problem z macocha mojego dziecka - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » problem z macocha mojego dziecka

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 132 ]

Temat: problem z macocha mojego dziecka

Witam wszystkich, 
Pewnie pisze tego posta za pozno, bo od roku nie rozmawiam z macocha mojej corki ani nie mam z nia zadnego kontaktu, ale jak to mowia, lepiej pozno niz wcale. Nigdy bowiem nie wiadomo, czy tej kobiety jeszcze kiedys nie spotkam- corka ma dopiero 15 lat i jeszcze sporo przed nami trzema- kto wie, czy nie zobacze macochy np. za 15 lat na corki slubie. 
Co robie na tym forum? Chcialabym zobaczyc perspektywe z drugiej strony i  sprobowac zrozumiec, z czego takie zachowanie, jakie mi zaprezentowala, wynika? Zobaczyc, czy kazda macocha sie zachowuje tak, jak ta, z ktora ma do czynienia, czy jej zachowanie jest raczej odstepstwem od normy, wynikajacym z jej niedojrzalosci psychicznej? I jak postepowac w przyszlosci z nia? 

Naswietle troche sytuacje, zeby bylo jasniej. Jestem byla zona mojego pierwszego meza :-)), jeszcze nie swietej pamieci :-). W malzenstwie nam sie na tyle nie ukladalo, ze zdradzilam meza, zazadalam rozwodu i wyjechalam. Nie bede sie rozpisywac na temat rozwodu- to juz nie ma znaczenia. Na zewnatrz wygladalismy jak z obrazka, za zamknietymi drzwiami wygladalo to inaczej. Holduje przekonaniu, ze do tanga trzeba dwojga i ze szczesliwa kobieta nie zdradza. W momencie, gdy konczylam to malzenstwo, wychodzilam z niego z potrzaskanym poczuciem pewnosci siebie, niepewna siebie jako zona, matka i kobieta. Dziecko zostalo wiec przy ojcu, czyli bylym mezu. Zabieralam ja do siebie w weekendy i dzwonilam do bylego meza co jakis czas porozmawiac z dzieckiem, gdy u mnie nie byla.  

Polska rzeczywistosc nikogo nie rozpieszcza, wiec po roku miotania sie z rachunkami i alimentami wyjechalam za granice. Corka miala wtedy 5 lat. od tego moementu co dwa miesiace bylam w Polsce odwiedzac corke na weekend i przylatywalam na dluzej w okresach przerw szkolnych. Zabieralam ja ze soba na ferie i wakacje. Pod tym wzgledem byly byl fair. 

Jednakze juz w ciagu paru pierwszych miesiecy po rozwodzie, zanim jeszcze wyjechalam,  poznal sobie babke ( nazwijmy ja Barbie) i ta kobieta do dzis jest moim najgorszym koszmarem. Barbie, jak to Barbie, jest ladna i szybko zdazyla sobie omotac biednego, porzuconego przez zone rozwodnika. Taki on biedny, ma takie sliczne dziecko, wiec ta byla zona, czyli ja, musi byc jakims nienormalnym Hitlerem. No i tak sie zaczela moja znajomosc z Barbie- gdy raz byly (nazwijmy go Ken) przywiozl mi dziecko na weekend, Barbie wysiadla z samochodu, poznalam jej imie i od razu wredna jadaczke, bo zaczela na mnie krzyczec, ze jestem Hitlerem, jak moglam zostawic corke i meza, itp. 

I nastepnie przez ponad trzy lata skupila sie na tym, by mi zycie utrudniac i uprzykrzac. Za kazdym razem, gdy odbieralam corke, wieczne docinki, zlosliwosci, komentarze, dotyczace mojego ubioru, sposobu bycia, tego, jak sie zajmuje dzieckiem..... Tak, jakby wszystkie rozumy pozjadala i byla najlepsza matka swiata z tytulem olimpijskim. Barbie jest ode mnie mlodsza, dzieci zadnych przed moja corka nie miala, wiec jej doswiadczenie z dziecmi bylo bardziej ubogie niz moje. Ale grac supermame musiala. 

Bylam oskarzana o kazde przeziebienie dziecka po wizycie dziecka u mnie. A to, ze moglo dziecko cos w przedszkolu zlapac, to sie juz nie liczylo. Pretensje, ze to ona musi siedziec z dzieckiem,gdy jest chore....- no chwila, przeciez to byl jej wybor wziac sobie faceta z dzieckiem i sie tym dzieckiem zajac, a co za tym idzie, gdy dziecko jest chore, to trzeba sie dzieckiem zaopiekowac. Ja jej nie kazalam poswiecac zycia dla mojego dziecka- to byl jej wybor wziac sobie "faceta z odzysku" z dobrodziejstwem inwentarza. 

I oczywiscie Barbie sobie wymyslila, ze zrobi ze mnie dojna krowe, jesli nie dam sie zniszczyc. Po moim wyjezdzie za granice od razu pojawilo sie zadanie wyzszych alimentow. Placilam 200 zlotych, dopiero zaczynalam sobie ukladac zycie na nowo za granica, nie mialam stalej pracy, a tu juz zadania. Pamietam, ze napisalam bylemu, ze nie ma jaj, chowa sie za spodnice barbie i ze zadnych pieniedzy wiecej ode mnie nie dostanie. Moge jedynie ubrania dziecku przywozic i kupowac jej rzeczy na mmiejscu, cokolwiek dziecku potrzeba. Z jakiej racji mialam zarabiac na perfumy Barbie czy inne zachcianki tej pani? I byly ustapil wtedy. 

Moj byly kupil sobie po naszym rozwodzie mieszkanie. Oszczedzalismy razem na nie przez 3 lata malzenstwa dzieki mieszkaniu u mojej mamy. To na pewno byl jeden z powodow, dla ktorych Barbie zdecydowala sie na faceta second-hand. Stala praca, szykuje sie do kupna mieszkania... dziecko sie jakos przezyje, taka slodka dziewczynka, a byla zone wykonczy..... tak w moich oczach wowczas wygladalo zachowanie Barbie. 

Podkreslam, ze nigdy, ale to przenigdy nie stawalam jej na drodze do ulozenia sobie relacji z moim bylym. Nigdy nie chcialam do niego wracac, wiec nigdy jej nie stalam na drodze tak naprawde do niczego. Bylam dodatkowa osoba w zyciu dziecka. 

Nie mam takiego charakteru, zeby komukolwiek celowo robic na zlosc, ot tak. To nie w moim stylu. Trzeba mi solidnie na odcisk nadepnac, bym zaczela byc niemila. Dla dobra dziecka nieraz znosilam wszelkie przytyki i fochy Barbie, bo chcialam miec kontakt z dzieckiem. Nie jestem idealna, za to jestem cierpliwa. Dla dobra dziecka chcialam sie z nia zaprzyjaznic,  zeby dziecko widzialo, ze jej dwie mamy potrafia sie ze soba dogadac i dawac jej dobry przyklad. Ta kobieta nie dawala mi  jednak szansy na to przez 4 lata, od 2006 roku do komunii dziecka w 2010 roku. 

Raz mi nawet skrocila wizyte dziecka do 3 godzin, gdy przylecialam na caly weekend zobaczyc dziecko. Dziecka nie widzialam wtedy dwa miesiace, a ona mi kazala przyjechac do nich i spedzilam trzy godziny w dziecka pokoju, zamiast ja zabrac do mojej mamy i spedzic z dzieckiem czas swobodnie. Do dzis nigdy mnie za to nie przeprosila i jej tego nie wybaczylam. 

Przed komunia dziecka doszlo pod blokiem mojej mamy do potwornej awantury. W momencie, gdy byly odbieral dziecko ode mnie, przyjezdzal razem z Barbie ( Barbie przeciez nie mogla swojego skarbu spuscic z oka choc na chwile, bo a nuz mu cos odbije i do mnie wroci albo zacznie byc mily dla mnie) i oczywiscie Barbie musiala sobie ulzyc, jak to ja jestem beznadziejna, tylko przeze mnie dziecko choruje.

 Dzieki Barbie mialam psychoze na punkcie ubierania dziecka cieplo, zeby bron Boze nie zlapala przeziebienia po weekendzie ze mna. Nie bylam idealna matka, uczylam sie rodzicielstwa na mojej corce, tak samo jak Barbie. 

Nie wytrzymalam, wydarlam sie na nia w obecnosci dziecka i bylego i byly razem z dzieckiem zaczeli plakac w samochodzie widzac, jak sie obydwie wydzieramy na siebie. W momencie, gdy zobaczylam, jak ta dwojka placze, zrobilo mi sie ich zal. Pozegnalam sie z bylym, fuknelam na Barbie, pocalowalam dziecko i odeszlam.

Polecialam potem do siebie i napisalam Barbie list, w ktorym ja przeprosilam ( bedac starsza i madrzejsza) pierwsza, zapewnilam, ze nie mam najmniejszej ochoty wracac do bylego (wyczuwalam jakis brak poczucia bezpieczenstwa u Barbie) i jakis tydzien po liscie zadzwonilam. Barbie mnie wtedy przeprosila rowniez i obiecalysmy sobie wspolprace dla dobra dziecka. 

I tak troche kulawo i powoli jakos zaczela wspolpracowac. Oczywiscie Barbie bez focha nie istnieje, wiec sie zdarzaly, a ja dalej zaciskalam zeby. Zdarzaly sie bzdurne zadania w stylu: chce miec cala walizke wypranych  i wyprasowanych rzeczy  ( Alicji, powiedzmy, bo nie chce ujawniac imienia dziecka), gdy Alicja wroci od Ciebie, bo ja nie mam czasu potem na pranie- jedzienmy za dwa dni, gdy dziecko wroci". Dziecko zaczelo ze mna latac na Zielona Wyspe, gdzie mieszkam i spedzac ze mna wakacje, od 12 roku zycia. 

Raz mi sie zdarzylo czy dwa, ze nie mialam czasu wyprac rzeczy pod koniec pobytu dziecka ze mna i Alicja wyjechala ode mnie z brudnymi rzeczami. Barbie zrobila z tego afere. A co ona pralki nie ma czy co? Wiem, ze pralke ma, wiec sorki, ale to normalne, ze sie wraca do domu i wrzuca wszystko z walizki do pralki, a nie pierze na urlopie.... Na urlop sie jedzie wypoczywac. 

W miedzyczasie Barbie zaszla w ciaze, uspokoila sie, pobrali sie i moje dziecko ma przyrodniego brata, powiedzmy, Tomka. Gdy Alicja miala niecale 11 lat, zaprosilam cala rodzine ( Barbie, bylego, Alicje i Tomka) do nas na Zielona Wyspe. Mieszkalam wowczas z moim obecnym mezem, wtedy narzeczonym, powiedzmy Paddym. Paddy zgodzil sie goscic cala rodzine pod swoim dachem. No i przylecieli. Wynajelismy wtedy samochod, by sie cala rodzina zmiescila, Opla Zafire. Obwiezlismy ich na wycieczki, czestowalismy, czym chata bogata, zrobilismy im impreze, zabralam Barbie, by pokazac jej sklepy  u nas, by zrobila zakupy sobie dla synka.... Dogadzalismy im, jak moglismy i cala rodzinka wyleciala od nas z usmiechami na buzi.  

Barbie nawet wtedy nawet przyslowiowej flaszki ze soba nie przywiozla, zeby nie leciec do nas z pustymi rekami.... Przyjechali na zasadzie, by zostac obsluzeni. Paddy to zauwazyl, ja nie, i powiedzial mi pozniej. 

Byly i Barbie, zanim przylecieli do Irlandii na moje zaproszenie w 2011 roku, nie mieli zielonego pojecia o tym kraju. Barbie mnie spytala przez telefon, czy mamy zamrazarke i soczki dla dzieci, bo ich synek mial wtedy dwa lata (to pytanie dowiodlo kompletnej ignorancji Barbie w dobie internetu.). Potem juz po spedzeniu paru dni u nas spokojnie puszczali Alicje do Irlandii tylko ze mna. Barbie do dzis struga wszystkowiedzaca istote- wiem to od mojej kolezanki, ktora wyszla za najlepszego kolege bylego ze studiow i po naszym rozwodzie utrymywali z nimi kontakty towarzyskie.

Kolezanka tez powiedziala mi teraz w styczniu, ze gdy bylyi Barbie u nich siedzieli, to Barbie rozwodzila sie na temat salatek. W koncu Barbie wie najlepiej, jak sie robi salatki, no i chyba to jest jedyne, co potrafi robic, bo Alicja ma wykupione obiady w szkole – Barbie przeciez nie moze sobie raczek brudzic gotowaniem, a byly siedzial z mezem kolezanki, wypytujac go o ludzi i czy przypadkiem nikomu nie jest lepiej niz jemu Barbie.

Tak sie zmienil czlowiek, ktory kiedys jezdzil w czasach naszego narzecznstwa na wakacje pod namiotem, jadl kanapki z pasztetem i zupki chinskie, by wiecej bylo na rozrywki, dorabial w kazde wakacje jako listonosz czy na budowach, by w ogole zarobic na jakikolwiek wyjazd i gdy mial 14 lat, jezdzil do ciotki pozyczac pieniadze, bo jego rodzice zyli tylko z pensji czy emerytury ojca, majac piecioosobowa rodzine. Gdy mnie poznawal w 1997 roku, to dopiero zakladano im telefon stacjonarny.
Paddy Alicje juz widzial w Polsce - zabralam go raz, by poznal moje dziecko. Alicja go nadal lubi bardzo. A Paddy kocha moje dziecko jak wlasne. Bylego jakos zniosl, bo byly jest tez w miare spokojnym czlowiekiem, wiec sie spokonie dogadali, a fanem Barbie Paddy sie nie stal. Ale robil dobra mine do zlej gry, bo chcial mi pokazac, ze potrafi odnalezc sie w danej sytuacji. 

Gdy dziecko poszlo do szkoly, czyli gdzies w 2009 roku, ustalilam z Barbie ustnie ( i tylko ustnie- nie spisala ze mna zadnej umowy na to), ze bede placic wyzsze alimenty, bo dziecko poszlo do szkoly. Zaczelam tez otrzymywac zasilek na dziecko, wiec placilam alimenty z niego i reszte wydawalam na dziecko w Polsce. No i zaczelam placic 350 zlotych miesiecznie. Placilam to regularnie, co trzy miesiace 1050 zlotych- tak, jak przychodzil zasilek na moje konto. Pieniadze dziecka szly na dziecko na konto bylego. 

W tym momencie, kochane macochy, zanim mnie ktokolwiek zacznie krytykowac za to, ze place male alimenty, powiem jedno- place I placilam takie, jakie oni chcieli. Moj byly nie jest czlowiekiem, ktory chcial ze mnie zedrzec skore po rozwodzie. Place je glownie “dla zasady”, a nawet ostatnio byly powiedzial, ze moga sie doskonale bez tych moich pieniedzy obejsc, bo im na wszystko wystarcza. Ale ja je place nadal I nadal regularnie. Ostatnio wyrzucil mojemu prawnikowi, ze to, ze dostalam zasilek na dziecko, nie skutkowalo oferta z mojej strony podwyzszenia alimentow. Ja na to powiedzialam prawnikowi, ze pan byly nie prosil o podwyzke, wiec jej nie dostal. Za to dziecku nigdy niczego nie zalowalam- zawsze miala tyle ode mnie, na ile mnie bylo stac. Tak krawiec kraje, jak mu materialu staje.

Czy Barbie mnie szanowala kiedykolwiek za to, ze przelewam pieniadze regularnie? Gdzie tam, to nie w jej stylu szanowac czlowieka, a co dopiero byla zone.... Byly to zawsze przyznawal, bo musial to pisemnie wyrazac w roznych pismach, ze placilam alimenty regularnie .

Poniewaz moja kolezanka opowiedziala mi kiedys historie o tym, jak nigdy nic od swojej chrzestnej nie dostawala i tylko patrzyla na prezenty, jakie dostawaly jej siostry od swoich chrzestnych na swieta, wiec za kazdym razem, gdy przylatywalam, zawsze mialam zabawke czy jakies ubranko dla synka Barbie, zeby dziecku nie bylo przykro patrzec, jak jego siostra wraca do domu po pobycie ze mna obladowana prezentami. 

Przywozilam na swieta Bozego Narodzenia im butelke Baileys, czasem Barbie mnie prosila o ubranka dla syna (sa tansze tutaj) i potem sie ze mna rozliczala. Bylo raz tak, ze kupila mi leki w Polsce czy kosmetyki na moja prosbe, wiec nie zawsze bylo zle. Pozniej Barbie sie troche wyrobila i podarowala mojej mamie nawet poduszke na Dzien Babci ( zlecila wykonanie kolezance, ktora szyje), bo Alicja nigdy nie pamieta o zadnych urodzinach czy czyms podobnym. Byly takie momenty, ze potrafila milo zaskoczyc, jesli chciala ( te dwa slowa sa tu kluczowe). 

Rozmawialysmy troche o naszych rodzinach, pytalam zawsze o jej mame, ona pytala o moja I gdyby nie ostatnia awantura, moze bysmy sie zaprzyjaznily bardziej. Ale gore wziela wredota Barbie I chciwosc. Ale powoli....

Nawet mi raz powiedziala, ze sie cieszy, ze jestem w zyciu Alicji, ale  to bylo ze trzy lata temu. Obecnie mam do tego spore watpliwosci. I do dzis nie wiem, czy moiwla to szczerze, czy sie przymilala, bo cos akurat chciala ode mnie. 

Nigdy nie stalam jej na drodze do uczuc dziecka- byla przeciez z dzieckiem na co dzien, a ja widzialam corke co dwa miesiace. Nie wmawialam dziecku zadnych glupot, by jej nie kochalo- wrecz przeciwnie- doradzalam dziecku bycie grzeczna, chocby dla swietego spokoju, bym nie musiala wysluchiwac narzekan Barbie na Alicje. Tez mi nie bylo w smak upominac dziecko potem, co poniekad potem dziecko zaczelo odnierac jako wtracanie sie w ich relacje. No ale Barbie czasem musiala sobie ponarzekac na Alicje. 

Narzekania Barbie co do Alicji byly na przyklad nastepujace: ze dziecko balagani w pokoju, ze ma polowe rzeczy w szafie brudnych, ze lubi tylko rysowac mangi japonskie, itp. ja bronilam dziecka nieraz. Gdy bylam mala, w moim pokoju ciezko bylo przejsc, byl burdel na kolkach, a moja mam kazala mi sie tylko dobrze uczyc. I jakos na czlowieka wyszlam i mam superczysty dom obecnie. Bronilam dziecka, ze tez na czlowieka wyjdzie. A ze rysuje mangi? Przynajmniej ma sprecyzowane zainteresowania. Ja jej te ksiazki o mangach kupuje, a Barbie sie z tego smieje. Ja sama bedac artystyczna dusza wspieram i wspieralam zainteresowania artystyczne dziecka. barbie zapisala Alicje na zajecia plastyczne, ale sie przy tym nagderala, ze Alicja nie jest zainteresowana zadnyum innym kierunkiem sztuki poza manga. 

Barbie i ja stanowimy zupelnie dwa rozne swiaty i zamiast od poczatku wspolpracowac pomimo roznic, ona zaczela mnie atakowac. Raz, gdy Alicja byla mala, wykapalam sie z dzieckiem w jednej wannie. No chwila, to moje dziecko, krew z mojej krwi. Nie widzialam w tym nic zlego- umylam dziecko, siebie, pobawilysmy sie zabawkami, wytarlam nas, wylalam wode z wanny i po sprawie. Nie widzialam w kapieli z dzieckiem nic zlego. Mam bardzo naturalny stosunek do nagosci, wiec co w tym zlego, ze sie matka z corka wykapie po prostu? I z jakiej racji ja ja mialam pytac o pozwolenie? Barbie zrobila afere, ze to oburzajace, wstretne i ma to byc ostatni raz. Musiala byc inaczej wychowana w domu niz ja, ale zeby z tego afere robic zamiast podyskutowac? 

Probowalam z nia wspolpracowac jakos, ale na skutek wiecznych zlosliwosci do konca jej nie ufalam. Dziecko w miare dorastania zaczelo zauwazac, ze wystarczy jedna zlosliwosc ze strony Barbie I ja juz sie gotowalam. I zaczela zauwazac, ze nie przepadamy za soba.

Nigdy nie ukrywalam mojej sytuacji w danym momencie ani przed Barbie ani przed bylym. Gdy mialam trudnosci z praca albo z urlopem, wszystko im mowilam. Zawsze bylam zwolennikiem bycia szczerym czlowiekiem. Byly jakos spokojne wszystko przyjmowal i zawsze bylismy w stanie cos razem wypracowac. Jesli np. opoznial sie zasilek na moje konto, to spokojnie czekal na przelew, gdy go informowalam, ze bedzie opoznienie. Informowalam ich, gdy mialam problemy z praca.

W 2014 roku przeprowadzilam sie na wies, bo u mojej tesciowej wykryto raka jajnikow. Paddy wzial urlop dwuletni na opieke nad rodzicami (panstwo irlandzkie placi za takie rzeczy) I wyladowalam na wsi. Sprzedalismy dom w miescie i przenieslismy sie do domu naszego na wsi, ktory wczesniej Paddy wynajmowal roznym ludziom. Ja, przyzwyczajona zawsze do miasta, musialam sie odnalezc w rzeczywistosci malego miasteczka, gdzie trzeba uwazac na slowa, bo wszyscy znaja rodzine mojego meza. No coz, latwo nie bylo, a z praca bylo jeszcze gorzej.

Musialam rzucic stala prace w miescie wtedy, bo nie mialam jak dojezdzac. Nie mialam wtedy jeszcze prawa jazdy. I wyladowalam na zasilku dla bezrbotnych. Gdyby nie irlandzki zasilek na dziecko, nie bylabym w stanie placic alimentow.   W 2014 roku, gdy sie przeprowadzalam na wies, moglam sie dolozyc do ksiazek dziecka, procz placenia alimentow, tylko dzieki temu, ze wzielam sobie kredytowa karte, bo nie wiedzialam, jak to bedzie na wsi, a poza tym nie mialam za duzo kasy na urlop. Jechalam wtedy odwiedzic Alicje w sierpniu 2014, a prace poprzednia musialam skonczyc w lipcu, wiec mialam ograniczone srodki.

W 2015 nie dolozylam sie do ksiazek w ogole, bo  nie bylo z czego. Zreszta, ludzie- podobno alimenty sa wlasnie na ubrania, ksiazki I inne tym podobne rzeczy- wiec co oni robili z pieniedzmi, ktore caly czas ode mnie dostawali, w momencie, gdy obydwoje pracuja I twierdza, ze im dobrze? Ja widzialam, gdy zabieralam Alicje od nich, ze mieszkanie maja co 3 lata przemalowane, byly zmienil samochod na lepszy., Barbie musiala latac na zagraniczne wakacje, bo inaczej byla chora.. Ale nikogo z niczego nie rozliczalam, nie prosilam bylego o zadne rachunki....

Od konca lipca 2014 do maja 2015 w ogole nie mialam pracy- szukalam, ale nic w okolicy nie bylo.  Zasilek dla bezrobotnych schodzil na rachunki biezace i nie zostawalo z niego nic, a alimenty placilam tylko dzieki temu, ze mialam Child Benefit- inaczej nawet alimentow nie bylabym wtedy w stanie placic. Loty na lipiec 2015, by przywiezc Alicje do Irlandii w lecie kupilam w kwietniu 2015 tylko dzieki temu, ze sprzedalam prawie cala bizuterie slubna, na ktora harowalam ciezkie nadgodziny w 2012 przed swoim slubem z Paddym. Loty powrotne Alicji i swoje, by ja odwiezc do Polski pod koniec lipca kupilam, gdy dostalam prace dorywcza w maju 2015.

Ken i Barbie dali mi wtedy liste ciuchow, ktore mam dziecku kupic. Co bylo i Alicja chciala, to kupilam wtedy. Nie kupilam calej listy, bo na przyklad Alicja przymierzala rozne dzinsy, ne moglismy znalezc takiej pary, w ktore by se dobrze czula, i sama zdecydowala, ze kupi dzinsy w Polsce. Ja nie mialam po odwiezieniu Alicji w Polsce czasu, by z nia latac po sklepach, bo bylo to tak ustawione, ze chyba na drugi dzien lecialam z powrotem.

Potem chyba lecialam kolo 26listopada 2015-1 grudnia 2015. Nastepnie bylam w polowie marca 2016 w Polsce. Siedzialysmy w u mojej mamy z Alicja, bo oszczedzalam na jej wakacje w Irlandii w lipcu. Pracowalam wtedy rowniez dorywczo. Cos tam chyba jej kupilam do ubrania. I wtedy to wlasnie, gdy odwozilam Alicje do nich i troche zostalam u nich porozmawiac o Alicji, pokazalam im na swoje nieszczescie moj  obecny dom na internecie. A pokazalam go tylko dlatego, zeby byly wiedzial, ze Alicja ma u mnie cywilizowane warunki i ze jest dziecku u mnie dobrze.

Poza tym moj byly wiedzial ode mnie I od dziecka, ze kupilam mezowi psa na Boze Narodzenie 2015. Troche ten nasz dom wielki I pusty I echo po nim hula, wiec skoro mam problemy z zajsciem w cize, to kupilam chociaz psa, by cos po domu malego biegalo I rozrabialo.

Barbie tez miala kiedys psa- rodzice jej mieli. To teraz chyba w zeszlym roku wyszla z zalozenia, ze skoro stac mnie na psa, to mam kupe pieniedzy... Nieprawda. Poza tym- czy ja komus mowie, czy moze miec zwierzaki?

To ja juz nie mam prawa nic sobie kupic, o niczym marzyc, miec psa, bo skoro osmielam sie wydawac na cokolwiek procz przesylania pieniedzy na konto bylego, to juz jest to zbrodnia? Przeciez ja nie po to wyjechalam, by mi po zaplaceniu alimentow I rachunkow nic nie zostawalo- to moglam praktykowac w Polsce.
Wyjechalam po to, by ulatwic dziecku start w dorosle zycie. Dzecinstwo szybko mija, a potem jest zycie dorosle, w ktorym trzeba sobie jakos radzic.

10 lat nie przeszkadzalo bylemu, ze alimenty placilam z zasilku, ktory mi dawal rzad irlandzki. Pieniadze dla dziecka dawalam osobie, ktora byla blizej dziecka, na potrzeby tego dziecka- przesylalam bylemu na konto. No I nagle po 10 latach byly zaczyna nawet do mojego prawnika pisac, ze rzad irlandzki przejal moje zobowiazania finansowe. A co, szczypie go w cztery litery, ze skoro alimenty placilam z zasilku, to nie siedzialy mi na wyplacie I moglo mi byc dzieki temu lzej? Nagle taka mysl zaczyna go gniesc w mozg. Jak ja w ogole smialam miec lzej? To teraz trzeba mi zycie uprzykrzyc, bo Barbie tego chce, prawda? A pantoflarz musi miec swiety spokoj, wiec musi robic, co Barbie mu kaze....

No wlasnie po to wyjechalam tez- by mi bylo lzej. Grzech niewybaczalny. Usunelam sie tez poniekad, by Barbie mogla stworzyc mojemu dziecku rodzine. Majac mnie dalej powinna byla byc szczesliwa, ze mniej mam okazji do wtracania sie w ich relacje.

Zawsze wychodzilam z zalozenia, ze sie ciesze, ze stworzyl stabilny dom z Barbie mojemu dziecku, bo dzieciom potrzebne sa stabilne warunki do prawidlowego rozwoju. To doceniam. Jedyne tylko, co mi sie nie podoba, to stosunek Barbie do mnie.

Ja tez chcialam zawsze dziecku pokazac, ze po rozwodzie nic sie nie zmienia, jesli chodzi o bycie kochanym przez rodzicow. Robilam, co moglam, by sie Alicja czula kochana I by wspolpracowac z barbie I bylym jak najlepiej. I wychodzac za maz drugi raz mialam nadzieje, ze dziecko zobaczy, ze mozna sobie ulozyc zycie po rozwodzie. I ze oboje z jej ojcem jestesmy tego dobrym przykladem.

Nigdy poza tym nie wymagalam od bylego, by sie rozstal z Barbie. Ona poniekad jest jego Nemezis. Jego wlasna matka zawsze duzo krzyczala I robila awantury z byle czego, rzadzila w domu niepodzielnie I kazdy musial sie jej sluchac. Ja bylam trche inna, wiec skonczylo sie rozwodem, bo nie pasowalam do ramki typowej Matki Polki, siedzacej 3 godziny w kuchni w niedziele, prasujacej ubranka o 5 rano I wydzierajacej sie na wszystkich. Barbie ma, jak jego matka- tra ta ra ta caly dzien, klapie jadaczka, krzyczy po wszystkich, wiec jest jak u mamusi. Ma poniekad, co sam chcial, z przeproszeniem.

Myslalam przez 10 lat, ze to jakos bedzie dzialalo, ze bedziemy wolni od takich typowych sporow pomiedzy ekspartnerami, ale jednak okazalo sie, ze nie. I kiedy juz wszystko prawie chodzilo w miare dobrze, postanowili mi obydwoje po zobaczeniu mojego domu zepsuc humor, zebym nie miala za dobrze.

Gdy dzwonilam w kwietniu zeszlego roku do dziecka, gdy Barbie odebrala sluchawke, zaczela rozmowe tonem pelnym pretensji, ze ja nie robie wystarczajaco, ona potrzebuje gotowke na ksiazki Alicji, a trzy zdania pozniej slysze, ze jada na wakacje do Wloch.... No ludzie, dodalam sobie 2+2 jest 4..... A poza tym, gdy uslyszalam, ze nie robie wystarczajaco, krew sie we mnie zagotowala.

Barbie wyglosila tyrade, ze ona ma rachunki, wydatki na dwoje dzieci I jej pieniadze potrzebne. Chwila, a kto jej kazal drugie dziecko robic? Na pewno nie ja....

Nie dosc, ze place alimenty regularnie I dokladam sie, KIEDY MOGE, kupuje nawet co nieco jej synowi I spelniam jej wszystkie zyczenia przez ostatnie 10 lat, to nadal nie robie wystarczajaco.... No I wybuchlam, bo ilez mozna zagryzac zeby? Czara goryczy sie przelala po mojej stronie I spytalam Barbie, czy mnie uwaza za niedorozwinieta, ktora sobie nie doda 2+2? No sorki. Bylam swiezo po kupieniu lotow dziecka na lipiec I w danym momencie bylam splukana. A Barbie na to, ze “ja Ci nie kazalam wyjezdzac do Irlandii”. No to juz wtedy zaczelam zionac ogniem jak smok. Kazalam jej przekazac sluchawke dziecku I powiedzialam Alicji, ze zadzwonie troche pozniej. I wyslalam potem tone smsow bylemu, ze od tej pory nie rozmawiam z Barbie, poki nie odwola swojego klamliwego oszczerstwa, ze ja nie robie wystarczajaco.

Napisalam mu rowniez, by zamknac jadaczke Barbie, ze skoro wykazuje kompletny brak zrozumienia mojej sytuacji (caly czas pracowalam wtedy dorywczo) I na jej twierdzenie, ze mi nie kazala wyjezdzac, mam jedna odpowiedz- ja jej nie kazalam brac dzieciatego faceta. Trzeba bylo brac bezdzietnego milionera, to by miala wszystkie pieniazki dla siebie.

Potem jeszcze spytalam Barbie w mailu, czy zamierza wyrzucic mnie z Alicji glowy mlotkiem. Na maila do dzis nie dostalam odpowiedzi, za to Barbie zaczela nastawiac dziecko przeciwko mnie. Jakie to typowe- wystarczy nie dostac pieniedzy takich, jakich sie chce, wiec teraz z rodzonej matki zrobimy potwora w oczach dziecka I powiemy dziecku, ze mama to nie mama, ona sie nie liczy, ja jestem na miejscu, ja Cie kocham, ona jest daleko, wiec pewnie Cie nie kocha, prawda?

Jeszcze w maju zeszlego roku Barbie sie spytala niewinnie, po tym, jak przestalam dzwonic na stacjonarny telefon, a zaczelam dzwonic na komorke dziecka, co ona takiego zrobila. Niemal widzialam to trzepotanie rzesami I niewinna minke trzylatka na jej buzi. Ja bylam jeszcze wtedy nadal wsciekla na Barbie, mimo ze minal miesiac I powiedzialam, ze nie rozmawiam z Pania, prosze dziecku oddac sluchawke. Totez Barbie wysyczala, ze Alicja nie poleci do Irlandii w takim razie. Na taki szantaz zmylam glowe bylemu, ktory mnie zapewnil, ze Alicja ppoleci, jesli bedzie chciala. No I poleciala.

Ale jakim prawem ta kobieta szantazuje mnie w ten sposob? Ona nie ma zadnego prawa zabranic dziecku kontaktu ze mna. Zaczela wobec tego krecia robote nastawiania dziecka przeciwko mnie. Alicja przyleciala niemal z instrukcja obslugi, by mi codziennie cos dopieprzyc na wzor macochy. Dwa tygodnie zajelo mi wyprostowanie wielkiego focha dziecka I moglysmy potem rozmawiac normalnie.

Wzielam dziecko na ferie zimowe- pojechalysmy do osrodka z termami. Bedac same, zapytalam dziecko, kim ja dla niej jestem. To dziecko zamiast porozmawiac szczerze, zamknela sie w sobie. A potem  sie dowiedzialam z roznych zrodel po feriach, ze nie zamierza dalej mowic mi “mamo”, mimo ze jej nigdy zadnej krzywdy nie zrobilam. Serce mi sie zlamalo na pol.

No I Barbie zamienila sie w klasyczny przypadek macochy z Kopciuszka – wypisz wymaluj podrecznikowy stereotypowy przyklad macochy z piekla rodem. Wszystko musi byc perfekcyjne, wobec tego eliminujemy wszystko, co ten obraz zakloca. Nie da sie rodzonej matki usunac, bo dziecko musi miec kontakt? To trzeba dziecku wyprac mozg, zeby nawet gdy zobaczy matke, palala do niej niechecia.

Dawno temu ustalilam z Barbie, ze skoro ona chodzi na wywiadowki w szkole podstawowej, to ja sie usune w cien. I nie mialam zadnego kontaktu ze szkola dziecka. Ale teraz, gdy nie rozmawiam z Barbie, potrzebuje, by mnie ktos informowal o tym, jak sie corka rozwija. Alicja idzie do liceum we wrzesniu tego roku, wiec zamierzam miec kontakt ze szkola.

Szkola duzo wylapie, a poza tym powiedzialam bylemu, ze moge przejac wydatki edukacyjne dziecka pod warunkiem, ze nie beda mi przeszkadzac w kontakcie ze szkola. Nawet sposor ma prawo znac oceny tego, kogo sponsoruje..... Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo byly protestuje przeciwko mojemu kontaktowi ze szkola I przelewaniu pieniedzy bezposrednio na konto szkoly.... Powiedzialam prawnikowi, ze nie ustapie.

Bo niby z jakiej racji mam ustapic? Jestem matka, interesuje sie moim dzieckiem, mimo ze jestem daleko, chce wiedziec, jak sie uczy, rozwija, jakie ma kolezanki, czy sa jakies problemy z nia.... Dziecko wchodzi w szczyt rozwoju nastoletniego I uwazam, ze szkola powinna znac sytuacje rodzinna, by odpowiednio reagowac, gdyby Alicja zachowywala sie jakos dziwnie. Nie mam odebranych praw rodzicielskich I nie pozwole sobie ich odebrac ani naturalnych praw jako matki, w tym do kontaktu ze szkola.

Denerwuje mnie, ze probuja mnie ukryc przed swiatem jak jakas alkoholiczke, ktora krzywdzi dziecko I nalezy sie jej wstydzic. Jestem normalna kobieta, ktora kocha swoja corke. Zawsze dziecko dobrze traktowalam, nigdy sie krzywda zadna dziecku nie dziala przy mnie, wiec z jakiej racji mam sie przed szkola chowac?

Moze nawet lepiej, ze sie to rozwalilo w drobny mak, bo caly uklad byl oparty na ukladzie z czasow glebokiego niewolnictwa - ja jestem od dawania pieniazkow i spelniania ich zadan, mam siedziec cicho, nie protestowac i wtedy oni beda super mili. A jesli odwaze sie protestowac, to beda syczec, dowalac mi i robic mi problemy, w tym prac dziecku mozg. Ja pierdole taki uklad i juz do niego wracac nie chce.
No I zaangazowalam prawnika, bo nie mam sily juz nawet z bylym rozmawiac. Z inteligentnego faceta pozostalo naprawde niewiele- Barbie rowniez jemu wyprala mozg na tyle, ze czasami mam wrazenie, ze on sie cofa w rozwoju. No ja rozumiem, jest jej mezem, wiec musi byc wobec niej lojalny. No ale to nie upowaznia go do odrzucania logicznych argumentow...

I oczywiscie obecnie toczy sie batalia o alimenty I kwestie finansowe. Byly chce, zebym odkladala dziecku zasilek irlandzki, ktory mi w zeszlym roku cofneli na skutek wprowadzenia w Polsce 500 plus. Juz pomijam kwestie, za sam musi mi dostarczyc papier z polskiego urzedu, bym zasilek odzyskala....Powiedzialam, nie ma sprawy, ale musi zalozyc dziecku konto w banku takie, ze nikt nie wybierze z tego konta pieniedzy, poki corka nie skonczy 18 lat.

I oczywiscie na poczatku byly sie zgodzil, ale chyba Barbie, gdy uslyszala, ze Alicja ma miec jakies pieniadze, do ktorych Barbie nie ma dostepu, to juz po miesiacu moj prawnik uslyszal, ze “zobowiązuje się do założenia córce takiego konta i zobowiązuję się do przekazania jej pełnych praw do rozporządzania środkami zebranymi na tym koncie po osiągnięciu przez córkę pełnoletności”. No I widac po tym, ze juz Barbie probuje majstrowac, bo to corka ma miec wylaczne prawa do konta, a nie tatus. Napisalam wobec tego prawnikowi, ze mi sie to nie podoba I tatus ma wybrac taki produkt bankowy, zeby nikt procz corki nie mial do konta dostepu. Wystarczy jeden telefon/email do banku, by sprawdzic produkt bankowy.

Skoro maja byc pieniadze odkladane dla dziecka, to sie chce upewnic, ze np. Barbie nie bedzie mogla z tych pieniedzy skorzystac, gdy jej braknie na wakacje. Przeciez ja pracuje, by zarabiac na studia  I wydatki dziecka, a nie wydatki macochy. No chwila, nie mam choc troche racji?

I jeszce jdno chce powiedziec, bo kazda osobe na emigracji denerwuje podejscie rodakow w Polsce. My tu nie siedzimy znoszac zlote jajka I plywajac w pieniadzach. Tak samo mamy rachunki I wydatki.

Ja naprawde nie wiem, czego mi Barbie zazdrosci, bo ja nie mam ZADNYCH  oszczednosci. Kazde moje oszczednosci zawsze ida na przeloty do Polski I wydatki na dziecko. Ledwo sie odkuje po jednym wyjezdzie, juz trzeba kupowac loty na nastepny- wczesniej, by bylo taniej.

Wyznaje zasade, ze lepiej zaoszczedzic na lotach I wydac reszte na dziecko w Polsce niz za duzo dawac pieniedzy liniom lotniczym. I z tej racji nigdy nie bylam na swieta w Polsce. W momencie, gdy bilety na Boze Narodzenie kosztuja 300 euro w jedna strone, wolalam zawsze przyleciec na poczatku grudnia, gdy dziecko ma urodziny, a potem w styczniu I wydac zaoszczedzone na lotach pieniadze na ferie z dzieckiem.

Nie watpie, ze to, ze mnie nigdy nie bylo na swieta, Barbie rowniez wykorzystuje przeciwko mnie. Ciezko mi sie jednak rozstac z czyms takim jak zdrowy rozsadek. Zdrowy rozsadek jest jak dezodorant- niby kazdy ma, ale nie kazdy uzywa....

Gdy inni odkladali na domy w Polsce, ja wydawalam wszystko na dziecko. No dobrze, ktos mi powie, to trzeba bylo siedziec w Polsce. Byly powiedzial, ze nie robie wystarczajaco, bo nie jstem blizej dziecka. Jak to ladnie mowi moja kolezanka, to jest tzw. “pierdolenie o Szopenie”. To sa tacy ludzie, ze nawet gdybym wrocila do bylego kraju, to zawsze by sie cos znalazlo, by stwierdzic, ze nie robie wystarczajaco....

I co, mam rzucic w miare poukladane zycie, ktore budowalam dekade, by sie przeniesc do Polski na trzy lata, poki dziecko nie zrobi matury I kopnie wszystkich potem w cztery litery, bo bedzie chciala studiowac np. w innym miescie?

Wszyscy dobrze wiemy, jak wygladal rynek pracy w Polsce dekade temu. Gdyby mozna bylo znalezc dobrze platna prace w Polsce, nikt by nie wyjechal szukac szczescia gdzies dalej.

Wolalam wyjechac I postarac sie ulozyc sobie zycie, by dac dziecku jakas alternatywe, gdy dorosnie, niz poddac sie myslom samobojczym w Polsce, gdy ledwo starczalo mi na przezycie po oplaceniu rachunkow I alimentow. A to, ze nie chcialam zyc w kraju, w ktorym kaczki rzadza? …... tez pomoglo podjac decyzje o wyjezdzie. I Bogu dziekuje, ze nie zyje w PiSlamie probujacym niszczyc prawa kobiet.

Owszem, jestem uprzedzona do macochy, ale kto by nie byl w mojej sytuacji? Jak byscie sie czuli, gdyby po Was ktos jezdzil 10 lat?

I to nie jest tak, ze ja nie zdaje sobie sprawy, ze ona jest przy moim dziecku I je wychowuje na miejscu. Ja jestem tego swiadoma, ze to ona boryka sie ze wszystkimi problemami mojej corki na miejscu I ze na pewno wytworzyla sie miedzy nimi ogromna wiez z tej racji. Problem polega na tym, ze ja nie jestem zainteresowana niszczeniem jej wiezi z dzieckiem, natomiast ona niszczy moja wiez z corka, do czego nie ma prawa.

Jednakze poniewaz do tej pory nie odezwala sie ani slowem od roku- ani przepraszam, ani pocaluj mnie w d..., wobec tego ciezko jest naprawic ta relacje. No coz, a poza tym, poki nie podpiszemy umowy ulozonej przez prawnika, w ktorej sa wzajemne przeprosiny – moje I ich, to raczej wolalabym z Barbie nie rozmawiac, poki dzieki umowie nie zmieni sposobu myslenia.

Nie ludze sie, ze jeden papierek cos zmieni. Ale nietrzymanie sie umowy potwierdzonej prawnie bedzie miec konsekwencje, rowniez finansowe. A tego Barbie nie zniesie.

Z jednej strony bardzo chcialaym ulozyc te relacje na nowo dla dobra corki. Jestem zwolenniczka zachodnich modeli patchworkowej rodziny, w ktorej istnieje wspolpraca oparta na wzajemnym szcunku. Nie kaze Barbie mnie kochac, ale niech przynajmniej mnie szanuje. A tego ona nie potrafi.

Jesli ja mam docenic to, co ona robi na co dzien, to niech ona rowniez doceni to, co ja robie caly czas. To jest fair.

Ja bym nie miala nic przeciwko odnowieniu tych kontaktow I rozmawianiu z nia o dziecku glownie. Ostatnie wydarzenia udowodnily, ze najlepiej jest, gdy wszystko, co wiedza o mojej sytuacji, sprowadza sie do dwoch slow, czyli “jako tako”. Kiedy nie ma informacji, nie mozna zazadac wiecej kasy ani niczego wykorzystac, by mi znowu dopieprzyc.

Nawet z dzieckiem ostatnio inaczej rozmawiam- nic prawie nie mowie o zadnych planach, wydatkach, marzeniach.... Chetnie bym sie z nia dzielila informacjami, ale boje sie, ze przez przypadek cos chlapnie w domu, a oni to potem wykorzystaja. Wskutek tego probuje wiecej rozmawiac z Alicja na temat samej Alicji- gdzie idzie do szkoly, co czyta, czego slucha.... ale w wieku 15 lat nie chce sie nic gadac do nikogo, kto nie jest w tym samym wieku. Wskutek tego obcegami sie wyciaga informacje z dziecka.

Ja bym najchetniej zaciagnela Barbie do psychologa, zeby zrozumiec, o co jej chodzi. Owszem, moge wszystko olac I skupic sie na dziecku, co tez przez ostatni rok czynie. Ale widze, ze ta cala sytuacja odbiaj sie na dziecku I to mnie boli jako matke. Z drugiej strony nie mam zamiaru pozwolic im po mnie jezdzic tak jak dawniej. Napisalam bylemu, ze jestem gotowa wspolpracowac, gdy ta wspolpraca jest oparta na wzajemnym szaucku, a nie jest dyktatura jego zony.

Corce w lipcu zeszlego roku tez powiedzialam, ze oczywiscie byloby lepiej, gdybysmy rozmawialy, ale ja mam swoja dume I nie pozwole sobie na to, zeby ktokolwiek mnie zle tratowal, gdy na to nie zasluguje.

Moim skromnym zdaniem to, ze macocha jest na miejscu, nie daje jej prawa do traktowania mnie jak szmate. Niestety, ale byly jej to prawo dal I teraz jest to ciezko zmienic. Poniewaz go zdradzilam I go zostawilam, wiec szybko zrobil sobie z Barbie karzaca reke sprawiedliwosci. 10 lat slyszalam, ze skoro sie rozwiodlam I wyjechalam, to ma teraz, jak ma, nie mam prawa narzekac I mam siedziec cicho. Inaczej pojda do sadu I podwyzsza mi alimenty. I takie podejscie mieli w ciagu ostatniej dekady. Schowal sie za jej spodnice. Baba jest od wychowywania dzieci, wiec przekazal rozmawianie ze mna Barbie.

Teraz biedny byly sie meczy z moim prawnikiem I jest caly wkurzony, ze przez ostatni rok musial ze mna rozmawiac mailami bezposrednio I nikt tego z niego nie zdjal. Taki on biedny.... Przypuszczam rowniez, ze to, ze Barbie sie nie odzywa, jest poniekad jego zasluga. Moze tez sie zmeczyl tym, ze gdy Barbie otworzyla jadaczke, narobila mu niezlego bigosu (dostaje rowniez nizsze alimenty od zeszlego roku). Kazal prawdopodobnie jej sie nie odzywac, by nie bylo jeszcze gorzej, a z drugiej strony musi jej bronic jako jej maz. Normalne.

No coz, od kwietnia zeszlego roku, gdy Barbie stwierdzila, ze nie robie wystarczajaco, wylalam dziesiecioletnia frustracje w mailach do bylego. I napisalam im mnostwo rzeczy, ktore dusilam w sobie, a ktore mi sie nie podobaly. Barbie musi byc na mnie smiertelnie obrazona za pare slow prawdy, ktore jej pewnie byly przekazal, bo nawet napisal mojemu prawnikowi, ze to “nieporozumienie, ze  oni dostali ode mnie mnostwo zlosliwych uwag”. Sam mi jednak wzorem Barbie zarzucil mnostwo nieprawdziwych zarzutow, ktore musialam odparowac, wic odpisalam prawnikowi, ze skoro sami byli zlosliwi, to dostali to, co sami mi dali. Tak dziala karma.

Wiem, ze on jest tez cala sytuacja zmeczony (kto by nie byl)  I tak samo chce sie dogadac, jak ja I miec swiety spokoj. Tu sie zgodzilismy. Dlatego zaproponowalam bylemu dogadanie sie na miejscu z moim prawnikiem, ktory doskonale wie, o co mi chodzi. Argumentowalam, ze dzieki posiadaniu mojego reprezentanta na miejscu byly moze wylozyc swoje argumenty I propozycje.  I moze bedzie mogl  z moim prawnikiem sklecic jakas umowe dla dobra wszystkich. Jakos trafilo, totez  rozmawiamy przez prawnika.

A dla Barbie fakt, ze ja oplacam prawnika I byly ma kontakt z prawnikiem przez maila lub telefonicznie, tez prawdopodobnie nie jest bez znaczenia. Bardzo to wygodne dla nich.  Gdyby sie zaczela sprawa sadowa, to byly musialby zaczac wydawac na prawnika, ona by mu musiala pomoc z rachunkami, a wtedy zegnajcie zagraniczne wakacje albo jakikolwiek urlop. W interesie Barbie nie jest przeciez niepotrzebne wydawanie pieniedzy na sady, prawda? I dlatego byly napisal w pierwszym mailu do prawnika, ze on tez jest zwolennikiem dogadania sie bez sadu ( co mu sie chwali).

Ja musze bronic swoich interesow- przeciez nie podpisze zadnego bubla, w ktorym lamane sa moje prawa jako matki I czlowieka. Musze bronic interesow dziecka- chce sie upewnic, ze dziecko bedzie zabezpieczone zanim pojdzie na studia I nikt sie do tego nie dobierze. I chce dziecku pokazac, ze tata I mama potrafia sie w cywilizowany sposob dogadac bez pojscia do sadu I prania brudow publicznie ( a na pewno bym nie przebierala w srodkach, gdyby mnie zaciagneli do sadu).

Ja wierze w drugie szanse. Tez dostalam niejedna od zycia I niejedna ludziom dalam. Jak jednak wspolpracowac z kims, kto chce tylko niszczyc? Jest calkiem mozliwe, ze nie bedziemy rozmawiac z Barbie moze do wesela Alicji ( o ile dziecko kiedykolwiek sie zdecyduje na jakikolwiek zwiazek, a potem na slub), czyli przez nastepne 15 lat minimum. Ale troche mi szkoda czegos, co dziecko moglo miec- obserwowanie pozytywnej wspolpracy miedzy wszystkimi rodzicami. Zalezalo mi na tym I nadal mi zalezy. No ale na sile to sie tylko gwozdzie w sciane wbija mlotkiem, a nie naprawia ludzkie relacje.

No I drogie macochy, co myslicie o mojej sytuacji? To I tak jest ogolny zarys- ja chyba napisze ksiazke o tym, bo mam na pare tomow materialu. Nawet jesli juz nie bede z macocha rozmawiac, chcialabym sie dowiedziec, z czego to jej zachowanie wynika I jaki jest lub moze byc jej punkt widzenia. I czy to jej zachowanie jest nrma czy odstepstwem od normy? Tyle.

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Trudno mi sie jakkolwiek do Twojego postu odnieść z jednej prostej przyczyny......nie rozumiem kobiet porzucających własne dzieci.
Wiem, nazwij to jakkolwiek, ale dla mnie, tzn z mojego punktu widzenia sprawa jest prosta.
Widzisz, tu już nie chodzi o społeczne naleciałości, wymagania, etc. W dupie mam co ludzie myśla raczej i całe życie robiłam po swojemu. Nie wyovbrażam sobie jednak, że nie ma mnie przy moim dziecku.
Jeśli kobieta mówi, że nie dałaby rady, to jest słaba. Słaba i egoistyczna, bo nie próbuje w taki sposób, by byc blisko (owszem, są wyjątki,a el bez sensu tu o nich w tym momencie mówić).
Nie jestem macochą, ale mój aktualny mąż jest nie jest biologicznym ojcem moich dzieci...ale wiesz co, zajmuje się nimi i poświęca więcej uwagi, niż ich biologiczny tato kiedykolwiek.
To, że jesteś mamą i że poświęcasz, Twoim zdaniem, wiele nie oznacza, że tak samo myśli córka....A może się okazać, że macocha wcale jej nie nastawia...d.ziewczyna jest nastolatką, przechodzi okres buntu, ma swoje przemyślenia jakże różne od tych sprzed kilku lat i zapewne swoje zdanie na wiele tematów. Wcale się nie dziwię, że rośnie w niej bunt i być może xle interpretujesz źródło jej postępowania.
Wiesz, też bym się wkurzała, gdyby real dad nagle z butami próbował w życie dziewczyn wchodzić. Nie utrudniam im kontaktu i złego słowa na niego nie mówię. Wiem, że same dokonają wyborów i ugruntują swoje przemyślenia na podstawie tego, co się w ich zyciu dzieje i kto jest obok wtedy, kiedy najbarziej tego potrzebują.
To, że z macochą macie na pieńku to normalka......myślę też, że mimo Twych zapewnień o próbie zaprzyjaźnienia się, jest to tylko Twoje subiektywne zapewnianie nie tyle nas, co siebie. Wiesz, zawsze pewnie cos jest nie tak i zawsze jakaś zadra, choć w ogóle nieuzasadniona...
Fajnie, że chcesz córze zapewnić stabilność finansową na przyszłość, zrób to i zrób dokłądnie tak, jak wspomniałaś. Zrób nawet wtedy, jeeśli córa zmieni sie o 180 stopni,a  pewnie tak przez moment będzie, zanim z nastolatki nie wyrośnie na młodą, mądrą kobietę.
A macocha......doceniaj bardziej, co zrobiła dla córy. Malutka była, kiedy ją zostawiłaś.
PEwnie i niezły z niej babsztyl, skoro próbuje wyciagać kasę, ale wiesz, może (jak wspomnałam), Ty na to w ten sposób patrzysz. Przemyśl to.

3

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Przeczytałam cały post i aż oczy kłuje to jak bardzo się nad sobą rozczulasz... Ja również zostałam sama z malutkim dzieckiem ,zobowiązaniami i dwoma etatami i jakoś sobie poradziłam. W odróżnieniu od Ciebie nie zdradziłam tylko zostałam zdradzona i uważam ,że nigdy wina nie leży po jednej stronie ( irytuje mnie Twoje stwierdzenie "Holduje przekonaniu, ze do tanga trzeba dwojga i ze szczesliwa kobieta nie zdradza" - ja hołduję przekonaniu ,że człowiek w związku nie zdradza tylko najpierw kończy związek).
Po tylu latach bywania jedynie w życiu córki (co jak piszesz było niby dla niej błogosławieństwem bo mogła mieć stabilną i normalną rodzinę) , płacenia na WLASNE dziecko groszy i to tylko dlatego ,że pieniądze na dziecko i tak dostawałaś masz jeszcze pretensje do wszystkich i do wszystkiego ,że tak Cie wszyscy niesprawiedliwie traktują...
Mimo ,że nie jestem macochą ,a moje dziecko ma również wszechwiedzącą macochę tak jak Twoje - uważam ,że Barbie poświęcila Twojemu dziecku więcej czasu , zaangażowania a także środków pieniężnych niż Ty -jej własna matka.
Może to okrutne ,ale jedyne co teraz możesz zrobić dla swojego dziecka to zadbać by w przyszłości niczego jej nie brakowało bo w tym momencie córka dorosła do tego żeby zacząć oceniać Twoje postępowanie i ta ocena nie jest celująca sad

4 Ostatnio edytowany przez samotnax4 (2017-05-03 14:59:30)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Z tego co widzę, to nie jest problem z macochą, tylko z tobą. Robisz łaskę, że płacisz alimenty? Jaja sobie robisz? Powinni być wdzięczni, bo nie spóźniasz się z alimentami? Sorry, ale to jest twój obowiązek. Moment bym cię załatwiła. Pierwsze co bym zrobiła to załatwiła alimenty sądownie. A potem, gdybyś spóźniła się chociaż jeden dzień, to poszłabym do komornika i już co miesiąc miałabyś dodatkowe koszty. Zrobiłabym to złośliwie, bo nie lubię takich roszczeniowych osób.
Nie kazałaś im mieć drugiego dziecka? Możesz sobie kazać. A oni nie kazali ci wyjeżdżać i zwalniać się z pracy...
Kij ma zawsze dwa końce.
A tak a propo to nie wiem jak można zostawić własne dziecko...  Nie plunęłabym nawet w twoją stronę

5

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Pracujesz za granicą, czerpiesz korzyści z ich systemu pobierając zasiłek na dziecko w Polsce i płacisz im 350 zł?? Ile to jest? 70 euro? Na nastolatkę? Która musi mieć książki, ciuchy, kieszonkowe? Barbi na bank ponosi większe koszty - finansowe, emocjonalne - poświęca czas, siebie wychowując nieswoje dziecko. A Ty wielka mamusia raz na dwa miesiące z pretensjami.

6 Ostatnio edytowany przez Secondo1 (2017-05-03 16:46:13)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Krótko i ma temat :
Zdradzałas , oszukiwałas, porzuciłas rodzine , wolała kochanka niż swoje dziecko, robiłaś łaskę ze niby opiekujesz się dzieckiem przez telefon co kilka dni, wyjechałaś na saksy a teraz zżera Cię zazdrość ze mąż znalazł sobie młoda , ładna żonę i dobra matkę dla swojego dziecka, a Ty skapisz nawet pieniędzy na swoje dziecko.

Wiesz to Ty zachowujesz się jak wredna macocha.
To ta młoda dziewczyna jest dla dziecka matka, nie Ty.

Masz nadzieje ze córka zaprosi Ciebie na swój ślub ?
Obyś się nie przeliczyła .
Wrednych macoch nie zaprasza się na swój ślub .
Tylko prawdziwa matkę dla której dziecko jest ważniejsze niż kochanek, saksy i pieniądze .

Podziękowałas aby tej dziewczynie ze zaopiekowała się Twoim dzieckiem ?

Ciesz się chwila życia i nie niszcz  z zazdrości ze  im się układa .
Jak tam kochanek ?
Już Cię kopnął w 4 litery ?

Sama sobie zgotowałeś taki los.
A ta matka Twojego dziecka traktuje Ciebie tak jak sobie na to zasłużyłaś .

7

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Secondo1 - nie chciałam być aż tak dosadna bo przecież to forum jest po to żeby każdy mógł sie wygadać i otrzymać stosowną pomoc ,ale zgadzam sie  z Tobą w pełni sad
Zupełnie nie rozumiem tego samozadowolenia kobiety ,która wprost pisze - płaciłam mało bo na pewno poszloby na perfumy dla macochy. Tak jakby jej córka chodziła w gieźle i żywiła się odpadkami ze śmietnika.... Bo generalnie te "alimenty" to raczej tylko na waciki wystarczą....

8

Odp: problem z macocha mojego dziecka

W naszej kulturze (jak chyba w większości), porzucenie dziecka przez matkę zawsze spotka się z negatywnym odbiorem. W tej kwestii ojcowie, gdy robia to samo, są w pewnym sensie rozgrzeszani, a przynamniej traktowani z większą wyrozumiałością, niestety.
Nie zmienia to jednak faktu, że jesteś namiastką matki i piszę to bez żadnej złośliwości.
Obawiam sie, że nigdy nie odbudujesz bliskiej relacji z córką, a ona zawsze będzie rozdarta, pomiędzy swoją rodziną w której się wychowała, a Tobą.
Żadne sądy, czy ugody tego nie zmienią mimo Twojej miłości do dziecka.
Przez te wszystkie lata płaciłaś tak nędzne alimenty, które nawet w połowie nie pokrywały potrzeb dziecka, scedowałaś ten obowiązek na byłego męża i w dużej mierze jego żonę.
Twoje argumenty, że nie masz z czego są narawdę słabe.
Bo cóż to jest 350 zł? Przecież taka kwota z trudem starczy na skromne wyżywienie, a gdzie cała reszta; opłaty za media, leki, środki czystości, kosmetyki, inne drobne przyjemności jak wycieczki szkolne, kino, basen, zajęcia dodatkowe, urodziny koleżanki itd?...że o opiece i wychowaniu nie wspomnę.
Nie dziw sie więc frustracji ich obydwojga, a zwłaszcza jego żony.
Wypominasz jej wakacje zagranicze, chyba nie sądzisz, że to z Twoich alimentów? smile
Fakt, sprawy związane z dzieckiem powinnaś załatwiać z byłym mężem, a on z kolei wszelkie nieporozumienie z żoną. Jednak Waszego kontaktu na linii matka - macocha nie sposób uniknąć.
Dobrze, że chcesz zabezpieczyć finansowo przyszłość córki, mam nadzieję, że nie robisz tego kosztem alimentów.
Dziwi mnie też, że przez te wszystkie lata, mimo pełni praw rodzicielskich, nie szukałaś żadnego kontaktu ze szkołą córki.
Niesety, to wszystko świadczy na Twoją niekorzyść.
Mimo wszystko, życzę Ci dobrych relacji z córką, na tyle, na ile w tych okolicznościach jesteś w stanie osiągnąć.

9

Odp: problem z macocha mojego dziecka

smile
Długie...

Mama Emigrantka napisał/a:

W momencie, gdy konczylam to malzenstwo, wychodzilam z niego z potrzaskanym poczuciem pewnosci siebie, niepewna siebie jako zona, matka i kobieta. Dziecko zostalo wiec przy ojcu, czyli bylym mezu.

Córka poniżej 5 lat ? Co jeszcze było powodem, że córka została przy ojcu ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Zabieralam ja ze soba na ferie i wakacje. Pod tym wzgledem byly byl fair.

Całe wakacje i ferie czy częściowo ? Pełna opieka tylko wtedy gdy szkoły nie ma ? nie dało się inaczej ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Barbie jest ode mnie mlodsza, dzieci zadnych przed moja corka nie miala, wiec jej doswiadczenie z dziecmi bylo bardziej ubogie niz moje.

Hm…, niekoniecznie.


Mama Emigrantka napisał/a:

Bylam oskarzana o kazde przeziebienie dziecka po wizycie dziecka u mnie. A to, ze moglo dziecko cos w przedszkolu zlapac, to sie juz nie liczylo. Pretensje, ze to ona musi siedziec z dzieckiem,gdy jest chore....- no chwila, przeciez to byl jej wybor wziac sobie faceta z dzieckiem i sie tym dzieckiem zajac, a co za tym idzie, gdy dziecko jest chore, to trzeba sie dzieckiem zaopiekowac. Ja jej nie kazalam poswiecac zycia dla mojego dziecka- to byl jej wybor wziac sobie "faceta z odzysku" z dobrodziejstwem inwentarza.

Sobie również nie nakazałaś poświęcać swojego życia dla Twojego dziecka


Mama Emigrantka napisał/a:

I oczywiscie Barbie sobie wymyslila, ze zrobi ze mnie dojna krowe, jesli nie dam sie zniszczyc. Po moim wyjezdzie za granice od razu pojawilo sie zadanie wyzszych alimentow. Placilam 200 zlotych, dopiero zaczynalam sobie ukladac zycie na nowo za granica, nie mialam stalej pracy, a tu juz zadania. Pamietam, ze napisalam bylemu, ze nie ma jaj, chowa sie za spodnice barbie i ze zadnych pieniedzy wiecej ode mnie nie dostanie. Moge jedynie ubrania dziecku przywozic i kupowac jej rzeczy na mmiejscu, cokolwiek dziecku potrzeba. Z jakiej racji mialam zarabiac na perfumy Barbie czy inne zachcianki tej pani? I byly ustapil wtedy.

Jaja to On raczej ma – hm…, a co Ty masz ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Podkreslam, ze nigdy, ale to przenigdy nie stawalam jej na drodze do ulozenia sobie relacji z moim bylym. Nigdy nie chcialam do niego wracac, wiec nigdy jej nie stalam na drodze tak naprawde do niczego. Bylam dodatkowa osoba w zyciu dziecka.

Dlaczego tak postanowiłaś ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Nie mam takiego charakteru, zeby komukolwiek celowo robic na zlosc, ot tak.

Celowa bezmyślność ? a cóż to takiego być może ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Nie bylam idealna matka, uczylam sie rodzicielstwa na mojej corce, tak samo jak Barbie.

Nie tak samo jak Barbie


Mama Emigrantka napisał/a:

I tak troche kulawo i powoli jakos zaczela wspolpracowac.
…Raz mi sie zdarzylo czy dwa, ze nie mialam czasu wyprac rzeczy pod koniec pobytu dziecka ze mna i Alicja wyjechala ode mnie z brudnymi rzeczami…

Kulawo też z Twojej strony


Mama Emigrantka napisał/a:

Dogadzalismy im, jak moglismy

 
Hm…, w celu ? Normalnie się nie dało ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Gdy dziecko poszlo do szkoly, czyli gdzies w 2009 roku, ustalilam z Barbie ustnie ( i tylko ustnie- nie spisala ze mna zadnej umowy na to), ze bede placic wyzsze alimenty, bo dziecko poszlo do szkoly.

Dlaczego ciągle brak formalnego uregulowania wysokości alimentów ? Dla Alicji i wszystkich zainteresowanych to podstawa


Mama Emigrantka napisał/a:

Byly takie momenty, ze potrafila milo zaskoczyc, jesli chciala ( te dwa slowa sa tu kluczowe).

Czyli potrafi – to jest kluczowe raczej


Mama Emigrantka napisał/a:

Nigdy nie stalam jej na drodze do uczuc dziecka- byla przeciez z dzieckiem na co dzien, a ja widzialam corke co dwa miesiace. Nie wmawialam dziecku zadnych glupot, by jej nie kochalo- wrecz przeciwnie- doradzalam dziecku bycie grzeczna, chocby dla swietego spokoju, bym nie musiala wysluchiwac narzekan Barbie na Alicje. Tez mi nie bylo w smak upominac dziecko potem, co poniekad potem dziecko zaczelo odnierac jako wtracanie sie w ich relacje. No ale Barbie czasem musiala sobie ponarzekac na Alicje.

To typowe, jesteś matka Alicji więc Barbie mówiła po prostu co się dzieje na co dzień - zmagając się z charakterem dziewczynki, jak mi się wydaje


Mama Emigrantka napisał/a:

Raz, gdy Alicja byla mala, wykapalam sie z dzieckiem w jednej wannie. No chwila, to moje dziecko, krew z mojej krwi. Nie widzialam w tym nic zlego- umylam dziecko, siebie, pobawilysmy sie zabawkami, wytarlam nas, wylalam wode z wanny i po sprawie. Nie widzialam w kapieli z dzieckiem nic zlego. Mam bardzo naturalny stosunek do nagosci, wiec co w tym zlego, ze sie matka z corka wykapie po prostu? I z jakiej racji ja ja mialam pytac o pozwolenie? Barbie zrobila afere, ze to oburzajace, wstretne i ma to byc ostatni raz. Musiala byc inaczej wychowana w domu niz ja, ale zeby z tego afere robic zamiast podyskutowac?

Ona wychowuje, ona wyznacza granice – tutaj Tobie zabrakło uszanowania dotychczasowych i prawdopodobnie jedynych znanych Twojej córce granic, uważać należy


Mama Emigrantka napisał/a:

Jesli np. opoznial sie zasilek na moje konto, to spokojnie czekal na przelew, gdy go informowalam, ze bedzie opoznienie. Informowalam ich, gdy mialam problemy z praca.

Nieodmiennie asekurancko bo co innego mogłabyś zrobić lepszego ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Ja widzialam, gdy zabieralam Alicje od nich, ze mieszkanie maja co 3 lata przemalowane, byly zmienil samochod na lepszy., Barbie musiala latac na zagraniczne wakacje, bo inaczej byla chora.. Ale nikogo z niczego nie rozliczalam, nie prosilam bylego o zadne rachunki....

A po licho ? znowu asekurancko


Mama Emigrantka napisał/a:

Ken i Barbie dali mi wtedy liste ciuchow, ktore mam dziecku kupic. Co bylo i Alicja chciala, to kupilam wtedy. Nie kupilam calej listy, bo na przyklad Alicja przymierzala rozne dzinsy, ne moglismy znalezc takiej pary, w ktore by se dobrze czula, i sama zdecydowala, ze kupi dzinsy w Polsce. Ja nie mialam po odwiezieniu Alicji w Polsce czasu, by z nia latac po sklepach, bo bylo to tak ustawione, ze chyba na drugi dzien lecialam z powrotem.

Chyba ? Kto ustawiał ? Znowu niech kto inny się martwi o bieżące potrzeby ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Poza tym moj byly wiedzial ode mnie I od dziecka, ze kupilam mezowi psa na Boze Narodzenie 2015. Troche ten nasz dom wielki I pusty I echo po nim hula, wiec skoro mam problemy z zajsciem w cize, to kupilam chociaz psa, by cos po domu malego biegalo I rozrabialo.

Pies ? Dziecko ? jakoś mi się zlało w jedno, substytut ? o co tu chodzi ?


Mama Emigrantka napisał/a:

10 lat nie przeszkadzalo bylemu, ze alimenty placilam z zasilku, ktory mi dawal rzad irlandzki.

No jak nikt się do tej pory nie kwapił do uregulowania – z podziwu wyjść nie mogę


Mama Emigrantka napisał/a:

Zawsze wychodzilam z zalozenia, ze sie ciesze, ze stworzyl stabilny dom z Barbie mojemu dziecku, bo dzieciom potrzebne sa stabilne warunki do prawidlowego rozwoju.

Czego jeszcze potrzeba dzieciom ? wiesz czy nie ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Ja tez chcialam zawsze dziecku pokazac, ze po rozwodzie nic sie nie zmienia, jesli chodzi o bycie kochanym przez rodzicow.

Pokazałaś ? Poczuła ? Skąd wiesz co poczuła ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Nigdy poza tym nie wymagalam od bylego, by sie rozstal z Barbie.

Bóg zapłać


Mama Emigrantka napisał/a:

A poza tym, gdy uslyszalam, ze nie robie wystarczajaco, krew sie we mnie zagotowala.

A dlaczego ? W naturze masz, że nikomu krzywdy nie robisz chyba, że Ci mocno nadepnąć. Skąd wiesz czy robisz wystarczająco ?


Mama Emigrantka napisał/a:

I wyslalam potem tone smsow bylemu, ze od tej pory nie rozmawiam z Barbie, poki nie odwola swojego klamliwego oszczerstwa, ze ja nie robie wystarczajaco.

No niech mnie, ucinać kontakt w jednej rozmowie z osobą, która na co dzień ma córkę na oku ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Potem jeszcze spytalam Barbie w mailu, czy zamierza wyrzucic mnie z Alicji glowy mlotkiem. Na maila do dzis nie dostalam odpowiedzi, za to Barbie zaczela nastawiac dziecko przeciwko mnie. Jakie to typowe- wystarczy nie dostac pieniedzy takich, jakich sie chce, wiec teraz z rodzonej matki zrobimy potwora w oczach dziecka I powiemy dziecku, ze mama to nie mama, ona sie nie liczy, ja jestem na miejscu, ja Cie kocham, ona jest daleko, wiec pewnie Cie nie kocha, prawda?

Czy Barbie nastawia ? Wiele przykładów podajesz wcześniej – podaj tutaj…


Mama Emigrantka napisał/a:

Ja bylam jeszcze wtedy nadal wsciekla na Barbie, mimo ze minal miesiac I powiedzialam, ze nie rozmawiam z Pania, prosze dziecku oddac sluchawke. Totez Barbie wysyczala, ze Alicja nie poleci do Irlandii w takim razie. Na taki szantaz zmylam glowe bylemu, ktory mnie zapewnil, ze Alicja ppoleci, jesli bedzie chciala. No I poleciala.

Zaczyna się przerzucanie na serio


Mama Emigrantka napisał/a:

Ale jakim prawem ta kobieta szantazuje mnie w ten sposob? Ona nie ma zadnego prawa zabranic dziecku kontaktu ze mna. Zaczela wobec tego krecia robote nastawiania dziecka przeciwko mnie. Alicja przyleciala niemal z instrukcja obslugi, by mi codziennie cos dopieprzyc na wzor macochy. Dwa tygodnie zajelo mi wyprostowanie wielkiego focha dziecka I moglysmy potem rozmawiac normalnie.

Licytacja ? W jakim czasie Barbie wyprostowuje fochy Twojej córki ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Wzielam dziecko na ferie zimowe- pojechalysmy do osrodka z termami. Bedac same, zapytalam dziecko, kim ja dla niej jestem. To dziecko zamiast porozmawiac szczerze, zamknela sie w sobie. A potem  sie dowiedzialam z roznych zrodel po feriach, ze nie zamierza dalej mowic mi “mamo”, mimo ze jej nigdy zadnej krzywdy nie zrobilam. Serce mi sie zlamalo na pol.

A Alicji ? Łamiesz Jej wolę – nie pytaj tak


Mama Emigrantka napisał/a:

Jestem matka, interesuje sie moim dzieckiem, mimo ze jestem daleko, chce wiedziec, jak sie uczy, rozwija, jakie ma kolezanki, czy sa jakies problemy z nia.... Dziecko wchodzi w szczyt rozwoju nastoletniego I uwazam, ze szkola powinna znac sytuacje rodzinna, by odpowiednio reagowac, gdyby Alicja zachowywala sie jakos dziwnie. Nie mam odebranych praw rodzicielskich I nie pozwole sobie ich odebrac ani naturalnych praw jako matki, w tym do kontaktu ze szkola.

To o czym piszesz powinno wychodzić informacyjnie od córki do Ciebie, ze szkoły też oczywiście i szkoła oczywiście powinna wiedzieć o sytuacji – poinformowałaś sama z siebie ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Denerwuje mnie, ze probuja mnie ukryc przed swiatem jak jakas alkoholiczke, ktora krzywdzi dziecko I nalezy sie jej wstydzic. Jestem normalna kobieta, ktora kocha swoja corke. Zawsze dziecko dobrze traktowalam, nigdy sie krzywda zadna dziecku nie dziala przy mnie, wiec z jakiej racji mam sie przed szkola chowac?

Córka dorasta, już nie będzie przerzucanek bez Jej woli i oby faktycznie nie było, pogódź się z faktem, że masz kolejną osobę, której zdanie powinnaś przyjąć do wiadomości


Mama Emigrantka napisał/a:

I oczywiscie obecnie toczy sie batalia o alimenty I kwestie finansowe.

Było wcześniej uregulować…


Mama Emigrantka napisał/a:

koro maja byc pieniadze odkladane dla dziecka, to sie chce upewnic, ze np. Barbie nie bedzie mogla z tych pieniedzy skorzystac, gdy jej braknie na wakacje. Przeciez ja pracuje, by zarabiac na studia  I wydatki dziecka, a nie wydatki macochy. No chwila, nie mam choc troche racji?

Wydatki dziecka oczywiście – jak jest problem to wymyślaj sposoby kontrolowania takich wydatków – jak masz głowę na karku – raczej masz – to wymyślisz


Mama Emigrantka napisał/a:

Ja naprawde nie wiem, czego mi Barbie zazdrosci, bo ja nie mam ZADNYCH  oszczednosci.

A zazdrości faktycznie ? i czego tak naprawdę, jeśli zazdrości ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Ciezko mi sie jednak rozstac z czyms takim jak zdrowy rozsadek. Zdrowy rozsadek jest jak dezodorant- niby kazdy ma, ale nie kazdy uzywa....

Uczucia a zdrowy rozsądek wink ? No tutaj to ja się nie podejmuję


Mama Emigrantka napisał/a:

Byly powiedzial, ze nie robie wystarczajaco, bo nie jstem blizej dziecka. Jak to ladnie mowi moja kolezanka, to jest tzw. “pierdolenie o Szopenie”. To sa tacy ludzie, ze nawet gdybym wrocila do bylego kraju, to zawsze by sie cos znalazlo, by stwierdzic, ze nie robie wystarczajaco....
Tego nie umiem ocenić, Barbie i Ken to więcej mają wpisane w codzienność jednak. Jakże się Alicja w tym wszystkim odnajduje ?
I co, mam rzucic w miare poukladane zycie, ktore budowalam dekade, by sie przeniesc do Polski na trzy lata, poki dziecko nie zrobi matury I kopnie wszystkich potem w cztery litery, bo bedzie chciala studiowac np. w innym miescie?

Nie przenoś się raczej


Mama Emigrantka napisał/a:

I Bogu dziekuje, ze nie zyje w PiSlamie probujacym niszczyc prawa kobiet.

Co też nam nieborakom na miejscu pozostaje prócz modlitwy ? I zapieprzania w pracy wink


Mama Emigrantka napisał/a:

Owszem, jestem uprzedzona do macochy, ale kto by nie byl w mojej sytuacji? Jak byscie sie czuli, gdyby po Was ktos jezdzil 10 lat?

Nieszczególnie jak mi się wydaje, chyba OBIE się też tak czujecie


Mama Emigrantka napisał/a:

No coz, a poza tym, poki nie podpiszemy umowy ulozonej przez prawnika, w ktorej sa wzajemne przeprosiny – moje I ich, to raczej wolalabym z Barbie nie rozmawiac, poki dzieki umowie nie zmieni sposobu myslenia.

Panie ześlij – niech się samo zrobi


Mama Emigrantka napisał/a:

Kiedy nie ma informacji, nie mozna zazadac wiecej kasy ani niczego wykorzystac, by mi znowu dopieprzyc.

Było wcześniej uregulować…


Mama Emigrantka napisał/a:

Nawet z dzieckiem ostatnio inaczej rozmawiam- nic prawie nie mowie o zadnych planach, wydatkach, marzeniach....

Łatwo Ci przychodzi nie rozmawiać ?


Mama Emigrantka napisał/a:

Corce w lipcu zeszlego roku tez powiedzialam, ze oczywiscie byloby lepiej, gdybysmy rozmawialy, ale ja mam swoja dume I nie pozwole sobie na to, zeby ktokolwiek mnie zle tratowal, gdy na to nie zasluguje.

Schowaj dumę głęboko raczej


Mama Emigrantka napisał/a:

Moim skromnym zdaniem to, ze macocha jest na miejscu, nie daje jej prawa do traktowania mnie jak szmate. Niestety, ale byly jej to prawo dal I teraz jest to ciezko zmienic. Poniewaz go zdradzilam I go zostawilam, wiec szybko zrobil sobie z Barbie karzaca reke sprawiedliwosci. 10 lat slyszalam, ze skoro sie rozwiodlam I wyjechalam, to ma teraz, jak ma, nie mam prawa narzekac I mam siedziec cicho. Inaczej pojda do sadu I podwyzsza mi alimenty. I takie podejscie mieli w ciagu ostatniej dekady. Schowal sie za jej spodnice. Baba jest od wychowywania dzieci, wiec przekazal rozmawianie ze mna Barbie.

Było uregulować wcześniej – zdałaś na inną osobę opiekę nad córką nic nie poradzisz


Mama Emigrantka napisał/a:

No coz, od kwietnia zeszlego roku, gdy Barbie stwierdzila, ze nie robie wystarczajaco, wylalam dziesiecioletnia frustracje w mailach do bylego. I napisalam im mnostwo rzeczy, ktore dusilam w sobie, a ktore mi sie nie podobaly. Barbie musi byc na mnie smiertelnie obrazona za pare slow prawdy, ktore jej pewnie byly przekazal, bo nawet napisal mojemu prawnikowi, ze to “nieporozumienie, ze  oni dostali ode mnie mnostwo zlosliwych uwag”. Sam mi jednak wzorem Barbie zarzucil mnostwo nieprawdziwych zarzutow, ktore musialam odparowac, wic odpisalam prawnikowi, ze skoro sami byli zlosliwi, to dostali to, co sami mi dali. Tak dziala karma.

No chyba muszę znaleźć w końcu czas i o karmie poczytać – jakiś tytuł audio podrzuci ktoś ?


Mama Emigrantka napisał/a:

W interesie Barbie nie jest przeciez niepotrzebne wydawanie pieniedzy na sady, prawda?

W niczyim interesie raczej nie jest, to Ty narzuciłaś tą formę albo długo nie regulowana sytuacja, która dla mnie przejrzystą nie jest


Mama Emigrantka napisał/a:

I dlatego byly napisal w pierwszym mailu do prawnika, ze on tez jest zwolennikiem dogadania sie bez sadu ( co mu sie chwali).

Raczej Mu się nie chwali


Mama Emigrantka napisał/a:

I chce dziecku pokazac, ze tata I mama potrafia sie w cywilizowany sposob dogadac bez pojscia do sadu I prania brudow publicznie ( a na pewno bym nie przebierala w srodkach, gdyby mnie zaciagneli do sadu).

A ja to bym popatrzyła sobie na Ciebie w tym sądzie wink tyle, że coś mi mdło jakby


Mama Emigrantka napisał/a:

Ja wierze w drugie szanse.

Aj, aj, boli…


Mama Emigrantka napisał/a:

Ale troche mi szkoda czegos, co dziecko moglo miec- obserwowanie pozytywnej wspolpracy miedzy wszystkimi rodzicami.

Trochę szkoda obserwacji ? mdło mi coraz bardziej jakby


Mama Emigrantka napisał/a:

No I drogie macochy, co myslicie o mojej sytuacji?

Macochy mają zdanie wyrażać ? żal mi kasować, pójdzie na ekran jednak


Mama Emigrantka napisał/a:

To I tak jest ogolny zarys- ja chyba napisze ksiazke

Audio od razu, poproszę…


Mama Emigrantka napisał/a:

Tyle.

wink zmogłam Twój tekst, popiłam gorzkim.
Dzięki za różnorodność i wyczerpujący opis.


Myślę, że powinnaś zmienić optykę – wyłącznie z perspektywy córki, odbudowania pełnej relacji kosztem nawet (nie mogę uwierzyć że to piszę) zdrowego rozsądku. Finansowo – nie przeciągaj w czasie uregulowania i płać, i płać dodatkowo jeśli tego potrzeba, zachowując kontrolę czy prawidłowo jest wydawane.

Szczerze – powodzenia w tym co wyjdzie Córce na dobre, nastolatką jest zdaje się – to powodzenia dla wszystkich zainteresowanych jej wychowaniem wink.
Drugie dziecko – to zastanawiające, ale nie umiem się do tego odnieść, mamy 2017 – spoko – jakby co.

10

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Najlepsze...
Random - masz we mnie wielką fankę! Idealnie ujęte, baaaardzo spokojnie i przejrzyście wypunktowane... Po prostu rewelacja!!

11

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Random, nie miałam siły tak punktować potu niby-mamy.
Jeżeli ktoś przychodzi z prawdziwym problemem, ma choć odrobine dobrej woli, lub choćby szanse na takowa to co innego .
Niby-mama przyszła z jadem ,  nienawiścią ( przykładem  jest stwierdzenie o ojcu swojego ojca "niestety nie świętej pamięci", arogancja wobec jego żony ) i próbuje przedstawić swoje skór... stwo za cnotę . Natomiast tych którzy wyprowadzili na prosta ten bajzel który po sobie zostawiła - poniża .

Symptomatyczne - ten babsztyl pokłócił się z matka dziecka o pieniądze na dziecko. Jej chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze .
Za alimenty uważa pieniądze które daje jej rząd na wychowanie dziecka, ale od siebie to już nic nie wymaga.

A zupełnym dnem jest opłacanie prawnika by nie dać pieniędzy na dziecko.
Zupełne zdziczenie obyczajów .

Nie widzę szans resocjalizacji takiego indywiduum, dlatego walnięcie prawda między oczy nie zrobi jej krzywdy.

Za chwile dziecko osiągnie pełnoletność i samo zażąda alimentów od  niby-mamy. Ciekawe czy wtedy tez wynajmie prawnika, za to nie będzie się wahała  zadać od dziecka zasiłku na siebie kiedy nie będzie już mogła chałturzyć .

12

Odp: problem z macocha mojego dziecka
josz napisał/a:

W naszej kulturze (jak chyba w większości), porzucenie dziecka przez matkę zawsze spotka się z negatywnym odbiorem. W tej kwestii ojcowie, gdy robia to samo, są w pewnym sensie rozgrzeszani, a przynamniej traktowani z większą wyrozumiałością, niestety.
Nie zmienia to jednak faktu, że jesteś namiastką matki i piszę to bez żadnej złośliwości.
Obawiam sie, że nigdy nie odbudujesz bliskiej relacji z córką, a ona zawsze będzie rozdarta, pomiędzy swoją rodziną w której się wychowała, a Tobą.
Żadne sądy, czy ugody tego nie zmienią mimo Twojej miłości do dziecka.
Przez te wszystkie lata płaciłaś tak nędzne alimenty, które nawet w połowie nie pokrywały potrzeb dziecka, scedowałaś ten obowiązek na byłego męża i w dużej mierze jego żonę.
Twoje argumenty, że nie masz z czego są narawdę słabe.
Bo cóż to jest 350 zł? Przecież taka kwota z trudem starczy na skromne wyżywienie, a gdzie cała reszta; opłaty za media, leki, środki czystości, kosmetyki, inne drobne przyjemności jak wycieczki szkolne, kino, basen, zajęcia dodatkowe, urodziny koleżanki itd?...że o opiece i wychowaniu nie wspomnę.
Nie dziw sie więc frustracji ich obydwojga, a zwłaszcza jego żony.
Wypominasz jej wakacje zagranicze, chyba nie sądzisz, że to z Twoich alimentów? smile
Fakt, sprawy związane z dzieckiem powinnaś załatwiać z byłym mężem, a on z kolei wszelkie nieporozumienie z żoną. Jednak Waszego kontaktu na linii matka - macocha nie sposób uniknąć.
Dobrze, że chcesz zabezpieczyć finansowo przyszłość córki, mam nadzieję, że nie robisz tego kosztem alimentów.
Dziwi mnie też, że przez te wszystkie lata, mimo pełni praw rodzicielskich, nie szukałaś żadnego kontaktu ze szkołą córki.
Niesety, to wszystko świadczy na Twoją niekorzyść.
Mimo wszystko, życzę Ci dobrych relacji z córką, na tyle, na ile w tych okolicznościach jesteś w stanie osiągnąć.

Co do sedna racja płacenie alimentów to obowiązek poza tym iż nie jest to moja kultura oraz mojego kręgu znajomych. Dla mnie nie ma wyrozumiałości ze względu na płeć ani przesadnego potępienia. machora nie ma instynktu macierzyńskiego.

13

Odp: problem z macocha mojego dziecka

A ja ci współczuję. Tysiące ojców idzie w długą i ma głęboko w de... co z dziećmi a płacą marne ochłapy albo w ogóle, o zajmowaniu sie nimi nawet nie myślą.
Nieliczne osobniki użalają się jakie to wredne prawo, że dzieci zostają z matkami a oni tak by chcięli się opiekować nimi. Pierwszy raz w życiu widze przypadek, że dziecko zostało z ojcem a matka placi rgularnie alimenty. I od razu palą cie na stosie. Bo MATKA nie zostala z dzieckiem. Zapewne najbardziej  dowaliliby ci ojcowie co tak bardzo są za tym aby dziecko w razie czego zostało z nimi. Ale w wątku obok gdzie kobieta zdradza hipokryci mówią, że powinna dziecko ojcu zostawic i odejść. Po przeczytaniu tego twierdzę, że musiałaby na głowe upaść jakakolwiek kobieta dając ojcu dziecko bo ją by zlinczowali wszyscy tak jak tutaj ciebie.
Zrozumienia tu nie znajdziesz, poczytaj watek o tych drugich, macochach  to dopiero zwątpisz. Tam jak macochy wyliczają, ze ich mężowie za duzo płacą to jest cacy. Ty nie masz prawa bo jesteś kobietą.

14

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Araquelle napisał/a:

A ja ci współczuję. Tysiące ojców idzie w długą i ma głęboko w de... co z dziećmi a płacą marne ochłapy albo w ogóle, o zajmowaniu sie nimi nawet nie myślą.
Nieliczne osobniki użalają się jakie to wredne prawo, że dzieci zostają z matkami a oni tak by chcięli się opiekować nimi. Pierwszy raz w życiu widze przypadek, że dziecko zostało z ojcem a matka placi rgularnie alimenty. I od razu palą cie na stosie. Bo MATKA nie zostala z dzieckiem. Zapewne najbardziej  dowaliliby ci ojcowie co tak bardzo są za tym aby dziecko w razie czego zostało z nimi. Ale w wątku obok gdzie kobieta zdradza hipokryci mówią, że powinna dziecko ojcu zostawic i odejść. Po przeczytaniu tego twierdzę, że musiałaby na głowe upaść jakakolwiek kobieta dając ojcu dziecko bo ją by zlinczowali wszyscy tak jak tutaj ciebie.
Zrozumienia tu nie znajdziesz, poczytaj watek o tych drugich, macochach  to dopiero zwątpisz. Tam jak macochy wyliczają, ze ich mężowie za duzo płacą to jest cacy. Ty nie masz prawa bo jesteś kobietą.

Niestety, ale w sądach ojciec ma naprawdę marne szanse na to, że dziecko zostanie właśnie z nim. Matki są niestety w takich sprawach mocno uprzywilejowane przez prawo. Poza tym regularne alimenty są miłe, ale w tym przypadku, autorka dostaje lub dostawała pieniądze socjalne od rządu Irlandii, właśnie na dziecko, które przecież nie jest u niej a u ojca, więc do dziecka trafia tylko część. Poza tym alimenty powinny być uregulowane sądowo, zawsze.

15 Ostatnio edytowany przez authority (2017-05-03 22:46:34)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

A ilu chce na przykład 2 latków. U matki jest instynkt macierzyński którego nie ma u ojca czy macochy. Mam w rodzinie prawnika sądy rodzinne i tak ojciec np chce syna a nie córkę bo się z nim dogaduje. takie sytuacje od razu go skreślają. Albo co tu niektórzy wypowiadający się jakby zdrada miała być czynnikiem o tym kto powinien mieć dziecko. Sąd zleca specjalne badania psychologiczne gdzie bada się ile kto spędzał czasu z dzieckiem z kim dziecko nawiązało lepsza więź.
Już widzę stada ojców którzy czekają na 2 latka...
Inna sprawa tez to poród i problemy jakie wywołuje u kobiety na co zwraca uwagę moja matka. Zainteresowanie dzieckiem zostaje 20 lat od porodu. Przez ten czas pozostałe zainteresowania schodzą na dalszy tor.

16

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Bardzo mi przykro, ze musisz czytać o sobie takie przykre rzeczy, bardzo wyraźnie widać jak ludzie wylewają swoje flustracje na ciebie! Spróbuj sie od tego oddzielić i pamiętaj, ze są ludzie, którzy nie myślą tak prostacko o zyciu. Co do sedna to pamiętaj krew to krew- dziś córka jeszcze tego nie rozumie ale jutro... najważniejsze, żebyś miała stały z nią kontakt, kto wie, moze dalsza edukacje przejdzie już u ciebie? Baby (inaczej cieżko o nich mówić, no moze przekupy), które po tobie pojechały zachowują sie jakby pozostanie z dzieckiem było jakaś trauma, trudem ponad trudy, który trzeba dobrze opłacić!!!! Nie, jest odwrotnie, ja jestem z dzieckiem i jest to wielkie szczęście, radość, a nawet pomoc. To właśnie byc z dala od dziecka, które kochasz to trud, poczucie winy, smutek. Ja wiem, ze jest ci cieżko. Ale pamiętaj to twoja córka i to zawsze zwycięża. Co do Barbi to pewnie sie boi, zainwestowała wiele w "niepewny interes".

17

Odp: problem z macocha mojego dziecka
kejt38 napisał/a:

Bardzo mi przykro, ze musisz czytać o sobie takie przykre rzeczy, bardzo wyraźnie widać jak ludzie wylewają swoje flustracje na ciebie! Spróbuj sie od tego oddzielić i pamiętaj, ze są ludzie, którzy nie myślą tak prostacko o zyciu. Co do sedna to pamiętaj krew to krew- dziś córka jeszcze tego nie rozumie ale jutro... najważniejsze, żebyś miała stały z nią kontakt, kto wie, moze dalsza edukacje przejdzie już u ciebie? Baby (inaczej cieżko o nich mówić, no moze przekupy), które po tobie pojechały zachowują sie jakby pozostanie z dzieckiem było jakaś trauma, trudem ponad trudy, który trzeba dobrze opłacić!!!! Nie, jest odwrotnie, ja jestem z dzieckiem i jest to wielkie szczęście, radość, a nawet pomoc. To właśnie byc z dala od dziecka, które kochasz to trud, poczucie winy, smutek. Ja wiem, ze jest ci cieżko. Ale pamiętaj to twoja córka i to zawsze zwycięża. Co do Barbi to pewnie sie boi, zainwestowała wiele w "niepewny interes".

No tak, dlatego większość posta autorki jest o pieniądzach, a nie o tęsknocie za dzieckiem wink

18

Odp: problem z macocha mojego dziecka
kejt38 napisał/a:

To właśnie byc z dala od dziecka, które kochasz to trud, poczucie winy, smutek".

Jak taki trud, to dlaczego wyjechała? Trzeba było "iść na łatwiznę" i zostać z córką.

To Barbi jest przy niej na codzień, to Barbi zapewne słucha, co dziewczyna mówi, doradza, pociesza i to nieswoje dziecko - rzeczywiście łatwizna i zero odpowiedzialności. I mylisz, się mówiąc, że krew to krew, bo nie ta matka, która urodzi, a ta, która wychowa.

Jakby to facet opuścił żonę i dziecko, rzucał jej ochłapy zamiast alimentów to też byś go tak tłumaczyła, że pewnie mu tak trudno, że biedaczek dźwiga taki krzyż?

19

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Ach, zeby wszystko bylo takie czarno-biale, jak byscie chcieli, to by nikt nawet zadnego forum nie musial zakladac, bo wszystko by bylo jasne, proste I zrozumiale.

No to teraz, wszyscy swieci Polacy-rodacy, nalezaloby napisac petycje beatyfikacyjna do papieza o ustanowienie Barbie swieta. Taka ona doskonala.  (zieeeew). Tylko ze ja tej petycji nie podpisze, ani moja matka, ktora widziala, ile ja lez wylalam przez ta kobiete, ani nikt z moich znajomych, ktorzy widza, ze non stop staram sie miec kontakt z dzieckiem I NIECZEGO DZIECKU NIE ZALUJE, ani moj maz, Paddy, ktory widzi, ile ja potrafie wydac na dziecko.

Place grosze? Ale tak sie wlasnie z bylym umowilam. Tak chcial I zgodzil sie, bym zamiast wiekszych alimentow kupowala dziecku cokolwiek, co dziecku potrzeba. To nie jest tak do konca, ze nic nie bylo uregulowane. Tylko istnialo wiecej umow ustnych, a z pisemnych jest tylko umowa rozwodowa, z ktorej sie zawsze wywiazywalam.

Nie bede brala kredytow po to, zeby zadowolic czyjac nienasycona chciwosc. Ani miec rachunkow do tylu niezaplaconych za gaz czy prad tylko dlatego, ze Barbie jest wiecznie malo. Wiem, czym sa dlugi, bo ojciec umierajac zostawil pelno dlugow mojej mamie. Ja zadnych dlugow mojemu potomstwu, ani obecnemu, ani przyszlemu zostawiac nie bede. Kropka.

Gdy dziecko bylo male, przywozilam tony ubran z IRL, bo u nas jest mniejszy podatek na ubranka dzieciece. Wskutek tego wicej ubran dla dzieci mozna kupic za ta sama cene tu niz w Polsce. Barbie tez to zauwazyla, gdy tu byla- I tez kupowala ubranka synowi, ktory wowczas, gdy byli tu, w 2011 roku, mial dwa lata.

Ubrania dla nastolatek rowniez sa tansze tu niz w Polandii. Ja bym Alicji chetnie kupila wiecej tu, ale teraz ona jest nastolatka I woli sobie wszystko sama wybrac. W zwiazklu tym zaciagam zawsze dziecko do galerri handlowych I wybiera sobie co, chce. A ze zamiast 10 rzeczy kupionych w IRL taniej kupie 5 rzeczy w Polandii , bo takie sa w tym kraju ceny, to juz Barbie syczy, ze kupuje za malo.

Moje dziecko, obojetnie, czy robimy zakupy tu, czy w bylym kraju, zawsze dostaje ode mnie, cokolwiek zechce. No, chyba ze ma zadania typu gwiazdka z nieba, albo nowy Iphone. Nie jestem z tych ludzi, ktorzy klekaja przed firma Apple lub innymi gadzetami, ktore kosztuja majatek, a robia to samo, co tansze wersje tych gadzetow za 50 euro. Jesli mam do wyboru wydac 600 euro na Iphona lub wakacje z dzieckiem, to wole wakacje z dzieckiem. Ale ja jestem paskudna, taka niedobra wedlug wiekszosci tych postow pod moim postem...... (zieeew).

I te tony ubran, ktore przywozilam mojemu dziecku, Barbie potem wywozila na Mazury do swojej rodziny, bo bratanica jej jest mlodsza od Alicji jakis rok czy dwa, wiec moze ponosic rzeczy po Alicji, skoro ta szybko z nich wyrastala. Wiem to od samej Alicji I Babrie tez to sama mowila, gdy czasami zachwycala sie tymi ubrankami, ktore przywozilam – ze potem korzysta nich jej bratanica, cala zachwycona.

A teraz moj byly probuje przekonac mojego prawnika, ze ja przez ostatnie trzy lata w ogole nie kupuje dziecku ubran, co jest wierutnym klamstwem. I jeszcze napisal mojemu prawnikowi, ze przywoze Alicji same uzywane rzeczy. Po co te klamstwa? Powiedzialam prawnikowi, ze wystarczy wziac moja matke na swiadka, ktora widzi te wyprawy do centrum handlowego kolo swojego osiedla I zakupy Alicji, mojeo meza, ktory widzi zakupy robione tu w IRL, moich znajomych, ktporym nieraz pokazuje, co kupuje dla dziecka I pytam, czy sie dziecku spodoba, zeby sprawic, ze byly w sadzie bedzie sie wil jak w “Potopie” pulkownik Kuklinowski, bezradnie wiszacy u sufitu stodoly. Pamietacie, jak Kmicic przypalal bok Kuklinowskiemu? No to moj prawnik by to tak podpiekl bylego zeznaniami swiadkow, dgyby przyszlo do rozprawy.

Tego tez nie umiem zrozumiec- po co te klamstwa? To, ze mi probowal kit wciskac przez ostatni rok w mailach do mnie, to pol biedy, ale po co pitoli bzdury mojemu prawnikowi? I to jeszcze takie bzdury, ktore latwo obalic? Po co?

A to, ze przywiozlam dwa razy dziecku kilka par dzinsow, zupelnie nieznoszonych, dobrych niemieckich I irlandzkich marek, to juz przestepstwo ciezkiego kalibru? Wiadomo, ze nastolatki szybko zuzyja cos takiego jak dzinsy I im wiele par potrzeba, nie tylko do szkoly. Chyba lepiej, by dziecko nosilo dobrej jakosci dzinsy niz te dzinsy wyrzucic?

A skoro Barbie I byly sa tak przeciwko rzeczom uzywanym, to dlaczego wywozila rzeczy po Alicji na Mazury do rodziny? Trzeba bylo wyrzucic na smietnik.

Z tego co widzę, to nie jest problem z macochą, tylko z tobą. Robisz łaskę, że płacisz alimenty? Jaja sobie robisz? Powinni być wdzięczni, bo nie spóźniasz się z alimentami? Sorry, ale to jest twój obowiązek. 

Nigdy nie podwazalam tego, ze jest to moj obowiazek. Nidgy tego nei zaniedbywalam I nie mialam zamiaru naruszac prawa. Ktos mnie oskarzyl o asekuranctwo. Ja jestem z tych, co dorzxymuja terminow I dlatego zawsze informowalam, czy bedzie opoznienie, czy nie. Co w tym zlego. Skoro bylemu  I Barbie to pasowalo, to czemu cala reszta swiata sie rzuca?  I nigdy, ale to nigdy nie robilam nikomu zadnej laski z niczego.

To Barbie mi wiecznie robila laske. Ona, krolowa namiejscu, laskawie pozwala mi sie zobaczyc z dzieckiem. I powinnam prawie przed nia klekac I niemalze jej stopy calowac za to, ze w ogole pozwala mi sie z dzieckiem zobaczyc. Taki miala do mnie stosunek przez cala dekade. A gdy tylko cos zrobila, co wskazywalo, ze ma jakiekolwiek serce, to trzeba bylo Barbie mocno dziekowac, niemalze tak, ze prawie slyszala klaskanie.

Owszem, bywaly momenty, gdy byla normalnym czlowiekiem, czyli czlowiekowi czlowiekiem, anie wilkiem. Przywiozlam raz sobie dwa lata temu ogromna grype z mojej wycieczki z Alicja do Szwecji. Zabralam dziecko do Szwecji, mimo ze nie smierdzialam groszem, bo bylam po przeprowadzce na wies. Dziecko chcialo zobaczyc snieg, bo akurat byla plucha w Polsce. Alicja miala wtedy 13 lat. Akurat bralam pozyczke na samochod, bo zabieralam sie za robienie prawa jazdy tutaj, bo bez tego nie mialam szans na zlapanie jakiejkolwiek pracy na tej prowincji. Wzielam tej pozyczki troche wiecej, by poleciec na urlop z Alicja, a ze byly tanie bilety Wizzara o Sztokholmu, a nie chcialo mi sie siedziec u mojej mamy caly tydzien, wiec polecialysmy. No I spedzilysmy bardzo fajne 4 dni tam I nawet Barbie mi mowila pozniej, ze strasznie sie Alicji  na wyjezdzie podobalo. Ale ja jestem niedobra........ taka wredna....... (zieeeew).

Ubocznym skutkiem tego wyjazdu byla grypa. Pomiedzy mieszkaniem mojej mamy a mieszkaniem bylego  jest godzina dojazdu ( tramwaj plus autobus pomiedzy dwoma miastami. Wiedzialam od barbie, ze Alicja juz chodzi do kolezanek wieczorami I nierzadko wraca od kolezanek nawet o 21. Wobec tego, poniewaz czulam sie koszmarnie, zadzwonilam do Barbie I sie zapytalam, czy moge Alicje wsadzic w autobus do powiedzmy, Psciolki Wielkiej. Barbie sie zgodzila. Nie bylo wtedy bardzo pozno- moze po 18, to byl luty. Wymierzylam czas I zadzwonilam do Alicji mniej wiecej tak, jak miala dotrzec do domu, by upewnic sie, ze dziecko jest na miejscu. I byla.

Ale takie momenty, jak powyzszy, gdy Barbie byla normalnym czlowiekiem, to ja moge policzyc na palcach dwoch rak. Sama Barbie mi kiedys w twarz powiedziala, smiejac sie, ze ona dobrze wie, ze jest z niej wredna suka..... Swietnie, ze ona jest tego swiadoma. Tylko ja nie rozumiem, po co ta wredota? Komu to tak naprawde sluzy?

Wlasnie nie potrafie zrozumiec, po co byc wrednym I zlosliwym bezinteresownie. Nie umiem tego pojac u nikogo. Dlatego napisalam tego posta. Barbie nie jest zdolna do szczerej rozmowy. Nieraz mi udowodnila, ze potrafi sie usmiechac, tak jak na mojej wizycie u nich w marcu, pogada, a potem noz wbija pod zebra I przekreca- vide rozmowa miesiac pozniej przez telefon, ktora zaczela tonem pelnym pretensji, zanim jeszcze zdazylam otworzyc buzie, by zapytac sie, co slychac.

Owszem, ma swoje zalety. Nieraz z jednej strony wmawialam sobie, ze moze to dobrze, ona tak wymaga dyscypliny od Alicji, wprowadza lad I porzadek w zycie mojego dziecka I moze Alicja na tym skorzysta.

Byly tez tak ma- gdy bylismy malzenstwem, to mi robil awantury, ze poscieli nie skladam, tylko wrzucam do kanapy, jak popadnie. Ja nie mam czasu na takie rzeczy- wolalam sie z Alicja pobawic czy zabrac ja szybciej z domu na plac zabaw zamiast tracic czas na skladanie poscieli w kostke. Wolalam zrobic w godzine obiad I nastepne dwie godziny spedzic malujac farbkami z dzieckiem w domu, gdy padal deszcz, robiac rozpizdziel na calej podlodze pelen porozkladanych gazet, kartek papieru I farbek niz spedzac wzorem jego matki  trzy godziny w kuchni, robiac tzw. porzadny niedzielny obiad trzydaniowy.

On sie plul wiecznie, ze ja nie prasuje Alicji kaftanikow, gdy byla niemowlakiem. A po co? Dziecko za piec minut oplulo czy pobrudzilo kaftanik tak czy siak. Prasowalam wieksze ubranka, zeby dziecko wygladale schludnie I czysto, ale kaftanikow mi sie nie chcialo, szczgolnie, gdy uzywalam ich w domu, gdzie bardzo szybko dziecko sie brudzilo byle czym, gdy odkrywalo swiat.

Co do odkrywania swiata, to tez byly awantury. Jakim prawem ja smiem zabierac dziecko w wozku tramwajem czy autobusem gdziekolwiek? Jej sie moze cos stac? Najlepiej Alicje zamknac w szczelnym kokonie.... No  coz, mial fiola na punkcie dziecka, ale byl zbyt nadopiekunczy. Ja, wychowana, przez nadopiekuncza matke, nie potrafilam tego strawic, wiec byly awantury.

To, ze byl taki nadopiekunczy, poniekad wplynelo na decyzje pozostawienia mu opieki nad dzieckiem. Inna sprawa, ze zamieszkalismy po slubie z moja siostra I mama- my mielismy dwa pokoje, mam miala swoj, siostra swoj. No coz, to byla recepta na katastrofe, jak sie potem okazalo. Mama mi sie nie wtracala w nic. Za to siostra, mlodsza, ktora wiecznie probowala siw wtracac w moje zycie I z ktora wiecznie koty darlam, zrobila sobie z Kena ( skoro jest Barbie, to nazwijmy bylego Kenem) rycerza w lsniacej zbroi, ktory ja bedzie bronil przed niedobra siostra. No I sie zaczelo. Gdy Ken stawal w drzwiach po pracy, to moja kochana siostra biegla do niego skarzyc sie, ze ja sie z nia poklocilam.

Klocilam sie z siostra nieraz- szczerze jej nie trawilam I mialam swoje powody. To, co bylo normalnymi klotniami miedzy rodzenstwem, do ktorych moja matka byla przyzwyczajona, Ken zdemonizowal I zaczal mi prawic kazania na temat : “Masz kochac swoja siostre, bo jest Twoja siostra I szlus”. No I nie dzialalo. Gdy szlam z nim do lozka, to zamiast sie wywiazywac z obowiazkow malzenskich, prawil mi kazani na temat siostry.  Ten czlowiek chcial isc kiedys na ksiedza, zanim mnie poznal I chyba sie minal z powolaniem..... Juz mu kiedys powiedzialam, ze jesli bede chciala isc po kazanie, to pojde do ksiedza.

No I tak na skutek codziennych awantur o byle co sie to wszystko porozwalalo. Nic temu kenowi we mnie nie pasowalo. Tak sie czasem zastanawialam, po co on w ogole bral ze mna slub? Mogl przeciez widywac dziecko I placic alimenty. No ale porzadny katolik nie mialby swietego spokoju wtedy, bo mamusia by mu cztery litety trula I umarlby chyba od jej gderania....

Znalismy sie 4 lata, planowalismy byc razem, zdarzyla nam sie wpadka, ja juz bylam po magisterce, on mial jeszcze rok studiow, wiec to, co planowalismy, zrobilismy troche szybciej. To nie bylo tak, ze sie w ogole nie kochalismy. Tylko ze naprawde poznaje sie czlowieka nie z takiego randkowania studenckiego czy z bycia razem na wakacjach, tylko wlasnie, gdy sie mieszka razem. Jego matka sobie nie wyobrazala wtedy, ze moglibysmy mieszkac razem bez slubu. A wtedy wszystko z czlowieka wychodzi. Totez po bozemu zamieszkalismy razem po slubie. I jeszcze nie sami.

Ken mial inne relacje z rodzenstwem u siebie w domu, w zwiazku z tym byl przerazony stopniem, wjakim sie klocilysmy z siostra. No I w momencie rozwodu zagrozil, ze jesli mu dziecka nie zostawie, to opowie o tych klotniach przed sadem I zrobi ze mnie wariatke( ktora nie bylam – nie lubilam po prostu, gdy siostra wiecznie sie wtracala w moje zycie).  Na skutek tego wrednego szantazu I wmawiania mi przez ponad 3 lata malzenstwa, jaka to ja jestem beznadziejna jako matka, zona I kobnieta, co oslabilo poteznie moje poczucie wartosci, dziecko zostalo z ojcem. On mial juz wtedy stala prace, a mi sie skonczyl kontrakt w szkole w danym roku I moja przyszlosc zawodowa byla niepewna. Nie bylam pewna, co bede robic, gdzie mnie los rzuci, nie mialam zadnego planu...Nie chialam dziecku fundowac jakiejkolwiek hustawki zyciowej.  Zostawilam dziecko w rekach nadopiekunczego tatusia, majacego absolutnego fiola na punkcie corki I stabilna prace I sie niedobra egoistka  rozwiodlam.... Nic, tylko na mnie psy wieszac … ( zieeeeew).

Szantazu oczywiscie Ken juz nie pamieta I udaje, ze ma Alzheimera. Na mojego Alzheimera nie moga z Barbie liczyc, bo ja lubie sie rozwijac, a ciezko dostac zaniku pamieci, gdy sie wiecznie trenuje szare komorki.....

A tak a propo to nie wiem jak można zostawić własne dziecko...  Nie plunęłabym nawet w twoją stronę

A pluj sobie, ile chcesz. Po mnie to splywa. Nie Ty jedna plujesz I nie Ty ostatnia. Bardzo to konstruktywne..... ( zieeeew). Psy szczekaja, karawana idzie dalej. Co sie stalo, to sie nie odstanie. Bylo jak bylo. A w miedzyczasie ja dalej nie dam sie wyrzucic z zycia dziecka tylko dlatego, ze jakiejs perfekcjonistce nie pasuje do jej obrazka doskonalej rodziny.

Pracujesz za granicą, czerpiesz korzyści z ich systemu pobierając zasiłek na dziecko w Polsce i płacisz im 350 zł?? Ile to jest? 70 euro? Na nastolatkę? Która musi mieć książki, ciuchy, kieszonkowe? Barbi na bank ponosi większe koszty - finansowe, emocjonalne - poświęca czas, siebie wychowując nieswoje dziecko. A Ty wielka mamusia raz na dwa miesiące z pretensjami.

No I co z tego, ze ponosi wieksze koszty? To nie zdawala sobie sprawy, na co sie decyduje? Ze slodka dziewczynka podrosnie I bedzie miec wydatki? Tatus tez, gdy sie decydowal na pelna opieke nad dzieckiem, musial byc tego swiadom, ze bedzie miec wieksze koszta niz ja. Nawet kodeks rodzinny I opiekunczy mowi o tym, ze osoba posiadajaca dziecko przy sobie jest zobowiazana do pokrywania wiekszosci wydatkow wynikajacych z tego obowiazku. Jeczenie mi w sluchawke w kwietniu zeszlego roku ze strony Barbie, ze ona ma wydatki na dzieci, nie zrobilo na mne zadnego wrazenia. Dlaczego? Wydatki na dzieci sa konsekwencjami JEJ wyborow, nie moich. Wyrzucanie mi jeszcze tego krzykiem tym bardziej nie wplynelo na wyslanie im wiekszej ilosci gotowki na ich wakacje we Wloszech.

Nie zazdroszcze im zadnych wakacji tak apropos, bo Irlandia jest piekna na tyle, ze nie trzeba nigdzie jezdzic daleko, by cos ciekawego zobaczyc. A Alicji tez tu sie podoba, bo jest tak cicho, zielono I spokojnie. |Dlatego mi dziecko powiedzialo, ze “wy ( czyli Paddy I ja) to najlepsi jestescie na wakacje”. Zxranilo mnie to cholernie, bo powiedzialam jej w zeszlym roku, ze chcialabym, by tu Dziecko po prostu u nas odpoczywa psychicznie I fizycznie, wysypiajac sie, ile wlezie ( w polandii ja mlodszy brat budzi nawet w dni wolne za wczesnie).

Moim jedynym wyborem byl rozwod I zostawienie opieki ojcu dziecka. I zgodnie z tym wyborem staram sie jak moge najlepiej, i jak mnie stac, niczego dziecku nie zalowac i kontakt z dzieckiem zawsze miec.

Moj byly gada z moim prawnikiem, bo powiedzialam, ze chetnie przejme wydatki szkolno-edukacyjne dziecka, jak podreczniki, komitet rodzicielski I inne takie, tylko ze jesli mowimy o pieniadzach naleznych szkole, to bede je wplacac na konto szkoly lub danej instytucji edukacyjnej. I to juz sie nie podoba ani Kenowi, ani Barbie. Ale  ja mam w czterech literach, czy im sie to podoba – polece we wrzesniu, pogadam ze szkola, wezme numer konta szkoly, I zrobie, co zechce, tak czy siak. Nawet jesli nie popiszemy do wrzesnia tej umowy, ktora dla nich jest korzystna finansowo.

Zaproponowalam im, ze skoro  Ken chce 400 PLN (tak podal propozycje), wiec reszte bede przelewac na konto szkoly. Poza tym zalozylam w styczniu dziecku konto, na ktore co dwa tygodnie przelewam brakujaca czesc alimentow. Z Barbie bylo ustalone 350 ustnie, na umowie rozwodowej jest 200, wiec byly na skutek wredoty wlasnej zony dostaje co mesiac 200 zlotych, a brakujace 150 laduje na koncie w Polsce, do ktorego dziecko bedzie miec dostep od lipca, gdy dolece. Dam dziecku karte do tego konta, bo nie zdazylam jej aktywowac przed wylotem. Zrobi sobie dziecko zakupy.

Byly zaproponowal, bym na to konto wlasnie przelewala kolejne 200 na potrzeby corki. Powiedzialam, ze nie ma sprawy. Dziewczyna musi miec na swoje wydatki, tym bardzije, ze idzie do liceum. To jest upokarzajace prosic faceta o kase na podpaski, przynajmniej dla mnie. A jesli trzeba bedzie pomyslec o jakims innym wydatku, to bede gadac z corka I ewntualnie bede jej robic zakupy, gdy bedziemy razem. Ja I ona, bez Barbie. 

Dziecko im praktycznie w ten sposob zejdzie z utrzymania, o co zreszta Barbie caly czas chodzilo- by miala high life bez wydatkow na cudze dziecko.

Tylko ze ja tez mam swoje warunki. Jak to ktos ujal tutaj – mam glowe na karku. I dlatego zgrzytaja zebami I od tygodnia panuje cisza, bo jeszcze trawia moje ostatnie propozycje zaserwowane przez prawnika. A moje warunki sa proste, dotyczna moich praw jako czlowieka I matki.
Pierwsze- niestawanie mi na drodze do kontaktow ze szkola.
Drugie- prawo do potwierdzen transakcji po kazdym przelewie. Latami od 2010 roku nie dostawalam zadnych potwierdzen, ile doszlo na konto bylego. Dopiero zrobil rozliczenie za ostatni rok mojemu prawnikowi, by pokazac, jakie to grosze przychodza na jego konto.

To prawnikowi moze dostarczyc, a mi nie? To zazadalam wszystkich potwierdzen transakcji od 2006 roku, gdy wyjechalam. Nie interesuje mnie, na co wydawalai pieniadze. Ale mam prawo wiedziec, co dochodzilo.

A poniewaz Barbie mysli razem z Kenem, ze sa nieomylni tylko z tej racji, ze sa na miejscu, wobec tego powiedzialam, ze cokolwiek dostana, to bede ich z tego rozliczac. Chce 400, 500, milion? Dobrze, ale po przewalutowaniu chce zobaczyc, ile doszlo I wszystko powyezje zadanej sumy rozlicze. Nie bedzie zarabiania na kursie euro. Nie podoba sie? Trzeba bylo mnie nie draznic latami. Przychodzi powiedzmy, 420 w styczniu, 415 w marcu, 430 w lutym. W kwietniu odejmujemy wszystko ponad 400 I robimy mniejszy przelew. I tak w kolko.

Corki powiedzialam, rozliczac tak nie bede. Ale ich- owszem. Co do grosza. Chca 400, 500, 1000? To rachunek musi sie zgadzac co do zera po przecinku po 3 miesiacach. I nie interesuje mnie wyzywanie mnie od skapcow czy czegokolwiek innego... Nie robi to na mnie wrazenia. Rozlicze ich jak Zyd siedzacy w ZUSie. Za nastawianie dziecka przeciwko mnie I wspieraniu jej w przekonaniu, ze mama to nie mama. A co ja niby jestem, kuzynka? Mozecie sobie wszyscy na mnie hejtowac- po mnie puste hejty dla samego hejtowania splywaja jak woda do scieku.

 teraz zżera Cię zazdrość ze mąż znalazł sobie młoda , ładna żonę i dobra matkę dla swojego dziecka

Zazdrosc o Barbie? Kawal stulecia. O co, o ta niestajaca parszywa wredote? Jestem szczesliwa mezatka od czterech lat ( ktos tu wspominal o kochanku, wiec cos ktos przeoczyl) I nie zazdroszcze bylemu, ze sie z ta wredota uzera. Wspolczuje jemu I dziecku. Sa miedzy mlotem I kowadlem obecnie, ale to nie ja ich tam wsadzilam, tylko Barbie wydzieraniem sie na mnie w zeszlym roku.

A ta matka Twojego dziecka traktuje Ciebie tak jak sobie na to zasłużyłaś

Nie bardzo, bo spelnialam wszystkie zyczenia Barbie przez 10 lat, dostosowywalam sie do jej widzimisie co do kazdego urlopu, robilam, co moglam, by tylko nei slyszec tego jej piskliwego krzyku albo zeby nie narzekala za duzo na Alicje, nigdy dziecka nie nastawialam przeciwko niej I co mnie spotkalo w zamian? Ze nie robie wystarczajaco? A co, mialam moze przed nia klekac czy co? Wlasnie nie bardzo wiem, o co jej chodzi, a ona nie jest nigdy chetna do szczerej rozmowy.

"Całe wakacje i ferie czy częściowo ? Pełna opieka tylko wtedy gdy szkoły nie ma ? nie dało się inaczej ?"

Tzry tygodnie w lipcu, ferie zimowe I co dwa miesiace, gdy byla mniejsza, bylam na weekend. Potem przylatywalam co trzy miesiace na weekend poza wakacjami I feriami.

"Jaja to On raczej ma – hm…, a co Ty masz ?"

Nie bardzo, bo nieraz bylego prosilam, by mi dodali tydzien w lipcu do urodzin Tomeczka, ich synusia – przywiozlabym dziecko, by bylo na urodzinach brata na poczatku sierpnia, ale ignorowal trzy lata moja prosbe, bo Barbie twierdzila, ze jej szef kaze jej isc na urlop na przelomie lipca I sierpnia I zawsze mi tydzien wakacji obcinali.

Gdyby mial jaja, gadalby ze mna bezposrednio, a nie zwalal to na Barbie. Ona tez ma z nim skaranie boskie I pewnie dlatego tez chodzi sfustrowana. Ken potrafi wszystko odkladac na pozniej – od pol roku juz prosze o jeden papier z polskiego urzedu, ktorego nie chce mu sie zalatwic, by odzyskac zasilek w Irlandii. Ale lapy na tym zaislku to by chcetnie polozyl pod pretekstem oszczedzania dla dziecka. Tylko ze urzad w IRL musi miec jakas podstawe do przywrocenia zasilku. Na gebe nie dadza.

I tego tez nie rozumiem- to z jednej strony chca kase, ale zeby cos zrobic, by ja dostac, to juz ciezko, co ? To gdzie tu jakakolwiek logika? Albo chcesz kasy wiecej dla dziecka I cos zalatw albo spitalaj banany prostowac I przestan sie rzucac, czlowieku.......

Jeszcze Barbie kiedys sie poskarzyla mojej kolezance, ze np. Alicja nie odrabiala lekcji, prosila wiec go Barbie, by jakos wpplynal na dziecko, a bylo to jak grochem o sciane. Ken wychodzi z zalozenia, ze od zajmowania sie dziecmi jest kobieta, wobec tego co mu Barbie glowe zawraca. Ona tez nimm nie ma lekko- ma trojke dzieci do chowania, a nie tylko Tomka I Alicje.

Jaja to on ma, gdy sobie ugotuje pare w garnku....

Nie mam takiego charakteru, zeby komukolwiek celowo robic na zlosc, ot tak.
Celowa bezmyślność ? a cóż to takiego być może ?

Po prostu trzymanie sie zasady: zyj I daj zyc innym. Dlaczego to takie dziwne? Zyje sobie spokojnie I jesli mi ktos krzywdy nie robi, to po co ja mam mu krzywde robic? Nie mam czasu na cos takiego.

To domena rodakow na emigracji- jesli tylko komus sie cos uda, to trzeba zniszczyc, obgadac, cztery litery obrobic, bo jakim prawem ktos ma sie miec lepiej albo ma sie cokolwiek komukolwiek udac? My Polacy nie trzymamy sie razem na emigracji. Smutna prawda I widza to wszystkie inne nacje, nie tylko ja.
Jesli ktos jest dla mnie dobry, to ja chetnie tez bede dobra, w dwojnasob. Barbie o tym wie I to wykorzystywala latami. I to zawsze dziecku powtarzalam- jesli ktos dba o Ciebie, dbaj o niego. Co w tym niezrozumialego?
A z nauk Barbie, swietej na miejscu wynika: jesli matka jest dla Ciebie dobra, to ja wykorzystaj, jak mozesz, kop, pluj na nia, nie pokazuj zadnych cieplejszych uczuc, niech chodzi kolo Ciebie, robi Ci zakupy, blaga Cie, placze, a Ty ja depcz. Ona nie jest niczego warta, bo nie jest na miejscu. Ja jestem Twoja jedyna mamusia, ktora masz kochac.  Po co? Dlaczego?

"Hm…, w celu ? Normalnie się nie dało ?"
Nie robilam niczego, czego bym nie zrobila, dla jakichkolwiek innych gosci. Chcielismy, by sie dobrze u nas czuli, jak ktokolwiek inny, kto jest naszym gosciem. Kropka.

"Pies ? Dziecko ? jakoś mi się zlało w jedno, substytut ? o co tu chodzi ?"
Kupilam sobie psa, by weselej w domu bylo. Alicja tez chciala, bym kupila psa. Mieszka w Polsce w bloku I Barbie nie pozwala na zwierzaki procz krolika. Ma wiec namiastke wiekszego zwierzaka u mnie.
Zgodnie z logika Barbie- skoro osmielam sie miec psa, to mam za duzo kasy I ta kase trzeba ze mnie wydrzec. Dlaczego odmawia mi sie prawa do normalnego zycia?

"Czego jeszcze potrzeba dzieciom ? wiesz czy nie ?"

Wydawalo mi sie do tej pory, ze wiem, teraz nie wiem nic I przyznaje sie otwarcie. Poruszam sie teraz po omacku troche, bo nie bardzo wiem, o co bylemu I Barbie chodzi. Dlatego napisalam posta. Sokrates mowil: Wiem, ze nic nie wiem. Przyznanie sie do niewiedzy prowadzi do zadawania pytan I rozwoju. Ja sie chce rozwijac I wszystko rozumiec, by wiedziec, jak sie poruszac I jak reagowac, by to wszystko jakos gralo I buczalo dla dobra dziecka. Alicja jest rowniez potwornie zagubiona, a ja bym chciala, by pomoc jej to zagubienie jakos przezwyciezyc. Ale ciezko pomoc zagubionej osobie samej bladzac po omacku.  No to teraz wychodzi niby na to, ze nie mam pojecia, co robie, w zwiazku z tym nalezy mi sie kolejny hejt..... (zieeeew). Taka ze mnie idiotka niedorobiona …........( zieeeew).

Ken I Barbie pozjadali wszystkie rozumy, sa przekonani, ze maja racje I wszystko wiedza. Good luck.

"No niech mnie, ucinać kontakt w jednej rozmowie z osobą, która na co dzień ma córkę na oku ?"

Owszem, nie jest to najlepsza sytuacja, ale nie mam zamiaru gadac do sciany. Ona swoje, ja swoje, wiec ucielam to, nie chca c slyszec tego piskliwego krzyku pieciolatki. Gdy jej nie widze, nie slysze I nie czuje, czuje sie o wiele szczesliwsza.
Slyszal ktos kiedys o wampirach energetycznych? Mi sie wydaje, ze Barbie takim jest. Mialam do czynienia z niejedna taka osoba juz. Ale moje dziecko kiedys samo to zobaczy, bo jest inteligentna po mnie. Ja nie musze nic dziecku na ich temat mowic, zeby przekonac dziecko do siebie. Jestem cierpliwa I przezyje ten jej nastoletni bunt.

Nie jest to za wygodne nie miec informacji z pierwszej reki, ale gdy pomysle, ze mam byc na lasce kogos takiego jak Barbie, ktora nie umie rozmawiac normalnie, tylko musi mi wiecznie laske robic, to wole z nia nie rozmawiac. Jakos przezyje.

"W jakim czasie Barbie wyprostowuje fochy Twojej córki ?"

Nie mam pojecia. A na pewno sie scinaja, bo ja wiem, ze moje dziecko temperament ma po mnie, wiec potrafi byc sarkastyczna I bezczelna. I pewnie duzo dziecko robi dla swietego spokoju, jak tatus.
Chwilowo jest wyznawczynia Barbie, ale niech tylko pojdzie do liceum I nagle trafi na kogos, kto np. powie Alicji, ze “po co Ty jej sluchasz, przeciez to nie Twoja matka, tylko macocha” I juz Barbie bedzie miala problem.

Kiedys rozmawialysmy z Barbie, ze teraz, gdy dziecko wkracza w wiek dojrzewania, to musimy wspolpracowac, bo obydwie zdajemy sobie sprawe, ze moze sie obrocic przeciwko nam obydwu,  jesli zechce. No I staralam sie, by dziecko wiedzialo, ze nas obydwie trzeba szanowac, jesli obie staramy sie byc dla niej dobre. Co z tej wspolpracy zostalo? Potargala Barbie ja jedna rozmowa pelna krzyku na strzepy. Po co, pytam?

Ja teraz nawet nie musze byc na miejscu, by Barbie dostala porzadnego kopa w cztery litery od Alicji. Wystarczy jedna klotnia porzadna miedzy nimi, o byle co, ze np. Barbie nie pozwoli dziecku isc na jakas impreze w liceum czy do jakiejs kolezanki, by tam pieprznal meteoryt I rozwalil marzenie Barbie  o szczesliwej, kochajacej sie rodzince. Ken ma w domu bombe z opoznionym zaplonem.

Babrie uczy dziecka wredoty do ludzi, gdy sa mili? Kto pod kim dolki kopie, ten sam w nie wpada. |Tylko ze gdyby nie krzyczala po mnie bez powodu w zeszlym roku, to bym jej w takim wypadku pomogla z danego dolka wyjsc. A tak, to jesli do niego wpadnie albo Alicja ja wrzuci, to bedzie sama z problemem. Jak to ktos ladnie powiedzial tutaj- bedzie miec, na co sobie zasluzy.

A moze ona jest na tyle niepewna siebie I Alicji, ze nie potrafi spoczac, poki mnie nie wyeliminuje z mozgu dziecka? Myslalam, ze gdy zajdzie w ciaze, wyjdzie za chlopa swocih snow, to sie uspokoi. Pniekad sie uspokoila, ale gdzies tam jeszcze cos ja gniecie. Pytanie- co I dlaczego?

Boi sie zwrotu Alicji przeciwko sobie? Musi ciagle grac supermamusie, by sporstac oczekiwaniom Kena,a moze swoim wyimaginowanym marzeniom o perfekcji? Napedza sie biedna frustratka sama I wpada w bledne kolo. O co tak naprawde jej chodzi?

Teoretycznie wszystko ma, co kobieta w Polsce moze miec- meza, rodzine, prace, wlasne mieszkanie … Dlaeczgo po prostu nie moze sie wyluzowac, normalnie wspolpracowac zamiast mnie niszczyc I moja relacje z dzieckiem?

Ja sie z zycia dziecka wyrzucic na pewno nie pozwole. Niedoczekanie Barbie. Na jej nieszczescie pochodze z dlugowiecznej rodziny, mam obsesje na punkcie zdrowego stylu zycia I dobrego jedzenia ( ktore moje dziecko zjada, az sie kurzy, gdy jest ze mna) I prawdopodobnie przezyje Barbie. Moja mama ma 70 lat, switne zdrowie, moja babcia od strony mamy skonczyla w tym tygodniu 100 lat I swietowala setne urodziny, wiec na naiszczescie dla wszystkich moich wrogow pozyje dluuuuuugo.

Od kiedy chec wspolpracy ze strony bylej zony w kierunku macochy jest traktowana jako cos karygodnego? Tego u Barbie nie rozumiem. To chyba powinna sie cieszyc, ze ja chcialam z nia wspolpracowac, a nie to niszczyc? Po co ona tak sie zachowywala?

"A zazdrości faktycznie ? i czego tak naprawdę, jeśli zazdrości ?"

No wlasnie, tego nie wiem. Ona sie tak zachowuje, jakby ciagle musiala udowadniac cos, ze ciagle jest lepsza ode mnie. Po co?

Ken kiedys powiedzial, ze ja kocham dziecko na swoj sposob i on to widzi. Kocham inaczej niz oni, ale kocham. I on wie, ze ja dziecku nie dam krzywdy zrobic. Zalezy mi tak samo na dziecku, jak jemu. Owszem, mialam problem odnalezc sie jako matka w malzenstwie z nim I po rozwodzie, ale on byl w stanie zauwazyc, ze robilam wszystko, by pokazac, ze potrafie byc dobra matka, nawet na odleglosc. I sam to przyznal.  Moze dlatego tez nigdy do sadu nie poszedl.... nie wiem I nie chce wiedziec.


"Owszem, jestem uprzedzona do macochy, ale kto by nie byl w mojej sytuacji? Jak byscie sie czuli, gdyby po Was ktos jezdzil 10 lat?
Nieszczególnie jak mi się wydaje, chyba OBIE się też tak czujecie"

Mozliwe. Ale dlaczego zamiast porozmawiac na spokojnie przy nastepnym moim pobycie w Polsce musiala mnie krzykiem przez telefon od razu atakowac. Jak to bylo: normalnie nie mozna?

"Nawet z dzieckiem ostatnio inaczej rozmawiam- nic prawie nie mowie o zadnych planach, wydatkach, marzeniach....
Łatwo Ci przychodzi nie rozmawiać ?"

Wiadomo, ze nielatwo. Glupie pytanie. Chcialabym dziecku powiedziec o wiele wiecej, niz mowie, ale boje sie, ze cos chlapnie, niekoniecznie zlosliwie. Z drugiej strony, to ja zwsze mowilam dziecku wiecej o swoim zyciu niz ona o sobie, wiec teraz probuje to odwrocic I nie zadawac pytan, na ktore moze tylko odpowiedziec tak albo nie, tylko musi cos powiedziec wiecej. Nastolatki sa mocno skupione na sobie, weic staram sie rozmawiac z nia o niej, o tym, co lubi, co ja ciekawi, co ogladala, co jest modne... takie tam normalne pogawedki. Wyciaga sie informacje obcegami, ale cos wyciagam. Nawet tesciowa byla, matka Kena przyznala, ze ciezko sie ostatnio z Alicja rozmawia. A normalnie Alicja jest bardzo przywiazana do matki Kena, powiedzmy Hanki.

"A ja to bym popatrzyła sobie na Ciebie w tym sądzie  tyle, że coś mi mdło jakby"

A mi mdlo, gdy patrze na bezsensowne hejty, ktore niczego nie wnosza procz ulgi hejtujacemu. Na zdrowie.

Wlasnie sie staram zmienic optyke. Chce wszystko rozlozyc na czesci pierwsze, zrozumiec I potrafic sie poruszac po zrozumieniu wszystkiego. Ktos tu pisal o samozodowoleniu. Chore. Na jakiej podstawie mam odczuwac samozadowolenie? Mam sie cieszyc tym, ze moje dziecko jest cholernie zagubione w tej calej sytuacji? Wcale mnie to nie cieszy.

"Random, nie miałam siły tak punktować potu niby-mamy."

Niby-mama? Seriously? A z jakiej racji jestem gorsza od tych wszystkich, ktorzy porzucaja swe dzieci, kobiety, ktorym zrobili dzieci, w ogole sie dziecmi nie interesuja, w sadzie udaja, ze sa pelni dobrej woli I placa na dziecko 10 zlotych, kombinuja jak kon pod gorke przepisujac majatki na zony, albo emigruja I zapominaja KOMPLETNIE o rodzinie w Polsce? Ile takich historii jest na internecie? Miliony. Ja nie dosc, ze nigdy niczego nie udawalam, to jeszcze sie dzieckiem caly czas interesuje.

"próbuje przedstawić swoje skór... stwo za cnotę ."

Sqrvysynstwem jest wspieranie dziecka w przekonaniu, ze “mama to nie mama”. A co, qrna, jestem, krzeslo? Chcieli mnie wyrzucic z zycia dziecka, to trzeba bylo to zrobic wczesniej.

"Symptomatyczne - ten babsztyl pokłócił się z matka dziecka o pieniądze na dziecko. Jej chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze ."

Nastepna kompletna bzdura wszechwiedzacej wszystko rodaczki, przeswiadczonej o swojej wyzszosci I zadowolonej, jak to  mnie poprzedniczka przejrzala. Guzik mnie przejrzala, a ta sytuacja ma wiele warstw, jak cebula, o ktorej mowil Shrek.


"A zupełnym dnem jest opłacanie prawnika by nie dać pieniędzy na dziecko. 
Zupełne zdziczenie obyczajów ."

No coz, wynajelam glos rozsadku, bo zmeczylam sie rozmawianiem z kims, kto nie mysli logicznie.

"Nie widzę szans resocjalizacji takiego indywiduum, dlatego walnięcie prawda między oczy nie zrobi jej krzywdy."

Mi juz nic nie zrobi krzywdy. Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Ja nie widze szans na zaden postep ewolucyjny u takiego przemadrzalego indywiduum jak Ty, droga hejterko. Ulzylo Ci? Wpadlas w samozachwyt? To trwaj alej w tej iluzji. Na zdrowie.

"Za chwile dziecko osiągnie pełnoletność i samo zażąda alimentów od  niby-mamy. Ciekawe czy wtedy tez wynajmie prawnika, za to nie będzie się wahała  zadać od dziecka zasiłku na siebie kiedy nie będzie już mogła chałturzyć ."

Guzik Ci do tego, co bedzie. Gdybac nie bede, bo to strata czasu. Trzeba brac zycie takim, jakim jest, a ono bywa nieprzewidywalne. Life is a bitch and you need to ride it hard.

Chalturzyc? Ty ograniczona kreaturo, ja pracuje ciezko na kazdego eurocenta I kazdy wie, ze robie wszystko, co moge, by wywiazac sie ze wszystkich zobowiazan finansowych, nie miec rachunkow do tylu I zeby mi jeszcze cos zostalo, chocby na paliwo do pracy. Samo slowo “chalturzyc” swiadczy o Twoim poziomie umyslowym, nie o moim.

Zasilku od dziecka na pewno nie bede brala, bo nie mam takiej potrzeby. Pogardzam np. wnukami, ktorzy podaja babcie do sadu, by jechac na narty do Szwajcarii- widzialam taka historie na internecie. Pamietam, ze jakies dwa lata temu byla eksplozja takich historii na portalach. Plaskie I zalosne, nie znizylabym sie do tego.

Raczej mam nadzieje, ze corka moze kiedys przyjedzie tu na studia albo bede mogla pomoc jej znalezc prace, by zarobic na studia. Mamy tu najlepszy uniwersytet w IRL w miescie, gdzie pracuje. Polskie standardy nauczania I wyposazenie polskich uczelni to sie moga schowac ze wstydu glowa w piasek.

"No tak, dlatego większość posta autorki jest o pieniądzach, a nie o tęsknocie za dzieckiem"

Ja chce zrozumiec, co co Barbie chodzi, procz pieniedzy. Gdybym chciala lzy wylewac na necie I uzalac sie, jaka jestem biedna I steskniona, to bym to zrobila na innym watku w innym forum. Nie mam zwyczaju uzalania sie nad soba ani nad nikim innym.

Dlatego byly tez juz nie moze scierpiec rozmawiania ze mna, bo nie mam litosci dla niego, czekajac, az sie przejdzie do urzedu I zalatwi papier, a ktory czekam miesiacami. Ciagle sie deklaruje, ze zalatwi, miesiace mijaja, a guzik posuwa sie do przodu. I dlatego rozmawiamy przez prawnika, bo musi byc ktos, kto studzi te emocje po obu stronach. Co w tym zlego?

Byly wie, ze jesli przez swoje guzdralstwo zaprzepasci ten zasilek dla dziecka po stronie irlandzkiej, to ja dopilnuje, by nie mogl powiedziec,ze zrobil dla niej wszystko. Inaczej niech idzie do dziecka ipowie: Kochanie, czekaja na Ciebie pieniadze w Irlandii, naleza Ci sie, moglabys je miec odkladane, poki nie skonczysz 18 lat, ale jestem dupa I mi sie nie chce isc do urzedu zalatwic papierka, bys ten zasilek odzyskala. Jestem leniwy, wybacz. Dlaczego nie pojdzie do dziecka I nie powie tego wprost?

A na koniec najlepsze. Jego wlasna matka go ostanio podumowala, swietego ojca bez skazy......

Hanka, czyli matka Kena, bardzo lubi rzadzic. Zahukala mnie  Kenem kompletnie tak, ze trzepnelam wszystkim I wszystkimi  po ponad trzech I pol roku meki w tym malzenstwie. Po ponad trzech latach probowania mnie wcisniecia w ciasne ramki doskonalej matki Polki, nienarzekajacej na nic jak zona w latach 50-tych zeszlego stulecia, serwujaca obiad, kapcie I pilota mezowi z usmiechem. Niestety, za duszno mi bylo w tych ramkach- nie nadaje sie do bycia wciskana w stereotypy I ramki. Moj drugi maz doskonale o tym wie. I jakos nie narzeka z tego powodu.

Barbie mi nieraz opowiadala, ze przez pierwsze pare lat, wlasnie do komunii dziecka, powtornie sie Hanka klocily, szczegolnie na temat wychowywania dzieci. Hanka oczywiscie w pewnym momencie ustapila, dla swietego spokoju, bo nie chciala byc odseparowana od wnukow, tym bardziej, ze Hanka mieszka na sasiednim osiedlu, wiec ma  do synka blisko. A ja stojac w kuchni Barbie myslalam sobie o Hance troszke: trafila kosa na kamien.

Ale ogolnie Hanka duzo mi przy dziecku pomagala, gdy bylismy malzenstwem, wiec zywie do niej ogromny szacunek. Jest ciepla, wspaniala, normalna kobieta w tej calej smiesznej rodzinie Kena.

Na komunii Hanka I Barbie ze soba nie rozmawialy, wiec Hanka znalazla sobie kompana do rozmowy we mnie. Co mnie nawet cieszylo, bo czemu mam nie rozmawiac z byla tesciowa, ktora jest babcia mojego dziecka I zawsze okazuje mojej corce duzo ciepla? Rozwod wzielam tylko z Kenem. A babcia nadal jest babcia. I nadal wysylam jej kartki na swieta, I dzwonie zapytac sie, jak sie czuje, a przy okazji rozmawiamy o Alicji. Na temat tej dwojki, Barbie I Kena, nie rozmawiam z Hanka- mam ciekawsze tematy do rozmowy z babcia mojej corki. Oj, jak to bardzo Kenowi nie pasuje, ze smiem rozmawiac z jego matka....

No I tak rozmawialysmy sobie w styczniu, po tym, jak wrocilam z ferii zimowych z dzieckiem. Mowilam tylko o tym, ze trzeba odzyskac w Irlandii pieniadze, ktore sie dziecku naleza i zrobic, co nalezy. Tu sie Hanka zgodzila- jesli cos mozna odlozyc dla dziecka, to czemu nie. I swtierdzila, ze na pewno sie z Kenem dogadacie. Oczywiscie, zapewnilam ja, ze pewnie tak, tylko trzeba usiasc I poukladac to wszystko. Dorzucilam: Ja sie zmienilam, on sie zmienil, Alicja jest troche starsza I trzeba to wszystko poukladac od nowa. A Hanka na to, wzdychajac poteznie: No tak, on sie zmienil. - I tu gleboko westchnela. A potem jeszce dodala: Wiesz, kto z kim przestaje, takim sie staje..... - I znowu westchnela. No to juz wiedzialam, ze nadal nie jest fanka Barbie. To chyba tez o czyms swiadczy?

Tylko co ta Barbie probuje przez rzadzenie tesciowa osiagnac, to nie mam pojecia. Nie rozumiem tego. Ja przynajmniej sie z tesciowa nie klocilam, gdy mi probowala pomagac. Bylam spokojna synowa.

Ktos tu napisal: poprosze audio ksiazki. Dorzuce Ci w promocji, sloneczko, gdy juz kupisz egzemplarz. I imienne zaproszenie do IRL, bys sie dowiedzial, co mnie w tym kraju trzyma I czemu jeszcze nie wrocilam do bylego kraju.
Ide robic cos konstruktywnego, czyli obiad. Zrobilam sie glodna od tego pisania.

20

Odp: problem z macocha mojego dziecka

wspaniały przykład narcyza, cudowny smile
do podręcznika!

21

Odp: problem z macocha mojego dziecka
CatLady napisał/a:
kejt38 napisał/a:

To właśnie byc z dala od dziecka, które kochasz to trud, poczucie winy, smutek".

Jak taki trud, to dlaczego wyjechała? Trzeba było "iść na łatwiznę" i zostać z córką.

To Barbi jest przy niej na codzień, to Barbi zapewne słucha, co dziewczyna mówi, doradza, pociesza i to nieswoje dziecko - rzeczywiście łatwizna i zero odpowiedzialności. I mylisz, się mówiąc, że krew to krew, bo nie ta matka, która urodzi, a ta, która wychowa.

Jakby to facet opuścił żonę i dziecko, rzucał jej ochłapy zamiast alimentów to też byś go tak tłumaczyła, że pewnie mu tak trudno, że biedaczek dźwiga taki krzyż?

Nie wiemy co sie dokładnie wydarzyło, moze zostawienie dziecka przy ojcu to odkupienie grzechów? Gdyby autorka była wyrodna mama to słuch by o niej zaginął, ona sie stara w miarę swoich możliwości. Nie rozumiem, przecież autorka pojawia sie regularnie w zyciu córki, zabiera ja na ferie, wakacje etc. Piszesz jakby autorka chciała uciec od wszelkich zobowiązań i kontaktów, a w jej słowach widzę dużo żalu i smutku związanego z tym, ze macocha zajęła pierwsze miejsce w zyciu dziecka. Konflikty na lini macocha i matka powstały właśnie z powodu "walki" o pierwszeństwo. Myśle, ze wiezy krwi, w tym przypadku, zwycięża. Przede wszystkim to ojciec podjął trud wychowania i nie widzę w tym nic strasznego, jest pełnowartościowym rodzicem, byc moze lepiej przygotowanym do roli rodzica, potem jest jego następna żona, macocha dziecka- ale biologiczna mama, pozostaje biologiczna mama. Myśle, ze w miarę dorastania córka przewartościuje wiele rzeczy i emocjonalnie powróci do mamy. Co do porzucenia przez faceta to słowo porzucić kojarzy mi sie z kimś kto wyszedł z domu i nigdy go już nie widziano. Każdy inny rodzic, który ma kontakt z dzieckiem spada na pozycje tego drugiego, ale wciaz jest ważny. Pozostanie z dzieckiem (dla mnie, mamy, która właśnie jest po rozstaniu) jest dużo łatwiejsze, to ja mam wplyw na dziecko i radość z przebywania z nim, patrzę jak dorasta i widzę jaka wiez tworzymy- zdecydowanie to latwiejsze dla mnie niż oddanie.

22

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Plusy masz takie, że dziecko Ci wychowała, nie broniła kontaktów, przypilnowała zdrowia,  nauki itp.
Nie wymagała od Ciebie wielkich nakładów finansowych.
Minus jest jeden. Taki, że pewnie ma o Tobie marne zdanie, nie lubi Ciebie. Ten minus chyba można przetrawić przy wszystkich plusach.
A 15 letnie dziecko ma swój rozum. Ani Ty nie zmusisz jej do nie lubienia macochy, ani macocha nie zmusi jej do gardzenia Tobą.
Abstrahując od sytuacji -dziewczynka jeśli jest w okresie buntu to w ogóle może mieć marne zdanie o wszystkich "starych" dookoła wink

23

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Mama Emigrantka napisał/a:

NIECZEGO DZIECKU NIE ZALUJE, ani moj maz, Paddy, ktory widzi, ile ja potrafie wydac na dziecko.

i

Mama Emigrantka napisał/a:

Place grosze? Ale tak sie wlasnie z bylym umowilam.

no jak jest, nieczego nie żałujesz dla dziecka czy płacisz grosze na jego utrzymanie.
Raz piszesz jedno, raz drugie.

potem, jak niedobra jest ta "Barbie"... - dlaczego tak ja nzawałas, zazdroscisz jej urody, mlodosci ?

Mama Emigrantka napisał/a:

On sie plul wiecznie, ze ja nie prasuje Alicji kaftanikow, gdy byla niemowlakiem. A po co? Dziecko za piec minut oplulo czy pobrudzilo kaftanik tak czy siak. Prasowalam wieksze ubranka, zeby dziecko wygladale schludnie I czysto, ale kaftanikow mi sie nie chcialo, szczgolnie, gdy uzywalam ich w domu, gdzie bardzo szybko dziecko sie brudzilo byle czym, gdy odkrywalo swiat.

bardzo praktyczne podejscie. ale dla Ciebie, myślisz, ze dziecku bylo praktycznie siedzieć z wymietolonym ubranku ?
pieknie mysiala wyglądać....

Mama Emigrantka napisał/a:

No I co z tego, ze ponosi wieksze koszty? To nie zdawala sobie sprawy, na co sie decyduje? Ze slodka dziewczynka podrosnie I bedzie miec wydatki? Tatus tez, gdy sie decydowal na pelna opieke nad dzieckiem, musial byc tego swiadom, ze bedzie miec wieksze koszta niz ja. Nawet kodeks rodzinny I opiekunczy mowi o tym, ze osoba posiadajaca dziecko przy sobie jest zobowiazana do pokrywania wiekszosci wydatkow wynikajacych z tego obowiazku.

No, nie !
Koszty utrzymania dziecka obywdoje rodzicow musi ponosic solidarnie !
Ten u ktorego dziecko przebywa, ponosi dodatkowe koszty : utrzymania domu, oplacenia mediów itp koszty stale.


Mama Emigrantka napisał/a:

Moim jedynym wyborem byl rozwod I zostawienie opieki ojcu dziecka. I zgodnie z tym wyborem staram sie jak moge najlepiej, i jak mnie stac, niczego dziecku nie zalowac i kontakt z dzieckiem zawsze miec.

no, nie.
Twoim wyborem byla zdrada, a mąż zgodzil się na rozwód.
Po Twojej zdradzie to on decydowal czy dac Ci rozwód, czy też nie.
Ty jako winna rozpadu małżeństwa nie miałaś prawa do uzyskania rozwodu z Twojego wniosku.

Mama Emigrantka napisał/a:

Zaproponowalam im, ze skoro  Ken chce 400 PLN (tak podal propozycje), wiec reszte bede przelewac na konto szkoly. Poza tym zalozylam w styczniu dziecku konto, na ktore co dwa tygodnie przelewam brakujaca czesc alimentow. Z Barbie bylo ustalone 350 ustnie, na umowie rozwodowej jest 200, wiec byly na skutek wredoty wlasnej zony dostaje co mesiac 200 zlotych, a brakujace 150 laduje na koncie w Polsce, do ktorego dziecko bedzie miec dostep od lipca, gdy dolece. Dam dziecku karte do tego konta, bo nie zdazylam jej aktywowac przed wylotem. Zrobi sobie dziecko zakupy.

Kpisz ?
w Polsce średnie alimenty oscyluja ok. 600 PLN.
Ty dajesz 200 i chcesz zeby za to utrzymał dziecko ??
To starczy na suchy chleb .

Ale się też dziecku kasy z tych twoich 150 PLN co miesiąc...normalnie na Harvard sobie pojedzie studiować sad

Mama Emigrantka napisał/a:

Tylko ze ja tez mam swoje warunki. Jak to ktos ujal tutaj – mam glowe na karku. I dlatego zgrzytaja zebami I od tygodnia panuje cisza, bo jeszcze trawia moje ostatnie propozycje zaserwowane przez prawnika. A moje warunki sa proste, dotyczna moich praw jako czlowieka I matki.
Pierwsze- niestawanie mi na drodze do kontaktow ze szkola.

hm, nie boisz się, ze zawnioskują o odebranie Ci praw rodzicielskich, lub chocby o ich ograniczenie.
Raczej bez problemu to uzyskają.


Mama Emigrantka napisał/a:

Teoretycznie wszystko ma, co kobieta w Polsce moze miec- meza, rodzine, prace, wlasne mieszkanie … Dlaeczgo po prostu nie moze sie wyluzowac, normalnie wspolpracowac zamiast mnie niszczyc I moja relacje z dzieckiem?

A co wszystko może mieć emigrantka w IRL ?
męża, duzy dom, psa...cos jeszcze, wakacje w IRL ?

Mama Emigrantka napisał/a:

Niby-mama? Seriously? A z jakiej racji jestem gorsza od tych wszystkich, ktorzy porzucaja swe dzieci, kobiety, ktorym zrobili dzieci, w ogole sie dziecmi nie interesuja, w sadzie udaja, ze sa pelni dobrej woli I placa na dziecko 10 zlotych, kombinuja jak kon pod gorke przepisujac majatki na zony, albo emigruja I zapominaja KOMPLETNIE o rodzinie w Polsce? Ile takich historii jest na internecie? Miliony. Ja nie dosc, ze nigdy niczego nie udawalam, to jeszcze sie dzieckiem caly czas interesuje.

yes, seriously, indeed.
Twierdzisz je mimo wszystko jestes lepsza od tych ktorzy porzucili dziecko i nim sie nie interesują - jak bardzo lepsza ?

Mama Emigrantka napisał/a:

Sqrvysynstwem jest wspieranie dziecka w przekonaniu, ze “mama to nie mama”. A co, qrna, jestem, krzeslo? Chcieli mnie wyrzucic z zycia dziecka, to trzeba bylo to zrobic wczesniej.

przecież pisalaś, że nie ograniczali Ci kontaktu z dzieckiem. A że nie moglo byc na kazde Twoje żadanie...sorry, takiesą zasady rodzica "na widzenia" i to co kilka miesiecy...

Mama Emigrantka napisał/a:

"A zupełnym dnem jest opłacanie prawnika by nie dać pieniędzy na dziecko.
Zupełne zdziczenie obyczajów ."

No coz, wynajelam glos rozsadku, bo zmeczylam sie rozmawianiem z kims, kto nie mysli logicznie.

od tego jest mediator.
Prawnik jest od walki z kimś za pomocą prawa.

Mama Emigrantka napisał/a:

"Za chwile dziecko osiągnie pełnoletność i samo zażąda alimentów od  niby-mamy. Ciekawe czy wtedy tez wynajmie prawnika, za to nie będzie się wahała  zadać od dziecka zasiłku na siebie kiedy nie będzie już mogła chałturzyć ."

Guzik Ci do tego, co bedzie. Gdybac nie bede, bo to strata czasu. Trzeba brac zycie takim, jakim jest, a ono bywa nieprzewidywalne. Life is a bitch and you need to ride it hard.

pogrubiona - to jest Twoja maksyma życiowa.
Cóż, nie ma w niej miejsca na innych.
Jedynie "carpe diem"....
Co wyszarpiesz dla siebie, to Twoje, inni się nie liczą.

Gdzie w tym miejsce dla dziecka ?

a tak wlasciwie, to po co Ty do tej IRL wyjeżdzalaś z tej podłej Polandii ?

I tak nie stac Cie na utrzymanie dziecka.
Dobrze, ze zostalo z ojecem.
Tam ma swoj dom, opiekuńczenia ojca ktory potrafi zarobic na jej utrzymanie.
Ty - po magisterce...
jakoś Twoj styl pisania na to niewskazuje.

Po co Ty się pchalaś do tej IRL ??
Nie stac Cie na nic, jedynie na duzy dom i psa, nawet samochod - na kredyt,
prawo jazdy - w Polandii bo taniej ( ależ Ci współczuję, ze musisz się tak znizać, zeby do tej obrzydlej Polandii po prawo jazdy)

Pracujesz aby tak, zeby wykorzystać tą magisterke ?
czy jedynie "konserwator powierzchni płaskich" lub na zmywaku...

Ja, ja,ja,ja.
Ja wspaniała, ja nie mam sobie nic do zarzucenia, ja dobra, ja chcę, ja potrzebuję,
ja biedna, ja pokrzywdzona.

ponadto - pogarda, zawiść dla innych.
Można Ci współczuć,  że musisz na codzień przebywać z taką osobą...:(

24

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Mam 40 lat i nie wyobrażam sobie dnia kiedy nie będę mogła zadzwonić i pogadać ze swoją Mamą... Nie z Tatą - z nim nie mam potrzeby aż tak często się kontaktować...
Jestem dorosłą kobietą ,a codzienny kontakt z matką jest mi nadal potrzebny.
Nie wizyty co kilka miesięcy , nie pieniądze , nie wyjazdy i wakacje tylko codzienny , normalny , bliski kontakt.
Tą potrzebę Twojej córce zapewniała Barbie , nie Ty.
Piszesz ,że nie wiesz czego potrzeba dziecku - dziecku potrzeba pewności ,że matka nigdy go nie zostawi , nie odwróci sie od niego i go nie zawiedzie.
A Ty zamiast zrobić wszystko żeby Twoje dziecko tak sie czuło - odwracasz się od niego bo nie podoba Ci sie zachowanie jego rodziców i samej córki.
Nie jestem na Twoim miejscu - sama zajmuję się swoim dzieckiem ,ale gdybym była , zrobiłabym wszystko żeby córka mogła na mnie polegać choćby wszystko inne zawiodło , choćby każdy był przeciwko mnie.

25

Odp: problem z macocha mojego dziecka
wrobelkarolina napisał/a:

Mam 40 lat i nie wyobrażam sobie dnia kiedy nie będę mogła zadzwonić i pogadać ze swoją Mamą... Nie z Tatą - z nim nie mam potrzeby aż tak często się kontaktować...
Jestem dorosłą kobietą ,a codzienny kontakt z matką jest mi nadal potrzebny.

A ja mam 46 lat i odwrotnie, zawsze osobą  do pogadania i w ogóle był i jest mój tata. Bywa więc róznie. I żeby nie było, jestem z pełnej rodziny.

26

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Araquelle napisał/a:
wrobelkarolina napisał/a:

Mam 40 lat i nie wyobrażam sobie dnia kiedy nie będę mogła zadzwonić i pogadać ze swoją Mamą... Nie z Tatą - z nim nie mam potrzeby aż tak często się kontaktować...
Jestem dorosłą kobietą ,a codzienny kontakt z matką jest mi nadal potrzebny.

A ja mam 46 lat i odwrotnie, zawsze osobą  do pogadania i w ogóle był i jest mój tata. Bywa więc róznie. I żeby nie było, jestem z pełnej rodziny.

Przekonałaś mnie big_smile

Jednak nadal mówimy o osobie ,która była obecna w Twoim życiu "na bieżąco" ,a nie z doskoku...

27

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Ani Ty nie zmusisz jej do nie lubienia macochy, ani macocha nie zmusi jej do gardzenia Tobą.

Ale ja nie zamierzam Alicji zmuszac do nie-lubienia macochy. To nigdy nie byl moj cel I nadal nie jest. Jedyne, czego chce od nich, to zeby dziecku nie prali mozgu, ze ja to nie mama czy matka I nie nastawiali dziecka przeciwko mnie. Niech Alicja sama decyduje o swoich uczuciach do ludzi.

Nienawidze takiego mowienia komus, co ma czuc I do kogo. Dlatego tez caly ten zwiazek z Kenem padl.

To, ze place male alimenty, to nie znaczy, ze dziecku czegokolwiek zaluje. Gdy mam lepsze lata, biore je na lepszy urlop gdzies dalej, gdy mam gorsze lata, to wymyslam cos w Polsce. Ale staram sie, bysmy mialy zawsze jakies nowe wspomnienia oprocz siedzenia u mojej mamy. I kupuje jej wszystko, co ona chce.

Raz mi sie udalo zabrac corke, trzy lata temu, do Disneylandu w Paryzu. I mam wiecej podrozniczych planow z Alicja, jesli tylko zechce jej sie latac. W grudniu konczy 16 lat I bede mogla kupic jej bilet lotniczy bez latania po nia do Polski- bedziemy miec wiecej mozliwosci spedzania czasu ze soba. Bedzimey mogly np. Spotkac sie w innym miejscu, gdy ja najpierw przylece w dane miejsce na lotnisko, potem poczekam, az ona przyleci, I spedzimy gdzies weekend od piatku do niedzieli. I moze wiecej tych weekendow bedzie. Z IRL do Polski to cala wyprawa, bo nie ma tyle lotow z kazdego lotniska procz Dublina, by poleciec tylko na weekend. Ja nie powiedzialam ostatniego slowa co do tego, co jeszcze chce z corka przezyc. Moze jej sie to latanie spodoba I bedziemy czesciej latac razem wedlug tego, co razem ustalimy. A Ken I Barbie nie maja I nie beda mogli jej zabraniac latac na weekendy ze mna- to tez jest w tej umowie.

Dlaczego Barbie? Bo jest w moich oczach pelna sztucznosci. Jak lalka. Taki plastik-fantastik. Nie zazdroszcze jej urody- to taka Kate Middleton z okraglym nadmuchanym bobem. Nic specjalnego. Jesli bylabym facetem, to wolalabym cos w stylu Salmy Hayek. Nie zazdroszcze jej ciaglego udawania perfekcyjnej. Po co? Przekonywania calego swiata, jaka jestem supercool, idealna zona matka I kobieta. Ona sama doklada sobie frustracji, a potem wyladowuje sie na mnie. Po co?

Nie zazdroszcze jej mlodosci, bo sama na 40 lat nie wygladam. Mam dobre geny, dbam o siebie bez zadnych botoksow dobra dieta I domowymi sposobami plus paroma kosmetykami ze sredniej polki I z przyjemnoscia patrze w lustro. A poza tym Alicja odziedziczyla urode po mnie plus wziela niebieskie oczy ojca I jesli tylko bedzie chciala byc modelka, to nie bedzie miec z tym problemu. Ale na razie moja corka chce byc aktorka. I bede ja wspierac we wszystkich planach. Taka jestem niedobra....

To zachowanie Barbie tak wyglada jak tona tapety gipsowej na twarzy. Wystarczy lekko poskrobac, by cala maska runela z hukiem na podloge. Skoro ona taka idealna I ja jestem jedyna, ktora nie robi wystarczajaco, to dlaczego Barbie nie robi rodzinie obiadow w tygodniu, tylko zwala obiady na szkole? Skoro jest wygodna, to niech sie przyzna, a nie udaje idealna. No sorki....

Ile ta moja Alicja sie zawsze wynarzeka na te obiady w szkole- I mojej mamie, u ktorej zje dobry obiad, I Hance, drugiej babci, ktora tez dobrze gotuje, I mi przy okazji.....

A poza tym zaklada sporo masek. Po co? Czy ktos mi w koncu zacznie odpowiadac na pytania, ktore zadaje o jej zachowanie?

Nie maja prawa do ograniczania mi wladzy rodzicielskiej, bo bym ich w sadzie przezula I wyplula. Nigdy dziecku sie krzywda przy mnie nie dziala ani nie dzialalam na dziecka szkode.

A co komu do tego, co ja mam? Powiem, jak bylemu- jest “jako-tako”. Nigdy nie wiadomo, kto ten watek zobaczy, wiec za duzo nie bede ujawniac, co mam, a czego nie mam. Nauczylam sie byc ostrozna. Na razie to mam chmure na horyzoncie w postaci wlasnie tych powalonych zachowan Kena I Barbie. Tyle mam na pewno. A poza ta chmura na horyzoncie jestem szczesliwa I na pewno mniej sfustrowana niz Barbie w Polandii.

przecież pisalaś, że nie ograniczali Ci kontaktu z dzieckiem. A że nie moglo byc na kazde Twoje żadanie...sorry, takiesą zasady rodzica "na widzenia" i to co kilka miesiecy...

Tu sie chyba nie rozumiemy. Brzmi to dla mnie jak pitolenie o Szopenie. To tak, jakbym ja sie zjawiala znienacka I zadala widzenia z dzieckiem ni z gruszki ni z pietruszki, co miejsca NIE MIALO. Kazdy przylot czy dluzszy pobyt czy weekend poki mieszkalam w Polsce ustalalam wedlug ich wytycznych. Szanowalam ich plany, wiec dlaczego Barbie mnie tak znienawidzila? Czy nikt nie widzi, ze ta kobieta sie mocno napracowala przez dekade, by sobie taka, a nie inna opinie na swoj temat wypracowac? Tylko ja sie pytam : po co?

Miejsce dla dziecka jest zawsze w moim zyciu. Powiedzialam ostatnio w lipcu Alicji, ze moj dom jest zawsze dla niej otwarty I gdy sie obrazi na caly swiat, zawsze moze do mnie przyleciec I byc tak dlugo, jak bedzie jej to potrzebne.

Jesli by dziecko bylo na miejscu, to juz by mnie bylo stac. Tutaj troszke inaczej wyglada polityka prorodzinna w tym kraju.

Po co wyjechalam? Bo zaden facet w Polandii nie mogl za mna nadazyc, a ja chcialam sobie ulozyc zycie po rozwodzie, by miec stabilne warunki dla dziecka. Kazdy gosc, ktorego spotykalam kolo trzydziestki wydawal mi sie skapcialy, zdziadzialy I typu: pilot, obiadek I kapcie. I potrzebowalam zmiany. W Polsce bywalam czesto outsiderka I nigdzie nie pasowalam. Na Zielonej Wyspie nikt mi nie mowi, jak mam zyc. Kazdy zyje po swojemu, w spokoju.

Ken nigdy nie chcial nigdzie wyjechac. A mnie zawsze ciagnelo poza granice polskie, bo w mlodosci podrozowalam dzieki ojcu. Polska nie jest moim krajem urodzenia, wiec nie mam az takiego sentymentu do tego kraju. Kultywuje polskie tradycje, ale tradycje nie wystarczyly, by mnie zatrzymac. Chcialam szybko zarobic dobre pieniadze, bo chcialam byc w stanie placic alimenty bez popadania w dlugi I zjadania tynku ze sciany po zaplaceniu rachunkow. Taki sam powod, jak dla kazdego innego emigranta. Gdyby w Polsce byla praca dla kazdego, to by nikt z niej nie wyjechal.

Obecny samochod mam za gotowke. Prawo jazdy zrobilam w IRL- tu to troche inaczej wyglada. Nie ma zdawania po 7 razy,gnojenia przez instruktora, I czlowiek musi wyjezdzic swoje, zanim podejscie do testu praktycznego.

Pracuje tak, ze wykorzystuje ostatnio zrobiony kurs na uniwersytecie miejscowym (tym najlepszym w IRL). Prace dostalam zgodna z kursem I nie siedze na zadnym zmywaku. Mam prace umyslowa, w ktorej wykorzystuje dwa jezyki: niemiecki I angielski.

Magisterki nie wykorzystuje, ale pewne pasje zwiazane ze studiami we mnie gdzies siedza I nie powiedzialam jeszcze ostatniego slowa tutaj. Nie bede mowic, jakie studia. Bylam nauczycielka w Polsce. Wystarczy. Nie mam zamiaru wracac do nauczania. Chce miec czas po pracy dla siebie I rodziny, a nie sleczec nad klasowkami. A kultura pracy w IRL sprzyja takiemu mysleniu- wychodzisz z pracy, wiec zostawiasz robote w pracy, a w domu nalezy wypoczywac. Tak mysla tubylcy. Obralam troche inny kierunek, a dziecko zamierzam wspierac w realizacji jej jakichkolwiek pasji. Taka jestem paskudna....

Czy naprawde ktos tu  nie umie czytac? Nie jestem idealem, nigdy nie bede , zrobilam niejeden blad w zyciu I ide dalej, uczac sie na tych bledach. I nie mam zamiaru udawac idealu. Ale nie trawie, gdy ktos mi probuje wmawiac, ze jest idealny, gdy nie jest, a potem jeszcze po mnie jezdzi, rzucajac kamieniami, gdy sam nie jest bez winy..... Smiechu warte. Po prostu dzieki poniekad Barbie nabralam troche pewnosci siebie. Ale w Polandii, gdy czlowiek nabiera normalnej pewnosci siebie I wie, co jest wart, to juz wszyscy mowia, ze zarozumialy narcyz....

Ja sie swietnie ze soba czuje I sobie nie wspolczuje. I nie dlatego, ze nie mam sobie nic do zarzucenia, tylko dlatego, ze po co mam sobie fundowac niepotrzebna depresje wmawianiem, ze jestem do niczego, gdy tak nie jest? To polska specjalnosc- martwic sie na zapas, narzekac, I wmawiac sobie beznadziejnosc. Zawsze mnie to irytowalo. W IRL nie ma na to miejsca. To jakim cudem takiej beznadziejnosci jak ja udalo sie wyjsc za maz, potem ulozyc zycie po rozwodzie, drugi raz wyjsc za maz I byc szczesliwa?

I mam nadzieje, ze moje dziecko zaraze troche bardziej radosnym stosunkiem do zycia. Nieraz mi dziecko mowilo, zanim jej Barbie zrobila w zeszlym roku pranie mozgu, ze lubi ze mna byc, ze przy mnie moze czuc sie dzieckiem, ze czuje sie przy mnie swobodnie... Nawet mi napisala dwa dni temu, ze przyjedzie w lipcu do mojej mamy spedzic z nami kilka dni. Taka jestem paskudna, a jednak dalej cos ja do mnie.... Gdybym byla taka okropna, ze musialabym sobie wspolczuc, to nic by mojej Alicji nie zmusilo do przyjazdu- zadne przekupstwo. Ona nie z tych.
Dlaczego mi nikt nie odpowiada na pytania o zachowanie Barbie? Napisalam pierwszy post, by zrozumiec jej zachowanie, a za wiele odpowiedzi na moje pytania nie dostaje.

28 Ostatnio edytowany przez NieZnamSiebie (2017-05-04 21:52:25)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Mamo Emigrantko....
Twoje wymowne "ziew" przyniosły odwrotny skutek...ja myślę, że mega cię to wszystko poruszyło, stąd mizerna próba pokazania, że wszystko masz w poważaniu.
Nie chcę cię obrażać, nie chcę hejtować, nie taki mój zamiar.
Nie jestem świętą Polską, na którą opiniotwórczo działają media i cała rzesza rodaków hołdujących  przekonaniu, że w wielości prawda.
Emigrantko, będzie krótko.....
Ostatni post, podobnie jak poprzednie, to w 99%skupienie się na sobie, to mowa o materialnym oglądzie sytuacji.
Pamiętaj, że nie ten jest rodzicem który urodził czy też do urodzin się przyczynił a ten, co wychował.
Niech cię nie interesuje sytuacja, jaka panuje w domu byłego. Nie mieszaj się też w wychowanie bo, sorki, nie masz prawa.
Partycypuj w zyciu młodej na tyle, na ile to możliwe, ale szanuj decyzje tych, którzy są z nia na codzień.
Przyjdzie dzien, że córka sama dojdzie do pewnych wniosków.
Zostaw jej rodzinę w spokoju i gódź się na to, jak jest.
Ty ją porzuciłaś, dlaczego rościsz prawa? Bo CHCESZ? Piszesz, że źle się czułaś roli matki....ktos wykonał good job za ciebie, uszanuj to. Ktoś za ciebie tulił dziecko, kiedy płakało i przeżywało pierwsze miłości, rozterki i zawody. Ktoś biegał do lekarza, kiedy była chora...po jakie licho się wtrącasz? Szanuj, pokaż że szanujesz.....Tak, wierzę że ||Barbi jest mało idealna, ale na tyle dobra, że poświęciła swój czas twojemu dziecku....

Edit....ach, no i jest 3 post...przeżuła i wypluła w sądzie.....PISZESZ WYŁĄCZNIE O SWOICH ANIMOZJACH W STOSUNKU DO MACOCHY CÓRY...O UCZUCIACH MAŁEJ BYŁY DWIE LINIJKI (być może???) a jak widać, "oszczędna" w pisaniu nie jesteś.
Widzę, że w sądzie też miałabyś w dupie wszystkich tych, którzy młodej najbliżej, byle postawić na swoim.....znowu....po ponad 10 latach zafundowałabyś poffffftórkę z rozrywki. BRAWO TY!. MOŻESZ BYĆ Z SIBIE DUMNA I WCIĄŻ SIĘ TYTUŁOWAC MAMĄ EMIGRANTKĄ....DLA MNIE MATKĄ JEDYNIE, bo nikt porzucający nie ma prawa pretendować do roli mamy, ot co.
Skończ ten temat, po co ci on? Leć lepiej zadbać o swoje zajebi...te geny, bo wiesz......młodość nie wieczność jak to się mówi...

29

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Nikt Ci nie odpowiada na pytania o Barbie bo to nie jej zachowanie jest niestosowne.
Kobieta wychowała dziecko jak swoje , zawsze przy niej była mimo ,że , jak piszesz to nie "krew z jej krwi" . Ty byłaś od czasu do czasu , jak ciotka z hajmeryki.
Nie uczestniczyłaś w codziennym życiu , nie zrywałaś małej co rano do szkoły , nie siedziałaś z nią nad lekcjami , nie biegałaś na wywiadówki , nie woziłaś na zajecia dodatkowe... A masz czelność wymagać tego czy owego... Zamiast zrozumienia i wdzięczności ,ze przejęła Twoje niemiłe Ci obowiązki związane z wychowaniem dziecka Barbie dostała od Ciebie pouczenia i zarzuty - jej reakcja jest oczywista i zrozumiała.
Ty chyba nie rozumiesz ,że prawdziwe życie nie polega na zakupie dżinsów i spędzeniu razem weekendu raz na dwa miesiące... Ale tego jak widać nikt Ci nie wytłumaczy.
Przykre to strasznie ,że niby zostawiłaś dziecko w wieku pięciu lat (na zasadzie - niech sie inni martwią bo ja sobie nie radzę ) ,a teraz nagle chciałabyś cokolwiek o niej stanowić bo przecież to krew z krwi...

30

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Szanowna autorko.
Jedyne co mnie boli w twoim poście to rywalizacja.
Zarówno Ty jak i były z barbi rywalizujecie o względu Alicji. Mam wrażenie ze stalą się ona narzedziem w waszych rękach.
Jedyne do czegi to prowadzi to wielki mętlik w jej głowie, w emocjach, w życiu.
Przestańcie. Po prostu. Zamiast stawiać na piedestale które zrobiło więcej dla dziecka, zajmijcie się potrzebami tej dziewczyny.
Macie trudne relacje bo każde z was chce po swjemu, bo każde chce pokazać ze jest lepszym rodzicem. Ale efekt tego jest odwrotny. Gubi stabilizację i poczucie bezpieczeństwa Alicji. Nie musicie się lubić Ale tolerować już tak. I przede wszystkim troszczyć się o dobro córki. Cała trójka. Pozdrawiam

31 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-05 14:35:30)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Autorko, jesteś niestety strasznie egoistycznie dziecinna w tym co robisz. Twój post brzmi jakby ktoś strzelał z kałasznikowa pretensjami- chyba najdłuższy post na forum... Jak widać, refleksji żadnej, bo gdybyś ją miała, potrafiłabyś w 3 zdaniach streścić swój post. Bardzo potrzebujesz by ktoś Cię docenił, nawet w małych gestach jak niewielkie ale płacone systematycznie alimenty. I tyle piszesz o tych ubraniach, jakbyśmy byli na forum o modzie.
Proponuję Ci nie zajmować myśli macochą, tylko skupić się na  córce. Zapytać czego potrzebuje- módl się by czegoś potrzebowała od Ciebie.
Zadzwoń do niej raz na czas, coś konkretnego dla NIEJ zrób- choćby to było bardzo mało- ale to, co Ona chce. I nie zastanawiaj się, czy Barbie to doceni.

32

Odp: problem z macocha mojego dziecka

"Mam 40 lat i nie wyobrażam sobie dnia kiedy nie będę mogła zadzwonić i pogadać ze swoją Mamą... Nie z Tatą - z nim nie mam potrzeby aż tak często się kontaktować..."

A kto powiedzial, ze sie z corka nie kontaktuje? Wywalilam Barbie z mojego zycia, a nie dziecko. Nie dzwonie na stacjonarny telefon, ktory Barbie odbiera, tylko na dziecka komorke. I dzwonie regularnie, normalnie rozmawiamy z Alicja.

"Piszesz ,że nie wiesz czego potrzeba dziecku - dziecku potrzeba pewności ,że matka nigdy go nie zostawi , nie odwróci sie od niego i go nie zawiedzie."
" Ty zamiast zrobić wszystko żeby Twoje dziecko tak sie czuło - odwracasz się od niego bo nie podoba Ci sie zachowanie jego rodziców i samej córki."

Nie odwracam sie od wlasnej corki- nadal caly czas mam z nia kontakt i ona wie ode mnie, ze moze na mnie polegac. Ona widzi, ze robie tyle ile moge i ze mi caly czas na niej zalezy, bo caly czas do niej dzwonie.
I nieraz mowilam corce przez wszystkie lata, ze jesli chce pogadac, to ja chetnie jej wyslucham. Tylko ze ona czeka na moj telefon zawsze, a sama nie dzwoni.
A kontakt z nia mam caly czas- ma mojego maila, facebooka i jesli chce sie odezwac, to ma mozliwosci. Ja tez sie do niej odzywam przez te srodki caly czas. I jakos dziecko chce mnie widziec.
Jezeli ktos wiecznie mnie niszczy, to ma prawo mi sie to nie podobac.

"Jedyne co mnie boli w twoim poście to rywalizacja.
Zarówno Ty jak i były z barbi rywalizujecie o względu Alicji. Mam wrażenie ze stalą się ona narzedziem w waszych rękach. 
Jedyne do czegi to prowadzi to wielki mętlik w jej głowie, w emocjach, w życiu. "

Nigdy nie chcialam rywalizowac. Chcialam wspolpracowac. Ale jak mowia, dobrymi checiami jest pieklo wybrukowane....

“Ostatni post, podobnie jak poprzednie, to w 99%skupienie się na sobie, to mowa o materialnym oglądzie sytuacji.”

Skoro ja mam problem z macocha, to pisze o sobie i o macosze. A co, mam pisac o sasiadach  zza plotu?

"Pamiętaj, że nie ten jest rodzicem który urodził czy też do urodzin się przyczynił a ten, co wychował. Niech cię nie interesuje sytuacja, jaka panuje w domu byłego. Nie mieszaj się też w wychowanie bo, sorki, nie masz prawa."

Czy Wy wszyscy myslicie, ze ja nie jestem tego swiadoma? Ja nigdy nie mowilam Barbie, co ma robic ani jak wychowywac moje dziecko- nie wtracalam sie w jej metody wychowawcze, za to ona wiecznie mnie krytykowala za byle co. Mnie tylko interesuje, by sie dziecku krzywda nie dziala.

To ma byc milosc, polegajaca na z jednej strony zapewnianiu: jestem przy Tobie, wiec jestem lepsza", a drugiej strony: Masz znienawidzic wlasna matke, bo mi przeszkadza w zyciu? Co to za milosc, ktora uczy nienawisci? To tak, jak udawanie kochajacego chrzescijanina, a potem hajda na krucjaty palic i mordowac. Dwulicowosc, hipokryzja.... falsz do szpiku kosci.... takim uczucie jest warte tyle, co papier toaletowy i tylko nadajke sie do jednego celu....

"Partycypuj w zyciu młodej na tyle, na ile to możliwe, ale szanuj decyzje tych, którzy są z nia na codzień."

No wlasnie to probowalam caly czas robic, ale Barbie jest wiecznie malo.  Nie bede przed nia klekac, sorry. I dlatego gadam z bylym przez prawnika.

"Edit....ach, no i jest 3 post...przeżuła i wypluła w sądzie.....PISZESZ WYŁĄCZNIE O SWOICH ANIMOZJACH W STOSUNKU DO MACOCHY CÓRY...O UCZUCIACH MAŁEJ BYŁY DWIE LINIJKI (być może???) a jak widać, "oszczędna" w pisaniu nie jesteś."

Mam problem z macocha, wiec sie do tego ograniczam w pisaniu. Pisze o animozjach, bo mam do nich prawo, bedac traktowana dekade nie fair. jesli chcialabym pisac o dziecku, to ten post brzmialby inaczej i bylby gdzie indziej. Kropka.

“Widzę, że w sądzie też miałabyś w dupie wszystkich tych, którzy młodej najbliżej, byle postawić na swoim.... “

Na co dzien daleko mi do egoizmu I niejednej osobie w zyciu pomoglam. Lae w momencie, gdy ktos probuje mnie odciac od dziecka, to nie mam milosierdzia.

A z jakiej racji mialabym sie nagle zrzec praw rodzicielskich, skoro kocham moja corke i mi na niej zalezy? Oczywiscie, lepiej by bylo dla Barbie pozbawic mnie wladzy rodzicielskiej i mialaby swiety spokoj wtedy. Ale poki zyje, nikt mnie wladzy rodzicielskiej nie pozbawi. Niedoczekanie kazdego, kto bedzie to probowal zrobic.

I kazdy, kto mysli, ze ja powinnam sie zrzec wladzy rodzicielskiej, powinien wziac i sie utopic  za taka "konstruktywna porade". Gdy go po utopieniu rekiny zjedza i wydala, to przynajmniej taka kreatura bedzie stanowic nawoz w oceanie i sie wtedy spoleczenstwu na cos przyda. Jak mozna mi sugerowac, ze mam nie postawic na swoim i pozwolic im w takim wypadku dziecko kompletnie ode mnie odciac? Tak wygladaja wartosci rodzinne i chrzescijanskie w Polsce wspolczesnej? Zenada.

"nikt Ci nie odpowiada na pytania o Barbie bo to nie jej zachowanie jest niestosowne."

Ta franca bedaca macocha traktuje mnie jak szmate, mimo spelniania jej zyczen 10 lat i nierzadko tylko dlatego, ze pewnie mam jakis zly dzien i jej zachowanie nie jest niestosowne? Komus tu chyba mozg wyparowal i na pewno nie mi.

"Kobieta wychowała dziecko jak swoje , zawsze przy niej była mimo ,że , jak piszesz to nie "krew z jej krwi" . Ty byłaś od czasu do czasu , jak ciotka z hajmeryki.
Nie uczestniczyłaś w codziennym życiu , nie zrywałaś małej co rano do szkoły , nie siedziałaś z nią nad lekcjami , nie biegałaś na wywiadówki , nie woziłaś na zajecia dodatkowe... A masz czelność wymagać tego czy owego... Zamiast zrozumienia i wdzięczności ,ze przejęła Twoje niemiłe Ci obowiązki związane z wychowaniem dziecka "

Ja to wszystko wiem. Dlatego nieraz zagryzalam zeby. Ale doprowadzila mnie do furii w zeszlym roku i miarka sie przebrala.  A swoja droga, a porpos wspomnianej gdzies tu resocjalizacji- to ktos, kto byl seryjnym morderca I wychodzi po 25 latach na wolnosc, zasluguje na resocjalizacje I druga szanse w zyciu, a ja , matka, ktora sie caly czas staram byc w zyciu mojego dziecka, dostaje takie hejty? To w takim razie to polskie spoleczenstwo jest chore. To sa wartosci Ciemnogrodu.

“Przykre to strasznie ,że niby zostawiłaś dziecko w wieku pięciu lat (na zasadzie - niech sie inni martwią bo ja sobie nie radzę ) ,a teraz nagle chciałabyś cokolwiek o niej stanowić bo przecież to krew z krwi... “

Zostawic i porzucic to moze ktos, kto zapomnial kompletnie o dziecku i nie chce juz z tym dzieckiem miec nic do czynienia. U NIE TAK NIE BYLO. Nie porzucilam dziecka na dekade, a potem nagle zjawilam sie znienacka i nagle smiem sie domagac czegos.. tak to nie wyglada I nie wygladalo. Bylam w zyciu Alicji caly czas I nadal jestem. I kazdy przyjazd byl ustalany z nimi.

To tylko w ograniczonej mentalnie Polsce widac wychodze na potwora. W UK jest ogranizacja Mothers Apart from Their Children. Organizacja zrzesza matki, ktore z roznych powodow nie sa przy swoich dzieciach.

A jesli walcze o swoje prawa jako matki, ktora nigdy dziecku krzywdy nie robila, jakim prawem wylewa sie na mnie pomyje? W czym walka o prawo matki jest inna od walki o prawa ojca, ktory nie jest z dzieckiem? To rodzic i to rodzic. Jakim prawem matka nie bedaca przy dziecku jest gorsza od ojca nie bedacego na co dzien z dzieckiem? Chyba prawem zacofanego umyslu, pelnego uprzedzen i ksenofobii. Nikt tak w tym nie celuje lepiej niz Polacy, niestety.....

Jedna z moich najlepszych przyjaciolek rowniez byla matka z daleka od dziecka. Corka byla w Portugalii, zajmowala sie nia mama mojej kumpeli, czyli babcia i gdy corka podrosla do wieku 17 lat, przyleciala do matki. babcia juz potem nie dawala sobie rady z nastolatka. Poza granicami ograniczonej mentalnie Polski sa tysiace takich przypadkow. I nie wylewalam na dobrego czlowieka, jakim jest moja kumpela pomyj, tylko dlatego, ze miala corke w Portugalii, a nie przy sobie.

A kto powiedzial, ze pewnego dnia Alicja nie zrobi tego samego? Jestescie to wszystkie madrale przewidziec na 100 procent? Nie jestescie. Nie macie szklanej kuli, wiec mozecie jedynie przypuszczac, co bedzie jutro, ale jest tez ten procent niepewnosci, ktory sprawia, ze do konca zycia na 100 procent zaplanowac sie nie da.

Wystarczy jedna klotnia miedzy Barbie a Alicja, by Alicja sie spakowala i przyleciala do mnie. Barbie nie mysli nad tym, co mowi, wiec wystarczy, ze chlapnie cos w stylu: "Wysuwaj do swojej matki, skoro nie chcesz mnie sluchac." i bedzie miec pozamiatane. I jest w stanie to w zupelnosci wykluczyc? Nie.

Dziekuje tutaj dwom osobom, ktore zobaczyly we mnie cokolwiek wiecej procz potwora i odczuly, ze ja tez mam jakies uczucia i do nich prawo.

"Gubi stabilizację i poczucie bezpieczeństwa Alicji. Nie musicie się lubić Ale tolerować już tak. I przede wszystkim troszczyć się o dobro córki. Cała trójka. Pozdrawiam"

No wlasnie, problem polega na tym, ze Barbie mnie nawet tolerowac nie chce. I dlatego przygotowuje ta umowe z prawnikiem. Mi sie serce kraje, gdy patrze na Alicji twarz pelna zagubienia. Szlag mnie trafia, gdy widze to moje dziecko takie zagubione. Mam ochote rozerwac Barbie na czesci za doprowadzenie dziecka do takiego stanu i to tak, by z Barbie wiory nie zostaly. Nie potrafie scierpiec nikogo, kto mi krzywdzi lub bedzie krzywdzil dziecko. To chyba normalne u matki?

Jestesmy wszyscy mocno ta wojna zmeczeni, a szczegolnie dziecko. I mam nadzieje, ze do lipca to sie jakos przez prawnika pouklada. Mam dosyc tego burdelu, a dziecko na pewno tez. Mam tylko nadzieje, ze gdy Alicja zobaczy, ze bez sadu potrafimy sie porozumiec, to troche bedzie jej na duchu lzej.

Pitole Barbie. To jest tak toksyczna osoba, ze jesli jej do smierci nie zobacze, to nic nie strace na tym. Ja tylko chcialam zrozumiec, co sie wydarzylo przez te 10 lat i dlaczego, ale z tego, co widze tutaj, czasem lepiej nie dociekac. Nie szanuje sie w Polandii czlowieka za to, ze nie udaje wszystkowiedzacej alfy i omegi, tylko wylewa na niego pomyje. Bardzo dorosle podejscie... Smiechu warte. Ja nie mam zdolnosci do refleksji? Tej zdolnosci nie ma kazdy, kto na mnie wylacznie pluje niekonstruktywnie.

Bardzo sie ciesze, ze nie ma mnie w tym kraju, bo bym sie w nim dusila psychicznie w ciasnocie mentalnej. Nie mam na to najmniejszej ochoty, a tym bardziej na polska emeryture. To jest moj ostatni raz, kiedy w ogole odzywam sie na polskim forum. Zycze powodzenia z polska emerytura wszystkim. Zdychacie na ochlapach z ZUSu na zdrowie, przeswiadczeni o swojej nieomylnosci. Roger. Out.

33 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-05-05 22:02:21)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Mamo Emigrantko, współczuję doświadczeń, które stały się przyczyną zaprezentowanego tutaj sposobu traktowania innych.

34

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Emigrantka, jesteś typowym przykładem tego ze karma istnieje.

Dopadła Cię świadomość bezsensu życia które do tej pory Prowadzilas i przelewasz swoją gorycz na innych.
To jest ucieczka od problemu który w sobie nosisz .
Nie uciekaj, zmierz się z nim.
Zrób coś wreszcie dla siebie- bądź dobra dla innych, a to wróci do Ciebie.

Mąż był be i musiałaś go zdradzić , potem kochanek okazał się być be  potem inni faceci w Polsce byli be, potem Barbi była be, wszyscy Ci przeszkadzali .
Uciekałas do IRL bo w Polsce było be.
W tej wspaniałej IRL zarabiasz grosze i nie stać Cię nawet na utrzymanie córki , musisz handryczyć się o każdy grosz dla niej i przesyłasz na alimenty w wysokości polowy 500+, zreszta nie Twoje zarobione ale te które dostajesz na córkę od IRL.
Lata lecą i teraz masz psa i męża od paru lat.
Zmień coś w sobie  bo i to stracisz.

35

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Autorko - po co więc ten wątek założyłaś ?
Skoro - nie masz żadnych problemów, jesteś uczciwa, wszystko jest załatwione, rozliczone, pokwitowane.
Masz cudowne życie, wspaniały kontakt z córką, relacja że pozazdrościć.

No jedynie czasem trafi się jakaś sól w oku w postaci babska, które od X lat jest de facto matką Twojego dziecka. Ale z tym babsztylem też już sobie przecież poradziłaś, dzwoniąc na komórkie do córki, a nie na stacjonarny do baby.
Po co więc ten temat ? Czemu ma służyć dyskusja tutaj ?

36

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Posty MatkiEmigrantki są tak smutne , że aż chce się nią potrząsnąć i krzyczeć "Zrób coś ze swoim życiem bo przecieka Ci przez palce!!!"
Pusty dom z psem , córka daleko i z "wypranym mózgiem" , wredna Barbie, bezjajeczny ex i tylko obecny Paddy -jako światełko w tunelu.
I chociaż większość osób tutaj wypowiadających się próbuje zwrócić uwagę ,że nie tędy droga ,że macocha to nie jest główny problem... jak grochem o ścianę sad
Może powinnaś to wszystko powiedzieć psychologowi , porozmawiać z człowiekiem ,który pomoże Ci sie uporać z tą sytuacją.

37

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Faktycznie jesteśmy dziwnym narodem. Jak mężczyzna odejdzie od rodziny i założy nową, płaci alimenty i utrzymuje kontakt z dzieckiem jest cacy. Jak zrobi tak kobieta - na szubienica bo jest wyrodna matka! Masakra jakąś.!!!
Od razu nadmienię żeby było jasne że ja bym moje dziecko za sobą ciągnęła nawet na koniec świata Ale nie będę oceniać tego ze dziecko w tym przypadku zostało z ojcem. Pewnie miał lepsze warunki i tyle.
Tylko autorko do Ciebie się zwracam, opamietajcie się żeby tego dziecka nie krzywdzic waszymi sporami.  Ona i tak na burzliwe życie. I zawsze dla niej będziesz ważna Ty, jej ojciec i jej macocha. Nie niszcie tego. Pozdrawiam

38

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Nemesis przecież nie dlatego jest krytykowana że zostawiła dziecko, tylko za swój egoizm właśnie. Widzi przede wszystkim swoją krzywdę bo Barbie to tamto owamto.. Nie zauważyłam, by ktoś jej utrudniał kontakty z dzieckiem- było tylko żądanie wyższych alimentów, do tego powinna się sama poczuwać, bo suma jest symboliczna. A ona uważa się za jedyną ofiarę. to drażni.

39

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Ela myślę ze nie do końca egozim. Owszem kwota jest symboliczna Ale sytuacja finansowa autorki też nie jest ciekawa. Raz jest lepiej raz gorzej. Ale Stara się kupować ubrania córce, spędzać z nią wakacje. To trochę inne sytuacja już by tu była na miejscu. Bo nie musiała by tracić pieniędzy na bilety A spożytkować je w inny sposób. Jednak widać ta wolę trzymania kontaktu z córką mimo tylu dzielących je kilometrów.
Wydaje mi się ze obie strony mają dużo za uszami stąd tyle pretensji. Bo obie strony chcą udowodnić ze sa lepszymi rodzicami. A nie o to chodzi. Przecież córka jest świadoma zaangażowania matki , ojca i macochy. I ta zacięta rywalizacja w obecnej chwili chwieje jej poczuciem bezpieczeństwa. Ta dziewczyna jest dopiero nastolatka A zachowanie obu stron musi wywoływać i niej niesamowite poczucie winy w przypadku kiedy każda ze stron przeciaga ja na swoją stronę. I dla dobra tak dziewczyny obie strony powinny poluzowac A sprawy finansowe uregulować w sądzie. Zamiast udowadniać jedna drugiej kto jest lepszy. Bo obie pokazują za żadna. Ze ponad dobro dziecka stawiają swój obraz rodzica (rodzonego czy przyszywanego). No tak i tu jest faktycznie egoizm obu stron.

40

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Również uważam, że samo pozostawienie dziecka przy ojcu nie było zbrodnią. Jesteś  jednak obecna w życiu dziecka.
Nie wiem dlaczego tak się zachowuje macocha, ale chyba nic nie szkodzi abyś przeanalizowała swoje zachowanie.
Może czymś ich/ ją sprowokowałaś? To nawet nie musi być coś wielkiego.
Mnie np drażni Twój "ziew". Mało to poważne i nawet niegrzeczne.  No i tak trochę zaciąga dzidziąpiernik.
Nie chciałoby mi się już wtedy rozmawiać.

41 Ostatnio edytowany przez CatLady (2017-05-06 17:22:13)

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Mama Emigrantka napisał/a:

Bardzo sie ciesze, ze nie ma mnie w tym kraju, bo bym sie w nim dusila psychicznie w ciasnocie mentalnej.

To jest moj ostatni raz, kiedy w ogole odzywam sie na polskim forum. Zycze powodzenia z polska emerytura wszystkim. Zdychacie na ochlapach z ZUSu na zdrowie, przeswiadczeni o swojej nieomylnosci. Roger. Out.

Po co pytasz o zdanie ludzi, których uważasz za ciasnotę mentalną, bo są z Polski? 8-o

Ja mam szczerą nadzieję, że juz się nie odezwiesz. Właśnie pokazałaś jaka jesteś pozytywna, miła, nietoksyczna babka. Biedactwo Ty moje... Barbi się na Tobie poznała i traktuje tak, jak na to zasługujesz.

Co do zdychania za polską emeryturę - ja mieszkam w UK. Wiem, ile się tu zarabia i ile idzie dostać zapomogi na dzieci. Dlatego uważam, ze to co dajesz na utrzymanie córki to żałosne ochłapy, które uwłaczają jej godności. Boisz się, żeby Barbi ich nie wydała na wakacje - a Ty na co je wydajesz? Bo nie przelewasz całej otrzymywanej sumy na córkę? Wywalasz na swoje ciuchy, wakacje itp.

A Barbi powinnaś być wdzięczna za to, że się Twoją córką zajmuje jak swoją. Robi Twoją robotę, bo Ty się wypięłaś i wyjechałaś i nic z siebie nie dajesz poza kilkoma groszami, które nie starczą na to by dziewczynę wyżywić.

42

Odp: problem z macocha mojego dziecka

smile

wrobelkarolina napisał/a:

Random - masz we mnie wielką fankę! Idealnie ujęte, baaaardzo spokojnie i przejrzyście wypunktowane...

To tylko wypracowana koniecznością przypadłość czytania ze zrozumieniem, dzięki wink

Secondo1 napisał/a:

Random, nie miałam siły tak punktować potu niby-mamy.

Mnie ruszyło, choć miałam obawy czy trollowi odpowiadam.


Mama Emigrantka
Co Ty z tymi ciuchami masz ? No ok – kupowałaś.

Z byłym się ustnie umówiłaś korzystnie dla siebie jak się wydaje – ale czy korzystnie dla Alicji ? Jak już się korzystnie dogadałaś to ciuchy dodatkowo kupowałaś, Barbie pewnie też. Co by było gdyby niekorzystnie Ci to dogadanie wyszło ? pewnie tak jak teraz – z pomocą prawnika wyprostowywałabyś na korzystnie dla siebie – ale czy korzystnie dla Alicji ?

Co Ty z tym dawnym byłym masz, że ciągle pytasz : Po co On tak czy siak ? No ma jak ma a Ty się skup na córce : do szkoły powiadomić, z Barbie zacznij gadać, prawnika ustaw na potrzeby córki a nie dokopywania byłemu przy okazji – coś masz zacięcie do walki wink wink wink dobra rzecz w sumie, tyle, że trzeba dobrze rozumieć jak i kiedy – a Ty jaki masz plan właściwie ?  o siebie się troszczysz ale czy o córkę ?

Asekurancko to ja Ci napisałam bo widać w Tobie wyrachowanie – to nie jest zasługa wielka, że informowałaś o opóźnieniach w płatnościach to normalne – tak się robi po prostu – czegóż Ty tak podkreślasz że coś robisz wielkiego gdy to nic wielkiego ? Większe to by było, gdybyś tak umiała sprawami pokierować żeby opóźnień nijakich nie było – znaczy gdybyś coś odłożyła wcześniej i w razie opóźnienia z tego odłożonego zapłaciła byłemu na czas.

Jak to ładnie nazwałaś podobają Ci się patchworkowe rodziny – mogą się podobać jeśli funkcjonują dobrze, ale ta Wasza tak nie działa przecież, nie lubicie się z Barbie a Alicja ma dwie mamy skłócone ze sobą – a nie Ona jest powodem skłócenia lecz Twoje i Barbie roszczenia do siebie, prawda ? Pomyśl o córce a nie o swoich racjach co do Barbie i nie o tym, że teraz może Ty potrzebujesz córki, którą przekazałaś Barbie do opieki.
Jesteście inne : Ty i Barbie – jak kogoś wkurzasz to się nagnij trochę żeby nie wkurzać a nie wymagaj naginania od Barbie – masz wpływ na siebie nie na Nią. Kłóciłaś się na poważnie z siostrą, która latała na skargi do Twojego męża – jak Ty budujesz relacje ?

Składasz na ojca Alicji i Barbie odpowiedzialność za córkę - nie wymagaj profitów – Twoje miejsce jest miejscem z tyłu i chyba nie umiesz się z tym pogodzić – ale taka była Twoja decyzja albo pogodzenie (nie walczenie latami o wypracowanie innego modelu) z zaistniała sytuacja – nie zmienisz tego – zaakceptuj albo wymyśl ekstra sposób na idealne funkcjonowanie Waszej patchworkowej rodziny a nie tłumacz się ciągle i nie marudź ciągle, no rany. Uregulujcie sprawy finansowe –wszyscy odetchną. Rozliczanie opiekunów córki to też rozliczanie córki. Obsesja to jakaś, że co do 3-go miejsca po przecinku ma się zgadzać rozliczenie – ja tego nie ogarniam to jakaś przesada.

Chyba za wiele od byłego wymagasz – no cóż, to Twój były wink wink wink Sokrates to miał Ksantypę za żonę, co tez Ona o jajach mogła twierdzić ? – faktycznie nie ma co się rozwodzić nad jajami. Mimo to złożyłaś obowiązek sprawowania opieki nad córką właśnie Jemu – dobrze to czy źle ? Ty pozwoliłaś sobie od Niego odejść ale córkę właśnie Jemu oddałaś. Wychowywanie dziewczynki – to naturalne, że szukał pomocy choć oczywiście powinien (tak jak i Ty) umieć sam temu sprostać. To Barbie ostatecznie zmaga się z Twoim charakterem w osobie Twojej córki a Wy oboje – jak widać – nie. Ależ Wam patchwork wyszedł krzywo szyty.

Ta zachwalana długość życia – ach, ach – kiedy zamieszkamy na Księżycu – Ty doczekasz wink.

Hejtu to mi się wydaje, że wiele nie usłyszałaś – opinie o które prosiłaś i oceny, których się mogłaś spodziewać raczej, nie marudź znowu.

Jeśli coś Cię nie cieszy to zadziałaj w końcu sensownie aby cokolwiek naprawić – Ty się tylko wijesz w opisach, poglądach, szczegółach, oczekiwaniach ale chyba po prostu – nie wiesz jak to ustawić – i to o to chyba chodzi – żeby wiedzieć i czuć prawidłowo i do tego przekonać do tego resztę – dlatego się tak wijesz bo nie wiesz i nie umiesz, reagujesz doraźnie na zaszłe zdarzenia – nie kontrolujesz właściwego kierunku. Prawdopodobnie proponujesz reszcie nieakceptowalne dla nich rozwiązania i zupełnie nie rozumiesz ich oporu – ale to twój problem zrozumienia, możliwe, że siłowo uda Ci się przepchnąć w sądzie – popatrzyłabym nawet ale mi mdło.

Ja chyba Cię rozumiem jako tako, spójnie mi się układasz, chcesz być chyba bliżej dorastającej córki i przepchnąć swoją wizję przyszłych układów (drugiego dziecka póki co nie ma, ale też nie wiadomo co Ci się w życiu jeszcze wydarzy – Ty się jakoś stabilna nie wydajesz – dlaczego – nie umiem wydobyć), zrezygnowałaś kiedyś z pełnej odpowiedzialności za dziecko (dobrze czy źle zrobiłaś to nieistotne) – czy dzisiaj dopełnianie na wyrost tej odpowiedzialności przysłuży się córce ? Na pewno fakt posiadania dwóch matek może być dla niej korzystny, prawdopodobnie Alicja dobrze porusza się (lub będzie) w tym układzie – nie zmarnuj tego, ale jednak, jednak… nie wchodź na pierwszy plan, nie podkreślaj swojej roli – bo jej nie było i ma nie być – pogódź się z tym, przykre wiem… (przeżyjesz – dobrze liczysz wink wink wink )

Ale patchwork prosty to wyglądałby : Barbie i Ken odpowiedzialni za Alicję i Ty w roli matki-drugiej wspomagającej i współpracującej z matką-pierwszą jaką ma być Barbie – tak, tak : mimo, że może nie jest wymarzoną matką – jest : matką-pierwszą – usilnie mówisz : macocha – nie, nie – nie ma lekko – pogódź się z tym, przykre wiem… (przeżyjesz choć z psem) – nie należy zbywać tej odpowiedzialności, bez niejednoznaczności, i tyle.

43

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Dzizas. Na miejscu byłego męża tej emigrantki zrobiłabym wszystko, żeby maksymalnie ograniczyć kontakty z taką kobietą, a na na miejscu jej córki byłabym zwyczajnie nieszczęśliwa. Egoizm, egocentryzm, pogarda dla innych, zawiść, materializm, niewdzięczność - tak widzę autorkę tematu. Rzuca własnej córce ochłapy i każe za to całować stopy...

44 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-05-06 23:36:13)

Odp: problem z macocha mojego dziecka
nemezis21 napisał/a:

Ela myślę ze nie do końca egozim. Owszem kwota jest symboliczna Ale sytuacja finansowa autorki też nie jest ciekawa.

Kwota jest ŻADNA, Mama Emigrantka w ogóle nie płaci alimentów!!! Ona tylko przekazuje na dziecko to, co mu się należy jak psu micha, czyli zasiłek na dziecko. Mało tego - przekazuje nie w całości. Wg dzisiejszego kursu te 350 zł, które płaci, to 83 euro. A zasiłek na dziecko w Irlandii to 135 euro. Gdzie jest brakujące 52 euro, czyli 218 zł? Gdzie są alimenty?

Ta kobieta, którą pogardliwie nazywa Barbie, wychowuje i utrzymuje jej dziecko. Mało tego, nawet nie robi problemów w kontaktach z matką-egoistką. A że córka ma teraz chłodniejszy stosunek do matki.... Cóż, dziewczyna dojrzewa i coraz więcej widzi i rozumie.

45

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Jest mi wstyd, że tu weszłam. Kobieta napisała posta, żeby poszukać pomysłów, co może JESZCZE zrobić i co powoduje Barbie, a doczekała się hejtu. Tak świetnie wszyscy znacie temat? Po przeczytaniu posta lepiej od niej wiecie, z czym się zmaga, jaka jest jej sytuacja, także materialna i jak powinna żyć? Weszliście w jej buty, poznaliście koleje losu i jesteście dostatecznie kompetentni, żeby mieszać ją z błotem? Tacy perfekcyjni i nigdy nie popełniliście błędu?

Wielkie, hipokryzją podyktowane, oburzenie, że ZOSTAWIŁA DZIECKO!! No jak śmiała! oburzonym Wielkim Sędziom chcę przypomnieć, że sytuacja z pracą dziesięć lat temu w Polsce nie była za wesoła. Tyraj za grosze na śmieciówce, a jak ci się coś nie podoba, to won, na twoje miejsce jest stu chętnych. Czy w tej sytuacji miała za wszelką cenę OPIEKOWAĆ SIĘ DZIECKIEM zamiast zostawić je ojcu, ze stabilną sytuacją? Gdyby tak postąpił ojciec, nie byłoby ani słowa potępienia, a wy byście wychwalali jego postawę za to, że robi wszystko, żeby widywać córkę i płaci na jej utrzymanie. No ale to zrobiła MATKA!!! Ukamienować ją!!!! Otóż oświadczam, że ja po tysiąckroć wolałabym zostać z ojcem, niż gnieździć się z matką, sfrustrowaną, nieszczęsliwą i odartą z godności, gdzieś w wynajętym pokoiku albo na garnuszku matki, z własną matką tym nieszczęśliwszą, że nie może mi zapewnić nic, bo tyra na śmieciówce.
Kolejny straszny grzech popełniła Mama Emigrantka, że ośmieliła się wyjechać. Jak to możliwe? Powinna we włosiennicy biczować grzeszne ciało póki nie szczeźnie. Gdyby była facetem, to przecież ma prawo ułożyć sobie życie, bo "to zła kobieta była", ale że jest kobietą i matką, nie wolno! Dalej, pisze wyraźnie, że PŁACIŁA, PŁACI i kupuje córce co może, a także zabiera ją w różne miejsca. Też źle, lepiej by było, jakby w tym wynajętym pokoiku widywała córkę wieczorami, zbyt zmęczona by z nią po prostu być, a o wakacjach w Szwecji mogłyby obie tylko pomarzyć.
Barbie nie jest żadną bohaterką. Wzięła faceta Z DOBRODZIEJSTWEM INWENTARZA, w tym z jego dzieckiem. Wiedziała na co się pisze i wiedziała, że pięcioletniemu wtedy dziecku nie da się wmówić, że to ona jest jego mamą. Dlaczego więc próbuje? Biologiczna matka nigdy nie wyrzekła się ani kontaktów z dzieckiem ani odopowiedzialności, więc Barbie nie ma prawa wchodzić w jej buty i prać Alicji mózgu. Dla mnie to wygląda klasycznie: masz duży dom, mieszkasz i pracujesz za granicą, więc napychasz kasą materace, więc płać, płać więcej i więcej. A dlaczego na jej żądanie? Wykastrowała już męża i teraz ma zamiar złamać kręgosłup pasierbicy? NIE WOLNO, matka biologiczna wyjechała. ułożyła sobie życie na owo, ale to nie jest zbrodnia, a Alicja Paddy'ego lubi i akceptuje. Czy MAma Emigrantka wypierała się Alicji? Nie. Czy nie płaciła co się należy? No, nie. To może płaciła z daleka i nie szukała kontaktu z córką? No też nie. Jej jedyną "wina" było to, że zostawiła ją OJCU. OJCU, a nie podrzuciła do domu dziecka czy zostawiła w oknie życia. NIKT nie ma prawa jej oceniać nie znając jej sytuacji materialnej, psychicznej, środowiskowej. Kto z was ją zna i zna jej pobudki? Wiecie tyle ile o sobie napisała, ale pierwsi jesteście do ocen.
A że BArbie wychowuje "nie swoje dziecko"? Nikt jej nie oszukiwał, Ken nie zatajał przed nią, że ma córkę, jeśli weszła w ten związek to z pełną tego świadomością, ale jednocześnie miała świadomość, że matka biologiczna Alicji żyje i nie unika kontaktu z córką. Więc z czym problem? Nagle Pani Perfekcyjnej zaświeciły w oczach €? Jeśli ma problemy, to do psychologa.
W pełni popieram Mamę Emigrantkę, nie zrobiłą nic gorszego niż setki tysięcy TATUSIÓW, i chociaż udaje, że nie, to widać, że ta sytuacja ją boli. Dlatego poprosiła o radę i wyjaśnienia was, o wszechwiedzący i sprawiedliwi.
Mamo Emigrantko, ja nie mam dla Ciebie innej rady jak robić swoje. Alicja dorasta i wkrótce poukłada sobie w głowie wszystko co trzeba. Doceni fakt, że jej mama dzwoni do niej, jest obecna w jej życiu nawet jeśli ona ją odpycha.

46 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-05-07 00:39:43)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Ajka083
Wiesz co? Po prostu chrzanisz. Pokaż tu jeden post, w którym ktokolwiek - mężczyzna czy kobieta - daje mężczyźnie prawo do zdrady, niepłacenia alimentów. Wtedy zaczniemy rozmowę, na razie łżesz. I jeszcze raz co do tego:

Ajka083 napisał/a:

Czy nie płaciła co się należy? No, nie

Nie, nie płaciła i nie płaci alimentów. Przekazuje tylko CZĘŚĆ zasiłku, który bierze na dziecko. Poza tym ciekawe skąd masz informacje wychodzące poza to co nam przekazała autorka wątku - czyżby multikonto?

Ajka083 napisał/a:

Nagle Pani Perfekcyjnej zaświeciły w oczach €?

Masz na myśli tę czapkę drobnych, którą - nie z własnej kieszeni - łaskawie i z problemami przekazuje tzw. Mama Emigrantka?

Ajka083 napisał/a:

Biologiczna matka nigdy nie wyrzekła się ani kontaktów z dzieckiem ani odopowiedzialności, więc Barbie nie ma prawa wchodzić w jej buty i prać Alicji mózgu

Matką jest ta, która wychowuje i utrzymuje, a nie dobra ciocia zza morza, która czasami odwiedza.

47

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Co Ty piszesz Ajka??
Jestem matką samotnie wychowującą dziecko i raczej by mi sie oczy nie zaświeciły gdybym ( o zgrozo) podniosła alimenty do 400zł!! Wiecej wydaję miesięcznie na zajecia dodatkowe córki.
I nie zarabiam kroci (w końcu pracuję w tej pogardzanej przez Matkę "polandii) ,a stać mnie na wakacje i wycieczki z dzieckiem ,a nawet KUPUJĘ JEJ UBRANIA (niesamowite-prawda?).
Nie rozumiem co takiego cudownego robi Emigrantka ,że ma prawo oceniać na co wydają pieniądze rodzice Alicji czy za co jeżdżą na wakacje. Mierzi mnie taka roszczeniowa postawa ponieważ swego czasu mój Ex również próbował wtrącać mi sie w życie - wychowywać dziecka nie chciał ( bo branie go raz na jakiś czas na weekend to nie wychowywanie) ,ale mówił jak ja mam to robić ( o obiadach w szkole też była mowa wink )

48

Odp: problem z macocha mojego dziecka
wrobelkarolina napisał/a:

Mierzi mnie taka roszczeniowa postawa ponieważ swego czasu mój Ex również próbował wtrącać mi sie w życie - wychowywać dziecka nie chciał ( bo branie go raz na jakiś czas na weekend to nie wychowywanie) ,ale mówił jak ja mam to robić ( o obiadach w szkole też była mowa wink )

Wybacz. Ale myśle, że ma jednak prawo "wtrącać" się, jesli chodzi o wychowanie swojego (waszego) dziecka. Kwestia jest taka, w jakiej formie ustalacie jak należy dziecko wychowywać. Zapewne ma z tym duzy problem, bo Ty uznajesz to jako wtrącanie się do Twojego życia.

49

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Ajka ma racje! To co uchodzi mężczyźnie już kobiecie nie. I póki co autorka jest matka Alicji. Nie dlatego ze ja urodziła Ale dlatego ze zawsze jest obok.ciekawe że jak facet odejdzie od rodziny, płaci i widuje się z dzieckiem od czasu do czasu to jednak nadal jest ojcem. Barbi nie jest matka dziecka choć wzięła na siebie ciężar wychowania. Ale tak się dzieje w przypadku każdej rozbitej rodziny. Jeśli z którymś rodziców zostaje dziecko A on / ona zawiera nowy związek to chcąc nie chcąc nową parterka/partner uczestniczy w wychowaniu tego dziecka. No inaczej się nie da.

50

Odp: problem z macocha mojego dziecka
voxpopuli napisał/a:
wrobelkarolina napisał/a:

Mierzi mnie taka roszczeniowa postawa ponieważ swego czasu mój Ex również próbował wtrącać mi sie w życie - wychowywać dziecka nie chciał ( bo branie go raz na jakiś czas na weekend to nie wychowywanie) ,ale mówił jak ja mam to robić ( o obiadach w szkole też była mowa wink )

Wybacz. Ale myśle, że ma jednak prawo "wtrącać" się, jesli chodzi o wychowanie swojego (waszego) dziecka. Kwestia jest taka, w jakiej formie ustalacie jak należy dziecko wychowywać. Zapewne ma z tym duzy problem, bo Ty uznajesz to jako wtrącanie się do Twojego życia.

Wybacz voxpopuli ,ale mówienie mi ,że mam zmienić pracę , nie układać sobie życia bo powinnam się zająć wychowaniem dziecka (on ma nową rodzinę i dziecko) , czy choćby te obiady w szkole uważam za wtrącanie się w moje życie.

51

Odp: problem z macocha mojego dziecka
nemezis21 napisał/a:

To co uchodzi mężczyźnie już kobiecie nie.

Piękny stereotyp. No ale, tak to już jest, że stereotypy są nam potrzebne. Odnośnie Autorki i jej problemów, to ona zderzyła się z wypracowanym w społeczeństwie stereotypem tego złego, który odszedł. No i tu trochę cierpi Twój stereotyp, bo tu wali się najczęściej w mężczyzn. Oni odchodzą, oni są źli, nie zajmują się, a jak się starają zajmować, to się wtrącają w zycie, no i tu można mnożyć jego złośliwości. Tak jak naszej Autorce odmawia się mu uczuć, potrzeb, nie godzenia się z poczuciem przegranej, zajmowania się też swoim życiem.

52

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Witam
Od wielu lat podglądam to forum i podziwiam użytkowników takich jak Wielokropek, ale nigdy osobiście nie miałam potrzeby, żeby zabierać głos. Aż do dzisiaj...do kolejnego postu Matki Emigrantki vel Ajka083. Mam wrażenie, że to jedna i ta sama osoba. Ten sam styl pisania i bardzo agresywny ton wypowiedzi.
To już nawet nie chodzi o porzucenie dziecka, może faktycznie lepiej dla Alicji było zostać przy ojcu. Chodzi o to co się dzieje dalej. Zamiast ułatwić całą sytuację dla ojca i dziecka, to zamiast tego ciągłe szarpanie się o jakieś grosze, prawnicy, fochy, oczerniania, stawiając dobro Alicji na samym końcu. Po komunii ojciec i dziecko płakali w samochodzie, sytuacja się poprawiła. Co teraz musi zrobić Alicja, żeby pokazać że jej się to wszystko nie podoba i boli? A założę się, że tak jest bo to tylko młody porzucony przez matkę dzieciak.
Szanowna autorko
Już wiele osób na tym forum powiedziało, gdzie jest sedno problemu. To twoje roszczeniowo egoistyczno materialistyczne podejście do życia i innych ludzi. Jad i złość wylewająca się z Twoich postów nie wzbudziła tutaj niczyjej sympatii oprócz Ajki (aaa, zapomniałam, że to Ty). Może jesteś połączona więzami krwi z Alicją. Ale to by było na tyle. Więź emocjonalną ma ze swoimi rodzicami (tak rodzicami, Barbie i Ken). To przebywanie na codzień, wycieranie smarków pod nosem, martwienie się o późne powroty, szykowanie kanapek do szkoły, wysłuchiwanie płaczów i wiele innych rzeczy tworzy więzi. Na pewno nie jednorazowe wyjazdy i wypady do galerii. Ty lubisz tylko te jasne strony bycia matką, a kiedy przychodzi do brania odpowiedzialności to zaczynają się jęki i groźby. Cały czas się zarzekałaś, że płaciłaś małe alimenty bo ojciec nie wymagał wyższych. Szedł Ci na rękę, bo może nie miałaś łatwej sytuacji albo spodziewał się, że zacznie się cyrk. Wspomniałaś, że żałujesz momentu kiedy pokazałaś Kenowi i Barbie zdjęcia swojego domu, bo od tego zaczęły się żądania podwyższenia alimentów. Możesz wytłumaczyć jak to jest możliwe, że masz fajnie urządzony dom i nie stać Cię, żeby przelać całą kwotę alimentów państwowych? Chyba dlatego, że najpierw musisz zaspokoić wszystkie swoje potrzeby, a to co zostanie to z ciężkim sercem możesz łaskawie przelać tym chciwym rodzicom Twojego dziecka. Twierdzisz, że Barbie nakręca twoje dziecko przeciwko Tobie. A może to Alicja sama zaczęła wiecej rozumieć.
A na koniec, strasznie pomstujesz na to państwo polskie. Ja też mieszkam w UK ale nie widzę powodów żeby ziać aż taką nienawiścią do kraju i rodaków. Nie wszystko mi się podoba, szczególnie ostatnie lata polityki. Ale żeby życzyć wszystkim żeby pozdychali na polskich emeryturach? To nawet psu się nię życzy, jak po raz setny sika w to samo miejsce na dywanie. Ta cała zachodnia retoryka, której używasz... rodzina patchworkowa, toleranjca...to tylko słowa, których chyba do końca znaczenia nie rozumiesz. Nawet sam sposób wypowiedzi o Barbie, jej stylu ubierania i makijażu, świadczy, że nie masz pojęcia o tolerancji i zachodnim stylu myślenia. Hm, zachodnim a może po prostu dorosłym? Co z tego że wygląda tak czy siak, skoro z opisów wynika, że traktuje Twoje dziecko jak własne i robi dobrą robotę. To jest najważniejsze, a nie to, że lubi różowy. Wiesz, ja też kiedyś myślałam że tylko ludzie noszący glany i czarne skóry są fajni. Bardzo się cieszę że to było 20 lat temu.
Myśl o Alicji i co dobre dla niej. Jeśli jątrzysz w środowisku, w którym ona przebywa na codzień, to na pewno się na niej odbije. Masz jeszcze czas, żeby to naprawić, ale sądząc po Twoich wpisach, marne szanse. Przyłączam sie do Wielokropka i współczuję przeżyć, które doprowadziły do takiej nienawiści wobec innych ludzi. Pozdrawiam i życzę refleksji.

53 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2017-05-07 10:38:49)

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Mama Emigrantka/Ajka083 poprosiła, jak sama w ostatnim poście napisała, o radę i wyjaśnienia. I, jak wiele osób jej podobnych, na posty użytkowników zareagowała agresją. Przeglądanie się w oczach innych bywa nieprzyjemne i bolesne, gdy zaś 'prośba o radę' jest faktycznie oczekiwaniem na potwierdzenie własnego sposobu myślenia i widzenia świata, rodzi się u autora prośby olbrzymia frustracja, gdy nie tylko nie dostał tego, czego chciał, ale dostał to, czego nie chciał i przed czym do tej pory uciekał (czy skutecznie, to inna sprawa).

Co zatem autorka wątku może zrobić?
1. Iść w zaparte i mieć za nic informacje zwrotne tutaj otrzymane.
2. Skonfrontować się, mimo bólu, z tymi informacjami i dokonać rzetelnej oceny własnego zachowania. Pomocnym będzie pozbycie się, choć częściowe, pokładów złości i nienawiści, by móc zajrzeć pod ich spód, by dać szansę na zmierzenie się z uczuciami pod nimi ukrywanymi.






nedro, dziękuję. smile

54

Odp: problem z macocha mojego dziecka
voxpopuli napisał/a:
nemezis21 napisał/a:

To co uchodzi mężczyźnie już kobiecie nie.

Piękny stereotyp. No ale, tak to już jest, że stereotypy są nam potrzebne. Odnośnie Autorki i jej problemów, to ona zderzyła się z wypracowanym w społeczeństwie stereotypem tego złego, który odszedł. No i tu trochę cierpi Twój stereotyp, bo tu wali się najczęściej w mężczyzn. Oni odchodzą, oni są źli, nie zajmują się, a jak się starają zajmować, to się wtrącają w zycie, no i tu można mnożyć jego złośliwości. Tak jak naszej Autorce odmawia się mu uczuć, potrzeb, nie godzenia się z poczuciem przegranej, zajmowania się też swoim życiem.

Niestety się z tobą nie zgodzę. Stereotyp i którym Ty mówisz to ze mężczyzna jest ten zły bo porzuca rodzinę. Ale jak płaci alimenty i kontaktuje się z dzieckiem nadal jest ojcem. I nie łapie się w ten stereotyp bo dotyczy on najczęściej mężczyzn którzy zakładają nowe rodziny zapominając o pozstalych dzieciach. Natomiast jest utarte w naszym społeczeństwie ze jak kobieta odchodzi od rodziny Ale już płaci te alimenty i ma kontakt z dzieckiem to i tak jest"be". Uważam ze dobrze ze matka ma kontakt z dzieckiem A co do alimentów skoro się tak umowili to nie wiem w czym problem. Choć w mojej opinii takie sprawy należy regulować poprzez sądy A nie na zasadzie słownej umowy. W wypady kiedy sytuacja finansowa strony jest lepsza wnioskować o podwyższenie tych aimentow. Ja tu widzę obustronna batalie o dobro dziecka w którym najmniej do powiedzenia i najwięcej cierpienia właśnie te dziecko dostaje w zamian. I apelowalabym tu do obu stron o koniec tej rywalizacji między sobą.

55

Odp: problem z macocha mojego dziecka

"Emigrantka, jesteś typowym przykładem tego ze karma istnieje. Dopadła Cię świadomość bezsensu życia które do tej pory Prowadzilas i przelewasz swoją gorycz na innych."

Guzik wiesz o mnie, z przeproszeniem. Moje zycie nie jest tak puste i bezsensowne, jakby tu wszyscy chcieli. Mam wspanialych cudownych przyjaciol tutaj, ktorzy sa niemal moja druga rodzina, rozwijam sie, i tylko w Polandii mam jeden problem, ktory tu poruszylam. Co mam materialnie, nie bede mowila ani nikomu niczego udowadniala- bedziecie wszyscy wiedzic tyle, co Ken i Barbie- jest mi po japonsku, czyli "jako-tako". Czyli lacznie z Kenem bedziecie miec ZEROWE informacje. Jestem ogolnie z zycia zadowolona, i pracuje caly czas na to, by Alicji niczego nie brakowalo i by zbudowac jej lepszy start w zycie dorosle. Tyle.

A wszystkim tym,ktorzy z taka pogarda mowia o groszach, ktore place- nic Wam do tego. Ken zazadal 400 PLN na swoje konto i skoro tyle mu odpowiada, to Wy nie macie nic do powiedzenia. Dziecko reszte bedzie miec na koncie w Polsce, szkola na swoim koncie rowniez. Nigdy, ale to przenigdy nie zalowalam niczego wlasnemu dziecku i nadal jej niczego zalowac nie bede.

Tym bardziej teraz wytocze armate przeciwko tej pani z UK, ktora potwierdza, ze Polak Polakowi wilkiem, a szczegolnie na emigracji. To Ty, znajac realia emigracyjne, smiesz na mnie wsiadac i mnie krytykowac? Wiesz dobrze, moja droga, ze czasami po oplaceniu rachunkow, zabukowaniu przelotow i odlozeniu czegos na jedzenie i paliwo moze czasem niewiele zostac i czlowiek musi sie czasem niezle nagimnastykowac, chcac odlozyc na wyjazd do Polski i to tak, by po przylocie jeszcze nie byc zupelnie splukanym. Wiesz dobrze , o czym mowie.

I do tego jeszcze znajac mentalnosc rodakow w Polsce, ktorzy mysla, ze kazdy emigrant jest kura znoszaca zlote jajka, smiesz bronic tej wampirzycy Barbie? Dobrze Ajka powiedziala, ze zaswiecily sie w oczach Barbie znaczki euro, gdy wyjechalam. Nie wierze, droga Pani w UK, ze nie mialas nigdy z ta przestarzala mentalnoscia do czynienia.

Nasiaknelas brytyjska pogarda dla reszty swiata i udajesz wszystkowiedzaca alfe i omege, jak cala reszta tutaj. Tylko ze jeszcze troche i bedziesz mi zazdroscic spokoju w IRL i swobody podrozowania, gdy za kazdym razem po brexicie bedziesz musiala wystepowac o wize, by poleciec w jedna lub w druga strone. Ja nie musze palcem nawet kiwnac, bys miala pod gorke za te Twoje "sprawiedliwe" osady. Pani Theresa May robi to swietnie za mnie.

"Zrób coś wreszcie dla siebie- bądź dobra dla innych, a to wróci do Ciebie."

Co Wy qrna, o mnie wiecie, oprocz tego, ze mam problem, ktory opisuje? Nic. Niejednemu Polakowi na Zielonej Wyspie pomoglam za przyslowiowe Feck all, czyli za nic lub prawie nic (nie bralam pieniedzy za pomoc, bo nie mam zwyczaju ssania z ludzi, jak Barbie ) i nadal to robie. Ludzie, ktorzy mnie znaja, stana za mna murem. Chodzilam z niejednym Polakiem do urzedu w czyjejs sprawie, dzwonilam ludziom w niejednej sprawie, gdy mieli problemy z urzedami tutaj, i to sa zwykle fakty, ktore wiele ludzi moze potwierdzic. I nadal rozwiazuje takie problemy kazdemu, kto do mnie sie zglosi ( ale ja sie nie oglaszam, tylko znajomi mnie polecacja, wiec w google mnie nie ma). Mozecie byc pewni, ze to dobro, ktore czynilam i czynie, caly czas do mnie wraca. Nie darmo mnie kilka osob okresla wielce mowiacym przydomkiem: Matka Teresa....

"Autorko - po co więc ten wątek założyłaś ?"

Jak to po co? To tak, jak zapytac ofiare gwaltu, po co analizuje, dlaczego zostala zgwalcona. Po co ofiarom gwaltu jakakolwiek pomoc w probowaniu zrozumienia, co sie w ogole stalo? Ja sie wlasnie tak czuje. Barbie zgwalcila mnie psychicznie, zafundowala mi przez dekade Auschwitz-Birkenau.

Widze, ze w Polsce panuje mentalnosc rozgrzeszania oprawcow, na co wskazuje ten stosunek do mnie typu: ma, co chciala. Jestem w 200 procentach przekonana, ze gdybym byla zgwalcona, to bym tylko uslyszala od Was wszystkich hasla w stylu: Po co w ogole wychodzilam z domu, po co sie malowalam i tym podobne. Wcale sie nie dziwie, ze obecny rzad zaczal majstrowac przy ustawie o przemocy domowej,  in vitro i innych naturalnych prawach kobiet. W Polsce, z tego co widze, nie potrzeba zadnych muzulmanow do wprowadzenia szariatu pod plaszczykiem chrzescijanskich wartosci. Dlaczego- bo przy takiej mentalnosci same in na to pozwalacie.

"Może powinnaś to wszystko powiedzieć psychologowi , porozmawiać z człowiekiem ,który pomoże Ci sie uporać z tą sytuacją."

Do psychologa pojde, by zdjac z siebie ten ciezar psychiczny i zapomniec o tym obozie koncentracyjnym, bo sama nie potrafie. Chce miec to za soba.
A poza tym chce sie dowiedziec, jak rozmawiac z nastolatka. Nikt sie nie rodzi doskonalym rodzicem w momencie, gdy dziecko przychodzi na swiat, i wy wszystkie alfy i omegi mi tego nie wmowicie, ze tak jest.

Barbie sie chyba tak zdawalo, ze gdy przejmowala opieke nad Alicja, to juz od razu wiedziala wszystko, jak byc najlepszym rodzicem i wszystkich niepasujacych do jej wyobrazen o rodzicielstwie i wychowaniu nalezy zmiesc z powierzchni ziemi ( vide klotnie z tesciowa). Ja nie bede udawala doskonalej - bede sie dowiadywac od psycholog, co moge wiecej zrobic dla Alicji i jak z corka rozmawiac. A Barbe niech sie ludzi, ze jest najmadrzejsza. Wali mnie to, dynda mi obecnie ta baba kolo czterech liter, jak gowno, co juz spadlo do klopa i wyladowalo w scieku.

"Po co pytasz o zdanie ludzi, których uważasz za ciasnotę mentalną, bo są z Polski?"

Zapytalam po polsku, bo bylo prosciej. I zapytalam ludzi w internecie, a wiadomo, ze z niejednego kraju rodacy maja dostep. Moj blad. Ale nie spoczne, ku rozpaczy tej osoby, ktora mnie prosila, bym sie nie odzywala, poki nie pokaze, ze to wszystko nie bylo takie czarno-biale i nie jest.

"Ja mam szczerą nadzieję, że juz się nie odezwiesz. Właśnie pokazałaś jaka jesteś pozytywna, miła, nietoksyczna babka. Biedactwo Ty moje... Barbi się na Tobie poznała i traktuje tak, jak na to zasługujesz."

Sama jestes pomylonym biedactwem, bo wlasnie nie bylam traktowana na to, jak zalsugiwalam. Barbie przyszla do mojego i Alicji zycia i zamiast ustalic jakies reguly na poczatku, porozmawiac, jak to ma wygladac, to zaczela znajomosc ze mna od krzyku, ze jestem Hitlerem, a potem przez pierwsze trzy lata swojej obecnosci w Alicji zyciu robila wszystko, by mnie zniechecic do siebie, do bycia w corki zyciu, a gdy sie nie dalam wyrzucic, to nalezalo mnie zniszczyc i szantazowac subtelnie, zebym nie smiala sie czemukolwiek sprzeciwiac, prawda? jak to ktos powiedzial tu : Normalnie nie mozna bylo?

Wybudowala wokol siebie i calej rodziny Auschwitz-Birkenau. Zapytalam Barbie w zeszlym roku: I co, zrobisz ze mnie owoc zakazany? Zabronisz Alicji kontaktu ze mna? To teraz pruje dziecku mozg. Ken na szczescie jest komendantem obozu, wiec Barbie go musi sluchac, bedac swiadoma, ze jesli zabroni Alicji sie ze mna spotykac, to Alicja sie zwroci przeciwko niej, nie wspominajac o sprawie sadowej, ktora bym wytoczyla, a ktorej, jak widac, nikt nie chce. Majac zwiazane rece, Barbie saczy jad w moje dziecko i wypuszcza ja za ta brame obozu, juz nasaczona jadem.  Nie tylko ja powinnam isc do psychologa, ale ta kobieta tez. Teraz to mnie obchodzi wylacznie corka.

"Boisz się, żeby Barbi ich nie wydała na wakacje - a Ty na co je wydajesz? Bo nie przelewasz całej otrzymywanej sumy na córkę? Wywalasz na swoje ciuchy, wakacje itp."

Ty brytyjska zarazo, zeby tak faktycznie bylo, jak mowisz, to bym nie musiala tego komentowac. Na twz. urlopie nie bylam trzy lata, z racji przeprowadzki na wies. Powiem Ci tylko tyle, ile powiedzialam prawnikowi i Kenowi- cokolwiek zostalo z zasilku, wydawalam w Polsce na dziecko. I mam kupe swiadkow, ze najpierw mysle o dziecku, potem o wszystkich innych, a na koncu o sobie. I kazdego klamce, ktory probuje twierdzic, ze pieniadze dziecka wydawalam na siebie, usmazylam spokojnie z moim prawnikiem w sadzie. Skwierczalabys, az milo, a ja bym patrzyla na to ze spokojem i usmiechem.

"Większe to by było, gdybyś tak umiała sprawami pokierować żeby opóźnień nijakich nie było – znaczy gdybyś coś odłożyła wcześniej i w razie opóźnienia z tego odłożonego zapłaciła byłemu na czas."

A moze sie czasem odlozyc nie dalo? A moze byl bank holiday po drodze i wtedy nastepowaly opoznienia? Albo urzad informowal po dostaniu czegokolwiek z Polski z opoznieniem, ze pieniadze beda wtedy i wtedy? Moze ja jestem z tych, co sie przejmuja takimi opoznieniami, ktorych sama nie planowalam i zawsze probujac fair, informowalam Kena o nich. I on cierpliwie czekal, bo wiedzial, ze i tak swoje dostanie, a Alicji rowniez niczego nie braknie tak czy siak? I skoro jemu to nie przeszkadzalo, to nic Wam do tego. Kiedy to ode mnie zalezalo, to wysylalam wszystko na czas. Kiedy cos sie zdarzalo, ze nie moglam nic wyslac wtedy, kiedy chcialam, bo nie zalezalo to ode mnie, tylko od inncyh czynnikow zewnetrznych, to informowalam z detalami, jak jest.

"Kłóciłaś się na poważnie z siostrą, która latała na skargi do Twojego męża – jak Ty budujesz relacje ?"

Normalnie, jak kazdy. A siostra tez ma swoje za uszami. Nie bede sie tu rozwodzic nad siostra, bo moja wlasna matka zauwazyla mnostwo rzeczy u mojej siostry, gdy zostaly we dwie po naszym rozwodzie. Powiem krotko- juz sie pogodzilysmy. Nic Wam do mojej siostry.

"Składasz na ojca Alicji i Barbie odpowiedzialność za córkę - nie wymagaj profitów – Twoje miejsce jest miejscem z tyłu i chyba nie umiesz się z tym pogodzić – ale taka była Twoja decyzja albo pogodzenie (nie walczenie latami o wypracowanie innego modelu) z zaistniała sytuacja – nie zmienisz tego – zaakceptuj albo wymyśl ekstra sposób na idealne funkcjonowanie Waszej patchworkowej rodziny a nie tłumacz się ciągle i nie marudź ciągle, no rany. Uregulujcie sprawy finansowe –wszyscy odetchną. "

Bylam z tylu. Nie wtracalam sie. Nie rozumialam tylko, dlaczego, gdy sie calay czas do nich dostosowywalam, Barbie mnie nadal chciala niszczyc. Po co? Reszta bedzie uregulowana niedlugo. I mam nadzieje, ze wlasnie wszyscy odetchna. Bardzo bym tego chciala.

"Ale patchwork prosty to wyglądałby : Barbie i Ken odpowiedzialni za Alicję i Ty w roli matki-drugiej wspomagającej i współpracującej z matką-pierwszą jaką ma być Barbie – tak, tak : mimo, że może nie jest wymarzoną matką"

No i tak to mialo wygladac. I tak chcialam, zeby bylo. A teraz mowie macocha od roku, bo wampirzyca przegiela pale. Nigdy wczesniej tego slowa nie uzywalam. Dopiero, gdy zdecydowala sie krzyczec na mnie zamiast ze mna porozmawiac i robic mi karczemna awanture, to zaczelam tego slowa uzywac.

Za bycie fair wbijala mi wiecznie szpile, wiec wyciagnelam sztylet i tak, jak mnie sama Barbie nauczyla ( a naprawde jest swietna nauczycielka we wbijaniu komus noza pod zebra i przekrecaniu- moglaby miec w takiej dyscyplinie medal olimpijski), wbilam jej ten sztylet slowa "macocha" pod zebra i przekrecilam. I do dzis sie rana jatrzy. Barbie wyje z wscieklosci, zdumiona, ze ktos, kogo dzgala latami, odplacil sie jej tym samym, gdy uwolnila osobe z lancucha..... ja wlasnie to nazywam karma. Dlaczego mi sie tak dziwicie?

Jesli sie maltretuje zwierze wystarczajaco dlugo, ale nie na tyle fizycznie, by nie stracilo sil, to w momencie spuszczenia je przez oprawce z lancucha skacze ono oprawcy do gardla. Normalne prawo natury.

Bedzie sie to jatrzyc, poki nie podpisza umowy, ktora z Kenem i moim prawnikiem wspolnie wypracowujemy. Podpisza umowe i dogadamy sie jak cywilizowani ludzie, poprzepraszamy sie wzajemnie, to przestane tego slowa  uzywac. Proste.

A poza tym ma Barbie jeszcze jedne powod do wycia do ksiezyca, o czym na pewno ja dziecko poinformowalo. Ja mam znizke pracownicza na rozne rzeczy w branzy turystycznej i gdyby barbie byla normalna, to bym jej zalatwila formularz uprawniajacy do znizki w fajnych resortach na wakacje dla calej rodziny . A tak, skoro jest wredna, to niech wydaje tysiace na biuro podrozy. Jedynie Alicja skorzysta z tej znizki, gdy bedzie mogla sama latac po skonczeniu 16 lat i i gdy bedziemy gdzies sie spotykac we dwie. Bedziemy sie z Alicja rozbijac po takich hotelach, o ktorych Barbie bedzie mogla jedynie pomarzyc. Bedzie sobie mogla ogladac jedynie te hotele na zdjeciach Alicji.

Nieraz dziecko slyszalo ode mnie, ze gdy jest sie dobrym dla ludzi, to to dobro wraca, a wredota nie poplaca. Gdybym byla taka okropna, to by mnie nikt nigdzie nie zapraszal ani bym nie miala zadnych znajomych. Ten wyjazd moj i Alicji do paryskiego Disneylandu jest tego najlepszym przykladem. Mam cudowna kolezanke we Francji,ktora poznalam tutaj w IRL. Znamy sie wiele lat, byla na moim slubie w Polsce, zobaczyla wtedy Alicje i rok pozniej zaprosila nas do Francji. Dzieku temu nie placilam za hotel, tylko spedzilysmy fantastyczne 4 dni mieszkajac u Evy. (powiedzmy, ze Kinga, bo nie chce ujawniac jej narodowosci ani imienia). Eva tez ma znizki pracownicze w swojej firmie i na dwa parki Disneya wydalam 42 euro w sumie na mnie i Alicje. Gdybym byla taka wredna, jak Barbie, to bym musiala czekac, az mnie bedzie stac na biuro podrozy i cholernie drogie pakiety na Disneyland.

A tak, to jak ktos zauwazyl, mam glowe na karku, czynie wiele dobra, a potem ono do mnie wraca. I nie musze nawet nikogo prosic, by mnie zapraszal. Te zaproszenia same do mnie przychodza i mam plan, by z Alicja z nich skorzystac. Byle do grudnia, gdy Ala skonczy 16 lat i bede mogla jej kupic bilety lotnicze bez koniecznosci latania po nia. Nie moge sie doczekac, az to, co zaoszczedze na zbednych lotach do Polski, wydam na Alicje, mile spedzenie czasu razem i cokolwiek bedzie chciala. Loty do Polski potrafia byc o wiele drozsze z IRL niz loty gdziekolwiek indziej. A psycholog pomoze mi przekonac Alicje do takiego latania i uzywania zycia, ile wlezie.

Ja to nie Ajka. To, ze ktos sie troche probowal wczuc w moja sytuacje, nie znaczy, ze uprawiam podwojne konto. Nie musze sie znizac do tego. A przy okazji, Ajce dziekuje, voxpupuli i nemezis 21. Sa widocznie ludzie, ktorzy widza, o co mi chodzi mniej wiecej.

Roszczeniowa postawa? Jakie ja mialam roszczenia procz prawa do kontaktu z dzieckiem? To brzmi, jakbym zadala czegos od nich non-stop, kiedy tak nie bylo. Jedyne, czego chcialam, to, by gdy probowalam sie do nich dostosowac, nie dopierdalali mi dodatkowo, ylko zachowywali sie normalnie.

"A na koniec, strasznie pomstujesz na to państwo polskie. Ja też mieszkam w UK ale nie widzę powodów żeby ziać aż taką nienawiścią do kraju i rodaków. "

Nie bede sie tlumaczyc, czemu mam tyle zalu do tego kraju. To temat na osobny post. Mam swoje powody. I nigdy tak naprawde nie czulam sie jego czescia. Tesknilam za krajem urodzenia, ktory jest bardzo daleko od Polski, a tym bardziej od IRL. Polska mnie tylko przechowala na skutek wyboru rodzicow. Nidgy nie rozumialam, dlaczego rodzice nie wyjechali z tej krainy absurdu, choc ojciec mial takie mozliwosci. Z wyboru tak naprawde jestem w IRL. Tu jest moj dom, nie tylko jako bryla budynku, ale moj dom psychicznie. Uwielbiam widok zielonych wzgorz z okna samolotu, gdy wracam z powrotem do IRL, do tej oazy spokoju. Wszelkie wyzywanie mnie, ze nie jestem patriotka w stosunku do Polski, mija sie z celem. Jestem lojalna w stosunku do kraju, gdzie nie czuje sie odmiencem, tylko jak normalny czlowiek traktowany po ludzku.

"Skonfrontować się, mimo bólu, z tymi informacjami i dokonać rzetelnej oceny własnego zachowania. Pomocnym będzie pozbycie się, choć częściowe, pokładów złości i nienawiści, by móc zajrzeć pod ich spód, by dać szansę na zmierzenie się z uczuciami pod nimi ukrywanymi."

Wielokropek, to na pewno zrobie. Ja na pewno wyciagnelam wnioski po przeczytaniu wszystkiego i po przemysleniu wszystkiego od zeszlego roku. Nie moge jednak obiecac nikomu, ze wpuszcze Barbie do mojego zycia ponownie. Nawet po przeprosinach bede ja trzymac za drzwiami do mojego zycia. Uwazam ja za wampira energetycznego, ktory sssie, sssie, az wyssie. I tak, jak kazdy wampir jest oburzona Barbie obecnie, ze ofiara sie zbuntowala i dalej nie moze ssac.

Jest w zyciu Alicji, bedzie zawsze czescia zycia mojego dziecka i nie zamierzam jej z niego wyrzucac. Niech sobie tam bedzie, skoro juz tam jest. Ja tylko nie potrafie zrozumiec, dlaczego, skoro ja akceptowalam jej obecnosc w zyciu mojego dziecka, ona nie potrafila zaakceptowac mojej i zrobila mi Auschwitz-Birkenau.

Alicja zawsze bedzie w moim zyciu, ja chce byc rowniez w jej zyciu i tylko to sie dla mnie liczy. Gdyby dalo na forum sie wsadzic rysunek, to byloby jak w zbiorach w matematyce: zbior Barbie ma czesc wspolna ze zbiorem Alicja, zbior moj ma czesc wspolna ze zbiorem Alicja, ale zbior Barbie i moj nie zazebiaja sie w zaden sposob. Sa tylko po dwoch stronach zbioru Alicja. Koegzystencja, do ktorej dazylam caly czas i ktora dopiero zaistnieje po uregulowaniu wszystkich kwestii.

Nikogo bardziej niz mnie nie boli zagubienie mojego dziecka. Ja zrobie wszystko dla Alicji, by sie czula w moim towarzystwie dobrze i bezpiecznie.
Co ta wampirzyca zrobi, nie mam pojecia, ale nie bedzie miec okazji mnie juz nigdy krzywdzic chocby z tej racji, ze nie bede dazyc do jakiegokolwiek z nia kontaktu. Mysle, ze dlugimi latami jej widziec nie bede  i na pewno z tego powodu nie mam zamiaru plakac.

Zal tylko, ze mimo usilnych moich staran, by nigdy sie nikomu nie wtracac i caly czas dostosowywac obrocilo sie to w taka wojne, w ktorej najbardziej poszkodowana jest moja corka. Ken tez ma swoje za uszami- mogl rozmawiac ze mna sam, a nie przez zone. Mogl. Nie zrobil tego. Dwa razy jedynie w ciagu 10 lat zaprotestowal przeciwko sposobowi, w Jaki barbie traktowala mnie i Alicje. Dwa razy. Tez mam do niego sporo zalu o to. I on o tym wie.

I szczerze- mam lepiej niz on. Bo on lubi i szanuje mojego obecnego meza, czemu nieraz dawal wyraz , a ja nie trawie jego zony. To jednak ja lepiej wyszlam na drugim malzenstwie niz on. No i gdzie tu mi karma dala w dupe? Nie dala, to Ken oberwal- nie szanowal spokojnej kobiety, ktora bylam, to teraz sie meczy z wampirem. Skoro mu tak dobrze, to niech Barbie z niego ssie, juz nie powiem, co, ale niech na tym moje dziecko nie cierpi.

Nie jestem sama jedna winna temu, co sie stalo. Wina sie rozklada po rowno na kazde z rodzicow, jak ktos tu zauwazyl. A teraz trzeba ten caly bajzel posprzatac i tyle. I nie dopuszczac, by sie to powtorzylo, tyle.

56

Odp: problem z macocha mojego dziecka

po przeczytaniu powyższej wypowiedzi autorki zacznę kibicowac Kenowi i Barbie

hmm

57

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Mama Emigrantka napisał/a:

(...) Nie moge jednak obiecac nikomu, ze wpuszcze Barbie do mojego zycia ponownie. Nawet po przeprosinach bede ja trzymac za drzwiami do mojego zycia. (...)

Niczego nie obiecuj, 'obietnice' sensu nie mają, są często powodem kolejnych frustracji.

(...) Nie jestem sama jedna winna temu, co sie stalo. Wina sie rozklada po rowno na kazde z rodzicow, jak ktos tu zauwazyl. A teraz trzeba ten caly bajzel posprzatac i tyle. I nie dopuszczac, by sie to powtorzylo, tyle.

Proponuję, byś nie używała słowa 'wina', bo daje ono przestrzeń do poszukiwań katów i ofiar, a to nie pomaga przy porządkach, o których myślisz.


Louise L. Hay napisał/a:

Przebaczyć komuś wcale nie znaczy, że musisz tolerować jego zachowania. Akt przebaczenia odbywa się w twoim własnym umyśle. To naprawdę nie ma nic wspólnego z drugą osobą. Prawdziwe przebaczenie to uwolnienie się od tkwiącego wewnątrz bólu. Wybaczenie jest aktem uwolnienia się od negatywnej energii.

Podejrzewam, że te słowa dotyczą nie tylko macochy Twej córki.

58

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Mama Emigrantka napisał/a:

"

Nasiaknelas brytyjska pogarda dla reszty swiata i udajesz wszystkowiedzaca alfe i omege, jak cala reszta tutaj. Tylko ze jeszcze troche i bedziesz mi zazdroscic spokoju w IRL i swobody podrozowania, gdy za kazdym razem po brexicie bedziesz musiala wystepowac o wize, by poleciec w jedna lub w druga strone.
.

Co Ty chrzanisz? Nawet po Brexicie zachowuję obywatelstwo polskie, czyli europejskie, czyli nie potrzebuję żadnej wizy. big_smile


Mama Emigrantka napisał/a:

"Po co pytasz o zdanie ludzi, których uważasz za ciasnotę mentalną, bo są z Polski?"

Zapytalam po polsku, bo bylo prosciej. I zapytalam ludzi w internecie, a wiadomo, ze z niejednego kraju rodacy maja dostep. Moj blad. Ale nie spoczne, ku rozpaczy tej osoby, ktora mnie prosila, bym sie nie odzywala, poki nie pokaze, ze to wszystko nie bylo takie czarno-biale i nie jest.

"Ja mam szczerą nadzieję, że juz się nie odezwiesz. Właśnie pokazałaś jaka jesteś pozytywna, miła, nietoksyczna babka. Biedactwo Ty moje... Barbi się na Tobie poznała i traktuje tak, jak na to zasługujesz."

Sama jestes pomylonym biedactwem, bo wlasnie nie bylam traktowana na to, jak zalsugiwalam. Barbie przyszla do mojego i Alicji zycia i zamiast ustalic jakies reguly na poczatku, porozmawiac, jak to ma wygladac, to zaczela znajomosc ze mna od krzyku, ze jestem Hitlerem, a potem przez pierwsze trzy lata swojej obecnosci w Alicji zyciu robila wszystko, by mnie zniechecic do siebie, do bycia w corki zyciu, a gdy sie nie dalam wyrzucic, to nalezalo mnie zniszczyc i szantazowac subtelnie, zebym nie smiala sie czemukolwiek sprzeciwiac, prawda? jak to ktos powiedzial tu : Normalnie nie mozna bylo?

Wybudowala wokol siebie i calej rodziny Auschwitz-Birkenau. Zapytalam Barbie w zeszlym roku: I co, zrobisz ze mnie owoc zakazany? Zabronisz Alicji kontaktu ze mna? To teraz pruje dziecku mozg. Ken na szczescie jest komendantem obozu, wiec Barbie go musi sluchac, bedac swiadoma, ze jesli zabroni Alicji sie ze mna spotykac, to Alicja sie zwroci przeciwko niej, nie wspominajac o sprawie sadowej, ktora bym wytoczyla, a ktorej, jak widac, nikt nie chce. Majac zwiazane rece, Barbie saczy jad w moje dziecko i wypuszcza ja za ta brame obozu, juz nasaczona jadem.  Nie tylko ja powinnam isc do psychologa, ale ta kobieta tez. Teraz to mnie obchodzi wylacznie corka.

"Boisz się, żeby Barbi ich nie wydała na wakacje - a Ty na co je wydajesz? Bo nie przelewasz całej otrzymywanej sumy na córkę? Wywalasz na swoje ciuchy, wakacje itp."

Ty brytyjska zarazo, zeby tak faktycznie bylo, jak mowisz, to bym nie musiala tego komentowac. Na twz. urlopie nie bylam trzy lata, z racji przeprowadzki na wies. Powiem Ci tylko tyle, ile powiedzialam prawnikowi i Kenowi- cokolwiek zostalo z zasilku, wydawalam w Polsce na dziecko. I mam kupe swiadkow, ze najpierw mysle o dziecku, potem o wszystkich innych, a na koncu o sobie. I kazdego klamce, ktory probuje twierdzic, ze pieniadze dziecka wydawalam na siebie, usmazylam spokojnie z moim prawnikiem w sadzie. Skwierczalabys, az milo, a ja bym patrzyla na to ze spokojem i usmiechem.

.

Kochana, jeśli kogoś uważasz z jakiegoś powodu za ciasnotę mentalną, to nie pytaj tego kogoś o zdanie. Ja, jeśli kogoś nie szanuję, uważam za idiotę, to go nie pytam. Zapytałaś po polsku, bo angielski Ci szwankuje i nie umiałabyś napisać takich długich elaboratów? tongue

Cała ta wypowiedź pokazuje jaką jesteś osobą. Możesz sama próbować przedstawiać się w superlatywach i jako ofiarę tej złej Barbi, ale Twoje słowa świadczą o Tobie - zarówno w tej wypowiedzi i w innych. Ona nazwała Cię Hitlerem - paskudnie, racja, ale Ty teraz porównujesz jej dom do Auschwitz. Z czym niby jesteś lepsza? Te porównania są paskudne. Bardzo niesmaczne i niestosowne. Nawet jeśli to barbi zaczęła, to Ty powinnaś pokazać klasę - gdybyś ją miała. A że nie masz, to widać wyraźnie.

Pominę obraźliwy język, kobieto z klasą, i powiem Ci, sama przyznajesz, ze to co zostało z  zasiłku, to wydawałaś na dziecko. To, co zostało. A powinno być odwrotnie - zasiłek w pierwszej kolejności cały na dziecko, bo on jest przyznawany na dziecko. Ciekawe, co powiedziałyby instytucje, które go przyznają, gdyby wiedziały, że na dziecko on nie idzie?

Śmieszna jesteś w tym, jak się miotasz. Usłyszałaś kilka słów prawdy, które Cię zabolały, ale dalej grasz meczennicę. Myślisz o dziecku jak Ci się podoba - ktoś wyżej napisał, ze jesteś matką wtedy jak Ci wygodnie. Na co dzień Cię nie ma, gdy dziecko było chore, smutne, gdy tęskniło - Barbi była. Choćby dlatego powinnaś traktować ją z szacunkiem, bo wychowuje Twoje dziecko jak własne. Zła macocha jest wtedy, gdy traktuje dziecko jak obce, daje mu odczuć, że nie jest jej. Barbi tego nie robi. I nie pierze Alicji mózgu - Alicja ma 15 lat - swoje widzi i rozumie.

59

Odp: problem z macocha mojego dziecka

CatLady, wszystko pomyliłaś wink Brytyjska pogarda oraz alfa i omega były do mnie, brytyjska zarazo było do Ciebie. To już retoryka rodem z Mein Kampf. Mój podziw dla Wielokropka rośnie, to już zadanie dla zaklinacza węży...

60 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-05-07 16:46:50)

Odp: problem z macocha mojego dziecka
voxpopuli napisał/a:
nemezis21 napisał/a:

To co uchodzi mężczyźnie już kobiecie nie.

Piękny stereotyp.

Poczytaj posty nemezis21 - to osoba cierpiąca na nienawiść do mężczyzn i posuniętą do granic absurdu solidarność jajników.

CatLady napisał/a:

Pominę obraźliwy język, kobieto z klasą, i powiem Ci, sama przyznajesz, ze to co zostało z  zasiłku, to wydawałaś na dziecko. To, co zostało. A powinno być odwrotnie - zasiłek w pierwszej kolejności cały na dziecko, bo on jest przyznawany na dziecko. Ciekawe, co powiedziałyby instytucje, które go przyznają, gdyby wiedziały, że na dziecko on nie idzie?

No właśnie, o tym pisałem już dwa razy - tzw. Mama Emigrantka nie tylko nie płaci alimentów, lecz jeszcze obrabia dziecko z części zasiłku na nie. I to sporej części - prawie 40 procent. Nic od siebie, tylko roszczenia i ataki.

Mama Emigrantka
Wczytałem się w Twój kolejny kilometrowy post. I wiesz co widzę? Wściekłość, że inni śmią się z Tobą nie zgadzać, skrajny egoizm i absolutny brak samokrytycyzmu. Twoja córka ma wielkie szczęście, że wychowuje ją inna kobieta. I to tylko na podstawie Twojej relacji. Ciekawe jaki obraz by powstał, gdybyśmy mieli okazję poznać relację drugiej strony - tych, których pogardliwie nazywasz Kenem i Barbie i Twojej córki. Pewnie jeszcze gorszy...

61

Odp: problem z macocha mojego dziecka

"angielski Ci szwankuje i nie umiałabyś napisać takich długich elaboratów?"

Moge w tej chwili przejsc na angielski i przetlumaczyc Ci CALE forum BEZ WYSILKU. Chcesz sie klocic po angielsku? Dla mnie nie ma problemu.

"Te porównania są paskudne. Bardzo niesmaczne i niestosowne."

Moje porownania sa adekwatne do tego, co przeszlam. jesli sie komus nie podobaja, to niech czyta romanse, a nie moje posty. A retoryka nie jest z Mein Kampf, tylko w kontekscie drugiej wojny swiatowej. Ktos tu chyba nie ma pojecia, o czym bylo Mein Kampf.....

"to co zostało z  zasiłku, to wydawałaś na dziecko. To, co zostało. A powinno być odwrotnie - zasiłek w pierwszej kolejności cały na dziecko, bo on jest przyznawany na dziecko. Ciekawe, co powiedziałyby instytucje, które go przyznają, gdyby wiedziały, że na dziecko on nie idzie?"

Na dziecko szlo wszystko. Ty chyba nie czytasz ze zrozumieniem. Tego ucza w szkole podstawowej..... Twoje oskarzenie jest ze tak powiem, kula w plot. Sama jestes smieszna, bo nawet czytac ze zrozumieniem nie potrafisz.

"Barbi tego nie robi."
To jakim cudem moje spokojne dziecko nagle zrobilo w zeszlym roku zwrot o 180 stopni i nagle  ni z gruszki, ni z pietruszki zaczyna twierdzic, ze nie jestem jej matka i ma jednego wielkiego focha? Mocno podejrzane....

Jestes tam z ukryta kamera i wiesz na pewno, ze nie saczy jadu? Nie wiesz. Wykluczyc tego nie mozna. Sama jestes smieszna, bo nawet czytac ze zrozumieniem nie potrafisz. Idz do podstawowki i powtorz klasy 1-3, az sie nauczyc rozumiec to, co inni mowia.

62 Ostatnio edytowany przez EeeTam (2017-05-07 17:10:59)

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Mama Emigrantka napisał/a:

Na dziecko szlo wszystko. Ty chyba nie czytasz ze zrozumieniem. Tego ucza w szkole podstawowej..... Twoje oskarzenie jest ze tak powiem, kula w plot. Sama jestes smieszna, bo nawet czytac ze zrozumieniem nie potrafisz.

Ojcu dziecka przekazujesz 350 zł = 83 euro, bierzesz na dziecko 135 euro. Jakby nie patrzeć, gdzieś znika 52 euro. Ale to zasiłek, który dziecku się należy jak psu micha. A dlaczego nie płacisz alimentów? Bo ci "pazerni" Ken i Barbie się ich nie domagali? A sama z siebie się nie poczuwasz?

Mama Emigrantka napisał/a:

To jakim cudem moje spokojne dziecko nagle zrobilo w zeszlym roku zwrot o 180 stopni i nagle  ni z gruszki, ni z pietruszki zaczyna twierdzic, ze nie jestem jej matka i ma jednego wielkiego focha? Mocno podejrzane....

Po prostu - córka dorosła i zrozumiała jakim jesteś człowiekiem. A to, że nie znasz przyczyn tylko potwierdza, jak daleka jesteś dziecku...

63

Odp: problem z macocha mojego dziecka
Mama Emigrantka napisał/a:

(...) To jakim cudem moje spokojne dziecko nagle zrobilo w zeszlym roku zwrot o 180 stopni i nagle  ni z gruszki, ni z pietruszki zaczyna twierdzic, ze nie jestem jej matka i ma jednego wielkiego focha? Mocno podejrzane.... (...)

Wiek nastoletni to niełatwy czas i dla nastolatków, i dla ich rodziców/opiekunów. Niełatwy, bo to czas buntu przeciwko wszystkim i wszystkiemu, przeciwko zasadom, wartościom, autorytetom, dorosłym, nakazom, zakazom, prośbom, propozycjom. To czas totalnej negacji. To wówczas rodzice/opiekunowie słyszą tak raniące ich słowa, m.in.: „nie kocham Cię”, „nie jesteś moją matką/moim ojcem”, „nienawidzę Cię’. Po co to wszystko? By móc oddzielić się psychicznie od rodziców/opiekunów, by stworzyć swój system wartości, przyjąć swoje zasady, by stać się samodzielnym psychicznie człowiekiem.

Niestety, cześć dorosłych nie będąc przygotowana do takich zachowań i wyznań swych dzieci, reaguje w najgorszy (i dla nich samych, i dla ich dzieci) sposób: grozi, zakazuje, wymusza, stosuje przemoc (na czoło wysuwa się, ze względu na coraz bardziej zacierające się dysproporcje fizyczne, przemoc psychiczna). Efektem – coraz gorsze kontakty z nastolatkiem, coraz większe oddalenie.



Przytomności życzę.

64

Odp: problem z macocha mojego dziecka

CatLady- a co autorce da wypisywanie na angielskim forum skoro boryka sie z polska mentalnością? Anglicy wiedza lepiej co myślą macochy w Polsce?;)  Autorka ostro sie broni przed krytyka, nie dziwi mnie to, wśród Polaków wersja najwłaściwszej rzeczywistości jest dawno ustalona. Pewnie jest przyzwyczajona do wysłuchiwania zaleceń,  straszenia i oburzenia. Ja na twoim miejscu autorko skoncentrowałabym sie przede wszystkim na córce. Olać Barbie, jak wymaga tego sytuacja to potakiwac, córka rośnie i będzie podejmować samodzielne decyzje. Twoje odpowiedzi to dla mnie taki krzyk na pustyni. Co sie stało to sie nie odstanie, ale dzieckiem sie jest przez całe życie rodziców, wiec wszystko przed wami. Psychologa ci bardzo polecam, wydaje mi sie, ze zżera cie poczucie winy, trzeba to jakoś przepracować i oswoić.

65

Odp: problem z macocha mojego dziecka

Gdyby tu napisał to samo jakiś facet który wemigrował do IRL, płaci symboliczne alimenty synowi i w najdłuższych postach na forum pluje się na Ojczyma/nowego partnera żony to czuję, że zostałby zjedzony więc nie ma mowy o nierówności płci.

Posty [ 1 do 65 z 132 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » problem z macocha mojego dziecka

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024