Cześć.
Przyszłam się trochę poradzić. Może któraś z Was ma podobny problem.
Do rzeczy... Odkąd urodziła się moja córka (9lat temu) moja mama zwariowała. Traktuje ją jak własne dziecko.
Gdy mała miała 4 miesiące wróciłam do pracy, a więc przez 9h dziennie zajmowała się nią babcia. Fakt faktem bardzo mi wtedy pomagała. Zaczęłam się jednak niepokoić gdy mała zaczęła bardziej lgnąć do niej niż do mnie. Dodatkowo niańczenie córki przez babcię nie skończyło się w wieku 2latek, a trwa nadal. Nadal traktuje ją jakby miała kilka latek. Mów do niej zdrobnieniami, okazuje bardzo dużo czułości, pozwala jej na wiele oraz usługuje. Od prawie roku nie mieszkamy z rodzicami. We własnym domu stworzyłam zasady, które w rodzinnym domu nie mają racji bytu. Zadbałam między innymi o to by mała zdrowo się odżywiała. U nas pije wyłącznie herbatę lub wodę, jednak u babci 'soki' leją się litrami, podobnie popcorn i wiele innych niezdrowych rzeczy. Rozmawiałam z mamą na ten temat i skutek był chwilowy. Moja mama nie widzi nigdzie swoich błędów. Jest przekonana, że postępuje słusznie. Ostatnio mała spędziła u babci dwa tygodnie. Po powrocie do domu nie mogłam z nią dojść do ładu: płakała, ze chce mieszkać z babcią, bo to w tamtym domu się wychowała i tam czuje się najlepiej, mówiła że jest jej szkoda babci bo jak ona (córka) z nią nie jest to babcia nie ma z kim porozmawiać. Dodatkowo dowiedziałam się, że mama szykuje mojej córce, która ma 9lat, wieczorem butelkę z mlekiem. Po prostu tragedia. Ona ją uwstecznia i uzależnia od siebie. Okazuje bardzo dużo ciepła i miłości jednocześnie wzbudzając wyrzuty sumienia kiedy trzeba oraz uzależniając córkę od siebie. Znam to z własnego doświadczenia.
Co zrobić? Odciąć córkę od babci? Rozmowy z mamą niewiele dawają. Zazwyczaj umniejsza moją rację i boleje nad urażonym ego.
Dodatkowo pojawiła się szansa wyjazdu zagranicę na dłuższy kontrakt. W domu bywałabym na weekendy co dwa, trzy tygodnie. To pozowliłoby mi podciągnąć budżet domowy. Córka w tym czasie musiałaby zostać pod opieką babci. No i mam ogromny dylemat. Z jednej strony szansa na dobry zarobek, a z drugiej przyzwolenie na sposób wychowawczy babci. Co zrobiłybyście drogie mamy?
2 2017-01-06 19:52:47 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-01-06 19:55:02)
Twoja mama zajmuje się wnuczką najlepiej, jak potrafi.
Jeśli Ci to nie odpowiada, poszukaj płatnej opiekunki, albo zabierz dziecko ze sobą za granicę.
A tak między nami - pieniądze nie są najważniejsze. Córka już ma większą więź z babcią, niż z Tobą. Po co urodziłaś dziecko, by je kochać i wychowywać, czy tylko po to, by zarabiać na jego utrzymanie?
Ja się zupełnie zgodzę z Cyngli.
Dziwisz się ,że dziecko jest bardziej z babcią zżyte jak całymi dniami ona z nią przybywała. Jak babcia zajmuję się dzieckiem ,żebyś mogła pracować czy wyjechać to jest dobra, ale jej zasady i postępowanie w własnym domu już nie.
Nie oddawaj jej do babci na dwa tyg tylko odwoź ją raz na jakiś czas lub na jeden, dwa dni i zdrowotnie jej nie zaszkodzisz. Opiekunka też dobra opcja, będziesz mieć takie zasady jak chcesz a dziecko wtedy do babci odwoź ale w odwiedziny na chwilę, nie do opieki.
4 2017-01-06 21:34:11 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-06 21:34:40)
Dziewczyny, jest sporo racji w tym, co piszecie, ale podawanie butelki z mlekiem 9-letniej osóbce wydało mi się trochę dziwne, mimo wszystko
Autorko - a jak Ty rozmawiasz z Mamą na te tematy? Rozmawiasz w ogóle? Spokojnie i rzeczowo, argumentując swoje zdanie - czy tylko masz pretensje, że Mama nie zajmuje się córką tak, jak Ty chcesz?
Nie wiadomo jaka ta butelka bo grysik jest dobry dla wszystkich.:)
Nie trzeba dziecka u babci na całe tygodnie czy noce zostawiać a problemu nie będzie, coś za coś .
Ja swojego syna czasami też jestem zmuszona zostawić u rodziców ale jakoś nie mam odwagi ani sumienia by powiedzieć mamie ,że mi dziecko rozpieszcza czy wyręcza. Tak jest i babcia to jest babcia , dużo mi pomogła ale zostawiam syna tylko w sytuacjach awaryjnych a nie na tyle by ona mi go wychowywała cały czas.
6 2017-01-06 21:58:23 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-06 21:59:33)
Nie wiadomo jaka ta butelka bo grysik jest dobry dla wszystkich.:)
No, ale bez jaj. 9-letnie dziecko grysik może - a nawet powinno - zjeść z talerza... chyba że ja źle zrozumiałam Autorkę i nie chodzi o butelkę ze smoczkiem?
7 2017-01-06 22:11:46 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-01-06 22:13:03)
Dziewczyny, jest sporo racji w tym, co piszecie, ale podawanie butelki z mlekiem 9-letniej osóbce wydało mi się trochę dziwne, mimo wszystko
Autorko - a jak Ty rozmawiasz z Mamą na te tematy? Rozmawiasz w ogóle? Spokojnie i rzeczowo, argumentując swoje zdanie - czy tylko masz pretensje, że Mama nie zajmuje się córką tak, jak Ty chcesz?
Mnie to jakoś nie dziwi. Jak się mój syn urodził, to 6-7letnia jego kuzynka też chciała pić z butelki, jak dzidziuś. Dziś się z tego śmieje i nieraz prosi np. żeby jej chlebek pokroić jak dla malucha, opatulić kocykiem jak malucha, a ostatnio się razem kąpali i spali.
Także to niekoniecznie babci metody wychowawcze, a może widzimisię dziewczynki.
Nie wiemy, jak dziecko się zachowuje, gdy jest pod opieką babci, ile babcia ma lat, może opieka nad dzieckiem jest powyżej jej sił i dla świetego spokoju pozwala na wszystko, etc.
8 2017-01-06 22:14:43 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-06 22:17:46)
Cyngli, zachcianki dziecka zachciankami, ale jednak dorośli są od tego, żeby te zachcianki sprowadzać na odpowiedni poziom Ale to nie o to chodzi.
Napisałam, że masz sporo racji. Ale chciałabym też wiedzieć, jak Autorka z Mamą rozmawia na ten temat. Czy faktycznie traktuje ją tylko jako przechowalnię dla dziecka na określonych warunkach, czy są inne strony tej sytuacji?
Ale nie wiem, czy doczekam się odpowiedzi
9 2017-01-06 22:18:19 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-01-06 22:19:32)
Cyngli, zachcianki dziecka zachciankami, ale jednak dorośli są od tego, żeby te zachcianki sprowadzać na odpowiedni poziom
Zgadzam się z tym, ale nie każdy dorosły to potrafi.
Babcia może już nie mieć siły na dyscyplinowanie, może dlatego pozwala na wszystko.
Właściwie obserwuję to w domu - i z autopsji wiem, że dziadkowie albo wcale nie ingerują w to, co robi dziecko, albo są wręcz zbyt surowi. Dlatego od wychowania powinni być rodzice, nie babcia czy ciocia.
Ale też jestem ciekawa, czy były już rozmowy i jakie miały przebieg.
Poczytałam inne posty Autorki i w sumie wycofuję pytanie. Może nawet lepiej, jak dziecko zostanie pod opieką babci, a Autorka sobie pojedzie... mimo tej butelki...
Wypowiadałam się już w Twoim poprzednim wątku, widzę, że przewartościowałaś swoje życie i postanowiłaś wyjechać do Ameryki, nawet kosztem dziecka. Brawo! Ciesz się, że masz taką wyrozumiałą mamę, która to rozumie i chce opiekować się dzieckiem, skoro dla Ciebie ważniejszy jest facet.
Faktycznie to jest ta Pani od chłopaka Amerykanina. No cóż faceci byli ważniejsi jak dziecko a teraz babcia zła.
Dobrze ,że chociaż ona je rozpieszcza.
Oj dziewczyny, wyobrażnia Was poniosła. Nic nie wspomniałam, że wyjeżdżam z partnerem do Ameryki, a Wy tu ładne baju baju sobie budujecie.
Bezsensowne komentarze zostawię bez odpowiedzi, natomiast odniosę się do pozostałych.
Twoja mama zajmuje się wnuczką najlepiej, jak potrafi.
Wiem. Ona nie zdaje sobie sprawy, że swoim zachowaniem tak naprawdę szkodzi córce. Mówiąc do niej 'córeczko', śpiąc z nią, wyręczając ją z obowiązków, dosłownie podawając o cokolwiek poprosi pod nos, na obiad szykując to co córka sobie życzy, krzywdzi ją. Ona ma prawie 9 lat, to duża dziewczyna i zamiast ją usamodzielniać, nadal traktuje jak dzidzie. Córka czasem nawet mówi takim dziwnym dzidziusiowatym głosem. Nie trzeba być psychologiem by wiedzieć, że niektóre zachowania, sytuacje nie są normalne.
Po co urodziłaś dziecko, by je kochać i wychowywać, czy tylko po to, by zarabiać na jego utrzymanie?
A skąd ta myśl, że tylko po to, by zarabiać na jego utrzymanie? Kocham i wychowuję swoje dziecko najlepiej jak potrafię. Nie wszystkie mamy mają dobrą sytuację finansową. Gdybym mogła pewnie, że zostałabym z córką i poświęciła czas jej zamiast pracy. Wiele kobiet pracuje i zostawia dziecko pod opieką babć. Również w moim otoczeniu. Jednak te babcie wiedzą gdzie kończy się ich rola, a gdzie zaczyna rodzica.
Autorko - a jak Ty rozmawiasz z Mamą na te tematy? Rozmawiasz w ogóle? Spokojnie i rzeczowo, argumentując swoje zdanie - czy tylko masz pretensje, że Mama nie zajmuje się córką tak, jak Ty chcesz?
Rozmów było sporo, spokojnych i mniej spokojnych. Mama jedak ma taki, a nie inny charakter i szybko wraca do swoich przyzwyczajeń. Wystarczy, że córka się popłacze i tym sposobem uzyska od babci to co chce. Poza tym uważa niektóre moje zasady za fanaberie, np to, że chcę by córka nie piła 'soków', ogólnie unikała cukrów, by spała sama, by dbała o swoje rzeczy itp. Mama wie, że dziecku nie jest to w nos, więc nie wymaga.
Nie trzeba dziecka u babci na całe tygodnie czy noce zostawiać a problemu nie będzie, coś za coś .
Fakt, faktem przez ostatni rok córka kilka razy była u babci na dwu, trzydniowych pobytach + 3 tyg wakacji i ostatnie 2 tyg. Ale przeważnie było to spowodowane (oprócz wakacji) czynnikami zewnętrznymi, a nie wygodą.
chyba że ja źle zrozumiałam Autorkę i nie chodzi o butelkę ze smoczkiem?
Chodzi o butelkę ze smoczkiem.
Nie wiemy, jak dziecko się zachowuje, gdy jest pod opieką babci, ile babcia ma lat, może opieka nad dzieckiem jest powyżej jej sił i dla świetego spokoju pozwala na wszystko, etc.
Babcia ma 50lat. Nie może dźwigać, bo ma problemy z kręgosłupem. W domu ma małą siłownię, mozna powiedzieć, że jest w formie. Stan zdrowia nie usprawiedliwia w żaden sposób jej zachowań.
Czy faktycznie traktuje ją tylko jako przechowalnię dla dziecka na określonych warunkach, czy są inne strony tej sytuacji?
Jakie inne strony masz na myśli? Dziecko jest u babci wtedy, gdy ja nie mogę się nim zająć, gdy potrzebuję pomocy.
Gwoli ścisłości Kerra - rozumiem, że naciski Twojego chłopaka na wyjazd do Ameryki nie mają nic wspólnego z Twoją decyzją o wyjeździe tamże ?
Skoro tak, to dedukuję, że jedziesz tam sama.
Dlaczego więc córka nie może zostać pod jego opieką ??
Jaki niby może być powód, żeby zostawiać dziecko na 2 tygodnie? To ty jesteś za nią odpowiedzialna. Jak zaczniesz się zachowywać jak matka to może i babcia zacznie jak babcia. Widać, że są już braki w waszej relacji. Spróbuj ją naprawić i nie zostawiać więcej córki u babci na tak długo.
qrde! ani razu nie przeczytalam tutaj takich slow skierowanych do mezczyzn!
mezczyzni wyjeżdżają w dlugie delegacje, do pracy, na wiele miesiecy, zostawiają zony, dzieci i nie pamiętam, zeby ktokolwiek powiedział do mezczyzny: jaki moze byc powod zeby zostawic dziecko ma dwa tygodnie.
Gwoli ścisłości Kerra - rozumiem, że naciski Twojego chłopaka na wyjazd do Ameryki nie mają nic wspólnego z Twoją decyzją o wyjeździe tamże ?
Skoro tak, to dedukuję, że jedziesz tam sama.
Dlaczego więc córka nie może zostać pod jego opieką ??
Dokładnie. Wyjazd nie ma nic wspólnego z chłopakiem, chodzi o moją pracę. Wyjechałabym sama. Córki z nim nie zostawię, bo nasz związek nie istnieje.
Ktoś wcześniej wspominał abym córkę zabrała ze sobą. To również nie takie proste. Nie wyjeżdżam na stałe tylko na kilka miesięcy. Raz już tak zrobiłam, wzięłam małą ze sobą. Ciężko było jej się zaklimatyzować, a jak powoli zaczęła się oswajać to skończył mi się kontrakt i wracałyśmy do domu. Nie chcę drugi raz jej na to narażać.
Rozwiązaniem jest nie jechać, wynająć opiekunkę, albo porozmawiać kolejny raz z mamą i jej zaufać.
Jaki niby może być powód, żeby zostawiać dziecko na 2 tygodnie?
Choroba. Nie było mnie w domu. Nigdy dziecka nie oddaję babci z wygodnictwa. Nie mówiąc oczywiście o wakacjach, wtedy mała jest u niej ot tak.
Kilka dni temu mówiłam mamie, że na zimowe ferie córka nie przyjedzie do niej. Zaczęła histeryzować.
18 2017-01-07 22:00:43 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 22:06:03)
Gwoli ścisłości Kerra - rozumiem, że naciski Twojego chłopaka na wyjazd do Ameryki nie mają nic wspólnego z Twoją decyzją o wyjeździe tamże ?
Skoro tak, to dedukuję, że jedziesz tam sama.
Dlaczego więc córka nie może zostać pod jego opieką ??
Po przeczytaniu innych postów Autorki nawet bym nie zadała takiego pytania niezależnie, z jakich powodów, dziecka bym z tym facetem nie zostawiła
Rozwiązaniem jest nie jechać, wynająć opiekunkę, albo porozmawiać kolejny raz z mamą i jej zaufać.
Sama sobie odpowiedziałaś, Autorko. Może warto przymknąć oczy na niektóre szczegóły, np. że córka u babci pije soki czy je cukier? Nie jest niemowlakiem, żeby aż tak strasznie jej to zaszkodziło. Popcorn czy inne rzeczy to też nie trucizny, nie przesadzajmy, ja z lenistwa nieraz robię moim dzieciom na obiad frytki albo zamawiam pizzę i mamy dodatkowy dzień dziecka, i nikt z nas od tego nie umarł. A butelka ze smoczkiem, jeśli to był jednorazowy wybryk, to też w sumie nic strasznego, aczkolwiek akurat ten temat bym poruszyła. A że babcia mówi do wnuczki "córeczko", hm. Może i nie jest to normalne z pewnego punktu widzenia, ale - moja babcia też tak do mnie mówiła, moja mama mówi tak czasem do mojej córki, do synów zdarzało jej się "syneczku". Potraktowałabym to jako wyraz czułości po prostu - dopóki babcia zwrotnie nie zażyczy sobie, żeby wnuczka mówiła do niej "mamo", bo wtedy już na pewno coś będzie nie tak.
Generalnie - babcie tak po prostu mają i taki jest urok babć. Ale bez babci jednak życie nie jest takie wesołe
Kerra-mam podobną sytuację.Moja córka ma 12 lat.Coraz mniej dogaduje się z babcią bo ta traktuje ją jak malucha.Moja córka lubi lekką kuchnię,babcia jeszcze jakiś czas temu twierdziła,że mleczna kanapka-to kanapka jak mówiłam,że dobrze wie,że jej wnuczka jest obciążona cukrzycą a do tego przytyła więc dieta w jej zdrowiu jest bardzo ważna.Moja mama na to,że ona jest od rozpieszczania a my-rodzice mamy ją wychowywać.
Moja córka w przedszkolu była odbierana przez babcię trzy razy w tygodniu,w klasach 1-3 trzy,czasem dwa razy i była u babci dwie,trzy godzinę,czasem tylko godzinę.
Tak sobie poukładaliśmy z mężem pracę by moja mama nie odbierała córki-bo okazało się,że dla niej to był nadludzki wysiłek.
Teraz moja córka nie dogaduje się z babcią-wiec problem mam z głowy.
Ty masz problem bo córce taka sytuacja odpowiada-jest obsługiwana,wyręczana przez babcię,która podaje jej kaszkę w butelce (!).
Musisz być po prostu dla niej atrakcyjniejsza niż babcia-baw się z nią dużo,zróbcie sobie wypad w weekend na babskie zakupy,idźcie do kina,pojedźcie na wycieczkę.
Rób z nią to czego nie robi z nią babcia.
Moja córka uwielbia rolki,konie,narty.Babcia z nią tego robić nie będzie więc ja byłam od razu na wygranej pozycji.
"Tak sobie poukładaliśmy z mężem pracę by moja mama nie odbierała córki-bo okazało się,że dla niej to był nadludzki wysiłek."
Gojka nie wiem dlaczego niektórym ludziom się tak utarło ,że opieka babci nad wnukiem/wnuczką to ma być jakiś obowiązek. Babcia odchowała już swoje dzieci, ma mieć prawo święty spokój a nie na siłę nakazywać tej odbiór dzieci z szkoły.To ,że babcie z własnej woli zajmują się wnukami, nie pobierają za to pieniędzy to należy być wdzięcznym i siedzieć cicho ,jak nawet coś robią nie tak . Jak chce się wymagać solidnej opieki to należy zapłacić babci jak opiekunce może nawet i więcej bo to zaufana osoba lub opłacić kogoś obcego.
21 2017-01-07 22:34:18 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-07 22:34:50)
"Tak sobie poukładaliśmy z mężem pracę by moja mama nie odbierała córki-bo okazało się,że dla niej to był nadludzki wysiłek."
Gojka nie wiem dlaczego niektórym ludziom się tak utarło ,że opieka babci nad wnukiem/wnuczką to ma być jakiś obowiązek. Babcia odchowała już swoje dzieci, ma mieć prawo święty spokój a nie na siłę nakazywać tej odbiór dzieci z szkoły.To ,że babcie z własnej woli zajmują się wnukami, nie pobierają za to pieniędzy to należy być wdzięcznym i siedzieć cicho ,jak nawet coś robią nie tak . Jak chce się wymagać solidnej opieki to należy zapłacić babci jak opiekunce może nawet i więcej bo to zaufana osoba lub opłacić kogoś obcego.
Jak nie zawsze się zgadzam z Anicorkiem, tak teraz wyjątkowo. Albo, albo. O ile babcia nie robi jakichś rzeczy naprawdę niebezpiecznych dla dziecka - np. mój były teść robił synowi w ramach rozrywki "oranżadkę" z aspiryny, ale nie porównujmy tego do nakarmienia popcornem - to należy albo zamknąć buzię, albo zrezygnować z babci nieodpłatnych usług.
Ja tak dam dla przykładu tylko. Na zajęcia w czwartki z logopedii na które jadę z dzieckiem na 7.30 rano wstawia się też babcia z wnukiem z zespołem downa . Chłopiec ma 5 lat i ta Pani rano jedzie do domu rodzinnego córki zabiera chłopca, jedzie z nim na rehabilitację i potem odwozi córce go do przedszkola , w którym ona pracuje. I tak co tydzień nawet dwa razy w tygodniu. Wszyscy jesteśmy pełni podziwu bo taka babcia to skarb . Nawet jak da za dużo czekolady czy soków jej pomoc jest nie oceniona . Z tym ,że ludziom wydaję się ,że z natury tak powinno być ale nie. To my jesteśmy matkami i my wychowujemy dzieci ale też się nimi opiekujemy. Jeżeli chce się mieć wyłączność do dziecka to należy samemu zapewnić opiekę bądź tej profesjonalnej opieki poszukać.
Mój wyjazd do US jest niemożliwy oraz nie chcę tam wyjeżdżać. Niemożliwy z tego względu, że córka ma dobre kontakty ze swoim tatą i nie mam zamiaru im tego odbierać. Poza tym On mi nie pozwoli zabrać ją tak daleko, a uciekać z dzieckiem nie zamierzam. A nie chcę wyjeżdżać właśnie dlatego, że w swoim życiu przeszłam już sporo i boję się kolejnej wielkiej zmiany. Dodatkowo akurat rozkręcam własną firmę i nie chcę tego puścić. Tak więc moja decyzja jest 100% na nie.
To było raptem 3 miesiące temu !
O ile nie brakuje Ci na chleb, a wyjazd byłby jedynie ewentualną opcją na polepszenie Twoich finansów - a nie koniecznością - to nie wyjeżdżaj.
Przecież ciągle jeszcze masz wybór, a nie przymus emigracji zarobkowej.
Zastanawia mnie dlaczego tak łatwo rezygnujesz z dziecka ... albo dla faceta, albo dla pieniędzy ...
W sumie można powiedzieć że na tym portalu wszystko ok. Otóż ja stanę w obronie autorki. Po pierwsze, kobieta ma prawo do realizacji zawodowej i nie powinno się jej namawiać do rezygnacji z celów zawodowych. Dlaczego tak? Bo są to sprawy najważniejsze dla życia i odmawianie wyjazdów jest nieprofesjonalne.
Ktoś mnie uprzedził, ale nie doczytałem aby wobec facetów był to zarzut. jakby facet jeździł na całe miesiące - pracowity, troskliwy, dbający o rodzinę, a jak kobieta wyjeżdża, to co? Brakuje przymiotników?
Totalnie nie zgodzę się z bagatelizowaniem zachowania babci. Fakt, spędza dużo czasu z dziewczynką, to więc na niej powinien spocząć obowiązek edukowanie dziecka. o ile doczytałem, babcia zajmuje się bo chce, a nie że koniecznie jest k to proszona. Punkt dla babci za dostrzeganie problemu i chęć niesienia pomocy. I tutaj plusy się kończą. Ja miałem taką sytuację gdzie babcia, korzystając z naszej pracy prawie przerobiłam dziecko na swoją córkę. Efekt dzisiaj po latach jest taki, że wnuczka boi się jechać do niej i zostać sama nawet na godzinę. Nie zgadzam się z komentują umiejętności, że skoro babcia pomaga, to ma prawo dewastować postanowienia rodziców. Czym innym jest rozpieszcza nie wnuków a czym innym demontaż zasad.
Ja także nie panikowałbym z powodu popcornu, soków czy cukru, ale jeżeli dziadkowie zaczęliby ingerować, obalać moją pozycję jako rodzica, powiedziałbym stop. U nas ma to dodatkowy element. Ja jestem dzieckiem katolików " wierzących niepraktykujących". Polega to na zmieszaniu dziecka do chodzenia do kościoła a samemu w domku. Ja już nie jestem katolikiem i za każdym razem kiedy córki zostają u babci ( a raczej zostawały) to było podłoże konfliktu. Nie życzyli śmierci sobie tego aby nasze dzieci uczestniczyły w mszach itp itd. Moja matka to cały czas miała w nosie. Efekt? Dzisiaj nie zostają dzieci z babcią.
Ważne jest aby nikt nie wychodził poza swoje role, nie łamał zasad ( np. Skoro mama mówi stop, to znaczy stop, a nie żart). Czasami lepiej sobie pomóc przyjmując opiekunkę, niż korzystać z darmowej "pomocy".
25 2017-01-08 01:00:26 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 01:03:05)
W sumie można powiedzieć że na tym portalu wszystko ok. Otóż ja stanę w obronie autorki. Po pierwsze, kobieta ma prawo do realizacji zawodowej i nie powinno się jej namawiać do rezygnacji z celów zawodowych. Dlaczego tak? Bo są to sprawy najważniejsze dla życia i odmawianie wyjazdów jest nieprofesjonalne.
Ktoś mnie uprzedził, ale nie doczytałem aby wobec facetów był to zarzut. jakby facet jeździł na całe miesiące - pracowity, troskliwy, dbający o rodzinę, a jak kobieta wyjeżdża, to co? Brakuje przymiotników?
Raczej nikt nie neguje wyjazdu Autorki. Tylko proponujemy wszyscy, żeby się zastanowiła, co wtedy z dzieckiem. W przypadku wyjazdu faceta z reguły jest prościej, bo dziecko zostaje z automatu z mamą. Ale czy to kogoś obchodzi...
Totalnie nie zgodzę się z bagatelizowaniem zachowania babci.
Nikt nie bagatelizuje, wprost przeciwnie.
Fakt, spędza dużo czasu z dziewczynką, to więc na niej powinien spocząć obowiązek edukowanie dziecka.
Niby czemu???
Ja także nie panikowałbym z powodu popcornu, soków czy cukru, ale jeżeli dziadkowie zaczęliby ingerować, obalać moją pozycję jako rodzica, powiedziałbym stop.
Ważne jest aby nikt nie wychodził poza swoje role, nie łamał zasad
Czasami lepiej sobie pomóc przyjmując opiekunkę, niż korzystać z darmowej "pomocy".
Otóż to.
przemo_polo napisał/a:W sumie można powiedzieć że na tym portalu wszystko ok. Otóż ja stanę w obronie autorki. Po pierwsze, kobieta ma prawo do realizacji zawodowej i nie powinno się jej namawiać do rezygnacji z celów zawodowych. Dlaczego tak? Bo są to sprawy najważniejsze dla życia i odmawianie wyjazdów jest nieprofesjonalne.
Ktoś mnie uprzedził, ale nie doczytałem aby wobec facetów był to zarzut. jakby facet jeździł na całe miesiące - pracowity, troskliwy, dbający o rodzinę, a jak kobieta wyjeżdża, to co? Brakuje przymiotników?Raczej nikt nie neguje wyjazdu Autorki. Tylko proponujemy wszyscy, żeby się zastanowiła, co wtedy z dzieckiem.
przemo_polo napisał/a:Totalnie nie zgodzę się z bagatelizowaniem zachowania babci.
Nikt nie bagatelizuje, wprost przeciwnie.
przemo_polo napisał/a:Fakt, spędza dużo czasu z dziewczynką, to więc na niej powinien spocząć obowiązek edukowanie dziecka.
Niby czemu???
Ja także nie panikowałbym z powodu popcornu, soków czy cukru, ale jeżeli dziadkowie zaczęliby ingerować, obalać moją pozycję jako rodzica, powiedziałbym stop.
Ważne jest aby nikt nie wychodził poza swoje role, nie łamał zasad
Czasami lepiej sobie pomóc przyjmując opiekunkę, niż korzystać z darmowej "pomocy".
Otóż to.
Niby czemu? Wystarczy powiedzieć, tłumaczyć dziecku że mama dużo pracuje. Znam przykłady gdzie babcie same mówiły tylko wnusiu, nie posiadały się do " córeczek"... To jest ta właściwa edukacja ze strony babci, jeżeli z jakiegoś powodu dziecko większość czasu spędza z babcią.
Tutaj widzę ogromny zabór dokakny przez babcię, zabór miejsca należący tylko do matki. A co do reszty uwag - wychodzi to w trakcie dyskusji.
27 2017-01-08 01:28:04 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 01:36:26)
Nie zgodzę się. Nie babcia jest od edukowania dziecka. Od tego są rodzice. Babcię można poprosić o pomoc w opiece, ale nie można wymagać, że ma dziecko edukować. Ona już swoje wyedukowała. Widocznie nie ma kwalifikacji, skoro takiej prostej rzeczy nie pojmują.
Co nie zmienia faktu, że jak babcia chce, to oczywiście może. Zakazu też nie ma.
Tutaj widzę ogromny zabór dokakny przez babcię, zabór miejsca należący tylko do matki.
Jak matka nie ma czasu czy ochoty, to niech nie ma pretensji. Ja tu nie widzę zaboru przez babcię, pomaga, jak może. Jedynie kwestia butelki ze smoczkiem dla 9latki mi nie do końca pasuje. Ale to nie znaczy, że babcia wszystko robi źle, a jeśli ktoś tak uważa, to żaden problem zająć się tym "zaniedbanym" dzieckiem przecież???
28 2017-01-08 01:30:24 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-01-08 01:38:15)
"Tak sobie poukładaliśmy z mężem pracę by moja mama nie odbierała córki-bo okazało się,że dla niej to był nadludzki wysiłek."
Gojka nie wiem dlaczego niektórym ludziom się tak utarło ,że opieka babci nad wnukiem/wnuczką to ma być jakiś obowiązek. Babcia odchowała już swoje dzieci, ma mieć prawo święty spokój a nie na siłę nakazywać tej odbiór dzieci z szkoły.To ,że babcie z własnej woli zajmują się wnukami, nie pobierają za to pieniędzy to należy być wdzięcznym i siedzieć cicho ,jak nawet coś robią nie tak . Jak chce się wymagać solidnej opieki to należy zapłacić babci jak opiekunce może nawet i więcej bo to zaufana osoba lub opłacić kogoś obcego.
No wiesz,ja także nie mam pojęcia dlaczego niektórym ludziom się tak utarło Ale mnie się nie "utarło"
Masz pewność,że nie płaciłam mojej mamie za opiekę nad córką? Owszem,nie była to comiesięczna konkretna zapłata-bo moja mama-gdy jej to zaproponowałam stwierdziła,że ona jest babcią i dla niej to przyjemność opiekować się wnusią.Potem okazało się,że co innego mówiła mi a co innego rodzinie i znajomym
Były to pożyczki-nie zawsze małe-i oczywiście bezzwrotne.Były zakupy-za które nigdy nie brałam kasy,były obiady,które gotowałam dla córki,babci i dziadka.Robiłam też za "taksówkę".
Ja nie siedziałam cicho bo zawsze mogłam wziąć kogoś do opieki.To moja mama sama się zaofiarowała z pomocą.To nie była opieka całodzienna-trzy,dwa lub raz w tygodniu po dwie,trzy godziny.
29 2017-01-08 01:40:41 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 01:41:26)
Owszem,nie była to comiesięczna konkretna zapłata-bo moja mama-gdy jej to zaproponowałam stwierdziła,że ona jest babcią i dla niej to przyjemność opiekować się wnusią.Były to pożyczki-nie zawsze małe-i oczywiście bezzwrotne.Były zakupy-za które nigdy nie brałam kasy,były obiady,które gotowałam dla córki,babci i dziadka.Robiłam też za "taksówkę".
Wiesz, gojka... ja się w większości postów z Tobą zgadzam. Ale to, co piszesz, to nie jest zapłata za opiekę nad dzieckiem. Ja takie rzeczy robiłam dla rodziców nawet, jak dzieci nie miałam jeszcze.
30 2017-01-08 01:47:21 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-01-08 01:50:33)
gojka102 napisał/a:Owszem,nie była to comiesięczna konkretna zapłata-bo moja mama-gdy jej to zaproponowałam stwierdziła,że ona jest babcią i dla niej to przyjemność opiekować się wnusią.Były to pożyczki-nie zawsze małe-i oczywiście bezzwrotne.Były zakupy-za które nigdy nie brałam kasy,były obiady,które gotowałam dla córki,babci i dziadka.Robiłam też za "taksówkę".
Wiesz, gojka... ja się w większości postów z Tobą zgadzam. Ale to, co piszesz, to nie jest zapłata za opiekę nad dzieckiem. Ja takie rzeczy robiłam dla rodziców nawet, jak dzieci nie miałam jeszcze.
Rozumiem,że pożyczałaś rodzicom sporą kasę czy finansowałaś zakup i wymianę okien,tudzież remontu mieszkania?
Moi rodzice nie byli niepełnosprawni i sami mogli ugotować obiad.Ale skoro moja mama zajmowała się wnuczką-maksymalnie trzy godzinie trzy razy w tygodniu-to zwyczajnie czułam się zobowiązana.
Rozumiem,że to wszystko co wymieniłam jest normą w stosunku do rodziców.
Nienormalne jest natomiast zgadzanie się na propozycję by babcia zaopiekowała się swym jedynym wnuczęciem trzy razy w tygodniu po dwie,trzy lub jedną godzinę.
Ja po prostu sądziłam,że każda babcia chciałaby widywać swe wnuczę trzy razy w tygodniu-tak zwyczajnie-by utrzymywać z wnuczęciem kontakt.To nie była całodzienna opieka-to była wizyta u babci.
No ale przecież babcie maja prawo do własnego zycia.Co innego dzieci owych babć.
Nie zgodzę się. Nie babcia jest od edukowania dziecka. Od tego są rodzice. Babcię można poprosić o pomoc w opiece, ale nie można wymagać, że ma dziecko edukować. Ona już swoje wyedukowała. Widocznie nie ma kwalifikacji, skoro takiej prostej rzeczy nie pojmują.
Co nie zmienia faktu, że jak babcia chce, to oczywiście może. Zakazu też nie ma.przemo_polo napisał/a:Tutaj widzę ogromny zabór dokakny przez babcię, zabór miejsca należący tylko do matki.
Jak matka nie ma czasu czy ochoty, to niech nie ma pretensji. Ja tu nie widzę zaboru przez babcię, pomaga, jak może. Jedynie kwestia butelki ze smoczkiem dla 9latki mi nie do końca pasuje. Ale to nie znaczy, że babcia wszystko robi źle, a jeśli ktoś tak uważa, to żaden problem zająć się tym "zaniedbanym" dzieckiem przecież???
Ujmę więc to jeszcze inaczej. Jeżeli prosisz kogoś o pomoc w sprawie remontu łazienki, konkretnej rzeczy, to omawiasz projekt i informuje dziennik osobę poproszoną o pomoc, że do tego miejsca, robimy to i to i ani kroku dalej. Jeżeli ktoś uszanuje twoją prośbę, to ok. Ale jeżeli ciebie nie posłucha, spartoli, albo zniszczy coś czego nie będziesz chciała, to znaczy że nie pomaga ale szkodzi. Tak jest tutaj. Babcia, owszem pomaga, ale dokłada od siebie dużo za dużo. Dlaczego nie dostrzega ona tego sama? Ano może nie chce. Autorka też może nie chcieć stawiać sprawy zbyt ostro. Babcia przekroczyła granice, do których nie ma prawa. Są tereny babci i dziadka, ale jest teren rodziców. Jeżeli sama zauważasz że to rodzice wychowują, kiedy oni coś mówią, to powinno być uszanowane. Często nie jest.
Podałaś absurdalny argument, że jak matka nie ma czasu bądź nie może... Pojawiła się babcia z ofertą pomocy a okazało się że staje się matką. Naprawdę nie widzisz tutaj problemu? W dodatku "matką" która nie zatrzymuje tego procesu a powinna. I na tym polu jest to obowiązek edukacyjny babci. Babcia powinna powiedzieć " słuchaj, ja jestem babcią ale najważniejsza dla ciebie jest mama". Nie ma tutaj znaczenia ile mama pracuje, czy ma delegacje itp itd. Babcia pomagając opieką nad dzieckiem, o ile robi to w pełni dobrowolnie, rozumiejąc sytuację mamy, ma nie tylko przyjemność, ale też i obowiązki, nie koniecznie związane z karmieniem.
Tak, pożyczałam. Jak miałam. Zdarzało się, że mama pożyczała mi, jak ja akurat teraz nie mam...Nie mam chwilowo, więc dla zapewnienia mojej płynności finansowej otrzymałam pożyczkę od nieco dalszej rodziny, bez papierka, ale oczywiście ją spłacę zgodnie z tym, co się umówiliśmy.
Pomoc bezzwrotna też się zdarzała. Zależy, w jakiej kto był sytuacji życiowej akurat. Teraz ja akurat w dołku finansowym jestem, więc mam propozycję odebrania od siostry mojego taty kompletu wypoczynkowego. I nie to, że że chcą się pozbyć, bo jest nowy, tylko zmieniły im się pewne plany, i nie to, że mnie ogólnie nie stać - chcą mi dać.
Nie, moja mama ani nikt z mojej rodziny (oprócz mojego syna i chorującej na raka kuzynki) nie jest niepełnosprawny. Po prostu jesteśmy rodziną.
33 2017-01-08 02:02:50 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 02:09:18)
Babcia powinna powiedzieć " słuchaj, ja jestem babcią ale najważniejsza dla ciebie jest mama". Nie ma tutaj znaczenia ile mama pracuje, czy ma delegacje itp itd. Babcia pomagając opieką nad dzieckiem, o ile robi to w pełni dobrowolnie, rozumiejąc sytuację mamy, ma nie tylko przyjemność, ale też i obowiązki, nie koniecznie związane z karmieniem.
Dopóki babcia zajmuje się wnukami za darmo, dopóty nie masz prawa jej mówić, że coś robi źle, o ile nie jest to sprawa zagrażająca życiu lub zdrowiu dziecka - vide mój przykład z aspiryną. Robi to z miłości lub poczucia obowiązku, jej sprawa. Masz ochotę wymagać - płacisz. Dla mnie w tym temacie jakoś nie ma dyskusji. Każdy sobie musi przemyśleć, czy woli babcię za darmo, czy opiekunkę za ciężkie pieniądze.
dzieci sa w zlobkach,potem w przedszkolach, potem w szkolach po kilka godzin dziennie piec razy w tygodniu. ale jeszcze nie slyszalam zeby panie w przedszkolu czy nauczycielki robily z nich swoje corki i swoich synow oraz ignorowaly zalecenia rodzicow.
babcia, owszem,jest rodzina, ale to nie znaczy ze ma władzę absolutna
jeśli sama zglasza sie do pomocy to ma robic to, o co ją proszą. i tyle.
jedna z moich babc tez sama sie zglaszala do opieki nade mna. do momentu kiedy powiedzialam mamie, ze daje mi antybiotyki i inne leki wg wlasnego widzimisie. moja matka ją wyrzucila i zakazala przychodzić do pilnowania mnie. mojej mlodszej siostry babcia nigdy nie pilnowala.
qrde! ani razu nie przeczytalam tutaj takich slow skierowanych do mezczyzn!
mezczyzni wyjeżdżają w dlugie delegacje, do pracy, na wiele miesiecy, zostawiają zony, dzieci i nie pamiętam, zeby ktokolwiek powiedział do mezczyzny: jaki moze byc powod zeby zostawic dziecko ma dwa tygodnie.
Bo brak matki w życiu dziecka ma statystycznie gorsze skutki w psychice.
36 2017-01-08 02:07:38 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-01-08 02:11:31)
Tak się składa santapietruszka-niestety,że ja miałam zawsze-a siostry mamy napuszczały mnie tekstami,że przecież po śmierci rodziców to mieszkanie będzie moje więc powinnam finansować jego remont.
Dosyć niedawno-bo po śmierci taty-dowiedziałam się jakie wysokie emerytury mają moi rodzice.Uwierz-o takich pieniądzach może sobie pomarzyć przeciętny emeryt.
Ja również po remoncie pooddawałam sporo rzeczy,mebli i sprzętów rodzicom tylko z tego powodu,ze mi już do nowego wystroju nie pasowały.
Poza tym,skoro moja mama uważa do tej pory,że ma prawo udzielać mi cennych rad co do mojego trybu życia,sposobu zarabiania i wychowywania dziecka, to ja także uważam,że mam prawo dbać realnie o zdrowie mego dziecka i powinnam zwracać jej uwagę gdy przesadza ze słodyczami na przykład.Bo to nie jest moje widzimisię i moja doskonale wie,ze córka jest obciążona genetycznie cukrzycą.I nie mogę przymykać na to oczu.
Tylko,że teraz akurat moja córka sama wie czego nie powinna jeść i trzyma się zaleceń dietetyczki.
37 2017-01-08 02:10:58 Ostatnio edytowany przez gojka102 (2017-01-08 02:13:06)
santapietruszka napisał/a:przemo_polo napisał/a:Babcia powinna powiedzieć " słuchaj, ja jestem babcią ale najważniejsza dla ciebie jest mama". Nie ma tutaj znaczenia ile mama pracuje, czy ma delegacje itp itd. Babcia pomagając opieką nad dzieckiem, o ile robi to w pełni dobrowolnie, rozumiejąc sytuację mamy, ma nie tylko przyjemność, ale też i obowiązki, nie koniecznie związane z karmieniem.
Dopóki babcia zajmuje się wnukami za darmo, dopóty nie masz prawa jej mówić, że coś robi źle, o ile nie jest to sprawa zagrażająca życiu lub zdrowiu dziecka - vide mój przykład z aspiryną. Robi to z miłości lub poczucia obowiązku, jej sprawa. Masz ochotę wymagać - płacisz. Dla mnie w tym temacie jakoś nie ma dyskusji. Każdy sobie musi przemyśleć, czy woli babcię za darmo, czy opiekunkę za ciężkie pieniądze.
Przyznam,że "darmowa" babcia wyniosła mnie więcej niż opiekunka "za ciężkie pieniądze" Więcej pod każdym względem.
Gojka - ale to był Twój wybór.
Rad słuchać nie musisz, puszczasz gdzieś kolo ucha. Ja też tak robię. Ale to nie znaczy od razu, że masz prawo wymagać nie wiadomo czego. Ja oddając rano córkę pod opiekę babci liczę się z tym, że po południu może nie będę sobie mogła dać z nią rady, że napinkoli mi do domu mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, bo chciała, a babcia kupiła itd. ... Co nie oznacza, że jak moja mama będzie potrzebowała na coś pieniędzy, to ja jej nie dam... chyba wychowane jesteśmy w innych okolicznościach...
Ja oddając rano córkę pod opiekę babci liczę się z tym, że po południu może nie będę sobie mogła dać z nią rady, że napinkoli mi do domu mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, bo chciała, a babcia kupiła itd. ... Co nie oznacza, że jak moja mama będzie potrzebowała na coś pieniędzy, to ja jej nie dam... chyba wychowane jesteśmy w innych okolicznościach...
No i tu chyba przechodzimy do clue.
Ja nigdy nie oddawałam córki pod opiekę babci na cały dzień.I średnio mnie obchodzi,że moja córka będzie egzekwowała ode mnie bym spełniała jej życzenia-tak jak babcia.Bo ja z tym daję sobie radę.
Tu chodzi o to raczej by moje dziecko nie zachorowało na cukrzycę.To nie jest pierdółka w stylu,że babcia kupiła córce torebkę w Monster High a ja w swych metodach wychowawczych tego nie toleruję.To jest naprawdę ważna i poważna sprawa.
40 2017-01-08 02:40:27 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 02:48:47)
Albo, albo. O ile babcia nie robi jakichś rzeczy naprawdę niebezpiecznych dla dziecka - np. mój były teść robił synowi w ramach rozrywki "oranżadkę" z aspiryny, ale nie porównujmy tego do nakarmienia popcornem - to należy albo zamknąć buzię, albo zrezygnować z babci nieodpłatnych usług.
Gojka? Jakieś pytanie jeszcze?
Cały czas mówię - i zaznaczam to w każdej możliwej sytuacji - że nie chodzi mi o coś, co jest dla dziecka niebezpieczne.
Ja oddaję dziecko babci w sensie, że dziecko z babcią jest na parterze, a ja na piętrze w pracy. Nie na 8 godzin, tylko jak tam wypadnie. Odpowiadając na ewentualne hejty - nie, nie mieszkam z babcią, ona rano przyjeżdża, żebym mogła zawieźć autystycznego syna do przedszkola przy jak najmniejszym zamieszaniu. Zawożę go (tak, ja sama, osobiście, nie babcia!!! ale jaja!!!), wracam, babcia wraca do domu, chyba że ma akurat czas, żeby zostać z moją córką. Pracuję w domu, budzi się córka, przestaję z reguły pracować, chociaż muszę, nic to, nadrobię w nocy
Około 15 pakuję córę, zapinkalamy do przedszkola po syna jakby ktoś miał wątpliwości co do mojego rozkładu dnia i że jest mi łatwo
Moi rodzice mieli dosłownie fioła na punkcie mojego syna. Kiedy był jeszcze mały, a przebywał pod ich opieką (relatywnie rzadko, ale wówczas zwykle z noclegiem, głównie na ich prośbę lub prośbę dziecka - w ramach zwykłych, rodzinnych kontaktów, rzadko z tego powodu, że była nam potrzebna pomoc), to rozpuszczali go do granic możliwości, łącznie z podawaniem wszystkiego pod nosek i komunikatami mojego taty w typie, że "wnusio u dziadzia może mu nawet wejść na głowę" . Niemniej nie ingerowałam w to, bo dziecko doskonale zdawało sobie sprawę, że kiedy jest pod opieką dziadków i w ich domu, to panują tam zasady ustalone przez dziadków, ale w naszym domu obowiązują nasze. Nigdy nie mieliśmy z tym problemów, więc w tej kwestii reagować po prostu nie musiałam. Moi rodzice nigdy też nie wchodzili w moje kompetencje, a jeśli zachodziła taka potrzeba, to wszelkie prośby były spełniane.
Bywały za to takie momenty, kiedy moja mama (o zgrozo!) proponowała, żeby syn z nimi zamieszkał i tam chodził do szkoły - najpierw podstawowej, potem gimnazjum. Nie muszę chyba pisać jak na tego typu pomysły (choć sądzę, że wyrażane w dobrej wierze) reagowałam - spokojnie, ale stanowczo. Wspominam o tym, bo wydaje mi się, że czasem dziadkowie nie mają złych intencji, ale to MY musimy postawić wyraźne granice. Ja z pewnymi rzeczami nie miałam problemu, gdybym jednak na te inne pozwoliła, to wcale nie wiem jaki byłby skutek i ciąg dalszy.
Tak więc, Kerro, uważam, że Ty nie masz na nic przymykać oka, a Twoja mama wykorzystywać sytuacji i świadomości, że jej pomoc jest Tobie potrzebna - Wy po prostu koniecznie musicie ustalić obowiązujące zasady. Moim zdaniem i tak jest na to już bardzo późno, ale przecież lepiej późno niż wcale.
42 2017-01-08 03:09:41 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 03:18:27)
Olinko, ja właściwie zupełnie zgadzam się z Twoim postem. Ale czy to, że babcia daje dziecku sok i popcorn to jest aż taki grzech? Nigdzie nie doczytałam, żeby babcia Autorki naprawdę robiła dziecku krzywdę...
No, chyba że z tą butelką z mlekiem, tu się jakoś odczepić nie mogę. Jeżeli to prawda, że dziecko sobie takowej zażyczyło, to warto przyjrzeć się relacjom w rodzinie, niestety - głównie z mamą, butelka z mlekiem znikąd się nie bierze...
i jeszcze wracając do poprzedniego postu: ja nie mam problemu z córką, że nie wiadomo co ode mnie wymaga. To był po prostu przykład. Że babcia jej kupuje, co tylko zobaczą w sklepie, to babci problem, ma emeryturę, to wydaje Ostatnio były ze mną w sklepie obydwie i zostały wyprowadzone za drzwi obydwie - pierwsza, ta mniejsza, bo chciała, żeby coś jej kupić i w tym celu kładła się na podłodze i tupała nogami, druga, bo zaczęła mówić do mnie - ale ja jej to kupię za swoje, bo ona tak płacze
Olinko, ja właściwie zupełnie zgadzam się z Twoim postem. Ale czy to, że babcia daje dziecku sok i popcorn to jest aż taki grzech? Nigdzie nie doczytałam, żeby babcia Autorki naprawdę robiła dziecku krzywdę...
Samo w sobie nie, jeśli jednak robi to z premedytacją, pomimo wyraźnych próśb (choć na dobrą sprawę nie wiemy jak te rozmowy naprawdę wyglądały), to moim zdaniem matce, czyli Autorce, ma prawo się to nie podobać, nawet tak zwyczajnie, po ludzku. Odnoszę jednak wrażenie, że babcia posuwa się znacznie dalej niż powinna, robiąc małej przysłowiową wodę z mózgu.
Na przykład ten opis:
Ostatnio mała spędziła u babci dwa tygodnie. Po powrocie do domu nie mogłam z nią dojść do ładu: płakała, ze chce mieszkać z babcią, bo to w tamtym domu się wychowała i tam czuje się najlepiej, mówiła że jest jej szkoda babci bo jak ona (córka) z nią nie jest to babcia nie ma z kim porozmawiać.
dla mnie wygląda dosyć niepokojąco, a nawet nosi znamiona psychomanipulacji. Nie wierzę, że teksty o tym, że mała chce z babcią mieszkać, bo tam się wychowała i tam czuje się najlepiej, a tym bardziej, że kiedy małej tam nie ma, to starsza pani nie ma nawet z kim porozmawiać, nie zostały zasłyszane wprost od niej. Babcia przypuszczalnie wzbudza w dziecku poczucie winy.
44 2017-01-08 03:34:16 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 03:36:31)
Bardzo możliwe, miałam takie wątpliwości wcześniej, ale Autorka nie uściśliła
Niemniej, póki nie ma dokładnych informacji - jak dla mnie, to tyle wiemy, że dziecko je cukier, popcorn i pije soki... - to nie wiem, jak pomóc. Bo właściwie nie wiadomo, czy czepianie się jest słuszne, czy nie... To, że dziecko mówi, że babcia nie ma z kim rozmawiać, to dla mnie akurat jakoś normalne. Moja mama - chociaż toksyczna pod wieloma względami, to jednak bardzo mi pomocna - tak samo mówi do mojej 4-letniej córki, nie wspominając o zawałach, jakie przechodzi i w ogóle jest z nią strasznie źle, jak córa jest niegrzeczna nie podoba mi się to, i staram się ukrócić, ale chyba lepiej, jakbym do Groty Łokietka gadała, przynajmniej by echo było
A dziecko potrafi przekręcić przy powtarzaniu, to też weźmy pod uwagę. Tu by trzeba było dokładnego śledztwa... niemniej jeśli Autorka potrzebuje pomocy mamy przy opiece, to nie jest hop siup na krowę i już następna opiekunka...
Tylko, widzisz, intuicja podpowiada mi, że Twoja mama sobie pogada, bo potrzebuje wolnego słuchacza, a intencje mamy Kerry są zupełnie inne, nawet jeśli nie robi tego świadomie przeciwko dziecku. Oczywiście mogę się mylić, bo nie wiedziałyśmy tego i na dobrą sprawę za mało mamy szczegółów, ale osobiście wolałabym dmuchać na zimne niż narażać dziewczynkę na taki stres. Wspominam o stresie, bo moim zdaniem mała jest tu między młotem a kowadłem i niewątpliwie czuje pewnego rodzaju presję, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony, przez co może czuć się coraz bardziej zagubiona.
Ogólnie w całej tej sytuacji Autorka musi wykazać się zarówno mądrością, jak i dyplomacją .
santapietruszka napisał/a:Olinko, ja właściwie zupełnie zgadzam się z Twoim postem. Ale czy to, że babcia daje dziecku sok i popcorn to jest aż taki grzech? Nigdzie nie doczytałam, żeby babcia Autorki naprawdę robiła dziecku krzywdę...
Samo w sobie nie, jeśli jednak robi to z premedytacją, pomimo wyraźnych próśb (choć na dobrą sprawę nie wiemy jak te rozmowy naprawdę wyglądały), to moim zdaniem matce, czyli Autorce, ma prawo się to nie podobać, nawet tak zwyczajnie, po ludzku. Odnoszę jednak wrażenie, że babcia posuwa się znacznie dalej niż powinna, robiąc małej przysłowiową wodę z mózgu.
Na przykład ten opis:Kerra napisał/a:Ostatnio mała spędziła u babci dwa tygodnie. Po powrocie do domu nie mogłam z nią dojść do ładu: płakała, ze chce mieszkać z babcią, bo to w tamtym domu się wychowała i tam czuje się najlepiej, mówiła że jest jej szkoda babci bo jak ona (córka) z nią nie jest to babcia nie ma z kim porozmawiać.
dla mnie wygląda dosyć niepokojąco, a nawet nosi znamiona psychomanipulacji. Nie wierzę, że teksty o tym, że mała chce z babcią mieszkać, bo tam się wychowała i tam czuje się najlepiej, a tym bardziej, że kiedy małej tam nie ma, to starsza pani nie ma nawet z kim porozmawiać, nie zostały zasłyszane wprost od niej. Babcia przypuszczalnie wzbudza w dziecku poczucie winy.
Mam wrażenie że widzimy dokładnie to samo. Dziecko często powtarza to co słyszy. Często też łatwo pada ofiarą manipulacji. Tutaj to widać ewidentnie.
przemo_polo napisał/a:Babcia powinna powiedzieć " słuchaj, ja jestem babcią ale najważniejsza dla ciebie jest mama". Nie ma tutaj znaczenia ile mama pracuje, czy ma delegacje itp itd. Babcia pomagając opieką nad dzieckiem, o ile robi to w pełni dobrowolnie, rozumiejąc sytuację mamy, ma nie tylko przyjemność, ale też i obowiązki, nie koniecznie związane z karmieniem.
Dopóki babcia zajmuje się wnukami za darmo, dopóty nie masz prawa jej mówić, że coś robi źle, o ile nie jest to sprawa zagrażająca życiu lub zdrowiu dziecka - vide mój przykład z aspiryną. Robi to z miłości lub poczucia obowiązku, jej sprawa. Masz ochotę wymagać - płacisz. Dla mnie w tym temacie jakoś nie ma dyskusji. Każdy sobie musi przemyśleć, czy woli babcię za darmo, czy opiekunkę za ciężkie pieniądze.
Tutaj się absolutnie nie zgodzę. To że babcia zajmuje się za darmo wnukiem nie oznacza że jako rodzic nie mam prawa postawić granic. Nie zaprzeczam że babcia robi to i owo z miłości i uczucia. Jeżeli powierzam komukolwiek największy skarb mojego życia, to mam nie tylko prawo ale i obowiązek oczekiwać pewnych zasad. To czy babcia to robi nieodpłatnie, nie ma żadnego znaczenia. Babcia to aż babcia i tylko babcia. Ja zawsze od babci, jak mała do niej jeździła, stawiałem wymagania i nie interesowało mnie to że robi to za darmo. Jak babcia miałaby z tym problem, to wnuczka by u niej nie została. I nie mam na myśli tutaj rozpieszczania, dziadkowego niańczenia. Z Twojej strony, w mojej ocenie, wygląda to dziwne. "Babcia zgadza się opiekować wnukiem, to ty nie masz prawa nic powiedzieć". Sorry, ale moim zdaniem tak to nie działa.
48 2017-01-08 12:27:28 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 12:31:20)
Babcia to aż babcia i tylko babcia. Ja zawsze od babci, jak mała do niej jeździła, stawiałem wymagania i nie interesowało mnie to że robi to za darmo. Jak babcia miałaby z tym problem, to wnuczka by u niej nie została. I nie mam na myśli tutaj rozpieszczania, dziadkowego niańczenia. Z Twojej strony, w mojej ocenie, wygląda to dziwne. "Babcia zgadza się opiekować wnukiem, to ty nie masz prawa nic powiedzieć". Sorry, ale moim zdaniem tak to nie działa.
Miałam na myśli dokładnie to jedno zdanie, które w Twoich słowach pogrubiłam. Jeśli nie podoba się babciny sposób opieki, a babcia nie przyjmuje do wiadomości, to bierze się opiekunkę... a nie siedzi, narzeka - i nadal dziecko podrzuca babci, bo za darmo... Albo - albo. Babcia to nie ojciec po rozwodzie, który ma obowiązek opiekować się dzieckiem, babcia może jedynie pomóc w miarę swoich możliwości. Jeśli te możliwości rodzicom nie odpowiadają, to się nie korzysta...
Może źle się wyraziłam, ale nie chodziło mi o niestawianie babci żadnych granic. Tylko że jeśli np. jedynym babci "grzechem" jest kupowanie dziecku słodyczy, to nie ma o co robić afery. O przywołaną wcześniej aspirynę sama zrobiłam awanturę i zagroziłam, że syn u teściów zostawać nie będzie. U mnie na szczęście podziałało, ale gdyby nie podziałało, to owszem, pobyty wnuka u dziadków skończyłyby się i już.
przemo_polo napisał/a:Babcia to aż babcia i tylko babcia. Ja zawsze od babci, jak mała do niej jeździła, stawiałem wymagania i nie interesowało mnie to że robi to za darmo. Jak babcia miałaby z tym problem, to wnuczka by u niej nie została. I nie mam na myśli tutaj rozpieszczania, dziadkowego niańczenia. Z Twojej strony, w mojej ocenie, wygląda to dziwne. "Babcia zgadza się opiekować wnukiem, to ty nie masz prawa nic powiedzieć". Sorry, ale moim zdaniem tak to nie działa.
Miałam na myśli dokładnie to jedno zdanie, które w Twoich słowach pogrubiłam. Jeśli nie podoba się babciny sposób opieki, a babcia nie przyjmuje do wiadomości, to bierze się opiekunkę... a nie siedzi, narzeka - i nadal dziecko podrzuca babci, bo za darmo...
Akceptacja dla pewnych zachowań dziadków jest zwyczajnie niedopuszczalna. I jeżeli babcia z dziadkiem tego nie rozumieją, to nie jest problem rodziców. Prawda? A to że za darmo czy za pieniądze, nie ma żadnego znaczenia.
santapietruszka napisał/a:przemo_polo napisał/a:Babcia to aż babcia i tylko babcia. Ja zawsze od babci, jak mała do niej jeździła, stawiałem wymagania i nie interesowało mnie to że robi to za darmo. Jak babcia miałaby z tym problem, to wnuczka by u niej nie została. I nie mam na myśli tutaj rozpieszczania, dziadkowego niańczenia. Z Twojej strony, w mojej ocenie, wygląda to dziwne. "Babcia zgadza się opiekować wnukiem, to ty nie masz prawa nic powiedzieć". Sorry, ale moim zdaniem tak to nie działa.
Miałam na myśli dokładnie to jedno zdanie, które w Twoich słowach pogrubiłam. Jeśli nie podoba się babciny sposób opieki, a babcia nie przyjmuje do wiadomości, to bierze się opiekunkę... a nie siedzi, narzeka - i nadal dziecko podrzuca babci, bo za darmo...
A to że za darmo czy za pieniądze, nie ma żadnego znaczenia.
Oczywiście, że ma. Płacisz = wymagasz. Nie płacisz? Podziękuj za to, co masz - a jak nie odpowiada, to zacznij płacić i dopiero wtedy wymagać.
Akceptacja dla pewnych zachowań dziadków jest zwyczajnie niedopuszczalna. I jeżeli babcia z dziadkiem tego nie rozumieją, to nie jest problem rodziców. Prawda? A to że za darmo czy za pieniądze, nie ma żadnego znaczenia.
Edytowałam post wyżej, dopisałam parę rzeczy.
Ma znaczenie, czy za darmo, czy za pieniądze. Bo gdyby jakiegoś przewinienia dopuściła się płatna opiekunka, to się ją zwalnia i szuka się następnej. A na babcię większość ludzi po prostu narzeka, nadal korzystając. I to jest nie w porządku.
przemo_polo napisał/a:santapietruszka napisał/a:Miałam na myśli dokładnie to jedno zdanie, które w Twoich słowach pogrubiłam. Jeśli nie podoba się babciny sposób opieki, a babcia nie przyjmuje do wiadomości, to bierze się opiekunkę... a nie siedzi, narzeka - i nadal dziecko podrzuca babci, bo za darmo...
A to że za darmo czy za pieniądze, nie ma żadnego znaczenia.
Oczywiście, że ma. Płacisz = wymagasz. Nie płacisz? Podziękuj za to, co masz - a jak nie odpowiada, to zacznij płacić i dopiero wtedy wymagać.
nie zgadzam sie.
jeśli ktoś oferuje pomoc a Ty ją przyjmujesz nie znaczy ze stajesz sie niewolnikiem tej osoby
nadal masz prawo powiedziec jak chcesz zeby ta pomoc wygladala
bo w koncu ma byc pomoca dla mnie czyli mnie ma przyniesc zamierzony skutek,a nie zgodnie z czyims widzimisie.
ktoś kto oferuje pomoc zeby szczerze pomoc rozumie to
ktoś kto oferuje pomoc zeby osiagnac własne cele bedzie mial to gdzies bo najbardziej bedzie sie liczylo tylko jego wlasne samopoczucie.
nie wiem skad to przekonanie, ze jak ktos cos chce ci dac to masz siedziec cicho i nic nie mówić nawet jesli w pewnym momemcie jest inaczej niz bys chciała.
nie zgadzam sie.
jeśli ktoś oferuje pomoc a Ty ją przyjmujesz nie znaczy ze stajesz sie niewolnikiem tej osoby
nadal masz prawo powiedziec jak chcesz zeby ta pomoc wygladala
bo w koncu ma byc pomoca dla mnie czyli mnie ma przyniesc zamierzony skutek,a nie zgodnie z czyims widzimisie.ktoś kto oferuje pomoc zeby szczerze pomoc rozumie to
ktoś kto oferuje pomoc zeby osiagnac własne cele bedzie mial to gdzies bo najbardziej bedzie sie liczylo tylko jego wlasne samopoczucie.nie wiem skad to przekonanie, ze jak ktos cos chce ci dac to masz siedziec cicho i nic nie mówić nawet jesli w pewnym momemcie jest inaczej niz bys chciała.
Jeśli ktoś oferuje pomoc, która nie odpowiada Twoim oczekiwaniom, to grzecznie dziękujesz i nie przyjmujesz pomocy. Proste i logiczne.
A jednak niektórym się wydaje, że wszystko im się należy
to nie jest kwestia nalezenia sie (choc sa tez i tacy)
to jest kwestia tego, ze uwazam druga osobe za dojrzałego człowieka i uznaje, ze jak oferuje mi pomoc to zeby pomoc MI a nie sobie
Tak, Fałko, ale jeśli Wasze oczekiwania co do tej pomocy są rozbieżne - on chce pomóc inaczej niż Tobie to potrzebne - to dojrzały człowiek za taką pomoc po prostu grzecznie dziękuje
pietruszko, po czesci sie zgodzę
ale tu dochodzi jeszcze aspekt babci - podejrzewam ze autorka, tak jak wiekszosc ludzi ( na tym forum tez pelno jest takich komentarzy) zwyczajnie nie chce odcinac babci od wnuczki i wnuczki od babci.
chyba ze widzenia maja byc jak w wiezieniu - pod calkowitym nadzorem
57 2017-01-08 12:59:36 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-01-08 13:00:39)
Cyngli napisał/a:przemo_polo napisał/a:A to że za darmo czy za pieniądze, nie ma żadnego znaczenia.
Oczywiście, że ma. Płacisz = wymagasz. Nie płacisz? Podziękuj za to, co masz - a jak nie odpowiada, to zacznij płacić i dopiero wtedy wymagać.
nie zgadzam sie.
jeśli ktoś oferuje pomoc a Ty ją przyjmujesz nie znaczy ze stajesz sie niewolnikiem tej osoby
nadal masz prawo powiedziec jak chcesz zeby ta pomoc wygladala
bo w koncu ma byc pomoca dla mnie czyli mnie ma przyniesc zamierzony skutek,a nie zgodnie z czyims widzimisie.ktoś kto oferuje pomoc zeby szczerze pomoc rozumie to
ktoś kto oferuje pomoc zeby osiagnac własne cele bedzie mial to gdzies bo najbardziej bedzie sie liczylo tylko jego wlasne samopoczucie.nie wiem skad to przekonanie, ze jak ktos cos chce ci dac to masz siedziec cicho i nic nie mówić nawet jesli w pewnym momemcie jest inaczej niz bys chciała.
Jeśli Tobie nie odpowiada oferowana pomoc, to jej nie przyjmujesz i tyle. A nie - przyjmujesz i narzekasz na to, że nie jest po Twojej myśli. Proste.
_v_ napisał/a:Cyngli napisał/a:Oczywiście, że ma. Płacisz = wymagasz. Nie płacisz? Podziękuj za to, co masz - a jak nie odpowiada, to zacznij płacić i dopiero wtedy wymagać.
nie zgadzam sie.
jeśli ktoś oferuje pomoc a Ty ją przyjmujesz nie znaczy ze stajesz sie niewolnikiem tej osoby
nadal masz prawo powiedziec jak chcesz zeby ta pomoc wygladala
bo w koncu ma byc pomoca dla mnie czyli mnie ma przyniesc zamierzony skutek,a nie zgodnie z czyims widzimisie.ktoś kto oferuje pomoc zeby szczerze pomoc rozumie to
ktoś kto oferuje pomoc zeby osiagnac własne cele bedzie mial to gdzies bo najbardziej bedzie sie liczylo tylko jego wlasne samopoczucie.nie wiem skad to przekonanie, ze jak ktos cos chce ci dac to masz siedziec cicho i nic nie mówić nawet jesli w pewnym momemcie jest inaczej niz bys chciała.
Jeśli Tobie nie odpowiada oferowana pomoc, to jej nie przyjmujesz i tyle. A nie - przyjmujesz i narzekasz na to, że nie jest po Twojej myśli. Proste.
po prostu wyjasniam jak ta pomoc ma polegac, zeby byla pomoca
przeciez nikt nikogo do pomagania nie zmusza
59 2017-01-08 13:11:44 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2017-01-08 13:12:34)
Cyngli napisał/a:_v_ napisał/a:nie zgadzam sie.
jeśli ktoś oferuje pomoc a Ty ją przyjmujesz nie znaczy ze stajesz sie niewolnikiem tej osoby
nadal masz prawo powiedziec jak chcesz zeby ta pomoc wygladala
bo w koncu ma byc pomoca dla mnie czyli mnie ma przyniesc zamierzony skutek,a nie zgodnie z czyims widzimisie.ktoś kto oferuje pomoc zeby szczerze pomoc rozumie to
ktoś kto oferuje pomoc zeby osiagnac własne cele bedzie mial to gdzies bo najbardziej bedzie sie liczylo tylko jego wlasne samopoczucie.nie wiem skad to przekonanie, ze jak ktos cos chce ci dac to masz siedziec cicho i nic nie mówić nawet jesli w pewnym momemcie jest inaczej niz bys chciała.
Jeśli Tobie nie odpowiada oferowana pomoc, to jej nie przyjmujesz i tyle. A nie - przyjmujesz i narzekasz na to, że nie jest po Twojej myśli. Proste.
po prostu wyjasniam jak ta pomoc ma polegac, zeby byla pomoca
przeciez nikt nikogo do pomagania nie zmusza
Z tym zmuszaniem różnie bywa. Telefon: mamo, proszę, wypadł mi wyjazd/cokolwiek innego, czy mogłabyś zająć się małą/małym? I co taka babcia ma zrobić? Nie mówię, że za każdym razem tak jest, ale jestem matką, widzę przecież jak to wygląda. Najczęściej jest tak, że o pomoc się prosi, bo się jej potrzebuje.
Autorka potrzebowała tej pomocy przez 2 lata - i od tego się zaczęło.
60 2017-01-08 13:27:50 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 13:32:17)
Z tym zmuszaniem różnie bywa. Telefon: mamo, proszę, wypadł mi wyjazd/cokolwiek innego, czy mogłabyś zająć się małą/małym? I co taka babcia ma zrobić? Nie mówię, że za każdym razem tak jest, ale jestem matką, widzę przecież jak to wygląda. Najczęściej jest tak, że o pomoc się prosi, bo się jej potrzebuje.
Autorka potrzebowała tej pomocy przez 2 lata - i od tego się zaczęło.
No i tu jest sedno problemu. Są dwie strony medalu.
Jeśli to Ty dzwonisz do babci, bo potrzebujesz, żeby pilnie zajęła się dzieckiem, to niestety musisz, a przynajmniej powinnaś przymknąć oko na to, że dziecko wtedy zje tony Prince Polo czy innych chipsów i wypije hektolitry Coca Coli... Jeśli nie możesz tego przełknąć, to rozwiązanie jest proste - nie dzwoń do babci, znajdź kogoś innego.
Jeśli to babcia wpada znienacka do Ciebie i mówi "pomogę Ci, zajmę się małą, taka ładna pogoda, wezmę ją na plac zabaw, żebyś miała chwilę spokoju" - to Ty pakujesz dziecku zdrową kanapkę i butelkę wody i kategorycznie zabraniasz kupienia po drodze ciasteczka (czy babcia się dostosuje, czy nie, to już inna kwestia... ).
I na tym polega różnica. To samo z pobytem u babci. Jeśli to pobyt, bo życie tego wymaga i potrzebujesz zostawić dziecko z babcią na parę dni, to zamykasz gębę i oczy na pierdoły typu "ma nie pić soku" (o ile oczywiście nie jest coś wymagane ze względów zdrowotnych, ale to chyba logiczne, że jeśli babcia do takich zaleceń się nie stosuje i kupuje np. alergikowi czekoladę, to wtedy się absolutnie dziecka z babcią nie zostawia). Jeśli pobyt u babci wynika z "to niech sobie zostanie u mnie przez parę dni, przyjeżdżają dzieci sąsiadów, to się pobawią" - wtedy możesz zostawić dziecko ze słowami "dobrze, ale niech nie pije soku, nie je cukru, sprząta po sobie itd." (nadal - czy babcia się dostosuje, to inna sprawa, ale wtedy przynajmniej masz prawo wymagać).
Natomiast co do głównego wątku - faktycznie coś jest nie tak z babciną opieką i tu bym się zastanowiła po prostu, czy są to takie ważne rzeczy, że nie można nad nimi przejść do porządku dziennego, bo jeśli tak, to po prostu należałoby znaleźć kogoś innego do opieki. Samo dawanie dziecku soku do picia nie dyskwalifikuje jeszcze babci, bądźmy ludźmi. Ale nad tym już musi się zastanowić sama Autorka.
, to niestety musisz, a przynajmniej powinnaś przymknąć oko na to, że dziecko wtedy zje tony Prince Polo czy innych chipsów i wypije hektolitry Coca .
nie musisz
a przynajmniej nie powinnas
nawet jak my kogos prosimy o pomoc to nadal nie stajemy sie niewolnikami tej osoby i mamy prawo powiedziec jak chcemy zeby ta pomoc wygladala.
druga strona przeciez tez moze odmówić
62 2017-01-08 13:33:10 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 13:33:43)
santapietruszka napisał/a:, to niestety musisz, a przynajmniej powinnaś przymknąć oko na to, że dziecko wtedy zje tony Prince Polo czy innych chipsów i wypije hektolitry Coca .
nie musisz
a przynajmniej nie powinnasnawet jak my kogos prosimy o pomoc to nadal nie stajemy sie niewolnikami tej osoby i mamy prawo powiedziec jak chcemy zeby ta pomoc wygladala.
druga strona przeciez tez moze odmówić
Nie musisz. Nie musisz dzwonić do babci Po prostu.
no właśnie, babcia tez nie musi pomagac, jeśli nie pomoc jest niezgodna z jej filozofia zyciowa
64 2017-01-08 13:39:26 Ostatnio edytowany przez santapietruszka (2017-01-08 13:41:07)
no właśnie, babcia tez nie musi pomagac, jeśli nie pomoc jest niezgodna z jej filozofia zyciowa
No i otóż to właśnie. To właśnie starałam się powiedzieć w poście powyżej. Jeśli babcia chce pomóc ot tak se, bo ma ochotę, to powinna się dostosować do Twoich wymagań w sprawach opieki nad dzieckiem. Masz prawo odmówić przyjęcia pomocy, jeśli Ci nie odpowiada. Ale jeśli dzwonisz do babci po ratunek, to grzecznie podziękuj i ciesz się, że nie odmówiła. A jak Ci nie pasuje, to znajdź opiekunkę, zadzwoń do koleżanki, cioci, kuzynki itp.
nadal jednak uwazam.ze nawet jak ja prosze kogos o pomoc to moge poprosic o taka pomoc która bedzie dla mnie rzeczywista pomoca
jesli komus to nie odpowiada to moze powiedzieć "Nie"