 

130

Odp: Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Chciałam opisać moja historię, ale niestety ucina mi posty albo wyskakuje blada 

Posty [ 66 do 130 z 469 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 4 8 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » MIŁOŚĆ , ZWIĄZKI , PARTNERSTWO » Mój świat się chyba zawalił...pomocy

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024