Będę w miarę po kolei odpisywała na posty, nie jestem w stanie na bieżąco z Wami dyskutować.
Odżywianie jest bardzo ważne. Nic dziwnego, że po wieloletnim spożywaniu cukrów, konserwantów, ulepszaczy, całej masy dodatków chemicznych w póżniejszym czasie powstają nowotwory i inne ciężkie schorzenia. Sama choruję i nie będę narażać na to własne dziecko. Póki mam na to wpływ będę dbała o jej dietę. Odżywianie to fundamentalny czynnik, który ma wpływ na nasze zdrowie. To nie znaczy, że ode mnie nie dostanie nic słodkiego czy nie zje frytek. Dostanie, zje, ale w rozsądnych ilościach. I gdy jesteśmy w domu to ona się z tymi zasadami godzi, ale gdy jest u babci to granic nie ma żadnych.
Nie mam złego kontaktu z dzieckiem. Może niejasno się wyraziłam. Z córką mam fajny kontakt. Dużo rozmawiamy, często się śmiejemy (młoda jak na swój wiek ma bardzo fajne i specyficzne poczucie humoru), wieczory nam mijają na grach planszowych, oglądaniu tv. Nie jestem matką-kosą. Jestem czuła, dużo ją przytulam, mówię że kocham. Określiłabym nasze rejacje jako prawidłowe. Ktoś wcześniej napisał, że moje dziecko jest 'zaniedbane' (w moim kontekście). Nie zgodzę się z tym. Szybko oceniacie i tyle. Problem w zachowaniu córki zauważam wtedy, gdy córka spędzi u babci noc. Wtedy nie chce jechać do domu, płacze histerycznie za babcią. Poprostu ta relacja nie jest zdrowa. Wybryk z butelką nie był jednorazowy. Prawie dwa tygodnie szykowała jej wieczorem mleko. Poza tym (wspomniał o tym przemo_polo) moja mama jest konserwatywną katoliczką. Ja kościół odrzuciłam (czego swego czasu nie mogła mi wybaczyć), córka oczywiście też nie chodzi do kościoła. Babcia jednak wywiera na niej presję. Ostatnio powiedziała: jeśli nie pójdziesz ze mną do kościoła to więcej możesz tutaj nie przyjeżdżać. Już nie raz podnosiłam temat, by nie zmuszała dziecka do modlitwy czy chodzenia do kościoła. Ale swoje przekonania cięzko jej utrzymać na wodzy. Albo sytuacja tego typu: córka mi mówi, ze babcia jej powiedziała, że jak będzie się nią i dziadkiem opiekowała to po ich śmierci dostanie w zapisie cały dom. No nie podoba mi się to i wyczuwam manipulację. Zdarzyło się, że kilka razy postanowiłam, że nie zostawię córki pod opieką babci i organizowałam ją w inny sposób. Jednak ta za każdym razem histeryzowała, że mam nie zostawiać dziecka z obcą osobą, że ona wszystko przemyślała, że będzie się pilnowała itp.
Pani anicorek87 napisała:
To ,że babcie z własnej woli zajmują się wnukami, nie pobierają za to pieniędzy to należy być wdzięcznym i siedzieć cicho ,jak nawet coś robią nie tak.
Nie zgadzam się. Najważniejsze jest, by babcia przestrzegała pewne reguły jeśli takie są, a nie to że babcia jest za darmo. Albo babcie trzymają się reguł albo opieka wędruje w inne ręce. Zauważ, że nieraz problemem może się okazać nie obarczanie babci opieką, a jej nadgorliwość. Ja nie oczekuję aby babcia chodziła jak w zegarku i obchodziła się z moim dzieckiem jak z jajkiem. Chcę tylko by zachowywała się ZDROWO. To naprwdę nie jest jakieś wygórowane oczekiwanie.
IsaBella77 czemu napisałaś, że łatwo rezygnuję z dziecka dla faceta i pieniędzy?
W którym momencie zrezygnowałam z dziecka dla faceta?
Czeka mnie spora inwestycja (praca), na którą muszę zaciągnąć kredyt. Nie wiem czy wszystko pójdzie po mojej myśli. Ten wyjazd pozwoliłby mi uniknąć obciążenia finansowego. Mogłabym zainwestować własne środki. Nie jestem zmuszona do wyjazdu, mamy co jeść, ale nie ukrywam, że propozycja kontraktu pojawiła się w swoim czasie. Kredyt to poważna sprawa, w razie niepowodzenia zostanę ze sporym zadłużeniem. Kto nie wolałby uniknąć tej sytuacji.
Zostawiając dziecko z babcią jestem pewna, że z punktu widzenia córki krzywda dziać się jej nie będzie. Będzie bezpieczna i zadowolona. Z tym, że mnie będzie gryźć świadomość, że zapewne babcia uzależnia córkę od siebie.
Olinka słusznie ujęła w swoich wypowiedziach to czego ja się obawiam. A mianowicie tego, że babcia (chyba nieświadomie) manipuluje moim dzieckiem.
Ona ją wręcz zalewa swoją osobą. Do tego stopnia, że nawet koleżanki mojej mamy to widzą. Któregoś dnia spotkałam na mieście jedną z nich i powiedziała, że obawia się, że z moją mamą dzieje się coś nie dobrego, bo zachowanie jej w stosunku do dziecka jest nie bardzo normalne. Próby rozmowy z mamą były i zazwyczaj nie widzi ona problemu, jednak na koniec przyznaje mi rację i obiecuje zmianę, ale wydaje mi się, że tylko z tego powodu bym nie zmniejszała jej kontaktu z wnuczką. Proponowałam jej psychologa, ale napotkałam się z przeciwem.