Witam.
Jestem w związku z dziewczyną od 4 miesięcy. Poznaliśmy się dokładnie rok temu. Zarówno z jej strony jak i z mojej pojawiła się chemia dosłownie od początku. Oboje jednak mając za sobą niemiłe doświadczenia z poprzednimi partnerami nie chcieliśmy angażować się zbyt szybko, ale z biegiem czasu spotykaliśmy się co raz częściej. Zaczęły się przytulania, długie spacery nawet do nocy, pisanie praktycznie 24/7. Pewnego dnia pierwszy raz całowaliśmy się, a ja wyznałem, że ją kocham. Nie zaproponowałem związku, tylko powiedziałem te dwa słowa. Jej reakcja nieziemska, wtuliła się we mnie bardzo mocno i nie chciała puścić. Po czasie zauważyłem u niej łzy. Kiedy zapytałem dlaczego płacze, odpowiedziała "To ze szczęścia". Szybko po tych wydarzeniach zaczęło się coś dziać, zaczęliśmy się kłócić kilka dni, aż pewnego dnia pokłóciliśmy się bardzo poważnie. Nie odpisywała mi wtedy na nic, na zadna wiadomość i to trwało około 3 dni. Potem zaczęliśmy znów rozmawiać i spotykać się, choć wyraźnie było widać, że to nie to samo. Niepewna sytuacja trwała miesiąc, aż w końcu dowiedziałem się o istnieniu osoby trzeciej. Powiedziała mi, że "męczy ją jeden koleś".
Jestem tego typu facetem, że nie pozwole, by ktokolwiek wchodził w drogę relacji w którą tak bardzo się angażuję. Napisałem do niego, postraszyłem, powiedziałem co mnie i Agnieszkę łączy. Okazało się, że on o moim istnieniu nie miał pojęcia. Zaczęli się spotykać właśnie w te 3 dni, kiedy nie odpisywała mi na wiadomości. Potem przez ten miesiąc, kiedy między nami "osłabło", spotykała się głównie z nim. Przytulali się, raczej on ją. Do niczego poważnego nie doszło, nie było żadnego pocałunku, ni nic. Wysłał mi wszystkie ich rozmowy.
Jakie było moje wrażenie po przeczytaniu wszystkiego?
Nie byliśmy jeszcze parą, więc mogła spotykać się z kim chce, jednak zbudowaliśmy już silną relację.
Ale wrócę do rozmów. Wyglądały one dość koleżeńsko, ale gość strasznie ją komplementował, nazywał od "perełek" , "serduszek" , ze jej "nigdy nie zostawi" . Ona nie pisała mu nic, tylko podobały się jej te słowa (wysyłała serduszka itp.). W tym czasie spotykali się oni dość często i za każdym razem kiedy z nim wyszła, mnie okłamywała, ze to idzie na zakupy, to do dziadka, to gdzieś tam... Chciała za wszelką cenę utrzymać nas oboje w tajemnicy przed sobą. Pisała mu często, że jest smutna, chce się przytulić. Pisali i spotykali się do momentu, w którym nie dowiedziała się, że on "kręci" z kilkoma dziewczynami na raz i chodzi mu tylko o jedno. Po tym on do niej wydzwaniał, pisał, że niby kocha ją, że zależy mu na niej itp. Na chwilę obecną wydaje mi się, że on był dla niej tylko zwykłą odskocznią, lub zabawką na ten czas gdy między nami nie układało się.
Nie wiem czy to istotne, ale z nim znała się o wiele wiele dłużej niż ze mną.
Jak już wcześniej wspominałem, po pewnym czasie sytuacja między nami polepszyła się. Zaczęliśmy znów coraz częściej spotykać się, przytulać, cieszyć sobą. Tamten koleś nadal się jejnarzucał, więc postanowiłem utrzeć mu nosa. Po tym on całkowicie się od niej odczepił, przestał się nareszcie odzywać. Zauważyłem po Agnieszce, że poczuła ulgę. Powiedziała, że wróciło to, co czuła do mnie od początku. Do tamtego kolesia, nie powiedziała ani razu nic o uczuciach, jedynie ze lubi go bardzo jako kolegę.
Nasza relacja rozwijała się, aż do momentu, w którym zostaliśmy parą. Jak to w związku, raz jest lepiej raz gorzej, ale jesteśmy cały czas razem. Dziś wiem, że kocha mnie, o czym zarówno mi mówi jak i okazuje. Nie będę opisywał za bardzo związku, bo nie o to mi chodzi.
Cały czas mam przed oczami tylko tamtego kolesia i w głowie taką myśl, że przez chwilę to jemu dała szansę i że był dla niej kimś ważnym. Mimo, że nie byliśmy jeszcze parą, to poczułem się zdradzony.
Moja najbliższa przyjaciółka radzi mi tak:
"Dziewczyny mają tak, że dopóki nie zwiążą się to chciałyby zobaczyć jak mogłoby by być z kim innym, ale niczego złego nie zrobi. Znam ją i wiem, że to dobra dziewczyna i szanuje się. Nie myśl o tym co było, przecież to przeszłość, skup się na tym, że teraz jesteście szczęśliwi".
Sam nie wiem co myśleć o tym. Kocham ją, a ona mnie. Nie moge tylko znieść tej jednej myśli, którą napisałem powyżej. Moja męska duma lub wyidealizowane wyobrażenie "prawdziwej miłości" bez zadnych problemów sprawia, że często o tym myślę.
Po cichu liczę, na poparcie słów mojej przyjaciółki, ale proszę o szczere wypowiedzi.
Dziękuję bardzo