Witam.
Od 4 lat jestem żoną aseksualnego mężczyzny (aseksualni to osoby dla których sfera seksualna może nie istnieć, nie mają potrzeby seksu).
Temat ten postanowiłam założyć ponieważ ja już nie radzę sobie z problemem i chciałabym zwyczajnie pogadać z kimś kto zdoła zrozumieć moją sytuację.
W skrócie:
Przed ślubem nic nie wskazywało na brak zainteresowania seksem ze strony mojego męża. Było normalnie.Nie mieszkaliśmy razem. Po ślubie, w tym czasie gdy powinniśmy być sobą zafascynowani móż mąż zupełnie sie mną nie interesował. W pierwszym roku małżeństwa kochaliśmy się może z 4 razy - a i to zazwyczaj z mojej inicjatywy.
Po roku nie wytrzymałam i zaczęłam rozmawiać.
Mąż stwierdził że nie ma potrzeby seksu, ale po moich namowach udał sie do seksuologa.
Seksuolog stwierdził że problem istnieje i aby zbadać czemy tak jest mieliśmy chodzić do niego wspólnie z mężem.
Niestety jak przyszło co do czego mąż zrezygnował twierdząć że problemu nie ma więc to może ja mam problem i może ja powinnam sieudać do specjalisty.
Nadal seks inicjowałam ja, i kochaliśmy się średnio raz na 2-3 miesiące. Inicjatywy męża praktycznie nie było.
Zaczełam wymyślać inne metody zwrócenia na siebie uwagi:
1)
- seksowne koszulki nocne
- fajna bielizna
- zawsze ładna fryzyra i makijaż
Efekty marne - seks ze strony mojego męża był jakby z litości... i tez z mojej inicjatywy Częstotliwosć bez zmian.
2)
- aby troszkę zaniepokoic męża zaczęłam wychodzić wieczorami z domu, wracać później do domu po pracy , zawsze ładnie ubrana, elegancka itp. Do domu wracałam zadowolona, szczęśliwa...
Specjalnie wszędzie nosiłam ze sobą telefon, jak ktoś dzwonił to wychodziłam by widział że nie chce by słyszał z kim o czym rozmawiam.
W rzeczywistości gadałam z przyjaciółką a jak wychodziłam to albo na spacer albo poszlajać sie po sklepach...
Po prosty chciałam wzbudzić zazdrość męża, chciałam by zaczłą sie zastanawiać czy faktycznie między nami jest wszystko ok.
Ta metoda równiez nie przyniosła efektów...
Ostatnio znowu podjęłam temat braku seksu w naszym małżeństwie.
Mąż dał mi do zrozumienia ze on problemu nie widzi, że ja sobie szukam problemów na siłę i że jak mi sie nie podoba taki układ to droga wolna...
Problem w tym że ja bardzo kocham swojego męża ale nie jestem w takim związku szcześliwa.
Czyję sie nieatrakcyjna - bo jak ma sie czuc kobieta która nie podnieca swojego męża... ?
Czuję się jak obleśna baba która siedzi całymi dniami w szkafroku przed tv, z wałkami we włosach, petem w ustach w towarzystwie kilku kotów
Nie chcę być dłużej "córeczką" swojego męża a ŻONĄ!!
Wiem że seks nie jest najważniejszy ale ma istotne znaczenie w związku a tym bardziej w małżeństwie. A ja mam już dość żebrania o zainteresowanie.
Przechodzę załamanie nerwowe po załamaniu nerwowym...
Jak kładę siedo łóżka do męża który w tym momencie odwraca sie do mnie tyłkiem zdaję sobie sprawę jaka jestem do niczego.
Mam ochotę schować sie gdzieś pod ziemią i sie nikomu nie pokazywać
Płaczę po nocach, płaczę w pracy... po prostu już nie daję rady
Jutro ide do Pani psycholog-seksuolog bo muszę z kimś porozmawiać o tej sytuacji - sama już nie daję sobie rady.
Rozwód?? Myślałam o tym ale nie umiem sie na to zdecydować
Tak bardzo chciałabym aby ktoś mnie zrozumiał
Tak bardzo chciałabym zmienić moje relacje z mężem
Poza sprawą seksu mój mąz jest dobrym troskliwym człowiekiem. I gdyby nie ten jeden problem byłabym szcześliwą mężatką