Tak sobie wlasnie pomyslalam, ze jak duzo bylam mlodsza, to moim marzeniem było mieszkac samej w ladnym mieszkaniu. Malzenstwo nawet nie figurowalo w moich planach. Oczywiście dziś zdecydowanie wole być w związku, co nie znaczy, ze kazy musi 
Wazniejszym jest DLACZEGO miałam takie parcie na bycie sama. Otoz pochodze z rodziny gdzie klotnie, brak szacunku, manipulacje, obrażanie się o pierdoly i jechanie walcem po małżonce/ małżonku były na porządku dziennym. Spowodowalo to u mnie od dzieciństwa chec izolowania się, jako, ze patrzyłam na każdego człowieka jak na potencjalnego psychicznego przemocowca i największym marzeniem było bycie sama. Tak było bezpieczniej.
Okazało się, ze samotność wcale nie była fajana. Była tylko bezpieczna
Bo nie było nigdy możliwości by ktoś mnie skrzywdzil. Nie było tez możliwości by ktoś okazal mi milosc. Bedac u kresu wytrzymalosci poszlam na terapie. Było zle, plakalam, miałam strasznie dużo gniewu wobec rodzicow, ale po roku wyszłam jako inna osoba. I nie, nie zmieniłam się nagle w krolowa balu, ale nabrałam pewności siebie, przestalam postrzegać ludzi jako zmiji, które tylko czekaja by mi dokopać i zaczelam nawiazywac relacje.