Z ciekawości -- ile kosztuje detektyw? 2 tys dziennie?
Unreal, a jak weźmiesz detektywa i on nic nie znajdzie, to jak ty się będziesz czuł w stosunku do żony? Będziesz w stanie jej się do tego przyznać? Tak z ciekawości pytam..
wiesz, wiekszosc par po kilku latach malzenstwa przechodzi roznego rodzaju kryzysy, a w tym wygasniecie namietnosci, calkiem czesto. Mozna ja na nowo obudzic, ale trzeba umiec ze soba rozmawiac... Dlaczego wyczuwam w tobie brak sil do konstruktywnej rozmowy? Gary ma racje, sila idzie od krola, nie od murow. Brakuje ci sily przebicia, pewnosci, ze cos mozna zmienic. Tak jakbys wiedzial juz, ze zadna rozmowa nic nie da. Piszesz tak, ze w zasadzie mozna uznac, ze ty JUZ sie poddales.
Moge spytac dlaczego nie macie dzieci?
Jak rozmawiasz z zona? Przytulasz ja, mowisz ze ja tak bardzo kochasz ze nie wiesz juz co robic, bo brakuje ci emocji i seksu, ze chcesz je odzyskac... Czy inaczej to wyglada? Bo niektorzy napisali, ze zonie dzialasz juz na nerwy, i wiesz ze calkiem mozliwe ze tak jest, i ona juz cie nie chce sluchac. Pytanie tylko dlaczego.
134 2017-11-04 18:52:30 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-11-04 18:59:20)
Czasem jest tak, że człowiek ma niby szczęście we wszystkich, lub prawie wszystkich aspektach swojego życia, ale mimo to zaczyna się zastanawiać: "czy tak ma wyglądać moje życie do końca? To wszystko??" Jest w tym niedowierzanie, pewien zawód, uczucie nieokreślonego niespełnienia.
Czegoś brakuje.
Czasem taki stan prowadzi do zdrady, czasem do marazmu/problemów w związku. Masz wtedy do czynienia z inną niż kiedyś osobą. Jeden prymarny problem rodzi inny- u partnera. A kiedy oboje są głęboko sfrustrowani ciężko wyjść z impasu...
Może taka sytuacja jest udziałem Twojej żony? Podchodzisz do tego problemu analizując to co jest/było między Wami, ale niekoniecznie właśnie tam może być jego źródło- problem może wynikać w -nazwę to roboczo (być może nieprecyzyjnie)- "jej umiejscowieniu w życiu" lub "metafizyce (jej) życia". Ty skupiasz się na łatwo obserwowalnych konkretach (dotyczących WAS), jej chodzi o coś ogólniejszego i głębszego (dotyczących głównie JEJ). Coś z czym zasadniczo każdy z nas musi uporać się jakoś sam. Nie wszystko musi się kręcić wokół Ciebie. Rozumiesz to jak sądzę?
[Dygresja] Dodatkowy problem leży w tym, że czasem to nie muszą być konkretne myśli, a raczej niesprecyzowane odczucia - trudno je nazwać.
Może być więc tak, że nawet jeśli to co w skrócie powyżej opisałem leży u podstaw Waszego (jej) problemu, to na plan pierwszy wysuwają się inne- te nazwane problemy- jakiejś jej "pretensje" wobec Ciebie, lub jakości Waszego związku. Przy czym tychże nie usłyszysz wprost, bo ona wie w głębi serca, że przyczyna leży w niej i takie podejście byłoby nieuczciwe względem Ciebie.
Wracając do meritum. Czy szukałeś problemu w słowach w rodzaju:
"Nic, jestem zmęczona i mam dość swojej pracy. [To się zwolnij i spokojnie poszukaj czegoś innego, nie zbiedniejemy]. Nie zwolnię się. [Dlaczego?] Bo nie..."
?
Napisałeś, że: "ona jest moim wsparciem, motywatorem, m.in dzięki niej udało mi się dojść zawodowo tam, gdzie dziś jestem. Nigdy jej tego nie zapomnę."
Osiągnąłeś sukces, jesteś zadowolony. Na ile masz orientację jaka jest JEJ sytuacja w tej kwestii?
Czy interesuje Cię to? Potrafisz wysłuchać? Wczuć się w jej sytuację? Czy jesteś jej wsparciem i motywujesz ją? Wiesz czego od Ciebie oczekuje? Wysłuchania lub/i konkretnych propozycji rozwiązania problemu? Czy też każda rozmowa na ten temat kończy się tak jak ta konkretna, którą przytoczyłeś? Czyli kłótnią.
Czy jej hipotetyczne słowa w stosunku do Ciebie: "to się zwolnij"- uznałbyś za motywujące? Ja nie, raczej za dość płytkie i irytujące, o ile nie opatrzone szerszym komentarzem. To że Ty byłeś elastyczny, odważny ("zwalniałaś się" itp.) nie znaczy, że to uniwersalna rada, która jej odpowiada, którą ona może zastosować w swoim życiu równie dobrze jak Ty w swoim.
Mógłbyś jakoś opisać tą sferę - tzn. jej pracę, to jak się w niej odnajduje, czy sprawia jej satysfakcję, czy dostarcza wyzwań (o ile ich potrzebuje) itp. itd.
Bo póki co ten obraz jest dość ponury; "masakra, "masa obowiązków" "stres" itp. ...
Terapeuta? Sam mam do niego iść? : ) Stawiam dolary przeciw orzechom, że się na to nie zgodzi
Hmm, to dość ciekawe. Więc jeśli ona się na to "nie zgodzi", to Ty nie pójdziesz?. A jak byś jej oznajmił swój zamiar? Jakimi słowami?
"Zresztą podobno bardzo mu imponuję, z tego, co mu o mnie moja żona opowiadała."
A Ty potrafisz doceniać (ją, innych ludzi) ? W słowach, w rozmowie z nią?
Raz się mocno wkurzyłem, gdy prawie bitą godzinę rozmawiała z jednym z ww. panów. Dogryzłem, że jakoś o nas nie ma czasu porozmawiać, a na innych czasu jej nie szkoda.
O czym rozmawiała? W jaki sposób? Czy Ty potrafisz tak z nią rozmawiać? Czy zachowuje się w tego rodzaju rozmowach tak samo jak w rozmowach z Tobą?
Można dać jej do zrozumienia, że to Ci nie odpowiada ("zabronić" jej tego). Skutek jest taki, że Ty się czujesz lepiej, ona cos traci a Ty nadal nie wiesz o co chodzi.
Można też jej "pozwolić", potraktować to jako "dane", prowadzące być może do "szukanych" i obserwować ją wtedy.
Sam oceń czy w obliczu kryzysu, ta druga reakcja jest warta chwilowego uszczerbku na ego...
Powtarzasz raz po raz, że zmarnowałeś wiele lat mlodości (późny seks). Wielu (może większość) ludzi czegoś "żałuje" z przeszłości. Czy Twoja żona czegoś "żałuje"? Jeśli tak, to czego? Pytałeś?
Na koniec pół-żartem: alfa, beta, SMV, "utracony koszt", umowa handlowa... Jak na aktora(?) używasz sporo terminologii "ekonomiczno-genetycznej". Jaka jest Twoja ulubiona sztuka? "Kupiec wenecki" ?;)
Chociaż przypomniała mi sie też "Kolacja na cztery ręce". Tylko jeszcze nie wiem dlaczego...
Naprędce
tak, masz rację-ale to wyższa szkoła jazdy- podejść do związku bez wagi- tyle Twojej winy, tyle mojej... Po prostu postawić rozwiązanie problemu na pierwszym miejscu. Co w tym zwykle przeszkadza- ego i urażona duma.
Z ciekawości -- ile kosztuje detektyw? 2 tys dziennie?
Trochę mniej, nawet brutto. Ale to IMO od regionu Polski zależy.
Unreal, a jak weźmiesz detektywa i on nic nie znajdzie, to jak ty się będziesz czuł w stosunku do żony? Będziesz w stanie jej się do tego przyznać? Tak z ciekawości pytam..
Dlaczego się miałbym do czegokolwiek przyznawać? Już to zrobiłem i nic nie wskazuje na zdradę. IMO to była dobra inwestycja. Cóż, "tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono".
vicky85, wiele pisałem w tym temacie o emocjach i chęci (mojej) do wszczynania rozmów z żoną. Gdyby mi nie zależało na naszej relacji, już dawno bym odpuścił. Co do dzieci też o tym pisałem - nie jestem w stanie zmusić żony do pójścia do lekarza. Sam swój "przegląd" w tej kwestii zrobiłem już dawno i to dwukrotnie (w odstępie 1,5 roku najpierw raz, potem drugi).
Naprędce - tak, zwolnij się to postawienie sprawy po męsku, a nie jojczenie "chciałabym, ale boję się". Praca, która jest poniżej czyichś możliwości, aspiracji (jak sama twierdzi), śmieszna finansowo, a kosztuje tyle nerwów i wyrzeczeń jest stratą czasu. Więc takie prace się zostawia "od strzału". W naszej sytuacji ona może sobie na to pozwolić i spokojnie zacząć coś swojego/znaleźć coś ciekawszego/zwiększyć swoje skille w innym temacie. Nie, jej praca już nie motywuje, nie sprawia radości, nie dostarcza wyzwań itd. I to widzę od dawna. Pozostawanie w takim układzie zakrawa na masochizm, który niestety odbija się na jakości naszego małżeństwa.
Na koniec pół-żartem: alfa, beta, SMV, "utracony koszt", umowa handlowa... Jak na aktora(?) używasz sporo terminologii "ekonomiczno-genetycznej". Jaka jest Twoja ulubiona sztuka? "Kupiec wenecki" ?;)
Broń Cię panie Boże o posądzenie mnie byciem komediantem : ) Nie ta branża. Dlaczego używam tej terminologii? No cóż. Bo powoli opuszczam "białorycerski" Matrix. To samo życie.. Gary, to po części Twoja wina, wiesz o czym mówię )
Ciekawa logika.
Jak żona zdradza, to można brać pod uwagę rozstanie, a jak nie zdradza, to można samemu zdradzić. Zabawne. I takie odważne...
vicky85, wiele pisałem w tym temacie o emocjach i chęci (mojej) do wszczynania rozmów z żoną. Gdyby mi nie zależało na naszej relacji, już dawno bym odpuścił. Co do dzieci też o tym pisałem - nie jestem w stanie zmusić żony do pójścia do lekarza. Sam swój "przegląd" w tej kwestii zrobiłem już dawno i to dwukrotnie (w odstępie 1,5 roku najpierw raz, potem drugi).
sorry, nie czytalam wszystkiego, przyznaje. OK.
Naprędce - tak, zwolnij się to postawienie sprawy po męsku, a nie jojczenie "chciałabym, ale boję się". Praca, która jest poniżej czyichś możliwości, aspiracji (jak sama twierdzi), śmieszna finansowo, a kosztuje tyle nerwów i wyrzeczeń jest stratą czasu. .
Masz racje, to strata czasu. Jakich argumentow uzywa, zeby chronic swoj punkt widzenia w tej dyskusji o zmianie pracy?
W naszej sytuacji ona może sobie na to pozwolić i spokojnie zacząć coś swojego/znaleźć coś ciekawszego/zwiększyć swoje skille w innym temacie. Nie, jej praca już nie motywuje, nie sprawia radości, nie dostarcza wyzwań itd. I to widzę od dawna. Pozostawanie w takim układzie zakrawa na masochizm, który niestety odbija się na jakości naszego małżeństwa.
Jasne. Tylko czy ona to rozumie, jakie przelozenie na malzenstwo ma jej praca?
W ogole troche ciezko mi to sobie wyobrazic. Jest problem = szukamy przyczyny =szukamy rozwiaizania. U was to wyglada tragicznie, macie jakies megaluki we wzajemnej komunikacji. (8 lat po slubie, brak dzieci, z pewnoscia rozmawialiscie o tym, ty sie przebadales, a jakich wiec ONA uzywa argumentow, aby do lekarza nie pojsc? Dlaczego juz dawno nie walnales piescia w stol w tym temacie? To taka jakby zajebiscie wazna sprawa dla obojga, nie? Bo kluczowa to malo powiedziane.
Dlaczego używam tej terminologii? No cóż. Bo powoli opuszczam "białorycerski" Matrix. To samo życie.. Gary, to po części Twoja wina, wiesz o czym mówię )
Yyyy... o co kaman? Chcesz powiedzieć, że wybierzesz panią, wybierzesz numer, zapukasz do jej drzwi, aby się zabawić z nią? To świetna rozrywka, przyznaję. Rozrywka... Rozrywka... Rozrywka... Nie rozwiązuje problemów, za wyjątkiem jednego -- brak seksu. Seks to najlepsza zabawa jaką znam.
Masz racje, to strata czasu. Jakich argumentow uzywa, zeby chronic swoj punkt widzenia w tej dyskusji o zmianie pracy?
Kobiecych. "Chciałabym, ale boję się". Boję się że nic od razu nie znajdę, a nie chcę w domu siedzieć itd. Jak grochem o ścianę.
W ogole troche ciezko mi to sobie wyobrazic. Jest problem = szukamy przyczyny =szukamy rozwiaizania. U was to wyglada tragicznie, macie jakies megaluki we wzajemnej komunikacji. (8 lat po slubie, brak dzieci, z pewnoscia rozmawialiscie o tym, ty sie przebadales, a jakich wiec ONA uzywa argumentow, aby do lekarza nie pojsc? Dlaczego juz dawno nie walnales piescia w stol w tym temacie? To taka jakby zajebiscie wazna sprawa dla obojga, nie? Bo kluczowa to malo powiedziane.
Mnie również, dlatego powstał ten temat. Jakich argumentów? Nie, bo nie, albo jeszcze nie itd. Przerażające. Może boi się diagnozy? Też tego nie rozumiem. Im wcześniej zacznie się leczenie, tym lepiej. Kompletnie tego nie rozumiem.
Yyyy... o co kaman? Chcesz powiedzieć, że wybierzesz panią, wybierzesz numer, zapukasz do jej drzwi, aby się zabawić z nią? To świetna rozrywka, przyznaję. Rozrywka... Rozrywka... Rozrywka... Nie rozwiązuje problemów, za wyjątkiem jednego -- brak seksu. Seks to najlepsza zabawa jaką znam.
Znam lepsze zabawki niż seks. Niekoniecznie przyjemniejsze, ale równie fajne. Nie, nie zamierzam zdradzać żony (tj. dopóki trwa to małżeństwo). Chodzi mi o męskie forum, które mi linkowałeś : )
To "chciałabym, ale się boję, że nic nie znajdę" jest w zasadzie zrozumiałe, jednak sam piszesz, że stać Was, by nawet dłuższy czas nie pracowała. Oprócz tego, jeśli nie ma jakichś szczególnych warunków w umowie, to może zrobić to, co większość śmiertelników - chodzić na rozmowy pracując dalej w obecnym miejscu. Pracodawcy też potrafią poczekać na rozwiązanie poprzedniego stosunku pracy, jak im człowiek bardzo podpasuje. Jak zabrałeś się za objaśnienie jej tego? Wiem, wiem, lubisz konkrety, ale najwyraźniej u niej to mocno emocjonalna kwestia i konkrety nie pomagają jej się zdecydować.
Podobnie z tym badaniem - nie wyobrażasz sobie, ile osób nie idzie do lekarza właśnie dlatego, że boi się rzeczywistej diagnozy Moja babka już przeszło dekadę nie była, bo "A CO JAK MA RAKA CZY INNE CHOLERSTWO". Tłumaczenia nie przemawiają do niej. A Twoja boi się czegoś, co kobietę definiuje dość mocno (no, oczywiście mowa o tych, które w ogóle chcą mieć dzieci) - bezpłodności. Wyobraź sobie tok myślenia takiej niewiasty. Pragnie potomstwa, dziecko dopełniłoby jej kobiecość, a okazałaby się bezpłodna. Nie w pełni kobietą. Nie twierdzę, że bezpłodne to nie w pełni kobiety, ale niejedna tak się czuje. Do tego dochodzi efekt "jak nie ma diagnozy - nie ma choroby, wyroku". To bardzo trudna rzecz i z tym musi sama znaleźć chęci.
A z tym forum to uważaj lepiej Zajrzałam kilka razy, rzuciły mi się wprawdzie w oczy jakieś logiczne tematy czy wypowiedzi, ale ogólnie przeraźliwe rakowisko.
142 2017-11-06 15:04:42 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-11-06 15:20:51)
Znam lepsze zabawki niż seks. Niekoniecznie przyjemniejsze, ale równie fajne.
No to może wycieczki... Nowy Jork, Dubaj i Londyn? Zwiedzanie Polski? Każdego miasta? Hmm... Ale na pewno nie masz na myśli jakiejś rzeczy... Quad, motor czy ferrari nie mogą być lepsze od seksu, bo to są rzeczy, czyli marny proch.
Nie, nie zamierzam zdradzać żony (tj. dopóki trwa to małżeństwo). Chodzi mi o męskie forum, które mi linkowałeś : )
Ok, ok... Ale szczerze Ci powiem -- widzę Cię jako wojownika, który w pełnej zbroi idzie pokonać wielkiego smoka. A z tym smokiem nikt nie wygrał. Ci co wygrali, to po prostu poszli do swojej bajki... Trudność w pokonaniu smoka polega na tym, że jak myślisz, że go pokonałeś, to najczęściej znaczy, że on poszedł się zdrzemnąć na chwilę. Powodzenia w każdym razie.
143 2017-11-06 15:47:59 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-06 15:55:26)
Unreal,
Przeczytałam twoje wypowiedzi w tym wątku. TYLKO twoje wypowiedzi, więc mogę powtórzyć argumenty, które już się pojawiły. Czasem tak lubię nie mącić swojego własnego odbioru cudzymi spostrzeżeniami.
Pierwsza refleksja jest taka, że dobrze wybrałeś nick. Wydajesz się trochę nierealny, w sensie nieszablonowy
Druga refleksja dotyczy tego, że się przygotowałeś do założenia tego tematu, bo poznałeś forum, zadałeś sobie trud, aby zadbać o swój wizerunek tutaj (avatar! mimo ponad roku od mojego zalogowania ,wciąż szkoda mi czasu na taką indywidualizację).
Kolejna rzecz dotyczy tego, że twoje wypowiedzi brzmią jakoś tak znajomo. Mam na myśli styl, sposób narracji, gramatykę, formę odpowiedzi. To dobrze, bo ze znajomym to zawsze trochę bezpieczniej, bardziej przewidywalnie. Nawet jeśli to tylko złudzenie
Co do samego tematu wątku, to będę z niecierpliwością czekała na wyniki inwigilacji. Nie wybaczę, jeśli nie podzielisz się wynikami śledztwa
Czytając twoją historię próbowałam wczuć się w położenie twojej żony, zrozumieć jej intencje i motywy na podstawie informacji, które dostarczyłeś. Chyba z uwagi na płeć, wolę jej "rolę". Nie, jednak chodzi o to, że ta historia fascynuje mnie ze względu na nią. Co się stało, a właściwie, co mogło się stać, że seks z tobą przestał być dla niej tym wszystkim, czym jest on dla większości ludzi: od realizacji pierwotnych instynktów aż do pragnienia jeszcze większej bliskości z ukochaną osobą. Wczytywałam się w twoje opisy jej osoby, ale oprócz jej zmiany w sferze spontaniczności i częstości kontaktów seksualnych, nie napisałeś zbyt wiele o jej ewentualnych innych zmianach - zmiany w zachowaniu ogólnie, nastawieniu do ciebie, uśmiechy, radości, gdy możecie spędzić z sobą więcej czasu, i inne takie. Zakładam, że innych zmian nie ma, bo wydajesz się wnikliwym obserwatorem i nie umknęłoby to raczej twojej uwadze. A jak tych innych zmian brak, to nie wydaje mi się, że to zdrada, choćby i fascynacja innym mężczyzną, stała się powodem jej niechęci w kontaktach seksualnych.
Zatem może jednak brak ciąży, dzieci mimo ewidentnych obustronnych chęci jest powodem jej braku seksualnego apetytu. A konkretnie poczucie gorszości wynikające z tego, że w ciążę mimo waszych starań ona nie zachodzi. Przecież my ludzie składamy się jakby z dwóch obszarów: mentalnego i fizycznego. Mentalny reprezentuje to, co jest w naszej głowie, a fizyczny - to, co namacalne, rzeczywistość i nasze konkretne działania. Oba te obszary są ze sobą ściśle powiązane. To, co dzieje się fizycznie jest odzwierciedleniem stanu mentalnego, więc jak tu być seksowną, kusić i uwodzić, gdy w środku nie czuję się w pełni wartościowa kobietą. Może nawet zrobiłam badania i już wiem, że dzieci mieć nie będę, ale brakuje mi odwagi, żeby o tym powiedzieć człowiekowi, którego kocham i którego taka wiadomość może "zwalić z nóg". No ale wtedy też zauważyłbyś, że coś ją od środka zżera. Hę?
Teraz mi jeszcze coś przyszło do głowy. Przecież mogłam zrobić podstawowy błąd, gdy założyłam, że wasz relacja jest / była bardzo bliska. Taka, w której od razu rozpoznaje się, gdy coś "gryzie" bliską osobę. Wtedy wszystko jest możliwe: zdrada, brakmszczerości, brak lojalności, nuda i rutyna.
Raczej nie pomogłam tobie, ale z pewnością wzięłam sobie z twojej historii coś dla siebie. Pozdrawiam
PS Ela, dzięki za namiary
To "chciałabym, ale się boję, że nic nie znajdę" jest w zasadzie zrozumiałe, jednak sam piszesz, że stać Was, by nawet dłuższy czas nie pracowała. Oprócz tego, jeśli nie ma jakichś szczególnych warunków w umowie, to może zrobić to, co większość śmiertelników - chodzić na rozmowy pracując dalej w obecnym miejscu. Pracodawcy też potrafią poczekać na rozwiązanie poprzedniego stosunku pracy, jak im człowiek bardzo podpasuje. Jak zabrałeś się za objaśnienie jej tego? Wiem, wiem, lubisz konkrety, ale najwyraźniej u niej to mocno emocjonalna kwestia i konkrety nie pomagają jej się zdecydować.
Podobnie z tym badaniem - nie wyobrażasz sobie, ile osób nie idzie do lekarza właśnie dlatego, że boi się rzeczywistej diagnozy Moja babka już przeszło dekadę nie była, bo "A CO JAK MA RAKA CZY INNE CHOLERSTWO". Tłumaczenia nie przemawiają do niej. A Twoja boi się czegoś, co kobietę definiuje dość mocno (no, oczywiście mowa o tych, które w ogóle chcą mieć dzieci) - bezpłodności. Wyobraź sobie tok myślenia takiej niewiasty. Pragnie potomstwa, dziecko dopełniłoby jej kobiecość, a okazałaby się bezpłodna. Nie w pełni kobietą. Nie twierdzę, że bezpłodne to nie w pełni kobiety, ale niejedna tak się czuje. Do tego dochodzi efekt "jak nie ma diagnozy - nie ma choroby, wyroku". To bardzo trudna rzecz i z tym musi sama znaleźć chęci.
A z tym forum to uważaj lepiej Zajrzałam kilka razy, rzuciły mi się wprawdzie w oczy jakieś logiczne tematy czy wypowiedzi, ale ogólnie przeraźliwe rakowisko.
To mówiłem na samym początku : ) Ale nie widzę też w niej determinacji w tym zakresie. Wiesz, poprawienie CV, nauczenie się czegoś nowego, pociągnięcie się w tematach, które byłyby użyteczne w potencjalnie nowej pracy. Mogłaby również zatrudnić się u swego ojca, a mego teścia (świetny facet, swoją drogą). Ale nie chce tym bardziej. Ja mam jej to stanowisko u siebie stworzyć? Biorę to pod uwagę, ale znając jej upór i podejście zakładam, że by nie chciała tym bardziej. Standardowy okres wypowiedzenia, czyli kwartał, żadnych lojalek. Idealnie byłoby zrobić krok naprzód, złożyć to nieszczęsne wypowiedzenie i ze spokojniejszą duszą chodzić na te rozmowy, uczyć się czegoś nowego itd. To jak mam to inaczej nazwać, jak "chciałabym, a boję się"?
Co do lekarza fakt, wiele osób tak myśli. Biorę to pod uwagę. Jak pierwszy raz miałem jechać do "kliniki (nie)płodności", to też miałem niezłego cykora. Sporo czasu spędziłem nad wybraniem takiej, która mi odpowiada. Pomny wielu wpisów, jak faceci oddawali swój "materiał genetyczny" w jakichś obskurnych toaletach. Ale nic takiego nie było. Miło, spokojnie, profesjonalnie. Dostałem diagnozę, zalecenia, dietę by jeszcze poprawić swoją "jakość". Strach był urojony. Ale widzisz, nawet diagnoza bezpłodności nic nie zmieniłaby w moim stosunku do niej. To już nie te czasy, by tylko siąść, zapłakać i załamać ręce. Jest leczenie, in vitro, inne pomysły. Ale trzeba zrobić pierwszy krok. Już powoli brakuje mi pomysłów, co mógłbym zrobić. A, oczywiście powiedziałem jej szczerze to, co tutaj piszę (moje podejście do jej ew. problemów z płodnością).
PS. Tamte forum czytam selektywnie, bo jest tam jednak trochę ciekawych spostrzeżeń. Trzeba filtrować.
No to może wycieczki... Nowy Jork, Dubaj i Londyn? Zwiedzanie Polski? Każdego miasta? Hmm... Ale na pewno nie masz na myśli jakiejś rzeczy... Quad, motor czy ferrari nie mogą być lepsze od seksu, bo to są rzeczy, czyli marny proch.
Bracia by Ci napisali, że białorycerzysz za coś "wartego 100 zł brutto" : ) No ale ja tak nie napiszę. Marzy mi się wyjazd na tor wyścigowy, np. To by było coś. Tydzień wolnego ze spokojną głową i wyłączonym telefonem to też coś cudownego. Spacer, Netflix, książka. Rozmarzyłem się : )
Ok, ok... Ale szczerze Ci powiem -- widzę Cię jako wojownika, który w pełnej zbroi idzie pokonać wielkiego smoka. A z tym smokiem nikt nie wygrał. Ci co wygrali, to po prostu poszli do swojej bajki... Trudność w pokonaniu smoka polega na tym, że jak myślisz, że go pokonałeś, to najczęściej znaczy, że on poszedł się zdrzemnąć na chwilę. Powodzenia w każdym razie
Hmmm : ) "Gdy zamierzasz grać z szulerem, przegrałeś już w momencie gdy siadłeś do jego stolika"
summerka88, dam znać gdy zakończy się "śledztwo" Dziękuję za Twój wpis. Taka wiadomość nie zwali mnie z nóg, ale... czas nam ucieka i z każdym rokiem będzie trudniej. Więc ilekroć słyszę, że jedna młoda pani jedynie siadła na męskich portkach drugiego pana i już zaciążyła, albo pan jedynie dwa razy był w środku i już panika, okres się spóźnia, to jedynie mogę gorzko się uśmiechnąć..
145 2017-11-06 21:19:51 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-11-06 21:21:05)
Gary napisał/a:No to może wycieczki... Nowy Jork, Dubaj i Londyn? Zwiedzanie Polski? Każdego miasta? Hmm... Ale na pewno nie masz na myśli jakiejś rzeczy... Quad, motor czy ferrari nie mogą być lepsze od seksu, bo to są rzeczy, czyli marny proch.
Bracia by Ci napisali, że białorycerzysz za coś "wartego 100 zł brutto" : )
Możesz mi nieco rozjaśnić co znaczy "białorycerzyć za 100zł"? Czy mam to rozumieć, że wydaję 100zł i udaję "Króla życia", a tymczasem to co kupiłem za 100zł, czyli seks jest czymś marnym i jestem w błędzie? A możesz mi polecić jeden ciekawy wątek na tym forum? Bo przyznam szczerze, że jak coś tam zaczynam czytać, to jawi się obraz sfrustrowanych chłopaków, co nie mają sukcesów i życia...
No ale ja tak nie napiszę. Marzy mi się wyjazd na tor wyścigowy, np. To by było coś. Tydzień wolnego ze spokojną głową i wyłączonym telefonem to też coś cudownego. Spacer, Netflix, książka. Rozmarzyłem się : )
Hmmm... naprawdę do Ciebie ciągle dzwonią? A nie możesz zatrudnić kogoś, aby nie dzwonili? To nie lepiej wydać pieniądze na urlop niż na detektywa?
Seksu nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można jedynie dostęp do czyjegoś ciała.
Seksu nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można jedynie dostęp do czyjegoś ciała.
Nie, nie. Milosci nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można wlasnie seks.
ilekroć słyszę, że jedna młoda pani jedynie siadła na męskich portkach drugiego pana i już zaciążyła, albo pan jedynie dwa razy był w środku i już panika, okres się spóźnia, to jedynie mogę gorzko się uśmiechnąć..
w dzisiejszych czasach nie zdarza sie to bardzo czesto, za to nader czesto zdarzaja sie problemy z plodnoscia. Wiekszosc moich kolezanek, ja rowniez, nie mialoby dzieci bez leczenia, ze wzgledu na rozne problemy hormonalne i nie tylko. Trzeba chciec i walczyc, szukac sposobow.
Jak ktos chce poszuka sposobu, a jak nie chce, szuka powodu.
Twoja zona szuka powodow, by mowic NIE i NIE, a ty nie potrafisz z nia ani rozmaiwac, ani jej pomoc, ani wplynac na jej zachowanie. Przy takich problemach z komunikacja to wiesz co,.. cieszylabym sie na twoim miejscu ze tych dzieci jeszcze nie ma. Naprawde. Dzieci powinny byc zwienczenie dobrego zwiazku, a nie lataniem nieudanego zwiazku.
Xymena napisał/a:Seksu nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można jedynie dostęp do czyjegoś ciała.Nie, nie. Milosci nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można wlasnie seks.
Masz rację Vicky.
Ale weź też pod uwagę, ze wiele osób chce mieć seks i miłość w jednym, to zapewne miała na myśli Xymena ?
Jezeli ktoś naprawde potrafi rozdzielić obie te sfery i poczuje prawdziwe spełnienie, to szczerze mówiąc zazdroszczę, bo trudniej to mieć w pakiecie samowystarczalnym forever
vicky85 napisał/a:Xymena napisał/a:Seksu nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można jedynie dostęp do czyjegoś ciała.Nie, nie. Milosci nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można wlasnie seks.Masz rację Vicky.
Ale weź też pod uwagę, ze wiele osób chce mieć seks i miłość w jednym, to zapewne miała na myśli Xymena ?
Jezeli ktoś naprawde potrafi rozdzielić obie te sfery i poczuje prawdziwe spełnienie, to szczerze mówiąc zazdroszczę, bo trudniej to mieć w pakiecie samowystarczalnym forever
Wiesz co Ela210... czasem sie zastanawiam co jest trudniejsze: zycie w malzenstwie, monogamicznym, i osiaganie spelnienia pomimo nieuchronnie spadajacego zakochania i wzajemnego pozadania; czy zycie w otwartym zwiazku, rozdzielenie przyjazni od seksu i osiagniecie stabilizacji i sspelnienia w tenze sposob:D ja juz ku¤wa sama nie wiem:D:D
A poza tym to jesteśmy w impasie, bo i ostatnio ani ja nie inicjuję (mega ciężki projekt i powroty blisko nocy, jedynie o czym marzę to sen), ani ona.
I po ch***j się męczyć w czymś takim?
Twoja zona szuka powodow, by mowic NIE i NIE, a ty nie potrafisz z nia ani rozmaiwac, ani jej pomoc, ani wplynac na jej zachowanie. Przy takich problemach z komunikacja to wiesz co,.. cieszylabym sie na twoim miejscu ze tych dzieci jeszcze nie ma. Naprawde. Dzieci powinny byc zwienczenie dobrego zwiazku, a nie lataniem nieudanego zwiazku.
Swoją drogą, to udane małżeństwo, prócz ww. kiepskiej kwestii. No cóż, oczywiście moja cierpliwość nie jest wieczna, ale cały czas liczę na długotrwały, pozytywny restart w relacji. Szkoda by mi było tych fajnych lat razem. Zastawiam się, czy dla sportu nie sprawdzić swojego obecnego SMV na "rynku emocji" i dla sportu nie popodrywać Pań. Delikatnie, zupełnie niezobowiązująco. Taki flircik.
153 2017-11-08 16:14:14 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-08 16:35:35)
Zastawiam się, czy dla sportu nie sprawdzić swojego obecnego SMV na "rynku emocji" i dla sportu nie popodrywać Pań. Delikatnie, zupełnie niezobowiązująco. Taki flircik.
Zastanawiam się, tak z przyzwyczajenia, czy od początku nie taki był "plan" na ten wątek
Seksu nie można kupić za żadną kwotę.
Kupić można jedynie dostęp do czyjegoś ciała.
Xymena, wydaje mi się, że w swoich rozważaniach pominęlaś jeden zasadniczy aspekt, a mianowicie spojrzałaś na temat z punktu widzenia kobiety. A faktem jest, i to nie ulega żadnym wątpliwościom, że kobiety i mężczyźni róźnią się między sobą pod względem motywacji do podejmowania zachowań seksualnych. Mężczyznom wystarczy kobieta (niekoniecznie ) i miejsce, a kobieta potrzebuje jeszcze uzasadnienia. Z tym, że jak to zawsze bywa, nie jest to zasada w każdym przypadku. Ale na tym forum można sobie "popatrzeć" jak kobieta tworzy sobie otoczkę, żeby się brzydko mówiąc puścić, a facet bierze chętną, która sobie tę otoczkę wyobraziła.
Zastawiam się, czy dla sportu nie sprawdzić swojego obecnego SMV na "rynku emocji" i dla sportu nie popodrywać Pań. Delikatnie, zupełnie niezobowiązująco. Taki flircik.
Nie wiem co to SMV i w googlu nie sprawdzam.
Ale jak flircik to zdrada.
Albo zdradzasz albo nie zdradzasz. NIE ma drogi po środku.
Jak zdradzasz, to przekroczyłeś granice, czyli seks.
Czyli twoje zdanie interpretuję tak: "zastanawiam się, czy nie zorganizować sobie seksu na boku".
vicky85 napisał/a:Twoja zona szuka powodow, by mowic NIE i NIE, a ty nie potrafisz z nia ani rozmaiwac, ani jej pomoc, ani wplynac na jej zachowanie. Przy takich problemach z komunikacja to wiesz co,.. cieszylabym sie na twoim miejscu ze tych dzieci jeszcze nie ma. Naprawde. Dzieci powinny byc zwienczenie dobrego zwiazku, a nie lataniem nieudanego zwiazku.
Swoją drogą, to udane małżeństwo, prócz ww. kiepskiej kwestii. No cóż, oczywiście moja cierpliwość nie jest wieczna, ale cały czas liczę na długotrwały, pozytywny restart w relacji. Szkoda by mi było tych fajnych lat razem. Zastawiam się, czy dla sportu nie sprawdzić swojego obecnego SMV na "rynku emocji" i dla sportu nie popodrywać Pań. Delikatnie, zupełnie niezobowiązująco. Taki flircik.
Takie braki w komunikacji cechuja nieudane malzenstwo. Brak seksu cechuje malzenstwo w duzym kryzysie.
Oczywiscie, ze szkoda fajnych lat razem. Zapytaj siebie tylko czy nie szkoda ci kolejnych lat, aby spedzic je z osoba, z ktora nie potrafisz rozmawiac i sie porozumiec w kluczowych kwestiach. Nie namawiam do rozstania, tylko miej swiadomosc w jak zlej kondycji jestescie.
podrywanie dl sportu i delikatny flircik - oooo tak to jest fajne. Ale... "zupelnie niezobowiazujaco"??? To zart, tak?:) Jesli uwazasz, ze seks na boku jest poza twoimi oczekiwaniami zyciowymi, to nie zaczynaj flirtu "dla sportu", bo rzadko kiedy bywa niezobowiazujacy w realu. JAk sie wkrecisz, to przepadniesz, a granica ktora sobie postawisz bedzie sie przesuwac i przesuwac az w koncu pojdziesz na calosc albo jakas kobieta pojdzie z toba na calosc, a ty juz nie bedziesz umial prostestowac:=)
Przy okazji dla zabawy można egoistycznie komuś trzeciemu zmarnować kilka lat życia.
Można to prześledzić na wątku Roxann.
Mamy tu mieszankę:
Pani sfrustrowana- nie ma dzieci, nie taka praca
Patrzy na Pana- ten odnosi sukcesy w pracy, pewny siebie- dominuje nad nią
Nierównowaga
Być może jej frustracja, może strach, że nie zaakceptuje braku potomka, może złość, że ją zdominował..
Nie chce seksu- wprowadza we frustrację Pana
Wypływaja jego frustracje- nie wyszalał się w młodości..
Ostatni dzwonek alarmowy zanim nie będzie czego zbierać..
Unreal, szkoda, że detektyw niczego nie wykrył, bo z 20 paro letnim kochankiem poradziłbyś sobie, a z żoną którą zdradzisz będzie ciężko..
No chyba, że od początku był opcją ratunkową po związku żony z dużo starszym mężczyzną...
159 2017-11-09 10:24:00 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-09 10:27:43)
Przy okazji dla zabawy można egoistycznie komuś trzeciemu zmarnować kilka lat życia.
Można to prześledzić na wątku Roxann.
Słaby przykład
Roxann oprócz tego, że nie potrafi wyłączyć myślenia życzeniowego i obron ego, co przyznaję - jest trudne, to dodatkowo jest po prostu ograniczoną poznawczo (nie żartuję) panienką, o czym nie tylko przekonała niejednokrotnie użytkowników forum, ale przede wszystkim faceta, który jej „używał”.
Nie wyjdziesz Xymena ze swoich własnych żalów i złości dopóty, dopóki nie zrozumiesz, że nikt nikomu nic nie jest winien. Miałaś swój rozum, podjęłaś swoje decyzje, nikt cię do niczego nie zmuszał, a że sobie coś uroiłaś, to twój problem. Gdybyś nie szukała to byś nie znalazła.
160 2017-11-09 13:16:56 Ostatnio edytowany przez Unreal (2017-11-09 13:17:36)
Zastanawiam się, tak z przyzwyczajenia, czy od początku nie taki był "plan" na ten wątek
Nie, bo nadal uznaję to za wariant z gatunku ekstremalnych.
Nie wiem co to SMV i w googlu nie sprawdzam.
Ale jak flircik to zdrada.
Służę uprzejmie - SMV to Sexual Market Value, w standardowej skali 1-10. Gary, flircik niekoniecznie prowadzi od razu do seksu, to raczej rozpoznanie "rynku" i swoich umiejętności.
Takie braki w komunikacji cechuja nieudane malzenstwo. Brak seksu cechuje malzenstwo w duzym kryzysie.
Oczywiscie, ze szkoda fajnych lat razem. Zapytaj siebie tylko czy nie szkoda ci kolejnych lat, aby spedzic je z osoba, z ktora nie potrafisz rozmawiac i sie porozumiec w kluczowych kwestiach. Nie namawiam do rozstania, tylko miej swiadomosc w jak zlej kondycji jestescie.
podrywanie dl sportu i delikatny flircik - oooo tak to jest fajne. Ale... "zupelnie niezobowiazujaco"??? To zart, tak?:) Jesli uwazasz, ze seks na boku jest poza twoimi oczekiwaniami zyciowymi, to nie zaczynaj flirtu "dla sportu", bo rzadko kiedy bywa niezobowiazujacy w realu. JAk sie wkrecisz, to przepadniesz, a granica ktora sobie postawisz bedzie sie przesuwac i przesuwac az w koncu pojdziesz na calosc albo jakas kobieta pojdzie z toba na calosc, a ty juz nie bedziesz umial prostestowac:=)
To ważna kwestia, szczególnie gdy wypadło się z "rynku" na ponad dekadę. Inna rzecz, że gdy poznałem żonę byłem dupą wołową w podejściu do kobiet, jedynie z aspiracjami co do samorozwoju. I wtedy poszło w pełni spontanicznie, naturalnie i fajnie. Jako dawny typ nerda, omijały mnie seksualne imprezy, ONS-y i inne przyjemności. Dlatego napisałem o tym flirciku. Muszę się zawinąć na parę dni w jakieś miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc, przemyśleć swoje życie i to, co zrobić dalej.
Mamy tu mieszankę:
Pani sfrustrowana- nie ma dzieci, nie taka praca
Patrzy na Pana- ten odnosi sukcesy w pracy, pewny siebie- dominuje nad nią
Nierównowaga
Być może jej frustracja, może strach, że nie zaakceptuje braku potomka, może złość, że ją zdominował..
Nie chce seksu- wprowadza we frustrację Pana
Wypływaja jego frustracje- nie wyszalał się w młodości..
I nie łatwiej i szczęśliwiej byłoby gdyby żona pożyłaby ze mną trochę w "tradycyjnym modelu rodziny" i poszukała swojego pomysłu na pracę, biznes itd? : ) O tym wyszaleniu się to prawda - powtórzę się. Młodzi, którzy to czytają - nie róbcie mojego błędu!
summerka88 napisał/a:Zastanawiam się, tak z przyzwyczajenia, czy od początku nie taki był "plan" na ten wątek
Nie, bo nadal uznaję to za wariant z gatunku ekstremalnych.
Gary napisał/a:Nie wiem co to SMV i w googlu nie sprawdzam.
Ale jak flircik to zdrada.Służę uprzejmie - SMV to Sexual Market Value, w standardowej skali 1-10. Gary, flircik niekoniecznie prowadzi od razu do seksu, to raczej rozpoznanie "rynku" i swoich umiejętności.
vicky85 napisał/a:Takie braki w komunikacji cechuja nieudane malzenstwo. Brak seksu cechuje malzenstwo w duzym kryzysie.
Oczywiscie, ze szkoda fajnych lat razem. Zapytaj siebie tylko czy nie szkoda ci kolejnych lat, aby spedzic je z osoba, z ktora nie potrafisz rozmawiac i sie porozumiec w kluczowych kwestiach. Nie namawiam do rozstania, tylko miej swiadomosc w jak zlej kondycji jestescie.
podrywanie dl sportu i delikatny flircik - oooo tak to jest fajne. Ale... "zupelnie niezobowiazujaco"??? To zart, tak?:) Jesli uwazasz, ze seks na boku jest poza twoimi oczekiwaniami zyciowymi, to nie zaczynaj flirtu "dla sportu", bo rzadko kiedy bywa niezobowiazujacy w realu. JAk sie wkrecisz, to przepadniesz, a granica ktora sobie postawisz bedzie sie przesuwac i przesuwac az w koncu pojdziesz na calosc albo jakas kobieta pojdzie z toba na calosc, a ty juz nie bedziesz umial prostestowac:=)
To ważna kwestia, szczególnie gdy wypadło się z "rynku" na ponad dekadę. Inna rzecz, że gdy poznałem żonę byłem dupą wołową w podejściu do kobiet, jedynie z aspiracjami co do samorozwoju. I wtedy poszło w pełni spontanicznie, naturalnie i fajnie. Jako dawny typ nerda, omijały mnie seksualne imprezy, ONS-y i inne przyjemności. Dlatego napisałem o tym flirciku. Muszę się zawinąć na parę dni w jakieś miejsce, gdzie diabeł mówi dobranoc, przemyśleć swoje życie i to, co zrobić dalej.
ela210 napisał/a:Mamy tu mieszankę:
Pani sfrustrowana- nie ma dzieci, nie taka praca
Patrzy na Pana- ten odnosi sukcesy w pracy, pewny siebie- dominuje nad nią
Nierównowaga
Być może jej frustracja, może strach, że nie zaakceptuje braku potomka, może złość, że ją zdominował..
Nie chce seksu- wprowadza we frustrację Pana
Wypływaja jego frustracje- nie wyszalał się w młodości..I nie łatwiej i szczęśliwiej byłoby gdyby żona pożyłaby ze mną trochę w "tradycyjnym modelu rodziny" i poszukała swojego pomysłu na pracę, biznes itd? : ) O tym wyszaleniu się to prawda - powtórzę się. Młodzi, którzy to czytają - nie róbcie mojego błędu!
Nie wiem, czy by było łatwiej, czy by tego chciała.
Ja tego nie chciałam parę lat temu, ale mąż zaczął robić pieniądze, był kryzys, firma cienko przędła, wydawało sie sensowne zwolnić obroty i być żoną swojego męża..
I co? Mi nawet zaczęło być z tym dobrze, ale jemu jak sam przyznał w końcu żle- bo kręci go zimna s..a, ostra odnosząca sukcesy, a nie ciepła kobieta nastawiona na rodzinę.
I bądź tu mądry.
Przy okazji odkryłam, że taką zimną kobietą już dla niego nie chcę być..
Vicky słusznie zauważyła, że macie problem komunikacyjny- nie jest na tyle blisko, by bezpiecznie wyrazić swoje obawy..
Nad tym pracujcie.
Unreal śledzę entuzjastycznie Twój wątek od samiuśkiego początku.
Powiem Ci, że u mnie jest to samo. Dosłownie. Zacząłem się mocno utożsamiać z Twoją sytuacją.
Również jest osłabienie jakości życia seksualnego. Ja jednak mam to do siebie, że jestem młodszy i
chyba się porządnie wyszalałem.
Identyczne powody, identyczne sytuacje podczas próby podejmowania rozmowy. Moja kobieta twierdzi, iż
problem generalnie nie istnieje. Najgorsze jest to, że kiedyś była otwarta na temat seksu i erotyzmu w
naszym związku, a teraz omija ten temat szerokim łukiem. Z otwartej sekualnie, spontanicznej kobiety
stała się bierna w łózku, nie wykazująca inicjatywy, a ja czuję się przygaszony, obdarty z męskości i nie
pożądany...
Więc wiem, że ten problem może minąć, bo nie było tak od początku jednak na próżno szukać sposobu i
wyjścia z tego. Naprawdę już ręce opadają, a na domiar złego zaczynam wątpić czy to co było wcześniej
wróci i będziemy mogli się oboje cieszyć z pożycia w naszym związku, który funkcjonuje bardzo dobrze.
Jest mi podwójnie przykro bo mam wrażenie, że życie intymne dla mojej kobiety mogłoby nie istnieć.
Jest dotyk, są całusy, ale nie ma tej czułości i namiętności... jak się zna drugą osobę to się to widzi.
Czuję się mocno zagubiony bo związek jest naprawdę udany, ale zauważyłem jeden wspólny punkt -
łączny punkt obu sytuacji, które po przewnioskowaniu przeze mnie wyglądają niemal identycznie!
Moja kobieta jest jak Twoja bardzo niezadowolona ze swojej pracy i kwitująca wszystko słowami "nie, bo
nie", a ja z podobnym podejściem jak Twoje, że skoro się praca nie podoba i wysysa z niej życie to niech ją
zmieni, bo możemy sobie na to pozwolić, ale kończy się setkami nieracjonalnych wymówek, które mnie tylko utwierdzają w przekonaniu, że zrobił się z niej typ zrzędy, która narzeka i narzeka...i nic z tym nie robi, bo lubi narzekać i mieć ku temu powody (?!). Nie chcę wszystkiego przytaczać w szczegółach, ale zaufaj mi,
że sytuacje są podobnę i oprócz czytania od samego początku Twojego wątku, chyba zacznę się mocno
w nim udzielać i zdawać sprawozdania z tego jak się to toczy u mnie, abysmy oboje mieli jakiś wgląd na to jak się sprawy będą toczyć i czy dalej będzie to bardzo podobne, czy drogi naszych kobiet w tej kwestii seksaulnej zaczną się rozchodzić. O iwniligacji jescze nie myslałem,
ale mocno jestem przekonany, że nie ma tu osoby trzeciej. Szukałem chociaż jakiegoś obiektu jej
fascynacji tudzież pożadania, bo wiadomo, że dla kobiet seks to troszkę bardziej złożona czynność
wynikająca z "czegoś" a pod słowem "czegoś" chowa się więcej niż potrzeba wyładowania.
Gary napisał/a:Nie wiem co to SMV i w googlu nie sprawdzam.
Ale jak flircik to zdrada.Służę uprzejmie - SMV to Sexual Market Value, w standardowej skali 1-10. Gary, flircik niekoniecznie prowadzi od razu do seksu, to raczej rozpoznanie "rynku" i swoich umiejętności.
I serio są ludzie, którzy to liczą?
Unreal napisał/a:Gary napisał/a:Nie wiem co to SMV i w googlu nie sprawdzam.
Ale jak flircik to zdrada.Służę uprzejmie - SMV to Sexual Market Value, w standardowej skali 1-10. Gary, flircik niekoniecznie prowadzi od razu do seksu, to raczej rozpoznanie "rynku" i swoich umiejętności.
I serio są ludzie, którzy to liczą?
licza to pol biedy ale jakie to sa w ogole generalizacje i bzdury. Nie lapie tego i nie czuje. Nie da sie tak podsumowac czlowieka, bo kazdy jest unikalny, a poza tym atrakcyjnosc w SMV jest okreslana jako cos mierzalnego, a przeciez nie jest. Bedzie rozna w zaleznosci od szerokosci geograficznej, grupy spolecznej w ktorej czlowiek sie znajduje i masy innych rzeczy.
Poza tym nie tylko fizycznosc determinuje seksualna atrakcyjnosc... ja bym powiedziala ze moze w 50%. Pozostale 50% to charyzma, charakter, spojrzenie... itd.
165 2017-11-09 16:45:50 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-09 17:07:12)
Poza tym nie tylko fizycznosc determinuje seksualna atrakcyjnosc... ja bym powiedziala ze moze w 50%. Pozostale 50% to charyzma, charakter, spojrzenie... itd.
Vicky, bez urazy, ale czy ty rzeczywiście jesteś kobietą, bo spojrzenie na atrakcyjność seksualną masz raczej jak facet To już nie pierwsze moje skojarzenie tego typu z tobą w tle.
Tak jak to opisujesz to stereotypowo uwodzą kobiety facetów, które wiedzą czego faceci szukają. Bardzo stereotypowo.
Nawet u kolegi znalazłam więcej znajomości kobiecej seksualności:
bo wiadomo, że dla kobiet seks to troszkę bardziej złożona czynność
wynikająca z "czegoś" a pod słowem "czegoś" chowa się więcej niż potrzeba wyładowania.
166 2017-11-09 16:55:55 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2017-11-09 16:57:59)
Unreal
Co może ją zatem powstrzymywać przed zmianą [pracy], skoro ma świadomość (?) że to wpływa negatywnie na aż trzy elementy; na nią, na Ciebie i na to co jest między Wami?
Widzę to tak:
Ma beznadziejną pracę, ale nie znajduje w sobie siły, żeby ją porzucić. Brak jej radości życia i w takim stanie wracając do domu natyka się na Twoje "pretensje", warunki, deklaracje, potrzeby itp. którym nie jest w stanie sprostać z entuzjazmem.
Wie, że jeśli chce zacząć coś nowego, musi pewnie poświęcić sporo czasu na przygotowanie się do tego kroku, na zaplanowanie tego. Jednak atmosfera w domu nie sprzyja temu- ona ma myśli zajęte kryzysem w związku, Twoją presją ( jej "przytłaczasz mnie").
Ma wobec tego WYMÓWKĘ, żeby nie mysleć o nowej hipotetycznej pracy- za to po cichu użala się nad sobą, że jest taka "biedna"- przerąbane w pracy, a w domu nie dość że mąż jej nie wspiera, to jeszcze ją dobija czym innym.
To pewien schemat powtarzający się w niezliczonych sytuacjach -ucieczka od trudniejszego tematu w jakiś inny (mniej bolesny, mniej angażujący itp.).
Ty zaś swoją ""presją" jej tą ucieczkę ułatwiasz- dostarczasz jej "broń", którą jej leniwa, niezdecydowana itp. część osobowości broni się przed męczącą, niepewną zmianą.
Zauważ też, że skoro zachodzi związek między jej kieratem w pracy, a mniejszą ochotą na seks, to ona może ponadto dojść do wniosku, że Ty to widzisz tak: "skoro pozbędzie się problemu beznadziejnej pracy i stresu z nią związanego, to pewnie będzie fajniejszy i częstszy seks".
Tymczasem, ona zdaje sobie sprawę, że pozbywając się jednego stresu wpadnie w jeszcze większy (z jej perspektywy). W efekcie tego wciąż nie będzie w stanie wykrzesać z siebie tego, czego od niej oczekujesz, a Twoje nastawienie nie zmieni się... itd. itp.
Uprzedzając Twój prawdopodobny sprzeciw -oczywiście nie radzę Ci tym samym pogodzić się z tym stanem rzeczy i zarzucić artykułowanie swoich oczekiwań.
Ten temat musi być stale "na tapecie", ale najwidoczniej nie w tej formie w jakiej jest obecnie. Ściślej rzecz biorąc chodzi o pobudki, które Tobą kierują kiedy ustosunkowujesz się do tego tematu i jej odbiór tychże.
Analizujesz tą sytuację racjonalnie i zaprawione jest to dość widocznym egoizmem. Powiedziałbym, że to dość zdrowy egoizm- uświadamiasz jej jak to widzisz- jak to na Ciebie (niekorzystnie) wpływa.
Pytanie tylko, co jest dla niej ważniejsze? Argumenty za i przeciw, czy swoje odczucia? A jeśli to drugie to jak ona to odbiera? Czy nie aby z goryczą, że kiedy jej stres w pracy nie wpływał jeszcze w widoczny sposób na związek (moje założenie), to Ciebie jej sytuacja za bardzo nie interesowała w tym względzie?
Odwracając tą sytuację- jakbyś się czuł, kiedy odczuwałbyś, że partner chce Ci pomóc głównie lub/i dopiero wtedy, kiedy sam ponosi negatywne konsekwencje danego stanu rzeczy? A nie wtedy kiedy zauważa Twój problem i to na niego (jeszcze) nie wpływa.
Tu może być koń pogrzebany i na to połóż nacisk, że Ciebie boli jak widzisz ją- najbliższą, ukochaną osobą- ciągle zmęczoną, zestresowaną, zagubioną, spiętą, apatyczną, niespełnioną, nie do końca szczęśliwą itd. Że boli Cię w pierwszym rzędzie nie Twój a JEJ stan i ciężko Ci z tym żyć.
Jeszcze o "dzieciach".
Myślę, że w tym temacie powinieneś zaakcentować przede wszystkim Twój NIEPOKÓJ, stan irytującej nieokreśloności. Ty chcąc się do czegoś odnieść, walczyć z czymś, reagować itp.- musisz mieć coś przed sobą konretnego, wiedzieć na czym stoisz.
Ona (zakładając że boi się niekorzystnego wyniku badań) woli odsuwać to od siebie- trwać w niewiedzy. To dla niej mniejsze zło.
Jednocześnie jednak swoim zachowaniem nie pozwala Ci funkcjonować wg modelu, w którym najlepiej sprawdzasz się Ty. To budzi kolejne Twoje emocje -bezradność, zniecierpliwienie, podrażnienie, - które w kłotniach -WRACAJĄ do niej. Tym samym- ona tylko pozornie ucieka od tego problemu- bo wraca on do niej z drugiej strony... Powiedz jej, że wolałbyś najgorszą wiadomość, niż jej zupełny brak.
P.S.
Nie sugerowałem, że moim zdaniem jesteś "białym rycerzem". Nic takiego w Twojej postawie o tym nie świadczy. Jednak z ciekawości- jaką podałbyś definicję tego terminu?
Naprędce, ładnie napisane. Lubię i cenię sobie twoje wpisy, bo są przemyślane, wychuchane, wyważone i najczęściej trafione
Ale w tym przypadku, to chyba nie trafi twój przekaz. U autora wątku dobrze pracuje kora czołowa, ale mózg emocjonalny jest tylko „zaklócaczem” odbioru i nadawania części racjonalnej. On nie zejdzie na poziom emocji, bo nie ma z nimi kontaktu
168 2017-11-09 17:42:01 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2017-11-09 17:44:53)
Tu może być koń pogrzebany na to połóż nacisk, że Ciebie boli jak widzisz ją- najbliższą, ukochaną osobą- ciągle zmęczoną, zestresowaną, zagubioną, spiętą, apatyczną, niespełnioną, nie do końca szczęśliwą itd. Że boli Cię w pierwszym rzędzie nie Twój a JEJ stan i ciężko Ci z tym żyću?
Naprędce napisał/a:Tu może być koń pogrzebany na to połóż nacisk, że Ciebie boli jak widzisz ją- najbliższą, ukochaną osobą- ciągle zmęczoną, zestresowaną, zagubioną, spiętą, apatyczną, niespełnioną, nie do końca szczęśliwą itd. Że boli Cię w pierwszym rzędzie nie Twój a JEJ stan i ciężko Ci z tym żyću?
Krejzolko, to cynizm?
Vicky, bez urazy, ale czy ty rzeczywiście jesteś kobietą,
alez oczywisccie... chcesz sprawdzic na wlasne oczy?:)
bo spojrzenie na atrakcyjność seksualną masz raczej jak facet
nie wszystkie kobiety mysla stereotypowo i schematycznie. nie wszystkie mysla identycznie.
nie kazdy facet mysli tak samo jak inni.
kazdy mysli wlasnym rozumem.
To już nie pierwsze moje skojarzenie tego typu z tobą w tle.
i nie pierwsza wypowiedz, ktora zamiast byc odpowiedzia na post, jest nic nie wnoszaca, zlosliwa zaczepka w strone innego uzytkownika:)
Tak jak to opisujesz to stereotypowo uwodzą kobiety facetów, które wiedzą czego faceci szukają. Bardzo stereotypowo.
uwodzic stereotypowo...:) sorry, chyba nie rozumiem:) lubie uwodzic, ale nigdy stereotypowo tego nie robilam, zdradzisz mi jak to sie robi?:)
Nawet u kolegi znalazłam więcej znajomości kobiecej seksualności:
quote=PerfectHarmony bo wiadomo, że dla kobiet seks to troszkę bardziej złożona czynnośćwynikająca z "czegoś" a pod słowem "czegoś" chowa się więcej niż potrzeba wyładowania.
swietnie. W takim razie z entuzjazmem czytaj wypowiedzi kolegi.
wynikająca z "czegoś" a pod słowem "czegoś" chowa się więcej niż potrzeba wyładowania.
Zarowno mezczyzni, jak i kobiety w kontakcie seksualnym szukaja czegos wiecej niz potrzebe wyladowania. Tylko inaczej rozumieja to "cos". A czasem moze sie spotkac kobieta... z jakims mezczyzna... i okaze sie ze oczekuja dokladnie tego samego, niezaleznie od plci.
I niezaleznie od stereotypow:)))
Zauważ też, że skoro zachodzi związek między jej kieratem w pracy, a mniejszą ochotą na seks, to ona może ponadto dojść do wniosku, że Ty to widzisz tak: "skoro pozbędzie się problemu beznadziejnej pracy i stresu z nią związanego, to pewnie będzie fajniejszy i częstszy seks".
Tymczasem, ona zdaje sobie sprawę, że pozbywając się jednego stresu wpadnie w jeszcze większy (z jej perspektywy). W efekcie tego wciąż nie będzie w stanie wykrzesać z siebie tego, czego od niej oczekujesz, a Twoje nastawienie nie zmieni się... itd. itp.
Powiem Ci... zdanie klucz, jakby wyjęte z ust mojej damie
Nie będe tu przytaczał cytatów, ale można się domyślić jak to mi nie chodzi o jedno, że mi tylko seks w głowie, że myślę tylko o sobie i tak dalej.
Pytanie tylko jak temu zaradzić skoro nie jest to do końca prawdą?
Tu może być koń pogrzebany i na to połóż nacisk, że Ciebie boli jak widzisz ją- najbliższą, ukochaną osobą- ciągle zmęczoną, zestresowaną, zagubioną, spiętą, apatyczną, niespełnioną, nie do końca szczęśliwą itd. Że boli Cię w pierwszym rzędzie nie Twój a JEJ stan i ciężko Ci z tym żyć.
Boli mnie bardzo jak widzę ukochaną i najbliższą osobę ciągle zmęczoną, zestresowaną, zagubioną, spiętą, apatyczną i niespełnioną, nie do końca szczęśliwa jak napisałeś i w pierwszym rzędzie zawsze był JEJ stan, a nie mój.
Tylko skoro ja próbuję pomóc, być blisko, wspierać, jeśli jestem wyrozumiały przez dłuższy okres czasu, pomagam jak mogę, troszczę się, a w zamian jest co? W zamian jest cały czas to samo
Czyli skrajne narzekanie i brak wykazania, że w ogóle chce się to zmienić, więc sory, ale zaczynam być sfrustrowany i nie mam zamiaru żyć w takim układzie. Nie kręci mnie do końca życia bycie prywatnym psychologiem, przyjacielem i niańką.
Kilka miesięcy to chyba jest trochę czasu, aby móc wykazać jakąś chęć zmiany? A tymczasem dosłownie NIC i proszę zauważyć - ja NIE mówie o znalezieniu pracy marzeń i zostania seksualna bombą ja mówie o WYKAZANIU CHĘCI do jasnej cholery, trochę chęci...pokazania, że moje wsparcie coś dla niej znaczy, że ona wie, że jest źle i chce to zmienić. I nie wymagam seksu bo jestem wsparciem i przykładnym męzusiem bo się nie bawię w wymiany handlowe ja tobie to ty mi, tylko wymagam trochę odpowiedzialności, trochę dojrzałości i wzięcia swojego życia w swoje ręce, a nie stale narzekania, załamywania rąk i nic nie robienia z tym, a później jeszcze obwiniania, że jaki to ja zły i okropny bo mi tylko dymanie w głowie. Długotrwały stan rzeczy nie jest przytłaczający tylko dla kobiety, ale także dla mnie. Bo jeśli ona by robiła cokolwiek w kierunku poprawy to brak seksu w ogóle by mnie nie bolał, a gdyby był, ale słaby jakościowo to też by mnie to nie bolało. Boli mnie bierność, paskudna bierność, która sprawia, że tkwimy w bagnie
Trafiłeś z tym idealnie. W stan poczucia wewnętrznego, poczucia mentalnego kobiety mojej i Unreala (w drugim przypadku tak przypuszczam). Tylko czy to jest wobec nas w porządku?
Oboje się mocno staramy, oboje chcemy poprawy, oboje wspieramy, dążymy do tego, żeby znowu mój ujrzeć swoje ukochane radosne, pełne życia, uśmiechu, a wzamian mamy tylko dalej długofalowe narzekanie i niewykazanie się w NAJMNIEJSZY sposób na poprawę obecnego trybu życia, a co najlepsze po czasie - twierdzenie, że tu chodzi tylko o seks, że na własną dupe patrzymy i uj wie co jeszcze
To po co kilka lat partnerstwa przekładałem wielokrotnie nade wszystko, aby bylo dobrze, dlaczego poświęcałem czas, którego nigdy nie odzyskam, aby moja kobieta była szczęśliwa, abyśmy mieli udany, zgrany związek.
Po co wspieranie, wysłuchiwanie, bliskość, intymność, po co wówczas były romantyczne wieczory, wspólne wypady i inne takie rzeczy... po to żebym mógł podupcyć?
Jakbym chciał seksu to bym go sobie wziął tam, gdzie nie muszę się starać o niego. Tylko ja chcę seksu z moją kobietą i chcę czuć jej cudowne ciało i kobiecy dotyk, a nie kogoś innego... tylko jak?
172 2017-11-10 10:42:37 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-10 10:44:02)
PerfektHarmony..
Rozumiem Twoją frustrację. Może klucz w tym, żeby w takiej sytuacji nie starać się aż tak strasznie (mocno znaczy)- jak to ująłeś..:)
Po prostu jej odpuść, wspieraj z oddali w jej dylematach, daj przestrzeń..Takie sa moje przemyślenia ostatnie
Czasami na zakręcie w poślizgu lepiej poluzować ręce na kierownicy...
Problem w tym, ze często bierzemy tą sferę zbyt osobiscie do siebie, to jedno.
Czasami jest to też niestety ostatnia broń wyciagana przez partnera wobec kogoś silniejszego.
Oddal się i przyjrzyj..
Może masz rację, że należy trochę spuścić z tonu, ale wiesz co? Podjąłbym takie kroki, gdybym wiedział, że ona będzie robić cokolwiek w kierunku polepszenia swojego życia i jakości naszej relacji i jednocześnie wiadomo seksu.
Tylko, że skoro ja daje jej wsparcie, jestem, słucham, przytulam, jestem wyrozumiały, a ona i tak tylko załamuje ręce i nie kwapi się, aby dać sobie jakikolwiek impuls do działania? Aby potraktować te bagno w którym tkwimy jako napęd do działania?
Ja zaznaczam i podkreslam - nie oczekuje, że będzie mega wyuzdaną, namiętną bez opamiętania kobietą w łózku, która będzie pracować w pracy swoich marzeń i wspinać się po szczeblach kariery. Ja oczekuję tylko tego, aby ona wykazała choć ODROBINĘ CHĘCI, pieprzonej chęci do zmiany na lepsze.
Ja wiem, że ona może spełniać swoje marzenia, że może być najlepszą kochanką w łózku, otwartą na erotyzm i urozmaicanie seksu, wiem, że może mieć pracę, która będzie ją satysfakcjonowała i wiem, że możemy mieć znowu cudowny związek i być scześliwymi partnerami...ale jak skoro nawet nie ma najmniejszej, głupiej...ehh chęci
Elu - Myślisz, że skoro teraz ona nie ma zamiaru z tym nic robić tylko podobnie jak żona Unreala załamuje ręce i tylko się wykręca, to czy gdy odpuszczę, dam jej przestrzeń, odejmę intenstywności na wspieraniu, słuchaniu, motywowaniu to ona nagle znajdzie siłę i moc do działania? Nagle się jej coś objawi i zacznie robić małe kroczki naprzód, aby coś zmienić? Może będzie jescze gorzej bo poczuje się nie wspierana w ogóle?...
Nie czuję się do końca komfortowo pisząc w dziale 'seks' do końca, bo jednak mi chodzi o jakość relacji, o jej radość i szczęście, a otwartość na intymność w związku i siła pożądania wzrastają w parze z tym... zmuszenie do seksu nic nie da, bo i tak w oczach drugiej osoby nie będzie tej radości ze wspólnego zbliżenia.
Tu może pomóc rozwiązanie problemu u zarodku, a problemem jest beznadziejna praca, wyssana energia do życia, apatyczność spowodowana poczuciem wszechogarniającej bezradności...
Może masz rację, że należy trochę spuścić z tonu, ale wiesz co? Podjąłbym takie kroki, gdybym wiedział, że ona będzie robić cokolwiek w kierunku polepszenia swojego życia i jakości naszej relacji i jednocześnie wiadomo seksu.
Tylko, że skoro ja daje jej wsparcie, jestem, słucham, przytulam, jestem wyrozumiały, a ona i tak tylko załamuje ręce i nie kwapi się, aby dać sobie jakikolwiek impuls do działania? Aby potraktować te bagno w którym tkwimy jako napęd do działania?
Ja zaznaczam i podkreslam - nie oczekuje, że będzie mega wyuzdaną, namiętną bez opamiętania kobietą w łózku, która będzie pracować w pracy swoich marzeń i wspinać się po szczeblach kariery. Ja oczekuję tylko tego, aby ona wykazała choć ODROBINĘ CHĘCI, pieprzonej chęci do zmiany na lepsze.
Ja wiem, że ona może spełniać swoje marzenia, że może być najlepszą kochanką w łózku, otwartą na erotyzm i urozmaicanie seksu, wiem, że może mieć pracę, która będzie ją satysfakcjonowała i wiem, że możemy mieć znowu cudowny związek i być scześliwymi partnerami...ale jak skoro nawet nie ma najmniejszej, głupiej...ehh chęciElu - Myślisz, że skoro teraz ona nie ma zamiaru z tym nic robić tylko podobnie jak żona Unreala załamuje ręce i tylko się wykręca, to czy gdy odpuszczę, dam jej przestrzeń, odejmę intenstywności na wspieraniu, słuchaniu, motywowaniu to ona nagle znajdzie siłę i moc do działania? Nagle się jej coś objawi i zacznie robić małe kroczki naprzód, aby coś zmienić? Może będzie jescze gorzej bo poczuje się nie wspierana w ogóle?...
Nie czuję się do końca komfortowo pisząc w dziale 'seks' do końca, bo jednak mi chodzi o jakość relacji, o jej radość i szczęście, a otwartość na intymność w związku i siła pożądania wzrastają w parze z tym... zmuszenie do seksu nic nie da, bo i tak w oczach drugiej osoby nie będzie tej radości ze wspólnego zbliżenia.
Tu może pomóc rozwiązanie problemu u zarodku, a problemem jest beznadziejna praca, wyssana energia do życia, apatyczność spowodowana poczuciem wszechogarniającej bezradności...
TAK, tak myślę dokładnie- pod jednym warunkiem, ze nie będziesz chodził z naburmuszoną miną po domu.
Co Ci szkodzi spróbować.
Zamiast narzekań, roztaczaj wizje pozytywne o Waszej przyszłości. Nie jest dzieckiem, musi sama się ocknąć. Wspieraj, gdy sama poprosi.
Cóż po tym wszystkim co przeszliśmy brzmi nieco absurdalnie... ale już nie mam pomysłów, więc spróbuję. Może zadziała jak terapia szokowa. Oby.
Nie będe tu przytaczał cytatów, ale można się domyślić jak to mi nie chodzi o jedno, że mi tylko seks w głowie, że myślę tylko o sobie i tak dalej.
Pytanie tylko jak temu zaradzić skoro nie jest to do końca prawda? (...) Trafiłeś z tym idealnie. W stan poczucia wewnętrznego, poczucia mentalnego kobiety mojej i Unreala (w drugim przypadku tak przypuszczam). Tylko czy to jest wobec nas w porządku?
Oboje się mocno staramy, oboje chcemy poprawy, oboje wspieramy, dążymy do tego, żeby znowu mój ujrzeć swoje ukochane radosne, pełne życia, uśmiechu, a wzamian mamy tylko dalej długofalowe narzekanie i niewykazanie się w NAJMNIEJSZY sposób na poprawę obecnego trybu życia, a co najlepsze po czasie - twierdzenie, że tu chodzi tylko o seks, że na własną dupe patrzymy i uj wie co jeszcze
Sprobuj inaczej.
Wytlumacz cos mocno prawdziwego.
Myslac duzo o seksie, majac ochote na seks, nie myslisz glownie o sobie. Myslisz O NIEJ. To druga osoba napedza nam libido. Jesli chcesz seksu, to chcesz widziec JA w uniesieniu, byc z NIA blisko, a bliskosc fizyczna to tez bliskosc emocjonalna. Czyli ten wynika bezposrednio z milosci, przyjazni czy przywiazania do kobiety.
Zapytaj ja: czy nie cieszysz sie, ze to ty powodujesz, ze mam ochote sie kochac? Nie zamieniaj czegos pieknego na cos gorszacego, nie podcinaj mi skrzydel. Wspolny seks to szczescie. Brak seksu to chujnia i koniec zwiazku. Juz od kobiety zalezy, co z tym zrobi. I co na to powie.
To po co kilka lat partnerstwa przekładałem wielokrotnie nade wszystko, aby bylo dobrze, dlaczego poświęcałem czas, którego nigdy nie odzyskam, aby moja kobieta była szczęśliwa, abyśmy mieli udany, zgrany związek.
Po co wspieranie, wysłuchiwanie, bliskość, intymność, po co wówczas były romantyczne wieczory, wspólne wypady i inne takie rzeczy... po to żebym mógł podupcyć?
Jakbym chciał seksu to bym go sobie wziął tam, gdzie nie muszę się starać o niego. Tylko ja chcę seksu z moją kobietą i chcę czuć jej cudowne ciało i kobiecy dotyk, a nie kogoś innego... tylko jak?
powiedziales jej to takimi wlasnie slowami?
Może masz rację, że należy trochę spuścić z tonu, ale wiesz co? Podjąłbym takie kroki, gdybym wiedział, że ona będzie robić cokolwiek w kierunku polepszenia swojego życia i jakości naszej relacji i jednocześnie wiadomo seksu.
Nie spuszczaj z tonu. Badz soba. Nie uginaj sie jesli na szali jest twoje poczucie szczescia. Jak je zaniedbasz, szybko zwiazek sie skonczy, bo pojawi sie twoja frustracja o ktora zone bedziesz obwinial. Nie odpuszczaj, nie zostawiaj swoim torom. Dzialaj - czyli uparcie i konsekwentnie rozmawiaj.
Tylko, że skoro ja daje jej wsparcie, jestem, słucham, przytulam, jestem wyrozumiały, a ona i tak tylko załamuje ręce i nie kwapi się, aby dać sobie jakikolwiek impuls do działania? Aby potraktować te bagno w którym tkwimy jako napęd do działania?
Ja zaznaczam i podkreslam - nie oczekuje, że będzie mega wyuzdaną, namiętną bez opamiętania kobietą w łózku, która będzie pracować w pracy swoich marzeń i wspinać się po szczeblach kariery. Ja oczekuję tylko tego, aby ona wykazała choć ODROBINĘ CHĘCI, pieprzonej chęci do zmiany na lepsze.
Ja wiem, że ona może spełniać swoje marzenia, że może być najlepszą kochanką w łózku, otwartą na erotyzm i urozmaicanie seksu, wiem, że może mieć pracę, która będzie ją satysfakcjonowała i wiem, że możemy mieć znowu cudowny związek i być scześliwymi partnerami...ale jak skoro nawet nie ma najmniejszej, głupiej...ehh chęci
Nie czuję się do końca komfortowo pisząc w dziale 'seks' do końca, bo jednak mi chodzi o jakość relacji, o jej radość i szczęście, a otwartość na intymność w związku i siła pożądania wzrastają w parze z tym... zmuszenie do seksu nic nie da, bo i tak w oczach drugiej osoby nie będzie tej radości ze wspólnego zbliżenia.
Tu może pomóc rozwiązanie problemu u zarodku, a problemem jest beznadziejna praca, wyssana energia do życia, apatyczność spowodowana poczuciem wszechogarniającej bezradności...
Nie da sie zmusic kogos do seksu. Seks jest, jak dwie strony chca. Jak ktoras nie chce, to moze byc jedynie udostepnienie cipki, a facet ma wrazenie, ze musi o seks blagac. To juz lepiej gumowa lalke sobie kupic.
Jesli rzeczywiscie praca jest glownym problemem, to bylby to prosty i banalny problem. Nie sadze ze chodzi tylko o prace. Chodzi o cos co siedzi w niej gleboko, w srodku... Moze stracila poczucie wartosci? Atrakcyjnosci? W twoich oczach? w swoich oczach?
Nie wiem a ty sie musisz dowiedziec, tylko rozmowa da ci pewnosc. Zawsze mozna isc razem do psychologa.
Masz rację vicky. Bardzo dziękuje za te słowa. Już jestem taki bezsilny, a tak cholernie mi zależy na zdrowej relacji, szczęśliwej kobiecie, dobrym związku i dobrym seksie w nim...
Najgorsze jest to, że ja również podejrzewam, że problem nie jest tym o czym ona mówi, a nie chce mi z tej głębi siebie wyrzucić rzeczywistego problemu. To takie przytłaczające. Moja samoocena też spada, bo czuję sie dupnym partnerem, który nie potrafi podać ręki i pomóc swojej kobiecie, dać wsparcia w trudnych chwilach, a na domiar złego najchętniej yebła by mi markerem napis "uwaga! chce tylko seksu, nie zbliżać się"
To dla mnie bardzo przykre. I nie stawiam jej w złym świetle - broń boziu. Jest wspaniałą kobietą o wielkim sercu, ale zgasła uczuciowio, czułościowo, namiętność uleciała i chęć na seks też uleciała. Czuję się przybity, bo zaczynam wątpić czy coś wróci, choć mocno w to wierzę, bo wiem, że nie była nigdy taką bierną kluchą zamknięta na przyjemności i wspaniały seks
Może podpowiecie:
Bo jeśli by mi zależało na seksie z partnerką i coś by było powodem, który by przeszkadzał i wadził, aby się mentalnie na seks przestawić to co? To bym coś z tym zrobił albo chociaż się STARAŁ. A tu najmniejszych chęci chyba brak...
Zaczynam się obawiać, że może jej nie zależy, aby wskrzesić aspekt erotyzmu i namiętności w naszym związku? Czy powód, który ona przytacza, albo ten, który w niej drzemie jest na tyle przygwożdzający, że nie da rady nawet NAJMNIEJSZEGO kroczku poczynić w dobrą stronę? Przecież jestem z nią, zawsze pomogę, gdy upadnie, podam rękę, zawsze będę stał obok i dumnie patrzył na jej sukcesy...szlag niech to
...
Vicky,
Powiem najpierw za moim bratankiem „luzuj majty!”
Może i wyjaśniłabym tobie to, czego najwyraźniej nie zrozumiałaś i może nawet wyszłoby z tego coś konstruktywnego, gdybyś z góry nie założyła, że wiesz lepiej ode mnie, co było intencją mojego posta i gdybyś zdołała być mniej złośliwa i napastliwa.
Więc na koniec za Bogusiem Lindą powiem „nie chce mi się z tobą gadać”
179 2017-11-10 17:20:32 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-10 17:22:27)
Vicky, podobnie jak Ty, gdy czytam na forum jak pięknie niektórzy faceci pisza o swoich kobietach, rodzi sie pytanie: Czy ona o tym wie, czy usłyszała dokładnie takie słowa Masz rację, powinna je usłyszeć.
Ale niestety mam jeszcze jedną obserwację życiową- niektórzy ludzie są otwarci jak księga- tu jesteś perłą Vicky, a niektórzy sa jak ślimaki- na siłę z muszli nie wydrzesz, a im mocniej stukasz tym bardziej się schowają. Lepiej zostawić w spokoju na czas jakiś..
Kluczem jest szacunek i zrozumienie. Co z tym dalej zrobi ślimak- w jego rogach, a co my w naszych. I czy chcemy.
180 2017-11-10 17:22:12 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-10 17:43:40)
Może podpowiecie:
Bo jeśli by mi zależało na seksie z partnerką i coś by było powodem, który by przeszkadzał i wadził, aby się mentalnie na seks przestawić to co? To bym coś z tym zrobił albo chociaż się STARAŁ. A tu najmniejszych chęci chyba brak...
Mogę spróbować
To, co mi przychodzi do głowy „automatycznie”, to przeświadczenie, że STARANIA są wartością wtedy, gdy pochodzą od osoby atrakcyjnej. I to nie chodzi o atrakcyjność sensu „visus”. Tak jakoś by to było
181 2017-11-10 17:26:10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-10 17:48:15)
PerfectHarmony napisał/a:Może podpowiecie:
Bo jeśli by mi zależało na seksie z partnerką i coś by było powodem, który by przeszkadzał i wadził, aby się mentalnie na seks przestawić to co? To bym coś z tym zrobił albo chociaż się STARAŁ. A tu najmniejszych chęci chyba brak...
Mogę spróbować
To, co mi przychodzi do głowy „automatycznie”, to przeświadczenie, że STARANIA są wartością wtedy, gdy pochodzą od osoby atrakcyjnej. I to nie chodzi o atrakcyjność sensu „vizus”. Tak jakoś by to było.
Tym bardziej trzeba nabrać dystansu, by się upewnić. Szkoda tylko, że mysli na ten temat ktoś chowa w swojej głowie z tchórzostwa, wygodnictwa lub po prostu ze strachu, ze partner mu ucieknie. Tylko to musi być taki przyjazny dystans..
182 2017-11-10 18:21:53 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-11-10 18:43:11)
summerka88 napisał/a:PerfectHarmony napisał/a:Może podpowiecie:
Bo jeśli by mi zależało na seksie z partnerką i coś by było powodem, który by przeszkadzał i wadził, aby się mentalnie na seks przestawić to co? To bym coś z tym zrobił albo chociaż się STARAŁ. A tu najmniejszych chęci chyba brak...
Mogę spróbować
To, co mi przychodzi do głowy „automatycznie”, to przeświadczenie, że STARANIA są wartością wtedy, gdy pochodzą od osoby atrakcyjnej. I to nie chodzi o atrakcyjność sensu „vizus”. Tak jakoś by to było.Tym bardziej trzeba nabrać dystansu, by się upewnić. Szkoda tylko, że mysli na ten temat ktoś chowa w swojej głowie z tchórzostwa, wygodnictwa lub po prostu ze strachu, ze partner mu ucieknie. Tylko to musi być taki przyjazny dystans..
Ciężko o dystans przy złości i zniecierpliwieniu. Z drugiej strony nacisk, złość i zniecierpliwienie działają przeciwnie do zamierzeń i zniechęcają jeszcze bardziej.
Ale tu wezmę w obronę kobiety: nie zawsze ten żal i uraza do partnera są świadome. To przeważnie mało ważne zdarzenia, zbierane każdego dnia, powodujące odsuwanie się, poczucie niezrozumienia, obcości,
ale niekoniecznie definitywna utratę uczuć i wyraźną niechęć. Ale na tyle znaczące, by obrzydzic seks. Zresztą, faktem jest, że seks najlepiej wychodzi, póki się jeszcze mało znamy i "trupy z szafy" w postaci paskudnych przywar jeszcze nie wylazły
Pewnie gdyby nie to forum, ja też nie rozbieralabym tego na części pierwsze. Terapia małżeńska bylaby tu pomocna, ale na siłę się nie uda. Może jednak prościej- wieczór z alko? też rozwiązuje języki: )
Unreal śledzę entuzjastycznie Twój wątek od samiuśkiego początku.
Powiem Ci, że u mnie jest to samo. Dosłownie. Zacząłem się mocno utożsamiać z Twoją sytuacją.
Również jest osłabienie jakości życia seksualnego. Ja jednak mam to do siebie, że jestem młodszy ichyba się porządnie wyszalałem.
Identyczne powody, identyczne sytuacje podczas próby podejmowania rozmowy. Moja kobieta twierdzi, iż
problem generalnie nie istnieje. Najgorsze jest to, że kiedyś była otwarta na temat seksu i erotyzmu w
naszym związku, a teraz omija ten temat szerokim łukiem. Z otwartej sekualnie, spontanicznej kobiety
stała się bierna w łózku, nie wykazująca inicjatywy, a ja czuję się przygaszony, obdarty z męskości i nie
pożądany...
Więc wiem, że ten problem może minąć, bo nie było tak od początku jednak na próżno szukać sposobu iwyjścia z tego. Naprawdę już ręce opadają, a na domiar złego zaczynam wątpić czy to co było wcześniej
wróci i będziemy mogli się oboje cieszyć z pożycia w naszym związku, który funkcjonuje bardzo dobrze.
Jest mi podwójnie przykro bo mam wrażenie, że życie intymne dla mojej kobiety mogłoby nie istnieć.
Jest dotyk, są całusy, ale nie ma tej czułości i namiętności... jak się zna drugą osobę to się to widzi.Czuję się mocno zagubiony bo związek jest naprawdę udany, ale zauważyłem jeden wspólny punkt -
łączny punkt obu sytuacji, które po przewnioskowaniu przeze mnie wyglądają niemal identycznie!
Moja kobieta jest jak Twoja bardzo niezadowolona ze swojej pracy i kwitująca wszystko słowami "nie, bo
nie", a ja z podobnym podejściem jak Twoje, że skoro się praca nie podoba i wysysa z niej życie to niech ją
zmieni, bo możemy sobie na to pozwolić, ale kończy się setkami nieracjonalnych wymówek, które mnie tylko utwierdzają w przekonaniu, że zrobił się z niej typ zrzędy, która narzeka i narzeka...i nic z tym nie robi, bo lubi narzekać i mieć ku temu powody (?!). Nie chcę wszystkiego przytaczać w szczegółach, ale zaufaj mi,
że sytuacje są podobnę i oprócz czytania od samego początku Twojego wątku, chyba zacznę się mocno
w nim udzielać i zdawać sprawozdania z tego jak się to toczy u mnie, abysmy oboje mieli jakiś wgląd na to jak się sprawy będą toczyć i czy dalej będzie to bardzo podobne, czy drogi naszych kobiet w tej kwestii seksaulnej zaczną się rozchodzić. O iwniligacji jescze nie myslałem,
ale mocno jestem przekonany, że nie ma tu osoby trzeciej. Szukałem chociaż jakiegoś obiektu jej
fascynacji tudzież pożadania, bo wiadomo, że dla kobiet seks to troszkę bardziej złożona czynność
wynikająca z "czegoś" a pod słowem "czegoś" chowa się więcej niż potrzeba wyładowania.
Współczuję sytuacji. Ja chyba po prostu jestem za dobry. Jak w tej starej prawdzie "misiu, odchodzę od ciebie, bo byłeś dla mnie za dobry". Kiedyś bym to wyśmiał i się zdziwił, jak można być za dobry dla osoby, którą kochasz? Przecież to naturalne, byś jej nieba przychylił. Tak myśli kochający mężczyzna. Ale jak widać, niekoniecznie jak mężczyzna musi myśleć kochająca kobieta. To potencjalna logika bety i pluszowego penisa. A ja za bardzo się cenię, by się dać upodlić. Z drugiej strony, nie wiem, czy potrafię być tym przysłowiowym sukinkotem, który sprawia, że kobiecie zawsze mokro na jego widok. Sukinkot daje stałe emocje. Pozytywne i negatywne - czyli wprawia w stałe podniecenie. A ja daję stabilizację, wsparcie i miłość. A negatywnych emocji nienawidzę, dość ich miałem w dotychczasowym, dawnym życiu. I chyba dlatego jest, jak jest. Kwadratura koła.
Naprędce, biały rycerz to frajer i beta provider. To facet, który kobietom buduje przysłowiowy "ołtarzyk między nogami" i upodli swoją godność, "błagając" o seks. To ktoś zdominowany i stłamszony w związku. Wykorzystywany. I w końcu porzucany, gdy trafi się lepsza męska alternatywa. To ktoś, kto oddaje siebie i nie wymaga od drugiej strony szacunku i zaangażowania.
184 2017-11-10 21:06:16 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-10 21:07:00)
Współczuję sytuacji. Ja chyba po prostu jestem za dobry. Jak w tej starej prawdzie "misiu, odchodzę od ciebie, bo byłeś dla mnie za dobry". Kiedyś bym to wyśmiał i się zdziwił, jak można być za dobry dla osoby, którą kochasz? Przecież to naturalne, byś jej nieba przychylił. Tak myśli kochający mężczyzna. Ale jak widać, niekoniecznie jak mężczyzna musi myśleć kochająca kobieta. To potencjalna logika bety i pluszowego penisa. A ja za bardzo się cenię, by się dać upodlić. Z drugiej strony, nie wiem, czy potrafię być tym przysłowiowym sukinkotem, który sprawia, że kobiecie zawsze mokro na jego widok. Sukinkot daje stałe emocje. Pozytywne i negatywne - czyli wprawia w stałe podniecenie. A ja daję stabilizację, wsparcie i miłość. A negatywnych emocji nienawidzę, dość ich miałem w dotychczasowym, dawnym życiu. I chyba dlatego jest, jak jest. Kwadratura koła.
Unreal,
Trochę mniej będziesz ty i innyi współczuli koledze, gdy przeczytacie jego post sprzed tygodnia, kiedy to jeszcze był on ze swoją partnerka ponadprzeciętnie szczęśliwy. Dokładnie mam na myśli fragment:
Jesteśmy szczęśliwi, ja nadal czasami ćpam, ale nie przerzucam już negatywnych skutków na związek. Przyzwyczajenie? Może z czasem tak tego nie odczuwamy oboje? Nie wiem... ale życie mamy zrównoważone, szczęśliwe i ponadprzeciętne.
Inna sprawa, że sobie cierpliwie czekam aż w twoim wątku wreszcie „wybuchnie bomba” Bomba jeszcze nie wybuchła, ale i tak robi się coraz ciekawiej. Bo okazuje się, że mamy tu kolejnego (nie wiem już z ilu na forum) fana teorii, że „wszystkie kobiety uwielbiają drani”. Czasami drań to sukinkot, ale zawsze daje kobiecie mocny koktajl silnych emocje, których ona łaknie jak kania dżdżu A tylko frajerzy (tudzież biali rycerze) dają wsparcie, troskę i poczucie bezpieczeństwa, które i tak wielbicielki silnych wrażeń olewają i odrzucają, bo jedynie silna niepewność i odrzucenie jest tym, co może je zaspokoić emocjonalnie i utrzymać przy alfie, czy jakoś tak.
Czekam na ciąg dalszy z wypiekami na twarzy
Brak seksu to chujnia i koniec zwiazku.
To zdanie należy sobie wydrukować wielką, wytłuszczoną czcionką i czytać kilka razy dziennie.
Dla tych, co się jeszcze łudzą, że drugiej stronie zależy. Gdyby zależało, nie doszłoby w ogóle do takiej sytuacji.
Unreal, jesteś pewien, ze taki z Ciebie pluszowy Miś?
Bo ja nie sądzę. Kobiety lubią Misie- miłych facetów przy których czująsie bezpiecznie, bo wiedzą, że się nie wkurzą czy odmową, czy wyrażeniem pragnień.
A Ty tak zadaniowo podchodzisz.
Ja nie czuję tej pluszowości, wybacz..
Łatwiej im wytłumaczyć sobie, że kobieta ich nie kocha, bo są za dobrzy / nie są draniami niż, że nie kocha ich po prostu.
188 2017-11-10 23:22:39 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-11-10 23:26:39)
Łatwiej im wytłumaczyć sobie, że kobieta ich nie kocha, bo są za dobrzy / nie są draniami niż, że nie kocha ich po prostu.
Xymeno, jak kobieta nie kocha, odchodzi. Jak mężczyzna nie kocha, często i tak zostaje.
Ale tutaj nie o to chodzi, tylko o definicję dobrego faceta, chyba nie do końca to samo mamy na myśli
189 2017-11-11 09:54:21 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-11 09:55:51)
Xymena napisał/a:Łatwiej im wytłumaczyć sobie, że kobieta ich nie kocha, bo są za dobrzy / nie są draniami niż, że nie kocha ich po prostu.
Xymeno, jak kobieta nie kocha, odchodzi. Jak mężczyzna nie kocha, często i tak zostaje.
Ale tutaj nie o to chodzi, tylko o definicję dobrego faceta, chyba nie do końca to samo mamy na myśli
Ela, Xymena, idzie po prostym skojarzeniu, w jaki sposób najłatwiej znieść winę i odpowiedzialność za ZŁY związek na jedną ze stron. I pewnie jest w tym sporo racji Popatrz Ela jak ci tutejsi czarni rycerze łatwo idą w narrację „to zła kobieta była a ja taki dobry poczciwy miś”
Inna sprawa, że na to forum trafia gro facetów, którzy WIERZĄ w to, że wszystkie kobiety są takie same, jak od linijki a jedynym sposobem na zyskanie ich miłości a w ślad za tym szacunku, uwielbienia i pełnej uległości i seksualnej otwartości jest zafundowanie im emocjonalnej jazdy jak na rollercoasterze.
Ela210 napisał/a:Xymena napisał/a:Łatwiej im wytłumaczyć sobie, że kobieta ich nie kocha, bo są za dobrzy / nie są draniami niż, że nie kocha ich po prostu.
Xymeno, jak kobieta nie kocha, odchodzi. Jak mężczyzna nie kocha, często i tak zostaje.
Ale tutaj nie o to chodzi, tylko o definicję dobrego faceta, chyba nie do końca to samo mamy na myśliEla, Xymena, idzie po prostym skojarzeniu, w jaki sposób najłatwiej znieść winę i odpowiedzialność za ZŁY związek na jedną ze stron. I pewnie jest w tym sporo racji Popatrz Ela jak ci tutejsi czarni rycerze łatwo idą w narrację „to zła kobieta była a ja taki dobry poczciwy miś”
Inna sprawa, że na to forum trafia gro facetów, którzy WIERZĄ w to, że wszystkie kobiety są takie same, jak od linijki a jedynym sposobem na zyskanie ich miłości a w ślad za tym szacunku, uwielbienia i pełnej uległości i seksualnej otwartości jest zafundowanie im emocjonalnej jazdy jak na rollercoasterze.
Jakieś kobiety w takie przekonanie mężczyzn wpędzają
Zastanawiałam się nad tym ostatnio i tak, sa takie kobiety, młode, zimne i szukające wrazeń. Widocznie takie ich kręcą, więc to czego pragną inne, nie ma takiego znaczenia.
Dostosowują sie do wymagań po prostu.
Gdy na tym forum widzę młodych chłopaków, którzy spotykają dziewczyny, które ich wyśmiewają, traktują z buta, to wiem, że sami do takich lgną..
summerka88 napisał/a:Ela210 napisał/a:Xymeno, jak kobieta nie kocha, odchodzi. Jak mężczyzna nie kocha, często i tak zostaje.
Ale tutaj nie o to chodzi, tylko o definicję dobrego faceta, chyba nie do końca to samo mamy na myśliEla, Xymena, idzie po prostym skojarzeniu, w jaki sposób najłatwiej znieść winę i odpowiedzialność za ZŁY związek na jedną ze stron. I pewnie jest w tym sporo racji Popatrz Ela jak ci tutejsi czarni rycerze łatwo idą w narrację „to zła kobieta była a ja taki dobry poczciwy miś”
Inna sprawa, że na to forum trafia gro facetów, którzy WIERZĄ w to, że wszystkie kobiety są takie same, jak od linijki a jedynym sposobem na zyskanie ich miłości a w ślad za tym szacunku, uwielbienia i pełnej uległości i seksualnej otwartości jest zafundowanie im emocjonalnej jazdy jak na rollercoasterze.Jakieś kobiety w takie przekonanie mężczyzn wpędzają
Zastanawiałam się nad tym ostatnio i tak, sa takie kobiety, młode, zimne i szukające wrazeń. Widocznie takie ich kręcą, więc to czego pragną inne, nie ma takiego znaczenia.
Dostosowują sie do wymagań po prostu.
Gdy na tym forum widzę młodych chłopaków, którzy spotykają dziewczyny, które ich wyśmiewają, traktują z buta, to wiem, że sami do takich lgną..
W jakimś innym wątku czytałam twoją wypowiedź o stylach przywiązania, albo jakoś do nich nawiązującą w kontekście związku rodzic-dziecko. Teraz przypomnij sobie z czasów studiów charakterystykę ambiwalentnego stylu przywiązania. Okaże się, że są takie osoby, które „nauczone”zostały emocjonalnej jazdy. Są to tak samo kobiety, jak i mężczyźni. Mimo wszystko nie widzę na forum tyle desperatek, które uważają WSZYSTKICH facetów za drani.
Ela210 napisał/a:summerka88 napisał/a:Ela, Xymena, idzie po prostym skojarzeniu, w jaki sposób najłatwiej znieść winę i odpowiedzialność za ZŁY związek na jedną ze stron. I pewnie jest w tym sporo racji Popatrz Ela jak ci tutejsi czarni rycerze łatwo idą w narrację „to zła kobieta była a ja taki dobry poczciwy miś”
Inna sprawa, że na to forum trafia gro facetów, którzy WIERZĄ w to, że wszystkie kobiety są takie same, jak od linijki a jedynym sposobem na zyskanie ich miłości a w ślad za tym szacunku, uwielbienia i pełnej uległości i seksualnej otwartości jest zafundowanie im emocjonalnej jazdy jak na rollercoasterze.Jakieś kobiety w takie przekonanie mężczyzn wpędzają
Zastanawiałam się nad tym ostatnio i tak, sa takie kobiety, młode, zimne i szukające wrazeń. Widocznie takie ich kręcą, więc to czego pragną inne, nie ma takiego znaczenia.
Dostosowują sie do wymagań po prostu.
Gdy na tym forum widzę młodych chłopaków, którzy spotykają dziewczyny, które ich wyśmiewają, traktują z buta, to wiem, że sami do takich lgną..W jakimś innym wątku czytałam twoją wypowiedź o stylach przywiązania, albo jakoś do nich nawiązującą w kontekście związku rodzic-dziecko. Teraz przypomnij sobie z czasów studiów charakterystykę ambiwalentnego stylu przywiązania. Okaże się, że są takie osoby, które „nauczone”zostały emocjonalnej jazdy. Są to tak samo kobiety, jak i mężczyźni. Mimo wszystko nie widzę na forum tyle desperatek, które uważają WSZYSTKICH facetów za drani.
Owszem, natomiast wielu mężczyzn za takich chce uchodzić..
Unreal boi się okazać słabość, a to prawdopodobnie raczej uratowałoby go, niż utopiło.
Bo gdyby żona zostawiła go za okazanie słabości- to po co mu taka kobieta?
193 2017-11-11 10:40:56 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-11-11 11:02:05)
summerka88 napisał/a:Ela210 napisał/a:Jakieś kobiety w takie przekonanie mężczyzn wpędzają
Zastanawiałam się nad tym ostatnio i tak, sa takie kobiety, młode, zimne i szukające wrazeń. Widocznie takie ich kręcą, więc to czego pragną inne, nie ma takiego znaczenia.
Dostosowują sie do wymagań po prostu.
Gdy na tym forum widzę młodych chłopaków, którzy spotykają dziewczyny, które ich wyśmiewają, traktują z buta, to wiem, że sami do takich lgną..W jakimś innym wątku czytałam twoją wypowiedź o stylach przywiązania, albo jakoś do nich nawiązującą w kontekście związku rodzic-dziecko. Teraz przypomnij sobie z czasów studiów charakterystykę ambiwalentnego stylu przywiązania. Okaże się, że są takie osoby, które „nauczone”zostały emocjonalnej jazdy. Są to tak samo kobiety, jak i mężczyźni. Mimo wszystko nie widzę na forum tyle desperatek, które uważają WSZYSTKICH facetów za drani.
Owszem, natomiast wielu mężczyzn za takich chce uchodzić..
Unreal boi się okazać słabość, a to prawdopodobnie raczej uratowałoby go, niż utopiło.
Bo gdyby żona zostawiła go za okazanie słabości- to po co mu taka kobieta?
Rany Ela, mam z tobą komunikacyjny „problem”, gdy rozmawiamy o jednym a ty przeskakujesz na zupełnie inny wątek
Gdyby żona opuściła go za okazanie słabości, to dlatego, że Unreal SAM wybrał sobie na partnerkę kobietę, przed którą trzeba grać twardziela, a oni nigdy przez kilkanaście lat swojego związku nie byli z sobą wystarczająco blisko, żeby ściągnąć maski. Szczególnie Unreal.
Ela210 napisał/a:summerka88 napisał/a:W jakimś innym wątku czytałam twoją wypowiedź o stylach przywiązania, albo jakoś do nich nawiązującą w kontekście związku rodzic-dziecko. Teraz przypomnij sobie z czasów studiów charakterystykę ambiwalentnego stylu przywiązania. Okaże się, że są takie osoby, które „nauczone”zostały emocjonalnej jazdy. Są to tak samo kobiety, jak i mężczyźni. Mimo wszystko nie widzę na forum tyle desperatek, które uważają WSZYSTKICH facetów za drani.
Owszem, natomiast wielu mężczyzn za takich chce uchodzić..
Unreal boi się okazać słabość, a to prawdopodobnie raczej uratowałoby go, niż utopiło.
Bo gdyby żona zostawiła go za okazanie słabości- to po co mu taka kobieta?Rany Ela, mam z tobą komunikacyjny „problem”, gdy rozmawiamy o jednym a ty przeskakujesz na zupełnie inny wątek
Gdyby żona opuściła go za okazanie słabości, to dlatego, że Unreal SAM wybrał sobie na partnerkę kobietę, przed którą trzeba grać twardziela, a oni nigdy przez kilkanaście lat swojego związku nie byli z sobą wystarczająco blisko, żeby ściągnąć maski. Szczególnie Unreal.
Właśnie o to mi chodzi.
A o emocjonalnej jeździe nie chce mi się pisać od rana ...wybacz..
Bardzo mocno zaznaczam odnosząc sie do summerki, która mnie zacytowała z innego tematu, stronę wcześniej - ja nie uznaję udanego seksu w związku jako szczęścia, jest to dla mnie tylko niezadowolenie z jakiegoś aspektu.
Seks to dla mnie składowa miłości, ale nigdy nie myślałem w kategorii, że seks=szczęście.
To tez pisałem, że jestem ponadprzeciętnie szczęśliwi choć już wtedy był problem udanego seksu w związku.
Więc: "gdy przeczytacie jego post sprzed tygodnia, kiedy to jeszcze był on ze swoją partnerka ponadprzeciętnie szczęśliwy" nie jest trafne, bowiem jestem ponadprzeciętnie szczęśliwy i zadowolony ze swojego życia, relacji itp.
Ale niestety niezadowolony z pożycia w związku.
Zrobię co mogę, aby wrócilo to co było. Jesli ona tylko zechce dać sobie pomóc
Ponoć problemy z moim zdrowiem, których ostatnio było sporo też sie mocno odbily na to i ona nie miała ochoty na inicjazje zbliżeń i pieszczoty.
W rozmowie powiedziała mi, że nałożone kłopoty nasilily stres i sprawiły wraz z beznadziejną pracą, że to ją wykończylo i nie miała ochoty na łózkowe cuda, ale chciała się przełamać bo cytuję:
"W końcu zdecydowalam sama dla siebie ze musze się przelamac że cię kocham i nie chce żebyś odszedł, że chce twojego szczęścia i sama też potrzebuję bliskości i twojego uczucia"
I faktycznie, byly próby inicjacji seksu, oraz pokazanie, że ona ma ochotę. Uznała, że to trwa bardzo długo i nie dziwi mi się ani trochę, że zacząłem byc coraz bardziej sfrustrowany tym wszystkim.
Co bedzie dalej zobaczymy
Co do postu Unreala. Kwestię takiej 'nadmiernej' (jesli takowa istnieje, bo podzielam Unreala, iż jak się kogoś kocha to się chce mu uchyilć chociażby i nieba) dobroci w związku chciałbym poruszyć, a w sumie krótko sie odnieść.
Zauważłem, że ostatnio mieliśmy bardzo fajny okres w związku, ktory mnie mocno uskrzydlił. Bylem bardzo uczuciowy, emocjonalny, romantyczny, miły.
Nie chce podczepiać tego po wątek seksu w związku, który sie zgubil gdzies u mojej kobiety i chyba nabiera to powoli kolorów i wraca do normy, ale może jest między tym jakaś zależność?
Nie uważam odnosząc się do
„wszystkie kobiety uwielbiają drani", że tak jest, bo w rzeczywistości taki facet to okropny typ, ale druga skrajność - nieskończony romantyk, uczuciowiec? Tez nie jest dobra. Niekiedy dopada mnie takie przekonanie, że taka stabilność usypia u kobiety
ciekawość, pożądanie, fascynację?