Witajcie.
To mój pierwszy post. Nie szukam tu złotego środka na rozwiazanie mojego problemu, ale wsparcia i porady - owszem.
Z moim mężem jestesmy razem 11rok. Trzy lata temu wzięliśmy ślub. Mamy dwuletniego synka. Mamy za sobą wiele wzlotów i upadków. Jednak do pewnego momentu nasze uczucie pomagało nam rozwiązać większość problemów. Od pewnego czasu jest gorzej. Dużo gorzej. Mój mąż jest typem mężczyzny, który uważa, że kobieta ma tylko obowiązki. Względem niego, domu i dziecka. Wiedziałam o tym, ale od pewnego czasu to sie dziwnie nasililo. Mąż jest zainteresowany tylko tym, czy w domu wszystko jest zrobione. Nie pyta jak minął mi dzień, nie jest zainteresowany moją osobą. Od lutego zaczęłam pracować w szkole jako nauczyciel. Praca jest fantastyczna, spełniam się i jestem szczęśliwa, że znalazłam takie miejsce. Mąż jednak nie podziela mojej radości, bo bardzo mało zarabiam. Irytuje go to, że przygotowuje się do lekcji. Złości go, gdy o niej opowiadam, a zazwyczaj po prostu nie słucha. Do znajomych wysmiewa się, że to nie praca, tylko wolontariat, a zajmuje mi dużo czasu. Obowiązki domowe staram się wypełnić jak.najlepiej. Nigdy nie bylam perfekcyjna, ale mąż znał mnie i wiedział o tym. Pomimo pracy i synka w domu panuje porzadek. Jednak zawsze robie za mało, niewystarczająco dobrze. Kiedy usiade z książką, mąż wypomina, że mogłabym w tym czasie zrobić coś pożytecznego. Kiedy zaglądam na Internet, pretensje. Wczoraj podczas gotowania obiadu włączyłam sobie serial (syn spał). Mąż wpadł z pretensjami, że gdyby nie serial, to wszystko zrobilabym dwa razy szybciej i lepiej. Ogólnie ciągle wysluchuje, że wszystko jest źle, niedokładnie, że wszystko jest na jego głowie. Gdy wychodzę do pracy, a on zostaje z dzieckiem (3-4godziny raz na jakiś czas) słyszę, że znów przeze mnie marnuje dzień.
Mąż jest miły tylko gdy chce zbliżenia. Po nim odwraca sie na bok i idzie spać lub oglada tv. Nie rozmawia ze mną na żadne tematy poza y m, co jest do zrobienia. Brak między nami czułości, mąż przestał mnie przytulać, całować na powitanie czy pożegnanie, co zawsze było u nas na porządku dziennym. Czuję, jakbym nagle zamieszkała z obcym, obojętnym człowiekiem. Jego zachowanie sprawia, że nie mam ochoty na współżycie, co jeszcze zaognia nasz konflikt. Mąż mówi o drugim dziecku, a ja chcę trochę popracować. Poza tym widząc jaki jest nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Staram się, ostatnio nawet jak.jakas nastolatka wycinalam mu serca w kanapkach. Zauważył ale nic nie powiedział. Za to skrytykował, że ma za mało mleka w kawie. Mam tego dość. Nie wiem, co na niego tak.wpłynęło. Dobija mnie ta sytuacja, oddalam się od niego. Czuję się wiecznie winna, zła, niewystarczająco dobra, leniwa. Mam wyrzuty sumienia że to moja wina. Wszędzie wychodzę z synem, bo mąż się złości, kiedy chcę mu go zostawić. Zaczynam sobie wyobrażać, jakby było, gdybym miala innego meza, ktory by docenil moje starania, wsparl, zainteresowal się mną.
Czy to już sytuacja beznadziejna?...
Juz??
dziewczyno, to chyba od poczatku byla sytuacja beznadziejna.
ja pare lat temu bylam kobietą kochającą za bardzo, ale nawet wtedy nie pozwalam partnerowi na tego typu zachowania, choc byly zdecydowanie delikatnoejsze niz u Ciebie.
co z tym zrobisz to zalezy od Ciebie. nie czekaj na glaskanie po glowce od innych. sama podejmij decyzję.
Nie czekam na glaskanie po główce. Zastanawiam się, czy ktoś miał podobny problem. Chcę się też trochę"wygadac". Wiem, że muszę coś z tym zrobić ale naprawdę nie wiem jak. Sytuacja wygląda dużo gorzej od jakichś dwóch miesięcy. Wcześniej było lepiej.