oboje psychiczni w toksycznej relacji - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » oboje psychiczni w toksycznej relacji

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 82 ]

Temat: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Witam,

Długo się zbierałam, żeby coś napisać, ale dłużej nie wytrzymam. Przeczytałam sporo historii o toksycznych związkach i wydaje mi się, że albo mam schizofrenię, albo naprawdę żyję w takim związku.

A więc do rzeczy: mam 30 lat, mąż 31, jesteśmy 5 lat po ślubie, nie mamy dzieci. Znamy się praktycznie 11 lat. Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Spotkaliśmy się na imprezie u znajomego i tak jakoś wyszło, że zostaliśmy parą. Na początku to jemu zależało, pisał smsy i dążył do spotkań. Po którymś razie mnie wzięło i się zakochałam. Odkąd sięgnę pamięcią, nie byliśmy normalną parą, on dość wcześnie zaczął wymuszać na mnie różne rzeczy nie zważając na to, co czuję i czego tak naprawdę chcę. Z perspektywy czasu widzę, że szukał uległej gąski, która w pewnym sensie mu się podporządkuje. Pytanie, czemu nie zapaliła mi się wtedy czerwona lampka? Nie wiem. Był moim pierwszym chłopakiem, ja jego pierwszą dziewczyną. Nie miałam doświadczenia, jak powinien wyglądać zdrowy związek. Wydaje mi się, że dość istotną rolę odgrywało moje otoczenie: mam 3 siostry, w tym jedną ze zdiagnozowaną schizofrenią, która nasze dzieciństwo i wczesne lata młodości zamieniła w niekończące się awantury i wrzaski, skąd się wzięła moja nadwrażliwość i płaczliwość. Rodzice tworzą normalne małżeństwo, chociaż od dawna są zmęczeni siostrą, która na szczęście nie mieszka już w domu rodzinnym. O jedno mam tylko żal do mamy - że bezwiednie wbiła mi do głowy przeświadczenie, że prędzej czy później trzeba znaleźć faceta. Jej ulubiona opowieść to taka, że wyjechała z niewielkiej miejscowości na studia i tam z czasem poznała mojego tatę i że gdyby wróciła do rodzinnej miejscowości zaraz po studiach, pewnie by została starą panną. Poza tym to dobra kobieta, o nic pretensji do niej mieć nie mogę. Jak byłam nastolatką, spotkania z bliższą i dalszą rodziną nie obyły się chyba nigdy bez nieśmiertelnego pytania "masz już chłopaka?". Wstyd mi było przyznać, że nie miałam. Byłam nieśmiała i zakompleksiona, ale dobrze się uczyłam. Mimo, że nie jestem najstarsza z rodzeństwa, nieoficjalnie pełniłam taką rolę. Wstyd mi było, że nie mam z kim iść na studniówkę. Aż trafiłam na mojego przyszłego męża, który się mną "zainteresował".

Po maturze wyrwałam się na studia do miasta, w którym pracował mój przyszły mąż. W pierwszych latach chciałam się wyszaleć z ludźmi ze studiów. Mój przyszły mąż co jakiś czas miał z tym jakiś problem. Dla mnie to były absurdalne rzeczy, których nie pojmowałam. Co jakiś czas awantury i mój płacz. Nie rozumiałam, czemu tak się dzieje, czemu i o co znowu się kłócimy. Później nastawały okresy "miodowych miesięcy" i niewygodne rzeczy wypierałam z pamięci. Spędzaliśmy czas razem, jeździliśmy razem na wakacje i znaliśmy swoje rodziny, chociaż miał jakiś problem z moimi rodzicami, którzy po przejściach z siostrą - schizofreniczką muchy by nie skrzywdzili. Po 2 latach nie dawał mi spokoju psychicznego ze wspólnym zamieszkaniem, jak to wtedy powiedział, "tak będzie dla niego lepiej". Znowu mi się paliła czerwona lampka i znowu ją zignorowałam. Zamieszkaliśmy razem. I znowu okresy "miodowych miesięcy" przeplatane co jakiś czas absurdalnymi kłótniami. Zawsze miał z czymś problem, a ja nie rozumiałam, dlaczego on robi z tego awantury. Często płakałam, zdarzały się takie sytuacje, że wsiadałam do miejskiego autobusu i jeździłam od pętli do pętli, byle się tylko uspokoić i z nim nie przebywać. Oczywiście trwaliśmy dalej w naszym chorym związku, aż skończyłam studia i podjęłam chyba najgorszą decyzję w swoim życiu - tyle już ze sobą chodzimy, więc powinniśmy się pobrać. Moja głupota i presja otoczenia (prawie wszyscy dookoła zaręczali się i brali śluby + raz po raz nieśmiałe pytania mojej mamy) zrobiły swoje. Boże, gdzie się wtedy podział mój instynkt samozachowawczy???
Przygotowania do ślubu do normalnych nie należały i tym razem winę zwaliłam na jego stresującą pracę. On chciał ze mną być, chciał nawet ślubu, ale bez tego cyrku obok. Ja go wręcz zmusiłam do wesela, którego chciałam. Tak, wiem, dwójka bachorów, w dużej części moja wina. Regularnie przed ślubem urządzał mi akcje i piłował mózg, że zaproszenia nie wysłane, że sala za mała, że niczym się nie przejmuję, że zostawiam wszystko na ostatnią chwilę, że przejmuje się tylko on i jego matka, która go nakręcała. Po ślubie, który zasponsorowali nam rodzice, odetchnęłam z ulgą, że zaczynamy nowe życie i że będzie tylko lepiej. Wierzyć mi się nie chce, że byłam aż tak głupia.

Po ślubie częstotliwość awantur coraz bardziej się nasilała. On miał dość swojej pracy, ale nie robił absolutnie nic, żeby ją zmienić. Ja miałam problem ze znalezieniem pracy. On nie mógł i do tej pory nie może przeboleć, że nie mamy własnego mieszkania, tylko wieczny wynajem. Teściowie co roku na wigilię życzą nam "w końcu własnego mieszkania". Na początku się śmiałam, później się wkurzałam, teraz już to po mnie spływa. Kiedy ja znalazłam w końcu pracę, on się do końca wypalił w swojej i czekał tylko, aż ja zaaprobuję jego decyzję o zwolnieniu się. Napisałam mu wypowiedzenie i ciężar utrzymania spadł na mnie i na moją mamę, która odpalała mi często jakąś kasę. Odezwał się we mnie instynkt Matki Teresy i stwierdziłam, że wystąpię o dofinansowanie na własną firmę, którą założę na siebie, ale pracę będzie miał on. Mąż od razu stwierdził, że to się nie uda i tak długo podcinał mi skrzydła i nie wierzył, dopóki nie zobaczył na koncie przelewu na kilkadziesiąt tysięcy. Byłam wtedy pewna, że zaczynamy od nowa i że będzie lepiej. Moja kolejna, niewybaczalna głupota.

Firma jako tako się rozkręciła i można by się z niej utrzymać i z mojej pensji, gdyby... No właśnie i dochodzimy do sedna, jak wygląda mój dzień i czemu właściwie tu się znalazłam. Zakładając firmę myślałam, że to głównie jego stanowisko pracy, a ja będę tylko pomagać w formalnościach. Nic z tego. Kontakt z klientami, organizowanie zleceń, robienie kilometrówki oraz asystowanie przy zleceniach (bez przerwy mamy kontakt z klientami) nie przerosło by mnie, gdybym usłyszała chociaż zwyczajne "dziękuję". Słowa uznania za mój wkład słyszę tylko przy obcych, którzy mówią, że fajnie jest mieć taką żonę, która zawsze pomoże. On wtedy mówi, że rzeczywiście, sam nie dałby rady. W weekend robi(my) zlecenia, w tygodniu obrabia materiał. Budzę się o 6, na 8 do pracy, której nienawidzę a której nie mogę rzucić, o 17 jestem z powrotem w domu. Mąż zazwyczaj wtedy śpi, bo pracował w nocy, ja siadam do komputera i przez 2-3 godziny i przygotowuję mu kolejny materiał do obróbki. Standardem są już opóźnienia w oddawaniu zleceń i pospieszanie przez klientów. Oczywiście to ja jestem na pierwszej linii ognia i ja dyplomatycznie jak tylko mogę załatwiam sprawę. Mąż regularnie ma ataki paniki, strach przed ludźmi i inne napady lęku, przez które potrafi przespać 2 dni pod rząd, podczas gdy opóźnienia się piętrzą. Do pewnego momentu pomagałam mu jak tylko mogłam, ale czuję, że wypaliłam się bezpowrotnie. Mam dość. Ponad 2 lata temu poszłam do psychiatry (mąż nie ma zamiaru iść do lekarza), teraz leczę się na nerwicę lękową i stany depresyjne. Jestem zmęczona, sfrustrowana, trzęsą mi się ręce, ściska mi klatkę piersiową, mam refluks żołądka itd. Pomagają mi leki. Wsparcia w mężu nie mam. On ma wizję, że to ja mam go wspierać, często według niego robię to niewystarczająco. Wiem już, że to manipulacja, ale za późno to odkryłam. Czuję do niego niechęć i doceniam jak spędzam czas bez niego. Regularnie robi mi awantury, że swoim olewaniem klientów (przygotowania do ślubu też "olewałam") dążę do rozpiep*** firmy. Nie ma dnia, żebym nie słyszała k**** i ja pier****. Nasza najdłuższa awantura trwała 3 godziny (bez przerwy), gdzie po jednym z najbardziej stresujących zleceń niepowodzeniem obarczył mnie. Gdybym mu wystarczająco pomogła, on by się do tego przygotował, wszystko to moja wina itd. itp. Generalnie wszystko to moja wina. Zaznaczę tylko, że stałe opłaty, rachunki, ZUS i inne zobowiązania ponoszę ja (mama już mi nie pomaga). Jak mąż się w końcu wywiąże ze zlecenia, wtedy wpływa jakaś kasa. A i tak wiecznie jej nie ma.

No i jego obsesja - własne mieszkanie. On ma żal, że podczas gdy wszyscy studiowali, on "zapier***" a i tak nic z tego nie ma. Żałuję, że założyłam tę firmę, może wcześniej bym uzmysłowiła sobie pewne rzeczy. Mąż nie jest zaradny, jak nim nie pokieruję, to nie zrobi. Na porządku dziennym są jego teksty w stylu, że "on nie widzi swojej przyszłości w czarnych barwach, on jej nie widzi w ogóle", że jest traktowany jak g****, że po co ma o siebie dbać, skoro i tak nie dożyje nawet 50 - tki. Strasznie mnie to kiedyś denerwowało, teraz już nie. Nie zależy mi. Nie rusza mnie już, jak niszczy siebie pijąc za często piwo i opycha się słodyczami bez opamiętania, przez co tyje. Jeden z jego czołowych zarzutów wobec mnie jest taki, że zawsze muszę postawić na swoim (co bym nie powiedziała, odpowiednio po swojemu to zinterpretuje). Przestałam się do niego odzywać i to na razie najlepiej nam wychodzi. Nasz wspólny temat, na który musimy rozmawiać, to firma.

Wiem, że muszę iść do psychologa; wiem, że go nie zmienię i nie uszczęśliwię; wiem, że nie warto bawić się w Matkę Teresę; wiem, że powinnam go zostawić (dla mojego i jego dobra); wiem, że moja psychika jest spustoszona. Mam dość życia w hipokryzji i udawania, że wszystko jest ok.

Problem w tym, że już na nic nie mam siły. Nie wiem, czego oczekuję po tym poście. Musiałam to z siebie wywalić, chociaż wiele rzeczy tutaj nie opisałam.

Proszę o jakieś słowo na pokrzepienie...

Zobacz podobne tematy :

2

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Ciekawa historia, troszkę masło maślane, ale da się przeczytać.
Na początek chętnie wysłuchałbym drugiej strony, czyli męża co ma do powiedzenia w tej sprawie i wtedy dopiero przeanalizował cały problem.

Ty źle zrobiłaś, że wiele ważnych decyzji podejmowałaś zbyt pochopnie pod wpływem otoczenia, presji bliskich, np. z tym, że nie masz jeszcze chłopaka.
Ślub to piękna rzecz, tak samo wesele nie musi być huczne, ale jakaś fajna zabawa jak najbardziej i obie strony powinny się do tego przyłożyć, ja pamiętam u mnie w rodzinie jak wszystko wspólnie planowali, pisali zaproszenia, zamawiali salę, orkiestrę i wiele innych.

Ten wynajem niczemu dobremu nie służy, lepiej kupić własne mieć swoje kąty, albo wziąć kredyt i kupić swoje, bo wynajęte nigdy nie będzie wasze i topicie bardzo dużo pieniędzy, ale teraz wchodzić w kredyty ze swoim mężem to nie bardzo.

Z tego co piszesz, chcesz dobrze, chciałabyś coś osiągnąć w tym życiu, ale twój MĄŻ JEST NIEUDACZNIKIEM ŻYCIOWYM, DUPKIEM I MA PRZEMOC PSYCHICZNĄ NAD TOBĄ, BO JESTEŚ JEGO ŻONĄ, RAZEM ŻYJECIE.

Ta firma fajnie wygląda opisujesz, pewnie jakieś dotacje dostaliście i rozkręciłaś ją, czasami jest lepiej czasami gorzej, to fajna sprawa, ja na twoim miejscu dbałbym o nią.

Według mnie nie jesteś chora psychicznie, po prostu masz śmietnik w głowie, nerwice, depresje przez swojego męża i cały bajzel w życiu. TO TAKA CZYSTA TEORIA. MASZ SWOJE MIESZKANIE, MĄŻ ZNIKA, ALBO POZBYWA SIĘ WSZYSTKICH NEGATYWNYCH CECH raz dwa poprawiłby się twój stan zdrowotny, a tak możesz chodzić i chodzić do psychologów, psychiatrów oni będą kasę trzepać, a to i tak nic nie da, bo żyjesz z toksycznym gościem.

Bardzo mi jest Ciebie szkoda, bo z tego co piszesz jesteś zaradną kobietką która ma plany na przyszłość szkoda wielka, że tego mieszkania nie macie, ale też byłoby mieszkanie to na zasadzie 50%/50% bo jak za jego kasę on upoważniony tylko, to by jeszcze ciebie wyganiał albo pokazywał jakim jest Panem, że ty u niego.

Naprawdę jest mi bardzo przykro z powodu tej historii nie zasługujesz na takiego DUPKA.

TAKA MYŚL JESZCZE SIĘ NASUWA, ALE TRAKTUJ TO Z DYSTANSEM, WZIĄĆ PO PROSTU ROZWÓD.

3

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Droga Autorko, to, że dostrzegasz te wszystkie sprawy i trzeźwo je oceniasz, to olbrzymi sukces - jak sobie poczytasz to forum, to zobaczysz, jak wiele kobiet potrzebuje naprawdę drastycznego "kopa", żeby przejrzeć na oczy. I jak wiele, niestety, nawet wtedy nie dostrzega prawdy.

Rozumiem, że brak Ci sił. Ale zawalcz o siebie. Mądra i ogarnięta z Ciebie kobieta, mnóstwo życia przed Tobą, szkoda je zmarnować tkwiąc w takim związku. Jeśli jesteś zdecydowana to zakończyć, to droga zależy od Ciebie.

Jeśli dostrzegasz jakikolwiek sens w rozmowie z mężem (nie na zasadzie "ty jesteś taki i owaki" tylko "czuję się przepracowana, wszystko jest na moich barkach, ja ponoszę odpowiedzialność za firmę i za pracę i dłużej już tak nie wytrzymam"), to pogadajcie. Może jest jeszcze szansa, że coś do Twojego męża dotrze. Może wypowiedziane na głos ultimatum "albo zmiana, albo odchodzę" jakoś go otrzeźwi. Jak nie, to szykuj pozew rozwodowy (proponuję adwokata/radcę, ale jak nie chcesz lub Cię nie stać, to da się to zrobić samodzielnie). Nie wysyłaj go jeszcze do sądu, ale miej gotowy. W międzyczasie zacznij rozglądać się za: nowym pracownikiem na miejsce męża, który będzie się wywiązywał z obowiązków sumiennie; mieszkaniem, jeśli obecnego nie utrzymasz, biorąc pod uwagę, że to, co idzie dziś z firmy na was, trzeba będzie podzielić między Ciebie i nowego pracownika. Jak wszystko będziesz miała dopięte, wtedy działaj.

Jesteś zaradną kobietą, dasz sobie radę. I na pewno będziesz szczęśliwsza, gdy już nie będziesz się czuła jak juczny wół ciągnący pod górę worek ziemniaków.

4

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

W skrocie, Twoj maz to maly manipulant, ktory swoim statusem "ofiary" ugrywa sobie co chce Twoim kosztem.

Na Twoim miejscu zostawilabym tego obiboka i skupila sie na porzadnym rozkrecaniu swojej firmy. Zamiast pracowac na dwoch etatach, co teraz robisz, bylabys wlasna szefowa i to w dodatku bez kuli u nogi jaka jest Twoj maz.

Jezeli on chce sie lenic i winic za swoje niepowodzenia caly swiat, nich to robi- sam ze soba, na wlasne konto.

I odradzam na przyszlosc w bawienie sie w mamusie doroslego czlowieka. To nigdy nie konczy sie dobrze.

5

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Popieram całkowicie Beyondblackie.

Ten człowiek nie jest ci do niczego potrzebny, a wręcz podcina Ci skrzydła, jak sama piszesz.
Twoje życie, Twoja decyzja.

Świetnie sobie radzisz sama, założyłaś firmę, ogarniasz ją - to co Cię powstrzymuje przed zmianami?
Na to pytanie sobie odpowiedz.

6

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Nie jesteś psychiczna,  jesteś po prostu głupia.
A twój mężuś # cóż różnica czy jest super manipulantem czy ma nie równo pod sufitem. Dobrze mu z tobą bo na niego zapierniczasz a on może spać. Lol

7

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Myślę ,że obydwoje jesteście winni tej sytuacji. Nigdy nie pasowaliście do siebie poglądami,planami na przyszłość i poglądem na wspólne życie. Nie wiadomo dlaczego tego nie widziałaś i dalej w to szłaś.
Mąż ma depresję ty nerwicę bo sami do tego doprowadziliście. Pisałaś ,że jak studiowałaś on pracował na was , starał się i organizował ślub przez kilka lat zanim ty poszłaś do pracy. Robił to pod swoje dyktando bo być może nie miał sprzeciwu z swojej strony i taka była jego wizja waszego szczęścia. Przez kłótnie się wypalił i poczuł się niedoceniany . Ty też masz dość sytuacji w jakiej teraz jesteś bo jemu na niczym nie zależy , kłócicie się a stany w jakich jesteście to jest przez lata wypracowana przez was praca. Jeżeli nic nie czujecie do siebie to powinniście się jak najszybciej rozstać jeżeli coś was jednak łączy powinniście zadbać o wasze zdrowie, pójść razem na terapie dla par i jakoś się dogadać.Myślę ,że do siebie nie pasujecie .

8 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-11-09 18:42:01)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Emily znajdź psychologa i zadbaj o swoje zdrowie psychiczne. Potrzebna Ci pomoc i wsparcie. Mąż na Tobie zwyczajnie żeruje, to wampir energetyczny, a Ty z kolei przejęłaś całą kontrolę i odpowiedzialność za jego życie na siebie - w efekcie on jest jak dziecko we mgle. Tak działałaś w domu, gdzie jak sama powiedziałaś "byłaś jak najstarsza z rodzeństwa" - ta najbardziej odpowiedzialna, i tą samą rolę przyjęłaś w małżeństwie. Daj sobie pomóc, nie zawsze musisz być silna i brać wszystko na klatę. Refluks, lęki, panika - Twój organizm się buntuje i same leki nie pomogą. One tylko zniwelują objawy, ale przyczynę - tu tylko terapia zadziała. I od dziś przestań niańczyć męża - zawali zlecenia, niech on jedzie do klientów, bo inaczej nigdy się w garść nie weźmie. Jak nie będzie chciał - zamykaj firmę, bo Ty sygnujesz ją swoim nazwiskiem, a mąż to dorosły facet, więc niech sam o siebie zadba. Ty - szukasz terapeuty. Następnie po pracy - nie pędzisz do kolejnej pracy za męża, żeby on mógł dwa dni spać - Ty pędzisz do kina, na kawę, na basen, czy na spacer - zrób coś dla siebie dziewczyno. Jak Ty o siebie nie zadbasz, to nikt inny tego nie zrobi. Zasługujesz na mężczyznę, który będzie Ci partnerem, wsparciem, z którym spędzisz także miło czas, ale i podzielisz własne troski. Twój egoista mąż na to Ci nie pozwoli - więc zastanów się w imię czego warto jest się tak niszczyć i męczyć.

P.S nie jesteś chora psychicznie, ale jesteś teraz na skraju wyczerpania psychicznego. ZADBAJ O TO!!

9

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Dziękuję za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie, jakie to dla mnie ważne. Wszystkie przeczytałam kilka razy.
anicorek87 - maż nigdy mnie nie utrzymywał. Nie zarabiał na ślub, nie organizował go (robiłam to głównie ja, z czego mnie później "rozliczał", zwłaszcza jak według niego było coś źle). Od zawsze jest coś nie tak, zawsze ma jakiś problem. Jest niezdolny do podjęcia decyzji, ja muszę je podejmować.
Piętrzą się opóźnienia w oddawaniu zleceń, a on, zamiast je nadrabiać, gra teraz w grę, bo jest zmęczony. Praktycznie cały czas jest zmęczony. Czasami sama z siebie powiem, że jestem wykończona po pracy (swoim etacie), a on mnie wtedy atakuje i przedrzeźnia, że "on w ogóle nie jest zmęczony, bo przecież nic nie robi" i że "tak, wie, mam gorzej". Czasami rzuci argumentem, że jak "zapier***" jak ja studiowałam, to nikt się nad nim nie użalał. Nie mam u niego taryfy ulgowej.
Jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać, dlaczego właściwie nie mamy dziecka i wtedy mnie oświeciło, że będąc w ciąży nie miałabym w nim oparcia. Lepiej - mąż sam powiedział, że ciekawe jak będziemy jeździć robić zlecenia, jakbym była w ciąży. Pomysłu na to oczywiście nie miał, panicznie boi się sam wszystko załatwić.
Wolałabym zamknąć firmę albo przepisać na niego, żeby sam odpowiadał za siebie. Jest to typowa jednoosobowa działalność gospodarcza oparta na jego umiejętnościach i wykształceniu. Bez sensu byłoby szukać kogoś innego na miejsce męża. Wolałabym pójść w swoją stronę, a o tej branży zapomnieć.
Moje życie, zanim w końcu zaczęłam trzeźwo oceniać rzeczywistość - brak stabilizacji, wieczne poczucie zagrożenia, poczucie winy, lęki, niemożność zrozumienia tego co się właściwie dzieje, uczucie, jakbym miała co najmniej 50 lat... nie tak powinno wyglądać życie. Teraz sięgnęłam takiego dna psychicznego, że na rozwód muszę zebrać na nowo siły. Wszystkie "spaliłam" matkując latami mężowi. Nie mogę zrozumieć, gdzie przez te wszystkie lata podział się mój realny obraz rzeczywistości i czy w ogóle kiedykolwiek go miałam.
Dziękuję, że mogę się tu wygadać. Muszę zbierać siły.

10

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Emily jesteś silną i mądrą kobietą, opanowaną i realnie oceniającą sytuację. Niestety masz też pewien "bagaż przeszłości" , który ewidentnie rzutował na to, kogo wybrałaś za męża. Popełniamy błędy całe życie, natomiast mądrzy ludzie wyciągają z nich wnioski, i u Ciebie powoli to zaczyna się dziać smile Jeśli mogę Ci zaproponować jakiś początek: zaproponuj mężowi przepisanie firmy na niego - jeśli odmówi po prostu ją zamknij. Poważnie. To jest człowiek leniwy i nieodpowiedzialny, a jeśli narobi długów Ty w nich będziesz tonąć. Nie rób za niego żadnych zleceń i nie świeć za niego oczami: bo wchodzisz w rolę jego matki. Jeśli zawali, powiedz klientowi wprost: tym zajmuje się mój mąż, proszę do niego się zgłosić. Zacznij głośno protestować. Następnie rozejrzyj się za terapeutą.. poskładaj samą siebie do kupy i powoli odzyskuj siły - będą Ci potrzebne, podobnie jak profesjonalne wsparcie. Ja przeszłam terapię i wierz mi - to było najlepsze doświadczenie w moim życiu, które postawiło mnie na nogi i sprawiło, że teraz mówię z pełną świadomością, że moje życie jest dla mnie piękne, takie jakie chciałam mieć, pomimo wielu braków smile i Ty też tak możesz!
Co do dziecka - zrobiłabyś ogromny błąd w tym momencie. Masz świadomość, że wychowywałabyś je sama? zero pomocy fizycznej i wsparcia psychicznego. Wiesz sama jak ciężko jest w rodzinie, w której trzeba sobie radzić samemu, nie rób tego swojemu dziecku. Dziecko nie rozwiąże Waszych problemów ani nie sprawi, że będziecie szczęśliwsi. Dziecko potrzebuje obojga rodziców, silnych, szczęśliwych, odpowiedzialnych którzy dadzą wsparcie - w tym momencie każde z Was razem i z osobna ma tyle problemów, że nie będziecie w stanie emocjonalnie dać dziecku poczucia bezpieczeństwa.

11

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Długi już mam, oczywiście tylko na siebie, bo mąż nie ma zdolności kredytowej. A ja jak głupia wzięłam kredyt na samochód (firma bez auta by nie istniała), z czasem doszła karta kredytowa i limit na koncie. Moją inicjatywą były wakacje za granicą, o czym zawsze marzyłam. Chciałam też pokazać mężowi, że świat jest fajny, naiwnie też myślałam, że takimi wakacjami poprawię mu samopoczucie (nie komentujcie proszę mojej głupoty...). Później stwierdziłam, że skoro niematerialne rzeczy w życiu go nie cieszą, to na urodziny kupię mu komórkę za 8 stów, o której marzył. Komórka wytrzymała niecały rok. Kiedy okazało się, że przepadły jakieś ważne dla niego zdjęcia (z powodu zepsutej karty), w amoku i furii rzucił komórką o podłogę. Pękł ekran i musiał go wymieniać. O dziwo, przepraszał mnie, ale winą obarczył nie siebie, tylko zepsutą kartę. Od tego zdarzenia trochę czasu już minęło, a ja jak to sobie przypomnę, nadal jestem w szoku. Obiecałam sobie wtedy, że już nigdy nie kupię mu nic wartościowego.  Dotarło też do mnie, że nic mu nie poprawi samopoczucia. Latami wychodziłam ze skóry, żeby go zadowolić, z czasem stwierdziłam, że może go “przekupię” go rzeczami materialnymi. Aż dotarło do mnie, że prawdopodobnie nawet własne mieszkanie nie poprawiłoby mu samopoczucia, chociaż on twierdzi, że wszystko byłoby wtedy inaczej.
Wyjaśnijcie mi: uzależnia nasze (swoje) szczęście od tego, co posiada? Nic nie ma, to ma prawo się zachowywać tak a nie inaczej???

12

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
chomik9911 napisał/a:

Co do dziecka - zrobiłabyś ogromny błąd w tym momencie. Masz świadomość, że wychowywałabyś je sama? zero pomocy fizycznej i wsparcia psychicznego. Wiesz sama jak ciężko jest w rodzinie, w której trzeba sobie radzić samemu, nie rób tego swojemu dziecku. Dziecko nie rozwiąże Waszych problemów ani nie sprawi, że będziecie szczęśliwsi. Dziecko potrzebuje obojga rodziców, silnych, szczęśliwych, odpowiedzialnych którzy dadzą wsparcie - w tym momencie każde z Was razem i z osobna ma tyle problemów, że nie będziecie w stanie emocjonalnie dać dziecku poczucia bezpieczeństwa.

Doszłam do takich samych wniosków. Dlatego doceniam to, że mimo wszystko nie popełniłam wszystkich możliwych głupot życiowych.

13 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-11-11 23:26:27)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Wiesz już jakie błędy popełniłaś, nie popełniaj ich więcej proszę.. Emily miłości nie kupisz. W ten sposób także nie zasłużysz na pochwałę, uznanie, szacunek i uczucia. Tego w żaden sposób nie kupisz, bo dla męża zawsze będzie "mało i coś nie tak". Weszłaś w rolę  mama - dziecko, chcesz być chyba partnerką i kobietą mężczyzny prawda? Nie musisz być odpowiedzialna za cudze życie żeby być wartościowym człowiekiem. Czas pomyśleć wyłącznie o sobie samej i o siebie samą zadbać z taką samą dbałością jak o innych. 
Cóż auto masz, jest na ciebie, kartę kredytową zamykasz, firmę przepisujesz/zamykasz, i w ten sposób ukrócasz pasożytowi żerowanie finansowe na Tobie. Odcinasz w pewien sposób jego pępowinę.. To wszystko wymaga ogromnego wysiłku z Twojej strony ja wiem o tym, trudno jest zmienić nagle tok myślenia, ale inaczej psychicznie "siądziesz". Tu już nie ma pół środków, to wszystko trwa już wiele lat a zaczęło się w Twoim domu rodzinnym.
I tak za wiele rzeczy sobie dziękuj , bo jest za co. A dziecko jeszcze zdążysz mieć smile

14

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
chomik9911 napisał/a:

Emily miłości nie kupisz. Nie musisz być odpowiedzialna za cudze życie żeby być wartościowym człowiekiem.

Niby oczywiste, ale mną wstrząsnęło. chomik9911 - dziękuję za te bardzo mądre słowa.

15

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
chomik9911 napisał/a:

Niestety masz też pewien "bagaż przeszłości" , który ewidentnie rzutował na to, kogo wybrałaś za męża.

Nie mogę zrozumieć, dlaczego postąpiłam tak a nie inaczej. Byłam zakompleksiona i niedowartościowana w relacjach damsko - męskich, ale szukałam też oparcia i bezpieczeństwa. Nie wiem, jak to się stało, ale to ja zostałam tym filarem bezpieczeństwa w związku i chyba tylko siła mojej woli wszystko pchała do przodu. Teraz nie mam już siły na nic. Niezadowolenie i czepianie się męża po mnie spływa, jego niekończące się żale o brak pieniędzy nie robią na mnie już żadnego wrażenia, a z tekstów w stylu że "zabiłby się, ale jest tchórzem" śmieję się wewnątrz siebie.
Przyjaciele i rodzina mają obraz fajnej pary, która się uzupełnia. Trzy miesiące temu pękłam przed mamą i przyjaciółką. Mama zabiła mnie stwierdzeniem, żeby to przemyśleć, bo po co tak się męczyć. Szok był spowodowany tym, że zawsze nam kibicowała i życzyła dobrze, mimo że widziała, że mój mąż ma różne odpały i nienormalne zachowania (czasami nie potrafił tego ukryć przed otoczeniem). Kiedy chłopak mojej młodszej siostry wywinął jej jakiś numer, mama pocieszając ją spytała, czy kiedykolwiek (młodsza siostra) widziała, żebym ja albo moja inna siostra płakała przez swojego męża. Ugodziła mnie tym do żywego, ale nie byłam w stanie powiedzieć, że często płaczę ze strachu przed jego agresywnym zachowaniem.
Przyjaciółka była w szoku. Powiedziała, że mój mąż w towarzystwie sprawia wrażenie fajnego faceta i kumpla. O ile mama ma własne problemy i chyba wyparła z pamięci tamtą rozmowę, przyjaciółka co jakiś czas pyta, czy chcę się spotkać sam na sam, żeby pogadać.
Zawsze słyszę "porozmawiajcie o tym na spokojnie". Ilekroć próbowałam, słyszałam, że "mamy większe problemy" i mąż kategorycznie ucinał rozmowę.
Mąż w kłótniach często mi zarzuca, że to my dwoje powinniśmy tworzyć rodzinę. Zabił mnie stwierdzeniem, że moja rodzina jest jak mafia, wszyscy trzymają się razem, a ja z nimi. Wielokrotnie atakował przy mnie mojego tatę i jedną z sióstr. Mój tato wg niego traktuje go jak "g****", a siostra nigdy nie skalała się pracą a ma własne mieszkanie i dziecko (po prostu trafiła na w miarę zaradnego faceta).
Punktem zapalnym są święta i fakt, że nigdy nie spędziliśmy Wigilii tylko we dwoje. Po ślubie jeździliśmy na zmianę do rodziców i teściów i tak już zostało. Zastanawiam się, czy w tym roku nie pojechać razem gdzieś po prostu w góry ale nie wiem, czy jest jeszcze jakikolwiek sens się starać. W tym roku na 5 rocznicę ślubu nie dostałam nawet złamanego badyla. Już wcześniej wiedziałam, że w sprawie rocznic nie mogę się zbyt wiele spodziewać, więc wymyśliłam urlop w Hiszpanii na "uczczenie" tej rocznicy. Na wakacjach było ok, było all inclusive, codziennie alkohol i chyba dzięki temu wytrzymaliśmy bez kłótni. Raz mi tylko skoczył do oczu, że zostawiłam go samego wśród obcokrajowców gdzie wiem, że on nie zna żadnego języka obcego i sobie nie poradzi. Tak poza tym jakimś cudem wytrzymaliśmy bez awantur.
Jeśli chodzi o awantury - usłyszałam, że mam "temperament drewnianego krzesła" a on mówi normalnie, ewentualnie podnosi głos. Ja od razu się boję, bo przypominają mi się niekończące się awantury i wrzaski mojej siostry - schizofreniczki, co było normą w domu rodzinnym (rodzice się starali, ale nie dawali sobie z nią rady).
Fakt, weszłam w rolę dziecka, które chce przynieść dumę rodzicom. Dla mnie nie było rzeczy niemożliwych i chciałam, żeby rodzice chociaż ze mną nie mieli problemów.
A skończyłam jak skończyłam. Czasami mam tylko żal, że nikt mądry nie zrobił mi prania mózgu przed ślubem. W sumie nie powinnam mieć do nikogo pretensji, bo krycie odpałów męża miałam opanowane do perfekcji więc jak ktoś się mógł skapnąć, że ślub bierze dwójka wariatów.

16

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Emily nie dziękuj. Jako osoba obiektywna i w żaden sposób z Wami niezwiązana widzę po prostu więcej. Dlaczego tak postąpiłaś i taki typ mężczyzny Cię urzekł? Być może dlatego, że przy nim mogłaś kontynuować swoją zaczętą w domu "misję" - tam najstarszej i najbardziej odpowiedzialnej siostry, a w związku takiej mocnej strony, oparcia, odpowiedzialności. Tak się czułaś bezpieczna, taki schemat relacji znałaś, więc w taki weszłaś. Nieświadomie. Na szczęście to da się zmienić i wypracować. Grunt, że zaczęłaś dostrzegać, że coś jest nie tak a Twoje ciało daje Ci znaki tego, że ten związek Cię wykańcza - zwyczajnie i dosłownie brak Ci sił. Twój mąż wyssał z Ciebie wszelkie emocje. Nawet taki bohater jak Ty ma jakąś granicę, potrzebuje wsparcia i pomocy. Mama Ci bardzo mądrze powiedziała: "Czy warto się tak męczyć?" Nie powiedziała Ci co masz robić - ona Cię tylko skłoniła do zastanowienia i Ty teraz to przemyśl czy rzeczywiście warto. A wiesz tak sobie pomyślałam, bo mówisz że przyjaciele uważają, że Twój mąż to fajny facet - wierzę im. Myślę, że jako kolega może być sympatycznym gościem. Natomiast Ty jesteś z nim w relacji mąż - żona - i tu widać ewidentnie , że partnerem ten facet jest koszmarnym.. w relacji damsko męskiej zachowuje się jak mały chłopiec, którego non stop trzeba utwierdzać w tym, że jest fajny, kochany, trzeba mu pomagać, wszyscy wokół są źli, Twoja siostra ma pieniądze a nie pracuje, a on taki biedny i poszkodowany.. a Ty taka dobra dusza - no chcesz pomóc! Piękny gest z Twojej strony, poświęcenie maksymalne, ale nie zapominaj że ten chłopiec to dorosły facet, które powinien w równym stopniu dbać o Ciebie jak Ty o niego. Już próbowałaś wszystkiego: zabierałaś na wakacje, stworzyłaś mu pracę, robisz za niego zlecenia, oporządzasz dom, wspierasz, pocieszasz, udajesz przed innymi że on jest fajny i razem Wam dobrze - a tu ciągle ściana.. i jeszcze mieszkanie by chciał.. a jak kupisz mieszkanie - to będzie chciał lepsze auto itd. .. dosyć już. Kochana wystarczy. Ty zasługujesz na dobroć bezinteresownie. Kocha się i akceptuje za sam fakt BYCIA tym kim jesteś, a nie robienia czegoś co ktoś oczekuje. Tego Ci zabrakło.. ale to możesz też dać sobie sama. Pokochać się za to jaką fajną babką jesteś smile ja już to widzę po wpisach. Dlaczego na rocznicę nie możesz niczego wymagać?? Oczywiście, że możesz!! tylko Ty nie potrafisz wymagać od kogoś. A wykupienie wycieczki samej, to taka namiastka i tuszowanie kłopotu, że aż tak źle nie jest.

"Fakt, weszłam w rolę dziecka, które chce przynieść dumę rodzicom. Dla mnie nie było rzeczy niemożliwych i chciałam, żeby rodzice chociaż ze mną nie mieli problemów." Ale teraz musisz już być i jesteś dorosłą kobietą i nie musisz całemu światu udowadniać, że co jak co ale TY to nawet z mężem pasożytem dasz radę! A pewnie, że dasz! tylko czy tego naprawdę chcesz? i po co?

T E R A P I A. Nie wiem czy chciałabyś podjąć małżeńską z mężem również. Zastanów się. Na indywidualną namawiam Cię niemalże w każdym poście. I nie dlatego, że uważam że jesteś wariatką ( sama tak o sobie mówisz, a ja przez wiele lat sama tak uważałam o sobie) - nie jesteś!!!!! Tylko dlatego, że taka wrażliwa osoba jak Ty zasługuje na to żeby być zwyczajnie szczęśliwą.

17

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

chomik9911 - dziękuję za zainteresowanie tematem i słowa otuchy.
Zgodnie z radami, wczoraj postanowiłam zrobić coś dla siebie i wieczorem obejrzeć film, do którego dawno już się przymierzałam. Wcześniej jednak spośród tysięcy "surowych" zdjęć z dysku musiałam wybrać kolejnych kilkadziesiąt tworzących logiczną całość i dobrych technicznie zdjęć, które mąż "w bólach" podda profesjonalnej obróbce cyfrowej. Nie robię już tego, bo odpowiada mi rola Matki Teresy, ale dlatego, że grunt pali mi się pod nogami, kasy wiecznie nie ma, ja co chwilę muszę płacić jakieś zobowiązania (nie jestem w stanie utrzymać nas z mojej wypłaty), zlecenia nierozliczone, a mąż nie potrafi się zdyscyplinować i świadom opóźnień wpada w panikę, zamyka się w sobie i idzie spać. Chore... Materiał obrabia nocami (twierdzi, że tylko wtedy może się skupić), a w dzień odsypia.
Ale wracając do filmu - włączyłam i od razu po zachowaniu męża widzę, że będzie jakiś problem (jak to, ja się relaksuję oglądając film, a on musi "walczyć" z obróbką materiału???). Horror w tv wciągał mnie coraz bardziej, chociaż mąż co jakiś czas głośno kur**wał, że zdjęcia są nieostre (nie muszę chyba dodawać, że przy wciągającym horrorze to jest masakra). W połowie filmu nie wytrzymał. Skoczył mi do oczu, że jak wybierałam zdjęcia, powinnam była go obudzić i powiedzieć, że coś jest nie tak (wtrącę tylko, że obrabiał swoje gorsze zdjęcia; z resztą zawsze kur**je, że zdjęcia są do d**y - mniejsza z tym, że jego zdjęcia są dobre (o czym często mu mówiłam), podobają się ludziom i ma wielu klientów z polecenia). Wg niego, powinnam była go obudzić i wspólnie coś wymyślić, np. powtórzyć sesję albo (!) oddać zdjęcia za darmo. A tak "odwaliłam" swoje i teraz (jakim prawem???) relaksuję się przy filmie. No i awantura - że wszystko olewam - tym razem zdjęcia (jego ulubione słowo - "olewałam" m.in. przygotowania do ślubu i co jakiś czas "olewam" klientów), że nie tworzymy normalnej rodziny, że moja prawdziwa rodzina mieszka ponad 100 km stąd itd. O oglądaniu filmu nie było już dla mnie mowy, wyłączyłam go, "podziękowałam" mu za "miły" sobotni wieczór i poszłam spać. On wtedy włączył mi film z powrotem i powiedział, że mam go oglądać, co jakiś czas kur***ąc na nowo (już nawet nie wiem, na co). Kiedy zobaczył, że naprawdę nie oglądam, podgłosił go tak, że musiałam zareagować. Kazałam mu ściszyć, a on dalej swoje, że mam oglądać. Powiedziałam, że zaraz wyłączę laptopa a on na to, że i tak mi go włączy. Zrobiłam coś, czego chyba się nie spodziewał - wyłączyłam laptopa i zabrałam go ze sobą do łóżka. Pół godziny spokoju, ja bezmyślnie chodzę po internecie, on siedzi cicho i w końcu normalnym głosem przeprasza mnie (bo rzeczywiście "trochę" źle zareagował) i prosi żebym się "nagięła" i obejrzała ten film. Dla mnie nastrój do oglądania prysł, poza tym byłam już na lekach uspokajających (chodzę do psychiatry, muszę je brać) - powiedziałam mu to i poszłam spać. Po jakimś czasie budzi mnie i naprawdę przeprasza, ale i tak przeprosiny zamieniają się w gorzkie wzajemne skoczenie sobie do oczu (już nawet nie pamiętam, z czyjej winy). Idę znowu spać, a on po jakimś czasie budzi mnie, bo przetrawił gorzkie słowa prawdy - że jest ze mną ze strachu. Spytał, że skoro jestem taka cwana, to dlaczego od niego nie odejdę. Powiedziałam mu, że jestem na dobrej drodze - psychiatra stawia mnie na nogi i że wybieram się na jakąś psychoterapię, bo teraz jeszcze nie mam siły. Nastała upragniona cisza i w końcu poszłam spać.
Tak wygląda dzień świra w naszym wykonaniu. Wiem, że muszę iść na terapię, ale zasuwając praktycznie na dwóch "etatach" i przy wiecznym braku kasy trochę to niestety potrwa.

18

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

więc Twoim pomyslem jest pójście na terapię.

serio serio???

19

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Nie musiałaś mu wybierać tych zdjęć. On nigdy sie sam za wszystko nie weźmie, dlatego ze wie że Ty i tak to zrobisz. I takie koło zamknięte, bo zobowiązań wokół firmy płacić także nie musisz - wystarczy ją przepisać na męża i przestać pozwolić być mu pasożytem, a zacząć wymagać. Smutne po prostu takie życie.. mam nadzieję, że znajdziesz w sobie wystarczająco dużo siły na to, by je zmienić. Tylko Ty możesz to zrobić. A następnym razem dla przyjemności wyjdź z domu - nawet sama na kawkę do kawiarni: koszt 10 zł a spokój zapewniony i mąż może kurw*** ile chce.
Psychologów jest mnóstwo na NFZ, nie musisz za to płacić. Możesz się zgłosić do Centrum Interwencji Kryzysowej - przechodzisz załamanie, Twój mąż po prostu psychicznie się nad Tobą znęca.. zawsze jest też telefon zaufania, gdzie uzyskasz szczegółowe informacje, gdzie bezpłatnie otrzymasz pomoc.

20

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
_v_ napisał/a:

więc Twoim pomyslem jest pójście na terapię.

serio serio???

A co w tym dziwnego, że chcę naprostować swój sposób myślenia i zrobić w końcu porządek ze swoim życiem?

chomik9911 - dziękuję za wszystko. Zorientuję się w tym tygodniu w kwestii terapii. Jakiś czas temu byłam u psychologa z Niebieskiej Linii, który kazał mi iść na natychmiastową terapię, co najmniej 10 spotkań. Poszłam tam po jednej z "akcji" mojego męża, kiedy obiecałam sobie, że w końcu coś z tym zrobię. Oczywiście brak czasu i pieniędzy zrobił swoje, ale cały czas mam tego psychologa przed oczami. Wytrzasnę na niego pieniądze spod ziemi.

21

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Emily cieszę się, że taką decyzję podjęłaś smile 3mam kciuki :* Wiesz ja chodziłam jakieś 1,5 roku na NFZ, ale to już Ty zdecydujesz gdzie Ci będzie dobrze. I trzymaj się twardo tej decyzji, o Twoje zdrowie chodzi.. a póki co pisz po prostu tu smile nawet jak nic się nie dzieje, wylej swoje emocje, przemyślenia, cokolwiek co uważasz, że chcesz z siebie wyrzucić. Jestem tu codziennie smile

22 Ostatnio edytowany przez celinienne (2016-11-13 13:34:39)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Zwykle zycie bardzo przecietnego malzenstwa. W takich zwyklych stereotypowaych i nudnych malzenstwach, gdzie kazda strona oczekuje , ze to wlasnie partner powinien wziac na siebie odpowiedzialnosc za barwnosc i atrakcyjnosc zwiazku - najczesciej wspolnie karaja sie za te sytuacje. On uzywa wulgaryzmow i manipulatorstwa, a ty? Jestem ciekawa jak ty karzesz swojego partnera.... (bo o tym nic nie powiedzialas) poczekaj, niech zgadne - pasywnosc i brak sexu? To takie banalne. Sorry.
Skoro masz siostre schizofreniczke, chyba znasz specyfike choroby - w liscie  nie podalas ani jednego przykladu, ktory potwierdzilyby twoje obawy o posiadanie tej choroby, ale szafujesz slowem bardzo lekko. Ma sie wrazenie, ze wolalabys miec te schizofrenie, w sumie twoj partner - tez najlepiej gdyby mial - wszystko byloby jasne i zrozumiale.
No niestety, trzeba wioslowac jak wszyscy - znlezc sobie jakies zainteresowania, kupic dzialke na przedmiesciu, wyjezdzac razem na niezaplanowane week-endy, robic sobie drobne przyjemnosci i niespodzianki itd itd  razem dbac o atrakcyjnosc zwiazku. Twoj pomysl na wyjazd w gory podczas wigilii - jest swietny! Postaraj sie o takie pomysly - moze kino, moze kolacja przy swiecach... cokolwiek, byle nie nudna terazniejszosc ipowtarzanie sytuacji, ktore prowadza do nikad.
W moim odczuciu - nie jestescie toksyczni, ale nudni. Sorry.
Dobrze byloby, gdybys przepracowala swoja zyczeniowa postawe i nonszalancka zgode na manipulowanie soba.
Pozdrawiam.

23

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
celinienne napisał/a:


On uzywa wulgaryzmow i manipulatorstwa, a ty? Jestem ciekawa jak ty karzesz swojego partnera.... (bo o tym nic nie powiedzialas) poczekaj, niech zgadne - pasywnosc i brak sexu?

Seksu nie uprawiamy od jakiegoś czasu, ale pasywność leży po obu stronach. Wzajemnie czujemy do siebie niechęć.

celinienne napisał/a:

No niestety, trzeba wioslowac jak wszyscy - znlezc sobie jakies zainteresowania, kupic dzialke na przedmiesciu, wyjezdzac razem na niezaplanowane week-endy, robic sobie drobne przyjemnosci i niespodzianki itd itd  razem dbac o atrakcyjnosc zwiazku.
W moim odczuciu - nie jestescie toksyczni, ale nudni. Sorry.

Staraliśmy się wiele lat i nasze życie nie było nudne. W pewnym momencie mąż zaczął wpadać w depresję (nie daje sobie pomóc, o lekarzu nie chce słyszeć), ja w nerwicę i stany depresyjne. Naprawdę cieszę się, że nie musiałaś (i nie musisz) przechodzić tego co ja.

celinienne napisał/a:

Dobrze byloby, gdybys przepracowala swoja zyczeniowa postawe i nonszalancka zgode na manipulowanie soba.

Właśnie po to wybieram się na terapię, żeby raz na zawsze uświadomić sobie, jakie w swoim zachowaniu popełniam błędy.

Pozdrawiam również.

24

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Ten facet to najnormalniejszy w swiecie psychiczny przemocowiec. Na powaznie, gdybym byla Toba, bralabym pod uwage jak najszybsze wyniesienie sie i rozwod. On Cie zniszczy, jezeli teraz go nie zostawisz. Wiej!

25 Ostatnio edytowany przez celinienne (2016-11-14 16:42:42)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Nie myslalas o wspolnej terapii z mezem dla uratowania malzenstwa (u sexuologa)? Z twoich opowiesci wynika, ze nie wypracowaliscie ze soba zadnej formy komunikacji i jajo pasywna agreywna robisz wszystko, aby twoj partner "wybuchl" po czym nawet jak przeprasza, to "nie masz serca -) Naprawde dobre.
Moze czas, abyscie oboje dorosli. Uciekanie od problemu niczego nie zalatwia, bo moga was oboje dopasc w kazdym nastepnym zwiazku. Twoj opis problemu - to jakies dziecinne uzalanie sie i skarzenie, ze ktos ci lopatlke w piaskownicy zabral, a poteml sie okazuje, ze to nie lopatka i nie piaskownica.
... facet kurw@uje i miota sie, a ty uwazasz, ze ma depresje? Kobieto, twoje diagnozy sa z sufitu zdjete. Nie, nie jestes ksiezniczka. Ogarnij sie.

26

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
celinienne napisał/a:

Nie myslalas o wspolnej terapii z mezem dla uratowania malzenstwa (u sexuologa)? Z twoich opowiesci wynika, ze nie wypracowaliscie ze soba zadnej formy komunikacji i jajo pasywna agreywna robisz wszystko, aby twoj partner "wybuchl" po czym nawet jak przeprasza, to "nie masz serca -) Naprawde dobre.
Moze czas, abyscie oboje dorosli. Uciekanie od problemu niczego nie zalatwia, bo moga was oboje dopasc w kazdym nastepnym zwiazku. Twoj opis problemu - to jakies dziecinne uzalanie sie i skarzenie, ze ktos ci lopatlke w piaskownicy zabral, a poteml sie okazuje, ze to nie lopatka i nie piaskownica.
... facet kurw@uje i miota sie, a ty uwazasz, ze ma depresje? Kobieto, twoje diagnozy sa z sufitu zdjete. Nie, nie jestes ksiezniczka. Ogarnij sie.

Sorry, ale Twoja diagnoza jest moze nie z sufitu zdjeta, ale na pewno wytargana z czesci tylnej ciala- tyle w niej sensu.

Maz Autorki to czystej wody przemocowiec psychiczny. Jaki normalny, zrownowazony czlowiek rzuca k**wami i oczekuje, ze zona za niego zrobi jego wlasna robote? No, bo zusio taki biedny, tak mu ciezko jak kiwnie palcem by zarobic kase raz na pare dni, bo zona powinna zaraz leciec z wywalonym ozorem i ratowac zusia. Co za burak dziecinny wylatuje z tekstami: "A teraz masz film ogladac bo ja tak chce!". Co za totalny egoista zaczyna darcie sie w srodku nocy, by niby "przeprosic" ale tak naprawde tylko lepiej sie samemu poczuc i zonie dowalic?

On moze i przejawia depresyjne zachowania, ale od tego jest pojscie do lekarza i zajecie sie wlasnym leczeniem, a nie wyzywanie sie na zonie.

To co ten czlowiek robi w domu to jest PSYCHICZNA PRZEMOC.

27 Ostatnio edytowany przez chomik9911 (2016-11-14 19:01:03)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
celinienne napisał/a:

Nie myslalas o wspolnej terapii z mezem dla uratowania malzenstwa (u sexuologa)? Z twoich opowiesci wynika, ze nie wypracowaliscie ze soba zadnej formy komunikacji i jajo pasywna agreywna robisz wszystko, aby twoj partner "wybuchl" po czym nawet jak przeprasza, to "nie masz serca -) Naprawde dobre.
Moze czas, abyscie oboje dorosli. Uciekanie od problemu niczego nie zalatwia, bo moga was oboje dopasc w kazdym nastepnym zwiazku. Twoj opis problemu - to jakies dziecinne uzalanie sie i skarzenie, ze ktos ci lopatlke w piaskownicy zabral, a poteml sie okazuje, ze to nie lopatka i nie piaskownica.
... facet kurw@uje i miota sie, a ty uwazasz, ze ma depresje? Kobieto, twoje diagnozy sa z sufitu zdjete. Nie, nie jestes ksiezniczka. Ogarnij sie.

Celinienne takich bzdur to ja dawno nie czytałam. Nic się kupy nie trzyma, a wnioski i "diagnozy" to chyba z kosmosem ustalałaś.

Emily ostrożnie podchodź do tego typu "rad". Moje zdanie znasz. Zgadzam się w 100 % z Beyond.

28

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
chomik9911 napisał/a:
celinienne napisał/a:

Nie myslalas o wspolnej terapii z mezem dla uratowania malzenstwa (u sexuologa)? Z twoich opowiesci wynika, ze nie wypracowaliscie ze soba zadnej formy komunikacji i jajo pasywna agreywna robisz wszystko, aby twoj partner "wybuchl" po czym nawet jak przeprasza, to "nie masz serca -) Naprawde dobre.
Moze czas, abyscie oboje dorosli. Uciekanie od problemu niczego nie zalatwia, bo moga was oboje dopasc w kazdym nastepnym zwiazku. Twoj opis problemu - to jakies dziecinne uzalanie sie i skarzenie, ze ktos ci lopatlke w piaskownicy zabral, a poteml sie okazuje, ze to nie lopatka i nie piaskownica.
... facet kurw@uje i miota sie, a ty uwazasz, ze ma depresje? Kobieto, twoje diagnozy sa z sufitu zdjete. Nie, nie jestes ksiezniczka. Ogarnij sie.

Celinienne takich bzdur to ja dawno nie czytałam. Nic się kupy nie trzyma, a wnioski i "diagnozy" to chyba z kosmosem ustalałaś.

Emily ostrożnie podchodź do tego typu "rad". Moje zdanie znasz. Zgadzam się w 100 % z Beyond.

chomik9911 i Beyondblackie - dziękuję za dobre słowa. Nie jestem w stanie zmienić swojego życia z dnia na dzień, zwłaszcza że to wszystko wypracowywałam sobie latami. Ale już dziś przez 8 godzin w pracy nie dawały mi spokoju kłębiące się myśli w stylu, że to już zbyt długo trwa, że powinnam umieć też wymagać, że miłości nie kupię itd. itp. To pewnie ma jakiś związek z moją niską samooceną w relacjach damsko - męskich. Ale dzisiaj po raz pierwszy spojrzałam na świat zupełnie innymi oczami.

celinienne - piszesz głupoty nieadekwatne do sytuacji. Z jednym się tylko zgodzę, że nie potrafię się z mężem komunikować. Już pewnie przed ślubem nie potrafiliśmy, ale oboje jeszcze jakoś się staraliśmy, bo nam zależało. W pierwszym poście napisałam, że nie wiem, o czym myślałam biorąc ślub i proszę w miarę możliwości o niekomentowanie mojej głupoty.

Terapia dla par? Powiem tak: mąż chodzi do internisty tylko w ostateczności, do psychiatry za nic się nie wybiera ("toleruje" to że tam chodzę, bo w końcu mam "jakieś problemy, z których psychiatra nie potrafi mnie nawet wyleczyć", tak poza tym w awanturach to ja jestem tą wariatką, która ma się leczyć (mniejsza z tym, że już to robię) i która jest poje****. Z przyjemnością wybiorę się na terapię sama, żeby złapać dystans do swojego życia a potem zdecydować, co dalej, skoro mąż nie da sobie pomóc.

29

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Emily masz rację - tkwiłaś w tym latami, więc i dużo wody musi upłynąć zanim odzyskasz równowagę psychiczną. Ale nie od razu Kraków zbudowali - spokojnie. Jesteś już na dobrej drodze, bo zaczynasz dostrzegać co się dzieje wokół Ciebie, co jest nie tak i zaczynasz głośno o tym mówić - super!! możesz być z siebie dumna. A terapia indywidualna to świetny pomysł, najpierw siebie poskładaj do kupy i pomyśl o sobie. Twój mąż naprawdę się nad Tobą znęca i jest burakiem.. przepraszam. I leniem. Najgorszy typ faceta po prostu, ciamajda co nie radzi sobie z własnym życiem i zrzuca to na zaradną żonę, którą doprowadził na skraj załamania nerwowego i dobił, z zazdrości , zawiści i niskiej samooceny. A wie, że jesteś bardzo zaradną osobą i to wykorzystuje. Pasożyt. A to, że Ci mówi że jesteś "wariatką"? a jak on siebie by nazwał? tacy ludzie jak on mają inne kryteria - olej to. Powinien Cię wspierać. Zresztą co to gadać - sama wiesz.
Mówisz, że chodzisz do psychiatry, może on poleciłby dobrego psychoterapeutę? smile tak mi się nasunęło.

30

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Macie rację... muszę popracować nad poczuciem własnej wartości, żeby to nie otoczenie musiało mi udowadniać, ile jestem warta...
Dzisiaj po powrocie z pracy do domu mąż od razu zgarnął mnie przed swój komputer, żebym "pomogła" mu w projekcie graficznym, bo on nie umie się zdecydować. Nawet nie spytał, czy jestem zmęczona. A ja siedziałam nad nim jak mama pilnująca dziecka przy odrabianiu lekcji. Co jakiś czas nieśmiertelne kur****nie i ja pier****. Siedziałam, patrzyłam, słuchałam i zastanawiałam się, co ja najlepszego robię. Boję mu się sprzeciwić, bo podnosi na mnie głos. Moja reakcja na takie coś to kulenie się w sobie. Poza tym usłyszałam, ze jak zawsze robię problem, bo zamiast usiąść obok niego i mu pomóc, to ja na złość myję gary (w jego "depresji" i "zmęczeniu" nie przeszkadza mu, że w kuchni niedługo z tego brudu wybuchnie epidemia). Wściekły powiedział, że zawsze tak jest - on mnie o coś prosi, a ja mu robię na złość (w tym przypadku - myję śmierdzące naczynia). Piszę to i czytam i wydaje mi się, że to jest ostra patologia dziejąca się z dala ode mnie, a to się dzieje naprawdę w moim życiu.
Jestem w trakcie szukania psychoterapeuty. Na oku mam tego poleconego przez psychiatrę (tak chomik9911, mam na szczęście kogoś z polecenia smile ) i psycholożkę z Niebieskiej Linii, u której już byłam, a która współpracuje z jakimś terapeutą.
Próbuję sobie wyobrazić, jakby wyglądało moje życie bez wiecznego stresu, wzajemnej pretensji, niechęci i skakania sobie do oczu.

31

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Naprawdę wstyd mi za to, jak mąż mnie traktuje. Nie mam siły powiedzieć rodzinie, przyjaciołom czy znajomym: "słuchajcie, ratujcie mnie, nie daję sobie rady w małżeństwie". Na policję też nie pójdę, bo ostatecznie to ja wyjdę na tą nienormalną (mąż potrafi nieźle zamotać i odwrócić kota ogonem). Jego rodzice mnie lubią, moi rodzice jeszcze go lubią (chociażby z racji, że jest zięciem), znajomi i przyjaciele uważają go za fajnego faceta. I tylko ja mam rozdwojenie jaźni, kiedy widzę go w dwóch różnych odsłonach, a tę mniej normalną odsłonę mam na co dzień.
Aha, psychiatra też się mnie ostatnio spytał, po co tak się męczyć i żebym może coś z tym zrobiła, bo on za mnie życia nie przeskoczy.
Jak mam zebrać na to siły? Jestem wypalona całkowicie i co chwilę jak o tym myślę i piszę, chce mi się płakać.

32 Ostatnio edytowany przez Iwona40 (2016-11-17 09:06:57)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Emily odpuść sobie swoja "bezradność", ponieważ nie możesz brać odpowiedzialności za męża. Po przeczytaniu twojej historii moje zdanie jest bliskie temu, co pisze tobie Beyondblackie i przyznaje racje twojemu psychiatrze. Twój mąż  znęca się nad tobą psychicznie, to manipulator, terrosyta, który wykorzystuje ciebie. Tak naprawdę to on ma problem ze sobą, swoją złoscią, a ty to baardzo cierpliwie znosisz... ale wszystko do czasu. Masz klasyczne objawy zespołu stresu pourazowego PSD
http://www.psychiatria.pl/artykul/zespo … 694/5.html .
Najlepszym "wyjściem" z tej sytuacji jest całkowite odcięcie się od agresora.

Co masz do stracenia?
Co musiałoby się wydarzyć- co on musiałby tobie zrobić, żebyś zdecydowała się na radykalną zmianę?

Emily, to twoje życie, nie jesteś od nikogo zależna.
Jak ktoś chce, szuka sposobów. Jak ktoś nie chce szuka powodów. http://coaching.focus.pl/praca/8-filaro … siebie-370

Jesteś mądrą kobietą i wiesz, co dla ciebie jest dobre. Wsłuchaj się w siebie, to klucz do rozwiązania wszystkich twoich problemów.
Zaufaj sobie i niczego się nie bój, bo może być tylko lepiej jeśli tego chcesz....  bez żadnych kompromisów i ustępstw, bo zasługujesz na wszystko co jest DOBRE.

33

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Znałam i znam osobę podobnego pokroju jak Twój mąż. On i jego żona to takie małżeństwo, które żyje obok siebie niż z sobą oprócz tego że mają dziecko dla którego trwa piękny teatr. Facet nic nie robi kompetnie ma w dupie wszystkich i wszystko nawet swoje dziecko. baba biega sprząta, gotuje dla niego pierze sterte ciuchów bo to ojciec jej dziecka. Dodatkowo on sobie jeździ po świecie że niby zarabia dla nich kasę itd. A tak naprawdę chleje po weekendach i zdradza ją na lewo i prawo. Jak był w Polsce każdy z nas widział jak oszukiwał żonkę po nocach uganiajac się za młodszymi koleżankami, a ona myślała że jest w pracy.

Cham i prostak jakich wiele, szkoda życia marnować, szkoda nerwów i sił. My kobiety powinnyśmy być solidarne i nie dawać się tym h**** bo zoobowiązania i inne sprawy nie są przeszkodą by kończyć małżeństwo. A przypadek, który wyżej opisuje jest idealny gdzie obydwoje są siebie warci. On ją zdradza dzień przed wigilią a na drugi dzień składają sobie życzenie. Nawet nie ma komentarza żeby opisać.

34

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Cieszę się, że tyle obiektywnych osób mną potrząsnęło i próbuje postawić do pionu. Nigdy nikt nie spojrzał trzeźwo na moje małżeństwo, co na tym forum. Wiem, że może się to wydawać nudne i banalne, ale zżera mnie to od środka i potwornie się z tym męczę. Widzę też, bez psychoterapeuty niewiele zdziałam. Jest we mnie jakiś problem, którego przez wiele lat nie zauważałam, a teraz każe mi tkwić w tym bagnie. Chyba boję się całkiem sama przeskoczyć swoje dotychczasowe życie. No i wychodzi na to, że jestem takim samym nieudacznikiem jak mąż i że nie potrafię żyć po swojemu. Jestem pod wrażeniem, bo z Waszych postów wyłaniają się naprawdę silnie wewnętrznie babki.
Któraś z Was spytała, co musiałoby się stać, żebym w końcu coś zrobiła ze swoim życiem. Zaczęłam się zastanawiać i doszłam do absurdalnego wniosku, że musiałabym się faktycznie przekonać, że jemu naprawdę na mnie nie zależy. Ale od razu zaczęłam się zastanawiać, czy jego dotychczasowe "akcje" o tym nie świadczyły (i nie świadczą), a on mi nie mydli oczu. Wychodzi na to, że mimo trzydziestki jestem wyjątkowo głupia. Jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać, czy on mnie jeszcze kocha i czy kiedykolwiek tak było... aż się boję odpowiedzi.
Wczorajsza scenka sytuacyjna z moim mężem: on śpi, ja robię obiad, skończyłam, budzę go, żeby sobie nałożył (nie raz było czepianie się, że nakładam mu za dużo). On stwierdził, że śpi dalej i zje później. Pytam, co w takim razie mam zrobić z pieczonymi frytkami, które zaraz wystygną, on mówi, że nie wie i śpi dalej. Wzięłam więc jego i swoje frytki na swój talerz (nie było tego dużo, reszta "dopiekała" się na dolnym ruszcie), wyłączyłam piekarnik, żeby mógł je sobie później "dorobić", nałożyłam sobie resztę obiadu i zaczęłam jeść. Po jakiś 3-4 minutach mąż zerwał się wkur*****, że skoro już go obudziłam, to on też idzie jeść. Mówię mu, że musi włączyć piekarnik, żeby "dopiec" swoje frytki, ewentualnie wziąć połowę ode mnie z talerza (która i tak była jego). No to on do mnie z awanturą, że po to go budziłam, żeby on sobie poczekał 20 minut na ciepłe frytki, które zje z zimnym mięsem i po co go budzę, skoro obiad niegotowy. Że chcę mu zrobić na złość, bo dzień wcześniej to on mnie zawołał do kuchni, żebym spróbowała sosu i sobie nałożyła (przyszłam wtedy nieprzytomna z pracy, ale nie komentowałam przecież jego "poczynań"). Moje słowa, żeby wziął połowę frytek ode mnie i jadł je z ciepłym mięsem były jak grochem o ścianę. Powiedziałam też, że za 20 minut weźmiemy sobie przecież po dokładce. Ale on był już w transie, krzyczał, że robię mu na złość, że chcę się na nim odegrać, że spał po bezsennej nocy a ja go obudziłam, że gotowy obiad to obiad podany pod nos... Czy to jest normalna awantura?

35

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Nie, to nie jest normalna awantura. Twoj maz szuka powodow by Ci dokopac, a Ty go traktujesz jak dziecko co samo sobie z odgrzaniem obiadu nie potrafi poradzic. Po co mu wszystko pod nos podsuwasz? Jak spi, niech spi, obudzi sie to sobie moze obiad odgrzac czy nowe frytki zrobic sam.

Wy zyjecie we wzajamnie toksycznej relacji gdzie Ty grasz role rodzica, a on rozkapryszonego bachora.

36

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
Beyondblackie napisał/a:

Nie, to nie jest normalna awantura. Twoj maz szuka powodow by Ci dokopac, a Ty go traktujesz jak dziecko co samo sobie z odgrzaniem obiadu nie potrafi poradzic. Po co mu wszystko pod nos podsuwasz? Jak spi, niech spi, obudzi sie to sobie moze obiad odgrzac czy nowe frytki zrobic sam.

Wy zyjecie we wzajamnie toksycznej relacji gdzie Ty grasz role rodzica, a on rozkapryszonego bachora.

Beyondblackie - cenię sobie Twoje rady. Potrafisz mi powiedzieć, dlaczego on chce mi dokopać? zrobiłoby mi się chyba lżej, gdybym to widziała i wiedziała.

37

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Z wielu powodow.

Bo sie zle ze soba czuje, ale woli odgrywac sie na Tobie niz ruszyc doope. Bo Ci zazdrosci obrotnosci i najnormalniej go zawisc zzera. Bo chce Cie sponiewierac jak jest w gorszym nastroju. Itp, itd. Mozna by tu bylo tone wyliczac.

Nie jest istotne dlaczego sie tak zachowuje wobec Ciebie, ale dlaczego Ty to akceptujesz. Bo to jest psychiczna przemoc i tyle. Trwalabys przy nim jakby zamiast humorkow z piekla byl pijakiem, ktory by Cie wyzywal od najgorszych po flaszce wodki?

38

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

I to jest paradoks, pijaka który by mnie wyzywał od najgorszych bym nie zdzierżyła. Sporo jeszcze muszę chyba przetrawić, żeby zrozumieć, dlaczego to akceptuję. Dziękuję za wiadra zimnej wody. Im jest ich więcej, tym więcej widzę. Beyondblackie - zazdroszczę Ci takiej wiedzy o życiu i ludziach.

39

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Ale co tu jest do przetrawienia? On Cie wyniszcza, bo mu na to pozwalasz. Jakbys reke miala w ogniu to tez bys zastanawiala czemu jest goracy czy raczej wyciagnela ja w trymiga?

Widocznie wasza relacja daje Ci zadowolenie z bycia czyjas nianka (podswiadomie), bo on zawsze tak zle sie zachowuje, a Ty i tak wszysko zalatwisz. Dlatego napisalam, ze ta relacja jest toksyczna.

Relacja malzenska to nie jest bezwarunkowa milosc matki do dziecka, to powinno byc wspolne partnerstwo.

40

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

autorko, ile jeszcze potrzebujesz postow, zeby cos z tym zrobić?

41

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Mam spaczony mózg bo naprawdę nie rozumiem, dlaczego tyle lat mu na to pozwalałam i wciąż pozwalam. Psychoterapeuta to jedyne wyjście, żeby raz na zawsze oduczyć się niańczenia i matkowania innym? dlaczego ludzie potrafią tworzyć normalne, partnerskie związki, a mi się trafiło takie bagno? Starałam się, wydawało mi się, że on też i że to jest partnerstwo... skąd się bierze wewnętrzne "zezwolenie" na wejście w taką relację i traktowanie? to jest dla mnie strasznie bolesne, ale doceniam, że trafiłam tutaj. Jeśli psychoterapeuta będzie ze mną tak brutalny, rozłoży moje problemy na czynniki pierwsze i mi pomoże z tego wyjść, gonię do niego już jutro... tylko dlaczego są ludzie, którzy mają tę wiedzę od razu, a dlaczego są tacy, którzy "przebudzają się" z tego chorego letargu nawet po wielu latach...?

42

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Nie trafilo Ci sie bagno, ale sama w nie weszlas i ciagle trwasz. Musisz sama sobie odpowiedziec na pytanie dlaczego dazysz do relacji wspolzaleznosci, w ktorych musisz kogos "ratowac" ,niewazne jak Cie traktuje.

43

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Dużo czasu minęło od mojego ostatniego postu, ale co jakiś czas przeglądam forum i czytam różne wątki. Może ktoś się jeszcze zainteresuje moim wątkiem i coś napisze. Nie mam osoby, z którą mogę szczerze o tym pogadać.
Nadal jestem z mężem, ale bardziej jesteśmy obok siebie niż razem. Seksu od dawna nie uprawiamy, on mnie nie pociąga, ja go najwidoczniej też już nie. To, co nas łaczy, to przyzwyczajenie i ta cholerna firma – nie przepisałam jej jeszcze na niego. Oczy mi się otwierają bardzo powoli, coraz bardziej pękam. Jest wobec mnie agresywny, ale go olewam, przychodzi mi to coraz łatwiej. Po 4 latach zmieniłam etat na lepiej płatny i mniej wykańczający. Jak dostanę umowę na czas nieokreślony, chcę skonsolidować nasze długi (2 karty kredytowe, limit w koncie, kredyt gotówkowy) na jak najlepszych warunkach, bo wykańczają mnie psychicznie. W międzyczasie samochód nam się rozsypał, sprzedaliśmy go i z mojej inicjatywy wzięliśmy nowy w leasing. Mąż jak podcinał, tak dalej podcina mi skrzydła, ale nie patrzę na to i robię swoje (przykłady: 1) nie przedłużą mi umowy po okresie próbnym, wyleją mnie i jesteśmy pogrzebani (tak, moja pensja stanowi fundament naszej egzystencji); 2) leasing – nie, bo nie, bo ktoś miał i był niezadowolny, poza tym auto w leasingu nie jest nasze itd.). Nasza firma jako tako prosperuje, ale co chwilę coś się sypie (ostatnio auto) i praktycznie lecimy na stratach. Mąż ma ponad 30 lat, ale nie mieści mu się w głowie przekwalifikować się albo poszukać czegoś bardziej dochodowego. Gdy zasugerowałam mu zmianę pracy i usłyszałam: „zmienić pracę - nawet po chamskim chu*u nie spodziewałbym się takiej odpowiedzi". Tak więc w jego oczach moim obowiązkiem jest m.in. zapewnieniu mu płatnego zajęcia, zarządzanie domowym budżetem (a przy stosunku naszych dochodów do wydatków to wyższa szkoła jazdy). Według niego często też go sabotuję, przez co w którejś awanturze usłyszałam "może twój pier*olony Bóg cię za to wszystko osądzi".
Moim marzeniem jest uporządkowanie teraz wszystkich długów (są na mnie) i rozpłynąć się gdzieś za granicą. On mnie traktuje jak zło konieczne, bez którego jednak nie funkcjonuje. Tylko, że ja go tego nauczyłam.
Wciąż szukam odpowiedzi, jakie moje zaburzenia do tego wszystkiego doprowadziły.
Chcę też dobrze się przygotować do tego, aby ostatecznie "dać nogę".

44

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Kobieto - minął więcej niż rok, i jak przeczytałam Twojego ostatniego posta aż oniemiałam.
Nie Ty nie jesteś mądra - jak tu wiele pisało.

Pozwalasz się traktować jak największe zło, dalej zasuwasz na męża, dalej za wszystko jesteś odpowiedzialna.
Nie odeszłaś, nie dałaś sobie szansy żeby poznać kogoś wartościowego, założyć z nim rodzinę. Z mężem nie założysz- no chyba , że chcesz jeszcze więcej cierpieć, ale kto was wtedy utrzyma ?

Uprawiacie w ogóle seks ? Czy jesteście współlokatorami ?
Szczerze, naprawdę Ty z tego bagna nie wyjdziesz.

45

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Tak, masz rację, mądra na pewno nie jestem.
Tylko coś mnie w tym chorym układzie trzyma - niska samoocena, zaburzony od lat obraz rzeczywistości, uwielbienie "samobiczowania się"?
Chciałam tylko się poradzić, może ktoś zna przypadek, dlaczego ludzie mimo świadomości latami tkwią w takiej patologii.

46

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

A Ty w ogóle poszłaś na jakąś terapię czy tylko siedziałaś dwa lata na tyłku płacząc? Bo jeżeli to drugie, to się wcale nie dziwię, że nic się nie zmieniło.

47

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
emily572 napisał/a:

Chciałam tylko się poradzić, może ktoś zna przypadek, dlaczego ludzie mimo świadomości latami tkwią w takiej patologii.

A powiedz po co chcesz znać takie przypadki ? I co CI to da ? Przecież Ty wiesz, że tkwisz w bagnie i nie masz odwagi zacząć żyć sama.
Więc proszę bardzo żyj , utrzymuj was, wysłuchuj jego nerwów , przekleństw - nigdy nie zakładaj rodziny.

Ciebie już nie interesuje jak się odciąć , tylko dlaczego ludzie tkwią ? Niektórzy bo nie mają w głowie żadnych innych perspektyw, mają dzieci itd.
Ty tkwisz z własnego wyboru. Wiesz gdzie tkwi przyczyna, ale nie poszłaś nawet na terapię.

Wiem, że łatwo się piszę i radzi.
Byłaś w bagnie, chciałaś się uwolnić ale z terapii zrezygnowałaś i w bagnie zostałaś. A wiesz po czym wnoszę, że na terapii nie byłaś ?
Bo gdybyś na niej była już dawno ten toksyczny związek byś zakończyła, a tak dajesz sobą pomiatać - na własne życzenie.

Ludzie się nie zmieniają i doskonale wiesz, że Twój mąż się nie zmieni.

48

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
ZywiecZdroj napisał/a:

Ludzie się nie zmieniają i doskonale wiesz, że Twój mąż się nie zmieni.

Ludzie mogą się zmienić, ale muszą tego sami chcieć i mieć do takowej zmiany bodziec. W przypadku męża Autorki nie ma ani woli ani kopa do zmian. W końcu jego żona lata wkoło niego jak wkoło zgniłego jaja, odwala za niego robotę, znosi wszystkie humorki żusia, nosek podciera i wkłada czapeczkę, żeby się żusio nie przeziębił. A to, że se czasem w kącie pochlipie, to nie ma dla niego większego znaczenia, bo jej uczucia go nie interesują. On nigdy nie miał nawet szansy doświadczyć negatywnych skutków własnego zachowania. Jakby Autorka przestała go we wszystkim wyręczać i by się publicznie okazało jaki z niego obibok i pasożyt, to może coś by ze sobą zrobił. Albo by dał nogę z małżeństwa by znaleźć następną naiwną.

49

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

To że nie byłam na terapii nie jest tajemnicą, okoliczności tak mi się nieszczęśliwie złożyły, że nie mogłam. Nie płaczę nad sobą, chciałam tylko z kimś (?) pogadać.
Miłego dnia.

50

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
Beyondblackie napisał/a:
ZywiecZdroj napisał/a:

Ludzie się nie zmieniają i doskonale wiesz, że Twój mąż się nie zmieni.

Ludzie mogą się zmienić, ale muszą tego sami chcieć i mieć do takowej zmiany bodziec. W przypadku męża Autorki nie ma ani woli ani kopa do zmian. W końcu jego żona lata wkoło niego jak wkoło zgniłego jaja, odwala za niego robotę, znosi wszystkie humorki żusia, nosek podciera i wkłada czapeczkę, żeby się żusio nie przeziębił. A to, że se czasem w kącie pochlipie, to nie ma dla niego większego znaczenia, bo jej uczucia go nie interesują. On nigdy nie miał nawet szansy doświadczyć negatywnych skutków własnego zachowania. Jakby Autorka przestała go we wszystkim wyręczać i by się publicznie okazało jaki z niego obibok i pasożyt, to może coś by ze sobą zrobił. Albo by dał nogę z małżeństwa by znaleźć następną naiwną.

Dzięki za zainteresowanie. Mimo wszystko nie jest on aż tak bardzo "ubezwłasnowolniony", bardzo często doświadcza negatywnych skutków własnego zachowania i zostawiam go wtedy samego sobie.
Ktoś tu wcześniej napisał "nie od razu Kraków zbudowano"... Powoli, ale do przodu, bo nie mam niestety takich jaj jak wy, nad czym ubolewam.

51

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
emily572 napisał/a:

bardzo często doświadcza negatywnych skutków własnego zachowania i zostawiam go wtedy samego sobie.

Możesz podać jakiś przykład takiej sytuacji?

52

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

No też się zastanawiam nad tym, bo w każdym poście Autorka pisze jak odrabia za niego pracę, tłumaczy go przed klientami, z przerażeniem myśli o powiedzeniu przyjaciołom i znajomym jaki jest jej mąż i generalnie haruje na tzw "fasadę". Trochę to przypomina żonę alkoholika, która zbiera go z ulicy, powyciera wymioty, zadzwoni następnego dnia do jego pracy by powiedzieć, że się czymś zatruł i generalnie go KRYJE. Bo wstyd, bo co ludzie powiedzą, bo nie daj Boże by się wydało, że on ma problem z alkoholem. No i tak można nawet przez 20 lat: alkoholik się zapija w komforcie, a żona myśli, że wyrządza mu przysługę i jest święta.

Oczywiście w obu przypadkach mamy do czynienia z toksyczną relacją współuzależnienia.

53

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Autorka się uraziła bo usłyszała gorzką prawdę , że tkwi tyle lat w bagnie a lata lecą.. I będą dalej lecieć.
Na terapie przez rok też nie było czasu.

Wraca po roku i nic się nie zmienia, oczekuje rozmów i zrozumienia dlaczego ludzie tkwią.

A no bo są słabi. Wolą swoje jedyne , krótkie życie spędzić niancząc meza, zamiast żyć i cieszyc się tym życiem.

Jesteś po 30 tce , nie chciałabyś rodziny ?
Ty myślisz że odejdziesz za rok i życie Ci się w 5 min momentalnie pouklada ?

Otrzasnij się.

54

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Żywiec, nawet jakby jakoś się z tym nierobem rozwiodła (w co wątpię), to od razu znajdzie... następnego nieudacznika i manipulanta. Jak ktoś nie przepracował swoich patologicznych form tworzenia związków, to jest skazany na powtarzanie tych samych schematów.

A obraziła się, jak słusznie piszesz, bo usłyszała prawdę, że samo siedzenie i wypłakiwanie się w czyiś rękaw magicznie nie zmienia rzeczywistości. Poprawia samopoczucie na kilka godzin, żeby jakoś łatwiej taplać się w bagienku. Do prawdziwej zmiany potrzebna jest DECYZJA i konsekwentne jej realizowanie. Nie było czasu znaleźć terapeuty przez ponad rok? Bzdura. Nie było prawdziwej chęci rozwiązanie problemu.

55 Ostatnio edytowany przez bbb29 (2018-04-13 05:04:01)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Autorko, jesteś niewiele lat starsza ode mnie, a czytając to z czym się borykasz, odnoszę wrażenie jakbyś była starsza conajmniej 20.  Współczuję Ci z całego serca. Myślałam, że ja mam w życiu w tej chwili cholernie slabo, bo zerwałam z facetem i nie mogę się nadal pozbierać, również borykam się z zaburzeniami depresyjnymi, problemami z firmą itd... Ale do czego zmierzam.  PRZEJRZYJ NA OCZY! Jesteś jeszcze młodziutką kobietą, której życie powinno się dopiero ROZKRĘCAĆ I NABIERAĆ ROZPĘDU, a Twoje życie właściwie już się zakończyło....  Jeśli w tym związku, to będzie wegetacja ( już jest, chyba od 2016 przynajmniej, bo wtedy opublikowałaś pierwszy post?).
Po co to sobie robisz???? Dlaczego??? Nie potrafię tego pojąć!
Wnioskuję, że jesteś osobą zdolną, kreatywną, pracowitą... WSZYSTKO jeszcze przed Tobą, i świetny związek, i rodzina, i zajebisty seks, i stabilność finansowa oraz psychiczna. Ale MUSISZ dać sobie na to szansę... naprawdę nie szkoda Ci lat na tkwienie w czymś takim??? W posta wnioskuje, że wy się nawet nie lubicie, czujecie do siebie jakieś trwałe pretensje, pogardę... W imię czego wy ze sobą trwacie?! Przyzwyczajenia oczywiście i poczucia względnej stabilności na zasadzie " ch**wo ale stabilnie". Żebyś nie obudziła się za kilkanaście lat, gdy na nową rodzinę ( szczególnie dziecko - jeśli go chcesz - bo miłość możesz znaleźć zawsze) będzie za późno. Albo kiedy psychicznie będziesz totalnym wrakiem.


Dodam jeszcze, że żadne z Was nie jest "chore psychicznie". Wygląda na to, że on boryka się z problemami psychicznymi ( depresja, lęki ) ale jeśli nie chce nic z tym robić, Ty mu nie pomożesz. Rozumiem wspieranie i dawanie szans, jeśli druga osoba chce zmiany. Natomiast jeśli chodzi o Ciebie - nie jestem terapeutą, ale wygląda na to, że przyczyną Twoich problemów psychicznych jest ON  - jego zachowanie, olewanie obowiązków, spowodowane przez niego problemy finansowe. On Cię ciągnie w dół...i to się nie zmieni.

56

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Jeśli chodzi o terapię, miałam do wyboru dwie opcje:
1)    3 – miesięczna po 8 godzin dziennie na NFZ, co wiązało się z trzymiesięcznym zwolnieniem z pracy (nie muszę chyba tłumaczyć, że boję się pójść na tak długie zwolnienie, zwłaszcza, że moja sytuacja w pracy nie jest jeszcze na 100% pewna)
2)    „wieczorowo”, 1 godzina co tydzień, prywatnie - musiałam się wstrzymać po policzeniu kosztów. Niby na zdrowiu się nie oszczędza, ale jestem zaszczuta problemami finansowymi. Błędne koło.
Tak czy siak, terapii nie powiedziałam definitywnego „nie”.
Pewnie wygląda to teraz tak, jakbym się tłumaczyła, tylko mój mąż nie jest aż takim leniem i nierobem; to nie jest typ Ferdka Kiepskiego. Jest zwyczajnie niezaradny i nieogarnięty życiowo, w dodatku im większe piętrzą się problemy, tym jest bardziej chowa się w sobie i jest bardziej agresywny; wszyscy wokół żyją „na poziomie” i on też tak chce. Tylko, że nie robi nic w kierunku, żeby zarabiać więcej. Pracuje, ale efektów finansowych nie ma (zobowiązania finansowe pożerają też moją wypłatę). Na początku myślałam, że mu pomogę, ale teraz nic już nie jestem w stanie zrobić. On od zawsze chciał żyć „na poziomie”, ja nie miałam takiego parcia. Tylko, że nie znalazł sposobu na to, żeby to zrealizować. Może z zewnątrz wydaję się być zaradna, ale tak naprawdę oboje jesteśmy nieudacznikami życiowymi.
bbb29 – po prostu dzięki.

57

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
emily572 napisał/a:

Jest zwyczajnie niezaradny i nieogarnięty życiowo, w dodatku im większe piętrzą się problemy, tym jest bardziej chowa się w sobie i jest bardziej agresywny; wszyscy wokół żyją „na poziomie” i on też tak chce. .

NIEPRAWDA, musisz zacząć myśleć logicznie. Twój mąż nie jest niezaradny (przeczytałam cały wątek), Twój mąż jest wygodnicki. On wie, że może na wszystko położyć lachę, bo Ty i tak zrobisz to za niego. Nie masz dzieci, więc moze nie znasz tego mechanizmu, ale to jest typowy rozkapryszony dzieciak. Wyobraź sobie np 10latka, który nie potrafi zrobić jakiejś wyklejanki, odkłada zrobienie pracy domowej na ostatnią chwilę, w końcu matka widząc, że syn sam nie zrobi siada z nim do pracy, ale wystarczy, że matka wyklei zamiast ciemnozielonej trawy, jasnozieloną, on reaguje agresją, że co za idiotka z niej, że to miało być inaczej, idzie w pizdu grać na kompie, a matka pokornie dalej za niego wykleja. Ba a gdy to tak naprawdę ona dostanie dobra ocenę, to jeszcze mu nową grę kupuje, bo przecież tak ładnie niebo wykleił, a on z czasem i tak rzuci w kąt tę grę, narzekając, że grafika nie taka (przykłąd jest w sumie analogiczny do Twojej historii z szukaniem za niego zdjęć- kóre on tak ładnie obrabia, ale zrobił Ci awanturę, że wybrałaś okropne, a po jakimś czasie jak kupiłaś mu telefon to go zniszczył)

Wybacz, ale nie wierzę w jego depresję i lęki, takie stany wyglądają zupełnie inaczej, a to co on robi to zasłanianie się niby problemami, zebyś Ty za niego całą robotę odwalała. Owszem, zeby nie było depresja istnieje, tak samo jak ADHD, ale nie ma tego co drugi człowiek, któremu sie nie chce pracować, ani co drugie dziecko, ktore jest po prostu wredne i niewychowane. Bardzo łatwo jest sobie znaleźć "jakąś chorobę", żeby wytłumaczyć swoje lenistwo i cwaniactwo.


3,2,1... no czekam aż zaczniesz go bronić, że on ma stany lękowe bo boi sie zadzwonić do kontrahentów. KAŻDY, nawet dorosły człowiek, ma czasami problem, jest zestresowany jak ma zadzwonić do kogoś "ważnego", a nie robi tego na co dzień. Jakby pracował i sie wbił w ten schemat to by sie przestał  "bać", a tak to zwyczajnie robić mu sie nie chce o! i cała wielka filozofia.

58

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
santapietruszka napisał/a:
emily572 napisał/a:

bardzo często doświadcza negatywnych skutków własnego zachowania i zostawiam go wtedy samego sobie.

Możesz podać jakiś przykład takiej sytuacji?

Dla osób postronnych przykłady żałosne, ale oto one:
1)    Przez wiele lat zaniedbywał profilaktykę zdrowotną, a po  30-tce dużo rzeczy zaczęło się „sypać”. Teraz mąż diagnozuje się przez internet (przerabiałam już fakt, że ma większość nowotworów), lekarzom rodzinnym nie ufa (w końcu „olewają” większość jego objawów). Nie załatwiam mu lekarzy specjalistów, niech sam się o to troszczy. Wychodzę z założenia, że jak będzie umierający, poleci do lekarza z prędkością światła. Prawda jest taka, że coś mu tam dolega, ale uwielbia też zwracać na siebie uwagę. I ten jego komentarz: „ty i tak masz to wszystko w d****” Swoją drogą, takie wzorce profilaktyki wynióśł z rodzinnego domu. Na początku próbowałam coś z tym zrobić, ale po paru bezowocnych próbach dałam sobie spokój.
2)    Temat – rzeka – auto, w którym regularnie coś trzeba wymienić. Wybór auta, a następnie konskewencje (kwestia mechanika...) są na jego głowie. Przerabialiśmy już parę samochodów, ale jeden z nich był „szczególny”. Auto renomowanej marki (mąż miał wybrać tak, żeby było dobrze, ja się nie mieszałam), niezbyt już młode, ze sporym przebiegiem. Po czasie trzeba było zacząć wymieniać części (które były drogie) i ogrom czasu spędził u mechanika. Zaczął się rzucać, że „zachciało mu się żyć ponad stan, jak jego rodzice”. Pamiątką tamtego okresu jest mocno uszczuplony portfel. Załamał się, jak uświadomił sobie, że za taką kwotę możnaby spędzić bardzo fajne zagraniczne wakacje.
3)    Przykład najbardziej żałosny – impreza z kumplami. Kiedy wychodzą wieczorem „na piwo”, ja idę spać i wyciszam komórkę. Nie raz obudził mnie w nocy dzwonieniem. Kiedyś jeden jego kumpel trafił na izbę wytrzeźwień. Stwiedziłam, że jak jemu to się zdaży, to ja nie zareaguję, a on może się w końcu nauczy odpowiedzialności.

59

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Autorko tylko ja w dalszym ciągu nie rozumiem po co jest tutaj ten wątek ?

Bronisz swojego męża, tłumacząc go , że jest chory. Nie ani Ty ani on nie jesteście z zaburzeniami. To są tylko wymówki, i tłumaczenie swojego żenującego zachowania.
Wymień mi 5 powodów dlaczego z nim jesteś ? No coś musi przemawiać, skoro w tym bagnie tkwisz?

Wychodzicie gdzieś razem ? Do kina? do znajomych ? Mąż Cię przytula? Wychodzicie na obiad ? spacer ? Potraficie usiąść wieczorem przy lampce wina ?
Rozmawiacie na temat dzieci ? rodziny ?
Jak spędzacie weekendy ?
Kiedy ostatni raz mąż przygotował Ci kolację ? albo coś kupił ?

60

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
Nirvanka87 napisał/a:
emily572 napisał/a:

Jest zwyczajnie niezaradny i nieogarnięty życiowo, w dodatku im większe piętrzą się problemy, tym jest bardziej chowa się w sobie i jest bardziej agresywny; wszyscy wokół żyją „na poziomie” i on też tak chce. .

NIEPRAWDA, musisz zacząć myśleć logicznie. Twój mąż nie jest niezaradny (przeczytałam cały wątek), Twój mąż jest wygodnicki. On wie, że może na wszystko położyć lachę, bo Ty i tak zrobisz to za niego. Nie masz dzieci, więc moze nie znasz tego mechanizmu, ale to jest typowy rozkapryszony dzieciak. Wyobraź sobie np 10latka, który nie potrafi zrobić jakiejś wyklejanki, odkłada zrobienie pracy domowej na ostatnią chwilę, w końcu matka widząc, że syn sam nie zrobi siada z nim do pracy, ale wystarczy, że matka wyklei zamiast ciemnozielonej trawy, jasnozieloną, on reaguje agresją, że co za idiotka z niej, że to miało być inaczej, idzie w pizdu grać na kompie, a matka pokornie dalej za niego wykleja. Ba a gdy to tak naprawdę ona dostanie dobra ocenę, to jeszcze mu nową grę kupuje, bo przecież tak ładnie niebo wykleił, a on z czasem i tak rzuci w kąt tę grę, narzekając, że grafika nie taka (przykłąd jest w sumie analogiczny do Twojej historii z szukaniem za niego zdjęć- kóre on tak ładnie obrabia, ale zrobił Ci awanturę, że wybrałaś okropne, a po jakimś czasie jak kupiłaś mu telefon to go zniszczył)

Wybacz, ale nie wierzę w jego depresję i lęki, takie stany wyglądają zupełnie inaczej, a to co on robi to zasłanianie się niby problemami, zebyś Ty za niego całą robotę odwalała. Owszem, zeby nie było depresja istnieje, tak samo jak ADHD, ale nie ma tego co drugi człowiek, któremu sie nie chce pracować, ani co drugie dziecko, ktore jest po prostu wredne i niewychowane. Bardzo łatwo jest sobie znaleźć "jakąś chorobę", żeby wytłumaczyć swoje lenistwo i cwaniactwo.


3,2,1... no czekam aż zaczniesz go bronić, że on ma stany lękowe bo boi sie zadzwonić do kontrahentów. KAŻDY, nawet dorosły człowiek, ma czasami problem, jest zestresowany jak ma zadzwonić do kogoś "ważnego", a nie robi tego na co dzień. Jakby pracował i sie wbił w ten schemat to by sie przestał  "bać", a tak to zwyczajnie robić mu sie nie chce o! i cała wielka filozofia.

Nie będę go bronić; zgadzam się, że jest cwany i wygodnicki. Dziękuję, że na mnie nie naskoczyłaś. Popełniłam masę błędów i na razie samodzielnie próbuję się z nich wykaraskać. Próbuję dojrzeć do normalnego życia. Nie neguję tego, że mam patologiczne wzorce zachowań (domyślam się nawet skąd) i że ciężka praca przede mną. Ale to trochę to przykre czytać na forum "nie byłaś na terapii, nie wyjdziesz z tego" (Nirvanko, to nie jest aluzja do ciebie).
Z kolei rzuciłyście na forum słowami kluczami, o których czytam na portalach psychologicznych. To mi naprawdę pomaga, dziękuję.

61

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Powinnaś była pójść na terapię już wiele lat temu, bo nikt, kto ma poukładane w głowie, nie wszedłby w taki związek. A Ty jeszcze tonęłaś jak w bagnie, firma, długi na Ciebie. Tak naprawdę to on jest dużo mądrzejszy i sprytniejszy niż Ty. Żyje sobie po swojemu i wygodnie i w razie potrzeby on akurat może się wymiksować. Cierpisz za własną głupotę i będziesz cierpieć, aż nie powiesz dość.

62

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Sorry, ale to są kolejne przykłady z d**y. Wcale nie świadczą o tym, że jakoś jesteś się w stanie powstrzymać od traktowania męża jak dziecko, tylko o tym, że on zachowuje się jak nieodpowiedzialny małolat vel gimbaza, bo MOŻE. Wiesz, choć pieniędzy nam nie brakuje, nigdy nie zgodziłabym się na to by mój narzeczony, za WSPÓLNE pieniądze, kupował auto zabawkę dla własnego podrajcowania się (pomijając fakt, że Misiek takich zachcianek durnowatych nie ma, bo jest poważnym, dorosłym człowiekiem). A fakt, że Twojemu mężowi i Tobie wydaje się normalnych znikać na całą noc i chlać na umór z kolegami, pozostawię bez komentarza.

Co do terapii, to tłumaczysz się tak pod górkę, że aż powala. Nie wciskaj mi tu kitów, że JEDYNĄ terapią na NFZ była 30 dniowa. Jest mnóstwo możliwości i wielu ludzi uczęszcza standardowo godzinę na tydzień, za darmo. Są też liczne prywatne kliniki, które oferują terapię w internecie, przez skypa, za bardzo przyzwoitą cenę.

Chcesz być świętą mamunią Tereską do końca życia, to se bądź, ale przestań udawać, że coś chcesz zrobić ze swoją sytuacją, bo sama siebie oszukujesz.

63 Ostatnio edytowany przez ZywiecZdroj (2018-04-13 12:40:45)

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji

Kobieto ! Otrząśnij się naprawdę.
Masz pretensje do mnie , że na Ciebie naskakuje. Ty miej do siebie , że niszczysz swoje życie świadomie już tyle lat!
Nikt na Ciebie nie naskakuje - tylko piszę prawdę.

Tak nie wyjdziesz z tego. Już 1,5 roku temu miałaś to zrobić, a wracasz na forum z tymi samymi problemami i dziwisz się, że ludzie Ci nie biją braw.
I tak uważam , że nie wyjdziesz z tego. I nie dlatego, że nie byłaś na terapii, dlatego że jesteś po prostu słaba. Dajesz się poniżać, i poniewierać w tym związku.

Zresztą Twoje życie. Dostałaś tyle mądrych rad - ale tkwij w tym bagnie dalej. Gratuluję.

w 2030 r napiszesz , że przegrałaś życie. Jesteś sama, bo mąż już w ogóle nie zawraca sobie głowy i na dodatek bez rodziny

64

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
emily572 napisał/a:

Na początku myślałam, że mu pomogę, ale teraz nic już nie jestem w stanie zrobić. On od zawsze chciał żyć „na poziomie”, ja nie miałam takiego parcia. Tylko, że nie znalazł sposobu na to, żeby to zrealizować. Może z zewnątrz wydaję się być zaradna, ale tak naprawdę oboje jesteśmy nieudacznikami życiowymi.

Dziewczyno, czytam to z niedowierzaniem !
Ty miałabyś być nieudacznikiem życiowym ?
Ależ co Ty wypisujesz ?

Jesteś MISTRZYNIĄ codziennej żonglerki obowiązkami, zobowiązaniami, rodziną, mężem fajtłapą, własnymi potrzebami ...
Jesteś jak wieloręka bogini Kali.
Kobito, ogarniasz całe Wasze wspólne życie w pojedynkę, mając na głowie dodatkowo pasożyta, którego musisz ciągnąć za sobą gdziekolwiek byś nie poszła i czegokolwiek byś nie zrobiła.
Pewnie nie masz pojęcia, jaka to byłaby dla Ciebie ulga, gdybyś się tego darmozjada który na Tobie pasożytuje pozbyła ...

Dziewczyny mają całkowitą rację - Twój mąż nie jest absolutnie nieudacznikiem, jest zwyczajnym wygodnickim leniem. Nie ma żadnej depresji, po prostu wie, że nie musi niczego robić, bo Ty i tak zrobisz to za niego.

Niestety, albo stety - tak własnie wygląda dorosłe życie. Jak się chce żyć na wysokim poziomie - trzeba brać doopę w troki i zaiwaniać.
Na wszystko co Twój mąż chce mieć trzeba zapracować, ewentualnie wygrać w totka, albo dostać tłusty spadek.
Jeśli ma odwagę, może również zacząć kraść.
Trzeba być naprawdę idiotą, żeby spodziewać się, że rzeczy których pragnie spadną mu znienacka z nieba.

Co do terapii ... powiem Ci tak - jeśli wreszcie zdecydujesz, że masz tego dość, to odejdziesz. Podniesiesz się przecież jakoś.
Ale bez terapii stracisz wiele cennych i niepowtarzalnych lat życia na samo dojście do tej decyzji.
Terapia z całą pewnością wzmocni Cię i pomoże Ci owe niepowtarzalne lata zaoszczędzić, i nie będziesz musiała marnować ich na użeranie się z pasożytem.
W mojej opinii jedyne co mogłoby wytłumaczyć fakt, że nie idziesz na terapię, to mógłby być jakiś nie wiem ... straszny wypadek, w którym urwałoby Ci obie nogi.
Terapia powinna być dla Ciebie absolutnym priorytetem, ponieważ stanowi klucz do Twojej przyszłości.

Natomiast teraz Ty ciągle traktujesz swojego męża jak priorytet, stawiając na pierwszym miejscu jego wieczne mędzenie, niezadowolenie i zachcianki, a siebie stawiasz daleko, daleko na końcu za tym wszystkim. Dla tego osobnika jesteś tylko opcją, z której będzie korzystał dopóki jest mu wygodnie i ani jednego dnia dłużej.

65

Odp: oboje psychiczni w toksycznej relacji
ZywiecZdroj napisał/a:

Autorko tylko ja w dalszym ciągu nie rozumiem po co jest tutaj ten wątek ?

Bronisz swojego męża, tłumacząc go , że jest chory. Nie ani Ty ani on nie jesteście z zaburzeniami. To są tylko wymówki, i tłumaczenie swojego żenującego zachowania.
Wymień mi 5 powodów dlaczego z nim jesteś ? No coś musi przemawiać, skoro w tym bagnie tkwisz?

Wychodzicie gdzieś razem ? Do kina? do znajomych ? Mąż Cię przytula? Wychodzicie na obiad ? spacer ? Potraficie usiąść wieczorem przy lampce wina ?
Rozmawiacie na temat dzieci ? rodziny ?
Jak spędzacie weekendy ?
Kiedy ostatni raz mąż przygotował Ci kolację ? albo coś kupił ?

Nie bronię go, nie jestem na razie gotowa odejść.
Wątków na tym forum jest dużo, a ten do najbardziej dennych nie należy. Cieszę się, że się wypowiadasz, ale przecież nie musisz, skoro tak cię on irytuje.
Ale odpowiadając na twoje pytania: tak, wychodzimy razem do znajomych (najczęściej jego), do kina, razem czasem coś lubimy obejrzeć w domu, czasem spacerujemy lub w miarę możliwości robimy wycieczki jednodniowe. Rzadko bo rzadko, ale czasem coś mąż gotuje, wczoraj zrobił obiad. Wina wieczorem też się potrafimy napić. Staramy się normalnie rozmawiać, ale oboje jestesmy już na tyle wykończeni, że często przeradza się to we wzajemne pretensje. Czasem się wzajemnie przytulamy.
Wspólne prowadzenie firmy tak zaważyło na naszym życiu, że ze stresu i wykończenia nie możemy na siebie często patrzeć. Weekendy to często nadrabianie zaległości w zleceniach.
Pod taką presją niejeden by wykończył się nerwowo.
Z perspektywy czasu widzę, że wspólna firma była poronionym pomysłem. Oboje nas to zabiło.

Posty [ 1 do 65 z 82 ]

Strony 1 2 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » oboje psychiczni w toksycznej relacji

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024