vicky85 napisał/a: to pechowo, bo zyjesz wlasnie w tym "nowoczesnym" swiecie. Inteligencja polega wlasnie na umiejetnosci dopasowywania sie do zmiennych warunkow otoczenia.
Buntownik od pasa w dol... acha. Od razu widac ze sam to wymysliles...przepraszam jesli zaczynam byc cyniczna, ale przeszedles juz w rozmowie granice wydurniania sie, do ktorej jeszcze mnie cos bawi.
Oczywiście, tą umiejętność dopasowania wykorzystuję w zarabianiu pieniędzy, wystarczy
A nowoczesny świat mnie nie kręci, sorry. Czyżby konserwatystę miało kręcić tylko przy zgaszonym świetle i w łóżku? Kto tak powiedział, TVN 24 czy inne media dla przeżuwaczy? Jak bym miał podać osobę publiczną, zdecydowanie mi bliżej do Ziemkiewicza, niż Terlikowskiego. Nie, nie wymyśliłem buntownika od pasa w dół. To bliski mi cytat z takiej fajnej książki, jak Rok 84 Orwella.
vicky85 napisał/a:No tak, przeciez zycie nie polega na niczym innym jak seksualnych relacjach. Rodzina jest przereklamowana nie?:) ojojojojoj.... poprzewracalo ci sie w glowie naprawde.
Widac tez ze masz zerowe pojecie o sponsoringu seksualnym. Nie tylko ty wymagasz, panienek an rynku jest teraz tyle ze i one wybieraja ciekawsze dla siebie opcje. I nie atrakcyjnosc fizyczna czy stawka maja kluczowe znaczenie dla wiekszosci. Poniewaz w sponsoringu spedza sie z czlowiekiem duzo czasu, liczy sie glownie fajna partnerska relacja, ktora czesto nie rozni sie zbytnio od zwyklej partnerskiej relacji nieuwarunkowanej pieniedzmi. A w tym kochanie widac juz ze jestes przebeznadziejny... bez umiejetnosci bycie "fajnym" partnerem, ktory widzi poza swoimi potrzebami rowniez potrzeby drugiej strony, to nawet sponsoring za pieniadze skonczy ci sie szybiej niz dotarcie sie na seksualnym poziomie, bo kobiety nie lubia byc traktowane isntrumentalnie, nawet jesli dostaja za to pieniadze.
Ano mam, bo jeszcze nie próbowałem
Gdybym chciał próbować i tworzyć nową relację, byłaby oparta na tym co powyżej napisałem. W sponsoringu spędza się dużo czasu ze sobą? Ciekawe. Po co by mi była wówczas inna relacja niż prywatna prostytutka 2,3 razy w tygodniu, kiedy JA zechciałbym, w konfiguracji jakiej JA zechciałbym? Koleżanko, takie problemy rozwiązują panowie na banknotach NBP. A zyskałbym spokojną głowę. No, ale na razie to akademicka dyskusja, bo sprawę z żoną rozwiążę (na + bądź - ) w max do 14 dni, bo jak pisałem wcześniej mam pewien pomysł.
vicky85 napisał/a:hahahahahah to sobie w kolanko strzeliles co:) Moim zdaniem jednak opcja nr 1 jest jak najbardziej prawdopodobna. Jesli najwazniejsza wartoscia dodana dla ciebie w malzenstwie jest fakt, ze kobieta nie ciosa ci kolkow na lbie, to logicznie rzecz biorac wybrales kobiete ktora jest ulegla w kazdym aspekcie zycia, bo ma taki wlasnie charakter, jest nieprzebojowa, a moze i wycofana.
Tak, tak fajnie miec zone ktora sie nie buntuje, slucha, nie kloci sie. Po co martwic sie wciaz klotniami, wymianami zdan, isc na kompromisy z kobieta silna, ktora wie czego chce i czegos od partnera wymaga. Niektorzy tak lubia, nie ma problemu.
Ale teraz - ta-dam! Wielka tajemnica wiary. Kobiety tej pierwszej kategorii sa ulegle i sa takie w kazdej dziedzinie zycia. W sferze seksualnej sa bierne a czasem niechetnie podejmuja wspolzycie, gdy partner przytlacza je swoja seksualnosci. Jestli wybrales kobiete z typu 1 zeby miec "swiety spokoj" to wybrales tez bramke z mniejsza iloscia seksu a zapewne tez seksem duzo mniej namietnym. Wiec nie wiem o co ci chodzi z tym brakiem seksu, zwlaszcza ze podobno jestes konserwatysta, to latwiej przelkniesz seks typu wloz-wyjmij, zamiast szalonych namietnych nocy.
Zawsze mowie ze kazdy ma to, co wybral, a jesli wybral zle, to wybieral nieswiadomie, tylko nie zawsze chce sie potem do tego przyznac.
Ty sie oczywiscie nie przyznasz, bo jestes taki zajebiscie meski:)
Hmm. Ciekawa logika. Czyli upierdliwa, męcząca, marudząca kobieta jest lepszym wyborem, niż ta, która daje miłość, zrozumienie, szacunek i nie robi jazd z byle pierdoły? Ciekawy tok myślenia. Czy w jakimkolwiek miejscu napisałem, że moja żona jest cicha i wycofana? Nie, nigdy taka nie była, bywa asertywna do bólu, a seks był świetny i pomysłowy (przecież o tym w tym wątku pisałem). Gdyby była uległa w Twoim, stereotypowym rozumieniu, to miałbym taki seks, jakiego bym ja zażądał i zechciał, bo zadowolenie męża byłoby najważniejsze, nieprawdaż?
O podejściu do seksu przeze mnie (konserwatystę) napisałem na górze, nie będę się powtarzał. Stereotypy, stereotypy : )
PerfectHarmony napisał/a:Przy okazji - dawno nie wspominałeś jak tam sytuacja u Ciebie. Dalej klapa? Dalej zero inicjacji seksu przez Twoją kobietę? Idzie coś w dobrą stronę czy dalej kopanie się z koniem?
Od tygodnia nie miałem, bo wyniosła się z łóżka, a ja nie inicjowałem, bo nie miałem ochoty. Wcześniej inicjowałem i po inicjowaniu zawsze miałem, ale do dupy z takim seksem na "odwal się". Sztuka wyniesienia wiedzy z BS (Gary, dzięki raz jeszcze za linka!!) polega na tym, by czytać treści selektywnie i wyciągnąć dla siebie wszystko, co najlepsze i najwartościowsze. I nie zgadzam się z Tobą co do długoletnich związków, bo właśnie w nich kobiety widzą brak emocji u swojego "misia" (chłopaki opisali tam wiele podobnych historii) i miś dostaje kopa w górę, a pani przeskakuje na lepszą gałąź, gardzi nim. Przejrzyj na oczy. I nie każ mi tego zrozumieć, bo ja tego za cholerę nie rozumiem, bo to jest dla mnie kompletnie irracjonalne, to dążenie do anihiliacji, samozagłady. Ale to jak widać biologia. Mógłbyś mieć pretensję do żmii, że w końcu kąsa. Byłoby to sensowne? : ) I nie chodzi o przemoc fizyczną, to patologia. Chodzi o ustalenie zasad i ich egzekwowanie. W tym również szacunku wobec siebie. Traktowanie kobiety nie jako osi, ale dodatku do swego życia. Nie szukanie szczęścia poprzez związek, ale odnalezienie szczęścia w sobie. Nie mam podstaw by nie wierzyć, że mężczyzna z takim podejściem ma potężne "branie". Jeżeli zadbał również o własny rozwój + zasoby, to jeszcze lepiej.