Ja, moja mama i... nasze dziecko! - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 66 do 85 z 85 ]

66

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Czytając to wszystko cieszę się, że moja mama, kiedy ją o coś prosiłam, co znaczyło, że mi na tym zależy (jeśli nie zależało, to nawet nie odzywałam się, zwłaszcza dla zasady), po prostu w miarę możliwości starała się dostosować i prośby spełniać. Jakieś to dla mnie niezrozumiałe, że babcia, pomimo wyraźnych wskazówek, uporczywie robi po swojemu. Gdybym miała się na takie coś godzić, to naprawdę zrobiłabym wszystko, aby poradzić sobie w jakiś inny sposób. Ok, są sytuacje podbramkowe, kiedy trzeba działać szybko i wówczas taka osoba wydaje się jedynym kołem ratunkowym, ale są i inne, kiedy jest czas, aby pomoc przy dziecku zorganizować. Babcia nie musi być najlepszą "instytucją" opiekuńczą na świecie tylko dlatego, że jest dla dziecka kimś bliskim, bowiem równie dobrze w ostatecznym rozrachunku może swoją "pomocą" wyrządzić więcej szkody niż użytku. Naprawdę warto to przemyśleć.

Tylko my tu gadu, gadu, a Autorka niestety gdzieś się zagubiła wink.

Zobacz podobne tematy :

67 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 13:49:11)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Fałko, ale ja cały czas o tym mówię właśnie. Potrzebujesz pilnie kogoś do opieki nad dzieckiem? Więc to opieka nad dzieckiem jest dla Ciebie pomocą, a czy dziecko zje wtedy frytki zamiast zupy jarzynowej, to kwestia drugorzędna.
Jeśli zależy Ci na tym, żeby dziecko zjadło zupę jarzynową podczas Twojej nieobecności, znajdź kogoś, kto gotuje zupę, skoro babcia woli zrobić frytki.

I przypominam, że ja cały czas mam na myśli rzeczy mało istotne, typu popcorn, słodycze czy choćby zbieranie po dziecku zabawek itp. Logicznym jest chyba dla każdego, że np. jeśli babcia nie uznaje wiedzy medycznej lekarza alergologa i notorycznie daje dziecku do jedzenia coś, co mu szkodzi, i żadne rozmowy nie pomagają - to w ogóle babci o pomoc nie prosimy.

Olinko - ale Ty właśnie potwierdzasz to, co ja mówię. Nie trzeba się na to godzić, można sobie poradzić w inny sposób. Tylko trzeba chcieć, a nie tylko narzekać, że babcia to robi źle, tamto źle...

68

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
santapietruszka napisał/a:
santapietruszka napisał/a:

Albo, albo. O ile babcia nie robi jakichś rzeczy naprawdę niebezpiecznych dla dziecka - np. mój były teść robił synowi w ramach rozrywki "oranżadkę" z aspiryny, ale nie porównujmy tego do nakarmienia popcornem - to należy albo zamknąć buzię, albo zrezygnować z babci nieodpłatnych usług.

Gojka? Jakieś pytanie jeszcze?

Cały czas mówię - i zaznaczam to w każdej możliwej sytuacji - że nie chodzi mi o coś, co jest dla dziecka niebezpieczne.

Ja oddaję dziecko babci w sensie, że dziecko z babcią jest na parterze, a ja na piętrze w pracy. Nie na 8 godzin, tylko jak tam wypadnie. Odpowiadając na ewentualne hejty - nie, nie mieszkam z babcią, ona rano przyjeżdża, żebym mogła zawieźć autystycznego syna do przedszkola przy jak najmniejszym zamieszaniu. Zawożę go (tak, ja sama, osobiście, nie babcia!!! ale jaja!!!), wracam, babcia wraca do domu, chyba że ma akurat czas, żeby zostać z moją córką. Pracuję w domu, budzi się córka, przestaję z reguły pracować, chociaż muszę, nic to, nadrobię w nocy big_smile

Około 15 pakuję córę, zapinkalamy do przedszkola po syna smile jakby ktoś miał wątpliwości co do mojego rozkładu dnia i że jest mi łatwo smile

Ja pytań co do Twego rozkładu dnia nie mam.Ale jeśli napisałaś,że podrzucasz dziecko babci a sama idziesz do pracy to zakładam,że ta praca trwa dłużej niż dwie,trzy godziny-jak było to u mnie gdy córka chodziła do przedszkola.O czymś jeszcze warto wspomnieć-zanim córka poszła do przedszkola moja mama już oferowała swoją pomoc przy odbieraniu córki sugerując by dziecko posłać do przedszkola 50 m od jej domu.Tak tez zrobiliśmy.A warto zaznaczyć,że to przedszkole jest 10 km od naszego mieszkania i absolutnie nie po drodze od naszych miejsc pracy.Pytałam kilka razy czy na pewno zgadza się córkę odbierać ze trzy razy w tygodniu-no bo trudno jest zmieniac dziecku przedszkole gdy babcia także zdanie zmieni.
Co do zachowania babci-sama ma cukrzycę,wie jak uciązliwa jest ta choroba a mimo to nie stosuje się do zaleceń lekarzy,które jej przekazałam odnośnie żywienia córki..Więc u mnie to nie jest pierdoła i ja na jej pomysły godzić się nie mogłam i przez jej pomysły moja córka ma problemy z utrzymaniem wagi.I nie zgadzam się z opinią,że jak dziecko jest u babci to babcia o wszystkim decyduje.

69 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 14:07:25)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Taki mi jeszcze przykład z życia przyszedł właśnie do głowy. Moją córę rozbolał ząb, mleczak, ale dziura porządna (pewnie przez babci słodycze, ale to inna kwestia). Po pierwszej wizycie u dentysty babcia dostała kategoryczny zakaz kupowania jej słodyczy i oczywiście, z początku się nie dostosowała. A wiecie chyba, co się dzieje, jak cukierek wpadnie do dziury w zębie czteroletniemu dziecku? tongue
Sprawa się załatwiła sama prostym sposobem. Umówiłam dentystę na 8 rano i wysłałam córkę na noc do babci, bo od babci jest zdecydowanie bliżej do dentysty. Zresztą babcia sama się zaoferowała, że tak będzie prościej logistycznie tongue Po koszmarnej nocy spędzonej z córką z bolącym zębem i wizycie u dentysty (a nie macie pojęcia, co moja córka potrafi, żeby tylko nie usiąść na fotelu big_smile ) - babcię olśniło i problem z nadmiarem słodyczy u nas zniknął smile
Co prawda, zaczęła teraz kupować wszystkie możliwe zabawki, jakie jej wpadną w rękę, i mam teraz strasznie dom zagracony big_smile ale że zaniedługo się przeprowadzamy, to i ten problem zniknie, a zabawki dostanie tutejszy dom dziecka, tam się zdecydowanie bardziej przydadzą smile

Gojka - według mnie cukrzyca i odpowiednia dieta należą do kategorii "niebezpieczne dla dziecka". A cały czas powtarzam, że mam na myśli rzeczy mało istotne. Jeśli babcia robi coś, co zagraża dziecka zdrowiu i nie przyjmuje do wiadomości, że tego robić nie powinna - nie oddajesz jej dziecka pod opiekę. To samo dotyczy innych osób, nie tylko babci. I jak najbardziej zgadzam się z Tobą, że w Waszym przypadku babcia powinna się dostosować do wymagań. Dlaczego tego nie robiła - nie mnie oceniać.

70 Ostatnio edytowany przez anicorek87 (2017-01-08 14:03:06)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Ja się zgadzam w 100 % z pietruszką i Cyngli bo jeżeli jest telefon awaryjny:mamo rozchorowało mi się dziecko a jutro muszę iść do pracy to z kim ma to dziecko zostać?jeżeli tatuś przykładowo nie może a opiekunki nikt nie znajdzie z godz na godzinę. Uważam ,że należy siedzieć cicho i na niektóre ,rzeczy oczywiście nie zagrażające życiu przymykać oko.
Niestety póki nie  mamy małych dzieci to można sobie żyć jak się chce ,niezależnie, ale jak są dzieci i nie ma się z kim zostawić i jest się od kogoś zależnym to nie można stawiać swoich warunków.Babcia za pyskowanie może powiedzieć w ostatniej chwili "nie "i wtedy jest problem co z dzieckiem zrobić. No chyba ,że jest opiekunka na tel, dzwonisz przychodzi z godz na godz i płacisz ale to jest problem kogoś znaleźć w sytuacjach tylko awaryjnych.

71

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
santapietruszka napisał/a:

Olinko - ale Ty właśnie potwierdzasz to, co ja mówię. Nie trzeba się na to godzić, można sobie poradzić w inny sposób. Tylko trzeba chcieć, a nie tylko narzekać, że babcia to robi źle, tamto źle...

W zasadzie nie odniosłam się do żadnej konkretnej wypowiedzi, po prostu opisałam jak to czuję, ale oczywiście zgadzam się ze stanowiskiem, że jeśli pomoc nam nie odpowiada, my na jej formę się nie godzimy, a rozmowy i prośby nie rokują na zmianę, to trzeba poszukać innego rozwiązania. W przeciwnym razie frustarcja będzie narastać, a dziecko w końcu stanie się kimś w rodzaju zakładnika, kiedy to babcia będzie czuła, że ma wyraźną przewagę i to ona w tej rozgrywce rozdaje karty. Jeśli jednak świadomie decydujemy się na taką sytuację, czyli pomoc bezpłatną i "na każde życzenie", choć zasady na jakich się to odbywa zdecydowanie nam nie odpowiadają, to dla mnie jest to dosyć niepoważne.

Naprawdę niezwykle rzadko jest tak, że nie mamy ŻADNEJ innej możliwości, choć nie przeczę, czasem niewątpliwie takie się zdarzają i wtedy pozostaje zagryźć zęby, ewentualnie nadal próbować dojść z babcią-opiekunką do porozumienia.

72

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

wszystko fajnie, tylko dziecko przecierpialo całą noc, zebys Ty dala nauczke babci hmm przykre w sumie

73 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 14:51:51)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Fałko. Niestety, nie ma u nas całodobowego dentysty. Czy ze mną w domu, czy u babci, cierpiałaby tak samo. I tak cud, że udało mi się znaleźć dentystę, który przyjmie ją zaraz na drugi dzień rano, wybłagałam wprost tą wizytę. Nie rób ze mnie jakiegoś potwora, proszę.
Swoją drogą, nawet lepiej, że cierpiała u babci, bo atrakcje z tym związane (nie zostaje tam na noc często) nieco zmniejszyły jej cierpienie, mimo wszystko.
I nie, to nie miała być nauczka jakaś dla babci, nie było to wcale zamierzone. Wyszło przypadkiem. Widocznie moja mama potrzebowała aż takiego "ciosu", żeby się nauczyć, że jednak mam trochę racji z tymi słodyczami smile

74

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

no właśnie Twoje podporządkowanie babci i twierdzenie ze nic sie stanie jak dziecko bedzie karmione slodyczami do tego doprowadzilo.

wiec jednak nie jest to takie nieszkodliwe

nie widze tez powodu zeby dziecko cierpialo za glupote doroslych,którzy powinni byc mądrzejsi

ale najwyraźniej babci potrzeba ciosów ktore oberwie dziecko, zeby cos zrozumiala. widocznie obie jestescie gotowe na takie poswiecenie smile

75 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-01-08 15:02:55)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
_v_ napisał/a:

no właśnie Twoje podporządkowanie babci i twierdzenie ze nic sie stanie jak dziecko bedzie karmione slodyczami do tego doprowadzilo.

wiec jednak nie jest to takie nieszkodliwe

nie widze tez powodu zeby dziecko cierpialo za glupote doroslych,którzy powinni byc mądrzejsi

ale najwyraźniej babci potrzeba ciosów ktore oberwie dziecko, zeby cos zrozumiala. widocznie obie jestescie gotowe na takie poswiecenie smile

Chciałam coś napisać, ale się rozmyśliłam.

76 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 15:26:31)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
_v_ napisał/a:

no właśnie Twoje podporządkowanie babci i twierdzenie ze nic sie stanie jak dziecko bedzie karmione slodyczami do tego doprowadzilo.

wiec jednak nie jest to takie nieszkodliwe

nie widze tez powodu zeby dziecko cierpialo za glupote doroslych,którzy powinni byc mądrzejsi

ale najwyraźniej babci potrzeba ciosów ktore oberwie dziecko, zeby cos zrozumiala. widocznie obie jestescie gotowe na takie poswiecenie smile

Nie chce mi się już tłumaczyć w kółko tego samego, więc myśl sobie, co chcesz smile

A co do mojej osoby - nie jestem w żaden sposób uzależniona od babci. Mama pomaga mi, bo chce. Nie musi przyjeżdżać, ale chce to robić. I ja w stosunku do niej jak najbardziej mam wymagania. Pisałam o zakazie kupowania słodyczy, nie doczytałaś? Tylko że nie wszystko mama przyswaja od razu, niestety, taki urok babć. Więc ode mnie akurat możesz się odstosunkować i nie wmawiaj mi, że krzywdzę dziecko, a ewentualne frustracje przelewaj gdzie indziej smile

77

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Będę w miarę po kolei odpisywała na posty, nie jestem w stanie na bieżąco z Wami dyskutować.

Odżywianie jest bardzo ważne. Nic dziwnego, że po wieloletnim spożywaniu cukrów, konserwantów, ulepszaczy, całej masy dodatków chemicznych w póżniejszym czasie powstają nowotwory i inne ciężkie schorzenia. Sama choruję i nie będę narażać na to własne dziecko. Póki mam na to wpływ będę dbała o jej dietę. Odżywianie to fundamentalny czynnik, który ma wpływ na nasze zdrowie. To nie znaczy, że ode mnie nie dostanie nic słodkiego czy nie zje frytek. Dostanie, zje, ale w rozsądnych ilościach. I gdy jesteśmy w domu to ona się z tymi zasadami godzi, ale gdy jest u babci to granic nie ma żadnych.

Nie mam złego kontaktu z dzieckiem. Może niejasno się wyraziłam. Z córką mam fajny kontakt. Dużo rozmawiamy, często się śmiejemy (młoda jak na swój wiek ma bardzo fajne i specyficzne poczucie humoru), wieczory nam mijają na grach planszowych, oglądaniu tv. Nie jestem matką-kosą. Jestem czuła, dużo ją przytulam, mówię że kocham. Określiłabym nasze rejacje jako prawidłowe. Ktoś wcześniej napisał, że moje dziecko jest 'zaniedbane' (w moim kontekście). Nie zgodzę się z tym. Szybko oceniacie i tyle. Problem w zachowaniu córki zauważam wtedy, gdy córka spędzi u babci noc. Wtedy nie chce jechać do domu, płacze histerycznie za babcią. Poprostu ta relacja nie jest zdrowa. Wybryk z butelką nie był jednorazowy. Prawie dwa tygodnie szykowała jej wieczorem mleko. Poza tym (wspomniał o tym przemo_polo) moja mama jest konserwatywną katoliczką. Ja kościół odrzuciłam (czego swego czasu nie mogła mi wybaczyć), córka oczywiście też nie chodzi do kościoła. Babcia jednak wywiera na niej presję. Ostatnio powiedziała: jeśli nie pójdziesz ze mną do kościoła to więcej możesz tutaj nie przyjeżdżać. Już nie raz podnosiłam temat, by nie zmuszała dziecka do modlitwy czy chodzenia do kościoła. Ale swoje przekonania cięzko jej utrzymać na wodzy. Albo sytuacja tego typu: córka mi mówi, ze babcia jej powiedziała, że jak będzie się nią i dziadkiem opiekowała to po ich śmierci dostanie w zapisie cały dom. No nie podoba mi się to i wyczuwam manipulację. Zdarzyło się, że kilka razy postanowiłam, że nie zostawię córki pod opieką babci i organizowałam ją w inny sposób. Jednak ta za każdym razem histeryzowała, że mam nie zostawiać dziecka z obcą osobą, że ona wszystko przemyślała, że będzie się pilnowała itp.

Pani anicorek87 napisała:
To ,że babcie z własnej woli zajmują się wnukami, nie pobierają za to pieniędzy to należy być wdzięcznym i siedzieć cicho ,jak nawet coś robią nie tak.
Nie zgadzam się. Najważniejsze jest, by babcia przestrzegała pewne reguły jeśli takie są, a nie to że babcia jest za darmo. Albo babcie trzymają się reguł albo opieka wędruje w inne ręce. Zauważ, że nieraz problemem może się okazać nie obarczanie babci opieką, a jej nadgorliwość. Ja nie oczekuję aby babcia chodziła jak w zegarku i obchodziła się z moim dzieckiem jak z jajkiem. Chcę tylko by zachowywała się ZDROWO. To naprwdę nie jest jakieś wygórowane oczekiwanie.

IsaBella77 czemu napisałaś, że łatwo rezygnuję z dziecka dla faceta i pieniędzy?
W którym momencie zrezygnowałam z dziecka dla faceta?

Czeka mnie spora inwestycja (praca), na którą muszę zaciągnąć kredyt. Nie wiem czy wszystko pójdzie po mojej myśli. Ten wyjazd pozwoliłby mi uniknąć obciążenia finansowego. Mogłabym zainwestować własne środki. Nie jestem zmuszona do wyjazdu, mamy co jeść, ale nie ukrywam, że propozycja kontraktu pojawiła się w swoim czasie. Kredyt to poważna sprawa, w razie niepowodzenia zostanę ze sporym zadłużeniem. Kto nie wolałby uniknąć tej sytuacji.
Zostawiając dziecko z babcią jestem pewna, że z punktu widzenia córki krzywda dziać się jej nie będzie. Będzie bezpieczna i zadowolona. Z tym, że mnie będzie gryźć świadomość, że zapewne babcia uzależnia córkę od siebie.

Olinka słusznie ujęła w swoich wypowiedziach to czego ja się obawiam. A mianowicie tego, że babcia (chyba nieświadomie) manipuluje moim dzieckiem.
Ona ją wręcz zalewa swoją osobą. Do tego stopnia, że nawet koleżanki mojej mamy to widzą. Któregoś dnia spotkałam na mieście jedną z nich i powiedziała, że obawia się, że z moją mamą dzieje się coś nie dobrego, bo zachowanie jej w stosunku do dziecka jest nie bardzo normalne. Próby rozmowy z mamą były i zazwyczaj nie widzi ona problemu, jednak na koniec przyznaje mi rację i obiecuje zmianę, ale wydaje mi się, że tylko z tego powodu bym nie zmniejszała jej kontaktu z wnuczką. Proponowałam jej psychologa, ale napotkałam się z przeciwem.

78 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 17:42:23)

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Widzisz, Kerra, teraz wiele wyjaśniłaś. Na początku wyglądało to naprawdę tak, że masz pretensje o cukier w herbacie.
Skoro sprawy zaszły aż tak daleko, że nawet koleżanki mamy zwracają uwagę, że coś jest nie w porządku, a mama nie reaguje na rozmowy, to najlepszym wyjściem jest znalezienie innego miejsca dla córki na czas wyjazdu - lub niewyjeżdżanie, jeśli to nie jest naprawdę konieczne. Ja bym raczej nie wyjeżdżała. Bo i tak nie masz gwarancji, co się będzie działo wtedy z córką. Ale decyzja należy do Ciebie.

Z drugiej strony, jeśli masz tak dobry kontakt z córką, to również z nią powinnaś rozmawiać na ten temat. Np. tłumaczyć jej, że butelka ze smoczkiem jest tylko dla dzidziusiów, popierając to jakimś argumentem typu "jeśli chcesz iść do kina na film od 12 lat, to nie możesz pić z butelki, bo jedno z drugim się wyklucza" (przykład prosto z głowy, akurat tak mi się pomyślało, niekoniecznie to akurat taki argument musi być, zaznaczam specjalnie dla czepialskich wink )

I nie mam tu na myśli całkowitego zakazu kontaktów z babcią, też podkreślam specjalnie, bo zaraz mi znowu ktoś przypisze coś, czego nie powiedziałam smile

79

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
santapietruszka napisał/a:

Widzisz, Kerra, teraz wiele wyjaśniłaś. Na początku wyglądało to naprawdę tak, że masz pretensje o cukier w herbacie.

słodzimy miodem big_smile

santapietruszka napisał/a:

Skoro sprawy zaszły aż tak daleko, że nawet koleżanki mamy zwracają uwagę, że coś jest nie w porządku, a mama nie reaguje na rozmowy, to najlepszym wyjściem jest znalezienie innego miejsca dla córki na czas wyjazdu - lub niewyjeżdżanie, jeśli to nie jest naprawdę konieczne. Ja bym raczej nie wyjeżdżała. Bo i tak nie masz gwarancji, co się będzie działo wtedy z córką. Ale decyzja należy do Ciebie.

Ok, mogę nie wyjechać, mogę wynająć opiekunkę, ale to będzie doraźne działanie. Co zrobić żeby babcia dała coś sobie powiedzieć? Jak z nią rozmawiać?
Już myślałam żeby opłacić psychologa i poprostu zawieść ją na sesję. Ale do sesji również należy się przygotować, ciężko tak z zaskoczenia.

santapietruszka napisał/a:

Z drugiej strony, jeśli masz tak dobry kontakt z córką, to również z nią powinnaś rozmawiać na ten temat. Np. tłumaczyć jej, że butelka ze smoczkiem jest tylko dla dzidziusiów, popierając to jakimś argumentem typu "jeśli chcesz iść do kina na film od 12 lat, to nie możesz pić z butelki, bo jedno z drugim się wyklucza" (przykład prosto z głowy, akurat tak mi się pomyślało, niekoniecznie to akurat taki argument musi być, zaznaczam specjalnie dla czepialskich wink )

Rozmawiam z córką i u mnie efekty są widoczne, bo na jej zachowanie w moim domu narzekać nie mogę (choć po wakacjach był armagedon). Ale aż strach puszczać ją do babci, bo po powrocie wypracowane efekty trzeba znów wypracowywać.

santapietruszka napisał/a:

bo zaraz mi znowu ktoś przypisze coś, czego nie powiedziałam smile

tak to już jest na forum.

80

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
Kerra napisał/a:

Ok, mogę nie wyjechać, mogę wynająć opiekunkę, ale to będzie doraźne działanie. Co zrobić żeby babcia dała coś sobie powiedzieć? Jak z nią rozmawiać?
Już myślałam żeby opłacić psychologa i poprostu zawieść ją na sesję. Ale do sesji również należy się przygotować, ciężko tak z zaskoczenia.

Nic nie pomoże zawiezienie mamy do psychologa, jeśli ona sama nie widzi problemu. Prawdopodobnie jedynie się na Ciebie obrazi.

A próbowałaś porozmawiać z tymi koleżankami mamy? Może one dałyby radę jakoś ją przekonać?

81

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!
santapietruszka napisał/a:
Kerra napisał/a:

Ok, mogę nie wyjechać, mogę wynająć opiekunkę, ale to będzie doraźne działanie. Co zrobić żeby babcia dała coś sobie powiedzieć? Jak z nią rozmawiać?
Już myślałam żeby opłacić psychologa i poprostu zawieść ją na sesję. Ale do sesji również należy się przygotować, ciężko tak z zaskoczenia.

Nic nie pomoże zawiezienie mamy do psychologa, jeśli ona sama nie widzi problemu. Prawdopodobnie jedynie się na Ciebie obrazi.

A próbowałaś porozmawiać z tymi koleżankami mamy? Może one dałyby radę jakoś ją przekonać?

Rozmawiałam z Panią którą spotkałam na mieście. Potem jeszcze raz była okazja poruszyć ten temat i poprosiłam ją by delikatnie porozmawiała z mamą o swoich spostrzeżeniach i ją otrzeźwiła. Mówiła, że rozmawiała ale ponoć mama odbija każdą krytykę jak piłeczkę, w co akurat jestem w stanie uwierzyć. Kilka dni temu sama jej powiedziałam, że od obcych osób słyszę opinie, że zbyt mocno wiąże ze sobą moją córkę. Trochę się oburzyła, ale po moim wyjściu zadzwoniła do mnie i powiedziała, że postara się trochę zdystansować do wnuczki, tylko mam nie robić krzywdy dziecku i mam przywieść ją na ferie zimowe.

82

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Kerra, jeśli są podejrzenia, że z mamą jest coś nie tak, to tym bardziej zrezygnowałabym z jej pomocy. Tu chodzi o dobro dziecka.

83

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Kerra,z psychologiem to dobry pomysł,z tym,że musisz dokładnie zbadać grunt.Nie każdemu będzie pasował sposób terapii.Ja wybrałam się jakiś czas temu bo nie dawałam sobie rady z moją mamą.Nie szukałam kogoś kto by mnie słuchał i współczuł tylko kogoś kto by mnie dokładnie poinstruował jak mam rozmawiać z mamą by nie eskalować konfliktów,by mama nie wywlekała jakichś tam swoich zadawnionych żalów i dała mi zyć.
Gdybym trafiła na kogoś kto by mnie po pleckach klepał to nie wiem czy dałabym radę szukać.
Tak samo z mamą-musi trafić na kogoś kto bez szukania winnego,bez obarczania jej winą potrafi przekonać ją,że robi krzywdę wnuczce.
To jest mega trudne i jak nie trafisz na odpowiednią osobę to zapewne mama drugi raz już nie spróbuje.

Ja postanowiłam odwiedzić psychologa po tym jak córka powiedziała mi,że babcia pewnego dnia zagadała do niej w te słowa: ja Cię tak bardzo kocham,ale powiedz mi czy mama Cię przeciwko mnie nie nastawia?
Pani psycholog stwierdziła,że moja mama jest skuteczną manipulatorką i ja muszę jej manipulacje ukrócać w zarodku.Ale jak ma sobie poradzić z tym dziecko?
Otóż dziecko moje coraz rzadziej odwiedza babcię.Innego pomysłu nie mam....

84

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Kerra, właśnie - a może Ty sama wybierzesz się do jakiegoś psychologa zamiast kombinować, jak zawieźć do niego mamę? Przedstawisz problem, porozmawiasz, może coś doradzi, sposób postępowania z mamą, sposób postępowania z córką... dobrze Gojka radzi smile

Samej mamy na siłę do psychologa nie zaciągniesz, a nawet jeśli Ci się to uda, to efektów nie będzie, osoba zainteresowana musi sama chcieć. Ale może Tobie psycholog podpowie, jak mamę do tego namówić?

85

Odp: Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Dziękuję dziewczyny za rady. Zrezygnowałam z tego kontraktu. Pozostał lekki żal, ale nie chce ryzykować by moja matka nieświadomie skrzywiła mi dziecko.
Co do psychologa. Mam sporo na głowie i nie uśmiecha mi się chodzić na spotkania. Jednak jak zrobi się luźniej z penością w pewnej formie skorzystam.
To jest ciężki temat i chyba sama sobie z nim nie poradzę.
Pozdrawiam

Posty [ 66 do 85 z 85 ]

Strony Poprzednia 1 2

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » RELACJE Z PRZYJACIÓŁMI, RELACJE W RODZINIE » Ja, moja mama i... nasze dziecko!

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024