mallwusia napisał/a:Elu
chodzi o lata na dziecko, to już ostatni gwizdek. Do tego zmuszanie jej do zmiany pracy, intercyza ( od razu się jej domyślałam) i wszystko jest jasne jak słońce.
Fakt, niedużo czasu na starania zostało, dlatego lekarz jest kluczowy. Wiesz w ogóle, po co jest intercyza?
By współmałżonka nie zlicytowali do trzeciego pokolenia wstecz, gdyby drugi inwestował biznesowo za ostro (a miałem taki etap). To ma największy sens w JDG, niż w sp. z o.o., ale fakt jest faktem.
hehheh napisał/a:Unreal, zacząłeś seks po 20? Kurcze, ale późno!! I to jeszcze mimo braku urody i przebojowości...
Bardzo późno. Dlatego każdemu młodziakowi tutaj doradzam - nie popełnij mojego błędu i baw się z kobietami, ucz przez doświadczenie przynajmniej od pełnoletności.
hehheh napisał/a:No tak, brak seksu to przegrana - oczywiście nie dla kobiety - czyli tradycyjny stereotyp...
Mężczyzna z wiekiem zyskuje na wartości, ale nie wiecznie. Potem ją traci... Gdy temu wtedy zaprzecza jest kryzys wieku średniego.
Mężczyzna stawiający na samorozwój jedynie zyskuje na wartości. Nieważne, czy ma 30+, 40+ czy 50+, może sobie pozwolić na Panią 20+. Ile przypadków działa w drugą stronę? To oczywiście hipoteza, bo ja nie patrzę na życie w aż tak biologiczny i brutalny sposób.
hehheh napisał/a:Jej, jesteś zły na to, że jakieś normy moralne powstrzymywały Cię wtedy od zabawy z prostytutkami i chcesz to sobie odbić? Czy chodzi o to, że dopiero teraz możesz, bo masz tyle pieniędzy? W każdym razie to wiadomo, że nie takie postępowanie z żoną.
Powtarzasz się, a blask Twej białorycerskiej zbroi oślepia moje samcze oczy
Gdybym chciał, to bym już to dawno zrobił. Jest to pewien komfort psychiczny, zrobić to, co się chce, a raczej może. Ale wiesz dobrze, że tego nie chcę, nieprawdaż? Bo kocham swoją żonę. I nie zdradzę jej. Moje słowo zawsze miało i ma wartość.
hehheh napisał/a:Twój optymizm mnie aż szokuje i pewnie nie tylko mnie... Taka pewność, że jeszcze da Ci wyuzdane rżnięcie?
Tak, na 100% jestem o tym przekonany. Mężczyzn od chłopców oddziela skoncentrowanie na celu.
hehheh napisał/a:Trzeba było w sobie nie zabijać emocji. Zabijanie jakiejś części siebie to słabość, która pewnie dała Ci kiedyś przewagę, ale teraz się odbija. Rozsądny człowiek ze swoimi emocjami swoimi prowadzi dialog i kształtuje życie tak, że ich nie zabija.
Pewne emocje, które utrudniają życie są jak wirus. Ja wiele lat wstecz byłem spolegliwy i przepraszałem świat, że żyję. Nigdy więcej.
hehheh napisał/a:Ja tam wcale wiele więcej wartościowych mężczyzn nie spotkałem niż kobiet. Uważasz, że łapanie mężczyzn na studiach i dalsze rozglądanie się pokazuje, że kobieta nie jest wartościowa? Mają do tego prawo. Dla mnóstwa mężczyzn pieniądze to najważniejszy priorytet.
Mówisz, że oglądają seriale? Tyle w tym dobrego, że tępi mężczyźni sprowadzają życie do czegoś jeszcze gorszego. Często do jakiejś brutalności a nawet agresji.
Oczywiście, że mężczyźni są ambitni, bo musza. Kobiety nie muszą. Taka natura. Nie raz zbyt ambitni, co przesłania im trzeźwe spojrzenie.
No wyjątkowo zgodzę się z Twoją uwagą, że stawianie na urodę jest słabe.
Znamienne, że inteligencja to u Ciebie przede wszystkim trzymanie języka za zębami w odpowiedniej dla męża chwili.
To świetnie, że miałeś więcej szczęścia ode mnie. Tak, rozglądanie się stale za lepszą gałęzią jest słabe i mówi wiele o tej kobiecie, która przysięgała wierność. Ich biologia i hipergamia robi swoje, niestety. Można być zbyt ambitnym? Ciekawa konkluzja
Tak, inteligencja to m.in otwieranie buzi wtedy, kiedy to konieczne i zamykanie jej w odpowiedniej chwili. Tyczy się obu płci. Paniom się możliwie marzy świat jak w piosence Mikromusic "Jak mi się nie chce", ale nie ma przebacz : ) Jeżeli nie wyprostują tego współcześni Panowie, to zrobi to niedługo islam, niestety.
hehheh napisał/a:Chcesz spełniać pragnienia żony? Jakieś poza seksualnymi? Wiadomo, że seksualne tak, bo seksualne kręcą Cię jak to mężczyznę.
Serio myślisz, że kobiety nie wiedzą, że spełnianie zachcianek męża prowadzi do tego, żeby wracał? Nie potrzebują tego definitywnie. Słabe to.
Twoim zdaniem nie spełniam? Tak, tak sądzę, że normalny mężczyzna z radością wraca do domu w którym ma tyle seksu, uczucia, szacunku i docenienia, że nie potrzebuje "jeść na mieście". Rozsądny, dojrzały, a nie chłopaczek. Taka Pani zawsze ma pierwsze miejsce w sercu Pana. I zrobi dla niej wszystko.
hehheh napisał/a:Kurcze aż dziwię się, że jak takie niby powodzenie masz i taką ochotę i takie problemy z żoną, to w sumie nie skorzystałeś.
Jw. Tym się różnią mężczyźni od chłopców. Mężczyźni, honorowo traktujący swą małżeńską przysięgę.
hehheh napisał/a:Wmawiasz sobie, że ona nie chce zrezygnować z pracy, żeby nie wyjść ze strefy komfortu. Przecież nie chce, bo nie jesteś dla niej gwarantem bezpieczeństwa. Ale pewnie chcesz ją uzależnić od siebie i sprowadzić w kierunku niewolnicy seksualnej jak Azjatkę... Tłumaczenie tego sobie jej niechęcią "wyjścia ze strefy komfortu" pokazuje Twoje negatywne nastawienie do żony. Że tak jej dopowiadasz słabości, których nie pokazuje. Podejrzewam, że wiele osób tutaj jest na tyle bystrych, że też to zauważy, Daruj sobie manipulacje.
To już temat zamknięty, bo zrobi to w przyszłym tygodniu. Z iloma Azjatkami miałeś do czynienia, że tak łatwo ferujesz wyroki i pseudorasistowskie oskarżenia, vide "seksualne niewolnice"? A może Panie darzące mężczyzn szacunkiem i respektujące ich potrzeby + vice versa? Może znajdujące w tym radość i spełnienie?
hehheh napisał/a:Tak właśnie przecież ona patrzy na niego przez pryzmat tego, z którym zaczęła związek. Takiego chciała. No i ta prawda, że kasa rodzi problemy.
Jedyne problemy, tragedie i rozwody rodzi jej brak.
Snake napisał/a:Na pewno mam zakuty łeb, co potwierdzi wiele forumowiczek ale jeśli staranie się aby nie być dupkiem we własnym domu ktoś nazywa rycerstwem, to mogę być wink Dzięki temu mam w tym domu wyuzdany seks i to tyle, że już może nawet za dużo jak na moje prawie czterdzieści i cztery (no dopiero za parę dni) lol Choć trzeba obiektywnie przyznać, że 10 lat temu było gorzej. Może to taki beznadziejny okres w życiu facetów? Z drugiej strony, to jakiś znak czasów ci jęczący po forach faceci...
Świetnie. Życzę Ci, by ten okres trwał najdłużej 
theonlyone, dzięki za dobre słowo, ja jestem dobrej myśli, chociaż masz dużo racji z tym, co piszesz. W moim gronie jestem jedynym z niewielu, który się nie rozwiódł. Promil małżeństw przetrwał więcej, niż kilka lat. Pozdrawiam
Ras napisał/a:Tych dobrych trzymają się zwykle mocno i stanowczo. Rzucają tych, którym się wydaje, że tacy właśnie są .
Tak, na pewno. Do czasu, aż trafi się lepsza męska gałąź
Wiesz, to jak z walcem heglowskim. Możesz się obrócić do niego plecami (skutek będzie identyczny) albo zachowywać, jak facet z dowcipu, który zobaczył nosorożca w zoo i wrzasnął "nieprawda, takie zwierze nie istnieje!".
Co u mnie? W dobrą stronę. Ostatnio w samochodzie wykrzyczeliśmy na siebie oboje to, co leży nam na wątrobie i wcielamy w życie. Przynajmniej ja mam taki zamiar 