Witam wszystkich,
Pewnie pisze tego posta za pozno, bo od roku nie rozmawiam z macocha mojej corki ani nie mam z nia zadnego kontaktu, ale jak to mowia, lepiej pozno niz wcale. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy tej kobiety jeszcze kiedys nie spotkam- corka ma dopiero 15 lat i jeszcze sporo przed nami trzema- kto wie, czy nie zobacze macochy np. za 15 lat na corki slubie.
Co robie na tym forum? Chcialabym zobaczyc perspektywe z drugiej strony i sprobowac zrozumiec, z czego takie zachowanie, jakie mi zaprezentowala, wynika? Zobaczyc, czy kazda macocha sie zachowuje tak, jak ta, z ktora ma do czynienia, czy jej zachowanie jest raczej odstepstwem od normy, wynikajacym z jej niedojrzalosci psychicznej? I jak postepowac w przyszlosci z nia?
Naswietle troche sytuacje, zeby bylo jasniej. Jestem byla zona mojego pierwszego meza :-)), jeszcze nie swietej pamieci :-). W malzenstwie nam sie na tyle nie ukladalo, ze zdradzilam meza, zazadalam rozwodu i wyjechalam. Nie bede sie rozpisywac na temat rozwodu- to juz nie ma znaczenia. Na zewnatrz wygladalismy jak z obrazka, za zamknietymi drzwiami wygladalo to inaczej. Holduje przekonaniu, ze do tanga trzeba dwojga i ze szczesliwa kobieta nie zdradza. W momencie, gdy konczylam to malzenstwo, wychodzilam z niego z potrzaskanym poczuciem pewnosci siebie, niepewna siebie jako zona, matka i kobieta. Dziecko zostalo wiec przy ojcu, czyli bylym mezu. Zabieralam ja do siebie w weekendy i dzwonilam do bylego meza co jakis czas porozmawiac z dzieckiem, gdy u mnie nie byla.
Polska rzeczywistosc nikogo nie rozpieszcza, wiec po roku miotania sie z rachunkami i alimentami wyjechalam za granice. Corka miala wtedy 5 lat. od tego moementu co dwa miesiace bylam w Polsce odwiedzac corke na weekend i przylatywalam na dluzej w okresach przerw szkolnych. Zabieralam ja ze soba na ferie i wakacje. Pod tym wzgledem byly byl fair.
Jednakze juz w ciagu paru pierwszych miesiecy po rozwodzie, zanim jeszcze wyjechalam, poznal sobie babke ( nazwijmy ja Barbie) i ta kobieta do dzis jest moim najgorszym koszmarem. Barbie, jak to Barbie, jest ladna i szybko zdazyla sobie omotac biednego, porzuconego przez zone rozwodnika. Taki on biedny, ma takie sliczne dziecko, wiec ta byla zona, czyli ja, musi byc jakims nienormalnym Hitlerem. No i tak sie zaczela moja znajomosc z Barbie- gdy raz byly (nazwijmy go Ken) przywiozl mi dziecko na weekend, Barbie wysiadla z samochodu, poznalam jej imie i od razu wredna jadaczke, bo zaczela na mnie krzyczec, ze jestem Hitlerem, jak moglam zostawic corke i meza, itp.
I nastepnie przez ponad trzy lata skupila sie na tym, by mi zycie utrudniac i uprzykrzac. Za kazdym razem, gdy odbieralam corke, wieczne docinki, zlosliwosci, komentarze, dotyczace mojego ubioru, sposobu bycia, tego, jak sie zajmuje dzieckiem..... Tak, jakby wszystkie rozumy pozjadala i byla najlepsza matka swiata z tytulem olimpijskim. Barbie jest ode mnie mlodsza, dzieci zadnych przed moja corka nie miala, wiec jej doswiadczenie z dziecmi bylo bardziej ubogie niz moje. Ale grac supermame musiala.
Bylam oskarzana o kazde przeziebienie dziecka po wizycie dziecka u mnie. A to, ze moglo dziecko cos w przedszkolu zlapac, to sie juz nie liczylo. Pretensje, ze to ona musi siedziec z dzieckiem,gdy jest chore....- no chwila, przeciez to byl jej wybor wziac sobie faceta z dzieckiem i sie tym dzieckiem zajac, a co za tym idzie, gdy dziecko jest chore, to trzeba sie dzieckiem zaopiekowac. Ja jej nie kazalam poswiecac zycia dla mojego dziecka- to byl jej wybor wziac sobie "faceta z odzysku" z dobrodziejstwem inwentarza.
I oczywiscie Barbie sobie wymyslila, ze zrobi ze mnie dojna krowe, jesli nie dam sie zniszczyc. Po moim wyjezdzie za granice od razu pojawilo sie zadanie wyzszych alimentow. Placilam 200 zlotych, dopiero zaczynalam sobie ukladac zycie na nowo za granica, nie mialam stalej pracy, a tu juz zadania. Pamietam, ze napisalam bylemu, ze nie ma jaj, chowa sie za spodnice barbie i ze zadnych pieniedzy wiecej ode mnie nie dostanie. Moge jedynie ubrania dziecku przywozic i kupowac jej rzeczy na mmiejscu, cokolwiek dziecku potrzeba. Z jakiej racji mialam zarabiac na perfumy Barbie czy inne zachcianki tej pani? I byly ustapil wtedy.
Moj byly kupil sobie po naszym rozwodzie mieszkanie. Oszczedzalismy razem na nie przez 3 lata malzenstwa dzieki mieszkaniu u mojej mamy. To na pewno byl jeden z powodow, dla ktorych Barbie zdecydowala sie na faceta second-hand. Stala praca, szykuje sie do kupna mieszkania... dziecko sie jakos przezyje, taka slodka dziewczynka, a byla zone wykonczy..... tak w moich oczach wowczas wygladalo zachowanie Barbie.
Podkreslam, ze nigdy, ale to przenigdy nie stawalam jej na drodze do ulozenia sobie relacji z moim bylym. Nigdy nie chcialam do niego wracac, wiec nigdy jej nie stalam na drodze tak naprawde do niczego. Bylam dodatkowa osoba w zyciu dziecka.
Nie mam takiego charakteru, zeby komukolwiek celowo robic na zlosc, ot tak. To nie w moim stylu. Trzeba mi solidnie na odcisk nadepnac, bym zaczela byc niemila. Dla dobra dziecka nieraz znosilam wszelkie przytyki i fochy Barbie, bo chcialam miec kontakt z dzieckiem. Nie jestem idealna, za to jestem cierpliwa. Dla dobra dziecka chcialam sie z nia zaprzyjaznic, zeby dziecko widzialo, ze jej dwie mamy potrafia sie ze soba dogadac i dawac jej dobry przyklad. Ta kobieta nie dawala mi jednak szansy na to przez 4 lata, od 2006 roku do komunii dziecka w 2010 roku.
Raz mi nawet skrocila wizyte dziecka do 3 godzin, gdy przylecialam na caly weekend zobaczyc dziecko. Dziecka nie widzialam wtedy dwa miesiace, a ona mi kazala przyjechac do nich i spedzilam trzy godziny w dziecka pokoju, zamiast ja zabrac do mojej mamy i spedzic z dzieckiem czas swobodnie. Do dzis nigdy mnie za to nie przeprosila i jej tego nie wybaczylam.
Przed komunia dziecka doszlo pod blokiem mojej mamy do potwornej awantury. W momencie, gdy byly odbieral dziecko ode mnie, przyjezdzal razem z Barbie ( Barbie przeciez nie mogla swojego skarbu spuscic z oka choc na chwile, bo a nuz mu cos odbije i do mnie wroci albo zacznie byc mily dla mnie) i oczywiscie Barbie musiala sobie ulzyc, jak to ja jestem beznadziejna, tylko przeze mnie dziecko choruje.
Dzieki Barbie mialam psychoze na punkcie ubierania dziecka cieplo, zeby bron Boze nie zlapala przeziebienia po weekendzie ze mna. Nie bylam idealna matka, uczylam sie rodzicielstwa na mojej corce, tak samo jak Barbie.
Nie wytrzymalam, wydarlam sie na nia w obecnosci dziecka i bylego i byly razem z dzieckiem zaczeli plakac w samochodzie widzac, jak sie obydwie wydzieramy na siebie. W momencie, gdy zobaczylam, jak ta dwojka placze, zrobilo mi sie ich zal. Pozegnalam sie z bylym, fuknelam na Barbie, pocalowalam dziecko i odeszlam.
Polecialam potem do siebie i napisalam Barbie list, w ktorym ja przeprosilam ( bedac starsza i madrzejsza) pierwsza, zapewnilam, ze nie mam najmniejszej ochoty wracac do bylego (wyczuwalam jakis brak poczucia bezpieczenstwa u Barbie) i jakis tydzien po liscie zadzwonilam. Barbie mnie wtedy przeprosila rowniez i obiecalysmy sobie wspolprace dla dobra dziecka.
I tak troche kulawo i powoli jakos zaczela wspolpracowac. Oczywiscie Barbie bez focha nie istnieje, wiec sie zdarzaly, a ja dalej zaciskalam zeby. Zdarzaly sie bzdurne zadania w stylu: chce miec cala walizke wypranych i wyprasowanych rzeczy ( Alicji, powiedzmy, bo nie chce ujawniac imienia dziecka), gdy Alicja wroci od Ciebie, bo ja nie mam czasu potem na pranie- jedzienmy za dwa dni, gdy dziecko wroci". Dziecko zaczelo ze mna latac na Zielona Wyspe, gdzie mieszkam i spedzac ze mna wakacje, od 12 roku zycia.
Raz mi sie zdarzylo czy dwa, ze nie mialam czasu wyprac rzeczy pod koniec pobytu dziecka ze mna i Alicja wyjechala ode mnie z brudnymi rzeczami. Barbie zrobila z tego afere. A co ona pralki nie ma czy co? Wiem, ze pralke ma, wiec sorki, ale to normalne, ze sie wraca do domu i wrzuca wszystko z walizki do pralki, a nie pierze na urlopie.... Na urlop sie jedzie wypoczywac.
W miedzyczasie Barbie zaszla w ciaze, uspokoila sie, pobrali sie i moje dziecko ma przyrodniego brata, powiedzmy, Tomka. Gdy Alicja miala niecale 11 lat, zaprosilam cala rodzine ( Barbie, bylego, Alicje i Tomka) do nas na Zielona Wyspe. Mieszkalam wowczas z moim obecnym mezem, wtedy narzeczonym, powiedzmy Paddym. Paddy zgodzil sie goscic cala rodzine pod swoim dachem. No i przylecieli. Wynajelismy wtedy samochod, by sie cala rodzina zmiescila, Opla Zafire. Obwiezlismy ich na wycieczki, czestowalismy, czym chata bogata, zrobilismy im impreze, zabralam Barbie, by pokazac jej sklepy u nas, by zrobila zakupy sobie dla synka.... Dogadzalismy im, jak moglismy i cala rodzinka wyleciala od nas z usmiechami na buzi.
Barbie nawet wtedy nawet przyslowiowej flaszki ze soba nie przywiozla, zeby nie leciec do nas z pustymi rekami.... Przyjechali na zasadzie, by zostac obsluzeni. Paddy to zauwazyl, ja nie, i powiedzial mi pozniej.
Byly i Barbie, zanim przylecieli do Irlandii na moje zaproszenie w 2011 roku, nie mieli zielonego pojecia o tym kraju. Barbie mnie spytala przez telefon, czy mamy zamrazarke i soczki dla dzieci, bo ich synek mial wtedy dwa lata (to pytanie dowiodlo kompletnej ignorancji Barbie w dobie internetu.). Potem juz po spedzeniu paru dni u nas spokojnie puszczali Alicje do Irlandii tylko ze mna. Barbie do dzis struga wszystkowiedzaca istote- wiem to od mojej kolezanki, ktora wyszla za najlepszego kolege bylego ze studiow i po naszym rozwodzie utrymywali z nimi kontakty towarzyskie.
Kolezanka tez powiedziala mi teraz w styczniu, ze gdy bylyi Barbie u nich siedzieli, to Barbie rozwodzila sie na temat salatek. W koncu Barbie wie najlepiej, jak sie robi salatki, no i chyba to jest jedyne, co potrafi robic, bo Alicja ma wykupione obiady w szkole – Barbie przeciez nie moze sobie raczek brudzic gotowaniem, a byly siedzial z mezem kolezanki, wypytujac go o ludzi i czy przypadkiem nikomu nie jest lepiej niz jemu Barbie.
Tak sie zmienil czlowiek, ktory kiedys jezdzil w czasach naszego narzecznstwa na wakacje pod namiotem, jadl kanapki z pasztetem i zupki chinskie, by wiecej bylo na rozrywki, dorabial w kazde wakacje jako listonosz czy na budowach, by w ogole zarobic na jakikolwiek wyjazd i gdy mial 14 lat, jezdzil do ciotki pozyczac pieniadze, bo jego rodzice zyli tylko z pensji czy emerytury ojca, majac piecioosobowa rodzine. Gdy mnie poznawal w 1997 roku, to dopiero zakladano im telefon stacjonarny.
Paddy Alicje juz widzial w Polsce - zabralam go raz, by poznal moje dziecko. Alicja go nadal lubi bardzo. A Paddy kocha moje dziecko jak wlasne. Bylego jakos zniosl, bo byly jest tez w miare spokojnym czlowiekiem, wiec sie spokonie dogadali, a fanem Barbie Paddy sie nie stal. Ale robil dobra mine do zlej gry, bo chcial mi pokazac, ze potrafi odnalezc sie w danej sytuacji.
Gdy dziecko poszlo do szkoly, czyli gdzies w 2009 roku, ustalilam z Barbie ustnie ( i tylko ustnie- nie spisala ze mna zadnej umowy na to), ze bede placic wyzsze alimenty, bo dziecko poszlo do szkoly. Zaczelam tez otrzymywac zasilek na dziecko, wiec placilam alimenty z niego i reszte wydawalam na dziecko w Polsce. No i zaczelam placic 350 zlotych miesiecznie. Placilam to regularnie, co trzy miesiace 1050 zlotych- tak, jak przychodzil zasilek na moje konto. Pieniadze dziecka szly na dziecko na konto bylego.
W tym momencie, kochane macochy, zanim mnie ktokolwiek zacznie krytykowac za to, ze place male alimenty, powiem jedno- place I placilam takie, jakie oni chcieli. Moj byly nie jest czlowiekiem, ktory chcial ze mnie zedrzec skore po rozwodzie. Place je glownie “dla zasady”, a nawet ostatnio byly powiedzial, ze moga sie doskonale bez tych moich pieniedzy obejsc, bo im na wszystko wystarcza. Ale ja je place nadal I nadal regularnie. Ostatnio wyrzucil mojemu prawnikowi, ze to, ze dostalam zasilek na dziecko, nie skutkowalo oferta z mojej strony podwyzszenia alimentow. Ja na to powiedzialam prawnikowi, ze pan byly nie prosil o podwyzke, wiec jej nie dostal. Za to dziecku nigdy niczego nie zalowalam- zawsze miala tyle ode mnie, na ile mnie bylo stac. Tak krawiec kraje, jak mu materialu staje.
Czy Barbie mnie szanowala kiedykolwiek za to, ze przelewam pieniadze regularnie? Gdzie tam, to nie w jej stylu szanowac czlowieka, a co dopiero byla zone.... Byly to zawsze przyznawal, bo musial to pisemnie wyrazac w roznych pismach, ze placilam alimenty regularnie .
Poniewaz moja kolezanka opowiedziala mi kiedys historie o tym, jak nigdy nic od swojej chrzestnej nie dostawala i tylko patrzyla na prezenty, jakie dostawaly jej siostry od swoich chrzestnych na swieta, wiec za kazdym razem, gdy przylatywalam, zawsze mialam zabawke czy jakies ubranko dla synka Barbie, zeby dziecku nie bylo przykro patrzec, jak jego siostra wraca do domu po pobycie ze mna obladowana prezentami.
Przywozilam na swieta Bozego Narodzenia im butelke Baileys, czasem Barbie mnie prosila o ubranka dla syna (sa tansze tutaj) i potem sie ze mna rozliczala. Bylo raz tak, ze kupila mi leki w Polsce czy kosmetyki na moja prosbe, wiec nie zawsze bylo zle. Pozniej Barbie sie troche wyrobila i podarowala mojej mamie nawet poduszke na Dzien Babci ( zlecila wykonanie kolezance, ktora szyje), bo Alicja nigdy nie pamieta o zadnych urodzinach czy czyms podobnym. Byly takie momenty, ze potrafila milo zaskoczyc, jesli chciala ( te dwa slowa sa tu kluczowe).
Rozmawialysmy troche o naszych rodzinach, pytalam zawsze o jej mame, ona pytala o moja I gdyby nie ostatnia awantura, moze bysmy sie zaprzyjaznily bardziej. Ale gore wziela wredota Barbie I chciwosc. Ale powoli....
Nawet mi raz powiedziala, ze sie cieszy, ze jestem w zyciu Alicji, ale to bylo ze trzy lata temu. Obecnie mam do tego spore watpliwosci. I do dzis nie wiem, czy moiwla to szczerze, czy sie przymilala, bo cos akurat chciala ode mnie.
Nigdy nie stalam jej na drodze do uczuc dziecka- byla przeciez z dzieckiem na co dzien, a ja widzialam corke co dwa miesiace. Nie wmawialam dziecku zadnych glupot, by jej nie kochalo- wrecz przeciwnie- doradzalam dziecku bycie grzeczna, chocby dla swietego spokoju, bym nie musiala wysluchiwac narzekan Barbie na Alicje. Tez mi nie bylo w smak upominac dziecko potem, co poniekad potem dziecko zaczelo odnierac jako wtracanie sie w ich relacje. No ale Barbie czasem musiala sobie ponarzekac na Alicje.
Narzekania Barbie co do Alicji byly na przyklad nastepujace: ze dziecko balagani w pokoju, ze ma polowe rzeczy w szafie brudnych, ze lubi tylko rysowac mangi japonskie, itp. ja bronilam dziecka nieraz. Gdy bylam mala, w moim pokoju ciezko bylo przejsc, byl burdel na kolkach, a moja mam kazala mi sie tylko dobrze uczyc. I jakos na czlowieka wyszlam i mam superczysty dom obecnie. Bronilam dziecka, ze tez na czlowieka wyjdzie. A ze rysuje mangi? Przynajmniej ma sprecyzowane zainteresowania. Ja jej te ksiazki o mangach kupuje, a Barbie sie z tego smieje. Ja sama bedac artystyczna dusza wspieram i wspieralam zainteresowania artystyczne dziecka. barbie zapisala Alicje na zajecia plastyczne, ale sie przy tym nagderala, ze Alicja nie jest zainteresowana zadnyum innym kierunkiem sztuki poza manga.
Barbie i ja stanowimy zupelnie dwa rozne swiaty i zamiast od poczatku wspolpracowac pomimo roznic, ona zaczela mnie atakowac. Raz, gdy Alicja byla mala, wykapalam sie z dzieckiem w jednej wannie. No chwila, to moje dziecko, krew z mojej krwi. Nie widzialam w tym nic zlego- umylam dziecko, siebie, pobawilysmy sie zabawkami, wytarlam nas, wylalam wode z wanny i po sprawie. Nie widzialam w kapieli z dzieckiem nic zlego. Mam bardzo naturalny stosunek do nagosci, wiec co w tym zlego, ze sie matka z corka wykapie po prostu? I z jakiej racji ja ja mialam pytac o pozwolenie? Barbie zrobila afere, ze to oburzajace, wstretne i ma to byc ostatni raz. Musiala byc inaczej wychowana w domu niz ja, ale zeby z tego afere robic zamiast podyskutowac?
Probowalam z nia wspolpracowac jakos, ale na skutek wiecznych zlosliwosci do konca jej nie ufalam. Dziecko w miare dorastania zaczelo zauwazac, ze wystarczy jedna zlosliwosc ze strony Barbie I ja juz sie gotowalam. I zaczela zauwazac, ze nie przepadamy za soba.
Nigdy nie ukrywalam mojej sytuacji w danym momencie ani przed Barbie ani przed bylym. Gdy mialam trudnosci z praca albo z urlopem, wszystko im mowilam. Zawsze bylam zwolennikiem bycia szczerym czlowiekiem. Byly jakos spokojne wszystko przyjmowal i zawsze bylismy w stanie cos razem wypracowac. Jesli np. opoznial sie zasilek na moje konto, to spokojnie czekal na przelew, gdy go informowalam, ze bedzie opoznienie. Informowalam ich, gdy mialam problemy z praca.
W 2014 roku przeprowadzilam sie na wies, bo u mojej tesciowej wykryto raka jajnikow. Paddy wzial urlop dwuletni na opieke nad rodzicami (panstwo irlandzkie placi za takie rzeczy) I wyladowalam na wsi. Sprzedalismy dom w miescie i przenieslismy sie do domu naszego na wsi, ktory wczesniej Paddy wynajmowal roznym ludziom. Ja, przyzwyczajona zawsze do miasta, musialam sie odnalezc w rzeczywistosci malego miasteczka, gdzie trzeba uwazac na slowa, bo wszyscy znaja rodzine mojego meza. No coz, latwo nie bylo, a z praca bylo jeszcze gorzej.
Musialam rzucic stala prace w miescie wtedy, bo nie mialam jak dojezdzac. Nie mialam wtedy jeszcze prawa jazdy. I wyladowalam na zasilku dla bezrbotnych. Gdyby nie irlandzki zasilek na dziecko, nie bylabym w stanie placic alimentow. W 2014 roku, gdy sie przeprowadzalam na wies, moglam sie dolozyc do ksiazek dziecka, procz placenia alimentow, tylko dzieki temu, ze wzielam sobie kredytowa karte, bo nie wiedzialam, jak to bedzie na wsi, a poza tym nie mialam za duzo kasy na urlop. Jechalam wtedy odwiedzic Alicje w sierpniu 2014, a prace poprzednia musialam skonczyc w lipcu, wiec mialam ograniczone srodki.
W 2015 nie dolozylam sie do ksiazek w ogole, bo nie bylo z czego. Zreszta, ludzie- podobno alimenty sa wlasnie na ubrania, ksiazki I inne tym podobne rzeczy- wiec co oni robili z pieniedzmi, ktore caly czas ode mnie dostawali, w momencie, gdy obydwoje pracuja I twierdza, ze im dobrze? Ja widzialam, gdy zabieralam Alicje od nich, ze mieszkanie maja co 3 lata przemalowane, byly zmienil samochod na lepszy., Barbie musiala latac na zagraniczne wakacje, bo inaczej byla chora.. Ale nikogo z niczego nie rozliczalam, nie prosilam bylego o zadne rachunki....
Od konca lipca 2014 do maja 2015 w ogole nie mialam pracy- szukalam, ale nic w okolicy nie bylo. Zasilek dla bezrobotnych schodzil na rachunki biezace i nie zostawalo z niego nic, a alimenty placilam tylko dzieki temu, ze mialam Child Benefit- inaczej nawet alimentow nie bylabym wtedy w stanie placic. Loty na lipiec 2015, by przywiezc Alicje do Irlandii w lecie kupilam w kwietniu 2015 tylko dzieki temu, ze sprzedalam prawie cala bizuterie slubna, na ktora harowalam ciezkie nadgodziny w 2012 przed swoim slubem z Paddym. Loty powrotne Alicji i swoje, by ja odwiezc do Polski pod koniec lipca kupilam, gdy dostalam prace dorywcza w maju 2015.
Ken i Barbie dali mi wtedy liste ciuchow, ktore mam dziecku kupic. Co bylo i Alicja chciala, to kupilam wtedy. Nie kupilam calej listy, bo na przyklad Alicja przymierzala rozne dzinsy, ne moglismy znalezc takiej pary, w ktore by se dobrze czula, i sama zdecydowala, ze kupi dzinsy w Polsce. Ja nie mialam po odwiezieniu Alicji w Polsce czasu, by z nia latac po sklepach, bo bylo to tak ustawione, ze chyba na drugi dzien lecialam z powrotem.
Potem chyba lecialam kolo 26listopada 2015-1 grudnia 2015. Nastepnie bylam w polowie marca 2016 w Polsce. Siedzialysmy w u mojej mamy z Alicja, bo oszczedzalam na jej wakacje w Irlandii w lipcu. Pracowalam wtedy rowniez dorywczo. Cos tam chyba jej kupilam do ubrania. I wtedy to wlasnie, gdy odwozilam Alicje do nich i troche zostalam u nich porozmawiac o Alicji, pokazalam im na swoje nieszczescie moj obecny dom na internecie. A pokazalam go tylko dlatego, zeby byly wiedzial, ze Alicja ma u mnie cywilizowane warunki i ze jest dziecku u mnie dobrze.
Poza tym moj byly wiedzial ode mnie I od dziecka, ze kupilam mezowi psa na Boze Narodzenie 2015. Troche ten nasz dom wielki I pusty I echo po nim hula, wiec skoro mam problemy z zajsciem w cize, to kupilam chociaz psa, by cos po domu malego biegalo I rozrabialo.
Barbie tez miala kiedys psa- rodzice jej mieli. To teraz chyba w zeszlym roku wyszla z zalozenia, ze skoro stac mnie na psa, to mam kupe pieniedzy... Nieprawda. Poza tym- czy ja komus mowie, czy moze miec zwierzaki?
To ja juz nie mam prawa nic sobie kupic, o niczym marzyc, miec psa, bo skoro osmielam sie wydawac na cokolwiek procz przesylania pieniedzy na konto bylego, to juz jest to zbrodnia? Przeciez ja nie po to wyjechalam, by mi po zaplaceniu alimentow I rachunkow nic nie zostawalo- to moglam praktykowac w Polsce.
Wyjechalam po to, by ulatwic dziecku start w dorosle zycie. Dzecinstwo szybko mija, a potem jest zycie dorosle, w ktorym trzeba sobie jakos radzic.
10 lat nie przeszkadzalo bylemu, ze alimenty placilam z zasilku, ktory mi dawal rzad irlandzki. Pieniadze dla dziecka dawalam osobie, ktora byla blizej dziecka, na potrzeby tego dziecka- przesylalam bylemu na konto. No I nagle po 10 latach byly zaczyna nawet do mojego prawnika pisac, ze rzad irlandzki przejal moje zobowiazania finansowe. A co, szczypie go w cztery litery, ze skoro alimenty placilam z zasilku, to nie siedzialy mi na wyplacie I moglo mi byc dzieki temu lzej? Nagle taka mysl zaczyna go gniesc w mozg. Jak ja w ogole smialam miec lzej? To teraz trzeba mi zycie uprzykrzyc, bo Barbie tego chce, prawda? A pantoflarz musi miec swiety spokoj, wiec musi robic, co Barbie mu kaze....
No wlasnie po to wyjechalam tez- by mi bylo lzej. Grzech niewybaczalny. Usunelam sie tez poniekad, by Barbie mogla stworzyc mojemu dziecku rodzine. Majac mnie dalej powinna byla byc szczesliwa, ze mniej mam okazji do wtracania sie w ich relacje.
Zawsze wychodzilam z zalozenia, ze sie ciesze, ze stworzyl stabilny dom z Barbie mojemu dziecku, bo dzieciom potrzebne sa stabilne warunki do prawidlowego rozwoju. To doceniam. Jedyne tylko, co mi sie nie podoba, to stosunek Barbie do mnie.
Ja tez chcialam zawsze dziecku pokazac, ze po rozwodzie nic sie nie zmienia, jesli chodzi o bycie kochanym przez rodzicow. Robilam, co moglam, by sie Alicja czula kochana I by wspolpracowac z barbie I bylym jak najlepiej. I wychodzac za maz drugi raz mialam nadzieje, ze dziecko zobaczy, ze mozna sobie ulozyc zycie po rozwodzie. I ze oboje z jej ojcem jestesmy tego dobrym przykladem.
Nigdy poza tym nie wymagalam od bylego, by sie rozstal z Barbie. Ona poniekad jest jego Nemezis. Jego wlasna matka zawsze duzo krzyczala I robila awantury z byle czego, rzadzila w domu niepodzielnie I kazdy musial sie jej sluchac. Ja bylam trche inna, wiec skonczylo sie rozwodem, bo nie pasowalam do ramki typowej Matki Polki, siedzacej 3 godziny w kuchni w niedziele, prasujacej ubranka o 5 rano I wydzierajacej sie na wszystkich. Barbie ma, jak jego matka- tra ta ra ta caly dzien, klapie jadaczka, krzyczy po wszystkich, wiec jest jak u mamusi. Ma poniekad, co sam chcial, z przeproszeniem.
Myslalam przez 10 lat, ze to jakos bedzie dzialalo, ze bedziemy wolni od takich typowych sporow pomiedzy ekspartnerami, ale jednak okazalo sie, ze nie. I kiedy juz wszystko prawie chodzilo w miare dobrze, postanowili mi obydwoje po zobaczeniu mojego domu zepsuc humor, zebym nie miala za dobrze.
Gdy dzwonilam w kwietniu zeszlego roku do dziecka, gdy Barbie odebrala sluchawke, zaczela rozmowe tonem pelnym pretensji, ze ja nie robie wystarczajaco, ona potrzebuje gotowke na ksiazki Alicji, a trzy zdania pozniej slysze, ze jada na wakacje do Wloch.... No ludzie, dodalam sobie 2+2 jest 4..... A poza tym, gdy uslyszalam, ze nie robie wystarczajaco, krew sie we mnie zagotowala.
Barbie wyglosila tyrade, ze ona ma rachunki, wydatki na dwoje dzieci I jej pieniadze potrzebne. Chwila, a kto jej kazal drugie dziecko robic? Na pewno nie ja....
Nie dosc, ze place alimenty regularnie I dokladam sie, KIEDY MOGE, kupuje nawet co nieco jej synowi I spelniam jej wszystkie zyczenia przez ostatnie 10 lat, to nadal nie robie wystarczajaco.... No I wybuchlam, bo ilez mozna zagryzac zeby? Czara goryczy sie przelala po mojej stronie I spytalam Barbie, czy mnie uwaza za niedorozwinieta, ktora sobie nie doda 2+2? No sorki. Bylam swiezo po kupieniu lotow dziecka na lipiec I w danym momencie bylam splukana. A Barbie na to, ze “ja Ci nie kazalam wyjezdzac do Irlandii”. No to juz wtedy zaczelam zionac ogniem jak smok. Kazalam jej przekazac sluchawke dziecku I powiedzialam Alicji, ze zadzwonie troche pozniej. I wyslalam potem tone smsow bylemu, ze od tej pory nie rozmawiam z Barbie, poki nie odwola swojego klamliwego oszczerstwa, ze ja nie robie wystarczajaco.
Napisalam mu rowniez, by zamknac jadaczke Barbie, ze skoro wykazuje kompletny brak zrozumienia mojej sytuacji (caly czas pracowalam wtedy dorywczo) I na jej twierdzenie, ze mi nie kazala wyjezdzac, mam jedna odpowiedz- ja jej nie kazalam brac dzieciatego faceta. Trzeba bylo brac bezdzietnego milionera, to by miala wszystkie pieniazki dla siebie.
Potem jeszcze spytalam Barbie w mailu, czy zamierza wyrzucic mnie z Alicji glowy mlotkiem. Na maila do dzis nie dostalam odpowiedzi, za to Barbie zaczela nastawiac dziecko przeciwko mnie. Jakie to typowe- wystarczy nie dostac pieniedzy takich, jakich sie chce, wiec teraz z rodzonej matki zrobimy potwora w oczach dziecka I powiemy dziecku, ze mama to nie mama, ona sie nie liczy, ja jestem na miejscu, ja Cie kocham, ona jest daleko, wiec pewnie Cie nie kocha, prawda?
Jeszcze w maju zeszlego roku Barbie sie spytala niewinnie, po tym, jak przestalam dzwonic na stacjonarny telefon, a zaczelam dzwonic na komorke dziecka, co ona takiego zrobila. Niemal widzialam to trzepotanie rzesami I niewinna minke trzylatka na jej buzi. Ja bylam jeszcze wtedy nadal wsciekla na Barbie, mimo ze minal miesiac I powiedzialam, ze nie rozmawiam z Pania, prosze dziecku oddac sluchawke. Totez Barbie wysyczala, ze Alicja nie poleci do Irlandii w takim razie. Na taki szantaz zmylam glowe bylemu, ktory mnie zapewnil, ze Alicja ppoleci, jesli bedzie chciala. No I poleciala.
Ale jakim prawem ta kobieta szantazuje mnie w ten sposob? Ona nie ma zadnego prawa zabranic dziecku kontaktu ze mna. Zaczela wobec tego krecia robote nastawiania dziecka przeciwko mnie. Alicja przyleciala niemal z instrukcja obslugi, by mi codziennie cos dopieprzyc na wzor macochy. Dwa tygodnie zajelo mi wyprostowanie wielkiego focha dziecka I moglysmy potem rozmawiac normalnie.
Wzielam dziecko na ferie zimowe- pojechalysmy do osrodka z termami. Bedac same, zapytalam dziecko, kim ja dla niej jestem. To dziecko zamiast porozmawiac szczerze, zamknela sie w sobie. A potem sie dowiedzialam z roznych zrodel po feriach, ze nie zamierza dalej mowic mi “mamo”, mimo ze jej nigdy zadnej krzywdy nie zrobilam. Serce mi sie zlamalo na pol.
No I Barbie zamienila sie w klasyczny przypadek macochy z Kopciuszka – wypisz wymaluj podrecznikowy stereotypowy przyklad macochy z piekla rodem. Wszystko musi byc perfekcyjne, wobec tego eliminujemy wszystko, co ten obraz zakloca. Nie da sie rodzonej matki usunac, bo dziecko musi miec kontakt? To trzeba dziecku wyprac mozg, zeby nawet gdy zobaczy matke, palala do niej niechecia.
Dawno temu ustalilam z Barbie, ze skoro ona chodzi na wywiadowki w szkole podstawowej, to ja sie usune w cien. I nie mialam zadnego kontaktu ze szkola dziecka. Ale teraz, gdy nie rozmawiam z Barbie, potrzebuje, by mnie ktos informowal o tym, jak sie corka rozwija. Alicja idzie do liceum we wrzesniu tego roku, wiec zamierzam miec kontakt ze szkola.
Szkola duzo wylapie, a poza tym powiedzialam bylemu, ze moge przejac wydatki edukacyjne dziecka pod warunkiem, ze nie beda mi przeszkadzac w kontakcie ze szkola. Nawet sposor ma prawo znac oceny tego, kogo sponsoruje..... Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo byly protestuje przeciwko mojemu kontaktowi ze szkola I przelewaniu pieniedzy bezposrednio na konto szkoly.... Powiedzialam prawnikowi, ze nie ustapie.
Bo niby z jakiej racji mam ustapic? Jestem matka, interesuje sie moim dzieckiem, mimo ze jestem daleko, chce wiedziec, jak sie uczy, rozwija, jakie ma kolezanki, czy sa jakies problemy z nia.... Dziecko wchodzi w szczyt rozwoju nastoletniego I uwazam, ze szkola powinna znac sytuacje rodzinna, by odpowiednio reagowac, gdyby Alicja zachowywala sie jakos dziwnie. Nie mam odebranych praw rodzicielskich I nie pozwole sobie ich odebrac ani naturalnych praw jako matki, w tym do kontaktu ze szkola.
Denerwuje mnie, ze probuja mnie ukryc przed swiatem jak jakas alkoholiczke, ktora krzywdzi dziecko I nalezy sie jej wstydzic. Jestem normalna kobieta, ktora kocha swoja corke. Zawsze dziecko dobrze traktowalam, nigdy sie krzywda zadna dziecku nie dziala przy mnie, wiec z jakiej racji mam sie przed szkola chowac?
Moze nawet lepiej, ze sie to rozwalilo w drobny mak, bo caly uklad byl oparty na ukladzie z czasow glebokiego niewolnictwa - ja jestem od dawania pieniazkow i spelniania ich zadan, mam siedziec cicho, nie protestowac i wtedy oni beda super mili. A jesli odwaze sie protestowac, to beda syczec, dowalac mi i robic mi problemy, w tym prac dziecku mozg. Ja pierdole taki uklad i juz do niego wracac nie chce.
No I zaangazowalam prawnika, bo nie mam sily juz nawet z bylym rozmawiac. Z inteligentnego faceta pozostalo naprawde niewiele- Barbie rowniez jemu wyprala mozg na tyle, ze czasami mam wrazenie, ze on sie cofa w rozwoju. No ja rozumiem, jest jej mezem, wiec musi byc wobec niej lojalny. No ale to nie upowaznia go do odrzucania logicznych argumentow...
I oczywiscie obecnie toczy sie batalia o alimenty I kwestie finansowe. Byly chce, zebym odkladala dziecku zasilek irlandzki, ktory mi w zeszlym roku cofneli na skutek wprowadzenia w Polsce 500 plus. Juz pomijam kwestie, za sam musi mi dostarczyc papier z polskiego urzedu, bym zasilek odzyskala....Powiedzialam, nie ma sprawy, ale musi zalozyc dziecku konto w banku takie, ze nikt nie wybierze z tego konta pieniedzy, poki corka nie skonczy 18 lat.
I oczywiscie na poczatku byly sie zgodzil, ale chyba Barbie, gdy uslyszala, ze Alicja ma miec jakies pieniadze, do ktorych Barbie nie ma dostepu, to juz po miesiacu moj prawnik uslyszal, ze “zobowiązuje się do założenia córce takiego konta i zobowiązuję się do przekazania jej pełnych praw do rozporządzania środkami zebranymi na tym koncie po osiągnięciu przez córkę pełnoletności”. No I widac po tym, ze juz Barbie probuje majstrowac, bo to corka ma miec wylaczne prawa do konta, a nie tatus. Napisalam wobec tego prawnikowi, ze mi sie to nie podoba I tatus ma wybrac taki produkt bankowy, zeby nikt procz corki nie mial do konta dostepu. Wystarczy jeden telefon/email do banku, by sprawdzic produkt bankowy.
Skoro maja byc pieniadze odkladane dla dziecka, to sie chce upewnic, ze np. Barbie nie bedzie mogla z tych pieniedzy skorzystac, gdy jej braknie na wakacje. Przeciez ja pracuje, by zarabiac na studia I wydatki dziecka, a nie wydatki macochy. No chwila, nie mam choc troche racji?
I jeszce jdno chce powiedziec, bo kazda osobe na emigracji denerwuje podejscie rodakow w Polsce. My tu nie siedzimy znoszac zlote jajka I plywajac w pieniadzach. Tak samo mamy rachunki I wydatki.
Ja naprawde nie wiem, czego mi Barbie zazdrosci, bo ja nie mam ZADNYCH oszczednosci. Kazde moje oszczednosci zawsze ida na przeloty do Polski I wydatki na dziecko. Ledwo sie odkuje po jednym wyjezdzie, juz trzeba kupowac loty na nastepny- wczesniej, by bylo taniej.
Wyznaje zasade, ze lepiej zaoszczedzic na lotach I wydac reszte na dziecko w Polsce niz za duzo dawac pieniedzy liniom lotniczym. I z tej racji nigdy nie bylam na swieta w Polsce. W momencie, gdy bilety na Boze Narodzenie kosztuja 300 euro w jedna strone, wolalam zawsze przyleciec na poczatku grudnia, gdy dziecko ma urodziny, a potem w styczniu I wydac zaoszczedzone na lotach pieniadze na ferie z dzieckiem.
Nie watpie, ze to, ze mnie nigdy nie bylo na swieta, Barbie rowniez wykorzystuje przeciwko mnie. Ciezko mi sie jednak rozstac z czyms takim jak zdrowy rozsadek. Zdrowy rozsadek jest jak dezodorant- niby kazdy ma, ale nie kazdy uzywa....
Gdy inni odkladali na domy w Polsce, ja wydawalam wszystko na dziecko. No dobrze, ktos mi powie, to trzeba bylo siedziec w Polsce. Byly powiedzial, ze nie robie wystarczajaco, bo nie jstem blizej dziecka. Jak to ladnie mowi moja kolezanka, to jest tzw. “pierdolenie o Szopenie”. To sa tacy ludzie, ze nawet gdybym wrocila do bylego kraju, to zawsze by sie cos znalazlo, by stwierdzic, ze nie robie wystarczajaco....
I co, mam rzucic w miare poukladane zycie, ktore budowalam dekade, by sie przeniesc do Polski na trzy lata, poki dziecko nie zrobi matury I kopnie wszystkich potem w cztery litery, bo bedzie chciala studiowac np. w innym miescie?
Wszyscy dobrze wiemy, jak wygladal rynek pracy w Polsce dekade temu. Gdyby mozna bylo znalezc dobrze platna prace w Polsce, nikt by nie wyjechal szukac szczescia gdzies dalej.
Wolalam wyjechac I postarac sie ulozyc sobie zycie, by dac dziecku jakas alternatywe, gdy dorosnie, niz poddac sie myslom samobojczym w Polsce, gdy ledwo starczalo mi na przezycie po oplaceniu rachunkow I alimentow. A to, ze nie chcialam zyc w kraju, w ktorym kaczki rzadza? …... tez pomoglo podjac decyzje o wyjezdzie. I Bogu dziekuje, ze nie zyje w PiSlamie probujacym niszczyc prawa kobiet.
Owszem, jestem uprzedzona do macochy, ale kto by nie byl w mojej sytuacji? Jak byscie sie czuli, gdyby po Was ktos jezdzil 10 lat?
I to nie jest tak, ze ja nie zdaje sobie sprawy, ze ona jest przy moim dziecku I je wychowuje na miejscu. Ja jestem tego swiadoma, ze to ona boryka sie ze wszystkimi problemami mojej corki na miejscu I ze na pewno wytworzyla sie miedzy nimi ogromna wiez z tej racji. Problem polega na tym, ze ja nie jestem zainteresowana niszczeniem jej wiezi z dzieckiem, natomiast ona niszczy moja wiez z corka, do czego nie ma prawa.
Jednakze poniewaz do tej pory nie odezwala sie ani slowem od roku- ani przepraszam, ani pocaluj mnie w d..., wobec tego ciezko jest naprawic ta relacje. No coz, a poza tym, poki nie podpiszemy umowy ulozonej przez prawnika, w ktorej sa wzajemne przeprosiny – moje I ich, to raczej wolalabym z Barbie nie rozmawiac, poki dzieki umowie nie zmieni sposobu myslenia.
Nie ludze sie, ze jeden papierek cos zmieni. Ale nietrzymanie sie umowy potwierdzonej prawnie bedzie miec konsekwencje, rowniez finansowe. A tego Barbie nie zniesie.
Z jednej strony bardzo chcialaym ulozyc te relacje na nowo dla dobra corki. Jestem zwolenniczka zachodnich modeli patchworkowej rodziny, w ktorej istnieje wspolpraca oparta na wzajemnym szcunku. Nie kaze Barbie mnie kochac, ale niech przynajmniej mnie szanuje. A tego ona nie potrafi.
Jesli ja mam docenic to, co ona robi na co dzien, to niech ona rowniez doceni to, co ja robie caly czas. To jest fair.
Ja bym nie miala nic przeciwko odnowieniu tych kontaktow I rozmawianiu z nia o dziecku glownie. Ostatnie wydarzenia udowodnily, ze najlepiej jest, gdy wszystko, co wiedza o mojej sytuacji, sprowadza sie do dwoch slow, czyli “jako tako”. Kiedy nie ma informacji, nie mozna zazadac wiecej kasy ani niczego wykorzystac, by mi znowu dopieprzyc.
Nawet z dzieckiem ostatnio inaczej rozmawiam- nic prawie nie mowie o zadnych planach, wydatkach, marzeniach.... Chetnie bym sie z nia dzielila informacjami, ale boje sie, ze przez przypadek cos chlapnie w domu, a oni to potem wykorzystaja. Wskutek tego probuje wiecej rozmawiac z Alicja na temat samej Alicji- gdzie idzie do szkoly, co czyta, czego slucha.... ale w wieku 15 lat nie chce sie nic gadac do nikogo, kto nie jest w tym samym wieku. Wskutek tego obcegami sie wyciaga informacje z dziecka.
Ja bym najchetniej zaciagnela Barbie do psychologa, zeby zrozumiec, o co jej chodzi. Owszem, moge wszystko olac I skupic sie na dziecku, co tez przez ostatni rok czynie. Ale widze, ze ta cala sytuacja odbiaj sie na dziecku I to mnie boli jako matke. Z drugiej strony nie mam zamiaru pozwolic im po mnie jezdzic tak jak dawniej. Napisalam bylemu, ze jestem gotowa wspolpracowac, gdy ta wspolpraca jest oparta na wzajemnym szaucku, a nie jest dyktatura jego zony.
Corce w lipcu zeszlego roku tez powiedzialam, ze oczywiscie byloby lepiej, gdybysmy rozmawialy, ale ja mam swoja dume I nie pozwole sobie na to, zeby ktokolwiek mnie zle tratowal, gdy na to nie zasluguje.
Moim skromnym zdaniem to, ze macocha jest na miejscu, nie daje jej prawa do traktowania mnie jak szmate. Niestety, ale byly jej to prawo dal I teraz jest to ciezko zmienic. Poniewaz go zdradzilam I go zostawilam, wiec szybko zrobil sobie z Barbie karzaca reke sprawiedliwosci. 10 lat slyszalam, ze skoro sie rozwiodlam I wyjechalam, to ma teraz, jak ma, nie mam prawa narzekac I mam siedziec cicho. Inaczej pojda do sadu I podwyzsza mi alimenty. I takie podejscie mieli w ciagu ostatniej dekady. Schowal sie za jej spodnice. Baba jest od wychowywania dzieci, wiec przekazal rozmawianie ze mna Barbie.
Teraz biedny byly sie meczy z moim prawnikiem I jest caly wkurzony, ze przez ostatni rok musial ze mna rozmawiac mailami bezposrednio I nikt tego z niego nie zdjal. Taki on biedny.... Przypuszczam rowniez, ze to, ze Barbie sie nie odzywa, jest poniekad jego zasluga. Moze tez sie zmeczyl tym, ze gdy Barbie otworzyla jadaczke, narobila mu niezlego bigosu (dostaje rowniez nizsze alimenty od zeszlego roku). Kazal prawdopodobnie jej sie nie odzywac, by nie bylo jeszcze gorzej, a z drugiej strony musi jej bronic jako jej maz. Normalne.
No coz, od kwietnia zeszlego roku, gdy Barbie stwierdzila, ze nie robie wystarczajaco, wylalam dziesiecioletnia frustracje w mailach do bylego. I napisalam im mnostwo rzeczy, ktore dusilam w sobie, a ktore mi sie nie podobaly. Barbie musi byc na mnie smiertelnie obrazona za pare slow prawdy, ktore jej pewnie byly przekazal, bo nawet napisal mojemu prawnikowi, ze to “nieporozumienie, ze oni dostali ode mnie mnostwo zlosliwych uwag”. Sam mi jednak wzorem Barbie zarzucil mnostwo nieprawdziwych zarzutow, ktore musialam odparowac, wic odpisalam prawnikowi, ze skoro sami byli zlosliwi, to dostali to, co sami mi dali. Tak dziala karma.
Wiem, ze on jest tez cala sytuacja zmeczony (kto by nie byl) I tak samo chce sie dogadac, jak ja I miec swiety spokoj. Tu sie zgodzilismy. Dlatego zaproponowalam bylemu dogadanie sie na miejscu z moim prawnikiem, ktory doskonale wie, o co mi chodzi. Argumentowalam, ze dzieki posiadaniu mojego reprezentanta na miejscu byly moze wylozyc swoje argumenty I propozycje. I moze bedzie mogl z moim prawnikiem sklecic jakas umowe dla dobra wszystkich. Jakos trafilo, totez rozmawiamy przez prawnika.
A dla Barbie fakt, ze ja oplacam prawnika I byly ma kontakt z prawnikiem przez maila lub telefonicznie, tez prawdopodobnie nie jest bez znaczenia. Bardzo to wygodne dla nich. Gdyby sie zaczela sprawa sadowa, to byly musialby zaczac wydawac na prawnika, ona by mu musiala pomoc z rachunkami, a wtedy zegnajcie zagraniczne wakacje albo jakikolwiek urlop. W interesie Barbie nie jest przeciez niepotrzebne wydawanie pieniedzy na sady, prawda? I dlatego byly napisal w pierwszym mailu do prawnika, ze on tez jest zwolennikiem dogadania sie bez sadu ( co mu sie chwali).
Ja musze bronic swoich interesow- przeciez nie podpisze zadnego bubla, w ktorym lamane sa moje prawa jako matki I czlowieka. Musze bronic interesow dziecka- chce sie upewnic, ze dziecko bedzie zabezpieczone zanim pojdzie na studia I nikt sie do tego nie dobierze. I chce dziecku pokazac, ze tata I mama potrafia sie w cywilizowany sposob dogadac bez pojscia do sadu I prania brudow publicznie ( a na pewno bym nie przebierala w srodkach, gdyby mnie zaciagneli do sadu).
Ja wierze w drugie szanse. Tez dostalam niejedna od zycia I niejedna ludziom dalam. Jak jednak wspolpracowac z kims, kto chce tylko niszczyc? Jest calkiem mozliwe, ze nie bedziemy rozmawiac z Barbie moze do wesela Alicji ( o ile dziecko kiedykolwiek sie zdecyduje na jakikolwiek zwiazek, a potem na slub), czyli przez nastepne 15 lat minimum. Ale troche mi szkoda czegos, co dziecko moglo miec- obserwowanie pozytywnej wspolpracy miedzy wszystkimi rodzicami. Zalezalo mi na tym I nadal mi zalezy. No ale na sile to sie tylko gwozdzie w sciane wbija mlotkiem, a nie naprawia ludzkie relacje.
No I drogie macochy, co myslicie o mojej sytuacji? To I tak jest ogolny zarys- ja chyba napisze ksiazke o tym, bo mam na pare tomow materialu. Nawet jesli juz nie bede z macocha rozmawiac, chcialabym sie dowiedziec, z czego to jej zachowanie wynika I jaki jest lub moze byc jej punkt widzenia. I czy to jej zachowanie jest nrma czy odstepstwem od normy? Tyle.