Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 103 z 103 ]

66

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Olinka napisał/a:

Ok, rozumiem. Jeśli więc ona się nie zmieniła, bo taka była od zawsze, to facet pretensje może mieć wyłącznie do siebie, że coś przeoczył albo uznał, że "jakoś to będzie". Trudno jednak oczekiwać, że komuś o niespecjalnie dużych potrzebach nagle się "cudownie odmieni".

Wydaje mi się, że tu nie chodzi o potrzeby (które są, bo seks jest), tylko o "wizję" seksu obu stron. Kolega "stołuje" się w pięciu gwiazdkowej restauracji gdzie ma "przystawkę", "danie główne" i "deser" a chciałby opacholić na szybko burgera i tym samym też głód zaspokoić wink

Zakładając, że żona jest fajną żoną, która potrafi coś więcej ugotować niż wodę na kawę wink i sam kolega ją wybrał na żonę swą miał ku temu powody.

Olinka napisał/a:

Można rzeczywiście wywierać presję, zwłaszcza stawiając jakieś ultimatum, wtedy niemal na pewno wywołamy opór i wynikającą z niego niechęć,

Stawiając kogoś pod ścianą przed rozstrzelaniem należy się spodziewać jego oporu i walki o przeżycie. Z opowieści Garego, kolega zdradził bo był już przy ścianie. Czy zrobił dobrze czy źle, nie mnie to oceniać tongue
Poza tym presja towarzyszy nam w życiu codziennym i nie jest niczym nowym. W sumie to już nawet nie zaskakuje tongue

Olinka napisał/a:

ale równie dobrze mężczyzna może żonie powiedzieć, że jest dla niego pociągająca, że chciałby tego seksu więcej i jest to dla niego zwyczajnie ważne. To jest konkretny sygnał, nawet jeśli kolejna piłka należy do niej.

Tyle, że seks jest. Jakiś tam, z przystawkami i innymi 5 daniowymi obiadkami wink a Gary by chciał tylko szybkiego "burgera" wink

Ten temat można połączyć na moje oko z sąsiednim "zerżnij mnie jak dziwkę". Wydaje mi się, że o to Garemu chodzi wink

Poza tym kobiety też lubią seks. To, że my je penetrujemy nie znaczy, że im krzywdę robimy, bo też z tego mają przyjemność wink

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-06-15 14:32:04)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Olinka napisał/a:
Gary napisał/a:

W wyniku takich rozmów ona będzie świadoma, że mężowi brakuje seksu i że powinno go być więcej. Wtedy ona zmieni swoje zachowanie i bedzie seksu więcej, aby on miał dobrze, czyli ona się trochę poświęci... czyli jej wolna wola zostanie delikatnie zgwałcona -- tym razem w białych rękawiczkach w wyniku rozmowy: "Wiesz Kochanie... ja mam na coś ochotę, na co Ty nie masz ochoty, ale mi tego brakuje, więc jeśli w naszym związku dalej ma być dobrze, to musi się coś zmienić...". Przemoc emocjonalna.

Czyli co, sugerujesz, że lepiej nie rozmawiać? Nie mówiąc o problemie tej drugiej stronie nawet nie dajemy szansy na zmianę, a samemu sobie pośrednio robimy krzywdę.

Wydaje mi się, że seks jest tak delikatną sprawą, że jednak w drodze rozmowy można więcej zepsuć niż poprawić. Jeśli żona nie ma ochoty na seks, to w wyniku rozmowy co się osiągnie? Przecież nie nabierze chęci, prawda? Zatem zostanie zmuszona do seksu (albo przez męża, albo wyniku swoich przemyśleń po rozmowie). Sytuacja patowa. Można podrywać żonę na seks jak napisałaś niżej:



ale równie dobrze mężczyzna może żonie powiedzieć, że jest dla niego pociągająca, że chciałby tego seksu więcej i jest to dla niego zwyczajnie ważne. To jest konkretny sygnał, nawet jeśli kolejna piłka należy do niej.

O! Masz rację. I to jest podrywanie żony na seks, czyli sprawienie, aby ona miała na seks ochotę, bo podoba się mężowi, bo poczuje się piękna, pożądana.


Osobiście trudno mi sobie wyobrazić, że jeśli kogoś kocham, zależy mi na nim, to po takim wyznaniu nic z tym nie robię.

Po takim wyznaniu żona poczuje się świetnie i jednak nic z tym nie robi, bo nie ma ochoty na seks. Inną opcją jest jednak przymuszenie się (?) do seksu, bo mąż pożąda. Taka kropla "altruizmu".
Po cichu liczyłem na to, że w wyniku dyskusji ludzie napiszą "Tak -- żona powinna czasem ulegać"...  albo że ludzie napiszą "O nie! Nie wolno żony zmuszać  do seksu, bo to jednak jakiś gwałt".


Olinka napisał/a:
Gary napisał/a:

Pewnych rzeczy się nie mówi.

Co masz przykładowo na myśli?
Ja oczywiście wiem, że wszystkiego się w związku nie mówi, ale akurat w tym kontekście nic mi do głowy nie przychodzi wink.

Jeśli żona nie jest seksem zainteresowana, nie myśli o tym, i w nieodpowiednim momencie otrzyma sygnał, który w jej głowie przybierze postać   "nie jestem w pełni zadowolony ze związku, bo nie ma tyle seksu co bym chciał", to w jej głowie może to zasiać ziarno niepewności, "czerwona lampka alarmowa". To coś w stylu "raczej Cię kocham" -- "raczej" sieje ziarno niepewności. Wiesz... choć ja nie cierpię z powodu braku seksu w małżeńtwie, ale czasami chciałbym się z żoną pokochać, a ona nie ma wtedy ochoty, więc ten jej brak ochoty akceptuję, aby nie robić gwałtu, i nie mógłbym nawet sugerować, że ona powinna się do seksu zmusić, bo wiem, że z tego może urodzić się coś złego w jej głowie. To jest rzecz, której moim zdaniem sie nie mówi... można podrywać, ale nie rozmawiać o braku seksu.

Harvey napisał/a:

Tyle, że seks jest. Jakiś tam, z przystawkami i innymi 5 daniowymi obiadkami wink a Gary by chciał tylko szybkiego "burgera" wink

Taaaak... w sumie można to w ten sposób podsumować... Czy nie jest gwałtem na zonie "wpieprzenie burgera" w sytuacji gdy się jest głodnym, zamiast organizować celebrację kolacji przy świecach.


==============================

Cóż... jednak te granice są szalenie indywidualne. Jedna żona ulegnie nieco mężowi i będzie dobrze, a inna nie ulegnie bo poczułaby się trochę zgwałcona (bardziej emocjonalnie chyba). I tak chyba ten problem zostawimy nierozwiązany -- charaktery i ludzie będą układać sami swoje granice, uległości i poświęcenia.

68

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

To jest rzecz, której moim zdaniem sie nie mówi... można podrywać, ale nie rozmawiać o braku seksu.

A dlaczego nie? Szczerze mówiąc, dla mnie to absurdalna sytuacja - brakuje mi seksu, ale nie rozmawiam o tym z obawy, że druga strona poczuje się urażona. I żeby przypadkiem jej 'nie zgwałcić mentalnie' pójdę sobie w tango z pierwszą lepszą chętną. Czyli rozumiem, że rozmowy o seksie mogą kogoś skrzywdzić, ale zdrada już nie? Od rozmowy jeszcze nikt nie umarł, a w dojrzałym partnerstwie trzeba rozmawiać o tak fundamentalnych sprawach jak seks. Tańczenie wokół siebie na paluszkach jest dobre w pierwszych miesiącach znajomości, kiedy wzajemnie badamy swoje granice, a nie w małżeństwie. Gdyby ludzie nauczyli się wykładać kawę na ławę i wprost mówić o swoich potrzebach, nie powstałaby połowa tematów z tego działu. Ale jak seks może być udany, skoro nawet nie potrafimy porozumiewać się werbalnie? Jak robiąc to samo (unikając rozmów nt seksu) można spodziewać się zmian i spektakularnych efektów? W 'teoretycznie' dobrym małżeństwie nie powinny mieć miejsca niedomówienia, manipulacje czy tematy tabu. Jeśli boję się o czymś powiedzieć to albo mam problem ze sobą albo nie darzę partnera dostatecznym zaufaniem. A przypisując partnerowi własny punkt widzenia niczego nie osiągniemy - jedynie uspokoimy własne sumienie i nadal będziemy pławić się w swojej 'krzywdzie'. Może żona też ma ochotę na szybki/ostry seks (vide sąsiedni wątek), ale skoro maż traktuje ją jak lalkę z porcelany i "Madonnę", to zwyczajnie wstydzi się swoich potrzeb i jedynie po alkoholu ośmiela się coś podobnego zaproponować? No ale tak, skoro niektórzy panowie uważają, że ostry seks można mieć tylko z kochanką, to faktycznie żona może sobie jedynie pofantazjować wink

69

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
mobydick napisał/a:

Gdyby ludzie nauczyli się wykładać kawę na ławę ... ....  Jeśli boję się o czymś powiedzieć to albo mam problem ze sobą albo nie darzę partnera dostatecznym zaufaniem.

Hmmmm... odnoszę wrażenie, że żyjesz w idealistycznym świecie. Niejeden już się na tym przewrócił.

70

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

smile Rzecz chyba nie w idealizmie ale w możliwościach rozwiązania problemu jak się wydaje.
Bardziej niebezpiecznym prawdopodobnie jest wyjście z potrzebą poza związek niż rozmowa obojga partnerów w związku.

71

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:
mobydick napisał/a:

Gdyby ludzie nauczyli się wykładać kawę na ławę ... ....  Jeśli boję się o czymś powiedzieć to albo mam problem ze sobą albo nie darzę partnera dostatecznym zaufaniem.

Hmmmm... odnoszę wrażenie, że żyjesz w idealistycznym świecie. Niejeden już się na tym przewrócił.


Powiem Ci, przejechałam się własnie na odwrotnej sytuacji. Też chodziło o seks - liczyłam, że partner w końcu się domyśli, zacznie działać, nie rozmawiałam o problemie, dusiłam go w sobie. Czyli popełniałam podstawowy błąd w związku - chciałam, by partner czytał w moich myślach. Potem problem wyszedł na światło dzienne w dość drastycznych okolicznościach i mieliśmy mały związkowy armageddon. Dlatego teraz sprawy łóżkowe nie są dla nas tematem tabu, jesteśmy w 100% otwarci na swoje potrzeby. I choć sama przepadam za zmysłowym seksem w ciekawym anturażu, nie mam problemu skoczyć na szybki numerek w trakcie przygotowywania kolacji. O takich sprawach jak seks naprawdę warto i trzeba rozmawiać - może macie podobne potrzeby, ale obawa przed ich wyartykułowaniem skutecznie zamyka wam drogę do satysfakcjonującego seksu?

72

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Olinka napisał/a:

Pamiętajmy, że kobiety są jednak znacznie bardziej emocjonalne od swoich partnerów. Moim zdaniem deklaracja "chciałbym częściej uprawiać Z TOBĄ seks", z naciskiem na słowo "z tobą", jest właściwie jednoznaczna ze stwierdzeniem "chciałbym, bo mnie pociągasz". Różnica pozornie subtelna, ale wszystko zaczyna wyglądać jednak inaczej.

W tym wątku wracają jak upiory stare archaizmy. smile Jednym z nich pięknie został przedstawiony powyżej. To tylko chłopom się chce i trza o tym kobicie powiedzieć (taka nowość). Dawnej to nawet mówić nie trzeba było, tylko samemu brać. Ważne brać od swojej kobity, bo często też brano od innych.  Feministki orzą glebę, a ona nadal ugorem stoi. smile

73

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
balin napisał/a:

W tym wątku wracają jak upiory stare archaizmy. smile Jednym z nich pięknie został przedstawiony powyżej. To tylko chłopom się chce i trza o tym kobicie powiedzieć (taka nowość).

Jak ja 'kocham' takie nadinterpretacje. Pomijam przy tym kwestię, że cytat wyjąłeś z kontekstu dyskusji, aby zrobić z nim dokładnie to, co sobie umyśliłeś.

Gary napisał/a:

Cóż... jednak te granice są szalenie indywidualne. Jedna żona ulegnie nieco mężowi i będzie dobrze, a inna nie ulegnie bo poczułaby się trochę zgwałcona (bardziej emocjonalnie chyba). I tak chyba ten problem zostawimy nierozwiązany -- charaktery i ludzie będą układać sami swoje granice, uległości i poświęcenia.

Moim zdaniem tak jak jesteśmy różni, tak różne tworzymy związki i relacje, więc rzeczywiście te wszystkie granice są mocno indywidualne. Posunę się jednak do kolejnego stwierdzenia, że ta sama kobieta będąc z jednym mężczyzną może stawiać je inaczej niż przy innym. Podobnie jak ten sam mężczyzna może być innym partnerem w zależności od kobiety, z którą będzie. W końcu wzajemnie również na siebie wpływamy.

74

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Olinka napisał/a:

Posunę się jednak do kolejnego stwierdzenia, że ta sama kobieta będąc z jednym mężczyzną może stawiać je inaczej niż przy innym. Podobnie jak ten sam mężczyzna może być innym partnerem w zależności od kobiety, z którą będzie. W końcu wzajemnie również na siebie wpływamy.

smile
To na pewno, wybrany związek to TEGO związku granice, INNEGO związku - inne granice, które wczesniej nie były stawiane przez partnerów w ICH WCZEŚNIEJSZYCH-INNYCH związkach.

To też kwestia co przenosimy z sypialni do sypialni... wink, materia jest delikatna,hm..., a właściwie czasem jest delikatna, bo to kwestia podejścia, wyczucia, empatii.

Można też problem zwindować niepotrzebnie, trochę mi się wydaje, że Autorowi tak się przytrafiło, i większość opinii tutaj usiłuje sprowadzić Autora do prostej prawdy : siądź i pogadaj szczerze i przyjmij, w swojej odsłonie, że partnerka zacznie patrzeć na Ciebie TAK JAK POWINNA Cię postrzegać, bo taki a nie inny jesteś. A czy zaakceptuje ?
Ja bym obstawiała, że jak ok jest (chyba tak jest) to TAK, i nie ma co rozkminiać ZBYT dogłębnie chyba, że taka natura obojga, że wiedzieć AŻ tak potrzebują wink no se dłużej pogadają jak już zaczną gadać i tyle wink wink wink.

75

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Ilekroć czytam posty Gary'ego mam wrażenie, że stoi w rozkroku. Jednocześnie kocha swoją żonę i chciałby, aby w ich relacji było więcej pikanterii, ale jego wysokie libido 'każe' mu realizować swoje potrzeby poza małżeństwem, bo żona lubi tylko po ciemku i raz w tygodniu. Teraz być może mleko się rozlało i żona dowiedziała się o jego wyskokach, a on nie sądził, że seks (w domyśle zdrada) będzie miała dla niej tak duże znaczenie. Oczywiście tylko teoretyzuję, ale trudno nie odnieść wrażenia, że Gary szuka na forum zrozumienia i 'poplecznictwa' dla swojego postępowania. A może po prostu chce wiedzieć, czy wypada rozmawiać z żoną o 'tych'sprawach i czy wolno mu od czasu do czasu namówić ją na szybki seks? Jednak jeśli sytuacja jest czysto teoretyczna i nie ma związku z osobą Autora, to oczywiście proszę o wybaczenie smile

76 Ostatnio edytowany przez gagatka0075 (2017-06-17 11:54:09)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
mobydick napisał/a:

Ilekroć czytam posty Gary'ego mam wrażenie, że stoi w rozkroku. Jednocześnie kocha swoją żonę i chciałby, aby w ich relacji było więcej pikanterii, ale jego wysokie libido 'każe' mu realizować swoje potrzeby poza małżeństwem, bo żona lubi tylko po ciemku i raz w tygodniu. Teraz być może mleko się rozlało i żona dowiedziała się o jego wyskokach, a on nie sądził, że seks (w domyśle zdrada) będzie miała dla niej tak duże znaczenie. Oczywiście tylko teoretyzuję, ale trudno nie odnieść wrażenia, że Gary szuka na forum zrozumienia i 'poplecznictwa' dla swojego postępowania. A może po prostu chce wiedzieć, czy wypada rozmawiać z żoną o 'tych'sprawach i czy wolno mu od czasu do czasu namówić ją na szybki seks? Jednak jeśli sytuacja jest czysto teoretyczna i nie ma związku z osobą Autora, to oczywiście proszę o wybaczenie smile

Zgadzam się całkowicie z teorią szukania tu przez Autora "zrozumienia" i może przychylnosci  dla swojego postępowania, natomiast co do żony to mam wrażenie, że ona nie z tych, co to "tylko raz w tygodniu i po ciemku".  Tyle że on chyba lubi sobie dla sportu i odmiany zamoczyc w innych, nie żeby wszystkich, tylko tych budzących w nim pożądanie. Nie mając zamiaru kończyć małżeństwa,  chyba żeby trafił na naprawdę wyjatkowa kobietę. 
I wątpię, by się już "mleko rozlało",  choć nie wierzę też, że do żony nie dotarło,  z kim się związała. Może to  ona żyje w rozdarciu, bo mąż, ojciec i kochanek z niego niezły,  ale te tabuny pobocznych draznia i wcześniej czy później mu się za to oberwie smile

77

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
gagatka0075 napisał/a:

Zgadzam się całkowicie z teorią szukania tu przez Autora "zrozumienia" i może przychylnosci  dla swojego postępowania, natomiast co do żony to mam wrażenie, że ona nie z tych, co to "tylko raz w tygodniu i po ciemku".  Tyle że on chyba lubi sobie dla sportu i odmiany zamoczyc w innych, nie żeby wszystkich, tylko tych budzących w nim pożądanie. Nie mając zamiaru kończyć małżeństwa,  chyba żeby trafił na naprawdę wyjatkowa kobietę. 
I wątpię, by się już "mleko rozlało",  choć nie wierzę też, że do żony nie dotarło,  z kim się związała. Może to  ona żyje w rozdarciu, bo mąż, ojciec i kochanek z niego niezły,  ale te tabuny pobocznych draznia i wcześniej czy później mu się za to oberwie smile

smile
Też mi się wydaje, że Żona ślepa nie jest raczej.
Kwestią jest czy staną przed prawdą prostą wink i dlatego to przegadanie jest potrzebne. Prawdopodobnie oboje chcą utrzymać związek, a związek owy wyglada prawdopodobnie tak : istnieją w nim Żona, Mąż i wszystki wprowadzone do związku kochanki Męża smile, i Żona ogarnia myślą co się dzieje ale nie ogarnia ostateczną decyzją.

Teraz to :
-  trzeba przegadać formułę związku otwartego smile
-  tkwić w hipokryzji wink ze świadomością, że się w niej tkwi ot i wszystko wink

Po prostu muszą dookreslić w czym tkwią i się w tym odnaleźć na nowo - o ile faktycznie ten związek ma trwac bo jak na początku Autor zaznaczył, że to stosunkowo szczęśliwe małżeństwo i takim ma pozostać wink stosunkowym wink

78 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-06-17 15:38:58)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Oooooo...  już myślałem, że koniec wątku po podsumowaniu Olinki, że każdy jest inny i każdy ma inne granice, więc tym bardziej różnie w związkach bywa. Innymi słowy ta delikatna granica może być albo mini-gwałtem, a może tylko mini-uległością żony. Wy zaś koleżanki analizujecie moją osobę, a ja wcale tutaj nie rozmawiam o mnie, ale o całkiem generalnym problemie tej granicy.

Weźmy klasyczny przykład, że pan i pani są w barze i on chce ją poderwać na seks. Ona wcale nie musi mu się oddać, co najwyżej może zechcieć. Czujemy, że wtedy jest tak jak ma być -- seksu chcą oboje.

Mija wiele lat i oni stali się małżeństwem... On dalej ją podrywa, ona mu się oddaje jak za dawnych lat, ale rzadziej, co jest zrozumiałe. Zdarza się jednak, że brakuje mu seksu i kobiety -- tutaj rodzi się dylemat, czy żona choć trochę za to jest odpowiedzialna, skoro obiecali sobie wierność = wyłączność seksualną?

W tym wątku ta sprawa pozostanie nierozwiązania, zakończyła się postem Olinki. Myślałem, że większość żon powie "Tak -- ja się oddaję mężowi czasem choć nie mam ochoty na seks, ale później nigdy nie żałowałam, więc nie mam z tym problemu..." albo że większość powie "absolutnie niedopuszczam takiej sytuacji, bo seks tylko wtedy gdy oboje chcemy".


PS. Drobniutkie wyjasnienia...

mobydick napisał/a:

Ilekroć czytam posty Gary'ego mam wrażenie, że stoi w rozkroku. Jednocześnie kocha swoją żonę i chciałby, aby w ich relacji było więcej pikanterii,

Nie jestem w rozkroku, ani pikanterii tez nie szukam. Nie chodzi o szybkie numerki, ale o tę granicę wyżej opisaną.


... ale jego wysokie libido 'każe' mu realizować swoje potrzeby poza małżeństwem, bo żona lubi tylko po ciemku i raz w tygodniu.

Jak to powiedział pewien pan -- "po tylu latach chodzenia na divy wiem, że moja żona jest dobra w seksie". Często tak bywa.


że Gary szuka na forum zrozumienia i 'poplecznictwa' dla swojego postępowania.

Oj tam przesada.. Nie szukam na forum niczego -- po prostu zapytałem jak to jest u innych.


A może po prostu chce wiedzieć, czy wypada rozmawiać z żoną o 'tych'sprawach i czy wolno mu od czasu do czasu namówić ją na szybki seks?  Jednak jeśli sytuacja jest czysto teoretyczna i nie ma związku z osobą Autora, to oczywiście proszę o wybaczenie smile

Wypada rozmawiać, rozmawiamy, nawet dużo. Ale granicy ww wymienionej nie przekraczam, nie mam "wyproszonego" seksu. W tym sensie to jest ze mną związane.


gagatka0075 napisał/a:

lubi sobie dla sportu i odmiany zamoczyc w innych, nie żeby wszystkich, tylko tych budzących w nim pożądanie.

Seks to seks. Jak dwie osoby chcą, to jest właściwe. "zamoczyć" -- sformułowanie umniejszające wartość seksu w życiu człowieka, nawet dość wulgarne. A mąż w żonie też "zamacza"? Uuuu...


Nie mając zamiaru kończyć małżeństwa,  chyba żeby trafił na naprawdę wyjatkowa kobietę.

Każda kobieta jest inna, wiele jest wyjątkowych. Każda ma swoją ciemną stronę. Tak samo jak każdy związek ma swoją ciemną stronę.



random.further napisał/a:

to stosunkowo szczęśliwe małżeństwo i takim ma pozostać wink stosunkowym wink

Cóż... niektórzy może są młodzi, piękni, zdrowi, bogaci i szczęśliwi. Są tacy? Tak samo z małżeństwami -- żadne nie jest idealne, choć w głowach mamy ideały.

79

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

Myślałem, że większość żon powie "Tak -- ja się oddaję mężowi czasem choć nie mam ochoty na seks, ale później nigdy nie żałowałam, więc nie mam z tym problemu..." albo że większość powie "absolutnie niedopuszczam takiej sytuacji, bo seks tylko wtedy gdy oboje chcemy".

Skoro chcesz... Tak, czasem oddaję się mężowi, choć nie mam specjalnej ochoty na seks. Dlaczego? Otóż nie, nie jestem przykładną żoną poddaną mężowi ani 'cierpiętnicą'. Przyczyna jest bardziej prozaiczna - po prostu mój mąż często ma ochotę późno w nocy (kiedy ja już prawie śpię) i wówczas, w tej chwili nie mam chęci na seks. Ale wiem (i tak jest w istocie), że po kilku minutach rozbudzi mnie tak, że zapominam o zmęczeniu wink Jest po prostu dobry w te klocki i mam gwarancję udanego seksu i związanej z tym przyjemności, w związku z czym nie chcę z tego rezygnować. Mimo że na początku bardziej mam ochotę rzucić się w objęcia Morfeusza niż męża wink To samo dotyczy szybkiego seksu - wolę długi i namiętny, ale skoro czerpię przyjemność również z krótkich numerków, to nie widzę powodu, dlaczego miałabym ich odmawiać mężowi. Czy czuję się w jakiś sposób 'zgwałcona'? W żadnym razie.

80

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

gagatka0075 napisał/a:

lubi sobie dla sportu i odmiany zamoczyc w innych, nie żeby wszystkich, tylko tych budzących w nim pożądanie.

Seks to seks. Jak dwie osoby chcą, to jest właściwe. "zamoczyć" -- sformułowanie umniejszające wartość seksu w życiu człowieka, nawet dość wulgarne. A mąż w żonie też "zamacza"uuu

Nie umniejszam wartości seksu ogólnie,  tu jest negacja tylko tej jednej jego odmiany -  przelatywania więcej niż dwóch kobiet.  Mężczyzna majacy wiele podrywek, z żona włącznie lub nawet wolny stanem, jakiej  by sobie do tego wzniosłej ideologii nie dorobił,  niestety nie " kocha się "  z żadną z nich, bo taki pęd do różnorodności na pewno nie wiąże sie z glebszymi uczuciami, ani nawet szacunkiem. Mogę zrozumieć, choć nie usprawiedliwić,  zdradę jako zaspokojenie potrzeb zlekceważonych przez partnerke/ partnera, ale co za dużo,  to jednak mega egoistyczne i niesmaczne.
Ale " mini -gwałtu " czy nawet ulegania dla świętego spokoju nie polecam. I dawca,  i biorca, dla którego ta osoba i jego uczucia mają znaczenie,   będą z tego mieli może i rozładowanie,  ale marna  przyjemność.  Albo chcą oboje, albo szkoda zachodu.
Ale prawo chcenia  ma każdy i należy wtedy wspólnie i skutecznie  rozważyc realne rozwiązania tej sytuacji.

81 Ostatnio edytowany przez jjbp (2017-06-17 16:14:58)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

.

82 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-06-17 18:07:12)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

@mobydick -- dzięki za opinię  smile smile  Właśnie o to mi chodziło.

mobydick napisał/a:

... po prostu mój mąż często ma ochotę późno w nocy (kiedy ja już prawie śpię) i wówczas, w tej chwili nie mam chęci na seks... mam gwarancję udanego seksu ... nie chcę z tego rezygnować. Mimo że na początku bardziej mam ochotę rzucić się w objęcia Morfeusza niż męża wink

U mnie też tak to działa.


To samo dotyczy szybkiego seksu - wolę długi i namiętny, ale skoro czerpię przyjemność również z krótkich numerków, to nie widzę powodu, dlaczego miałabym ich odmawiać mężowi. Czy czuję się w jakiś sposób 'zgwałcona'? W żadnym razie.

A mi się wydaje, że żona się czuje trochę źle, bo ona przy szybkim numerku nie ma orgazmu, a ja mam.
"Odmawiać mężowi" -- właśnie... to dla męża... można odmawiać lub nie odmawiać. Dać mu to albo nie dać.
A jak to Neil Strauss mawiał   "Nienawidzę poglądu, w którym seks jest czymś co kobieta daje mężczyźnie -- seks to jest coś czy m ludzie powinni się dzielić".
Mamy całą rzekę sprzeczności.



gagatka0075 napisał/a:

... niestety nie " kocha się "  z żadną z nich, bo taki pęd do różnorodności na pewno nie wiąże sie z glebszymi uczuciami, ani nawet szacunkiem.

Nie kocha się. Pożądanie to głębsze uczucie? A jak się kogoś lubi? Bardzo lubi?
Szacunek -- zależy od ludzi czy się szanują.


Albo chcą oboje, albo szkoda zachodu.

No właśnie... smile smile I to ten dylemat.

83

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

ta delikatna granica może być albo mini-gwałtem, a może tylko mini-uległością żony

O ile mini-uległością może być to mini-gwałtem już nie…


Gary napisał/a:

Zdarza się jednak, że brakuje mu seksu i kobiety -- tutaj rodzi się dylemat, czy żona choć trochę za to jest odpowiedzialna, skoro obiecali sobie wierność = wyłączność seksualną?

No obiecali to obiecali, ważne czy nie aby trzymać się obiecanego ? Każdy odpowiada za siebie i raczej ważne jest w normalnych układach, żeby dotrzymywać obiecanego
Ale rzecz nie w tym, tu jest jakiś przeskok od razu na odpowiedzialność za problem braku seksu, który satysfakcjonuje Męża…  Generalizując to by wyszło, że oboje w związku są i oboje ponoszą odpowiedzialność , a w szczegółach to trudno powiedzieć ... pewnie na bieżąco trzeba decydować wink wink wink


Gary napisał/a:

Myślałem, że większość żon powie "Tak -- ja się oddaję mężowi czasem choć nie mam ochoty na seks, ale później nigdy nie żałowałam, więc nie mam z tym problemu..." albo że większość powie "absolutnie niedopuszczam takiej sytuacji, bo seks tylko wtedy gdy oboje chcemy".

Ale co by Ci dała ta większość jednakowych opinii ? Akurat może nie przystawać do Twojej konkretnej sytuacji


Gary napisał/a:

ale o tę granicę wyżej opisaną.

Ta granica powinna być jasno wyartykułowana, Dobrze mi z : …. Nie odpowiada mi : …


Gary napisał/a:

Seks to seks. Jak dwie osoby chcą, to jest właściwe. "zamoczyć" -- sformułowanie umniejszające wartość seksu w życiu człowieka, nawet dość wulgarne. A mąż w żonie też "zamacza"? Uuuu...

Trochę to : jak zwał tak zwał, ważne co się pod tym kryje wink, no fakt brzmi hm.., nieszczególnie… wink


Gary napisał/a:

Tak samo z małżeństwami -- żadne nie jest idealne, choć w głowach mamy ideały.

Powtórzę raz jeszcze – to nie kwestia idealizmu, nie znam małżeństw idealnych bo tworzą je ludzie, którzy do ideałów nie dorastają. Małżeństwo ma być trwałe, zgodne i szczęśliwe ponoć wink  wink  wink i od tego momentu dwoje ludzi ma wspólnie je definiować, wiarygodnie definiować , a to co im wyjdzie ma się sprawdzić w funkcjonowaniu związku, i tyle.

84

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

A mi się wydaje, że żona się czuje trochę źle, bo ona przy szybkim numerku nie ma orgazmu, a ja mam

Ale to są Twoje przypuszczenia, czy żona jakoś daje Ci odczuć, że szybkie numerki jej nie satysfakcjonują? Dla wielu kobiet orgazm jest tylko miłym dodatkiem, najważniejsze jest poczucie bliskości i więzi z partnerem, cielesność, przyjemność wynikająca z samego aktu. Szybkie numerki potrafią być też podniecające - kobieta widzi maksymalnie napalonego mężczyznę (jej mężczyznę), który chce mieć ją już teraz, w tej chwili, nic innego się nie liczy. Wtedy widać, że partner nie potrzebuje przebieranek, pończoch, czerwonej szminki na ustach czy seksownych ciuchów, by uznać swoją kobietę za podniecającą. A świadomość, że partner/partnerka patrzy na ciebie z pożądaniem bez względu na okoliczności, w trakcie nawet tak prozaicznych czynności jak gotowanie czy prasowanie, działa jak najlepszy afrodyzjak.

85 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-06-17 23:49:54)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
mobydick napisał/a:
Gary napisał/a:

A mi się wydaje, że żona się czuje trochę źle, bo ona przy szybkim numerku nie ma orgazmu, a ja mam

Ale to są Twoje przypuszczenia, czy żona jakoś daje Ci odczuć, że szybkie numerki jej nie satysfakcjonują? Dla wielu kobiet orgazm jest tylko miłym dodatkiem, najważniejsze jest poczucie bliskości i więzi z partnerem, cielesność, przyjemność wynikająca z samego aktu. Szybkie numerki potrafią być też podniecające - kobieta widzi maksymalnie napalonego mężczyznę (jej mężczyznę), który chce mieć ją już teraz, w tej chwili, nic innego się nie liczy. Wtedy widać, że partner nie potrzebuje przebieranek, pończoch, czerwonej szminki na ustach czy seksownych ciuchów, by uznać swoją kobietę za podniecającą. A świadomość, że partner/partnerka patrzy na ciebie z pożądaniem bez względu na okoliczności, w trakcie nawet tak prozaicznych czynności jak gotowanie czy prasowanie, działa jak najlepszy afrodyzjak.

Ze wszystkim masz rację. Wiem, że orgazm nie jest absolutnie konieczny, przebieranki czy zabawki nie są potrzebne. Czy żona daje czasem odczuć? Ano zależy od jej humoru, co się w głowie urodzi po takim seksie. Czasem jest dobrze, a czasem po jej zachowaniu mam takie wątpliwości jak w tym wątku opisałem -- że sam sobie zrobiłem dobrze jej kosztem (???). Ale jak ma być wierność, to cóż to za koszt (???). Stąd pytanie jak jest w innych związkach. Jedne żony "nigdy nie odmówiłam mężowi", a inne "mam dość przymusu seksu".


random.further napisał/a:
Gary napisał/a:

Myślałem, że większość żon powie "Tak -- ja się oddaję mężowi czasem choć nie mam ochoty na seks, ale później nigdy nie żałowałam, więc nie mam z tym problemu..." albo że większość powie "absolutnie niedopuszczam takiej sytuacji, bo seks tylko wtedy gdy oboje chcemy".

Ale co by Ci dała ta większość jednakowych opinii ? Akurat może nie przystawać do Twojej konkretnej sytuacji

Bo anonimowo na forum można spojrzeć na pewne sprawy obiektywnie -- tutaj głównie oczami kobiet.

86

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:
random.further napisał/a:
Gary napisał/a:

Myślałem, że większość żon powie "Tak -- ja się oddaję mężowi czasem choć nie mam ochoty na seks, ale później nigdy nie żałowałam, więc nie mam z tym problemu..." albo że większość powie "absolutnie niedopuszczam takiej sytuacji, bo seks tylko wtedy gdy oboje chcemy".

Ale co by Ci dała ta większość jednakowych opinii ? Akurat może nie przystawać do Twojej konkretnej sytuacji

Bo anonimowo na forum można spojrzeć na pewne sprawy obiektywnie -- tutaj głównie oczami kobiet.

smile OK, wyjaśniłes.
W takim razie masz wink drugie potwierdzenie wink zgodne z mobydick, do większości daleko... wink wink wink

87

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

Czy żona daje czasem odczuć? Ano zależy od jej humoru, co się w głowie urodzi po takim seksie. Czasem jest dobrze, a czasem po jej zachowaniu mam takie wątpliwości jak w tym wątku opisałem -- że sam sobie zrobiłem dobrze jej kosztem (???). Ale jak ma być wierność, to cóż to za koszt (???). Stąd pytanie jak jest w innych związkach. Jedne żony "nigdy nie odmówiłam mężowi", a inne "mam dość przymusu seksu".

Każdy z nas ma inne podejście do seksu, zależne między innymi od stopnia zażyłości z partnerem, zaufania. My mamy świetną, bardzo przyjacielską relację i bliskość wyrażamy na dziesiątki różnych sposobów. Znamy się już na tyle długo, że seks nie jest dla nas żadną 'komunią dusz' (jak napisałam w innym wątku), ale czystą przyjemnością. Sama lubię seks w każdej konfiguracji z mężem, bo mam do niego 100% zaufania i wiem, że nie zrobi niczego, co mogłoby powodować u mnie dyskomfort. Cieszymy się seksem, a ja wychodzę z założenia, że jak dają, to trzeba brać wink

Ale każda kobieta jest inna, jedna będzie tylko 'dawcą', bo mąż nie potrafi zapewnić jej orgazmu. Inna będzie czerpać z seksu pełnymi garściami i sama intensywnie prowokować erotyczne sytuacje. Kolejna traktuje seks jak obowiązek, bo nie lubi albo nie umie cieszyć się bliskością z partnerem. Każdy przypadek jest różny, więc opinie na forum nic nowego nie wniosą do Twojego małżeństwa. Dlatego doradzam przede wszystkim rozmowę z zainteresowaną, najlepiej tuż po seksie - wtedy rozluźniona żona będzie bardziej skłonna do otwartości.

88

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Dzięki, dzięki że poświęciłyście czas smile smile

89

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Generalnie mogłabym się podpisać obiema rękami pod wszystkim, co napisała Mobydick. Wierzę też mocno, że jedynym sposobem na egzystowanie we dwójkę i nieobrzucanie się tonami pretensji "a bo Ty się nie domyślasz... a bo ja tak naprawdę chcę... a bo nie to miałam na myśli" jest po prostu branie pełnej odpowiedzialności za własne świadome decyzje i ich wyrażanie. Dlatego w opisywanych przez Ciebie, Gary, sytuacjach dla mnie nie ma mowy o żadnym mini-gwałcie. Jeśli żona się na seks zgadza, to ona odpowiada za tę zgodę, a nie mąż ma się zastanawiać czy aby jej motywacje wypływają ze szczerej chęci czy jakiegoś przymuszenia, choćby wewnętrznego. Bo w ten sposób każde zachowanie można podważyć i związek zaczyna być paranoją szukania ukrytych motywacji w zachowaniach najbliższej osoby. Dla mnie to jest równia pochyła do podważenia zaufania, szczerości, bliskości, potem to już kaplica. O wiele prościej jest grać w otwarte karty, gdzie tak znaczy tak, a nie znaczy nie.

Zastanawia mnie za to inna kwestia:

Gary napisał/a:
Olinka napisał/a:
Gary napisał/a:

W wyniku takich rozmów ona będzie świadoma, że mężowi brakuje seksu i że powinno go być więcej. Wtedy ona zmieni swoje zachowanie i bedzie seksu więcej, aby on miał dobrze, czyli ona się trochę poświęci... czyli jej wolna wola zostanie delikatnie zgwałcona -- tym razem w białych rękawiczkach w wyniku rozmowy: "Wiesz Kochanie... ja mam na coś ochotę, na co Ty nie masz ochoty, ale mi tego brakuje, więc jeśli w naszym związku dalej ma być dobrze, to musi się coś zmienić...". Przemoc emocjonalna.

Czyli co, sugerujesz, że lepiej nie rozmawiać? Nie mówiąc o problemie tej drugiej stronie nawet nie dajemy szansy na zmianę, a samemu sobie pośrednio robimy krzywdę.

Wydaje mi się, że seks jest tak delikatną sprawą, że jednak w drodze rozmowy można więcej zepsuć niż poprawić. Jeśli żona nie ma ochoty na seks, to w wyniku rozmowy co się osiągnie? Przecież nie nabierze chęci, prawda? Zatem zostanie zmuszona do seksu (albo przez męża, albo wyniku swoich przemyśleń po rozmowie). Sytuacja patowa. Można podrywać żonę na seks jak napisałaś niżej:

Nie wiem, Gary, jak u Ciebie wyglądają rozmowy o seksie. U mnie na pewno nie wyglądają tak, że facet mówi o tym, czego mu brakuje i natychmiast zabieramy się do realizacji tych braków bez względu na moją opinię - a to jest dla mnie jedyna sytuacja, w której można mówić o jakimś zmuszeniu. Poza tym, co uparcie powtarzam, brak seksu wcale nie musi wynikać z braku ogólnej chęci na seks, a np. z częstego inicjowania seksu w okolicznościach, które drugą stronę zniechęcają. Jakie to są okoliczności można poznać właśnie przez rozmowę. W rozmowie można też ustalić okoliczności bardziej sprzyjające. I nagle magicznie się okazuje, że ochota na seks jest - nie dzięki rozmowie, ale dzięki temu, co z rozmowy wynikło. Ważne też, jak się rozmowę prowadzi - w celu obwinienia partnerki (ty robisz coś źle, więc to zmień) czy w celu wspólnego szukania rozwiązania (mam takie potrzeby - co o tym myślisz i czy chcesz wspólnie poszukać sposobu na ich realizację). W drugim wypadku nie zmuszasz do niczego partnerki, tylko wyciągasz do niej rękę, zapraszasz do wspólnego budowania relacji. Chyba na tym polega związek?

Gary napisał/a:
Olinka napisał/a:
Gary napisał/a:

Pewnych rzeczy się nie mówi.

Co masz przykładowo na myśli?
Ja oczywiście wiem, że wszystkiego się w związku nie mówi, ale akurat w tym kontekście nic mi do głowy nie przychodzi wink.

Jeśli żona nie jest seksem zainteresowana, nie myśli o tym, i w nieodpowiednim momencie otrzyma sygnał, który w jej głowie przybierze postać   "nie jestem w pełni zadowolony ze związku, bo nie ma tyle seksu co bym chciał", to w jej głowie może to zasiać ziarno niepewności, "czerwona lampka alarmowa". To coś w stylu "raczej Cię kocham" -- "raczej" sieje ziarno niepewności. Wiesz... choć ja nie cierpię z powodu braku seksu w małżeńtwie, ale czasami chciałbym się z żoną pokochać, a ona nie ma wtedy ochoty, więc ten jej brak ochoty akceptuję, aby nie robić gwałtu, i nie mógłbym nawet sugerować, że ona powinna się do seksu zmusić, bo wiem, że z tego może urodzić się coś złego w jej głowie. To jest rzecz, której moim zdaniem sie nie mówi... można podrywać, ale nie rozmawiać o braku seksu.

Powiem wprost - moim zdaniem, Gary, nie traktujesz swojej kobiety jak równorzędną partnerkę. Szanujesz ją i kochasz, co do tego nie mam wątpliwości, ale jednocześnie odmawiasz jej umiejętności podejmowania własnych, niezależnych decyzji. Zakładasz, że ona się ugnie, poświęci, że Ty ją możesz do czegoś zmusić, choćby nieświadomie. Że każda negatywna uwaga dotknie ją do żywego, sprawi, że Twoja kobieta zacznie kwestionować wasz związek, swoją w nim rolę i pozycję, zacznie cierpieć lub zmieniać się wbrew sobie, byle Ciebie zadowolić. I teraz moje pytanie? To jest jakaś projekcja Twoich własnych postaw na partnerkę - sam się tak uginasz, ilekroć ona ma krytyczne uwagi i uważasz to za naturalną normę? Czy Ty jesteś asertywny, a po prostu nie wierzysz, że ona też taka być potrafi?

Wiem, że robisz to "dla jej dobra", bo uważasz, że rolą szarmanckiego gentelmena jest chronić partnerkę. Ale uwierz, idziesz o krok za daleko. Bo to, co opisujesz, to już nie jest "ochrona" partnerki przed Twoimi nadmiernymi oczekiwaniami, to jest "ochrona" przed JEJ DECYZJAMI, które ewentualnie by podjęła, gdyby Twoje oczekiwania poznała. W rzeczywistości Ty jej odbierasz szanse decydowania o sobie, podejmujesz decyzję za was oboje. Tak to można dzieci traktować, ale nie dorosłą kobietę. I myślę, że to wam szkodzi. W Twoich opisach widzę dużo takich "podskórnych przykrości", które sobie nawzajem sprawiacie, bo unikacie szczerej rozmowy. Ty się honorowo poświęcasz i frustrujesz - co widać, choćbyś nie wiem jak to ukrywał. Ona uprawia z Tobą seks, ale ty miewasz wątpliwości czy aby na pewno zawsze z nieprzymuszonej woli. Nie pomyślałeś, że ona nie ma odwagi powiedzieć wprost "nie", bo widzi doskonale, że ty nie masz odwagi wprost powiedzieć "tego chcę"? Ona widzi, że się poświęcasz w jakimś obszarze seksu, więc sama czuje się zobowiązana do poświęcenia w innym obszarze, żeby "było sprawiedliwie". Przez niedomówienia zaplątaliście się moim zdaniem w błędne koło poświęceń.

Owszem, przyznam, że rozmowy o seksie potrafią być trudne i mało przyjemne, potrafi w nich być sporo negatywnych emocji i to nie tylko pretensji czy niezaspokojonych potrzeb, ale też na przykład poczucia winy czy bycia "niewystarczającym". ALE można być strusiem chowającym głowę w piasek, albo można się z problemem zmierzyć, co w moim osobistym wypadku zawsze wychodziło mi, mojemu facetowi i naszemu związkowi na zdrowie - a kilka trudnych rozmów o seksie przeprowadziliśmy. Doświadczyłam na własnej skórze, jak to jest, gdy mój najukochańszy człowiek mówi "brakuje mi tego od Ciebie" - jasne, że nie jest to coś, co chciałam usłyszeć, jasne, że było mi przykro, bo chcę żeby mój mężczyzna był przy mnie spełniony w 110% (owszem, to jest wyidealizowene - i z jednej strony to wiem, a z drugiej strony jednak wolę zmierzać w stronę ideału niż w przeciwnym kierunku. Albo naiwnie chcę być w jakimś stopniu "naj" dla swojej drugiej połówki - i wiem, że jestem, i jednocześnie wiem, że perfekcyjnego ideału nie osiągnę, bo się nie da). Ale długotrwała poprawa jakości związku, umocnienie naszej więzi, większa bliskość, zaufanie, to wszystko, co buduje szczera rozmowa o jakości związku - to jest totalnie warte chwili nieprzyjemności.

90 Ostatnio edytowany przez Facet79 (2017-06-18 18:02:12)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
ruda102 napisał/a:

Wierzę też mocno, że jedynym sposobem na egzystowanie we dwójkę i nieobrzucanie się tonami pretensji "a bo Ty się nie domyślasz... a bo ja tak naprawdę chcę... a bo nie to miałam na myśli" jest po prostu branie pełnej odpowiedzialności za własne świadome decyzje i ich wyrażanie.).

Nie, jest jeszcze inny sposób. Spisanie na liście wzajemnych oczekiwań przed związaniem się i wzajemnie przeczytanie i zrozumienie. Z rygorem, że nie przestrzeganie to szybkie zerwanie związku. Nie pozostawianie tego nadziei na zrozumienie się już po zawarciu związku. Póki co jednak pomysł nie zyskał uznania.

Seks jak wiele osób potwierdza to ważna sprawa. No to jak ktoś najpierw się żeni a potem zakłada, że we wszystkim z żoną można się będzie dogadać to bardzo ryzykowane. Ja wolę ufać spisanym zasadom niż emocjom drugiego człowieka, że może do czegoś nabierze chęci.

Przyznam, że podziwiam odwagę ludzi którzy tak ważną sferę jak seks oddają innej osobie z nadzieją, że ich zrozumie, spełni ich oczekiwania. Przecież wówczas zależy to bardzo od emocji drugiej osoby a te mogą się skrajnie zmieniać w związku.

Lista pisemna to tylko forma - zastanawiam się czemu ludzie z góry po prostu nie mogą ustalić między sobą, wymienić oczekiwań, że tego a tego bardzo chcą w łóżku i chcą, by nie zależało to od emocji czy nastroju drugiej strony. Czyli jak miałbym żone i ona wpadłaby na całe miesiące w jakiś gorszy humor albo była przemęczona pracą to już np. nie mam prawa w ogóle oczekiwać od niej seksu jak nie będzie mieć ochoty ? Bo zawsze może powiedzieć, że inicjowałbym w niewłaściwy sposób, o niewłaściwej porze itd.

Z tego co czytam to zwłaszcza kobietom mocno zależy, by seks zależał od stanu emocjonalnego. Tzn. pisze sie założenie, że jak jest wzajemnie dobry nastrój, zrozumiemie to można się we wszystkim dogadać. No ale ten medal ma dwie strony : jak ten stan jest zły, to seks jest zły albo go nawet brak. No to Ty facecie masz ten stan emocjonalny kobiety poprawić na tyle, by Ona o tym seksie chciała porozmawiać i dać go temu facetowi lepszy... No ale jeśli facetowi nie uda się wpłynąć na kobiecie emocje ?

Podsumowując w skrócie : wielu związkom chyba wysżłoby na dobre ustalenie precyzyjnie listy rzeczy które wzajemnie sobie robią właśnie niezależnie od emocji i co do siebie czują danego dnia. Podobnie jak konieczność nakarmienia dziecka czy odebrania ze szkoły : nawet jak ktoś ma rozbity dzień, jak jest chory to po prostu wie, że musi to zrobić. No to dlaczego mąż/żona i jego/jej potrzeby mogą być mniej ważne niz potrzeby wspólnego małego dziecka ?

91 Ostatnio edytowany przez Facet79 (2017-06-18 18:26:08)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:
gagatka0075 napisał/a:

lubi sobie dla sportu i odmiany zamoczyc w innych, nie żeby wszystkich, tylko tych budzących w nim pożądanie.

Seks to seks. Jak dwie osoby chcą, to jest właściwe. "zamoczyć" -- sformułowanie umniejszające wartość seksu w życiu człowieka, nawet dość wulgarne. A mąż w żonie też "zamacza"? Uuuu...

Tak właściwie to co jest złego w określeniu "zamoczyć" ? Czy nawet mając stałą partnerkę nie ma się prawa po prostu czasem mieć ochoty "zamoczyć" w niej ? Tak samo jak inne czysto fizyczne potrzeby, jak chęć złapania jej za tyłek czy inne części ciała.

Każde wspomnienie o seksie musi mieć uduchowiony lub emocjonalny lub Miłosny wymiar ?

Nie mogę swojej stałej partnerce powiedzieć "Czy mogę dziś w Tobie zamoczyć" ? To tak bardzo oburza ? Jeśli byłbym z nią parę lat, wymieniamy swoje zasoby, tworzymy związek to kobietę tak obraża fizyczne nazwanie seksu ?

Czy nie mogę szukać stałej partnerki po to by regularnie móc "zamaczać" ? Dla wielu innych sfer jak rodzina, dzieci, też. Ale dla zamaczania też. W związku też można mieć seks dla sportu - gdy ma się ochotę na samo fizyczne rozładowanie niezlaeżnie od emocji jakie się ma danego dnia.

92 Ostatnio edytowany przez Gary (2017-06-18 23:36:04)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Wg mnie nie czaisz bazy...   Zamoczyć to jest sformułowanie, które uprzedmiatawia kobietę -- ona staje się rzeczą w której Ty będziesz moczył penisa. Tutaj nie ma Ciebie i jej... tylko jesteś Ty, twój penis i coś tam w czym ten penis będziesz moczył. Więc niestety nie jest to dobre, ani seksowne, ani pociągające, podniecające stwierdzenie.

Co innego złapać JĄ za tyłek, nawet JĄ przelecieć, z NIĄ się p*przyć. To ma wtedy sens -- jesteś Ty i ONA. Dwie osoby które czerpią z seksu, takiej zabawy dla dorosłych, radość. Dwie osoby. Ona jest w tym bardzo ważna, już nie jest przedmiotem.

Pewne kobiety nie lubią być nawet celem podrywu na seks, bo wtedy czują się traktowane przedmiotowo... To jednak już problem tych kobiet, może ich poczucia wartości, albo poglądów jej mamy, a może gdzieś tutaj jest inna subtelna granica , którą to granicę każda ma gdzie indziej.


ruda102 napisał/a:

Jeśli żona się na seks zgadza, to ona odpowiada za tę zgodę, a nie mąż ma się zastanawiać czy aby jej motywacje wypływają ze szczerej chęci czy jakiegoś przymuszenia, choćby wewnętrznego.

Dwa rodzaje seksu -- "seks to bo ona się zgodziła" oraz "seks bo ona chciała" -- ten drugi na pewno jest lepszy. Ale macie rację -- nie dzielmy włosa na czworo. Myślałem, że podacie Koleżanki jakieś zaskakujące wnioski, ale takich wniosków nie ma.


Wydaje mi się, że seks jest tak delikatną sprawą, że jednak w drodze rozmowy można więcej zepsuć niż poprawić. Jeśli żona nie ma ochoty na seks, to w wyniku rozmowy co się osiągnie? Przecież nie nabierze chęci, prawda? Zatem zostanie zmuszona do seksu (albo przez męża, albo wyniku swoich przemyśleń po rozmowie). Sytuacja patowa. Można podrywać żonę na seks jak napisałaś niżej:

Nie wiem, Gary, jak u Ciebie wyglądają rozmowy o seksie. U mnie na pewno nie wyglądają tak, że facet mówi o tym, czego mu brakuje i natychmiast zabieramy się do realizacji tych braków bez względu na moją opinię - a to jest dla mnie jedyna sytuacja, w której można mówić o jakimś zmuszeniu. Poza tym, co uparcie powtarzam, brak seksu wcale nie musi wynikać z braku ogólnej chęci na seks, a np. z częstego inicjowania seksu w okolicznościach, które drugą stronę zniechęcają. Jakie to są okoliczności można poznać właśnie przez rozmowę. W rozmowie można też ustalić okoliczności bardziej sprzyjające. I nagle magicznie się okazuje, że ochota na seks jest - nie dzięki rozmowie, ale dzięki temu, co z rozmowy wynikło. Ważne też, jak się rozmowę prowadzi - w celu obwinienia partnerki (ty robisz coś źle, więc to zmień) czy w celu wspólnego szukania rozwiązania (mam takie potrzeby - co o tym myślisz i czy chcesz wspólnie poszukać sposobu na ich realizację). W drugim wypadku nie zmuszasz do niczego partnerki, tylko wyciągasz do niej rękę, zapraszasz do wspólnego budowania relacji. Chyba na tym polega związek?

O seksie rozmawiamy mówiąc co się nam najbardziej podobało oraz co nie podobało i tak przez wiele lat, to dobra ewolucja. Aby był seks to robimy tak, aby dwoje chciało, czyli trzeba się poderwać na seks, rozpalić w środku nocy jak pisała wyżej koleżanka, albo w ciągu dnia czekając na wieczór. Zastanawiałem się jednak, że jeśli ma być wierność, to czy ten balans nie powinien być zachwiany -- ktoś chce, a druga strona jednak powinna ulegać. Stąd ten wątek. Rozmowa prowadzona z wyrzutem jest niszcząca -- masz rację smile smile


Powiem wprost - moim zdaniem, Gary, nie traktujesz swojej kobiety jak równorzędną partnerkę. Szanujesz ją i kochasz, co do tego nie mam wątpliwości, ale jednocześnie odmawiasz jej umiejętności podejmowania własnych, niezależnych decyzji. Zakładasz, że ona się ugnie, poświęci, że Ty ją możesz do czegoś zmusić, choćby nieświadomie. Że każda negatywna uwaga dotknie ją do żywego, sprawi, że Twoja kobieta zacznie kwestionować wasz związek, swoją w nim rolę i pozycję, zacznie cierpieć lub zmieniać się wbrew sobie, byle Ciebie zadowolić. I teraz moje pytanie? To jest jakaś projekcja Twoich własnych postaw na partnerkę - sam się tak uginasz, ilekroć ona ma krytyczne uwagi i uważasz to za naturalną normę? Czy Ty jesteś asertywny, a po prostu nie wierzysz, że ona też taka być potrafi?

Wiem, że robisz to "dla jej dobra", bo uważasz, że rolą szarmanckiego gentelmena jest chronić partnerkę. Ale uwierz, idziesz o krok za daleko. Bo to, co opisujesz, to już nie jest "ochrona" partnerki przed Twoimi nadmiernymi oczekiwaniami, to jest "ochrona" przed JEJ DECYZJAMI, które ewentualnie by podjęła, gdyby Twoje oczekiwania poznała. W rzeczywistości Ty jej odbierasz szanse decydowania o sobie, podejmujesz decyzję za was oboje. Tak to można dzieci traktować, ale nie dorosłą kobietę. I myślę, że to wam szkodzi. W Twoich opisach widzę dużo takich "podskórnych przykrości", które sobie nawzajem sprawiacie, bo unikacie szczerej rozmowy. Ty się honorowo poświęcasz i frustrujesz - co widać, choćbyś nie wiem jak to ukrywał. Ona uprawia z Tobą seks, ale ty miewasz wątpliwości czy aby na pewno zawsze z nieprzymuszonej woli. Nie pomyślałeś, że ona nie ma odwagi powiedzieć wprost "nie", bo widzi doskonale, że ty nie masz odwagi wprost powiedzieć "tego chcę"? Ona widzi, że się poświęcasz w jakimś obszarze seksu, więc sama czuje się zobowiązana do poświęcenia w innym obszarze, żeby "było sprawiedliwie". Przez niedomówienia zaplątaliście się moim zdaniem w błędne koło poświęceń.

Wiesz co... fajna ta twoja analiza, podoba mi się. Jednak moja żona mówi czasem "nie" i to jest okej. Chodziło mi raczej o wyrzut jaki żona może mieć po szybkim numerku, w którym mąż jest tylko zaspokojony. Z dyskusji wyżej widzę, że żony to raczej akceptują niż lubią -- akceptują w sensie, że widzą, że mąż pożąda. A gdyby taki szybki seks był często? Przypuszczam, że wtedy już żona nie byłaby zadowolona.

Szkoda, że żadna pani nie napisała "nigdy nie odmawiam mężowi seksu, nawet jesli sama nie do końca mam ochotę... i nawet jeśli to tylko szybki numerek w którym głównie jemu jest przyjemnie, a ja nie muszę mieć orgazmu" -- to byłoby przechylenie szali w całej tej dyskusji. I byłaby to równowaga dla bycia wiernym.

Taki "dil", "układ"... "jak chce aby mąż był wierny, to daję mu tyle, albo prawie tyle, seksu co on chce/potrzebuje... a jeśli nie daję to nie mam pretensji, że nie jest wierny".

Nawet wśród znajomych, pewnie same też znacie takie przypadki, że mąż daje do zrozumienia, że chce seksu, a żona tego seksu unika przez dłuższy czas. Wtedy sobie myślę, że to beznadziejna sytuacja, w której on "się prosi o ten seks", błaga, skomli jak piesek -- przecież powinno być tak, że ona i on chcą i mają seks razem -- ona chce nawet w kontekście tego szybkiego numerku w którym on się rozładuje... a jak ona nie chce, to on "sobie skoczy na bok" i małżeństwo ma o jedno napięcie mniej. Nawet kościół daje rozwody jak nie ma seksu? Czyli to nie jest problem wydumany, ale realny, prawda?



ruda102 napisał/a:

Nie pomyślałeś, że ona nie ma odwagi powiedzieć wprost "nie", bo widzi doskonale, że ty nie masz odwagi wprost powiedzieć "tego chcę"?

Żona uśpiła dziecko, sama też już prawie śpi, przychodzi mąż, mizia ją, głaska, widać, że chce seksu, żona mówi "Oooo.. jestem zmęczona, śpiąca, chodźmy spać...". Mąż teraz:

(1) mówi "Dobranoc Kochanie... śpij dobrze..." i idzie spać, bo wie że ona jest zmęczona...
(2) mówi "tego chcę..."

Druga sytuacja... Dzieci oglądają film, mąż dobiera się do spódniczki żony, a ona "Oj nie teraz Misiu -- czekajmy na wieczór, bo ja tak szybko nie chcę..."   Mąż w tej sytuacji:

(1) mówi "OK... racja... to stresujące "
(2) mówi "tego chcę"

Rozwiązanie (2) nie jest chyba dobre... Jak widzisz intencje męża są jasne, "nie" żony jest jasne... więc można przełamać owe "nie"?

93

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Ale z tymi szybkimi numerkami to też nie do końca tak, jak tutaj piszesz:P
dla kobiety też to jest przyjemne i podniecające. Nie dochodzę? Jeju, nie zawsze muszę dochodzić, ale sam fakt bliskości jest dla mnie super i wow. Nawet jeżeli akurat nie mam orgazmu. Jasne, że jakby mój seks opierał się tylko na tym, to poczułabym niedosyt, ale jeżeli jest to odpowiednio zbilansowane, to nie przeszkadza w żadnym stopniu, wręcz jest dobrym urozmaiceniem.

Facet79 - problem z listami polega na tym, że oczekiwania z czasem mogą ulec zmianie. Granice się przesuwają. Coś, co wcześniej było "raczej nie" skłania się w kierunku "chcę spróbować". I dlatego takie listy są bez sensu, bo nie pozwalają na rozwój.

94 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-06-19 00:11:39)

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

Szkoda, że żadna pani nie napisała "nigdy nie odmawiam mężowi seksu, nawet jesli sama nie do końca mam ochotę... i nawet jeśli to tylko szybki numerek w którym głównie jemu jest przyjemnie, a ja nie muszę mieć orgazmu" -- to byłoby przechylenie szali w całej tej dyskusji. I byłaby to równowaga dla bycia wiernym.

Taki "dil", "układ"... "jak chce aby mąż był wierny, to daję mu tyle, albo prawie tyle, seksu co on chce/potrzebuje... a jeśli nie daję to nie mam pretensji, że nie jest wierny".

Za dobrze by Ci było big_smile dla mnie to brzmi jak szantaż - albo dajesz mi często i tak jak lubię, ale idę poszukać chętnej gdzie indziej. A w ten sposób można usprawiedliwić prawie każdy skok w bok - bo mąż nie robi mi minetki, bo żona nie lubi analu, bo żona nie wkłada pończoch, bo mąż ma za małego... Jesteś chyba strasznie zafiksowany na punkcie seksu, czegoś Ci ciągle brakuje i wciąż tego szukasz. Nie możesz po prostu cieszyć się seksem takim jakim jest?

95

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Gary, to po kolei:

1. Piszesz non-stop o uleganiu. Dla mnie to nie jest metoda, bo to jest właśnie robienie czegoś wbrew sobie. Ani to nie pomaga w seksie (za dużo ulegania i seks zaczyna kojarzyć się z przykrym obowiązkiem a nie z przyjemnością i wtedy naprawienie go jest trudne), ani to nie pomaga w związku (bo często uruchamia się "handel wymienny" i ten, kto ulega, chce, żeby i druga strona w czymś uległa). I, jak słusznie zauważyła Mobydick, to jest swego rodzaju szantaż - albo będzie tak, jak ja chcę, albo poszukam sobie tego gdzie indziej. Tu już nie ma miejsca na wspólne szukanie rozwiązań, które zadowolą obie strony, to jest forsowanie rozwiązania, które ma zadowolić jedną, nawet wbrew tej drugiej. Kompletne zaprzeczenie szacunku i partnerstwa.

2. Używasz mnóstwo pojęć absolutnych "nigdy nie odmawiam, jak mąż chce", "nigdy się nie godzę, jak tylko on chce" - myślę, że w żadnym realnym związku to tak nie działa, bo żaden człowiek nie trzyma się wyłącznie jednego wzoru zachowań, bez względu na wszystko. Trochę mi to przypomina postulaty Faceta79 o spisywaniu jakiegoś kontraktu, który miałby gwarantować, że dane ustalenia będą zawsze realizowane, bez względu na zmienne okoliczności.

3.

Gary napisał/a:

Żona uśpiła dziecko, sama też już prawie śpi, przychodzi mąż, mizia ją, głaska, widać, że chce seksu, żona mówi "Oooo.. jestem zmęczona, śpiąca, chodźmy spać...". Mąż teraz:
(1) mówi "Dobranoc Kochanie... śpij dobrze..." i idzie spać, bo wie że ona jest zmęczona...
(2) mówi "tego chcę..."
Druga sytuacja... Dzieci oglądają film, mąż dobiera się do spódniczki żony, a ona "Oj nie teraz Misiu -- czekajmy na wieczór, bo ja tak szybko nie chcę..."   Mąż w tej sytuacji:
(1) mówi "OK... racja... to stresujące "
(2) mówi "tego chcę"
Rozwiązanie (2) nie jest chyba dobre... Jak widzisz intencje męża są jasne, "nie" żony jest jasne... więc można przełamać owe "nie"?

Zupełnie się nie zrozumieliśmy. Scenka rodzajowa obrazująca to, o co mi chodzi, wyglądałaby tak:

Po obiedzie, gdy mąż i żona mają trochę wolnego czasu i wolną chatę (ewentualne dzieci ewakułowały się na podwórko, do kolegów, itp.) mąż mówi do żony "Skarbie, chciałbym pogadać o naszym seksie. Takie mam potrzeby, takie mam pragnienia, tego chcę, co o tym sądzisz? Też tego chcesz?" I wtedy jest miejsce dla nich obojga, żeby temat przegadać, opowiedzieć o swoich oczekiwaniach i się do nich ustosunkować. Mąż może wprost powiedzieć, czego mu brakuje, na co ma ochotę. Żona może równie wprost powiedzieć "tak" lub "nie". Nie ma niedomówień, domyślania się cudzych intencji. Ale, w związku z tym, że rozmowa nie odbywa się tuż przed lub w trakcie seksu, to nie ma też presji, zmuszania, naciskania. To, że takich rozmów nie prowadzi się w trakcie seksu lub dla zainicjowania seksu to jest absolutna podstawa. Przecież zupełnie czym innym jest postawienie żony pod ścianą na zasadzie "chcę od Ciebie seksu teraz natychmiast, choć widzę, że masz średnią ochotę", a zupełnie czym innym stworzenie komfortowych warunków do rozmowy na temat "chciałbym częściej uprawiać z Tobą seks, co ty na to? Kiedy ty masz na to ochotę i czy mogę jakoś sprawić, żebyś miała ją częściej?".

4. Szybkie numerki mogą być dla kobiety przyjemne, to raz. Kobieta też może mieć orgazm w pięć minut, wystarczy znaleźć odpowiedni dla tej konkretnej osoby sposób stymulacji. Jasne, że sama penetracja może akurat w tych okolicznościach nie wystarczyć - ale kto powiedział, że szybki numerek ma się ograniczać do wsadzić-posunąć-wyjąć? Szybko nie znaczy "tylko w jeden sposób".

5. Zdarza mi się uprawiać z moim facetem seks "jednostronny" z góry wiedząc, że nie będę miała orgazmu. To nie znaczy, że mu wtedy ulegam, poświęcam się, czy robię to dla niego. Robię to dla nas obojga, bo ja też mam z tego przyjemność, satysfakcję i endorfiny - tyle, że nie z fizycznej stymulacji, a z emocjonalnej bliskości i z psychicznego poczucia, że umiem dać przyjemność mojemu facetowi. To jak z dawaniem prezentów - jak się to robi dobrze, to frajdę ma również darczyńca, choć prezent nie jest dla niego. Dlatego nie napiszę tego, na co tak czekasz - "zawsze ulegam, gdy mój facet ma ochotę na seks". Bo nie zawsze (i on też czasem mi odmawia) i nie ulegam, a po prostu uprawiam seks w innym celu niż fizyczne zaspokojenie. Bo orgazm nie jest wyłącznym, jedyniesłusznym, właściwym celem seksu - seks daje o wiele więcej niż tylko orgazmy i brak orgazmu naprawdę nie jest jednoznaczny z bezsensem uprawiania seksu czy jakimś zmuszaniem się do niego.

96

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
ruda102 napisał/a:

jak słusznie zauważyła Mobydick, to jest swego rodzaju szantaż - albo będzie tak, jak ja chcę, albo poszukam sobie tego gdzie indziej. Tu już nie ma miejsca na wspólne szukanie rozwiązań, które zadowolą obie strony, to jest forsowanie rozwiązania, które ma zadowolić jedną, nawet wbrew tej drugiej. Kompletne zaprzeczenie szacunku i partnerstwa.

Okej! Racja, pass...


2. Używasz mnóstwo pojęć absolutnych "nigdy nie odmawiam, jak mąż chce", "nigdy się nie godzę, jak tylko on chce" - myślę, że w żadnym realnym związku to tak nie działa, bo żaden człowiek nie trzyma się wyłącznie jednego wzoru zachowań, bez względu na wszystko.

Racja. Chodziło mi o filozofię życia, czyli "nigdy nie odmawiam mężowi".




5. Zdarza mi się uprawiać z moim facetem seks "jednostronny" z góry wiedząc, że nie będę miała orgazmu. To nie znaczy, że mu wtedy ulegam, poświęcam się, czy robię to dla niego. Robię to dla nas obojga, bo ja też mam z tego przyjemność, satysfakcję i endorfiny - tyle, że nie z fizycznej stymulacji, a z emocjonalnej bliskości i z psychicznego poczucia, że umiem dać przyjemność mojemu facetowi.

No, no... to mi się podoba... smile smile
Jak dalece lepiej to brzmi od tych żon, co unikają męża.


To jak z dawaniem prezentów - jak się to robi dobrze, to frajdę ma również darczyńca, choć prezent nie jest dla niego.

No, no... brawo.


Dlatego nie napiszę tego, na co tak czekasz - "zawsze ulegam, gdy mój facet ma ochotę na seks".

smile smile Okej -- przesadziłem z tym radykalizem. Ale ta filozofia z dawaniem prezentu choć nie dla mnie to dobry balans.

97

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

Wg mnie nie czaisz bazy...   Zamoczyć to jest sformułowanie, które uprzedmiatawia kobietę -- ona staje się rzeczą w której Ty będziesz moczył penisa. Tutaj nie ma Ciebie i jej... tylko jesteś Ty, twój penis i coś tam w czym ten penis będziesz moczył. Więc niestety nie jest to dobre, ani seksowne, ani pociągające, podniecające stwierdzenie.

Co innego złapać JĄ za tyłek, nawet JĄ przelecieć, z NIĄ się p*przyć. To ma wtedy sens -- jesteś Ty i ONA. Dwie osoby które czerpią z seksu, takiej zabawy dla dorosłych, radość. Dwie osoby. Ona jest w tym bardzo ważna, już nie jest przedmiotem.

Jest pewne podstawowe pytanie. Czy jak jestem z kimś to zawsze pragnę jej bo to Ona, czy też często po prostu pragnę jakiejś dziewczyny a Ona jest tą najbliższą ? Naprawdę facet jak posuwa swoją dziewczynę to zawsze powinien mieć poczucie, że akurat ją bo jest wyjąktowa i ta jedyna ? Czy też po prostu rucha sobie dziewczynę która akurat z nim jest ?

Czyli jak dziewczyna dla tego faceta przestała być tą jedyną, wyjątkową, przestał czuć Miłość a są jedynie z przyzwyczajenia, bo mają rodzinę, i po prostu lubi seks a akurat jego żona jest tą najbliżsżą dziewczyną - to już źle ? Czyl jak para ma np. 50 lat stażu to naprawdę za każdym razem traktują się wyjątkowo ?

98

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
mobydick napisał/a:

Jesteś chyba strasznie zafiksowany na punkcie seksu, czegoś Ci ciągle brakuje i wciąż tego szukasz. Nie możesz po prostu cieszyć się seksem takim jakim jest?

Akurat uważam, że to dobrze, że nie każdy chce mieć byle jaki seks (i byle jakie życie też). Że jeśli mi czegoś brakuje, to szukam tego. Jeśli mnie jakaś kwestia nurtuje, analizuję i szukam odpowiedzi. Szukam i walczę, więc istnieję smile
A nie zadowalam się tym, co mam. Gdybym zadowalała się tym co mam, to dziś nie miałabym niczego tongue

99

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

@Facet -- to jak iść z ukochaną do restauracji albo iść do MCDonalds sobie coś zjeść. Jedno i drugie to jedzenie. Ale w pierwszym pryzpadku jesteś z kimś, a w drugim przypadku jesz.

100

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Ciekawe jak z sytuacją odwrotną - mąż nie chciał uprawiać z żoną seksu, więc żona uprawiała w delegacji seks z kolegą. Potem mąż dowiedział się i ich małżeństwo "runęło". big_smile

101

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
nimfa_błotna napisał/a:

Ciekawe jak z sytuacją odwrotną - mąż nie chciał uprawiać z żoną seksu, więc żona uprawiała w delegacji seks z kolegą. Potem mąż dowiedział się i ich małżeństwo "runęło". big_smile

Wg mnie okej... nie dbał o żonę, to ona się zabawiła z kolegą.
A mąż? Cóż... niech robi jak uważa za stosowne.

102

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

W ,,seksie w wielkim mieście'' jest taka sytuacja: małżeństwo żyje sobie szczęśliwie, wszystko jest jak najbardziej w porządku, ale od pewnego czasu ona nie ma ochoty na seks, bo praca, dziecko, zmęczenie, itd. On się stara, próbuje rozmawiać, ona nie chce i twierdzi, że przecież seks to nie wszystko. Dodatkowo zaczyna zaniedbywać się. On cały czas próbuje to naprawić, czułości, rozmowy. Ona dalej jak za jakimś murem. Trwało to mniej więcej rok, gdzie przez pół roku nie uprawiali seksu ani razu. On wyjeżdża w delegację i idzie do łóżka z koleżanką.

To jest zdrada - wątpliwości nie ma. Ale trzeba sobie zadać pytanie: czy ja sama jestem w tym związku czy jednak zobowiązałam się do dbania też o potrzeby i uczucia drugiej strony. I ktoś może powiedzieć, że ,,jakie zobowiązania? nikogo nie wolno do niczego zmuszać i każdy ma prawo nie mieć ochoty na seks''. Zgodzę się po części - każdy ma prawo do zmęczenia i braku ochoty na seks, ale jeżeli to permanentny stan, a my nie mamy ochoty tego zmieniać to należy liczyć się z konsekwencjami. Małżeństwo oprócz tego, że jest uczuciem, dbałością o siebie nawzajem, wsparciem i wspólnymi celami to też jest układem na zasadzie - wchodzimy w to razem i będziemy spełniać nasze potrzeby w wierności. To jest zależność. Jeśli ktoś zobowiązuje się do wierności to liczy na to, że jego potrzeby będą spełniane! Jeśli te potrzeby uparcie nie są spełniane, a druga strona jedyne co ma do powiedzenia, to ,,nie'', no to o czym tu gadać.

I jak we wszystkim najważniejsza jest rozmowa. Rozmowa o przyczynach, temperamencie, potrzebach. No chyba, że różnica tkwi właśnie w temperamencie. Ona może żyć bez seksu, on nie przeżyje tygodnia. To jest już problem. Przyznam się, że nie przeczytałam całego wątku, więc też mogę o czymś nie wiedzieć. Całość przeczytam wieczorem smile

103

Odp: Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny
Gary napisał/a:

Wyobraźmy sobie małżeństwo, które jest całkiem szczęśliwe, choć prawie nie mają seksu, bo żona "raczej nie jest tym zainteresowana", a mąż nie nalega, bo "nie chce jej gwałcić".

Mąż pojechał w delegację i zdradził przy okazji bankietu po pracy. Żona się dowiedziała i ich świat "runął".

Przedstawiasz sytuacje, w ktorej maz:

  • Nie jest wystarczajaco meski (odwazny, wrazliwy, troskliwy) aby zona odczuwala do niego pociag seksualny

  • Nie jest wystarczajaco silny psychicznie aby powstrzymac sie przed robieniem rzeczy, ktore moga skrzywdzic jego bliskich

  • Nie jest wystarczajaco inteligentny aby zamiast racjonalizowac swoj kompletny idiotyzm dokonac refleksji i dorosnac

Ja tutaj nie widze zadnego bledu logicznego.
Widze malo meskiego, slabego psychicznie i ograniczonego mentalnie chlopca, ktory wszedl w zwiazek malzenski i jego dyspozycje prowadza do oczywistych problemow (dla innych i siebie).
To twoja historia?

Posty [ 66 do 103 z 103 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » SEKS, SEKSUALNOŚĆ, PSYCHOLOGIA » Błąd logiczny: seks jest jednocześnie ważny i nieważny

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024