Wyobraźmy sobie małżeństwo, które jest całkiem szczęśliwe, choć prawie nie mają seksu, bo żona "raczej nie jest tym zainteresowana", a mąż nie nalega, bo "nie chce jej gwałcić".
Mąż pojechał w delegację i zdradził przy okazji bankietu po pracy. Żona się dowiedziała i ich świat "runął".
Żona pyta męża: Dlaczego zdradziłeś?
Mąż: Bo brakowało mi seksu i straciłem kontrolę...
Żona: I przez to zrujnowałeś nasze życie...
M: Ale przecież Ty nie chcesz seksu, jest dla Ciebie nieważny, mi tego brakowało, wiedziałaś o tym, a do seksu trzeba dwoje chętnych ludzi, a nie tylko abyś "odwaliła obowiązek"... Skoro to jest dla Ciebie nieważne, więc dlaczego nieważna rzecz powoduje, że nasze małżeństwo runęło w gruzach? Skoro seks jest nieważny, to fakt iż miałem seks z inną panią, nie powinien mieć wpływu na naszą relację. Jeśli zaś seks uznajesz za ważny, to dlaczego nie mamy seksu razem?
Hmmmm... no i co ma żona odpowiedzieć? Mąż ma być wierny i cierpieć z powodu braku seksu? A może żona powinna się nieco "poświęcić" i dawać mężowi seks? A może nie powinna się do tego zmuszać, ale wtedy też nie powinna mieć żalu, że on uprawiał seks z inną?