No i dobrze. Róża niepodlewana usycha, a potem nie żal wyrzucić.
Ej, @Gary! Miało więdnąć, tymczasem dziewczyna wydaje się być zadowolona. Jej tak dobrze... chyba jednak trzeba wcielić inny plan w życie.
Mimo skrajnej frustracji Twoich własnych potrzeb, tkwisz w związku i masz duże trudności w wyjściu z tej sytuacji. Według mnie powielasz schemat, którego byłeś świadkiem albo uczestnikiem w dzieciństwie. Jest wiele cech wspólnych Twojej obecnej sytuacji i tego jak funkcjonują osoby, które żyją w permanentnym stresie z osobą uzależnioną( nieudane próby wyjścia z sytuacji, przejmowanie odpowiedzialności za drugą osobę -m.in jej leczenie, nadodpowoedzialność, deprywacja własnych potrzeb, na rzecz całkowitej koncentracji na drugiej osobie, poczucie winy z powodu uczuć, które się odczuwa( żal, złość). Abstrahując od zakończenia związku z obecną partnerką zachęcam Cię ogromnie do kontaktu z psychologiem bądź specjalistą terapii uzależnień. Pomoże Ci to zrozumieć siebie, zakończyć relację, w której nie czujesz się kochany i uchroni przed wejściem w podobne relacje w przyszłości
Masz rację, całe dzieciństwo zmagałem się z alkoholizmem ojca (teraz w zasadzie też). Byłem świadkiem choroby i śmierci mojej mamy, co też pewnie miało swój wpływ. Może zapiszę się na spotkania dorosłych dzieci alkoholików, czy jak to się nazywa. Psychologa miałem, ale chyba muszę iść do innego. Coś jest na rzeczy z tym powielaniem schematów i deprecjonowaniem własnych potrzeb.
Paweł, coś mi się wydaje, że pasowała Ci rada Garego, żeby czekać i żeby to dziewczyna z Tobą zerwała. Według mnie to słabe rozwiązanie, bardzo asekuranckie.
Nie chciałeś podejmować decyzji. Wolałbyś, żeby to ktoś za Ciebie decydował. Myślę, że boisz się odpowiedzialności, konsekwencji i jakichkolwiek zmian. Widać to było w Twoich wcześniejszych wypowiedziach. Nawet w tak beznadziejnej sytuacji odwlekasz i odwlekasz nadal.
Pozwalasz, aby ktoś inny decydował za Ciebie w sprawach tak ważnych jak Twoje szczęście, Twoje życie, Twój związek
Najpierw z nią zerwij, a potem idź na terapię/do psychologa. Bo tak to nigdy tego nie zrobisz, zawsze będzie jakaś wymówka, żeby decyzji nie podjąć.
Paweł, jak sytuacja? Zawalczyłeś o siebie i swoje szczęście czy może nadal tkwisz w tej beznadziei i marazmie?
@nimfa_błotna jesteśmy w trakcie 3 miesięcznego okresu próbnego. Zaczęliśmy od nowa - nowe mieszkanie, praca, podejście. Ona mówi, że to nie trzy miesięczny okres próbny, tylko czas na pogodzenie się z rozstaniem. Zdecydowałem, że taka opcja będzie dobra dla nas obojga. Ona nie chciała zrywać, ja gdybym tak uczciwie chciał - zrobiłbym to już dawno. Może rzczywiście nie potrafimy się rozstać ot tak i musimy rozwlec to w czasie. Jeśli chodzi o ten nowy początek, to wszystko prawie bez zmian. Po prostu jest odrobinę więcej tych przebłysków, takich momentów w których jest po prostu i zwyczajnie dobrze.
Tak, to jest trzy miesięczny czas na pogodzenie się z rozstaniem.
Boszsz... ależ Wy oboje jesteście niedojrzali... Jesteście razem na trzymiesięcznym okresie próbnym, by przygotować sie do rozstania? Jesteście razem, by przygotować się do rozstania?? Razem przygotowujecie się do rozstania??
A do lekarza poszła? Zrobiła coś ze sobą? Był seks?
@nimfa_błotna jesteśmy w trakcie 3 miesięcznego okresu próbnego. Zaczęliśmy od nowa - nowe mieszkanie, praca, podejście. Ona mówi, że to nie trzy miesięczny okres próbny, tylko czas na pogodzenie się z rozstaniem. Zdecydowałem, że taka opcja będzie dobra dla nas obojga. Ona nie chciała zrywać, ja gdybym tak uczciwie chciał - zrobiłbym to już dawno. Może rzczywiście nie potrafimy się rozstać ot tak i musimy rozwlec to w czasie. Jeśli chodzi o ten nowy początek, to wszystko prawie bez zmian. Po prostu jest odrobinę więcej tych przebłysków, takich momentów w których jest po prostu i zwyczajnie dobrze.
Tak, to jest trzy miesięczny czas na pogodzenie się z rozstaniem.
Nie wierze. Zerwij z nia natychmiast kontakt. Z dnia na dzień. Skasuj i zablokuj jej nr tel. Zero kontaktu.
A nie dajesz sie wciagac w jej gierki i okresy próbne.
75 2017-07-03 22:11:01 Ostatnio edytowany przez mallwusia (2017-07-03 22:19:02)
pawel
prawdę mówiąc włos mi się jeży na głowie, gdy czytam te porady typu - "uciekaj, wiej, zostaw ją, pewno gruba i leniwa itd".
Gdyby wszyscy tak robili, nie byłoby żadnych związków, bo prędzej czy później każdego z nas spotka choroba, nieszczęście, wypadek itd. W związku chodzi przecież o to, by RAZEM przechodzić przez takie problemy.
Ona ma niewątpliwie poważny problem i to raczej problem natury psychologicznej, a nie fizycznej. Moim zdaniem tarczyca nic tu nie ma do rzeczy ani zespół policystycznych jajników, bo jeśli nawet jest ból, to można zaspokoić partnera po francusku czy hiszpańsku... A wy zamiast porozmawiać i udać się do seksuologa, męczycie się tyle lat.
Od tego chyba są tacy specjaliści, czemu nie poprosicie o pomoc fachowca? Jeśli nie będzie chciała, to już nic nie zdziałasz.
Jest coś takiego jak anoreksja seksualna:
http://www.poradnikzdrowie.pl/seks/prob … 34441.html
dziewczyna oświadczyła, że się nie rozbierze, bo się wstydzi...
Chłopie, to jest właśnie Twój (a raczej wasz) problem! Przeczytałam cały wątek. Przyznam, że już po przeczytaniu pierwszego posta pomyślałam o tym właśnie - ona się wstydzi, wstyd ją zablokował do takiego stopnia, że nie odczuwa potrzeb seksualnych.
Jeśli ją kochasz to czytaj dalej. (A coś mi mówi że tak, bo jednak te 3 lata trwasz przy niej mimo braku zaspokojenia bardzo podstawowych potrzeb człowieka.)
Zastanawiasz się dlaczego tu zauważyłam problem? Bo napisałeś, że Ty chodzisz na siłownie, jesteś krótko mówiąc przystojny, masz powodzenie u kobiet. To oczywiście nic złego, tylko się cieszyć A ona ma nadwagę. Może przez tarczyce, może przez lenistwo, po prostu ma. A więc możliwe jest, że ona bardzo niskie poczucie własnej wartości, czuje się nieatrakcyjna. Nie bierz tego do siebie, takie problemy wynikają z doświadczeń z dzieciństwa, wczesnej młodości, a problemy hormonalne (tarczyca) mogą je pogłębiać. Niektórzy sobie radzą z niską samooceną, starają się zmienić, np. ćwiczyć i zyskać łądną sylwetkę a dzięki temu czuć się pewniej w łóżku. Albo idą do dermatologa żeby wreszcie wyleczyć trądzik i nie wstydzić się wyjść ze znajomymi ze szkoły/pracy. Jak bardzo źle musi się czuć ona, jak bardzo brak jej poczucia własnej wartości skoro wstydzi się nagości przy osobie z którą przez rok codziennie zasypia i się budzi?
Nie chcę tu bawić się w psychologa, dzielę się tylko doświadczeniami z mojego życia (prywatnego, znajomych itd.) oraz z tym co wyczytałam w mądrych książkach Zastanów się czy tu może leżeć problem? Tylko Ty możesz wstępnie na to pytanie odpowiedzieć. I nawet bez względu czy chcesz tę relację ratować czy nie - namów ją na terapię! Dziewczyna ma poważny problem i żaden forumowy specjalista tu nic nie zaradzi, potrzebny jej specjalista prawdziwy, terapeuta, seksuolog.
Możliwe z resztą, że Ty też możesz mieć problem i potrzebować terapii. W dzieciństwie/młodości przeżyłeś trudne rzeczy - tato alkoholik, choroba i śmierć mamy. To zostawia ślady na całe życie. A Ty od 3 lat tkwisz w bardzo problemowym związku, mam wrażenie że opiekujesz się partnerką, poświęcasz się dla niej.
Razem lub osobno ale dajcie sobie pomóc, porozmawiajcie ze specjalistą.
pawel5116 napisał/a:dziewczyna oświadczyła, że się nie rozbierze, bo się wstydzi...
Chłopie, to jest właśnie Twój (a raczej wasz) problem! Przeczytałam cały wątek. Przyznam, że już po przeczytaniu pierwszego posta pomyślałam o tym właśnie - ona się wstydzi, wstyd ją zablokował do takiego stopnia, że nie odczuwa potrzeb seksualnych.
Jeśli ją kochasz to czytaj dalej. (A coś mi mówi że tak, bo jednak te 3 lata trwasz przy niej mimo braku zaspokojenia bardzo podstawowych potrzeb człowieka.)
Zastanawiasz się dlaczego tu zauważyłam problem? Bo napisałeś, że Ty chodzisz na siłownie, jesteś krótko mówiąc przystojny, masz powodzenie u kobiet. To oczywiście nic złego, tylko się cieszyć
A ona ma nadwagę. Może przez tarczyce, może przez lenistwo, po prostu ma. A więc możliwe jest, że ona bardzo niskie poczucie własnej wartości, czuje się nieatrakcyjna. Nie bierz tego do siebie, takie problemy wynikają z doświadczeń z dzieciństwa, wczesnej młodości, a problemy hormonalne (tarczyca) mogą je pogłębiać. Niektórzy sobie radzą z niską samooceną, starają się zmienić, np. ćwiczyć i zyskać łądną sylwetkę a dzięki temu czuć się pewniej w łóżku. Albo idą do dermatologa żeby wreszcie wyleczyć trądzik i nie wstydzić się wyjść ze znajomymi ze szkoły/pracy. Jak bardzo źle musi się czuć ona, jak bardzo brak jej poczucia własnej wartości skoro wstydzi się nagości przy osobie z którą przez rok codziennie zasypia i się budzi?
Nie chcę tu bawić się w psychologa, dzielę się tylko doświadczeniami z mojego życia (prywatnego, znajomych itd.) oraz z tym co wyczytałam w mądrych książkach
Zastanów się czy tu może leżeć problem? Tylko Ty możesz wstępnie na to pytanie odpowiedzieć. I nawet bez względu czy chcesz tę relację ratować czy nie - namów ją na terapię! Dziewczyna ma poważny problem i żaden forumowy specjalista tu nic nie zaradzi, potrzebny jej specjalista prawdziwy, terapeuta, seksuolog.
Możliwe z resztą, że Ty też możesz mieć problem i potrzebować terapii. W dzieciństwie/młodości przeżyłeś trudne rzeczy - tato alkoholik, choroba i śmierć mamy. To zostawia ślady na całe życie. A Ty od 3 lat tkwisz w bardzo problemowym związku, mam wrażenie że opiekujesz się partnerką, poświęcasz się dla niej.
Razem lub osobno ale dajcie sobie pomóc, porozmawiajcie ze specjalistą.
dokładnie, popieram w 100%, zróbcie to dla siebie, a przynajmniej spróbujcie
@nimfa_błotna jesteśmy w trakcie 3 miesięcznego okresu próbnego. Zaczęliśmy od nowa - nowe mieszkanie, praca, podejście. Ona mówi, że to nie trzy miesięczny okres próbny, tylko czas na pogodzenie się z rozstaniem. Zdecydowałem, że taka opcja będzie dobra dla nas obojga. Ona nie chciała zrywać, ja gdybym tak uczciwie chciał - zrobiłbym to już dawno. Może rzczywiście nie potrafimy się rozstać ot tak i musimy rozwlec to w czasie. Jeśli chodzi o ten nowy początek, to wszystko prawie bez zmian. Po prostu jest odrobinę więcej tych przebłysków, takich momentów w których jest po prostu i zwyczajnie dobrze.
Tak, to jest trzy miesięczny czas na pogodzenie się z rozstaniem.
Nie rozumiem tego. Jesteście razem, żeby przygotować się do rozstania? Jaki okres próbny, po co? Nowy początek, który ma na celu przygotowanie do rozstania?
Sam tego nie rozumiem. Po prostu to są trzy miesiące, w trakcie których mamy postarać się dla siebie nawzajem. Być ze sobą. Ja ostatnimi czasy rzadko bywałem w domu. Zawsze znajdowałem wymówkę, żeby gdzieś wyjechać bez niej. Teraz staram się poświęcać jej więcej czasu. Na samym pocżatku tego 3 miesięcznego okresu mieliśmy rozmowę i wspólne ustalenia. Rozczarowujące dla mnie jest to, że ona w ogóle teraz się do tego nie odnosi. Jakby tej rozmowy nie było. Mieliśmy w każdy weekend mówić co nam się podobało, a co zawiodło nasze oczekiwania. Jakoś zaplanować swoją przyszłość. Każdą kłótnię rozwiązać bez niedopowiedzeń. Pomyśleć o lekarzu. Ja o tym teraz już nie przypominam, bo skoro to ustaliliśmy, to chciałbym, żeby ona o tym też pamiętała. Także wstępnie jestem zawiedziony, ale czegóż innego mogłem się spodziewać. Seksu nie ma, zdażyły się jakieś pojedyncze akcje 2 - 3 razy (minetka, ręczna robota - ot, stały repertuar). Nie odbiegające niczym od standardu jaki wypracowaliśmy przez te 3 lata.
Sam tego nie rozumiem. Po prostu to są trzy miesiące, w trakcie których mamy postarać się dla siebie nawzajem. Być ze sobą. Ja ostatnimi czasy rzadko bywałem w domu. Zawsze znajdowałem wymówkę, żeby gdzieś wyjechać bez niej. Teraz staram się poświęcać jej więcej czasu. Na samym pocżatku tego 3 miesięcznego okresu mieliśmy rozmowę i wspólne ustalenia. Rozczarowujące dla mnie jest to, że ona w ogóle teraz się do tego nie odnosi. Jakby tej rozmowy nie było. Mieliśmy w każdy weekend mówić co nam się podobało, a co zawiodło nasze oczekiwania. Jakoś zaplanować swoją przyszłość. Każdą kłótnię rozwiązać bez niedopowiedzeń. Pomyśleć o lekarzu. Ja o tym teraz już nie przypominam, bo skoro to ustaliliśmy, to chciałbym, żeby ona o tym też pamiętała. Także wstępnie jestem zawiedziony, ale czegóż innego mogłem się spodziewać. Seksu nie ma, zdażyły się jakieś pojedyncze akcje 2 - 3 razy (minetka, ręczna robota - ot, stały repertuar). Nie odbiegające niczym od standardu jaki wypracowaliśmy przez te 3 lata.
Czyli beznadzieja i marazm nadal trwa, tylko rekwizyty i choreografia się zmieniły
81 2020-02-03 20:16:56 Ostatnio edytowany przez pawel5116 (2020-02-03 20:22:49)
Czesc,
po trzech latach wracam, zeby dokonczyc opowiesc. Zawsze cenilem tematy na forach, ktore konczyly sie jakas klamra kompozycyjna.
Poczatkiem sierpnia, na pytanie mojej dziewczyny, czy ja jeszcze kocham, odpowiedzialem "nie wiem". Pytanie padlo po kolejnym juz dlugim okresie na przemian nie odzywania sie do siebie, spania w osobnych pokojach, prob rozmow i udowadniania sobie, ze moge tak zyc. Jak ona na to zareagowala? Duzo plakala, histeryzowala, ale ja czulem, ze musze w to brnac dalej. Nie moge odwolac swoich slow, ze musze to skonczyc. Bylo to bardzo bolesne. Odbylismy kilka rozmow, po ostatecznych slowach mieszkalismy ze soba jeszcze dwa tygodnia - zadne z nas nie mialo jak na szybko sie wyprowadzic. Pozniej ja zorganizowalem sobie miejscowke i skonczylo sie wracanie do domu, gdzie byl tylko placz i rozpacz przez ostatnie 14 dni. Od wrzesnia zamieszkalem sam. W ciagu tych dwoch tygodni ona miala jeszcze takie zrywy, chciala mnie zatrzymac. Nawet rzucala sie na mnie, liczac, ze dam sie poniesc. Ciezko patrzylo sie na to jak ona sie szarpie. Obwiniala sie i do teraz sie obwinia (ostatnio do mnie pisala), ja probowalem jej naswietlic, gdzie powstaly problemy i jak moznabylo sie zachowac - tak, zeby moze sobie to przemyslala i w przyszlosci uniknela chociaz czesci bledow. Nie mam do niej zalu, nie nienawidze jej. Zycze jej jak najlepijej.
A ja? U mnie tez poki co bez happy endu. Mieszkam sam, w wynajetym pokoju niedaleko mojej pracy. Warunki mam na szczescie wzglednie dobre, wygodnie mi tak narazie i odkladam sobie pieniadze - moze na mieszkanie, moze na wyjazd. Jeszcze nie wiem. Poznalem kilka dziewczyn, odnowilem kilka kontaktow. I przelecialem je. Z kazda bylo podobnie, zadnej nie przytulalo mi sie tak dobrze jak jej kiedys. Narazie dalem sobie spokoj, chociaz moje libido daje mocno znac. Poczatkowo w ogole mialem kilka problemow natury seksualnej - a to opad ze wzgledow na stres, a to przedwczesny wytrysk albo w druga strone - nie moglem skonczyc. Musze duzo jeszcze nadrobic. Nie jestem dobry w pisaniu. Chyba na tym zakoncze. I nadal tesknie. Bylismy ze soba ponad 5 lat.
Wg mnie skoto byliście dość długo razem i postanowiliście się świadomie rozstać to jest u ciebie po prostu tęsknota, przyzwyczajenie...Każdy jeśli był w poważnym związku potrzebuje czasu dla siebie
Zmarnowane 5 lat, potrzebujesz czasu aby przyjsc do siebie
Musisz dojść do siebie, 5 lat to kupa czasu, ja się rozstawałam po ponad 3, to pond 8 miesięcy odchorowywałam ten związek, chociaż sama zdecydowałam o jego końcu. Zawsze jednak wychodzi słońce Od blisko 10 lat jestem w innym związku i jeeej, tamto wydaje mi się tylko filmem który obejrzałam. Powodzenia.