Ja już nie mogę. Mam ogromnego doła z powodu postawy mojej żony wobec mnie i seksu. Nie kochamy się regularnie już od jakichś dziesięciu lat, a właściwie to nie pamiętam, czy kiedykolwiek było to regularnie. Tzn. czasem, raz na kilka miesięcy zdarza się, że ona się nie broni, tzn. nie mówi "NIE", ale i tak czuję się wtedy jakbym ją gwałcił i nie jest to coś, czego mógłbym oczekiwać od kochającej mnie kobiety. Zero zaangażowania z jej strony. Generalnie poza tym wydaje się być wszystkow w porządku. Żyjemy normalnie, chodzimy za rączkę, są pocałunki, chodzimy na długie wieczorne spacery po plaży i nie tylko. Ale seks jej nie interesuje. Jest mi z tym fatalnie, tak niskiej samooceny i takiego przynębienia, to nie czułem jeszcze nigdy. Nie umiem zrozumieć jej postawy. Dlaczego w ogóle nie jestem dla niej pociągający? Co ze mną jest nie tak? Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Zawsze kończyło się tak samo. Mówiła: "Ja po prostu nie mam ochoty." Czasami budzimy się rano, a ona z rozbrajającym uśmiechem opowiada mi, że miała fajny SEN, jak się kochaliśmy. A mnie się wtedy chce wyć i mam ochotę rozbić łeb o ścianę. Jej spełnienie dają sny. No żesz ...
Rozumiem, że nie zawsze ma się ochotę. Że można być zmęczoną, stres w pracy itd. Jestem człowiekiem wyrozumiałym. Ale ile można czekać na poprawę sytuacji? Ile jeszcze LAT?
To jest dla mnie męka, męczarnia, nie mogę spać, nie mam apetytu. Nie ma nadziei i widoków na poprawę.
1 2016-06-27 05:39:55 Ostatnio edytowany przez Mruk72 (2016-06-27 05:50:04)
Po prostu spójrz prawdzie w oczy.
Nie masz na co czekać. Niezależnie ile jeszcze lat upłynie, to i tak się nie zmieni.
A co z tym zrobisz, to już twoja decyzja.
Czytając podobne wątki, to zapewne nic.
I z ciekawości, czy ty ją i tak kochasz?
Nie ma seksu bo średnio ją jako facet kręcisz. Jest ciebie pewna , nie boi się że Cię straci więc po co. Kobiecie włącza się seks w sytuacji niepewności o partnera nawet nie z powodu kochanek ale nawet chociażby zadbania o siebie, starania się seksownie wyglądać itp , po prostu wtedy kiedy kobieta wie że gdybyś chciał to możesz mieć inne kobiety a tu tego nie ma. Zacznij dbać o siebie, chodzić na siłownię i przede wszystkim popracuj nad swoją samooceną a zobaczysz że zaraz jej się zechce chcieć. No jest jeszcze opcja że kogoś ma kto zaspokaja jej potrzeby czego bym nie wykluczał. Nie wierzę w kobiety bez potrzeb seksualnych natomiast wiem że facet mając w dupie rozwój i zdrowy egoizm może w kobiecie skutecznie tą ochotę na niego zabić. Ona ochotę to ma tylko nie na Ciebie. Pomyśl o sobie i weź się za samoocenę bo słabo ten związek widzę za chwilę.
Ciężka sprawa... zawsze jak widzę takie wątki to mi szkoda par niby się kochają są fajna para a tu takie problemy
I z ciekawości, czy ty ją i tak kochasz?
No właśnie, kocham ją. I naszych synów, z którymi mam bardzo dobry kontakt. Spędzamy wspólnie bardzo dużo czasu. I wiem, że ona ceni we mnie to, że może się przy mnie rozwijać, jakkolwiek zabrzmi to nieskromnie. Poza sferą intymną wszystko jest we wzorowym porządku.
Nie ma seksu bo średnio ją jako facet kręcisz.
No właśnie o to chodzi. Zdaję sobie z tego sprawę i nie wiem, jak to zmienić.
Jest ciebie pewna , nie boi się że Cię straci więc po co
To też prawda. Ona wie, że nie jestem człowiekiem, który skacze z kwiatka na kwiatek.
popracuj nad swoją samooceną
I tu kółko się zamyka...
No jest jeszcze opcja że kogoś ma kto zaspokaja jej potrzeby czego bym nie wykluczał
Nie, to jest wykluczone. Ona nie z tych płochych.
Ja już nie mogę. Mam ogromnego doła z powodu postawy mojej żony wobec mnie i seksu. Nie kochamy się regularnie już od jakichś dziesięciu lat, a właściwie to nie pamiętam, czy kiedykolwiek było to regularnie. Tzn. czasem, raz na kilka miesięcy zdarza się, że ona się nie broni, tzn. nie mówi "NIE", ale i tak czuję się wtedy jakbym ją gwałcił i nie jest to coś, czego mógłbym oczekiwać od kochającej mnie kobiety. Zero zaangażowania z jej strony. Generalnie poza tym wydaje się być wszystkow w porządku.
Ma orgazmy? Może się przy Tobie sama na łechtaczce "dopalić" do orgazmu? A może udaje od 20 lat orgazmy, abyś nie był smutny? Piszesz, że nie ma ochoty... ale jak wyglądał Wasz seks za młodu? Jak wygląda teraz? Co znaczy "broni"? Jak ją podrywasz na seks? Ładna jest? Dba o siebie? Jest seksi? Podnieca Cię? Mówisz jej to?
Co do samego seksu... zacznij od Ian Kerner "Jej orgazm najpierw". Wykuj to na pamięć. Potem poderwij ją na seks, tak aby w jej głowie była ochota. W końcu zrób jej minetkę, i przeleć. Może nabierze ochoty.
Żyjemy normalnie, chodzimy za rączkę, są pocałunki, chodzimy na długie wieczorne spacery po plaży i nie tylko.
Noooo... dotykacie się, więc jeden truuuuuudny problem masz z głowy. Gorzej jak kobieta nie akceptuje twojego dotyku, pocałunków.
Ale seks jej nie interesuje. Jest mi z tym fatalnie, tak niskiej samooceny i takiego przynębienia, to nie czułem jeszcze nigdy. Nie umiem zrozumieć jej postawy. Dlaczego w ogóle nie jestem dla niej pociągający? Co ze mną jest nie tak? Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Zawsze kończyło się tak samo. Mówiła: "Ja po prostu nie mam ochoty."
Wg mnie rozmawianie o seksie jest gwałtem. To jest za delikatna sprawa, aby załatwić jak typowy problem typu czy jechać pod namiot, czy na wycieczkę zorganizowaną. Kto Ci powiedział, że nie jesteś pociągający? Skąd taki wniosek? Może ona jest aseksualna? Nierozbudzona, nie masturbuje się, nie czerpie z tego przyjemności. Milion jest różnych powodów.
Czasami budzimy się rano, a ona z rozbrajającym uśmiechem opowiada mi, że miała fajny SEN, jak się kochaliśmy. A mnie się wtedy chce wyć i mam ochotę rozbić łeb o ścianę. Jej spełnienie dają sny. No żesz ...
No to cuuudownie, że ma takie sny. Jesteś jej super facetem. Opowiedz jak wygląda wasz seks...
Rozumiem, że nie zawsze ma się ochotę. Że można być zmęczoną, stres w pracy itd. Jestem człowiekiem wyrozumiałym. Ale ile można czekać na poprawę sytuacji? Ile jeszcze LAT?
To jest dla mnie męka, męczarnia, nie mogę spać, nie mam apetytu. Nie ma nadziei i widoków na poprawę.
Jest dotyk, całowanie. Kobieta ma sny o seksie. Jesteście razem, mąż i żona. Ty chcesz seksu. .......... i coooo? ... i przemilczałeś coś... nie wiem co...
Może u Was jest tak... cały dzień romantycznie, buzi buzi, spacerek za rączkę. Grzecznie. Niebo, słoneczko, baranek. Czy całowałeś ją namiętnie? W szyję? Trzymałeś za tyłek, za kark, w talii? I co ona wtedy robiła? Odsuwała się, czy przyjmowała pieszczoty? A wieczorem co było? Połozyła się w łóżku, odwróciła plecami, chciałeś ją pogłaskać, to odepchnęła twoją rękę?
Noooo... dotykacie się, więc jeden truuuuuudny problem masz z głowy. Gorzej jak kobieta nie akceptuje twojego dotyku, pocałunków.
Niekoniecznie jest to dobry sygnał. Osobom aseksualnym potrzebne jest poczucie bliskości, ale seks już nie. Ja odsyłam raczej autora do tego wątku:
http://www.netkobiety.pl/t12599.html
Ja już nie mogę. Mam ogromnego doła z powodu postawy mojej żony wobec mnie i seksu. Nie kochamy się regularnie już od jakichś dziesięciu lat, a właściwie to nie pamiętam, czy kiedykolwiek było to regularnie.
Z tego co piszesz, coś się zmieniło 10 lat temu. A jak było wcześniej ? W seksie przecież nie chodzi o regularność, tylko o spontaniczność. Czy wcześniej Wasz seks był spontaniczny ?
Tzn. czasem, raz na kilka miesięcy zdarza się, że ona się nie broni, tzn. nie mówi "NIE", ale i tak czuję się wtedy jakbym ją gwałcił i nie jest to coś, czego mógłbym oczekiwać od kochającej mnie kobiety. Zero zaangażowania z jej strony.
Wiesz, zdarza się, że kobieta nie angażuje się w łóżku ponieważ;
1. Nie odpowiada jej pozycja, upodobania partnera, sex trwa za krótko/ za długo, jest rutynowy lub zbyt wyszukany.
2. Wstydzi się swojego ciała.
3. Hamulcem może być wychowanie wyniesione z domu, przeświadczenie że seks jest - obowiązkiem, wszyscy faceci to świnie, którzy, chcą tylko jednego.
4. Zahamowania religijne, seks fee - grzech i obraza Boga.
Rozumiem, że nie zawsze ma się ochotę. Że można być zmęczoną, stres w pracy itd. Jestem człowiekiem wyrozumiałym. Ale ile można czekać na poprawę sytuacji? Ile jeszcze LAT?
To jest dla mnie męka, męczarnia, nie mogę spać, nie mam apetytu. Nie ma nadziei i widoków na poprawę.
A jak jest z nią po alkoholu, gdy jest na lekkim rauszu, też jest taka niedostępna ?
Mruk72 napisał/a:Ja już nie mogę. Mam ogromnego doła z powodu postawy mojej żony wobec mnie i seksu. Nie kochamy się regularnie już od jakichś dziesięciu lat, a właściwie to nie pamiętam, czy kiedykolwiek było to regularnie.
Z tego co piszesz, coś się zmieniło 10 lat temu. A jak było wcześniej ? W seksie przecież nie chodzi o regularność, tylko o spontaniczność. Czy wcześniej Wasz seks był spontaniczny ?
Gdybym miała do wyboru seks regularny, albo spontaniczny raz na pół roku, to myślę, że jednak postawiłabym na regularność Taka nudna i niespontaniczna jestem
Hmm... ale jeśli żona ma sny z nim, o seksie z nim to chyba nie do końca jest tak, że nie kręci jej jako mężczyzna.
Czy byłaby szansa, żebyście porozmawiali oboje z seksuologiem? Może to nie tyle kwestia problemów w związku co aseksualności żony lub jej naprawdę niskiego libido.
Rozmawialiśmy o tym wiele razy. Zawsze kończyło się tak samo. Mówiła: "Ja po prostu nie mam ochoty." Czasami budzimy się rano, a ona z rozbrajającym uśmiechem opowiada mi, że miała fajny SEN, jak się kochaliśmy. A mnie się wtedy chce wyć i mam ochotę rozbić łeb o ścianę. Jej spełnienie dają sny. No żesz ....
Dla mnie historie o wspaniałym seksie we śnie w tym przypadku wyglądają na zagranie pod publiczkę. Jej seks nie interesuje, ale widzi, że jego tak. Nie poświęci się aż tak bardzo, żeby uprawiać z nim seks realnie, ale rzuci mu ochłap w postaci informacji, że we śnie to wyprawiali cuda na kiju Teraz niech się mąż tym jara, a ona ma go z głowy. W końcu zapewniła mu wspaniały seks... we śnie
Cudów nie było nigdy i nie będzie. Mruk to wie, bo przyszedł się tylko wygadać.
Gdybym miała do wyboru seks regularny, albo spontaniczny raz na pół roku, to myślę, że jednak postawiłabym na regularność
Taka nudna i niespontaniczna jestem
Regularnie myje się zęby
A poważnie, chodzi o to, czy żona autora wcześniej czerpała radość z ich pożycia, czy inicjowała zbliżenia, czy okazywała, że jest jej dobrze w łóżku ?
Teraz, z opisu wygląda sytuacja tak, ani regularnie, ani spontanicznie. Ona liczy pająki na suficie, a on, robi swoje.
Coś mi się zdaje, że autor, byłby w niebo wzięty, gdyby żona raz na pół roku szepnęła - pragnę Cię, kochaj się ze mną.
Regularnie myje się zęby
Ano W sytuacji Mruka jednak regularność rysuje się jak raj na ziemi
A poważnie, chodzi o to, czy żona autora wcześniej czerpała radość z ich pożycia, czy inicjowała zbliżenia, czy okazywała, że jest jej dobrze w łóżku ?
Teraz, z opisu wygląda sytuacja tak, ani regularnie, ani spontanicznie. Ona liczy pająki na suficie, a on, robi swoje.
Coś mi się zdaje, że autor, byłby w niebo wzięty, gdyby żona raz na pół roku szepnęła - pragnę Cię, kochaj się ze mną.
Z opisu wynika, że nie było dobrze od początku, ale może sam autor wyklaruje bardziej sytuację po poczytaniu o aseksualnych w związkach. Czy znajduje podobieństwa? Wydaje mi się, że 10 lat białego małżeństwa i snów o seksie wystarczy, żeby stwierdzić, że włóczenie się po seksuologach itp. większego sensu tutaj nie ma. Może tylko jeden: diagnoza czarno na białym, że żona po prostu seksem zainteresowana nie jest.
No nie wiem, nie jestem przekonana do autodiagnoz na podstawie forum.
Seksuolog nie namówi żony do seksu na pewno, ale być może pomoże im wypracować chociażby nieokazywanie przez nią niechęci, kiedy będzie już w stanie jakoś "przebrnąć" przez ten seks. Zawsze to jakiś krok ku temu, żeby Mruk nie czuł się źle.
No nie wiem, nie jestem przekonana do autodiagnoz na podstawie forum.
Seksuolog nie namówi żony do seksu na pewno, ale być może pomoże im wypracować chociażby nieokazywanie przez nią niechęci, kiedy będzie już w stanie jakoś "przebrnąć" przez ten seks. Zawsze to jakiś krok ku temu, żeby Mruk nie czuł się źle.
10 lat prawie bez seksu. Seks zaś raz na kilka miesięcy gdy ona nie broni się, tylko sobie grzecznie leży i liczy owieczki... Ja tam myślę, że diagnozę postawić mogę
Po wizycie u seksuologa żona nauczy się, że powinna ruszyć się czasem w czasie seksu, a może nawet jęknąć Nie spotkałam seksuologa, któryby takie kursy przeprowadzał... Wydaje mi się, że rozwiązaniem problemu nie jest nauczenie żony aby "przebrnęła przez seks". Ona już to umie i robi od 10 lat
Co do tego, że Mruk poczułby się lepiej gdyby żona wyuczyła się paru sztuczek na pamięć i odgrywała w odpowiednim momencie, to wątpię. Co więcej jak w takiej sytuacji miałaby się poczuć żona. Ma zostać zwierzątkiem cyrkowym, które trzeba odpowiednio wytresować i ma odgrywać zadowolenie? Gdzie ona w tym będzie? Jej seks nie obchodzi, więc zmuszanie się do niego jest właśnie tym: zmuszaniem się. Tu nie ma dobrego rozwiązania.
16 2016-06-27 19:08:02 Ostatnio edytowany przez Gary (2016-06-27 19:08:23)
Jak żona mówi, że śnił jej się seks z męzem to komplement, świetny komplement. NIe sądzę, że blefuje.
Ja również lubię regularny seks, bez fajerwerków w stylu przebieranki, wibrator, scenki. I dobrze mi z tym, nie są potrzebne do seksu takie udogodnienia.
Jak żona mówi, że śnił jej się seks z męzem to komplement, świetny komplement. NIe sądzę, że blefuje.
Kiedy żona mówi, że śnił jej się seks z mężem, a potem nie uprawia tego seksu z nim przez kilka miesięcy, to nie jest komplement, a tortura.
Klio, nie zrozumiałyśmy się.
Nie twierdzę, że seksuolog nauczy żonę Mruka cudów. Twierdzę, że mógłby nauczyć ją, jak nie doprowadzać Mruka do poczucia, że ją gwałci, kiedy już na ten seks się godzi. Nie wiem, jak bardzo Mruk kocha żonę - bo jeśli umiarkowanie to rozwiązaniem jest jednak poszukanie sobie kogoś innego, natomiast jeśli kocha ją bardzo to lepiej próbować cokolwiek poprawić niż machnąć ręką i uznać, że lepiej nie będzie, bo ktoś w internecie tak napisał.
Tylko, że on ją gwałci. Ona nie chce seksu, ale dla świętego spokoju i utrzymania tego „związku” czasem nie mówi nie. Teraz seksuolog miałby ją niby nauczyć, żeby nie pokazywać Mrukowi, że seks nie sprawia jej przyjemności, po to żeby Mruk poczuł się lepiej... Ponawiam pytanie: jak z tym ma się czuć żona, której seks nie obchodzi? Czy nie staje się teraz narzędziem, które należy tylko lekko podrasować, aby Mruk miał wreszcie jakąś przyjemność? Wtedy Mruk nie będzie miał poczucia że gwałci? Wtedy żona też nie będzie się czuła gwałcona? Wystarczy nauka pozorów?
Oni nie machnęli ręką na związek. Nie machnęli 10 lat temu, gdy tak było w ich związku i nie machają dalej. Jednocześnie tak dobrze im ze sobą.... Czasem wydaje mi się, że nadgorliwość naprawdę jest gorsza od faszyzmu. W tym wypadku obydwojgu przydałby się kurs machania ręką 10 lat temu...
Jak ma się czuć Mruk, który jest dla swojej żony do zaspokajania emocji i stabilności finansowej, wiedząc, że żona nie jest nim zainteresowana jako mężczyzną? Dlaczego ta kobieta trzyma go i unieszczęśliwia, zamiast puścić wolnego? Dlaczego nie pozwoli mu zajmować się rodziną i jednocześnie spełniać jako kochankowi z inną?
Strony medalu są dwie.
Nie wiem, czy jesteś specjalistą - ja przyznam bez bicia, że nie jestem, więc nie jest mi znany wachlarz dostępnych seksuologom i psychologom pomocy dla tego typu związków, stąd moja propozycja, by do takiego lekarza się udać. Co zrobi Mruk to już jego i jego żony decyzja, oni będą z tym żyć, ale stwierdzanie, że jest im dobrze i było przez tych 10 lat jest nadużyciem patrząc na pierwszy post w tym temacie.
Jak ma się czuć Mruk, który jest dla swojej żony do zaspokajania emocji i stabilności finansowej, wiedząc, że żona nie jest nim zainteresowana jako mężczyzną? Dlaczego ta kobieta trzyma go i unieszczęśliwia, zamiast puścić wolnego? Dlaczego nie pozwoli mu zajmować się rodziną i jednocześnie spełniać jako kochankowi z inną?
Ma się czuć beznadziejnie i tak się czuje. Osobiście te historyjki żony o wspaniałym seksie we śnie wywołują u mnie mdłości. Kobieta ma rzeczywiście wygodne życie i horyzont empatii sięgający niewiele poza własną osobę
Co zrobi Mruk to już jego i jego żony decyzja, oni będą z tym żyć, ale stwierdzanie, że jest im dobrze i było przez tych 10 lat jest nadużyciem patrząc na pierwszy post w tym temacie.
To była ironia. Nie zrozumiałyśmy się.
A, to w porządku, jeśli ironia to faktycznie już mi się wszystko zgadza.
Słaba jestem w odczytywaniu emocji innych.
Jak żona mówi, że śnił jej się seks z męzem to komplement, świetny komplement. NIe sądzę, że blefuje.
Ja również lubię regularny seks, bez fajerwerków w stylu przebieranki, wibrator, scenki. I dobrze mi z tym, nie są potrzebne do seksu takie udogodnienia.
A któż mówi o seks zabawkach i innych udziwnieniach ( choć nigdy nie wiadomo, co by podziałało na żonę autora ), przyznasz jednak, że znacznie lepiej się czujesz, gdy seks jest spontaniczny, radosny i gdy masz świadomość, że kobieta przyjmuje Cię chętnie. Jeszcze fajniej, gdy partnerka sama seks zainicjuje.
Klio seksuolog wskazany jak najbardziej, nie chodzi o naukę Kamasutry, ale o znalezienie źródła problemu, coś kobietę blokuję, pytanie co?
Wychowanie, religia, kompleksy, a może coś z dzieciństwa albo młodości, molestowanie lub gwałt, o których mąż może nie wiedzieć. Jest też możliwość, że mężczyźni to nie jej bajka ( jest lesbijką ), wiele osób nie zdaje sobie sprawy lub ukrywa swoją orientację.
Małe libido, może mieć też związek z chorobą, zakłóconą gospodarką hormonalną, ciężko stwierdzić ale aby postawić diagnozę, oziębłość lub aseksualność, trzeba by wykluczyć wszystkie inne możliwości. I o tego jest seksuolog.
A, to w porządku, jeśli ironia to faktycznie już mi się wszystko zgadza.
Słaba jestem w odczytywaniu emocji innych.
Trudno jest odczytywać emocje w piśmie. Sama się na tym łapię, więc nie jest to tylko Twój problem
Klio seksuolog wskazany jak najbardziej, nie chodzi o naukę Kamasutry, ale o znalezienie źródła problemu, coś kobietę blokuję, pytanie co?
Wychowanie, religia, kompleksy, a może coś z dzieciństwa albo młodości, molestowanie lub gwałt, o których mąż może nie wiedzieć. Jest też możliwość, że mężczyźni to nie jej bajka ( jest lesbijką ), wiele osób nie zdaje sobie sprawy lub ukrywa swoją orientację.
Małe libido, może mieć też związek z chorobą, zakłóconą gospodarką hormonalną, ciężko stwierdzić ale aby postawić diagnozę, oziębłość lub aseksualność, trzeba by wykluczyć wszystkie inne możliwości. I o tego jest seksuolog.
Diagnoza jak pisałam jest potrzebna, ale po to by pozbawić Mruka złudzeń. Co do naprawy między nimi czegokolwiek, to jest o 10 lat za późno. Obecnie nie ma powodu aby cokolwiek zmieniać, tzn. żona nie ma powodu, a Mruk z tym się godził przez 10 lat.
Diagnoza jak pisałam jest potrzebna, ale po to by pozbawić Mruka złudzeń. Co do naprawy między nimi czegokolwiek, to jest o 10 lat za późno. Obecnie nie ma powodu aby cokolwiek zmieniać, tzn. żona nie ma powodu, a Mruk z tym się godził przez 10 lat.
Droga Klio, wszystko zależy co leży u podstaw, jeśli blokadę da się usunąć, warto spróbować, po co przekreślać od razu związek?
Może poczekajmy, czy Mruk się jeszcze wypowie, bo tak naprawdę, nie wiadomo jak było u nich wcześniej i co chce, dalej z tym fantem zrobić. Czy terapia, w ogóle wchodzi w grę ? A może, rozważa kochankę lub inną opcje, jak rozwód?
Trudno doradzać w sprawach intymnych, gdy ma się szczątkowe informację, płynące tylko z jednej strony.
Kurs machania ręką... Lepiej nie można tego ująć...
Mruk
Pisałam już w takich tematach, możesz poczytać.
Pozostają złudzenia - wariant smutny, ale łatwiejszy albo rozpoczęcie życia od nowa, wariant trudny, ale z szansą na lepsze życie.
Droga Klio, wszystko zależy co leży u podstaw, jeśli blokadę da się usunąć, warto spróbować, po co przekreślać od razu związek? .
Właśnie pytanie/stwierdzenie: po co przekreślać od razu związek? prowadzi często do istnienia związków, które przekreślić należało. Doprowadziło Mruka do związku małżeńskiego z osobą, z którą nie dopasował się pod względem seksualnym. Żyje w prawie celibacie od 10 lat bo zadawał sobie to samo pytanie: po co przekreślać od razu związek, skoro oprócz tego seksu, tego drobiażdżku, wszystko tak dobrze się układa... Jak na mój gust w takim związku, o takich podstawach nie ma prawa się dobrze układać, a twierdzenie, że jest inaczej, jest zaklinaniem rzeczywistości. Dlaczego? Bo żona widząc jego męczarnie (a widzi) nie ma potrzeby, aby coś z tym zrobić. Mruk się męczy, ale od 10 lat i nie zrobił nic konstruktywnego, co mogłoby męczarnie zakończyć. Obydwoje znają swoje potrzeby, ale nawzajem ich nie spełniają. Nie są na tyle blisko, aby szczerze ze sobą rozmawiać i szukać rozwiązań.
Teraz Mruk niech biega z żoną po seksuologach i a nóż za kolejne 10 lat doczeka się „odblokowania” żony. I nagle wszystko się ułoży...
diana-1971 napisał/a:Droga Klio, wszystko zależy co leży u podstaw, jeśli blokadę da się usunąć, warto spróbować, po co przekreślać od razu związek? .
Właśnie pytanie/stwierdzenie: po co przekreślać od razu związek? prowadzi często do istnienia związków, które przekreślić należało. Doprowadziło Mruka do związku małżeńskiego z osobą, z którą nie dopasował się pod względem seksualnym. Żyje w prawie celibacie od 10 lat bo zadawał sobie to samo pytanie: po co przekreślać od razu związek, skoro oprócz tego seksu, tego drobiażdżku, wszystko tak dobrze się układa... Jak na mój gust w takim związku, o takich podstawach nie ma prawa się dobrze układać, a twierdzenie, że jest inaczej, jest zaklinaniem rzeczywistości. Dlaczego? Bo żona widząc jego męczarnie (a widzi) nie ma potrzeby, aby coś z tym zrobić. Mruk się męczy, ale od 10 lat i nie zrobił nic konstruktywnego, co mogłoby męczarnie zakończyć. Obydwoje znają swoje potrzeby, ale nawzajem ich nie spełniają. Nie są na tyle blisko, aby szczerze ze sobą rozmawiać i szukać rozwiązań.
Teraz Mruk niech biega z żoną po seksuologach i a nóż za kolejne 10 lat doczeka się „odblokowania” żony. I nagle wszystko się ułoży...
Wiesz, nic nie jest tak proste, jak się wydaje. Sądząc po nicku Mruk72, Pan ma 44l, w tym wieku, trudno jest przekreślić wszystko i zaczynać od nowa.
Seks w związku jest ważny, bardzo ważny. Tylko czy dla tego seksu, warto przekreślić życie, które się ma i czy Mruk, ma do tego chęć i odwagę ?
Z drugiej strony, nigdy nie ma gwarancji, że nowe życie, będzie tym życiem wymarzonym.
Hehe, jest inna opcja aby się dopasować, zawsze Mruk może pić, herbatkę z bromem.
Czasem jednak proste jest proste. Nie dobrali się, ale woleli tego nie dostrzegać. Pewnie nie raz i nie drugi zadano pytanie: czy warto przekreślić wszystko? Odpowiedzią było nie i pewnie nadal będzie. Dla obydwojga dlatego, że ważniejsze jest poczucie bezpieczeństwa, asekuranctwo, strefa komfortu. Zaczynanie od nowa rzeczywiście jest trudne. Było takie 10 lat temu i nadal pozostaje. Rozwiązań bezbolesnych obecnie brak i dlatego w tym punkcie nic nie jest proste
30 2016-07-03 09:18:27 Ostatnio edytowany przez pannapanna (2016-07-03 09:19:45)
Dla mnie sprawa jest prosta - Mruk zaspokaja wszystkie potrzeby żony, czyli jest supplierem. On jest od niej mniej atrakcyjny a więc ona nie musi się bać że on odejdzie. Dla niego ona jest 8 cudem świata - pewnie jest ładna i to jej największy atut. Albo jego nikt wcześniej jej chciał. Albo ona była najlepsza z nielicznych które by się ewentualnie na niego zgodziły. No końcem końców on nie jest dla kobiet atrakcyjny i nadrabia rozpieszczaniem żony ze strachu żeby jej inny nie odbił.
Tak szczerze to myślę że ona go nawet nie kocha i nie szanuje, wg mnie ma go za głupka który jej zapewnia dobre życie. Znam takie parki i wiem jak takie kobiety się zachowują gdy męża nie ma.
A że ona nie ma JESZCZE kochanka? Bo dzieci są za małe żeby ryzykowała albo jej życie jest tak wygodne że jej się nie opyla.
Reasumując- autorze pozostaje ci zjechać z rączki, jak to robisz od 10 lat. Ona już urodziła dzieci, co hieny robią zawsze żeby utrzymać jelenia. Sex z tobą jest jej niepotrzebny, niemiły i pewnie odrażający.
Mruk zapłakał i zniknął z forum chyba....
Poszedł dalej robić za podnóżek swojej królowej
Mruk zapłakał i zniknął z forum chyba....
W końcu chciał się tylko "wygadać, bo pęknie". Wygadał się, nie pękł, ulżyło...
Dziękuję Wam wszystkim za zainteresownie i porady, i przepraszam, za tak długi brak odzewu z mojej strony, ale wyjechałem z moją żoną na kilka dni, żeby wesprzeć ją w jej sprawach służbowych. Uprzedzając pytania - zapowiadało się fajnie, ale skończyło się jak zwykle.
Na początek - mój wpis spełnił swoją rolę i w tamtej chwili słabości był wentylem bezpieczeństwa - przyniósł mi jakąś ulgę. Zobaczymy na jak długo ;-)
... cały dzień romantycznie, buzi buzi, spacerek za rączkę. Grzecznie. Niebo, słoneczko, baranek.
Może nie aż tak słodziutko, jak w dawnych bajkach Disneya, ale tak, naprawdę kochamy się, łączy nas wiele spraw, oboje uwielbiamy wspólnie spędzać czas jeżdżąc nad morze, jezioro. Czasem we dwójkę, częściej z dziećmi (choćby po to, żeby oderwać ich od tabletów). Czy zwykle spacerujemy trzymając się za rączkę? - właśnie tak.
Czy całowałeś ją namiętnie? W szyję? Trzymałeś za tyłek, za kark, w talii? I co ona wtedy robiła? Odsuwała się, czy przyjmowała pieszczoty? A wieczorem co było? Połozyła się w łóżku, odwróciła plecami, chciałeś ją pogłaskać, to odepchnęła twoją rękę?
Tak, bardzo lubię całować żonę w szyję. Ona też to bardzo lubi i sprawia jej to przyjemność. Tak samo, jak masaże. Ostatnio, wieczorem, masowałem jej stopy, łydki i uda (cały dzień na nogach i w biegu). Była padnięta i szybko zasnęła z błogim uśmiechem na twarzy. A czy na drugi dzień miała na mnie ochotę? Nie.
Dopóki są to pieszczoty "relaksacyjne", dopóty jest OK. Jeśli moje intencje są związane z seksem, np. zaczynam pieścić jej piersi, to bywa, że ona odwraca się na brzuch - wg. mnie ewidentna reakcja obronna. Bywa też, że werbalnie wyraża swoją niechęć do kochania się w tej chwili. Generalnie wieczorem nie może być mowy o seksie.
Nie chcę tu wykreować obrazu jakiejś wstrętnej, niewdzięcznej jędzy, a z drugiej strony idealnego męża. Ona dba o mnie, martwi się o moje zdrowie, wspiera mnie, gdy tego potrzebuję. A ja potrafię czasem być niemiły.
ale dla świętego spokoju ... czasem nie mówi nie
Takie właśnie mam wrażenie.
Osobom aseksualnym potrzebne jest poczucie bliskości, ale seks już nie
Żona twierdzi, że nie jest aseksualna
Kiedy żona mówi, że śnił jej się seks z mężem, a potem nie uprawia tego seksu z nim przez kilka miesięcy, to nie jest komplement, a tortura.
BINGO po raz pierwszy...
Coś mi się zdaje, że autor, byłby w niebo wzięty, gdyby żona raz na pół roku szepnęła - pragnę Cię, kochaj się ze mną.
... i po raz drugi.
Słuchajcie, jest tyle wątków, że nie jestem w stanie ogarnąć tego wszystkiego i odpowiedieć na wszystko na raz. Tym bardziej, że nie na wszystkie pytania znam odpowiedź.
Generalnie mój problem sprowadza się do tego, że chciałbym od czasu do czasu czuć się pożądany, atrakcyjny i czasem kokietowany. Być może na to nie zasłużyłem. Z pewnością część poblemu leży po mojej stronie, ze względu na niską samoocenę i narastającą nerwicę. Dobra, dość użalania sięna dzisiaj. Pogoda robi się ładna i trzeba jakoś miło spędzić ten dzień. Czego i Wam życzę.
35 2016-07-03 10:14:10 Ostatnio edytowany przez Klio (2016-07-03 10:14:26)
Jeśli nie jest aseksualna, to być może jest to awersja seksualna. Tak czy siak jęki na forum żony nie zmienią. Zrób coś konkretnego oprócz spacerku... Proponuję seksuologa.
Żaden seksuolog nie sprawi, że kobieta będzie pożądać mężczyzny, który nie jest dla niej atrakcyjny seksualnie.
Całe jej zachowanie wskazuje na to, że mąż może liczyć jedynie na przyjaźń, a nie na miłość.
To znaczy dokładnie to samo, co słowa "zostańmy przyjaciółmi" do zakochanego chłopaka. Tylko słabi faceci przyjmują tą rolę, bo nie ma żadnej możliwości, aby z niej awansować na coś więcej.
Żaden seksuolog nie sprawi, że kobieta będzie pożądać mężczyzny, który nie jest dla niej atrakcyjny seksualnie.
Całe jej zachowanie wskazuje na to, że mąż może liczyć jedynie na przyjaźń, a nie na miłość.
To znaczy dokładnie to samo, co słowa "zostańmy przyjaciółmi" do zakochanego chłopaka. Tylko słabi faceci przyjmują tą rolę, bo nie ma żadnej możliwości, aby z niej awansować na coś więcej.
w rzeczy samej. Jak to celnie ujął W. Allen - mężczyznę można 'wykastrować' jednym zdaniem: Wolę, abyś był moim przyjacielem niż kochankiem.
Niektórzy to chyba lubią
Autor daje się kastrować 10 lat i jeszcze mu mało.
39 2016-07-04 18:52:29 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-07-04 18:55:19)
Niektórzy to chyba lubią
Autor daje się kastrować 10 lat i jeszcze mu mało.
zakochany masochista, taki trochę Bogumił Niechcic co bez swej Basi żyć nie potrafi i nie chce
Z jednej strony go podziwiam, z drugiej szkoda mi go bardzo...
Bogumił to zdaje się Barbarze rogi przyprawiał.
Trzeba autora do lektur odesłać.
41 2016-07-04 19:53:19 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-07-04 20:02:43)
Bogumił to zdaje się Barbarze rogi przyprawiał.
Trzeba autora do lektur odesłać.
Jej wysokość nie zrozumiała w ogóle, wiec tlumaczę: pisząc: taki trochę Bogumił, miałam na myśli to, że Bogumił szalenie kochał swoją Basię, pomimo tego, że on jako mężczyzna dla niej nie istniał i dobrze o tym wiedział a mimo to był zdeterminowany aby z nią być i żyć. Co więcej gotów był znosić jej humory oraz seks z bożej łaski od święta (bo Basię wiecznie bolała głowa, albo była w inny sposob niedysponowana psychicznie, podobnie jak żona autora) co nie dziwne, bo obowiązki nigdy nie sa przyjemne, nawet małżeńskie, gdy sa obowiązkami a dla Basi seks z Bogumiłem takim był. Pomimo takiego traktowania on okazywał jej miłość, czułość i troskę a nawet usprawiedliwiał jej naturę...
edit: jeszcze raz przeczytałam i chyba wyszło, że jestem blĄdynką
42 2016-07-04 23:29:51 Ostatnio edytowany przez Naprędce (2016-07-04 23:30:13)
Klio może mieć rację, to może być "awersja seksualna". Leczy się psychoterapią i lekami.
http:/seksuologia.mp.pl/zaburzenia-seks … -seksualna
Tak że Mruku... jest nadzieja!
Niewątpliwie ma awersję
Ale nie do seksu, tylko do autora.
Powtarzasz to jak mantrę, tylko za każdym razem innymi słowami.
Przeczytałaś ten lub inny artykuł na ten temat? Uważasz, że taka dysfunkcja obiektywnie nie istnieje? Czy też uważasz po bliższym zapoznaniu się z tematem, że w przypadku tej kobiety nic nie wskazuje, że ona może byc nią dotknięta?
Nie odbierajże chłopinie tego cienia nadziei.
Nie no spoko, co kto woli...
Nie ma to, jak się oszukiwać.
Jakoś zleci te kolejnych dzieści lat i będzie po problemie.
Hare Krishna, Hare Krishna, Krishna Krishna, Hare Hare
Mruk idźcie do seksuologa.
Siłą żony nie zaciągnie. To on ma problem, nie ona. Ona wie, że nie ma po co.
Ale niech idzie sam, opowie to, co na forum. Może wtedy coś zrozumie.
48 2016-07-05 10:57:11 Ostatnio edytowany przez adiafora (2016-07-05 11:00:32)
seksuolog tudziez inny terapeuta nie zaszkodzi. Zawsze warto probowac ratowac zwiazek, gdy ludzi cos laczy. Chocby po to, zeby potem nie miec pretensji do siebie, ze sie sie probowalo. My sobie mozemy na forum gdybac a nawet stawiac diagnozy, bo temat nas nie dotyczy. Autor zas najlepiej wie, jaka jest sytuacja jego malzenstwa. Niech robi, co uwaza za sluszne. Seks w zwiazku jest bardzo wazny, ale przeciez nie najwazniejszy. Gdyby tak bylo, malzenstwo autora juz dawno by sie rozpadlo. Widac laczy ich bardzo duzo poza ta sfera. Jest wzajemna czulosc , wiec nie jest tak zle. Obnizone a nawet zanik libido czesto ma bardziej przyziemne przyczyny. O tym moze duzo powiedziec lekarz.
Widać beznadziejny jej ten seks zapewniasz... Albo to wina hormonów, może ma tarczycę rozwaloną albo coś.
No ale skoro mówi, że śnił jej się fajny seks z Tobą, to Wasz seks nie ma nawet opcji, że jest fajny w realu.
Rzeczywiście możliwe, że Mruk nie jest Bogumiłem. Skoro śniła o wspólnym seksie... W końcu Basia to raczej nie o mężu a o
chyba że tak to na pocieszenie powiedziała. Ale jeśli to prawda, to brzmi jakby ten seks w rzeczywistości jej nie pociągał. Mówiła coś szczegółowo, jak to wyglądało we śnie? Może Cię kocha, ale ma inne preferencje.
Mruk myślę że dobrze by było gdyby poczuła się o ciebie trochę zazdrosna. Jakieś nowe fajne ubrania, perfumy i wyjście z kolegami na piwo. Zobaczysz jej reakcje, rzucisz jakiś tekst o laskach w pubie, będziesz zadowolony z wyjścia.
Nie tylko żona i dzieci. Myślę że ona raczej traktuje cie jak przyjaciela, który jest zawsze i na którego może liczyć, a takiej osoby raczej się nie pożąda, nie pragnie. Musisz trochę się odsunąć, mieć jakieś swoje zajęcie, zacznij wychodzić na siłownię, biegać.
Nie jesteś teraz dla niej męski, dlatego cie nie pożąda. Ma przytulanki, całowanie, spacerki z przyjacielem a nie z mężczyzną/mężem który wzbudzał by u niej dreszcze.
Dobry wieczór.
Zawsze jestem pod wrażeniem Waszej netkobiecej intuicji i trafności wielu spostrzeżeń, jednak oczywiście trudno Wam ocenić sytuację tylko na podstawie jednostronnych, krótkich i w dodatku dyktowanych żalem wypowiedzi.
Mruk myślę że dobrze by było gdyby poczuła się o ciebie trochę zazdrosna.
Z pewnością nie zaszkodzi o siebie conieco zadbać. Ale nie wyobrażam sobie, żeby moja żona mogła by być o mnie zazdrosna tylko dlatego, że zacząłem się inaczej zachowywać. Zazdrość nie leży w jej naturze. Z drugiej strony myślę, że gdyby inna kobieta okazywała w obecności mojej żony zainteresowanie moją osobą, to moja lepsza połowa nie była by na to obojętna.
Widać beznadziejny jej ten seks zapewniasz...
Trudno się nie zgodzić. Gdybym w jej mniemaniu się sprawdzał, to raczej nie unikałaby zbliżeń. Z logiką nie wygrasz. Z tym, że naprawdę nie wiem dlaczego to, co jej zapewniam miałoby być beznadziejne. Nie rzucam się na nią, jak Reksio na szynkę, jestem czuły, wiem, w których miejscach i jak lubi być pieszczona. Próbowałem i ciepłego wosku i kostek lodu i innych cudów. Miewała orgazmy, ale rzadko. Zawsze było co najwyżej tuż, tuż, na progu.
seksuolog tudziez inny terapeuta nie zaszkodzi
Z tego oczywiście zdaję sobie sprawę. Z tym, że na obecnym etapie z pewnością najpierw powinniśmy udać się do jakiegoś psychologa, żeby odnaleźć problem, przepracować to, a potem dopiero ewentualnie pojawić się u seksuologa. Nie potrafimy rozmawiać sami o naszym problemie, bo często nie ma mowy o rzeczowej dyskusji. Emocje jednak biorą górę i zaczyna się pojedynek na racje, tzn. mówimy sobie co nam leży na wątrobie, ale chyba żadne z nas tak naprawdę nie słucha drugiej strony. Tu trzeba mediatora.
Niewątpliwie ma awersję. Ale nie do seksu, tylko do autora.
Mam nadzieję, że sprawy nie zaszły aż tak daleko. Trzymam się póki co wersji, że awersja dotyczy seksu z autorem.
zakochany masochista, taki trochę Bogumił Niechcic co bez swej Basi żyć nie potrafi i nie chce
Coż, po prostu ją kocham. Pomimo kłopotów w relacjach intymnych. Po szesnastu latach małżeństwa czuję jeszcze ten stan młodzieńczego zadurzenia. Myślę, że ona też mnie kocha. Ale ma inny charakter niż ja i po prostu nie potrzebuje okazywać zbyt często czułości.
Wiem natomiast, czego ona we mnie nie lubi. Nie lubi, gdy czuje, że wywieram na nią presję (w różnych sytuacjach, nie chodzi mi teraz tylko o łóżko), gdy jestem nerwowy lub gdy ją krytykuję (nie, broń Boże nie w sposób wulgarny ani agresywny). No teraz to zabrzmiało strasznie. Ale, żeby nie pozostawić wrażenia, że jestem jakimś potworem (a może jednak jestem?) podam przykłady. Wybieramy się gdzieś razem. Umówiliśmy się na określoną godzinę, która nieubłaganie się zbliża, podczas gdy moja żona nie tylko nie jest jeszcze tak całkiem gotowa, ale postanowiła jeszcze szybko nastawić pranie. Wtedy niecierpliwię się (tak, nie znoszę się spóźniać) i robię się nerwowy, bo przecież można było jakoś sensowniej zaplanować przygotowania oraz pranie. No i zwykle się spóźniamy i na dodatek jest przy tym mnóstwo niepotrzebnych nerwów. Moja żona nienawidzi właśnie tego typu sytuacji i tej mojej nerwowości. Czy to jest przyczyna jej niechęci do mnie? Nie wiem, może rzeczywiście powinienem się czasem zamknąć?
Dobranoc, idę spać, bo zaraz się rozwidni :-P
Mruk72, Ty nie jestes żadnym potworem, jestes normalnym facetem ktory ma problem i chce go rozwiązać. Szczerze mówiąc jestem wzruszona faktem, ze tak kochasz zonę, ze jestes z nią tyle lat mimo braku Twojej satysfakcji z seksu. Musisz ją naprawde kochać skoro to wytrzymujesz. Ciekawe, czy Twoja zona wie, jakie ma szczescie.
Ciekawe, czy Twoja zona wie, jakie ma szczescie.
Musielibyśmy ją o to zapytać. Ja nie wiem, czy ona to wie ani czy rzeczywiście ma szczęście. Może gdyby trafiła na innego mężczyznę, byłaby szczęśliwsza?
wiem, w których miejscach i jak lubi być pieszczona [...]
Miewała orgazmy, ale rzadko. Zawsze było co najwyżej tuż, tuż, na progu.
Nie. Nie wiesz jak lubi być pieszczona, bo gdybyś wiedział, to przez tyle lat uzbierałoby się nieco więcej tych orgazmów. Pytanie czy ona wie...
Już to wystarczyłoby, żeby odechciało się wszystkiego...
Najważniejsze, że jakieś działania w celu wyjaśnienia waszej sytuacji podejmujesz. Nie twierdzę, że sesje u psychologa, bądź seksuologa naprawią wszystko. Raczej wyklarują.
Klio
Żadna technika nie pomoże, jak kobieta nie pożąda faceta.
Z tego co on pisze, nigdy go nie pragnęła jako meżczyzny, więc nie ma czego naprawiać.
57 2016-07-06 13:48:14 Ostatnio edytowany przez Xymena (2016-07-06 14:01:56)
.
Klio
Żadna technika nie pomoże, jak kobieta nie pożąda faceta.
Z tego co on pisze, nigdy go nie pragnęła jako meżczyzny, więc nie ma czego naprawiać.
Co innego jeżeli usłyszy to od anonimowego użytkownika forum, który opinie wydaje na podstawie jednostronnego opisu i własnego doświadczenia życiowego, a co innego, jeżeli usłyszy to od dr który zobaczy i usłyszy na własne oczy i uszy obie strony. Tak jak Ty uważam, że opinie znacząco nie będą od siebie odbiegać, ale tu nie o to chodzi. Mrukowi potrzebna jest opinia dr żeby rozwiać wątpliwości i złudne nadzieje.
Nawet jeśli byłaby to awersja seksualna, którą można leczyć, to za leczenie trzeba było się brać 10 lat temu.
Klio
Żadna technika nie pomoże, jak kobieta nie pożąda faceta.
Z tego co on pisze, nigdy go nie pragnęła jako mężczyzny, więc nie ma czego naprawiać.
To skoro go nie pragnęła to po co wychodziła za niego za mąż? Z rozsądku?
No pewnie.
Z przyjaźni. Z potrzeby bycia w związku. Z chęci założenia rodziny. Z obawy, aby nie zostać samą. Bo nie było nikogo innego, a on był taki zakochany. Bo dobrze rokował na towarzysza życiowego.
@Mruk72
Napiszę Ci coś ze swojego podwórka. Jesteśmy rówieśnikami. Nie tak dawno pisałem o podobnym problemie z moją żoną w tym temacie:
http://www.netkobiety.pl/viewtopic.php?id=94898&p=2
Opowiem Ci co zrobiłem i co się w moim życiu zmieniło. Po pierwsze wyprowadziłem się z domu. Nie było łatwo ale zacisnąłem zęby, spakowałem walizki i wyszedłem, specjalnie na ten dzień wziąłem urlop z pracy, spokojnie wszystko spakowałem, bez przepychanek i niepotrzebnych histerii.
Po drugie poszedłem do adwokata, opowiedziałem jaki mam problem, po tej wizycie prawnik przygotował mi papiery rozwodowe.
Po trzecie WYSŁAŁEM papiery do żony pocztą.
W tym czasie ograniczyłem się do kontaktów z nią tylko poprzez telefon.
Efekt? "Cudowne" ozdrowienie żony. Nagle okazało się, że chce ratować małżeństwo, że nie chce rozwodu, że koniecznie chce się udać do poradni małżeńskiej porozmawiać o problemach z seksem. Cała ta "przemiana" dokonała się na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy.
Problem jest tylko taki, że ja teraz nie wiem czy chcę wracać.
Kiedy wychodziłem z domu, czułem się fatalnie. Żeby nie zwariować zająłem się pracą, żeby tylko zając czymś głowę. I nagle BUM! Okazało się, że świat jest pełen sensownych samotnych kobiet, które chcą stworzyć normalną rodzinę, chcą związać się z normalnym facetem, chcą z nim seksu, bliskości, czułości i pożądania.
Dasz wiarę?
Nagle okazało się że poznaję nie wiadomo jak i skąd dziewczyny, które są mną zainteresowane. A to na siłowni, a to na wyjściu z kumplami do klubu na piwko. A to w pracy koleżanka nagle wykazała zainteresowanie moim rozwodem, i na imprezie zakładowej zapoznała mnie z dziewczyną, która jak się okazało, od dawna chciał mnie poznać... Czary?
A teraz najlepsze. Moja żona dosyć szybko zlokalizowała moją stancję, wparowała do mnie któregoś wieczoru i zrobiła mi taki seks po-małżeński, że o mało się nie pogubiłem co do kierunków świata. Teraz jestem po NEGOCJACJACH u prawnika, jeszcze przed rozprawą rozwodową, na których żona prosiła mnie o jeszcze jedną szansę.
Po niedzieli jedziemy razem na wakacje, żeby odbudować nasze relacje. To też jej pomysł.
Wiesz jak ja się teraz czuję? Jak skończony idiota. Tyle lat cierpiałem zupełnie niepotrzebnie. Trzeba było trzasnąć drzwiami i wyjść z domu dawno temu! Czuję się zły, prawdę powiedziawszy wściekły, kiedy myślę o moich najlepszych latach zmarnowanych na proszenie się o seks!
Być może wrócę do żony, choć na razie wcale tego pewien nie jestem. Poczekam i popatrzę co jeszcze ona gotowa jest teraz dla mnie zrobić. Niech się postara, kto wie, może jej się uda?
Zmarnujesz wtedy cały wysiłek, który podjąłeś...
I myślę, że dość szybko się o tym przekonasz.
Jeśli chcesz koniecznie dać żonie szansę, to zrób to po rozwodzie. Wtedy jest choć trochę prawdopodobne, że będzie zachowywać się szczerze. Na razie walczy o swoją własność.
@netmisiek... Wróć do żony -- ale na zasadzie, że już nie będziesz się ograniczał do wierności. Spotykaj inne kobiety. Teraz to już będize luźny związek, a żona niech się stara, tak jak sę stara teraz.
Gary
Prosty przepis jak zmarnować swoje życie.
Hej. Pierwotnie znalazłam to forum, bo sama szukałam czegoś na temat swojego, innego problemu. Potem jednak stwierdziłam, że się zarejestruję, by napisać tutaj.
U nas też był problem z seksem. Jesteśmy razem 8 lat i od chyba 2 nasze życie seksualne bardzo mocno kulało. Seks raz był co kilka dni, raz co dwa miesiące - zwykle bliżej było tej drugiej opcji. Od lat (chyba dziesięciu już) cierpię na depresję - zewnętrznie zwykle funkcjonuję normalnie, poza czasem, kiedy zaczyna i rozwija się kolejny epizod. Wtedy zwykle dość samolubnie skupiałam się na sobie samej i seks mógł jakby przestać istnieć - potrzebowałam jedynie kontaktu i czułości, choć mojemu niekiedy już ciężko było się na nią zdobyć z frustracji. I zapewne trwałoby to jeszcze długo, niedawno jednak nastąpił przykry i dla mnie piekielnie bolesny zwrot akcji - jego zdrada. W jednej chwili jakby wszystko runęło. Szczęśliwie na moją prośbę szybko przyjechał nasz wspólny przyjaciel, wszystkim wśród znajomych znany jako świetny mediator z natury. Początkowo się niemal rozstaliśmy, ale wstrząs połączony z jego zachętami zmusił nas do zrobienia rachunków sumienia - każde swojego - i po długich rozmowach postanowiliśmy dać sobie szansę. Czy to przetrwa wszystkie przeciwności - nie wiem, sprawa jest jeszcze świeża i bardzo trudna, zwłaszcza dla mnie. Jednak staramy się znów oboje, bo już wiemy, co byśmy stracili. Seksu jest chyba nawet więcej niż lata temu, na pewno jest sam w sobie lepszy, do tego nie brakuje już czułości, runął pewien mur. Nie namawiam Cię oczywiście do zdrady, bo brzydzę się nią tak samo, jak jeszcze przed czasem, kiedy i mnie to dotyczyło. Obawiam się jednak, że bez stanowczego kroku, rozstania, inaczej nie wyrwiesz się z tej matni po tylu latach marazmu. Rozstanie to ryzyko - może być ostateczne. Może jednak też otworzyć Wam obojgu oczy i zmusić do refleksji nad życiem. Nie wystarczy nim jednak pogrozić, to musi się wydarzyć, być rzeczywiste - nawet, jeśli krótkie.