Postanowiłam otworzyc ten watek aby mogli sie wypowiadac mezczyzni razem ze swoim meskim punktem widzenia a że ten jest całkiem odmienny od naszego kobiecego to może uda Nam sie WAS zrozumiec...
Może zaczne od mojej krótkiej historii która zapoczatkuje temat...
Mam 29lat i jestem sama... Byłam w kilku zwiazkach ale kazdy konczyl sie tak samo... Moja pierwsza milosc zerwała ze mna bo bylismy za mlodzi na milosc w wieku 20lat, do tej pory cos mi po niej zostało, wspomnienia ale i to cos czego nie umiem nazwac, Kolejny zwiazek zakonczył sie bo zadne z nas nie chciiało zmieniac swojego zycia, on pracował za granica a ja tu. No i sie skonczyło, On nie zrezygnował ja tez nie. Ostatni mój zwizek to czysty układ w którym facet nie dawał nic z siebie a ja dawałam za duzo. Byłam na kazde jego skinienie palca, Powiedziałam dosc kiedy dotarło do mnie ze jestem tylko chwilowym czasoumilaczem a miłosci z Jego strony nie było nigdy. Ja zdazylam sie zaangazowac i zakochac. To swieza sprawa która chyba jesZcze we Mnie siedzi... I to by było na koniec moich porywów miłosnych...
I tu pojawia sie moje pytanie do Was... co ze Mna jest nie tak?? ze kazdy zwiazek konczy sie tak samo?? Czy ja za duzo oczekuje??
Pewnie usłysze ze nie trafiłam na odpowiedniego FACETA i dlatego, wiecie co juz chyba Mi sie nie chce czekac na tego rycerza na białym koniu...
Zraziłam sie do facetów i ciezko mi jest komukolwiek zaufac i wejsc w nowy zwiazek...
Postanowiłam otworzyc ten watek aby mogli sie wypowiadac mezczyzni razem ze swoim meskim punktem widzenia a że ten jest całkiem odmienny od naszego kobiecego to może uda Nam sie WAS zrozumiec...
Szczerze wątpię, że uda się zrozumieć obu płciom różnice. Od zarania dziejów wszelkie próby zrozumienia nie dały żadnego pozytywnego rezultatu. Czym innym jest wiedzieć, a czym innym zrozumieć. Ale można zaakceptować i tolerować, a gdy się to już osiągnie, możliwa jest wzajemna współpraca...
Na początek polecam: https://www.youtube.com/watch?v=aZBhyPiyeOs
Może zaczne od mojej krótkiej historii która zapoczatkuje temat...
Mam 29lat i jestem sama...
To żadna tragedia dla osób mających plan na życie. Będąc samemu można wykonać dużo więcej pracy nad sobą, niż będąc z kimś, bo i czasu więcej i nic nie rozprasza. Tylko jest jeden warunek - trzeba wiedzieć co się chce osiągnąć i jaka metodą. Podstawowa sprawa, to czuć się dobrze samej/samemu ze sobą, akceptować siebie i mieć choć na podstawowym poziomie zaufanie do własnych wyborów. Ważna sprawa, to mieć swój "świat" swoje zainteresowania, pasje i realizować je niezależnie od sytuacji. Takie "miejsce" do którego zawsze można wrócić niezależnie od aktualnego statusu (sama, czy w związku)...
Mając to, zawsze można zaprosić do swojego świata kandydata na PŻ.
Sprawdzi się, to dobrze, jest szansa na wspólne życie.
Nie sprawdzi się, mała strata, własny świat jest najważniejszy i jest na podorędziu.
Byłam w kilku zwiazkach ale kazdy konczyl sie tak samo... Moja pierwsza milosc zerwała ze mna bo bylismy za mlodzi na milosc w wieku 20lat, do tej pory cos mi po niej zostało, wspomnienia ale i to cos czego nie umiem nazwac,
Nie ma czegoś takiego, jak za młodzi na miłość. Przyczyna musiała być inna, a to było tylko tłumaczenie "aby nie zranić". Analiza tamtego związku pewnie już teraz niczego nie wniesie, ale zakładam, że po prostu kogoś przerosła wizja odpowiedzialności za przyszłość Was, jako was.
Kolejny zwiazek zakonczył sie bo zadne z nas nie chciiało zmieniac swojego zycia, on pracował za granica a ja tu. No i sie skonczyło, On nie zrezygnował ja tez nie.
Związki na odległość, to coś co teraz raczej ma nikłe szanse na trwałość, jeżeli nie jest podbudowane solidnymi fundamentami więzi i uczucia. Po prostu takie czasy, że nie ma miejsca na trwanie w "zawieszeniu" a wytrwałość w postanowieniach raczej jest w zaniku.
Ostatni mój zwizek to czysty układ w którym facet nie dawał nic z siebie a ja dawałam za duzo. Byłam na kazde jego skinienie palca, Powiedziałam dosc kiedy dotarło do mnie ze jestem tylko chwilowym czasoumilaczem a miłosci z Jego strony nie było nigdy. Ja zdazylam sie zaangazowac i zakochac. To swieza sprawa która chyba jesZcze we Mnie siedzi...
Zakładam, ze od początku była z Twojej strony zła ocena człowieka, zbyt wysokie oczekiwania od niego, a na dodatek widzenie życzeniowe, nie mające żadnego odzwierciedlenia w faktach. Pewnie było trochę na zasadzie: "życie mija, a ja niczyja" i wzięło się co życie przyniosło...
I to by było na koniec moich porywów miłosnych...
I tu pojawia sie moje pytanie do Was... co ze Mna jest nie tak?? ze kazdy zwiazek konczy sie tak samo?? Czy ja za duzo oczekuje??
Trochę lakonicznie opisałaś, by dokonać jakiejkolwiek analizy. Wszystko wskazuje na dwa związki w czasie dziewięciu lat... Zabrakło choćby małego opisu, jak się poznaliście, ile czasu te związki trwały i ile czasu upłynęły pomiędzy nimi. Ale jak wskazuje temat wątku, nie chodzi o tę konkretną kwestię, co jest w Tobie, ale o to co jest w facetach.
Tu trzeba trochę rozgraniczyć pojęcia: mężczyzna i facet. Oczywiście w każdym mężczyźnie jest trochę faceta, ale w facecie niewiele jest z mężczyzny. Poza anatomią oczywiście. Cechy wspólne wynikają z tego, co podałem w pierwszym akapicie.
Podstawowa różnica wynika z czynników, nazwijmy społecznych. Facet bardziej nastawiony jest na zdobywanie i przyjemności, unika zobowiązań i odpowiedzialności, które pociągają za sobą problemy i kłopoty. Do zdobywania stosuje przeróżne metody i techniki, które mają na celu przekonanie, że ma się do czynienia z samcem alfa. Tyle, że jest to przekonanie złudne, bo facet po osiągnięciu celu, najchętniej zmywa się, by uniknąć zaangażowania w coś, czemu nie podoła i wizja "alfa" na tym bardzo ucierpi. Poza tym u faceta najczęściej nie wykształcił się organ wyższych uczuć i nie ma co liczyć na pełne uczestnictwo w związku, natomiast układ bez zobowiązań jest jak najbardziej ok.
Pewnie usłysze ze nie trafiłam na odpowiedniego FACETA i dlatego, wiecie co juz chyba Mi sie nie chce czekac na tego rycerza na białym koniu...
Zraziłam sie do facetów i ciezko mi jest komukolwiek zaufac i wejsc w nowy zwiazek...
Twój problem leży w tym, że trafiałaś na facetów, a jeszcze nie udało Ci się spotkać mężczyzny. Po każdym związku, siada ego, szczególnie jeżeli został zakończony przez drugą osobę. Twój każdy kolejny związek, był gorszy od poprzedniego. Dlaczego? może niższe poczucie własnej wartości obniżało kryteria wyboru?
To jednak sama powinnaś sobie na to odpowiedzieć. Popracować trzeba nad jego podniesieniem, wtedy sama z łatwością dokonasz odsiewu "ziarna od plew"
Tu polecam zacząć od: [nieregulaminowy link]
A na potem lekturę wątku: http://www.netkobiety.pl/t67911.html. To doskonałe kompendium wiedzy dla osób po rozstaniach i nie tylko.
Pierwszy związek - On się nie wyszalał to i poszedł w świat.
Drugi związek - związek na odległość, a coś takiego nie ma racji bytu.
Trzeci związek - FwB.
Pytasz, co z Tobą jest nie tak? Odpowiadam: nic.
pierwszy Ci namieszał
drugi podkopał "nadzieje", odebrał siłę
trzeci ją zdeptał
będziesz żyła, wyjdź do ludzi
Netkobiety a raczej Netfaceci dziekuje za wasze posty...
U mnie sytuacja troche sie zmieniła... Ten układ nigdy nie powinien sie zaczac...
Wyladowalismy w łózku ot seks bez milosci...
Wykorzystał mój słabszy dzien, niby pomagał przy pracy z Moim ojcem(układali płytki) a zapłate wział sobie w naturze...
Sam mowil ze tego bardzo Chce ja nie chciałam ale stało sie... Po wszystkim wyszedł a ja rano dostałam smsa ze to dla niiego nie miało zadnego znaczenia ze to było bez zadnych uczuc i emocji czysta przyjemnosc i nic sie nie zmienia miedzy Nami... Seks bez milosci to cholernie ciezkie uczucie
A gdzie w tym wszystkim JA?? mam meega moralniaka... Wiem ze powiecie ze sam sobie nie wzioł ze byłam swiadoma moze i tak ale wtedy o tym nie myslałąm,,,
Czuje sie jak zabawka wrzucona do kosza z napisem znudzona i zaliczona... Jak bezwartosciowa i zuzyta zabawka,która pobawił sie i nic sie nie stało"...
Uczucia po sa najgorsze.
Wiele jest na tym forum netkobiet które sa podobych układach co ja i powiem wam tylko jedno nigdy tego nie róbcie... Nie pozwólcie zeby ktokoliwek zniszczył w was poczucie wartoscii, miejcie swoje zasady bo ja swoje złamałam... I jest mo z tym starsznie cięzko...Nienawidze sama siebie i nie moge patrzec na siebie w lustrze,,, Masz co chciałam skoro sama sie wpakowałam w tan jego czysty układ bez milosci....
Faceci nie maja uczuc... A moje w tym momencie przestały istniec...
Netkobiety a raczej Netfaceci dziekuje za wasze posty...
U mnie sytuacja troche sie zmieniła... Ten układ nigdy nie powinien sie zaczac...
Wyladowalismy w łózku ot seks bez milosci...
Wykorzystał mój słabszy dzien, niby pomagał przy pracy z Moim ojcem(układali płytki) a zapłate wział sobie w naturze...
Sam mowil ze tego bardzo Chce ja nie chciałam ale stało sie... Po wszystkim wyszedł a ja rano dostałam smsa ze to dla niiego nie miało zadnego znaczenia ze to było bez zadnych uczuc i emocji czysta przyjemnosc i nic sie nie zmienia miedzy Nami... Seks bez milosci to cholernie ciezkie uczucie
A gdzie w tym wszystkim JA?? mam meega moralniaka... Wiem ze powiecie ze sam sobie nie wzioł ze byłam swiadoma moze i tak ale wtedy o tym nie myslałąm,,,
Czuje sie jak zabawka wrzucona do kosza z napisem znudzona i zaliczona... Jak bezwartosciowa i zuzyta zabawka,która pobawił sie i nic sie nie stało"...
Uczucia po sa najgorsze.
Wiele jest na tym forum netkobiet które sa podobych układach co ja i powiem wam tylko jedno nigdy tego nie róbcie... Nie pozwólcie zeby ktokoliwek zniszczył w was poczucie wartoscii, miejcie swoje zasady bo ja swoje złamałam... I jest mo z tym starsznie cięzko...Nienawidze sama siebie i nie moge patrzec na siebie w lustrze,,, Masz co chciałam skoro sama sie wpakowałam w tan jego czysty układ bez milosci....
Faceci nie maja uczuc... A moje w tym momencie przestały istniec...
Wyluzuj przeszłością żyć nie można, powinno się wyciągać wnioski i budować przyszłość. Bardzo fajny post napisał starr, lepiej bym tego nie ujął i podobnie do niego uważam że na świecie jest typ mężczyzny i typ faceta... kobiety też są różne
Nie mam zamiaru pisać tutaj elaboratów o moim życiu - ale nie tylko Ty stawiałaś sobie pytanie "co jest nie tak?" i "w czym tkwi problem?"
W swoim niedługim życiu przerobiłem 5 związków i szereg nazwijmy to "przelotnych znajomości" ze skutkiem? to się zobaczy W każdym razie w którymś momencie (w sumie nie tak dawno) stanąłem przed zagwozdką zupełnie zdezorientowany i można powiedzieć, że mnie olśniło - tak jak starr napisał, skupiłem się w końcu na sobie, wróciłem do tego co kiedyś sprawiało mi przyjemność, przestałem się przejmować i zacząłem kreować swój świat, nie oglądając się na rodzinę czy znajomych. Efekt? Hmmm w końcu zacząłem czuć się zwyczajnie szczęśliwy (pomimo tego że byłem sam) i przestałem się "miotać" i nie szukając "szczęścia" nagle, niespodziewanie samo mnie znalazło i teraz jestem na etapie zakładania rodziny. Jak będzie dalej? Życie pokarze
Przede wszystkim nie rób nic na siłę - bo nigdy nic nie wyjdzie.
A co powiecie na moją historie ?? Trzy miesiące temu wróciłam do swojego eks z którym mam 3 letniego syna. wcześniej przez pół roku byliśmy oboje w innych związkach ale wyszło jak wyszlo mieszkamy od dwóch miesięcy razem ...Ale od miesiąca meczy mnie wiadomość ktora mi powiedział ze będzie miał dziecko ze swoją byłą z którą był przez te pół roku . Przez dwa dni płakałam on mówił ze mnie kocha chce miec rodzinę z nami nie chce jej chce żeby ona miała swoje życie płacić alimenty i nic więcej żeby inny facet zaakceptował tamto dziecko. Ale z tygodnia na tydzień widzę ze jest coraz gorzej. ..ukrywa telefon mówi ze nie ma w ogóle z nią kontaktu ze myslal sobie zęby raz w miesiącu jeździć do nich jak urodzi ... zawsze kończy się klotnia bo on nie rozumie mnie ze strasznie się boje ze za jakiś czas mi powie ze mam go zrozumieć bo to jego dziecko boje się jego podwójnego życia. .. staram się jak tylko moge żeby było mu tu dobrze chodzę do pracy gotuje szybko żeby miał ciepłe posiłki sprzątam zajmuje się dzieckiem wszystko sama on siedzi na kanapie i marudzi ... co mam robić jak rozwiązać te problemy żeby było między nami dobrze ...