Chcialam sie tu wyzalic, bo wiem, ze od pisania an necie moja samotnosc nie zniknie.
Jestem 30+ i jestem ogromnie samotna. Zawsze dotad lubilam samotnosc, jestem indywidualistka, moja samotnosc byla z wyboru. Choc nie do konca z wyboru, bo mam swiadomosc, ze jestem nieatrakcyjna fizycznie (niska, z nadwaga), ze unikam ludzi, ze mam nietuzinkowe opinie o zyciu itd., ze jak juz nawiaze z kims kontakt to zaczynam dominowac i wtedy ciezko ze mna wytrzymac. Od niedawna wiem, ze mam nerwice. Wczesniej zdiagnozowano u mnie depresje. Z tymi diagnozami czuje sie gorsza... bo chora. Cale zycie czuje sie gorsza od innych, bo pochodze z alkoholowego domu, gdzie byla przemoc psychiczna, ze stracilam mame mjac 19 lat, ze nie mam partnera, ze nie zaloze rodziny...
W depresji stracilam wszystkich znajomych, a przez nerwice i depre ciezko mi utrzymac jedyna przyjazn i poznawac nowe osoby.
Jakis czas temu zakochalam sie w mezczyznie, choc zbyt dobrze go nie znalam. Wszyscy mowili, ze nie moglam sie w nim zakochac skoro nie dal sie poznac calkiem. Szanujac ich zdanie milczalam, ale swoje wiem a raczej czuje, ze to byl ktos z kim moglabym [gdyby chcial] spedzic cale zycie. Nikt nie wie co i jak sie czulam z nim, nkit nie wie czego mi potzreba a stawiaja osady i wmawiaja co pownnam czuc a czego nie powinnam. Dzis nie kocham tego czlowieka, odkochalam sie... ale stalo sie to czego obawialam sie. Kochajac go [bez wzajemnosci] mialam go caly zcas w sercu i w glowie... Teraz kiedy odkochalam sie - zostalam calkiem sama. Nie mam do kogo przytulic sie. Wracam do pustego domu po pracy i nikt mnie nie wita, nikt nie cieszy sie ze jestem, nikt nie zapyta co slychac...
Ze wzgledu na fobie spoleczna nie wychodze z domu, jedynie kiedy musze. Przez nerwice nie mam kota, psa, bo mi to smierdzi...
Najciezej zaakceptowac mi, ze nie bede miala dzieci, normalnego domu.
Z jednej strony rozumiem, ze nikt nie chce byc z chora jak ja,bo ja nie chicalabym byc z kims tak chorym jak ja... a z drugiej strony sa dziewczyny brzydsze i nieznosniejsze ode mnie a maja partnerow, mezow... Nie rozumiem tej zyciowej niesprawiedlowosci.
Jedyne czego bym chciala to nie zostac sama na reszte zycia.
Na pewno trudno jest pokonać brzemię trudnego dzieciństwa, ale wielu osobom się udaje. Spróbuj jednak przełamywać się i częściej wychodzić z domu, choćby na spacer. Pomyśl co możesz zrobić dla siebie dobrego, może na początek spróbuj na siłowni zrzucić kilka kilogramów. Być może nie jest tak źle z Twoim wyglądem, nie jesteś w stanie ocenić tego obiektywnie, ale trzeba o niego dbać. Twoje opinie o życiu pewnie są związane ze złymi doświadczeniami, one mogą zrażać ludzi do Ciebie. Nie musisz ich wygłaszać przy każdej okazji, staraj się też wysłuchać innych i zrozumieć ich punkt widzenia.