w maju rozstałam się z chłopakiem, z którym byłam 4 lata. Byłam w szpitalu psychiatrycznym, cierpię na zaburzenia depresyjno- lękowe i OCD. On nawet mnie nie odwiedził, nie pytał jak się czuję. miałam w tamtym czasie myśli samobójcze, bardzo zły nastrój. postanowiłam skończyć ten związek. Mam wrażenie, że moja choroba jest przeszkodą w związkach. Każdy facet jakiego poznałam boi się mojej depresji, nerwicy. Obecnie spotykam się z kims ale nie wiem czy coś z tego będzie. czasem przesadzam i czuję, że nie powinnam mieć nigdy doła, bo przez to on ode mnie ucieknie. Mam dosyć takiego życia. Przez chorobę chyba jestem skazana na samotność. Bardzo brakuje mi czułości i zrozumienia ale boję się angażować, bo przez moją chorobę obecny facet, z którym się spotykam może odejść. Wie o tym co się ze mną dzieje ale to jeszcze za wcześnie, żeby stwierdzić czy coś będzie z tej znajomości. Nie chcę być sama ale wiem, że choroby psychiczne odstraszają a ja tak bardzo nie chce przeżywać rozstania i cierpieć. Boję się, że stracę kontakt z nim, bo trochę się zaangażowałam i to błąd.
Chloe2 jak się czujesz? Już skończyło się leczenie?
Nie za bardzo chciałabym wypowiadać się o twoim ex, ale śledząc poprzedni wątek miałam wrażenia, że ten związek trochę się wypalił, że sama nie chciałaś z nim być, bo cię dołował. Chyba nie warto wracać do zamkniętego rozdziału.
Co do innych facetów? Nie sądzę, by choroba była bezpośrednią przyczyną, no ale jak jesteś w takim stanie, to nie jest łatwo być jednocześnie towarzyskim, wesołym, itp Raczej ludzie nie zakochują się w ponurakach, zamkniętych w sobie osobach, których nie można nawet lepiej poznać. Nie wiem jak twoja choroba objawia się relacjach międzyludzkich, ale trochę są to stany /nastroje przeciwstawne. Będzie ci trudno, ale nie wydaj mi się, by było to niemożliwe
Twój były po prostu Cie nie kochał i nie zależało mu na Tobie.
Zamknij ten rozdział i pamiętaj, że to przeszłość.
A co do Twojego stanu.. Jak przebiega leczenie? Bierzesz nadal leki? Jak się obecnie czujesz?
Jeżeli z obecnym partnerem dobrze się poznaliście i czujesz, że możesz mu wszystko powiedzieć to bądź z nim szczera, porozmawiaj z nim.. Powiedz czego się obawiasz, że masz nerwicę itd. Jeżeli mu zależy to nie ucieknie a być może będzie Cie wspierał
Chloe, mam nadzieję, że leczenie Ci pomaga.
Nie ma co udawać, że przewlekłe problemy ze zdrowiem (psychicznym czy fizycznym) nie są utrudnieniem w zawiązaniu i utrzymaniu relacji. To zawsze wymaga od partnera chorej osoby wyrozumiałości, emaptii, czasem poświęcenia. Nie każdy jest na to gotowy. Ale są tacy faceci i mam nadzieję, że takiego właśnie spotkałaś.
Biorę leki, jest lepiej, chodzę do psychologa ale częściej teraz zdarzają mi się stany załamania i płaczu. Spotykam się z fajnym facetem ale boję się, że kiedy złapie mnie dół i wtedy będziemy rozmawiać, to powiem coś czego będę żałować. nie chcę też żeby się przestraszył jak zacznę mówić o bezsensu życia. On wie o mojej chorobie ale to nie to samo co się z nią zmierzyć. Ogólnie jestem towarzyska i wesoła ale im dłużej on będzie ze mną przebywał, tym częściej zobaczy jaka jestem podczas doła.
I tak będzie z każdym facetem, Chloe. Każdy prędzej czy później będzie musiał się zmierzyć z Twoją chorobą, jeśli macie być w związku. Nie ma innej opcji.
Rozumiem Twój lęk, ale niestety nie ma sposobu, by uniknąć w 100% sytuacji, której się boisz. Przeciwnie, w 100% pewne, że prędzej czy później ta sytuacja nastąpi, facet poczuje na sobie "pełny potencjał" Twojego doła. I dobrze. Dopiero jak przejdzie tę próbę ognia, będziesz wiedziała, czy nadaje się na faceta dla Ciebie. Póki co, możesz mieć tylko nadzieję, że okaże się tym właściwym. Tego Ci życzę.
Nie lepiej jest zaangażować się w relację z przyjaciółmi, rodziną i z znajomymi?Wychodzić z domu, bawić się , mieć pasje i na tym budować poczucie swojej wartości niż pchać się w związki i przenosić swoje problemy na partnera ?przy okazji niszczyć mu też psychikę.
Sorry ,że tak ostro ale ja nie wyobrażam sobie budowania relacji z kimś i znosić jego ciągłą huśtawkę nastrojów,odwiedzanie go w szpitalu psychiatrycznym a już nie wspomnę o planowaniu dzieci.
Gdybym ja miała chorobę psychiczną to nie chciałabym wchodzić w jakikolwiek związek dlatego ,że jestem osobą odpowiedzialną i nie chciałabym przysparzać drugiej połowie problemów. Nie należy być egoistą w takim wypadku i pomyśleć też o tej drugiej osobie i sensie związku.
Chloe, moim zdaniem nie jesteś gotowa na to, by być w związku.
To jeszcze nie ten etap.
Masz czas, dlaczego się tak spieszysz?
Zadbaj najpierw o siebie.
Nie lepiej jest zaangażować się w relację z przyjaciółmi, rodziną i z znajomymi?Wychodzić z domu, bawić się , mieć pasje i na tym budować poczucie swojej wartości niż pchać się w związki i przenosić swoje problemy na partnera ?przy okazji niszczyć mu też psychikę.
Sorry ,że tak ostro ale ja nie wyobrażam sobie budowania relacji z kimś i znosić jego ciągłą huśtawkę nastrojów,odwiedzanie go w szpitalu psychiatrycznym a już nie wspomnę o planowaniu dzieci.
Gdybym ja miała chorobę psychiczną to nie chciałabym wchodzić w jakikolwiek związek dlatego ,że jestem osobą odpowiedzialną i nie chciałabym przysparzać drugiej połowie problemów. Nie należy być egoistą w takim wypadku i pomyśleć też o tej drugiej osobie i sensie związku.
O ile jestem w stanie zgodzić się z Cyngli (choć skoro już Chloe w związek weszła, to życzę, by był udany), bo pisze czymś zupełnie innym i sporo w tym racji, to nie z Tobą.
W ogóle pomijasz fakt, że niektóre choroby psychiczne są przewlekłe czy wręcz nieuleczalne. A z drugiej strony nie wszystkie z nich są źródłem stałego zagrożenia (fizycznego czy emocjonalnego) dla potencjalnego partnera takiego chorego. I co wtedy? Czy taka osoba nie ma prawa do bliskości, miłości, czułości? Oczywiście, pełna szczerość i transparentność to podstawa w takich sytuacjach - okrutne jest ukrywać chorobę przed ukochanym, bo wtedy nie zdaje on sobie sprawy, w co się angażuje. Ale jeśli ludzie wiedzą, na co się decydują, to mają pełne prawo zdecydować się i na związek z osobą psychicznie chorą. Nie widzę tu żadnego egoizmu ze strony takiej osoby, że pozwala się kochać świadomemu partnerowi.
Nie rozumiem też do końca tego rozróżnienia na "akceptowalne" relacje z przyjaciółmi i "nieakceptowalne" relacje związkowe. Bo że rodzina ma biologiczny obowiązek dbać i opiekować się chorym, to łapię. Ale jeśli przyjaciele są prawdziwi i bliscy (a nie są po prostu znajomymi) to też potrafią cierpieć i to bardzo przez przyjaźń z osobą psychicznie chorą - albo z empatii, albo z krzywdy, jaką ta osoba jest w stanie wyrządzić w momencie gorszego epizodu. Więc jeśli kryterium akceptowalności relacji, na które może sobie pozwolić osoba psychicznie chora, jest niezadawanie cierpienia nikomu, kto ze względów na pokrewieństwo nie ma obowiązku tego cierpienia znosić, to relacje takich osób powinny być absolutnie ograniczone do kręgu rodziny.
Niegotowość w danym momencie na związek to jedno - i tu przyznaję Cyngli rację. Nie ma co się spieszyć, takie "łapczywe" podejście do relacji bywa szkodliwe. Ale osoby psychicznie chore - jeśli tylko są w stanie zbudować i utrzymać normalny związek - to mają do niego prawo. I to nie jest takie niemożliwe.
Ruda tylko co taka osoba chora da w zamian swojemu partnerowi?siedzenie na bombie zegarowej?. Też wiem co mówię bo teściowa ma depresję i była po próbie samobójczej a siostra jest pielęgniarką w szpitalu psychiatrycznym i spotyka różne osoby i różne pary.
Rodzina i znajomi nie mają obowiązku kochać i znosić osoby chorej ale z uwagi na to ,że znają ją dłużej , wiedzą z czym ta choroba się wiąże i chcą jej pomóc to szukanie w nich wsparcia i pomocy wydaje mi się naturalne. Dziewczyna dopiero wyszła ze szpitala psychiatrycznego i również uważam ,że to nie jest moment na związek a jeżeli dojdzie do rozczarowania to stan się jeszcze może pogłębić.Czytałam wcześniejsze posty:depresja, nerwica, myśli samobójcze , nieskutecznie leczenie i nie wydaje mi się z całym szacunkiem dla autorki ,żeby jakikolwiek związek tu miał prawo bytu. Może się mylę i osoby z takimi zaburzeniami wychodzą na prostą ale wydaje mi się ,że zawsze jest ta niepewność i lęk ,że stan się może pogorszyć.
11 2016-10-12 02:07:20 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-10-12 02:15:10)
A ja mysle, ze choroba chorobie nierowna, a Ty anicorek napisalas tak jakby nawet nikt z depresja nie mogl stworzyc fajnego zwiazku. No i fakt te choroby czasem wracaja, ale nie zawsze, a nawet jak wracaja, to osoba zdeterminowana juz wie co robic. Chociaz oczywiscie wszystko zalezy od sytuacji. W obecnych czasach wielu ludzi ma depresje i nerwice i nie skresla ich to wedlug mnie absolutnie.
No chyba, ze nic z tym nie robia, to wtedy tak, a tak to nie. Sama mam nerwice, ale lecze sie i objawy sa duzo mniejsze. Duzo mniej tez odczuwa je moj facet. Nie uzalam sie caly czas, nie narzekam duzo, tylko cos z tym robie. Jak mi zle, to zwierzam sie facetowi, ale raczej coraz rzadsze sa sytuacje, bym byla ciagle zalamana itp. Grunt to cos z tym robic. Mozna miec wtedy fajny zwiazek. Tak naprawde to sama predzej odczuwam czasem objawy nerwicy np fizyczne, bo czasem tak tez sie objawia niz moj facet, bo nie panikuje i wiem juz, ze to minie i jest coraz rzadsze. Naprawde wiele zalezy od determinacji i nie kazda relacja z osoba chora czy z zaburzeniami jest jak relacja z opiekunem. Jak czlowiek cos z tym robi, to jak najbardziej moze to byc relacja partnerska tak jak w moim zwiazku. Tak samo jak zdrowa paetnerka umiem i jemu dac wsparcie no i nie oszukujmy sie nerwica nie musi byc ogolnie tak uciazliwa w zwiazku, nie bez powodu nazywana jest zaburzeniem psychicznym, a nie choroba psychiczna. Pewne rzeczy mozna odczuwac zbyt mocno, ale tak to jestem osoba z takim samym charakterem, z zaletami, wadami, wiec tak samo mam co wniesc do zwiazku.
Co do autorki to po prostu ona moze nie byc gotowa na zwiazek, bo minelo za malo czasu. Musi pobyc sama, poukladac sobie wszystko. No ale szanse na zwiazek tez bedzie miala, tylko nie ma co sie spieszyc.
Kiedyś mówiono iż psychiczna to choroba duszy. Ale obecnie wiadomo iż depresja, schizofrenia jak i inne choroby psychiczne nawet jeśli nie mają podłoża neurologicznego to sieją widoczne na rezonansie magnetyczny spustoszenie. co nie znaczy iż pomocna dłoń nie pomoże wręcz odwrotnie jest to boost, tak samo jest z chorobami nowotworowymi. . Mózg to cud natury który cały czas się rozwija (o ile mu w tym pomagamy ).W razie zniszczenia części mózgu przy naszym ogromie włożonej pracy poprzez specjalne ćwiczenia mózgu staje się możliwe wzmocnione innych jego obszarów tak by przejęły funkcję uszkodzonego obszaru. Jeśli nie jest to możliwe to dla mózgu planem B jest wzmocnienie już istniejących zmysłów.
13 2016-10-12 07:58:01 Ostatnio edytowany przez anicorek87 (2016-10-12 07:59:29)
Truskawko w momencie kryzysu w związku czy kłótniach nie będziesz mieć argumentów bo Twój mąż może powiedzieć że w Tobie jest problem i będzie mieć rację.
To co napisałam to jest tylko mój punkt widzenia bo nie znam w takich chorobach ,,zdrowych związków,,.Kiedyś siostra opowiadała mi sytuację jak przyszedł do szpitala chłopak, odwiedzała go dziewczyna w ciąży. Ciągle miał do niej pretensje a to że coś zrobiła czy za mało przychodziła, awanturował się, wyzywał jak chciała iść do domu to groził że się zabije.Wszystkim pielęgniarka było szkoda tej dziewczyny bo nie dość że w ciąży to jeszcze takie traktowanie. Innym ważnym aspektem jest ze choroby i zaburzenia psychiczne są przekazywane genetycznie więc powazna relacja niesie za sobą pewne konsekwencje.
14 2016-10-12 08:22:13 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-12 08:22:53)
Truskawko w momencie kryzysu w związku czy kłótniach nie będziesz mieć argumentów bo Twój mąż może powiedzieć że w Tobie jest problem i będzie mieć rację.
Choruję na nerwicę lękową, mężatką jestem od 4 lat - NIGDY się nie zdarzyło, by mąż podczas kłótni wypomniał moją chorobę.
Poza kłótnią zresztą też NIGDY tego nie zrobił.
A z facetem, który by miał czelność wypominać chorobę - nie zostałabym nawet 5 minut dłużej.
Tylko niedojrzali ludzie stosują tego typu argumenty.
Niektóre choroby są genetyczne, inne nie. Niektóre choroby są ciężkie i wyniszczające, inne nie. Jeśli ty sobie pogląd wyrobiłaś na podstawie opowieści siostry o chorych, którzy w ostrym stanie trafiają na oddział i nie jesteś w stanie przyjąć, że to nie jest całe spektrum możliwości, a tylko najbardziej skrajne przypadki, to nie widzę sensu dalszej dyskusji.
Co do twojego pytania - przynajmniej niektóre osoby psychicznie chore tyle samo mogą dać ukochanej osobie, co zdrowi. Chwile szczęścia i cierpienia. Weź też poprawkę na to, że życie ze zdrową osobą też może być jak siedzenie na tykającej bombie. I o ile osoba chora, która podejmuje terapię i aktywnie dąży do wyzdrowienia, zdaje sobie sprawę ze swoich zaburzeń i ich skutków - to zdrowa osoba nawet krzywdząc może uważać, że wszystko jest ok.
Żeby nie było - związek z osobą chorą psychicznie nie jest lepszy, wznioślejszy czy cokolwiek. Ale jest możliwy.
anicorek87 napisał/a:Truskawko w momencie kryzysu w związku czy kłótniach nie będziesz mieć argumentów bo Twój mąż może powiedzieć że w Tobie jest problem i będzie mieć rację.
Choruję na nerwicę lękową, mężatką jestem od 4 lat - NIGDY się nie zdarzyło, by mąż podczas kłótni wypomniał moją chorobę.
Poza kłótnią zresztą też NIGDY tego nie zrobił.A z facetem, który by miał czelność wypominać chorobę - nie zostałabym nawet 5 minut dłużej.
Tylko niedojrzali ludzie stosują tego typu argumenty.
Cieszę się że masz takiego męża widoczenie da się być szczęśliwym .
Nie uważasz jednak że Twój syn może mieć ZA właśnie po części z uwagi na Twoja chorobę? Moja teściowa ma depresje , jej matka schizofrenię ,są przypadki samobójstwa w rodzinie mojego partnera i niestety każdy lekarz przy konsultacji mojego dziecka chorego na autyzm pyta o powiązania rodzinne.
Niektóre choroby są genetyczne, inne nie. Niektóre choroby są ciężkie i wyniszczające, inne nie. Jeśli ty sobie pogląd wyrobiłaś na podstawie opowieści siostry o chorych, którzy w ostrym stanie trafiają na oddział i nie jesteś w stanie przyjąć, że to nie jest całe spektrum możliwości, a tylko najbardziej skrajne przypadki, to nie widzę sensu dalszej dyskusji.
Co do twojego pytania - przynajmniej niektóre osoby psychicznie chore tyle samo mogą dać ukochanej osobie, co zdrowi. Chwile szczęścia i cierpienia. Weź też poprawkę na to, że życie ze zdrową osobą też może być jak siedzenie na tykającej bombie. I o ile osoba chora, która podejmuje terapię i aktywnie dąży do wyzdrowienia, zdaje sobie sprawę ze swoich zaburzeń i ich skutków - to zdrowa osoba nawet krzywdząc może uważać, że wszystko jest ok.
Żeby nie było - związek z osobą chorą psychicznie nie jest lepszy, wznioślejszy czy cokolwiek. Ale jest możliwy.
Nie tylko znam przypadki z szpitala i opowieści. Tesciową widuje często ma depresję ,jest na lekach i widzę jak rodzina dzień w dzień prosi by wstała z łóżka by coś robiła, chciała się umyć czy dbała o dietę bo przesadnie dużo je. Z jakichkolwiek uwag czy próśb nic sobie nie robi wręcz każdemu dogina. Kontrolują ja bo chciała się kilka lat temu zabić.
Cyngli napisał/a:anicorek87 napisał/a:Truskawko w momencie kryzysu w związku czy kłótniach nie będziesz mieć argumentów bo Twój mąż może powiedzieć że w Tobie jest problem i będzie mieć rację.
Choruję na nerwicę lękową, mężatką jestem od 4 lat - NIGDY się nie zdarzyło, by mąż podczas kłótni wypomniał moją chorobę.
Poza kłótnią zresztą też NIGDY tego nie zrobił.A z facetem, który by miał czelność wypominać chorobę - nie zostałabym nawet 5 minut dłużej.
Tylko niedojrzali ludzie stosują tego typu argumenty.Cieszę się że masz takiego męża widoczenie da się być szczęśliwym .
Nie uważasz jednak że Twój syn może mieć ZA właśnie po części z uwagi na Twoja chorobę?
Nie, nie uważam.
Nerwica nie jest chorobą genetyczną, tylko nabytą. Nie można jej odziedziczyć, ani się nią zarazić. Od wielu lat nie miewam poważniejszych objawów, poza czasowym uczuciem niepokoju, nie biorę żadnych leków.
NICZYM nie różnię się od innych.
Ciąża przebiegała spokojnie i była b. szczęśliwym okresem.
Najgłupsze, co można zrobić, to wzbudzać w innych/w sobie poczucie winy za chorobę dziecka, zwłaszcza, jeśli na chorobę wpływu nie mieliśmy.
19 2016-10-12 09:54:32 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-10-12 09:55:55)
Ja też miałam depresję. Rok leczyłam się u psychiatry - leki i terapia indywidualna. Zdaję sobie sprawę, że już zawsze będę w grupie podwyższonego ryzyka, że choroba może nawrócić. Od półtora roku jednak nie było ani jednego sygnału, który by na to wskazywał. Mój facet - którego poznałam już po zakończeniu leczenia - wie o wszystkim od pierwszego spotkania. Podobnie jak o moich trudnych relacjach z ojcem, które choć nie są chorobą, też potrafią mieć wpływ na związek. Uczę faceta najlepiej jak potrafię, jak "obchodzić się ze mną", bo jestem świadoma, że moje reakcje bywają niestandardowe - gdy naturalnym odruchem człowieka jest przytulić zdenerwowaną osobę, ja potrafię przed takim dotykiem uciec na drugi koniec pokoju. Uczę też siebie, np. właśnie tego, że wsparcie drugiej osoby jest kojące, że proszenie o pomoc i jej uzyskiwanie nie jest powodem do poczucia winy.
Mój facet nie wypomina mi choroby ani czegokolwiek innego. Nie ma pretensj i nie czuje się, jakby siedział na tykającej bombie. Wiem o tym, bo związałam się świadomie z dojrzałym człowiekiem a nie ze szczylem. Związki to jest ciężka praca - związki z osobami chorymi czy kiedyś chorującymi zapewne są większym ryzykiem. Ale nie czuję się egoistką, że sobie na taki związek pozwalam.
Anciorek, ja się zgadzam, że nie każda chora psychicznie osoba jest w stanie zbudować związek. Mam kuzynkę chorą na schizofrenię i choć to bardzo mi bliska osoba, zdaję sobie sprawę, że ona najprawdopodobniej nigdy związku nie zbuduje - zachorowała bardzo młodo, było naprawdę ciężko, teraz jest lepiej, ale rokowania nie są szczególnie optymistyczne. Ale wiem też doskonale, że jej przypadek to tylko jeden punkt na bardzo szerokim i zróżnicowanym spektrum chorób psychicznych. Gdzieś indziej jestem ja, jeszcze gdzieś indziej Truskaweczka czy Cyngli, która - jak można wnioskować ze wszystkiego, co pisze - ma jest szczęśliwa ze swoją rodziną, mężem, synem. A sugerowanie jej, że może lepiej jakby się powstrzymała przed posiadaniem dzieci, bo mogła przekazać synowi "wadliwe geny" uważam za - delikatnie mówiąc - nie na miejscu. Dorośli ludzie podejmują dorosłe decyzje - również o tym, z kim wchodzą w związek i z kim mają dzieci. I osobom trzecim nic do tego, czy takie związki "powinny" się zdarzać i jakie to ma konsekwencje. Szczególnie, że większość tego typu wniosków jest zupełnie nieuprawniona - jak Ci Cyngli pokazała.
Mnie razi jedno - nie wiem dlaczego w Polsce wszystkie aspekty dotyczace zaburzen psychicznych wrzuca sie do jednego worka pod tytulem "choroby psychiczne".
Nie wszystko, co "siedzi w glowie" to choroba psychiczna, jest jeszcze cos takiego jal zaburzenia emocjonalne.
Nerwica jest zaburzeniem lękowym a nie choroba psychiczna (tak jak na przyklad schizofrwnia czy silna depresja).
Jak w ogole mozna traktowac zaburzenia i choroby psychiczne tak samo?
Wrzucanie wszystchich do szufladki "chory psychicznie" jest bardzo, bardzo krzywdzace.
Podstawowa i ogromna roznica jest ta, ze osoba chora psychicznie nie zdaje sobie sprawy ze swojego stanu i nie jest w stanie odroznic prawdy od swoich urojen
Natomiast osoby z zaburzeniami emocjonalnymi są zdrowe psychicznie! osoby z zaburzeniami emocjonalno-lękowymi zdają sobie sprawę że coś z nimi nie tak i najczesciej same wiedzą co w ich zachowaniach jest nie tak. Maja pelna swiadomosc i calkowicie odrozniaja rzeczywistosc od iluzji
Mieszac choroby psychiczne z emocjonalnymi to tak, jakby uwazac, ze urodzenie sie bez nog i zlamana noga w wypadku to ten sam typ "choroby"...
To muszą się też wypowiedzieć osoby ,które zaburzeń czy chorób psychicznych nie mają by ocenić czy to jest problem dla kogoś czy nie. Obwinianie się za niepełnosprawniść dziecka nie ma sensu ale świadome decydowanie się na dzieci wiedząc że ma się ze sobą problem dla mnie jest nieodpowiedzialne bo skazuje się dziecko na niezrozumienie społeczne, coraz więcej przeróżnych chorób (w ADHD główna przyczyną jest właśnie nerwica matki).Wiem jest też dużo chorób na które nie można mieć wpływu ale jeżeli ktoś wiedząc że jest chory decyduje się na dziecko , które może być obciążone ta choroba to dla mnie jest egoista. Wiem że zaraz tu będzie hejt na mnie ale to tylko moje zdanie a inni niech sobie robią co chcą. pozdrawiam
22 2016-10-12 10:36:05 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-12 10:43:16)
To muszą się też wypowiedzieć osoby ,które zaburzeń czy chorób psychicznych nie mają by ocenić czy to jest problem dla kogoś czy nie. Obwinianie się za niepełnosprawniść dziecka nie ma sensu ale świadome decydowanie się na dzieci wiedząc że ma się ze sobą problem dla mnie jest nieodpowiedzialne bo skazuje się dziecko na niezrozumienie społeczne, coraz więcej przeróżnych chorób (w ADHD główna przyczyną jest właśnie nerwica matki).Wiem jest też dużo chorób na które nie można mieć wpływu ale jeżeli ktoś wiedząc że jest chory decyduje się na dziecko , które może być obciążone ta choroba to dla mnie jest egoista. Wiem że zaraz tu będzie hejt na mnie ale to tylko moje zdanie a inni niech sobie robią co chcą. pozdrawiam
No patrz, a Ty zdrowa jesteś, a urodziło Ci się dziecko z autyzmem... Miałaś pecha, czy zapomniałaś, że może ktoś tam w rodzinie miał problemy emocjonalne? Cóż za nieodpowiedzialność...
Oczywiście ironizuję. Nerwica NIE JEST chorobą psychiczną. Gdy planowaliśmy ciążę i gdy w ciążę zaszłam, byłam zupełnie zdrowa. Pogorszenie nastąpiło dopiero długo po narodzinach syna, ale ponieważ jestem ODPOWIEDZIALNA, chodziłam na terapię. Farmakologia nie była konieczna. Większe problemy miałam jeszcze na studiach, ale to już za mną.
Według Ciebie każdy, kto miał kiedyś jakieś epizody depresyjne, nie powinien się decydować na dziecko?
P.S Głównymi przyczynami ADHD są:
- geny
- uszkodzenia centralnego układu nerwowego, na przykład w wyniku zespołu FAS, porażenie okołoporodowe.
brak jasnych norm i zasad,
A dalej:
• przemoc w rodzinie,
• alkoholizm,
• impulsywność dorosłych,
• częste zmiany partnerów przez rodziców, które powodują destabilizację oraz brak jednolitych postaw wychowawczych,
• atmosfera życia w domu rodzinnym kultura pożycia rodziców i pozostałych członków w rodzinie,
• stosunek odniesienia rodziców do dziecka i dziecka do rodziców oraz poczucie bezpieczeństwa dziecka w rodzinie,
• zaniedbania ekonomiczno-społeczne,
• skrajne postawy wychowawcze:
- zbyt swobodne podejście do wychowania, brak wyznaczonych dziecku granic, co prowadzi w konsekwencji do poczucia chaosu i braku poczucia tego, co jest dobre, a co złe,
- wroga kontrola, którą charakteryzuje przemoc psychiczna oraz fizyczna. Dziecko, żyjąc w poczuciu strachu oraz zagrożenia, często przenosi zachowania agresywne, których wyuczyło się w domu, na środowisko szkolne.
I jeszcze:
• śmierć lub utrata bliskiej osoby, może być to również ukochane zwierzę, z którym dziecko się wychowywało,
• ciężka choroba dziecka lub kogoś z rodziny, poczucie silnego zagrożenia i brak bezpieczeństwa, związanego na przykład z utratą pracy przez któregoś z rodziców lub rozpadem ich związku,
• pojawienie się w rodzinie kolejnego dziecka,
• przeprowadzka, paradoksalnie czasami do lepszych warunków.
Nie ma tu NIC o nerwicy matki.
To muszą się też wypowiedzieć osoby ,które zaburzeń czy chorób psychicznych nie mają by ocenić czy to jest problem dla kogoś czy nie. Obwinianie się za niepełnosprawniść dziecka nie ma sensu ale świadome decydowanie się na dzieci wiedząc że ma się ze sobą problem dla mnie jest nieodpowiedzialne bo skazuje się dziecko na niezrozumienie społeczne, coraz więcej przeróżnych chorób (w ADHD główna przyczyną jest właśnie nerwica matki).Wiem jest też dużo chorób na które nie można mieć wpływu ale jeżeli ktoś wiedząc że jest chory decyduje się na dziecko , które może być obciążone ta choroba to dla mnie jest egoista. Wiem że zaraz tu będzie hejt na mnie ale to tylko moje zdanie a inni niech sobie robią co chcą. pozdrawiam
Czy ty zanim zaszlas w ciaze robilas jakis wywiad w rodzinie meza? Czy w twojej rodzinie wszyscy sa zdrowi i nikt na nic nie choruje? (Bo przyznam ja NIE ZNAM rodziny, gdzie wszyscy sa zdrowi ) a jednak dziecko masz...
anicorek87 napisał/a:To muszą się też wypowiedzieć osoby ,które zaburzeń czy chorób psychicznych nie mają by ocenić czy to jest problem dla kogoś czy nie. Obwinianie się za niepełnosprawniść dziecka nie ma sensu ale świadome decydowanie się na dzieci wiedząc że ma się ze sobą problem dla mnie jest nieodpowiedzialne bo skazuje się dziecko na niezrozumienie społeczne, coraz więcej przeróżnych chorób (w ADHD główna przyczyną jest właśnie nerwica matki).Wiem jest też dużo chorób na które nie można mieć wpływu ale jeżeli ktoś wiedząc że jest chory decyduje się na dziecko , które może być obciążone ta choroba to dla mnie jest egoista. Wiem że zaraz tu będzie hejt na mnie ale to tylko moje zdanie a inni niech sobie robią co chcą. pozdrawiam
Czy ty zanim zaszlas w ciaze robilas jakis wywiad w rodzinie meza? Czy w twojej rodzinie wszyscy sa zdrowi i nikt na nic nie choruje? (Bo przyznam ja NIE ZNAM rodziny, gdzie wszyscy sa zdrowi ) a jednak dziecko masz...
Ja i parter jesteśmy zdrowi. Gdybym nie była zdrowa nie decydowałatwym się na dziecko
25 2016-10-12 10:44:00 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-12 10:48:01)
Iceni napisał/a:anicorek87 napisał/a:To muszą się też wypowiedzieć osoby ,które zaburzeń czy chorób psychicznych nie mają by ocenić czy to jest problem dla kogoś czy nie. Obwinianie się za niepełnosprawniść dziecka nie ma sensu ale świadome decydowanie się na dzieci wiedząc że ma się ze sobą problem dla mnie jest nieodpowiedzialne bo skazuje się dziecko na niezrozumienie społeczne, coraz więcej przeróżnych chorób (w ADHD główna przyczyną jest właśnie nerwica matki).Wiem jest też dużo chorób na które nie można mieć wpływu ale jeżeli ktoś wiedząc że jest chory decyduje się na dziecko , które może być obciążone ta choroba to dla mnie jest egoista. Wiem że zaraz tu będzie hejt na mnie ale to tylko moje zdanie a inni niech sobie robią co chcą. pozdrawiam
Czy ty zanim zaszlas w ciaze robilas jakis wywiad w rodzinie meza? Czy w twojej rodzinie wszyscy sa zdrowi i nikt na nic nie choruje? (Bo przyznam ja NIE ZNAM rodziny, gdzie wszyscy sa zdrowi ) a jednak dziecko masz...
Ja i parter jesteśmy zdrowi. Gdybym nie była zdrowa nie decydowałatwym się na dziecko
Ale zdecydowałaś się i ma AUTYZM.
Złośliwość losu?
Nie wiem, czy specjalnie chciałaś mnie dotknąć oskarżeniami o brak odpowiedzialności, czy po prostu totalnie brakuje Ci taktu.
Zareagowałam emocjonalnie, choć nie powinnam, bo jako, że nasze dzieci mają podobne problemy, spodziewałam się po Tobie raczej zrozumienia i delikatności, a nie oskarżeń.
Rozczarowałaś mnie.
26 2016-10-12 10:45:08 Ostatnio edytowany przez Iceni (2016-10-12 10:50:37)
Iceni napisał/a:anicorek87 napisał/a:To muszą się też wypowiedzieć osoby ,które zaburzeń czy chorób psychicznych nie mają by ocenić czy to jest problem dla kogoś czy nie. Obwinianie się za niepełnosprawniść dziecka nie ma sensu ale świadome decydowanie się na dzieci wiedząc że ma się ze sobą problem dla mnie jest nieodpowiedzialne bo skazuje się dziecko na niezrozumienie społeczne, coraz więcej przeróżnych chorób (w ADHD główna przyczyną jest właśnie nerwica matki).Wiem jest też dużo chorób na które nie można mieć wpływu ale jeżeli ktoś wiedząc że jest chory decyduje się na dziecko , które może być obciążone ta choroba to dla mnie jest egoista. Wiem że zaraz tu będzie hejt na mnie ale to tylko moje zdanie a inni niech sobie robią co chcą. pozdrawiam
Czy ty zanim zaszlas w ciaze robilas jakis wywiad w rodzinie meza? Czy w twojej rodzinie wszyscy sa zdrowi i nikt na nic nie choruje? (Bo przyznam ja NIE ZNAM rodziny, gdzie wszyscy sa zdrowi ) a jednak dziecko masz...
Ja i parter jesteśmy zdrowi. Gdybym nie była zdrowa nie decydowałatwym się na dziecko
No ale to, że WY jestescie zdrowi to jeszcze nie wszystko. Jest wiele chorob genetycznych , ktore ujawniaja sie przy odpowiednich predyspozycjach, ludzie bywaja nosicielami wadliwych genow i wiele chorob mozna przekazac dziecku samemu bedac zdrowym.
A ludzie chorzy moga miec zdrowe dzieci
----
Dopiero teraz doczytalam, ze twoje dziecko ma autyzm - czy aby wiec nie osadzasz sprawy z chorobami psychicznymi przez ten pryzmat?
Wiele nerwic, fobii, zaburzen wszelakiego typu jest troche jak psychiczny katar.. czlowiek je ma, czasem bywa gorzej, ale to nie jest jakis koniec swiata.
Wiecej nawet, mnostwo osob z twojego otoczenia z pewnoscia jakies zaburzenie w stopniu lekkim posiada, tylko malo kto sie z tym ujawnia.
Nie kazde zaburzenie prowadzi do samobojstwa i zycia na bombie zegarowej , a ludzie zupelnie zdrowi czasem w chwili slabosci tez popelniaja samobojstwa.
anicorek87 napisał/a:Iceni napisał/a:Czy ty zanim zaszlas w ciaze robilas jakis wywiad w rodzinie meza? Czy w twojej rodzinie wszyscy sa zdrowi i nikt na nic nie choruje? (Bo przyznam ja NIE ZNAM rodziny, gdzie wszyscy sa zdrowi ) a jednak dziecko masz...
Ja i parter jesteśmy zdrowi. Gdybym nie była zdrowa nie decydowałatwym się na dziecko
No ale to, że WY jestescie zdrowi to jeszcze nie wszystko. Jest wiele chorob genetycznych , ktore ujawniaja sie przy odpowiednich predyspozycjach, ludzie bywaja nosicielami wadliwych genow i wiele chorob mozna przekazac dziecku samemu bedac zdrowym.
A ludzie chorzy moga miec zdrowe dzieci
Zgadzam się. W tym wypadku jest to nieświadome a ja wcześniej napisałam o świadomym przekazywaniu chorób i zaburzeń. Obecnie badamy się genetycznie i wiedząc teraz ze nie jestem zdrowa fizycznie bo byłam w szpitalu niedawno to nie wiem czy kiedykolwiek zdecydujemy się na drugie dziecko a szkoda bo lata lecą i chciałabym mieć drugie zdrowe dziecko .
28 2016-10-12 11:44:12 Ostatnio edytowany przez ruda102 (2016-10-12 11:44:42)
Ale to są Twoje lęki, twoje podejście do tematu. Przerzucanie ich na innych ludzi, a tym bardziej mówienie im co mogą, a czego nie powinni robić, do czego mają prawo, a co powinni sobie odpuścić - to jest olbrzymia arogancja.
Rozumiem, że ty byś pewnych decyzji nie podjęła - szanuję to. Twoje życie, twoje decyzje i innym od tego wara. Ale to działa w obie strony. Wygłaszanie ex cathedra opinii o tym, co "powinni" inni ludzie, to ładowanie się z buciorami w intymne sprawy osób, które z Tobą nie mają nic wspólnego.
I ok., biję się w pierś, bo nadużywałam w dyskusji pojęcia choroba psychiczna. Choć nie zgodzę się, że każdy chory nie zdaje sobie z choroby sprawy - przed diagnozą być może, ale moja zdecydowanie chora kuzynka jest choroby świadoma i w sumie inne znane mi chore osoby (koleżanka z podstawówki, koleżanka mamy z pracy, dziewczyny, które poznałam odwiedzając kuzynkę w szpitalu) zdają sobie sprawę ze swojego stanu, jeśli akurat nie przechodzą wyjątkowo ciężkiego epizodu choroby. Natomiast bardziej fortunne byłoby sformułowanie, że stan psychiczny to szerokie spektrum, na którym między osobami absolutnie zdrowymi i ciężko chorymi jest cała masa osób z czasem uciążliwymi zaburzeniami, z którymi jednak da się żyć i również budować związki.
Absolutnie nie podkreślałam i nie mówiłam komu jak kto ma żyć tylko jak zaznaczałam to było moje tylko moje zdanie.
To nie są lęki tylko odpowiedzialność dorosłego człowieka.
Mam kuzynkę po amputacji nogi ,po ciężkim leczeniu chemią i zarażoną na WZW . Swojemu mężowi powiedziała z góry ,że nie będą mieć dziecka - on to akceptował. Po 17 latach związku trafiła im się ciąża niespodziewanie, która kosztowała ją wiele strachu, wyrzeczeń( bo musiała na wózku jeździć) .Dziecko jest zdrowe ale gdyby nie ta niespodziewana ciąża to nie zdecydowałaby się bo wie co przechodziła.
To nie jest wątek o mnie i to że ja patrze przez chorobę syna to wy patrzycie przez pryzmat waszych zaburzeń i relacji w związkach.Każdy ma prawo do swojego zdania i proszę mnie nie atakować .
anicorek87 napisał/a:Iceni napisał/a:Czy ty zanim zaszlas w ciaze robilas jakis wywiad w rodzinie meza? Czy w twojej rodzinie wszyscy sa zdrowi i nikt na nic nie choruje? (Bo przyznam ja NIE ZNAM rodziny, gdzie wszyscy sa zdrowi ) a jednak dziecko masz...
Ja i parter jesteśmy zdrowi. Gdybym nie była zdrowa nie decydowałatwym się na dziecko
Ale zdecydowałaś się i ma AUTYZM.
Złośliwość losu?Nie wiem, czy specjalnie chciałaś mnie dotknąć oskarżeniami o brak odpowiedzialności, czy po prostu totalnie brakuje Ci taktu.
Zareagowałam emocjonalnie, choć nie powinnam, bo jako, że nasze dzieci mają podobne problemy, spodziewałam się po Tobie raczej zrozumienia i delikatności, a nie oskarżeń.
Rozczarowałaś mnie.
Każda choroba ma swoją przyczynę. Nic nie dzieje się z niczego. Ja wiem albo przypuszczam dlaczego moje dziecko jest takie i należy po prostu spojrzeć prawdzie w oczy. Nie należy obwiniać się całe życie ale też nie udawać ,że tak chciał los czy pech.Nikogo nie zamierzam oskarżać po prostu świadomie nie zdecydowałabym się na dziecko wiedząc ,że mam problemy i to jest tylko moje zdanie.Nie zamierzam już na ten temat się wypowiadać
31 2016-10-12 12:57:17 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-12 12:59:39)
Cyngli napisał/a:anicorek87 napisał/a:Ja i parter jesteśmy zdrowi. Gdybym nie była zdrowa nie decydowałatwym się na dziecko
Ale zdecydowałaś się i ma AUTYZM.
Złośliwość losu?Nie wiem, czy specjalnie chciałaś mnie dotknąć oskarżeniami o brak odpowiedzialności, czy po prostu totalnie brakuje Ci taktu.
Zareagowałam emocjonalnie, choć nie powinnam, bo jako, że nasze dzieci mają podobne problemy, spodziewałam się po Tobie raczej zrozumienia i delikatności, a nie oskarżeń.
Rozczarowałaś mnie.Każda choroba ma swoją przyczynę. Nic nie dzieje się z niczego. Ja wiem albo przypuszczam dlaczego moje dziecko jest takie i należy po prostu spojrzeć prawdzie w oczy. Nie należy obwiniać się całe życie ale też nie udawać ,że tak chciał los czy pech.Nikogo nie zamierzam oskarżać po prostu świadomie nie zdecydowałabym się na dziecko wiedząc ,że mam problemy i to jest tylko moje zdanie.Nie zamierzam już na ten temat się wypowiadać
Narobiłaś syfu i teraz odwracasz kota ogonem, i spadasz?
Nie mam powodu, by spojrzeć prawdzie w oczy, ponieważ fakt, że choruję na nerwicę NIE MA ŻADNEGO WPŁYWU na to, że moje dziecko ma ZA.
NIE ISTNIEJĄ ŻADNE badania, ani prace naukowe, które stwierdzają, że nerwica matki powoduje ZA u dziecka, albo ADHD (co udowodniłam parę postów wyżej).
Nawet nie wiadomo do końca, skąd się ZA bierze - lekarze i naukowcy nie mają zielonego pojęcia.
A nerwica NIE JEST chorobą psychiczną.
W chwili zajścia w ciążę BYŁAM ZDROWA.
Twoje oskarżenia są NIE NA MIEJSCU, nie podparte ŻADNYMI racjonalnymi argumentami.
Odbieram je więc jako atak na moją osobę - czym spowodowany - nie mam pojęcia.
Tak czy inaczej, to obrzydliwe. Tyle mam do napisania.
Nie mam choroby psychicznej tylko zaburzenia depresyjno lękowe i OCD. Mam prawo do miłości i bliskości i bardzo mi tego brakuje. Mam problem ze zbyt szybkim angażowaniem się na samym początku związku i za szybko chcę żeby to juz był związek. Czuję jednak ze ludzi to odpycha i boją się, dlatego tak ciężko mi z kimś być.
33 2016-10-12 20:40:36 Ostatnio edytowany przez truskaweczka19 (2016-10-12 20:49:52)
Anicorek raczej nie bedzie mial takiego argumentu, bo kazdy sie czasem kloci. Zdrowy czy chory, to i tak kiedys klotnia jakas jest. Byle nie za duzo. Co z tego, ze jest sie chorym jak sie stara i moze nawet dogaduje sie lepiej z.facetem niz wiele zdrowych osob (bo co z tego, ze sa zdrowi jak czasem nie chce sie im nad soba pracowac), a klotnie u nas sa rzadko. Nauczylismy sie komunikowac. Trzeba chciec. No i choroby maja rozne nasilenia, oczywiscie byl moment, ze bylo ze nna srednio, ale dla przykladu mimo swoich problemow zawsze w glebi duszy wiedzialam, ze nie moglabym sobie zrobic krzywdy. Zawsze nawet w najwiekszym dole mialam jakas iskierke nadziei. Takze nie bylo tez u mnie zle. No ale nawet jak jest zle to mozna sobie poradzic byle cos z tym robic. No i dobrze jak ma.sie bliskie osoby, bo najciezej mysle jak sie jest samotnym. No i tak jak pisalam nerwica nie jest choroba psychiczna. Bywa uciazliwa, ale to jeszcze nie tragedia. U mnie pewnie wziela sie ogolnie z tego, ze ja bardzo wrazliwa i czesto za bardzo wieloma rzeczami sie przejmowalam, ale jest lepiej. No ale nawrmet z choroba psychiczna da sie zyc i nie zawsze jest to zle zycie.
Myślę , ze jeśli chodzi o byłego , to nie mogę powiedzieć , czy kochał , czy nie.
Może nie był na tyle dojrzały , aby podołać temu wszystkiemu. To raz. Nie wiem , jak bardzo odbija się Twoja choroba na zwiazku.. Jak wyglądają takie codzienne relacje , i żadne słowa tutaj tej codzienności nie oddadzą.
Ale , jak trafisz na odpowiedniego mężczyznę. Badz już trafiłaś , to z pewnością otrzymasz wsparcie , zrozumienie.
Mnie razi jedno - nie wiem dlaczego w Polsce wszystkie aspekty dotyczace zaburzen psychicznych wrzuca sie do jednego worka pod tytulem "choroby psychiczne".
Chciałam to samo napisać.
Jestem w szoku że parę osób wrzuciło do jednego worka np. schizofrenię i nerwicę.
Iceni napisał/a:Mnie razi jedno - nie wiem dlaczego w Polsce wszystkie aspekty dotyczace zaburzen psychicznych wrzuca sie do jednego worka pod tytulem "choroby psychiczne".
Chciałam to samo napisać.
Jestem w szoku że parę osób wrzuciło do jednego worka np. schizofrenię i nerwicę.
To wynika ze strachu i niewiedzy. Problemy psychiczne i emocjonalne są od zawsze stygmatyzowane.
To fakt , sama znam takie osoby i uważam, że zaburzenia psychiczne to poważniejsza sprawa niż choroba fizyczna, bo potrafią całkowicie odebrać chęć do życia.
Sama kiedys myslalam, ze milosc sobie poradzi z choroba. Bylam w glebokim bledzie.
Wyszlam za maz za mezczyzne z schizotypowym zaburzeniem osobowosci (dziwne przekonania, magiczne myslenie, paranoja, trudnosci w nawiazywaniu kontaktow) i dopiero po slubie zrozumialam jak powazne sa jego zaburzenia. Nie bylismy malzenstwem, ale dwojgiem ludzi zyjacych pod tym samym dachem, gdzie jedna osoba byla jak tykajaca bomba, wybuchajaca w kompletnie nieprzewidywalnych momentach napadami wstretnego nastroju, atakami, oskarzeniami o niewiernosc, a druga stapala na paluszkach by tylko Szanowny Pan nie dostal focha. Wytrzymalam dwa lata. I zaplacilam za to powaznym zalamaniem nerwowym, ktore wylaczylo mnie z zycia na kilka miesiecy.
Prywatnie uwazam, ze chorzy ludzie powinni sie leczyc, a nie wchodzic w zwiazki i wysysac zyciowa energie z innych.
39 2016-10-14 15:16:23 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-14 15:16:42)
Iceni, jasna sprawa. Ale schizotypowe zaburzenie osobowości to nie to samo, co depresja/nerwica. To chyba o wiele poważniejsze schorzenie.
40 2016-10-14 15:29:03 Ostatnio edytowany przez Revenn (2016-10-14 15:31:01)
Ja np mam od dziecka nerwice ktòra objawiała się przy jakiś nowych sytuacjach czy stresowych lękiem i odruchem wymiotnym. Teraz niestety się troche pogorszyło bo mam to cały czas nawet w komfortowej sytuacji. Więc znalazłem sposòb żeby popijać wode lub brać cukierki np miętowe. Więc zawsze kiedy gdzieś wychodzę to obowiązkowo mam je w torbie. Są gorsze i lepsze dni. Ale nie sądze żeby mój problem był nie do przeskoczenia. Tak samo myśle w przypadku autorki. Owszem ja nie mam huśtawki nastrojòw raczej zazwyczaj mam taki sam nastrój. Chociaż owszem czasem są takie dni kiedy chce płakać z różnych powodów zwłaszcza dlatego że oprócz rodziny która bardzo mnie wspiera nie mam nikogo. Ale zazwyczaj szybko przechodzi. I uważam że miłość jest w stanie wiele zaakceptować. Kto oglądał "Piękny umysł" ten wie.
Kto ogladal "Piekny umysl", wie jak trudne jest zycie z kims kto ma chorobe psychiczna.
Oczywiscie jest roznica pomiedzy nerwica, a schizofrenia czy tez powaznym zaburzeniem osobowosci. Z nerwica da sie zyc- sa lepsze i gorsze dni- ale osoba jest w pelni swiadoma i zdaje sobie sprawe, ze jej reakcje sa nieadekwatne do rzeczywistosci. Jakiekolwiek schizoidalne zaburzenia sa przerazajace. Moj maz slyszal glosy. Potrafil na przyjeciu, przy stole z ludzmi dookola, oskarzyc mnie, ze mam romans z kolega, tylko dlatego, ze mu glosy o tym powiedzialy Nie zartuje. Doprowadzil do tego, ze sie kompletnie wyizolowalam, bo normalnie wstyd mi bylo gdzies z nim chodzic, a jak szlam sama, to mialam potem w domu awanture. Bo oczywiscie na pewno go zdradzalam kiedy siedzialam z kims pijac kawe
Naprawde sie staralam, zeby to malzenstwo przetrwalo, ale w obliczu tego, ze maz wcale nie chcial poprawy swojego stanu (klamal w zywe oczy psychiatrze, o czym wiem, bo razem poszlismy kilka razy na wizyte), odpuscilam. Niektorzy ludzie po prostu nie nadaja sie do zwiazku.
No tak, co innego nerwica co innego schizofrenia, co do tego nie ma watpliwosci. Chociaz sadze, ze przypadki sa rozne i ze sa osoby ze schizofrenia, ktore lecza i sie i lepiej panuja nad choroba. Nie wiem jednak dokladnie jaki to moze byc procent. Pewnie tu juz niezbyt duzy, bo faktycznie zupelnie inaczej na pewno postrzegaja swiat i problem w tym, by zauwazyli problem lub by np nagle nie przestali brac lekow albo np dawka nie bedzie wystarczac i choroba wroci bardzo silna itp. No ale i tu sa chyba roz e sytuacje i rozne tez rodzaje schizofrenii. Najgorzej, ze jak juz ktos zachoruje to w mlodym wieku. Jednak jezeli sie nie leczy jak maz Beyondblackie, to nie ma co mowic o stwprzeniu dobrego zwiazku.
Biorę leki, jest lepiej, chodzę do psychologa ale częściej teraz zdarzają mi się stany załamania i płaczu. potykam się z fajnym facetem ale boję się, że kiedy złapie mnie dół i wtedy będziemy rozmawiać, to powiem coś czego będę żałować. nie chcę też żeby się przestraszył jak zacznę mówić o bezsensu życia. On wie o mojej chorobie ale to nie to samo co się z nią zmierzyć. Ogólnie jestem towarzyska i wesoła ale im dłużej on będzie ze mną przebywał, tym częściej zobaczy jaka jestem podczas doła.
Uważam, że zanim zaczniesz wchodzić w związki powinnaś uporać się z chorobą.
Raz - dlatego, ze wchodzenie w związki jest samo w sobie emocjonalne nawet dla zdrowej osoby, są wzloty, upadki, śmiech i łzy. Takie huśtawki mogą utrudniać wyleczenie się z choroby.
Dwa - dlatego, że to nieuczciwe obarczać nowo poznaną osobę swoimi problemami. Ktoś, kto dopiero Cię poznał nie ma obowiązku "mierzyć się" z Twoją chorobą, pomagać Ci z nią walczyć.
Poznałam kiedyś faceta z depresją i problemem narkotykowym - przez internet. Pamiętam jaka oszukana się czułam. Najpierw przez internet wszystko fajnie, podczas spotkań twarzą w twarz ok, a potem stopniowo zaczął się "przyznawać" - najpierw, że miał problemy z narkotykami - później okazało się, że nie miał, tylko ma. Potem do depresji. Widziałam go dwa razy, nie wiem, naćpanego i słabo kontaktującego, nie mógł nawet składnie mówić. To było u niego w domu, leżał na łóżku i nie mógł się zebrać. Jemu się wydawało chyba, że będę jego pielęgniarką, że z poczuciem misji będę to znosić. Sama też nie wiem, czy to był jakiś atak depresji, a on próbował sobie poprawić samopoczucie narkotykami, bo naprawdę był półprzytomny - nie wiem, bo szczerze mówiąc nie obracałam się nigdy w towarzystwie narkomanów. I dla mnie ten występ to było za wiele. Za krótko się znaliśmy. Nie miałam ochoty na bycie jego terapeutką, nie miałam ochoty być odpowiedzialna za chorą nieprzewidywalną osobę. Do tego on jeszcze twierdził, że narkotyki nadal brać zamierza - mimo, iż ja mówiłam, że na depresję to mu one na pewno nie pomagają - a do psychiatry nie pójdzie, bo on mu i tak nie pomoże. I to było dla mnie zbyt wiele.
Nie jest fair obarczanie nowo poznanych osób swoimi chorobami.
Uważam, że zanim zaczniesz wchodzić w związki powinnaś uporać się z chorobą.
Myślę, że może nie tyle uporać się, co przynajmniej doprowadzić chorobę do takiego stanu, aby dało się względnie normalnie funkcjonować.
Nie mam choroby psychicznej tylko zaburzenia depresyjno lękowe i OCD. Mam prawo do miłości i bliskości i bardzo mi tego brakuje. Mam problem ze zbyt szybkim angażowaniem się na samym początku związku i za szybko chcę żeby to juz był związek. Czuję jednak ze ludzi to odpycha i boją się, dlatego tak ciężko mi z kimś być.
Nikt Ci tego prawa absolutnie nie odbiera, ale spróbuj wyobrazić sobie, że to Ty stoisz po tej drugiej stronie.
Powinnaś zdać sobie sprawę, że czym innym jest choroba, która pojawia się w momencie, kiedy z kimś już jesteś, znacie się, partner zdążył Cię pokochać, a czym innym, kiedy dopiero się poznajecie, jesteście na początku wspólnej drogi, on nie zdążył się zaangażować, a jednak od razu spadają na niego oczekiwania, którym może nie podołać, a równie dobrze może po prostu nie chcieć się z nimi mierzyć. Zresztą wielu z nas często nie do końca zdaje sobie sprawę na co się decydują, dopóki nie dotkną problemu namacalnie, w tym przypadku - dopóki nie zdarzy się coś, co pozwoli drugiej osobie przekonać się z czym tak naprawdę wiąże się Twoje zaburzenie i jaki ma wpływ na wspólną codzienność oraz wzajemną relację. To naturalne, że ktoś, kto się z tym wcześniej nie zetknął i na co teraz nie zdecydował się świadomie i w pełni odpowiedzialnie, ma prawo się wystraszyć. To dlatego wchodząc w jakikolwiek związek na etapie, w jakim jesteś obecnie, ponosisz ogromne ryzyko - porażki, rozczarowania, a w ich wyniku pogłębienia się Twojego zaburzenia.
Moim zdaniem masz problem ze zbyt szybkim angażowaniem się na samym początku związku, bo masz ogromny deficyt uczuć i potrzebę bycia dla kogoś ważną. Przypuszczam także, że - mniej lub bardziej świadomie - założyłaś sobie, że związek może okazać się lekarstwem na to, z czym się obecnie mierzysz. Może. Pod warunkiem, że znajdziesz kogoś, kto nie poczuje się tym wszystkim obciążony ani przytłoczony, co sprowwadza się do tego, że przestraszony nie ucieknie. Niemniej (tu powtórzę) to właśnie dlatego, że trudno od kogoś wymagać poświęcenia się (to pojęcie jest względne) najpierw powinnaś stanąć do w miarę stabilnego pionu, a dopiero potem angażować się. W przeciwnym razie błędne koło będzie się zamykać.
45 2016-10-15 17:12:40 Ostatnio edytowany przez Revenn (2016-10-15 17:15:26)
Tak owszem nerwica a schizofremia się ròżnią. Ja zdaje sobie sprawe ze swojego problemu i działam żeby z tego wyjść. Ale wątpie że przejdzie mi to kompletnie jak przez tyle lat nie udało mi się. Ale wracając do schizofremi. Jest masa odmian. Człowiek ktòry słyszy schizofremik odrazu ma w głowie osobe ktòra słyszy głosy i widzi coś czego nie ma. A tak naprawde nie zawsze się objawia w taki sposòb. Jest np schizofremia prosta, endogenna i paranoidalna. Są też w różnym stopniu objawy nasilone. Z tego co pamiętam to w filmie kiedy główny bohater brał leki to nie miał objawów. Minusem było że nie miał popędu seksualnego. Ale to było w latach 70. Teraz są nowe leki znacznie lepiej działające które mają mniejsze skutki uboczne. Ja myśle że problem z twoim mężem był taki że pewnie nawet się nie leczył. Bo takie epizody jak miał świadczyło by o tym. Gdyby brał leki i był pod kontrolą lekarzy jestem przekonany że aż tak choroba jego by się nie rozwineła. Ale niestety to jest znane w tej chorobie jak i w różnego rodzajach psychoz. Że chory uważa że on jest zdrowy tylko inni chcą mu zrobić krzywde.
Cóż, depresji nie przekażesz dziecku w genach, a schizofrenię możesz.
Tak owszem nerwica a schizofremia się ròżnią. Ja zdaje sobie sprawe ze swojego problemu i działam żeby z tego wyjść. Ale wątpie że przejdzie mi to kompletnie jak przez tyle lat nie udało mi się. Ale wracając do schizofremi. Jest masa odmian. Człowiek ktòry słyszy schizofremik odrazu ma w głowie osobe ktòra słyszy głosy i widzi coś czego nie ma. A tak naprawde nie zawsze się objawia w taki sposòb. Jest np schizofremia prosta, endogenna i paranoidalna. Są też w różnym stopniu objawy nasilone. Z tego co pamiętam to w filmie kiedy główny bohater brał leki to nie miał objawów. Minusem było że nie miał popędu seksualnego. Ale to było w latach 70. Teraz są nowe leki znacznie lepiej działające które mają mniejsze skutki uboczne. Ja myśle że problem z twoim mężem był taki że pewnie nawet się nie leczył. Bo takie epizody jak miał świadczyło by o tym. Gdyby brał leki i był pod kontrolą lekarzy jestem przekonany że aż tak choroba jego by się nie rozwineła. Ale niestety to jest znane w tej chorobie jak i w różnego rodzajach psychoz. Że chory uważa że on jest zdrowy tylko inni chcą mu zrobić krzywde.
Moj maz sie leczyl i bral konskie dawki Olanzepiny (antypsychotyk). Pomimo tego ciagle slyszal glosy i mial monstrualna paranoje. Z tym sie nie dalo zyc. Wyobraz sobie, ze moj maz potrafil mnie oskarzac o romanse nawet z przypadkowym barmanem czy listonoszem i nawet obudzic mnie w srodku nocy by awanturowac sie na temat jego urojen do piatej rano. Nigdy nie uslyszalam nawet "Przepraszam" za te wszystkie akcje.
PS. Nie "schizofremia" ale SCHIZOFRENIA (nazwa pochodzi od dwoch greckich slow schizos i phrenos, ktore oznaczaja podzielony umysl).
Cyngli, epigenetyka mowi co innego.
dziedziczyc można stres i traumy - rowniez pozagenetycznie i nie tylko po rodzicach, ale tez po dalszych przodkach.
nie wiem czy są badania na ludziach, ale na pewno są na myszach i prostszych organizmach.
nie wiem czy są badania na ludziach, ale na pewno są na myszach i prostszych organizmach.
Jak to się potwierdzi, to wtedy odszczekam to, co napisałam ;-)
Myślę, że można odziedziczyć skłonności do depresji, ale nigdy samą depresję.
Dużo zależy od nastawienia, podjętych decyzji, etc.
Natomiast jeśli chodzi o choroby typu schizofrenia - no niestety, tu nie ma się wpływu. Masz ją i tyle.
Możesz brać leki, ale nie wyzdrowiejesz.
z,tymi myszami to bylo tak:
puszczano konkretną muzyke, kiedy myszy pily i za każdym razem, gdy ta muzyka leciala, myszy razil prad. po jakimś czasie myszy przestaly pic wodę, kiedy slyszaly te muzyke.
co wiecej potomstwo tych myszy zachowywało sie tak samo, choc nie mialo prawa znac i nauczyc sie tego mechanizmu.
nie wiem do konca co o tym myslec, bo pierwszy raz o tym przeczytalam pare dni temu i nie mam innych informacji.
ale brzmi to interesujaco.
tylko rzeczywiście musi byc jakis czynnik wyzwalajacy.
z,tymi myszami to bylo tak:
puszczano konkretną muzyke, kiedy myszy pily i za każdym razem, gdy ta muzyka leciala, myszy razil prad. po jakimś czasie myszy przestaly pic wodę, kiedy slyszaly te muzyke.
co wiecej potomstwo tych myszy zachowywało sie tak samo, choc nie mialo prawa znac i nauczyc sie tego mechanizmu.
nie wiem do konca co o tym myslec, bo pierwszy raz o tym przeczytalam pare dni temu i nie mam innych informacji.
ale brzmi to interesujaco.tylko rzeczywiście musi byc jakis czynnik wyzwalajacy.
W sensie, trochę jak z psami Pawłowa?
Bardzo ciekawe, chyba o tym poczytam.
troche tak - tylko, że efekty byly widoczne tez na kolejnych pokoleniach - co juz TEORETYCZNIE jest trudniejsze do wyjasnienia
mnie tez to zainteresowało.
a znaczy to mniej wiecej tyle (tzn to moja teoria), ze kazdy z nas jest jakos tam obciazony po przodkach, bezpośrednich czy dalszych i tylko odpowiedni bodziec wystarczy, zeby cos uruchomic.
53 2016-10-15 22:13:05 Ostatnio edytowany przez Revenn (2016-10-15 22:15:25)
Zastanawiam się czy alkholizm można odziedziczyć po rodzicach. Ale tak na prawdę nikt z nas nie wie czy któryś z naszych przodków nie miał schizofreni albo innych chorób psychicznych.
Oczywiście, że można odziedziczyć skłonności - do alkoholizmu, do pewnych chorób fizycznych i psychicznych ale... skłonności to jeszcze nie choroba.
Jak ktoś ma skłonności do tycia i wie o tym, to i tak może pozostać szczupły. Nerwicy można się nabawić będąc przez pół zycia okazem zdrowia psychicznego, a choroba fizyczna moze wywolac zalamanie psychiczne.
Tak naprawdę to mało kto z nas jest calkowicie zdrowy psychicznie bo co to wlaściwie oznacza? Lekka schizofrenia może być mniej uciąŹżliwa niż ciężka agorafobia. Kazda osoba DDD, DDA cierpi na jakies tam zaburzenia emocjonalne.
Anoreksja, bulimia, wszelkie kompulsy - to tez sa zaburzenia mogące się pogłębiać.
A z drugiej strony miłość jest bardzo dobrym lekarstwem owszem, są stany, gdzie daną osobę trudno kochać, ale wiele zaburzeń emocjonalnych da się pozbyć przy drugiej osobie
poczucie bezpieczenstwa moze zdziałać cuda
Milosc nie jest zadnym lekarstwem. Lekarstwa i terapia sa lekarstwem.
W moim przypadku malzenstwo nie wypalilo, bo moj byly maz nie potrafil byc w zwiazku. Wszystko bylo zoarganizowane wkolo jego potrzeb. Ja mialam sie dostosowac- tak go nauczyla mamusia. On mogl uprawiac szalone jazdy, a ja mialam nadskakiwac, przepraszac i zapewnic by Pan Wielmozny dobrze sie czul.
Tak, moj byly maz mial schizoidalne tendencje (wspolczuje mu ciagle, bo to koorewska przypadlosc), ale mial tez mega wredny,egoistyczny charakter.
też uwaŻam, że miłość nie jest lekarstwem.
nikt nam nie da tego, co powinniśmy sobie dać sami. a co będzie jak ta milosc zdradzi, odejdZie?
powrót do choroby? koniec świata? rozpacz? depresja? próby samobójcze?
nie można uzależniać swojego zdrowia czy szczescia od miłości czy drugiej osoby. bo miłość może odejść tak jak i druga osoba - a na to nie mamy wpływu.
Nigdzie nie napisałam, że miłość jest lekarstwem ZAMIAST terapii. Ale potrafi tę terapię doskonale uzupenić.
nikt nam nie da tego, co powinniśmy sobie dać sami. a co będzie jak ta milosc zdradzi, odejdZie?
powrót do choroby? koniec świata? rozpacz? depresja? próby samobójcze?
Mogłabym odwrócić pytanie - a co jak nasza zdrowa miłość zachoruje? Odejdziesz? Poczujesz się rozczarowana, bo nie taki związek sobie "zaklepałaś" na początku?
Nie chodzi o to, żeby się uzależniać - chodzi o to, zeby sobie POMAGAĆ.
Nigdzie nie napisałam, że miłość jest lekarstwem ZAMIAST terapii. Ale potrafi tę terapię doskonale uzupenić.
nikt nam nie da tego, co powinniśmy sobie dać sami. a co będzie jak ta milosc zdradzi, odejdZie?
powrót do choroby? koniec świata? rozpacz? depresja? próby samobójcze?Mogłabym odwrócić pytanie - a co jak nasza zdrowa miłość zachoruje? Odejdziesz? Poczujesz się rozczarowana, bo nie taki związek sobie "zaklepałaś" na początku?
Nie chodzi o to, żeby się uzależniać - chodzi o to, zeby sobie POMAGAĆ.
Dokładnie każdy z nas może zachorować nie tylko psychicznie. Powinniśmy codziennie wstając rano zdawać sobie z tego sprawe zwłaszcza w związku a tym bardziej małżeństwie. Ja mogę tylko dodać że pomaga też wiara i modlitwa.
Oczywiscie podstawa to leczenie, ale to, ze kogos kochamy i chcemy sie starac i dla siebie i dla tej osoby tez ma moim zdaniem wplyw. Tym bardziej, ze majac wsparcie bliskich jest latwiej sobie poradzic.
Martwię się, że zostanę sama. Chciałabym mieć kogoś blisko ale jak się zaangażuje to juz koniec. Od razu się angażuję i to mnie gubi.
(...) Mam problem ze zbyt szybkim angażowaniem się na samym początku związku i za szybko chcę żeby to juz był związek. (...)
Chciałabym mieć kogoś blisko ale jak się zaangażuje to juz koniec. Od razu się angażuję i to mnie gubi.
Podjęłaś terapię. Opisany tu problem może być jednym z jej tematów.
Po rozmowie z psychologiem wiem, że sama odpycham, bo ludzie nie wiedzą boją się a ja tego nie ułatwiam. obecnie spotykam się z facetem, który jest dla mnie wsparciem i bardzo mi pomaga.