Jakiś czas temu rozstałem się z dziewczyną, część emocji opadła, przyszedł czas analizowania wszystkiego na spokojnie. Poważny kryzys trwał niecałe dwa miesiące aż oboje nie wytrzymaliśmy. Nie potrafiliśmy ze sobą porozmawiać. Gdy siedzieliśmy np. w kawiarni lub pubie potrafiliśmy się nie odzywać przez 30 minut. To było straszne, że nie mam o czy rozmawiać z osobą którą kocham. Jako, że był to wrzesień to do początku studiów był jeszcze miesiąć mieliśmy czas dla siebie. Specjalnie wtedy nie pracowałem aby spędzić z nią czas. Jednak nie widzieliśmy się codziennie ze względu na brak wspólnych tematów. Sytuacja poprawiała się gdy wychodziliśmy ze znajomymi, jednak gdy byliśmy sami było tragicznie. Kłóciliśmy się, coraz częściej miałem myśli, że 'to nie to czego oczekuję'. Aby przełamać nudę i monotonię starałem się organizować jakieś wypady, wycieczki. Odmawiała tłumacząc się brakiem czasu i pieniędzy, po jakiś czasie oznajmiła mi, że jedzie z koleżankami do Warszawy na parę dni w grudniu. Do tego wszystkiego dochodził temat braku uczuć z jej strony, nie mówiąc już o braku seksu. Mówiła że to nie moja wina, że po prostu tego nie potrzebuje i tyle. Oddaliło to nas od siebie. Seks był czasem nawet tylko 1-2 razy w miesiącu co dla mnie bylo za rzadko. Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią. We wrześniu spędziliśmy miło chyba tylko jeden dzień, udaliśmy się na jednodniową wycieczkę i tam było naprawde super. Mimo że ostatnie dwa miesiące to była męczarnia ja zaciskałem zęby żeby pokazać jej że ciągle mi na niej zależy. Teraz, na chłodno mam w głowie milion pytan dlaczego tak się stało. Czy było warto dla gorszych dwóch miesięcy kończyć dwuletni związek?(to ona ze mną zerwała). Czy to nie przez to że uznała że jestem za dobry, przestała się o mnie starać? Zależało mi na niej naprawdę bardzo mocno.
Nie ma co tak naprawdę analizować. Związek to dwie osoby, jak przestaje grać to albo się naprawia, albo wyrzuca. I nie masz co szukać całej winy w sobie, ani w niej, bo to zawsze jest obustronne.
Jakiś czas temu rozstałem się z dziewczyną, część emocji opadła, przyszedł czas analizowania wszystkiego na spokojnie. Poważny kryzys trwał niecałe dwa miesiące aż oboje nie wytrzymaliśmy. Nie potrafiliśmy ze sobą porozmawiać. Gdy siedzieliśmy np. w kawiarni lub pubie potrafiliśmy się nie odzywać przez 30 minut. To było straszne, że nie mam o czy rozmawiać z osobą którą kocham. Jako, że był to wrzesień to do początku studiów był jeszcze miesiąć mieliśmy czas dla siebie. Specjalnie wtedy nie pracowałem aby spędzić z nią czas. Jednak nie widzieliśmy się codziennie ze względu na brak wspólnych tematów. Sytuacja poprawiała się gdy wychodziliśmy ze znajomymi, jednak gdy byliśmy sami było tragicznie. Kłóciliśmy się, coraz częściej miałem myśli, że 'to nie to czego oczekuję'. Aby przełamać nudę i monotonię starałem się organizować jakieś wypady, wycieczki. Odmawiała tłumacząc się brakiem czasu i pieniędzy, po jakiś czasie oznajmiła mi, że jedzie z koleżankami do Warszawy na parę dni w grudniu. Do tego wszystkiego dochodził temat braku uczuć z jej strony, nie mówiąc już o braku seksu. Mówiła że to nie moja wina, że po prostu tego nie potrzebuje i tyle. Oddaliło to nas od siebie. Seks był czasem nawet tylko 1-2 razy w miesiącu co dla mnie bylo za rzadko. Każda próba rozmowy kończyła się kłótnią. We wrześniu spędziliśmy miło chyba tylko jeden dzień, udaliśmy się na jednodniową wycieczkę i tam było naprawde super. Mimo że ostatnie dwa miesiące to była męczarnia ja zaciskałem zęby żeby pokazać jej że ciągle mi na niej zależy. Teraz, na chłodno mam w głowie milion pytan dlaczego tak się stało. Czy było warto dla gorszych dwóch miesięcy kończyć dwuletni związek?(to ona ze mną zerwała). Czy to nie przez to że uznała że jestem za dobry, przestała się o mnie starać? Zależało mi na niej naprawdę bardzo mocno.
Kryzys z tego co kojarzę nie trwał 2 miesiące, a dłużej. 2 miesiące, które tu opisałeś to była po prostu przeciągająca się decyzja o rozstaniu. Ona robiła wiele, żebyś w końcu zdecydował się na odejście, ale jak widać nie straszne Ci poniewieranie Tobą i Twoimi uczuciami, więc to ona musiała zerwać, choć bardzo nie chciała postawić się w tej aktywnej roli. Lepiej dla niej było popychać Cię do decyzji, a tu klops. Co by nie zrobiła, to Ty i tak wpatrzony w nią jak ciele... Czasem miałeś jakieś przebłyski, jak i tu w wątkach, ale to tylko przebłyski świadomości. Twój modus operandi opiera się niestety na myśleniu życzeniowym, co by było gdyby itp Takie myślenie nie pozwala Ci na trzeźwą ocenę sytuacji wtedy i teraz. Doszukujesz się przyczyn nie tam gdzie trzeba, bo te właściwe przyczyny bolą... Lepiej odwrócić wzrok i poszukać innych.
Prawda jest taka, że choć może na początku była Tobą zauroczona, to to zauroczenie z czasem nie przekształciło się w jej przypadku w miłość. O ile Ty głębiej wchodziłeś w relację z nią, o tyle ona po okresie zauroczenia zaczęła z niej wychodzić. Seks był tu objawem wyjścia. Jaką niby miałaby mieć przyjemność z seksu z kimś do kogo nic nie czuje i kto jej nie pociąga? Oczywiście, że ograniczyła wasze stosunki, bo seks w takiej sytuacji to seks z litości i zmuszanie się.
Zastanów się dlaczego nie zdecydowałeś się dawno już na zerwanie związku, w którym nie było prawdziwej bliskości? Dlaczego nie posłuchałeś wewnętrznego głosu, który podpowiadał „nie tego oczekuję”? Dlaczego pozwalałeś na deptanie Twoich uczuć? Dlaczego zależało Ci tak na niej?
Nie widzisz tego, ale ta relacja i Twoje reakcję mówią wiele o Tobie.
Tak na marginesie: nie twórz nie wiadomo ile wątków o sytuacji prostej jak budowa cepa i opisywanej w setkach wątków na tym forum chociażby. Poszukaj, poczytaj i pomyśl.
Klio ty to zawsze potrafisz wstrząsnąć człowiekiem
Wiesz, pierwszy poważny związek, zaangażowanie, dopiero teraz nauczyłem się na błędach. Najbardziej męczy mnie dlaczego ona nie okazywała tego uczucie i nie kochała mnie. Najgorsze jest, że doszukuje się tu swojej winy i jakiejś osobistej porażki
Klio ty to zawsze potrafisz wstrząsnąć człowiekiem
![]()
Wiesz, pierwszy poważny związek, zaangażowanie, dopiero teraz nauczyłem się na błędach. Najbardziej męczy mnie dlaczego ona nie okazywała tego uczucie i nie kochała mnie. Najgorsze jest, że doszukuje się tu swojej winy i jakiejś osobistej porażki
Dla każdego koniec związku to porażka, więc w tym nie ma nic dziwnego. Co zaś do doszukiwania się winy w sobie, to w tym przypadku raczej wyczuwam potrzebę kontroli, wpływu na bieg wydarzeń. Idąc tym tokiem myślenia dotrzesz do jakichś tam wniosków o swojej winie i jednocześnie uznasz, że wystarczy, że pozbędziesz się tych przewin, a odzyskasz poczucie kontroli, a w dalszej perspektywie może i ją... Tylko, że pomijasz fakt, że nie jesteś w stanie w ten sposób „zdalnie”, odzyskując niby kontrolę zmusić ją do uczuć i działań jakich pragniesz. Chwytasz się tej winy jak tonący brzytwy, bo nie chcesz odpuścić. Jeśli nie odpuścisz to ex będzie się ciągnęła za Tobą latami. Następny Werter...
Może dałbym sobie spokój gdyby nie jedno nurtujące pytanie. Co ze mną nie tak, że ona nie pokochała mnie tak jak ja jej?
Może dałbym sobie spokój gdyby nie jedno nurtujące pytanie. Co ze mną nie tak, że ona nie pokochała mnie tak jak ja jej?
Nic. Bywa.
Zastanów się lepiej co z Tobą nie tak, że tkwiłeś w związku pomimo, że ona nie kochała. I nie pisz, że tego nie dało się wyczuć...
Od dłuzszego czasu widziałem że coś nie gra. Mimo wszystko widziałem jak płakała gdy to wszystko się waliło, mówiła wcześniej że chce to naprawić. To mnie w tym wszystkim trzymało.
Od dłuzszego czasu widziałem że coś nie gra. Mimo wszystko widziałem jak płakała gdy to wszystko się waliło, mówiła wcześniej że chce to naprawić. To mnie w tym wszystkim trzymało.
Bidusia płakała buuuuu i to wszystko zmieniło... Bidusia płacząc myślała jaka to ona biedna i jak ona się stara, żeby było dobrze buuu Po wytarciu łez bidusi od razu ulżyło, lepiej się poczuła i lepiej o sobie pomyślała... Przecież płakała, starała się, zrobiła co mogła buuuuu
Bidusie takimi teatrzykami na koniec poprawiają sobie własny imidż przed sobą przede wszystkim. Zrywanie z kimś to nie jest łatwa sprawa. Uderza w samoocenę tego z którym się zrywa, ale uderza również w samoocenę zrywającego. Jest w końcu „tym złym”. W takiej sytuacji można poprawić sobie zdanie o sobie na kilka sposobów, m.in. „starając się” tak jak „starała się” Twoja była.
Najpierw starała się, żebyś to Ty był „tym złym”, ale z Ciebie zdolniacha jest, czyt. zdolny jesteś zdzierżyć nie lada upokorzenia, więc ze starania się nic nie wyszło. Następnie postarała się wyjść ze związku płacząc nad nim i „starając się”, podczas gdy w momencie zerwania jedyne co czuła to niesamowita ulga, że to już koniec....
Musisz jeszcze trochę pożyć, trochę przeżyć i trochę poznać ludzi, żeby wiedzieć, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda na pierwszy rzut oka. Deklarowane motywy nie zawsze są tymi prawdziwymi. Życie.
Teraz jak na to patrzę to jest dużo racji w tym co piszesz. Ale dla mnie jest to dziwna sytuacja. Byliśmy na wakacjach, w kilku miejscach, chciała tam jechać, cieszyła się a potem nagle bum i koniec 'nic do ciebie nie czuję'.
Teraz jak na to patrzę to jest dużo racji w tym co piszesz. Ale dla mnie jest to dziwna sytuacja. Byliśmy na wakacjach, w kilku miejscach, chciała tam jechać, cieszyła się a potem nagle bum i koniec 'nic do ciebie nie czuję'.
No bo nic do Ciebie nie czuła i to nie było bum, tylko dało się to wyczuć wcześniej. A wakacje to super sprawa jest w każdych okolicznościach i nie mają związku z niczym. Byłeś z nią, nie nudziła się, było fajnie. Jednak wakacje to nie życie na co dzień w związku... Na wakacjach popatrzeć sobie mogłeś momentami jak mogłoby być, gdyby było dobrze i gdybyście byli dla siebie nawzajem ważni. Takie przebłyski, które umacniały/ją w Tobie myślenie: co by było gdyby i utrudniają spojrzeniu na rzeczywistość.
No właśnie odniosłem też wrażenie, że gdy gdzieś jeździliśmy było w porządku a jak już mieliśmy być sami domu albo gdzieś na mieście było po prostu beznadziejnie.
No właśnie odniosłem też wrażenie, że gdy gdzieś jeździliśmy było w porządku a jak już mieliśmy być sami domu albo gdzieś na mieście było po prostu beznadziejnie.
No i to jest znak widoczny z kosmosu, że to nie je to
Drażniła ją Twoja osoba i potrzebowała odwrócenia swojej uwagi. Bo gdy odwrócić uwagi nie miała jak, to przygniatała ją rzeczywistość bycia w związku z kimś do kogo nic nie czuje i to wywoływało spięcia. Z kolei ta sytuacja z czasem zaczęła wywoływać niechęć.
Nie ma co szukać tu winy, bo po prostu nie było tu miłości.
O sile związku świadczy codzienność i kryzysy przeżywane w tej codzienności, a nie fajerwerki od wielkiego dzwonu. Jak wyobrażasz sobie wasza wspólną przyszłość, gdyby do rozstania nie doszło? Jaka byłaby wasza codzienność? Czekałbyś na wakacje jak na zbawienie?
Poukładaj sobie w głowie chłopaku, bo jest co.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi pomogłaś
Jednak dziwne uczucie, że osoba która darzyłem takim zaufaniem mnie nie kochała, nie chciała tego wyjaśnić, nie powiedziała że coś jest nie tak, nie chciała tego ratować tylko trwała w tym bez sensu. Zastanawia mnie dlaczego mnie nie kochała.
Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mi pomogłaś
Jednak dziwne uczucie, że osoba która darzyłem takim zaufaniem mnie nie kochała, nie chciała tego wyjaśnić, nie powiedziała że coś jest nie tak, nie chciała tego ratować tylko trwała w tym bez sensu. Zastanawia mnie dlaczego mnie nie kochała.
Ale czego ratować? Nadal wychodzisz z założenia, że tam było coś, że istniał jakiś fundament, że coś można było nawet ratować... Nie było nic, stąd Twoje działania wówczas, jak i teraz nie dały/dzą nic. Co miałaby Ci wyjaśniać? Myślisz, że osoba, która tak funkcjonowała w związku z Tobą, która zdecydowała się na takie, a nie inne rozstanie jest w stanie spojrzeć na siebie samokrytycznie i co więcej tym samokrytycyzmem podzielić się z Tobą? Nawet jeśli to spodziewam się Twojej reakcji na te wyjaśnienia: „to się da jeszcze uratować!” Chyba sobie dziewczyna chciała zaoszczędzić Twoich starań, które tylko przedłużyłyby agonię...
I dalej międlisz: dlaczego nie kochała? Po prostu. Znowu wyczuwam, że chodzi tu o zasłużenie na miłość, że doszukujesz się co zrobiłeś nie tak, dlaczego nie zasłużyłeś. Z miłością jest tak, że albo jest, albo nie ma i nie trzeba na nią zasługiwać w tym sensie w jakim mam wrażenie Ty to rozumiesz teraz. Znajdziesz jeszcze dziewczynę dla której nie będziesz musiał skakać przez płonące obręcze, a i tak będzie Cię kochać. Trzeba tylko otworzyć się na taką miłość, bo teraz nawet gdybyś ją spotkał, to wzgardziłbyś takim spokojnym uczuciem. Sam na razie potrzebujesz płonących obręczy...
Myślałaś kiedyś o zostaniu psychologiem?
Ja tylko nie rozumiem dlaczego trwała w związku skoro mnie nie kochała. Ja bym skończył to dawno gdybym nie czuł nic do niej.
Różne są powody wchodzenia w związki, a potem idzie już reakcja łańcuchowa. Miała widać jakieś powody poza miłością, które przestały wystarczać na dłuższą metę.
Zostaje chyba teraz tylko pogodzić się z całą sytuacją
Kurtyna opada. Oklaski
Nasz regulamin wyraźnie mówi, że problemy jednego związku opisujemy w jednym wątku - posiadając więcej danych zgromadzonych w jednym miejscu, łatwiej jest udzielić odpowiedzi, tym samym można uzyskać lepszą pomoc. Tutaj pojawiło się już sporo postów, dlatego wątku wyjątkowo nie zamknę, ale uprzedzam, że kolejnym razem otrzymasz ostrzeżenie. Równocześnie proszę o zapoznanie się z naszymi zasadami (z naciskiem na punkt 4 regulaminu) i stosowanie do ich zapisów.
Z pozdrowieniami, Olinka
21 2017-12-02 11:46:58 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-12-02 11:48:14)
Myślałaś kiedyś o zostaniu psychologiem?
Ja tylko nie rozumiem dlaczego trwała w związku skoro mnie nie kochała. Ja bym skończył to dawno gdybym nie czuł nic do niej.
Pytanie: dlaczego czując, że Ona Ciebie odtrąca zdecydowałeś się być z Nią w związku? To ma być logiczne ? Jednak Ci taki układ odpowiadał.
Moim zdaniem w tym związku było za dużo egocentryzmu. Byliście razem, ale osobno. Do czego dążę - tak naprawdę żadnej ze stron nie obchodziło jakie korzyści (emocjonalne itp.) może mieć druga strona ze związku, tylko indywidualne korzyści z myślą "powinno być mi dobrze". Dlatego "nie dostrzegałeś" Jej sygnałów, nie byłeś nimi zainteresowany. Natomiast bardzo interesowało Ciebie (i nadal da się to wyczytać z Twoich postów) co Ty mogłeś jeszcze wycisnąć z tej relacji Już dawno powinniście to zakończyć. Pięknie przeciągaliście linę korzyści.
Kochałem ją i nadal kocham mimo że emocje już minęły, miałem złudną nadzieję że będzie dobrze bo były momenty że było tak jak być powinno. Szkoda, że tylko momenty. Nie zgodzę się z Tobą natomiast z tym, że nie interesowały nas korzyści jakie ma z tego związku druga strona. Jednak jeśli możesz powiedz o jakie sygnały twoim zdaniem chodziło?
Kiedy ktos ci mowi ''ze byles za dobry czy wiem ze dla mnie bylbys dobry'' to proba wybielenia siebie.W kibel to wyrzuc bo to stara spiewka zrywajacych.
Kochałem ją i nadal kocham mimo że emocje już minęły, miałem złudną nadzieję że będzie dobrze bo były momenty że było tak jak być powinno. Szkoda, że tylko momenty. Nie zgodzę się z Tobą natomiast z tym, że nie interesowały nas korzyści jakie ma z tego związku druga strona.
Nieprawda. Przeciągacie linę - na Twoim przykładzie, związek już dawno martwy. Ty Ją kochasz i to Ci wystarczy, aby wierzyć że się uda. Ona może mieć Ciebie gdzieś, ale Ty Ją kochasz i powinna dalej to ciągnąć...
Jednak jeśli możesz powiedz o jakie sygnały twoim zdaniem chodziło?
Odrób lekcje, bo widzę że gdyby kometa rozbiła się przed Twoim domem nie wiedziałbyś o czym trąbią w telewizji . Masz ogromny problem z postrzeganiem sytuacji zestrony osoby, którą po takim czasie powinieneś doskonale znać. Kobieta nie chce uprawiać z Tobą seksu, matko ocknij się.
Jak kończyły się Twoje dotychczasowe relacje?
To był mój pierwszy poważny zwiazek. Co twoim zdaniem powinienem zrobić i co powinienem dostrzec wcześniej?
Dostrzec brak zaangażowania drugiej strony. Zdrowe poczucie własnej wartości mówi nam wtedy - "po co mam inwestować swoje uczucia i dawać z siebie wszystko, jeśli nie otrzymuję tego czego oczekuję?".
Osoba z zaburzonym poczuciem własnej wartości postąpi inaczej. Zaleje obiekt swoich uczuć miłością, zacznie stawać na rzęsach. Efekt zawsze jest odwrotny od oczekiwanego, druga strona jeszcze bardziej się odsuwa.
Winy w sobie nie szukaj, większość ludzi jest do siebie niedopasowana, trzeba iść dalej i kochać mądrze, zdrowo i z szacunkiem - do siebie zwłaszcza.
Teraz wiem ze powinien skończyć to szybciej, wiem ze miałem do tego powody. Jednak ciagle mi zależy i nie potrafię całkowicie się od tego odciąć. Cały czas żyje złudna nadzieja. Przypominają mi się te dobre chwile a te zle zacierają, tak ze mógłbym jej wybaczyć. Mam tego dosyć naprawdę.
Potrafisz się odciąć, tylko nie chcesz
Możliwe. Czasami mam myśli ze to ta jedyna i szkoda ze się rozsypało
No raczej to nie była ta jedyna skoro nie pojawiła się u niej miłość.
To nie jest sytuacja w której spieprzyłeś wieloletni, udany ongiś związek.
Tęsknisz do czegoś, co się nigdy nie wydarzyło. Ergo - to siedzi wyłącznie w Tobie.
Czasami dręczy mnie ze 'nikogo takiego już nie znajdę'. Z drugiej strony wiem ze to nie było to czego oczekiwałem skoro nie mieliśmy ze sobą nawet o czym rozmawiać.
nie mieliśmy ze sobą nawet o czym rozmawiać.
bez komentarza
Rozwiń proszę
"ta jedyna" i "nie mieliśmy o czym rozmawiać" - to chyba trochę słabo się składa, nieprawdaż?
z tą jedyną będziesz rozmawiał do białego rana, z przerwami na kochanie się, bo przecież nie na jedzenie i spanie.
Oj uwierz, chciałbym kiedyś miec taka osobę.
Zdarzało się ze przed spotkaniem wymyślałem tematy bo naprawdę potrafiliśmy siedzieć gdzieś przez 30 min i rozmowa się lekko mówiąc nie kleiła.
no to wiesz czego szukać.
i jesteś też bogatszy o wiedzę kogo nie szukać
a jak już znajdziesz, za pół roku, za dwa lata czy może i za cztery - na wspomnienie dzisiejszej historii tylko się zaśmiejesz
tych myśli się trzymaj.
Staram się trzymać. Tylko przez 2 lata była dla mnie wszystkim, nie olalem oczywiście znajomych, oni jak byli tak są tylko ciężko jest mi jakos żyć bez niej
Trudno żeby było inaczej po dwuletnim związku, swoje trzeba przecierpieć, nawet jeśli ów związek był średnio udany.
Tak na marginesie, partner nie powinien być dla nas wszystkim. I nie powinniśmy też oczekiwać tego od partnera. Twórzmy zbiory wspólne, ale zostawmy własne przestrzenie i stawiajmy granice.
Teraz już wiem ze partner nie powinien być dla nas wszystkim. Jakieś rady jak przestać się tym zamartwiać?
zerwać kontakt i dać czasowi czas.
i zająć się sobą, jak już zaczniesz łapać oddech.
41 2017-12-04 22:40:51 Ostatnio edytowany przez camaro81 (2017-12-04 22:42:42)
Autorze, jestem w bliźniaczej sytuacji z tym że u mnie to ona sprowokowała kłótnię, żebym to ja zerwał. Zrobiłem to, jednak chciałem na zakończenie jeszcze porozmawiać. Wtedy pokazała prawdziwą twarz.
Dzięki Twojemu wątkowi, a w szczególności komentarzom Klio, uświadomiłem sobie że moja ex miała mnie głęboko w dupie a w momencie rozstania czuła tylko ulgę. Związała się ze mną z bliżej nieznanych mi powodów (może jako plaster po ex), a ja głupi cały czas myślałem, że ona zakochana we mnie do szaleństwa.
Poza tym schemat podobny do Twojego, momenty ciszy i nieklejącej się rozmowy, coraz częstsze kłotnie, itp. Na szczęście u mnie trwało to tylko pół roku.
Pytasz co teraz z tym zrobić. Po pierwsze przeczekać, bo czasu nie przyspieszysz. Dodatkowo zapisz się na siłownię, rozwijaj się, znajdz hobby. Innego leku nie ma.
Powodzenia.
PS. I najwazniejsze. Wyrzuc wszsytko co z nia związane, skasuj numer i ZERO KONTAKTU. NAwet jak kiedys napisze, a jest wielka szansa ze napisze - Wiedz, ze bedzie to tylko jej próżność - NIC WIECEJ.
Dasz radę. Ja póki co miesiąc po, ale dołki i jakieś dziwne lęki nadal są.
Na początku szalała za mną niesamowicie. Z czasem jednak to słabło, tłumaczyła mi, że 'to normalne jak zauroczenie mija', aż doszło do momentu że to stawało się nieznośne. Bardzo brakowało mi bliskości z nią, szczegolnie seksu, ale uważałem, że zerwanie z nią z takiego powodu może okazać się płytkie i pokazałbym, że tylko na tym mi zależy.
Co do tego 'plastra po ex' to jakiś miesiąc, może dwa przed tym jak między nami zaczęło się coś tworzyć zerwała ze swoim poprzednim chłopakiem.
Miesiąc czy dwa to bardzo mało, z drugiej strony o ile dobrze rozumiałem to ona miała 19 lat wtedy, więc tamten jej związek był zapewne szczeniacki jeszcze.
Na razie proponuję Ci najkrótszą modlitwę mistrzów zen: "jeb.ać to".
Powodzenia.
19 lat to ona ma teraz jak zaczęliśmy byc razem miała 17 lat. Jak była w poprzednim związku miała jeszcze mniej.
beckett, czy uważasz że brak seksu i jakichkolwiek uczuć z jej strony to wystarczający powód do zakonczenia związku?
46 2017-12-05 18:01:37 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-12-05 18:20:46)
To był mój pierwszy poważny zwiazek.
Dlaczego ten związek otrzymał miano poważnego, a wcześniejsze nie?
Co twoim zdaniem powinienem zrobić i co powinienem dostrzec wcześniej?
Oczywiście to tylko moje zdanie, ale są dwie możliwości:
- niska empatia - po prostu nie chcesz dostrzegać problemów drugiej strony dopóki to "namacalnie" nie wpływa na Twoją sytuację. Kuriozalnie właśnie żyjesz głównie dla Siebie, a druga strona służy do wypełniania emocjonalnych braków.
- niskie umiejętności społeczne - coś co dla jednego jest "sygnałem" dla Ciebie jest niezrozumiałym znakiem, który kompletnie. Ludzie w społeczeństwie nie porozumiewają się tylko za pomocą mowy, ale również gestów. Wiesz czym jest komunikacja werbalna i niewerbalna?
Co zrobić? Tak naprawdę nic, bo tutaj możemy tylko wróżyć co mogło pójść nie tak - a Ty czekasz na gotowe odpowiedzi. Pomoc typu krok po kroku co jest niebezpieczne i już daje dużo do myślenia.
beckett, czy uważasz że brak seksu i jakichkolwiek uczuć z jej strony to wystarczający powód do zakonczenia związku?
Nie rób pochodów. Napisz jeśli masz coś na myśli, tym bardziej że zapewne będzie to miało związek z Twoim zachowaniem.
beckett, czy uważasz że brak seksu i jakichkolwiek uczuć z jej strony to wystarczający powód do zakonczenia związku?
Wystarczający? chłopie, to powód FUNDAMENTALNY. Związek w którym nie ma bliskości i intymności to nie jest związek.
Wróć do tego tematu jak już poznasz kogoś i stworzysz taki właśnie prawdziwy związek. Uśmiechniesz się do siebie.
A na razie uciekaj od tego, bo szkoda życia.
Tak jak pisałem wcześniej, jakoś dużego doświadczenia w związkach to ja nie miałem wcześniej. Pluję sobie w brodę że w pewnych sytuacjach zachowałbym się inaczej ale no nie miałem gdzie się tego nauczyć. Nie chciałem skonczyć tego związku ze względu na seks bo wydawało mi się to płytkie. Starałem się z nią rozmawiać jednak to do niczego nie prowadziło, od razu wybuchala i twierdziła że 'nie będzie się do niczego zmuszać'
No to masz lekcję, wyciągaj wnioski
grigorii przestań analizować krok po kroku jej zachowanie. Przestań zastanawiać się, czemu nie chciała seksu, przestań analizować swoje zachowanie, bo w ten sposób ją sobie jeszcze bardziej idealizujesz, a jak będziesz tak dalej robił, to ona zostanie dla Ciebie najwspanialsza i najlepsza. A tymczasem w życiu ktoś lepszy przeleci Ci koło nosa i nie zauważysz.
Skup się teraz na sobie, idź na siłkę, pobiegaj, naucz się nowego języka, cokolwiek, co odwróci Twoje myśli. Reszta w międzyczasie zrobi się sama. Tylko odetnij się od niej. Żadnego kontaktu w żadną stronę. Musi być absolutne zero.
grigori nie zastanawiaj się dlaczego Ciebie zostawiła nie warto wyciągnij wnioski będzie to lekcja dla Ciebie.
Moim zdaniem widziała w Tobie miękkiego dydka, który nadskakiwał, starał się a tyłka daje innemu bo sądzę że już ma kolejnego adoratora. Uczyniłeś z jej waginy penie kult, ( nigdy nie proś o sex ) bo to upokarzające i rozwala męską psychikę. Szanuj się, dbaj o własne szczęście. Kobieta ma być dodatkiem do życia a nie wyznacznikiem szczęścia, które zależy tylko i wyłącznie o Ciebie.
Ja wiem że to trudne do ogarnięcia, mi też nie jest łatwo a sądzę że jestem w większym szambie niż TY
Dziękuję Wam wszystkim, to na pewno dla mnie cenna lekcja i wyciągnę z niej wnioski.
DARK38 najbardziej nie mogłem pogodzić się z tym, że byłem za miekki. Miałem myśli, że to może dlatego odeszła, że to moja wina...
Pamiętaj nie wiń siebie, chciałeś jej nieba przychylić a w zamian dostałeś kopa w dupę. Tragiczne ale prawdziwe. Kobiety są tak stworzone i tego nie zmienisz nie ważne czy to będzie panna z dyskoteki czy z biblioteki rządzą te same instynkty. Brutalne ale prawdziwe. Rozwijaj Siebie dbaj o siebie jesteś wszystkim co masz.
Na początku szalała za mną niesamowicie. Z czasem jednak to słabło, tłumaczyła mi, że 'to normalne jak zauroczenie mija', aż doszło do
....całkowitego zaniku.
Bardzo brakowało mi bliskości z nią, szczegolnie seksu, ale uważałem, że zerwanie z nią z takiego powodu może okazać się płytkie i pokazałbym, że tylko na tym mi zależy.
Sam na to wpadłeś, czy też ona Ci tę "winę" podpowiedziała?
Co do tego 'plastra po ex' to jakiś miesiąc, może dwa przed tym jak między nami zaczęło się coś tworzyć zerwała ze swoim poprzednim chłopakiem.
I nie widzisz analogii pomiędzy Twoją sytuacją, a sytuacją niezliczonej ilości innych plastrów obu płci...
beckett, czy uważasz że brak seksu i jakichkolwiek uczuć z jej strony to wystarczający powód do zakonczenia związku?
A to mało? W takim razie jaki powód dla Ciebie byłby wystarczający, bo chyba wychodzi na to, że żaden. Zaczynasz wyglądać jak przypadek beznadziejny...
Klio, co do tej analogii, myślisz ze była ze mną tylko dlatego aby zapomnieć o byłym?
Teraz wiem ze powinienem skończyć to szybciej, na wakacje było pod tym względem dobrze, lepiej, tylko tak jak pisałaś wcześniej, tam mogłem sobie popatrzeć jak byłoby na codzień gdyby jej zależało...
Czy na byłego, czy na samotność, czy na pustkę, czy na obniżoną po rozstaniu samoocenę... no coś ten plaster był, bo dwa miesiące po rozstaniu oraz tak młody wiek raczej sugerują metodę klin klinem, czy jak kto woli plasterek. Zresztą kiedy ma się naście lat to raz się kocha na zabój, a raz wcale. To wiek poszukiwań, rozpoznawania potrzeb, nierozwiniętej jeszcze do końca empatii, co skutkuje burzami związkowymi. Takie prawa wieku.
Jednak cały czas mam myśli ze gdybym jej nie 'przychylił tego nieba' jak napisał DARK jej by to nie minęło. Ze to ze jej przestało zależeć na bliskości to wina mojego charakteru, może wyprowadzicie mnie z błędu. Może byłoby to częściej gdybym tak do tego nie dążył, gdybym się tak nie starał
przestań analizować, bo się zamęczysz. Uspokój się. Ona nie była ideałem i nie chciała być w tym związku. Cokolwiek byś robił lub nie robił, to by tutaj nic nie zmieniło.
Jednak cały czas mam myśli ze gdybym jej nie 'przychylił tego nieba' jak napisał DARK jej by to nie minęło. Ze to ze jej przestało zależeć na bliskości to wina mojego charakteru, może wyprowadzicie mnie z błędu. Może byłoby to częściej gdybym tak do tego nie dążył, gdybym się tak nie starał
Czyli według Ciebie rozwiązaniem byłoby chłodne podejście do niej, sztuczne tworzenie dystansu i zmiana swojego charakteru, stanie się innym człowiekiem plus stanie się aseksualnym. To jest według Ciebie ideał, którego ona poszukuje i którym byłbyś w stanie się dla niej stać? Przypomnij mi tylko: czy taki właśnie byłeś, gdy „szalała za Tobą”? Czy byłeś aseksualny?
Kolego , twoje rozterki i pytania sa całkowicie normalne u osoby odrzuconej. Nic z tym nie zrobisz czy zachowałbys sie tak czy inaczej efekt byłby ten sam . Jeżeli wszystko było by w porządku nic by sie nie zmieniło. A odpowiedz tez jest oczywista bo sam napisałeś jak szybko zaczęła sie z tobą spotykać , wiec jak masz jeszcze jakaś niejasna sytuacje to poprostu zobacz z kim aktualnie sie spotyka , nie on nie jest lepszy , jest tylko nowy , moze prócz twoich wad ma jeszcze swoje które za jakiś czas bedą miały takie znaczenie jak teraz twoje . Odchoruj , odcierp i to wszystko .
61 2017-12-06 17:21:30 Ostatnio edytowany przez Leśny_owoc (2017-12-06 17:21:54)
Tak jak pisałem wcześniej, jakoś dużego doświadczenia w związkach to ja nie miałem wcześniej. Pluję sobie w brodę że w pewnych sytuacjach zachowałbym się inaczej ale no nie miałem gdzie się tego nauczyć. Nie chciałem skonczyć tego związku ze względu na seks bo wydawało mi się to płytkie. Starałem się z nią rozmawiać jednak to do niczego nie prowadziło, od razu wybuchala i twierdziła że 'nie będzie się do niczego zmuszać'
Jest takie powiedzenie: tylko głupi się nie myli . Najważniejsze, że analizujesz pewne rzeczy, aby w przyszłości ich nie powtórzyć.
Jednak coś mi tutaj nie pasuje - Ty chcesz z Nią rozmawiać, Ona nie chce i Ty nadal ciągniesz związek, a gdy Ona zrywa to masz żal? Dobrze zrozumiałam?
Po kolei, Klio, jasne że nie byłem aseksualny, moje potrzeby w tej dziedzinie się nie zmieniły od początku naszego związku. Ona stopniowo przestawała tego chcieć, mi to nie pasowało, mówiłem jej o tym otwarcie. Przy rozstaniu powiedziała mi tylko, że 'może gdybyś tak nie naciskał i dał mi za tym zatęsknić byłoby inaczej'. Może przez ten tekst chciała część winy zrzucić na mnie, okazji do seksu nie mieliśmy niewiadomo ile. Może raz w tygodniu, czasem rzadziej. Więc jak już się pojawiała a ona odmawiała nie czułem się z tym dobrze.
Leśny_owoc, wiadomo, że nie zawsze było źle, spędziliśmy dużo miłego czasu razem, jednak teraz tak na to patrząc widzę, że stopniowo przestawało jej zależeć. Pod koniec września usiedliśmy i powiedziałem jej, że nie pasuje mi że nie okazuje mi żadnych uczuć, nie wyobrażam sobie żeby było tak dalej i jeżeli tak będzie to będę musiał to skończyć. Na to powiedziłaa że 'nie będzie się do niczego zmuszać, wstała, obraziła się i poszła.
Żal pewnie pojawia się bo mimo wszystko ciągle ją kocham i mi zależy bo uważam że po takim związku nie jest łatwo nagle przestać kochać.
63 2017-12-06 22:43:49 Ostatnio edytowany przez Klio (2017-12-06 22:44:35)
Po kolei, Klio, jasne że nie byłem aseksualny, moje potrzeby w tej dziedzinie się nie zmieniły od początku naszego związku. Ona stopniowo przestawała tego chcieć, mi to nie pasowało, mówiłem jej o tym otwarcie. Przy rozstaniu powiedziała mi tylko, że 'może gdybyś tak nie naciskał i dał mi za tym zatęsknić byłoby inaczej'. Może przez ten tekst chciała część winy zrzucić na mnie, okazji do seksu nie mieliśmy niewiadomo ile. Może raz w tygodniu, czasem rzadziej. Więc jak już się pojawiała a ona odmawiała nie czułem się z tym dobrze.
Bingo.
Sam wiesz zatem, że na początku waszej relacji pociąg był obopólny. Z czasem podobnie jak zauroczenie, pożądanie Ciebie zaczęło zanikać i w związku z tym również seks. Po prostu nie pożądała Cię i co byś nie zrobił, to fakt ten nie zmieniłby się. Co z tego, że Ty jej tłumaczyłeś, skoro nie da się drugiej osobie wytłumaczyć, żeby Cię kochała i pożądała. Albo jest miłość, albo jej nie ma. Ty w pewnym momencie zobaczyłeś, że z jej strony jest brak miłości, ale zamiast powiedzieć pas postanowiłeś, że wasz związek musi trwać mimo wszystko. Stąd przeciąganie się rozstania, stąd Twoje niespełnienie, stąd ówczesna i obecna obsesja na punkcie niedostępnej, zdystansowanej, a przez to dla Ciebie wartej starań i walki kobiety.
Czasem piszesz rozsądnie, a czasem jak nieprzytomny. Okaże się czy wyciągniesz lekcję z tej sytuacji. Jeżeli pozostawisz to tylko czasowi, to obawiam się, że i za 5 lat będziesz wzdychał do ex. Potrzeba świadomego wysiłku aby zrozumieć siebie w tej sytuacji, a ze zrozumienia wyciągnąć wnioski dla zmiany. W przeciwnym razie obawiam się, że lekcja nieodrobiona będzie się za Tobą ciągnąć.
Kiedy twoim zdaniem pisałem rozsądnie a kiedy jak nieprzytomny?
I co twoim zdaniem powinienem zrobić aby o niej jak najszybciej zapomnieć? Chodzi o to ze mam wbić sobie do głowy ze nie kochała mnie i tyle?
65 2017-12-07 10:46:13 Ostatnio edytowany przez grigori12 (2017-12-07 12:51:44)
Klio, pisałaś wyżej ze byłbym czy byłbym w stanie zmienić swój charakter, pożądanie itp. Wydaje mi się ze może by za tym wszystkim zatęskniła gdybym nic nie inicjował przez powiedzmy miesiąc. Nie wiem czy jestem w błędzie, możliwe ze tak