Słowa ciężko przechodzą przez klawiaturę, nie wierzę w to, co piszę. Takie rzeczy dzieją się innym. Mamy dwoje nastoletnich dzieci. Przez te wszystkie lata czułam, że jesteśmy blisko. Ja optymistycznie nastawiona do życia- może nawet za bardzo. On odpowiedzialny, trochę przewrażliwiony na swoim punkcie, nerwowy. Kłóciliśmy się jak wiele małżeństw,głównie o pieniadze. ale nigdy nie było cichych dni. Rok temu zmarł teść, miałam wrażenie, ze nie może sie pozbierać, w ogóle nie chciał o tym rozmawiać. Doradzałam pomoc psychologa. Mąż zaczął terapię. Po 2 miesiacach od rozpoczęcia terapii mąż stwierdził, ż mnie nie kocha i chce się wyprowadzić. Był to dla mnie taki szok, ze mnie zamurowało po prostu. Nie wierzyłam w te słowa po prostu, chyba stwierdziłam, że chce mi po prostu dopiec- pokłóciliśmy się wcześniej - o to co zwykle- moją wagę i kariere, a raczej jej brak. Życie toczyło sie dalej, ja poczułam się niepewnie i dziwnie. W ciagu paru następnych tygodni dzwonił do mnie z pracy i mówił, że musimy powaznie porozmawiać, zgadzałam się, a potem stwierdzał, że jest zajęty, i nie ma czasu. Atmosfera się zepsuła- 0 seksu osobne kołdry w 1 łóżku. Nawet mnie nie przytulił. Pojechalismy na zaplanowane wakacje, był dla mnie bardzo oschły przez cały czas, zamieszkał w osobnym pokoju apartamentu- bylismy z 15 letnia córką, więc nie chciałam robić z wakacji piekła. Brałam to za foch, bo takie mu się zdarzały często, a potem przechodziły. Po wakacjach zaczęło się układać. I wtedy wrócił do terapii, która została przerwana bo terapeutka zamknęła gabinet, nie odbierała telefonu od niego. Po 2 miesiacach sama zadzwoniła z nowym adresem i propozycją spotkań. I wtedy zniknął mój mąż, a pojawił się obcy, odrażajacy człowiek, mówiący z zimnym wzrokiem okropne rzeczy, krzyczący w twarz przy dzieciach, jak bardzo mnie nienawidzi. Po pierwszym szoku zaczęlam się bronić. Przerzucalismy się oskarzeniami , potem ciche dni i znowu wybuchy wulkanu. Potem spokojniejsze rozmowy z rezygnacja w tle- Rezygnacją, bo obwinia mnie o wszystko - jestem epicentrum zła. Na terapii przekonał się jak go tłamszę- ja która nigdy nie ograniczałam go w niczym- wyjścia i wyjazdy ze znajomymi z internetu, jego kariera przed moją, prace domowe tylko moje. Chciałam sie wyprowadzić, ale po wielu latach klepania biedy on zarabia bardzo dobrze, a ja przez ostatnie lata pracowałam na pół gwizdka. Nie rozumiem, jak mozna tak się zmienić, mam wrażenie, że jestem wdową, a obok obcy człowiek...
Pani terapeutka "posunęła" się za daleko?
Serdecznie współczuję. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co czujesz, a tą ku..ę terapeutkę zaszyłbym szewską dratwą.
O rany. Bardzo współczuję. Co on na tej terapii robi? Może źle interpretuje słowa terapeutki?
Slowem wstępu.. współczuję sytuacji w której się znajdujesz...
Jednoznacznie wypada na terapeutkę.
Chociaż"glośno"tego nie piszesz.
Rozumiem że z mężem nie da się porozmawiać???
Może sama się wybierz do niej....
Może sama się wybierz do niej....
Tyle że, mimo iż szmata z niej, to ona nie jest stroną w tym wszystkim. To pan mąż odszedł.
jaMajkaa napisał/a:Może sama się wybierz do niej....
Tyle że, mimo iż szmata z niej, to ona nie jest stroną w tym wszystkim. To pan mąż odszedł.
A ja bym poszła"anonimowo" i zobaczyła co doradzi mi jako drugiej stronie
Z resztą mąż jeszcze nie odszedł..."katuje"swoją żonę decyzją.
I mam wrażenie, że wcale się z tym źle nie czuje
§ 8
Świadoma zgoda klienta/pacjenta i kontrakt
1. Psychoterapeuta prowadzi swoje działania zawodowe jedynie w ramach uzgodnionej w kontrakcie relacji zawodowej.
2. Psychoterapia wymaga zgody pacjenta/klienta
3. W przypadku osoby niepełnoletniej psychoterapeuta powinien starać się uzyskać jej zgodę, jak również jej przedstawiciela ustawowego lub osoby faktycznie opiekującej się pacjentem/ klientem.
4. Najwcześniej jak to możliwe i pomocne, psychoterapeuta omawia z pacjentem/klientem następujące wymogi związane z procesem psychoterapii: intensywność i prawdopodobny czas trwania terapii, opłaty, tajemnicę zawodową, superwizowanie terapii i inne tematy ważne dla pacjenta/klienta, a także procedurę złożenia skargi i odwołania.
5. Psychoterapeuta nie podejmuje psychoterapii z pacjentem/klientem pozostającym w terapii z innym psychoterapeutą, chyba, że jest to częścią uzgodnionego planu psychoterapii. W przypadku wątpliwości psychoterapeuta wyjaśnia je informując o tym pacjenta/klienta.
6. Podczas zawierania kontraktu psychoterapeutycznego psychoterapeuta jasno i rzetelnie informuje pacjenta/klienta o swoich kwalifikacjach, umiejętnościach i doświadczeniu.
7. Psychoterapeuta gwarantuje pacjentowi/klientowi, że przebieg procesu terapeutycznego nie będzie uzależniony od wpływu osób trzecich.
§ 9
Przerwanie procesu psychoterapii
1. Psychoterapeuta kończy proces psychoterapeutyczny, jeżeli został zrealizowany uzgodniony cel psychoterapii lub wyczerpały się możliwości osiągnięcia celu lub pacjent/klient nie odnosi z niej korzyści.
2. Jeżeli z jakichkolwiek powodów psychoterapeuta musi przerwać psychoterapię, dba o właściwe dla pacjenta/klienta rozwiązanie tej sytuacji.
3. Psychoterapeuta uprzedza o ewentualnych zagrożeniach i skutkach związanych z przerwaniem procesu terapii w przypadku przerwania procesu psychoterapii z przyczyn leżących po stronie pacjenta/ klienta.
§ 10
Relacje między psychoterapeutą i pacjentem/klientem
1.Psychoterapeuta stara się pozostawać wyłącznie w relacji zawodowej z pacjentem podczas procesu psychoterapii
2.Psychoterapeuta nie podejmuje relacji seksualnych z pacjentami/klientami w trakcie procesu psychoterapii.
3.Psychoterapeuta nie przyjmuje do psychoterapii osób, z którymi wcześniej miał relacje seksualne.
4.Psychoterapeuta nie wchodzi w relację seksualną z byłym pacjentem/klientem co najmniej przez dwa lata od zakończenia relacji zawodowej.
§ 18
Rozwiązywanie problemów etycznych
1. Wypadki naruszenia niniejszego Kodeksu, nieporozumienia i konflikty pomiędzy psychoterapeutami będącymi członkami Federacji rozpatruje Sąd Koleżeński Federacji.
2. Jeżeli psychoterapeuta dowiaduje się o naruszaniu etyki przez kolegę, najpierw powinien starać się wpłynąć na zmianę jego postępowania poprzez osobistą rozmowę. Jeśli to działanie nie przyniosłoby rezultatu, powinien formalnie powiadomić władze Federacji. Zaniechanie wymienionych działań stanowi naruszenie etyki.
3. Psychoterapeuta nie wnosi ani nie popiera takich skarg na naruszenie etyki, które nie mają podstaw i których celem jest zaszkodzenie psychoterapeucie a nie ochrona pacjentów/klientów.
Polska Federacja Psychoterapii tel. 504 547 361
ul. Pocieszka 6, 31-408 Kraków
www.psychoterapia-polska.org/kodeks-etyczny-pfp
http://psychodynamika.pl/kodeks-etyki-psychoterapeuty/
(...)7. Psychoterapeuta psychoanalityczny zobowiązany jest utrzymywać z pacjentem taką relację, która podlegając profesjonalnym ograniczeniom, pozostaje uczciwa i szczera: psychoterapeucie psychoanalitycznemu nie wolno wprowadzać w błąd pacjenta ani jego rodziny, dopuszczać się kłamstwa ani stosować przymusu.
8. Psychoterapeuta psychoanalityczny, którego Zarząd Towarzystwa uzna winnym naruszenia niniejszego Kodeksu, może być skreślony z listy członków, jego członkostwo może zostać zawieszone lub może on utrzymać upomnienie.
POLSKIE TOWARZYSTWO
PSYCHOTERAPII
PSYCHOANALITYCZNEJ tel:. 22 35 79 252
Siedziba:
ul. Złota 9/8
00-019 Warszawa
http://ptpp.pl/dokumenty/kodeks-etyczny/
http://www.ptp.org.pl/modules.php?name= … amp;sid=29
Ela210 jeśli uważasz, że twoje dobra osobiste jakim jest twoje małżeństwo, bliskie więzi z mężem zostały naruszone przez "terapeutę" , to masz prawo do ich ochrony. Możesz więc dochodzić swoich praw tj. odszkodowania i ukarania terapeuty, który złamał zasady kodeksu etycznego. Dowodem jest m.in pogorszenie twoich relacji z mężem od momentu podjęcia przez niego terapii, która zamiast pomóc pacjentowi wpłynęła na pogorszenie się waszych relacji, odsunięcia się jego od ciebie pod wpływem sugestii terapeutki, włącznie z rozpadem, "ustaniem małżeństwa". http://www.infor.pl/prawo/prawa-konsume … rona.html,
Może warto skonsultować ten problem z innym psychoterapeutą i prawnikiem.
8 2017-01-10 22:36:57 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2017-01-10 22:38:27)
Może warto skonsultować ten problem z innym psychoterapeutą i prawnikiem.
w jaki sposób chcesz udowodnić, że terapeuta przyczynił się do rozpadu małżeństwa?
jaki konkretnie paragraf kodeksu cywilnego narusza terapeuta? kodeks etyczny terapeuty nie ma żadnego znaczenia prawnie.
9 2017-01-10 23:06:46 Ostatnio edytowany przez authority (2017-01-10 23:07:03)
Zawsze można nagrać rozmowę np z pomocą detektywa.
Wiem co nieco o terapii i wiem że nie można się w nią wtrącać. Miałam watpliwości co niej, gdy zamknęła gabinet i nie odbierała telefonu od męża.Wtedy z jej strony internetowej wzięłam nazwiska osób które sa superwizorami- czyli nadzoruja jej pracę. jedna z tych osób potwierdziła, ze ta psychoterapeutka jest pod jej nadzorem i to mi wystarczyło. Teraz na nowo zasialiście we mnie watpliwości. moze niesłusznie, może tak ma wygladać taka terapia, tylko nie wiem, czy wytrzyma to moja rodzina.
§ 8
Świadoma zgoda klienta/pacjenta i kontrakt
1. Psychoterapeuta prowadzi swoje działania zawodowe jedynie w ramach uzgodnionej w kontrakcie relacji zawodowej.
2. Psychoterapia wymaga zgody pacjenta/klienta
3. W przypadku osoby niepełnoletniej psychoterapeuta powinien starać się uzyskać jej zgodę, jak również jej przedstawiciela ustawowego lub osoby faktycznie opiekującej się pacjentem/ klientem.
4. Najwcześniej jak to możliwe i pomocne, psychoterapeuta omawia z pacjentem/klientem następujące wymogi związane z procesem psychoterapii: intensywność i prawdopodobny czas trwania terapii, opłaty, tajemnicę zawodową, superwizowanie terapii i inne tematy ważne dla pacjenta/klienta, a także procedurę złożenia skargi i odwołania.
5. Psychoterapeuta nie podejmuje psychoterapii z pacjentem/klientem pozostającym w terapii z innym psychoterapeutą, chyba, że jest to częścią uzgodnionego planu psychoterapii. W przypadku wątpliwości psychoterapeuta wyjaśnia je informując o tym pacjenta/klienta.
6. Podczas zawierania kontraktu psychoterapeutycznego psychoterapeuta jasno i rzetelnie informuje pacjenta/klienta o swoich kwalifikacjach, umiejętnościach i doświadczeniu.
7. Psychoterapeuta gwarantuje pacjentowi/klientowi, że przebieg procesu terapeutycznego nie będzie uzależniony od wpływu osób trzecich.§ 9
Przerwanie procesu psychoterapii
1. Psychoterapeuta kończy proces psychoterapeutyczny, jeżeli został zrealizowany uzgodniony cel psychoterapii lub wyczerpały się możliwości osiągnięcia celu lub pacjent/klient nie odnosi z niej korzyści.
2. Jeżeli z jakichkolwiek powodów psychoterapeuta musi przerwać psychoterapię, dba o właściwe dla pacjenta/klienta rozwiązanie tej sytuacji.
3. Psychoterapeuta uprzedza o ewentualnych zagrożeniach i skutkach związanych z przerwaniem procesu terapii w przypadku przerwania procesu psychoterapii z przyczyn leżących po stronie pacjenta/ klienta.§ 10
Relacje między psychoterapeutą i pacjentem/klientem
1.Psychoterapeuta stara się pozostawać wyłącznie w relacji zawodowej z pacjentem podczas procesu psychoterapii
2.Psychoterapeuta nie podejmuje relacji seksualnych z pacjentami/klientami w trakcie procesu psychoterapii.
3.Psychoterapeuta nie przyjmuje do psychoterapii osób, z którymi wcześniej miał relacje seksualne.
4.Psychoterapeuta nie wchodzi w relację seksualną z byłym pacjentem/klientem co najmniej przez dwa lata od zakończenia relacji zawodowej.
§ 18
Rozwiązywanie problemów etycznych
1. Wypadki naruszenia niniejszego Kodeksu, nieporozumienia i konflikty pomiędzy psychoterapeutami będącymi członkami Federacji rozpatruje Sąd Koleżeński Federacji.
2. Jeżeli psychoterapeuta dowiaduje się o naruszaniu etyki przez kolegę, najpierw powinien starać się wpłynąć na zmianę jego postępowania poprzez osobistą rozmowę. Jeśli to działanie nie przyniosłoby rezultatu, powinien formalnie powiadomić władze Federacji. Zaniechanie wymienionych działań stanowi naruszenie etyki.
3. Psychoterapeuta nie wnosi ani nie popiera takich skarg na naruszenie etyki, które nie mają podstaw i których celem jest zaszkodzenie psychoterapeucie a nie ochrona pacjentów/klientów.
Polska Federacja Psychoterapii tel. 504 547 361
ul. Pocieszka 6, 31-408 Krakówwww.psychoterapia-polska.org/kodeks-etyczny-pfp
http://psychodynamika.pl/kodeks-etyki-psychoterapeuty/
(...)7. Psychoterapeuta psychoanalityczny zobowiązany jest utrzymywać z pacjentem taką relację, która podlegając profesjonalnym ograniczeniom, pozostaje uczciwa i szczera: psychoterapeucie psychoanalitycznemu nie wolno wprowadzać w błąd pacjenta ani jego rodziny, dopuszczać się kłamstwa ani stosować przymusu.
8. Psychoterapeuta psychoanalityczny, którego Zarząd Towarzystwa uzna winnym naruszenia niniejszego Kodeksu, może być skreślony z listy członków, jego członkostwo może zostać zawieszone lub może on utrzymać upomnienie.
POLSKIE TOWARZYSTWO
PSYCHOTERAPII
PSYCHOANALITYCZNEJ tel:. 22 35 79 252
Siedziba:
ul. Złota 9/8
00-019 Warszawa
http://ptpp.pl/dokumenty/kodeks-etyczny/
http://www.ptp.org.pl/modules.php?name= … amp;sid=29Ela210 jeśli uważasz, że twoje dobra osobiste jakim jest twoje małżeństwo, bliskie więzi z mężem zostały naruszone przez "terapeutę" , to masz prawo do ich ochrony. Możesz więc dochodzić swoich praw tj. odszkodowania i ukarania terapeuty, który złamał zasady kodeksu etycznego. Dowodem jest m.in pogorszenie twoich relacji z mężem od momentu podjęcia przez niego terapii, która zamiast pomóc pacjentowi wpłynęła na pogorszenie się waszych relacji, odsunięcia się jego od ciebie pod wpływem sugestii terapeutki, włącznie z rozpadem, "ustaniem małżeństwa". http://www.infor.pl/prawo/prawa-konsume … rona.html,
Może warto skonsultować ten problem z innym psychoterapeutą i prawnikiem.
11 2017-01-10 23:46:19 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-01-10 23:58:15)
troll napisał/a:jaMajkaa napisał/a:Może sama się wybierz do niej....
Tyle że, mimo iż szmata z niej, to ona nie jest stroną w tym wszystkim. To pan mąż odszedł.
A ja bym poszła"anonimowo" i zobaczyła co doradzi mi jako drugiej stronie
Z resztą mąż jeszcze nie odszedł..."katuje"swoją żonę decyzją.
I mam wrażenie, że wcale się z tym źle nie czuje
Masz rację- raz oznajmia ze się wyprowadza, ale nie szuka mieszkania do wynajęcia, innym razem słyszę, ze mam się wynosić. Przed sylwestrem stwierdził, że jedzie ze znajomymi w Bieszczady, w końcu nie pojechał, wykańcza mnie ta karuzela emocji,Jesli nie ma awantur- żyje jakby obok, moja osoba go irytuje. Tak wygladało małżeństwo tesciów, zaczął nawet używać tych samych przykrych dla mnie sformułowań, które słyszałam ze zwierzeń tesciowej.
12 2017-01-11 02:04:39 Ostatnio edytowany przez Revenn (2017-01-11 02:05:40)
Znam to trochę z autopsji, jeden z członków mojej rodziny który zniszczył życie mi i moim rodzicą np wykorzystując dane osobowe żeby nabrać pożyczki na imię mojej mamy i wykorzystał jej łatwowierność, sprowadził na świat dwoje dzieci z dwoma różnymi facetami, pomimo mieszkania które stoi puste woli mieszkać z dwójką u nas, bo "boi się być sama" właśnie chodzi do pani psycholog, która zamiast łagodzić sytuacje bardziej ją nastawia do nas. Po wizycie zachowuje się jeszcze gorzej. Takich mamy w Polsce konowałów którzy kończą prywatne studia płacąc za papierek, którzy sami nie mogą sobie poradzić z własnymi problemami. A niestety i tak najbardziej cierpią dzieci, zwłaszcza młodsza dziewczynka która jest wykorzystywana jako "karta przetargowa" i element szantażu.
Druga sprawa twój mąż z tego co tu piszesz ma problemy z osobowością, jakiś rodzaj dwóbiegunówki.
jaMajkaa napisał/a:troll napisał/a:Tyle że, mimo iż szmata z niej, to ona nie jest stroną w tym wszystkim. To pan mąż odszedł.
A ja bym poszła"anonimowo" i zobaczyła co doradzi mi jako drugiej stronie
Z resztą mąż jeszcze nie odszedł..."katuje"swoją żonę decyzją.
I mam wrażenie, że wcale się z tym źle nie czujeMasz rację- raz oznajmia ze się wyprowadza, ale nie szuka mieszkania do wynajęcia, innym razem słyszę, ze mam się wynosić. Przed sylwestrem stwierdził, że jedzie ze znajomymi w Bieszczady, w końcu nie pojechał, wykańcza mnie ta karuzela emocji,Jesli nie ma awantur- żyje jakby obok, moja osoba go irytuje. Tak wygladało małżeństwo tesciów, zaczął nawet używać tych samych przykrych dla mnie sformułowań, które słyszałam ze zwierzeń tesciowej.
Bingo.
Autorko a ile tak łącznie trwa ta huśtawka ,którą serwuje Tobie mąż?
Teściowa się z teściem pewnie nie rozwiodła?
I jeszcze jedno pytanie... chcesz mieć takie życie jak teściowa?
Jeśli nie...to nie czekaj na to co mąż zrobi.Tylko zacznij sama wykonywac jakieś ruchy...dla siebie i dzieci.
Pracujesz na chwilę obecną?
I wtedy zniknął mój mąż, a pojawił się obcy, odrażajacy człowiek, mówiący z zimnym wzrokiem okropne rzeczy, krzyczący w twarz przy dzieciach, jak bardzo mnie nienawidzi. Po pierwszym szoku zaczęlam się bronić. Przerzucalismy się oskarzeniami , potem ciche dni i znowu wybuchy wulkanu. Potem spokojniejsze rozmowy z rezygnacja w tle- Rezygnacją, bo obwinia mnie o wszystko - jestem epicentrum zła. Na terapii przekonał się jak go tłamszę- ja która nigdy nie ograniczałam go w niczym- wyjścia i wyjazdy ze znajomymi z internetu, jego kariera przed moją, prace domowe tylko moje. Chciałam sie wyprowadzić, ale po wielu latach klepania biedy on zarabia bardzo dobrze, a ja przez ostatnie lata pracowałam na pół gwizdka. Nie rozumiem, jak mozna tak się zmienić, mam wrażenie, że jestem wdową, a obok obcy człowiek...
Ela210, zapewniam Cię, że MOŻNA TAK się zmienić. To wielki szok, ale tak bywa. Przecierasz oczy ze zdziwienia i szukasz tego dawnego człowieka, który się tak diametralnie przepoczwarzył. A jego nie ma.
Jakbyś określiła swoją teściową, jej relację z synem, Twoim mężem?
Jakie właśnie było małżeństwo Twoich teściów?
I jak on sam wypowiadał się o toksycznym małżeństwie swoich rodziców?
Czasami zdarza się tak, że gościowi odwala i "zapodaje" takie teksty żonie, która ... przypomina mu własną, zaborczą, kontrolującą, nadopiekuńczą matkę. Jakiekolwiek neutralne prośby czy naturalne wymagania żony odnośnie związku odbierane są przez męża jako "atak" na jego osobę, tłamszenie właśnie. Możesz być oazą wyrozumiałości, jednak i tak usłyszysz, że nie miał życia przy Tobie i że jesteś odpowiedzialna za całe zło w jego życiu.
Ja też doszukiwałabym się klucza do jego obecnego odrażającego zachowania w małżeństwie teściów. Niektórzy, wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, powielają schemat "pierwszej rodziny".
15 2017-01-11 11:12:02 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-01-11 11:12:36)
Właśnie to oskarzenie wzbudza największy protest. Nigdy nie byłam zaborcza! przeciwnie- zawsze mógł spędzać czas jak chce i wyjeżdżać z ludźmi, których znał z internetu- wychodzić na piwo itd. Decydował o większosci zakupów w domu, nawet babskich, jak np firanki. meble. Jak patrzę z perspektywy czasu. odpuszczałam postawienie na swoim dla świetego spokoju. Czy tesciowa narzucała mu swoje zdanie- o tak! Do tej pory się z nią kłóci przez telefon. Żle się czuł w swojej pracy- mimo że stabilnej, prestiżowej i dobrze płatnej- nie naciskałam, by tam został, tesciowa przeciwnie. Stuprocentowo mu ufałam, stąd swoboda która sobie dawaliśmy zreszta wzajemnie. Zmieniło się to parę tygodni temu, gdy zauwazyłam, ze cały czas z kimś smsuje- okazało się że to koleżanka z grupy poznanej w internecie której zwierza się z problemów w zwiazku i jak stwierdził- ONA sadzi o naszym małżeństwie to samo co On- i nic mu nie sugeruje, tylko, żeby był szczęsliwy. Sama jest podobno w nieudanym zwiazku. Tu coś pękło, wkurzyłam się, ze polega na zdaniu nieznajomej, a nie rozmawia ze mną. W któryś weekend zadzwoniła do niego, siedział obok, odszedł i szybko skończył rozmowę . Zrobiłam potężna awanturę- nie w moim stylu, bo poczułam sie upokorzona tym telefonem . Od tej pory nie ufam mu- przyznaję. Sylwester chciał spędzić w towarzystwie nieznanych mi ludzi i prawdopodobnie tej Kobiety, bo to ten sam krąg znajomych - zapowiedział to ale w końcu nie pojechał.
Zmieniło się to parę tygodni temu, gdy zauwazyłam, ze cały czas z kimś smsuje- okazało się że to koleżanka z grupy poznanej w internecie której zwierza się z problemów w zwiazku i jak stwierdził- ONA sadzi o naszym małżeństwie to samo co On- i nic mu nie sugeruje, tylko, żeby był szczęsliwy. Sama jest podobno w nieudanym zwiazku. Tu coś pękło, wkurzyłam się, ze polega na zdaniu nieznajomej, a nie rozmawia ze mną. W któryś weekend zadzwoniła do niego, siedział obok, odszedł i szybko skończył rozmowę .
A widzisz! Dzięki koleżance "ODKRYŁ" prawdę o swoim związku, ona mu "uświadomiła", że jest nieszczęśliwy i oczywiście ma prawo do szczęścia, bo życie ma jedno.
A że pinda sama nieszczęśliwa w swoim związku to i się nawiązało między nimi "pokrewieństwo dusz" - nikt tak nie jednoczy jak wspólny, choćby WYIMAGINOWANY wróg, w tym przypadku małżonek, który "tłamsi i unieszczęśliwia".
Oczywiście, że problemy dotyczące małżeństwa załatwia się z partnerem, ewentualnie z wykwalifikowanym terapeutą, nie z jakąś "pseudo-przyjaciółką", która tylko go jeszcze dodatkowo nakręci. Oczywiście podczas "tajnych spotkań", choćby wirtualnych.
Poczekaj.
Napisałaś "jak można się tak zmienić". Ale w pierwszym poście napisałaś że zawsze się kłócicie o Twoją nadwagę i brak pracy. Czyli w jego oczach jesteś grubą i bezrobotną żoną, czy tak? (wybacz za dosadność)
Bo jeśli tak, to z całym szacunkiem do Ciebie (wydajesz się fajną babką), ale "gruba i niepracująca żona" jest koszmarem niejednego faceta i być może frustracja rosła w nim latami. Czyli to nie tak, że nagle się zmienił.
18 2017-01-11 12:06:10 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-01-11 12:21:25)
Mam małą firme od bardzo dawna. Kiedyś bieżące zakupy były na mojej głowie, Na jego kredyt i czynsz. nie miałam nawet macierzynskiego od razu wróciłam do pracy. I mam nadwagę, ale uwierz nie jestem pasztetem- no chyba ze inni są ślepi, a tylko mój mąż widzi prawdę. Od 2 lat pracuję z domu napół gwizdka przyznaję i to męża wkurza, pewnie był to błąd. Jednym słowem a propo wyglądu byłam super laską, jestem przeciętna teraz- nie straszę, nie błyszczę. Dom był zawsze na mojej głowie, mąż miał czas i możliwość rozwijać swoją karierę i ma teraz pieniądze, kiedyś razem klepalismy biedę. zawsze żyłam na wysokich obrotach, przez ostatni czas odpuściłam trochę i widać nie zasługuję na miłość i szacunek.Mą podsumowałby tak jak Ty- nieregularne dochody + nadwaga= gruba niepracująca żona...
Rozumiem.
Pomyślałam że może naprawdę jesteś zaniedbana, otyła i zawsze żyłaś na jego garnuszku, on o tym z Tobą o tym rozmawiał, a Ty z tym nic nie robiłaś. Wtedy nawet bym go rozumiała.
Ale skoro jest tak jak piszesz, to zwracam honor.
Taką mam refleksję na temat związków- jedni kochają za coś, a inni mimo wszystko. wcześniej czy później sie o tym dowiadujemy
21 2017-01-12 13:12:07 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-01-12 13:13:02)
Od niedawna próbuje, mam takie wrażenie, jakoś załagodzić sytuację- pyta czy naprawdę ja chcę, by się wyprowadził- nie chciałam, ale tak mnie wykończył swoimi jazdami, że mówiłam, że tak. A teraz coś sie we mnie wyizolowało i oddalam coraz bardziej emocjonalnie- może dlatego, że boję się ze gdy wykonam jakiś gest przyjazny, to znowu mnie zrani i padną słowa- nie poniżaj się.. Gdyby nie dzieci i tyle wspólnych lat, pewnie już by mnie nie było. Nie wiem czego on chce i chyba na dzień
dzisiejszy nie mam siły pytać.
22 2017-01-16 22:31:14 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-01-16 22:31:42)
I_see_beyond napisał/a:
Ela210, na moje oko to twój mąż doświadcza tzw. kryzysu wieku średniego. Niektórzy przeżywają to w sposób ekstremalny - taki jak opisujesz. Totalna negacja wszystkiego plus zachowanie nie do zniesienia. Absurdalne zarzuty i teksty.
On przeżywa BUNT. Funkcjonuje też takie pojęcie "pier***ec".
Zapoznałam się z ogromną ilością literatury na ten temat, bo w domu miałam podobnie jak ty. Panowie znajdują sobie wtedy takie "przyjaciółki", z którymi odkrywają "prawdy o życiu" i czasem dokonują "rewolucji", a czasem wracają do tych bezpiecznych przystani - żon z piekła rodem. wink
Ela210, może jesteś zdeterminowana, żeby z mężem zostać i przeczekać ten okres buntu, amoku czy jakkolwiek inaczej to nazwiesz, jednak współczuję tej jazdy. Ja rady nie dałam - i ... żyję sobie s p o k o j n i e i wcale nieźle bez jm.
Przeklejam z wątku, który został zamknięty, jako zdublowany. Obawiam się, że masz rację, ze to kryzys wieku średniego. Przeczytałam parę tematów tak podobnych do tego co się u mnie dzieje, w tym wątek Viollace, ze nogi się pode mną ugięły. Nie mam siły na taką walkę jak ona, poza tym zniknęła z forum i mam przypuszczenie, że całe jej poświęcenie wobec niedojrzałości męża było daremne. Smutne to wszystko- widzę jedną wspólną cechę dla sióstr w niedoli- Panowie mieli za dobrze w zwiazkach, nie stała nad nimi żona hetera i w .... sie im poprzewracało. Dzieciństwo z problemami też dobrze nie wróży..Jak widać terapia też nie pomaga.
Kto wynajdzie na to tabletkę, zarobi więcej niż na wiagrze..
Nie mam siły na taką walkę jak ona, poza tym zniknęła z forum i mam przypuszczenie, że całe jej poświęcenie wobec niedojrzałości męża było daremne. (...)Dzieciństwo z problemami też dobrze nie wróży.
Nie znam wspomnianego przez Ciebie wątku, jednak mam taką konkluzję, iż poświęcać się nie warto. Nigdy i w żadnej dziedzinie. To się zawsze źle kończy dla poświęcającego się. Naiwni-poświęcający się nadaremnie czasem czekają na wdzięczność.
Niedojrzały partner to koszmar. Po prostu koszmar. Jest się wtedy obarczonym "dodatkowym dzieckiem". Niektórzy to lubią, ja od tego po moich doświadczeniach spadam w podskokach. Mężczyzna powinien być partnerem, oparciem dla kobiety, nie obciążeniem.
Czasem po latach odzywa się trudna przeszłość, traumy z dzieciństwa, nieprzepracowana dziecięca złość i gniew. Znajdują one swoje ujście w najmniej spodziewanym momencie-tak może być i tutaj.
Mój szalejący niegdyś jm powiedział mi: "Nie walcz ze mną o mnie". Wtedy nie rozumiałam tego i chciałam walczyć, bo tak robię, jak mi na czymś zależy. Jednak on miał rację ostrzegając mnie przed walką skazaną z góry na porażkę.
Ela210, zawalczyć możesz. O siebie.
Taką mam refleksję na temat związków- jedni kochają za coś, a inni mimo wszystko. wcześniej czy później sie o tym dowiadujemy
Każdy kocha za coś. Inaczej partnerzy byliby wybierani na chybił trafił.
Ela210 napisał/a:Taką mam refleksję na temat związków- jedni kochają za coś, a inni mimo wszystko. wcześniej czy później sie o tym dowiadujemy
Każdy kocha za coś. Inaczej partnerzy byliby wybierani na chybił trafił.
Ależ są wybierani na chybił trafił często racjonalnie nie da się wytłumaczyć co ludzi do siebie przyciąga. Sa też tacy, którzy kochają za korzyści dla siebie, które widzą w innych. Ostatnio mój mąż zapytał- Co Ty właściwie masz mi do zaoferowania? - NIC!
26 2017-01-17 10:02:57 Ostatnio edytowany przez WaltonSimons (2017-01-17 10:04:26)
Ależ są wybierani na chybił trafił
często racjonalnie nie da się wytłumaczyć co ludzi do siebie przyciąga.
Jak ich coś do siebie przyciąga, to nie są wybierani na chybił trafił, tylko na to, co ich przyciąga
gdyby kochało się "za nic", to chciałbym pokochać moją nieatrakcyjną koleżankę, bo byłaby idealną partnerką. Niestety, nic z tego, bo zakochać się można za coś. Obojętnie, czy za oczy, wygląd, charakter, czy metafizyczne "to coś" - COŚ musi zaskoczyć.
Ostatnio mój mąż zapytał- Co Ty właściwie masz mi do zaoferowania? - NIC!
Ciekawe, czy zapytany dzień po ślubie też by tak powiedział.
27 2017-01-17 12:27:28 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-01-17 12:30:22)
Ostatnio mój mąż zapytał- Co Ty właściwie masz mi do zaoferowania? - NIC!
Ale cham ...
Ela210, odwróć adresata tego pytania!
edit
Współczuję przychodzenia do takiego domu po pracy i Tobie i dzieciom. Ela210, w domu masz sajgon. Tak się długo nie da wytrzymać, z takimi zaczepkami, absurdalnymi zarzutami ... Zachęć męża do wyprowadzki - chroń siebie. Ty sobie dasz radę. Ogarniesz wszystko. Finanse też.
Droga Ela210, bardzo współczuję Ci, że znalazłaś się w takiej sytuacji. Ja, niestety, jestem po drugiej stronie barykady, że tak to ujmę. Miesiąc temu powiedziałam mężowi, że go nie kocham i chcę odejść. Nie mam mu nic do zarzucenia, to wspaniały człowiek, ja zawiodłam, poznałam kogoś innego i w porę nie obroniłam się przed tym uczuciem. Mąż nie ma o niczym pojęcia. W domu starałam się być dobrą żoną, dbałam o dom. Tego drugiego poznałam w pracy, szarpaliśmy się z tym uczuciem od początku, raz ja próbowałam zakończyć tę znajomość innym razem on. Za każdym razem ogarniała mnie czarna rozpacz i panika, że już go nigdy nie zobaczę, a jednocześnie odgrywałam się na nim za to co zrobiliśmy, uważałam, że mam prawo by nas karać. W końcu powiedziałam sobie dość i postanowiłam podjąć tę trudną rozmowę z mężem. Nie spałam kilka nocy, nie jadłam, nie potrafiłam wyobrazić sobie twarzy męża kiedy Mu mówię, że chcę zakończyć to małżeństwo. Postanowiłam nie mówić Mu o prawdziwym powodzie rozstania. Nie, fizycznie go nie zdradzałam, ale uczuciowo od dawna należę już do kogoś innego, więc jakakolwiek dyskusja na temat czyja wina jest tutaj zbędna. Co innego przysięgałam mężowi i to ja nie dotrzymałam słowa. Nie wiem czy dobrze robię nie mówiąc Mu, że poznałam kogoś, ale postanowiłam, że sama wypiję to piwo, którego nawarzyłam, wyrzuty sumienia i tak nie dadzą mi spokoju do końca życia, nie chcę, żeby ktokolwiek mnie rozgrzeszał czy wybaczał czy głupio tłumaczył, że wina zawsze leży po obu stronach. Nie chcę by mój mąż czuł się jeszcze gorzej niż w tej chwili, że jest gorszy od kogoś innego. Wiem, że zawiodłam na całej linii i nie szukam dla siebie usprawiedliwienia. Nie wiem też czy uda mi się zbudować związek z tym drugim. Bardzo tego pragnę, ale wiem, że na cudzym nieszczęściu nie da się zbudować własnego szczęścia. Wiem jedynie, że to co kiedyś czułam do męża zniknęło bezpowrotnie i nie mogę Go dłużej oszukiwać i unieszczęśliwiać.
Po naszej rozmowie mąż był w szoku, zupełnie nie spodziewał się tego wszystkiego. Później zaczął szaleć i rozpaczać, a mi pękało serce z bólu. Na tę chwilę mieszkamy razem, obiecałam Mu, że dam Mu czas na oswojenie się z tą sytuację, ale już wiem, że to nie jest właściwa decyzja, bo On ciągle ma nadzieję, że jednak damy sobie radę. Ze mną obok nie stanie na nogi, nie zaakceptuje tego co się stało.
Wiem, że moja sytuacja jest inna, ale Ty też musisz zmusić męża do wyprowadzki. Mieszkając z Tobą będzie tylko wyładowywał na Tobie swoje frustracje, a Ty nie będziesz miała okazji by zacząć układać swoje życie od nowa. Jeżeli jest jeszcze dla Was cień szansy to nie złapiecie go mieszkając razem. Odejść od osoby z którą spędziło się tyle lat jest niezwykle trudno. Mną też szarpią różne emocje. Jednego dnia denerwuję się na męża, wściekam, że ciągle muszę do Niego wracać i wałkować temat od początku, innym razem widzę w Nim rozbitego, zagubionego człowieka i pragnę Mu pomóc, w jakiś sposób zagłuszając też swoje wyrzuty sumienia i to jest okropne. Oboje nie jemy, nie śpimy, żyjemy jak zombie w jakimś chorym stanie zawieszenia. Co dzień modlę się, by On zaczął być znowu szczęśliwy, a On uspakaja się tylko wtedy gdy widzi mnie miłą i uśmiechniętą.
Ela210, zawalcz o siebie, nie żyj tylko nadzieją, że mąż do Ciebie wróci, bo być może tak się nie stanie. Zasługujesz na coś więcej niż taka wegetacje u boku kogoś, kto sam nie wie czego chce. Być może faktycznie kogoś poznał, może się z tym szarpie albo jego oczekiwania nie pokrywają się z oczekiwaniami tej drugiej osoby i po prostu nie ma dokąd odejść choćby chciał. To by tłumaczyło jego wybuchy gniewu i nienawiści w stosunku do Twojej osoby. A może ma kryzys emocjonalny bez udziału innej kobiety i Twoja dobroć wzbudza w nim poczucie winy i rodzi frustracje. Tak czy inaczej Twoje trwanie przy nim nie da Wam niczego dobrego.
30 2017-01-20 13:48:23 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-01-20 13:54:11)
Droga Ela210, bardzo współczuję Ci, że znalazłaś się w takiej sytuacji. Ja, niestety, jestem po drugiej stronie barykady, że tak to ujmę. Miesiąc temu powiedziałam mężowi, że go nie kocham i chcę odejść. Nie mam mu nic do zarzucenia, to wspaniały człowiek, ja zawiodłam, poznałam kogoś innego i w porę nie obroniłam się przed tym uczuciem. Mąż nie ma o niczym pojęcia. W domu starałam się być dobrą żoną, dbałam o dom. Tego drugiego poznałam w pracy, szarpaliśmy się z tym uczuciem od początku, raz ja próbowałam zakończyć tę znajomość innym razem on. Za każdym razem ogarniała mnie czarna rozpacz i panika, że już go nigdy nie zobaczę, a jednocześnie odgrywałam się na nim za to co zrobiliśmy, uważałam, że mam prawo by nas karać. W końcu powiedziałam sobie dość i postanowiłam podjąć tę trudną rozmowę z mężem. Nie spałam kilka nocy, nie jadłam, nie potrafiłam wyobrazić sobie twarzy męża kiedy Mu mówię, że chcę zakończyć to małżeństwo. Postanowiłam nie mówić Mu o prawdziwym powodzie rozstania. Nie, fizycznie go nie zdradzałam, ale uczuciowo od dawna należę już do kogoś innego, więc jakakolwiek dyskusja na temat czyja wina jest tutaj zbędna. Co innego przysięgałam mężowi i to ja nie dotrzymałam słowa. Nie wiem czy dobrze robię nie mówiąc Mu, że poznałam kogoś, ale postanowiłam, że sama wypiję to piwo, którego nawarzyłam, wyrzuty sumienia i tak nie dadzą mi spokoju do końca życia, nie chcę, żeby ktokolwiek mnie rozgrzeszał czy wybaczał czy głupio tłumaczył, że wina zawsze leży po obu stronach. Nie chcę by mój mąż czuł się jeszcze gorzej niż w tej chwili, że jest gorszy od kogoś innego. Wiem, że zawiodłam na całej linii i nie szukam dla siebie usprawiedliwienia. Nie wiem też czy uda mi się zbudować związek z tym drugim. Bardzo tego pragnę, ale wiem, że na cudzym nieszczęściu nie da się zbudować własnego szczęścia. Wiem jedynie, że to co kiedyś czułam do męża zniknęło bezpowrotnie i nie mogę Go dłużej oszukiwać i unieszczęśliwiać.
Po naszej rozmowie mąż był w szoku, zupełnie nie spodziewał się tego wszystkiego. Później zaczął szaleć i rozpaczać, a mi pękało serce z bólu. Na tę chwilę mieszkamy razem, obiecałam Mu, że dam Mu czas na oswojenie się z tą sytuację, ale już wiem, że to nie jest właściwa decyzja, bo On ciągle ma nadzieję, że jednak damy sobie radę. Ze mną obok nie stanie na nogi, nie zaakceptuje tego co się stało.
Wiem, że moja sytuacja jest inna, ale Ty też musisz zmusić męża do wyprowadzki. Mieszkając z Tobą będzie tylko wyładowywał na Tobie swoje frustracje, a Ty nie będziesz miała okazji by zacząć układać swoje życie od nowa. Jeżeli jest jeszcze dla Was cień szansy to nie złapiecie go mieszkając razem. Odejść od osoby z którą spędziło się tyle lat jest niezwykle trudno. Mną też szarpią różne emocje. Jednego dnia denerwuję się na męża, wściekam, że ciągle muszę do Niego wracać i wałkować temat od początku, innym razem widzę w Nim rozbitego, zagubionego człowieka i pragnę Mu pomóc, w jakiś sposób zagłuszając też swoje wyrzuty sumienia i to jest okropne. Oboje nie jemy, nie śpimy, żyjemy jak zombie w jakimś chorym stanie zawieszenia. Co dzień modlę się, by On zaczął być znowu szczęśliwy, a On uspakaja się tylko wtedy gdy widzi mnie miłą i uśmiechniętą.
Ela210, zawalcz o siebie, nie żyj tylko nadzieją, że mąż do Ciebie wróci, bo być może tak się nie stanie. Zasługujesz na coś więcej niż taka wegetacje u boku kogoś, kto sam nie wie czego chce. Być może faktycznie kogoś poznał, może się z tym szarpie albo jego oczekiwania nie pokrywają się z oczekiwaniami tej drugiej osoby i po prostu nie ma dokąd odejść choćby chciał. To by tłumaczyło jego wybuchy gniewu i nienawiści w stosunku do Twojej osoby. A może ma kryzys emocjonalny bez udziału innej kobiety i Twoja dobroć wzbudza w nim poczucie winy i rodzi frustracje. Tak czy inaczej Twoje trwanie przy nim nie da Wam niczego dobrego.
Droga Margo 101 Nie muszę mojego męża zmuszać do wyprowadzki i nie żyję nadzieją jego powrotu. Niespecjalnie wzrusza mnie też, ze nie spałaś przez kilka nocy. Smutne jest tylko to, że są na świecie tacy ludzie jak Ty i mój mąż, na tyle egocentryczni i zapewne niedowartosciowani, by wtedy, gdy pojawi się problem w związku, skupić się tylko na swoich przeżyciach, bo mój mąż, podobnie jak i Ty nie szukał rozwiązania, tylko stwierdził, ze równie dobrze mogę być dla niego drugą opcją. Ja w moim zyciu miałam wielu zapatrzonych we mnie mężczyzn i uwierz, mój mąż Aniołem nie był - ale ZAWSZE był dla mnie 1 szą opcją i ON był osobą do rozważań na temat mojego związku. A teraz jest olbrzymie rozczarowanie, tak jak i u Twojego męża- po prostu zawód małżonkiem- próba zrozumienia, którą uważacie za żałosną. Ja dodatkowo mam dzieci, które cierpią- bo nastolatki dotyka to bardziej niż małe dzieci, więcej rozumieją. Fizyczna zdrada bolałaby mnie mniej, uwierz, niż to, że jak się okazuje już od dawna emocjonalnie ktoś był ważniejszy. Mój mąż, podejrzewam podobnie jak Ty, miał wielką potrzebę dowartościowywania się, sa tacy ludzie- dzieciństwo i sposób traktowania przez rodziców gra tu rolę. I módl się za siebie )) nie za niego kobieto... I nie martw się, koniec życia, do którego będziesz mieć podobno wyrzuty sumienia, nadejdzie po zatrzaśnięciu przez Ciebie drzwi, zobaczysz, widziałam takie przypadki- nie przypuszczałąm, że mnie to dotyczy. Ja w kazdym razie nie myslę być dla mojego męża drugim wyborem, myślę że Twój mąż dla Ciebie też nie- po prostu nie chce Cię skreślać za 1 akcję. To ON daje Ci czas, nie Ty jemu
"Droga Margo 101 Nie muszę mojego męża zmuszać do wyprowadzki i nie żyję nadzieją jego powrotu. Niespecjalnie wzrusza mnie też, ze nie spałaś przez kilka nocy. Smutne jest tylko to, że są na świecie tacy ludzie jak Ty i mój mąż, na tyle egocentryczni i zapewne niedowartosciowani, by wtedy, gdy pojawi się problem w związku, skupić się tylko na swoich przeżyciach, bo mój mąż, podobnie jak i Ty nie szukał rozwiązania, tylko stwierdził, ze równie dobrze mogę być dla niego drugą opcją. Ja w moim zyciu miałam wielu zapatrzonych we mnie mężczyzn i uwierz, mój mąż Aniołem nie był - ale ZAWSZE był dla mnie 1 szą opcją i ON był osobą do rozważań na temat mojego związku. A teraz jest olbrzymie rozczarowanie, tak jak i u Twojego męża- po prostu zawód małżonkiem- próba zrozumienia, którą uważacie za żałosną. Ja dodatkowo mam dzieci, które cierpią- bo nastolatki dotyka to bardziej niż małe dzieci, więcej rozumieją. Fizyczna zdrada bolałaby mnie mniej, uwierz, niż to, że jak się okazuje już od dawna emocjonalnie ktoś był ważniejszy. Mój mąż, podejrzewam podobnie jak Ty, miał wielką potrzebę dowartościowywania się, sa tacy ludzie- dzieciństwo i sposób traktowania przez rodziców gra tu rolę. I módl się za siebie )) nie za niego kobieto... I nie martw się, koniec życia, do którego będziesz mieć podobno wyrzuty sumienia, nadejdzie po zatrzaśnięciu przez Ciebie drzwi, zobaczysz, widziałam takie przypadki- nie przypuszczałąm, że mnie to dotyczy. Ja w kazdym razie nie myslę być dla mojego męża drugim wyborem, myślę że Twój mąż dla Ciebie też nie- po prostu nie chce Cię skreślać za 1 akcję. To ON daje Ci czas, nie Ty jemu"
Przykro mi, że tak odebrałaś mój wpis. Absolutnie nie uważam jakichkolwiek prób zrozumienia tego wszystkie przez mojego męża czy Ciebie za żałosne. Nie oczekuję też jakiekolwiek zrozumienia z Twojej strony, ale nie znasz mnie więc nie oceniaj zbyt pochopnie. Ty cierpisz, bo zawiodłaś się na swoim mężu, ja, bo kogoś zawiodłam. I to nie będzie łatwiejsze po "zatrzaśnięciu przeze mnie drzwi".
Mam nadzieję, że uda Wam się to wszystko poukładać. Pozdrawiam.
Margo, dlaczego nie wyprowadzisz się z domu od męża skoro widzisz, ze ta sytuacja jest dla niego bardzo trudna i niszczy go wewnętrznie?
Jeśli go szanujesz - jak twierdzisz, to przerwij to cierpienie i odejdź. Jemu będzie się łatwiej pozbierać i jest to spójne z tym co radzisz Eli
Ela210
masz jaja kobieto :-)
Trzymaj się jesteś silna i poradzisz sobie, to Twój maż jest frajerem ..
"Margo, dlaczego nie wyprowadzisz się z domu od męża skoro widzisz, ze ta sytuacja jest dla niego bardzo trudna i niszczy go wewnętrznie?
Jeśli go szanujesz - jak twierdzisz, to przerwij to cierpienie i odejdź. Jemu będzie się łatwiej pozbierać i jest to spójne z tym co radzisz Eli"
Od kilku lat mieszkamy w obcym mieście i wynajmujemy mieszkanie, nie mamy tu za dużo znajomych ani żadnej rodziny. Mąż poprosił o trochę czasu, bo nie chciał zostać tu sam. W przyszłym roku mieliśmy wrócić do naszego rodzinnego miasta i do własnego mieszkania. Dopiero po pewnym czasie uświadomiłam sobie jak to wspólne przebywanie w jednym domu Go niszczy. Myślę, że On liczył na to, że to przejściowy kryzys. Podjęłam już decyzję o wyprowadzce, tak będzie najlepiej w obecnej sytuacji.
Margo i to jest dobra decyzja. Takie "litowanie się" nad partnerem, którego pragnie się zostawić jest niemoralne. Czy macie dzieci, a jeśli tak to z kim one będą?
"Margo i to jest dobra decyzja. Takie "litowanie się" nad partnerem, którego pragnie się zostawić jest niemoralne. Czy macie dzieci, a jeśli tak to z kim one będą?"
Dziękuję za szczerość. Nie mamy dzieci. Planowaliśmy kilka lat temu, ale nie wyszło.
Przeczytałam Twoją historię i jest mi potwornie wstyd, za siebie. Od kilku tygodni próbuję gdzieś wylać moje żale z powodu rozstania, którego doświadczyłam. Miłość mojego życia, najpiękniejsza jaka mogła przyjść. Zakochaliśmy się w sobie 10 lat temu, byliśmy bardzo młodzi. Dał mi wszystko czego potrzebowałam. Mam ciężki charakter po bardzo ciężkich rodzinnych przejściach, ale On to akceptował. Akceptował moje humory, ucieczki i kłótnie. Zawsze otaczał opieką i troską. Mieliśmy razem zamieszkać, mieć dziecko, a ja ciągle zwlekałam. Bałam się, że gdy oddam Mu całą siebie On odejdzie. Nie potrafię tego wytłumaczyć. Jakiś rok temu zaczął się oddalać, a ja nie zrobiłam nic. Czułam frustrację i złość, aż do kłotni miesiąc temu kiedy wykrzyczał mi, że nie dostał nic w zamian i chyba już mnie nie kocha. Dostałam potężnego kopa i zasłużyłam na to. Od tego czasu przeprowadziliśmy mnóstwo rozmów. Kiedy oddalam się On próbuje się zbliżyć, ale kiedy chcę namówić Go do powrotu twierdzi, że nie wie czy jeszcze będzie w stanie zaufać i nie wie co czuje. Któregoś dnia wykrzyczał, że nie przestał mnie kochać, ale gdy dochodzi do spokojnej rozmowy mówi, że nie wie, że potrzebuje czasu. Potwornie boję się, że Go straciłam. Byłam durną kobietą, która bała się życia i dopiero teraz jest gotowa czerpać z niego pełnymi garściami. Twierdzi, że jeszcze nie odszedł, ale potrzebuje czasu, a ja trwam i drżę, że ten czas dla mnie nie nadejdzie, że nie wykorzystałam swojej szansy. Wiem, że dużo ludzi napisze tu jaka byłam głupia i powinnam pozwolić Mu odejść, ale zdaję sobie sprawę ze swoich błędów. Ktoś kiedyś okrutnie mnie zepsuł, a On mnie naprawił. Dopiero teraz to zrozumiałam. Bez Niego nie mam nic i niczego innego nie chcę...
Margo to ty to pisałaś w wątku "Faceta z wąsem"? bo jakoś inaczej mi to zabrzmiało niż to co napisałaś w wątku Eli
Tak, Margo 101 to ta sama osoba. Mam identyczne odczucia jak azbestowa2.
Ela210, choć jesteś niewątpliwą ofiarą niedojrzałości, egoizmu i wcześniejszych nieprzepracowanych traum z dzieciństwa swojego męża, to zachowałaś zdrowy rozsądek i godność. Tu na forum znalazłam takie mądre zdanie, które mi kiedyś pomogło: Nie rób priorytetu z kogoś, dla kogo jesteś tylko opcją .
To prawda z tymi zamykającymi się drzwiami. Ten głośny trzask bywa ... otrzeźwiający. Jak taki pacjent jest w amoku, żadne, nawet najbardziej racjonalne argumenty do niego nie przemówią. Szkoda języka strzępić.
Bywa i tak, że kiedy pacjentowi wraca rozum, zdradzony /porzucony jest już hen, hen daleko...
Ela214,
Niezależnie od tego co dopadlo męża, kryzys wieku średniego, czy DDD, czy też "przyjaciółka ", niezależnie od wkładu jaki ma,pseudo-terapeutka, zajmij się sobą.
Odsun się od męża, zaledwie toleruj jego osobę niekoniecznie zauwazaj.
Skup się na sobie, na Twoich potrzebach, pasjach.
Zrób SOBIE jakąś przyjemność, poszukaj zadowolenia.
Zarzut o braku "kariery " w Twoim kierunku...ciekawe jakby śpiewał gdyby miał w domu karierowiczke:)
Jeżeli możesz I nie koliduje Ci to z innymi zajęciami - zadbaj o swoje finanse, rozszerz działalność firmy.
Tak dla swojego spokoju, zadowolenia.
Wiesz...oni wracają do szczęśliwych, zadowolonych.
A nawet jeżeli nie, to warto taka być, nie być zależna od humorow
Męża.
Margo, to że nie powiedziałaś mężowi prawdy - naprawdę jesteś szczera kiedy twierdzisz że to z troski o,meza?
Przecież I tak się dowie prawdy po rozwodzie.
A wtedy dopiero go zranisz, bo poczuje się podwójnie oszukany,
Wtedy dopiero zacznie się jazda....
Szczególnie że teraz pewnie ma poczucie swojej winy, może nawet mu to sugerowalas.
Kiedy po rozwodzie dowie się prawdy, a przecież dowie się bo ujawnisz światu swój związek, to dopiero go zranisz.
Mam wrażenie, że raczej boisz się powiedzieć mu prawdę patrząc mu w oczy.
Raczej tchorzostwo....
Bo kiedy się dowie prawdy to nie będziesz musiała spojrzeć mu w oczy.
Dzisiaj poczucie kompletnej porażki... SMSowe i nie tylko spotkania z bratnią duszą- jedyną osobą, która go doskonale rozumie, trwają już wiele miesięcy. Podobno kobieta go nie interesuje, bo nie dorasta do wymagań wyglądu i innych, ale jednak jest guru. Wspierają się nawzajem w rozwalaniu swoich związków. Chociaż po tym, co mówi, wątpię czy w ogóle miałam taki. Maksimum swobody,i zaufania, jakie dałam On wykorzystał na nawiązywanie takich włąśnie relacji- mam powody przypuszczać, że ta Pani nie była pierwszą. Dowiedziałam się, że mąż brzydzi się mną od 15 lat? I nigdy nie dawałam mu wsparcia... Mam za swoją głupotę. Wszystkie sprawy męża były na pierwszym miejscu, gdy chorowała jego matka- schizofrenia cyklicznie powracająca- to ja jeździłąm do szpitala, bo dla niego to było ciężkie..Podobno fatalnie się ubieram- chyba racja- na wyprzedażach i second handach- bo zawsze były ważniejsze rzeczy, tymczasem SZ.P w najdroższym sklepie w Galerii Handlowej.. Podobno to moje wina ta przyjaciółka, bo czuł się bez wsparcia finansowego- przez ostatnie 2 lata to prawda, ale z drugiej strony włąśnie przez ostatnie lata jego sytuacja finansowa polepszyła się znacząco- kupił drugie mieszkanie. Teraz chce się tam wyprowadzić- ja natomiast mam się wynieść za 3 tygodnie z naszego- tzn jak podkreśla z jego mieszkania- bo mamy rozdzielność od lat, a mieszkanie jest jego. Ewentualnie mogę mieszkać , ale pod warunkiem, że utrzymam dom i dzieci, a on będzie przychodziłi nocował kiedy chce. JUŻ WIEM< ZE TO BĘdZIE PASKUDNE ROZSTANIE. Ktoś zna dobrego prawnika od rozwodu w Krakowie
SMSowe i nie tylko spotkania z bratnią duszą- jedyną osobą, która go doskonale rozumie, trwają już wiele miesięcy. Podobno kobieta go nie interesuje, bo nie dorasta do wymagań wyglądu i innych, ale jednak jest guru. Wspierają się nawzajem w rozwalaniu swoich związków.
Pajac. Tak to często wygląda, Ela210. To jest klasyka gatunku. Ta sama od lat "stara" żona go biednego żuczka nie rozumie...
I tak oto stary bałwan poznaje po latach "platoniczną przyjaciółkę", równie sfrustrowaną swoim życiem jak on i się wzajemnie nakręcają. Któryś z tych związków na pewno się rozpadnie.
mam powody przypuszczać, że ta Pani nie była pierwszą.
Twoja intuicja Cię nie zawodzi. On już od 15 lat, jak piszesz, czuje się przez Ciebie "zaniedbany".
Ela210, to jest też schematyczne, że on obciąża winą Ciebie. To po pierwsze pewien mechanizm obronny wobec własnego skoorwysyństwa, a po drugie cecha ludzi niedojrzałych.
Zrozumiałe jest Twoje rozgoryczenie- Ty miałaś zdrową wizję związku opartego na zaufaniu. To on nawalił. Problem jest w nim.
Takie rzeczy dzieją się też jeśli jest się tolerancyjnym, i to bardzo. To jest facet, który i tak musi się "uwolnić", są takie typy, a przyczyny tego tkwią bardzo często w dysfunkcyjnej rodzinie, nie partnerze, jak to czasami krzywdząco się twierdzi (głównie zdrajcy tak robią, ale również tchórze.
Podobno to moje wina ta przyjaciółka
Jasne. Przecież on jest ofiarą i pokrzywdzonym...
Ela210, zainwestuj w 2-3 porady prawne u różnych prawników. Zyskasz obraz sytuacji, w jakiej się znajdujesz.
Jego to bym puściła wolno. Po co Ci taki zgred? Jeśli nie cierpisz na syndrom kkzb lub nie jesteś wyrachowana i nie zostaniesz z nim ze względu na wspólny dorobek, kop w cztery litery i niech idzie.
Życie od zawsze bywa ciężkie, ja tylko nie rozumiem, że są kobiety, które lubią dźwigać takie balasty na plecach jak ten zgred (nie piszę o Tobie, bo jeszcze nie wiem, co zrobisz).
41 2017-02-02 16:08:12 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-02-02 16:11:29)
Dzięki wam wszystkim za słowa otrzeźwienia, bo niestety u mnie falowanie i spadanie. Mąż wmawia mi, że ja uczepiłam się jego "przyjaciółki" a to przecież żaden romans, bo ze sobą nie śpią. Ale widzę, że czuje się nie ok, No i nastąpiła kumulacja.... powiedział mi, że napisał "przyjaciółce" o tym, że ja uważam ich długą znajomość za emocjonalną zdradę, a ona się uśmiała!!! I że jej facet też jest niezadowolony i dopytuje o to pisanie... i razem uznali to za śmieszne! Po tych słowach coś we mnie pękło. Jaka prawdziwa prawdziwa przyjaciółka robiłaby coś takiego osobie w związku??W dodatku to nie jakaś siksa, tylko dojrzała kobieta podobno Wpadłam w szał, kompletny amok. Krzyczałam, że dowiem się kto to jest, skontaktuję się z jej facetem, że mój mąż rozwala nie tylko swój związek, ale też czyjś. Że napiszę do wszystkich znajomych jego z FB, żeby dowiedzieć sie kto to...
Mąż zbladł, wyciągnął telefon, by udowodnić mi, jakie to "platoniczne" są ich kontakty. I teraz najgorsze- szukał co by mi tu pokazać, ale chyba nie znalazł nic co by się nadawało przez 15 min, ja w tym czasie miotałam się jak wariatka informujac go komu z jego znajomych i rodziny powiem o tym romansiku...I w końcu pokazać nie chciał, ale przeczytał cały w nerwach... I tu załamka.. o miłości oczywiście nic, ale bluzgi tej kobiety na mnie, że ja go wykorzystuję jako woła roboczego i miotam się, bo słusznie chce odejść.. Biję na oślep... a wcześniej SMS gdzie mąż z czułością prosi o wybaczenie że nie pisał, a ona się boczyła, ale to dlatego, że ja go kontroluję awanturuję się i nie miał jak... A tak naprawdę mi powiedział parę dni temu, że daje sobie spokój z tymi smsami, by przemysleć wszystko. Czyli kłamstwa, kłamstwa. I dalej twierdzi, że nie ma problemu, a ta znajomość jest OK. Pani mu życzy, by wykazał cierpliwość, bo niedługo się przecież wyprowadza !
Jego ślepota w upieraniu się, że ta znajomość nie miała wpływu na nasze małżeństwo poraża mnie...
poleciłam mu lekturę tych smsów dla otrzeźwienia i powiedziałam, że ja się wyprowadzam, a on zostanie z dziećmi, a potem zobaczymy.
wczoraj stwierdził, że wykasował wszystkie sms i przymila się do mnie. Myślę, że wystraszył się, że zrealizuję swoje groźby i ona mu kazała wykasować te sms. Dziś smsuje do mnie z bzdurami co 5 min, wykazuje zainteresowanie moimi sprawami, chociaż wcześniej tego nie robił.
Dzięki wam wszystkim za słowa otrzeźwienia, bo niestety u mnie falowanie i spadanie. Mąż wmawia mi, że ja uczepiłam się jego "przyjaciółki" a to przecież żaden romans, bo ze sobą nie śpią. Ale widzę, że czuje się nie ok, No i nastąpiła kumulacja.... powiedział mi, że napisał "przyjaciółce" o tym, że ja uważam ich długą znajomość za emocjonalną zdradę, a ona się uśmiała!!! I że jej facet też jest niezadowolony i dopytuje o to pisanie... i razem uznali to za śmieszne! Po tych słowach coś we mnie pękło. Jaka prawdziwa prawdziwa przyjaciółka robiłaby coś takiego osobie w związku??W dodatku to nie jakaś siksa, tylko dojrzała kobieta podobno Wpadłam w szał, kompletny amok. Krzyczałam, że dowiem się kto to jest, skontaktuję się z jej facetem, że mój mąż rozwala nie tylko swój związek, ale też czyjś. Że napiszę do wszystkich znajomych jego z FB, żeby dowiedzieć sie kto to...
Mąż zbladł, wyciągnął telefon, by udowodnić mi, jakie to "platoniczne" są ich kontakty. I teraz najgorsze- szukał co by mi tu pokazać, ale chyba nie znalazł nic co by się nadawało przez 15 min, ja w tym czasie miotałam się jak wariatka informujac go komu z jego znajomych i rodziny powiem o tym romansiku...I w końcu pokazać nie chciał, ale przeczytał cały w nerwach... I tu załamka.. o miłości oczywiście nic, ale bluzgi tej kobiety na mnie, że ja go wykorzystuję jako woła roboczego i miotam się, bo słusznie chce odejść.. Biję na oślep... a wcześniej SMS gdzie mąż z czułością prosi o wybaczenie że nie pisał, a ona się boczyła, ale to dlatego, że ja go kontroluję awanturuję się i nie miał jak... A tak naprawdę mi powiedział parę dni temu, że daje sobie spokój z tymi smsami, by przemysleć wszystko. Czyli kłamstwa, kłamstwa. I dalej twierdzi, że nie ma problemu, a ta znajomość jest OK. Pani mu życzy, by wykazał cierpliwość, bo niedługo się przecież wyprowadza !
Jego ślepota w upieraniu się, że ta znajomość nie miała wpływu na nasze małżeństwo poraża mnie...
poleciłam mu lekturę tych smsów dla otrzeźwienia i powiedziałam, że ja się wyprowadzam, a on zostanie z dziećmi, a potem zobaczymy.
wczoraj stwierdził, że wykasował wszystkie sms i przymila się do mnie. Myślę, że wystraszył się, że zrealizuję swoje groźby i ona mu kazała wykasować te sms. Dziś smsuje do mnie z bzdurami co 5 min, wykazuje zainteresowanie moimi sprawami, chociaż wcześniej tego nie robił.
No I bardzo dobrze niech sie przymila - nie ubedzie mu;)
Potwierdza sie teoria, ze mezczyzni kochaja zolzy.
Jak bylas mila I dobra to Toba pomiatal, a awantura I grozby wyprowadzki I pan lekuchno otrzezwial.
43 2017-02-02 16:31:12 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2017-02-02 23:00:44)
A ja nie sądzę, że się wystraszył.
Nagle taki zwrot o 180 stopni? Po takich atakach agresji? Przecież to nielogiczne.
Teraz intensywnie kombinuje, jak uratować swoją doopę, urabia cię, to tyle.
EDIT
Nie pomyliłam się, że to "przyjaciółka" robi twojemu mężowi pranie mózgu.
Nigdy tego nie pojmę, że można być tak podatnym na czyjeś wpływy.
No cóż, może my się tu wszyscy nie znamy na tych zajebistych platonicznych przyjaźniach, ale efekt jest zawsze taki sam.
Słusznie tamten facet ma pretensje. I ty też. Nie myśl, że przesadzasz, czy popadasz w paranoję. Teraz ty nie daj sobie zrobić wody z mózgu przez nich.
A tamta to zwykłe dno. I tego też nie pojmę, że mając sensowną żonę facet idzie do takiej suczy.
Świat jest pełen głupców.
O, przepraszam, "mających prawo do szczęścia".
44 2017-02-02 16:43:14 Ostatnio edytowany przez smoky_quartz (2017-02-02 16:43:54)
Ela, wysłałam Ci maila na priv, daj znać czy dotarł
Straszna sytuacja i ogromnie współczuję.
Ale mam jedno pytanie - dlaczego nie chcesz od niego odejść już teraz, z godnością? Po co te kłótnie przy dzieciach, wyzwiska i przetrzepywanie facebooka?
Ela, wysłałam Ci maila na priv, daj znać czy dotarł
Tak, dziękuję.
Straszna sytuacja i ogromnie współczuję.
Ale mam jedno pytanie - dlaczego nie chcesz od niego odejść już teraz, z godnością? Po co te kłótnie przy dzieciach, wyzwiska i przetrzepywanie facebooka?
Przeczytaj uważnie. Nie zrobiłam tego, mówiłam o tym. Mozna zawsze godnie cierpieć w kącie I ja nie używam wyzwisk.
48 2017-02-02 18:15:23 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-02-02 18:17:48)
Kiciu, chciałabym, by tak było, ale zgadzam się z I see, ja nie ufam mu już w ogóle. Gdybym od czasu pewnego telefonu parę tygodni temu nie zorientowała się, żyłabym w świadomości, że to wszystko wyłacznie moje wina
Przestała pisać, zablokowała jego numer po tym jak napisał podobno, ze potrzebuje przemyśleć parę spraw. A on wygląda jak z krzyża zdjęty, jak ktoś porzucony, zbity pies. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. wobec mnie jest nadal złośliwy i wrogi. Jestem pewnie idiotką, ale boję się o jego stan psychiczny. Z drugiej strony żyję w takim napięciu, że jak się nie odetnę, to chyba zwariuję. Nie wiem jak mu pomóc,modlę się za tę teraputkę, by dała radę ((
Ela210,
najpierw o sobie myśl, o sobie, choćby po to aby jasno przedstawiać wiarygodną prawdę dzieciom jeśli nie umiesz jeszcze SIEBIE postawić na pierwszym miejscu.
51 2017-02-13 16:25:43 Ostatnio edytowany przez summerka88 (2017-02-13 16:30:21)
Przestała pisać, zablokowała jego numer po tym jak napisał podobno, ze potrzebuje przemyśleć parę spraw. A on wygląda jak z krzyża zdjęty, jak ktoś porzucony, zbity pies. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. wobec mnie jest nadal złośliwy i wrogi. Jestem pewnie idiotką, ale boję się o jego stan psychiczny. Z drugiej strony żyję w takim napięciu, że jak się nie odetnę, to chyba zwariuję. Nie wiem jak mu pomóc,modlę się za tę teraputkę, by dała radę
((
No tak, biedny ciapek, którego spotkał niezasłużony foch że strony ukochanej. Pewnie, że potrzebuje pomocy. Weź, Ela jak na dobrą mamusię przystało przytul ciapka do piersi i pogłaszcz po główce. Możesz mu także szepnąć do ucha kilka słów pocieszenia o tym, że dobrze rozumiesz jak to jest, gdy ktoś bliski traktuje cię niesprawiedliwie, źe wiesz, co oznaczają zawiedzione nadzieje i źe jest ci znajome uczucie utraty bezpieczeństwa, gdy nagle grunt ci się usuwa spod nóg oraz ból, gdy odwraca się ktoś, z kim wymieniało się dotychczas pozytywne emocje. On teraz zdecydowanie potrzebuje mamusi, która ukoi jego smutek i żal.
Ela210 napisał/a:Przestała pisać, zablokowała jego numer po tym jak napisał podobno, ze potrzebuje przemyśleć parę spraw. A on wygląda jak z krzyża zdjęty, jak ktoś porzucony, zbity pies. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. wobec mnie jest nadal złośliwy i wrogi. Jestem pewnie idiotką, ale boję się o jego stan psychiczny. Z drugiej strony żyję w takim napięciu, że jak się nie odetnę, to chyba zwariuję. Nie wiem jak mu pomóc,modlę się za tę teraputkę, by dała radę
((
No tak, biedny ciapek, którego spotkał niezasłużony foch że strony ukochanej. Pewnie, że potrzebuje pomocy. Weź, Ela jak na dobrą mamusię przystało przytul ciapka do piersi i pogłaszcz po główce. Możesz mu także szepnąć do ucha kilka słów pocieszenia o tym, że dobrze rozumiesz jak to jest, gdy ktoś bliski traktuje cię niesprawiedliwie, źe wiesz, co oznaczają zawiedzione nadzieje i źe jest ci znajome uczucie utraty bezpieczeństwa, gdy nagle grunt ci się usuwa spod nóg. On teraz potrzebuje mamusi, która ukoi jego smutek i żal.
![]()
![]()
Dzięki, tego mi trzeba )
Przestała pisać, zablokowała jego numer po tym jak napisał podobno, ze potrzebuje przemyśleć parę spraw. A on wygląda jak z krzyża zdjęty, jak ktoś porzucony, zbity pies. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. wobec mnie jest nadal złośliwy i wrogi. Jestem pewnie idiotką, ale boję się o jego stan psychiczny. Z drugiej strony żyję w takim napięciu, że jak się nie odetnę, to chyba zwariuję.
He he he! Śmieję się nie z ciebie, Ela210, ale z twojego męża. Chciałabym tutaj wymierzyć w niego palec i powiedzieć mu: "A widzisz, widzisz jak to jest?" z uśmieszkiem na twarzy.
Nie martw się, kobieto, o niego. Nic mu nie będzie. Ot, przeżył lekki szok, iż "guru" strzeliła focha, jak pisze summerka88.
Poczekaj, aż go przywróci do łask i odblokuje w telefonie. Zbity psiak odzyska formę i przemieni się na powrót w rottweilera. Teraz wściekle warczy, ale może jeszcze boleśnie cię pokąsać. Uważaj na SIEBIE.
W takich sytuacjach jak twoja trzeba w sobie znaleźć ogromne pokłady energii, żeby poradzić sobie z ciężarem, jaki mąż wrzucił na TWOJE plecy.
Masz siłę dźwigać jeszcze jego ciężar?...
To jest JEGO bałagan emocjonalny do posprzątania na chwilę obecną. TY się zajmij SOBĄ.
Witaj Ela
zawitałam tu z zakrętek
nie jesteś sama, masz w nas wirtualne wsparcie :-)
Witaj Ela
zawitałam tu z zakrętek
nie jesteś sama, masz w nas wirtualne wsparcie :-)
Dzięki, przyda się. Na zakręcie podobno trzeba trzeba czasem zluzować palce na kierownicy aby nie wpaść w poslizg na mokrej jezdni... i na takim jestem etapie.
Dzięki wam wszystkim za słowa otrzeźwienia, bo niestety u mnie falowanie i spadanie. Mąż wmawia mi, że ja uczepiłam się jego "przyjaciółki" a to przecież żaden romans, bo ze sobą nie śpią. Ale widzę, że czuje się nie ok, No i nastąpiła kumulacja.... powiedział mi, że napisał "przyjaciółce" o tym, że ja uważam ich długą znajomość za emocjonalną zdradę, a ona się uśmiała!!! I że jej facet też jest niezadowolony i dopytuje o to pisanie... i razem uznali to za śmieszne! Po tych słowach coś we mnie pękło. Jaka prawdziwa prawdziwa przyjaciółka robiłaby coś takiego osobie w związku??W dodatku to nie jakaś siksa, tylko dojrzała kobieta podobno Wpadłam w szał, kompletny amok. Krzyczałam, że dowiem się kto to jest, skontaktuję się z jej facetem, że mój mąż rozwala nie tylko swój związek, ale też czyjś. Że napiszę do wszystkich znajomych jego z FB, żeby dowiedzieć sie kto to...
Mąż zbladł, wyciągnął telefon, by udowodnić mi, jakie to "platoniczne" są ich kontakty. I teraz najgorsze- szukał co by mi tu pokazać, ale chyba nie znalazł nic co by się nadawało przez 15 min, ja w tym czasie miotałam się jak wariatka informujac go komu z jego znajomych i rodziny powiem o tym romansiku...I w końcu pokazać nie chciał, ale przeczytał cały w nerwach... I tu załamka.. o miłości oczywiście nic, ale bluzgi tej kobiety na mnie, że ja go wykorzystuję jako woła roboczego i miotam się, bo słusznie chce odejść.. Biję na oślep... a wcześniej SMS gdzie mąż z czułością prosi o wybaczenie że nie pisał, a ona się boczyła, ale to dlatego, że ja go kontroluję awanturuję się i nie miał jak... A tak naprawdę mi powiedział parę dni temu, że daje sobie spokój z tymi smsami, by przemysleć wszystko. Czyli kłamstwa, kłamstwa. I dalej twierdzi, że nie ma problemu, a ta znajomość jest OK. Pani mu życzy, by wykazał cierpliwość, bo niedługo się przecież wyprowadza !
Jego ślepota w upieraniu się, że ta znajomość nie miała wpływu na nasze małżeństwo poraża mnie...
poleciłam mu lekturę tych smsów dla otrzeźwienia i powiedziałam, że ja się wyprowadzam, a on zostanie z dziećmi, a potem zobaczymy.
wczoraj stwierdził, że wykasował wszystkie sms i przymila się do mnie. Myślę, że wystraszył się, że zrealizuję swoje groźby i ona mu kazała wykasować te sms. Dziś smsuje do mnie z bzdurami co 5 min, wykazuje zainteresowanie moimi sprawami, chociaż wcześniej tego nie robił.
Niektórzy faceci potrzebują się poużalać, poskarżyć itp. Tak już po prostu mają. Ja znam takie przypadki w wersji soft to znaczy użalanie się własnej matce. W sumie też kobieta
Pokłócił się z żoną, telefon do matki... W powyższym przypadku to nie matka, a zapewne gorzej bo kobieta obca. Przyznaję, że nie rozumiem takiej potrzeby ale pewnie nie jest to rzadkie. Moja połowica nieraz oskarżała mnie, że na pewno skarżę się na nią swojej matce i w końcu nie wiem czy mi wierzy, że nigdy tego nie zrobiłem. Owszem bywało, że matka coś wyczuwała i pytała co się stało, to mogło się zdarzyć, że powiedziałem coś w rodzaju "a nic, po prostu mnie wk....., nieważne, koniec tematu". Matka nie drąży dalej, bo w zasadzie, to ona mnie takiego podejścia nauczyła
Mam koleżanki z którymi utrzymuję kontakt i nieraz rozmawiamy o różnych rzeczach. Bywa, że wtedy kiedy jestem na wojennej stopie z małżonką Raz mi się zdarzyło po pijaku coś chlapnąć niepochlebnego o niej w takiej rozmowie i owszem traktuję to jako błąd. Czasem słyszę od koleżanek coś co może brzmieć niepochlebnie o ich małżonkach i jako odbiorca - facet nie jestem tym zachwycony. Ucinam temat, bo ustawiam się w pozycji solidarnościowej wobec takiego faceta. Dla mnie takie użalanie brzmi poniżająco dla tego nieobecnego faceta, a ja nie widzę powodu żeby brać w tym udział. Zapewne ze względu na brak mojej woli podtrzymywania takich rozmów, to ich nie doświadczam
Natomiast nie da się ukryć, że sam fakt prowadzenia rozmów z innymi kobietami, a bywa, że i o północy wkurza małżonkę. Że robię to zamiast spędzać czas z nią "o czym takim gadacie, o czym nie możesz porozmawiać ze mną"? Ostatnio strzeliła jakiegoś focha, prawie się do mnie nie odzywała, nie miałem z kim gadać, a że akurat jedna, druga chciała o czymś popisać, to pisałem. No to wk.... jeszcze większy, zapewne o to, że zamiast zastanawiać się czym ją uraziłem, jak przebłagać to sobie gadam z innymi
A ja się 20 lat zastanawiałem, skoro nie wymyśliłem przez tyle czasu, to już pewnie nie wymyślę
Ale na pewno się nie użalam do koleżanek. Ostatecznie może przed dobrym kolegą, po bardzo dużej wódce samowtór... ale też nie jestem pewien. Z użalaniem się do koleżanki, przyjaciółki to mam jeszcze takie zdanie, że to jest biorąc tak po męsku obciachowe. Jak się facet użala na żonę do drugiej kobiety, to moim zdaniem daje o sobie obraz nie faceta ale pi..... za przeproszeniem. Obojętne w jakim celu to robi ale najbardziej zabawnym byłoby, gdyby robił to w celu podrywu. Nie chce mi się wierzyć, że kobieta może polecieć na taką użalającą się popierdułkę ale jak widać z lektury forum nad wyraz często daje to efekty
Co mnie nawet trochę zatrważa, że jest sporo kobiet, którym taka męska łajza pasuje
Snake,
Właśnie niestety mój facet to taki Smerf Maruda- im lepiej jest, tym jeszcze gorzej a szklanka zawsze do połowy pusta. I towarzystwo do takiego marudzenia sobie znalazł odpowiednie. Pani marudziła sobie na swojego faceta, a on na mnie.I tak sie wzajemnie nakręcali.Aż mąż stwierdził, że takiej żony to on przecież nie może kochać, co go tak nie rozumie w jego bólu- Bo boi sie o kasę- chociaż potroił swoje dochody ostatnio i ma pewną pracę, Zdolne dzieci, no ale żona juz nie taka laska jak 20 lat temu i trochę się zużyła. A ja jeszcze ochoczo koszule mu prasowałam na wyjazdy, gdzie z tą bratnią duszą się spotykał. A Tobie i żonie to by się przydał terapeuta od komunikacji, nie taki od grzebania głeboko w głowie. Mozecie na tym dużo zyskać- ty więcej legalnej nieokupionej wyrzutami sumienia swobody, a ona pewności. Bo o tę pewność chodzi właśnie- że jesteś absolutnie najważniejszą kobietą w życiu męża- to się po prostu czuje. I jeszcze jedno- jak na mój gust nie jesteś "zdradzaczem" ale zawsze może sie znaleźć taka, co przytaknie na każde twoje słowo i tak się uzależnisz, że uznasz że ona to najlepiej rozumie Ciebie- chociaż moze nie każdy ma taki deficyt akceptacji jak mój mąż
I jeszcze jedno- jak na mój gust nie jesteś "zdradzaczem" ale zawsze może sie znaleźć taka, co przytaknie na każde twoje słowo i tak się uzależnisz, że uznasz że ona to najlepiej rozumie Ciebie
W tym sęk, że mnie to nie kręci. Owszem nie będę ściemniał, że nie lubię komplementów, szczególnie z ust młodych kobiet To zawsze jest miłe ale ponad 20 lat ostrej jazdy uodporniło mnie na przykre słowa i o dziwo na miłe. Biorę na obie możliwości maksymalny dystans co daje duży komfort psychiczny. Poza tym ja chyba nie lubię potakujących kobiet
Kiedy kobieta się do mnie łasi i bierze pod włos przeważnie robię się wredny, nie mówiąc, że podejrzliwy
A z tą komunikacją to he, he taka sprawa. Żon do mnie, piszesz z nimi i piszesz, a ze mną nie chcesz gadać. To ja mówię, też do mnie napisz wiesz, że ja lubię pisać. No przecież mnie zablokowałeś...
Ela210 napisał/a:I jeszcze jedno- jak na mój gust nie jesteś "zdradzaczem" ale zawsze może sie znaleźć taka, co przytaknie na każde twoje słowo i tak się uzależnisz, że uznasz że ona to najlepiej rozumie Ciebie
W tym sęk, że mnie to nie kręci. Owszem nie będę ściemniał, że nie lubię komplementów, szczególnie z ust młodych kobiet
To zawsze jest miłe ale ponad 20 lat ostrej jazdy uodporniło mnie na przykre słowa i o dziwo na miłe. Biorę na obie możliwości maksymalny dystans co daje duży komfort psychiczny. Poza tym ja chyba nie lubię potakujących kobiet
Kiedy kobieta się do mnie łasi i bierze pod włos przeważnie robię się wredny, nie mówiąc, że podejrzliwy
A z tą komunikacją to he, he taka sprawa. Żon do mnie, piszesz z nimi i piszesz, a ze mną nie chcesz gadać. To ja mówię, też do mnie napisz wiesz, że ja lubię pisać. No przecież mnie zablokowałeś...
Serio zablokowałeś żonę? (((
Miewała pretensje o to co polubiam więc czego oczy nie widzą...
61 2017-02-18 10:45:03 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-02-18 10:45:39)
Miewała pretensje o to co polubiam więc czego oczy nie widzą...
CZEGO OCZY NIE WIDZĄ TO GŁOWA SOBIE WYOBRAŻA I SERCU ŻAL- ODBLOKUJ..
To znowu mi będzie suszyć głowę o każdą polubioną roznegliżowaną panienkę...
63 2017-02-18 12:51:07 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-02-18 12:52:02)
To znowu mi będzie suszyć głowę o każdą polubioną roznegliżowaną panienkę...
Wow! To pozostaje Ci tylko jedno- umiescić na profilowym lub w tle zdjęcie zony z wakacji nad morzem z podpisem- to lubię najbardziej- moze być nawet sprzed lat- byle Ci się naprawdę podobało i czekać na reakcję. Oczywiscie pod warunkiem, ze te Panienki nic nie znaczą...
64 2017-03-08 20:19:25 Ostatnio edytowany przez Ela210 (2017-03-08 20:21:27)
8 marca... kwiaty od męża, podziękowałam grzecznie poprosiłam by postawił na stole, brzydzę się je dotknąć. Od paru tygodni lodowata cisza, na przemian z z załatwianiem codziennych spraw i wybuchające kłótnie- nieliczne.. On chce chyba zamieść wszystko pod dywan- temat smsowej przyjaciółki - jestem wariatką, bo to żadna zdrada... nie miał zamiaru układać sobie z nią życia i lepiej żebym o tym nie myślałała. A w ogóle to moja wina. Raz mówi, ze mnie nie kocha i się wyprowadzi, innym razem zachowuje się jakby nigdy nic. Dzieci mnie obwiniają, że szukam dziury w całym. a ja brzydzę się sobą..że to wszystko tak zawisło.
Moim zdaniem nadszedł czas, żebyś wreszcie postawiła siebie na pierwszym miejscu. Nie musisz być tylko kobietą, tylko żoną, tylko matką, tylko dobrą i usłużną panią domu.
Bądź egoistką. Postaw siebie na pierwszym miejscu. Potraktuj swoje potrzeby jako najważniejsze ze wszystkich - BO TAK JEST. To Ty dla siebie jesteś priorytetem. Jeśli Ty się sobą nie zajmiesz, nikt tego nie zrobi. (Wiem, że fajnie jest liczyć na kogoś, kto nas wyciągnie z naszych problemów, ale niestety, książę na białym koniu utknął na bagnach...).
Co się stanie, jeśli uznasz siebie za najważniejszą dla siebie w tym momencie? Co się stanie, jeśli zacznie egoistycznie myśleć o tym, jak siebie uszczęśliwić, bez patrzenia na społeczne wymogi, na to, co możesz/nie możesz, co powinnaś/nie powinnaś, co wypada a co nie, bez patrzenia na to, że ktoś pomyśli "och jaka to zła matka! och jaka okropna żona!" - tylko patrząc na to, czego chcesz, czego potrzebujesz, o czym marzysz.
Małżeństwo a rodzicielstwo to osobne funkcja. Jedna nie powinna w żadnej sposób wpływać na drugą. Jednie twoje szczęście może wpływać na to, jakim jesteś człowiekiem dla innych.
Jesteś nieszczęśliwa. Dzieci to widzą. Też cierpią. A jak możesz się uszczęśliwić? Zrobić to, czego potrzebujesz. Zająć się sobą. Zauważyć te rzeczy, które chcesz i których potrzebujesz. Jeśli ty będziesz szczęśliwa, to dzieci też będą (na tyle ile można w tej sytuacji).
No weź. Co najgorszego może się stać, jeśli zadbasz po pierwsze o siebie?