Witam... Obecnie mieszkam z ojcem dziecka. 11 czerwca tego roku miał odbyć się nasz ślub, który planowaliśmy od dawna. Po drodze przytrafiła nam się niespodzianka pod koniec marca dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami. Moje uczucia wtedy były mieszane, byłam zupełnie zaskoczona, zdezorientowana, "jak to, przecież wg kalendarzyka podczas zbliżenia nie miałam dni płodnych...?" Partner gdy się o tym dowiedział, był szczęśliwy (marzył o dziecku, wielokrotnie podejmował rozmowy o naszych dzieciach w przyszłości). Wprost jak z bajki.. Wszystko do momentu kiedy nie zaczęły męczyć mnie ciążowe dolegliwości, wymioty, nudności, omdlenia, zupełny brak sił, do tego zdiagnozowana cukrzyca ciążowa, częste badania, pobyty w szpitalu. Wielokrotnie usłyszałam słowa typu: ty ciągle źle się czujesz, ciągle ci niedobrze; ciąża to nie choroba; inne kobiety jakoś normalnie funkcjonują itp.Bardzo przykro mi się wtedy robiło. Rzadziej wtedy już się spotykaliśmy, ponieważ uważał że ma ciekawsze zajęcia, niż siedzenie przy mnie leżącej. Między innymi przez to zaczęliśmy się kłócić, strasznie kłócić.. Któregoś dnia po serii takich kłótni, stwierdził, że woli żebyśmy ten ślub odwołali a raczej odłożyli, a w to miejsce zamieszkali ze sobą, zorientowali się jak będziemy się wtedy dogadywać itd. Kolejny cios.. W sumie to boli mnie to do dziś na samo wspomnienie. Wynajął mieszkanie, wprowadziliśmy się i... Na początku było słodko, z biegiem czasu znów zaczęły się kłótnie np. że do obiadu nie było surówki, że sam musi prasować ubrania, a ja przecież siedzę całe dnie w domu i nie mogę tego zrobić, że raz w tygodniu on musi odkurzać, że akurat wtedy gdy on ma się ochotę położyć, ja proszę by wyniósł śmieci, czy opróżnił popielniczkę z balkonu... Do tego przy każdej kłótni obraża moich rodziców (którzy, nie mam pojęcia co mu zrobili). Obecnie jestem w 18 tc i coraz częściej zastanawiam się by wrócić do rodzinnego domu. Nie chciałabym wychowywać dziecka sama i trochę paraliżuje mnie ta myśl. Ale czytając wpisy na forach, coraz bardziej upewniam się, że chcę podjąć słuszną decyzję...
Bez względu na to ile ma lat, nie dorósł. Mentalnie to jeszcze dziecko i nie radzi sobie w "dorosłej" sytuacji.
Osobiście wróciłabym do domu, ze względu na bezpieczeństwo. W Twoim przypadku, kłótnie i stres z nimi związany, zagraża zdrowiu i życiu Was obojga. Nie powinnaś być też sama, zawsze powinien być z Tobą ktoś do pomocy.
Pewnie że, ciąża to nie choroba, ale w ciąży można poważnie chorować. Narzeczony chyba nie słyszał o komplikacjach.
W tej chwili, na uwadze, powinnaś mieć swoje dobro i dobro dziecka.
Wszystkie inne sprawy, są teraz drugorzędne, łącznie z kaprysami faceta.
Kiedy urodzisz, spojrzysz na cały problem z innej perspektywy, czy nadal chcesz wziąć ślub, czy wolisz być samotną mamą.
Witam... Obecnie mieszkam z ojcem dziecka. 11 czerwca tego roku miał odbyć się nasz ślub, który planowaliśmy od dawna. Po drodze przytrafiła nam się niespodzianka
pod koniec marca dowiedzieliśmy się, że będziemy rodzicami. Moje uczucia wtedy były mieszane, byłam zupełnie zaskoczona, zdezorientowana, "jak to, przecież wg kalendarzyka podczas zbliżenia nie miałam dni płodnych...?" Partner gdy się o tym dowiedział, był szczęśliwy (marzył o dziecku, wielokrotnie podejmował rozmowy o naszych dzieciach w przyszłości). Wprost jak z bajki.. Wszystko do momentu kiedy nie zaczęły męczyć mnie ciążowe dolegliwości, wymioty, nudności, omdlenia, zupełny brak sił, do tego zdiagnozowana cukrzyca ciążowa, częste badania, pobyty w szpitalu. Wielokrotnie usłyszałam słowa typu: ty ciągle źle się czujesz, ciągle ci niedobrze; ciąża to nie choroba; inne kobiety jakoś normalnie funkcjonują itp.Bardzo przykro mi się wtedy robiło. Rzadziej wtedy już się spotykaliśmy, ponieważ uważał że ma ciekawsze zajęcia, niż siedzenie przy mnie leżącej. Między innymi przez to zaczęliśmy się kłócić, strasznie kłócić.. Któregoś dnia po serii takich kłótni, stwierdził, że woli żebyśmy ten ślub odwołali a raczej odłożyli, a w to miejsce zamieszkali ze sobą, zorientowali się jak będziemy się wtedy dogadywać itd. Kolejny cios.. W sumie to boli mnie to do dziś na samo wspomnienie. Wynajął mieszkanie, wprowadziliśmy się i... Na początku było słodko, z biegiem czasu znów zaczęły się kłótnie np. że do obiadu nie było surówki, że sam musi prasować ubrania, a ja przecież siedzę całe dnie w domu i nie mogę tego zrobić, że raz w tygodniu on musi odkurzać, że akurat wtedy gdy on ma się ochotę położyć, ja proszę by wyniósł śmieci, czy opróżnił popielniczkę z balkonu... Do tego przy każdej kłótni obraża moich rodziców (którzy, nie mam pojęcia co mu zrobili). Obecnie jestem w 18 tc i coraz częściej zastanawiam się by wrócić do rodzinnego domu. Nie chciałabym wychowywać dziecka sama i trochę paraliżuje mnie ta myśl. Ale czytając wpisy na forach, coraz bardziej upewniam się, że chcę podjąć słuszną decyzję...
Tak. Powrót do domu to słuszna decyzja.
Jesteś w ciąży, powinnaś mieć spokój. Kłótnie źle wpływają na dziecko, na twoje samopoczucie.
On nie zdał egzaminu na partnera.
Jęśli teraz, kiedy masz problemy ciążowe nie wspiera cię, ma wymagania, oczekuje obsługi to co będzie gdy urodzisz, gdy lepiej się poczujesz? Będziesz miała i jego i dziecko do obsłużenia.
Plus dla niego, że wynajął to mieszkanie i mogliście sprawdzić jak życie razem wygląda. Szkoda, że tak późno, że nie zrobił tego zanim pojawiło się dziecko/ciąża.
Przed nim kolejny egzamin. Egzamin na ojca. Już jest źle bo nie dba o ciebie, o twoje dobre samopoczucie w ciąży.
Czas pokaże jak będzie zachowywał się wobec dziecka gdy się urodzi, czy przejmie część obowiązków.