MamaMamusia napisał/a:Monoceros napisał/a:Natomiast w momencie, kiedy trafiam na facetów, którzy twierdzą "kobiety nienawidzą, jak się pyta ją o pozwolenie", to mnie skóra cierpnie, bo ja nie należę do tych. Dla mnie wtedy jest to przekraczanie granic. Nie do pomyślenia, żeby faceci w moim otoczeniu tak uważali. I nie ogarniam kobiet, które tak myślą. Staram się, naprawdę.
dlaczego skóra ci cierpnie ? Czym ci zagraża samo takie przekonanie?
Mi skóra cierpnie na myśl o gwałcicielu, który napada bez ostrzeżenia o swoich "poglądach" i bez pytania o moje granice, ale przecież dyskusja nie dotyczy chyba takiego ekstremum.
Naprawdę nie ma nic prostszego niż spławienie zalotnika z tekstami w stylu- kobieta jak mówi nie to myśli tak ... To jest banał . Wystarczy prosty tekst, nawet nie niecenzuralny, wypowiedziany na tyle głośno, żeby koledzy słyszeli i "myśliciel " już raczej nie wykona drugiego podejścia. Mało kto jednak to robi, bo przecież kobiecie nie wypada prawda? Bo jak to tak..on przecież powinien wiedzieć
Granice maja to do siebie , że musza być jasne i czytelne, w przeciwnym razie każdy wejdzie sobie na nieoznaczony teren i sobie go zagospodaruje jak swój. I płeć nie ma tu nic do rzeczy. tak własnie działają relacje. Jeśli czegoś nie odgradzasz , to to dajesz. Trzeba dokładnie i szczegółowo wiedzieć co chce sie dać . Trzeba znać własną wartość i dostrzegać swoją godność. Wówczas jakiś amant z głupkowatymi tekstami nie będzie stanowił inspiracji do filozoficznych rozważań i spłynie tak szybko jak zostanie spławiony.
Przekonanie jest groźne właśnie w takiej sytuacji jak opisana: zemdlałam, bo jestem chora albo nawet przysnęłam, bo sobie wypiłam piwo, po którym jestem bardzo senna i ktoś o takich "niewinnych" przekonaniach uzna, że ma prawo skorzystać z sytuacji, bo przecież nie powiedziałam "nie". Pewne rzeczy mężczyzna powinien wiedzieć - i to, że nie gwałci się ani nie obmacuje obcych kobiet gdy są nieprzytomne jest jedną z nich.
I nie sądzę, ze spławienie takiego osobnika jest takie proste, nie zawsze jeden tekst skutkuje - chyba, że masz jakies specjalne zaklęcie - podziel się nim z nami. Zdajesz sobie sprawę, że osobnik o takich poglądach może nie poczekać na Twój wydumany tekst, tylko sięgnąć po to, czego chce, bo on przecież WIE, że nie=tak? I co Tobie i jemu po Twoim nie, skoro oznacza ono tak? Nic nie zdziałasz, jak trafisz na takiego osobnika i on będzie chciał zaorać sobie Twoje poletko - i nawet jak postawisz płotek w postaci "nie", to on go połamie albo przez niego przeskoczy, bo on WIE, że nie to tak.
Zgadzam się, że trzeba umieć zadbać o własne bezpieczeństwo, umieć mówić zdecydowane "nie", bez mrugnięcia okiem i flirtu, gdy je wypowiadamy, ale obrona własnych granic przez kobietę to jedno, a szacunek i nienaruszanie ich przez meżczyzn to drugie.
Co to znaczy, że jeśli czegoś nie odgradzam to daję? Idąc tym tropem, można pomyśleć, że jak facet dwukrotnie cięższy ode mnie zacznie ciągnąć mnie za rękę do innego pokoju albo w przysłowiowe krzaki, a ja jestem za słaba, by się obronić, to dałam???
to mi przypomina słowa, które wypowiedział chyba jakiś facet w filmie: jak suka nie da, to pies nie weźmie. Cała odpowiedzialność spada na kobietę - bo nie potrafi być może mówić zdecydowanym tonem głosu, albo miała zapalenie krtani i w ogóle nic nie powiedziała.
Facet też powinien wiedzieć, co mu wolno, czego nie - pewne rzeczy powinny być wiadome bez mówienia. Rozprzestrzenianie takich poglądów, że u kobiety nie=tak jest bardzo, ale to bardzo szkodliwe.
MamaMamusia napisał/a:Czy to oznacza, że mamy jakiś głupi komentarz prównywać do gwałtu, autora wsadzić za kraty , a jego ród potępić do siódmego pokolenia
A czy to oznacza, że mężczyźni absolutnie muszą komentować ciała obcych, czy słabo znanych kobiet? Czy to jest jakaś wewnętrzna konieczność? Jakieś nadane prawo? Taki komentarz narusza moje dobro - i tak myśli wiele kobiet. Naprawdę liczba idiotek podniecających się, że ktos za nimi zagwizdał jest mała. Reszty kobiet to nie bawi. Niech sobie myśli w swojej głowie, co chce, ale czy musi się tym ze mną dzielić? Co taki chce osiągnąć?
Dziwię się, że jako kobieta bronisz męskiego prawa do komentowania kobiecego ciała? A jak się sama czujesz, gdy coś takiego słyszysz? Zdarzyło Ci się kiedyś? Masz córkę? Chciałabyś, by ona to słyszała? Czy jeśli ona takie słowa usłyszy, to powiesz, że powinna się lepiej odgrodzić od męskich spojrzeń? Najlepiej wkładając burkę?