Toksyczna(?) miłość(?) na odległość - Netkobiety.pl

Dołącz do Forum Kobiet Netkobiety.pl! To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ...

Szukasz darmowej porady, wsparcia ? Nie zwlekaj zarejestruj się !!!


Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Posty [ 1 do 65 z 162 ]

Temat: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Zazwyczaj z problemami radzę sobie sama, ale jestem teraz w takim zaułku, że potrzebuję pomocy, rady, czegokolwiek.

Zaczęło się pół roku temu, tak możliwe, że zaledwie pół. Poznałam go przez internet, dwa lata starszy, przystojny, ogarnięty życiowo, z planami na przyszłość...między innymi z wyjazdem za granicę....na stałe. Wystarczyła jedna rozmowa i umówiliśmy się na spotkanie, w końcu za 2 dni miał wyjechać do swojego rodzinnego miasta, a później docelowo na wyspy. Po spotkaniu pierwszy, potem kolejnym, w ciągu 2 dni spotkaliśmy się o dziwo 3 razy :) po tych spotkaniach, został na 2 tygodnie. Dogadywaliśmy się świetnie, jak nigdy z żadnym mężczyzną wcześniej. Był kochany, miły, czuły, wyjątkowy. Bardzo szybko wyznał mi miłość. Codziennie powtarzał mi kilka - kilkanaście razy, że mnie kocha, że jestem wyjątkowa, jedyna, że na taką kobietę czekał, co chwilę mówił coś miłego. Wtedy podobało mi się to baaardzo. Sama nawet mocno okazywałam mu uczucia, co mnie w sobie zdziwiło, bo zazwyczaj bywałam powściągliwa i zdystansowana do czasu, aż byłam "pewna". Zapomniałam dodać, że jest/był pierwszym mężczyzną w którym się zakochałam i z którym straciłam dziewictwo. Na początku była bajka, choć był bardzo zazdrosny, o każdego kolejnego kolegę o którym usłyszał, była to trochę taka wyimaginowana zazdrość, nie dawałam mu do tego żadnych podstaw, kochałąm go bezgranicznie i ważny był tylko on. Podsumowując zanim wyleciał za granicę zostałze mną 2 miesiące, które praktycznie spędziliśmy bez rozstawania się. W międzyczasie oczywiście ja również wyznałąm mu miłość...teraz zastanawiam się czy nie za szybko. W ciągu tych 2 miesięcy mnóstwo razy mówił o zakładaniu wspólnej rodziny, dzieciach, przyszłości, ale też o swojej ciężkiej przeszłości, był bardzo doświadczony, stracił w dzieciństwie jedną z najbliższych osób, w domu była bieda, tato czasami popijał, ogólnie nieprzyjemnie. Mówił też o wspólnym wyjezdzie za granice, bardzo chciał i można powiedzieć, że też nalegał bym po obronie pracy przyleciała do niego na stałe i razem tam budowała wspólną przyszłość. Ja nigdy nie planowałam przeprowadzki za granicę, a nawet odrzucałąm taką możliwość, mogę zarabiać mniej, ale być blisko rodziny. Wspomnę, że mam bardzo dobre wykształcenie i nadal chcę kontynuować naukę zaocznie. Ale pod wpływem emocji i jego "kochanego" nalegania i wspólnej wizji pięknej przyszłości stworzonej przez niego zgodziłam się. Po wyjeździę bardzo za sobą tęskniliśmy, niestety wiedzieliśmy, że za szybko się nie spotkamy, ale w końcu nasza miłość jest tak silna, że przetrwa wszystko. Na początku było całkiem dobrze, mimo, że nie miał niby nic przeciwko moim sporadycznym wyjściom z najlepszymi znajomymi, z którymi bardzo rzadko się widuję z powodu naszych prac, to podczas tych wyjść chciał się ze mną kontaktować, szybko mówił, że powinnam już wracać do domu, bo on się o mnie martwi bardzo i że to już najwyższa pora. Ogólnie po jednym z takich wyjść zrobił mi straszną awanturę, bo spotkałąm się po półrocznym niewidzeniu z paczką z osiedla i trochę się upiłam, ale nie zrobiłam nic poza tym. Ot dobrze się bawiłam, zadzwoniłam zaraz po powrocie do domu, ale awantura była straszna, okropna wręcz, nigdy tyle nie płakałam przez mężczyznę. Później mnie przepraszał za te wszystkie gorzkie słowa, mówił, że bardzo bardzo bardzo mnie kocha, że nie wyobraża sobie życia beze mnie itd. Mam też tatuaż, niby go zaakceptował, ale też był spór o niego, w słowach nie przebierał, czyli tak jak zawsze. Tym bardziej mnie bolało co mówił, bo tatuaż ma dla mnie ogromne znaczenie, bardzo silne emocjonalnie, a po jego słowach na jego temat czułam się okropnie. Zaczęliśmy się kłocić coraz częściej, o bzdury, zazwyczaj (i nie chcę tu wcale zwalać winę na niego) on mi coś wytykał, coś mu się nie podobało, mnóstwo tych rzeczy, absurd gonił absurd. Jerstem naprawdę silną kobietą, ale zawsze po takiej kłótni i po jego przykrych słowach (typu jesteś krnąbrna, cyniczna, że go upokarzam, że z niego drwię i go wyśmiewam, żebym mu nie mówiła jaki jest zły, bo nie wiem, że może być jeszcze gorszy, że się z nikim nie liczę, przy każdej kłótni wypierałsię moich uczuć wobec niego, że nie ma we mnie oparcia...było tego mnóstwo) czułam się rozbita, bo tak naprawdę podczas kłótni i jego potoku słów jak traciłam swoją pewność siebie i po prostu nie potrafiłam się odgryźć i cokolwiek mu powiedzieć, obronić się, no po prostu nic. Wtedy się zastanawiałam dlaczego tak bardzo potrafi się zmienić. Później przepraszałi znowu słodził, aż do porzygu wręcz. Mówił jak kocha, jestem jedyna, wyjątkowa....itd. W kłótniach oczywiście mówił, że chyba czas najwyższy się przestać się oszukiwać, że taka jestem. Coraz mniej miałam ochotę z nim rozmawiać, on chciał rozmawiać po 5-6 godzin nieustannie, a ja nie, bo uważałąm, że to nie ma najmniejszego sensu. można miło porozmawiać, opowiedzieć co u nas słychać, ale nie tyle godzin. Nawet ze względu na własne zdrowie. Zaczęło mu to przeszkadzać, że ciekawe jaki jest tego powód, jak chciałam się rozłączać to błagał wręcz żeby jeszcze nie. On mi słodził bardzo, czego nie lubiłam i zwróciłam mu uwagę, że jest tego za dużo i że tak nie chcę bo traci t dla mnie znaczenie jak dziennie powtarza mi 20 razy, że mnie kocha, a jak tylko przychodzi do kłótni to się wszystkiego wyrzeka i mówi, że na pewno ja go nie kocham. On z kolei wymagał mnogości ciepłych słów ode mnie, przy każdej rozmowie prosił, żebym mu powiedziałą "coś miłego", co chwilę pytał czy on mi się podoba, czy go kocham. A ja nie potrafię tak na zawołanie, zawsze w czasie rozmowy miło i pieszczotliwie się do niego zwracałam, martwiłam o niego, pomagałam w potrzebie, próbowałam rozwiązywać wspólnie jego problemy, ale to wiecznie było za mało. To robiłam z potrzeby serca, uważałam, że dojrzały dorosły związek nie musi się opierać, a wręcz nie powinien na ciągły mizianiu/kizianiu i wiecie co mam na myśli. O to jest teraz najwięcej kłótni, co chwilę, pókłócimy za dzień/dwa pogodzimy i na kolejny dzień znowu kłótnia, bo ja jestem zimna, bo nie potrafię okazywać uczuć, bo jestem taka i owaka i w ogóle nie warta takiego poświęcania z jego strony, że nic nie doceniam, ogólnie ja to skupienie zła. W ogóle, że wszyscy są ważniejsi od niego, wszyscy znajomi, a szczególnie koledzy. Nie jest dobrze, bardzo się od niego oddaliłam, chyba nie chcę wyjeżdzać za granicę, jak o tym wspomniałam, że zastanawiam się jeszcze nad studiami podyplomowymi przez rok to strasznie się zdenerwował, że tylko o sobie myślę, że zaoferował mi wspaniałą przyszłość, że inna to by była wniebowzięta, a ja jestem niewdzięczna.....milion innych określeń padło. Teraz jesteśmy pokłóceni oczywiście o to, że nie jestem wystarczająco ciepła i miła, szczerze? Im bardziej on tak naciska i naciska na te milutkie słowa tym mniej mam ochotę je mówić, tym bardziej na zawołanie. 30 lipca mam do niego lecieć na 3 tygodnie. Nie wiem kompletnie co mam robiić, jestem w kropce i totalnym dołku. Jak myślę, że miałabym odejść to od razu mam łzy w oczach, myśli ,że jak ja sobie bez niego poradzę, że on mi zplanował taką wspaniałą przyszłość, a ja chcę pozostać w Polsce, że chyba nie chę tam wyjeżdzać. Kocham go nadal, ale kompletnie nie rozumiem i potrafię się dogadać. Może to we mnie jest problem, którego nie widzę? Może faktycznie go nie doceniam? Naprawdę wydaje mi się, że się staram, ale to stale jest za mało, mało i mało. Nie wiem co robić, wydaje mi się, że nigdy nikogo już tak dobrego nie spotkam. Dodam na koniec, że jest narodowcem, co bardzo zaznacza, wielki patriota z niego i w ogóle najlepiej to Polska dla Polaków, jak się okazało również zagorzałym chrześcijaninem (chyba). Proszę o rady, bo sama już nie wiem co mam myśleć. Jeżeli chcecie jakichś dodatkowych informacji to pytajcie. Pozdrawiam

Zobacz podobne tematy :

2 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-19 21:59:30)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Po ile Wy macie lat?
Dlaczego On został u Ciebie? na dwa miesiące, jak przecież niby miał wyjazd?

3 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-19 22:03:42)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Ja mam obecnie 24, on 26 lat. Został, bo po tych 2 dniach zrobiłam na nim ogromne wrażenie, chciał mnie lepiej poznać, Miał wyjechać szybciej, bo obiecana była dla niego dobra praca, ale niestety później się okazało, że z tego nici, więc nic go tak nie ponaglało. Miał jeszcze oszczędności, więc postanowił zostać dłużej.

4 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-19 22:11:50)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Ja mam obecnie 24, on 26 lat. Został, bo po tych 2 dniach zrobiłam na nim ogromne wrażenie, chciał mnie lepiej poznać, Miał wyjechać szybciej, bo obiecana była dla niego dobra praca, ale niestety później się okazało, że z tego nici, więc nic go tak nie ponaglało. Miał jeszcze oszczędności, więc postanowił został dłużej.

Nie wiem czemu, ale z Twojego pierwszego posta wywnioskowałam, że On ma około 30-stu lat.

Ale On zamieszkał u Ciebie, czy jak?

5

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

W czasie tych 2 miesięcy tak, mam swoje własne mieszkanie.

6 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-19 23:48:40)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Właśnie z nim rozmawiałam. Był spokojny, opanowany, zdystansowany jak nigdy. Zimno oświadczał mi poszczególne przyszłe zmiany w swoim zachowaniu, mnóstwo tych zmian, prawie wszystkie wobec mnie. Powiedział, że teraz postara się stać podobnym do mnie. Nigdy takim oficjalnym głosem, bez uczucia i ciepła go nie potraktowałam jak on mnie dzisiaj. To było takie....przykre, nie w jego stylu. Naprawdę tak radykalnie może się zmienić? Byłam już tak w kiepskim stanie, ledwo powstrzymywałam płacz, że poprosiłam byśmy rozmowę dokończyli jutro, powiedział, że jeśli oboje będziemy mieli możliwość to może uda się porozmawiać. Nigdy nie chciałam dnia przerwy w rozmowach, chciałam po prostu, żeby ich trwanie było rozsądniejsze, nie kilka godzin, tylko tyle na ile mamy sobie coś do powiedzenia. Nawet wolałam 2 czy 3 razy dziennie, ale zdecydowanie krócej. A teraz on mówi, że nie będzie naciskał, jak bedzięmy mieli czas, ochotę to gdzieś tam możemy porozmawiać. Ta rozmowa była bez jakichś "obraźliwych" zwrotów czy słów, ale chyba była tą najbardziej przykrą z przeprowadzonych do tej pory. Teraz to już kompletnie nie wiem z kim jestem, w czym jestem i w ogóle jak sobie z tym poradzić.

7 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-07-20 08:38:10)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

edziu3_b, czytając Twoje uwagi dotyczące nowego związku, nie wiedzieć czemu (?), pomyślałam o pająku. Pająku, który snuje sporą, lepką sieć, który czeka. Gdy ofiara (!) wpadnie, jej ciało oblepia silna sieć, z której mimo tego, że zorientowała się, iż to pułapka, nie może się uwolnić a im bardziej się szarpie, tym bardziej jest przez nią oplątywana.



Mężczyzna pokazał Ci jak wyglądać będzie Twoje życie, gdy będziesz mu posłuszna i jak, gdy będziesz miała zdanie odmienne. Klatka, mimo że złota, klatką zostaje.

8

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
Wielokropek napisał/a:

czytając Twoje uwagi dotyczące nowego związku, nie wiedzieć czemu (?), pomyślałam o pająku. Pająku, który snuje sporą, lepką sieć, który czeka. Gdy ofiara (!) wpadnie, jej ciało oblepia silna sieć, z której mimo tego, że zorientowała się, iż to pułapka, nie może się uwolnić a im bardziej się szarpie, tym bardziej jest przez nią oplątywana.
.


To jest jeden z najlepszych opisów działania psychofagów, jaki czytałam.
dokładnie tak to wygląda.

9

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
_v_ napisał/a:
Wielokropek napisał/a:

czytając Twoje uwagi dotyczące nowego związku, nie wiedzieć czemu (?), pomyślałam o pająku. Pająku, który snuje sporą, lepką sieć, który czeka. Gdy ofiara (!) wpadnie, jej ciało oblepia silna sieć, z której mimo tego, że zorientowała się, iż to pułapka, nie może się uwolnić a im bardziej się szarpie, tym bardziej jest przez nią oplątywana.
.


To jest jeden z najlepszych opisów działania psychofagów, jaki czytałam.
dokładnie tak to wygląda.

Dokladnie. Dodalabym tylko ze i pajak i psychofag  gdy wyssie juz z ofiary cale "zycie", wyeksploatuje ja do granic psychicznych i fizycznych to porzuca ja i szuka kolejnego obiektu by zaspokoic swoj nigdy nie zaspokojony glod (glod chorych ekstremalnych emocji, manipulowania i ubezwlasnowolnienia drugiego czlowieka).
Autorko ocknij sie poki czas! On Ci nie szykuje zadnej pieknej przyszlosci tylko pieklo z ktorego wyjdziesz  koszmarnie pokaleczona psychicznie i wycienczona fizycznie. Uciekaj.

10

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Facet bluszcz. Żeruje na Tobie psychicznie. Wiedziałam, że tak się to rozwinie już po kilku linijkach w Twoim poście, jak zaczął kipieć miłością gdy ledwo Cię znał. Wyimaginowana zazdrość i narzucanie Ci własnego zdania oraz narzucanie swoich planów na życie tylko to potwierdza.
Masz jakieś skłonności do bycia ofiarą. Takie typy wybierają takie kobiety. Już mu się podkładasz, już Ci mózg wyprał wmawiając, że się nie starasz, że to Ty masz problem. Widzisz jaka jesteś podatna na manipulacje?

Nie jedz do niego. Idź na studia podyplomowe, buduj własną tożsamość bo jak widzisz jeszcze jest w budowie. Gubisz się jeszcze. I naucz się stawiać granice.
A przyszłość z nim, w innym kraju nie jawi mi się kolorowo. Jestem przekonana, że za jakiś czas pisałabyś tu, że on Cię gnębi, zamknął w domu i nie masz nic ani nikogo prócz niego i jego złości i chorej "miłości".

11

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Feniks, najczęściej to on ma kilka takich ofiar jednocześnie, które zamieniają się miejscami, w zależności od sytuacji.

Mój miał jeszcze 3 byłe (a potem jak się okazało obecne) kochanki, które zawsze jakoś dziwnym trafem się pojawiały, kiedy między mną a nim było źle (teraz już wiem, że to triangulacja, i że to stały element gry psychopaty).

Autorko, masz szansę na oderwanie się od niego, skoro on jest zagranicą. Mało kobiet taką szansę ma. Skorzystaj z niej.

12

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Czuję jakby były we mnie dwie osoby, jedna świadoma tego wszystkiego co mówicie, a druga zadająca pytanie dlaczego miałby taki być? Przecież tak mnie zawsze zapewnia jak bardzo mu na mnie zależy. Tak, to prawda, że najczęściej kiedy zaczynałam mieć własne zdanie, to rozpoczynała się kłótnia i twierdzenie, że on nie ma we mnie oparcia. Przy większości takich kłótni, kiedy na koniec jeszcze jakimś cudem zbierałam w sobie siły, żeby jednak powiedzieć mu, że się myli, że nie o to chodzi i że mam tego dość to zaczynał mi płakać, takich sytuacji było już kilkanaście, albo i więcej. W jednych sytuacjach powtarzał notorycznie, że "facet to musi być facet, a nie piz*a", a w jednych płakał jak dzecko jak widział, że już dłużej tego nie zniosę. Oczywiście wtedy robiło mi się go żal i się godziliśmy, oczywiście potem obiecywał kolejny raz kolorowe życie.

Co do szybkiego zwązku. Naprawdę na początku była bajka, klapki na oczy i tylko obraz "szczenięcego" zakochania. Byłam wniebowzięta, choć ja z wyznaniami sporo się wstrzymywałam, co też zaczynało mu powoli przeszkadzać i dawał to odczuć, bo jak to? On mi wyznał miłość już dawno, a ja ani razu.

Wczoraj powiedział jeszcze, że będzie czekał na ciepło z mojej strony, albo może to ciepło znajdzie gdzie indziej, kto wie. Takim stwierdzeniem chyba złamał mi serce. Mimo tych wszystkich rzeczy, które się wydarzyły kochałam go nadal, tylko po prostu chciałam to wszystko zwolnić. On po jakichś 3-4 miesiącach zaczynał mówić już o pierścionku zaręczynowym...ucinałam temat.

Zapomniałam dodać, że po jakichś 4 miesiącach znajomości było tak tragicznie, że się rozstaliśmy, odszedł, choć pewnie to była kwestia chwili i sama podjęłabym taką decyzję. Chciałam się z tym uporać i kiedy czując wsparcie od najbliższych zqaczynało być lepiej, wrócił jak bumerang. Zablokowałam rozmowy z nim, więc zaczął kontaktować się ze mną przez swojego brata (którego nawet nie znam) i jego koleżankę, którą kiedyś poznałam. Przekazywali, że jest załamany, że prosi, że przemyślał, zrozumiał...uwierzyłam. I na początu faktycznie było dobrze, kontrolował słownictwo, teraz wszystko wróciło do "normy".

Powiedzcie mi tylko dlaczego mam takie opory przed odejściem? Nie wiem kompletnie jak miałabym to zrobić. Tak wiele przeżył (czym tłumaczył wiele sytuacji, co chwilę przypominał jak bardzo on i jego rodzina została pokrzywdzona; ja też niedawno straciłam jedną z najbliższych osób, ale nigdy się tym nie tłumaczyłam, bardzo potrzebowałam się zwierzyć mu z tego, gdyż nie potrafię sobie z tym poradzić, spróbwałam raz, kiedy mi przerwał i zaczął wtrącać o swich trudnych doświadczeniach - zrezygnowałam; ten jeden raz potrzebowałam skupienia jego uwagi tylko na sobie, ale nie wyszło) chciałam być dla niego oparciem, rzeczywiście być w tym związku, zależało mi, byłam szczęśliwa, teraz tylko na przemian snuję się po domu i płaczę. Wczoraj powiedział też, że przestał się w końcu oszukiwać (wiem, że chodziło mu o moją wyjątkowość o której kiedyś tak często mówił, a powodem było właśnie to, że chcę kontynuować naukę jeszcze i że się z nim nie liczę, a przecież właśnie z nim chciałam porozmawiać o tym, co myśli, bo nie podjęłam jeszcze decyzji, ale, ż to rozważam, wściekł się i powiedział, że w głupocie nie będzie mnie wspierał i pomagał). Sama widzę zmianę w sobie, kiedyś naprawdę pełna życia, szczęśliwa, towarzyska, teraz chyba nawet zakompleksiona (mimo jego częstych słów jak piękna jestem) bez wiary w siebie, że sobie sama bez niego nie poradzę, że w Polsce to w ogóle czeka mnie bieda i tragedia, że tylko w tej pieprz*nej Anglii można ułożyć sobie godne życie. Zapomniałam, że przez tą całą znajomość zaniedbałam siebie, tak bardzo chciał spędzać czas tylko ze mną, że rzuciłam sport, nie dokończyłam prawa jazdy, o prawie jazdy na motocykl, które bardzo chciałam zrobić w ogóle nie chciał słyszeć...

Sama to czytam jeszcze raz, dlaczego brak mi tej pewności, że coś tu jest nie tak?

13

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
_v_ napisał/a:

Feniks, najczęściej to on ma kilka takich ofiar jednocześnie, które zamieniają się miejscami, w zależności od sytuacji.

Mój miał jeszcze 3 byłe (a potem jak się okazało obecne) kochanki, które zawsze jakoś dziwnym trafem się pojawiały, kiedy między mną a nim było źle (teraz już wiem, że to triangulacja, i że to stały element gry psychopaty).

Autorko, masz szansę na oderwanie się od niego, skoro on jest zagranicą. Mało kobiet taką szansę ma. Skorzystaj z niej.

Problem w tym ze Autorka raczej tego nie zrobi. Psychofag skutecznie ja mamil wizjami milosci i wspolnej przyszlosci. Nie bez powodu wybral tez ja na swoja ofiare. Gdyby byla bardziej doswiadczona" zwiazkowo" to juz fakt ze wyznawal jej milosc po tak krotkim czasie znajomosci powinien byc dla niej alarmujacy. A nie byl ..poplynela elegancko i uwierzyla we wszystko. Teraz ...teraz wie i czuje ze to sie nie moze skonczyc dobrze, ze wdepnela w bagno ale przeciez tyle juz zainwestowala w ten zwiazek (kocha go, byl jej pierwszym i jedynym partnerem w lozku). Jak wiec z tego zrezygnowac? Ja obstawiam ze jak hazardzista ktory przegral juz wszystko ale ma ostatnie grosze w kieszeni i te grosze tez wrzuci  do maszyny( bo a noz akurat one przyniosa wygrana) tak i Autorka pojedzie na te 3 tygodnie by dac kolejna szanse na "ratowanie" relacji z psychofagiem. Wlozy reke do ognia i dopiero uwierzy jak bardzo oplakane moga byc tego skutki. Chcialabym sie mylic ale za duzo takich historii juz znam hmm

14 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-07-20 10:18:13)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Czuję jakby były we mnie dwie osoby, jedna świadoma tego wszystkiego co mówicie, a druga zadająca pytanie dlaczego miałby taki być? Przecież tak mnie zawsze zapewnia jak bardzo mu na mnie zależy. Tak, to prawda, że najczęściej kiedy zaczynałam mieć własne zdanie, to rozpoczynała się kłótnia i twierdzenie, że on nie ma we mnie oparcia. Przy większości takich kłótni, kiedy na koniec jeszcze jakimś cudem zbierałam w sobie siły, żeby jednak powiedzieć mu, że się myli, że nie o to chodzi i że mam tego dość to zaczynał mi płakać, takich sytuacji było już kilkanaście, albo i więcej. W jednych sytuacjach powtarzał notorycznie, że "facet to musi być facet, a nie piz*a", a w jednych płakał jak dzecko jak widział, że już dłużej tego nie zniosę. Oczywiście wtedy robiło mi się go żal i się godziliśmy, oczywiście potem obiecywał kolejny raz kolorowe życie.

Co do szybkiego zwązku. Naprawdę na początku była bajka, klapki na oczy i tylko obraz "szczenięcego" zakochania. Byłam wniebowzięta, choć ja z wyznaniami sporo się wstrzymywałam, co też zaczynało mu powoli przeszkadzać i dawał to odczuć, bo jak to? On mi wyznał miłość już dawno, a ja ani razu.

Wczoraj powiedział jeszcze, że będzie czekał na ciepło z mojej strony, albo może to ciepło znajdzie gdzie indziej, kto wie. Takim stwierdzeniem chyba złamał mi serce. Mimo tych wszystkich rzeczy, które się wydarzyły kochałam go nadal, tylko po prostu chciałam to wszystko zwolnić. On po jakichś 3-4 miesiącach zaczynał mówić już o pierścionku zaręczynowym...ucinałam temat.

Zapomniałam dodać, że po jakichś 4 miesiącach znajomości było tak tragicznie, że się rozstaliśmy, odszedł, choć pewnie to była kwestia chwili i sama podjęłabym taką decyzję. Chciałam się z tym uporać i kiedy czując wsparcie od najbliższych zqaczynało być lepiej, wrócił jak bumerang. Zablokowałam rozmowy z nim, więc zaczął kontaktować się ze mną przez swojego brata (którego nawet nie znam) i jego koleżankę, którą kiedyś poznałam. Przekazywali, że jest załamany, że prosi, że przemyślał, zrozumiał...uwierzyłam. I na początu faktycznie było dobrze, kontrolował słownictwo, teraz wszystko wróciło do "normy".

Powiedzcie mi tylko dlaczego mam takie opory przed odejściem? Nie wiem kompletnie jak miałabym to zrobić. Tak wiele przeżył (czym tłumaczył wiele sytuacji, co chwilę przypominał jak bardzo on i jego rodzina została pokrzywdzona; ja też niedawno straciłam jedną z najbliższych osób, ale nigdy się tym nie tłumaczyłam, bardzo potrzebowałam się zwierzyć mu z tego, gdyż nie potrafię sobie z tym poradzić, spróbwałam raz, kiedy mi przerwał i zaczął wtrącać o swich trudnych doświadczeniach - zrezygnowałam; ten jeden raz potrzebowałam skupienia jego uwagi tylko na sobie, ale nie wyszło) chciałam być dla niego oparciem, rzeczywiście być w tym związku, zależało mi, byłam szczęśliwa, teraz tylko na przemian snuję się po domu i płaczę. Wczoraj powiedział też, że przestał się w końcu oszukiwać (wiem, że chodziło mu o moją wyjątkowość o której kiedyś tak często mówił, a powodem było właśnie to, że chcę kontynuować naukę jeszcze i że się z nim nie liczę, a przecież właśnie z nim chciałam porozmawiać o tym, co myśli, bo nie podjęłam jeszcze decyzji, ale, ż to rozważam, wściekł się i powiedział, że w głupocie nie będzie mnie wspierał i pomagał). Sama widzę zmianę w sobie, kiedyś naprawdę pełna życia, szczęśliwa, towarzyska, teraz chyba nawet zakompleksiona (mimo jego częstych słów jak piękna jestem) bez wiary w siebie, że sobie sama bez niego nie poradzę, że w Polsce to w ogóle czeka mnie bieda i tragedia, że tylko w tej pieprz*nej Anglii można ułożyć sobie godne życie. Zapomniałam, że przez tą całą znajomość zaniedbałam siebie, tak bardzo chciał spędzać czas tylko ze mną, że rzuciłam sport, nie dokończyłam prawa jazdy, o prawie jazdy na motocykl, które bardzo chciałam zrobić w ogóle nie chciał słyszeć...

Sama to czytam jeszcze raz, dlaczego brak mi tej pewności, że coś tu jest nie tak?

Przeczytaj co napisalam wyzej...moze to jest czesc odpowiedzi. A wiedz ze pisalam nie czytajac Twojego ostatniego posta

15

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Nie potrafisz odejść bo Ci mózg wyprał. Resztka realizmu i rozumu, mówi Ci że to iluzja, żadna miłość a piekiełko.

Mam dla Ciebie książkę. Lepszej nie znajdziesz na ten temat. Twoja sprawa czy przeczytasz.
Link pierwszy od góry, darmowy PDF.

"Nałóg kochania" E. Herzyk

http://www.kobieceserca.pl/e-booki/

Tam widzę jest jeszcze książka pt. "Jak się uwolnić z krzywdzącego związku?" - tej nie czytałam ale pewnie warto byś ją też przeczytała.

16

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Już bardziej Ci pomóc nie potrafię. To od Ciebie zależy czy z tej pomocy skorzystasz.

17

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

(...) Powiedzcie mi tylko dlaczego mam takie opory przed odejściem? (...)

Bo nęci Cię obietnica upojnych chwil, nęci tym bardziej, że już ich zasmakowałaś. Ta nagroda dla Ciebie jest tak ważna i droga, że lekceważysz wszelkie ostrzeżenia.

Ćma do światła żarówki też leci. hmm

18

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:

Problem w tym ze Autorka raczej tego nie zrobi. Psychofag skutecznie ja mamil wizjami milosci i wspolnej przyszlosci. Nie bez powodu wybral tez ja na swoja ofiare. Gdyby byla bardziej doswiadczona" zwiazkowo" to juz fakt ze wyznawal jej milosc po tak krotkim czasie znajomosci powinien byc dla niej alarmujacy. A nie byl ..poplynela elegancko i uwierzyla we wszystko. Teraz ...teraz wie i czuje ze to sie nie moze skonczyc dobrze, ze wdepnela w bagno ale przeciez tyle juz zainwestowala w ten zwiazek (kocha go, byl jej pierwszym i jedynym partnerem w lozku). Jak wiec z tego zrezygnowac? Ja obstawiam ze jak hazardzista ktory przegral juz wszystko ale ma ostatnie grosze w kieszeni i te grosze tez wrzuci  do maszyny( bo a noz akurat one przyniosa wygrana) tak i Autorka pojedzie na te 3 tygodnie by dac kolejna szanse na "ratowanie" relacji z psychofagiem. Wlozy reke do ognia i dopiero uwierzy jak bardzo oplakane moga byc tego skutki. Chcialabym sie mylic ale za duzo takich historii juz znam hmm

Wszystko prawda. Najprawdziwsza prawda. Masakryczna prawda, którą ja już zrozumiałam.
Przeszłam niemal przed dokładnie to samo.

Mnie mamił wizjami wspólnego życia, które jest tańsze niż życie osobno (wiedział, że mam długi po wcześniejszym związku) i wizją domku z ogródkiem, bo też się "wygadałam", że ogródek to moje marzenie - i spokojne życie gdzieś za miastem - byleby internet był.

Patrząc na posty autorki, to tak ona jest skupiona na przeżywaniu swojego nieszczęścia, że pewnie jeszcze długo nie zauważy tego, o czym tu piszemy. Brutalna prawda: każdy musi sam TO zauważyć.

19 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-20 10:47:11)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Feniks  To prawda, nie wchodziłam w związki, spotykałam się i poznawałam naprawdę przeróżnych mężczyzn, przez tym "obecnym" byłam wcześniej tylko raz w związku, ale jak się okazało po prostu to nie było to. Nigdy wcześniej jeśli tylko miałam jakieś obiekcje, to nawet nie pozwalałam się do siebie zbytnio zbliżyć, ot pare spotkań, luźne rozmowy z kolegami i po prostu wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Związek moich rodziców jest najlepszym przykładem dla mnie jak można się kochać i trzeba wspierać w trudnych chwilach, do tego dążę, to jest mój autorytet małżeństwa. I właśnie coraz bardziej się wycofuje, coraz mniej czuję dobrego, więc jak moja wizja miałaby się spełnić? Nie jestem oplątana na tyle, by ślepo wierzyć, on sam sobie co chwilę zaprzecza przez co i ja mam mętlik. A ile można znosić coś takiego..

Poniedzialkowa Dziękuję za lekturę, od razu zabiorę się do czytania.

20 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-20 10:46:34)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
_V_ napisał/a:

"..wizją domku z ogródkiem, bo też się "wygadałam", że ogródek to moje marzenie - i spokojne życie gdzieś za miastem.."

Mi z kolei przedstawiono wizję domku w górach o którym również marzę, a którego przecież z polskiej pensji na pewno nie zrealizuję.

21

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Wspaniale edzia3_b, czytaj. To bardzo dobre lektury.
Jesteś mądrą babką tylko trochę się pogubiłaś.

22

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:
_V_ napisał/a:

"..wizją domku z ogródkiem, bo też się "wygadałam", że ogródek to moje marzenie - i spokojne życie gdzieś za miastem.."

Mi z kolei przedstawiono wizję domku w górach o którym również marzę, a którego przecież z polskiej pensji na pewno nie zrealizuję.

nie warto dla takich wizji sprzedawać swojego zdrowia psychicznego i fizycznego.
dziewczyno, dopóki nie zrozumiesz, że tu się to czy WALKA o Twoje życie, to nie zrobisz ani jednego kroku naprzód.

23 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-07-20 11:03:26)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Edzia ja tez kibicuje Tobie smile Piszesz naprawde madrze  i trzezwo jak na osobe bedaca wciaz pod wplywem psychofaga.  Przekuj te slowa w czyny, poczytaj lekture podsunieta przez Poniedzialkowa i wygraj walke o siebie smile.
Edit: Przeczytalam teraz posta _v_ i znowu napisalysmy prawie o tym samym smile  ...o walce o swoje zycie. To nie moze byc przypadek ze ona bedac kiedys tam gdzie Ty jestes teraz i ja widzac wiele takich relacji piszemy jednym glosem. Wez to pod uwage Autorko.

24

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Dzięki dziewczyny za takie wsparcie, długo się zastanawiałam nad opisaniem tej sytuacji, ale teraz nie mam już żadnych wątpliwości. To pomocne i budujące nie być z tym wszystkim samej.

25

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Dzięki dziewczyny za takie wsparcie, długo się zastanawiałam nad opisaniem tej sytuacji, ale teraz nie mam już żadnych wątpliwości. To pomocne i budujące nie być z tym wszystkim samej.

Spoko smile. W momentach zwatpien i atakow psychofaga pisz tu. Pomozemy Ci złapac na nowo wlasciwa perspektywe smile

26

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:

Edzia ja tez kibicuje Tobie smile Piszesz naprawde madrze  i trzezwo jak na osobe bedaca wciaz pod wplywem psychofaga.  Przekuj te slowa w czyny, poczytaj lekture podsunieta przez Poniedzialkowa i wygraj walke o siebie smile.
Edit: Przeczytalam teraz posta _v_ i znowu napisalysmy prawie o tym samym smile  ...o walce o swoje zycie. To nie moze byc przypadek ze ona bedac tam gdzie Ty jestes teraz i ja widzac wiele takich relacji piszemy jednym glosem. Wez to pod uwage Autorko.

Tak naprawdę dopiero teraz widzę więcej, myślę szerzej i rzeczywiście biorę.

27

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Feniks na pewno będę, nigdy bym nie pomyślała, że dostanę aż takiej siły. Mam tylko jeden kłopot, kompletnie nie wyobrażam sobie momentu odejścia, jak miałabym to zrobić? Często tracę po prostu mowę, nie mówiąc o argumentach..

28 Ostatnio edytowany przez feniks35 (2016-07-20 11:13:03)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Feniks na pewno będę, nigdy bym nie pomyślała, że dostanę aż takiej siły. Mam tylko jeden kłopot, kompletnie nie wyobrażam sobie momentu odejścia, jak miałabym to zrobić? Często tracę po prostu mowę, nie mówiąc o argumentach..

To moze napisz mu maila. Wiem ze brzmi srednio dojrzale ale w tej sytuacji powinnas myslec o sobie. Piszac go poinformujesz pana o swej decyzji a jednoczesnie wyeliminujesz element zagrozenia w postaci jego kontrargumentow ktorymi Cie zasypie i emocji ktore moga Ci przyslonic zdrowy osad sytuacji. Gdy juz go wyslesz odetnij sie calkowicie , poblokuj jego, jego znajomych rodzinke nawet jego pana listonosza wink. Bo ze on bedzie probowal Ciebie odzyskac to pewne. To bedzie taka przeplatanka. Placz, blaganie, agresja i grozby, chwila pozornego spokoju i od nowa. Szukanie preteksow ze musicie sie spotkac i cos wyjasnic, oddac cos sobie itp. Dlatego odciecie na maxa by sobie tego wszystkiego oszczedzic. _V_ na pewno potwierdzi.

29 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-07-20 11:14:52)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

(...) Mam tylko jeden kłopot, kompletnie nie wyobrażam sobie momentu odejścia, jak miałabym to zrobić? Często tracę po prostu mowę, nie mówiąc o argumentach..

Potrzebujesz argumentów? Jest jeden, niepodlegający dyskusji: nie decydujesz się być w związku szkodliwym dla Ciebie. A później... powtarzanie tego samego zdania 'ad mortem defacatum'. Pomocnym będzie także dokopanie się do skrywanych pokładów złości. smile

Odwagi! smile




Edycja:
A po wysłaniu owego mail'a dobrym rozwiązaniem byłoby wpisanie jego adresu, numeru telefonu na tzw. czarną listę.

30 Ostatnio edytowany przez Poniedzialkowa (2016-07-20 11:26:33)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Pomyśl co tak na prawdę czujesz do niego, co myślisz o tym związku.
W zdrowej relacji człowiek potrafi mówić otwarcie o swoich uczuciach. Ma prawo wyrażać emocje i się tego nie boi.

31 Ostatnio edytowany przez Poniedzialkowa (2016-07-20 11:31:10)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

.

32 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-20 12:06:15)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Droga Autorko.
1. Nie jestem zwolenniczką długiego pisania przez Internet, ale nie jest też normalne, żeby spotkać się po pierwszej rozmowie pisanej. Gdzie te wielogodzinne rozmowy pisane, gdzie ten dreszczyk emocji, jak czekasz na wiadomość, gdzie ta chęć opisania dzisiejszego dnia? U Was tego nie było. Tak naprawdę spotkały się obce osoby, nie wiedzące nic o sobie. Zdaję sobie sprawę z tego, że w realnym życiu, jak kogoś się spotyka to tez się nic o danej osobie nie wiem, ale! przynajmniej się widziało daną osobę  i wie się, czy zadziałała tzw. chemia, żeby chociaż chcieć się poznać. Internet rządzi się innymi prawami, w Internecie najważniejsza jest rozmowa, nawet nie zdjęcie, ale rozmowa pisana. U Was nie było tej rozmowy pisanej. U Was był początek rozmowy pisanej, a to jest różnica.
2. Częste spotkania super, ale zamieszkanie u obcej osoby, niefajne.
3.Wyznawanie miłości nieznajomej osobie, dziwne i to bardzo (nie oszukujmy się, tak naprawdę to ani Ty Jego nie poznałaś ani On Ciebie).
4. Naleganie na wyjazd- też nie jest oznaką miłości. Trzeba rozmawiać, podawać argumenty, ale nie nalegać, nie szantażować.
5. Kontrolowanie na odległość też nie jest jakimś wyznacznikiem miłości.
6. Awantura o tatuaż? Tego to już w ogóle nie rozumiem.
7. Ciągłe wyzwiska o bzdury, to też jest wyznacznik miłości?
8. Powtarzający się schemat: awantury-przepraszanie i tak "w kółko Macieja".
9. Rozmowy 5-6 godzinne przez telefon. A gdzie praca, a gdzie czas dla siebie?
10. Nie warta Jego poświęcenia? Niby na czym to poświęcenie polega? Na ciągłym kontrolowaniu, na bezustannych rozmowach?
11. Na początku podobało Ci się to jego zainteresowanie, "słodzenie", że nawet pod wpływem emocji! zdecydowałaś się wyjechać, ale jak już Go lepiej poznałaś to podświadomie nie chcesz tego wyjazdu, bo wiesz, jak tam będzie. Wiesz, że będziesz kontrolowana na każdym kroku, najprawdopodobniej będzie nalegał, żebyś ciągle siedziała w domu, zero pracy, zero znajomych.
12. Gra na Twoich emocjach, zaczyna się szantaż emocjonalny w postaci Jego zmiany zachowania (niby będzie, jak Ty, zimny, bez uczuć).
13. Jest dla Ciebie miły, kochany tylko i wyłącznie, jak masz identyczne zdanie co On, jak odmienne zdanie, pokazuje swoją prawdziwe oblicze(nieprzyjemne komentarze, wyzwiska).

Więc czy to jest toksyczna znajomość, bo o miłości tutaj nie ma mowy, jak dla mnie.
Tak, a tego przykładem są wymienione przeze mnie punkty.

Taka prośba, weź sobie wyobraź Twój wyjazd do Niego. Twoje życie z Nim w Wielkiej Brytanii.
Będziesz zależna od Niego i fizycznie, jak i psychicznie. Tego chcesz?

33 Ostatnio edytowany przez _v_ (2016-07-20 12:03:43)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:

To moze napisz mu maila. Wiem ze brzmi srednio dojrzale ale w tej sytuacji powinnas myslec o sobie. Piszac go poinformujesz pana o swej decyzji a jednoczesnie wyeliminujesz element zagrozenia w postaci jego kontrargumentow ktorymi Cie zasypie i emocji ktore moga Ci przyslonic zdrowy osad sytuacji. Gdy juz go wyslesz odetnij sie calkowicie , poblokuj jego, jego znajomych rodzinke nawet jego pana listonosza wink. Bo ze on bedzie probowal Ciebie odzyskac to pewne. To bedzie taka przeplatanka. Placz, blaganie, agresja i grozby, chwila pozornego spokoju i od nowa. Szukanie preteksow ze musicie sie spotkac i cos wyjasnic, oddac cos sobie itp. Dlatego odciecie na maxa by sobie tego wszystkiego oszczedzic. _V_ na pewno potwierdzi.

Z całą stanowczością potwierdzam.
Tak to działa, tak działają psychopaci - jak raz złapią ofiarę, to nie odpuszczą tak łatwą, dopóki sami jej nie zniszczą - wtedy dopiero odchodzą.

Powiem jeszcze jak to u mnie wygląda. Na razie mam spokój - ale tylko teoretycznie. Bo przez przypadek całkiem odkryłam, że mimo poblokowania wszędzie pana psychofaga i jego znajomych, on śledzi mnie nadal (najprawdopodobniej z fejkowych profili) - śledzi wydarzenia, którymi się interesuje, polubia je i "sugeruje", że będzie w nich uczestniczyć. Raz go przypadkiem odkryłam w mojej szkole jogi - jechał przez całe miasto, żeby sobie poćwiczyć - już w to wierzę. Jakby mu zależało na jodze, to by sobie znalazł miejsce blisko domu, a nie przemierzał największe miasto w Polsce wszerz, żeby mi się pokazać.
Ja zauważyłam go przypadkiem, ukryłam się szybko, a potem czekałam, aż on zacznie zajęcia, żeby się wymknąć jak najszybciej. Z bólem, ale zrezygnowałam z tej szkoły jogi sad
Dziś miałam iść do innej szkoły jogi na fajne zajęcia i co... on też tam jest w zainteresowanych. I co mam zrobić? Mimo że jeszcze bardziej mi żal... zrezygnuję. Nawet jeśli go tam nie będzie, to cel osiągnął - znów o nim myślę... czy będzie? czy nie będzie? czy napisać do organizatora i zapytać, czy się zgłosił? bo jak może nie, to pójdę.

MAM DOŚĆ!!! NIE CHCĘ TAK ŻYĆ!!! Nie mogę nic polubić na FB, nie mogę zainteresować się żadnym wydarzeniem, bo jestem śledzona.
Mam też bloga - blog jak blog, ma być z załozenia publiczny, więc nie chcę go likwidować. Tym bardziej, że dużo pracy w niego włożyłam i chcę zacząć na nim zarabiać. Ale byłe kochanki go polubiają na FB... no paranoja. Nawet jakbym chciała się zarejestrować na jakimś portalu randkowym czy społecznościowym to też nie mogę, bo on ma konta na wszystkich chyba (sprawdzone - próbowałam rok temu - zagadywał moich znajomych wtedy i opowiadał im nie wiadomo co, a oni rezygnowali ze znajomości ze mną).
Mam wrażenie, że jestem w pułapce, bo żeby nie wchodzić w żadne interakcje z nim powinnam siedzieć w domu, nie wychodzić nigdzie  i całkowicie odłączyć się od internetu.

Dziewczyno, naprawdę chcesz tak żyć???
Chcesz się ukrywać, przemykać chyłkiem przez własne osiedle, chcesz być odcięta od wszystkiego, co lubisz???


Edit: jeszcze na koniec o sposobie rozstania. Też sądziłam, że powinnam zerwać z nim jak dorosły człowiek, czyli osobiście powiedzieć co i jak. Ba! On mi nawet obiecywał, że jeśli kiedykolwiek będę chciała się z nim rozstać, to z jego strony będzie to rozstanie w cywilizowany sposób. Nie muszę chyba dodawać, że żadne cywilizowane rozstanie nie miało nigdy miejsca. A rok temu jak mu powiedziałam, że chcę się rozstać i że jak najszybciej poszukam sobie mieszkania (poprosiłam o kilka dni na to) to "obiecał" mi, że on i tak będzie mnie traktować jakbym była jego kobietą (czy dotykanie i seks też - co było dla mnie wtedy obrzydliwe). Tę obietnicę dostałam razem totalną kłótnią, ale taką, że poprosiłam koleżankę przez internet, żeby wezwała policję do mnie - ja się bałam zadzwonić przy nim. Wtedy też w środku nocy się spakowałam i wyprowadziłam się na bruk. Dopiero po wyprowadzce zaczęłam szukać mieszkania.

Dziś, wiedząc to co wiem, poczekałabym, aż pojechałby na jakąś całodniową instalację, spakowałabym się w parę godzin i wyprowadziła bez słowa, bez żadnego wyjaśnienia, bez niczego. Z psychopatą nie da się rozstać w cywilizowany sposób. Bo oni tak się nie zachowuja. Mi by nigdy do głowy nie przyszło zaczepiać jego znajomych na jakimkolwiek portalu i znięchecać ich do znajomości z nim. On nie ma takich oporów.

34

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorko.
1. Nie jestem zwolenniczką długiego pisania przez Internet, ale nie jest też normalne, żeby spotkać się po pierwszej rozmowie pisanej.
2. Częste spotkania super, ale zamieszkanie u obcej osoby, niefajne.
3.Wyznawanie miłości nieznajomej osobie, dziwne i to bardzo (nie oszukujmy się, tak naprawdę to ani Ty Jego nie poznałaś ani On Ciebie).
4. Naleganie na wyjazd- też nie jest oznaką miłości. Trzeba rozmawiać, podawać argumenty, ale nie nalegać, nie szantażować.
5. Kontrolowanie na odległość też nie jest jakimś wyznacznikiem miłości.
6. Awantura o tatuaż? Tego to już w ogóle nie rozumiem.
7. Ciągłe wyzwiska o bzdury, to też jest wyznacznik miłości?
8. Powtarzający się schemat: awantury-przepraszanie i tak "w kółko Macieja".
9. Rozmowy 5-6 godzinne przez telefon. A gdzie praca, a gdzie czas dla siebie?
10. Nie warta Jego poświęcenia? Niby na czym to poświęcenie polega? Na ciągłym kontrolowaniu, na bezustannych rozmowach?
11. Na początku podobało Ci się to jego zainteresowanie, "słodzenie", że nawet pod wpływem emocji! zdecydowałaś się wyjechać, ale jak już Go lepiej poznałaś to podświadomie nie chcesz tego wyjazdu, bo wiesz, jak tam będzie. Wiesz, że będziesz kontrolowana na każdym kroku, najprawdopodobniej będzie nalegał, żebyś ciągle siedziała w domu, zero pracy, zero znajomych.
12. Gra na Twoich emocjach, zaczyna się szantaż emocjonalny w postaci Jego zmiany zachowania (niby będzie, jak Ty, zimny, bez uczuć).
13. Jest dla Ciebie miły, kochany tylko i wyłącznie, jak masz identyczne zdanie co On, jak odmienne zdanie, pokazuje swoją prawdziwe oblicze(nieprzyjemne komentarze, wyzwiska).

Taka prośba, weź sobie wyobraź Twój wyjazd do Niego. Twoje życie z Nim w Wielkiej Brytanii.
Będziesz zależna od Niego i fizycznie, jak i psychicznie. Tego chcesz?

Masz całkowitą rację, wtedy sądziłam, że wygrałam los na loterii, trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno itd. Nie używał typowych prymitywnych wyzwisk, ale to chyba nawet gorzej, bo używał takich dosadnych, jakby faktycznie tak myślał i to mnie bolało strasznie.
Na początku byłam "wyjątkowa" jak twierdził dlatego, że zawsze ja załagodzałam kłótnie i sprzeczki, poddawałam się, przepraszałam, choć w głębi siebie wiedziałam, że nie ma racji, ale chciałam, żeby było "dobrze". W końcu jak już byłam tym zmęczona to postanowiłam się trochę zbuntować, wtedy zaczął mówić, że się zmieniłam, że dlaczego tak jest? Że już go nie kocham, pytał co chwilę czy kogoś mam na boku...był zdziwiony, że w takich sytuacjach przestaję być miła i kochana i najważniejsze, przestaję przepraszać.

35 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-20 12:18:05)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:

Droga Autorko.
1. Nie jestem zwolenniczką długiego pisania przez Internet, ale nie jest też normalne, żeby spotkać się po pierwszej rozmowie pisanej.
2. Częste spotkania super, ale zamieszkanie u obcej osoby, niefajne.
3.Wyznawanie miłości nieznajomej osobie, dziwne i to bardzo (nie oszukujmy się, tak naprawdę to ani Ty Jego nie poznałaś ani On Ciebie).
4. Naleganie na wyjazd- też nie jest oznaką miłości. Trzeba rozmawiać, podawać argumenty, ale nie nalegać, nie szantażować.
5. Kontrolowanie na odległość też nie jest jakimś wyznacznikiem miłości.
6. Awantura o tatuaż? Tego to już w ogóle nie rozumiem.
7. Ciągłe wyzwiska o bzdury, to też jest wyznacznik miłości?
8. Powtarzający się schemat: awantury-przepraszanie i tak "w kółko Macieja".
9. Rozmowy 5-6 godzinne przez telefon. A gdzie praca, a gdzie czas dla siebie?
10. Nie warta Jego poświęcenia? Niby na czym to poświęcenie polega? Na ciągłym kontrolowaniu, na bezustannych rozmowach?
11. Na początku podobało Ci się to jego zainteresowanie, "słodzenie", że nawet pod wpływem emocji! zdecydowałaś się wyjechać, ale jak już Go lepiej poznałaś to podświadomie nie chcesz tego wyjazdu, bo wiesz, jak tam będzie. Wiesz, że będziesz kontrolowana na każdym kroku, najprawdopodobniej będzie nalegał, żebyś ciągle siedziała w domu, zero pracy, zero znajomych.
12. Gra na Twoich emocjach, zaczyna się szantaż emocjonalny w postaci Jego zmiany zachowania (niby będzie, jak Ty, zimny, bez uczuć).
13. Jest dla Ciebie miły, kochany tylko i wyłącznie, jak masz identyczne zdanie co On, jak odmienne zdanie, pokazuje swoją prawdziwe oblicze(nieprzyjemne komentarze, wyzwiska).

Taka prośba, weź sobie wyobraź Twój wyjazd do Niego. Twoje życie z Nim w Wielkiej Brytanii.
Będziesz zależna od Niego i fizycznie, jak i psychicznie. Tego chcesz?

Masz całkowitą rację, wtedy sądziłam, że wygrałam los na loterii, trafiło mi się jak ślepej kurze ziarno itd. Nie używał typowych prymitywnych wyzwisk, ale to chyba nawet gorzej, bo używał takich dosadnych, jakby faktycznie tak myślał i to mnie bolało strasznie.
Na początku byłam "wyjątkowa" jak twierdził dlatego, że zawsze ja załagodzałam kłótnie i sprzeczki, poddawałam się, przepraszałam, choć w głębi siebie wiedziałam, że nie ma racji, ale chciałam, żeby było "dobrze". W końcu jak już byłam tym zmęczona to postanowiłam się trochę zbuntować, wtedy zaczął mówić, że się zmieniłam, że dlaczego tak jest? Że już go nie kocham, pytał co chwilę czy kogoś mam na boku...był zdziwiony, że w takich sytuacjach przestaję być miła i kochana i najważniejsze, przestaję przepraszać.

Związałaś się z bardzo toksycznym Facetem i albo coś z tym zrobisz, albo za niedługo Ty staniesz się Jego kopią, albo wrakiem człowieka.
Teraz przeczytałam co Dziewczyny Ci radziły i ten e-mail to chyba najlepsze rozwiązanie dla Ciebie.
Po prostu opisz Mu, jak Ty widzisz ten związek, jak się w Nim czujesz.
Nie rozmawiaj z Nim o tym, bo nie dasz rady, nie będziesz potrafiła się Mu przeciwstawić.
Zmanipuluje Cię do takiego stopnia, że jeszcze Go będziesz przepraszała i przyznasz Mu racje, że macie fajny związek.

36 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-20 12:19:46)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:

To moze napisz mu maila. Wiem ze brzmi srednio dojrzale ale w tej sytuacji powinnas myslec o sobie. Piszac go poinformujesz pana o swej decyzji a jednoczesnie wyeliminujesz element zagrozenia w postaci jego kontrargumentow ktorymi Cie zasypie i emocji ktore moga Ci przyslonic zdrowy osad sytuacji. Gdy juz go wyslesz odetnij sie calkowicie , poblokuj jego, jego znajomych rodzinke nawet jego pana listonosza wink. Bo ze on bedzie probowal Ciebie odzyskac to pewne. To bedzie taka przeplatanka. Placz, blaganie, agresja i grozby, chwila pozornego spokoju i od nowa. Szukanie preteksow ze musicie sie spotkac i cos wyjasnic, oddac cos sobie itp. Dlatego odciecie na maxa by sobie tego wszystkiego oszczedzic. _V_ na pewno potwierdzi.

Zastanawiałam się nad tym, bo wiem, że w rozmowie telefonicznej nie mam z nim szans. Przy pierwszym rozstaniu było dokładnie tak jak mówisz. Na początku ostre kłótnie, przy rozstawaniu przez telefon był czuły, kochający, mówił że zawsze mi pomoże. Później na przemian mówił, że nie będzie zły i zrozumie jak sobie kogoś znajdę, że rana musi się zabliźnić przed kolejnym naszym spotkaniem...ja w ogóle nie chciałam kontaktu. Zaraz nagle się zmieniał i mówił, że nie rozumie mojej rozpaczy, że powinnam być szczęśliwa po tak złym związku i tak w kółko, aż w końcu go zablokowałam. Wtedy wciągnął w to swoją rodzinę i znajomych. Płakał przez telefon, prosił, błagał wręcz, że się zmieni, teraz właśnie widzę efekty. Ostatnio jak się pokłóciliśmy i poszłam z skype, to pisał i dzwonił do mnie jego kolega (o północy), żebym weszła jeszcze bo chce mi coś powiedzieć.   
To faktycznie nie jest normalne..

37

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
_v_ napisał/a:
feniks35 napisał/a:

To moze napisz mu maila. Wiem ze brzmi srednio dojrzale ale w tej sytuacji powinnas myslec o sobie. Piszac go poinformujesz pana o swej decyzji a jednoczesnie wyeliminujesz element zagrozenia w postaci jego kontrargumentow ktorymi Cie zasypie i emocji ktore moga Ci przyslonic zdrowy osad sytuacji. Gdy juz go wyslesz odetnij sie calkowicie , poblokuj jego, jego znajomych rodzinke nawet jego pana listonosza wink. Bo ze on bedzie probowal Ciebie odzyskac to pewne. To bedzie taka przeplatanka. Placz, blaganie, agresja i grozby, chwila pozornego spokoju i od nowa. Szukanie preteksow ze musicie sie spotkac i cos wyjasnic, oddac cos sobie itp. Dlatego odciecie na maxa by sobie tego wszystkiego oszczedzic. _V_ na pewno potwierdzi.

Z całą stanowczością potwierdzam.
Tak to działa, tak działają psychopaci - jak raz złapią ofiarę, to nie odpuszczą tak łatwą, dopóki sami jej nie zniszczą - wtedy dopiero odchodzą.

Powiem jeszcze jak to u mnie wygląda. Na razie mam spokój - ale tylko teoretycznie. Bo przez przypadek całkiem odkryłam, że mimo poblokowania wszędzie pana psychofaga i jego znajomych, on śledzi mnie nadal (najprawdopodobniej z fejkowych profili) - śledzi wydarzenia, którymi się interesuje, polubia je i "sugeruje", że będzie w nich uczestniczyć. Raz go przypadkiem odkryłam w mojej szkole jogi - jechał przez całe miasto, żeby sobie poćwiczyć - już w to wierzę. Jakby mu zależało na jodze, to by sobie znalazł miejsce blisko domu, a nie przemierzał największe miasto w Polsce wszerz, żeby mi się pokazać.
Ja zauważyłam go przypadkiem, ukryłam się szybko, a potem czekałam, aż on zacznie zajęcia, żeby się wymknąć jak najszybciej. Z bólem, ale zrezygnowałam z tej szkoły jogi sad
Dziś miałam iść do innej szkoły jogi na fajne zajęcia i co... on też tam jest w zainteresowanych. I co mam zrobić? Mimo że jeszcze bardziej mi żal... zrezygnuję. Nawet jeśli go tam nie będzie, to cel osiągnął - znów o nim myślę... czy będzie? czy nie będzie? czy napisać do organizatora i zapytać, czy się zgłosił? bo jak może nie, to pójdę.

MAM DOŚĆ!!! NIE CHCĘ TAK ŻYĆ!!! Nie mogę nic polubić na FB, nie mogę zainteresować się żadnym wydarzeniem, bo jestem śledzona.
Mam też bloga - blog jak blog, ma być z załozenia publiczny, więc nie chcę go likwidować. Tym bardziej, że dużo pracy w niego włożyłam i chcę zacząć na nim zarabiać. Ale byłe kochanki go polubiają na FB... no paranoja. Nawet jakbym chciała się zarejestrować na jakimś portalu randkowym czy społecznościowym to też nie mogę, bo on ma konta na wszystkich chyba (sprawdzone - próbowałam rok temu - zagadywał moich znajomych wtedy i opowiadał im nie wiadomo co, a oni rezygnowali ze znajomości ze mną).
Mam wrażenie, że jestem w pułapce, bo żeby nie wchodzić w żadne interakcje z nim powinnam siedzieć w domu, nie wychodzić nigdzie  i całkowicie odłączyć się od internetu.

Dziewczyno, naprawdę chcesz tak żyć???
Chcesz się ukrywać, przemykać chyłkiem przez własne osiedle, chcesz być odcięta od wszystkiego, co lubisz???


Edit: jeszcze na koniec o sposobie rozstania. Też sądziłam, że powinnam zerwać z nim jak dorosły człowiek, czyli osobiście powiedzieć co i jak. Ba! On mi nawet obiecywał, że jeśli kiedykolwiek będę chciała się z nim rozstać, to z jego strony będzie to rozstanie w cywilizowany sposób. Nie muszę chyba dodawać, że żadne cywilizowane rozstanie nie miało nigdy miejsca. A rok temu jak mu powiedziałam, że chcę się rozstać i że jak najszybciej poszukam sobie mieszkania (poprosiłam o kilka dni na to) to "obiecał" mi, że on i tak będzie mnie traktować jakbym była jego kobietą (czy dotykanie i seks też - co było dla mnie wtedy obrzydliwe). Tę obietnicę dostałam razem totalną kłótnią, ale taką, że poprosiłam koleżankę przez internet, żeby wezwała policję do mnie - ja się bałam zadzwonić przy nim. Wtedy też w środku nocy się spakowałam i wyprowadziłam się na bruk. Dopiero po wyprowadzce zaczęłam szukać mieszkania.

Dziś, wiedząc to co wiem, poczekałabym, aż pojechałby na jakąś całodniową instalację, spakowałabym się w parę godzin i wyprowadziła bez słowa, bez żadnego wyjaśnienia, bez niczego. Z psychopatą nie da się rozstać w cywilizowany sposób. Bo oni tak się nie zachowuja. Mi by nigdy do głowy nie przyszło zaczepiać jego znajomych na jakimkolwiek portalu i znięchecać ich do znajomości z nim. On nie ma takich oporów.

To okropne, sytuacja o tyle gorsza, że on nadal się czai, cały czas jest gdzieś w Twoim otoczeniu. Faktycznie można się po nim spodziewać wszystkiego, jak na razie daje dobry popis, a Ty tracisz pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa. Tak być nie może!!

38

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:
_v_ napisał/a:
feniks35 napisał/a:

To moze napisz mu maila. Wiem ze brzmi srednio dojrzale ale w tej sytuacji powinnas myslec o sobie. Piszac go poinformujesz pana o swej decyzji a jednoczesnie wyeliminujesz element zagrozenia w postaci jego kontrargumentow ktorymi Cie zasypie i emocji ktore moga Ci przyslonic zdrowy osad sytuacji. Gdy juz go wyslesz odetnij sie calkowicie , poblokuj jego, jego znajomych rodzinke nawet jego pana listonosza wink. Bo ze on bedzie probowal Ciebie odzyskac to pewne. To bedzie taka przeplatanka. Placz, blaganie, agresja i grozby, chwila pozornego spokoju i od nowa. Szukanie preteksow ze musicie sie spotkac i cos wyjasnic, oddac cos sobie itp. Dlatego odciecie na maxa by sobie tego wszystkiego oszczedzic. _V_ na pewno potwierdzi.

Z całą stanowczością potwierdzam.
Tak to działa, tak działają psychopaci - jak raz złapią ofiarę, to nie odpuszczą tak łatwą, dopóki sami jej nie zniszczą - wtedy dopiero odchodzą.

Powiem jeszcze jak to u mnie wygląda. Na razie mam spokój - ale tylko teoretycznie. Bo przez przypadek całkiem odkryłam, że mimo poblokowania wszędzie pana psychofaga i jego znajomych, on śledzi mnie nadal (najprawdopodobniej z fejkowych profili) - śledzi wydarzenia, którymi się interesuje, polubia je i "sugeruje", że będzie w nich uczestniczyć. Raz go przypadkiem odkryłam w mojej szkole jogi - jechał przez całe miasto, żeby sobie poćwiczyć - już w to wierzę. Jakby mu zależało na jodze, to by sobie znalazł miejsce blisko domu, a nie przemierzał największe miasto w Polsce wszerz, żeby mi się pokazać.
Ja zauważyłam go przypadkiem, ukryłam się szybko, a potem czekałam, aż on zacznie zajęcia, żeby się wymknąć jak najszybciej. Z bólem, ale zrezygnowałam z tej szkoły jogi sad
Dziś miałam iść do innej szkoły jogi na fajne zajęcia i co... on też tam jest w zainteresowanych. I co mam zrobić? Mimo że jeszcze bardziej mi żal... zrezygnuję. Nawet jeśli go tam nie będzie, to cel osiągnął - znów o nim myślę... czy będzie? czy nie będzie? czy napisać do organizatora i zapytać, czy się zgłosił? bo jak może nie, to pójdę.

MAM DOŚĆ!!! NIE CHCĘ TAK ŻYĆ!!! Nie mogę nic polubić na FB, nie mogę zainteresować się żadnym wydarzeniem, bo jestem śledzona.
Mam też bloga - blog jak blog, ma być z załozenia publiczny, więc nie chcę go likwidować. Tym bardziej, że dużo pracy w niego włożyłam i chcę zacząć na nim zarabiać. Ale byłe kochanki go polubiają na FB... no paranoja. Nawet jakbym chciała się zarejestrować na jakimś portalu randkowym czy społecznościowym to też nie mogę, bo on ma konta na wszystkich chyba (sprawdzone - próbowałam rok temu - zagadywał moich znajomych wtedy i opowiadał im nie wiadomo co, a oni rezygnowali ze znajomości ze mną).
Mam wrażenie, że jestem w pułapce, bo żeby nie wchodzić w żadne interakcje z nim powinnam siedzieć w domu, nie wychodzić nigdzie  i całkowicie odłączyć się od internetu.

Dziewczyno, naprawdę chcesz tak żyć???
Chcesz się ukrywać, przemykać chyłkiem przez własne osiedle, chcesz być odcięta od wszystkiego, co lubisz???


Edit: jeszcze na koniec o sposobie rozstania. Też sądziłam, że powinnam zerwać z nim jak dorosły człowiek, czyli osobiście powiedzieć co i jak. Ba! On mi nawet obiecywał, że jeśli kiedykolwiek będę chciała się z nim rozstać, to z jego strony będzie to rozstanie w cywilizowany sposób. Nie muszę chyba dodawać, że żadne cywilizowane rozstanie nie miało nigdy miejsca. A rok temu jak mu powiedziałam, że chcę się rozstać i że jak najszybciej poszukam sobie mieszkania (poprosiłam o kilka dni na to) to "obiecał" mi, że on i tak będzie mnie traktować jakbym była jego kobietą (czy dotykanie i seks też - co było dla mnie wtedy obrzydliwe). Tę obietnicę dostałam razem totalną kłótnią, ale taką, że poprosiłam koleżankę przez internet, żeby wezwała policję do mnie - ja się bałam zadzwonić przy nim. Wtedy też w środku nocy się spakowałam i wyprowadziłam się na bruk. Dopiero po wyprowadzce zaczęłam szukać mieszkania.

Dziś, wiedząc to co wiem, poczekałabym, aż pojechałby na jakąś całodniową instalację, spakowałabym się w parę godzin i wyprowadziła bez słowa, bez żadnego wyjaśnienia, bez niczego. Z psychopatą nie da się rozstać w cywilizowany sposób. Bo oni tak się nie zachowuja. Mi by nigdy do głowy nie przyszło zaczepiać jego znajomych na jakimkolwiek portalu i znięchecać ich do znajomości z nim. On nie ma takich oporów.

To okropne, sytuacja o tyle gorsza, że on nadal się czai, cały czas jest gdzieś w Twoim otoczeniu. Faktycznie można się po nim spodziewać wszystkiego, jak na razie daje dobry popis, a Ty tracisz pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa. Tak być nie może!!

_v_ mysle ze musisz poprostu zrezygnowac z "polubiania" i obserwowania roznych wydarzen na portalach. Wiem ze to rodzi bunt, ze dlaczego Ty masz rezygnowac z czegokolwiek przez jakiegos psychola  ale to naprawde niska cena za mozliwosc normalnego funkcjonowania. Zreszta i tak rezygnujesz z realnych przyjemnosci typu ta joga wiec chyba warto to przemyslec.

39

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:
edzia3_b napisał/a:
_v_ napisał/a:

Z całą stanowczością potwierdzam.
Tak to działa, tak działają psychopaci - jak raz złapią ofiarę, to nie odpuszczą tak łatwą, dopóki sami jej nie zniszczą - wtedy dopiero odchodzą.

Powiem jeszcze jak to u mnie wygląda. Na razie mam spokój - ale tylko teoretycznie. Bo przez przypadek całkiem odkryłam, że mimo poblokowania wszędzie pana psychofaga i jego znajomych, on śledzi mnie nadal (najprawdopodobniej z fejkowych profili) - śledzi wydarzenia, którymi się interesuje, polubia je i "sugeruje", że będzie w nich uczestniczyć. Raz go przypadkiem odkryłam w mojej szkole jogi - jechał przez całe miasto, żeby sobie poćwiczyć - już w to wierzę. Jakby mu zależało na jodze, to by sobie znalazł miejsce blisko domu, a nie przemierzał największe miasto w Polsce wszerz, żeby mi się pokazać.
Ja zauważyłam go przypadkiem, ukryłam się szybko, a potem czekałam, aż on zacznie zajęcia, żeby się wymknąć jak najszybciej. Z bólem, ale zrezygnowałam z tej szkoły jogi sad
Dziś miałam iść do innej szkoły jogi na fajne zajęcia i co... on też tam jest w zainteresowanych. I co mam zrobić? Mimo że jeszcze bardziej mi żal... zrezygnuję. Nawet jeśli go tam nie będzie, to cel osiągnął - znów o nim myślę... czy będzie? czy nie będzie? czy napisać do organizatora i zapytać, czy się zgłosił? bo jak może nie, to pójdę.

MAM DOŚĆ!!! NIE CHCĘ TAK ŻYĆ!!! Nie mogę nic polubić na FB, nie mogę zainteresować się żadnym wydarzeniem, bo jestem śledzona.
Mam też bloga - blog jak blog, ma być z załozenia publiczny, więc nie chcę go likwidować. Tym bardziej, że dużo pracy w niego włożyłam i chcę zacząć na nim zarabiać. Ale byłe kochanki go polubiają na FB... no paranoja. Nawet jakbym chciała się zarejestrować na jakimś portalu randkowym czy społecznościowym to też nie mogę, bo on ma konta na wszystkich chyba (sprawdzone - próbowałam rok temu - zagadywał moich znajomych wtedy i opowiadał im nie wiadomo co, a oni rezygnowali ze znajomości ze mną).
Mam wrażenie, że jestem w pułapce, bo żeby nie wchodzić w żadne interakcje z nim powinnam siedzieć w domu, nie wychodzić nigdzie  i całkowicie odłączyć się od internetu.

Dziewczyno, naprawdę chcesz tak żyć???
Chcesz się ukrywać, przemykać chyłkiem przez własne osiedle, chcesz być odcięta od wszystkiego, co lubisz???


Edit: jeszcze na koniec o sposobie rozstania. Też sądziłam, że powinnam zerwać z nim jak dorosły człowiek, czyli osobiście powiedzieć co i jak. Ba! On mi nawet obiecywał, że jeśli kiedykolwiek będę chciała się z nim rozstać, to z jego strony będzie to rozstanie w cywilizowany sposób. Nie muszę chyba dodawać, że żadne cywilizowane rozstanie nie miało nigdy miejsca. A rok temu jak mu powiedziałam, że chcę się rozstać i że jak najszybciej poszukam sobie mieszkania (poprosiłam o kilka dni na to) to "obiecał" mi, że on i tak będzie mnie traktować jakbym była jego kobietą (czy dotykanie i seks też - co było dla mnie wtedy obrzydliwe). Tę obietnicę dostałam razem totalną kłótnią, ale taką, że poprosiłam koleżankę przez internet, żeby wezwała policję do mnie - ja się bałam zadzwonić przy nim. Wtedy też w środku nocy się spakowałam i wyprowadziłam się na bruk. Dopiero po wyprowadzce zaczęłam szukać mieszkania.

Dziś, wiedząc to co wiem, poczekałabym, aż pojechałby na jakąś całodniową instalację, spakowałabym się w parę godzin i wyprowadziła bez słowa, bez żadnego wyjaśnienia, bez niczego. Z psychopatą nie da się rozstać w cywilizowany sposób. Bo oni tak się nie zachowuja. Mi by nigdy do głowy nie przyszło zaczepiać jego znajomych na jakimkolwiek portalu i znięchecać ich do znajomości z nim. On nie ma takich oporów.

To okropne, sytuacja o tyle gorsza, że on nadal się czai, cały czas jest gdzieś w Twoim otoczeniu. Faktycznie można się po nim spodziewać wszystkiego, jak na razie daje dobry popis, a Ty tracisz pewność siebie, poczucie bezpieczeństwa. Tak być nie może!!

_v_ mysle ze musisz poprostu zrezygnowac z "polubiania" i obserwowania roznych wydarzen na portalach. Wiem ze to rodzi bunt, ze dlaczego Ty masz rezygnowac z czegokolwiek przez jakiegos psychola  ale to naprawde niska cena za mozliwosc normalnego funkcjonowania. Zreszta i tak rezygnujesz z realnych przyjemnosci typu ta joga wiec chyba warto to przemyslec.

Dokładnie tak jak mówi Feniks, nie można w tym wszystkim stracić siebie. To są Twoje przyjemnośći, to Ci sprawia radość i daje siłę każdego dnia. Spróbuj się zorientować w terenie i innych możliwych opcjach kontynuowania jogi. Nowej szkole o której on nie wie, ograniczając internet też powinnaś trochę odżyć, sama jak skończę pisać pracę mgr zamierzam tak właśnie zrobić. A teraz biorę się za pisanie maila póki mam tę siłę od Was i póki czuję, że dobrze robię.

40

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

A teraz biorę się za pisanie maila póki mam tę siłę od Was i póki czuję, że dobrze robię.

Uwierz, dobrze robisz!!!
Pamiętaj związek ma się kojarzyć z partnerstwem, bezpieczeństwem a u Was tego nie ma.

41

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Poprawka: nie tracę pewności siebie. Owszem, żal rezygnować z różnych rzeczy.
Ale przy ostatnim spotkaniu, kiedy wezwałam policję (a tchórz się od razu ulotnił), panowie policjanci dali mi kilka porad.
Z których skorzystam, jeśli sytuacja mnie do tego zmusi.

Nie zamierzam tracić pewności siebie. Tak jak i nie straciłam poczucia swojej wartości, kiedy z nim byłam, choć on naprawdę robił wszystko, żeby tak się stało.
Nie dałam sobie też wmawiać winy za różne rzeczy. Nadal czasem przed oczami staje mi jego frustracja w takich momentach. Wtedy myślałam, że to dlatego, że się kłócimy itp.
A on się frustrował, bo nie osiągał celu. Heh, w sumie miła myśl wink

Tak naprawdę już coraz mniej o nim myślę, ale za to uprzedziłam większość moich znajomych, co to za człowiek i co mi zrobił.
Wiem, ze jego podchody będą jeszcze długo trwały. Ale tylko ode mnie zależy, jak JA będę na to reagować.
A ja wybieram spokój. Mój spokój.
Nie ma w moim życiu miejsca na tego psychopatę i szczerze mówiąc wcale mnie do niego nie ciągnie. Jak sobie pomyślę jak wysysał ze mnie energię, radość, a potem i pieniądze, to naprawdę czuję ogromne obrzydzenie na myśl, że to miałoby wrócić.
że miałabym dać mu się dotknąć. bleeeeeeeee, paskudna myśl. Nie wiem czy na świecie istnieje istota tak bardzo obrzydliwa jak ten człowiek. Z chęcią bym przytuliła do piersi zadżumionego szczura niż spojrzała na tego psychola. 

Mimo tego, że psychofag nadal gdzieś tam majaczy na horyzoncie, to ja odżyłam smile w końcu, od bardzo, bardzo dawna dobrze i przyjemnie mi się żyje smile
Mimo że zrezygnowałam z różnych aktywności, to tak naprawdę pojawiają się nowe (choć starych trochę żal).
Moje życie się nie skończyło. I nie pozwolę już żadnemu psychopacie na nie wpływać.

42

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
_v_ napisał/a:

Poprawka: nie tracę pewności siebie. Owszem, żal rezygnować z różnych rzeczy.
Ale przy ostatnim spotkaniu, kiedy wezwałam policję (a tchórz się od razu ulotnił), panowie policjanci dali mi kilka porad.
Z których skorzystam, jeśli sytuacja mnie do tego zmusi.

Nie zamierzam tracić pewności siebie. Tak jak i nie straciłam poczucia swojej wartości, kiedy z nim byłam, choć on naprawdę robił wszystko, żeby tak się stało.
Nie dałam sobie też wmawiać winy za różne rzeczy. Nadal czasem przed oczami staje mi jego frustracja w takich momentach. Wtedy myślałam, że to dlatego, że się kłócimy itp.
A on się frustrował, bo nie osiągał celu. Heh, w sumie miła myśl wink

Tak naprawdę już coraz mniej o nim myślę, ale za to uprzedziłam większość moich znajomych, co to za człowiek i co mi zrobił.
Wiem, ze jego podchody będą jeszcze długo trwały. Ale tylko ode mnie zależy, jak JA będę na to reagować.
A ja wybieram spokój. Mój spokój.
Nie ma w moim życiu miejsca na tego psychopatę i szczerze mówiąc wcale mnie do niego nie ciągnie. Jak sobie pomyślę jak wysysał ze mnie energię, radość, a potem i pieniądze, to naprawdę czuję ogromne obrzydzenie na myśl, że to miałoby wrócić.
że miałabym dać mu się dotknąć. bleeeeeeeee, paskudna myśl. Nie wiem czy na świecie istnieje istota tak bardzo obrzydliwa jak ten człowiek. Z chęcią bym przytuliła do piersi zadżumionego szczura niż spojrzała na tego psychola. 

Mimo tego, że psychofag nadal gdzieś tam majaczy na horyzoncie, to ja odżyłam smile w końcu, od bardzo, bardzo dawna dobrze i przyjemnie mi się żyje smile
Mimo że zrezygnowałam z różnych aktywności, to tak naprawdę pojawiają się nowe (choć starych trochę żal).
Moje życie się nie skończyło. I nie pozwolę już żadnemu psychopacie na nie wpływać.

Mój dobry przyjaciel w różnych gorszych momentach powtarzał mi jedno zdanie, że "najważniejszy jest mój komfort psychiczny" i faktycznie to prawda. Naprawdę jestem dumna z Ciebie, to motywujące i podnoszące na duchu. Walczysz jak lwica o siebie i radząc sobie świetnie w takiej sytuacji pokazujesz jak silną kobietą jesteś. Zazdroszczę póki co, ale również do tego będę dążyć.

43

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Zrobiłam to, napisałam, wysłałam. Nie wdawałam się za bardzo w temat. Po prostu napisałam kilka oznajmujących zdań, bez zbędnego emocjonowania się. Dziwię się, że dałam radę to wysłać. Chcę po prostu w końcu zaznać spokoju.

44

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Zrobiłam to, napisałam, wysłałam. Nie wdawałam się za bardzo w temat. Po prostu napisałam kilka oznajmujących zdań, bez zbędnego emocjonowania się. Dziwię się, że dałam radę to wysłać. Chcę po prostu w końcu zaznać spokoju.

Dzielna dziewczynka :*. Od razu uprzedzam ze za jakis moment mozesz poczuc panike ze co Ty  zrobilas. Taki skarb a Ty go odrzucilas, moze nalezalo dac szanse itp. To naturalny etap i nie daj sie zwiesc tym emocjom smile.

45

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:
edzia3_b napisał/a:

Zrobiłam to, napisałam, wysłałam. Nie wdawałam się za bardzo w temat. Po prostu napisałam kilka oznajmujących zdań, bez zbędnego emocjonowania się. Dziwię się, że dałam radę to wysłać. Chcę po prostu w końcu zaznać spokoju.

Dzielna dziewczynka :*. Od razu uprzedzam ze za jakis moment mozesz poczuc panike ze co Ty  zrobilas. Taki skarb a Ty go odrzucilas, moze nalezalo dac szanse itp. To naturalny etap i nie daj sie zwiesc tym emocjom smile.

Jeśli faktycznie takie chwile zwątpienia się pojawią, to najpierw odezwę się do Was. Jeszcze raz Wam dziękuję.

46

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Odzywaj się, odzywaj.
Będę regularnie tu zaglądać.
Sama byłam w podobnej sytuacji tylko, że pozwoliłam jej się rozwinąć i doszło do tragicznych sytuacji.
Ale mnie nie miał kto podać ręki, może jej nie chciałam. Ślepa byłam.
Ale jestem ocalona i każda inna ocalona dziewczyna to skarb.

47

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Pisz Autorko pomozemy smile

48

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Zrobiłam to, napisałam, wysłałam. Nie wdawałam się za bardzo w temat. Po prostu napisałam kilka oznajmujących zdań, bez zbędnego emocjonowania się. Dziwię się, że dałam radę to wysłać. Chcę po prostu w końcu zaznać spokoju.


Super, że to zrobiłaś.
Dumna jestem z Ciebie, serio smile


Jak będziesz chciała, to daj nam znać, jak On zareagował.

49 Ostatnio edytowany przez Krejzolka82 (2016-07-20 20:50:21)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

...

50

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Jeśli coś się wydarzy, to oczywiście, że dam. Póki co walczę z własnymi, kotłującymi się myślami, ale czuję w pewien sposób ulgę.

51

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Jeśli coś się wydarzy, to oczywiście, że dam. Póki co walczę z własnymi, kotłującymi się myślami, ale czuję w pewien sposób ulgę.

Jak co, to pamiętaj, że my tutaj jesteśmy i zawsze Cię wysłuchamy pisemnie. smile

52 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-20 21:44:12)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Sama wiem, że bardzo się od niego uzależniłam, i tak jak wspominała Feniks myśli, że zrobiłam dobrze/źle/dobrze/źle. Mimo, że wszyscy znamy poprawną odpowiedź i ja naprawdę też, to te myśli są...a cały dzień w głowie tylko jedno.
Poblokowałam go jak tylko mogłam, dosadnie napisałam, że to koniec, więc wątpię, że będzie szukał kontaktu w inny sposób.

53

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Sama wiem, że bardzo się od niego uzależniłam, i tak jak wspominała Feniks myśli, że zrobiłam dobrze/źle/dobrze/źle. Mimo, że wszyscy znamy poprawną odpowiedź i ja naprawdę też, to te myśli są...a cały dzień w głowie tylko jedno.


Wiadomo, że nam łatwo się pisze, że nie jesteśmy Tobą.
Wiadomo, że będziesz miała teraz huśtawkę nastrojów. Raz będziesz szczęśliwa, że napisałaś a zaraz będziesz żałowała i tak w "kółko Macieja".
Ale do czasu.
Uwierz.

Pamiętaj, masz nas tutaj!

54 Ostatnio edytowany przez edzia3_b (2016-07-20 21:55:30)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Mam kilka spraw, które zawaliłam i nie dokończyłam, trochę z własnej winy, więc na tym zamierzam się teraz skupić. Tak, przede wszystkim na sobie. Dostałam lekcję, a teraz czas na wyciąganie konstruktywnych wniosków.

55

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Mam kilka spraw, które zawaliłam i nie dokończyłam, trochę z własnej winy, więc na tym zamierzam się teraz skupić. Tak, przede wszystkim na sobie.

No to masz przynajmniej co robić.

56

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

Sama wiem, że bardzo się od niego uzależniłam, i tak jak wspominała Feniks myśli, że zrobiłam dobrze/źle/dobrze/źle. Mimo, że wszyscy znamy poprawną odpowiedź i ja naprawdę też, to te myśli są...a cały dzień w głowie tylko jedno.
Poblokowałam go jak tylko mogłam, dosadnie napisałam, że to koniec, więc wątpię, że będzie szukał kontaktu w inny sposób.

Kochana jestem z Ciebie bardzo dumna smile Zarowno z czynow jak i trzezwego osadu swoich uczuc ktore na ten moment sa takie a nie inne ale wiesz doskonale ze dobrze zrobilas.
Co do kontaktu...nie bylabym pewna czy nie bedzie go szukał a raczej jestem pewna ze bedzie hmm On tez zainwestowal w ten zwiazek wiele "wysilku". Wysilek polegal na regularnym manipulowaniu, przywiazywaniu Ciebie do siebie, kontroli itp. Efekty były "pozytywne" wiec jak teraz  zrezygnowac z tak dobrze rozpoczetego przedsiewziecia. Nie wykluczam ze zjawi sie u Ciebie w domu (o ile zna adres) zmeczony, blady, przybity niczym z krzyza zdjety. Nagle okaze sie ze choruje, ma problemy w pracy i jeszcze stracil najwazniejsza osobe w zyciu sad. Tak sie staral, moze nie zawsze robił własciwie ale zawsze z milosci! Te slowa, sam przyjazd bedzie mial byc w Twoich oczach dowodem jego uczucia i zasiac w glowie niepokoj ...a moze zle go ocenilam? Przygotuj sie na to.

57

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Feniks ma rację...

będę brutalna: samo zerwanie do pikuś.

najtrudniejszy czas będzie teraz - bo i Ty musisz być konsekwentna i nie ustępować na krok i też podejrzewam, że on nie odpuści tak łatwo.
nadal wszystko jest w Twoich rękach

58

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
feniks35 napisał/a:
edzia3_b napisał/a:

Sama wiem, że bardzo się od niego uzależniłam, i tak jak wspominała Feniks myśli, że zrobiłam dobrze/źle/dobrze/źle. Mimo, że wszyscy znamy poprawną odpowiedź i ja naprawdę też, to te myśli są...a cały dzień w głowie tylko jedno.
Poblokowałam go jak tylko mogłam, dosadnie napisałam, że to koniec, więc wątpię, że będzie szukał kontaktu w inny sposób.

Kochana jestem z Ciebie bardzo dumna smile Zarowno z czynow jak i trzezwego osadu swoich uczuc ktore na ten moment sa takie a nie inne ale wiesz doskonale ze dobrze zrobilas.
Co do kontaktu...nie bylabym pewna czy nie bedzie go szukał a raczej jestem pewna ze bedzie hmm On tez zainwestowal w ten zwiazek wiele "wysilku". Wysilek polegal na regularnym manipulowaniu, przywiazywaniu Ciebie do siebie, kontroli itp. Efekty były "pozytywne" wiec jak teraz  zrezygnowac z tak dobrze rozpoczetego przedsiewziecia. Nie wykluczam ze zjawi sie u Ciebie w domu (o ile zna adres) zmeczony, blady, przybity niczym z krzyza zdjety. Nagle okaze sie ze choruje, ma problemy w pracy i jeszcze stracil najwazniejsza osobe w zyciu sad. Tak sie staral, moze nie zawsze robił własciwie ale zawsze z milosci! Te slowa, sam przyjazd bedzie mial byc w Twoich oczach dowodem jego uczucia i zasiac w glowie niepokoj ...a moze zle go ocenilam? Przygotuj sie na to.

Zna chyba wszystkie możliwe adresy.
Głupio mi strasznie mówić Wam o tym, ale tęsknię, nie wiem za czym, na pewno nie za samym nim, chyba za tym jak było na początku, jak wtedy byłam traktowana. Wiem, że nie jest jedynym mężczyzną na świecie (co między wierszami często też próbował mi "wmówić"), wiem też, że to minie i do tego mimo wszystko dążę. Sama próbuję ze sobą logicznie rozmawiać, tym bardziej po książce którą poleciła mi Poniedzialkowa. Zaszokowało mnie z jak wieloma sytuacjami opisanymi tam ja sama się utożsamiam. Cały czas czuję taki dziwny ucisk pod żebrami, to też może być z tego?

59

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:
feniks35 napisał/a:
edzia3_b napisał/a:

Sama wiem, że bardzo się od niego uzależniłam, i tak jak wspominała Feniks myśli, że zrobiłam dobrze/źle/dobrze/źle. Mimo, że wszyscy znamy poprawną odpowiedź i ja naprawdę też, to te myśli są...a cały dzień w głowie tylko jedno.
Poblokowałam go jak tylko mogłam, dosadnie napisałam, że to koniec, więc wątpię, że będzie szukał kontaktu w inny sposób.

Kochana jestem z Ciebie bardzo dumna smile Zarowno z czynow jak i trzezwego osadu swoich uczuc ktore na ten moment sa takie a nie inne ale wiesz doskonale ze dobrze zrobilas.
Co do kontaktu...nie bylabym pewna czy nie bedzie go szukał a raczej jestem pewna ze bedzie hmm On tez zainwestowal w ten zwiazek wiele "wysilku". Wysilek polegal na regularnym manipulowaniu, przywiazywaniu Ciebie do siebie, kontroli itp. Efekty były "pozytywne" wiec jak teraz  zrezygnowac z tak dobrze rozpoczetego przedsiewziecia. Nie wykluczam ze zjawi sie u Ciebie w domu (o ile zna adres) zmeczony, blady, przybity niczym z krzyza zdjety. Nagle okaze sie ze choruje, ma problemy w pracy i jeszcze stracil najwazniejsza osobe w zyciu sad. Tak sie staral, moze nie zawsze robił własciwie ale zawsze z milosci! Te slowa, sam przyjazd bedzie mial byc w Twoich oczach dowodem jego uczucia i zasiac w glowie niepokoj ...a moze zle go ocenilam? Przygotuj sie na to.

Zna chyba wszystkie możliwe adresy.
Głupio mi strasznie mówić Wam o tym, ale tęsknię, nie wiem za czym, na pewno nie za samym nim, chyba za tym jak było na początku, jak wtedy byłam traktowana. Wiem, że nie jest jedynym mężczyzną na świecie (co między wierszami często też próbował mi "wmówić"), wiem też, że to minie i do tego mimo wszystko dążę. Sama próbuję ze sobą logicznie rozmawiać, tym bardziej po książce którą poleciła mi Poniedzialkowa. Zaszokowało mnie z jak wieloma sytuacjami opisanymi tam ja sama się utożsamiam. Cały czas czuję taki dziwny ucisk pod żebrami, to też może być z tego?

Właśnie o to chodzi, żebyś była z nami szczera.
Jak tęsknisz to to napisz, jak płaczesz też napisz.
Dziwne by było, jakbyś nie tęskniła.
Dlatego tak ważne jest jak masz tzw. doła to,żebyś pisała tutaj, albo przynajmniej czytała (fajne są niektóre wątki, tak dla zrelaksowania się, polecam Ci).

Prawdopodobnie są to nerwobóle, ale nie lekceważ tego, jak będzie się nasilało.

A On coś odpisał na e-mail'a?

60 Ostatnio edytowany przez Wielokropek (2016-07-21 09:48:59)

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:

(...) tęsknię, nie wiem za czym, na pewno nie za samym nim, chyba za tym jak było na początku, jak wtedy byłam traktowana. (...)

To, że dobrze wspominasz początkowy czas związku nie jest dziwnym, że tęsknisz za nim - też nie. Rzecz w tym, że nastąpiło to 'później', kiedy to pokazał także swą ciemną stronę i kiedy nie było już radośnie, przyjemnie, bajecznie, kolorowo. Warto, byś w chwilach, gdy ogarnia Cię tęsknota używała rozumu zgodnie z przeznaczeniem i pamiętała, że to za czym tęsknisz jest tylko fragmentem całości, a ona summa summarum piękną nie była i nie jest.

Najtrudniejszy czas jest wtedy, gdy nie mamy dostępu (bo np. sami sobie go ograniczyliśmy) do... przedmiotu uzależnienia. Jesteś na odwyku.

61

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

tęskni się za tymi iluzjami, które psychopata stwarza.

ale jak sobie w końcu uświadomisz, że to były iluzje - uświadomisz nie tylko na poziomie logiki, ale również emocji, to Ci przejdzie.

mi już przeszło. jak sobie pomyślę o tych "dobrych chwilach", o tym "niebiańskim seksie", to szczerze mówiąc zaczyna mi się zbierać na wymioty.
i z każdym dniem bardziej...

mój też mi wmawiał, że takiego mężczyzny jak on to w całym swoim życiu nie znajdę... pod koniec zaczęłam mu odpowiadać "i dzięki wszystkim bogom, bo takiego drugiego już nigdy w życiu nie chcę spotkać"

był taki moment rok temu, że przez chwilę rzeczywiście wierzyłam, że nikogo lepszego nie znajdę i... wróciłam do niego.
to była jednak najgorsza decyzja w moim życiu.

po raz drugi nie popełnię tego błędu.

wiem, że są na świecie fajni, wartościowi mężczyźni, zdrowi psychicznie i z którymi, oprócz spokoju w związku, będę mogła się cieszyć również wspaniałym seksem smile
a jednocześnie związek nie jest moim priorytetem

62

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
Krejzolka82 napisał/a:
edzia3_b napisał/a:
feniks35 napisał/a:

Kochana jestem z Ciebie bardzo dumna smile Zarowno z czynow jak i trzezwego osadu swoich uczuc ktore na ten moment sa takie a nie inne ale wiesz doskonale ze dobrze zrobilas.
Co do kontaktu...nie bylabym pewna czy nie bedzie go szukał a raczej jestem pewna ze bedzie hmm On tez zainwestowal w ten zwiazek wiele "wysilku". Wysilek polegal na regularnym manipulowaniu, przywiazywaniu Ciebie do siebie, kontroli itp. Efekty były "pozytywne" wiec jak teraz  zrezygnowac z tak dobrze rozpoczetego przedsiewziecia. Nie wykluczam ze zjawi sie u Ciebie w domu (o ile zna adres) zmeczony, blady, przybity niczym z krzyza zdjety. Nagle okaze sie ze choruje, ma problemy w pracy i jeszcze stracil najwazniejsza osobe w zyciu sad. Tak sie staral, moze nie zawsze robił własciwie ale zawsze z milosci! Te slowa, sam przyjazd bedzie mial byc w Twoich oczach dowodem jego uczucia i zasiac w glowie niepokoj ...a moze zle go ocenilam? Przygotuj sie na to.

Zna chyba wszystkie możliwe adresy.
Głupio mi strasznie mówić Wam o tym, ale tęsknię, nie wiem za czym, na pewno nie za samym nim, chyba za tym jak było na początku, jak wtedy byłam traktowana. Wiem, że nie jest jedynym mężczyzną na świecie (co między wierszami często też próbował mi "wmówić"), wiem też, że to minie i do tego mimo wszystko dążę. Sama próbuję ze sobą logicznie rozmawiać, tym bardziej po książce którą poleciła mi Poniedzialkowa. Zaszokowało mnie z jak wieloma sytuacjami opisanymi tam ja sama się utożsamiam. Cały czas czuję taki dziwny ucisk pod żebrami, to też może być z tego?

Właśnie o to chodzi, żebyś była z nami szczera.
Jak tęsknisz to to napisz, jak płaczesz też napisz.
Dziwne by było, jakbyś nie tęskniła.
Dlatego tak ważne jest jak masz tzw. doła to,żebyś pisała tutaj, albo przynajmniej czytała (fajne są niektóre wątki, tak dla zrelaksowania się, polecam Ci).

Prawdopodobnie są to nerwobóle, ale nie lekceważ tego, jak będzie się nasilało.

A On coś odpisał na e-mail'a?

Nic nie odpisał, zero odzewu w jakikolwiek sposób. Wiem, że jak z byłą się rozchodzili (choć mówił, że błagał ją na kolanach, żeby nie odeszła) to pojechał do jej rodziców i z nimi o czymś rozmawiał i opowiadał. Zdradzając mi jakieś szczegóły nie wypowiadał się o niej zbyt dobrze, więc pewnie z historyjkami o mnie w stosunku do innych będzie podobnie.

Ja nawet wczoraj pisząc mu, że odchodzę to o niego się martwiłam, jak to przyjmie..żeby nie zawalił pracy..żeby się nie denerwował i nie stresował (bo z tym ma ogromne problemy).

63

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
_v_ napisał/a:

tęskni się za tymi iluzjami, które psychopata stwarza.

ale jak sobie w końcu uświadomisz, że to były iluzje - uświadomisz nie tylko na poziomie logiki, ale również emocji, to Ci przejdzie.

mi już przeszło. jak sobie pomyślę o tych "dobrych chwilach", o tym "niebiańskim seksie", to szczerze mówiąc zaczyna mi się zbierać na wymioty.
i z każdym dniem bardziej...

mój też mi wmawiał, że takiego mężczyzny jak on to w całym swoim życiu nie znajdę... pod koniec zaczęłam mu odpowiadać "i dzięki wszystkim bogom, bo takiego drugiego już nigdy w życiu nie chcę spotkać"

był taki moment rok temu, że przez chwilę rzeczywiście wierzyłam, że nikogo lepszego nie znajdę i... wróciłam do niego.
to była jednak najgorsza decyzja w moim życiu.

po raz drugi nie popełnię tego błędu.

wiem, że są na świecie fajni, wartościowi mężczyźni, zdrowi psychicznie i z którymi, oprócz spokoju w związku, będę mogła się cieszyć również wspaniałym seksem smile
a jednocześnie związek nie jest moim priorytetem

Dobrze Cię rozumiem, sama też już raz wróciłam i widzę, że kompletnie nic się nie zmieniło, wręcz nasiliło. Większości Waszych postów chyba nauczę sie na paięć tak często do nich wracam.

64

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość
edzia3_b napisał/a:
Krejzolka82 napisał/a:
edzia3_b napisał/a:

Zna chyba wszystkie możliwe adresy.
Głupio mi strasznie mówić Wam o tym, ale tęsknię, nie wiem za czym, na pewno nie za samym nim, chyba za tym jak było na początku, jak wtedy byłam traktowana. Wiem, że nie jest jedynym mężczyzną na świecie (co między wierszami często też próbował mi "wmówić"), wiem też, że to minie i do tego mimo wszystko dążę. Sama próbuję ze sobą logicznie rozmawiać, tym bardziej po książce którą poleciła mi Poniedzialkowa. Zaszokowało mnie z jak wieloma sytuacjami opisanymi tam ja sama się utożsamiam. Cały czas czuję taki dziwny ucisk pod żebrami, to też może być z tego?

Właśnie o to chodzi, żebyś była z nami szczera.
Jak tęsknisz to to napisz, jak płaczesz też napisz.
Dziwne by było, jakbyś nie tęskniła.
Dlatego tak ważne jest jak masz tzw. doła to,żebyś pisała tutaj, albo przynajmniej czytała (fajne są niektóre wątki, tak dla zrelaksowania się, polecam Ci).

Prawdopodobnie są to nerwobóle, ale nie lekceważ tego, jak będzie się nasilało.

A On coś odpisał na e-mail'a?

Nic nie odpisał, zero odzewu w jakikolwiek sposób. Wiem, że jak z byłą się rozchodzili (choć mówił, że błagał ją na kolanach, żeby nie odeszła) to pojechał do jej rodziców i z nimi o czymś rozmawiał i opowiadał. Zdradzając mi jakieś szczegóły nie wypowiadał się o niej zbyt dobrze, więc pewnie z historyjkami o mnie w stosunku do innych będzie podobnie.

Ja nawet wczoraj pisząc mu, że odchodzę to o niego się martwiłam, jak to przyjmie..żeby nie zawalił pracy..żeby się nie denerwował i nie stresował (bo z tym ma ogromne problemy).

Niech sobie gada, co chce.
Ty wiesz, jaka byłaś w stosunku do Niego i niech Ci to wystarczy.

Ale to jest zrozumiałe, że się martwisz o Niego, jednak nie możesz dopuścić, żeby poczucie winy, tęsknota były silniejsze od zdrowego rozsądku, ponieważ wtedy przegrasz czyli wrócisz do Niego z "podkulonym ogonem" i On będzie wtedy miał Cię w "garści".
Jak wróci tęsknota to przypomnij sobie, jak Cię upokarzał, jak Cię traktował, gdy nie byłaś Mu posłuszna.

65

Odp: Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

W końcu jakaś konkretna babka na Forumie.
To mi się podoba smile

Posty [ 1 do 65 z 162 ]

Strony 1 2 3 Następna

Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Forum Kobiet » TRUDNA MIŁOŚĆ, ZAZDROŚĆ, NAŁOGI » Toksyczna(?) miłość(?) na odległość

Zobacz popularne tematy :

Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności



© www.netkobiety.pl 2007-2024