Witajcie. Chciałam Was się poradzić,w jednej sprawie. Może ktoś spojrzy na to wszystko inaczej i da mi coś do myślenia,bo szczerze to mam mętlik w głowie. Mam 19 lat,mój facet ma 26 lat. Szczerze to świetnie się z nim dogaduje mimo takiej różnicy wieku,a byłam zawsze z facetami w moim wieku i nigdy nie stworzyłam właśnie tak dobrej relacji,tym bardziej,że jesteśmy 8 miesięcy razem,fakt znamy się już 5 lat,ale nie była to bliższa znajomość. Teraz powiedzmy,że jest dobrze,raz źle,raz lepiej,zależy od sytuacji. Traktuje mnie bardzo poważnie,ale nie wiem czy ja powinnam też to tak traktować. Nawet nie zdajecie sobie sprawy,że przez te lata odkąd go tylko poznałam po prostu go pokochałam,nie od pierwszego wejrzenia. Nic z tych rzeczy,po prostu z czasem,teraz jestesmy razem i cholernie go kocham. Momentami jestem najszcześliwsza na świecie,ale gdy przychodzi taki moment jak parę dni temu to mam pustkę w głowie. Zraz do tego przejdę,ale dodam jeszcze,że mieszkamy od siebie spory kawałek koło 130 km i spotykamy się raz na tydzień,może raz na dwa tygodnie. Nie jest to szczyt moich marzeń,tym bardziej że dobija mnie fakt,o którym muszę się komuś wygadać. Naprawdę jest świetnym facetem,w życiu nie spotkałam nikogo lepszego od niego. Mogę z nim porozmawiać,pośmiać się,wyjść gdzieś,czuję jego wsparcie,zawsze mi pomaga,no i staram się mu ufać przede wszystkim,ale sami wiecie że czasami nie jest ta tak proste,tym bardziej gdy ja zwyczajnie boje się,że ktoś mnie skrzywdzi. Czasem naprawdę panicznie się tego boje,że facet którego kocham nad życie,z którym chcę tworzyć jakas przyszłość po prostu pewnego dnia mnie zrani. Oczywiście na każdym kroku powtarza,że to mnie kocha,że ze mną chce być,że jest w stanie dla mnie poświęcić wiele,ale czy to prawda? Staram się mu wierzyć,w końcu miłość,przyjaźń i zaufanie,bez tego nic by nie wyszło. Ale dobra przechodzę do sedna sprawy. Jakiś czas temu sprawdziłam Jego telefon,wiem że nie powinnam,że to nie własciwe,ale w tamtym momencie miałam dziwne przeczucie,że coś jest nie tak i się nie pomysliłam. Flirtował z jakąś dziewczyną z pracy. Nie robiłam żadnej kłotni,tylko porozmawiałam z nim o tym.Nie byłam zła,tylko było mi po prostu przykro,bo jestem typem kobiety,która mając już faceta nie szuka sobie opcji awaryjnych i nie flirtuje. I dokładnie mu tak powiedziałam. No nic,porozmawialiśmy i mówił,że nigdy więcej się to nie powtórzy,że nie bedzie szukał kontaktu. Uwierzyłam, W końcu,każdy popełnia błędy,nikt nie jest doskonały. Skoro powiedział,że to nic dla niego nie znaczy,to pomyslałam,że dobra,to tylko nic. Nie wypomniałam mu tego,bo to nie miałoby sensu. Zepsułoby nam to związek.
Ale dwa dni temu chciał ze mną o czymś porozmawiać. No przyszedł przybity i zaczął mi opowiadać jak to koleżnaka z pracy nie chce utrzymywać z nim kontaktu. Opowiadał,że razem wychodzili po pracy na piwo,oczywiście w późnych godzinach. Mówił,że odwoził ją do domu,że mu się świetnie z nią rozmawia w parku na spacerze,że jest bardzo fajna. Patrzyłam na niego tymi swoimi zielonymi oczami i nie wiedziałam czy uciec,czy co mu powiedzieć. Ale słuchałam dalej... Kontynuował,że chciałby z nią to wyjaśnić bo nie da mu to spokoju,że przecież on nic takieo nie zrobił. I zastanawiał się jak to teraz bedzie wyglądać w pracy,czy beda mówić sobie tylko zwykłe cześć,czy udawać że się nie znają? Mówił,że nie chce żeby tak było,że było fajnie jak na pożegnanie ją przytulał i w ogóle jak sobie rozmawiali. Miałam pustkę w głowie... Co ja mu mogłam powiedzieć? Najbardziej zabolało mnie to,że ze trzy dni tak ze mną rozmawiał o tej dziewczynie. Przyjechał do mnie na te 3 dni i jeden temat. Ale nie mówiłam,że mnie to jakoś dotknęło. Poradziłam mu,żeby się z nią spotkał i to wyjaśnił,albo żeby zadzwonił. Choć bardzo mnie to bolało,ale no nie powiem mu,żeby to zostawił skoro wiem i widzę,że będzie o tym myslał,będzie się zastanawiał,będzie rozpamiętywał i że naprawdę mu zależy. Zapytałam go też czy mu na niej zależy. Powiedział mi,że tak,ale nie tak jak na mnie,że na niej mu zalezy ale w formie koleżanki. Tylko,że ja nie jestem ślepa. Powiedziałam mu również,że może lepiej będzie jeżeli dopóki zależy mu na innej kobiecie,to żebyśmy się po prostu przestali spotykać. Uznaałam,że to nie ma sensu skoro jest obok mnie,a myśli o innej kobiecie. Prawda?
Na prawdę chciałabym to pojąc,ale no nie mogę. Ma mnie,tak? Ja nie kłócę się z nim,zawsze mu pomagam,gdy ma jakiś problem wie,że może do mnie przyjść i się wygadać,że go wesprę,bo po to mnie ma żebym mu pomagała,że może w nocy zadzwonić z byle pierdołą,a ja odbiorę i jeszcze się ucieszę,że w ogóle zadzwonił,robię mu śniadania,piekę ciasta,ciasteczka,staram się o to wszystko jak mogę.Nawet sama go namawiałam,żeby zaczął z domu z przyjaciółmi wychodzić,bo ne chodzi o to aby świat się kręcił wokół mnie,ale żeby też miał jakichś kolegów. Ale nie rozumiem czemu mając mnie przy sobie,on spotyka się z inną. I nie mam pojęcia co dalej mam z tą sytuacją zrobić. Może ktoś z Was miał podobnie? MOże tak naprawdę to wszystko nie ma sensu i powinnam się odciąć? Choć serce to mi pęknie. Nie chcę żadnego innego człowieka,taka już jestem. Maiałam wcześniej facetów,ale nie traktowałam tego tak jak ten związek. Taktuję mojego faceta jak ostatniego i tyle. Po prostu czuję to coś i już. Może i jestem zazdrosna,ale nie okazuję tego,zazdrość przecież wszystko niszczy. Nie chcę się codziennie zastanawiać czy sami wiecie... szkoda gadać.
W ten weekend kiedy byłam go odwiedzić,dostawał smsy od jakiegoś numeru,numer najpierw nie miał nazwy,a pózniej zapisał go nazwiskiem. Przypuszczam,że wymyślił jakieś nazwisko i po porostu wpisał,wiadomości póżniej usunął. Więc nawet nie miałam możliwości zerknięcia,ale przelotnie spojrzałam co tam było w jedym smsie,wiec kobieta się pytała czy on przyjedzie dzisiaj. No nic bardzo mnie to męczy bo niby powiedział,że To jakaś Grażyna z pracy,która ma z 50 lat. Szczerze to nie uwierzyłam. Tym bardziej,że nastepny dzień miał wolny,wyszliśmy chwilę na spacer i znowu dostał smsy od niej,nie chciał odebrać ich przy mnie,nie naciskałam. Póżniej tylko mnie poinformował że musi jechać do pracy na 3 godziny bo jest jakaś przebudowa i nikt nie chce iść. Tego dnia miał wolne,a do pracy pojechał na 23,nigdy tak nie robił. Od razu pomyślałam,że do niej jedzie. Pomyślałam też że to nie jest żadna Grażyna z pracy,tylko właśnie ta Karolina o której opowiadałam wam wcześniej. Numer spisałam,ale nie mam odwagi zadzwonić i zapytać. Nie wiem czy w ogóle to zrobić. Wiem tyle,że nie da mi to spokoju.
Ale jak to ma tak wyglądać to nie wiem co dalej z nami będzie. Może to ja po prostu przesadzam? Jak myślicie?
Po prostu myślałam,że mam wystarczająco poukładne w głowie i robię wszystko rozważnie,może zbyt poważnie wszystko traktuje i biorę do siebie? Jeżeli macie jakieś spostrzeżenia to śmiało komentujcie i po prostu mówcie co macie na mysli. Mam nadzieję,że to co od Was przeczytam jakoś mi pomoże i da parę rad na przyszłość.