Czołem Drogie Panie.
Mój problem polega na tym, że nie wiem co zrobić dalej i czy to jest normalne.
Znamy się od kilku lat i razem mieszkamy. Chodzimy na imprezy, na piwo, na koncerty - prawie wszędzie razem (tzn. jak ją zabiorę ze sobą). Na wakacje też razem. Jak jej powiem, że mi się nie chce dokądś iść, to ona też nie idzie (z własnej woli - jakby poszła sama to bym nie miał nic przeciwko). Generalnie to jak ja sobie wyjdę gdzieś sam i wracam późno w nocy, to ona nie robi z tego żadnego problemu. Czasami nawet nie wie gdzie jestem i z kim. Ale nawet nie zadzwoni - tak jakby mi ufała bezgranicznie. Ale sama beze mnie nigdzie nie idzie. To wygląda tak, że jak spotyka się ze swoimi znajomymi, to zawsze mnie zabiera. A jak ja się chcę spotkać ze swoimi znajomymi, to jak ją wezmę to pójdzie - i to chętnie. Ale jak jej nie wezmę to nie robi z tego żadnego problemu. Siedzi w domu i czyta książki. Niby to wszystko nie problem, ale tak jakoś coś mi nie leży. Powiem, że wizualnie podoba się wielu facetom, lecą na nią. Ja zresztą też zabiegałem o jej względy. Ale czy to jest miłość , bez zazdrości, namiętności. takie to trochę wszystko oschłe, jakby surowe. Nie umiem znaleźć słów. Albo to jaj jestem może pojechany?
Jak mi napiszecie, że porozmawiajcie, to wiedzcie, że rozmawialiśmy nie raz i nadal tak jest.
A jeszcze powiem, że żeby wyzwolić w niej jakąś reakcję to zacząłem flirtować przy niej z inna panienką i to bardzo ładną, która kiedyś zaprosiła mnie na koncert (dla mnie nic ważnego). Wiecie jak się skończyło: zapytała mnie skąd ją znam i tyle. Nic więcej. Bez wyrzutów, złości etc.