My się poznaliśmy na żywo, na domówce u znajomych. Na następny dzień do mnie napisał sam, potem znajomość ładnie rozkwitała, tylko nie bardzo się kwapił do spotkania na żywo (do cholewci, mieszkamy w tym samym mieście, to ile można pisać?). Za pierwszym razem (jak w końcu dałam mu delikatnie do zrozumienia, że wypadało by może się tak jakoś normalnie spotkać, pogadać [ej jednak potrafię zrobić pierwszy krok!
]) to napisał, że w sumie nie wpadł na to (i tu już mi się zaczęła lampka świecić), ale ok uwierzyłam mu, że faktycznie nie pomyślał. Lecz potem znów cisza jeśli chodzi o spotkania na żywo (w internecie nadal mną zachwycony, coraz dłuższe wiadomości itd), aż zaczęła być tendencja spadkowa, nagle jakieś teksty z jego strony, że to ja się za bardzo nakręciłam, że nie wiadomo co sobie wyobrażam itd. Dobra ja rozumiem, że mógł odczuć, że coś ja tam za bardzo, no nie wiem, ja mu w głowie nie siedzę. Ale chciałam by mi to wyjaśnił skąd u niego te myśli. To nie umiał. Wkurzał się tylko, że ja potrafię wyrazić twardo swoją opinię, że robi coś nie tak i że "z babami to on dyskutować nie będzie, bo go zawsze przegadają". No i w końcu dałam sobie z nim siana, skoro coś mu tam we mnie nie pasowało i nie chciał tłumaczyć. Teraz wygląda to tak, że np wczoraj napisał:
-"hej, jak tam u Ciebie?"
-"ok, a tam?"
-"co taka niemiła?" No u mnie ok, nockę zaraz zaczynam
-"a, to ok, życzę udanej nocki, oby szybko minęła"
-dzięki, no a jak tam zdrowie, jak z nogą"?
-z nogą ok, ale nie będę Ci teraz o niej truła, jak się wszystko ostatecznie wyjaśni, wtedy dam Ci znać
-a kiedy wracasz do pracy?
-16
-o to już niedługo
-no, ale nie wiadomo czy 16 wrócę na pewno.
Poza tym to nie mój temat, he he, mam nadzieję, że kwiatuszek nie będzie zła, że jej się tu trochę wtryniłam. 
Opisałam swój problem, aby pokazać, że faktycznie nie zawsze da się facetów zrozumieć.