Nie przebrnęłam przez tę szablonową historię.
Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule masz poniżej.
Utnij z nim kontakt i przestań angażować się emocjonalnie w faceta, który jest zajęty!
Prostszego rozwiązania nie ma.
Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Byłam kochanką... co teraz zrobić.
Strony Poprzednia 1 2
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Nie przebrnęłam przez tę szablonową historię.
Odpowiedź na pytanie zawarte w tytule masz poniżej.
Utnij z nim kontakt i przestań angażować się emocjonalnie w faceta, który jest zajęty!
Prostszego rozwiązania nie ma.
Wiążąc się z człowiekiem, który zdradził z tobą swoją partnerkę, nigdy nie będziesz miała pewności, czy aby ciebie nie zdradza.
Skoro mógł to zrobić jej to i tobie może - moim zdaniem powinnaś zakończyć tę relację.
On kończy swój związek i spotykamy się jak ludzie, a jak nie, to ja jej o wszystkim powiem.
I co tym osiągniesz, że jej powiesz? Dziką satysfakcję? Zemścisz się? Za co?
Bo chyba nie liczysz na to, że jak jej powiesz, to on z automatu zacznie być z Tobą?
No, ale jak na to liczysz, to cóż... oboje jesteście siebie warci...
Osiągne to, że w końcu będzie musiał zdecydować co dalej. On by chciał tak jak jest teraz, a mnie już męczy to ukrywanie. To nie był jednorazowy skok w bok, my od roku się spotykamy prawie.
A ja bym na Twoim miejscu o nim zapomniala. Po co Ci to? Nawet go dobrze nie znasz, pewnie wcale nie jest takim idealem jak ci sie wydaje.
Wiem, ze zabrzmi to troche bezwzglednie ale traktuj to jak przygode i tyle. A teraz zamknij ten rozdzial i idz do przodu. Nie spotykaj sie z nim po tej przerwie bo to jak wchodzenie drugi raz do tej samej rzeki. Chcesz byc na kazde jego zawolanie? Bylo milo pobzykaliscie sie i nara. Niech sobie uklada zycie ze swoja partnerka a ty znajdz sobie innego faceta.
Osiągne to, że w końcu będzie musiał zdecydować co dalej. On by chciał tak jak jest teraz, a mnie już męczy to ukrywanie. To nie był jednorazowy skok w bok, my od roku się spotykamy prawie.
Ale o czym on ma zadecydować, albo będzie z tobą albo wyślesz jego partnerce smsy, które skrzętnie zachowujesz? Jaki dajesz mu wybór? Przecież to szantaż!
Razem pracujecie, jak ty sobie wyobrażasz wasze stosunki zawodowe po takiej akcji? - chcesz go zniszczyć, czy co?
Osiągne to, że w końcu będzie musiał zdecydować co dalej. On by chciał tak jak jest teraz, a mnie już męczy to ukrywanie. To nie był jednorazowy skok w bok, my od roku się spotykamy prawie.
Czyli jesteś prostytutką na pełen etat - gratuluję.
On już zdecydował. Jesteś dla niego odskocznią, obiektem seksualnym.
Nie macie o czym rozmawiać. Było miło, ale się skończyło. Ktoś tu przede mną już Ci napisał "Romanse też się kiedyś kończą". Równie dobrze, to Ty mogłabyś zakończyć tę Waszą znajomość w taki sam sposób. Nie zrobiłaś jednak tego, bo zadurzyłaś się w facecie, który zdradza tylko dla seksu, i który -
wygląda na to, że - lubi kobiety, lubi przygody. Tak to wygląda. Nie ma o czym gadać.
Co Ci da ze jego partnerka dowie sie o romansie...bez sensu. Jej to nic nie da ale tej kobiecie da wiedze, ktora moze uchroni ją w przyszłości przed chorobami wenerycznymi. Tyle w temacie.
Naprawdę myślisz, że jeśli go przymusisz to uzyskasz jakieś deklaracje? Wątpię.
Będzie kręcił, a Ty i tak nic nie będziesz rozumiała.
Jednego możesz być pewna, tego, że gdyby chciał z Tobą być, to zależałoby mu na tym, abyś o tym wiedziała.
Weszłaś w czyjś związek i to nie jest powód do dumy. Im mniej osób o tym wie tym lepiej. Pracujecie razem i po co Ci problemy,
zła opinia. Bez sensu. Przebolej, popłacz. W sumie to dobrze, że się nie odzywa. Szybciej Ci pójdzie pogodzenie się ze stratą.
wrzosiec napisał/a:Wzięłaś pod uwagę że jego fantazje spełnił ktoś inny(swoją drogą czego nie chciałaś spróbować)?
Nie mam takiej pewności, że tylko ze mną ją zdradzał. Często spotykaliśmy się, jak On był w pracy, więc może to nie był pierwszy raz. Chciał spróbować seksu w trójkącie, ale kategorycznie odmówiłam. Namawiał też do rimmimgu, jakiś gadżetów, no ale do tego też nie doszło
szukał darmowej prostytutki, ale ty odmówiłaś, wiec bez obaw znajdzie nowa:)
na pęczki jest takich naiwnych panienek
Co się dziwisz? Miał Cię tylko do jednej rzeczy, sama się na to zgodziłaś, dobrze wiedziałaś, że jest w związku, a mimo to Ci nie przeszkadzało. Masakra kiedyś odbije Ci się to czkawką, dla Twojej wiadomości byłaś dla niego tylko workiem na sperme tyle w temacie.
Jak człowiek sam siebie nie szanuje to nie oczekuj od kogoś, że Cię będzie szanował. Przez takie jak Ty tyle kobiet ,żon przechodzi katusze.
I bardzo dobrze, że się nie odzywa do jakiejś dz...ki też bym Cię miała gdzieś.
Co się dziwisz? Miał Cię tylko do jednej rzeczy, sama się na to zgodziłaś, dobrze wiedziałaś, że jest w związku, a mimo to Ci nie przeszkadzało. Masakra kiedyś odbije Ci się to czkawką, dla Twojej wiadomości byłaś dla niego tylko workiem na sperme tyle w temacie.
Jak człowiek sam siebie nie szanuje to nie oczekuj od kogoś, że Cię będzie szanował. Przez takie jak Ty tyle kobiet ,żon przechodzi katusze.
I bardzo dobrze, że się nie odzywa do jakiejś dz...ki też bym Cię miała gdzieś.
No chyba nie przez takie kobiety, tylko przez mezczyzn, ktorzy szukaja przygod na boku a sa w zwiazkach.
Siłą ją nie brał więc przepraszam bardzo. Poza tym jak s...nie da to pies nie weźmie.
Siłą ją nie brał więc przepraszam bardzo. Poza tym jak s...nie da to pies nie weźmie.
No tak to prawda. Jezeli wiedziala, ze on ma dziewczyne to nie powinna w ogole wchodzic w ten uklad a juz tym bardziej robic sobie nadzieje, ze cos z tego bedzie bo zazwyczaj nie jest.
Facet bedzie zdradzal to na bank. Szczegolnie jesli uda mu sie zdrade ukryc.
Jak tak sie rozgladam wokol siebie (mieszkam za granica, moze w Polsce tak nie jest) to zdrady sa na porzadku dziennym. W mojej obecnej firmie jest sporo facetow, po niektorych bym sie nigdy nie spodziewala, ze byliby w stanie zdradzic, wydawali sie naprade w porzadku... a jednak. Takze mysle, ze zdrady zdarzaja sie czesciej niz nam sie wydaje, tylko polowe z nich daje sie ukryc.
Taki swiat. Mysle, ze zawsze tak bylo jest i bedzie.
Margaryna to co piszesz jest straszne, ale prawdziwe... Nie wiem dlaczego człowiek człowiekowi robi takie świństwo . W takim razie po co są związki? Czemu każdy prawie facet musi być puszczalskim śmieciem? Sama jestem 3 miesiące po odkryciu zdrady i rozstaniu... nie mam zaufania i długo mieć nie będę. Straszne to jest... już wolę być sama całe życie, jak mam przechodzić znowu to samo. Nie wierzę już w wiernych albo chociaż prawdomównych mężczyzn
. Samemu w życiu smutno, ale co pozostaje? Lepsze to niż kolejne upokorzenie.
Szkoda, że ludzie nie potrafią walczyć, naprawiać czegoś co się psuje - dzisiaj każdy tak łatwo odpuszcza walkę... Nie wspominając już o zwykłej SZCZEROŚCI. Mam ochotę pójść w bok? Może najpierw skończę aktualną relację? Albo chociaż po zdradzie mieć jaja i się przyznać . Do dupy ten świat - ja podziękuję za takie przygody.
Ogólnie kobiety mają najgorzej w życiu. Facet to taka istota, która myśli tylko o sobie. Przecież jak zdradza to o kim myśli? No o sobie żeby sobie sprawić przyjemność, w dupie ma to, że jego np.żona poświęca całe życie dzieciom i takiej ciocie jak on. On co robi? Bierze tobołek i odchodzi jak gdyby nigdy nic. Nie może tak być myślę że tam na górze będzie za to godziwa kara dla nich.
Racja... eh. Czasem żałuję, że nie urodziłam się homoseksualna ;/.
Żeby nie było, że pakuję wszystkich do jednego worka - wiem, że kobiety też zdradzają. Nie ukrywajmy jednak, że faceci robią to częściej niestety i bardzo ciężko o dobrego mężczyznę. Najwięcej zła na świecie wychodzi również z męskich rąk... co zrobić.
Minti napisał/a:Siłą ją nie brał więc przepraszam bardzo. Poza tym jak s...nie da to pies nie weźmie.
No tak to prawda. Jezeli wiedziala, ze on ma dziewczyne to nie powinna w ogole wchodzic w ten uklad a juz tym bardziej robic sobie nadzieje, ze cos z tego bedzie bo zazwyczaj nie jest.
Facet bedzie zdradzal to na bank. Szczegolnie jesli uda mu sie zdrade ukryc.
Jak tak sie rozgladam wokol siebie (mieszkam za granica, moze w Polsce tak nie jest) to zdrady sa na porzadku dziennym. W mojej obecnej firmie jest sporo facetow, po niektorych bym sie nigdy nie spodziewala, ze byliby w stanie zdradzic, wydawali sie naprade w porzadku... a jednak. Takze mysle, ze zdrady zdarzaja sie czesciej niz nam sie wydaje, tylko polowe z nich daje sie ukryc.
Taki swiat. Mysle, ze zawsze tak bylo jest i bedzie.
Dopóki na świecie będą takie kobiety jak Ty, to niestety tak będzie. Z kimś przecież ci podli faceci muszą zdradzać.
Nigdy nie będę usprawiedliwiał zdrajców, bez względu na ich płeć. Może jednak spojrzysz nieco bardziej krytycznie na siebie. Tobie wcale nie przeszkadza, że faceci zdradzają. Boli Cię, że zdradzają z Tobą a potem i tak wracają do żon/narzeczonych a Ciebie puszczają kantem.
Pamiętasz co sama napisałaś?
Nigdy w zyciu nie przeszloby mi przez mysl, ze bede kochanka.
....
Uwierzcie mi, ze zapieralam sie jak tylko moglam nie wyobrazalam sobie, ze moge rozbic czyjes malzenstwo......
Kolega nie dawal mi spokoju,pisal dzwonil mamil czulymi slowkami az stalo sie, moje serce zmieklo....obiecal,ze ja dla mnie zostawi...wiec dalam mu ultimatum. Nigdy nie chcialam ich rozlaczyc ale skoro on twierdzil, ze jej nie kocha, ze to przyzwyczajenie i jeszcze przed slubem dawal mi znac, ze cos dla niego znacze to pomyslalam, ze no takie rzeczy sie zdarzaja i byc moze beda musieli sie przeze mnie a moze nie przeze mnie rozstac....
Nie rozstali sie i dobrze, bo nigdy tego nie chcialam...ale tego co ja przezylam nie da sie opisac i nie zycze tego najgorszemu wrogowi...od tamtej pory minelo troche czasu, nie wiem co sie nim dzieje, wiem, ze jest z nia....powiedzial, ze zostaje z nia z litosci....moze i tak niewazne.....rozkochal mnie w sobie chociaz blagalam, zeby sie odczepil, bo boje sie, ze mnie skrzywdzi,wiedzialam,ze zostawienie zony to nie jest prosta sprawa, nawet jesli nie mieli dzieci i majatku....on caly czas obiecywal, ze bedzie dobrze, ze jestem aniolem i nie wie jak w ogole ktokolwiek moglby mnie skrzywdzic a potem wybral ja i serce peklo mi na pol...
...
Zycze im szczescia, naprawde, zawsze zyczylam!
Tylko jakim prawem zonaty, niedojrzaly facet wciaga mnie w takie bagno a potem odchodzi....
Uwazam jednak, ze jestem w pelni usprawiedliwiona, bo jestem tylko czlowiekiem i nie biore tego co mi sie nie nalezy....to on caly czas mnie meczyl a ja nie jestem z lodu....
I jeszcze słowa innej koleżanki:
Co się dziwisz? Miał Cię tylko do jednej rzeczy, sama się na to zgodziłaś, dobrze wiedziałaś, że jest w związku, a mimo to Ci nie przeszkadzało. Masakra kiedyś odbije Ci się to czkawką, dla Twojej wiadomości byłaś dla niego tylko workiem na sperme tyle w temacie.
Jak człowiek sam siebie nie szanuje to nie oczekuj od kogoś, że Cię będzie szanował. Przez takie jak Ty tyle kobiet ,żon przechodzi katusze.
I bardzo dobrze, że się nie odzywa do jakiejś dz...ki też bym Cię miała gdzieś.
..a chwilę później:
Ogólnie kobiety mają najgorzej w życiu. Facet to taka istota, która myśli tylko o sobie. Przecież jak zdradza to o kim myśli? No o sobie żeby sobie sprawić przyjemność, w dupie ma to, że jego np.żona poświęca całe życie dzieciom i takiej ciocie jak on. On co robi? Bierze tobołek i odchodzi jak gdyby nigdy nic. Nie może tak być myślę że tam na górze będzie za to godziwa kara dla nich.
I jeszcze koleżanka Mansu:
Racja... eh. Czasem żałuję, że nie urodziłam się homoseksualna ;/.
Żeby nie było, że pakuję wszystkich do jednego worka - wiem, że kobiety też zdradzają. Nie ukrywajmy jednak, że faceci robią to częściej niestety i bardzo ciężko o dobrego mężczyznę. Najwięcej zła na świecie wychodzi również z męskich rąk... co zrobić.
I wszystkie trzy się ze sobą zgadzacie. Cóż za solidarność.
Tak, facet to świnia. Kobieta też. Ale nie każdy i nie każda. Których jest więcej? Chyba tak "pół na pół".
Nie dziwię się Wam dziewczyny, że z takim podejściem do świata i ludzi trafiacie na wybrakowane egzemplarze facetów.
Ci prawdziwi i dobrzy mężczyźni wolą zazwyczaj prawdziwe i dobre kobiety.
Prawdziwe i dobre kobiety? Chyba jesteś od niedawana na tym forum bo praktycznie 99 % zdradzonych kobiet były dobrymi kobietami. Co do mężczyzn to dobrze powinieneś wiedzieć, że wasze mózgi są inne od naszych, wami kieruje dolna część ciała co nawet udowodniono naukowo. Facet jest zbliżony instynktom zwierzęcym poczytaj sobie o tym i o waszej naturze. Dopiero się wypowiadaj.
mocno to żenujące ... odniosę się tylko do cytatu ...
Prawdziwe i dobre kobiety? Chyba jesteś od niedawana na tym forum bo praktycznie 99 % zdradzonych kobiet były dobrymi kobietami. Co do mężczyzn to dobrze powinieneś wiedzieć, że wasze mózgi są inne od naszych, wami kieruje dolna część ciała co nawet udowodniono naukowo. Facet jest zbliżony instynktom zwierzęcym poczytaj sobie o tym i o waszej naturze. Dopiero się wypowiadaj.
wg Minti kobiety dzielą się na zdradzone i niezdradzone ....
99 % zdradzonych (nie wiem skąd ta wiedza, że nie 100 % albo 98,9 %) - były dobrymi kobietami więc co już nie są ? A jak zakwalifikujesz te zdradzające ? Pewnie tez zostały skrzywdzone, w końcu to kobiety ... oczywiście skrzywdzone przez facetów więc zdradziiły ... jak mawia klasyk "samiec Twój wróg"
a faceci ? Faceci to faceci ... istoty, którymi "kieruje dolna część ciała" (udowodnione naukowo), "zbliżony instynktom zwierzęcym" więc ja bym prosił o jakieś źródła naukowe żebym mógł się wypowiedzieć
I nie ma znaczenia czy facet został zdradzony, czy nie, ważne , ze jest facetem więc można sobie popie..olić głupoty ...
Ogólnie kobiety mają najgorzej w życiu. Facet to taka istota, która myśli tylko o sobie. Przecież jak zdradza to o kim myśli? No o sobie żeby sobie sprawić przyjemność, w dupie ma to, że jego np.żona poświęca całe życie dzieciom i takiej ciocie jak on. On co robi? Bierze tobołek i odchodzi jak gdyby nigdy nic. Nie może tak być myślę że tam na górze będzie za to godziwa kara dla nich.
szanowna Minti - zdrada nie zna płci
Facet_z_wasem widze, wygrzebales moj watek sprzed siedmiu lat.... :-)
Powiedziales, ze dopóki na świecie będą takie kobiety jak Ja, to niestety tak będzie. Z kimś przecież ci podli faceci muszą zdradzać.
Zgadzam sie z Toba, ale zazwyczaj to jest tak, ze to wlasnie faceci te chore relacje rozpoczynaja. Nie znam sytuacji, gdy to kobieta, wiedzac, ze facet jest zajety zaczyna sie kolo niego krecic i robi maslane oczka... To zawsze zajeci faceci poluja na swoje ofiary, ze sie tak wyraze. Tez bym chciala, zeby swiat byl idealny, ale nie jest i dobrze o tym wiesz. Oczywiscie zdaje sobie z tego sprawe, ze nie wszyscy tacy sa i ludzie potrafia byc ze soba szczesliwi wiele lat i do glowy im nie przyjdzie zeby zdradzac.
Jesli chodzi o moj przypadek, kiedy to ja bylam kochanka to nie bylo tak, ze sypialam z tym facetem a potem mialam nadzieje, ze zostawi dla mnie zone.
Nie chce mi sie teraz opisywac tej historii jeszcze raz ale powiem tylko tyle, ze on byl moim dobrym kolega i zaczelo sie od tego, ze mi sie zwierzal, ze mu sie nie uklada wiec ja mu tlumaczylam, ze powinien starac sie rozwiazac problemy itd. bla bla bla... Gdyb mogla cofnac czas to postapila bym inaczej...Powiedzialabym ze tak naprawde to mnie g.... obchodzi co sie dzieje w jego zwiazku i jak ma problem to niech rozmawia o tym ze swoja zona a nie ze mna. Bylam naiwna, przyznaje ale przynajmniej sie czego nauczylam po tej historii. Zaczelam prace nad soba, przeszlam terapie dla DDA i teraz zupelnie inaczej patrze na pewne sprawy. Niestety ludzie sa rozni i to chyba jest tak, ze trafia swoj na swego. Zdradzajacy musi trafic na podatny grunt. Jesli jedna kobieta odmowi to znajdzie sie taka, ktora na to sie zlapie....
Zgadzam sie z Toba, ale zazwyczaj to jest tak, ze to wlasnie faceci te chore relacje rozpoczynają. Nie znam sytuacji, gdy to kobieta, wiedzac, ze facet jest zajety zaczyna sie kolo niego krecic i robi maslane oczka... To zawsze zajeci faceci poluja na swoje ofiary, ze sie tak wyraze.
Bzdura .
Niewiele ta terapia pomogła, bo jak widzę przerzucanie odpowiedzialności za własne deficyty na kogoś i usprawiedliwianie się z sypiania z zajętym facetem dalej jest. Tak mają i zdradzający i ich "ofiary".
margaryna napisał/a:Zgadzam sie z Toba, ale zazwyczaj to jest tak, ze to wlasnie faceci te chore relacje rozpoczynają. Nie znam sytuacji, gdy to kobieta, wiedzac, ze facet jest zajety zaczyna sie kolo niego krecic i robi maslane oczka... To zawsze zajeci faceci poluja na swoje ofiary, ze sie tak wyraze.
Bzdura .
Niewiele ta terapia pomogła, bo jak widzę przerzucanie odpowiedzialności za własne deficyty na kogoś i usprawiedliwianie się z sypiania z zajętym facetem dalej jest. Tak mają i zdradzający i ich "ofiary".
I see_beyond ale nie sypialam z zadnym zajetym facetem.....nigdy mie sie to nie zdarzylo....z czego wnioskujesz, ze tak bylo?
Pewnie zostalas zdradzona i widzisz we mnie kochanke Twojego partnera. Stad ta zlosc. Rozumiem. Ale nie, to nie ja bylam kochnka Twojego partnera.
nie sypialam z zadnym zajetym facetem.....nigdy mie sie to nie zdarzylo....z czego wnioskujesz, ze tak bylo?
A z tego zdania:
Jesli chodzi o moj przypadek, kiedy to ja bylam kochanka to nie bylo tak, ze sypialam z tym facetem a potem mialam nadzieje, ze zostawi dla mnie zone.
To kim jest w takim razie kochanka? To słowo ma określone znaczenie. A sama go użyłaś. I chyba wiesz co oznacza.
Mnie się też nie chce czytać twojej szablonowej historii, a potem odpisywać na absurdalne posty.
EDIT
A swoje poprzednie zdanie o przerzucaniu odpowiedzialności podtrzymuję. Nie ma znaczenia czy poszłaś z nim do łóżka czy nie. Wlazłaś między wódkę a zakąskę. Tyle.
O matko. A co mialam powiedziec, ze bylam jego kolezanka do zwierzen, ktora zaangazowala sie emocjonalinie? Zaraz bys na mnie naskoczyla, i powiedziala, ze jestem zwykla kochanka. No mniejsz a z tym bo ty i tak wrzucisz wszystkich do jednego worka. To tak jak twierdzic, ze wszystkie zdradzone zony pewnie byly zaniedbanymi kurami domowymi.
Mowisz, ze wlazlam miedzy wodke i zakaske - no wlasnie, nie wlazlam. Nie poszlam do niego do domu, nie zapukalam do drzwi i powiedzialam, OK wlaze!
I to wlasnie probuje powiedziec, ktos to inicjuje i nie sa to kochanki tylko wlasnie ci zajeci tchorze. A to jak sie historia potoczy zalezy na kogo biedny mis trafi - albo zostanie zjechany juz na starcie albo trafi na kobiete, ktora ma te "deficyty" jak to nazwalas i poplynie....
zazwyczaj to jest tak, ze to wlasnie faceci te chore relacje rozpoczynaja.
Prawda, AlE większość relacji rozpoczynają faceci. Taka kultura, że to od faceta oczekuje się inicjatywy. Tak się przyjęło, że częściej kobieta czeka na pierwszy gest ze strony mężczyzny. Ja akurat byłam tą zdradzającą a zdecydowana inicjatywa wyszła ze strony mojego kochanka, który był wolny.
ludzie sa rozni i to chyba jest tak, ze trafia swoj na swego. Zdradzajacy musi trafic na podatny grunt.
Tutaj zgadzam się bez ALE
Wyciągnęłam ze swojej historii wnioski, że kobieta z problemami lgnie do faceta z problemami i vice versa.
Nie wierzę w to, iż zdradzają osoby z wysokim poczuciem własnej wartości tak samo jak nie wierzę w to, że cichodajki są osobami o wysokim poczuciu własnej wartości. Niby jak ktoś, kto ceni siebie może się zauroczyć w drugiej osobie tylko dlatego, że ktoś zwrócił na nią uwagę i adoruje ją? Trzeba mieć spore deficyty, żeby wchodzić w układy, gdzie dostaje się ochłapy i popłuczyny z cudzego stołu.
Jeśli żonaty facet chodzi, podrywa, nagabuje, inicjuje, to przecież nie ma obowiązku mu ulegać. Można powiedzieć, ze" nie interesuje mnie ta znajomość" i tyle.
Moim zdaniem (z wyjątkiem sytuacji gdy np kobieta nie wie, że facet ma żone), obydwoje ponoszą winę - mężczyzna dlatego, że świadomie zdradza żonę, a kochanka - bo wie, że mężczyzna ma żonę, ale usilnie wbija się na tą trzecią.
Jeśli żonaty facet chodzi, podrywa, nagabuje, inicjuje, to przecież nie ma obowiązku mu ulegać. Można powiedzieć, ze" nie interesuje mnie ta znajomość" i tyle.
Moim zdaniem (z wyjątkiem sytuacji gdy np kobieta nie wie, że facet ma żone), obydwoje ponoszą winę - mężczyzna dlatego, że świadomie zdradza żonę, a kochanka - bo wie, że mężczyzna ma żonę, ale usilnie wbija się na tą trzecią.
Piszesz, że obydwoje ponoszą winę. Winę za co?
rossanka napisał/a:Jeśli żonaty facet chodzi, podrywa, nagabuje, inicjuje, to przecież nie ma obowiązku mu ulegać. Można powiedzieć, ze" nie interesuje mnie ta znajomość" i tyle.
Moim zdaniem (z wyjątkiem sytuacji gdy np kobieta nie wie, że facet ma żone), obydwoje ponoszą winę - mężczyzna dlatego, że świadomie zdradza żonę, a kochanka - bo wie, że mężczyzna ma żonę, ale usilnie wbija się na tą trzecią.Piszesz, że obydwoje ponoszą winę. Winę za co?
Za Sytuację
Bo często się słyszy, że to mężczyzna tylko jest winny, bo ślubował zonie a teraz ją zdradza, a kochanka jeśli jest wolna,to jest niewinna bo nikogo nie zdradza.
Podczas, gdy oboje są winni tego co się dzieje. Tzn romansu.
dobrakobieta90 napisał/a:rossanka napisał/a:Jeśli żonaty facet chodzi, podrywa, nagabuje, inicjuje, to przecież nie ma obowiązku mu ulegać. Można powiedzieć, ze" nie interesuje mnie ta znajomość" i tyle.
Moim zdaniem (z wyjątkiem sytuacji gdy np kobieta nie wie, że facet ma żone), obydwoje ponoszą winę - mężczyzna dlatego, że świadomie zdradza żonę, a kochanka - bo wie, że mężczyzna ma żonę, ale usilnie wbija się na tą trzecią.Piszesz, że obydwoje ponoszą winę. Winę za co?
Za Sytuację
Bo często się słyszy, że to mężczyzna tylko jest winny, bo ślubował zonie a teraz ją zdradza, a kochanka jeśli jest wolna,to jest niewinna bo nikogo nie zdradza.
Podczas, gdy oboje są winni tego co się dzieje. Tzn romansu.
Aaaaaa, tak. Za sytuację.
Póżniej pisze taka, że on jej w głowie zawrócił, że zagadywał, że to jego wina, bo się pierwszy odezwał. A ona biedna, bezwolna, bezmyślna, bez żadnego wpływu na sytuację. Jakby jej tam nie było
Aaaaaa, tak. Za sytuację.
Póżniej pisze taka, że on jej w głowie zawrócił, że zagadywał, że to jego wina, bo się pierwszy odezwał. A ona biedna, bezwolna, bezmyślna, bez żadnego wpływu na sytuację. Jakby jej tam nie było
Tak jest łatwiej powiedzieć, że on omotal, dzwonił, nachodzil aż ona musiała mu ulec.
Inaczej musiała by powiedzieć, że weszła w ten romans nie, że tak jakoś samo wyszło, ale że sama chciała. A do czegoś takiego trudno się nawet przed samą sobą przyznać. I jest to wygodny układ, ona nie ma z nim kłopotów w postaci problemów z dorastajacymi dziećmi, kredytami, tesciami, remontami...
A do czegoś takiego trudno się nawet przed samą sobą przyznać.
Otóż to. Dlatego potrzebny jest "winny". Tak klasycznie obarcza się winą partnera.
W tym przypadku...kochanka.
Najważniejsze, że"ja jestem w porządku". Ech!
rossanka napisał/a:A do czegoś takiego trudno się nawet przed samą sobą przyznać.
Otóż to. Dlatego potrzebny jest "winny". Tak klasycznie obarcza się winą partnera.
W tym przypadku...kochanka.Najważniejsze, że"ja jestem w porządku". Ech!
To taka chora moralność, ale to się zdarza.
No właśnie, ona w porządku, bo nie ma męża. Jest wolna, więc nikogo nie krzywdzi.
To jej żonaty kochanek jest winny, bo krzywdzi żonę.
Skoro zaś on jest kłamca oraz zdradzacz, to tym bardziej świetny materiał na partnera.
Ech.
Skoro zaś on jest kłamca oraz zdradzacz, to tym bardziej świetny materiał na partnera.
Ech.
Ja oprócz błyskotliwości, poczucia humoru i dystansu do siebie w kryteriach doboru potencjalnego partnera stawiam jeszcze jedno: ma być zaprzeczeniem powyższego. Na tym się moje wymagania kończą.
Jako, można powiedzieć "stała bywalczyni" tego forum, niejeden przydługawy post czytałam o chorej moralności. A ile teorii dorabianych, odmian usprawiedliwienia siebie...
Trafiają się "perełki", które poddadzą się autorefleksji. Jednak tu widzę upór przed przyjęciem prostej informacji o własnej odpowiedzialności za zaistniałą sytuację.
rossanka napisał/a:Skoro zaś on jest kłamca oraz zdradzacz, to tym bardziej świetny materiał na partnera.
Ech.
![]()
Ja oprócz błyskotliwości, poczucia humoru i dystansu do siebie w kryteriach doboru potencjalnego partnera stawiam jeszcze jedno: ma być zaprzeczeniem powyższego. Na tym się moje wymagania kończą.
Jako, można powiedzieć "stała bywalczyni" tego forum, niejeden przydługawy post czytałam o chorej moralności. A ile teorii dorabianych, odmian usprawiedliwienia siebie...
Trafiają się "perełki", które poddadzą się autorefleksji. Jednak tu widzę upór przed przyjęciem prostej informacji o własnej odpowiedzialności za zaistniałą sytuację.
Moim zdaniem tu nie ma skomplikowanych sytuacji i nie ma tak, że się jakoś tak to samo stało.
Zdrada jest prosta. Kochasz, dogadujecie się, to nie zdradzasz. Nie kochasz, nie dogadujecie się , życie seksualną słabe, albo brak -rozmawiacie i naprawiacie, a jak nie idzie to się bierze rozwód, a wtedy droga wolna.
Inaczej to zwykła zdrada, nie ma co do tego dorabiać ideologii.
Mi się aż nie chce czytać tych wszystkich teorii, usprawiedliwien, porównań, bo mnie takie tłumaczenie zwyczajnie męczy.
Dokładnie, ross. Ja też uważam, że nie warto tak sobie i innym komplikować życia.
I też czuję się zmęczona tymi dorabianymi teoriami. Dlatego już omijam niektóre komentarze. Wiem, co w nich znajdę.
Dokładnie, ross. Ja też uważam, że nie warto tak sobie i innym komplikować życia.
I też czuję się zmęczona tymi dorabianymi teoriami. Dlatego już omijam niektóre komentarze. Wiem, co w nich znajdę.
Mnie zadziwia jedno, że ci co zdradzają i ich kochanki wszyscy oni mówią jednym głosem,
Żona jest zawsze niedobra, albo oziebla, rozwodu nie chce dać, albo są jeszcze małe dzieci, albo dopiero co kupione mieszkanie, w między czasie przypadkiem rodza się kolejne dzieci..
U kochanek wcale nie lepiej: to nie jest zwykły romans jak inne, ale ich sytuacja jest wyjątkowa, a romans skomplikowany.
On zabiegał, a ona mu musiała w końcu ulec. Bo obiecywał, namawiał a ona uwierzyła bo go kochała. Są te przypadki, że on od razu powiedzial, że rozwodu nie zamierza brac-a kochanka oczarowana jego prawdomownoscia -tego to już całkiem nie rozumiem.
A spróbuj zwrócić uwagę, to jeszcze "oberwiesz".
Ale w życiu tak nie ma, że dzieje się coś bezkarnie, prędzej czy później się skończy. I co dalej robić.
Mnie się parę razy na forum oberwało. No ale piszę, co myślę.
A ten dział znam jak własną kieszeń.
Prawde piszecie dziewczyny, nie moge sie nie zgodzic...
To nie jest tak, ze szukam usprawiedliwienia bo i nie mam z czego sie usprawiedliwiac...
Forum jest po to, zeby sie wygadac, nie musicie czytac wszystkich postow a mimo to wchodzicie na tematy zwiazane ze zdrada a potem mowicie, ze nie chce wam sie czytac kolejnej historii. Po to jest forum, zeby zasiegnac rady, spojrzec na sytuacje z innej perspektywy i sie czegos nauczyc.
Jak mi sie nie chce czytac kolejnej historii zdradzonej zony to po prostu na ten watek nie wchodze i tyle.
Jest tu jednak wiele nowych forumowiczow i czy sie wam to podoba czy nie takie tematy beda sie powtarzac. Wiem, ze chcialybyscie aby swiat byl idealny ale nie jest.
Mnie się parę razy na forum oberwało. No ale piszę, co myślę.
A ten dział znam jak własną kieszeń.
O, a za co Ci się oberywało ?
I_see_beyond napisał/a:Mnie się parę razy na forum oberwało. No ale piszę, co myślę.
A ten dział znam jak własną kieszeń.O, a za co Ci się oberywało ?
Za szczerość. I ... cięty język. Stare czasy.
Teraz coraz mniej tu piszę i czytam.
@ margaryna, nie unoś się, tylko popracuj nad sobą. Łagodnie cię potraktowałam.
rossanka napisał/a:I_see_beyond napisał/a:Mnie się parę razy na forum oberwało. No ale piszę, co myślę.
A ten dział znam jak własną kieszeń.O, a za co Ci się oberywało ?
Za szczerość. I ... cięty język. Stare czasy.
Teraz coraz mniej tu piszę i czytam..
A to nie wiedziałam.
Ale dlaczego, z tego co teraz czytam tu to masz zdrowe podejście.
rossanka napisał/a:I_see_beyond napisał/a:Mnie się parę razy na forum oberwało. No ale piszę, co myślę.
A ten dział znam jak własną kieszeń.O, a za co Ci się oberywało ?
Za szczerość. I ... cięty język. Stare czasy.
Teraz coraz mniej tu piszę i czytam.@ margaryna, nie unoś się, tylko popracuj nad sobą. Łagodnie cię potraktowałam.
I_see_beyond - pracuje nad soba :-)
Staram sie nie unosic....bo i po co? Mamy tu dyskutowac a nie unosic sie czy obrazac. Kazda punkt widzenia jest cenny, inaczej by mnie tu nie bylo.
Margaryna, czyli jestes czy byłaś w przeszłości kochanka, tak, dobrze rozumiem?
Ale dlaczego, z tego co teraz czytam tu to masz zdrowe podejście.
A dziękuję.
Problemem jest to, że czasem trafiam bardzo w sedno. A nie wszystkim to pasuje. Nie chodzi o złośliwość, chodzi o to, jakie kto ma wyobrażenia o sobie. Czasem je burzę.
Margaryna, czyli jestes czy byłaś w przeszłości kochanka, tak, dobrze rozumiem?
Mialam epizod w 2010 ale zanim sytuacja sie rozwinela postanowilam to zakonczyc. Pracowalismy razem wiec bylo ciezko dlatego zmienilam miasto.
On jest nadal ze swoja zona i maja dziecko. Ja mam partnera... mimo tego intryguje mnie ten temat wiec wskakuje czasem na forum podyskutowac.
rossanka napisał/a:Ale dlaczego, z tego co teraz czytam tu to masz zdrowe podejście.
A dziękuję.
Problemem jest to, że czasem trafiam bardzo w sedno. A nie wszystkim to pasuje. Nie chodzi o złośliwość, chodzi o to, jakie kto ma wyobrażenia o sobie. Czasem je burzę.
Rozumiem. To bywa niewygodne, takie usłyszenie prawdy, dlatego ludzie się buntują.
@margaryna, to dobrze, że pracujesz nad sobą.
A moje uwagi w tym dziale mają wyłącznie charakter merytoryczny.
Czytaj je na spokojnie, bez emocji. Wtedy skorzystasz.
rossanka napisał/a:Margaryna, czyli jestes czy byłaś w przeszłości kochanka, tak, dobrze rozumiem?
Mialam epizod w 2010 ale zanim sytuacja sie rozwinela postanowilam to zakonczyc. Pracowalismy razem wiec bylo ciezko dlatego zmienilam miasto.
On jest nadal ze swoja zona i maja dziecko. Ja mam partnera... mimo tego intryguje mnie ten temat wiec wskakuje czasem na forum podyskutowac.
To dobrze że to zakończylas. Po co ci taka kula u nogi. Tzn zajęty. Jedno pytanie, jak się to zaczęło to myślałaś, że on jest wolny czy widziałaś, że ma żonę?
margaryna napisał/a:rossanka napisał/a:Margaryna, czyli jestes czy byłaś w przeszłości kochanka, tak, dobrze rozumiem?
Mialam epizod w 2010 ale zanim sytuacja sie rozwinela postanowilam to zakonczyc. Pracowalismy razem wiec bylo ciezko dlatego zmienilam miasto.
On jest nadal ze swoja zona i maja dziecko. Ja mam partnera... mimo tego intryguje mnie ten temat wiec wskakuje czasem na forum podyskutowac.To dobrze że to zakończylas. Po co ci taka kula u nogi. Tzn zajęty. Jedno pytanie, jak się to zaczęło to myślałaś, że on jest wolny czy widziałaś, że ma żonę?
Wiedzialam, ze ma zone. Jak mi wyznal milosc to powiedzialam, ze nie bede jego kochnka i musi te sprawe zalatwic jak mezczyzna, jesli naprwade jest nieszczesliwy itd to musi najpierw zakonczyc swoj obecny zwiazek. Powiedzial swojej zonie o nas ale jednak postanowil z nia zostac, mysle zew koncu na spokojnie obgadali temat i zdal sobie sprawe jakim byl idiota i zie sie tylko zuroczyl. No ja niestety juz bylam zaangazowana emocjonalnie. Mimo, ze postanowil z nia zostac to nadal za mna lazil w pracy i to bylo okropne. W kazdym badz razie ja wyjechalam do innego miasta, jego zona mu wybaczyla, potem urodzilo sie dziecko i sa do tejpory razem.
Mysle, ze mozesz znalezc moj watek gdzies na forum jak wylewam swoje zale....
Czyli po latach wychodzi na to, że dla niego to była wtedy tylko zabawa skoro dalej jest z tą żoną.
Czyli po latach wychodzi na to, że dla niego to była wtedy tylko zabawa skoro dalej jest z tą żoną.
Moze i zabawa. Mysle, ze sie tez troche zauroczyl i mieli jakis kryzys bo jednak jej powiedzial o nas i wydawalo mu sie to wszystko takie proste.
Na pewno usiedli, porozmawiali w koncu i udalo im sie naprawic zwiazek. Tak to powinno wyglac od poczatku, a nie zawracac mi glowe.
Niestety po tym wszystkim on nadal w pracy za mna lazil, wysylal smsy itd. wiec postanowilam wyjechac bo bylabym skazana na cierpienie bo mi tez juz wtedy na nim zalezalo... zmienilam numer i koniec historii milosnej...
rossanka napisał/a:Czyli po latach wychodzi na to, że dla niego to była wtedy tylko zabawa skoro dalej jest z tą żoną.
Moze i zabawa. Mysle, ze sie tez troche zauroczyl i mieli jakis kryzys bo jednak jej powiedzial o nas i wydawalo mu sie to wszystko takie proste.
Na pewno usiedli, porozmawiali w koncu i udalo im sie naprawic zwiazek. Tak to powinno wyglac od poczatku, a nie zawracac mi glowe.
Niestety po tym wszystkim on nadal w pracy za mna lazil, wysylal smsy itd. wiec postanowilam wyjechac bo bylabym skazana na cierpienie bo mi tez juz wtedy na nim zalezalo... zmienilam numer i koniec historii milosnej...
Przepraszam Cię, ale on jakiś niepoważny był. Skororo j eszcze po wszystkim ci smsy wysyłał. W jakim celu. Ciesz się, że nie masz takiego meża.
margaryna napisał/a:rossanka napisał/a:Czyli po latach wychodzi na to, że dla niego to była wtedy tylko zabawa skoro dalej jest z tą żoną.
Moze i zabawa. Mysle, ze sie tez troche zauroczyl i mieli jakis kryzys bo jednak jej powiedzial o nas i wydawalo mu sie to wszystko takie proste.
Na pewno usiedli, porozmawiali w koncu i udalo im sie naprawic zwiazek. Tak to powinno wyglac od poczatku, a nie zawracac mi glowe.
Niestety po tym wszystkim on nadal w pracy za mna lazil, wysylal smsy itd. wiec postanowilam wyjechac bo bylabym skazana na cierpienie bo mi tez juz wtedy na nim zalezalo... zmienilam numer i koniec historii milosnej...Przepraszam Cię, ale on jakiś niepoważny był. Skororo j eszcze po wszystkim ci smsy wysyłał. W jakim celu. Ciesz się, że nie masz takiego meża.
Dokladnie rossanka. Ciesze sie, ze nic tego nie wyszlo. On ogolnie taki slabeusz byl, nawet taka p*z*a bym powiedziala. Sam juz nie wiedzial czego chce... a ja nie mialam zamiaru sie z nim ciagac. Nie bylo warto w to wchodzic, to moge powiedziec na pewno.
rossanka napisał/a:margaryna napisał/a:Moze i zabawa. Mysle, ze sie tez troche zauroczyl i mieli jakis kryzys bo jednak jej powiedzial o nas i wydawalo mu sie to wszystko takie proste.
Na pewno usiedli, porozmawiali w koncu i udalo im sie naprawic zwiazek. Tak to powinno wyglac od poczatku, a nie zawracac mi glowe.
Niestety po tym wszystkim on nadal w pracy za mna lazil, wysylal smsy itd. wiec postanowilam wyjechac bo bylabym skazana na cierpienie bo mi tez juz wtedy na nim zalezalo... zmienilam numer i koniec historii milosnej...Przepraszam Cię, ale on jakiś niepoważny był. Skororo j eszcze po wszystkim ci smsy wysyłał. W jakim celu. Ciesz się, że nie masz takiego meża.
Dokladnie rossanka. Ciesze sie, ze nic tego nie wyszlo. On ogolnie taki slabeusz byl, nawet taka p*z*a bym powiedziala. Sam juz nie wiedzial czego chce... a ja nie mialam zamiaru sie z nim ciagac. Nie bylo warto w to wchodzic, to moge powiedziec na pewno.
Ona akurat dobrze widział czego chce. Podwójnego życia. No tak to wygląda jak opisujesz. Nie ma tak, że ludzie nie wiedzą czego chcą.
margaryna napisał/a:rossanka napisał/a:Przepraszam Cię, ale on jakiś niepoważny był. Skororo j eszcze po wszystkim ci smsy wysyłał. W jakim celu. Ciesz się, że nie masz takiego meża.
Dokladnie rossanka. Ciesze sie, ze nic tego nie wyszlo. On ogolnie taki slabeusz byl, nawet taka p*z*a bym powiedziala. Sam juz nie wiedzial czego chce... a ja nie mialam zamiaru sie z nim ciagac. Nie bylo warto w to wchodzic, to moge powiedziec na pewno.
Ona akurat dobrze widział czego chce. Podwójnego życia. No tak to wygląda jak opisujesz. Nie ma tak, że ludzie nie wiedzą czego chcą.
Jesli chcial podwojnego zycia to polegaloby ono na uganianiu sie za mna w pracy, pisaniu smsow po kryjomu, bo wtedy byl juz bardziej pilnowany przez zone....nie bylo mowy o widzeniu sie poza praca. Widocznie to mu nadal odpowiadalo, byla adrenalina. Czasami jego zona przychodzila po niego do pracy i razem jechali do domu. Wygladalo na to, ze ostro sie za niego wziela. Sytuacja byla chora bo on nadal twierdzil, ze mnie kocha i jestem miloscia jego zycia.
rossanka napisał/a:Ale dlaczego, z tego co teraz czytam tu to masz zdrowe podejście.
A dziękuję.
Problemem jest to, że czasem trafiam bardzo w sedno. A nie wszystkim to pasuje. Nie chodzi o złośliwość, chodzi o to, jakie kto ma wyobrażenia o sobie. Czasem je burzę.
A nie przyszło Ci do głowy, że czasami możesz nie trafiać w punkt i to budzi sprzeciw u innych?
Zapatrzona jesteś w siebie potwornie, skoro twierdzisz, że to inni źle oceniają a Ty trafisz w punkt Może tak więcej pokory i dystansu, o Ty jedyna nieomylna na forum
Owszem. Dlatego napisałam "często", a nie "zawsze". To ogromna różnica.
Zdaje się, że obiecałyśmy sobie kiedyś, że kończymy wzajemną wymianę zdań.
Tym bardziej, że robi się off- top ad personam.
Ja słowa dotrzymałam. Jak będzie z tobą?
Owszem. Dlatego napisałam "często", a nie "zawsze". To ogromna różnica.
Zdaje się, że obiecałyśmy sobie kiedyś, że kończymy wzajemną wymianę zdań.
Tym bardziej, że robi się off- top ad personam.Ja słowa dotrzymałam. Jak będzie z tobą?
Oj krucho z pamięcią Jedna sprawa, że ja nic nie obiecywałam. To pewnie znowu to Twoje zadufanie w sobie, które każe Ci sądzić, że ludzie chcą tego samego, co Ty
Zejdź na ziemię. A drugie, że zdaje się, że sama napisałaś o spotkaniu na jakimś wątku.
Najważniejsze, że jednak dostrzegasz, że możesz się mylić a nie, że jesteś nieomylna, co zarzucasz tym, którzy się z Tobą nie zgadzają
Brak komentarza też jest odpowiedzią.
Długo tu mnie nie było, ale poczytywałam forum. Wątek zagubionyfacet skłonił mnie do przemyślenia i napisania postu. Otóż moja historia z S nadal się ciągnęła od ostatniego postu. Pisał, spotykaliśmy się nadal. Ale w końcu zadałam sobie pytanie do czego to zmierza, jemu tak jest wygodnie i chce mieć nas obie, a ja chcę normalnego związku, poza tym skoro on oszukuje ją, to przy mnie raczej nie dozna cudownej odmiany. Nie stawiałam warunków, nie pytałam co dalej, po prostu po ostatnim spotkaniu wyrzuciłam jego nr i postanowiłam to zakończyć. Odezwał się w tym tygodniu co tam i kiedy się widzimy, ale po prostu to zignorowałam. Postanowiłam odciąć się od niego raz na zawsze. Jest ciężko, myślę o nim, w końcu kiedyś w pracy natkniemy się na siebie, ale myślę że dam radę. Paradoksalnie widzę teraz, że od początku to nie miało sensu. Zauroczyłam się nim, od widać, że mną też, ale co z tego. Trzeba się ogarnąć. Teraz z perspektywy czasu widzę, że to było bez sensu. Nie zrzucam z siebie winy, bo mogłam w to nie wchodzić wiedząc, że ma dziewczynę. Hmm co wtedy myślałam? Że skoro ją zdradza, to ten związek się kończy, że jakby mu było dobrze to by na mnie nie spojrzał nawet, a co dopiero tak mi mówić i tyle czasu to ciągnąć. A teraz widzę, że ten typ tak ma, związek jest, a na boku kto inny i żyje jak król. Porządna lekcja dla mnie
Czarneoczy super, że postanowiłaś wyjść z sytuacji, która uznałaś że nie ma przyszłości, szacunek za odwage i życzę Ci siły w postanowieniach
Nie powiem że jest łatwo bo mi nie jest, ale chyba po tej całej historii czuję się lepiej wiedząc, że ja to sama zakończyłam. Prędzej czy później i tak by to się skończyło. Niech więc żyje dalej w swoim "szczęśliwym związku ". Nie chce mi się już w tym grzebać, rozmawiać z jego dziewczyną bo i po co. Staram się nie myśleć o nim, na szczęście na razie go nie spotkałam. Wiem, że jak się zobaczymy to nie będzie łatwo, ale myślę, że dam radę.
Strony Poprzednia 1 2
Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź
Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Byłam kochanką... co teraz zrobić.
Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności
© www.netkobiety.pl 2007-2024