Poznałam chłopaka przez internet we wrześniu 2013 w wieku 16 lat. On starszy o 3 lata, mieszka za granicą ponad 2 tysiące km ode mnie. Na początku była przyjaźń. Rozmawiało mi się z nim jak z nikim innym. Miesiące mijały, a my dalej pozostawalismy w relacji opartej jedynie przez pisanie. Pisaliśmy całymi dniami. Nawet jak ja byłam na lekcjach w liceum, a on na studiach. Nie wyobrażalismy sobie nie pisać. Staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, wiedzial o mnie wszystko. Po jakimś czasie on mi napisał ze coś do mnie czuje, ze jestem wyjątkowa. Ja żeby zahamować te uczucia mówiłam mu ze to nie możliwe, że nawet się nie widzieliśmy. On nie rozumial, ale zmuszał się żeby pozbyć się tych wszystkich uczuc do mnie. W tym momencie to ja zaczęłam do niego coś czuć, zauroczylam się. Z jego strony tez wynikało ze uczucia nie wygasły do mnie. Było idealnie, czułam ze komuś na mnie zalezy. Wyobrazalismy sobie jak to będzie jak się spotkamy itp. W sierpniu 2015 napisał ze to nie ma sensu ,ze jego to bOli ze jestem tak daleko od niego. Ze powinnam poszukać kogoś w Polsce. Ja stanowczo zaprzeczyłam, że damy rade, że wszystko będzie dobrze. W listopadzie znalazł prace i to spowodowało ze pisaliśmy znacznie mniej, staraliśmy się utrzymać kontakt i nam się to udawało. Ja nie chciałam stracić go jako przyjaciela. Bardzo mi pomagał, rozmawiałam z nim o problemach itp. W lutym tego roku ponownie napisał ze to nie ma sensu. Ze powinnam o nim zapomnieć, że mnie tylko rani, że on tak nie potrafi. Mówił zebym zrobiła krok na przód, żebym zaczęła się umawiać z facetami. Bolało mnie to nie miłosiernie, nie potrafiłam zrozumiec dlaczego to mówi. Moja podświadomość nie chciała zaakceptować tego ze mnie od siebie odsuwa.dalej miałam nadzieję na wspólną przyszłość. Ostatnio pisaliśmy o wiele mniej. Ja sesja, on nawał pracy. Nie rozmawialismy praktycznie cały czerwiec. Wczoraj napisałam do niego czy zawsze już tak będzie. Napisał ze miał naprawdę dużo pracy i ze był zajęty. A potem dodał ze ma dziewczyne. Zrobiło mi się niedobrze. Byłam przekonana ze wkoncu przestałam go "kochać", ale to bolało jak diabli. Powiedział ze nie da rady teraz często i dużo pisać. Wybrał dziewczynę zamiast przyjaźń. Bardzo mnie boli, mam wyrzuty sumienia ze nie dzwoniłam do niego, że wcześniej nie powiedziałam mu o moich uczuciach. Analizuje wszystko pokolei. Może to śmieszne ale w głębi serca mam nadzieje ze zakończy związek( miesiac temu pisaliśmy ze sobą o dość odważnych rzeczach) także nie chce mi się wierzyć że ta dziewczyna to ktoś na dłużej. Zaznaczę ze nie miał dziewczyny od 4 lat, może to chwilowa fascynacja. Ja zamiast się umawiać z chłopakami przez najlepsze lata życia, snulam z nim plany i wiązałam przyszłość. Nadal mam nadzieje I mam ochotę do niego zadzwonić. Zależy mi na jego przyjaźni bo nikt tak mnie nie rozumial jak on.
Z czasem chciałabym go odwiedzić, jeżeli by się zgodził. I może w życiu realnym zauroczylby się mną na nowo. Jestem załamana...
1 2016-06-26 12:53:58 Ostatnio edytowany przez Missi0101 (2016-06-26 12:55:50)
Ja też jestem załamana tym postem, ale wydaje mi się, że z kompletnie innych powodów...
Od 3 lat piszesz z mężczyzną, nie widziałaś go na oczy, ale jesteś w nim zakochana Wielokrotnie pisał Ci, że to nie ma sensu, ale Ty upierasz się, że sens jest. Tak właściwie to w czym? Gdzie dokładnie tego sensu należy poszukiwać? Pozwól mi zrozumieć jak można stwierdzić, że się kocha kogoś kogo się na oczy nie widziało?
Gwoli refleksji teledysk
3 2016-06-26 14:54:35 Ostatnio edytowany przez Missi0101 (2016-06-26 14:55:30)
On tez ten sens widział przez jakiś czas. Wydaje mi się ze nie dążył do spotkania bo za dużo by to kosztowało nerwów i czasu.
Nie wiem czy to przyzwyczajenie, czy po prostu fakt ze zawsze przy mnie był kiedy tego potrzebowałam a teraz widząc ze jest ktoś ważniejszy nie potrafię sobie poradzić z myślą że zostałam sama.. pozatym jest to tez kwestia przyjaźni.
To, że spotkanie kosztowałoby za dużo czasu i nerwów to jakaś kiepska wymówka... generalnie jest tak, że jeśli ludziom na sobie zależy to dążą do spotkania lub takiej zmiany swojego życia, żeby jednak być bliżej - docelowo w tym samym miejscu ze sobą.
Nie chcę umniejszać waszej relacji, ale niekoniecznie to tamta dziewczyna jest przejściowa i na jakiś czas, możliwe, że to w kontakcie z Tobą zaspokajał sobie potrzeby bliskości dopóki właśnie nie znalazł jej.
On tez ten sens widział przez jakiś czas. Wydaje mi się ze nie dążył do spotkania bo za dużo by to kosztowało nerwów i czasu.
Nie wiem czy to przyzwyczajenie, czy po prostu fakt ze zawsze przy mnie był kiedy tego potrzebowałam a teraz widząc ze jest ktoś ważniejszy nie potrafię sobie poradzić z myślą że zostałam sama.. pozatym jest to tez kwestia przyjaźni.
Nie jest to kwestia ani przyjaźni, ani miłości, a wyobrażenia. Jak choćby gdy piszesz, że był z Tobą, gdy tego potrzebowałaś. Naprawdę był? Czy też spełnialiście dla siebie wzajemnie rolę pamiętniczków, które miały dodatkową funkcję: potrafiły odpowiadać! I to jak! Zawsze przyjaźnie, miło, wspierająco, wręcz idealnie. Szkoda, że „idealnie”, rymuje się również z „wirtualnie”. Wirtualnie jest zatem wspaniałym mężczyzną, najlepszym przyjacielem, wymarzoną miłością. Spełnia wszystkie kryteria i Twoje pragnienia... wirtualnie. Realnie nie masz zielonego pojęcia o nim.
Sama sobie odpowiedz szczerze na ile realny był Twój własny obraz i przekaz o sobie, jaki jemu przedstawiłaś. Czy pozwoliłaś mu poznać się z każdej strony, również tej złej? Nie wydaje mi się i to nie tylko dlatego, że świadomie chciałabyś coś ukryć, ale jest to kwestia też nieświadomego budowania najlepszego wizerunku osobie, której taki właśnie wizerunek chcesz przedstawić. Co więcej możesz nie mieć pełnego oglądu własnej osoby, więc o całościowe i otwarte przedstawienie siebie też jest trudno. W rezultacie zaprezentowałaś mu swoją wirtualną najlepszą siebie. On zrobił to samo. „Kochacie/kochaliście” swoje najlepsze wirtualne wersje Jaki jest sens tego? Dalej nie odpowiedziałaś, ale odpowiedź nasuwa się sama. Bo jest tak pierdząco słodko, zarówno z Twojej, jak i jego strony. Wad praktycznie brak... no może obecnie poza jedną: on chciałby się wylogować do realnego świata i dostrzega zasadniczą różnicę pomiędzy słowami, a czynami, pomiędzy tym co realne, a wirtualne. On nie daje się złapać w pułapkę wyobrażenia, a Ty tak. Jak długo zamierzasz uważać, że masz przyjaciela/chłopaka, którego nigdy nie widziałaś i który tak naprawdę jest Twoim wyobrażeniem? On ma prawdziwą dziewczynę, a Ty co?
To, że spotkanie kosztowałoby za dużo czasu i nerwów to jakaś kiepska wymówka... generalnie jest tak, że jeśli ludziom na sobie zależy to dążą do spotkania lub takiej zmiany swojego życia, żeby jednak być bliżej - docelowo w tym samym miejscu ze sobą.
Nie chcę umniejszać waszej relacji, ale niekoniecznie to tamta dziewczyna jest przejściowa i na jakiś czas, możliwe, że to w kontakcie z Tobą zaspokajał sobie potrzeby bliskości dopóki właśnie nie znalazł jej.
Zgadzam się, ale trzeba brać pod uwagę fakt ze ja miałam szkole( teraz studia) a on prace, nie było możliwości się spotkać . W tym roku mieliśmy się spotkać, ale wyszło jak wyszło. Możliwe, że tak było ze brakowało mu bliskości. Poprostu bardzo źle się z tym czuje i nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim. Zważywszy na to ze jestem osobą która nie potrafi nawet nawiązać kontaktu z facetem, wydaje mi się ze juz na zawsze będę sama
Missi - masz 19lat - z tego co czytam- wiesz - na świecie są też realni ludzie - poszukaj takiego chłopaka obok , z krwi i kości.
Mówisz - że nie potrafisz nawiązac kontaktu z facetem - to może zamiast siedzieć i całować monitor - rusz się na jakąś impreze, dyskoteke, wyjdz gdzieś ze znajomymi
3 lata - Ty szkoła, on praca - wiesz co - jakieś brednie - gdzie Wy żyjecie ? szkoła 365, praca 365 w roku razy 3 lata ? I ani jednego dnia wolnego - współczuję
Może przestań się sama oszukiwać i wkoło szukac wytłumaczenia - to nic nie zmieni - dla mnie takie coś jest bez szans.
Tym bardziej ,że miesiąc ciszy i ma dziewczynę - facet Ci sam daje znać, że nie ma sensu - więc po co się dalej wkręcasz ?
Zgadzam się, ale trzeba brać pod uwagę fakt ze ja miałam szkole( teraz studia) a on prace, nie było możliwości się spotkać . W tym roku mieliśmy się spotkać, ale wyszło jak wyszło. Możliwe, że tak było ze brakowało mu bliskości. Poprostu bardzo źle się z tym czuje i nie potrafię sobie poradzić z tym wszystkim. Zważywszy na to ze jestem osobą która nie potrafi nawet nawiązać kontaktu z facetem, wydaje mi się ze juz na zawsze będę sama
Niestety znam to... i tłumaczenie drugiej strony z różnych rzeczy, i poczucie, że jak nie ten to drugi taki głupi, żeby mnie wziąć się nie trafi. Byłam tam, widziałam to. Niemniej w pracy są urlopy, w szkole wakacje. Zawsze jest jakieś wyjście, to kwestia tego, czy chce się je znaleźć czy wygodniej szukać ładnie brzmiących i przekonujących, ale nadal wymówek.
Domyślam się, chociaż nie wiem czy słusznie, że w tej chwili najgorsze jest poczucie utraty przyjaciela. Siłą rzeczy więcej czasu będzie poświęcał teraz dziewczynie niż na kontakt z Tobą. Na szczęście jesteś jeszcze młodą osobą, masz szansę i przede wszystkim czas na nauczenie się obycia z mężczyznami, na poznawanie ich. Jak pooglądasz niektóre zdjęcia z rosyjskich ślubów to zobaczysz, że każda, ale to każda babka gdzieś kiedyś może kogoś dla siebie znaleźć...
Masz racje, chodzi tu również o utratę przyjaciela. Chociaz z tego co widzę, nikt za przyjaciela go tutaj nie uważa. Pisząc dzień w dzień z kimś, ta osoba mimo wszystko staje się tam jakimś Twoim przyjacielem. Za którym możesz tak samo tęsknic jak i za tym realnym. Utrata kogoś takiego potrafi boleć i mnie boli. Ale spróbuję zapomnieć
coz za romantyzm, pisanie liscikow przez lata :-) Jak w starych romansach, z tym, ze papeterie zastepuje dzis klawiatura :-)
Wszystkie wirtualne przyjaznie i milosci tak wlasnie sie koncza. Kogo kochasz tak naprawde? Nie czlowieka a swoje wyobrazenie o nim. Nie da sie zbudowac prawdziwej relacji na podstawie wyobrazen...
Niestety mają tutaj rację. Dziewczyno proszę Cię, jak komuś naprawdę zależy, to czas i odległość są do pokonania. 3 lata! No przepraszam, ale nie wyobrażam sobie takiej znajomości. Ja ze swoim wytrzymaliśmy tak 2 i pół miesiąca i oboje już dostawaliśmy kręćka stawiając sprawę jasno - albo w te albo we wte. Potem rok dajazdów do siebie (300 km), które trzeba było pogodzić z pracą i obowiązkami, ale oboje tego chcieliśmy więc trudności trzeba było pokonywać.
Wiem, że to brutalne, ale mam wrażeniem że byłaś tylko zabawką i zabiciem czasu, dopóki nie znalazł sobie dziewczyny z krwi i kości na miejscu.
Przykro mi, ale Jesteś młoda i całe życie przed tobą więc głowa do góry i będzie dobrze.
Ja się dziwię,że marnowałaś 3 lata utrzymując z nim znajomość,z której i tak nic nie wyszło,zamiast poszukać w realu drugiej połówki.
Może Ci powiedział,że coś czuje,żebyś z nim przez przypadek nie zerwała kontaktu,bo kim by się pocieszał..
Teraz on jest szczęśliwy,ma dziewczynę. A Ty zostałaś z niczym i to dlatego,że chciałaś wierzyć w iluzję jaką oboje stworzyliście.