Moja dziewczyna mieszka w innym mieście, studiuje jeszcze w innym. Gdy jest u siebie w domu, spotyka się czasem ze swoim kolegą z gimnazjum. Chodzą sobie wieczorem na spacery po osiedlu zajarać, spotykają się na imprezach. Znam prawie wszystkich jej znajomych, tego chłopaka nie, choć mamy związek od kilku lat. Jestem o niego zazdrosny.
Tłumaczę jej, że jest bardzo atrakcyjna więc niezależnie czy on coś planuje czy nie, jak siedzą obok siebie w nocy to dla mnie jest to bariera intymności trudna do zaakceptowania.
Ona twierdzi, że niszczę jej życie i że ma już stres gdy tylko on się pojawia na horyzoncie bo wie, ze ja gdybym o tym wiedzial to bym sie wkurzyl. Mowi, ze mnie kocha, a z nim od niedawna ma znowu kontakt, a kiedys sie przyjaznili i ze nic mi nie grozi
Mnie się wydaje, że zawsze gdy chłopak jest blisko z dziewczyną sam na sam, szczegolnie w nocy, ma to potencjał wiadomo jaki. Nie chodzi mi o to, że jej nie ufam ale nie ufam temu chłopakowi. Nie rozumiem też dlaczego ma potrzebę spotykania się z innymi. Mowi, ze zawsze sie spotykala a ja ją ograniczam.
Powiedzcie czy przesadzam czy tez ona nie potrafi zrozumieć mojej motywacji. Ja odkad mamy zwiazek przestalem zwracac uwagę na inne dziewczyny.
Dzięki za wczucie się w moją sytuację
Dodam, że smutny jestem dlatego, ze nie powiedziala mi o tym chlopaku przy okazji ich pierwszego spotkania, tylko trwało to jakiś czas, dowiedziałem się niejako przy okazji, gdy już to trwało.