To znowu ja
Nie mam kogo prosic o rade.Rodzina i znajomi uwazaja,ze mam dac sobie z nim spokoj.Tylko,ze nie znaja dokladnie sytuacji,ktora tu opisalam.
Minal miesiac.Mielismy ciagly kontakt.Spedzilismy tez razem kolejny weekend.Rozmawialismy i ustalilismy,ze damy sobie miesiac.On chcial dac mi czas,zebym zrozumiala co spieprzylam,zebym w koncu zaczela myslec zanim cos powiem.Szlo mi srednio.Wczoraj przesadzilam,on powiedzial,ze nia ma juz sily.Ze to koniec i nic nie zmieni jego decyzji.Czytajac wiele watkow na tym forum zdalam sobie sprawe,ze w zasadzie to we mnie jest problem.Ciagle pretensje i niedocenianie go sprawily,ze stalo sie tak,a nie inaczej.I nie staram sie go wybielic,musialo minac troche czasu,zebym to zrozumiala.
Nie umiem o nim zapomniec,kocham go.Mam wyrzuty sumienia,ze zniszczylam mu rodzine i zostal praktycznie z niczym.
Jest sam.Mowi,ze kocha,ale nie chce ze mna byc bo ciagle go ranie.
Sytuacja przerosla mnie,zostalo tylko kilka tygodni do porodu.U synka wykryto wady rozwojowe,czeka mnie dluga walka o jego zdrowie.Chcialabym naprawic cala ta sytuacje,ale nie potrafie.
Zostalam sama ze wszystkimi problemami.Jak zapomniec o kims,kogo sie bardzo kocha?Wiem,ze czas leczy rany,ale mam straszne poczucie,ze to ja zawalilam.