Witam potrzebuje porady, zaczne od tego, ze mam 2,5 letnie dziecko na synka sa przyznane alimenty w wysokosci 1000 zl w kwietniu wykryto u synka autyzm w tej chwili podejrzewaja padaczke. Synek chodzi na terapie, hipoterapie z pracy musialam zrezygnowac poniewaz zagraza swojemu zyciu(opinia lekarzy, jest bardzo nadpobudliwym dzieckiem) piszac pozew bylam przekonana, ze od wrzesnia pojdzie do przedszkola niestety panie z rehabilitacji powiedzialy, ze synek sie jeszcze nie nadaje do pracy w grupie. Do tego byloby dobrze gdyby mial tez inne rehabilitacje np dogoterapie, zakup specjalistycznych "zabawek" ulatwiajacych rehabilitacje np tunel wyciszajacy, ksiazeczki dla dzieci autystycznych na to wszystko mnie nie stac ale ujelam to e pozwie o podwyzszenie alimentow. Po rezygnacji z pracy przeszlam na kuroniowke ale pozniej przyznano mi zasilek na synka 1300 zl razem z alimentami mam 2300 nie liczac 500 plus bo to sie nie wlicza do alimentow. To wszystko co dostaje idzie na synka a jeszcze nie starcza na cala terapie. No wiec jak juz wczesniej wspomnialam zlozylam pozew o alimenty niedawno dostalam odpowiedz z sadu, ze ojciec wzial sobie adwokata i twierdzi, ze to co pisze jest klamstwem, ze pieniadze nie ida na dziecko. Tu sie on myli bo mam rachunki i faktury od lekarzy. Jego adwokat twierdzi, ze za duzo podalam na jedzenie na dziecko 900 zl ale dzieci autystyczne maja przewaznie problemy z jedzeniem. Chodzi o to, ze jednego dnia bywa tak, ze gotuje dziecku nawet i trzy obiady, sa dni, ze je tylko same jogurty. Ma swoje smaki i wolami go nie odciagne od tego bo wyczuje tanszy zamiennik. Albo opakowanie jemu nie odpowiada. Wiec wracajac do tematu nie stac mnie na adwokata on wynajal najlepszego adwokata w miescie. Ojciec dziecka nigdy nie pytal sie czy moze w czyms pomoc, nie pytal sie o stan zdrowia synka. A w odpowiedzi napisal, ze proponowal mi zakup sprzetu rehabilitacyjnego co jest klamstwem. Nie wiem juz co robic
O co konkretnie pytasz?. Alimenty masz przyznane. Wszelkie wydatki związane z dzieckiem masz udokumentowane. O co chodzi? Mąż chce zmniejszyć alimenty?
Sa przyznane ale ze wzgledu na chorobe dziecka musialam podwyzszyc alimenty. A ojciec dziecka wzial adwokata mnie nie staac na adwokata wiec chcialam sie dowiedziec czy moge wziac z urzedu?
Aby uzyskać pomoc prawną z urzędu należy do sądu, w którym sprawa się toczy złożyć odpowiedni wniosek. Dołącz do niego oświadczenie o stanie majątkowym o stanie rodzinnym, majątku, dochodach i źródłach utrzymania. Formularz takiego oświadczenia dostaniesz w sądzie.
jeśli faktycznie twoje wydatki na dziecko. skorzystaj z kalkulatora alimentów (chcesz to napisz priv, wyślę ci na maila) - są łatwe i przejrzyste, uwzględniają praktycznie wszystkie wydatki na dziecko. kwota, która ci wyjdzie musi być podzielona na 2 - bo rodzice mają obowiązek utrzymywać swoje dziecko w takim samym stopniu. Ale - jest coś takiego jak osobiste starania, a w twoim przypadku ma to sens - poświęcasz praktycznie cały swój wolny czas na opiekę nad dzieckiem, zrezygnowałaś z pracy ze względu na dziecko itd. Zbieraj faktury, bilety itd. A adwokata się nie bój - jak się dobrze przygotujesz to nie ma strachu. No i oczywiście liczą się fakty
Czyli masz 2800zl miesięcznie na dziecko i Twoim zdaniem to jest mało?
Żeby nie było, mam syna z Zespołem Aspergera, chodzi na terapie i rehabilitacje. Dostaję 500+, 153zl zasiłku pielęgnacyjnego i 90zl zasiłku rodzinnego. Mąż zarabia 1200zl. Jest nas troje i radzimy sobie. Jestem trochę w szoku, że ktoś ma 2800zl na same wydatki związane z dzieckiem i mu to nie wystarcza. Co Twoje dziecko je, kawior? Sorry, że pytam, ale to naprawdę jest lekki szok.
Czyli masz 2800zl miesięcznie na dziecko i Twoim zdaniem to jest mało?
Żeby nie było, mam syna z Zespołem Aspergera, chodzi na terapie i rehabilitacje. Dostaję 500+, 153zl zasiłku pielęgnacyjnego i 90zl zasiłku rodzinnego. Mąż zarabia 1200zl. Jest nas troje i radzimy sobie. Jestem trochę w szoku, że ktoś ma 2800zl na same wydatki związane z dzieckiem i mu to nie wystarcza. Co Twoje dziecko je, kawior? Sorry, że pytam, ale to naprawdę jest lekki szok.
1000 zł na dziecko , 2800 zł na utrzymanie siebie i dziecka.Autorka wydaje tyle na rehabilitację i rzeczy z nią związane dla dziecka bo wie ,że ma takie możliwości . Jeżeli ojciec dobrze zarabia to dlaczego miałaby nie starać się o większe alimenty?Zbieraj faktury , rachunki, opinie z ośrodków diagnostycznych, bilety za dojazdy. Osobiście uważam ,że jak się samemu zostaje z rachunkami, opłatami, życiem, rehabilitacją , samochodem o ile taki jest to 2800 zł to wcale nie jest dużo.
8 2016-10-05 12:27:06 Ostatnio edytowany przez Cyngli (2016-10-05 12:29:30)
Cyngli napisał/a:Czyli masz 2800zl miesięcznie na dziecko i Twoim zdaniem to jest mało?
Żeby nie było, mam syna z Zespołem Aspergera, chodzi na terapie i rehabilitacje. Dostaję 500+, 153zl zasiłku pielęgnacyjnego i 90zl zasiłku rodzinnego. Mąż zarabia 1200zl. Jest nas troje i radzimy sobie. Jestem trochę w szoku, że ktoś ma 2800zl na same wydatki związane z dzieckiem i mu to nie wystarcza. Co Twoje dziecko je, kawior? Sorry, że pytam, ale to naprawdę jest lekki szok.
1000 zł na dziecko , 2800 zł na utrzymanie siebie i dziecka.Autorka wydaje tyle na rehabilitację i rzeczy z nią związane dla dziecka bo wie ,że ma takie możliwości . Jeżeli ojciec dobrze zarabia to dlaczego miałaby nie starać się o większe alimenty?Zbieraj faktury , rachunki, opinie z ośrodków diagnostycznych, bilety za dojazdy. Osobiście uważam ,że jak się samemu zostaje z rachunkami, opłatami, życiem, rehabilitacją , samochodem o ile taki jest to 2800 zł to wcale nie jest dużo.
1000 alimentów na dziecko, 1300 świadczenia pielęgnacyjnego również na dziecko i 500 plus też na dziecko.
To są pieniądze na dziecko.
Ja nikomu nie żałuję, ale też mam chore dziecko i wiem, ile co kosztuje. 2800 to jest bardzo dużo, powinno spokojnie wystarczyć i jeszcze można z tego odłożyć, przynajmniej moim zdaniem. Szczerze mówiąc, to wątpię, czy sąd podwyższy alimenty w takiej sytuacji.
Nie wiadomo gdzie autorka mieszka bo jeżeli są to duże miasta to i utrzymanie jest droższe. 1300 zł to nie są pieniądze tylko i wyłącznie na dziecko ale również utrzymanie rodzica , który świadomie rezygnuje z pracy i podejmuje się opieki nad chorym dzieckiem.Jeżeli autorka pozwala sobie na wykorzystanie 2800 zł na pomoce edukacyjne i rehabilitację a ojciec dziecka zarabia dużo to ma prawo domagać się wyższych alimentów. Są różne terapie , których można się dosłownie zatracić finansowo ,żeby pomóc dziecku. Wszystko w granicach rozsądku jak dla mnie ale jak ktoś chce próbować to czemu nie.Sam biofeedback kosztuje koło 100 za jedną sesję, słyszałam też o komorze dotleniającą mózg też koło 100 zł jedna sesja a trzeba z 20 żeby były efekty. Jeżeli ktoś chce wszystkiego spróbować dla dziecka to czemu nie jak jest taka możliwość .
Nie no, jasne, że można próbować...
Praktycznie wszystko to co mam to wydaje na syna, nawet głupie podpaski kupuje mi siostra. Neurolog, psychiatra, teraz w tym miesiącu eeg bo podejrzewają padaczkę, 2 razy w tygodniu na hipoterapie, basen(dziecko ma za darmo ale ja już muszę zapłacić) dojazdy samochodem na hipoterapie, dogoterapia w innym mieście również trzeba dojechać, muzykoterapia(na razie odpada bo pani która się tym zajmowała miała wypadek a była bardzo dobra) wwr za które też płacę, jedenie z którym mam największy problem, nic nie chce jeść poza jogurtami boje się, że zabiałkuje dziecko(po prostu nic innego nie chce jeść) kilka razy w tygodniu gotuję po kilka obiadów bo nic nie chce jeść. Syn miał robione badania na pasożyty ale nic nie wykazało. Zajęcia z psychologiem na tyle w tej chwili mogę sobie pozwolić, do tego bieżące opłaty. Ja po prostu chcę żeby syn kiedy będzie dorosły mógł samodzielnie funkcjonować. A o biofeedback czytałam ale niestety u mnie w mieście nie ma tego, nawet dziecięcego psychiatry nie ma i drugiego miasta raz w miesiącu przyjeżdża.
Działasz dużo i nie możesz sobie mieć nic do zarzucenia . Na dziecko niepełnosprawne są dużo większe wydatki i jak go stać to niech płaci więcej skoro opiekę i rehabilitację ma z głowy. Swoją drogą to musi dobrze zarabiać skoro już ten 1000 zł ma zasądzony.
Praktycznie wszystko to co mam to wydaje na syna, nawet głupie podpaski kupuje mi siostra. Neurolog, psychiatra, teraz w tym miesiącu eeg bo podejrzewają padaczkę, 2 razy w tygodniu na hipoterapie, basen(dziecko ma za darmo ale ja już muszę zapłacić) dojazdy samochodem na hipoterapie, dogoterapia w innym mieście również trzeba dojechać, muzykoterapia(na razie odpada bo pani która się tym zajmowała miała wypadek a była bardzo dobra) wwr za które też płacę, jedenie z którym mam największy problem, nic nie chce jeść poza jogurtami boje się, że zabiałkuje dziecko(po prostu nic innego nie chce jeść) kilka razy w tygodniu gotuję po kilka obiadów bo nic nie chce jeść. Syn miał robione badania na pasożyty ale nic nie wykazało. Zajęcia z psychologiem na tyle w tej chwili mogę sobie pozwolić, do tego bieżące opłaty. Ja po prostu chcę żeby syn kiedy będzie dorosły mógł samodzielnie funkcjonować. A o biofeedback czytałam ale niestety u mnie w mieście nie ma tego, nawet dziecięcego psychiatry nie ma i drugiego miasta raz w miesiącu przyjeżdża.
Musisz zobaczyć, co najbardziej pomaga Twojemu dziecku - a z reszty po prostu zrezygnować, bo szkoda pieniędzy. Ja miałam zalecone wiele różnych terapii, ale najlepiej sprawdza się behawioralna, więc tę kontynuujemy.
Koszty będą rosły, bo im starsze dziecko, tym większe potrzeby. W pewnym momencie podwyższenie alimentów przestanie być możliwe i co wtedy zrobisz? Będziesz musiała obniżyć koszty. Proponuję zacząć o tym myśleć już teraz.
Co się tyczy jedzenia, mieliśmy podobny problem. Pomogła regularność posiłków i konsekwencja. 3 posiłki, zero słodyczy i przekąsek. Syn też ma dość ograniczone menu, sera ani jogurtu nie ruszy. Ciagle za to jadłby bułki z pasztetem albo makaron z sosem. Śniadanie dostaje o 7. O 9 daję mu owoc. O 13 obiad. O 15 znowu owoc. O 17 kolacja. Z miesiąc to trwało, zanim się nauczył. Ale głód w końcu zwycięża. Nawet autystyczne dziecko się nie zagłodzi, możesz być pewna.
Wcześniej też cudowałam, robiłam po 5 obiadów, latałam za nim z jedzeniem... zupełnie niepotrzebnie. 900zl na samo jedzenie to niewyobrażalna kwota. Powinnaś sobie zdawać z tego sprawę.
Ugotujesz te kilka posiłków, a on i tak nie zje. Jedzenie i pieniądze idą do kosza.
Co się tyczy transportu, dziecko niepełnosprawne oraz jego opiekun mają 78% zniżki na bilety PKP i nie tylko, wystarczy dziecku załatwić legitymację. Tam, gdzie się da, dojeżdżaj pociągiem, autobusem.
My jeździmy pociągami. Szybciej i wygodniej. Np. do Dąbrowy Górniczej z mojego miejsca zamieszkania pociągiem jadę 18 minut i płacę ok. 12zl za bilet rodzinny (2 dorosłych plus dziecko z wózkiem). Autem trzeba już wjechać na płatną autostradę i jedzie się ponad pół godziny.
Musisz się dobrze zorganizować, wiem, że bywa trudno, ale za bardzo wyjścia nie masz. Mi po części również koordynatorka syna w ośrodku uświadomiła, jak wiele kosztów ponosimy bez sensu i że warto to zmienić.
Sama zobaczysz jakie terapie są najważniejsze jak się rozeznasz w tym wszystkich co próbujesz .Dochodzą do tego leki i ciągła kontrola dziecka z epilepsją i wizyty w szpitalu na badania. Możesz dodatkowo zapisać się do jakieś fundacji , która zrefunduje część kosztów albo zbierać na konto fundacji 1 % podatku. Co do transportu jeżeli byś chciała ciąć część kosztów to wyjście Cyngli jest ok ale jeżeli chodzi Ci o komfort dziecka, który w każdej sytuacji tym bardziej w zatłoczonym miejscu może złapać atak , wizyty w szpitalach podróże z torbami i nie móc bezpośrednio dojechania w każde miejsce to nie rezygnuj z auta.Samochód jest też dla dziecka koszty dojazdów możesz również dołączyć do alimentów jak i refundacji z fundacji.
Sama zobaczysz jakie terapie są najważniejsze jak się rozeznasz w tym wszystkich co próbujesz .Dochodzą do tego leki i ciągła kontrola dziecka z epilepsją i wizyty w szpitalu na badania. Możesz dodatkowo zapisać się do jakieś fundacji , która zrefunduje część kosztów albo zbierać na konto fundacji 1 % podatku. Co do transportu jeżeli byś chciała ciąć część kosztów to wyjście Cyngli jest ok ale jeżeli chodzi Ci o komfort dziecka, który w każdej sytuacji tym bardziej w zatłoczonym miejscu może złapać atak , wizyty w szpitalach podróże z torbami i nie móc bezpośrednio dojechania w każde miejsce to nie rezygnuj z auta.Samochód jest też dla dziecka koszty dojazdów możesz również dołączyć do alimentów jak i refundacji z fundacji.
Nie demonizujmy, nie wiemy, czy dziecko Autorki ma silne ataki i czy miewa je często. Poza tym, epilepsja jest często wywoływana przez bardzo jaskrawe światła lub bardzo głośne dźwięki. Jazda pociągiem aż do takich strasznych nie należy. Często jadę praktycznie pustym pociągiem, wystarczy omijać godziny wczesno-poranne i te późno popołudniowe.
Rzeczy na terapię/rehabilitację mieszczą się w jednej torbie/plecaku. Chyba, że ktoś zabiera ze sobą pół domu, a na kilka dni do szpitala chyba się nie jeździ co chwilę.
To wszystko się da ogarnąć i naprawdę je trzeba widzieć wszystkiego w ciemnych barwach.
Pomysł z fundacją jest fajny, tylko nie wiem, czy Autorki nie dyskwalifikują te pieniądze, które już otrzymuje na dziecko. 2800 to naprawdę sporo.
Ale oczywiście można próbować.
16 2016-10-06 09:22:37 Ostatnio edytowany przez anicorek87 (2016-10-06 09:53:52)
Ja zbieram procenta tyle ile uzbieram to z tego mogę wszystko odpisywać i pomoce edukacyjne, leki, dojazd wszystko co się tyczy dziecka.
Cyngli to że ty nie masz samochodu nie znaczy że inni nie mają mieć.Nie wmawiaj tu ,że pociąg jest najlepszym i najdogodniejszym środkiem lokomocji.To ,że jest tańszy to na pewno ale nie komfortowym . Hałas , ludzie , bagaż i to że Ci pod same drzwi ośrodka czy szpitala nie dojedzie to też duży minus. Nie wiadomo czym autorka jeździ więc nie ma sensu o tym dyskutować ale nie zgodzę się z tym ,że koś ma jeździć tańszym środkiem ,jeść margarynę z masłem ,żeby tylko tatuś więcej nie zapłacił czy nie szukać dodatkowej kasy nawet jak się ma 2800 bo dla jednych to dużo a dla drugich mało.Znam ludzi co mają 10, 20 tys i kawioru nie jedzą.Skoro autorka wszystkie pieniądze inwestuje w rozwój dziecko i jak wspomniała nie ma na podpaski to nie żyje na wysokim poziomie.Auto w dzisiejszych czasach nie jest luksusem a kiedyś z PEFRON dawali na nie pieniądze ,żeby rodzic miał czym jeździć z dzieckiem po lekarzach zwłaszcza takim co nie chodzi. Facet , który ma 1000 zł na dziecko nie zarabia mało zawsze warto tych pieniędzy szukać więcej a z własnej autopsji wiem ,że rodzice dzieci niepełnosprawnych choćby z pod ziemi je znajdą na lepsze życie dla siebie i dziecka.
Odnośnie jedzenia to nie jest wyrzucanie pieniędzy w błoto tylko najwidoczniej dziecko nie potrafi skomunikować co chce jeść. Każdy ma prawo wybory np: śniadania dziecko , które nie komunikuje się słownie albo alternatywnie nie potrafi pokazać na co ma ochotę no chyba ,że jest niejadkiem a tego nie wiemy. Spróbuj robić do jedzenia dwie rzeczy, otworzyć lodówkę pokazać co chce jeść.Każdy gest typu wskazanie palcem, kiwnięcie głową czy uśmiech na dane jedzenie będzie wskazaniem. Być może problem z jedzeniem spowodowany jest nietolerancją niektórych produktów co będzie skutkowało wprowadzeniem diety i kosztów z tym związanych większych.
Autorko jak możesz to napisz na jakim etapie rozwojowym jest Twoje dziecko, z czym ma konkretne problemy?
Ja zbieram procenta tyle ile uzbieram to z tego mogę wszystko odpisywać i pomoce edukacyjne, leki, dojazd wszystko co się tyczy dziecka.
Cyngli to że ty nie masz samochodu nie znaczy że inni nie mają mieć.Nie wmawiaj tu ,że pociąg jest najlepszym i najdogodniejszym środkiem lokomocji.To ,że jest tańszy to na pewno ale nie komfortowym . Hałas , ludzie , bagaż i to że Ci pod same drzwi ośrodka czy szpitala nie dojedzie to też duży minus. Nie wiadomo czym autorka jeździ więc nie ma sensu o tym dyskutować ale nie zgodzę się z tym ,że koś ma jeździć tańszym środkiem ,jeść margarynę z masłem ,żeby tylko tatuś więcej nie zapłacił czy nie szukać dodatkowej kasy nawet jak się ma 2800 bo dla jednych to dużo a dla drugich mało. Facet , który ma 1000 zł na dziecko nie zarabia mało.
Znowu demonizujesz, a do tego atakujesz mnie, dlaczego?
My mamy auto, tylko ja nie mam prawa jazdy. To raz.
Dwa, nigdzie nie napisałam, że pociąg jest najlepszy, tylko, że w niektórych sytuacjach sprawdza się lepiej niż auto i np. korki. Mój ośrodek jest przy dworcu, wiec wygodniej mi jeździć pociągiem, omijam korki, a z pociągu mam dwa kroki.
A na koniec - nikt nikomu nie każe jeść chleba z masłem, tylko sugeruje, że gotowanie 5 obiadów dziennie jest marnowaniem czasu i pieniędzy, bo dziecko i tak tego nie zje, a matka dostanie dodatkowych frustracji. Wiem, bo też przez to przechodzę.
Sąd nie podwyższy alimentów tylko dlatego, że ojciec zarabia dużo, to przecież może płacić więcej. To musi być dobrze uzasadnione.
I naprawdę już na koniec - nie piszę tego złośliwie, mam dobre intencje, więc proszę mnie nie atakować.
Trzeba dać prawo wyboru jedzenia z pośród dwóch posiłków, pięć to jest abstrakcja z tym się zgodzę.
Jeżeli odebrałaś to za atak to przepraszam ale Twoje stwierdzenie ,że mając 2800 zł z czego 900 zł na posiłki i to pytanie czy dziecko jada kawior było też dla mnie szokujące.
Powiem to co mi powiedział sędzia na sprawie alimentacyjnej : "To na jakim poziomie żyją rodzice ustala się wysokość alimentów adekwatną do wydatków"Jeżeli facet zarabia 5, 10 tys a autorka przedstawia wydatki i rachunki na dziecko w wysokości 2500 zł czy więcej to ma prawo dostać więcej alimentów niż 1000 zł.
Tak, ale potrzebę pieniędzy trzeba odpowiednio uzasadnić, nie przyznają jej alimentów tylko dlatego, że on zarabia dużo, to i może dużo płacić.
A 900zl na jedzenie, to naprawdę sporo. Za tyle można wyremontować duży pokój. Kupić panele, podkłady, rolety, farbę, fugi, etc.
Taki argument adwokat na pewno wyłoży, więc lepiej się dobrze zastanowić...
Warto nauczyć się oszczędzać. To każdemu robi dobrze. :-)
Jeżeli chodzi o samo dziecko to jest dużo 900 zł chyba ,że by miał dietę bezglutenową czy inną ale nie ma.Wiem jakie to koszty bo się przygotowywałam do takiej diety 0,5 kg mąki bezglutenowej 7-8 zł masakra.
Może zmień koszt jedzenia a lepiej uzasadnij koszty dojazdów, ubrań, pomocy edukacyjnych,leków, terapii, opiekunki jeżeli jest Ci czasami potrzebna, psa możesz nawet kupić jeżeli daje efekty na dogoterapii , basen masaże wszystko co jest istotne.
Czego się mogą doczepić to tego ,że np pomoce edukacyjne kupuje się jednorazowo nie ciągle i tego nie powinno się wliczać.
Mój sędzia jak dziecko szło do przedszkola (wymieniłam koszty z tym związane koce, nocnik przybory, plecak)stwierdził ,że to jest jednorazowe oraz jeszcze jeden lepszy tekst ,że nie muszę posyłać dziecka do przedszkola skoro mnie na to nie stać bo to nie obowiązkowe.
Musiałam mu tłumaczyć, że to dla dziecka rehabilitacja pójście do przedszkola a dla mnie możliwość pracy bo jak inaczej. Sędzią był facet myślałam ,że nic nie dostanę tak był negatywnie nastawiony.
Ojciec dziecka przedstawił umowę na pół etatu z 1200 zł ale sędzia nie dał się nabrać kazał mu iść do lepiej płatnej pracy lub znaleźć kolejny etat bo 600 zł to była kpina co przedstawił.Tak z najniższych krajowych dostałam 500 zł i to co napisałam wyżej skwitował sędzia ,że na jakim poziomie żyją rodzice taka będzie wysokość alimentów. Chciałam coś 700 zł to mi powiedział ,że świadczenie rodzinne plus alimenty i świadczenie pielęgnacyjne dadzą mi taką sumę. Ja nie mogłam przedstawiać większych rachunków i więcej się domagać bo jakbym więcej dawała na dziecko to nie miałabym na rachunki za mieszkanie. Ogólnie to dwa razy alimenty podwyższałam . Na początku miał 200 zł bo chodziliśmy wspólnie do szkoły to nie było z kogo brać więcej , potem 330 zł jak poszliśmy do pracy za najniższą a jak dziecko zachorowało ja zrezygnowałam z pracy a ojciec z tą umową na pół etatu dostał 500 zł i tak już zostało.
Życzę Ci powodzenia i wytrwałości w leczeniu i rehabilitacji dziecka pozdrawiam serdecznie
Synek ma niecałe 3 latka, co do jego jedzenia to tak jest to duzo nawet bardzo dużo jednego miesiąca wydam na jego jedzenie 600zł a drugiego 900. U niego z jedzeniem jest tak otwiera sobie lodówkę i pytam się na co ma ochotę np weźmie jogurt sam sobie otworzy ale już nie zje, za chwilę krzyczy, że chce jeść i biegnie ponownie do lodówki tym razem ja biorę jogurt i próbuję go karmić skutek taki,ze bardzo często wylewa mi ten jogurt inne posiłki podobnie się odbywają. Najczęsciej robię jemu 2-3 posiłki kładę na osobnych talerzach i jeżeli jest głodny to sam podchodzi i je. Oczywiście nie wszystko sam da rade zjeść ale kiedy widzę,że próbuje sam zjeść to staram się jemu podać np zupę. Jak już ktos napisał o pociągach, to nie jeżdżę pociągami a dlaczego bo to dla syna stres, ma bardzo wrażliwy słuch za dużo dźwięków przytłacza go to powoduje u niego stres. Spektrum autyzmu jest rozległe i nie moge powodować u niego niepotrzebnego stresu. Ktoś kto nie miał dziecka autystycznego nigdy tego nie zrozumie. Żeby mógł prawidłowo funkcjonować w dorosłym życiu musi mieć wprowadzone najlepsze terapie i to nie podlega żadnej dyskusji. Nie mam zamiaru w żaden sposób ograniczać mojego syna
Czy syn je słodycze? Być może jest zapychany cukrem co powoduje że nie chce jeść innych rzeczy. Wiem jak wybiórczo jedzą dzieci z autyzmem i nie tylko takie .Abstrakcja jest robienia tyle jedzenia i bieganie żeby dziecko coś zjadło. Może metoda na przetrzymanie? U mojego artysty dało to rezultat. Zero słodyczy i czekanie aż dziecko naprawdę zglodnieje. Efekt jest ogromny kiedyś zauważyłam że jak naprawdę był głodny to zjadł sałatkę na którą by nawet nie popatrzył wcześniej
Synek ma niecałe 3 latka, co do jego jedzenia to tak jest to duzo nawet bardzo dużo jednego miesiąca wydam na jego jedzenie 600zł a drugiego 900. U niego z jedzeniem jest tak otwiera sobie lodówkę i pytam się na co ma ochotę np weźmie jogurt sam sobie otworzy ale już nie zje, za chwilę krzyczy, że chce jeść i biegnie ponownie do lodówki tym razem ja biorę jogurt i próbuję go karmić skutek taki,ze bardzo często wylewa mi ten jogurt inne posiłki podobnie się odbywają. Najczęsciej robię jemu 2-3 posiłki kładę na osobnych talerzach i jeżeli jest głodny to sam podchodzi i je. Oczywiście nie wszystko sam da rade zjeść ale kiedy widzę,że próbuje sam zjeść to staram się jemu podać np zupę. Jak już ktos napisał o pociągach, to nie jeżdżę pociągami a dlaczego bo to dla syna stres, ma bardzo wrażliwy słuch za dużo dźwięków przytłacza go to powoduje u niego stres. Spektrum autyzmu jest rozległe i nie moge powodować u niego niepotrzebnego stresu. Ktoś kto nie miał dziecka autystycznego nigdy tego nie zrozumie. Żeby mógł prawidłowo funkcjonować w dorosłym życiu musi mieć wprowadzone najlepsze terapie i to nie podlega żadnej dyskusji. Nie mam zamiaru w żaden sposób ograniczać mojego syna
Rozumiem!
Mój syn ma Zespół Aspergera (łagodna odmiana autyzmu).
Wiem, że dzieci różnie reagują, a jeżdżenie pociągami to tylko sugestia - mój syn uwielbia jeździć, autem, pociągiem, autobusem - byle czym.
Moje posty nie dotyczyły ograniczania - dotyczyły nauki eliminacji niepotrzebnych kosztów, co może Wam wyjść tylko na dobre.
Co do jedzenia, u nas pomogło przetrzymanie i ograniczenie racji żywieniowych (to tylko tak strasznie brzmi).
Ogólnie wygląda to tak, że dziecko je posiłki o stałych porach. Śniadanie 7-8, obiad 12-13, kolacja 17-18.
Na początku nie podajemy NIC między tymi trzema posiłkami i działamy konsekwentnie.
Podaję kanapki, czekam aż zje do godz. 9:30. Jeśli nie zje, resztę zabieram. Potem dostaje dopiero obiad. Z obiadem tak samo. Czekam, aż zje, jeśli nie zje do 15, zabieram i potem daję dopiero kolację. Parę dobrych dni trwało buntowanie się - ale głód zrobił swoje i syn zaczął jeść rzeczy, których nie jadł do tej pory.
Teraz ma wprowadzone owoce między posiłkami i drobne przekąski.
Metodę podsunął mi psycholog i dzięki niej syn nauczył się jeść różnego rodzaju kasze, mięsa, ryby i warzywa jak fasolka, kalafior, brokuł, brukselka, etc.
Nie mogę go namówić do pomidorów i sałaty, ale myślę, że to kwestia czasu. Ogólnie najważniejszy jest spokój i konsekwencja. I nie wolno non stop gadać o jedzeniu...
Wygląda to trochę jak tresura, no ale niestety - dzieci cierpiące na autyzm trzeba trochę ''wytresować'', bo nie posiadają pewnych mechanizmów, które mamy my.
24 2016-12-31 16:17:44 Ostatnio edytowany przez Kasjanaa (2016-12-31 16:23:48)
Autorki, czy Twój synek ma orzeczenie o potrzebie wczesnego wspomagania i orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego? Jeśli któregoś z tych dwóch nie ma, to załatw
Dziecko ze zdiagnozowany autyzmem może realizować sporo zajęć w ramach form wczesnego wspomagania. Jeśli tego nie robicie i wszystko zalatwiasz prywatnie, przygotuj solidna odpowiedz na pytanie dlaczego.
Dziecko z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego z wpisanym autyzmem ma ustawowo zapewnionego nauczyciela wspomagającego w każdej formie wychowania przedszkolnego. Nauczyciela tylko do własnej dyspozycji. Dlaczego w takim razie Twoje dziecko nie chodzi do przedszkola? Dla autystyka to bardzo ważna forma terapii, zwlaszcza, jeśli uda ci się znaleźć przedszkole z dobrym zapleczem terapeutycznym. Wtedy okaże się, że 70%wydatkow ktore ponosisz, jest niekoniecznych.
Piszę o tym, bo jeśli prawnik ojca dziecka rzeczywiście jest dobry to na pewno poruszy wszystkie te sprawy.
PS. Mam autystycznego syna, obecnie sześcioletniego
Edit: jeszcze jedno, autorko. Twojemu synowi poza wieloma terapiami potrzebna jest też konsekwencja i stanowcze wyznaczenie granic, a to ogromna praca dla ciebie. Autystyk, który nie ma wyznaczonych granic nie ma szans na skuteczną terapię, co nie znaczy, że wprowadzanie granic jest latwe. Twój synek będzie się buntowal, pewnie łącznie z długimi historiami, ale po jakimś czasie obojgu wam będzie łatwiej...
Witam,
Czy jest tutaj ktoś kto mógłby mnie wesprzeć w temacie alimentów? Chodzi tutaj o wsparcie dla ojca, któremu podwyższono znacznie kwotę przy dość niskich zarobkach.
Jeśli ktoś kto ma wiedzę w temacie oraz chęć rozmowy to proszę o priv.