toksyczny ojciec? - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 191 ]

Odp: toksyczny ojciec?
nemezis21 napisał/a:

Przeczytałam kolejne treści i zastanawia mnie czy zachowanie Twojego ojca nie ma innego podloza. Kiedyś mężczyzna najpierw się oswiadczal,  ślub, wspólne mieszkanie itd. Może to co boli ze nie robisz tego po kolei ( Tak jak kiedyś się robilo) tylko jako Panna chcesz zamieszkać z chłopakiem. Jeśli jest taki s tereotypowy to nie zrozumie Twojego punktu widzenia. I nie będzie potrafil Ci tego wytłumaczyć bo obydwoje macie swoje perspektywy. Myślę ze jak zrobisz swoje i zobaczy że krzywda ci się nie dzieje to przynajmniej mniej więcej wszystko wróci do normy.

Wcale nawet nie chcę z nim zamieszkać. Mieszkamy daleko od siebie a pracy na razie żaden z nas w pobliżu drugiego znaleźć nie może. Chcę sama zamieszkać tylko w jego mieszkaniu. Mało tego, ojciec uważa że ślub to potrzebny nie jest a kościelny to już w ogóle debilizm. Mało tego, nawet w domu śpię z narzeczonym w jednym łóżku i niby mu to nie przeszkadza. Chyba że akurat danego dnia owszem i wtedy jestem dziw ka.
Dalej, on jest feministą uważa to że kobiety są mądrzejsze od mężczyzn, a jakieś głupie buce potrafią tak te kobiety tłamsić, żeby przypadkiem nie wyszło że to facet jest głupszy. I jednocześnie był mi w stanie powiedzieć jak przypaliłam kapustę, że jak tak będę robić to mnie chłop po mordzie będzie lał. Jak to się ma do jego teorii?

Zobacz podobne tematy :

67

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

Nie odwracam się od niego, nie wyrzucam ze swojego życia. Chcę przyjeżdżać i dzwonić i tak robić będę. A jeżeli on to będzie miał w nosie i każe mi się wypchać no to już jego sprawa. Latać za nim przecież nie będę. Też mam honor. Po tatusiu wink

Właśnie tak.
Jestem przekonana, że po czasie (i po Twojej wyprowadzce) Wasze relacje znacznie się poprawią.
W każdym razie, dla Ciebie będzie to z pewnością korzystne.

Odp: toksyczny ojciec?

Ja byłam w stanie zrozumieć, że on nie chce zostać sam. Tylko że zazwyczaj jak ludzie decydują się mieszkać z rodzicami/teściami to dlatego, że generalnie układa im się dobrze. A rodzice robią wszystko, żeby młodym pokazać jak to będzie im super. Dopiero potem zaczynają się problemy. U nas już jest tragicznie. A co by było jakby się tam wprowadził mój mąż, mielibyśmy dziecko, wsadzili wszystkie oszczędności w remont i byli zdani na jego łaskę w przypadku opiekli na dzieckiem? (bo przecież oboje wtedy byśmy dymali po w jedną 40-50 km do pracy) Jezu..jakby wiedział, że nie mamy możliwości się ruszyć to przecież by nas wykończył.

Odp: toksyczny ojciec?

Właśnie tak.
Jestem przekonana, że po czasie (i po Twojej wyprowadzce) Wasze relacje znacznie się poprawią.
W każdym razie, dla Ciebie będzie to z pewnością korzystne.

Wiem, że jeżeli on wykaże chociaż minimum chęci to tak, też jestem pewna że się poprawią. Ale może się zdarzyć, że nie. Że go pokarało taką córką i on jej znać nie chce (i tak już go nieszczęście spotkało, bo mama umarła i go zostawiła z bachorem, z którym się musi użerać. Która to mama podobno się mnie brzydziła i on mi musiał pieluchy zmieniać..).
Boże ile ja się od niego nasłuchałam!Mama też by mu nie darowała takich tekstów

70

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

to tak, też jestem pewna że się poprawią. Ale może się zdarzyć, że nie.

Wszystko się może zdarzyć. Nie ma co gdybać.
Natomiast pozostanie w domu z pewnością nie poprawi Waszych relacji. Czytaj - ojciec się nie zmieni, przynajmniej w najbliższym czasie.
Dobrze, że podjęłaś decyzję o wyprowadzce. W tym momencie tego się trzymaj.

71

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:
Bulka napisał/a:

Polska kadra naukowa. Jam można robić doktorat nie potrafiąc samodzielnie myśleć???????????????????????????? ?????????????? ????????????????????? ????????? ??????????????????????????????????????????????????????????????????

Bez obaw. Małe prawdopodobieństwo, że to skończę

Wybacz autorko Ale chyba nie wzielastego do siebie? Bo twoje zachowanie w stosunku do ojca nie ma z tym nic wspólnego. I zrób ten doktorat dla siebie.
A geniuszowi który to wymyślił i napisał gratuluję poczucia humoru. Bo wychodzi na to ze wystarczy się dobrze wyuczyc żeby mieć receptę na wszystkie problemy

72

Odp: toksyczny ojciec?
nemezis21 napisał/a:

Przeczytałam kolejne treści i zastanawia mnie czy zachowanie Twojego ojca nie ma innego podloza. Kiedyś mężczyzna najpierw się oswiadczal,  ślub, wspólne mieszkanie itd. Może to co boli ze nie robisz tego po kolei ( Tak jak kiedyś się robilo) tylko jako Panna chcesz zamieszkać z chłopakiem. Jeśli jest taki s tereotypowy to nie zrozumie Twojego punktu widzenia. I nie będzie potrafil Ci tego wytłumaczyć bo obydwoje macie swoje perspektywy. Myślę ze jak zrobisz swoje i zobaczy że krzywda ci się nie dzieje to przynajmniej mniej więcej wszystko wróci do normy.

Myślę, że ojciec autorki to jest taki typ, któremu zawsze coś się będzie nie podobać. A to pierścionek zaręczynowy byłby brzydki, albo za tani, a to narzeczony byłby źle ubrany. Pretekst do narzekania zawsze się znajdzie.

73

Odp: toksyczny ojciec?
luc napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

to tak, też jestem pewna że się poprawią. Ale może się zdarzyć, że nie.

Wszystko się może zdarzyć. Nie ma co gdybać.
Natomiast pozostanie w domu z pewnością nie poprawi Waszych relacji. Czytaj - ojciec się nie zmieni, przynajmniej w najbliższym czasie.
Dobrze, że podjęłaś decyzję o wyprowadzce. W tym momencie tego się trzymaj.

Otóż to.

Autorko, weź to na logikę - nie na serce. Co już wiesz? Że ojciec się nie zmieni. Że sytuacja jest falowa: pogarsza się i poprawia, a potem znów pogarsza. Wiedząc to, nie wycofuj się z podjętej decyzji o wyprowadzce dlatego, że tatuś znów jest miły, bo wiesz, że długo to nie potrwa.

Myśl o swojej przyszłości, o tym, co dla Ciebie dobre. Nikt też nie każe Ci porzucać ojca, możesz dalej dzwonić i odwiedzać - a potem wracać do siebie i mieć spokój. Nic nie tracisz, a możesz wygrać życie.

74 Ostatnio edytowany przez nemezis21 (2017-05-17 12:07:02)

Odp: toksyczny ojciec?
wilczysko napisał/a:

Myślę, że ojciec autorki to jest taki typ, któremu zawsze coś się będzie nie podobać. A to pierścionek zaręczynowy byłby brzydki, albo za tani, a to narzeczony byłby źle ubrany. Pretekst do narzekania zawsze się znajdzie.

Nie on pierwszy nie ostatni. Takiego człowieka nic nie jest w stanie zadowolić. Smutne jest tylko to ze to jednak ojciec. A widać że autorka ma (jeszcze) odrobinę szacunku właśnie ze względu na to slowo: Ojciec. No to co. Nie ma na co czekać. Wszyscy mówią: rób swoje. I jest to pierwsze forum na którym wszyscy są tak jednomyslni. Więc pozostaje tylko zacząć żyć własnym życiem.

Odp: toksyczny ojciec?

Myślę, że ojciec autorki to jest taki typ, któremu zawsze coś się będzie nie podobać. A to pierścionek zaręczynowy byłby brzydki, albo za tani, a to narzeczony byłby źle ubrany. Pretekst do narzekania zawsze się znajdzie.

Pierścionek akurat spoko bo nie bardzo drogi więc widać, że chłopak mądry na pierdoły głupot nie wydaje.
Ale jak na ten nieszczęsny sprzęt dla mnie dał 900 zł to już się okazało, że jest tak samo durny jak i ja.
Ale jak wydałam 1500 zł na felgi do auta to już spoko. Auto to jedyna rzecz na jaką mu nie szkoda kasy.

Odp: toksyczny ojciec?

Nie on pierwszy nie ostatni. Takiego człowieka nic nie jest w stanie zadowolić. Smutne jest tylko to ze to jednak ojciec. A widać że autorka ma (jeszcze) odrobinę szacunku właśnie ze względu na to slowo: Ojciec. No to co. Nie ma na co czekać. Wszyscy mówią: rób swoje. I jest to pierwsze forum na którym wszyscy są tak jednomyslni. Więc pozostaje tylko zacząć żyć własnym życiem.

No właśnie, powinien mnie wspierać, być za mną, powinien być taki, żebym wiedziała, że zawsze mogę się mu wypłakać i wyżalić. A to jest cholerny błąd, który popełniłam dwa razy. Przy pierwszej lepszej okazji mi to wypomina. Jako zapewne argument na to że jestem głupia i nierozumna, i nie powinnam sama o swoim życiu decydować. Bo gdzieś tam 1945 rok spotykałam się z niedojrzałym chłopakiem...
To prawda, wszyscy mówicie, ze mam prawo iść z tego domu. I nie czyni to ze mnie wyrodnej córki i złego człowieka.
I dużo mi to daje smile
Dziękuję

77

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

Myślę, że ojciec autorki to jest taki typ, któremu zawsze coś się będzie nie podobać. A to pierścionek zaręczynowy byłby brzydki, albo za tani, a to narzeczony byłby źle ubrany. Pretekst do narzekania zawsze się znajdzie.

Pierścionek akurat spoko bo nie bardzo drogi więc widać, że chłopak mądry na pierdoły głupot nie wydaje.
Ale jak na ten nieszczęsny sprzęt dla mnie dał 900 zł to już się okazało, że jest tak samo durny jak i ja.
Ale jak wydałam 1500 zł na felgi do auta to już spoko. Auto to jedyna rzecz na jaką mu nie szkoda kasy.

Powiedz mu, że ten sprzęt sportowy za 900 zł to na upartego można też do samochodu włożyć big_smile

Odp: toksyczny ojciec?
wilczysko napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

Myślę, że ojciec autorki to jest taki typ, któremu zawsze coś się będzie nie podobać. A to pierścionek zaręczynowy byłby brzydki, albo za tani, a to narzeczony byłby źle ubrany. Pretekst do narzekania zawsze się znajdzie.

Pierścionek akurat spoko bo nie bardzo drogi więc widać, że chłopak mądry na pierdoły głupot nie wydaje.
Ale jak na ten nieszczęsny sprzęt dla mnie dał 900 zł to już się okazało, że jest tak samo durny jak i ja.
Ale jak wydałam 1500 zł na felgi do auta to już spoko. Auto to jedyna rzecz na jaką mu nie szkoda kasy.

Powiedz mu, że ten sprzęt sportowy za 900 zł to na upartego można też do samochodu włożyć big_smile

Heh, no mogłam. Ale wtedy jeszcze miałam nadzieję na lepsze jutro i nie chciałam paść trupem tongue
Ale nawet to udowodniłam wciskając go do auta, w celu nadania paczki zwrotnej..
I źle zrobiłam bo jakbym musiała patrzeć jak się marnuje nieużywany to prędzej by mnie szlag trafił tongue
Swoją drogą to jest piękne, że człowiek który miesiąc w miesiąc przepala ok. 900 zł plus do tego jakiś alkohol mówi o oszczędzaniu i marnowaniu kasy na głupoty, nieprawdaż? big_smile

79

Odp: toksyczny ojciec?

A może Ty go zaskocz.
Jak będzie Ci wytykal ze nie dasz rady. Uśmiechnij się szeroko i podziękuj mu za wszystkie lekcje życiowe jakich Ci udzielil (bez nuty sarkazmu). Ze dzięki nim wiesz czym się kierować w życiu. Ze odziedziczylas wiele jego cech i to pomoże Ci w życiu. Bo skoro Ty tato dałeś radę to i ja dam.
A nastepnie  wyprowadzka.  Ojciec takich argumentów nie podwazy bo się nie da. Wyklac Cię nie wyklnie B nie będzie miał argumentów.
bo czasami trzeba podstępem ..

Odp: toksyczny ojciec?
nemezis21 napisał/a:

A może Ty go zaskocz.
Jak będzie Ci wytykal ze nie dasz rady. Uśmiechnij się szeroko i podziękuj mu za wszystkie lekcje życiowe jakich Ci udzielil (bez nuty sarkazmu). Ze dzięki nim wiesz czym się kierować w życiu. Ze odziedziczylas wiele jego cech i to pomoże Ci w życiu. Bo skoro Ty tato dałeś radę to i ja dam.
A nastepnie  wyprowadzka.  Ojciec takich argumentów nie podwazy bo się nie da. Wyklac Cię nie wyklnie B nie będzie miał argumentów.
bo czasami trzeba podstępem ..

To czy dam sobie radę to jedno, to że zmarnuję sobie życie (tzn. żyjąc inaczej niż on by chciał) to drugie. A to że POWINNAM zostać w domu z nimi, i w tym domu zejść z tego łez padołu to trzecie.
Z nim jest ten problem, że on nie potrzebuje podważać argumentów. Może zastosować podwójne standardy, odpowiedzią może być wywlekanie czegoś z czasów międzywojennych, albo zwykłe że jestem głupia a pomysł jest poroniony. Ja mogę mieć 200 argumentów, ale on mi powie, że jestem jebnięta i koniec dyskusji smile Na zasadzie: ale dlaczego? Bo tak.
Chciałam powiedzieć po prostu, że rozumiem, wiem jakie jest jego zdanie na ten temat, ale mimo wszystko chcę to zrobić. I nie wdawać się broń boże w dyskusję.
Tak myślę

81 Ostatnio edytowany przez nemezis21 (2017-05-17 15:20:21)

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:
nemezis21 napisał/a:

A może Ty go zaskocz.
Jak będzie Ci wytykal ze nie dasz rady. Uśmiechnij się szeroko i podziękuj mu za wszystkie lekcje życiowe jakich Ci udzielil (bez nuty sarkazmu). Ze dzięki nim wiesz czym się kierować w życiu. Ze odziedziczylas wiele jego cech i to pomoże Ci w życiu. Bo skoro Ty tato dałeś radę to i ja dam.
A nastepnie  wyprowadzka.  Ojciec takich argumentów nie podwazy bo się nie da. Wyklac Cię nie wyklnie B nie będzie miał argumentów.
bo czasami trzeba podstępem ..

To czy dam sobie radę to jedno, to że zmarnuję sobie życie (tzn. żyjąc inaczej niż on by chciał) to drugie. A to że POWINNAM zostać w domu z nimi, i w tym domu zejść z tego łez padołu to trzecie.
Z nim jest ten problem, że on nie potrzebuje podważać argumentów. Może zastosować podwójne standardy, odpowiedzią może być wywlekanie czegoś z czasów międzywojennych, albo zwykłe że jestem głupia a pomysł jest poroniony. Ja mogę mieć 200 argumentów, ale on mi powie, że jestem jebnięta i koniec dyskusji smile Na zasadzie: ale dlaczego? Bo tak.
Chciałam powiedzieć po prostu, że rozumiem, wiem jakie jest jego zdanie na ten temat, ale mimo wszystko chcę to zrobić. I nie wdawać się broń boże w dyskusję.
Tak myślę

Nie chodzi o to żebyś ta dyskusje zaczęła. Myślałam raczej jak twoja ojciec zaczenie Ci mówić że jestes głupia bądź krytykować twój pomysł. Może byłoby to jakimś rozwiązaniem żeby oduczyć go tego. Bo jak powie ci że jestes głupia A Ty to zingroujesz A w zamian tego powiesz mu ze jesteś mu wdzięczna za to ze Cię wychował itp zbijesz to z tropu. Tak mysle.
Bo z tego co piszesz chcesz zachować ta relacje ojciec -  córka. A żyć po swojemu. Masz trzy wyjścia. Zrobić to po dobroci. Zrobić z buntem albo P prostu po cichu. Druga i trzecia opcja wiąże się z utratą relacji ojciec - córka. Pierwsza daje jej szanse

Odp: toksyczny ojciec?
nemezis21 napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:
nemezis21 napisał/a:

A może Ty go zaskocz.
Jak będzie Ci wytykal ze nie dasz rady. Uśmiechnij się szeroko i podziękuj mu za wszystkie lekcje życiowe jakich Ci udzielil (bez nuty sarkazmu). Ze dzięki nim wiesz czym się kierować w życiu. Ze odziedziczylas wiele jego cech i to pomoże Ci w życiu. Bo skoro Ty tato dałeś radę to i ja dam.
A nastepnie  wyprowadzka.  Ojciec takich argumentów nie podwazy bo się nie da. Wyklac Cię nie wyklnie B nie będzie miał argumentów.
bo czasami trzeba podstępem ..

To czy dam sobie radę to jedno, to że zmarnuję sobie życie (tzn. żyjąc inaczej niż on by chciał) to drugie. A to że POWINNAM zostać w domu z nimi, i w tym domu zejść z tego łez padołu to trzecie.
Z nim jest ten problem, że on nie potrzebuje podważać argumentów. Może zastosować podwójne standardy, odpowiedzią może być wywlekanie czegoś z czasów międzywojennych, albo zwykłe że jestem głupia a pomysł jest poroniony. Ja mogę mieć 200 argumentów, ale on mi powie, że jestem jebnięta i koniec dyskusji smile Na zasadzie: ale dlaczego? Bo tak.
Chciałam powiedzieć po prostu, że rozumiem, wiem jakie jest jego zdanie na ten temat, ale mimo wszystko chcę to zrobić. I nie wdawać się broń boże w dyskusję.
Tak myślę

Nie chodzi o to żebyś ta dyskusje zaczęła. Myślałam raczej jak twoja ojciec zaczenie Ci mówić że jestes głupia bądź krytykować twój pomysł. Może byłoby to jakimś rozwiązaniem żeby oduczyć go tego. Bo jak powie ci że jestes głupia A Ty to zingroujesz A w zamian tego powiesz mu ze jesteś mu wdzięczna za to ze Cię wychował itp zbijesz to z tropu. Tak mysle.
Bo z tego co piszesz chcesz zachować ta relacje ojciec -  córka. A żyć po swojemu. Masz trzy wyjścia. Zrobić to po dobroci. Zrobić z buntem albo P prostu po cichu. Druga i trzecia opcja wiąże się z utratą relacji ojciec - córka. Pierwsza daje jej szanse

No tak, chcę to zrobić po dobroci, chociaż najchętniej wybrałabym opcję nr 3 wink
Ogólnie masz oczywiście rację, natomiast opiera się to na tym, że rozmawiam z rozumnym i empatycznym czlowiekiem. A nie rozmawiam, więc wątpię czy uda się to załatwić "grzecznie" i nie wdawać w pyskówkę. Natomiast opcja 1 urządza mnie najbardziej, chociażby dlatego, że będę miała sobie najmniej do zarzucenia.

83

Odp: toksyczny ojciec?

Przeżywałam to samo co ty - babka i ojciec skutecznie zatruwali mi życie, ale nie miałam takich skrupułów jak ty. Kiedy powiedział o jedno zdanie za dużo, przestałam się do niego odzywać, spakowałam się, wyjechałam i na koniec zamieszkałam z narzeczonym. Teraz mamy poprawne kontakty, ale żałuję jednego - że nie wyprowadziłam się wcześniej. Od kiedy przestałam go regularnie widywać, zaczęłam "zdrowieć", minęły lęki, depresje, znerwicowanie, agresja, nienawiść. W domu rodzinnym czułam się non stop zaburzona, chodziłam zalękniona, wybuchałam z byle powodu i pozwoliłam, żeby zniszczyli moją wiarę w siebie. Od toksycznych ludzi się ucieka i teraz wiem, że święty spokój i wolność nie mają ceny, nawet jeśli mają oznaczać zerwanie lub rozluźnienie więzi rodzinnych.

Odp: toksyczny ojciec?
mobydick napisał/a:

Przeżywałam to samo co ty - babka i ojciec skutecznie zatruwali mi życie, ale nie miałam takich skrupułów jak ty. Kiedy powiedział o jedno zdanie za dużo, przestałam się do niego odzywać, spakowałam się, wyjechałam i na koniec zamieszkałam z narzeczonym. Teraz mamy poprawne kontakty, ale żałuję jednego - że nie wyprowadziłam się wcześniej. Od kiedy przestałam go regularnie widywać, zaczęłam "zdrowieć", minęły lęki, depresje, znerwicowanie, agresja, nienawiść. W domu rodzinnym czułam się non stop zaburzona, chodziłam zalękniona, wybuchałam z byle powodu i pozwoliłam, żeby zniszczyli moją wiarę w siebie. Od toksycznych ludzi się ucieka i teraz wiem, że święty spokój i wolność nie mają ceny, nawet jeśli mają oznaczać zerwanie lub rozluźnienie więzi rodzinnych.

Możesz powiedzieć coś więcej? Jak się zachowywali, jak Ty sobie dawałaś radę? Też mam wieczną nerwice, byle co mnie wyprowadza z równowagi i doprowadza do płaczu. I nie znoszę wracać do tego cholernego domu. Bo raz, że nie wiem co mnie tu czeka, dwa że jednak nie czuje się już u siebie, a trzy tu jest syf. Ja ze sprzątaniem się poddałam i sprzątam tylko swój pokój i łazienkę. W kuchni prawie nie przebywam. Wielce sprząta ją babcia (i zawsze podobno sprzątała, bo ja to gówno robiłam jak wiecie), a ścierki do naczyń (naczyń, podłogi, blatów i nosa) ostatni raz ja zmieniałam. W grudniu. Cały czas są te same. Wszystko się lepi...

Ja też najchętniej bym uciekła do narzeczonego, ale mam tutaj pracę i nie chcę jej rzucać i iść na jego utrzymanie na nie wiadomo jak długo. A jak na razie nie mogę tam nic znaleźć hmm

85

Odp: toksyczny ojciec?

Kochana u mnie była ta różnica, że mam jeszcze mamę - z jednej strony marzyłam o tym, żeby się stamtąd wyrwać, ale z drugiej strony nie chciałam zostawiać jej na pastwę tych dwóch toksyków, ale w końcu miarka się przebrała i wyjechałam. W międzyczasie babka umarła, a sytuacja w domu trochę się poprawiła. Mimo to ani myślałam o powrocie, bo w zupełnie obcym miejscu czułam się znacznie lepiej niż w rodzinnym domu.
Z tego co wyczytałam to w wkrótce masz możliwość wyprowadzić się do mieszkania chłopaka - skorzystaj z niej! Nie możesz być całe życie odpowiedzialna za ojca, jesteś odpowiedzialna za własne życie - swój spokój i swoją wolność.
Kiedy czytałam twój opis uderzyło mnie, że mimo zła, które wyrządził ci ten człowiek nadal martwisz się o jego samopoczucie po twojej ewentualnej wyprowadzce. A czy on ostatnio martwił się o ciebie, o twoje uczucia, o twoje dobro? To egoista, który tobą manipuluje, bo potrzebuje towarzystwa i opieki na starość. Masz jakieś dziwne ciągoty do cierpiętnictwa i zupełnie nieadekwatnego poświęcania. Masz nadzieję, że on się zmieni i w końcu cię doceni? Nikt nie da ci tej gwarancji, a może być coraz gorzej -  staniesz się zupełnie niesamodzielna i mentalnie ubezwłasnowolniona, a ojciec nadal będzie z sukcesem podkopywał twoje poczucie własnej wartości. Nie chcę się tu rozpisywać o moim przypadku, ale było podobnie jak u ciebie - nigdy nie czułam się u siebie, brakowało mi bezpieczeństwa, a teksty typu jesteś zerem czy jedziesz się kur*ić były na porządku dziennym. Żeby nie drażnić Jaśnie Pana stałam się wręcz niewidzialna i starałam się nie przebywać w tym samym pomieszczeniu co on.

Twoje ciało daje ci wyraźne sygnały, że nie możesz tkwić w tej chorej sytuacji, stąd nerwica, płaczliwość, nadwrażliwość, emocjonalne rozchwianie. Posłuchaj go - ono najlepiej podpowie ci co masz robić smile

86 Ostatnio edytowany przez corka z piekla rodem (2017-05-18 07:21:06)

Odp: toksyczny ojciec?
mobydick napisał/a:

Kochana u mnie była ta różnica, że mam jeszcze mamę - z jednej strony marzyłam o tym, żeby się stamtąd wyrwać, ale z drugiej strony nie chciałam zostawiać jej na pastwę tych dwóch toksyków, ale w końcu miarka się przebrała i wyjechałam. W międzyczasie babka umarła, a sytuacja w domu trochę się poprawiła. Mimo to ani myślałam o powrocie, bo w zupełnie obcym miejscu czułam się znacznie lepiej niż w rodzinnym domu.
Z tego co wyczytałam to w wkrótce masz możliwość wyprowadzić się do mieszkania chłopaka - skorzystaj z niej! Nie możesz być całe życie odpowiedzialna za ojca, jesteś odpowiedzialna za własne życie - swój spokój i swoją wolność.
Kiedy czytałam twój opis uderzyło mnie, że mimo zła, które wyrządził ci ten człowiek nadal martwisz się o jego samopoczucie po twojej ewentualnej wyprowadzce. A czy on ostatnio martwił się o ciebie, o twoje uczucia, o twoje dobro? To egoista, który tobą manipuluje, bo potrzebuje towarzystwa i opieki na starość. Masz jakieś dziwne ciągoty do cierpiętnictwa i zupełnie nieadekwatnego poświęcania. Masz nadzieję, że on się zmieni i w końcu cię doceni? Nikt nie da ci tej gwarancji, a może być coraz gorzej -  staniesz się zupełnie niesamodzielna i mentalnie ubezwłasnowolniona, a ojciec nadal będzie z sukcesem podkopywał twoje poczucie własnej wartości. Nie chcę się tu rozpisywać o moim przypadku, ale było podobnie jak u ciebie - nigdy nie czułam się u siebie, brakowało mi bezpieczeństwa, a teksty typu jesteś zerem czy jedziesz się kur*ić były na porządku dziennym. Żeby nie drażnić Jaśnie Pana stałam się wręcz niewidzialna i starałam się nie przebywać w tym samym pomieszczeniu co on.

Twoje ciało daje ci wyraźne sygnały, że nie możesz tkwić w tej chorej sytuacji, stąd nerwica, płaczliwość, nadwrażliwość, emocjonalne rozchwianie. Posłuchaj go - ono najlepiej podpowie ci co masz robić smile

Nie wiem czy mam ciągoty do cierpiętnictwa. Ale może faktycznie. Też trochę ze względu na mamę nie wiem co robić. Wiem, że ona by nie chciała, żeby ojciec był sam, jak żyła to w sumie myślałam, że będziemy razem mieszkać wszyscy bo czemu nie? Mama to cudowna kobieta i moja przyjaciółka, naprawdę smile ale wiem też, że nie pozwoliłaby ojcu tak mnie traktować. I że pewnie by mnie zrozumiała, że niszczę sobie życie.
Ojciec cóż, niby się martwi. Ale jak byłam u narzeczonego przez 4 dni i się w ogóle nie odzywałam to po powrocie zrobił mi awanturę (opisane w pierwszym poście). Trochę tego nie rozumiem, bo skoro wielce się zastanawiał czy w ogóle jeszcze żyję to dlaczego sam nie zadzwonił? Dlaczego? "bo honor mu nie pozwalał". Nigdy nie sądziłam, że zadzwonienie do ojca, córki, matki jak się sama nie odzywa to kwestia honoru.Przecież to nie telefon po pierwszej randce hmm Niby chce żeby mi się dobrze żyło. Ale dobrze=tak jak on chce. Nie przyjmuje do wiadomości, że dla mnie to niedobrze.
No a już z pewnością nie przejmuje się tym jak się czuje jak mnie zmiesza z błotem, powie takie okrutne rzeczy, a ja potem płaczę przez kila dni. Na to ma zdaje się wyje**ne.
Z pewnością będzie gorzej. Ludzie jak się starzeją to z reguły stają się trudniejsi..

A co do ciała mojego. Okrutnie zaczęłam zgrzytać zębami. Rano cała szczęka mnie boli. Kupiłam sobie jakaś szynę i przyznaję że się sprawdza. Ojciec na mój zakup stwierdził, że mi to nie pomoże bo to jest nerwowe. Mówię, że wiem i że to nie ma mi pomóc przestać tylko zapobiegać piłowaniu zębów. To mi się zapytał czym ja się tak wielce denerwuje big_smile
Nie wiem, czasem sobie myślę, że on po prostu sobie nie zdaje sprawy z tego, że robi źle. Ale z tego że mówienie do córki dziw**, nie jestem twoim ojcem, to jest co najmniej niestosowne..

Odp: toksyczny ojciec?

A jeszcze Wam powiem o tym, jaka jestem uparta i jak stawiam na swoim big_smile
Po wygłoszeniu tego przez ojca jak zwykle poprosiłam o przykład. Pierwsza odpowiedź "no zawsze". Kiedy konkretnie? "no zawsze!"
Potem padło to co zwykle, tzn mój były, którego on nie lubił. A następnie...mój sprzęt.
Pytam się "widzisz go gdzieś tutaj? Przecież go oddałam"
- ale zamówiłaś!
- ale oddałam! Zrobiłeś awanturę i zabroniłeś. Więc go oddałam. Jakie to stawianie na swoim???
- ALE ZAMÓWIŁAŚ!
Tak że tak. Postawiłam na swoim. Jak zawsze.

88

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

A jeszcze Wam powiem o tym, jaka jestem uparta i jak stawiam na swoim big_smile
Po wygłoszeniu tego przez ojca jak zwykle poprosiłam o przykład. Pierwsza odpowiedź "no zawsze". Kiedy konkretnie? "no zawsze!"
Potem padło to co zwykle, tzn mój były, którego on nie lubił. A następnie...mój sprzęt.
Pytam się "widzisz go gdzieś tutaj? Przecież go oddałam"
- ale zamówiłaś!
- ale oddałam! Zrobiłeś awanturę i zabroniłeś. Więc go oddałam. Jakie to stawianie na swoim???
- ALE ZAMÓWIŁAŚ!
Tak że tak. Postawiłam na swoim. Jak zawsze.

Mówiłem. Zawsze się znajdzie powód do tego, żeby się przypieprzyć. Choćby wyimaginowany.

Odp: toksyczny ojciec?
wilczysko napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

A jeszcze Wam powiem o tym, jaka jestem uparta i jak stawiam na swoim big_smile
Po wygłoszeniu tego przez ojca jak zwykle poprosiłam o przykład. Pierwsza odpowiedź "no zawsze". Kiedy konkretnie? "no zawsze!"
Potem padło to co zwykle, tzn mój były, którego on nie lubił. A następnie...mój sprzęt.
Pytam się "widzisz go gdzieś tutaj? Przecież go oddałam"
- ale zamówiłaś!
- ale oddałam! Zrobiłeś awanturę i zabroniłeś. Więc go oddałam. Jakie to stawianie na swoim???
- ALE ZAMÓWIŁAŚ!
Tak że tak. Postawiłam na swoim. Jak zawsze.

Mówiłem. Zawsze się znajdzie powód do tego, żeby się przypieprzyć. Choćby wyimaginowany.

Ano. Dlatego mówię, że jakiekolwiek dyskusje z nim nie mają sensu. Ja po takich tekstach odpuszczam bo już nie wiem co mówić. Równie dobrze mogłabym zacząć rytować lokomotywę. Albo rozmawiać z łopatą tongue
A ojciec się cieszy, że wygrał, bo mnie brakło argumentów. Porażka..

Mieszkanie na pewno będzie wolne od 1 lipca. Ale mam nadzieję, że jednak wyprowadzą się wcześniej trochę...

90

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:
wilczysko napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

A jeszcze Wam powiem o tym, jaka jestem uparta i jak stawiam na swoim big_smile
Po wygłoszeniu tego przez ojca jak zwykle poprosiłam o przykład. Pierwsza odpowiedź "no zawsze". Kiedy konkretnie? "no zawsze!"
Potem padło to co zwykle, tzn mój były, którego on nie lubił. A następnie...mój sprzęt.
Pytam się "widzisz go gdzieś tutaj? Przecież go oddałam"
- ale zamówiłaś!
- ale oddałam! Zrobiłeś awanturę i zabroniłeś. Więc go oddałam. Jakie to stawianie na swoim???
- ALE ZAMÓWIŁAŚ!
Tak że tak. Postawiłam na swoim. Jak zawsze.

Mówiłem. Zawsze się znajdzie powód do tego, żeby się przypieprzyć. Choćby wyimaginowany.

Ano. Dlatego mówię, że jakiekolwiek dyskusje z nim nie mają sensu. Ja po takich tekstach odpuszczam bo już nie wiem co mówić. Równie dobrze mogłabym zacząć rytować lokomotywę. Albo rozmawiać z łopatą tongue
A ojciec się cieszy, że wygrał, bo mnie brakło argumentów. Porażka..

Mieszkanie na pewno będzie wolne od 1 lipca. Ale mam nadzieję, że jednak wyprowadzą się wcześniej trochę...

To super. 1 lipca już niedaleko smile

Odp: toksyczny ojciec?
wilczysko napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:
wilczysko napisał/a:

Mówiłem. Zawsze się znajdzie powód do tego, żeby się przypieprzyć. Choćby wyimaginowany.

Ano. Dlatego mówię, że jakiekolwiek dyskusje z nim nie mają sensu. Ja po takich tekstach odpuszczam bo już nie wiem co mówić. Równie dobrze mogłabym zacząć rytować lokomotywę. Albo rozmawiać z łopatą tongue
A ojciec się cieszy, że wygrał, bo mnie brakło argumentów. Porażka..

Mieszkanie na pewno będzie wolne od 1 lipca. Ale mam nadzieję, że jednak wyprowadzą się wcześniej trochę...

To super. 1 lipca już niedaleko smile

Daleko właśnie! Jeszcze 1,5 miesiąca muszę tak funkcjonować, analizować na milion dwieście sposobów, jak mu to powiedzieć i czego nie powiedzieć i ie zrobić, żeby zaś wątów nie miał i bać się, że jednak nie dam rady. Także do 1 lipca to osiwieję już zupełnie ;p

92

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:
wilczysko napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

Ano. Dlatego mówię, że jakiekolwiek dyskusje z nim nie mają sensu. Ja po takich tekstach odpuszczam bo już nie wiem co mówić. Równie dobrze mogłabym zacząć rytować lokomotywę. Albo rozmawiać z łopatą tongue
A ojciec się cieszy, że wygrał, bo mnie brakło argumentów. Porażka..

Mieszkanie na pewno będzie wolne od 1 lipca. Ale mam nadzieję, że jednak wyprowadzą się wcześniej trochę...

To super. 1 lipca już niedaleko smile

Daleko właśnie! Jeszcze 1,5 miesiąca muszę tak funkcjonować, analizować na milion dwieście sposobów, jak mu to powiedzieć i czego nie powiedzieć i ie zrobić, żeby zaś wątów nie miał i bać się, że jednak nie dam rady. Także do 1 lipca to osiwieję już zupełnie ;p

Nie myśl tyle o tym. Wiadomo, że zareaguje negatywnie, więc trzeba mu powiedzieć jak najmniej. Żadnego wdawania się w dyskusje. Rób swoje i tyle.

93 Ostatnio edytowany przez mobydick (2017-05-18 09:55:14)

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

Zrobiłeś awanturę i zabroniłeś. Więc go oddałam. Jakie to stawianie na swoim???.


Czekaj, czekaj... Zamówiłaś sobie sprzęt, za swoje pieniądze i oddałaś go, bo jemu to się nie spodobało??? Masakra, nie widzisz jaką on ma nad tobą władzę? Jesteś dorosłą, prawie 30-letnią kobietą, a przy nim zachowujesz się jak dziecko, które po komunii musi oddać pieniążki rodzicom. Twój instynkt samozachowawczy chyba leży i kwiczy. Jeszcze to, że chcesz z nim zostać, żeby nie był sam, to potrafię zrozumieć. Ale przecież wspólne mieszkanie nie oznacza, że masz się mu podporządkować jak szeregowiec kapralowi. Ale sama znam te mechanizmy - jak jest awantura masz wielką ochotę trzasnąć drzwiami i nie wracać. A kiedy jest dobrze, nagle ojciec przestaje być taki zły i zaczynasz go usprawiedliwiać. Złość mija i zaczynasz się zastanawiać, czy wyprowadzka to naprawdę dobry pomysł. Sama nie poddawałam się temu schematowi, bo jednak jestem dość pamiętliwa wink Ale moje rodzeństwo, mimo wielu doznanych krzywd, bardzo szybko przechodziło do porządku dziennego nad jego zachowaniem w myśl zasady -
on już tak ma, ale w końcu nie jest najgorszy. W każdym razie pamiętaj, że jesteś sama odpowiedzialna za swoje wybory, nie ojciec. A ta wyprowadzka może wam obojgu wyjść na dobre, ty nabierzesz dystansu, a on może zastanowi się nad swoim zachowaniem.

Odp: toksyczny ojciec?

Czekaj, czekaj... Zamówiłaś sobie sprzęt, za swoje pieniądze i oddałaś go, bo jemu to się nie spodobało???

Lepiej. To był prezent od mojego narzeczonego smile

Masakra, nie widzisz jaką on ma nad tobą władzę? Jesteś dorosłą, prawie 30-letnią kobietą, a przy nim zachowujesz się jak dziecko, które po komunii musi oddać pieniążki rodzicom. Twój instynkt samozachowawczy chyba leży i kwiczy. Jeszcze to, że chcesz z nim zostać, żeby nie był sam, to potrafię zrozumieć. Ale przecież wspólne mieszkanie nie oznacza, że masz się mu podporządkować jak szeregowiec kapralowi. Ale sama znam te mechanizmy - jak jest awantura masz wielką ochotę trzasnąć drzwiami i nie wracać. A kiedy jest dobrze, nagle ojciec przestaje być taki zły i zaczynasz go usprawiedliwiać. Złość mija i zaczynasz się zastanawiać, czy wyprowadzka to naprawdę dobry pomysł. Sama nie poddawałam się temu schematowi, bo jednak jestem dość pamiętliwa wink Ale moje rodzeństwo, mimo wielu doznanych krzywd, bardzo szybko przechodziło do porządku dziennego nad jego zachowaniem w myśl zasady -
on już tak ma, ale w końcu nie jest najgorszy. W każdym razie pamiętaj, że jesteś sama odpowiedzialna za swoje wybory, nie ojciec. A ta wyprowadzka może wam obojgu wyjść na dobre, ty nabierzesz dystansu, a on może zastanowi się nad swoim zachowaniem.

Widzę właśnie. Dlatego chcę się stąd wyrwać. Próbowałam jakoś "ustalić" zasady współżycia, ale się nie da. Wchodzi mi do łazienki, pali w całym domu mimo, że prosiłam. Wiem, że ciężko się przestawić skoro robił to zawsze, ale "części wspólne" mógłby sobie darować..Oboje z babką robią syf w domu i mimo, że chodziłam za nimi i sprzątałam to jeszcze nie potrafili tego docenić. Babka mówi "to mój dom", a ojciec "co ty kur** wychowywać mnie chcesz? Myślisz że mnie ustawisz?" Nie da się niestety.
Na forach o wspólnym życiu z teściami w takich wypadkach wszyscy mówią, że jak ci się nie podoba to się wyprowadź. Dom nie jest twój i masz się dostosować. I to się zgadza. Tylko co w momencie jak ja się chcę wyprowadzić a mi nie wolno? Jednocześnie w dom wnikać nie mogę chyba, że chodzi o sprzątanie. Trzeba się jakoś dogadać, ale się nie da. Z sprzęt ich przeprosiłam, że owszem mają rację, że nie jestem u siebie i nie mam prawa sama takich decyzji podejmować (btw. powiedziałam ojcu o planie zakupu. Owszem wyraził wątpliwości czy to ma sens - jak zawsze. Ale jak mówiłam, że nie robiłam tego za plecami bo przecież wspomniałam wcześniej to mi powiedział, że myślał że ja żartuje..). W każdym razie przeprosiłam, bo prawa nie miałam. I on zadowolony, bo "zrozumiałam swój błąd", i gitara. Bo on przecież nic złego nie zrobił i nie powiedział, prawda..
Generalnie ja mam sprzątać, później zrobić generalny remont ("ee tego to ja już nie będę robił. Przyjdzie twój chłop to będzie dbał"), ale jakby chciała wypieprzyć stare meble i sprzęty, albo zerwać podłogę, czy zainstalować owy sprzęt to już mowy nie ma.
No ja właśnie też jestem pamiętliwa tylko charakter mam słaby. Więc tylko przeżywam to wszystko na okrągło i sobie przypominam co na mnie i do mnie gadał. To też nie jest tak, że ja potulnie słucham jak mnie wyzywa, bo też się potrafię wydrzeć na niego. Ale nie wyzywam go od skur***ów i nie mówię, że jego ten dom też nie jest więc niech się przymknie..:/
Tak, myślę, że już powoli ta czara goryczy się przepełnia..

95

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

(...) Tylko co w momencie jak ja się chcę wyprowadzić a mi nie wolno? (...)

Wolno Ci. Rzecz w tym, że z tej wolności postanowiłaś skorzystać (jeśli do tego czasu nie znajdziesz kolejnego argumentu na pozostanie w domu rodzinnym) dopiero za miesiąc.

Odp: toksyczny ojciec?
Wielokropek napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

(...) Tylko co w momencie jak ja się chcę wyprowadzić a mi nie wolno? (...)

Wolno Ci. Rzecz w tym, że z tej wolności postanowiłaś skorzystać (jeśli do tego czasu nie znajdziesz kolejnego argumentu na pozostanie w domu rodzinnym) dopiero za miesiąc.

No tak, chodzi mi o to, że oni są przeciwni i chcą żebym została. I nikt mi nie mówi, że robi mi łaskę że mogę tam mieszkać i jak mi nie pasi to wypad.
A szkoda tongue
Jak nie pracowałam jeszcze i kiedyś babce powiedziałam, że się w końcu wyprowadzę to mnie wyśmiała. Dosłownie. "gdzie ty niby pójdziesz hehe"
Zatem wielce chcą żebym z nimi mieszkała, ale jednocześnie nie chcą mnie traktować jako osobnej jednostki.
No muszę poczekać, na to już nic nie poradzę. Miesiąc to długo. Na tyle długo, że mogę zwątpić jak mówisz, ale i za długo, żeby przeszło bez fochów i pretensji. bez awantur może bo ja już się nic nie odzywam i staram nie chodzić mu w drogę.

97

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

No tak, chodzi mi o to, że oni są przeciwni i chcą żebym została. (...)

Jeśli ktoś powie, żebyś skoczyła w ogień, to też to zrobisz?

Rzecz w tym, że nie umiesz/nie chcesz podjąć decyzji i nie chcesz ponieść konsekwencji z niej/nich wynikających. Cały czas przedstawiasz zachowania ojca i/lub babci - to skutecznie odwraca uwagę od tego, na co masz wpływ: własnego zachowania i własnych leżących u ich podstaw motywacji.

98

Odp: toksyczny ojciec?

Racja - to jego dom i może się nie zgadzać na to, co zaproponujesz (wymiana mebli, zerwanie podłóg etc.) Ale to nie daje mu prawa do pomiatania tobą, rządzenia twoimi pieniędzmi czy nieposzanowania twojej intymności. Wyczytałam, że twój ojciec ma ponad 50 lat - pozostanie w tym domu skaże cię na 20-40 lat (moja babka dożyła prawie setki) udręki. To typ despoty, który musi wszystkich ustawiać według własnego widzimisię, zapomnij o remontach (chyba, że sam wybierze kolory ścian, materiały na podłogi czy meble) i jakiejkolwiek samodzielności. Kiedy jesteś na niego zła decyzja o wyprowadzce przychodzi łatwo, ale teraz jak jest dobrze spójrz na to trzeźwym okiem. Wyobraź sobie przestrzeń, w której możesz gotować to co się podoba, sprzątać na swój sposób, urządzać według własnych upodobań czy w pełni korzystać z prywatności. Teraz na dobrą sprawę nie możesz nawet wejść do łazienki, żeby ojciec nie wparował tam w poszukiwaniu złotych gaci. Jego nie zmienisz - to typ wszystkowiedzący, który nie znosi żadnej krytyki, więc sobie daruj. Energię wykorzystaj raczej na zmianę swojego nastawienia, na odzyskanie spokoju i samodzielności. Nie rozstawaj się z nim w gniewie, regularnie go odwiedzaj i daj mu odczuć, że nie wyprowadziłaś się jemu na złość. Wasze relacje poprawią się, ty nie będziesz miała wyrzutów sumienia, a on może trochę utemperuje swoje dyktatorskie zapędy. Został ci miesiąc do wyprowadzki - przez ten czas planuj wystrój, kup jakieś fajne dodatki (wolno ci!) i rozkoszuj się myślą, że wreszcie w twoim życiu zapanuje spokój. Nie zadręczaj się myślą, że on zostanie sam. W końcu to nie niedołężny staruszek, tylko rządzący twardą ręką facet w sile wieku, który nie potrzebuje córki a żywej marionetki.

Odp: toksyczny ojciec?
Wielokropek napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

No tak, chodzi mi o to, że oni są przeciwni i chcą żebym została. (...)

Jeśli ktoś powie, żebyś skoczyła w ogień, to też to zrobisz?

Uhh..chodzi mi o sam fakt tego, że chcą żebym została a zachowują się jakby nie chcieli mnie w tym domu.

Rzecz w tym, że nie umiesz/nie chcesz podjąć decyzji i nie chcesz ponieść konsekwencji z niej/nich wynikających. Cały czas przedstawiasz zachowania ojca i/lub babci - to skutecznie odwraca uwagę od tego, na co masz wpływ: własnego zachowania i własnych leżących u ich podstaw motywacji.

Przedstawiam ich zachowania bo potrzebuję potwierdzenia tego, że ich zachowania odbiegają mocno od normy. Że "nie wydaje mi się", że "nie przesadzam", że "nie wydziwiam", że mnie "nie poje**ło", że to "nie ze mną jest coś nie tak", że nie jestem egoistką myślącą tylko o sobie i zostawiającą biednego tatusia i babunie na pastwę losu.
jedynej konsekwencji jakiej się boję to tej, że ojciec mnie całkiem od siebie odsunie i nie będzie chciał mieć ze mną kontaktu. Ale zaraz sobie przypominam, że chyba wolę nie mieć z nim kontaktu, niż żeby wyzywał mnie od dzi**k przy moim dziecku.

Odp: toksyczny ojciec?
mobydick napisał/a:

Racja - to jego dom i może się nie zgadzać na to, co zaproponujesz (wymiana mebli, zerwanie podłóg etc.) Ale to nie daje mu prawa do pomiatania tobą, rządzenia twoimi pieniędzmi czy nieposzanowania twojej intymności. Wyczytałam, że twój ojciec ma ponad 50 lat - pozostanie w tym domu skaże cię na 20-40 lat (moja babka dożyła prawie setki) udręki. To typ despoty, który musi wszystkich ustawiać według własnego widzimisię, zapomnij o remontach (chyba, że sam wybierze kolory ścian, materiały na podłogi czy meble) i jakiejkolwiek samodzielności. Kiedy jesteś na niego zła decyzja o wyprowadzce przychodzi łatwo, ale teraz jak jest dobrze spójrz na to trzeźwym okiem. Wyobraź sobie przestrzeń, w której możesz gotować to co się podoba, sprzątać na swój sposób, urządzać według własnych upodobań czy w pełni korzystać z prywatności. Teraz na dobrą sprawę nie możesz nawet wejść do łazienki, żeby ojciec nie wparował tam w poszukiwaniu złotych gaci. Jego nie zmienisz - to typ wszystkowiedzący, który nie znosi żadnej krytyki, więc sobie daruj.

Amen

Energię wykorzystaj raczej na zmianę swojego nastawienia, na odzyskanie spokoju i samodzielności. Nie rozstawaj się z nim w gniewie, regularnie go odwiedzaj i daj mu odczuć, że nie wyprowadziłaś się jemu na złość. Wasze relacje poprawią się, ty nie będziesz miała wyrzutów sumienia, a on może trochę utemperuje swoje dyktatorskie zapędy. Został ci miesiąc do wyprowadzki - przez ten czas planuj wystrój, kup jakieś fajne dodatki (wolno ci!) i rozkoszuj się myślą, że wreszcie w twoim życiu zapanuje spokój. Nie zadręczaj się myślą, że on zostanie sam. W końcu to nie niedołężny staruszek, tylko rządzący twardą ręką facet w sile wieku, który nie potrzebuje córki a żywej marionetki.

Mam nadzieję, że uda mi się jakoś wrócić do równowagi. I postaram się mimo wszystko jakoś się z nim dogadać jak już będę poza jego zasięgiem smile
Najbardziej to mnie cieszy to, że jak sobie umyję łazienkę to taka będzie aż sama sobie nie nabrudzę! big_smile

101

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

(...) jedynej konsekwencji jakiej się boję to tej, że ojciec mnie całkiem od siebie odsunie i nie będzie chciał mieć ze mną kontaktu. (...)

Jest się czego bać, bo teraz faktycznie jesteście sobie bliscy.

(...) Ale zaraz sobie przypominam, że chyba wolę nie mieć z nim kontaktu, niż żeby wyzywał mnie od dzi**k przy moim dziecku.

Chyba?
Co jednak, gdy dziecka mieć nie będziesz, albo będziesz je miała za lat kilka?
To pytania retoryczne.

Odp: toksyczny ojciec?

Co jednak, gdy dziecka mieć nie będziesz, albo będziesz je miała za lat kilka?
To pytania retoryczne.

Retoryczne, ale odpowiem: nie ma to większego znaczenia w tej chwili, bo najpierw muszę temu dziecku stworzyć odpowiednie warunki a dopiero potem je sprowadzać na ten świat.

103

Odp: toksyczny ojciec?

Planując wyprowadzkę, nie myśl, że wyprowadzasz się im na złość, typu: a macie, pokazałam Wam, zobacz wredna babko, wyprowadziłam się, [złowrogi śmiech] hahaha. Myśl raczej o tym, że wkraczasz w kolejny - normalny- etap życia, w którym potomstwo wyfruwa z gniazdka.

Nie rób tego w złości, po prostu konsekwentnie realizuj plan wyprowadzki, jak dorosła osoba, którą jesteś. Piszesz

I nikt mi nie mówi, że robi mi łaskę że mogę tam mieszkać i jak mi nie pasi to wypad. A szkoda

- tak jakbyś potrzebowała nie tyle ich zgody na wyprowadzkę, co wręcz wyrzucenia Cię z domu. To by Ci pomogło uporać się z wyrzutami sumienia, nie musiałabyś podejmować decyzji - wyprowadzasz się, bo zostałaś wyrzucona. A to się nie wydarzy. Zrozum, że nie potrzebujesz ich zgody, ani nie jesteś egoistką, dlatego, że chcesz żyć jak inni dorośli ludzie - na swoim.

Twoja wyprowadzka nie ma być karą dla nich - ani w ich oczach ani w Twoich. To ma być po prostu kolejny krok w życiu, kolejny etap. Nic złego, niewłaściwego, normalna sprawa.

Odp: toksyczny ojciec?
CatLady napisał/a:

Planując wyprowadzkę, nie myśl, że wyprowadzasz się im na złość, typu: a macie, pokazałam Wam, zobacz wredna babko, wyprowadziłam się, [złowrogi śmiech] hahaha. Myśl raczej o tym, że wkraczasz w kolejny - normalny- etap życia, w którym potomstwo wyfruwa z gniazdka.

Nie rób tego w złości, po prostu konsekwentnie realizuj plan wyprowadzki, jak dorosła osoba, którą jesteś. Piszesz

I nikt mi nie mówi, że robi mi łaskę że mogę tam mieszkać i jak mi nie pasi to wypad. A szkoda

- tak jakbyś potrzebowała nie tyle ich zgody na wyprowadzkę, co wręcz wyrzucenia Cię z domu. To by Ci pomogło uporać się z wyrzutami sumienia, nie musiałabyś podejmować decyzji - wyprowadzasz się, bo zostałaś wyrzucona. A to się nie wydarzy. Zrozum, że nie potrzebujesz ich zgody, ani nie jesteś egoistką, dlatego, że chcesz żyć jak inni dorośli ludzie - na swoim.

Twoja wyprowadzka nie ma być karą dla nich - ani w ich oczach ani w Twoich. To ma być po prostu kolejny krok w życiu, kolejny etap. Nic złego, niewłaściwego, normalna sprawa.

Tak, oczywiście miałam na myśli brak wyrzutów sumienia
Nie wydarzy się , ale dlatego, że ja bym chciała, żeby ojciec mnie wygonił bo wtedy bym mogła opowiadać jakim to jest skurwy**em. To też cytat.
Wiesz, generalnie to ja bym chciała mu powiedzieć że i przez niego się wyprowadzam (nie tylko oczywiście, ale raczej nie zachęca mnie do pozostania), żeby wiedział i może zrozumiał. Ale to też wiem, że nigdy nie nastąpi więc się nie będę wysilać. Może sam kiedys pojmie (chociaż moja babka uważa, że to ja kiedyś zrozumiem, że to ja źle się zachowuje a nie oni, że mają rację).
Po prostu rzeczywiście oświadczę, że się wyprowadzam bo męczą mnie dojazdy i chcę pożyć na własny rachunek ( i od razu się dowali, że nie na własny bo nie będę płacić za wynajem. Ale już trudno)

Odp: toksyczny ojciec?

Boże.. mój ojciec to by chyba padł trupem jakby mi coś powiedział miłego ("bo chłopy nie mówią takich rzeczy"). Ale najlepsze jest to, że jak przy nim ktoś mi mówi coś miłego to on musi po prostu ku**a musi zaprzeczyć. Zaś się wczoraj popłakałam przy narzeczonym. Wybierałam kieckę na imprezę, no i mój narzeczony mówi, że obojętnie którą wezmę i tak będę najładniejsza więc nie mam się tak co stresować wink na co mój ojciec wyraził powątpiewanie. N. powiedział mi jeszcze parę miłych rzeczy, po czym ja powiedziałam do ojca "widzisz? da się?" A tatuś co? " I co będziesz teraz na mnie wyzywać? Ja tak nie mówię po prostu"
Wyzywać. Biedny pokrzywdzony.
Ja nie wiem naprawdę jak mam się do niego odzywać. Widać nie powinnam wykraczać poza suche fakty życia codziennego. No bo moja wina pewnie, bo ja się pierwsza odezwałam. Z pretensją.
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że jestem przewrażliwiona i przesadzam potem z reakcjami. Powinnam mieć gdzieś te jego gadki I postaram się to olewać. Tylko, że ja naprawdę jestem w takim stanie że wariuję..

106 Ostatnio edytowany przez CatLady (2017-05-21 20:50:10)

Odp: toksyczny ojciec?

Zacznij używać rozumu, dziewczyno. Wiesz jaki jest, wiesz już, że nie doczekasz się miłego słowa, miałaś wiele przykładów, wiele dowodów na to. Dlaczego ciągle się łasisz jak mały piesek? Zacznij żyć własnym życiem. Przestań czekać na jego pochwały, rób swoje. Nie czekaj na jego błogosławieństwo. Nie czekaj na dobre słowo, na gratulacje, na co jeszcze. Wiesz, ze tego nie dostaniesz. Po prostu idź naprzód, organizuj sobie życie. Myśl o sobie jako o dorosłej osobie, nie małej dziewczynce, która wiecznie usiłuje zasłużyć na pogłaskanie po główce.

PS. Robisz w kółko to samo oczekując innych rezultatów.

Wiesz czego to jest definicja?

107 Ostatnio edytowany przez vicky85 (2017-05-22 02:11:31)

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

ja wcale nie chce tu mieszkać. Chcę się odciąć. Ale on mi robi wodę z mózgu...nie chcę potem wyjść na wyrodną córkę..
.

Twoj tata jest toksyczny. Babcia jest stara. Prawda.

Ale czy ty na pewno masz 29 lat? Skoro tak, to nie rozumiem tego tematu. Pracujesz, wynajmujesz mieszkanie, to sie wyprowadzasz. Co cie obchodzi zdanie czlowieka, ktory cie tylko poniza? Po prostu to zrob - odetnij sie. Zrob ci sie lepiej szybciej niz myslisz. I tak, poradzisz sobie. Zawsze sobie poradzisz, kochana.

A i jescze jedno - nigdy nie uslyszysz od niego serdecznych slow ani czegos od serca. Zapomnij o tym. Tacy ludzie nie sa zdolni do empatii. (a wiem cos o tym). Wloz go gleboko, gleboko... w pewne miejsce.

Odp: toksyczny ojciec?
CatLady napisał/a:

Zacznij używać rozumu, dziewczyno. Wiesz jaki jest, wiesz już, że nie doczekasz się miłego słowa, miałaś wiele przykładów, wiele dowodów na to. Dlaczego ciągle się łasisz jak mały piesek? Zacznij żyć własnym życiem. Przestań czekać na jego pochwały, rób swoje. Nie czekaj na jego błogosławieństwo. Nie czekaj na dobre słowo, na gratulacje, na co jeszcze. Wiesz, ze tego nie dostaniesz. Po prostu idź naprzód, organizuj sobie życie. Myśl o sobie jako o dorosłej osobie, nie małej dziewczynce, która wiecznie usiłuje zasłużyć na pogłaskanie po główce.

PS. Robisz w kółko to samo oczekując innych rezultatów.

Wiesz czego to jest definicja?

Naiwności?

Odp: toksyczny ojciec?
vicky85 napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

ja wcale nie chce tu mieszkać. Chcę się odciąć. Ale on mi robi wodę z mózgu...nie chcę potem wyjść na wyrodną córkę..
.

Twoj tata jest toksyczny. Babcia jest stara. Prawda.

Ale czy ty na pewno masz 29 lat? Skoro tak, to nie rozumiem tego tematu. Pracujesz, wynajmujesz mieszkanie, to sie wyprowadzasz. Co cie obchodzi zdanie czlowieka, ktory cie tylko poniza? Po prostu to zrob - odetnij sie. Zrob ci sie lepiej szybciej niz myslisz. I tak, poradzisz sobie. Zawsze sobie poradzisz, kochana.

A i jescze jedno - nigdy nie uslyszysz od niego serdecznych slow ani czegos od serca. Zapomnij o tym. Tacy ludzie nie sa zdolni do empatii. (a wiem cos o tym). Wloz go gleboko, gleboko... w pewne miejsce.

Nie jest tak źle niby z tą jego empatią, bo potrafi współczuć innym czy komuś pomóc. Wiem, pamiętam, jak się zachowywał jak mama chorowała. Ale coś mu się ewidentnie pogorszyło i po***ło. Mam wrażenie, że do niego po prostu nie dociera to, że ja mogę być: a) chora, b) zmęczona), c) nieszczęśliwa, d)niezadowolona, e) że to ON mógł mi zrobić krzywdę.
Bo jak? Ja? A  czym ja niby mogę być zmęczona? A co mi może nie pasować? Że niby on zły, tak? On skur***yn, tak? Już będę wyzywać, już go będę ustawiać?
A że nic miłego nie usłyszę to wiem już. Ciągle mam nadzieję, że się zdziwię, ale wiem..:) To nawet nie miało na celu wymuszenia niczego, miało być jakimś żartem z lekkim przytykiem. No ale zbyteczne zupełnie. Nie należy się odzywac wcale.

110 Ostatnio edytowany przez Bulka (2017-05-22 23:35:02)

Odp: toksyczny ojciec?

Kobito, nie jesteś opiekunką swojego gacha, swojego ojca, czy kogokolwiek. Jesteś swoją opiekunką. Zaopiekuj się sobą. Tu nie chodzi o egoizm. Umiesz liczyć licz na siebie reszta sama przyjdzie. Albo inni będą wicznie żerować na Tobie. Nic nikomu nie jesteś winna, nawet ojcu, dzieci wychowuje się dla świata. Zwiń manele i idź w życie. I przestań się użalać nad sobą. Zycie jest jedno i tylko od Ciebie zależy, jak je przyzyjesz. Czy jako cierpiętnica, czy jako Ty. Na ch Ci wartościowe prezenty bez użytku. Lepiej skromnie, ale godnie.

Odp: toksyczny ojciec?
Bulka napisał/a:

Kobito, nie jesteś opiekunką swojego gacha, swojego ojca, czy kogokolwiek. Jesteś swoją opiekunką. Zaopiekuj się sobą. Tu nie chodzi o egoizm. Umiesz liczyć licz na siebie reszta sama przyjdzie. Albo inni będą wicznie żerować na Tobie. Nic nikomu nie jesteś winna, nawet ojcu, dzieci wychowuje się dla świata. Zwiń manele i idź w życie. I przestań się użalać nad sobą. Zycie jest jedno i tylko od Ciebie zależy, jak je przyzyjesz. Czy jako cierpiętnica, czy jako Ty. Na ch Ci wartościowe prezenty bez użytku. Lepiej skromnie, ale godnie.

Ano..czuję że marnuję swoje najlepsze lata. Ba! Już je zmarnowałam. Na kłótnie, płacze i wyzwiska.
Aaa dupa tam. Albo przez następne 30 lat będę przeklinać dzień w którym się urodziłam, ojca całe moje beznadziejne życie i stanę się samotną zgorzkniałą starą francą, albo zaryzykuję że tatuś się obrazi, że chcę żyć inaczej niż on by to sobie wymyślił. Rzeczywiście karygodne z mojej strony... ehh.
Już niedługo mam nadzieję smile

Odp: toksyczny ojciec?

Trafiłam dzisiaj na trochę podobny temat, a mianowicie matka powiedziała autorce, że ta po prostu musi w domu zostać, a jak jej narzeczonemu się to nie podoba to łaski nie robi znajdzie sobie innego. No cały tatuś mój. Też mi powiedział, że skoro nie chce no to muszę znaleźć innego.

Ale zmierzam do tego, że powinien być jakiś odgórny zapis mówiący o tym, że jak ktoś już założy temat na forum to ma obowiązek napisać jak dana sytuacja została rozwiązana tongue Bo oczywiście nie wiem czy autorka się z domu wyprowadziła czy nie i w ogóle jak to się potoczyło..:/

113

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:
CatLady napisał/a:

Zacznij używać rozumu, dziewczyno. Wiesz jaki jest, wiesz już, że nie doczekasz się miłego słowa, miałaś wiele przykładów, wiele dowodów na to. Dlaczego ciągle się łasisz jak mały piesek? Zacznij żyć własnym życiem. Przestań czekać na jego pochwały, rób swoje. Nie czekaj na jego błogosławieństwo. Nie czekaj na dobre słowo, na gratulacje, na co jeszcze. Wiesz, ze tego nie dostaniesz. Po prostu idź naprzód, organizuj sobie życie. Myśl o sobie jako o dorosłej osobie, nie małej dziewczynce, która wiecznie usiłuje zasłużyć na pogłaskanie po główce.

PS. Robisz w kółko to samo oczekując innych rezultatów.

Wiesz czego to jest definicja?

Naiwności?

Nie, nie naiwności. Naiwność jest na początku, jak nie mając za dużo doswiadczeń wierzy sięw coś lub komuś. Ale jak już te doświadczenia mamy, doznaliśmy zawodu i to kilkukrotnie, jak już wiemy, że dana historia kończy się zawsze tak samo, ale ciągle w to wchodzimy, ciągle robimy to samo, licząc na inny wynik, to to jest głupota.

114

Odp: toksyczny ojciec?
CatLady napisał/a:

(...) jak już wiemy, że dana historia kończy się zawsze tak samo, ale ciągle w to wchodzimy, ciągle robimy to samo, licząc na inny wynik, to to jest głupota.

Na pewno jest to decyzja o życiu w takiej relacji. Jakie więc są korzyści (bo są, choć nie tak oczywiste), skoro taka decyzja została podjęta?

Odp: toksyczny ojciec?

Nie, nie naiwności. Naiwność jest na początku, jak nie mając za dużo doswiadczeń wierzy sięw coś lub komuś. Ale jak już te doświadczenia mamy, doznaliśmy zawodu i to kilkukrotnie, jak już wiemy, że dana historia kończy się zawsze tak samo, ale ciągle w to wchodzimy, ciągle robimy to samo, licząc na inny wynik, to to jest głupota.

Głupota była pierwszym określeniem, które przyszło mi do głowy, ale już nie chciałam robić takiego autohejtu wink ale tak, masz rację oczywiście. Bo błędy można popełniać, ale popełnianie w kółko tych samych jest kretynizmem, zgadza się.
Ja wiem, że ta historia skończy się źle. Tkwienie w tym rzeczywiście wygląda tak, jakby ja tą męczennicą chciała być po prostu...:/

116

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

Ja wiem, że ta historia skończy się źle. Tkwienie w tym rzeczywiście wygląda tak, jakby ja tą męczennicą chciała być po prostu...:/

No skoro wiesz, to po co my się tu wszyscy produkujemy już ponad 3 strony?

Jakbyś nie zdecydowała, to pamiętaj jedno: słowo klucz - decyzja. To jest Twoja decyzja. Co by nią nie kierowało, to jest decyzja. Wybór masz. Możesz robić, co chcesz. Jeśli zostaniesz z ojcem to dlatego, że tak zdecydowałaś. Wyboru to nie miała córka Fritzla. Ty masz.

Odp: toksyczny ojciec?
CatLady napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

Ja wiem, że ta historia skończy się źle. Tkwienie w tym rzeczywiście wygląda tak, jakby ja tą męczennicą chciała być po prostu...:/

No skoro wiesz, to po co my się tu wszyscy produkujemy już ponad 3 strony?

Jakbyś nie zdecydowała, to pamiętaj jedno: słowo klucz - decyzja. To jest Twoja decyzja. Co by nią nie kierowało, to jest decyzja. Wybór masz. Możesz robić, co chcesz. Jeśli zostaniesz z ojcem to dlatego, że tak zdecydowałaś. Wyboru to nie miała córka Fritzla. Ty masz.

Ehh no bo mam poczucie obowiązku i jakiś moralny problem, że powinnam zostać i znosić to wszystko w imię czegoś. Wiem, że będę nieszczęśliwa ale może nie muszę. No trudno, nie każdy ma tak jakby chciał.
A z drugiej strony skoro mam być nieszczęśliwa i "własnoręcznie" skazywać sięna jakieś męczarnie to po cholerę w ogóle mam żyć. Żeby się męczyć? Bo może do nieba pójdę?
Dlatego się produkujecie wink

Odp: toksyczny ojciec?

A czy wg Was powinnam powiedzieć ojcu o wyprowadzce już teraz czy poczekać, aż będzie to np. kilka dni? Bo w zasadzie jakbym to wyrzuciła już to miałabym z głowy i potem by nie miał pretensji chociażby o to że w tajemnicy trzymałam i może się jakoś przyzwyczai.
Z drugiej, przez cały miesiąc może mi truć dupę..
Ale chyba im szybciej tym lepiej, co?

119

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

A czy wg Was powinnam powiedzieć ojcu o wyprowadzce już teraz czy poczekać, aż będzie to np. kilka dni? Bo w zasadzie jakbym to wyrzuciła już to miałabym z głowy i potem by nie miał pretensji chociażby o to że w tajemnicy trzymałam i może się jakoś przyzwyczai.
Z drugiej, przez cały miesiąc może mi truć dupę..
Ale chyba im szybciej tym lepiej, co?

Moim zdaniem lepiej powiedzieć tuz przed wyprowadzką. Dla własnego świętego spokoju.

120

Odp: toksyczny ojciec?

Przeczytalam watek i jestem przerazona Twoja postawa Autorko. 30 letnia kobieta ktora boi sie podjac samodzielne decyzje i poniesc ich konsekwencje.  Cale zycie sterowana przez innych nawet co do studiow i niby w tym nieszczesliwa ale jednoczesnie czujaca sie w tym bezpiecznie bo jest na kogo zrzucic wine ze jest zle ze nie jest szczeliswa.
To nie ojciec jest winien tego jak sie teraz czujesz tylko Ty sama Autorko. To ty dobrowolnie zostajesz w tym domu gdzie Ciebie nie szanuja. Ty dobrowolnie narazasz na szwank swoj zwiazek wybierajac Tatusia i babcie zamiast swojego zycia. To Ty dobrowolnie byc moze skazujesz sie na brak potomstwa bo lat Ci nie ubywa a Ty zamiast planowac wlasny dom i rodzine wracasz do domu Tatusia szybko po pracy i grzecznie odrabiasz"prace domowe"  z nadzieja ze wkoncu zasluzysz na jego pochwale. To Ty wolisz dobrowolnie robic z siebie przegrywa i slabeusza bo taka postawa zwalnia Cie z walki o siebie. No wkoncu co Ty mozesz taka slaba i krucha. Masakra. 30 lat i Ty potrzebujesz argumentu dla Tatusia dlaczego wolno Ci sie wyprowadzic z domu. Wolno bo tak chcesz, bo czas zaczac wlasne zycie bo to zdrowe i normalne. Ale wystarczy samo  BO TAK CHCE.
Jesli nie zmienisz tego w sobie to dzis ojciec a w przyszlosci partner bedzie Toba sterowal jak kukla, potem dzieci, kolezanki w pracy i cale otoczenie. Bo wystarczy sprobowac wbic Cie w poczucie winy i juz jestes miekka faja. Zreszta nawet nie trzeba probowac bo sama sobie to wkladasz do glowy. Ojciec sie zapije przez Ciebie jak sie wyprowadzisz. Taaaa. A jak powie ze sie zapije jak nie bedziesz robila codziennie 200 przysiadow to tez to bedziesz robila? Albo zapije jak wyjdziesz za maz bo to on ma byc Twoim centrum wszechswiata i nikt inny.
Przestan wkoncu szukac pretekstow zeby zostac w tym chorym ukladzie. No chyba ze tak naprawde jest Ci w nim dobrze. Ale wtedy nie marudz sluchaj karnie taty i znos besztanie. A jesli Ci to nie pasuje to sie ogarnij Kobito.

Odp: toksyczny ojciec?
feniks35 napisał/a:

Przeczytalam watek i jestem przerazona Twoja postawa Autorko. 30 letnia kobieta ktora boi sie podjac samodzielne decyzje i poniesc ich konsekwencje.  Cale zycie sterowana przez innych nawet co do studiow i niby w tym nieszczesliwa ale jednoczesnie czujaca sie w tym bezpiecznie bo jest na kogo zrzucic wine ze jest zle ze nie jest szczeliswa.
To nie ojciec jest winien tego jak sie teraz czujesz tylko Ty sama Autorko. To ty dobrowolnie zostajesz w tym domu gdzie Ciebie nie szanuja. Ty dobrowolnie narazasz na szwank swoj zwiazek wybierajac Tatusia i babcie zamiast swojego zycia. To Ty dobrowolnie byc moze skazujesz sie na brak potomstwa bo lat Ci nie ubywa a Ty zamiast planowac wlasny dom i rodzine wracasz do domu Tatusia szybko po pracy i grzecznie odrabiasz"prace domowe"  z nadzieja ze wkoncu zasluzysz na jego pochwale. To Ty wolisz dobrowolnie robic z siebie przegrywa i slabeusza bo taka postawa zwalnia Cie z walki o siebie. No wkoncu co Ty mozesz taka slaba i krucha. Masakra. 30 lat i Ty potrzebujesz argumentu dla Tatusia dlaczego wolno Ci sie wyprowadzic z domu. Wolno bo tak chcesz, bo czas zaczac wlasne zycie bo to zdrowe i normalne. Ale wystarczy samo  BO TAK CHCE.
Jesli nie zmienisz tego w sobie to dzis ojciec a w przyszlosci partner bedzie Toba sterowal jak kukla, potem dzieci, kolezanki w pracy i cale otoczenie. Bo wystarczy sprobowac wbic Cie w poczucie winy i juz jestes miekka faja. Zreszta nawet nie trzeba probowac bo sama sobie to wkladasz do glowy. Ojciec sie zapije przez Ciebie jak sie wyprowadzisz. Taaaa. A jak powie ze sie zapije jak nie bedziesz robila codziennie 200 przysiadow to tez to bedziesz robila? Albo zapije jak wyjdziesz za maz bo to on ma byc Twoim centrum wszechswiata i nikt inny.
Przestan wkoncu szukac pretekstow zeby zostac w tym chorym ukladzie. No chyba ze tak naprawde jest Ci w nim dobrze. Ale wtedy nie marudz sluchaj karnie taty i znos besztanie. A jesli Ci to nie pasuje to sie ogarnij Kobito.

To nie jest kwestia słabości i kruchości. Chyba, że słabością jest chęć pomocy i wsparcia. Kocham mojego ojca, żal mi go, chciałabym mu jakoś pomóc. Mimo że mam do niego żal za takie zachowanie. Nie mogę powiedzieć "idę i mam w du pie co o mnie myślisz i co się z tobą stanie". Bo nie jest mi wszystko jedno. A on naprawdę nie jest złym człowiekiem. Jest ciężki, gdzieś się zagalopował, sam chyba nie wie co ma robić, sam sobie nie radzi..nie tłumaczy to jego zachowania względem mnie, ale i nie przestaje przez to być mi bliski.
Rozmawiałam z nim. Powiedziałam, że się wyprowadzam. Powiedział, że wie że mam swoje życie. Starałam się go przekonać, że nie wyjeżdżam na koniec świata i to nie oznacza, że wypisuję się z jego życia. Wygląda na to, że rozumie. Rozmawiamy ze sobą trochę. Ciut mnie wpędził w poczucie winy znowu wink ale decyzję podjęłam i poinformowałam go o tym. I po prostu po wyprowadzce będę się starała pokazać mu, że jakby co to jestem smile poza tym podejrzewam, że częściej i lepiej będziemy ze sobą gadać wtedy tongue
Bardzo Wam dziękuję za pomoc. I mam nadzieję, że teraz już nic na przeszkodzie nie stanie. I awantur już żadnych nie będzie.

122

Odp: toksyczny ojciec?

Poczucie winy? Przecież to normalne, że dzieci wyfruwają z gniazda. To naturalna kolej rzeczy.
Ojciec nie jest niedołężny, sparaliżowany, przykuty do łóżka, bez opieki, jedzenia itp itd
Po co te poczucie winy??

Odp: toksyczny ojciec?
moniaCo napisał/a:

Poczucie winy? Przecież to normalne, że dzieci wyfruwają z gniazda. To naturalna kolej rzeczy.
Ojciec nie jest niedołężny, sparaliżowany, przykuty do łóżka, bez opieki, jedzenia itp itd
Po co te poczucie winy??

No wiesz, jednak zostaje sam. A w zasadzie sam z babką. A to już jest jednak trochę niedołężna osoba. I wredna na dodatek.
Z tym, że on sobie z nią radzi i jego ona szanuje (teraz...), więc to też trochę inaczej. Ja nie mam nic do powiedzenia, a nie będę za nią wszystkiego robić tylko dlatego, że ona uważa, że to mój obowiązek a ona ma to gdzieś (nie, że nie może tylko jej się nie chce. To ważne.)
No szkoda mi go po prostu.

124 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2017-05-26 14:40:50)

Odp: toksyczny ojciec?

Autorko gdyby wiekszosc mlodych osob- jedynakow myslala podobnie jak Ty to  byloby morze starych panien i kawalerow mieszkajacych z mamusia (i to nie z lenistwa). No bo jak zostawic rodzica i sie "egoistycznie" osiedlic na swoim skoro on juz nie ma 30 lat i tylko nas jako dziecko. Spodzil nas, wychowal  wiec teraz naszym obowiazkiem jest byc do jego wylacznej dyspozycji do smierci. A jak juz umrze to wtedy bedzie czas na ulozenie sobie naszego zycia. A ze bede wtedy kolo 40 albo nawet i starszy (bywa ze nawet kolo 60tki) to juz taki tam szczegol.
Dla mnie takie myslenie jest chore. Bo prowadzenie wlasnego zycia nie oznacza totalnego wyciecia z zycia  rodzicow. Dojrzale "dziecko" to umie rozgraniczyc i dojrzaly rodzic rowniez. U Ciebie to jest niestety jakas patologia myslowa zarowno Twoja jak i Taty. Bo on moze i stracil ukochana zone ale jednak mial z nia swoje zycie, swoje piekne lata i chwile  a wlasnemu dziecku odmawia prawa do szczescia. Ty natomiast jestes na tyle psychicznie slaba ze pozwalasz by Toba manipulowal i gral poczuciem winy mimo ze masz mozg i powinnas go uzywac.
Wybacz ale dla mnie Ty nie masz przyslowiowych " jaj " by sie wyprowadzic.Gdybys miala to powiedzialabys decyzja podjeta i realizowala ja konsekwentnie. Ty natomiast juz teraz piszesz" oby nic nie stanelo na przeszkodzie" czyli juz dajesz sobie przyzwolenie ze jak tata np zrobi podkowke  i chwyci sie w dramatycznym gescie za serce a babcia uderzy w szloch to no cooo "musisz" zostac  z nimi.

Odp: toksyczny ojciec?

Ty natomiast juz teraz piszesz" oby nic nie stanelo na przeszkodzie" czyli juz dajesz sobie przyzwolenie ze jak tata np zrobi podkowke  i chwyci sie w dramatycznym gescie za serce a babcia uderzy w szloch to no cooo "musisz" zostac  z nimi.

A akurat wyjątkowo o tym nie pomyślałam wink bardziej, że np. lokator jeszcze się nie wyprowadzi, stracę pracę, złamię nogę, albo coś z innych powodów się przedłuży (tfu, tfu, tfu). Tak wiem, mało optymistyczne podejście mam do życia. Dopiero na nowo się tego uczę smile
A że nie mam jaj to wiem..i to nie tylko w tym przypadku. Ja raczej mało przebojowa jestem niestety.

126 Ostatnio edytowany przez moniaCo (2017-05-30 10:51:24)

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

Ty natomiast juz teraz piszesz" oby nic nie stanelo na przeszkodzie" czyli juz dajesz sobie przyzwolenie ze jak tata np zrobi podkowke  i chwyci sie w dramatycznym gescie za serce a babcia uderzy w szloch to no cooo "musisz" zostac  z nimi.

A akurat wyjątkowo o tym nie pomyślałam wink bardziej, że np. lokator jeszcze się nie wyprowadzi, stracę pracę, złamię nogę, albo coś z innych powodów się przedłuży (tfu, tfu, tfu). Tak wiem, mało optymistyczne podejście mam do życia. Dopiero na nowo się tego uczę smile
A że nie mam jaj to wiem..i to nie tylko w tym przypadku. Ja raczej mało przebojowa jestem niestety.

O matko!  z takim podejściem to można nie wychodzić z domu. W drewnianym kościele też może nam cegła na głowę spaść.
Dlaczego masz nagle prace stracić, nogę złamać czy inne podobne ? Litości! A w drodze do pracy tez się zastanawiasz, czy autobus się czasem nie zepsuje, czy nie potkniesz się o krzywą płytkę w chodniku?

127

Odp: toksyczny ojciec?

Przeczytałam cały temat i jestem przerażona, ile miejsca w Twoim życiu zajmuje ojciec...on to, tamto i owamto, powie tak czy siak, a może zareaguje inaczej. Dziewczyno, opamiętaj się! Cieszę się, że zareagował dobrze (chyba?) na Twoją wyprowadzkę, a ale i tak polecam psychoterapię. Możesz się wyprowadzić od ojca, ale on i tak będzie rządził Twoim życiem, bo czasem zrobisz coś inaczej, on Cię wyzwie od k....w i dzi....k, a Ty będziesz tydzień przeżywać i truć Twojemu mężowi, albo mielić to w głowie.

Swoją drogą, jak można tak mówić do swojej córki? W głowie mi się nie mieści, to jakiś horror i patologia. Chciałaś potwierdzenia, że to chore? To jest chore do kwadratu, może jak jeszcze ze 234 osoby Ci to napiszą, to może jakoś dotrze. niestety, na razie cały czas mentalnie jesteś małą dziewczynką, czekającą na jego aprobatę, której być może nigdy nie uzyskasz. Wiem, bo też tak miałam, tzn przejmowałam odpowiedzialność za rodziców, ich małżeństwo, za tatę kiedy zmarła mama.

Odp: toksyczny ojciec?
Elede napisał/a:

Przeczytałam cały temat i jestem przerażona, ile miejsca w Twoim życiu zajmuje ojciec...on to, tamto i owamto, powie tak czy siak, a może zareaguje inaczej. Dziewczyno, opamiętaj się! Cieszę się, że zareagował dobrze (chyba?) na Twoją wyprowadzkę, a ale i tak polecam psychoterapię. Możesz się wyprowadzić od ojca, ale on i tak będzie rządził Twoim życiem, bo czasem zrobisz coś inaczej, on Cię wyzwie od k....w i dzi....k, a Ty będziesz tydzień przeżywać i truć Twojemu mężowi, albo mielić to w głowie.

Swoją drogą, jak można tak mówić do swojej córki? W głowie mi się nie mieści, to jakiś horror i patologia. Chciałaś potwierdzenia, że to chore? To jest chore do kwadratu, może jak jeszcze ze 234 osoby Ci to napiszą, to może jakoś dotrze. niestety, na razie cały czas mentalnie jesteś małą dziewczynką, czekającą na jego aprobatę, której być może nigdy nie uzyskasz. Wiem, bo też tak miałam, tzn przejmowałam odpowiedzialność za rodziców, ich małżeństwo, za tatę kiedy zmarła mama.

Taak, zareagował dobrze by się wydawało. A potem się okazało, że podkrada babce jakieś psychotropy i ch** wie co jeszcze. Rozmawiałam z nim, mówiłam żeby tego nie robił, że się martwię i co on wyprawia. To się okazało, że on przeczytał kiedyś co tu pisałam (ale dużo przed tą rozmową z nim). No musiałam kurde źle zamknąć przeglądarkę... w każdym razie, czego się martwię jak on jest taki zły i toksyczny, i powinnam się cieszyć, że się przekręci..pytałam czy wyciągnął coś więcej z tego co przeczytał, ale nie..
W każdym razie owszem, mogę się wyprowadzić, on wie że mam swoje życie, ale dla niego to jest równoznaczne z tym, że mam go w dupie. On idzie na dno, on to wie, ale co mnie to obchodzi? Przecież ja nienawidzę tego domu. Zapije się to się zapiję, co mnie to obchodzi? Generalnie wzbudza we mnie niesamowite poczucie winy. Jak się wyprowadzę, to on się pewnie powiesi a ja za to jak on teraz prowadzi swoje życie będę odpowiadać...
to tylko 50 km - za daleko on nie będzie jeździł nie chce mu się.
sprzeda się dom kupi mu się potem kawalerkę bliżej mnie - nie, on się nie będzie przeprowadzał.
ON, ON, ON, ON.
Ja mam zrezygnować z życia na rzecz jego życia, które go uwiera przecież cały czas, a on nie ruszy się nawet o krok.. wie, że idzie na dno i ciągnie mnie za sobą. Mówię, że będę przyjeżdżać, że będę mu pomagać, nie odwracam się. Nie e, nie będzie tak. On zostanie sam, stoczy się. Ale ja mam iść przed siebie..noo wesolutko mi będzie.
Pomijając wszystko, on ma problem ewidentnie, ale ja nie potrafię mu pomóc. Jak się wyprowadzę to okaże się, że nie chciałam. Ja będę winna. Znowu.

129 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-05-30 18:58:39)

Odp: toksyczny ojciec?
corka z piekla rodem napisał/a:

(...) Generalnie wzbudza we mnie niesamowite poczucie winy. (...)

Do tanga trzeba dwojga. On pewnie nie zmieni swego sposobu myślenia, a Ty dalej będziesz trzymała się tego, żeś winną?


(...) Jak się wyprowadzę, to on się pewnie powiesi a ja za to jak on teraz prowadzi swoje życie będę odpowiadać... (...)

Jednak będziesz.


(...) Ja mam zrezygnować z życia na rzecz jego życia, które go uwiera przecież cały czas, a on nie ruszy się nawet o krok.. wie, że idzie na dno i ciągnie mnie za sobą. (...)

Nie, nie musisz żyć według jego scenariusza, ale możesz. On Ciebie ciągnie za sobą? A Ty nie masz swego zdania, nie możesz się sprzeciwić?


(...) Pomijając wszystko, on ma problem ewidentnie, ale ja nie potrafię mu pomóc. (...)

By komuś pomóc (pomijam umiejętności), to ta osoba musi zdecydować te pomoc przyjąć. Ojciec twój pomocy nie chce. On chce byś, jak kolejny mebel, tkwiła pod jego dachem.


(...) Ja będę winna. Znowu.

Nie będziesz. Chyba że po raz n-ty pozwolisz sobie to wmówić.
Chcesz/marzysz, by ojciec zmienił swoje myślenie i zachowanie wobec Ciebie, tymczasem Ty ze swego toksycznego myślenia i zachowania nie zdecydowałaś się zrezygnować. Toż to hipokryzja.

Odp: toksyczny ojciec?
Wielokropek napisał/a:
corka z piekla rodem napisał/a:

(...) Generalnie wzbudza we mnie niesamowite poczucie winy. (...)

Do tanga trzeba dwojga. On pewnie nie zmieni swego sposobu myślenia, a Ty dalej będziesz trzymała się tego, żeś winną?


(...) Ja mam zrezygnować z życia na rzecz jego życia, które go uwiera przecież cały czas, a on nie ruszy się nawet o krok.. wie, że idzie na dno i ciągnie mnie za sobą. (...)

Nie, nie musisz żyć według jego scenariusza, ale możesz. On Ciebie ciągnie za sobą? A Ty nie masz swego zdania, nie możesz się sprzeciwić?


(...) Pomijając wszystko, on ma problem ewidentnie, ale ja nie potrafię mu pomóc. (...)

By komuś pomóc (pomijam umiejętności), to ta osoba musi zdecydować te pomoc przyjąć. Ojciec twój pomocy nie chce. On chce byś, jak kolejny mebel, tkwiła pod jego dachem.


(...) Ja będę winna. Znowu.

Nie będziesz. Chyba że po raz n-ty pozwolisz sobie to wmówić.
Chcesz/marzysz, by ojciec zmienił swoje myślenie i zachowanie wobec Ciebie, tymczasem Ty ze swego toksycznego myślenia i zachowania nie zdecydowałaś się zrezygnować. Toż to hipokryzja.

No i co ja mogę powiedzieć? No masz rację no. Ja bym tylko chciała, żeby on w tydzień po mojej wyprowadzce nie rzucił się z mostu z przesłaniem, że nie był mi potrzebny, zawadzał i miałam go w dupie w związku z czym szlachetnie usunął mi się z drogi. Ale mam tego nie brać do siebie jakby co...da się temu jakoś zapobiec?

(...) Jak się wyprowadzę, to on się pewnie powiesi a ja za to jak on teraz prowadzi swoje życie będę odpowiadać... (...)
Jednak będziesz.

Tylko tego nie zrozumiałam, przepraszam.

Posty [ 66 do 130 z 191 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024