Witam wszystkich ...jestem z związku od 18 lat,mamy dwoje dzieci i jak mi się wydawało udany związek,ostatnio jednak nie wiem dlaczego przeczytałam jego sms-y ,których nie zdążył wykasować ,i dowiedziałam się o zdradzie ,mąż przyznał się do pisania ale twierdzi ,że nigdy z tą Panią nie uprawiał sexu ,tylko z nią pisał ,to trwało 2-miesiące i boli okropnie ,postanowiliśmy ratować nasze małżeństwo ,dużo rozmawiamy ,ale gdy tylko wychodzi do pracy ja zostaje sama ,i cały czas o tym myśle ,nie mogę sobie z tym dać rady czy można jeszcze coś uratować ?....
Terapia małżeńska.
terapia małżeńska ,tylko czy pomoże ,cały czas mam przed oczami ten tekst " kocham cię " i jej odpowiedz " ja Ciebie też " ,dlaczego ktoś komu ufałam bezgranicznie tak mnie skrzywdził ,teraz nie utrzymują kontaktu ,Pani też ma rodzinę i dziecko,nawet do mnie zadzwoniła i powiedziała ,że między nimi były tylko sms-y ,też miała tupet ,dobiła mnie ,jak się dowiedziałam o wszystkim to napisała do mojego męża żebym jej odpuściła ,ze przecież ona ma rodzinę ....a ja co ? co z moimi uczuciami ,co z moją rodziną ,
Wydaje mi się, że skoro zaczął pisać z jakąś inną panią, to znak, że w Wasze małżeństwo wkradła się jakaś rutyna lub mąż przechodzi jakiś kryzys. Jeżeli rzeczywiście ufasz mu, że to były tylko SMS-y i nadal go kochasz- to ratuj Wasze małżeństwo. Może rzeczywiście pójdźcie na terapię lub poszukajcie czegoś nowego co moglibyście robić razem, co by Wam dawało radość i zbliżyło Was do siebie, pozwoliło na nowo się zakochać.
uuuu… takie wyznania miłości, po 2 miesiącach TYLKO pisania smsów??? Czy w Tobie nie wzbudza to podejrzeń?
treści sms-ów były różne ,od wyznań ,po temat rozwodu ,po bilingach wiem ,że to 2-miesiące ,ale to tylko bilingi reszty nie jestem w stanie sprawdzić ,wszystko mi się kotłuje po głowie ,ja przeczytałam tylko część reszty nie byłam już w stanie ,on twierdzi że nie wie dlaczego to zaczął ,typowe dla faceta.i najgorsze te porównania ,przecież wiadomo że każdy jest inny ,nie jestem miss świata ale myślałam że 18 lat coś znaczy
No faceci po tylu latach małżeństwa często głupieją… Znam wiele takich w przypadków (w najbliższym kręgu), że faceci nagle zwiewają do młodszych, bo wydaje im się, że przeżywają drugą młodość. Dowartościowują się w ten sposób. I zawsze te same gadki: "przecież od dawna nam się nie układa", "ja ją kocham", "czekałem tylko aż dzieci podrosną" itp. A wszystko zaczyna się od niewinnego pisania (bo to przecież nie zdrada- tak twierdzą). Najczęściej po tylu latach małżeństwa dopada ich rutyna i brakuje po prostu wrażeń.
Przykro mi Urszulo, że Ciebie to dotknęło, bo po tylu latach małżeństwa, musi być Ci bardzo ciężko i pewnie dalej nie możesz uwierzyć w to co się stało.
Wydaje mi się, że musicie szczerze pogadać co dalej z tym fantem zrobić.
rozmawiamy ...w zasadzie to ja mówię ,a mąż nie chce o tym rozmawiać ,mówi że temat tej Pani jest zakończony ,skasował jej numery, sprawdził mój telefon czy nie mam zapisanego do niej numeru ,tylko po co mi jej numer ? chce żebyśmy zapomnieli o całej tej sprawie ,że mnie kocha i chce byśmy byli razem ,łatwo mu mówić ,tylko jak ja mam zapomnieć ?przecież to się już stało ,on idzie do pracy ,wraca normalnie ,a ja tylko myślę o tym całym zdarzeniu ,cofam się wstecz i patrzę co było nie tak ,że do tego doszło ...
Temat zakończony? Dobre sobie :-) Czyli masz tak po prostu zapomnieć i żyć jak gdyby nic się nie stało? Wykasowanie jej numeru nic nie da. Przecież to nie odbuduje Twojego zaufania i nie pozwoli Ci dalej cieszyć się życiem/małżeństwem. Jeżeli Twój małżonek tak unika tematu i próbuje Ci wmówić, że było minęło- to moim zdaniem ma coś za uszami...
Witam wszystkich ...jestem z związku od 18 lat,mamy dwoje dzieci i jak mi się wydawało udany związek,ostatnio jednak nie wiem dlaczego przeczytałam jego sms-y ,których nie zdążył wykasować ,i dowiedziałam się o zdradzie ,mąż przyznał się do pisania ale twierdzi ,że nigdy z tą Panią nie uprawiał sexu ,tylko z nią pisał ,to trwało 2-miesiące i boli okropnie ,postanowiliśmy ratować nasze małżeństwo ,dużo rozmawiamy ,ale gdy tylko wychodzi do pracy ja zostaje sama ,i cały czas o tym myśle ,nie mogę sobie z tym dać rady czy można jeszcze coś uratować ?....
Bylam w podobnej sytuacji, z ta roznica ze u mnie pan maz byl laskaw "skonsumowac" swoj romans z pewna "pania".
Zdecydowalismy sie dac sobie druga szanse I probowac naprawiac nasze malzenstwo.
Mnie bardzo pomoglo spotkanie z terapeuta. Bylismy razem z mezem I pan psycholog wytlumaczyl panu mezowi dobitnie, ze z mojej strony sprawa nie jest skonczona I minal miesiace a moze lata zanim ewentualnie bedzie lepiej.
Pomysl o tym. Twoj maz musi zrozumiec, ze twoj stan jest spowodowany wylacznie JEGO zachowaniem I to ON sie musi postarac lesli chce wasz zwiazek uratowac.
Typowe zachowanie zdradzacza . zapomnijmy o tym i zyjmy sobie jakby nic sie nie stalo. Nawet taki zdziwiony jest ze sie cierpi po tym. Kasia - kicia ile czasu minelo od zdrady Twojego meza?Przeoczylam albo o tym nie pisalas
Typowe zachowanie zdradzacza . zapomnijmy o tym i zyjmy sobie jakby nic sie nie stalo. Nawet taki zdziwiony jest ze sie cierpi po tym. Kasia - kicia ile czasu minelo od zdrady Twojego meza?Przeoczylam albo o tym nie pisalas
Od zdrady minelo 2,5 roku (od kiedy sie widzieli ostatni raz), potem byly wiadomosci.
Moj Pan maz okazal sie tchorzem nie tylko na froncie malzenskim ale takze w stosunkach w owa "dama". Jak panna sie zadurzyla (tak mysle) postanowila przeistoczyc sie z boczniary w oficjalna zone. I tu dame spotkal zawod - pan maz moj okazal sie typowym facetem, przestraszyl sie rozwalania zycia I odtawil boczniare na boczny tor, czekajac (jakiez to typowe) az wielka milosc boczniary wygasnie - wszystkie te boczniary kochaja bowiem miloscia czysta I wielka:).
Ja dowiedzialam sie w lutym 2015 czyli od "wykrycia" minelo ponad 1,5 roku.
Urszulka to normalne ze o tym myslisz i tym zyjesz.Trudno zeby po takim wtrzasie zachowywac sie jakby nic sie nie stalo chociaz taki zdradzacz tego nie rozumie. Moj to sie nawet czasem denerwowal na mnie ze cos przezywam. No a co ja niby jakis robot? Maszyna ze stali? Kasia -kicia u mnie ten sam schemat. Pani nagle sie zrobila taka pokrzywdzona. Biedaczka ktos zabawil sie jej kosztem pomyslalam wtedy:ze co? Jak ona bawila sie moim kosztem to bylo dobrze. Moim kosztem wolno jej nie wolno. Boze skad takie glupie baby sie biora?Egoistyczne? Najwazniejsza jest ona nie wazne ze cierpia inne osoby zona dzieci ona ma byc najwazniejsza. W moim przypadku wyglada to tak:rozpieprzyla kilka malzenstw w tym moje i rozpieprza dalej.Kasiu ile ten romans trwal? Jak Ty to przelknelas? Ja nie potrafie.
14 2016-10-05 18:14:14 Ostatnio edytowany przez Peter_35 (2016-10-05 18:17:19)
Witam wszystkich ...jestem z związku od 18 lat,mamy dwoje dzieci i jak mi się wydawało udany związek,ostatnio jednak nie wiem dlaczego przeczytałam jego sms-y ,których nie zdążył wykasować ,i dowiedziałam się o zdradzie ,mąż przyznał się do pisania ale twierdzi ,że nigdy z tą Panią nie uprawiał sexu ,tylko z nią pisał ,to trwało 2-miesiące i boli okropnie ,postanowiliśmy ratować nasze małżeństwo ,dużo rozmawiamy ,ale gdy tylko wychodzi do pracy ja zostaje sama ,i cały czas o tym myśle ,nie mogę sobie z tym dać rady czy można jeszcze coś uratować ?....
Zdrada wcześniej czy później wychodzi na jaw. Takie to życie. Bycie ze sobą 18 lat i do tego dwójka dzieci to jest jakiś dorobek. Naprawdę spory. Czy po tym odkryciu coś się da naprawić ? To zależy. Czy to tylko odskocznia od szarości czy nowa tląca się miłość ?. To dwie różne sytuacje. Wiemy tyle, że w Twoich oczach stracił w pewnym sensie zaufanie. To normalna reakcja. Bijesz się teraz myślami co dalej i co będzie. Uważam, że to nie jest sprawa zakończona. To Twój mąż tak powiedział ale dla Ciebie niestety nie jest. To zbyt poważna sprawa. Mąż powinien teraz gęsto się z tego wytłumaczyć i powiedzieć co jego pchnęło do takiego kroku. Co takiego się stało w małżeństwie, że tego potrzebował. Masz stanowczo zażądać wyjaśnień. Jesteś w końcu jego żoną a do tego są jeszcze dzieci. Powiedz mu, że jest to bardzo poważna sytuacja, która stawia na szali całe wasze małżeństwo. Jest to dla ciebie sytuacja niedopuszczalna i zabraniasz mu wszelkich kontaktów z tą kobietą. I żeby się lepiej dobrze zastanowił jeśli podejmie decyzje aby się z nią spotkać bo jak jeszcze raz zobaczysz sms-y albo znajdziesz dowód, że się z nią spotkał lub kontaktował to będzie to dla ciebie jednoznaczny dowód na to, że najwyższy czas się rozstać, ponieważ Ty nie zamierzasz się z nikim dzielić z własnym mężem, wiec niech lepiej dobrze przemyśli sytuację i się zastanowi co jest naprawdę dla niego ważniejsze. Powinien przemyśleć jakie będą konsekwencje dla Waszych dzieci. Nie dla Was ale dzieci.
Tylko łatwo tak pisać jak się nie zna sytuacji finansowej. Ale mimo wszystko przemyśl za i przeciw. Dla zdradzaczy nie ma innego sposobu jak stanowcze zażądanie wyjaśnień. To mąż powinien starać się odbudować zaufanie, bo on zawiódł, ale ty musisz mu na to pozwolić czyli nie wracać nieustannie do tego, co było, nawet w myślach, o ile potrafisz to zrobić. Oczywiście nie przychodzi to od razu. Co dalej ? Niestety trzeba obserwować a jakby były wątpliwości to zbierać dowody na rozwód.
15 2016-10-06 09:32:09 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-10-06 09:40:34)
terapia małżeńska ,tylko czy pomoże
Próbując nic nie tracicie kochana. A może okazać się, że właśnie tam uświadomiony zostanie Twojemu mężowi wymiar krzywdy jaką Ci wyrządził, bo z Twojego opisu sytuacji niestety wnioskuję, że jednak nie bardzo rozumie lub zrozumieć nie chce ...
dlaczego ktoś komu ufałam bezgranicznie tak mnie skrzywdził
Widzisz tak to już jest, że w takich sytuacjach okazuje się właśnie ile ta nasza miłość bezgraniczna i to zaufanie było warte. Jak zostało docenione i w końcu komu było "ofiarowane" .
Ale pamiętaj, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. W końcu i Twój mąż zrozumie, jeśli zechce, co stracił a co zyskał w zamian.
teraz nie utrzymują kontaktu ,Pani też ma rodzinę i dziecko,nawet do mnie zadzwoniła i powiedziała ,że między nimi były tylko sms-y ,też miała tupet ,dobiła mnie
No tak, teraz dopadł ją strach, że się wyda. To zachowanie to też pewien schemat kochana. Panna mojego męża (też mająca rodzinę) jak się wydało ich "tylko pisanie i tylko jedno spotkanie na kawę" też napisała do mnie piękną i długą wiadomość, o tym jak bardzo, bardzo, bardzo mój mąż mnie kocha (zaznaczyła w niej uwaga: że może ja też jego nawet kocham, hihihhi). O tym jaki On jest wspaniały, cudowny, wyjątkowy. O tym, że w związku potrzebny jest dystans a mi go brakuje widocznie (no niestety aż taka wyrozumiała ja nie jestem :)
). No i w końcu, że nie zrobili nic złego, że tylko się świetnie rozumieli - nic więcej. Oczywiście prawda była zupełnie inna, a ta wiadomość była po to, żebym dała sprawie spokój. Oni umówili się na pewną wersję wydarzeń (tylko pisanie i tylko jedno spotkanie) na wypadek gdybym jednak nie pogodziła się ze sprawą już i ot tak...I forsował tą ich prawdę mój mąż do momentu aż nie dało się już mydlić moich oczu.
jak się dowiedziałam o wszystkim to napisała do mojego męża żebym jej odpuściła ,ze przecież ona ma rodzinę ....a ja co ? co z moimi uczuciami ,co z moją rodziną
Widzisz w obliczu zdrady ostatnią rzeczą o jakiej pomyślą ci "po drugiej stronie barykady" są uczucia tych, których krzywdzą. Zaślepieni sobą, swoimi potrzebami robią to co dla nich jest przyjemne, w ich mniemaniu ważne im "potrzebne". Po trupach do celu . Dosłownie i w przenośni. Bo kto przejmowałby się ewentualnymi kosztami tego przedsięwzięcia skoro tyle z tego przyjemności płynie
.
rozmawiamy ...w zasadzie to ja mówię ,a mąż nie chce o tym rozmawiać ,mówi że temat tej Pani jest zakończony
Czyli nie rozmawiacie. Prowadzisz monolog. Jeśli chociaż on Ciebie słucha to wytłumacz mu, że ten temat nie jest skończony i długo nie będzie. Że ta sprawa zrujnowała Ciebie, wasze życie, że Was już nie ma. Może szok otworzy mu oczy i usta. Mojemu mężowi właśnie taki szok pomógł spojrzeć w tej sprawie na mnie, zrozumieć odrobinę. Szok i psycholog .
skasował jej numery, sprawdził mój telefon czy nie mam zapisanego do niej numeru ,tylko po co mi jej numer ?
Ja Ci powiem po co . Po to, żebyś nie drążyła. Nie szukała więcej prawdy. Nie próbowała jej dowieść. Przecież Oni już Ci wytłumaczyli, że to było tylko pisanie
. Mogę się mylić, u Ciebie może być inaczej oczywiście, ale...
...znam to z autopsji oczywiście. Mój mąż też "usunął Ją od razu z naszego życia". Telefon, znajomi na facebooku. Niby książkowo, niby wzorowo, niby tak jak zdradzacz powinien. Ale ja wiem, że zrobił to, żeby utrudnić jej wyjawienie mi całej prawdy. Gdyby jednak zechciała. Gdyby jednak jej zależało bardziej na tej ich relacji i nie chciała jej skończyć tylko dlatego, że żona już wie. Chciał odciąć Ją ode mnie, żeby nie wydało się to, co ukrywali przede mną jeszcze. Wiem, bo przyznał się do tego. To, że nie chciał z nią już kontaktu to zupełnie inna sprawa.
chce żebyśmy zapomnieli o całej tej sprawie
Nie pozwól mu na to. On musi zrozumieć jaki ból Ci wyrządził i ponieść jego konsekwencje.
mnie kocha i chce byśmy byli razem
Kochana przypomnij mu, że jej też napisał, że ją kocha. Wytłumacz, że słowa "kocham Cię" padające z jego ust już nic dla Ciebie nie znaczą. Przecież jego czyn przeczy temu co mówi do Ciebie.
łatwo mu mówić ,tylko jak ja mam zapomnieć ?
No niestety nie zapomnisz. Z czasem nauczysz się, jeśli zechcesz z tym żyć. Jeśli On zrozumie, weźmie odpowiedzialność za Ciebie, za swoją decyzję, jeśli On będzie chciał być z Tobą, jeśli On jest szczery i co najważniejsze jeśli Ty zechcesz i będziesz umiała mu wybaczyć możecie spróbować związać się na nowo. "Wasze pierwsze małżeństwo jest skończone. Czy chcecie razem stworzyć drugie?" (to zdanie jakie napisała do mnie Summerka88 na moim wątku. I ono w pełni definiuje konsekwencje zdrady -te formalne, dla związku w którym zagościła)...
a ja tylko myślę o tym całym zdarzeniu ,cofam się wstecz i patrzę co było nie tak ,że do tego doszło ...
Ula Twój stan jest normalny. Zawalił się Twój wydawało się piękny i stabilny świat. Człowiek, który był Twoim najlepszym (mniemam) przyjacielem, którego kochałaś wyrządził Ci straszną krzywdę. Przechodzisz traumę. Wszystkie Twoje emocje są naturalne i towarzyszą wszystkim zdradzonym. Musisz się z nimi uporać, stawić im czoła, bo inaczej ta zdrada stanie się osią Twojego życia. Twoim kołem napędowym. A to zrujnowałoby Cię doszczętnie...
Powalcz o swoją stabilizację wewnętrzną. O siebie.
Edit: A niedługo dojdziesz i do tego, co poniżej
Urszulka to normalne ze o tym myslisz i tym zyjesz.Trudno zeby po takim wtrzasie zachowywac sie jakby nic sie nie stalo chociaz taki zdradzacz tego nie rozumie. Moj to sie nawet czasem denerwowal na mnie ze cos przezywam. No a co ja niby jakis robot? Maszyna ze stali? Kasia -kicia u mnie ten sam schemat. Pani nagle sie zrobila taka pokrzywdzona. Biedaczka ktos zabawil sie jej kosztem pomyslalam wtedy:ze co? Jak ona bawila sie moim kosztem to bylo dobrze. Moim kosztem wolno jej nie wolno. Boze skad takie glupie baby sie biora?Egoistyczne? Najwazniejsza jest ona nie wazne ze cierpia inne osoby zona dzieci ona ma byc najwazniejsza. W moim przypadku wyglada to tak:rozpieprzyla kilka malzenstw w tym moje i rozpieprza dalej.Kasiu ile ten romans trwal? Jak Ty to przelknelas? Ja nie potrafie.
ZNajomosc meza z owa "dama" trwala ok. roku.
Spotkali sie trzykrotnie - ona mieszka w innej czesci kraju. Nie mieli okazji spotykac sie czesciej.
Ja w zasadzie do tej pory tego nie ogarnelam. Zdarza sie ze wraca. Moge powiedziec ze mam lepsze dni - takie w ktorych o tym nie mysle, I gorsze, kiedy nie moge sie na niczym skupic I mysle jak to sie moglo zdarzyc.
Zauwazam poprawe:) Z biegiem czasu takich gorszych dni zdarza sie coraz mniej.
Wiem jedno - nie mozna zapomniec, ale trzeba nauczyc sie z tym zyc.
Ja zdecydowalam sie w zasadzie od pierwszej chwili dac mezowi szanse. Glownie ze wzgledu na dzieci na poczatku.
Jak radzil Peter_35 - zrobilam swego rodzaju zestawienie - zyskow I strat w przypadku rozwodu. Wyszlo mi, ze w razie rozwodu strat bedzie wiecej (z MOJEGO punktu widzenia) I nie odnosze sie w zaden sposob do spraw finansowych - w tej materii bym sobie poradzila.
Coz moge poradzic autorce watka... sluchac SIEBIE, sluchac tego, co podpowiadaja rozum I serce.
Barzdzo wazne jest tez, aby w zaden sposob, nigdy nie dac sobie wmowic ze jestesmy winne tego, co sie stalo.
Zdrada jest WYLACZNA wina zdradzajecego. Nawet jesli zwiazek przezywal kryzys, to nie mozna tego uzywac jako usprawiedliwienia dla zdrady.
Ula, to forum jest piękne, gdy wypowiadają się osoby, które mogą podzielić się swoimi doświadczeniami i przeżyły konsekwencje takich zachowań jak zdrada.
Dziewczyny piszące wcześniej dobrze Ci radzą, bo były w takiej lub podobnej sytuacji i wiedzą co znaczy życie po zdradzie..
Moje doświadczenia pokazują, ze dla nich obojgu był to "skok w bok" i na tym etapie nie rozpatrywali wspólnej przyszłości na serio. Odkryłaś to na tyle wcześni, że jest szansa na uratowanie tego związku.
Zachowania Twojego męża są typowe dla wszystkich zdradzaczy. Fakt, że maż nie chce z Tobą na ten temat rozmawiać wynika z tego że chroni kochankę aby:
- nie sprawiać jej przykrości i nie dokładać trosk, bo ma do niej jakieś uczucia
- czuje się odpowiedzialny za to co się wydarzyło
- sprawę wyciszyć, bo boi się, że dostanie od męża kochanki w ryj
poza tym wyciszenie sprawy daje szanse, że
- zostanie dalej w Tobą w związku, bo jasnych deklaracji ze strony kochanki nie było, wiec gdzie miałby iść
- uniknie kompromitacji w oczach rodziny, znajomych i sferze zawodowej,
- nie będzie się musiał wstydzić, bo teraz to WSTYD jest głównym sprawcą jego działania i chęci ratowania małżeństwa
Ula, wszystko przed Wami, bo to od Ciebie teraz zależy co dalej..
Poczytaj topik Talerzyka - bardzo mądra dziewczyna..
Osobiście postąpiłam inaczej. Rozwiodłam się z mężem i przez 7 miesięcy nie byliśmy razem. Teraz były maż próbuje wrócić i naprawiać wszystko to co spierniczył, ale tu już nie ma czego naprawiać. Jeśli będziemy razem to tylko w nowym związku z nowymi zasadami, bo ja jestem inna..
Ty po zdradzie też jesteś inna, może się jeszcze nie widzisz ale zdrada zmienia ludzi. Zdrada daje też szanse na "poprawę" relacji tzn. na stworzenie innego związku..
Urszula76 to naturalne, że czujesz się zdradzona, oszukana, że nie potrafisz się oderwać od ciągłego myślenia o zdradzie męża. Chyba najlepsze, co możesz dla siebie zrobić, to usiąść i rozważyć, czego tak naprawdę chcesz. Słuchaj siebie. Jeśli nie masz na to zgody, by przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego (jak sugeruje Twój mąż), to tego nie rób.
Jeśli chcesz ratować wasze małżeństwo zachęcam Cię do postawienia na terapię małżeńską. Łatwiej będzie się wam dogadać i przepracować różne rzeczy przy wsparciu specjalisty. Tym bardziej, jeśli twój mąż ma opory, przed rozmawianiem o swojej zdradzie.
witam Was wszystkich ,jesteście kochani ,dzięki za wszelkie wsparcie ,teraz muszę przemyśleć co dalej ,na większość pytań do męża słyszę odpowiedz " nie umiem ci odpowiedzieć , nie wiem dlaczego ,nie zadręczaj się to nie Twoja wina "... bardzo poważnie myślę o terapii małżeńskiej ,mam też wielką nadzieję ,że z czasem ból trochę minie ,bo zapomnieć się nie da ...
witam Was wszystkich ,jesteście kochani ,dzięki za wszelkie wsparcie ,teraz muszę przemyśleć co dalej ,na większość pytań do męża słyszę odpowiedz " nie umiem ci odpowiedzieć , nie wiem dlaczego ,nie zadręczaj się to nie Twoja wina "... bardzo poważnie myślę o terapii małżeńskiej ,mam też wielką nadzieję ,że z czasem ból trochę minie ,bo zapomnieć się nie da ...
Wychodzi na to, ze faceci sa szablonowi.
Moj odpowiadal dokladnie to samo.. "nie wie, nie rozumie, nie moja wina itp.itd."
Moze czytali ten sam poradnik biedne misie;)
Zgadzam sie z Iza Nowalska w kwestii terapii. Mnie pomogla. Musicie poddac sie jej jednak oboje.
Jesli zdecydujesz sie ratowac malzenstwo - to przynajmniej to maz powinien dla Ciebie zrobic.
Ula pamiętaj, że On wie. Może być tak, że jeszcze nie jest świadomy tego, że wie. Boi się i odpycha od siebie te myśli. Ale wie na pewno. Wie dlaczego wybrał tak a nie inaczej. Wie dlaczego wybrał romans. Wie bo tego wyboru dokonał. To nie stało się samo, to on podjął tą decyzję. I coś nim kierowało. Niech spojrzy prawdzie w oczy i to nazwie. Niech przyzna się sam przed sobą. Tobie nie musi jeśli nie chce. Ważne, żeby On wiedział - ważne po to, żeby świadomie zadecydował i więcej tego błędu nie popełnił.
Mój mąż też się zapierał i wypierał przyczyn swoich decyzji. Nie wiem, nie pamiętam, ale był pewien, że to nie moja wina . Ale ja codziennie i z uporem maniaka wałkowałam i wałkowałam, prosiłam, by szukał - nie dla mnie, nie dla nas, ale dla niego. Aż pewnego dnia się poddał sam przed sobą, przestał się wypierać i dziś po prostu wie...
Ula pamiętaj, że On wie. Może być tak, że jeszcze nie jest świadomy tego, że wie. Boi się i odpycha od siebie te myśli. Ale wie na pewno. Wie dlaczego wybrał tak a nie inaczej. Wie dlaczego wybrał romans. Wie bo tego wyboru dokonał. To nie stało się samo, to on podjął tą decyzję. I coś nim kierowało. Niech spojrzy prawdzie w oczy i to nazwie. Niech przyzna się sam przed sobą. Tobie nie musi jeśli nie chce. Ważne, żeby On wiedział - ważne po to, żeby świadomie zadecydował i więcej tego błędu nie popełnił.
Mój mąż też się zapierał i wypierał przyczyn swoich decyzji. Nie wiem, nie pamiętam, ale był pewien, że to nie moja wina
. Ale ja codziennie i z uporem maniaka wałkowałam i wałkowałam, prosiłam, by szukał - nie dla mnie, nie dla nas, ale dla niego. Aż pewnego dnia się poddał sam przed sobą, przestał się wypierać i dziś po prostu wie...
A jestes pewna talarz123 ze wie?
Tak sie zastanawiam, ze moze oni sami nie do konca wiedza. W sensie jaki mechanizm zadzialal ze do tego doszlo.
Ktos sie spodobal, mile slowa/smsy/wiadomosci I sie kreci. Jakos. Az do momentu kiedy nie przekrocza granicy. I moze na prawde nie do konca wiedza dlaczego. Oprocz tego, ze jest ryzyko jest zabawa, krew z mozgu odplywa I nie mysla logicznie.
A jestes pewna talarz123 ze wie?
Tak sie zastanawiam, ze moze oni sami nie do konca wiedza. W sensie jaki mechanizm zadzialal ze do tego doszlo.
Ktos sie spodobal, mile slowa/smsy/wiadomosci I sie kreci. Jakos. Az do momentu kiedy nie przekrocza granicy. I moze na prawde nie do konca wiedza dlaczego. Oprocz tego, ze jest ryzyko jest zabawa, krew z mozgu odplywa I nie mysla logicznie.
Tak kochana. Jestem pewna. Wie. Przyznał sam przed sobą, co dla wszystkich oczywiste, że zdradził bo chciał. Wcześniej było właśnie: nie wiem, stało się, narzucała się, prawiła komplementy itp. Zrzucał winę na nią, a swojego "chciałem" wypierał się rękami i nogami. No bo jak to by wyglądało w obliczu tych miłosnych wyznań do mnie ogłosić mi, że po prostu chciał... Jakby to wyglądało przyznać przed samym sobą, że wszystko co miałem straciłem, bo ... chciałem ...
Przyznać przed samym sobą, że zrobiło się coś tak podłego bo po prostu chciało się "pobzykać kogoś innego" to nie lada wyczyn . W końcu łatwiej byłoby zracjonalizować występek
i może nawet - na krótszą metę oczywiście - zdrowiej dla własnej psychiki, przede wszystkim dla własnej samooceny. Szczególnie dla kogoś, kto właśnie zdradą chciał ją sobie podbudować
(bo wiesz jak to fajnie jest być takim "zajebistym macho
"
)
To jest już duży krok. Pozwala zrozumieć zasadę wewnątrzsterowności, której mój mąż nie znał ... Zresztą i ja sama się od niej oddaliłam. Mieć świadomość czegoś, a świadomie z tego korzystać to jednak spora różnica.
Mojego męża poprosiłam kiedyś, by odpowiedział na kilka pytań (z serii: Po co mu to było? Co dało? Co miało dać? W końcu: czy dało? Czy my - razem - jesteśmy w stanie mu to dać?, itp). Zaznaczyłam, że nie muszę znać tych odpowiedzi, że wolę by sam przed sobą szczerze sobie wszystko wyjaśnił.
Mnie nie satysfakcjonowało stwierdzenie: "Skrzywdziłem Cię, widzę twój ból, nigdy więcej tego nie zrobię". Heloł - raz już o mnie zapomniałeś. Dasz rade kolejny raz i może nawet kilka razy jeszcze Ci się to uda. ..Raz już podjąłeś tą decyzję. Nie masz hamulców. Może kiedyś jeszcze zdecydujesz podobnie. Wiesz już przecież, że Cię na to stać.
Ja nie chciałam by mój mąż żałował mnie. Chciałam by żałował zdrady.
Mój mąż musiał zrozumieć, że to on wybrał mnie. Że jest ze mną bo tego chce. Ja go nie zmuszam. Mało tego: ja nie chcę z nim być, jeśli On nie chce być ze mną. Do tanga trzeba dwojga... Ja jestem spokojna o to, że do mojego znajdę sobie kogoś innego, jeśli mój mąż nie będzie zainteresowany .
Kasia-Kicia napisał/a:A jestes pewna talarz123 ze wie?
Tak sie zastanawiam, ze moze oni sami nie do konca wiedza. W sensie jaki mechanizm zadzialal ze do tego doszlo.
Ktos sie spodobal, mile slowa/smsy/wiadomosci I sie kreci. Jakos. Az do momentu kiedy nie przekrocza granicy. I moze na prawde nie do konca wiedza dlaczego. Oprocz tego, ze jest ryzyko jest zabawa, krew z mozgu odplywa I nie mysla logicznie.Tak kochana. Jestem pewna. Wie. Przyznał sam przed sobą, co dla wszystkich oczywiste, że zdradził bo chciał. Wcześniej było właśnie: nie wiem, stało się, narzucała się, prawiła komplementy itp. Zrzucał winę na nią, a swojego "chciałem" wypierał się rękami i nogami. No bo jak to by wyglądało w obliczu tych miłosnych wyznań do mnie ogłosić mi, że po prostu chciał... Jakby to wyglądało przyznać przed samym sobą, że wszystko co miałem straciłem, bo ... chciałem ...
Przyznać przed samym sobą, że zrobiło się coś tak podłego bo po prostu chciało się "pobzykać kogoś innego" to nie lada wyczyn
. W końcu łatwiej byłoby zracjonalizować występek
i może nawet - na krótszą metę oczywiście - zdrowiej dla własnej psychiki, przede wszystkim dla własnej samooceny. Szczególnie dla kogoś, kto właśnie zdradą chciał ją sobie podbudować
(bo wiesz jak to fajnie jest być takim "zajebistym macho
"
![]()
![]()
)
To jest już duży krok. Pozwala zrozumieć zasadę wewnątrzsterowności, której mój mąż nie znał ... Zresztą i ja sama się od niej oddaliłam. Mieć świadomość czegoś, a świadomie z tego korzystać to jednak spora różnica.
Mojego męża poprosiłam kiedyś, by odpowiedział na kilka pytań (z serii: Po co mu to było? Co dało? Co miało dać? W końcu: czy dało? Czy my - razem - jesteśmy w stanie mu to dać?, itp). Zaznaczyłam, że nie muszę znać tych odpowiedzi, że wolę by sam przed sobą szczerze sobie wszystko wyjaśnił.
Mnie nie satysfakcjonowało stwierdzenie: "Skrzywdziłem Cię, widzę twój ból, nigdy więcej tego nie zrobię". Heloł - raz już o mnie zapomniałeś. Dasz rade kolejny raz i może nawet kilka razy jeszcze Ci się to uda. ..Raz już podjąłeś tą decyzję. Nie masz hamulców. Może kiedyś jeszcze zdecydujesz podobnie. Wiesz już przecież, że Cię na to stać.
Ja nie chciałam by mój mąż żałował mnie. Chciałam by żałował zdrady.Mój mąż musiał zrozumieć, że to on wybrał mnie. Że jest ze mną bo tego chce. Ja go nie zmuszam. Mało tego: ja nie chcę z nim być, jeśli On nie chce być ze mną. Do tanga trzeba dwojga... Ja jestem spokojna o to, że do mojego znajdę sobie kogoś innego, jeśli mój mąż nie będzie zainteresowany
.
Dla mnie to ze chcial jest oczywiste. Gdyby nie chcial to by tego nie zrobil:)
Mam wrazenie, ze powiedzenie, ze faceci dorastaja do wieku 6 lat a potem tylko rosna jest poniekad prawdziwe.
Ich reakcje sa czasami takie infantylne.
Chca miec ciastko I zjesc ciastko.
I te tlumaczenia: "nie wiem, nie rozumiem, nie chcialem".
Gdyby nie fakt ze dotknelo mnie to osobiscie, uznalabym to za dosc smieszne. Rodzaj tragifarsy.
Ja swojego tez do niczego nie zmuszalam. Wrecz przeciwnie - wyszlam z zalozenia ze skoro on spierd.. zepsol w sensie, to niech teraz sie stara to naprawic. Kazalam sie panu porzadnie zastanowic czego chce w zyciu. O nic nie prosilam - postawilam warunki.
Albo je akceptuje albo nié I droga wolna.
Urszulka oni zawsze tak odpowiadaja" nie umie odpowiedziec Ci na to pytanie" " nie wiem dlaczego" ja nawet uslyszalam " nie umiem Ci juz pomoc znajdz sobie psychologa" . moim zdaniem to ostatnie bylo podle z jego strony narobil mi gnoju a potem mi mowi ze on mi juz nie umie pomoc i zebym poszla do psychologa. Chyba jedynym wyjsciem zeby taki zrozumial jak my sie czujemy to zrobic mu to samo .ja niestety nie umialam.Kasia kicia troszke dziwny ten romans Twojego meza. Trwal rok i widzieli sie tylko 3 razy? Jakim cudem wiec to trwalo?
Urszulka oni zawsze tak odpowiadaja" nie umie odpowiedziec Ci na to pytanie" " nie wiem dlaczego" ja nawet uslyszalam " nie umiem Ci juz pomoc znajdz sobie psychologa" . moim zdaniem to ostatnie bylo podle z jego strony narobil mi gnoju a potem mi mowi ze on mi juz nie umie pomoc i zebym poszla do psychologa. Chyba jedynym wyjsciem zeby taki zrozumial jak my sie czujemy to zrobic mu to samo .ja niestety nie umialam.Kasia kicia troszke dziwny ten romans Twojego meza. Trwal rok i widzieli sie tylko 3 razy? Jakim cudem wiec to trwalo?
"Wielka milosc" jak widac nie zna granic:)
Powiedzmy ze spedzili ze soba 3 weekendy - to troche zmienia:(
Tak jak pisalam, boczniara chciala wiecej, zdradzacz sie wystraszyl.
Tak swoja droga, zastanawiam sie jakie pobudki kieruja boczniarami ze pakuja sie w takie uklady?
Wiedzac, ze facet ma zone, dzieci, ze wyjezdza z rodzina na wakcje. Ja dodatkowo bylam w ciazy - wiec wiadome bylo, ze o separacji od loza nie ma mowy (no chyba ze niepokalane poczecie).
Moja boczniara wiedziala o mnie.
Biorac wszystko pod uwage po co angazowac sie w cos takiego?
Nie trzeba byc wrozka zeby wiedziec ze to sie skonczy wielkim BUM..
Dla mnie to ze chcial jest oczywiste. Gdyby nie chcial to by tego nie zrobil:)
Dla mojego męża nie było to takie oczywiste. Przecież to się stało samo - wiadomo... . Narzucała się i się stało. Podobało mu się i już. A dlaczego mu się podobało to już nie widział
. Albo i wiedział, tylko przyznać się nie chciał.
Nie rozumiał, że stało się bo podjął taką decyzję. Ze chciał by się stało.
A nawiązując do tych pytań moich, wiesz, że mój mąż odpowiadając na nie zdumiał się, że wszystko co chciał od niej miał w domu . A to czego nie miał i tak w końcu by mu się znudziło
.
Nie wiem Kasia kicia co gorsze czy u Ciebie bo bylas w ciazy i trwalo to rok jakby emocjonalnie czy u mnie co trwalo to 2 miesiace ale bardzo intensywnie. W sumie zazdroszcze Ci ze tylko 3 razy. Ale Ty naprawde nic nie zauwazylas? Nie wiem np ze zachowuje sie inaczej ze cos pisze katem ze zamyslony albo cos? Ja nie zauwazylam bo byl za granica ale jak wrocil to rozszyfrowalam go w 3 dni. Potem juz tylko sluchalam co mial mi do powiedzenia. U Ciebie to tak jakby romans emocjonalny z 3 spotkaniami. Jestes pewna ze nie bylo tego wiecej? Pamietam jak maz mnie opowiadal ze ta lafirynda jego mowila ze ona bedzie przyjezdzala z nim do naszego miasta beda sie spotykac w hotelu. To byl typ takiej co ja krecilo jak kogos rani. W tym przypadku chciala ranic mnie tylko jej nie poszlo.Lepiej zeby tak bylo jak mowi zebys juz nie cierpiala wiecej albo w sumie moze juz lepiej nic nie wiedziec wiecej. Sama tez nie wiem czy wszystko wyciagnelamod niego.
Talerzyku no coz strasznie malo wiedzacy ci nasi mezowie. Zrobili cos i w sumie nie wiedza jak to sie wogole stalo. Takie biedactwa nieporadne ktos im sie narzucal to biedni tacy nie wiedzieli jak odmowi maja. No i sie stalo a oni nie wiedza jak i dlaczego.wniosek mi sie nasuwa taki ze faceci to takie dupy wołowe bez wlasnej wolnej woli. Albo tylko rżna takich glupków.
Talerzyku no coz strasznie malo wiedzacy ci nasi mezowie. Zrobili cos i w sumie nie wiedza jak to sie wogole stalo. Takie biedactwa nieporadne ktos im sie narzucal to biedni tacy nie wiedzieli jak odmowi maja. No i sie stalo a oni nie wiedza jak i dlaczego.wniosek mi sie nasuwa taki ze faceci to takie dupy wołowe bez wlasnej wolnej woli. Albo tylko rżna takich glupków.
Oj wiedzą Eni.lij, wiedzą . Ale czasami tak trudno przed samym sobą przyznać się, że dało się ciała na całej linii, że się sprawiło komuś taki zawód, że się coś zniszczyło bezpowrotnie, coś na czym jednak im zależało i do tego z jakiego powodu
. Łatwiej wymyślić wymówkę, zwalić na coś/kogoś, odsunąć od siebie odpowiedzialność, wyprzeć niewygodne fakty. Mój mąż na pewno nie jest głupcem, chociaż był moment, że i za takiego go miałam jak słuchałam tych jego wymówek. Ale jednak nim nie jest
Urszulka alez Ty sie naczytasz tych naszych histori z tymi roznymi wnioskami. Pociesz sie tym chociaz ze nie Ty sama w podobnej sytuacji. Zaginela nam tylko gdzies ostatnio Memo. Moze chociaz gdzies cos podczytuje.
No tez mysle ze raczej to rżna glupkow i doskonale wiedza tylko im ciezko sie przyznac ze cos zchrzanili a mozna zchrzanic na calego. Mysle ze taki jak pojdzie w romans na calego to i tak zwykle dlugo to potem nie trwa. Bo potem klapki spadaja i okazuje sie ze ten aniol to niekiedy okazuje sie byc diablem wcielonym jak tylko skonczy grac takiego wspanialego i zaczynaja wychodzic te wady. Moj tez mi mowil ze powoli zaczal dostrzegac wady. Powoli zaczynala byc bez tali z celulitem i rozstepami zbyt pewna siebie arogancka i za duzo pila. Na pirwszy rzut byla wspaniala(podobno pierwszy zawod nastapil gdy zciagnela z siebie ubranie od razu przypomnial sobie jak ja wygladam no w to akurat moge uwierzyc bo mnie figury mozna pozazdroscic)Pewnie gdyby to trwalo dluzej klapki spadaly by w dalszym ciagu. Wlasciwie to polecial najbardziej na to ze codziennie sluchal jaki to wspanialy przystojny cudowny itd. Stwierdzil ze jakos tak polecialo i ciezko mu sie bylo wycofac. Zalosne i typowe dla faceta.Mysle ze przy kolejnych klotniach bo juz takowe sie zaczynaly slyszalby juz tego coraz mniej a potem pewnie by jeszcze uslyszal ze jest palantem itd. Nie wiem dlaczego faceci daja sie nabierac na takie glupoty.
Nie wiem Kasia kicia co gorsze czy u Ciebie bo bylas w ciazy i trwalo to rok jakby emocjonalnie czy u mnie co trwalo to 2 miesiace ale bardzo intensywnie. W sumie zazdroszcze Ci ze tylko 3 razy. Ale Ty naprawde nic nie zauwazylas? Nie wiem np ze zachowuje sie inaczej ze cos pisze katem ze zamyslony albo cos? Ja nie zauwazylam bo byl za granica ale jak wrocil to rozszyfrowalam go w 3 dni. Potem juz tylko sluchalam co mial mi do powiedzenia. U Ciebie to tak jakby romans emocjonalny z 3 spotkaniami. Jestes pewna ze nie bylo tego wiecej? Pamietam jak maz mnie opowiadal ze ta lafirynda jego mowila ze ona bedzie przyjezdzala z nim do naszego miasta beda sie spotykac w hotelu. To byl typ takiej co ja krecilo jak kogos rani. W tym przypadku chciala ranic mnie tylko jej nie poszlo.Lepiej zeby tak bylo jak mowi zebys juz nie cierpiala wiecej albo w sumie moze juz lepiej nic nie wiedziec wiecej. Sama tez nie wiem czy wszystko wyciagnelamod niego.
Czy zauwazylam zmiane? Dobre pytanie:)
Ja mialam noworodka w domu I starsze dziecko wymagajace opieki, I naprawde malo widzialam:)
Zauwazylam oczywiscie zmiane w jego zachowanu, ale w zyciu never nie pomyslalabym ze w gre wchodzic moze boczniara.
Nawet go glupia tlumaczylam.. bo zestresowany, zmeczony. No biedactwo po prostu.
Stal sie bardziej nerwowy, opryskliwy I kompletnie nieobecny w zyciu.
Wszystko spadlo na mnie I ja naprawde ledwo ciagnelam.
Klapki spadly z oczu jak sie troche ogarnelam z dzieckiem. mala miala ok. 8 m-cy I zaczelo do mnie docierac ze Pan maz stal sie naburmuszona ozdoba salonu I ze w zasadzie do niczego nie jest mi potrzebny.
A po 4 miesiacach sie okazalo, ze wszystko to bylo skutkiem posiadania boczniary.
Ja mam do niego wielki zal rowniez za to, ze zostawil mnie sama - emocjonalnie - w takim trudnym dla mnie okresie. To chyba boli najbardziej.
W naszej sytuacji kochana nie mozmy okreslic co bylo gorsze. Krotki a intensywny romans czy dlugi emoecjonalny. To juz nie ma znaczenia. Boli jak cholera.
Liczy sie brak zaufania, wszystkie te lzy I trauma ktora nam zafundowali.
Gdy mowie o braku zaufania mam na mysli nie to, ze uwazam ze mnie zdradzi, ale to, ze nie wiem czy moge na niego liczyc. Stracilam oparcie, ktore w nim mialam.
To okropne uczucie, ze mialo byc na dobre I na zle, a gdy tylko pojawily sie zgrzyty (u mnie ciaza I moje zle samopoczucie) to pan maz byl laskaw znalezc sobie pocieszenie.
Wiem teraz, ze liczyc moge tylko na siebie bo nigdy nie wiadomo jak sie zycie ulozy.
Pomaga mi bardzo to forum bo moge z siebie "zrzucic" troche negatywnych emocji:)
Kasia-Kicia napisał/a:Dla mnie to ze chcial jest oczywiste. Gdyby nie chcial to by tego nie zrobil:)
A nawiązując do tych pytań moich, wiesz, że mój mąż odpowiadając na nie zdumiał się, że wszystko co chciał od niej miał w domu
. A to czego nie miał i tak w końcu by mu się znudziło
.
Haha znam to z autopsji:)
Moj tez byl gleboko zaskoczony ze przeciez tak naprawde to ma wszystko w domu. I to jeszcze w lepszym gatunku;)
Malo tego, byl zdegustowany postawa boczniary, bo okazalo sie (nagle), ze to cudowna istota (boczniara w sensie) tez ma czasem fochy I wymagania. No przeciez tak mialo byc cudownie I wspaniale o ona mu z propozycja wspolnego zycia wyjechala:)
No szok po prostu.
Czytam wszystkie Wasze wypowiedzi i myślę ,że faceci to głupcy starający się z nas zrobić winne , trzeba się otrzepać iść do przodu ,zrobić w końcu coś dla siebie a nie tylko myśleć aby to Pan Mąż był zadowolony ,niech teraz on wyjaśnia i walczy o nas jeśli chce ,na siłę nie będę go zatrzymywać ,nie jestem jakaś garbata i niedołężna ,poradzę sobie ,jeszcze spróbujemy terapii ,może to coś da a jeśli nie to każdy pójdzie w swoją stronę , żal tylko tych lat ,ale nie chcę się do końca zadręczać ,i cały czas o tym myśleć ,i zastanawiać się czy to się nie powtórzy ,nie chcę być oszukiwana ,będę silna czy z nim czy bez niego ,mam dzieci dla których muszę być silna ,nie mogą patrzeć na mnie jak tylko się smucę .
Czytam wszystkie Wasze wypowiedzi i myślę ,że faceci to głupcy starający się z nas zrobić winne , trzeba się otrzepać iść do przodu ,zrobić w końcu coś dla siebie a nie tylko myśleć aby to Pan Mąż był zadowolony ,niech teraz on wyjaśnia i walczy o nas jeśli chce ,na siłę nie będę go zatrzymywać ,nie jestem jakaś garbata i niedołężna ,poradzę sobie ,jeszcze spróbujemy terapii ,może to coś da a jeśli nie to każdy pójdzie w swoją stronę , żal tylko tych lat ,ale nie chcę się do końca zadręczać ,i cały czas o tym myśleć ,i zastanawiać się czy to się nie powtórzy ,nie chcę być oszukiwana ,będę silna czy z nim czy bez niego ,mam dzieci dla których muszę być silna ,nie mogą patrzeć na mnie jak tylko się smucę .
Dokladnie tak!!
Mnie "moja" zdrada wiele nauczyla.
Zrozumialam ze jestem silna I ze dam rade bez wzgledu na okolicznosci.
Ze potrzebuje dla siebie czasu I konsekwentnie to realizuje. pan maz ma takie same obowiazki jak ja - zostaje z dziecmi - w koncu tez jest rodzicem. I swietnie sobie radzi.
urszula76 nie podejmuj zadnych pochopnych krokow - nie namawiam Cie do zostania z nim - ale pamietaj - rozstac zawsze sie zdazycie. To jest krok ostateczny - powrotu moze nie byc.
Rozwaz wszystko na spokojnie. Wszystkie za I przeciw. Kladziesz na szali cale zycie. Pomysl czego TY chcesz I realizuj to.
W zadnym wypadku nie pozwalaj sie obwiniac za zdrade. To ZAWSZE jest wina zdradzajacego!!
Jesli nawet w zwiazku sie nie uklada to najpierw sie go konczy albo naprawia a nie szuka pocieszenia na ramienieniu jakiejs kur.. slodkiej powierniczki.
Twoj Pan maz musi zrozumiec, ze to TY dajesz mu druga szanse a nie na odwrot. Musi tez zrozumiec, ze masz prawo do swoich uczuc. masz prawo czuc sie nieszczesliwa bo tej traumie kotra Ci zafundowal.
Ja swojemu znalazlam pare artykolow o tym, jak naprawic malzenstwo po zdradzie I jak sie czuje zdradzona kobieta.
Kazalam przeczytac, przemyslec I podzielic sie ze mna spostrzezeniami.
Sprobuj go uswiadomic:)
Czytam wszystkie Wasze wypowiedzi i myślę ,że faceci to głupcy starający się z nas zrobić winne , trzeba się otrzepać iść do przodu ,zrobić w końcu coś dla siebie a nie tylko myśleć aby to Pan Mąż był zadowolony ,niech teraz on wyjaśnia i walczy o nas jeśli chce ,na siłę nie będę go zatrzymywać ,nie jestem jakaś garbata i niedołężna ,poradzę sobie ,jeszcze spróbujemy terapii ,może to coś da a jeśli nie to każdy pójdzie w swoją stronę , żal tylko tych lat ,ale nie chcę się do końca zadręczać ,i cały czas o tym myśleć ,i zastanawiać się czy to się nie powtórzy ,nie chcę być oszukiwana ,będę silna czy z nim czy bez niego ,mam dzieci dla których muszę być silna ,nie mogą patrzeć na mnie jak tylko się smucę .
urszula76, podoba mi się Twoja wypowiedź. Mnie osobiście zmęczyło tłumaczenie mężowi "oczywistych oczywistości". Nie jestem jego matką, a żoną. I jednocześnie podziwiam kobiety, które mają własne dzieci i biorą na siebie tę dodatkową rolę rodzicielską. I dziwię się z drugiej strony, że im się chce. Bo mu trzeba wytłumaczyć, uświadomić, naprowadzić go na właściwą ścieżkę ...
Dodam tylko od siebie- oni doskonale WIEDZĄ, co robią i CHCĄ to zrobić.
Każda sytuacja opisywana na tym forum jest inna. Jeśli ktoś podejmuje decyzję o ratowaniu małżeństwa, nie kwestionuję tego. Nie moje życie, nie moje małżeństwo.
Natomiast rzuciło mi się w oczy na forum, iż to ta ZDRADZONA STRONA zawsze bierze na swoje barki więcej. Ta ZDRADZONA STRONA proponuje rozwiązania, w tym chodzenie do psychologa, terapie... Wiele innych. Zawsze jest podwójnie obciążona.
urszula76, wszystkim nam żal jest wspólnie spędzonych lat. Ale liczy się teraźniejszość i przyszłość. Przyjrzyj się dobrze swojemu małżeństwu i zadaj sobie pytanie co takiego ten człowiek może Ci jeszcze dać.
Jeśli odpowiedź będzie NIC, nawet się nie wahaj rozstać.
I powiem Wam Dziewczyny, że są normalni mężczyźni na tym świecie. Czasem naprawdę nie warto ratować czegoś na siłę.
Oj widze Kasiu ze Ty tez swoje przeszlas.Wiem co czujesz i wiem jak Ci ciezko zwlaszcza wychowujac dzieci kiedy łzy ci sie cisna do oczu a Ty musisz zachowac pozory a czasem wrecz sie usmiechac zeby nie widzialy.Tez to przechodze.Naprawde ciezko tak zyc ale masz te dzieciaczki to dla nich zyj. W sumie to bardzo Ci zazdroszcze ze je masz.Wiem co to znaczy brak zaufania. Sa tacy ze mysla ze to tylko to ze on Cie znowu zdradzi.A to nie prawda bardziej to to ze zawiedzie jako oparcie ja mam takie uczucie ze stracilam poczucie bezpieczenstwa.. Wcale nie uwazam ze jak zdradzi raz to zrobi to znowu. Jak dostal za to porzadnie po dupie to nie spojrzy nawet na inna babe. Tylko ze jest taki problem ze to my musimy zyc z tym co on zrobil ze zawiodl w tak waznych momentach i to boli jak cholera on moze tego nie zrobi ale my juz w to tak nie wierzymy. Moj dorosl do roli ojca dopiero mam wrazenie po tym jak poronilam wczesniej to niedojrzaly gowniarz byl. I co mi ztego teraz ze dorosl jak jak juz zyc z nim po tych przejsciach nie potrafie.Wiem co to znaczy ta opryskliwosc. Moj przez telefon tez taki byl mialam wrazenie ze prowokowal awantury zebym sie obrazila i dala mu spokoj. A potem zrobilo sie wszystko jasne. Gdybysmy wtedy mialy to doswiadczenie co teraz to mysle ze szybciej bysmy sie domyslily o co chodzi.Tez pamietam wtedy ze pomyslalam ze nigdy w zyciu bym sie nie spodziewala ze chodzi o jakas babe. Wywalaj Kasia swoja zlosc i swoje emocje jak masz doła. Ja chetnie poslucham. W sumie tak lzej ze nie jest sie samemu w podobnej sytuacji ze jeszcze gdzies jest ktos kto czuje to co my. Taki co tego nie przeszedl Cie nie zrozumie sama bym kiedys tego nie zrozumiala.
dziewczyny,wy naprawdę chcecie, zeby tacy ludzie o was walczyli??
I See beyond no ja to Ci musze podziekowac ze Ty jestes na tym forum. Poczytalam troche Twoich postow i tak jakos lzej mi sie po nich zawsze robilo. Potrafisz dobitnie wszystko okreslic. Najbardziej podobalo mi sie o tej tesciowej bo widzisz ja tez mialam taka co mnie potrafila sprowadzic do swojego poziomu. Jak tesc wchodzil po pracy do domu to zupa juz musiala byc na stole. Jak u mnie bywalo inaczej to znaczylo tylko jedno : ze ja jestem nienormalna. lzej mi bylo jak czytalam o Twojej tesciwej ze nie ja sama z taka wredna baba musialam sie meczyc. Na szczescie tez juz sie nie mecze. I wcale nie uwazam ze wyszlas na tym zle ze to sie u Ciebie skonczylo. Moze tak wlasnie lepiej niz zyc z takim po tym wszystkim. Wlasciwie to mialam pare momentow pozniej takich ze wyobrazalam sobie co by bylo gdybym teraz byla sama i bylo pare takich ze moglam kogos blizej poznac. No ale zdecydowalam sie byc w tym malzenstwie a wynika z tego tyle ze nie koniecznie musi sie wyjsc na tym dobrze.moze wlasnie lepiej zaczac nowy czysty zwiazek a nie zyc z tym balastem.Najglupsze dla mnie to to jak sie jest zaraz po w tym okropnym stanie psychicznym i walczy sie o nic nie wartego misia a potem to zostaje nam tylko zal i wstyd po tym wszystkim. Po latach czlowiek sam siebie nie moze zrozumiec ze tak sie zachowywal.
Czytam wszystkie Wasze wypowiedzi i myślę ,że faceci to głupcy starający się z nas zrobić winne , trzeba się otrzepać iść do przodu ,zrobić w końcu coś dla siebie a nie tylko myśleć aby to Pan Mąż był zadowolony ,niech teraz on wyjaśnia i walczy o nas jeśli chce ,na siłę nie będę go zatrzymywać ,nie jestem jakaś garbata i niedołężna ,poradzę sobie ,jeszcze spróbujemy terapii ,może to coś da a jeśli nie to każdy pójdzie w swoją stronę , żal tylko tych lat ,ale nie chcę się do końca zadręczać ,i cały czas o tym myśleć ,i zastanawiać się czy to się nie powtórzy ,nie chcę być oszukiwana ,będę silna czy z nim czy bez niego ,mam dzieci dla których muszę być silna ,nie mogą patrzeć na mnie jak tylko się smucę .
Ula, gratuluję Ci postawy wobec samej siebie :-) To wspaniałe, gdy kobieta zna swoją wartość!
Dobrze, że nie ciągniesz na siłę swojego męża na terapię. To musi być jego decyzja wypływająca z chęci naprawienia waszego związku.
Ula, gratuluję Ci postawy wobec samej siebie :-) To wspaniałe, gdy kobieta zna swoją wartość!
Dobrze, że nie ciągniesz na siłę swojego męża na terapię. To musi być jego decyzja wypływająca z chęci naprawienia waszego związku.
Też tak uważam. Część facetów pójdzie w takiej sytuacji "dla świętego spokoju", żeby mu już głowy nie suszyć.
eni.jil, dzięki. Trzymaj się. Na niewiernych facetach świat się nie kończy.
Oj kobiety, kobiety. Jak ktoś zdradza to płeć nie ma znaczenia. Zarówno kobieta jak i facet okłamują ile wlezie i obwiniają druga stronę tylko nie siebie.
Uważam,że w przypadku Urszuli raczej bym obserwował czy mężowi dalej zależy na związku po ujawnieniu tej sprawy. Dlaczego ? Bo 18 lat to szmat czasu no i są dzieci. Ale tak jak mówię, wszystko zależy od jego postawy no i czy wspólnie chcą to naprawić. Wymaga to czasu.
44 2016-10-07 14:14:39 Ostatnio edytowany przez I_see_beyond 7176 (2016-10-07 14:22:18)
Oj kobiety, kobiety. Jak ktoś zdradza to płeć nie ma znaczenia. Zarówno kobieta jak i facet okłamują ile wlezie i obwiniają druga stronę tylko nie siebie.
Nikt nie ma wątpliwości, że tak jest.
Argument, że jest się ze sobą długo jak dla mnie jest słaby. Co z tego wynika? Jaka była jakość tych 18 wspólnych lat? Czy jest realna szansa na to, że coś się dla urszuli76 zmieni?
Dziękuję Wam wszystkim za wsparci i każde słowo.....ja podjęłam decyzję ,rozstajemy się , nam się nie udało ,czas zacząć zadbać o siebie i lepsze jutro ,życzę Wam wszystkiego najlepszego ,
Dziękuję Wam wszystkim za wsparci i każde słowo.....ja podjęłam decyzję ,rozstajemy się , nam się nie udało
,czas zacząć zadbać o siebie i lepsze jutro ,życzę Wam wszystkiego najlepszego ,
Powodzenia Ula
Dziękuję Wam wszystkim za wsparci i każde słowo.....ja podjęłam decyzję ,rozstajemy się , nam się nie udało
,czas zacząć zadbać o siebie i lepsze jutro ,życzę Wam wszystkiego najlepszego ,
Urszula76, wzajemnie wszystkiego dobrego, powodzenia. Jeśli Ty wiesz, czego chcesz i będziesz się tego konsekwentnie trzymać, będzie dobrze. Trzymaj się.
Emocjonalna zdrada - tak się zawiesiłem na temacie tego wątku i się zastanawiam ile człowiekowi potrzeba do jej popełnienia..??? Kto jest wtedy winien??? Sam sprawca, który śmiał naruszyć świętość małżeńskiego węzła, który połączył dwie połówki na wieki wieków..??? Wszyscy opłakujemy jej skutki patrząc pogardliwie na winowajcę. Zapominamy czasami, że w tym dziele mamy w wielu przypadkach współwinnego.... tego poszkodowanego, który przez lata codziennie dolewał odrobinę do czary goryczy, powodując, że życie sprawcy stało się szare i gorzkie.
Tu oczywiście przyjmuję teraz na klatę atak wszystkich zagorzałych obrońców wierności składanej na ślubnym kobiercu, którzy nie przewidują żadnej formy zdrady, która nie znajduje uzasadnienia w żadnym przypadku.....
Zawsze mówię, że każdy kij ma dwa końce. Podoba mi się takie powiedzenie - każdy kto będzie mógł zjeść dobry obiad w domu, nie będzie się musiał stołować na mieście.... Nie mówię, że występuje to w każdym przypadku, ale jest wiele małżonków, którzy wykorzystali już wszystkie możliwości by doprowadzić swoje małżeństwo do przyswajalnej formy, w którym jego partner spełnia wszelkie oczekiwania i zaspokaja potrzeby wynikające z fizyczności, czułości, życiowego wsparcia, opieki, bezpieczeństwa itd. itd.... Niestety nie w każdym przypadku człowiek trafia na zrozumienie. Niejednokrotnie partner przez lata ostentacyjnie leje na uczucia drugiej strony, wciskając mu w głowę problematyczność prawie na każdej płaszczyźnie, na której tak faktycznie on sam wykazuje totalną bierność. To chyba taka reakcja obronna przed małżeńskim lenistwem, które nakłada na każdego z małżonków obowiązek dbania o małżeństwo, a nie ograniczenia się do faktu samego w nim obcowania.
Przypuszczam że stąd też właśnie biorą się telefony obcych bab w komórce męża. Nie chcę tu rozkminiać sytuacji życiowej założycielki tematu. Sam jestem w sytuacji, że najlepiej wbił bym do swojego telefonu nowy numer, bo to jak widzę po kilkunastu latach małżeństwa, jest o wiele prostsze. Człowiek ma czasami już dość walenia głową w mur jaki potrafi wybudować taki małżeński nygus. Chyba rozumiem skąd to się bierze....
Z uwagi na moje podejście do życia i do związku, chyba mój telefon nie powiększy się o nowy numer, lecz w pełni rozumiem ludzi, którzy postrzegają to zupełnie inaczej. Może czasami nie ma sensu walczyć latami w imię "poprawności politycznej" i dusić się w świecie kogoś, kto przez naście lat małżeństwa zapomina o naszym istnieniu i rozumiem też, że człowiek jest w stanie dokonać takiej emocjonalnej zdrady mając gdzieś opinię publiczną, bo możliwość skupienia na sobie uwagi drugiego obcego człowieka, który spojrzy na nas inaczej, niż jak na bezuczuciowy obiekt wałęsający się po domu, jest warta kilku lub kilkudziesięciu negatywów. Dostajesz coś czego nie możesz dostać w domu.......Skoro człowiek nie może dostać od współmałżonka tego co w sumie powinien, będzie szukał tam gdzie znajdzie, lub kogoś od kogo dostanie...... przykre lecz niestety prawdziwe. Życie to nie tylko praca, dzieci lub pasje. Ważny jest człowiek, który w przypadku gdy nie jest szczęśliwy, działa destrukcyjnie na swoje otoczenie wywalając frustrację, żal i ból wbrew wszelkim zasadom logiki. Wtedy cierpi każdy kto ma z nim kontakt - czasami jednak sami dokładamy się do takiego stanu rzeczy ślepi na własną bierną życiową postawę wobec kogoś z kim zdecydowaliśmy się spędzić całe życie.....
Emocjonalna zdrada - tak się zawiesiłem na temacie tego wątku i się zastanawiam ile człowiekowi potrzeba do jej popełnienia..??? Kto jest wtedy winien??? Sam sprawca, który śmiał naruszyć świętość małżeńskiego węzła, który połączył dwie połówki na wieki wieków..??? Wszyscy opłakujemy jej skutki patrząc pogardliwie na winowajcę. Zapominamy czasami, że w tym dziele mamy w wielu przypadkach współwinnego.... tego poszkodowanego, który przez lata codziennie dolewał odrobinę do czary goryczy, powodując, że życie sprawcy stało się szare i gorzkie.
Tu oczywiście przyjmuję teraz na klatę atak wszystkich zagorzałych obrońców wierności składanej na ślubnym kobiercu, którzy nie przewidują żadnej formy zdrady, która nie znajduje uzasadnienia w żadnym przypadku.....
W tym miejscu skończyłem czytać. Jeśli komuś źle się dzieje w związku to informuje o tym partnera, próbuje mu przemówić do rozumu. Nie da się? To odchodzi. Zdradzają tchórze i podludzie. Normalni ludzie używają rozumu, komunikują problemy, rozwiązują je w cywilizowany sposób. Nie ma żadnej wymówki dla zdrady i to jest zawsze wina tylko jednej osoby - zdradzacza.
Jeśli komuś źle się dzieje w związku to informuje o tym partnera, próbuje mu przemówić do rozumu.
Przemawiasz i to bardzo długo.... czegokolwiek nie uargumentujesz i tak to ty masz problem nie druga strona.
Zdradzają tchórze i podludzie.
Prócz emocjonalnej zdrady są w życiu większe nieszczęścia. Ludzie mogą zbłądzić w akcie desperacji i zrozumieć swój błąd i nawet go szczerze żałować starając się naprawić wyrządzoną krzywdę, druga strona jest nawet w stanie wybaczyć..... życie nie jest idealne, dlatego też uważałbym z tymi podludźmi - ponad 70 lat temu była taka partia, dzięki której życie straciło miliony osób - też wystartowali w swojej kampanii z takimi hasłami.
Nie zawsze życie da się poukładać prostymi cięciami rzucając całą rodzinę z dzieciakami które kochasz, bo współmałżonek ma na ciebie wywalone przez większość małżeństwa.
Normalni ludzie używają rozumu
Niestety - w większości żyją emocjami, które spychają rozum na dalszy plan. Przykładów na to znajdziesz wokół siebie tysiące. Czasem przychodzi opamiętanie i rozum się załączy, w większości jednak najpierw masz emocje, nawet prawo uwzględniło to w swoich przepisach.
Maniek212. Tak masz rację, że w pewnym momencie coś może uwierać, czegoś brakować. Ta druga osoba wydaje się być Twoim wrogiem, a nie najlepszym przyjacielem. Tylko jeżeli spirala wrogości się nakręca, jedna strona próbuje dowiedzieć się od tej pierwszej co jest nie tak. Ta druga nie potrafi powiedzieć pierwszej co jej się w związku nie podoba i " nieszczęśliwa" szuka sobie przyjaciółki, która go zrozumie, najlepiej w internecie. Dla tej poznanej osoby jest ideałem ( żadnych problemów dnia codziennego, nie znają się osobiście, więc można się dobrze sprzedać). Po czym gdy już ta znajomość wyjdzie na jaw, powie swojej żonie, że to jej wina bo powinna się domyślić, że mężowi żle w związku.
Reasumując, jeśli sprawa postawiona jest jasno, rozmawiamy i mówimy sobie o tym co nas boli, a mimo tego druga strona ma nas w nosie to wtedy jasno mówimy " sorry szukam kogoś innego" bo chyba na tym polega partnerstwo i uczciwość nie tylko w związku. A jeśli standardy są inne to ja chyba jednak jestem z innego świata, kompletnie oderwana od rzeczywistości.
Prócz emocjonalnej zdrady są w życiu większe nieszczęścia. Ludzie mogą zbłądzić w akcie desperacji i zrozumieć swój błąd i nawet go szczerze żałować starając się naprawić wyrządzoną krzywdę, druga strona jest nawet w stanie wybaczyć..... życie nie jest idealne, dlatego też uważałbym z tymi podludźmi - ponad 70 lat temu była taka partia, dzięki której życie straciło miliony osób - też wystartowali w swojej kampanii z takimi hasłami.
Nie zawsze życie da się poukładać prostymi cięciami rzucając całą rodzinę z dzieciakami które kochasz, bo współmałżonek ma na ciebie wywalone przez większość małżeństwa.
Ok, przesadziłem z tymi "podludźmi", wybacz. Zareagowałem zbyt emocjonalnie w odpowiedzi na usprawiedliwianie zdrady. Moim zdaniem nie ma usprawiedliwienia dla zdrady - jeśli już do niej doszło to winę ponosi zdradzający, nawet jeśli wynikło to z chwilowej słabości, ucieczki od problemów, szukaniem pocieszenia. W takiej sytuacji "mleko się wylało" i nie ma już czego naprawiać. Można wybaczyć (ale nie trzeba) i pójść dalej osobno. Także dla dobra dzieci warto się rozstać, by dać im dobry przykład jak powinno się postępować w przypadku zdrady.
w każdym tekscie który piszecie jest trochę prawdy ,były u nas wzloty i upadki jak w każdym związku ,rozmawialiśmy zawsze ,na każdy temat ,o naszych pragnieniach ,o tym czego nie lubimy ,zrobimy lub nie ...zaczęliśmy terapię ,z tamtą panią kontakt się skończył ,walczyłam ,przynajmniej się starałam to poskładać do kupy ,ale niestety tylko chyba ja tego chciałam ,mąż zaczął pisać z nową panią którą poznał w necie ,więc postanowiłam już nie walczyć dla dobra siebie i dzieci ... nie da się uratować czegoś gdy tylko jedna strona tego chcę .
54 2016-10-24 21:09:38 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-10-24 21:13:38)
Maniek212 czytam to co napisałeś już drugi raz i w sumie dalej nie wierzę w to co czytam .
Emocjonalna zdrada - tak się zawiesiłem na temacie tego wątku i się zastanawiam ile człowiekowi potrzeba do jej popełnienia..???
Potrzeba dwóch rzeczy: trzeba chcieć i podjąć decyzję: zrobię to.
Kto jest wtedy winien??? Sam sprawca, który śmiał naruszyć świętość małżeńskiego węzła, który połączył dwie połówki na wieki wieków..???
Otóż to. Jest tak jak napisałeś. Winien jest sprawca. Tylko on.
Kłamstwu winien jest tylko kłamca.
Wszyscy opłakujemy jej skutki patrząc pogardliwie na winowajcę. Zapominamy czasami, że w tym dziele mamy w wielu przypadkach współwinnego.... tego poszkodowanego, który przez lata codziennie dolewał odrobinę do czary goryczy, powodując, że życie sprawcy stało się szare i gorzkie.
To popuściłeś wodze wyobraźni Maniek. Na całego w dodatku.
Jeśli życie sprawcy było "szare i gorzkie" to tylko dlatego, że sam sobie na to pozwolił. Sam je gorzkim uczynił. Sam dolewał do czary tej goryczy. A kiedy zdrada się wydaje Maniek to na ogół (choć nie każdy jest taki bezczelny) tłumaczy to tym jak bardzo było mu źle, jak bardzo czuł się samotny i pokrzywdzony. Wiesz - zdradził, bo "musiał". I pewno zaskoczę Cię jak Ci powiem, że "musiał" to co najwyżej wymyślić na swoje usprawiedliwienie coś co sprawi, że nie będzie negatywnie oceniony. Dlatego będzie forsował tą swoją krzywdę i niespełnienie w związku. Obwiniał drugą stronę siebie "wybielając".
Uczciwy człowiek, z zasadami i kręgosłupem moralnym kończy związek, który mu nie odpowiada.
Wg tego co piszesz Maniek zdrajca zdradzi by "zadośćuczynić swoje krzywdy" , a w związku zostaje proszę ja Ciebie z jakiego powodu? Skoro tak mu źle niech pakuje manatki i uczciwie odetnie się od źródła bólu i cierpienia.
Ale sam doszedłeś właśnie pewno do wniosku, że to jednak nie tak
Nie każdy zdradza bo uważa, że jego życie jest - nazwijmy je: takiebylejakie. Nie każdy, który zdradza Maniek czuje się ofiarą swojego związku. I choćby nawet tak było zdrada nie jest wyjściem z kryzysu. Żadnym. Jest co najwyżej dowodem na słabość charakteru zdrajcy i brak szacunku do swojego partnera.
Tu oczywiście przyjmuję teraz na klatę atak wszystkich zagorzałych obrońców wierności składanej na ślubnym kobiercu, którzy nie przewidują żadnej formy zdrady, która nie znajduje uzasadnienia w żadnym przypadku.....
Jakie uzasadnienie? Ja mam dla zdrady jedno uzasadnienie: egoizm zdrajcy.
Żadna forma zdrady nie znajduje dla mnie innego usprawiedliwienia. Bo jak już pisałam jeśli dzieje się źle, to trzeba rozmawiać. Jeśli rozmowa nie przynosi efektów można się spakować i zakończyć relację...Prosto, uczciwie, bez wbijania noża w plecy.
Zawsze mówię, że każdy kij ma dwa końce. Podoba mi się takie powiedzenie - każdy kto będzie mógł zjeść dobry obiad w domu, nie będzie się musiał stołować na mieście....
A ja jem na mieście mimo, że w domu mam bardzo dobry obiad. Jem też czasami bo lubię i nie zawsze chce mi się coś dobrego ugotować...Czasami jem, żeby nie musieć sprzątać po
To chyba podobnie jak ze zdradą. Często zdrajcom się nie chce. Wolą włożyć wysiłek w zdobycie innej osoby niż poświęcić chociaż część tej uwagi swojemu partnerowi. A czasami wystarcza "tylko tyle" - ułamek tych starań...
Nie mówię, że występuje to w każdym przypadku, ale jest wiele małżonków, którzy wykorzystali już wszystkie możliwości by doprowadzić swoje małżeństwo do przyswajalnej formy, w którym jego partner spełnia wszelkie oczekiwania i zaspokaja potrzeby wynikające z fizyczności, czułości, życiowego wsparcia, opieki, bezpieczeństwa itd. itd.... Niestety nie w każdym przypadku człowiek trafia na zrozumienie.
Wtedy trzeba się rozstać Maniek. Zwyczajnie, uczciwie się rozstać.
Sam jestem w sytuacji, że najlepiej wbił bym do swojego telefonu nowy numer, bo to jak widzę po kilkunastu latach małżeństwa, jest o wiele prostsze.
O a czy to czasem nie to o czym pisałam? Nie chce się.
Zakładając, że jest jak piszesz - nie męcz się, nie wal głową w mur, bo nabijesz sobie guza. I rozwiedź się z tym "nygusem". Twoja agonia się skończy.
Z uwagi na moje podejście do życia i do związku, chyba mój telefon nie powiększy się o nowy numer, lecz w pełni rozumiem ludzi, którzy postrzegają to zupełnie inaczej. Może czasami nie ma sensu walczyć latami w imię "poprawności politycznej" i dusić się w świecie kogoś, kto przez naście lat małżeństwa zapomina o naszym istnieniu i rozumiem też, że człowiek jest w stanie dokonać takiej emocjonalnej zdrady mając gdzieś opinię publiczną, bo możliwość skupienia na sobie uwagi drugiego obcego człowieka, który spojrzy na nas inaczej, niż jak na bezuczuciowy obiekt wałęsający się po domu, jest warta kilku lub kilkudziesięciu negatywów.
Mam całkowicie odmienne zdanie. Poprawnie politycznie byłoby się rozstać. Wtedy nic nie stoi na przeszkodzie, by "skupić na sobie uwagę obcego człowieka, który spojrzy na nas inaczej".
Dostajesz coś czego nie możesz dostać w domu.......Skoro człowiek nie może dostać od współmałżonka tego co w sumie powinien, będzie szukał tam gdzie znajdzie, lub kogoś od kogo dostanie...... przykre lecz niestety prawdziwe.
Że przykre się zgodzę. A prawdziwie było by gdyby człowiek, który nie może dostać od współmałżonka tego co w swoim mniemaniu powinien zakończył małżeństwo i zawarł nowe z tym od kogo to dostanie.
Życie to nie tylko praca, dzieci lub pasje. Ważny jest człowiek, który w przypadku gdy nie jest szczęśliwy, działa destrukcyjnie na swoje otoczenie wywalając frustrację, żal i ból wbrew wszelkim zasadom logiki. Wtedy cierpi każdy kto ma z nim kontakt - czasami jednak sami dokładamy się do takiego stanu rzeczy ślepi na własną bierną życiową postawę wobec kogoś z kim zdecydowaliśmy się spędzić całe życie.....
O tu się nawet z Tobą zgodzę Maniek. Jednak nie zgodzę się, że zdrada jest receptą na szczęście, lekiem na frustrację i uzasadnieniem dla cierpienia.
Urszula, chyba rzeczywiście tylko Tobie zależało. Jednak niczego się nie nauczył, skoro znów znalazł sobie panią.
Też znam przypadek faceta, który pisze z kobietą. Nie spotykają się, ale on wyznaje jej miłość, mimo że znają się krótko. Dla niej to dziwne i nawet mu mówiła, że przecież ma żonę i nie powinien tak do niej mówić. On żonę kocha i wie, że nie byłaby zadowolona, ale stało się i nic nie poradzi na to, a wręcz nie chce nic poradzić. Dziwne to jest. Czyli facet ma świadomość, że postępuje źle i gdyby żona się dowiedziała, to byłby dym... Ale co tam. To chyba te emocje, o których piszecie. One są ważniejsze niż rozsądek i to dla nich warto utrzymywać te dziwne relacje. Oczywiście nie ma tu mowy o odejściu od żony. To tak tylko na boku, dla przyjemności. Chyba jest miło i facet jest dowartościowany, a właściwie sam siebie podbudowuje, bo koleżanka mu żadnych komplementów nie prawi.
Z drugiej strony, kiedy jest zdrada emocjonalna, a kiedy to zwykła koleżanka, z którą się rozmawia. Na wszelki wypadek chyba lepiej nie mieć koleżanek i kolegów, bo z każdej znajomości może urodzić się coś więcej. Zależy jaki mamy kręgosłup moralny i gdzie stawiamy sobie granice.
56 2016-10-25 02:48:51 Ostatnio edytowany przez authority (2016-10-25 02:49:45)
Uderz w stół i pojawia się maniek oraz Peter ...
Jak to jest iż gdy pada argument to odejdź zdrajcy od razu się uciszają... Rozwód to nie zło ani egoizm a często konieczność. Złem i egoizmem jest zdrada.
No cóż Maniek,przykro mi ale z innego świata chyba jesteś Ty.
W przypadku gdy tak Ci źle w związku, nie pozostaje Ci nic innego jak się spakować i dać szansę na szczęście sobie i żonie.
Małżeństwo to sztuka kompromisów i widzenia nie tylko czubka własnego nosa ale także tej drugiej połowy.
Talerz jak zwykle bardzo trafnie ujęłaś problem. Uwielbiam czytać Twoje posty. Pozdrawiam i życzę szczęścia.
Ula faktycznie wychodzi na to, że tak jak mi się wydawało na początku, Twój "jeszcze mąż" nie zrozumiał... Nic. Niestety. I w takiej sytuacji faktycznie nie ma o co/kogo "walczyć". Z tego co piszesz tworzyliście normalny, fajny związek. Wszędzie są wzloty i upadki. Twojego męża chyba przerosła rzeczywistość...Smutne tylko, że nie zdaje sobie sprawy z tego, że ma co chce, na co zapracował i innej mieć nie będzie...Ehh. Cóż. Są i tacy. Trzymaj się Urszula76. Uważam, że podjęłaś słuszną decyzję. Dla siebie i dzieci najlepszą.
authority no co ty . Niektórzy muszą zdradzać. Muszą, bo mają takie złe życie, podłe żony i mężów. Są nieszczęśliwi. Ale zakończyć małżeństwa nie mogą, bo "co ludzie powiedzą". Jakimi okazaliby się wtedy mężami/żonami, matkami/ojcami. A zdrada - cóż - lek na ich rozdarte serca. Recepta na szczęśliwe życie. Nie ważne kto i ile za to zapłaci, ważne, że pojawia się jakiś sens w tym całym "bezsensie", który ich otacza...Jak się wyda zawsze można sprzedać komuś historię w stylu : "było mi tak źle z nią/nim dlatego zdradziłem/am, ale nie odejdę bo jestem wspaniałym/ą ojcem/matką", pewno co któryś tam nawet to łyknie i będzie współczuł, nawet doceni heroizm...
Wiesz z jednej strony cierpią w tych związkach (jak taki Werter "naszych czasów") z drugiej strony mają poczucie wyższości, bo poświęcają się dla sobie tylko wiadomego dobra (rodziny chyba?) (Pani Dulska mogła by brać u nich lekcje).
Chyba kolejny paradoks naszych czasów
Tak sobie myślę o tych romantycznych bohaterach - zdrajcach i przyznam, że nawet ja już zaczynam im współczuć... . Wobec tego ucinam już ten post, bo jeszcze pójdę na całość i zacznę ich "rozumieć"
.
Mea123 dzięki, nasz punkt widzenia na różne sprawy jest zbliżony . Czasami próbuję coś przemilczeć. Czasami jednak nie mogę. Choć chcę. Bardzo. Ale jednak nie mogę.
Niektórzy muszą zdradzać. Muszą, bo mają takie złe życie, podłe żony i mężów.
Pewnie nie muszą, może nawet nie chcieli, ale mają złe życie i podłe żony lub mężów i to jest fakt. Niektórzy w swej niedoskonałości zrobią coś głupiego czego potem szczerze żałują. Nigdy nie zdarzyło Ci się zrobić czegoś, czego potem w życiu nie żałowałaś??? bo np. można by to zrobić lub załatwić w zupełnie innym sposób lub nie robić wcale, a wyszło średnio lub wręcz tragicznie.... Przeczytaj tematy z tego forum, czy wszyscy zrobili coś bo musieli???? Niektórzy najpierw robią potem myślą - ot taka ludzka niedoskonałość, inni nazwą to głupotą.... Pan Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wolę, a człowiek od milionów lat i tak świeci głupotą na każdym kroku. Niektóre działy i tematy na tym portalu są tego najlepszym dowodem.
Są nieszczęśliwi. Ale zakończyć małżeństwa nie mogą, bo "co ludzie powiedzą"
Myślisz, że to jedyny argument, kiedy nie można tego zrobić?????
A zdrada - cóż - lek na ich rozdarte serca. Recepta na szczęśliwe życie. Nie ważne kto i ile za to zapłaci,
Widzę, że jesteś specjalistą w tej dziedzinie.... skąd wiesz że szczęśliwe i leczy rozdarte serca????? Może się zdarzyć, ze zrobił to pierwszy raz i przekonał się,że jest inaczej. Nie został uleczony i jest bardziej nieszczęśliwy - jest tylko na 100% zdradzaczem, reszta to Twoje domysły. A może nawet nie to było celem jej dokonania...????
Sorki Talerz123, ale jakoś mi się ciśnienie podniosło (a nie mam żadnych leków pod ręką na jego obniżenie ) trochę mnie wkurza, że jakoś wszyscy przyczepili się do tego zdradzacza, wrzucając mu na barki wszystkie krzywdy tego świata, przestępstwo zdrady, obarczając koniecznością podjęcia decyzji o rozwodzie i jego przeprowadzeniu - skoro się nie da uratować małżeństwa, nie pytając się, czy tego chce, czy też nie..... Nie wiedząc, czy po tym co zrobił jest szczęśliwy i uleczony - bo może okazać się zupełnie inaczej. Jako sprawca przyjmuje na siebie wszystkie obowiązki związane z rozwiązaniem tej trudnej sytuacji.....
Dlaczego nikt nawet nie wspomniał o tym cholernym nygusie, który od lat leje na swoje małżeństwo świadomie narażając je na rozpad????, który nota bene, także nie liczy się z tym kto i ile za to zapłaci, wykazując taką, a nie inną postawę życiowo-małżeńską. Nie bronię zaciekle sprawcy, ale jakoś do końca nie potrafię zaakceptować faktu, że powinien odpowiadać za całość z pełnymi szykanami tylko dlatego, że zdecydował się popełnić przestępstwo i tylko o nim powinno się mówić rozbijając ten temat na atomy. Dla Was jak widzę ważny jest tylko fakt dokonania zdrady, który nie podlega żadnemu usprawiedliwieniu, ja uważam, że ważna jest też dodatkowo przyczyna podjęcia decyzji o jej dokonaniu bo interesuje mnie dlaczego człowiek zdecydował się na tak desperacki akt. Przy Waszej analizie faktów - dochodzimy do wniosku, że zdradzacz to osoba którą należy spalić na stosie, bo myśli tylko o sobie i nie liczy się z niczym, ani też z nikim i ceną jaką zapłacą za to inni - jak twierdzi Talerz, mnie dodatkowo interesuje - co go popchnęło do dokonania takiego aktu - głupota, postawa współmałżonka, a może tylko chęć wyszukania kolejnej adrenaliny w życiu??
Wlazłem w ten temat bo właśnie kolejny raz mam burzę w domu. Czasami niejednokrotnie kiedy osiągam apogeum wkur.... myślę, że najlepiej byłoby dorobić żonie rogi, choć nie jest to w mojej naturze. Emocję biorą w tym czasie górę nad zdrowym rozsądkiem, to raczej byłby akt zemsty - (niż czytaj poniżej), wiem pobudka bardzo niskia, ale to już chyba akt desperacji z bezsilności.....
A zdrada - cóż - lek na ich rozdarte serca. Recepta na szczęśliwe życie. Nie ważne kto i ile za to zapłaci,
Talerz, gdzie Ty tutaj szczęście widzisz????????? Głupota, brak logiki, może silne emocje - to się zgodzę, ale lek i szczęście?????? Nie wszystko na pierwszy rzut oka wygląda tak jak nam się wydaje. Ludzie dokonują tego samego czynu z różnych powodów i tłumaczenie tego w trzech zdaniach nie zawsze jest zgodne z prawdą. W zależności oczywiście od tego o jakiej jeszcze prawdze mówimy...
Zaintrygowało mnie, czy chociaż ktoś stwierdzi, że jak dbasz tak masz - nie dbasz o związek, to masz rogi ( tak to ujmę kolokwialnie), tu mi wszyscy wyjeżdżają o rozwodzie, którego nie chcę brać z wielu powodów, a nie tylko cyt. "co ludzię powiedzą". Niestety życie nie zawsze jest tak proste, a nasza sytuacja życiowa, finansowa, zawodowa - nie zawsze pozwala na dokonanie tego co jest słuszne i konieczne. Tylko mi nie wyjeżdżajcie - dla chcącego nic trudnego......
Uderz w stół i pojawia się maniek oraz Peter ...
Wtedy masz możliwość napisania czegoś na forum i ono żyje.....
Znam kilka takich co zdechły, bo było nudno....
60 2016-10-25 13:23:53 Ostatnio edytowany przez oli07 (2016-10-25 15:08:47)
Też miałam podobną sytuację. Tyle, że ja zdecydowałam się odejść. Trzymaj się, ból z czasem łagodnieje.
Wiecie co - przeczytałem jeszcze raz mój powyższy post.....
Ja tu rozbijam gówno na atomy, a człowiek ma problem, który opisuje w pierwszym poście, do którego nie raczyłem się nawet ustosunkować, szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie wdając się w dyskusję, która do niczego i tak nie prowadzi - chyba mało istotne dla większości, a w szczególności dla założyciela tego tematu..... Sorki za zaśmiecanie.
Nie wiem czy uda się coś uratować Ulka, ale pewnie jest jakaś szansa, aby to zrobić dopóki ze sobą rozmawiacie. Gorzej jak już nie ma dialogu i wszystko pozostaje w sferze domysłów, gdy każdy czeka na ruch drugiej strony. Tak można się zapędzić w ślepą uliczkę z której nie ma wyjścia i siedzieć w niej nieszczęśliwy przez pół lub całe życie, wylewając żal. To przerabiam teraz na własnej skórze, nie znajdując odwagi by podjąć męską decyzję licząc, że druga strona na coś się wysili, skoro już od dawna wiem, że nie ma na co liczyć....
Życzę Ci, aby w Twoim przypadku było inaczej...Pozdrawiam.
No Maniek nie zazdroszcze sytuacji ale mysle ze zdrada to nie sposob na rozwiazywanie problemow ani zadne lekarstwo tylko najczesciej gwózdz do trumny. Na Twoim miejscu chyba bym sie wyprowadzila na jakis czas i kazala jej zastanowic czy Cie jeszcze kocha czy nie. Jakby nie bylo przynajmniej sie wtedy przekonasz czy tak czy nie. Chyba ze nie chcesz wiedziec.
Tak można się zapędzić w ślepą uliczkę z której nie ma wyjścia i siedzieć w niej nieszczęśliwy przez pół lub całe życie, wylewając żal. To przerabiam teraz na własnej skórze, nie znajdując odwagi by podjąć męską decyzję licząc, że druga strona na coś się wysili, skoro już od dawna wiem, że nie ma na co liczyć...
Czy mógłbyś wyjaśnić dlaczego brak ci odwagi?
Będę wdzięczna za odpowiedź.
64 2016-10-25 18:53:07 Ostatnio edytowany przez talerz123 (2016-10-25 20:02:58)
A więc Maniek jadę po kolei .
Pewnie nie muszą,
No nie muszą. No nie powinni nawet. Ze względu na drugą osobę, którą tym zachowaniem zwyczajnie w świecie cholernie zranią...
może nawet nie chcieli,
Nie no weź...Jak nie chcieli jak sęk w tym, że chcieli Maniek. Wytłumacz mi jak można zdradzić nie chcąc?
Ps. Piosenka o tym jak można zdradzić przypadkiem : https://www.youtube.com/watch?v=Q0Lg_ISGGW4
ale mają złe życie i podłe żony lub mężów i to jest fakt.
Ale skoro takie/takich mają to znaczy, że chcą mieć. Po co trwać w związku z kimś kto jest podły? Ten argument zaczyna mnie już śmieszyć.
Niektórzy w swej niedoskonałości zrobią coś głupiego czego potem szczerze żałują.
O i widzisz Maniek tu się z Tobą zgodzę. Zgodzę się, że zdrada wynikać może ze słabości, niedoskonałości, nawet może głupoty. I potem ktoś może tego bardzo żałować. Zgodzę się Maniek i przyznam Ci rację. Ja to wiem bo mam tego obraz na co dzień. Natomiast nie wmówisz mi, że te osoby działają nieświadomie, że zdradziły bo nie miały innego wyjścia, że tak naprawdę nie chciały. Popełniły one błąd Maniek, ale w chwili gdy go popełniały WIEDZIAŁY co robią i robiły to bo CHCIAŁY. Wiedziały o konsekwencjach. Skrzętnie starały się ukryć zdradę, bo WIEDZIAŁY że jest ZŁA i NIE POWINNA mieć miejsca. Kalkulowały Maniek i podjęły ryzyko. I choć na początku twierdzą inaczej (w końcu tak łatwiej), to gdy w końcu spojrzą prawdzie w oczy i przestaną się bać potrafią powiedzieć prawdę. Potrafią przyznać, że zdradziły, bo chciały i dlatego, że przy nadarzającej się okazji skorzystały, bo miały ochotę - bo podjęły taką decyzję, bo mają wolną wolę Maniek. I korzystają z niej - wszyscy. Zawsze.
Zawsze najpierw postanawiasz. Potem to robisz. To jest właśnie dokonywanie wyborów Maniek. A to, że potem może (bo nie musi) pojawić się żal i cierpienie po tym jak okazuje się że wybór był zły Maniek, to już inna bajka. No niestety. Wtedy pozostaje wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje.
Nigdy nie zdarzyło Ci się zrobić czegoś, czego potem w życiu nie żałowałaś??? bo np. można by to zrobić lub załatwić w zupełnie innym sposób lub nie robić wcale, a wyszło średnio lub wręcz tragicznie....
Szczerze? Nie. Tzn żałowałam, że poszłam na takie studia a nie inne (dziś nie żałuję). Żałowałam, że nie dbałam o swoje potrzeby, że w pewnym momencie byłam ślepa na siebie. Ale przez moje wybory Maniek nikt prócz mnie nie cierpiał. Zawsze robiąc coś staram się pomyśleć o tych, których mam wokół siebie. Mam ich, bo są dla mnie ważni, bo chcę by byli przy mnie. Bo ich kocham. Kocham ich i nie chcę ich skrzywdzić i stracić. Robiąc coś zawsze o nich myślę.
Moje małżeństwo miewało kryzysy. Pojawiały się myśli o rozwodzie. Ale nigdy, nigdy przez myśl mi nie przeszło by zdradzić mojego męża. Rozwieść się, gdy wydawało mi się, że nie dam rady TAK, ale zdradzić NIGDY. Dlaczego?
Przeczytaj tematy z tego forum, czy wszyscy zrobili coś bo musieli???? Niektórzy najpierw robią potem myślą - ot taka ludzka niedoskonałość, inni nazwą to głupotą.... Pan Bóg dał człowiekowi rozum i wolną wolę, a człowiek od milionów lat i tak świeci głupotą na każdym kroku. Niektóre działy i tematy na tym portalu są tego najlepszym dowodem.
Nawet zakładając że ludzie zdradzają a potem pomyślą o konsekwencjach, to jakie to jest usprawiedliwienie Maniek? Czego i kogo? Dla kogo? W jakim celu?
Sztuką jest pomyśleć przed. Za swoje decyzje trzeba brać odpowiedzialność i ponosić ich konsekwencje nawet jeśli te nie są "wygodne".
I jak już pisałam wyżej każdy wybór poprzedza decyzja.
talerz123 napisał/a:Są nieszczęśliwi. Ale zakończyć małżeństwa nie mogą, bo "co ludzie powiedzą"
Myślisz, że to jedyny argument, kiedy nie można tego zrobić?????
Maniek a przytocz mi inne, ale sensowne proszę? Co trzyma świadomych swojego nieszczęścia ludzi w związkach, które ich nie satysfakcjonują? Które sprawiają im ból? W imię czego znoszą ten ból i decydują się nieść ten ciężar, a potem w konsekwencji zdradzają?
Dlaczego nie można się rozwieść?
A zdrada - cóż - lek na ich rozdarte serca. Recepta na szczęśliwe życie. Nie ważne kto i ile za to zapłaci,
Widzę, że jesteś specjalistą w tej dziedzinie.... skąd wiesz że szczęśliwe i leczy rozdarte serca????? Może się zdarzyć, ze zrobił to pierwszy raz i przekonał się,że jest inaczej. Nie został uleczony i jest bardziej nieszczęśliwy - jest tylko na 100% zdradzaczem, reszta to Twoje domysły. A może nawet nie to było celem jej dokonania...????
Nie Maniek. Specjalistą jestem w innej dziedzinie wiedzy. Tą znam akurat z autopsji, ale za specjalistkę się nie uważam... Co najwyżej wyciągnęłam wnioski z tego co mnie spotkało, co widzę, o czym czytam.
To był mój sarkazm w odpowiedzi na Twój post oczywiście.
Napisałeś przecież, że rozumiesz, że ludzie zdradzają bo są nieszczęśliwi w małżeństwach, sfrustrowani. Natomiast ja nie rozumiem. To nie jest ŻADNE usprawiedliwienie dla zdrady. Jeśli człowiek jest nieszczęśliwy rozstaje się i szuka szczęścia gdzie indziej. Jeśli zdradza to zwyczajnie nie chce tego szczęścia poszukać. Jest mu dobrze. Chce "mieć ciastko i zjeść ciastko". I krzywdzi. Nie tylko żonę/męża a często nawet kochankę/kochanka. W imię czego Maniek? Jakim prawem? Kto dał zdrajcy prawo decydowania o życiu innych osób? Tylko dlatego, że jest mu tak wygodnie. Bo uważa, że tak jest lepiej. Że nie ma innego wyjścia. Otóż ma. Może dokonać innego wyboru.
No pewnie, że uleczony nie został...Wyjaśniłam Ci już, że czym była moja odpowiedź do Authority. I niestety nie każdy jest "bardziej nieszczęśliwy", nie każdy zdrajca chce/potrafi zrozumieć co zrobił, dlaczego to zrobił i w końcu wziąć za to odpowiedzialność. Łatwiej jest wytłumaczyć sobie, że zrobiło się dobrze i nie miało się innego wyjścia, bo mąż/żona zły/a.
Jest zdrada i zdrada. Są zdrajcy i zdrajcy. Jedna drugiej i jedni drugim nierówni.
OOOO - tu mnie zainspirowałeś.Więc jaki może być cel zdrady wg Mańka?
Sorki Talerz123, ale jakoś mi się ciśnienie podniosło (a nie mam żadnych leków pod ręką na jego obniżenie
) trochę mnie wkurza, że jakoś wszyscy przyczepili się do tego zdradzacza, wrzucając mu na barki wszystkie krzywdy tego świata, przestępstwo zdrady, obarczając koniecznością podjęcia decyzji o rozwodzie i jego przeprowadzeniu - skoro się nie da uratować małżeństwa, nie pytając się, czy tego chce, czy też nie..... Nie wiedząc, czy po tym co zrobił jest szczęśliwy i uleczony - bo może okazać się zupełnie inaczej. Jako sprawca przyjmuje na siebie wszystkie obowiązki związane z rozwiązaniem tej trudnej sytuacji.....
Oj Maniek, Maniek... A komu mamy (wypowiem się w imieniu tych "wszystkich") zarzucić jak to ładnie ująłeś "przestępstwo zdrady"? No wytłumacz mi to Maniek. Zdrady winny jest ten co zdradza. Koniec i kropka. Inaczej być nie może...
Wiesz - nogi nie rozchylają się same, spodnie nie opadają do kolan same. Telefon do kochanki/kochanka też sam nie dzwoni.
To jest już odpowiedź na pytanie(dla współmałżonka) czy zdrajca chce ratować swoje małżeństwo. Nawet jak chce Maniek to i tak nie ma co ratować, bo tamtego małżeństwa już nie ma. Zakończył je zdrajca podejmując decyzję o zdradzie i podejmując kroki w jej kierunku. Można razem co najwyżej stworzyć nowe Maniek, ale na nowych warunkach i tylko pod warunkiem, że obie strony są tym zainteresowane i szczerze tego chcą.
Sam widzisz - Ula chciała. Jej mąż już nie. Nie udało się.
Ja chciałam, mój mąż chciał. Nam się udało. Przynajmniej na razie się udaje.
obarczając koniecznością podjęcia decyzji o rozwodzie i jego przeprowadzeniu - skoro się nie da uratować małżeństwa, nie pytając się, czy tego chce, czy też nie
Maniek a czy ten który zdradza pyta się męża/żony czy chce by jego/ją zdradził?
Zasada jest prosta: Jeśli coś spieprzyłeś to to napraw. Jeśli oczywiście Twojego partnera stać na taki piękny gest wobec Ciebie jakim jest wybaczenie... Jeśli nie weź odpowiedzialność za swoje decyzje i pogódź się z tym, że dla chwili uniesienia z kimś innym straciłeś wszystko na czym Ci zależało. Nie masz przecież pięciu lat... (nie piszę tego bezpośrednio do Ciebie oczywiście).
Dlaczego nikt nawet nie wspomniał o tym cholernym nygusie, który od lat leje na swoje małżeństwo świadomie narażając je na rozpad????, który nota bene, także nie liczy się z tym kto i ile za to zapłaci, wykazując taką, a nie inną postawę życiowo-małżeńską.
Maniek czy Ty jesteś w stanie wyskoczyć ze swoich ram, otworzyć oczy trochę szerzej, przesiąść się na moment do innego przedziału w pociągu, którym jedziesz???
Jeśli tak zrób to chociaż na moment. Jeśli nie trudno.
ZDRADA jest konsekwencją decyzji zdrajcy. Jest wyrazem jego: egoizmu, braku szacunku, słabości charakteru, niskiego poczucia własnej wartości. Owszem może być tak, że w małżeństwie popadło się w rutynę, codzienność bywa przecież przytłaczająca. Ale na miłość boską jak to ma się do zdrady? Czy ona jest w stanie zmienić ten stan rzeczy? Zdrada nie ma właściwości leczniczych, nie rozwiąże żadnego z małżeńskich problemów. Przysporzy co najwyżej nowych.
I czy Ty wypowiadasz się w ten sposób o swojej żonie? Czy tak ogólnie piszesz? Jeśli tak współczuję. Wam obojgu.
Odwróć rolę. Spójrz na swoją żonę inaczej. Poszukaj przyczyn jej zachowania. Jesteś w stanie empatycznie spojrzeć na zdrajcę a nie jesteś w stanie dać żonie odrobiny empatii? Zawsze taka była? Jeśli tak to po kiego żeniłeś się? Nie była taka kiedyś? Co stało się, że taka się stała? Od kiedy taka jest? Czy Ty Maniek jesteś taki sam jak wtedy, kiedy tworzyliście szczęśliwy związek?
Pytam retorycznie oczywiście.
Nie bronię zaciekle sprawcy, ale jakoś do końca nie potrafię zaakceptować faktu, że powinien odpowiadać za całość z pełnymi szykanami tylko dlatego, że zdecydował się popełnić przestępstwo i tylko o nim powinno się mówić rozbijając ten temat na atomy.
Bronisz. W tym właśnie przypadku bronisz. I zastanawiam się dlaczego?
I żeby było jasne Maniek - ja nie szykanuję zdrajców. Jestem jedną z osób, której udało się wybaczyć. Przeszłam to piekło. I właśnie dlatego rozumiem osoby, których nie stać na taki gest.
Uważam przy tym jednak, że wybaczyć trzeba - dla siebie Maniek. Tylko i wyłącznie dla siebie, żeby zdrada nie zdominowała życia zdradzonego. Nie była spiralą, która je nakręca. Natomiast nie uważam, żeby trzeba było żyć ze zdrajcą po, bo On/Ona ma takie życzenie, lub bo tak wypada, lub bo są dzieci, bo on zrozumiał swój błąd. Nie. Można żyć z osobą, która zdradziła tylko w jednej sytuacji: gdy się tego chce, gdy zdradzony tego mimo wszystko chce.
Dla Was jak widzę ważny jest tylko fakt dokonania zdrady, który nie podlega żadnemu usprawiedliwieniu,
No to tu już sama nie wiem. Jakie jest Twoje stanowisko Maniek w końcu? Nie podlega usprawiedliwieniu, czy podlega?
Bo my tu właśnie dyskutujemy o tym, w większości wszyscy będąc zgodnymi, że nie podlega usprawiedliwieniu. Że nie można zdrady niczym usprawiedliwić, bo zwyczajnie nie ma dla niej usprawiedliwienia. Ty próbowałeś ją usprawiedliwić, stąd ta dyskusja przecież. A tu taki kwiatek na koniec, hmmm....
ja uważam, że ważna jest też dodatkowo przyczyna podjęcia decyzji o jej dokonaniu bo interesuje mnie dlaczego człowiek zdecydował się na tak desperacki akt. Przy Waszej analizie faktów - dochodzimy do wniosku, że zdradzacz to osoba którą należy spalić na stosie, bo myśli tylko o sobie i nie liczy się z niczym, ani też z nikim i ceną jaką zapłacą za to inni - jak twierdzi Talerz, mnie dodatkowo interesuje - co go popchnęło do dokonania takiego aktu - głupota, postawa współmałżonka, a może tylko chęć wyszukania kolejnej adrenaliny w życiu??
Oj Maniek. No przecież nikt tu nikogo na stosie nie pali. Mój mąż ma się świetnie . Jest szczęśliwy i ku Twojemu zdziwieniu zdradził mnie mimo że był szczęśliwy. Zresztą gdyby nie był nie byłoby to dla mnie żadną okolicznością łagodzącą...
Wlazłem w ten temat bo właśnie kolejny raz mam burzę w domu. Czasami niejednokrotnie kiedy osiągam apogeum wkur.... myślę, że najlepiej byłoby dorobić żonie rogi, choć nie jest to w mojej naturze. Emocję biorą w tym czasie górę nad zdrowym rozsądkiem, to raczej byłby akt zemsty - (niż czytaj poniżej), wiem pobudka bardzo niskia, ale to już chyba akt desperacji z bezsilności.....
![]()
![]()
Maniek a czy ten Twój "wywód" nie był czasem próbą uzyskania pewnego rodzaju "wsparcia"? Usprawiedliwienia na wypadek gdyby jednak hamulce kiedyś tam puściły? Niestety wybrałeś złe forum.
Zaintrygowało mnie, czy chociaż ktoś stwierdzi, że jak dbasz tak masz - nie dbasz o związek, to masz rogi ( tak to ujmę kolokwialnie), tu mi wszyscy wyjeżdżają o rozwodzie, którego nie chcę brać z wielu powodów, a nie tylko cyt. "co ludzię powiedzą". Niestety życie nie zawsze jest tak proste, a nasza sytuacja życiowa, finansowa, zawodowa - nie zawsze pozwala na dokonanie tego co jest słuszne i konieczne. Tylko mi nie wyjeżdżajcie - dla chcącego nic trudnego......
![]()
Jejku. Maniek a może faktycznie jak dbasz tak masz? Może masz co masz w domu, bo właśnie tak dbasz???
Ja popełniłam w moim związku jeden zasadniczy błąd, ale dbałam o związek i mojego męża. On czuł się spełniony a zdradził. A zdradził, bo chciał nowości. Chciał się sprawdzić. Niestety ja ciągle ta sama od lat ... Przykre prawda? I wiesz, że na początku obarczył cała winą kochankę? Ale na szczęście zmądrzał i zrozumiał, że nie to, że Ona chciała doprowadziło, że się stało co się stało, ale to, że On chciał. Gdyby Ona chciała a On nie chciał to nic by się przecież nie wydarzyło. Oczywiste, prawda? A jednak.
EDIT: odnalazłam Twój kolejny post Maniek, który przeoczyłam.
Wiecie co - przeczytałem jeszcze raz mój powyższy post...Ja tu rozbijam gówno na atomy, a człowiek ma problem, który opisuje w pierwszym poście, do którego nie raczyłem się nawet ustosunkować, szukając odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie wdając się w dyskusję, która do niczego i tak nie prowadzi - chyba mało istotne dla większości, a w szczególności dla założyciela tego tematu..... Sorki za zaśmiecanie.
Myślę, że istotne. Zakłada się wątki, by toczyła się dyskusja. Czasami spojrzenie na sprawę innymi oczami pozwala swoje skierować w innym kierunku...Szerzej je otworzyć lub otworzyć w ogóle. Dyskusja zawsze do czegoś prowadzi Maniek. Choćby do przekonania, że czyjeś argumenty Cię nie przekonują i Twoje zdanie w tej kwestii na ten moment (bo różnie może przecież być) jest "właściwe". To już coś.
Nie wiem czy uda się coś uratować Ulka, ale pewnie jest jakaś szansa, aby to zrobić dopóki ze sobą rozmawiacie. Gorzej jak już nie ma dialogu i wszystko pozostaje w sferze domysłów, gdy każdy czeka na ruch drugiej strony.
Ula pisała już na wstępie, że Ona tylko mówiła. Ona swoje mąż swoje ;(.
Tak można się zapędzić w ślepą uliczkę z której nie ma wyjścia i siedzieć w niej nieszczęśliwy przez pół lub całe życie, wylewając żal. To przerabiam teraz na własnej skórze, nie znajdując odwagi by podjąć męską decyzję licząc, że druga strona na coś się wysili, skoro już od dawna wiem, że nie ma na co liczyć....
Maniek warto tak żyć? Lata uciekają. Być może Twoje najlepsze. Jeśli masz poczucie, że zrobiłeś wszystko to po co to ciągniesz? Jakby druga strona miała się wysilić to by się kurcze wysiliła ;(. Może widmo rozwodu pozwoli Żonie zrozumieć, że Twoje słowa to nie tylko puste słowa. Jeśli nie to widocznie Jej nie zależy a skoro tak to po co w tym tkwić?
Problem w "tym", ze wszystko co napiszesz Maniek nie moze byc zaakceptowane przez osobę zdradzona. Wyobraź sobie teraz taka teoretyczna historie: mam bardzo niskie libido, seks raz na 2 miesiące to czyn heroiczny z mojej strony, ale rak zupełnie otwarcie nie moge o tym powiedzieć mężowi bo....moze nie zechciałby wcześniej mężem zostać. Zaczynam wiec dorabiać ideologie, ze seks jest przereklamowany, ze tylko słabi i marnej jakości ludzie oddają sie zbyt często takim uciechom, ze cnota jest wstrzemięźliwość, ze najważniejsze- dziecko- już jest i jemu należy sie poświecić. Ci co czynią inaczej to nieodpowiedzialni egoiści, pieprzeni hedoniści, którzy nie cenią "prawdziwego życia". Talerz pewnie powie, ze skoro nie kocham sie z mężem tak szczerze z pożądaniem, skoro go zaniedbuje emocjonalnie- bo boje sie zbliżyć by znów nie próbował to ten moj maz powinien byc świadomy i zapowiedzieć rozwód! No ale on urabiany przeze mnie stracił trochę pewność siebie, nikomu nie opowiada o problemie bo to wstydliwy temat. Do tego włączyła mi sie kontrola (bo wiem w głębi, ze wszystko stoi na głowie), on ciagle musi sie tłumaczyć z każdego kroku bo ja wiem, ze czegoś mu brakuje i muszę go lepiej pilnować. Wiem tez, ze maz kocha bezgranicznie nasze dziecko, ze dla niego zniesie wiele, moze jeszcze więcej.......i nie zapominajmy, ze tylko świnia będzie chciała rozwodu z tak błahego powodu jak brak seksu. Przecież jestesmy odpowiedzialnymi ludźmi! Kiedyś to pęknie- ale wtedy bede najbardziej pokrzywdzona kobieta pod słońcem- bo ja zawsze jestem uczciwa sobie samej i wytrwała. Do autorki: przykro mi tak po ludzku, ze rozpada sie zwiazek, w który wierzyłas i któremu poswieciłaś kawałek swojego życia- to musi bolec. I przepraszam za przyzwolenie sobie na offfa.