Depresja poglebia mi sie coraz bardziej... Od 2 lat lecze sie u psychiatry: mialam 2x zmieniane leki a teraz odstawilam escipram bez powiadomienia lekarza.
Teraz jestem na urlopie tj 2 tyg. w domu + polska pogoda. Doslownie wszystko przestalo mnie cieszyc, nawet moje mieszkanie ...
Miesiac temu wrocilam do domu po 3 miesiecznej terapii grupowej dla nerwicowych. Nic mi nie pomogla a tylko uswiadomila skad wynika nerwica. W pracy automatycznie wiedza, ze mam nerwice.
Wszystko mnie drazni, wkurza, nie umiem znalesc sobie miejsca. Teraz w pracy "sprzatam po kims" kto narobil syfu i poszedl na L4. Mysle czy by po urlopie nie pojsc na L4, bo nienawidze tych zadan i ogolnie tej pracy. Ta praca nie ma plusow ale nie mam sily by ja zmienic. Nie mam ani partnera ani chlopaka. Generalnie nikt nie umie wytrzymac ze mna - utracilam wszystkich znajomych. Zostalo mi rodzenstwo i ich dzieci. Nie mam swoich dzieci, choc bardzo chcialabym stworzyc normalny zwiazek rodzine, dom. A z drugiej strony mysli o przyszlosci rodza pustke i obawe.
Kilka dni temu pomyslalam zeby pojsc do szpitala. Boje sie isc, ale nie widze innego wyjscia.
Czy ktos tu umie spelniac obowiazki zawodowe [na tyle dobrze, zeby przelozony nie mial sie czego czepiac] majac nawracajaca depre i nerwice??? pytam bo juz sobie nie radze...
2 2016-07-28 17:44:13 Ostatnio edytowany przez Symbi (2016-07-28 17:45:18)
Właśnie praca była tym, co trzymało mnie przy życiu. Aż wreszcie zrozumiałam, że to czy chcę się wyleczyć, zależy w dużej mierze ode mnie. Nerwicy nie mam, ale cierpię na inną chorobę. Miałam zdiagnozowany w szpitalu epizod depresyjny.
Przechodzę cyklicznie od lat depresję i za każdym razem JAKIEKOLWIEK działanie sprawiało, że szybciej wracałam do zdrowia. Praca zmuszała do tego, by wstać, ubrać się, pomalować, założyć uśmiech na twarz. Nigdy nie chorowałam na tyle poważnie, by nie mieć sił w ogóle na wstanie z łóżka, z tego co piszesz wnioskuję, że Ty też w miarę normalnie funkcjonujesz.
Jeśli praca jest ponad Twoje siły, korzystaj ze zwolnienia, odpoczywaj i DBAJ o siebie.
Po 3miesiącach terapii naiwnym byłoby myślenie, że będziesz zdrowa.
Takie moje luźne skojarzenie- być może Twoje pogorszenie stanu zdrowia ma związek z tym, że terapia otworzyła Tobie oczy, wydobyła na światło dzienne to co do tej pory chowałaś...Nagłe przerwanie leczenia bez rozmowy z lekarzem jest mocno nieodpowiedzialne.
Poszukaj czegoś co sprawia Ci przyjemność. Wiem, że w depresji emocje są zablokowane, że apatia, smutek przeważają nad wszystkim innym, ale chociażby na siłę zmuszaj się do jakichkolwiek aktywności.
No i przede wszystkim- terapia i leki.
Trzymaj się !
Przechodzę cyklicznie od lat depresję i za każdym razem JAKIEKOLWIEK działanie sprawiało, że szybciej wracałam do zdrowia. Praca zmuszała do tego, by wstać, ubrać się, pomalować, założyć uśmiech na twarz. Nigdy nie chorowałam na tyle poważnie, by nie mieć sił w ogóle na wstanie z łóżka, z tego co piszesz wnioskuję, że Ty też w miarę normalnie funkcjonujesz.
Jeśli praca jest ponad Twoje siły, korzystaj ze zwolnienia, odpoczywaj i DBAJ o siebie.
Po 3miesiącach terapii naiwnym byłoby myślenie, że będziesz zdrowa.
Takie moje luźne skojarzenie- być może Twoje pogorszenie stanu zdrowia ma związek z tym, że terapia otworzyła Tobie oczy, wydobyła na światło dzienne to co do tej pory chowałaś...Nagłe przerwanie leczenia bez rozmowy z lekarzem jest mocno nieodpowiedzialne.
Poszukaj czegoś co sprawia Ci przyjemność. Wiem, że w depresji emocje są zablokowane, że apatia, smutek przeważają nad wszystkim innym, ale chociażby na siłę zmuszaj się do jakichkolwiek aktywności.
No i przede wszystkim- terapia i leki.
Trzymaj się !
Kazdy dzien [poranek] w ktorym zmuszam sie wstac do pracy wyglada tak samo - nie mam sily umyc sie a tym bardziej pomalowac sie, nie mam apetytu zeby zjesc sniadanie, jedynie wypijam kawe i zmuszam sie pojsc na ostatni autobus do pracy. W pracy nie mam ani ochoty ani przyjemnosci z rozmowy z innymi. Przerasta mnie "glupie" wyjasnienie jakiejs sprawy, ktorej nikt nie prowadzil podczas mojej trzymiesiecznej nieobecnosci... Nie mowiac o tym, ze mam kolpoty z koncentracja, pamiecia.
W domu nie mam sily na zrobienie porzadku, umycie naczyn, wlaczenie pralki...
Coraz czesciej mysle o napisaniu testamentu ale niemam odwagi na samobojstwo...
Kaja74 napisał/a:Przechodzę cyklicznie od lat depresję i za każdym razem JAKIEKOLWIEK działanie sprawiało, że szybciej wracałam do zdrowia. Praca zmuszała do tego, by wstać, ubrać się, pomalować, założyć uśmiech na twarz. Nigdy nie chorowałam na tyle poważnie, by nie mieć sił w ogóle na wstanie z łóżka, z tego co piszesz wnioskuję, że Ty też w miarę normalnie funkcjonujesz.
Jeśli praca jest ponad Twoje siły, korzystaj ze zwolnienia, odpoczywaj i DBAJ o siebie.
Po 3miesiącach terapii naiwnym byłoby myślenie, że będziesz zdrowa.
Takie moje luźne skojarzenie- być może Twoje pogorszenie stanu zdrowia ma związek z tym, że terapia otworzyła Tobie oczy, wydobyła na światło dzienne to co do tej pory chowałaś...Nagłe przerwanie leczenia bez rozmowy z lekarzem jest mocno nieodpowiedzialne.
Poszukaj czegoś co sprawia Ci przyjemność. Wiem, że w depresji emocje są zablokowane, że apatia, smutek przeważają nad wszystkim innym, ale chociażby na siłę zmuszaj się do jakichkolwiek aktywności.
No i przede wszystkim- terapia i leki.
Trzymaj się !Kazdy dzien [poranek] w ktorym zmuszam sie wstac do pracy wyglada tak samo - nie mam sily umyc sie a tym bardziej pomalowac sie, nie mam apetytu zeby zjesc sniadanie, jedynie wypijam kawe i zmuszam sie pojsc na ostatni autobus do pracy. W pracy nie mam ani ochoty ani przyjemnosci z rozmowy z innymi. Przerasta mnie "glupie" wyjasnienie jakiejs sprawy, ktorej nikt nie prowadzil podczas mojej trzymiesiecznej nieobecnosci... Nie mowiac o tym, ze mam kolpoty z koncentracja, pamiecia.
W domu nie mam sily na zrobienie porzadku, umycie naczyn, wlaczenie pralki...
Coraz czesciej mysle o napisaniu testamentu ale niemam odwagi na samobojstwo...
Moze trzeba zmienić leki? Dwa lata - powinna jkuż być poprawa.
Ja mam odwrotnie, jakbym nie pracowała, to bym sie zdołowała.. Kiedyś byłam na bezrobociu to psychika siadła mi całkiem.
6 2016-07-29 03:12:40 Ostatnio edytowany przez flowerbykenzo (2016-07-29 03:18:31)
Depresja poglebia mi sie coraz bardziej... Od 2 lat lecze sie u psychiatry: mialam 2x zmieniane leki
leki rozkrecają sie 3-4 tygodnie, max po 2 mies jest poprawa, jesli nie ma bierze sie inne
zmien lekarza
nie wiem jaka dawke esci bralas ale efekty odstawienne potrafia byc paskudne, z tych leków schodzi sie min tydzień
to prawda ze terapia potrafi bardzo pogorszyc stan
to jest ten moment kiedy juz duzo wiesz i nie masz pojecia ci z tą wiedzą zrobic....
i wtedy nie powinnas zostac sama
szpital nie jest taki zły
czasami to najlepsze wyjscie.....
nuova ,ja spełniam obowiązki ponad normę w pracy ,a i tak jest czasami żle i co zrobić? zmienić? Wszędzie podobnie będzie i inni mi mowią , ,ciesz się ,że masz wogóle pracę ,,
Do szpitala warto iść jak nie ma innego wyjścia
A co do samobójstwa to nie po to dostajemy życie od Boga ,aby go sobie odbierać
Z podejściem "wszędzie jest tak samo" nie znajdziemy pracy, która spełni nasze oczekiwania. Pewnie, że warto docenić to co się ma, ale też warto szukać, być otwartym na zmiany zawodu, zdobycie innych kwalifikacji. W pracy spędzamy większość swojego życia, nie wyobrażam sobie pracować "za karę", więc warto zrobić wszystko, by praca była satysfakcjonująca albo choćby znośna
Dziekuje za Wasze posty, za to ze chcialyscie przeczytac moje nudy.
Co do lekow – przez 2 l. leki które zazywalam pomagaly glownie na depre. W ciągu 2 l. czułam ze musze mieć zmienione leki na inne, bo przestaly pomagać, dlatego nalegałam na lekarke aby zmienila mi leki. Teraz odstawiłam, bo nie radza sobie z depresja a daja rade tylko na fobie.
Co do lekarki – lekarki nie zamierzam zmieniac, bo jest dobra. Z tego, co wiem, to jedna z lepszych w miescie. Nigdy nie odmowila mi pomocy, zawsze wysłucha i nie faszeruje mnie jedynie lekami.
Co do terapii – z jednej strony dziwi mnie jak po terapii nerwicowej moglo mi się pogorszyć. Z drugiej czas pokazuje, ze jednak objazd nastroju mam po zakończeniu terapii.
Jestem na zakrecie, bo psychoterapeuci z osrodka nie polecali szukac nastepnej terapii po zakończeniu tamtej.
Co do pracy – praca zawsze byla dla mnie wazna. Praca była dla mnie motorem przez kilka lat. Bylam lojalnym pracownikiem, nie odmawiałam wykonania poleconych zadan. Bylam nieasertywna i teraz mam tego efekty. Teraz czuje sie jak frajer, dalam się wycyckac. Gdzie bylam JA w tym wszystkim? Nie wiem… Teraz moja przelozona chyba dziwi się, ze „Kowalska” ma swoje zdanie…
Dzieki pracy i temu ze mam umowę n.cz.n. kupiłam na kredyt mieszkanie. Mieszkaniem nie umiałam się długo cieszyc [nie dostzregalam tego, ze w moim m1 mam spokoj, co jest zupelna odwrotnoscia domu rodzinnego, w którym mieskzalam 30 l.]. Prawda taka, ze majac kredyt, po oplaceniu miesięcznych oplat nie stać mnie na inne rzeczy. I tak już trwa kilka lat. A dodatkowo dowalili mi w pracy – kazali przenieść się do biurowego pokoju, do wrednego babska. Miałam tam pracować chwilowo. Z „chwilowego” zrobilo się 10 miesiecy, z czego przepracowałam tam 7 mies., bo 3 mies. bylam na terapiinerwicowej. Teraz wrocilam do pracy i okazuje się, ze babsko narobilo syfu w związku z jednym z jej slzbowych zadan, jakby nigdy nic poszla na L4 i teraz ja mam posprzatac ten syf po niej. I jeszcze ma czelność mowic szefowi, ze w przyszłości nie będzie zdolna do wykonywania w/w zadania. No szlag mnie trafia!