Jest impreza wieczorno-nocna dla dorosłych. Grill w wielkim ogrodzie, zaproszonych kilkanaście osób. Główna część imprezy odbywa się przy palenisku i stole obok jednak gospodarze zachęcają do korzystania z innych atrakcji w ogrodzie jak hamaki, huśtawki, stoliki z grami planszowymi, podziwianiem grządek z kwiatami itp.
Więc po pewnym czasie tworzą się grupki osób, które rozchodzą się po całym ogrodzie.
Na początku imprezy gospodarze zapowiedzieli, że z toalety można/ i trzeba korzystać w domu. Jest otwarte, oświetlone, drzwi oznakowane.
Zabawa trwa, muzyczka gra, alkoholu i jedzenia ubywa, jest miło.
I tę sielankę nagle przerywa wściekły krzyk gospodyni.
Zwołuje wszystkich do stołu.
Okazuje się, ze ktoś koszmarnie zapaskudził toaletę. Nie zdążył/ nie trafił do muszli tylko puścił pawia na część deski. "Rozbryzgnęło" się po posadzce, rozniosło po korytarzu i schodkach.
I ona oczekuje aby ten kto to zrobił przyznał się.
Ponieważ nikt się nie przyznaje zaczyna dochodzenie. Kto gdzie był, kto widział kogoś wchodzącego/wychodzącego z domu, kto wie, ze ktoś nagle źle się poczuł itp.
Jedna z osób /jest na 100% pewne, ze nie nabrudziła/ przyznaje, że gdy weszła za małą potrzebą to już tam było nabrudzone.
Unikając dotykania deski skorzystała z kibelka i wyszła nic nie mówiąc nikomu bo nie wiedziała jak się ma zachować.
Nie czuła się w obowiązku posprzątać a nawet niezbyt było to możliwe bo należało użyć mopa, którego tam nie było.
Winnego nie znaleziono, impreza zakończyła się długo przed czasem planowanym, goście wyszli zniesmaczeni, niektórzy obrażeni śledztwem.
I moje pytania:
1. Jak powinna się zachować taka osoba?- chodzi mi o taką, która wchodzi do już brudnej łazienki.
2. Czy gospodyni zachowała się odpowiednio?