Niby forum dla kobiet, ale jakoś mnie przypiliło żeby tu napisać. A więc może zacznę od początku:
Mam 19 lat i od 2 lat mieszkam w Monachium. Warto dodać że jestem bardzo nieśmiały i nigdy nie miałem dziewczyny, bo zwyczajnie nigdy mnie żadna nie zainteresowała ani żadna nie zainteresowała się mną. W styczniu 2016 natrafiłem na polską grupę młodzieżową w polskiej parafii, która się co piątek razem spotyka. I tu pojawiła się ona - piękna, pogodna, no po prostu raj na ziemi. Ale starsza o 3 lata. Chociaż z czasem uznałem że ani dla mnie ani dla niej nie wydawało sie to być problemem. Przez jakieś pół roku rozumieliśmy się super. Często rozmawialiśmy, a nawet jak każde z nas z kimś innym, to i tak nie mogliśmy od siebie wzroku oderwać. Czasami przyłapywałem ją jak mi się przyglądała a potem od razu z uśmiechem na twarzy speszyła. Więc byłem bardzo przekonany że i również ona była mną zainteresowana. Jednak jak już wspomniałem, jestem bardzo nieśmiały. Nie było mnie stać na to, żeby się z nią umówić na randkę czy coś w ten deseń. Jakieś 2-3 miesiące temu to wszystko się skończyło. Nie patrzyła na mnie, nie rozmawialiśmy ze sobą. Pogadałem i opowiedziałem o tym wszystkim jej koleżance która obiecała że ta rozmowa pozostanie między nami. Powiedziała mi że tamta poznała faceta, ale że jeszcze nie wszystko stracone. Wczoraj ona chciała z tą koleżanką pogadać na osobności i jedyne co zrozumiałem to że jej życie obróciło się o 180 stopni. Jak już wracaliśmy do domu to zagadałem dlaczego te 180 stopni i czemu na osobności. Ona mi otwarcie powiedziała - że jej życie kompletnie się zmieniło i spontanicznie chce za tydzień wyjechać do warszawy. Spytałem się czy facet, a ona śmiejąc się: "gdyby to było takie proste". Musi go bardzo kochać jeśli postanowiła tak wszystko rzucić i pojechać tam. A ja siedzę załamany, nie mogąc mieć zarzutów do nikogo - jestem tylko wkurzony na siebie samego, że przez te pierwsze pół roku się bałem pójść o krok dalej. Czuje jakbym popadał w depresję. Co mogę w tym przypadku zrobić ?
Od wczoraj mam myśli samobójcze ale nawet do tego nie mam wystarczająco jaj. Co mam robić ? Przecież nie wygarne jej, że ją kocham ani tym bardziej nie mam czelności żeby ją tu na siłę trzymać. Czuję się bardzo źle i nie wiem czy się z tego podniose.