Pytanie do osób, które dały drugą szansę. - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 130 z 137 ]

66

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Przyszłość.

Rozumiem o co Ci chodzi,  ale sama przyznasz,  że fajnie byłoby wejść na forum i przeczytać,  że jednak czasem się udaje,  że jest szansa. Zdradzona osoba często szuka tutaj wsparcia,  podniesienia na duchu. Zastanawiam się nad tym,  ponieważ obawiam się,  że niektóre z tych osób zwyczajnie tracą nadzieję. Może by im się nawet udało,  ale po co walczyć skoro nie ma szczęśliwych zakończeń? Ja sama przez to przechodziłam.  Po co walczyć o związek skoro prawie wszyscy piszą,  że jak raz zdradził to zrobi to znowu? Że jak zdradził to nie kocha? Że jak dajesz drugą szansę to znaczy,  że się nie szanujesz i jesteś słaba? Dobrze byłoby wiedzieć,  że jednak czasem jest inaczej.  smile

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez Przyszłość (2017-04-25 10:06:49)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Przyszłość.

Rozumiem o co Ci chodzi,  ale sama przyznasz,  że fajnie byłoby wejść na forum i przeczytać,  że jednak czasem się udaje,  że jest szansa. Zdradzona osoba często szuka tutaj wsparcia,  podniesienia na duchu. Zastanawiam się nad tym,  ponieważ obawiam się,  że niektóre z tych osób zwyczajnie tracą nadzieję. Może by im się nawet udało,  ale po co walczyć skoro nie ma szczęśliwych zakończeń? Ja sama przez to przechodziłam.  Po co walczyć o związek skoro prawie wszyscy piszą,  że jak raz zdradził to zrobi to znowu? Że jak zdradził to nie kocha? Że jak dajesz drugą szansę to znaczy,  że się nie szanujesz i jesteś słaba? Dobrze byłoby wiedzieć,  że jednak czasem jest inaczej.  smile

Jest już wątek stworzony w celu dodania otuchy i nadziei tym, którzy jej potrzbują. Link do tego wątku podesłał Ci starr. Twój wątek to kolejny tego typu. A ile można powtarzać to samo, co już zostało wcześniej przez wiele osób napisane? Dlaczego nie kontynuowałaś tamtego wątku, tylko stworzyłaś oddzielny?

Ponadto zastanów się po co tak naprawdę zadajesz pytania o celowość kontynuowania związku po zdradzie i szukania przykładów, gdzie -jak to ujęłaś- "udało się". Przecież ludzie są różni, mają różne doświadczenia, przekonania i poglądy. I takie tutaj dostaniesz. Od tych, którzy puścili zdradę w niepamięć, bez żadnej autorefleksji i wniosków, którzy później czują pustkę w swoim życiu albo doczekali się kolejnej zdrady, usłyszysz, że nie warto, że jak zdradził raz, to zdradzi kolejny. Od tych, którzy uważają, że wyznacznikiem ich wartości są zachowania innych a Twoja wartość zależy od tego, jak inni wobec Ciebie się zachowują, usłyszysz, że się nie szanujesz. Od tych, którzy dobrze sobie poradzili po zdradzie i odkryli, że super można żyć w pojedynkę, usłyszysz, że lepiej kopnąć zdradzacza i odkrywać uroki życia dla samego siebie. Ci, którzy zostali ze zdradzaczami mimo, że tamci wcale ich nie kochają i męczą się w związku, w którym nie ma ciepła i wzajemności, usłyszysz, że po zdradzie to tylko smutek, żal i nędza. A od osób, które daly sobie szansę i z niej skorzystały, dowiesz się, że są zadowolone z punktu w życiu, w którym się znajdują i niczego nie żałują.

68

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

1. Tak
2. Tak
3. Tak
4. Nie
Ja bym dodala 5 punkt: nieustanna potrzeba kontrolowania go czy mnie znowu nie zdradza. Nie potrafie ponownie uwierzyc i zaufac.Na dluższa mete jest to wykanczajace

69

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Przyszłość.
Stworzyłam ten wątek,  bo chciałam odpowiedzi na konkretne pytania. Wątków na forum są setki jeśli nie tysiące... Miałam gorsze dni, a przekopywanie się przez całe forum było ponad moje siły... Zresztą sama wiesz jak to wygląda...

70

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
mirabelka59 napisał/a:

1. Tak
2. Tak
3. Tak
4. Nie
Ja bym dodala 5 punkt: nieustanna potrzeba kontrolowania go czy mnie znowu nie zdradza. Nie potrafie ponownie uwierzyc i zaufac.Na dluższa mete jest to wykanczajace

Dzięki.
No widzisz jeśli chodzi o 5 punkt to ja go zupełnie nie potrzebuję. Wogóle nie czuję potrzeby kontrolowania,  na dzień dzisiejszy jestem pewna,  że nie muszę. Co będzie w przyszłości zobaczymy. smile

71

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

1. Tak
2. Uśmiechanie i całowanie nie martwi mnie. Zaczynam mieć podejrzenia kiedy przez pare dni nie dopomina się o seks.
3. Tak, ale mam też wrażenie, że robi to aby wynagrodzić to co zrobił. Tym bardziej jak wcześniej tak nie robił.
4. Nie jest mi go żal i nigdy nie będzie. Sam sobie zapracował.

72

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Mamrotek... Ty nie budowalas na gruzach. Ty odeszlas, bylas z innym, a teraz budujesz calkiem nowy zwiazek. To zupelnie co innego. Moze to jest sposob, zeby sie udalo. Zycze Wam tego.

73

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
2rank napisał/a:

Mamrotek... Ty nie budowalas na gruzach. Ty odeszlas, bylas z innym, a teraz budujesz calkiem nowy zwiazek. To zupelnie co innego. Moze to jest sposob, zeby sie udalo. Zycze Wam tego.

Wydaje się że jeśli tylko jest taka możliwość, większe szanse mają związki, w których partner izoluje się od bałaganu emocjonalnego drugiej osoby. Wystawia walizki, lub sam się wyprowadza. Wtedy nie odbywają się rozmowy, które ranią do kości, nie padaja słowa, które zostaja na zawsze.
Wtedy łatwiej wrócić.
Ale gdy zostajemy to mamy okazję poznać osobę z którą żyliśmy od najpaskudniejszej strony. I decyzja jest oparta na mocnych przesłankach- wszystkie brudy wychodzą. Nie wiem co lepsze.

74 Ostatnio edytowany przez 2rank (2017-04-25 23:15:55)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Ela,
mnie tez sie wydaje, ze wieksze szanse sa kiedy budujemy od nowa po roztaniu. W moim malzenstwie nie bylo rozmow dotyczacych przebiegu romansu. Maz nigdy o nic nie zapytal, nie chcial wiedziec. Twierdzil, ze w tej sytuacji i tak nie moze liczyc na moja szczerosc i ze prawda ktora ma wyjsc wyjdzie z czasem. Chyba mial racje. Wtedy w strachu nie powiedzialabym prawdy. Nie chcialabym go tez zranic.
Inaczej sprawa miala sie u kochanka. Jego zona chciala znac prawde i szczegoly. Ja rowniez odpowiadalam na jej pytania. Nie wie chyba wszystkiego, ale i tak bylo sporo brudow. Cierpienia.
Jeden romans dwa rozwiazania. Patrze na to z dystansu minal rok. Moim zdaniem obydwa te zwiazki sa martwe. Trwaja. Niby wszystko jest ok pozory sa zachowane, ale nie wydaje mi sie zeby to mialo sens. To iluzja. Patrzac na to z perspektywy czasu mysle ze jedyna szansa na szczescie i prawdziwy zwiazek to bylo ta relacja z kochankiem. To bylaby oczywiscie masakra dla innych wspoluczestnikow, ale moze ocalilibysmy choc odrobine godnosci. Moze milosci. Ale tylko wtedy. Teraz i to, mimo, ze trwa jest martwe. To tragiczne, ze widze to po fakcie. Ze zabraklo determinacji. Ja go wtedy nawet nie chcialam. Nie chcialam zmian. Zle zrobilismy. Ten dobry wybor okazal sie najgorszym z mozliwych, ale przeciez nie dalo sie inaczej. Dlatego nie wierze w szczesliwa prawdziwa relacje po zdradzie. W zadnej mozliwej konfiguracji. Mozna trwac razem i starac sie wierzyc, ze takie po prostu to zycie jest, ze nic innego nie ma prawa zaistniec. Mozna.
Pewnie wiekszosc ludzi dozywa w takich zwiazkach poznej starosci w spokoju i zgodzie. Mnie jednak zabija smutek. I to nie sa gorsze czy lepsze chwile to czarna wciagajaca dziura. Jakbym sie rozkladala za zycia. Gnila. To takie uczucie kiedy czlowiek juz nie ma leku przed smiercia, bo ta smierc wydaje sie wybawieniem.

75

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

2rank podpisuję się pod Twoją wypowiedzią rękami i nogami .
Mam dokładnie takie same odczucia i nie wierzę w związek łatany naprawiany .
Żyję w związku po mojej zdradzie - niby ok , a tak naprawdę jest to koszmar ... koszmar zawiedzionych nadziei , wspomnień dobrych chwil z Nim
Brak  radości , krótkie chwile zadowolenia z czegoś tam , szczęście z chwil spędzonych z dziećmi ..
Ale związek - małżeństwo totalne bagno ...

76 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-26 13:26:22)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
joanna197202 napisał/a:

2rank podpisuję się pod Twoją wypowiedzią rękami i nogami .
Mam dokładnie takie same odczucia i nie wierzę w związek łatany naprawiany .
Żyję w związku po mojej zdradzie - niby ok , a tak naprawdę jest to koszmar ... koszmar zawiedzionych nadziei , wspomnień dobrych chwil z Nim
Brak  radości , krótkie chwile zadowolenia z czegoś tam , szczęście z chwil spędzonych z dziećmi ..
Ale związek - małżeństwo totalne bagno ...

OMG! To po co tkwisz w tym małżeństwie?
Jesteś kolejną, która się sprzedaje? Za co? Za trochę wygodniejsze życie? Za wizerunek poprawnej rodzinki?
Widocznie pasuje tobie taki układ, w którym nie ma bliskości. Masz w tym układzie więcej korzyści niż strat, bo w przeciwnym wypadku już dawno pogoniłabyś dziada że swojego życia.
Ale pewnie lepiej marudzić jaka to ja jestem nieszczęśliwa, zawiedziona a moje życie to koszmar.
Jeśli żyjesz w koszmarze to go zmień, nikt za ciebie tego nie zrobi.

Tylko nie pisz tutaj tych wytartych frazesów, że dzieci, pełna rodzina i tego typu podobne banały, bo właśnie teraz pracujesz na schemat rodziny, które będą powielać twoje dzieci a będzie to wzór martwego związku, w którym jest czarna duuuuupa zamiast więzi.



2rank napisał/a:

Ela,
mnie tez sie wydaje, ze wieksze szanse sa kiedy budujemy od nowa po roztaniu. W moim malzenstwie nie bylo rozmow dotyczacych przebiegu romansu. Maz nigdy o nic nie zapytal, nie chcial wiedziec. Twierdzil, ze w tej sytuacji i tak nie moze liczyc na moja szczerosc i ze prawda ktora ma wyjsc wyjdzie z czasem. Chyba mial racje. Wtedy w strachu nie powiedzialabym prawdy. Nie chcialabym go tez zranic.
Inaczej sprawa miala sie u kochanka. Jego zona chciala znac prawde i szczegoly. Ja rowniez odpowiadalam na jej pytania. Nie wie chyba wszystkiego, ale i tak bylo sporo brudow. Cierpienia.
Jeden romans dwa rozwiazania. Patrze na to z dystansu minal rok. Moim zdaniem obydwa te zwiazki sa martwe. Trwaja. Niby wszystko jest ok pozory sa zachowane, ale nie wydaje mi sie zeby to mialo sens. To iluzja. Patrzac na to z perspektywy czasu mysle ze jedyna szansa na szczescie i prawdziwy zwiazek to bylo ta relacja z kochankiem. To bylaby oczywiscie masakra dla innych wspoluczestnikow, ale moze ocalilibysmy choc odrobine godnosci. Moze milosci. Ale tylko wtedy. Teraz i to, mimo, ze trwa jest martwe. To tragiczne, ze widze to po fakcie. Ze zabraklo determinacji. Ja go wtedy nawet nie chcialam. Nie chcialam zmian. Zle zrobilismy. Ten dobry wybor okazal sie najgorszym z mozliwych, ale przeciez nie dalo sie inaczej. Dlatego nie wierze w szczesliwa prawdziwa relacje po zdradzie. W zadnej mozliwej konfiguracji. Mozna trwac razem i starac sie wierzyc, ze takie po prostu to zycie jest, ze nic innego nie ma prawa zaistniec. Mozna.
Pewnie wiekszosc ludzi dozywa w takich zwiazkach poznej starosci w spokoju i zgodzie. Mnie jednak zabija smutek. I to nie sa gorsze czy lepsze chwile to czarna wciagajaca dziura. Jakbym sie rozkladala za zycia. Gnila. To takie uczucie kiedy czlowiek juz nie ma leku przed smiercia, bo ta smierc wydaje sie wybawieniem.

2rank, na początku, gdy czytałam twoje posty, to myślałam, że jesteś po prostu kobietą, która nieszczęśliwie w życiu trafiła, ale czym więcej pojawia się twoich wypowiedzi, tym wyrażniej widzę, że ty jesteś kobietą, która lubuje się w byciu nieszczęśliwą. Dokonujesz takich wyborów, żeby móć czuć się nieszczęśliwą, żałować, że nie tak powinno być, źle zrobiłaś, źle wybrałaś, jesteś zła.
Każdy twój post przepełniony jest twoim nihilizmem. Co byś nie zrobiła, to wg ciebie jest złe. Zawsze żałujesz po czasie, że coś tam zrobiłaś, albo nie zrobiłaś. Wiecznie narzekasz, że mogłaś zrobić inaczej, chociaż najprawdopodobniej dobrze wiesz, że żałowałabyś każdej swojej decyzji i wyboru. Taka po prostu jesteś. Nigdy nie będziesz zadowolona, nigdy nie będziesz szczęśliwa, bo za każdym razem czegoś nie będziesz mogła zrobić, dosięgnąć, albo inne niezależne od ciebie przyczyny będą uniemożliwiać osiągnięcie tobie nieosiągalnych celów. Wszystko po to, żeby upewniać się w tym, jaka jesteś nieszczęśliwa, jak ci się niepomyślnie życie i twoje sprawy układają, jak cierpisz albo jaka jesteś zła.
Neurotyzm to twoje drugie imię.

77

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Dzięki za wasze wypowiedzi. Proszę tylko nie oceniajcie jedna drugiej... Nie po to jest ten wątek. Chodziło mi o szczere wypowiedzi,  chciałam wiedzieć co czujecie. Jeśli każda wypowiedź będzie krytykowana to nikt nie będzie chciał szczerze się wypowiedzieć... Każdy ma przecież prawo czuć co czuje.

78 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-26 17:00:48)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Dzięki za wasze wypowiedzi. Proszę tylko nie oceniajcie jedna drugiej... Nie po to jest ten wątek. Chodziło mi o szczere wypowiedzi,  chciałam wiedzieć co czujecie. Jeśli każda wypowiedź będzie krytykowana to nikt nie będzie chciał szczerze się wypowiedzieć... Każdy ma przecież prawo czuć co czuje.

To jak to jest wreszcie? Niby każdy ma prawo się wypowiedzieć, ale tylko w zakresie, który uznajesz za stosowny? Tak to mam rozumieć? big_smile zatem jesteś kolejną osobą, która pomyliła adresy i zamiast publikować w blogosferze wybrała przez przypadek publiczne forum tongue

EDIT: Jak już się odezwałam w tym wątku, to może będzie bardziej fair, jeśli nawiążę do głównej myśli. Ponieważ nie zostałam zdradzona ani nie buduję związku po tak dramatycznych przykładach braku szacunku i miłości, to nie odpowiem na.twoje pytania, ale mam swoje zdanie po ich przeczytaniu.

Mamrotek20 napisał/a:

Zastanawia mnie,  czy mimo tego,  iż teraz jest fantastycznie macie podobnie jak ja? Czyli:
1. Budzicie się każdego dnia ze świadomością,  że jesteście zdradzoną kobietą / zdradzonym mężczyzną?
2. Gdy małżonek się do Was uśmiecha,  całuje myślicie sobie "zdradziłeś mnie"?
3. Gdy tak bardzo się starają,  proponują wyjścia do kina, do palmiarni,  na kręgle,  rolki myślicie sobie " nie mogło tak być zawsze?  Musiałeś zdradzać? "
4. Gdy czasami macie gorszy dzień i on/ ona to widzi i jest im smutno,  bo wiedzą,  że to przez nich staracie się mimo wszystko uśmiechać bo jest Wam ich żal?
Nie wiem,  czy to normalne,  czy tylko ja tak mam? Czy to minie,  czy tak będzie już zawsze? Jak to u Was wygląda?

Cały twój pierwszy post jest pokazaniem jak bardzo pozorowany jest twój związek. Jak bardzo udajesz i robisz dobrą minę do złej gry, jak udajesz coś, czego nie ma i na odwrót. To nic innego jak zaklinanie rzeczywistości. O ile pierwsze trzy pytania jeszcze ujdą, bo po twoich przejściach nie sposób sobie zresetować mózgu, to z ostatniego,pytania bije fałsz, udawanie, powstrzymywanie prawdziwych emocji. Od razu widać, że między tobą a twoim mężem nie ma szczerych rozmów, mówienia o tym, co się czuje, jakie są wasze emocje, ale udawanie, że jest wszystko dobrze, gdy tak zwyczajnie nie jest. Zaklinasz rzeczywistość. Już lepiej byłoby, gdybyś sobie odpuściła kino czy kręgle tylko powiedziała mężowi, co naprawdę czujesz, jak bardzo cię zranił i jak cierpisz. Dopisywanie sobie do swoich fałszywych zachowań racjonalizacji w stylu "żal mi go" to prosta droga do wzajemnego niezrozumienia. Jak twój mąż ma ciebie poznać i zrozumieć, gdy twoja mina mówi co innego niż usta i zachowanie. Raczej nie wierzę w powodzenie waszego związku przy takim fałszu z twojej strony. Jest między wami ogromna przestrzeń wzajemnych niedopowiedzeń i niezrozumienia, którą sama tworzysz.

79 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-04-26 18:03:38)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:
Mamrotek20 napisał/a:

Dzięki za wasze wypowiedzi. Proszę tylko nie oceniajcie jedna drugiej... Nie po to jest ten wątek. Chodziło mi o szczere wypowiedzi,  chciałam wiedzieć co czujecie. Jeśli każda wypowiedź będzie krytykowana to nikt nie będzie chciał szczerze się wypowiedzieć... Każdy ma przecież prawo czuć co czuje.

To jak to jest wreszcie? Niby każdy ma prawo się wypowiedzieć, ale tylko w zakresie, który uznajesz za stosowny? Tak to mam rozumieć? big_smile zatem jesteś kolejną osobą, która pomyliła adresy i zamiast publikować w blogosferze wybrała przez przypadek publiczne forum tongue

EDIT: Jak już się odezwałam w tym wątku, to może będzie bardziej fair, jeśli nawiążę do głównej myśli. Ponieważ nie zostałam zdradzona ani nie buduję związku po tak dramatycznych przykładach braku szacunku i miłości, to nie odpowiem na.twoje pytania, ale mam swoje zdanie po ich przeczytaniu.

Mamrotek20 napisał/a:

Zastanawia mnie,  czy mimo tego,  iż teraz jest fantastycznie macie podobnie jak ja? Czyli:
1. Budzicie się każdego dnia ze świadomością,  że jesteście zdradzoną kobietą / zdradzonym mężczyzną?
2. Gdy małżonek się do Was uśmiecha,  całuje myślicie sobie "zdradziłeś mnie"?
3. Gdy tak bardzo się starają,  proponują wyjścia do kina, do palmiarni,  na kręgle,  rolki myślicie sobie " nie mogło tak być zawsze?  Musiałeś zdradzać? "
4. Gdy czasami macie gorszy dzień i on/ ona to widzi i jest im smutno,  bo wiedzą,  że to przez nich staracie się mimo wszystko uśmiechać bo jest Wam ich żal?
Nie wiem,  czy to normalne,  czy tylko ja tak mam? Czy to minie,  czy tak będzie już zawsze? Jak to u Was wygląda?

Cały twój pierwszy post jest pokazaniem jak bardzo pozorowany jest twój związek. Jak bardzo udajesz i robisz dobrą minę do złej gry, jak udajesz coś, czego nie ma i na odwrót. To nic innego jak zaklinanie rzeczywistości. O ile pierwsze trzy pytania jeszcze ujdą, bo po twoich przejściach nie sposób sobie zresetować mózgu, to z ostatniego,pytania bije fałsz, udawanie, powstrzymywanie prawdziwych emocji. Od razu widać, że między tobą a twoim mężem nie ma szczerych rozmów, mówienia o tym, co się czuje, jakie są wasze emocje, ale udawanie, że jest wszystko dobrze, gdy tak zwyczajnie nie jest. Zaklinasz rzeczywistość. Już lepiej byłoby, gdybyś sobie odpuściła kino czy kręgle tylko powiedziała mężowi, co naprawdę czujesz, jak bardzo cię zranił i jak cierpisz. Dopisywanie sobie do swoich fałszywych zachowań racjonalizacji w stylu "żal mi go" to prosta droga do wzajemnego niezrozumienia. Jak twój mąż ma ciebie poznać i zrozumieć, gdy twoja mina mówi co innego niż usta i zachowanie. Raczej nie wierzę w powodzenie waszego związku przy takim fałszu z twojej strony. Jest między wami ogromna przestrzeń wzajemnych niedopowiedzeń i niezrozumienia, którą sama tworzysz.


Wydaje mi się że w tym punkcie nie chodzi o to, ze żal jest męża- bo pytanie z cieniem złośliwości "musiałeś zdradzać" w punkcie 3. przeczy temu żalowi.
Jest to raczej wyraz tłumienia emocji- nie mam prawa mieć gorszego dnia- bo przecież on tak się stara. Ale przecież czuję, że to cholerne prawo mam, ale go nie wykorzystuję. Trzeba znaleźć jakiś powód do odebrania sobie tego prawa.- No to znajdujemy- jestem ponad to, żal mi biednego zdradzacza, więc sie staram.

Nie oceniam tego.
Może to jest sposób na ratowanie.
Ja sobie pozwoliłam na te wszystkie emocje- wywaliłam je w pewnym momencie bez litości, do Misia łez i cisnienia wymagajacego wzywania karetki, co też mnie nie wzruszyło. nie jest mi Misia kompletnie żal- może wpływ na to ma, że nie okazał publicznie skruchy, raz coś wspomniał że mu przykro.. i nie wiedział że mnie tak zrani, bo przecież życia z nią nie planował sobie układać- to było tylko olśnienie, zdumienie itp... wink i zła też na niego już nie jestem.obojętnieje mi.
Wiec moja droga na ratowanie chyba nie działa smile

A jak chciałam Misia do cycka przytulić Summerka świadkiem, bo język ma ostry i dostało mi się za to że żal mi go, jak bratnia duszyczka zablokowała jego telefon, a On cierpi.

80

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

nie Summerka, nie jestem ofiara zrzadzenia losu moje zycie jest efektem moich wyborow
a z niezadowoleniem chyba masz racje, to co zadowala wielu ludzi dookola dla mnie jest ciezkie do zniesienia
takie zycie jak moje wiekszosc uznalaby za udane i szczesliwe
jestem nidbrzydka, nieglupia, chlopa zlapalam to dla wiekszosci sukces dziecko mieszkanie i obiadki niedzielne u tesciow
tak dla mnie to za malo do szczescia
mnie na takie zycie mdli sad

81 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-26 20:26:21)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
2rank napisał/a:

nie Summerka, nie jestem ofiara zrzadzenia losu moje zycie jest efektem moich wyborow
a z niezadowoleniem chyba masz racje, to co zadowala wielu ludzi dookola dla mnie jest ciezkie do zniesienia
takie zycie jak moje wiekszosc uznalaby za udane i szczesliwe
jestem nidbrzydka, nieglupia, chlopa zlapalam to dla wiekszosci sukces dziecko mieszkanie i obiadki niedzielne u tesciow
tak dla mnie to za malo do szczescia
mnie na takie zycie mdli sad

Przeczytaj jeszcze raz moją wypowiedź. NIE napisałam, że jesteś ofiarą losu, ale wręcz przeciwnie, że dokonujesz WYBORÓW, dzięki którym możesz sobie później ponarzekać i się umartwiać jaka to jesteś nieszczęśliwa i zła.

Wszystko, co tutaj wymieniasz jako ponoć życiowy sukces to miałka masa dla kogoś, kto nie potrafi obdarzyć drugiej osoby prawdziwym uczuciem a wszystkie jej działania są tak naprawdę ukierunkowane na siebie, na uzyskanie tego, czego potrzebuje na poziomie emocjonalnym. W twoim przypadku jest to poczucie pustki, beznadziei, bezsensu, nieszczęścia.
Po świecie chodzą miliony niebrzydkich, nidgłupich kobiet, które w przeciwieństwie do ciebie mają bogatą ofertę miłosną, potrafią kochać i być kochane, cieszyć się życiem i relacjami z ludźmi, na których im zależy. Ty jesteś zombi wypranym z uczuć. Jedyne emocje, które potrafisz odczuwać dotyczą ciebie samej lub sa pozorowane, są grą (może nawet nieświadomą) nakierowaną na skłonienienie drugiej osoby do dawania tobie takiego stanu emicjonalnego, którego potrzebujesz i w którym czujesz się jak ryba w wodzie.
Z pustego to i Salomon nie naleje sad




Ela210 napisał/a:

Wydaje mi się że w tym punkcie nie chodzi o to, ze żal jest męża- bo pytanie z cieniem złośliwości "musiałeś zdradzać" w punkcie 3. przeczy temu żalowi.
Jest to raczej wyraz tłumienia emocji- nie mam prawa mieć gorszego dnia- bo przecież on tak się stara. Ale przecież czuję, że to cholerne prawo mam, ale go nie wykorzystuję. Trzeba znaleźć jakiś powód do odebrania sobie tego prawa.- No to znajdujemy- jestem ponad to, żal mi biednego zdradzacza, więc sie staram.

Zgadzam się. Rzekomy żal to zwykła racjonalizacja, taki rodzaj "ocieplenia" swoich zachowań, które Mamrotek podejmuje wbrew sobie w sobie znanym celu. Z pewnością nie jest to bliska relacja z mężem, bo fałszowanie tego, co się czuje, ukrywanie i wypieranie nie ma nic wspólnego z bliskością. Śmiem twierdzić, że autorka i jej mąż po prostu próbują ZAPOMNIEĆ o zdradzie bez jakiejkolwiek pracy i zrozumienia dlaczego ich drogi tak bardzo się rozeszły, że aż doszło do zdrady. Może nawet z tego samego powodu, który demonstruje Mamrotek, czyli braku komunikacji, braku bliskości emocjonalnej, oraz ukrywania swojej kruchości.

82

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

W gwoli wyjaśnienia.  Gdy zdrady męża wyszły na jaw przegadaliśmy kilkanaście nocy. Mówiliśmy dosłownie o wszystkim. Było to kilka ciężkich tygodni,  które oboje przepłakaliśmy.  Wiem dlaczego,  jak,  z kim,  kiedy,  co było przyczyną. Psychologowie stwierdzili,  że bardzo dobrze sobie poradziliśmy i przepracowaliśmy to wszystko.
Jeśli chodzi o to,  że nie chcę pokazywać mu,  że mam gorsze dni i jest mi smotno to dlatego,  że minęło już osiem miesięcy. Mnóstwo osób na forum doradza by ciągle do tego nie wracać. Co mi da to,  że jak zapyta czemu mi smutno to odpowiem,  że mam doła,  bo naszły mnie myśli o zdradzie? Przecież wszystko co było do powiedzenia już powiedzieliśmy? Niczego nowego się nie dowiem. Czy mi to w czymś pomoże,  że i on będzie smutny?

83

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

W gwoli wyjaśnienia.  Gdy zdrady męża wyszły na jaw przegadaliśmy kilkanaście nocy. Mówiliśmy dosłownie o wszystkim. Było to kilka ciężkich tygodni,  które oboje przepłakaliśmy.  Wiem dlaczego,  jak,  z kim,  kiedy,  co było przyczyną. Psychologowie stwierdzili,  że bardzo dobrze sobie poradziliśmy i przepracowaliśmy to wszystko.
Jeśli chodzi o to,  że nie chcę pokazywać mu,  że mam gorsze dni i jest mi smotno to dlatego,  że minęło już osiem miesięcy. Mnóstwo osób na forum doradza by ciągle do tego nie wracać. Co mi da to,  że jak zapyta czemu mi smutno to odpowiem,  że mam doła,  bo naszły mnie myśli o zdradzie? Przecież wszystko co było do powiedzenia już powiedzieliśmy? Niczego nowego się nie dowiem. Czy mi to w czymś pomoże,  że i on będzie smutny?

widzę, że jesteś z gatunku "matka Teresa" smile

84

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
_v_ napisał/a:
Mamrotek20 napisał/a:

W gwoli wyjaśnienia.  Gdy zdrady męża wyszły na jaw przegadaliśmy kilkanaście nocy. Mówiliśmy dosłownie o wszystkim. Było to kilka ciężkich tygodni,  które oboje przepłakaliśmy.  Wiem dlaczego,  jak,  z kim,  kiedy,  co było przyczyną. Psychologowie stwierdzili,  że bardzo dobrze sobie poradziliśmy i przepracowaliśmy to wszystko.
Jeśli chodzi o to,  że nie chcę pokazywać mu,  że mam gorsze dni i jest mi smotno to dlatego,  że minęło już osiem miesięcy. Mnóstwo osób na forum doradza by ciągle do tego nie wracać. Co mi da to,  że jak zapyta czemu mi smutno to odpowiem,  że mam doła,  bo naszły mnie myśli o zdradzie? Przecież wszystko co było do powiedzenia już powiedzieliśmy? Niczego nowego się nie dowiem. Czy mi to w czymś pomoże,  że i on będzie smutny?

widzę, że jesteś z gatunku "matka Teresa" smile

Oj uwierz mi wink Do " matki Teresy" to mi bardzo daleko. wink

85

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:
_v_ napisał/a:
Mamrotek20 napisał/a:

W gwoli wyjaśnienia.  Gdy zdrady męża wyszły na jaw przegadaliśmy kilkanaście nocy. Mówiliśmy dosłownie o wszystkim. Było to kilka ciężkich tygodni,  które oboje przepłakaliśmy.  Wiem dlaczego,  jak,  z kim,  kiedy,  co było przyczyną. Psychologowie stwierdzili,  że bardzo dobrze sobie poradziliśmy i przepracowaliśmy to wszystko.
Jeśli chodzi o to,  że nie chcę pokazywać mu,  że mam gorsze dni i jest mi smotno to dlatego,  że minęło już osiem miesięcy. Mnóstwo osób na forum doradza by ciągle do tego nie wracać. Co mi da to,  że jak zapyta czemu mi smutno to odpowiem,  że mam doła,  bo naszły mnie myśli o zdradzie? Przecież wszystko co było do powiedzenia już powiedzieliśmy? Niczego nowego się nie dowiem. Czy mi to w czymś pomoże,  że i on będzie smutny?

widzę, że jesteś z gatunku "matka Teresa" smile

Oj uwierz mi wink Do " matki Teresy" to mi bardzo daleko. wink

no niestety nie bardzo
ale nie martw się - da sie z tego wyjść
pierwszy krok to zauwazenie tego

86 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-27 08:35:29)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

W gwoli wyjaśnienia.  Gdy zdrady męża wyszły na jaw przegadaliśmy kilkanaście nocy. Mówiliśmy dosłownie o wszystkim. Było to kilka ciężkich tygodni,  które oboje przepłakaliśmy.  Wiem dlaczego,  jak,  z kim,  kiedy,  co było przyczyną. Psychologowie stwierdzili,  że bardzo dobrze sobie poradziliśmy i przepracowaliśmy to wszystko.
Jeśli chodzi o to,  że nie chcę pokazywać mu,  że mam gorsze dni i jest mi smotno to dlatego,  że minęło już osiem miesięcy. Mnóstwo osób na forum doradza by ciągle do tego nie wracać. Co mi da to,  że jak zapyta czemu mi smutno to odpowiem,  że mam doła,  bo naszły mnie myśli o zdradzie? Przecież wszystko co było do powiedzenia już powiedzieliśmy? Niczego nowego się nie dowiem. Czy mi to w czymś pomoże,  że i on będzie smutny?

Mamrotek, nie wiem, co za terapię przeszłaś, że uważasz za klucz do udanego związku UDAWANIE, OSZUKIWANIE I WYPIERANIE EMOCJI. Nie sądzę, że jest to droga do odbudowywania prawidłowej relacji między partnerami.
Nie dziwi mnie, że siedzisz na forum i szukasz rozwiązań skoro nie potrafisz zdobyć się na szczerość i uczciwość w relacji że swoim mężem. Emocje do ciebie wracają, bo cały czas są nieprzepracowane.

Co do tego, że PONOĆ wiele osób radziło ci, abyś kłamała, udawała i zaprzeczała własnym emocjom i w ten sposób nie wracała do zdrady, to chyba nie zrozumiałaś sensu wypowiedzi tychże osób. Chodzi to, abyś NIE WYPOMINANAŁA I NIE UŻYWAŁA ZDRADY JAKO KARTY PRZETARGOWEJ we wzajemnych relacjach.

Co da ci, gdy powiesz szczerze swojemu mężowi, że jest ci smutno?
Świadomość, że jest przy tobie ktoś, z kim możesz SZCZERZE podzielić się swoimi emocjami zamiast UDAWAĆ. Wg mnie nie ma nic zdrożnego w powiedzeniu bliskiej osobie, że jest mi smutno, mam gorszy nastrój, gorszy dzień, potrzebuję przytulenia. To tylko w twojej głowie jest przekonanie, że druga osoba jedno, co może zrobić, to pogrążyć się w tych samych emocjach. Bierzesz na siebie odpowiedzialność za cudze emocje, które są w twojej głowie sad

87

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Summerka,  nie twierdze, ze jestem specjalnie uczuciowa, ale robienie ze mnie psychopatki wyzutej z emocji to przesada smile.
Bliscy czuja sie przeze mnie kochani. Przyjaciele... Mam opinie osoby kochajacej, troskliwej i wyrozumialej, a sama przyznasz ze wymaga to minimum empatii. Problem nie polega na tym, ze nie potrafie kochac innych, tylko na tym ze mam problem z miloscia do siebie smile

88

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Psychologowie stwierdzili,  że bardzo dobrze sobie poradziliśmy i przepracowaliśmy to wszystko.

Moim zdaniem, gdybyście to wszystko naprawdę przepracowali, nie było by Cię teraz tutaj, na forum.

summerka88 napisał/a:

Co do tego, że PONOĆ wiele osób radziło ci, abyś kłamała, udawała i zaprzeczała własnym emocjom i w ten sposób nie wracała do zdrady, to chyba nie zrozumiałaś sensu wypowiedzi tychże osób. Chodzi to, abyś NIE WYPOMINANAŁA I NIE UŻYWAŁA ZDRADY JAKO KARTY PRZETARGOWEJ we wzajemnych relacjach.

Podpisuję się. Rzecz w tym, że wiele osób ma tendencję do wypominania zdrady całymi latami, nawet wtedy, kiedy wydaje się, że wszystko zostało już wyjaśnione, zamknięte, a same deklarują, że wybaczyły. Potem wystarczy zwykła sprzeczka, jakaś kojarząca się w tematem sytuacja i uderzają z grubej rury. Takie zachowanie to strzelanie samemu sobie w stopę i regularne cofanie się o kilka kolejnych kroków.

Tu jednak naprawdę NIE chodzi o ukrywanie swoich emocji, a tym bardziej udawanie czegoś, co w rzeczywistości wcale się nie dzieje.

89 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-27 15:34:00)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
2rank napisał/a:

Summerka,  nie twierdze, ze jestem specjalnie uczuciowa, ale robienie ze mnie psychopatki wyzutej z emocji to przesada smile.
Bliscy czuja sie przeze mnie kochani. Przyjaciele... Mam opinie osoby kochajacej, troskliwej i wyrozumialej, a sama przyznasz ze wymaga to minimum empatii. Problem nie polega na tym, ze nie potrafie kochac innych, tylko na tym ze mam problem z miloscia do siebie smile

Już sobie tak nie dopowiadaj, 2rank big_smile
Psychopatką nie jesteś, ale neurotyczką na całego big_smile

Nie można kochać i szanować innych ludzi jeśli nie kocha się i nie szanuje samej siebie, takie są moje przemyślenia i obserwacje. Oczywiście, możesz być po procesie socjalizacji na codzień miłą, kulturalną kobietą, ale to tylko skorupa, pod która nie ma niczego. Dlatego nie sądzę, źe masz prawdziwych przyjaciół, z którymi mogłaby cię łączyć serdeczna, ciepła i bliska więż, raczej jakieś dość powierzchowne kontakty towarzyskie. Sądząc po opisie twojego męża to nie jest to osoba, która szuka bliskości. Myślę, że on potrzebuje baby w domu i to mu wystarcza. A dziecko? Kiedyś sama się przekonasz czy potrafiłaś stworzyć więż, czy tylko spełniałaś macierzyński obowiązek. A dzisiaj? Dzieci mają to do siebie, że kochają rodziców jacyby nie byli, bili, maltretowali, więc...

90 Ostatnio edytowany przez 2rank (2017-04-27 18:02:37)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:

Już sobie tak nie dopowiadaj, 2rank big_smile
Psychopatką nie jesteś, ale neurotyczką na całego big_smile

Nie można kochać i szanować innych ludzi jeśli nie kocha się i nie szanuje samej siebie, takie są moje przemyślenia i obserwacje. Oczywiście, możesz być po procesie socjalizacji na codzień miłą, kulturalną kobietą, ale to tylko skorupa, pod która nie ma niczego. Dlatego nie sądzę, źe masz prawdziwych przyjaciół, z którymi mogłaby cię łączyć serdeczna, ciepła i bliska więż, raczej jakieś dość powierzchowne kontakty towarzyskie. Sądząc po opisie twojego męża to nie jest to osoba, która szuka bliskości. Myślę, że on potrzebuje baby w domu i to mu wystarcza. A dziecko? Kiedyś sama się przekonasz czy potrafiłaś stworzyć więż, czy tylko spełniałaś macierzyński obowiązek. A dzisiaj? Dzieci mają to do siebie, że kochają rodziców jacyby nie byli, bili, maltretowali, więc...

ale pojechałas,
moi przyjaciele poczuliby się dotknieci smile

moj mąż też, związał się ze mna i trwa własnie datego, że babą nie jestem, w ogole  jestesmy dośc nietypowi wink na tle populacji smile)))))))))))))))

91 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-27 19:50:49)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
2rank napisał/a:

moj mąż też, związał się ze mna i trwa własnie datego, że babą nie jestem, w ogole  jestesmy dośc nietypowi wink na tle populacji smile)))))))))))))))

Oj 2rank kreujesz się tutaj na niegłupią a później wychodzi twoja "mądrość" big_smile
Wyobraź sobie, że ludzie wiążą się w pary z różnych powodów. Jesteś w stanie to zrozumieć?
Niektórzy zawierają małżeństwa że względów...praktycznych. Ale co ci będę tłumaczyć, sama wiesz najlepiej big_smile
Ale są też tacy, którzy kochają się, dbają o siebie nawzajem i troszczą o swoje emocje wzajemnie i takie tam pierdy, które i tak trudno byłoby ci pojąć. Tak mi się wydaje tongue

EDIT: tak w ogóle to przewinęło się przez to forum sporo podobnych do ciebie cichodajek. Wszystkie was łączy obok braku empatii, pewien rodzaj zaburzonej percepcji i ograniczona perspektywa. Można tłuc coś tam do łba, niby rozumieją, ale okazuje się to tylko ułudą, bo jakby przelatywało między uszami i umykało w niebyt sad
Hahaha Trochę to wyglądać jak profilowanie big_smile

92

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:

EDIT: tak w ogóle to przewinęło się przez to forum sporo podobnych do ciebie cichodajek.

To przeraza nawet mnie. Że oni mając przy sobie tak wspaniałe kobiety jak Ty, kochają nas.

93 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-04-27 23:04:10)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
2rank napisał/a:
summerka88 napisał/a:

EDIT: tak w ogóle to przewinęło się przez to forum sporo podobnych do ciebie cichodajek.

To przeraza nawet mnie. Że oni mając przy sobie tak wspaniałe kobiety jak Ty, kochają nas.

E...ZONK, bo ja nie zostałam zdradzona. Nie zdradzałem także, tak gwoli wyjaśnienia.
Ale trochę teraz pojechałaś po zdradzonych. Nieładnie.
Chyba wychodzi twoja prawdziwa natura.

94

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
2rank napisał/a:
summerka88 napisał/a:

EDIT: tak w ogóle to przewinęło się przez to forum sporo podobnych do ciebie cichodajek.

To przeraza nawet mnie. Że oni mając przy sobie tak wspaniałe kobiety jak Ty, kochają nas.

Jak facet kocha, zrobi wszystko by być z ukochaną- wszystko 2rank zmieni kraj, pracę, zgoli noszone całe życie wąsy...
Nigdy nie wróci do żony.
W większości przypadków to nie miłość niestety.. Tym bardziej przykre że dla "nie Miłości" robi się takie zniszczenia...

95

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:

E...ZONK, bo ja nie zostałam zdradzona. Nie zdradzałem także, tak gwoli wyjaśnienia.
Ale trochę teraz pojechałaś po zdradzonych. Nieładnie.
Chyba wychodzi twoja prawdziwa natura.

to tlumaczy Twoja obecnos i gorliwy udzial w dyskusjach
ten ogrom doswiadczen wink
oj Summerka dziecino...
obysmy zaznaly spokoju wszystkie jak tu jestesmy
i zamiast bywac na forum zdrady bestrosko rozkoszowaly sie dobra strona zycia....

96

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Ela210 napisał/a:

Jak facet kocha, zrobi wszystko by być z ukochaną- wszystko 2rank zmieni kraj, pracę, zgoli noszone całe życie wąsy...
Nigdy nie wróci do żony.
W większości przypadków to nie miłość niestety.. Tym bardziej przykre że dla "nie Miłości" robi się takie zniszczenia...

Ela kazdy kocha jak umie, precyzyjnej i sztywnej  definicji milosci nie ma. Tu nie ma listy dowodow. To sie czuje. Albo czujemy sie kochani, albo nie. Czy to, ze nie rzucilam wszystkiego dla kochanka nie odeszlam od meza oznacza, ze nie kocham kochanka?
Moj kochanek nie szuka potwierdzenia mojej milosci nie domaga sie dowodow. On po prostu wie. Czuje sie kochany, nawet wtedy kiedy ja po choinke jade z mezem.

97

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Zastanawia mnie,  czy mimo tego,  iż teraz jest fantastycznie macie podobnie jak ja? Czyli:
1. Budzicie się każdego dnia ze świadomością,  że jesteście zdradzoną kobietą / zdradzonym mężczyzną?
2. Gdy małżonek się do Was uśmiecha,  całuje myślicie sobie "zdradziłeś mnie"?
3. Gdy tak bardzo się starają,  proponują wyjścia do kina, do palmiarni,  na kręgle,  rolki myślicie sobie " nie mogło tak być zawsze?  Musiałeś zdradzać? "
4. Gdy czasami macie gorszy dzień i on/ ona to widzi i jest im smutno,  bo wiedzą,  że to przez nich staracie się mimo wszystko uśmiechać bo jest Wam ich żal?
Nie wiem,  czy to normalne,  czy tylko ja tak mam? Czy to minie,  czy tak będzie już zawsze? Jak to u Was wygląda?


To wszystko minie smile. Pozwól tylko sobie pójść do przodu. I jeśli Ci się to uda to z dnia na dzień będziesz miała takich dni - pełnych zwątpienia, żalu, tęsknoty, goryczy i smutku mniej. Z dnia na dzień to forum będzie Ci co raz mniej "potrzebne". Z dnia na dzień zrozumiesz, że z niektórymi nie warto wchodzić nawet w dyskusje i zaczniesz znikać z tego forum smile. Trwaj przy swoim i słuchaj siebie. Jesteś właśnie w punkcie zwrotnym swojego życia i tylko od Ciebie zależy, w którą stronę będziesz zmierzać, z kim i "czym" będziesz podróżować. Szerokiej drogi i horyzontów Mamrotek.

Powodzenia!

98

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Prawda smile)) te nasze sytuacje wymagaja dystansu. Trudno go nabrac w grupie malo obiektywnej, bo kazdy z nas w jakis sposob uwiklany.

Trzymajmy kciuki za Mamrotka zeby nigdy nie chciala tu wracac....
Glowa do góry i do przodu. Bez ogladania sie za siebie.

99

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Zdrada to śmierć zaufania."Reanimacja" nie ma sensu,bo tworzymy "Frankenstein'a".Niby ten sam,ale nie taki sam wink I to nie minie,jak niektórzy uważają,do końca życia pozostanie "z tyłu głowy".

100

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
bartass72 napisał/a:

Zdrada to śmierć zaufania."Reanimacja" nie ma sensu,bo tworzymy "Frankenstein'a".Niby ten sam,ale nie taki sam wink I to nie minie,jak niektórzy uważają,do końca życia pozostanie "z tyłu głowy".

Frankensteina tworzymy wtedy, gdy na siłę dopasowujemy elementy, by zrobić to wg jakiegoś przyjętego planu- wtedy powstaje coś, co nie powinno istnieć.
Czym innym jest proces, w którym niczego nie przyspieszamy, na siłę nie idealizujemy, dajemy sobie czas, obserwujemy odczuwamy i tworzymy coś trwałego i NOWEGO.
Dziękuję za przywołanie tu Frankensteina- bardzo dobra metafora, jeżeli ktoś w stary związek po zdradzie wejdzie wskrzeszając stary z pozostałych elementów, sztywno zamykając myślenie tylko do swoich wyobrażeń.

101

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Mamrotku, zaglądam na to forum regularnie, ale jestem raczej takim pasażerem obserwującym jazdę z tylnego siedzenia i nie udzielam się z komentarzami. Ktoś ładnie to napisał, że ludzie przychodzą tu po poradę jak jest źle i coś się niefajnego dzieje. Jak się lepiej zacznie dziać to przechodzą do trybu offline i nie wpadną, żeby podzielić się jakimś wesołym updatem z życia. To trochę tak jak komuś zginie pies i na osiedlu widzi się porozwieszane ogłoszenia. Jak pies się znajdzie to nikt tych ogłoszeń nie usuwa, a człowiek się dalej zastanawia, czy Reksio odnalazł właściciela. Dlatego dzisiaj nie wytrzymałam i wreszcie zalogowałam się sama smile

Nigdy nie opisałam na tym forum mojej historii, ale nazywając rzeczy po imieniu - zostałam zdradzona. W telegraficznym skrócie: związek na odległość, ja w Polsce, on za siedmioma górami, za siedmioma lasami, wykończony moimi kilkuletnim "tak, tak, już niedługo do Ciebie dołączę, już niedługo będzie normalnie". Nic nie usprawiedliwia jego; nic nie tłumaczy mnie i tego, jak go emocjonalnie przez to przewalcowałam. Dowiedziałam się o tym w naprawdę słabym momencie (kombinacja braku pracy, zawalonych studiów, ogromne problemy finansowe, fatalny spadek zdrowotności) i jak na to patrzę z perspektywy czasu to przeraża mnie to, co wtedy się działo w mojej głowie (nawet jeszcze zanim dowiedziałam się o drugiej kobiecie).

Dużo czasu minęło od tamtych wydarzeń. Jakoś się w miarę sprawnie ogarnęłam i zawodowo, i edukacyjnie, i chyba tak międzyludzko też. W życiu panuje teraz w miarę względna równowaga między regularnymi katastrofami, mniejszymi kataklizmami a życiowymi delicjami i ptasim mleczkiem. Tak zwana proza bytu, którą można określić dorosłym słówkiem "stabilizacji życiowej". Moje odpowiedzi do Twoich pytań są poniżej:

1. Budzicie się każdego dnia ze świadomością,  że jesteście zdradzoną kobietą / zdradzonym mężczyzną? Nie. Każdego dnia to jest raczej świadomość, że jeżeli mam z nim spędzić resztę życia to nie wiem, czy zniosę jego chrapanie.
2. Gdy małżonek się do Was uśmiecha,  całuje myślicie sobie "zdradziłeś mnie"? Nie. Uwielbiam, kiedy się do mnie uśmiecha. Jak się nie uśmiecha to zaczynam się martwić, bo pewnie motocykl albo jego auto z lat 50' jest popsute. Czasami myślę, że znowu coś podjadał przed kolacją, bo świeci resztkami natki między zębami.
3. Gdy tak bardzo się starają,  proponują wyjścia do kina, do palmiarni,  na kręgle,  rolki myślicie sobie " nie mogło tak być zawsze?  Musiałeś zdradzać? " Nie. Raczej jest "ile mam czasu, żeby się przygotować i dlaczego tak mało?".
4. Gdy czasami macie gorszy dzień i on/ ona to widzi i jest im smutno,  bo wiedzą,  że to przez nich staracie się mimo wszystko uśmiechać bo jest Wam ich żal? Nie. Jak jest mi smutno to ma cierpieć ze mną cały świat, wszyscy bez wyjątku. 

A już tak całkiem na serio. Moje odpowiedzi na wszystkie pytania są "nie". Zostałam zdradzona i był to koszmar. Wybaczyłam. Nie zapomniałam. Takich rzeczy się nie zapomina. Ale zamknęłam ten rozdział. Przetrawialiśmy to oboje, wiele łez (i alkoholu) się przelało, zajęło to wiele, wieeeele miesięcy i gdybyś zadała mi te same pytania wtedy, to odpowiedź na nie wszystkie byłaby "tak". Frankenstein został wskrzeszony, ale kurde, prezentuje się lepiej. Zdrada jest zdradą i jest zła i jej nie usprawiedliwiam, nie tłumaczę. Nigdy. Ale każdy związek jest inny, każdy człowiek jest inny (wiem, wiem, głębokie to przemyślenia) i nie ma jednej recepty, jednego słusznego rozwiązania. Może gdyby był to inny mężczyzna to nie udałoby się? Tego nie wiem. Jestem z kimś, z kim chcę spędzić resztę życia. Jak będziemy starzy to chcę się z nim ścigać na wózku albo z chodzikami.

Zdrada mnie złamała, zmieniła jako kobietę. Kombinacja zdrady i tego, co działo się w moim życiu wtedy była koszmarem. Ale nauczyła mnie jednego - życie toczy się dalej i umiem funkcjonować i żyć bez niego. I mam pełną świadomość, że każdy to wie, ale jak jest się w tym wszystkim tak głęboko po kokardę to w głowie wyświetlają się jedynie napisy końcowe jak na filmie. I chociaż nigdy tak bolesnej lekcji dostać nie chciałam, to nie żałuję. 

Mamrotku, będę trzymać za Ciebie kciuki. Bez względu na to czy i ile będziecie razem o to walczyć i jak Wam to wyjdzie (lub nie). Myślę o Was.
A teraz wracam do łóżka, bo chrapanie się uspokoiło i przeszło do subtelnej fazy piły ręcznej rżnącej pięćdziesięcioletni dąb szypułkowy.

102

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Dziękuję.

103

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
new-bee napisał/a:

Mamrotku, zaglądam na to forum regularnie, ale jestem raczej takim pasażerem obserwującym jazdę z tylnego siedzenia i nie udzielam się z komentarzami. Ktoś ładnie to napisał, że ludzie przychodzą tu po poradę jak jest źle i coś się niefajnego dzieje. Jak się lepiej zacznie dziać to przechodzą do trybu offline i nie wpadną, żeby podzielić się jakimś wesołym updatem z życia. To trochę tak jak komuś zginie pies i na osiedlu widzi się porozwieszane ogłoszenia. Jak pies się znajdzie to nikt tych ogłoszeń nie usuwa, a człowiek się dalej zastanawia, czy Reksio odnalazł właściciela. Dlatego dzisiaj nie wytrzymałam i wreszcie zalogowałam się sama smile

Nigdy nie opisałam na tym forum mojej historii, ale nazywając rzeczy po imieniu - zostałam zdradzona. W telegraficznym skrócie: związek na odległość, ja w Polsce, on za siedmioma górami, za siedmioma lasami, wykończony moimi kilkuletnim "tak, tak, już niedługo do Ciebie dołączę, już niedługo będzie normalnie". Nic nie usprawiedliwia jego; nic nie tłumaczy mnie i tego, jak go emocjonalnie przez to przewalcowałam. Dowiedziałam się o tym w naprawdę słabym momencie (kombinacja braku pracy, zawalonych studiów, ogromne problemy finansowe, fatalny spadek zdrowotności) i jak na to patrzę z perspektywy czasu to przeraża mnie to, co wtedy się działo w mojej głowie (nawet jeszcze zanim dowiedziałam się o drugiej kobiecie).

Dużo czasu minęło od tamtych wydarzeń. Jakoś się w miarę sprawnie ogarnęłam i zawodowo, i edukacyjnie, i chyba tak międzyludzko też. W życiu panuje teraz w miarę względna równowaga między regularnymi katastrofami, mniejszymi kataklizmami a życiowymi delicjami i ptasim mleczkiem. Tak zwana proza bytu, którą można określić dorosłym słówkiem "stabilizacji życiowej". Moje odpowiedzi do Twoich pytań są poniżej:

1. Budzicie się każdego dnia ze świadomością,  że jesteście zdradzoną kobietą / zdradzonym mężczyzną? Nie. Każdego dnia to jest raczej świadomość, że jeżeli mam z nim spędzić resztę życia to nie wiem, czy zniosę jego chrapanie.
2. Gdy małżonek się do Was uśmiecha,  całuje myślicie sobie "zdradziłeś mnie"? Nie. Uwielbiam, kiedy się do mnie uśmiecha. Jak się nie uśmiecha to zaczynam się martwić, bo pewnie motocykl albo jego auto z lat 50' jest popsute. Czasami myślę, że znowu coś podjadał przed kolacją, bo świeci resztkami natki między zębami.
3. Gdy tak bardzo się starają,  proponują wyjścia do kina, do palmiarni,  na kręgle,  rolki myślicie sobie " nie mogło tak być zawsze?  Musiałeś zdradzać? " Nie. Raczej jest "ile mam czasu, żeby się przygotować i dlaczego tak mało?".
4. Gdy czasami macie gorszy dzień i on/ ona to widzi i jest im smutno,  bo wiedzą,  że to przez nich staracie się mimo wszystko uśmiechać bo jest Wam ich żal? Nie. Jak jest mi smutno to ma cierpieć ze mną cały świat, wszyscy bez wyjątku. 

A już tak całkiem na serio. Moje odpowiedzi na wszystkie pytania są "nie". Zostałam zdradzona i był to koszmar. Wybaczyłam. Nie zapomniałam. Takich rzeczy się nie zapomina. Ale zamknęłam ten rozdział. Przetrawialiśmy to oboje, wiele łez (i alkoholu) się przelało, zajęło to wiele, wieeeele miesięcy i gdybyś zadała mi te same pytania wtedy, to odpowiedź na nie wszystkie byłaby "tak". Frankenstein został wskrzeszony, ale kurde, prezentuje się lepiej. Zdrada jest zdradą i jest zła i jej nie usprawiedliwiam, nie tłumaczę. Nigdy. Ale każdy związek jest inny, każdy człowiek jest inny (wiem, wiem, głębokie to przemyślenia) i nie ma jednej recepty, jednego słusznego rozwiązania. Może gdyby był to inny mężczyzna to nie udałoby się? Tego nie wiem. Jestem z kimś, z kim chcę spędzić resztę życia. Jak będziemy starzy to chcę się z nim ścigać na wózku albo z chodzikami.

Zdrada mnie złamała, zmieniła jako kobietę. Kombinacja zdrady i tego, co działo się w moim życiu wtedy była koszmarem. Ale nauczyła mnie jednego - życie toczy się dalej i umiem funkcjonować i żyć bez niego. I mam pełną świadomość, że każdy to wie, ale jak jest się w tym wszystkim tak głęboko po kokardę to w głowie wyświetlają się jedynie napisy końcowe jak na filmie. I chociaż nigdy tak bolesnej lekcji dostać nie chciałam, to nie żałuję. 

Mamrotku, będę trzymać za Ciebie kciuki. Bez względu na to czy i ile będziecie razem o to walczyć i jak Wam to wyjdzie (lub nie). Myślę o Was.
A teraz wracam do łóżka, bo chrapanie się uspokoiło i przeszło do subtelnej fazy piły ręcznej rżnącej pięćdziesięcioletni dąb szypułkowy.

I ja Ci dziękuję- bo to, co napisałaś jest optymistyczne bardzo. Nie stało się automatycznie, dałaś sobie prawo do emocji.
Życie litościwe nie jest i czasami najbardziej bolesne razy dostajemy właśnie wtedy, gdy nie jesteśmy w życiowej formie.
I masz rację- połowa sukcesu jest w rękach męża.

104 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-06 21:54:05)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
new-bee napisał/a:

I chociaż nigdy tak bolesnej lekcji dostać nie chciałam, to nie żałuję.

Fajnie przeczytać, o tym jak człowiek podnosi się po porażce smile
Ja też dziękuję smile Za caly post. Nie tylko za cytowany fragment, który ujął mnie szczególnie.
Jakże to inne od postów zdradzonych kobiet, które latami rozdrapują na forum swoje zranienia.

Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje, że w tych samych okolicznościach jedni widzą w zdradzie niemal koniec swojego życia, które zdrada zamienia w wegetację i emocjonalną pustynię. A inni mimo cierpienia, którego boleśnie doświadczyli potrafią się zintegrować, żyć radośnie i nie żałować, że tak bolesne doświadczenie ich spotkało.

Trzeba chyba zamiast powierzchownego łatania dziur w związku poprzez pozorowane działania typu wypad do kina czy na kręgle, nauczyć się z sobą szczerze rozmawiać o swoim wewnętrznym świecie, słychać, co mi to drugie ma do powiedzenia, ale także mówić szczerze, co mi w duszy gra.
Wydaje się jednak, że do tego potrzebna jest zmiana sposobu myślenia. Bez tego nie ma szansy na progres. Jest tylko problem do rozwiązania. Jednak zmiana myślenia to umiejętność zmiany perspektywy. A to już wyższa liga.

New bee, tobie gratuluję, że nie zatrzymałaś się po zdradzie na przystanku "problem do rozwiązania - trzeba latać dziury", ale pojechałaś dalej do "szansy na rozwój". I gratuluję wykorzystanej szansy tobie i twojemu partnerowi. Dużo szczęścia smile

105

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:

Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje, że w tych samych okolicznościach jedni widzą w zdradzie niemal koniec swojego życia, które zdrada zamienia w wegetację i emocjonalną pustynię. A inni mimo cierpienia, którego boleśnie doświadczyli potrafią się zintegrować, żyć radośnie i nie żałować, że tak bolesne doświadczenie ich spotkało.

Myślę, że to zależy od podejścia, ale i skali problemu. Czasem zraniona dusza i duma przesłania wszystko inne, a czasem daje impuls do zajrzenia również wgłąb samej/samego siebie i dostrzeżenia, że problem nie bierze się znikąd, a na jakość związku ogromny wpływ mają dwie osoby. Niestety potem obydwie równo mocno muszą chcieć się z tego otrząsnąć, zbudować coś trwałego i dobrego na tym trudnym i bolesnym doświadczeniu, a na koniec bez odwracania się za siebie, czyli spoglądania w przeszłość, iść do przodu. Trzeba też otworzyć się na drugiego człowieka, a wspomniana przez Ciebie rozmowa jest przecież podstawą budowania każdej zdrowej relacji. Gdyby ludzie ze sobą szczerze rozmawiali, nie zamiatając niczego pod dywan i nie milcząc, wychodząc przy tym z założenia, że mówienie o czymś nie ma sensu albo jest zbyt trudne - zdrad i rozpadów związków byłoby zdecydowanie mniej.

106 Ostatnio edytowany przez rumpel (2017-05-07 10:02:11)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Olinka napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Zastanawiam się, dlaczego tak się dzieje, że w tych samych okolicznościach jedni widzą w zdradzie niemal koniec swojego życia, które zdrada zamienia w wegetację i emocjonalną pustynię. A inni mimo cierpienia, którego boleśnie doświadczyli potrafią się zintegrować, żyć radośnie i nie żałować, że tak bolesne doświadczenie ich spotkało.

Myślę, że to zależy od podejścia, ale i skali problemu. Czasem zraniona dusza i duma przesłania wszystko inne, a czasem daje impuls do zajrzenia również wgłąb samej/samego siebie i dostrzeżenia, że problem nie bierze się znikąd, a na jakość związku ogromny wpływ mają dwie osoby. Niestety potem obydwie równo mocno muszą chcieć się z tego otrząsnąć, zbudować coś trwałego i dobrego na tym trudnym i bolesnym doświadczeniu, a na koniec bez odwracania się za siebie, czyli spoglądania w przeszłość, iść do przodu. Trzeba też otworzyć się na drugiego człowieka, a wspomniana przez Ciebie rozmowa jest przecież podstawą budowania każdej zdrowej relacji. Gdyby ludzie ze sobą szczerze rozmawiali, nie zamiatając niczego pod dywan i nie milcząc, wychodząc przy tym z założenia, że mówienie o czymś nie ma sensu albo jest zbyt trudne - zdrad i rozpadów związków byłoby zdecydowanie mniej.

Cały czas to wszystkim chcącym odbudować swój związek to powtarzam ..... SZCZERA ROZMOWA DO BÒLU .....jest konieczna aby coś z tego budowania związku po przejściach wyszło !!!!!!! ( dotyczy obu stron) Do tego trzeba analizy przyczyn zdrady i to nie tylko strony zdradzającej ale też zdradzonej , niestety w większości przypadków wina leży też po stronie osoby pokrzywdzonej. Trzeba to sobie uzmysłowić.

Rumpel

107 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-07 12:00:56)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
rumpel napisał/a:

Cały czas to wszystkim chcącym odbudować swój związek to powtarzam ..... SZCZERA ROZMOWA DO BÒLU .....jest konieczna aby coś z tego budowania związku po przejściach wyszło !!!!!!! ( dotyczy obu stron) Do tego trzeba analizy przyczyn zdrady i to nie tylko strony zdradzającej ale też zdradzonej , niestety w większości przypadków wina leży też po stronie osoby pokrzywdzonej. Trzeba to sobie uzmysłowić.

Rumpel

No tak. Tylko, że zdradzeni uważają, że jak przytakną temu, że przyczynili się swoją postawą (wystarczy zwykła bierność) do kryzysu w małżeństwie, którego skutkiem była zdrada, to tak samo jakby się przyczynili do samej zdrady.. Z jakiegoś powodu większość zdradzonych nie potrafi lub bardziej nie chce zrozumieć, źe to są dwie odrębne sprawy. Chociaż powiązane z sobą, bo nic się nie dzieje bez przyczyny.
Szczególnie ci, którzy na zdradzie budują pewien swój kapitał. Może to być np. pozycja ofiary, która jest kartą przetargową w związku po zdradzie i pozwala trzymać zdradzacza w poczuciu winy za wyrządzoną krzywdę, kogoś, kto powinien tę krzywdę odkupywać. Koncentrują się na zadośćuczynieniu zamiast na dociekaniu, co się wydarzyło.

Jakby tak przyjrzeli się swojemu związkowi przed zdradą dokładniej, to może udałoby im się dostrzec, że był on już długo BYLE JAKI. A BYLEJAKOŚĆ była takźe ich udziałem. Nie dbasz, nie pielęgnujesz - nie zbierasz owoców. A czasami jak trafiiłeś na kogoś z deficytami emocjonalnymi i brakiem empatii za to z "możliwościami", to jeszcze dostajesz cios w plecy.
Ale większość nie potrafi lub nie chce patrzeć dalej wstecz niż sama zdrada. Uważają, że to zdrada jest problemem ich związku, a nie to, co działo się, źe do tej zdrady doszło.

108 Ostatnio edytowany przez rumpel (2017-05-07 16:10:29)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Jedno z najbrdziej nurtujących pytań zdradzonego po odkryciu zdrady które tłucze się boleśnie po jego głowie brzmi...DLACZEGO ON/ONA TO ZROBIŁA????? . Na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć. Wtedy o wiele łatwiej znieść to wszystko co niesie dla zdradzonego sama zdrada. Budując na nowo związek nie można się nad swoim losem użalac albo co gorsza ustawić się w pozycji "odgrywania" się na zdradzaczu za swą krzywdę. Trzeba iść do przodu z doświadczeniem wyniesionym z faktu zdrady. Dziś mogę to powiedzieć że TO SIĘ MI UDAŁO!!!. Czego też wszystkim którzy próbują budować NA NOWO! związek życzę. Rumpel

109

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:

Jakby tak przyjrzeli się swojemu związkowi przed zdradą dokładniej, to może udałoby im się dostrzec, że był on już długo BYLE JAKI. A BYLEJAKOŚĆ była takźe ich udziałem. Nie dbasz, nie pielęgnujesz - nie zbierasz owoców. A czasami jak trafiiłeś na kogoś z deficytami emocjonalnymi i brakiem empatii za to z "możliwościami", to jeszcze dostajesz cios w plecy.
Ale większość nie potrafi lub nie chce patrzeć dalej wstecz niż sama zdrada. Uważają, że to zdrada jest problemem ich związku, a nie to, co działo się, źe do tej zdrady doszło.

Zdrada to nawet nie jest "wynik" problemów w związku.Zdrada jest "zakończeniem ostatecznym" związku.Wynikiem problemów w związku są kłótnie,"ciche dni",nawet przemoc.Do zdrady dochodzi,gdy tak naprawdę związek już nie istnieje.I dlatego reaktywowanie takiego związku uważam za bezzasadne.Pomijam już sam fakt "fizyczności" zdrady,ale to brak szacunku dla osoby którą się kiedyś kochało.

110 Ostatnio edytowany przez bartass72 (2017-05-07 17:10:05)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
rumpel napisał/a:

Jedno z najbrdziej nurtujących pytań zdradzonego po odkryciu zdrady które tłucze się boleśnie po jego głowie brzmi...DLACZEGO ON/ONA TO ZROBIŁA????? . Na to pytanie musimy sobie odpowiedzieć. Wtedy o wiele łatwiej znieść to wszystko co niesie dla zdradzonego sama zdrada. Budując na nowo związek nie można się nad swoim losem użalac

Sorry,ale ja nie będę się zastanawiał dlaczego ktoś mnie zdradził,bo to jest oczywiste.Zdradził mnie,ponieważ mnie nie kocha,a skoro tak,to nie widzę powodu,żeby z tą osobą być,ani teraz,ani kiedykolwiek.I wcale nie trzeba sobie odpowiadać na żadne pytania,a tym bardziej szukać winy za zdradę w sobie,bo to prowadzi do "wybielania" zdradzającej osoby,i powstawania takich "koszmarków" jak dalsze życie z tą osobą po jej zdradzie.I szukanie innej odpowiedzi na takie pytanie,niż to,że ta osoba mnie nie kocha jest bezcelowe,i wcale nie łagodzi bólu,a wręcz go nasila,bo stwarza fałszywe wrażenie,że ja też jestem temu winien/winna.A tak nie jest.

111

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

bartass 72 Sorry,ale ja nie będę z tobą polemizował.Masz taki pogląd, w porządku. Ja mam swój ... Rumpel

112

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
rumpel napisał/a:

bartass 72 Sorry,ale ja nie będę z tobą polemizował.Masz taki pogląd, w porządku. Ja mam swój ... Rumpel

Ja wcale tego od Ciebie nie wymagam.

113 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-07 18:32:04)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Zracjonalizowanie sobie całego procesu, zobaczenie jak do tego doszło to jedno.
a emocje- zwłaszcza urażona duma i upokorzenie i to jak się z tym czujemy, to inna bajka. Tutaj już nie ma tak łatwo..
Nawet jak to zracjonalizujesz, to nie tak łatwo. U mnie zeszło do snów.
Rumpel czytałam Twój wątek i myślę, że prawdziwie jesteś człowiekiem pokornego serca- i nie jest to zarzut.

114 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-07 19:37:03)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
bartass72 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Jakby tak przyjrzeli się swojemu związkowi przed zdradą dokładniej, to może udałoby im się dostrzec, że był on już długo BYLE JAKI. A BYLEJAKOŚĆ była takźe ich udziałem. Nie dbasz, nie pielęgnujesz - nie zbierasz owoców. A czasami jak trafiiłeś na kogoś z deficytami emocjonalnymi i brakiem empatii za to z "możliwościami", to jeszcze dostajesz cios w plecy.
Ale większość nie potrafi lub nie chce patrzeć dalej wstecz niż sama zdrada. Uważają, że to zdrada jest problemem ich związku, a nie to, co działo się, źe do tej zdrady doszło.

Zdrada to nawet nie jest "wynik" problemów w związku.Zdrada jest "zakończeniem ostatecznym" związku.Wynikiem problemów w związku są kłótnie,"ciche dni",nawet przemoc.Do zdrady dochodzi,gdy tak naprawdę związek już nie istnieje.I dlatego reaktywowanie takiego związku uważam za bezzasadne.Pomijam już sam fakt "fizyczności" zdrady,ale to brak szacunku dla osoby którą się kiedyś kochało.

Nie Bartas, nie zgadzam się z tobą. Jak dla mnie to zbyt czarno-biało patrzysz na problemy, przez co nie dostrzegasz szarości i kolorów.
Zdrada jest "ostatecznym zakończeniem" związku dla tych, którzy na wszystko, co się dzieje dookoła nich nie potrafią patrzeć inaczej niż przez pryzmat siebie. To egotyzm. Taka osoba zakłada, że jeśli ktoś coś w jego otoczeniu robi, to na pewno musi to mieć związek z nim. Akceptują to, że małżeństwo jest trupem i panuje w nim obojętność. Przyzwyczajają się do braku między nimi ciepła, wzajemnej troski i życzliwości, nie potrafią być wobec siebie szczerzy i uczciwi, bo co on, ona sobie pomyśli albo się pogniewa, zmarszczy, przestraszy, więc milczą. Ta cisza i brak komunikacji zabija związek. Zostaje pusta skorupa, która trwa, bo tak łatwiej, taniej, wygodniej, bo dzieci, sreci, rodzina i przyjaciele albo religia. Toczą nudny żywot, w którym czują się nikim i partnera mają za "coś" o co dbać się nie chce, bo nie jest "to" ani interesujące, ani pociągające. Najczęściej jedno lub oboje przestają w ogóle w swoich myślach, emocjach i działaniach zwracać uwagę na partnera. Bo po co? Tamten czy tamta stali się już stałym tłem, elementem krajobrazu albo jak mebel, do którego się przyzwyczaili. I tak trwają obok siebie.

A potem, gdy jedno zrobi wyraźny krok w stronę wyjścia ze związku to jest nagły płacz, raban i ból. Bo uczuciowa pustka i fasada dla świata zewnętrznego zamiast bliskiej relacji to jedno, ale, że to drugie wyłamało się z konwencji nudy, rutyny i obojętności to już za dużo. Jak ktoś ma niską samoocenę, nie wierzy, że może funkcjonować bez tej miałkiej zgnilizny, którą był jego związek przez ileś tam czasu, to będzie się płaszczył i błagał, żeby go nie zostawiać. Jak ma wysoką ale niestabilną samoocenę, to będzie musiał się pozbyć że swojego życia gada, co to nie docenił jego "zaangażowania".
Tak więc Bartas, twoja perspektywa pasuje do kogoś, kto musi sobie i światu udowodnić, że nie można go tak traktować. Jakby czyny innych ludzi świadczyły o nim samym. Jakby tamten zdradzając miał na celu skrzywdzenie zdradzonego. A tamten zrobił sobie po prostu dobrze, bez oglądania się na partnera, którego od dawna ma zwyczajnie w d...e. Miłości to w tych związkach, w których pojawia się zdrada już nie ma. To fakt, ale na pewno nie zniknęła z dnia na dzień. Niezauważenie krok po kroku wymykała się z ich życia od dawna aż zniknęła (na zawsze?). Zdrada tylko nie pozostawia złudzeń, że jej w związku nie było.

I teraz pytanie Bartas.
Czy można reanimować związek, w którym od dawna nie ma miłości, ale do zdrady nie doszło, może tylko dlatego, że partner nie miał tzw. okazj (łatwej koleżanki w biurze albo kolesia, który nie odmówi chętnej mężatce zaniedbanej przez męża) ?

115

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:
bartass72 napisał/a:
summerka88 napisał/a:

Jakby tak przyjrzeli się swojemu związkowi przed zdradą dokładniej, to może udałoby im się dostrzec, że był on już długo BYLE JAKI. A BYLEJAKOŚĆ była takźe ich udziałem. Nie dbasz, nie pielęgnujesz - nie zbierasz owoców. A czasami jak trafiiłeś na kogoś z deficytami emocjonalnymi i brakiem empatii za to z "możliwościami", to jeszcze dostajesz cios w plecy.
Ale większość nie potrafi lub nie chce patrzeć dalej wstecz niż sama zdrada. Uważają, że to zdrada jest problemem ich związku, a nie to, co działo się, źe do tej zdrady doszło.

Zdrada to nawet nie jest "wynik" problemów w związku.Zdrada jest "zakończeniem ostatecznym" związku.Wynikiem problemów w związku są kłótnie,"ciche dni",nawet przemoc.Do zdrady dochodzi,gdy tak naprawdę związek już nie istnieje.I dlatego reaktywowanie takiego związku uważam za bezzasadne.Pomijam już sam fakt "fizyczności" zdrady,ale to brak szacunku dla osoby którą się kiedyś kochało.

Nie Bartas, nie zgadzam się z tobą. Jak dla mnie to zbyt czarno-biało patrzysz na problemy, przez co nie dostrzegasz szarości i kolorów.
Zdrada jest "ostatecznym zakończeniem" związku dla tych, którzy na wszystko, co się dzieje dookoła nich nie potrafią patrzeć inaczej niż przez pryzmat siebie. To egotyzm. Taka osoba zakłada, że jeśli ktoś coś w jego otoczeniu robi, to na pewno musi to mieć związek z nim. Akceptują to, że małżeństwo jest trupem i panuje w nim obojętność. Przyzwyczajają się do braku między nimi ciepła, wzajemnej troski i życzliwości, nie potrafią być wobec siebie szczerzy i uczciwi, bo co on, ona sobie pomyśli albo się pogniewa, zmarszczy, przestraszy, więc milczą. Ta cisza i brak komunikacji zabija związek. Zostaje pusta skorupa, która trwa, bo tak łatwiej, taniej, wygodniej, bo dzieci, sreci, rodzina i przyjaciele albo religia. Toczą nudny żywot, w którym czują się nikim i partnera mają za "coś" o co dbać się nie chce, bo nie jest "to" ani interesujące, ani pociągające. Najczęściej jedno lub oboje przestają w ogóle w swoich myślach, emocjach i działaniach zwracać uwagę na partnera. Bo po co? Tamten czy tamta stali się już stałym tłem, elementem krajobrazu albo jak mebel, do którego się przyzwyczaili. I tak trwają obok siebie.

A potem, gdy jedno zrobi wyraźny krok w stronę wyjścia ze związku to jest nagły płacz, raban i ból. Bo uczuciowa pustka i fasada dla świata zewnętrznego zamiast bliskiej relacji to jedno, ale, że to drugie wyłamało się z konwencji nudy, rutyny i obojętności to już za dużo. Jak ktoś ma niską samoocenę, nie wierzy, że może funkcjonować bez tej miałkiej zgnilizny, którą był jego związek przez ileś tam czasu, to będzie się płaszczył i błagał, żeby go nie zostawiać. Jak ma wysoką ale niestabilną samoocenę, to będzie musiał się pozbyć że swojego życia gada, co to nie docenił jego "zaangażowania".
Tak więc Bartas, twoja perspektywa pasuje do kogoś, kto musi sobie i światu udowodnić, że nie można go tak traktować. Jakby czyny innych ludzi świadczyły o nim samym. Jakby tamten zdradzając miał na celu skrzywdzenie zdradzonego. A tamten zrobił sobie po prostu dobrze, bez oglądania się na partnera, którego od dawna ma zwyczajnie w d...e. Miłości to w tych związkach, w których pojawia się zdrada już nie ma. To fakt, ale na pewno nie zniknęła z dnia na dzień. Niezauważenie krok po kroku wymykała się z ich życia od dawna aż zniknęła (na zawsze?). Zdrada tylko nie pozostawia złudzeń, że jej w związku nie było.

I teraz pytanie Bartas.
Czy można reanimować związek, w którym od dawna nie ma miłości, ale do zdrady nie doszło, może tylko dlatego, że partner nie miał tzw. okazj (łatwej koleżanki w biurze albo kolesia, który nie odmówi chętnej mężatce zaniedbanej przez męża) ?


Zanim Bartas odpowie wtrącę swoje 3 grosze. Pewnie w wielu przypadkach wygląda to tak jak piszesz. Ale pomiędzy płaszczeniem się i błaganiem a wyrzucaniem gada, jest jeszcze środek, gdzie twimy w dylematach co dalej robimy audyt związku, dostrzegamy to czego nie widzielismy wcześniej.
Akurat Ci którzy błagają lub wyrzucaja gada szybko mają problem z głowy. Akurat mojego związku audyt wypada słabo, ale pisza tu dziewczyny o związkach  gdzie wszystko było powyzej przeciętnej we wszystkich sferach. Nie wierzyć im nie ma powodu. a jednak zdrada miała miejsce.

I myślę, że o ile niektórzy przechodzą przez fazę błagania i poniżania się, to chęć wyrzucania gada pojawiająca sie nawet na moment jest chyba rzeczą naturalną?  Może po prostu niektórzy na którymś z etapów się zatrzymują.

116 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-07 20:11:16)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Ela210 napisał/a:

Ale pomiędzy płaszczeniem się i błaganiem a wyrzucaniem gada, jest jeszcze środek, gdzie twimy w dylematach co dalej robimy audyt związku, dostrzegamy to czego nie widzielismy wcześniej.
Akurat Ci którzy błagają lub wyrzucaja gada szybko mają problem z głowy. Akurat mojego związku audyt wypada słabo, ale pisza tu dziewczyny o związkach  gdzie wszystko było powyzej przeciętnej we wszystkich sferach. Nie wierzyć im nie ma powodu. a jednak zdrada miała miejsce.

I myślę, że o ile niektórzy przechodzą przez fazę błagania i poniżania się, to chęć wyrzucania gada pojawiająca sie nawet na moment jest chyba rzeczą naturalną?  Może po prostu niektórzy na którymś z etapów się zatrzymują.

Masz rację, że była dziura, brak środka big_smile Celowa wink
Na audyt stać tych, co mają wysoką i STABILNĄ samoocenę. Oni po prostu nie muszą nic nikomu udowadniać, mogą się zająć przyczynami tego, że tak bardzo się od siebie z partnerem oddalili, zamiast bronić swojego zagrożonego wizerunku i samooceny.
Myślę, że w KAŻDYM związku, z którego wyparowała miłość można ją wskrzesić na nowo. Bez znaczenia, czy doszło do zdrady, czy nie. Wymaga to przeanalizowania win i zaniedbań. Obu stron. Następnie wdrożenia zmian. Obu stron.

A te opowiastki dziewczyn, które twierdzą, że niby tak powyżej przeciętnej a doszło do zdrady, to bym między bajki włożyła, bo tam jest ich miejsce. A one same dopóki do tych wniosków nie dojdą, to będą wciąż wyoatrywać kolejnej zdrady w każdym geście i słowie.

117

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Zastanawia mnie,  czy mimo tego,  iż teraz jest fantastycznie macie podobnie jak ja? Czyli:
1. Budzicie się każdego dnia ze świadomością,  że jesteście zdradzoną kobietą / zdradzonym mężczyzną?
2. Gdy małżonek się do Was uśmiecha,  całuje myślicie sobie "zdradziłeś mnie"?
3. Gdy tak bardzo się starają,  proponują wyjścia do kina, do palmiarni,  na kręgle,  rolki myślicie sobie " nie mogło tak być zawsze?  Musiałeś zdradzać? "
4. Gdy czasami macie gorszy dzień i on/ ona to widzi i jest im smutno,  bo wiedzą,  że to przez nich staracie się mimo wszystko uśmiechać bo jest Wam ich żal?
Nie wiem,  czy to normalne,  czy tylko ja tak mam? Czy to minie,  czy tak będzie już zawsze? Jak to u Was wygląda?

Temat ciężki i okrutny. Z jakiegoś powodu do niej doszło. A tych tyle powodów ile ludzi i sytuacji. Dla mnie to zawsze będzie związane z brakiem zasad. Nieumiejętnością rozmawiania czego potrzebuję, dlaczego akurat tego. Ordynarne kłamstwa. Hurtowo niejako. Kocham Cię itd. Za godzinę z innym / inną? Lęk przed niezrozumieniem. Zdziwicie się jakie to trudne. Jaka będzie wasza reakcja na słowa "kochanie ja dochodzę tylko w białej koszuli i kaloszach"? :-) Brak sztuki rozmawiania, zrozumienia. Jak to jest? Ma być szybko i przyjemnie bez wysiłku (nawiązując do moich dylematów)? Czysta konsumpcja?  Mam nadzieję, że nie ma w tym niskich pobudek "bo za dużo wypiłem" Wtedy nie ma przebacz.

118

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Summer,w przeważającej ilości wypadków,w każdym związku miłość kiedyś była.Z obojga stron.A potwierdzeniem tego,że jej już nie ma (z jednej ze stron,z reguły) jest rozstanie,rozwód.A nie zdrada.Zdrada jest okazaniem braku szacunku do drugiej osoby.Poniżeniem tej osoby.Bycie z kimś,kto zdradza,to jak bycie z kimś kto stosuje przemoc.Większość ludzi tutaj mówi,nie,uciekaj od Niego (zwykle od Niego),zrobił to raz,zrobi drugi,itd.Jakoś w wypadku zdrady takiego parcia na wyjście nie ma.Wręcz przeciwnie,gratulacje dla "uratowanych" małżeństw.A przecież to to samo.

119 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-08 09:39:58)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
bartass72 napisał/a:

Summer,w przeważającej ilości wypadków,w każdym związku miłość kiedyś była.Z obojga stron.A potwierdzeniem tego,że jej już nie ma (z jednej ze stron,z reguły) jest rozstanie,rozwód.A nie zdrada.Zdrada jest okazaniem braku szacunku do drugiej osoby.Poniżeniem tej osoby.Bycie z kimś,kto zdradza,to jak bycie z kimś kto stosuje przemoc.Większość ludzi tutaj mówi,nie,uciekaj od Niego (zwykle od Niego),zrobił to raz,zrobi drugi,itd.Jakoś w wypadku zdrady takiego parcia na wyjście nie ma.Wręcz przeciwnie,gratulacje dla "uratowanych" małżeństw.A przecież to to samo.

Bartas, chyba czytasz inne wątki niż ja. Nawet w tym lekko "zbluzgałam" jego autorkę, bo dla mnie to, co ona robi to pozorowane działania i nie wierzę w przetrwanie jej związku, w którym ona sama jest nieszczera i nieuczciwa wobec swojego partnera. Przy czym abstrahuję od powodów jej braku szczerości, bo można mieć dobre intencje a i tak przyczyniać się do braku komunikacji i powierzchowności wzajemnej relacji, w której nie ma nic z cieplej życzliwości i wzajemnej akceptacji. Mam alergię na takie sztuczne działania i prowizorki.
Osobiście zwracam uwagę na wyjątkowość osób, które tworzą związki po przejściach, w których podjęto wysiłek, jakim jest zrozumienie motywów i ciągu przyczynowo-skutkowało wydarzeń, które miały miejsce oraz zostały wyciągnięte wnioski i wdrożono zmiany, które pozwalają dzisiaj tym osobom żyć pełnią życia. Wszystko jedno czy doszło do zdrady czy TYLKO pozwoliło się, aby miłość w związku umarła.

P.S. Oglądam w wolnych chwilach mowy na TEDx i całkiem niedawno w jednej z nich padły pytania zachęcające do zastanowienia się m.in. nad tym kiedy uwierzyło się w to, że parominutowy seks z kimś obcym jest większą zdradą niż kilkunastoletnie życie z kimś, kogo się nie kocha. Ciekawe wink Czyżby to, co jest większą zdradą było tylko kwestią interpretacji i wiary? Zresztą jak większość tematów, wokół których się tutaj kręcimy.
Zatem zostanę przy tym, co już wyżej wspomniał Rumpel. Kwestia twojej wiary to twoja sprawa i nic mi do tego. Będziesz miał takie życie, w jakie wierzysz. Jak i autorka tego wątku, która wierzy, że robienie dobrej miny do złej gry da jej szczęście tongue

120 Ostatnio edytowany przez Mamrotek20 (2017-05-08 11:40:34)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Summerka.
Wiesz,  zwykle z nikim nie polemizuje, bo uważam, że to bez sensu, ale Twoje wypowiedzi dotyczące mnie zaczynają mnie denerwować.
Jak można na podstawie kilku zdań oceniać czyjeś życie i związek? To,  że ktoś napisze parę słów o sobie i to jeszcze w chwili kiedy jest mu ciężko nie upoważnia Cię do pseudo psychoanalizy jego związku. Tak naprawdę nie masz zielonego pojęcia co kto czuje i o czym myśli, albo co codziennie robi by ratować małżeństwo. Bawisz się w złośliwości gdy ktoś cierpi. Rozumiem,  że jeśli Ciebie ktoś zdradzi od razu z uśmiechem na twarzy stwierdzisz,  że Cię nie kochał i sobie odejdziesz. Masz takie prawo. Ludzie są jednak różni. Zrobiłam zestawienie za i przeciw kontynuowaniem mojego małżeństwa (48 punktów było za i tylko jeden minus - zdrada). Ty nic nie wiesz o konkretnym związku jaki oceniasz. Odnośnie przyczyn zdrady w moim,  napisałam,  że je znam i,  że mamy to z mężem obgadane na 1000 sposobów. Ty oczywiście od razu stwierdziłaś,  że tak nie jest. Jesteś Duchem Świętym czy co?  To niesamowite,  że zawsze  wiesz lepiej. wink Dlaczego?  Bo napisałam,  że nie chcę wciąż do tego wracać i tego wałkować... Może mam w sobie zbyt dużo empatii,  ale chcę być szczęśliwa i sprawia mi radość gdy i on jest szczęśliwy, nie smutny. Co nie zmienia faktu,  że on widzi kiedy mam gorszy dzień i podchodzi,  przytula i pyta o co chodzi. Wtedy wyobraź sobie ROZMAWIAMY. I to są szczere, długie rozmowy,  przy których zawsze jestem przytulana i obejmowana z troską i miłością. Rozumiem,  że Ty wałkowałabyś temat każdego dnia z tych ośmiu miesięcy,  ale ja nie czuję  takiej potrzeby i tyle. Założyłam ten wątek,  bo miałam chwilę słabości i chciałam dowiedzieć się jak wygląda życie po zdradzie u innych. Nie wiem czy umiem czytać ze zrozumieniem,  ale Ty chyba nie zostałaś zdradzona? Więc co tutaj robisz?  Założyłam temat skierowany do konkretnych osób i zadałam konkretne pytania. Ty tą osobą nie jesteś. Na żadne pytanie nie mogłaś odpowiedzieć. Jest 1000 innych wątków gdzie możesz spokojnie się wypowiedzieć,  analizować i wyrażać swoje opinie. Czytałam Twoje niektóre wypowiedzi na innych wątkach i przyznam,  że często masz rację. Ja jednak o żadną analizę mnie i mojego związku nie prosiłam. Powtórzę,  że moim celem były KONKRETNE pytania do KONKRETNYCH osób. Ty tą osobą nie jesteś... Żeby nie być gołosłowną zacytuję fragmenty regulaminu tego forum:
" 4. W zakładanym wątku staraj się poruszać tylko i wyłącznie JEDNO, konkretnie interesujące Cię zagadnienie lub tylko jeden, konkretny problem.
6. Nie zbaczaj z tematu, który ma dany wątek! "

Wszystkim,  którzy dali drugą szansę i wypowiedzieli się w tym wątku bardzo dziękuję i gorąco pozdrawiam. Wasze wypowiedzi są bardzo pomocne.  smile

121 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-08 11:56:06)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Mamrotku, zastanów się czy warto zakładać wątek, a potem wybierać tylko te wypowiedzi, które pasują, a reszcie powiedzieć, że nie prosiło się o opinię.
Na tym forum ma prawo się wypowiadać każdy, ludzie nie zdradzenii a z racji swojej pracy mający doświadczenie w ocenie takich sytuacji też.
Ja ostatnio zadałam sobie trud przeczytania na nowo swoich wątków i przeanalizowania ich. Ciekawa lektura to była.
I nie odniosłam wrażenia, że ktoś tu kogoś namawia do kopnięcia w ... zdradzacza. No chyba że Bartass smile
Natomiast to Ty poniesiesz konsekwencje tego, czy budujesz na piasku, czy na skale..
Ja budząc się rano nie myślę już o tym, co mąź pisał do innej, jakie słowa padły do mnie- to już za mną. Myslę natomiast dużo- kim dla mnie jest ten mężczyzna, obok którego się budzę. Jak będę to wiedzieć na 100 % to pójdzie z górki.. Bo moje działania będą do tego na 100 % pasować. Piszę tu o sobie, a nie o NAS. Bo z perspektywy czasu najważniejsza jest wzajemna UCZCIWOŚĆ.wobec siebie. I o nią się modlę, że będzie taki wobec mnie. Bo jasnowidzem nie jest nikt.

122 Ostatnio edytowany przez Mamrotek20 (2017-05-08 11:51:52)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Ela210

Tu absolutnie nie chodzi o wybieranie sobie opinii... Założyłam wątek szukając odpowiedzi na konkretne pytania. Czy Summerka mi ich udzieliła?  Nie.  Wątków na temat zdrad,  opinie na temat zdradzających,  przyczyn zdrad jest pełno i sobie je czytam. Tu chodziło o konkretne pytania i konkretne odpowiedzi. Czy to naprawdę coś złego,  że tylko tego oczekiwałam?

123 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-05-08 12:14:20)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Ela210

Tu absolutnie nie chodzi o wybieranie sobie opinii... Założyłam wątek szukając odpowiedzi na konkretne pytania. Czy Summerka mi ich udzieliła?  Nie.  Wątków na temat zdrad,  opinie na temat zdradzających,  przyczyn zdrad jest pełno i sobie je czytam. Tu chodziło o konkretne pytania i konkretne odpowiedzi. Czy to naprawdę coś złego,  że tylko tego oczekiwałam?

Ja rozumiem, że chciałabyś usłyszeć, że te wszystkie myśli mijają i nie pozostanie śladu po zdradzie, i możliwa jest jasna przyszłość?
Pewnie jest. Tylko mam takie przekonanie, że to nie jest budowanie na zgliszczach, tylko wejście RAZEM i z podobnym zapałem do nowego domu.

I może się mylę, ale terapie tzw małżeńskie  lepsze są gdy ludzie są mocno zwiazani, ale się kłócą, nie moga porozumieć- dla poprawy komunikacji.
gdy więzy rozpadły się, to każdy samodzielnie indywidualnie ( z pomoca terapeuty lub bez) musi oczyścić sobie "przyłącza" by mógł stworzyć związek.

Edit.
Wydaje mi się że jednorazowy parominutowy seks po którym niewierny żałuje i brzydzi się swojego czynu nie może awansować do zdrady przez duże Z...

Wiecie dziewczyny co by mnie najbardziej załamało? Gdyby mój mąż zamiast zachowywać się uważnie i z szacunkiem- co robi teraz, biegał z kwiatami czy śpiewał serenady pod oknem.. To by mnie DOBIŁO..

124 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-08 12:19:55)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Mamrotek,
Masz do mnie "pretensje", że wyrobiłam sobie opinię na podstawie tego, co sama o sobie i swoim związku piszesz? Serio? Wyobraź sobie, że nie trzeba wiedzieć „wszystkiego” (zresztą tego nie wiesz nawet ty), żeby sobie skonstruować pewien obraz sytuacji. To typowo ludzka cecha. Nie będę się o to obwiniać big_smile Ale jeśli pojawiłyby się informacje, które kolidowałyby z moim dotychczasowym oglądem, to pewnie się on zmieni. Na razie na to się nie zanosi smile
Piszesz, że napisałaś tutaj w chwili słabości do tych, co przezyli zdradę. Fakt, ja takich doświadczeń nie mam. Ale ciekawe, że jedyny wyznacznik „wartości” odpowiedzi to dla ciebie to, czy ktoś przeżył zdradę i to konkretny rodzaj zdrady (to takie nawiązanie do mojej poprzedniej wypowiedzi). I na dodatek "wartość" wnoszą tylko odpowiedzi na pytania, które są tak powierzchowne i nic nie wnoszące, że aż przykro. Bo co ci da odpowiedź kogoś, kto pozostał ze zdrajcą tylko dlatego, że nie wyobraża sobie samodzielnego życia chociażby ze względów finansowych albo innych pragmatycznych powodów. Przecież jasne jest, że taka osoba nigdy nie wyrwie się spod piętna zdrady, bo ona niczego nie przerobiła, niczego nie zrozumiała tylko się poddała, nie wierząc, że ma jakikolwiek wpływ na to jak może wyglądać jej związek. Zupełnie inaczej wyglądałby twój wątek i zapewne zupełnie inne byłoby moje spojrzenie na ciebie, gdyby ciebie zaintrygowało, co takiego zadziało się w osobach i związkach,  które udźwignęły temat wypalonych uczuć, braku bezpośredniej i głębokiej komunikacji, czy też zdrady.
Po twoich pistach wnioskuję, że zupełnie nie rozumiesz wypowiedzi tych osób, których związki przeszły metamorfozy, bo partnerzy potrafili dociec sedna tego, co się wydarzyło. Bo wcale tego nie oczekujesz, Mamrotek. Sytuacje z punktu widzenia podmiotu można podzielić na dwie grupy: takie, które mają charakter losowy (konsekwencje w żadnym stopniu nie zależą od mojego działania) i takie, które mają charakter sprawnościowy (efekty zależą od mojego działania). W pierwszym przypadku możemy mówić o PRZEWIDYWANIACH (co może się zdarzyć), natomiast w drugim przypadku o OCZEKIWANIACH (spodziewam się, że konsekwencją mojego działania będzie to lub tamto). Ty nie wiesz co i w jakim stopniu od ciebie zależy. Nawet nie wiesz, że można szukać a co dopiero czego i jak szukać. Chcesz się dowiedzie, czy twoje emocje SAME się zmienią, przeminą bez śladu bez żadnej twojej pracy i wysiłku. Stąd moja niewiara w szczęśliwe zakończenie twojej historii. Bo nic się SAMO nie dzieje. Twoje udawanie i nieszczerość wobec męża to tylko czubek góry lodowej. I myślę, że tak naprąwdę to moje wątpliwości co do powodzenia rozumianego jako szczęśliwy, ciepły i w pełni satysfakcjonujący zwiążek, tak cię zirytowały.

125

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Tak Summerko. Masz we wszystkim rację.  Jesteś nieomylna. Brawo.

126

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Tak Summerko. Masz we wszystkim rację.  Jesteś nieomylna. Brawo.

A w tym wypadku to akurat chciałabym się mylić.
Ale widzę, że nadal mało do ciebie trafia. Wróć tu może za jakiś czas i przeczytaj wypowiedzi jeszcze raz. Bez zbędnych emocji. To może coś do ciebie wreszcie dotrze.
Na razie to katastrofa tongue

127

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Dziękuję za radę. Na pewno to zrobię chociaż wszystkie wypowiedzi są ok z wyjątkiem Twoich złośliwości. smile

128 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-08 16:47:53)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
Mamrotek20 napisał/a:

Dziękuję za radę. Na pewno to zrobię chociaż wszystkie wypowiedzi są ok z wyjątkiem Twoich złośliwości. smile


Ech, jednak sobie daruję kopanie leżącego, ale co sobie pomyślałam o tobie to moje  wink

A na przyszłość - jeśli zadajesz pytanie, to bądź przygotowana na KAŻDĄ odpowiedź.

129 Ostatnio edytowany przez Mamrotek20 (2017-05-08 18:25:26)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.
summerka88 napisał/a:
Mamrotek20 napisał/a:

Dziękuję za radę. Na pewno to zrobię chociaż wszystkie wypowiedzi są ok z wyjątkiem Twoich złośliwości. smile


Ech, jednak sobie daruję kopanie leżącego, ale co sobie pomyślałam o tobie to moje  wink

A na przyszłość - jeśli zadajesz pytanie, to bądź przygotowana na KAŻDĄ odpowiedź.

Co ja sobie myślę o Tobie to też moje.  wink Uff... Całe szczęście,  że odpuściłaś kopanie leżącego,  więc teraz możesz spokojnie udać się na inne wątki. smile
A co do zadawania pytań to jak je zadaję konkretnym osobom to oczekuję odpowiedzi od tych właśnie osób,  a nie takiej,  która tylko teoretyzuje... smile

130 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-05-08 20:25:49)

Odp: Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Ależ ja nigdzie nie napisałam, że odpuszczam wątek. Bynajmniej.

Posty [ 66 do 130 z 137 ]

Strony Poprzednia 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » ROZSTANIE, FLIRT, ZDRADA, ROZWÓD » Pytanie do osób, które dały drugą szansę.

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024