Witajcie,
Na wstępie chce powiedzieć, że także mam toksyczną matkę. O dziwo, zrozumiałam to niedawno, mieszkając już długo na swoim.
Przez lata dusiłam w sobie poczucie winy o to, że jestem złym, nic niewartym człowiekiem. Dzięki czytaniu historii i wypowiedzi ludzi, którzy przeszli to samo, podjeli terapie i zrozumieli, że stała się im krzywda, zrozumiałam jakie piekło przeszłam.
Moja matka zawsze uważała mnie za najgorszą, nic nie wartą i co bym nie zrobiła w jej mniemaniu i "tak zdechne jak pies pod płotem bez niej".
Kiedy mieszkałam w domu, wszczynała awantury a gdy puszczały mi nerwy, zaczynała biegać po rodzinie i sąsiadach mówiąc, że ją terroryzuje. Co rano, stawała za drzwiami mego pokoju życząc mi śmierci, jednocześnie mówiąc, że pewnie tak długo śpie bo zostałam zwolniona z pracy/wyrzucona z uczelni, bo jestem przecież nic nie warta. Zawsze wiedziała wszystko lepiej,a kłótnie zaczynała o to, że sól stała w innym miejscu. Kiedy byłam mała nie chciała bym pomagała w domu bo mam się uczyć, kiedy skończyła sprzątać wyzywała i kłóciła się bo powinnam jej pomóc. Kiedy pomóc próbowałam, krzyczała, że mam się uczyć, by potem krzyczeć że, nie pomogłam. Po latach okazało się że, dwukrotnie mnie okradła- najpierw sprzedała moje złoto z komunii na leczenie ( tak, próbowała mnie na siłe zmienić, wysyłając do kolejnych psychiatrów, a gdy okazywało się że nie stwierdzono żadnych zaburzeń,szukała dalej bo trafiła na nieodpowiedniego lekarza), za drugim razem po I roku studiów dostałam pismo od komornika, w którym wskazano łączną kwotę przelaną z zajęcia wynagrodzenia. Wtedy dowiedziałam się, że pobiera na mnie alimenty. Pisma bym pewnie nie dostała gdyby nie fakt, że komornik wniósł o zaświadczenie z uczelni, iż studiuje, a Panie w dziekanacie nie chciały ww.zaświadczenia przedłożyć mojej matce. Poruszyłam tą kwestie w dziekanacie,dowiadując się, że owszem była, przedstawiła inf. iż lecze się psychiatrycznie i pomimo uczęszczania na zajęcia, nie jestem w stanie zaświadczenia odebrać. Kiedy zapytałam dlaczego nie powiedziała mi o tym, stwierdziła, że nie musiałam wiedzieć. Nadto i tak zbyt mało dokładałam do domu więc miała prawo.
Niesamowicie dziwie mnie fakt, iż w domu traktowała mnie jak najgorszego śmiecia, popychając do samobójstwa, a wśród sąsiadów i znajomych chwaliła się jako to ma mądrą i piękną córkę. Odizolowała mnie do rodziny, przez lata wmawiała mi, że jestem tak beznadziejna, że ludzie idący obok ulicą śmieją się zemnie.Kiedy coś jej nie pasowało w moim wyglądzie a nie chciałam tego zmienić, potrafiła się obrazić i zostawić mnie na środku miasta, bez jakichkolwiek pieniędzy. Gdy byłam mała i nie zachowywałam się tak jakby sobie tego życzyła, pakowała moje rzeczy, wychodziłyśmy i udawała, że odwozi mnie do domu dziecka,bo skoro jej nie szanuje to ona mnie nie chce. Otwierała wszelką moją korespondencje, gdy nie podobała się jej jakaś moja koleżanka, mówiła, że dziewczyna jest biedna i coś ukradła. Niestety mówiła to do niej, przez co szybko straciłam koleżanki. Wtedy ona mówiła, że koleżanki odeszły bo się na mnie poznały i każdy mnie prędzej czy później kopnie w tyłek, bo jestem nic nie warta.
Teraz jednak jest inaczej. Moja wyprowadzka dużo nie zmieniła. Zauważyłam, że gdy dzwoni chce tylko wiedzieć co złego u mnie. Kiedy mówię, że wszystko ok, drąży temat dalej- bo może mnie np. zwolnili ale nie chce się przyznać? Do domu już jej nie zapraszam. Każda wizyta kończy się tak samo, kiedy szarogęsi się w moim mieszkaniu, stanowczo nakazuje by przestała, więc wychodzi trzaskając drzwiami. Nie podoba jej się, że nie może w moim mieszkaniu przestawiać mi rzeczy, grzebać w rzeczach, dyktować mi jak mam żyć. Potrafiła skrócić wizytę mówiąc, że na stole jest nie takie ciasto jak by chciała, bądź nie ma herbaty, pomimo tego, iż pije tylko kawę. Odpowiedź jest jedna " a gdybym przyjechała i chciała napić się herbaty"? Odpowiadam wtedy, że byś się jej nie napiła i tyle, świat się nie kończy na tym. Obiadu nigdy nie spróbuje bo wie, że jest niedobry. Nie podnosi już kwestii, że sobie nie poradzę,bo za długo mieszkam sama.
Dziwi mnie jednak najbardziej to, że przestało mi jakkolwiek na niej zależeć. Smsy deklarujące jej wielką miłość do mnie ignoruje. Traktuje to jako szczyt hipokryzji z jej strony, po latach traktowania jak śmiecia. Nie wiem czy chce z nią utrzymywać jakiś kontakt. Sama nie wychodzę z inicjatywą by z nią porozmawiać, nie interesuje mnie co się u niej dzieje.Wiem, że w moim pokoju nie ma nawet mego łóżka, wszystko wyrzuciła po mojej wyprowadzce. Każda rozmowa mnie irytuje, bowiem nie mając chłopca do bicia, skupiła się na koleżance której życiem dyryguje. Ów koleżanka jest upośledzona i wykonuje każde jej polecenie, co zaowocowało wplątaniem ww. "koleżanki" w romans z starszym żonatym mężczyzną. Wcześniej próbowała rozbić związek, sąsiadki próbując jej wmówić, że chłopak który nieba jej przychylił i wyciągnął ją z patologicznego środowiska na pewno ją zdradza i się nią bawi. Dziewczyna zmieniła podejście i robiła mu awantury o tak prozaiczne rzeczy, że aż się chłopaka żal zrobiło. Udało mi się z nią porozmawiać na spokojnie, wyjaśnić że moja matka wcale nie chce jej dobra i sytuacja zmieniła się diametralnie. Matka jednak nie dawała za wygraną i próbowała jej wyjaśnić, że to ja jestem tą rzekomą kochanką jej partnera. Nie uwierzyła, zdecydowała się na wyprowadzkę.
Z drugiej strony nachodzi mnie czasem melancholia i bolące pytania "dlaczego nawet matka nie potrafi mnie kochać". Pomimo terapii czuje, że ta zadra się nigdy nie zagoi i zawsze już tak będzie. Jestem sama i nie wiem, czy kiedykolwiek to się zmieni. Problemem nie jest moja ogromna potrzeba niezależności, a fakt, iż panów po prostu nie interesuje. Zastanawiam się czy moja samotność wynika z losu, moich wad których nie dostrzegam, czy też z tego co przeszłam.
Chciałabym także zapytać jak trudne dzieciństwo rzutuje na dorosłe życie? U siebie zauważyłam paniczny lęk przed popełnieniem błędu, perfekcjonizm, krytycyzm co do siebie, stałe udowadnianie sobie, że jestem silna i co by się nie stało, dam sobie radę, oraz nadmierne dbanie o wygląd, co jest konsekwencją wysłuchiwania latami jak brzydka, gruba i odrażająca jestem. A jak jest u was?