Ale teraz to już nie masz co się nad tym zastanawiać.
Serio. Zacznij żyć swoim życiem zamiast zastanawiać się czy jak miesiąc przeżyjesz sam, to ona się odezwie. Odetnij się od niej i rób krok do przodu sam.
Może masz racje, może za bardzo wszystko analizuje zamiast dać temu spokoj i zająć się sobą. Ciężko tylko jest mi to wszystko zrozumieć
Kiedy twoim zdaniem pisałem rozsądnie a kiedy jak nieprzytomny?
Tracisz przytomność za każdym razem, kiedy tracisz kontakt z rzeczywistością, nie chcesz na nią patrzeć, tylko wyruszasz do świata wyobrażonego, w którym: "co by było gdyby", w którym zaczynasz "negocjować" swoją sytuację, szukać kruczków, win, których mógłbyś się chwycić jako ostatniej deski ratunku. Wyznaczasz sobie jakieś wyimaginowane cele: pozbędę się tej cechy charakteru, zmażę tę winę, poczekam miesiąc, zrobię to siamto... i liczysz na to, że to cokolwiek zmieni, podczas gdy nie zmienia to nic. Jedyne co robisz to podtrzymujesz tylko swoją obsesję na punkcie eks. Chcesz sam za was dwoje uratować związek i nie chcesz przyjąć do wiadomości, że ona nie życzy sobie żadnego ratowania, że nie kochała i nie kocha Cię i żadne Twoje działania nie zmienią tego.
Trzeba ruszyć ze swoim życiem naprzód, a Ty chcesz wracać do przeszłości i nie popełniać raz popełnionych według Ciebie błędów. Chcesz napisac przeszłość na nowo, tym razem lepiej, idealnie. Wszystko to chcesz zrobić sam... I będziesz sam. Bez eks i bez żadnej przyszłej kobiety, bo żadna przyszła nie zniesie życia z mężczyzną żyjącym przeszłością i eks.
Czyli uważasz, że nawet jeśli wcześniej pozbyłbym się tych 'win' to by nic nie zmieniło? Wiadomo każdy popełnia błędy, wydaje mi się, że gdyby mnie kochała szczerze, tak jak ja kochałem ją to mimo moich wad i tak byłaby przy mnie.
Mam tylko obawę ze nie pokocham nikogo tak bardzo jak jej, nie wyobrażam sobie tego.
Pokochasz, nawet się nie zorientujesz.
Teraz już jest znacznie lepiej ale dalej czasem mam wyrzuty sumienia ze to moja wina, ze może byłem 'za dobry'.
Mam tylko obawę ze nie pokocham nikogo tak bardzo jak jej, nie wyobrażam sobie tego.
Teraz już jest znacznie lepiej ale dalej czasem mam wyrzuty sumienia ze to moja wina, ze może byłem 'za dobry'.
W kółko to samo.
Nie chcesz ruszyć z miejsca w którym jesteś. Mimo, że nie jest to dla Ciebie dobre miejsce, to przynajmniej znane, a skoro znane, to dobre Trzymasz się jej i myśli o powrocie, bo poza nią świat wielki i nieznany
Boisz się nie tyle tego, że nikogo nie pokochasz tak jak jej, co tego, że nikt Ciebie nie pokocha. Ona nie kochała, ale chociaż mogłeś się uczepić iluzji. A bez nie? Ani kochania, ani iluzji, ani niczego... Boisz się samotności po prostu. Dlatego wolisz stać w miejscu, bądź wracać do przeszłości. Skoro taki Twój wybór, to stój.
Wiem, masz racje że powinienem się od tego odciąć. Jednak jest to dla mnie ciężkie. Ciągle przypominam sobie jak bardzo ona mi się podoba, wszystkie fajne momenty, wyjazdy, wspólne chwile.